30 sierpnia 2014

Wiekizm jako wyzwanie dla edukacji i kultury osobistej niektórych profesorów


Każdy raport światowy wzbudza zainteresowanie, gdyż pomimo porównywania w nim zjawisk państw absolutnie lub nawet częściowo nieporównywalnych ze sobą, stwarza jakiś obraz tego, jak są one postrzegane przez pryzmat wysublimowanych statystycznie wskaźników. Te oczywiście najczęściej tworzą ekonomiści i socjolodzy, bo kiedy spojrzymy na tabele dotyczące np. analfabetyzmu czy wskaźnika scholaryzacji także w Polsce, to przecież powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, że jakość obrazu, wykonanej "fotografii" zależy od aparatu, jakim się posługujemy, jakości obiektywu, nasłonecznienia itd.

Z diagnoz analityków ONZ, którzy opublikowali Raport "Global Age Watch Index 2013", wynika, że jakość życia osób powyżej 60. roku życia w naszym kraju przedstawia się jak zielony szczaw posła Niesiołowskiego, a nie wyspa szczęśliwości wg premiera D. Tuska. Nasz kraj zajął wśród 91. sklasyfikowanych państw "wysokie", bo 62. miejsce, zaś na kontynencie europejskim, wśród państw UE - ostatnie miejsce. Nie odnotowałem w czasie wystąpienia premiera w Sejmie stanowiska rządu na ten temat, bo pewnie odczuwał niedogodność po operacji barku.

Osobom starszym pozostaje tylko barka rzeczna albo stowarzyszenie BARKA, które pomaga bezdomnym. Emerytom premier obiecał podwyżkę od 9 do 39 zł.

Sądziłem, że może wypowie się na temat poziomu wykształcenia osób starszych w naszym kraju pani minister Joanna Kluzik-Rostkowska, skoro na podstawie tego wskaźnika zajmujemy 54. pozycję wśród 91 państw, ale domyślam się, że pewnie przerzuciłaby odpowiedzialność za ten stan rzeczy na poprzedników w resorcie. Trudno przecież oczekiwać od ministra edukacji, który jest zaledwie kilka miesięcy na tym stanowisku, by to od niego zależał poziom analfabetyzmu Polaków powyżej 60. roku życia. Jak obecne sześciolatki pójdą do szkoły i zaczną się w niej uczyć, będziemy mogli po 54 latach ich życia zbierać żniwo. Ciekawe, jakiej będzie jakości?

O tym dowiemy się od naukowców, bowiem min. zdrowia B. Arłukowicz obiecał w czasie posiedzenia Sejmu (27 sierpnia 2014 r.) powołanie Instytutu Geriatrii. To zapewne skróci kolejki do specjalistów, ale i zainteresuje postać, której opinii poświęcę przy tej okazji uwagę.

W okresie wakacyjnym zdarzyło się profesorowi nauk biologicznych Stanisławowi Karpińskiemu - wykładowcy SGGW w Warszawie - skomentowanie funkcjonowania akademickiego środowiska PAN w duchu ageizmu. W języku polskim z oporem przyjmuje się terminologiczny odpowiednik tego pojęcia jako wiekizm. Jego znaczenie występuje już w słownikach nauk społecznych, w których definiuje się WIEKIZM jako wyznawanie irracjonalnych poglądów i przesądów dotyczących jednostek lub grup opartych na ich wieku. Przyjmuje się stereotypowe założenie na temat fizycznych lub umysłowych cech ludzi z określonej grupy wiekowej i zwykle wyraża się je w sposób poniżający. Najczęściej wiekizm kieruje się przeciwko ludziom starym. (Słownik socjologii i nauk społecznych, red. G. Marshall, Warszawa: PWN 2004, s. 421)

Oto b. wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego (pod skrzydłami prof. Barbary Kudryckiej), b. członek Platformy Obywatelskiej, a obecnie pełnomocnik Polski Razem - Jarosława Gowina opublikował w okresie wakacyjnym na łamach Rzeczpospolitej tekst pt. "Polska nauka na emeryturze" (22.08.2014, s. A13), w którym nie zostawia suchej nitki na b. minister, obecnie europosłanki oraz na profesorach - członkach Polskiej Akademii Nauk. Do b. ministry ma pretensje, że szkolnictwo wyższe w Polsce jest permanentnie chore i niewydolne, zaś wprowadzone przez nią reformy na niewiele się zdały.

Krytyk podczepił się - mówiąc kolokwialnie - do wcześniej opublikowanego artykułu doradcy Prezydenta RP, a zarazem prezesa Fundacji Nauka Polska - prof. Macieja Żylicza, by mu wypomnieć, że "nie może sobie pozwolić na otwartą i szczerą do bólu krytykę kolegów i koleżanek z prezydium PAN, ze zgromadzenia PAN, kolegów rektorów z najlepszych polskich uczelni oraz ministrów MNiSW". On zaś nikogo i niczego się nie boi, więc odważnie "może pozwolić sobie na więcej". Latem odwaga tanieje, kiedy większość jest na urlopie.

Jak było się przez 8 lat w Szwecji profesorem Uniwersytetu Sztokholmskiego, to można po powrocie do państwa o zupełnie innym ustroju politycznym, zdewastowanego przez faszyzm i bolszewizm, pełnego w strukturach różnych uczelni, być może i Akademii b. współpracowników PRL-owskich służb, także osób nominowanych i mianowanych na różne funkcje w uczelniach czy Akademii, ponarzekać i z wyniosłością smagać biczem "wolnej krytyki" wszystkich (bezimiennie). Najlepiej użyć do tego wielkiego kwantyfikatora, by w zgeneralizowanej wersji własnej postawy wobec wszystkich (cóż za odwaga!) zarzucić im, że swoją obecnością szkodzą polskiej nauce.

Zdaniem S. Karpińskiego: (...) duże pieniądze dostają emerytowani byli rektorzy, dziekani i członkowie PAN, a średnia wieku dyrektorów z trzech centrów z Poznania, Krakowa i Warszawy jest powyżej 70 lat! Nie tylko "rozgrywają" między sobą olbrzymie dotacje ministerialne, ale też wygrywają pięcioletnie granty badawcze Maestro z NCN (do 3 mln zł), których znaczna część została przyznana "prawie" emerytom z PAN. (...) Na Zachodzie jest taka zasada, że jak profesor jest w wieku emerytalnym (65-70 lat), to nie ma prawa dostać projektu i dotacji z państwowych agencji, nie ma prawa pobierać emerytury i pensji! U nas w Polsce ma prawo, z czego nagminnie korzystają członkowie PAN i nie tylko" .

Co proponuje wiekista (brzmi jak czekista, ale tak się to pojęcie odmienia)? Rozwiązać PAN i powołać tę instytucję na nowo zgodnie z jego kryteriami, bo "w końcu potrzebujemy mocnej reformy systemu zarządzania publicznymi uczniami i reformy Polskiej Akademii Nauk. PAN jako dotowana przez państwo korporacja uczonych powinna się rozwiązać i zawiązać na nowo po pozbyciu się dużej części obecnych członków, którzy kompromitują polską naukę brakiem konkurencyjnych i wymiernych osiągnięć naukowych. Nie potrzeba żadnej lustracji agenturalnej, wystarczy rzetelna ocena naukowego dorobku".

Kto mógłby kandydować do nowej PAN? Oczywiście, nie ma tu mowy o jakichkolwiek wyborach. "Na członków PAN powinni być automatycznie powoływani naukowcy (a nie wybierani - jak dotychczas), którzy osiągną określony poziom naukowej konkurencyjności w świecie, np. w naukach o życiu uzyskają indeks Hirscha 30 i 3000 oryginalnych cytowań. Ilu jest obecnie takich członków PAN, np. w Wydziale II, którzy osiągnęli taki poziom? 20 proc. czy mniej?" Benjamin Franklin wynalazł okulary dwuogniskowe w wieku 78 lat, ale na szczęście nie żył w Polsce i nie był członkiem PAN.

Szokowy terapeuta obecnej PAN nie mógłby jednak zostać powołanym do tego gremium, bowiem jego indeks Hirscha wynosi 28. Musi jeszcze popracować naukowo, Może jego artykuł z Rzeczpospolitej będzie cytowany 3000 razy i uda mu się ten próg pokonać. Nie przypuszczałem, że pobyt w Szwecji może służyć tak wyrażanej postawie. W dodatku nie znajduje ona naukowego uzasadnienia, gdyż autor nie przedstawił nam swoich analiz statystycznych i merytorycznych. Publicystyczna krytyka profesorów PAN budzi moją odrazę mimo, że nie jestem członkiem PAN.Darzę szacunkiem wielu członków korespondentów i rzeczywistych PAN, niezależnie od ich postaw. Wiem, jak nędzne otrzymują uposażenie. To nie jest Szwecja i nie są w Polsce szwedzkie emerytury. Jeżeli prof. S. Karpiński nie miał nigdy szans nauczenia się czegokolwiek od któregokolwiek z już emerytowanych profesorów, to mu współczuję i życzę dobrego samopoczucia.

29 sierpnia 2014

Inauguracja roku szkolnego z precedencją


Już za kilka dni rozpoczyna się nowy rok szkolny. Kilka milionów dzieci i młodzieży uda się w dniu 1 września - w zależności od wieku i uprawnień - do swoich przedszkoli czy szkół, by dowiedzieć się, co ich czeka w nowym roku szkolnym. Odbędą się zatem uroczyste akademie, apele lub spotkania (tu forma może być różna), w trakcie których przedszkolaki czy uczniowie dowiedzą się, kto będzie ich tegorocznym opiekunem, wychowawcą i/lub nauczycielem, jaki przewiduje się dla nich plan zajęć, jakie będą obowiązywać w placówce zasady oraz w jaki sposób będą weryfikowane ich osiągnięcia.

Rozżarzone powakacyjnymi jeszcze wspomnieniami dzieci, szczęśliwe lub przerażone koniecznością regularnego uczęszczania do przedszkola lub szkoły, będą dość trudne do opanowania w pierwszych minutach inauguracji, ale przy mocnym nagłośnieniu dyrekcja nie powinna mieć kłopotu z uświadomieniem im, dokąd i po co przybyli oraz że należałoby na chwilę skoncentrować się na poznaniu odpowiednich osób i także wysłuchaniu ich przemówień.

Zanim jednak do tego dojdzie musi mieć miejsce oficjalna część inauguracji roku szkolnego 2014/2015.

Nie tylko łódzkie środowisko oświatowe przygotowuje się do tego dnia. W tym tygodniu zostało ono "pouczone" przez niektórych radnych o tym, jak ma potraktować gości przybyłych na inaugurację roku szkolnego. Być może dotychczas nikt na to nie zwracał szczególnej uwagi, bo przecież tak naprawdę jest to szczególny dzień przede wszystkim dla dzieci czy młodzieży oraz ich pedagogów wraz z personelem administracyjno-technicznym. To w ich placówce i z ich udziałem zacznie tętnić powakacyjne życie.

Zdarza się, że emocje u dyrektorów są duże, stres w związku z zapowiedzianymi gośćmi często wysoki, a i radość ponownego spotkania z wszystkimi wielka. Można w takim klimacie czasami o kimś zapomnieć, kogoś pominąć czy nie dostrzec. Jesteśmy tylko ludźmi, a popełniona gafa nie przesądza o jakiejkolwiek stracie.

Niektórzy radni miasta Łodzi nie mogą się doczekać, aż pojawi się kolejna okazja, i to w trakcie trwania kampanii wyborczej do samorządów, żeby zabłysnąć ornamentyką swoich funkcji i tytułów. To jest jedyny moment, w którym wolno im odwiedzić placówki bez bycia podejrzanymi o próbę prowadzenia kampanii politycznej, kampanii wyborczej. Tego im czynić nie wolno. Nooo, ale jak jest inauguracja roku szkolnego, to przecież - jak w dym - wszyscy rozpierzchną się po placówkach, by zostać rozpoznanymi nie tyle przez dzieci, bo tym są oni w istocie obojętni, ale przez ich rodziców!, a więc przyszłych, potencjalnych wyborców.

Gdyby tak dyrektor po powitaniu dzieci i ich rodziców oraz przedstawicieli władz oświatowych (może kogoś z kuratorium oświaty lub z kierownictwa administracji samorządowej) o kimś zapomniał, ogólnikowo jedynie powitał także przybyłych polityków lokalnych czy państwowych np. "witam także przybyłych na naszą uroczystość radnych miasta Łodzi", to jak nic miałby - mówiąc kolokwialnie - przechlapane.

To jest niedopuszczalne, by radny nie został przywitany z podaniem jego imienia i nazwiska wraz z przypisanymi do niego funkcjami! To jest naganne - jak mówiły w czasie ostatniej w wakacje Sesji Rady Miejskiej Łodzi przewodnicząca Komisji Edukacji pani Wiesława Zewald (Klub Radnych Łódź 2020) i wiceprzewodnicząca Małgorzata Niewiadomska–Cudak (SLD). I miały rację, chociaż można ją było przekazać z większym taktem, niż włączać w to media oraz Radę Miasta Łodzi.(zob. M. Kałach, Dyrektorzy łódzkich szkół mają godnie witać radnych, "Dziennik Łódzki" 2014 nr 197, s. 1,5)


Uczestnicząc bowiem w przedwakacyjnej uroczystości nadania imienia jednej z łódzkich szkół zarzuciły dyrekcji, że ta dyskredytowała radnych w różny sposób, albo nie witając ich w odpowiedniej precedencji, albo też nie wymieniając ich w ogóle z imienia i nazwiska, chociaż wymieniła z imienia i nazwiska wszystkich, którzy znaleźli się na sali. To jest rzeczywiście niedopuszczalne, by witać wszystkich, tylko nie radnych. Przewodnicząca Komisji Edukacji W. Zewald tak to uzasadniała, kierując do władz samorządowych swój apel:

"(...) bardzo uprzejmie proszę, aby skierować tę prośbę do dyrekcji szkół, że radni reprezentują mieszkańców miasta i w związku z tym, jeśli przychodzą na uroczystości, czy imprezy to też po to żeby ten wyraźny swój udział zaznaczyć, a jednocześnie przyglądają się i pracy szkół, i organizacji, i tego, co się w danej placówce uda zaobserwować. Dlatego też bardzo proszę, aby po pierwsze dać zielone światło dyrektorom, żeby się nie bali zapraszać radnych na różnego rodzaju uroczystości i imprezy, bo my nie jesteśmy do tego żeby kontrolować te uroczystości czy imprezy, ale jednocześnie też żeby uczyć dzieci i młodzież należytego szacunku do organów stanowiących. Może trzeba przypomnieć jak wygląda precedencja i w jaki sposób, kogo się wita.”

Wiceprzewodnicząca Komisji pani M. Niewiadomska – Cudak wzmocniła to stanowisko tymi oto słowy: „(...)to, co mówiła pani przewodnicząca jest bardzo istotne i ważne, bo to też świadczy o tym, że państwo nie informujecie dyrektorów, być może oni nie wiedzą o tym, jaka jest rola organu stanowiącego, że uchwała chociażby o nadaniu imienia danej szkole wynika z tego, ze radni głosowali za tą uchwałą, radni nadali takie imię.(...) Jeżeli my nie będziemy zwracać na to uwagi, jeżeli nie będziemy informować dyrektorów, co to jest organ stanowiący, czym się zajmuje Rada Miejska i nie będziemy edukować uczniów, to naprawdę ten brak szacunku do władzy będzie się tylko pogłębiał i na wyborach do Parlamentu Europejskiego będziemy mieli bardzo małą frekwencje. Jest to forma demokracji bezpośredniej i powinniśmy o tym uczniom mówić. Dlatego chciałabym żebyśmy podeszli bardzo poważnie do sprawy, bo mówimy tak dużo o edukacji, ale zacznijmy tą młodzież właśnie w tym kierunku edukować.

Moim zdaniem obie radne miały rację, tylko być może niezbyt fortunnie ją uzasadniły i skierowały pod niewłaściwy adres. Po co bowiem apelowały do radnych? Co oni mają z tym wspólnego? Czy to była próba napiętnowania organu prowadzącego szkoły, by pouczył, a może i ukarał niepokornych, lub nieświadomych problemu dyrektorów placówek oświatowych? Problem nie tkwi w relacjach: organ prowadzący-dyrektor placówki, ale w kulturze uroczystości i ceremoniałów szkolnych, za których nadzór odpowiada kuratorium oświaty. Radna, b. kurator oświaty nie zwróciła na to uwagi swojemu koledze, który obecnie kieruje kuratorium, bo pewnie jej nie wypadało. Powinna o tym wiedzieć, by nie wciągać - do już rozpoczętej walki politycznej - samorządowej administracji oświatowej.

Nie ulega też wątpliwości, że za jakość i przebieg każdej uroczystości oświatowej w przedszkolach czy szkołach odpowiadają wszyscy nauczyciele, także ich dyrektorzy. Rozpoczęcie roku szkolnego we wszystkich placówkach odbywa się z udziałem symboli narodowych (godło narodowe, godło szkoły, hymn narodowy, pieśń szkoły, w większości także sztandar szkoły). Zatroszczenie się o właściwy przebieg uroczystości, a taką jest niewątpliwie inauguracja roku szkolnego z udziałem wielu VIP-ów, ma zatem charakter edukacyjny, wychowawczy. Dzieci i młodzież muszą nie tylko wiedzieć, jak należy zachować się w czasie takich uroczystości, ale także doświadczyć pozytywnych emocji i przenosić je na inne, pozaszkolne wydarzenia o szczególnie podniosłym charakterze.

Tak więc, pozostawiając już na boku łódzki kazus, nie o władzę i jej pychę powinno się tu zabiegać, nie o leczenie przez niektórych własnych kompleksów czy masowanie ego, ale o dochowanie także precedencji, czyli zajmowania miejsc, witania, przemawiania przez zaproszonych gości, którzy pełnią znaczące funkcje społeczne, publiczne czy państwowe. Są szkoły, w których zostały już opracowane zasady przebiegu takich uroczystości wraz z obowiązującą precedencją. (Polecam artykuł D. Dziewulak, Precedencja stanowisk publicznych w Polsce, Analizy. Biuro Analiz Sejmowych 2009 nr 2).

Precedencja jest pojęciem wywodzącym się z języka łacińskiego (praecedentia) i oznacza to co poprzedza, pierwszeństwo, prym. Tym samym dotyczy ona konstruowania pewnego porządku w trakcie witania i przemawiania przedstawicieli władz (państwowych, wyznaniowych, samorządowych, ustawodawczych itp.)czy zajmowania przez nich odpowiednich miejsc podczas oficjalnych spotkań i uroczystości. W przypadku środowisk oświatowych zaproszonych gości powinien powitać dyrektor przedszkola/szkoły lub osoba prowadząca wyznaczona przez niego, zachowując przy tym określoną kolejność, zgodną z hierarchią zajmowanego przez gości stanowiska. Witający zawsze wymienia się najpierw imię i nazwisko gościa, a dopiero później nazwę zajmowanego stanowiska.

Jeśli gościem w czasie inauguracji roku szkolnego będzie funkcjonariusz władz krajowych, to precedencja uzależniona jest od zajmowanego przez niego stanowiska. Kolejność witania gości jest wówczas następująca:

• Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej,
• marszałek Sejmu,
• marszałek Senatu,
• prezes Rady Ministrów,
• prezes Trybunału Konstytucyjnego,
• prezes Sądu Najwyższego,
• ministrowie,
• prezes NBP,
• prezes NSA,
• prezes NIK,
• rzecznik praw obywatelskich,
• prezes Instytutu Pamięci Narodowej,
• parlamentarzyści,
• szef Kancelarii Prezydenta,
• szefowie Kancelarii Sejmu i Senatu,
• szef Kancelarii Premiera,
• szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego,
• sekretarz stanu,
• kierownik urzędu centralnego,
• wojewoda.

Precedencja stanowisk administracji rządowej i samorządowej w województwie:

• wojewoda,
• marszałek województwa,
• przewodniczący Sejmiku Województwa,
• wicewojewoda,
• kurator oświaty
• prezes Regionalnej Izby Obrachunkowej,
• przewodniczący Samorządowego Kolegium Odwoławczego,
• wiceprzewodniczący Zarządu Województwa,
• wiceprzewodniczący Sejmiku Województwa,
• wizytator kuratorium oświaty
• członek Zarządu Województwa,
• radny województwa,
• dyrektor generalny Urzędu Wojewódzkiego,
• skarbnik województwa.
• inni zaproszeni goście

Precedencja stanowisk samorządowych w powiecie:

• starosta,
• przewodniczący Rady Powiatu,
• wicestarosta,
• dyrektor wydziału oświaty
• wiceprzewodniczący Rady Powiatu,
• inspektor wydziału oświaty
• członek Zarządu Powiatu,
• radny powiatu,
• sekretarz powiatu,
• skarbnik powiatu
• inni zaproszeni goście

Precedencja stanowisk w gminie (mieście):

• wójt (burmistrz, prezydent miasta),
• przewodniczący rady gminy (miasta),
• zastępca wójta (burmistrza, prezydenta miasta),
• dyrektor wydziału oświaty
• wiceprzewodniczący rady gminy (miasta),
• radny gminy (miasta),
• sekretarz gminy (miasta),
• skarbnik gminy (miasta),
• inspektor nadzorujący placówkę
• sołtys,
• przewodniczący zarządu dzielnicy (osiedla)
• inni zaproszeni goście

Zaproszonych gości powinien powitać dyrektor w wejściu do szkoły. Jeżeli tego obowiązku nie może wypełnić sam, deleguje swojego zastępcę. Gości wita w swoim gabinecie dyrektor i prowadzi na miejsce uroczystości.

Mam nadzieję, że dyrektorzy placówek edukacyjnych nie będą zestresowani, tylko spokojnie przygotują sobie odpowiednie wykazy zaproszonych gości zgodnie z precedencją, by nie doszło do zbytecznego precedensu.

Przykładowo już wiele lat temu Kuratorium Oświaty w Poznaniu przyjęło odpowiednie zasady i upowszechniło je wśród wszystkich dyrektorów placówek oświatowych. Zgodnie z nimi gości dzieli się na trzy kategorie A-B-C:

A.
1. Biskup
2. Wojewoda
3. Marszałek województwa
4. Przewodniczący Sejmiku województwa
5. Burmistrz (wójt, prezydent miasta)
6. Kurator oświaty
7. Radny wojewódzki
8. Radny powiatowy
9. Radny gminy (miasta)
10. Wizytator KO
11. Sekretarz miasta
12. Inspektor wydziału oświaty
13. Przewodniczący rady rodziców
14. pozostali goście

B.
1. Proboszcz
2. Starosta
3. Wicestarosta
4. Członek zarządu powiatu
5. Przewodniczący rady powiatu
6. Wicekurator oświaty
7. Radny powiatu
8. Dyrektor (naczelnik) wydziału oświaty
9. Wizytator KO
10. Inspektor wydziału oświaty

C.
1. Proboszcz
2. Burmistrz (wójt)
3. Wicestarosta
4. Wiceburmistrz
5. Radny powiatowy
6. Sekretarz powiatu
7. Dyrektor (naczelnik) wydziału oświaty
8. Wizytator KO
9. Przewodniczący rady rodziców

Do kardynała zwracamy się „Jego Eminencjo”, do arcybiskupa, biskupa, ambasadora zwracamy się „Jego Ekscelencjo”. Od przestawionej powyżej propozycji mogą być odstępstwa wynikające ze szczególnej roli, pozycji lub wieku zapraszanego gościa, którego gospodarz uroczystości pragnie szczególnie uhonorować.


Ciekawe, czy władze placówek doskonalenia nauczycieli, szkół wyższych też dysponują wiedzą na temat precedencji?



28 sierpnia 2014

Komitet Nauk Pedagogicznych PAN opiniował projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty




Zgodnie z dyspozycją Ministra Edukacji Narodowej, stosownie do postanowień § 36 oraz § 38 uchwały nr 190 Rady Ministrów z dnia 29 października 2013 r. - Regulamin pracy Rady Ministrów (M.P.2013.979), Komitet Nauk Pedagogicznych PAN otrzymał do zaopiniowania dokument: "Projekt ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz o zmianie niektórych innych ustaw". Oto treść opinii ekspertów KNP PAN przygotowanej w okresie wakacyjnym pod kierunkiem prof. dr hab. Doroty Klus-Stańskiej z Uniwersytetu Gdańskiego:


W imieniu eksperta Sekcji Polityki Oświatowej Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN (prof. dr hab. Dorota Klus-Stańska) przedkładam następującą opinię:

1. Uwagi dotyczące ogólnego charakteru nowelizacji Ustawy:

Nie zauważamy, by zmieniono preambułę, w której napisano: Oświata ... kieruje się zasadami zawartymi w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, a także wskazaniami zawartymi w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, Międzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych oraz Konwencji o Prawach Dziecka. Nauczanie i wychowanie - respektując chrześcijański system wartości - za podstawę przyjmuje uniwersalne zasady etyki. Kształcenie i wychowanie służy rozwijaniu u młodzieży poczucia odpowiedzialności, miłości ojczyzny oraz poszanowania dla polskiego dziedzictwa kulturowego, przy jednoczesnym otwarciu się na wartości kultur Europy i świata. Szkoła winna zapewnić każdemu uczniowi warunki niezbędne do jego rozwoju, przygotować go do wypełniania obowiązków rodzinnych i obywatelskich w oparciu o zasady solidarności, demokracji, tolerancji, sprawiedliwości i wolności.

Pojawiają się zatem wątpliwości co do honorowania przez Ustawę zapisów w dokumentach leżących u jej podstawy, czyli Deklaracji itd. Jej brzmienie jest w rażącej sprzeczności ze znowelizowanymi ustaleniami Ustawy. Ustawa bowiem nie dopuszcza do rozwijania odpowiedzialności i wolności, gdyż wymaga posłuszeństwa. Kontrolować i egzekwować - to idea tego dokumentu formalnoprawnego.

2. Nadal w Ustawie jest zapisane, że celem szkoły jest tworzenie optymalnych warunków niezbędnych do rozwoju ucznia itd. (pkt 13f, s.2). Jak to rozumieć w świetle kolejnych zapisów, z których wynika, że szkoła tworzy plany i ma obowiązek je realizować, gdyż będzie z tego rozliczana przez nadzór. Jego uwagi koniecznie trzeba włączyć do tych planów, z nałożonym na dyrektorów i nauczycieli wymogiem ich bezwzględnego zrealizowania. Nieposłuszeństwo (opieszałość) dyrektora zostanie ukarana -w trybie natychmiastowym i bez wypowiedzenia zostanie odwołany(s. 29)

3. Położono nacisk w dokumencie na funkcje nadzorczo-kontrolne. Twardą ręką będą także trzymane instytucje egzaminacyjne. Wplecione w biurokratyczną sieć, pełnią funkcje wykonawcze i poprzez CKE realizują zadania zlecone przez ministra. Do tej pory ten system funkcjonował w sposób, w który teraz zostanie to usankcjonowane prawnie (m.in. podległość OKE centrali, a ta - ministerstwu).

Ten system to "państwo w państwie", hermetycznie odgrodzone od szkół (nawet dosłownie poprzez zabezpieczenia uniemożliwiające wejście na teren OKE przypadkowym osobom). Natomiast od początku funkcjonowania systemu oceniania zewnętrznego nie był znany jego cel. Do tej pory nie zdołano go ustalić i cel egzaminów zastępują zadania stawiane przed centralną i okręgowymi komisjami.

4. Analizując ustawę z perspektywy ministra widoczna jest władza, jaką sobie nadaje w zarządzaniu oświatą niczym aparatem biurokratycznym. Struktura sieci zbudowanej z instytucji oświatowych w nowej ustawie jest klarowna bo wyraźnie zhierarchizowana, każdy wie komu podlega, czyje polecenia ma wykonywać i przed kim się rozliczać. Zadaniowy charakter edukacji sprzyja eskalacji rozliczalności.

5. Przedłużonym ramieniem władzy ministra staje się nadzór. Zapowiadane wzmocnienie jego roli, przełoży się na wzmocnienie osobowe oraz nadanie nowych uprawnień umożliwiających kontrolowanie i egzekwowanie ministerialnych zaleceń co kłóci się z preambułą starej ustawy. Ale może już jej nie ma w nowej ustawie?

6. Wg ustawy nowej, praca dydaktyczno-wychowawcza szkoły też musi być zaplanowana, zadania wytyczone i wykonane. A wszystko to w ramach wspierania rozwoju ucznia!!!! Kiedy czytałam Ustawę, nie umiałam wyzwolić się z wizji szkoły, w której zaplanowano dla ucznia wszystko, by oduczyć go samodzielności uczenia się, radości poznawania, prawa do pytań o świat. Będzie uczył się w szkole ubezwłasnowolnionej w świetle prawa (nowej ustawy). Najbardziej martwi mnie zapowiedź nadmiernie rozbudowanego nadzoru, zapewnienia mu instytucjonalnego wsparcia - powstaną nowe instytucje kontroli?

7. Ustawa o systemie oświaty, jako podstawowy i najważniejszy dokument, z powodu szczegółowo opisanych rozporządzeń, może zamknąć edukację w hermetycznych okowach regulacji, które skutecznie zamrożą wszelkie oddolne inicjatywy. Nadal są konstruowane regulacje prawne, które paraliżują funkcjonowanie oświaty i uniemożliwiają autonomię placówek (błędne koło biurokracji)

Uwagi dotyczące procesu edukacyjnego:

- definicja oceniania wyklucza udział ucznia jako samooceniajacego się i tym samym czyni ocenianie kształtujące niemożliwym (a przynajmniej nie czyni zalecanym) do realizacji w szkole sposobem oceniania

- utrzymane jest powtarzanie klasy (czyli uczeń uczy się ponownie przedmiotu, którego zakresu nie opanował, oraz ponownie wszystkich pozostałych, z których otrzymał oceny pozytywne, czyli których treści zna); dowodzi to podtrzymania programocentrycznej wizji szkoły, w której wszyscy w jednej klasie uczą się tego samego bez względu na to co umieją.

Odnośnie do finasowania oświaty niepublicznej:

- przedszkola niepubliczne są postawione w trudnej sytuacji finansowej, bo dotacja jest określona "może dostać" i obwarowana jest warunkami, w tym warunkiem ograniczenia czesnego do ustalonej wysokości (a trzeba pamiętać, że dotacja dotyczy tylko wydatków bieżących, a więc nie obejmuje wielu elementów, w tym np. kosztochłonnych remontów, które przedszkola niepubliczne prowadzą z wykorzystaniem własnych środków)

Uwagi szczegółowe do nowelizacji Ustawy o systemie oświaty (aspekt oceniania; rozdział 3a)

1. W świetle dokumentu: „Ocena skutków regulacji” ocenianie szkolne nie jest rozwiązywanym problemem, dlatego do ustawy przenosi się prawie bez zmian dotychczasowe regulacje obowiązujące w tym zakresie. Jednak brak informacji na temat „szczegółowych warunków i sposobu oceniania”, które ma określić MEN w rozporządzeniu, utrudnia szacowanie jakości zapisów ustawy (Art. 44 q)

2. Generalnie powtórzenie w ustawie wielokrotnie uszczegółowianych rozwiązań utrwala pozorną autonomię szkoły w zakresie oceniania, zwłaszcza że punktem odniesienia oceny czyni wyłącznie wymagania programowe i podstawę programową.

3. Ma tu miejsce próba ominięcia tego selekcyjnego założenia poprzez modyfikacje wymagań dla grupy uczniów zdolnych i o specjalnych potrzebach edukacyjnych: (a) podważa sens „powszechności obowiązywania” założenia o jednolitych wymaganiach; (b) umacnia procesy selekcyjne, a przy tym wikła nauczycieli w stosy dokumentacji i możliwe konflikty związane z tak zwanym „sprawiedliwym ocenianiem”; (c) buduje kult realizacji programu nauczania.

4. Ustawa utwierdza dominującą i w gruncie rzeczy autorytarną rolę nauczyciela w ocenianiu szkolnym, z drugiej strony narzucając mu w tym procesie liczne ograniczenia i formułując szereg szczegółowych procedur. Równocześnie uczeń jest tylko obiektem oceniania, pozbawionym jakiejkolwiek sprawczości w procesie własnego uczenia się.

5. Akcentowane w „Uzasadnieniu” zmiany w ocenianiu - wprowadzone Ustawą - są w gruncie rzeczy pozorne i mogą być odczytane tylko jako potwierdzenie istniejących praktyk.

6. Brak jasnego określenia wykorzystywanych pojęć (pozostawanie na poziomie potoczności) oraz ograniczenie celów oceniania do doraźnych działań dydaktycznych podtrzymuje niejasności występujące w tym obszarze i czyni terenem możliwych manipulacji merytorycznych i nadużyć etycznych, często będących reakcją na ograniczenia zewnętrzne.

7. Brak rozróżnienia dwóch rodzajów oceniania: sumującego i kształtującego. Pierwsze pozwala na ustalenie „poziomu osiągnięć” z odwołaniem do wymagań programowych, natomiast drugie umożliwia śledzenie „postępów”, ale tu punktem odniesienia musi być sam uczeń i jego wcześniejsze osiągnięcia. Proponowane w ustawie przepisy nie pozwalają na zastosowanie w praktyce oceniania kształtującego, rozumianego szerzej niż proponował to Bloom w koncepcji mastery learning.

Przy czym nie można utożsamiać oceniania tak zwanego bieżącego (wyrażanego stopniem lub liczbą punktów) z ocenianiem kształtującym.

8. Posługiwanie się w ustawie pojęciami ocena i ocena opisowa (bez bliższego określenia ich formy) prowadzi wielu niejasności, w tym do potocznego identyfikowania oceny ze stopniem szkolnym lub liczbą punktów, a oceny opisowej z przydługim i pustym znaczeniowo opisem na świadectwie lub z analitycznym wyliczeniem detalicznych czynności operacyjnych.

9. Obowiązek nadania w klasie I-III ocenie bieżącej formy oceny opisowej utrwala tylko niejasności, czego wyrazem są aktualnie występujące w praktyce szkolnej formy „skróconej oceny opisowej” (symbol + jakiś wyraz lub zwrot).

Tego typu zmiana we wczesnej edukacji wymaga radykalnej zmiany w myśleniu o ocenianiu w ogóle, a zwłaszcza o roli wymagań programowych i tak zwanej dokumentacji pedagogicznej (dzienników i dzienników elektronicznych). W innym przypadku - przy skompromitowanej i schematycznej klasyfikacyjnej ocenie opisowej - jest kolejnym pozorem uczynienia z oceniania wczesnoszkolnego enklawy edukacyjnej.

10. Zostawienie szkołom decyzji dotyczącej formy oceniania tak zwanego bieżącego oraz sposobu uzasadniania oceny/ stopnia - przy szczegółowych regulacjach wszystkich pozostałych aspektów oceniania - jest tylko pozorowaniem rozwiązań demokratycznych, a w rzeczywistości podkreśla rolę oceniania zewnętrznego (zob. poniżej).

11. Ustawa nie reguluje relacji między ocenianiem szkolnym i zewnętrznym w tym sensie, że nie bierze pod uwagę odmienności informacji, jakie niosą ze sobą te dwa rodzaje oceniania, przyznając dominującą rolę wynikom egzaminów.

Podważa to sens zainteresowania postępami czynionymi przez ucznia, a także stymulowania motywacji innej niż zewnętrzna.

12. Ustawa utrwala dominującą (behawioralną) rolę nauczyciela w ocenianiu (punkt 5), obarczając go nie tylko obowiązkiem informowania ucznia o poziomie jego osiągnięć (nie postępów) i motywowania go do dalszych postępów (nie osiągnięć), ale też do „udzielania wskazówek do samodzielnego planowania własnego rozwoju”, co oznacza zupełne pozbawianie ucznia poczucia sprawczości.

13. Zdefiniowanie w ustawie rodzaju informacji dostarczanej uczniowi (p. 5.2) utrwala niesamodzielność ucznia w uczeniu się: nauczyciel ma pomóc uczniowi w uczeniu się poprzez poinformowanie o tym, co uczeń zrobił dobrze, ale też „co i jak powinien poprawić”. Oznacza to, że: (a) nauczyciel ma obowiązek narzucania uczniowi własnych strategii poznawczych; (b) utrwalany jest kult bezbłędności; (c) uczeń nie uczy się (nie rozwija/ nie czyni postępów), ale poprawia się (czyli cofa).

14. Pozorem jest formułowanie przez nauczycieli wymagań edukacyjnych (p. 6.1), bo sprowadza się ono do najczęściej do ustalania normy ilościowej do zewnętrznych wymagań programowych i podstawy programowej.

Jeśli rozporządzenie MEN utrzyma obowiązek podawania tych wymagań do wiadomości na początku roku szkolnego, będzie to: (a) kolejny pozór „obiektywizacji” oceniania; (b) podporządkowanie nauczania ocenianiu (wystawianiu stopni), przy jednoczesnym lekceważeniu diagnozy rzeczywistych umiejętności uczniów.

22 sierpnia 2014

Wkrótce koniec wakacji





Na fb ktoś napisał: "Urlop to czas, w którym przeszłość należy utopić w promieniach słońca".



Powoli kończy się czas wakacji, urlopu. Niektórzy zapewne dobrze odpoczęli, nie musieli zajmować się sprawami zawodowymi czy społecznymi, tylko wraz z rodziną lub przyjaciółmi oderwali się od problemów lub wydarzeń, które mają na co dzień.


O tych, którzy z życzliwością i cierpliwością czytali moje wpisy, będę pamiętał i gromadził kolejne refleksje, recenzje, relacje czy spostrzeżenia, by podzielić się nimi po powrocie, a nastąpi to - mam nadzieję - z dniem 1 września.

Dla niektórych z nas będzie to początek kolejnego roku przedszkolnego i/lub szkolnego. Dla innych zacznie się okres przygotowań do nowego roku akademickiego. Ufam, że tegoroczni kandydaci na studia dokonają rozsądnego wyboru. Z wielu wyższych szkół prywatnych odeszli już kolejni profesorowie a z niektórymi właściciele sami rozwiązali umowy, by ratować resztki własnych zysków lub nabrać kolejnych naiwnych na oferty, które nie zostaną spełnione. Polska Komisja Akredytacyjna opublikowała wykaz wyższych szkół prywatnych i uczelni publicznych, które wprawdzie jeszcze kształcą na kierunku pedagogika, ale w nowym roku akademickim 2014/2015 będą ponownie kontrolowane. Ze zdumieniem czytam, że po raz kolejny jedna z wyższych szkół prywatnych w Łodzi otrzymała ocenę warunkową, czyli od dwóch lat nie spełnia minimalnych wymogów, inna zmieniła nazwę. Reklamy zaś takie, jakbyśmy mieli do czynienia z Harvard University. Ciekawy jest powód tego stanu rzeczy. Tak jest nie tylko w Łodzi. Coraz więcej szkół prywatnych nie spełnia obowiązujących kryteriów.


Dobrze, że są jeszcze wśród uczelni wyższych nieliczne, ale wartościowe akademicko społeczności z uprawnieniami do nadawania stopni naukowych (DSW we Wrocławiu, Ignatianum w Krakowie i Pedagogium w Warszawie). W czasie wakacji nikt w nich zapewne nie próżnował, bo był to też czas na przygotowanie atrakcyjnych programów kształcenia, nowych specjalności, opracowywanie kolejnych wniosków badawczych czy dotyczących podnoszenia jakości kształcenia. Dochodzą do nas sygnały, że wzrasta zainteresowanie wśród młodych naukowców z różnych typów szkół wyższych otwieraniem przewodów habilitacyjnych czy wszczynaniem postępowań na tytuł naukowy profesora.

Życzę Państwu jeszcze trochę odpoczynku, dużo radości, ciekawych spotkań i atrakcyjnych wydarzeń, ruchu i uzasadnionego relaksu, wzbogacania siebie i innych o nowe wartości czy pogłębiania tego, czemu na co dzień nie zawsze możemy lub chcemy poświęcić więcej czasu.


Ps.
Oczywiście, wszelkie komentarze, które ktoś będzie chciał zamieścić pod dotychczasowymi wpisami (bez względu na datę ich ukazania się), będą na bieżąco moderowane. Zapraszam do dzielenia się wiedzą i opiniami, komentarzami czy propozycjami problemów, jakimi warto byłoby się zająć z nowym rokiem szkolnym i akademickim.

15 lipca 2014

Czas wakacji - urlopu, także od Śliwerskiego


Na fb ktoś napisał: "Urlop to czas, w którym przeszłość należy utopić w promieniach słońca".



Szanowni Czytelnicy – sojusznicy, pasjonaci pedagogiki i jej antagoniści, ciekawi reform oświatowych oraz w szkolnictwie wyższym i demistyfikatorzy ich pozorów, antypatycy, zawistnicy, przyjaciele i wrogowie!

Nadchodzi dla mnie – jak sądzę - zasłużony czas wakacji, urlopu. Niektórzy zapewne odetchną z ulgą, jeśli nie będą musieli sprawdzać, czy czasami nie napisałem o problemach lub wydarzeniach, które być może (nie-)słusznie łączą ze sobą.

O tych, którzy z życzliwością i cierpliwością czytali moje wpisy, będę pamiętał i gromadził kolejne refleksje, recenzje, relacje czy spostrzeżenia, by podzielić się nimi po powrocie, a nastąpi to - mam nadzieję - z dniem 1 września.

Dla niektórych z nas będzie to początek kolejnego roku przedszkolnego i/lub szkolnego. Dla innych zacznie się okres przygotowań do nowego roku akademickiego. Ufam, że tegoroczni kandydaci nie dadzą się nabrać na pseudooferty, lipne promocje i o wątpliwej gwarancji jakości niektórych wyższych szkół prywatnych. Z wielu z nich już odchodzą kolejni profesorowie a z niektórymi właściciele pseudoakademickiego biznesu sami rozwiązują umowy, by ratować resztki własnych zysków lub nabrać kolejnych naiwnych na oferty, które nie zostaną spełnione.


W uczelniach publicznych i nielicznych wyższych szkołach prywatnych z uprawnieniami do nadawania stopni naukowych (DSW we Wrocławiu, Ignatianum w Krakowie i Pedagogium w Warszawie) będzie czas na przygotowanie atrakcyjnych programów kształcenia, ich aktualizację, opracowywanie kolejnych wniosków badawczych i związanych z podnoszeniem jakości kształcenia, a przede wszystkim nastąpi wyjątkowa seria posiedzeń rad wydziałów i komisji w sprawach awansów naukowych, by część kadr akademickich z różnych typów szkół wyższych mogła przeprowadzić postępowanie habilitacyjne czy profesorskie na starych jeszcze zasadach. Nie po raz pierwszy i nie tylko w tej kwestii okazuje się, że to co odchodzi, jest lepsze od tego, co przychodzi.

Możemy spodziewać się w okresie wakacyjnym nowelizacji ustaw o systemie oświaty, Karty nauczyciela, o szkolnictwie wyższym oraz o stopniach i tytułach naukowych. Pojawią się też rozporządzenia, bo przebywający na urlopach nauczyciele, także akademiccy nie będą protestować, nawet nie będą śledzić na bieżąco zmian, które zostaną zapisane w aktach prawa. Część niewątpliwie będzie słuszna, wartościowa, pożądana, ale część jest wynikiem działań nieznanych nam lobbystów o nie zawsze czystych intencjach, załatwiających przy okazji swoje własne interesy. Nadal są dziesiątki nierozwiązanych problemów lub spraw patologicznych, a chowanych pod dywan interesów rządzącej koalicji.

Mam nadzieję, że nie będę musiał przerywać urlopu, by zarejestrować zdarzenia, które są dla nas zawsze najbardziej bolesne czy toksyczne.


Życzę Państwu dużo radości, umiarkowanego słońca i deszczu, ciekawych spotkań i atrakcyjnych wydarzeń, ruchu i uzasadnionego relaksu, wzbogacania siebie i innych o nowe wartości czy pogłębiania tego, czemu na co dzień nie zawsze możemy lub chcemy poświęcić więcej czasu. A zatem trawestując tekst piosenki harcerskiej, zanucę dziś wieczorem:

Nie zgaśnie blogowania moc,
co połączyła nas,
przy innym wpisie, w inną noc
do zobaczenia znów…


Ps.
Oczywiście, wszelkie komentarze, które ktoś będzie chciał zamieścić pod dotychczasowymi wpisami (bez względu na datę ich ukazania się), będą na bieżąco moderowane. Zapraszam do dzielenia się wiedzą i opiniami, komentarzami czy propozycjami problemów, jakimi warto byłoby się zająć z nowym rokiem szkolnym i akademickim.

13 lipca 2014

Jubileusz wybitnego pedagoga




W dniu dzisiejszym prof. dr hab. Czesław Kupisiewicz, członek rzeczywisty PAN i doktor honoris causa Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie obchodzi znakomity jubileusz - dziewięćdziesiąte urodziny. Przyszedł bowiem na świat w dniu 13 lipca 1924 w Sosnowcu.

Życie Profesora Czesława Kupisiewicza jest bogate w różne wydarzenia, osobiste tragedie i sukcesy, porażki i osiągnięcia, które częściowo ujawnia w swoich wspomnieniach. Niemało było w nim chwil jasnych i ciemnych, głęboko zakorzenionych w jego biografii i codziennych, a przy tym - istotnie wpisujących się w jego los - przeżyć czy wydarzeń. Na szczęście dominują wśród nich wydarzenia „doniosłe”, jak i drugorzędne, w tym zaskakujące i zabawne. Wpisując się w przemiany historyczne, społeczno-polityczne i edukacyjne codziennego świata życia Profesora mogłyby stanowić doskonały materiał na scenariusz sensacyjnego filmu. Kupisiewicz wydał bowiem autobiograficzne wspomnienia w książkach pt. "Okruchy wspomnień".


Jubilat przeżył dwa totalitaryzmy – hitlerowski i sowiecki, włączając się na miarę swoich możliwości i kompetencji w naprawę polskiej oświaty, a później także nauk pedagogicznych - w jakże trudnych dla Jego pokolenia okresach PRL i III RP. Wcześnie osierocony, nieprawdopodobną siłą woli i umysłu, mocą kształtującego się w trudnych warunkach życia własnego charakteru, wrażliwości i talentu, potrafił całym swoim dotychczasowym życiem zaświadczyć, czym jest uczenie się, w czym tkwi kapitał procesu kształcenia i samokształcenia, jak wiele wartości wnoszą te procesy do osobistego i społecznego życia, kiedy aktywnie korzysta się z danej przez życie szansy i nadaje mu kulturową pełnię.

Profesor przeżył w okresie okupacji hitlerowskiej próbę wykorzenienia go z własnej tożsamości narodowej, doświadczył wielu upokorzeń, kiedy to został jako kilkunastoletni chłopiec zesłany do Niemiec na roboty przymusowe. Każdą jednak, najbardziej dramatyczną i traumatyczną sytuację potrafił przekuć na wartość pozytywną w swoim rozwoju, czego najlepszym przykładem jest nauczenie się w okresie niewoli trzech języków obcych, w tym także języka wroga. Wiele jest w tak bogatym życiu epizodów świadczących o Jego wielkiej intuicji, takcie, sztuce życia i honoru.

Z życia Profesora Czesława Kupisiewicza kolejne pokolenia mogą się uczyć społecznego zaangażowania, patriotyzmu i altruizmu. Cały czas towarzyszyło mu bowiem przesłanie umierającego ojca: Ja nie będę już mógł opiekować się tobą. Musisz, zatem liczyć na własne siły. Niełatwo ci będzie, ale pomogą dobrzy ludzie. Pamiętaj, żebyś i ty pomagał innym, kiedy będziesz to mógł już robić . Ten właśnie motyw będzie przewijał się w różnych fazach własnej egzystencji, potwierdzając jakże głęboki, humanistyczny jej sens, napełniany zaufaniem do drugiego, INNEGO człowieka.
Historia życia Czesława Kupisiewicza jest najlepszym dowodem wartości uczenia się, samokształcenia, sztuki kierowania własnym życiem i to w chwilach, w których niejeden już poddałby się, wycofał, stracił wiarę i nadzieję na wyjście z niezwykle trudnej sytuacji. W wieku 16 lat został skazany na niezwykle ciężką pracę fizyczną, upokarzające i brutalne warunki życia w obcym i wrogim mu środowisku, z przyszytym do klapy marynarki znaczkiem „P” (bezpaństwowca). Ma za sobą wieloletnie doświadczanie deficytu podstawowych dóbr egzystencjalnych, a więc życie w głodzie i chłodzie, w warunkach bycia ściganym i więzionym, szykanowanym i przesłuchiwanym.

W jednym z tomików swoich wspomnień nasz Jubilat ujawnia heroiczną postawę sabotowania okupanta, nawiązywania przyjaźni z obcymi, organizowania nasłuchu programów informacyjnych BBC i „Głos Ameryki” i wartość uczenia się w okupacyjnych warunkach, które w żadnej mierze przecież temu nie sprzyjały. Zachował życie w sytuacjach, w których jedynym wyjściem mogła być już tylko śmierć. Jak powiadał Seneka – taki jest już los drzewa, które staje się mocne i krzepkie dzięki częstym uderzeniom w nie wichury: właśnie od uderzeń wichury zwiera się w sobie i mocniej zapuszcza korzenie.

Po II wojnie światowej Cz. Kupisiewicz powrócił do ukochanej Polski, by znowu, choć już w zupełnie innym wymiarze, doświadczać dylematów, które kłóciły się z jego pragnieniem wolności i narodowej tożsamości. Jak pisze: Z powiewem historii przeminęły jednak nie tylko moje odczucia, mój świat wewnętrzny, prywatny, własny. Przeminął także przedwojenny ustrój, wraz z nim – jak wówczas zaczynano już mówić i pisać – dawne stosunki społeczne i produkcyjne. Przeminęły rządy kapitalistów i obszarników, obszarników nastąpiły rządy „ludzi pracy”, chociaż ci nie zdawali sobie z tego na ogół sprawy, ani nie odczuwali widocznych korzyści. Przeminęło wprawdzie bezrobocie, którego tak bardzo obawiał się mój ojciec, ale za pracę płacono niewspółmiernie mało w stosunku do jej rzeczywistej wartości. Przeminęło poczucie narodowej niezależności, ale narastała potrzeba zaangażowania się w trudne dzieło odbudowy kraju, jak pompatycznie głoszono.
Okres narzucanego Polsce obcego jej tradycji i kulturze ustroju socjalistycznego wpisał się w kolejne, wielowymiarowe doświadczenia życiowe Profesora Czesława Kupisiewicza. Przede wszystkim był to dla niego osobiście czas nadrabiania zaległości we własnej edukacji, a związany z godzeniem pracy zawodowej w oświacie z kontynuowaniem kształcenia i samokształcenia. W wyniku intensywnej edukacji uzyskał najpierw małą maturę, następnie dużą maturę, by móc podjąć studia wyższe na Uniwersytecie Warszawskim.

Przypadek sprawił, że trafił do zawodu nauczycielskiego będąc doń podwójnie nieprzygotowanym, gdyż nie miał wówczas ani matury, ani kwalifikacji pedagogicznych. Na szczęście znalazł się pod skrzydłami utalentowanego pedagogicznie opiekuna, a praca nauczycielska wciągnęła go bez reszty, determinując ten właśnie kierunek rozwoju w jego życiu zawodowym.

Trzeba było wielkiego uporu, hartu i ambicji popartych własną aktywnością, by przejść drogę od: nauczyciela, wychowawcy, edukatora dorosłych w ramach kół samokształceniowych czy konferencji oświatowych, wizytatora Kuratorium Okręgu Szkolnego miasta stołecznego Warszawy, dyrektora Państwowego Ośrodka Szkolenia Zawodowego Budownictwa, a w nim Technikum Budowlanego dla Robotników Wysuniętych, doktoranta zaocznych studiów doktoranckich na Wydziale Filozoficzno-Społecznym Uniwersytetu Warszawskiego, adiunkta w Katedrze Dydaktyki u prof. Wincentego Okonia, wykładowcy w Studium Nauczycielskim na Stawkach, instruktora w warszawskim Ośrodku Doskonalenia Kadr Oświatowych czy wicedyrektora Instytutu Badań Pedagogicznych w Warszawie po samodzielnego pracownika naukowego Uniwersytetu Warszawskiego, którego najwyższą godnością akademicką było w tym okresie powierzenie mu funkcji prorektora macierzystego uniwersytetu i nadanie mu tytułu naukowego profesora nauk humanistycznych.
W okresie PRL Cz. Kupisiewicz był nie tylko czołowym profesorem pedagogiki, ale także wiceprzewodniczącym Komitetu Ekspertów do opracowania Raportu o Stanie Oświaty w PRL (1970-1973), którym kierował prof. Jan Szczepański, a tuż przed upadkiem tamtego ustroju został przewodniczącym Komitetu Ekspertów ds. Edukacji Narodowej, wydając znakomity - jakże, niestety, aktualny w swej diagnozie – opis stanu polskiej oświaty. Była to swoistego rodzaju Biała Księga polskiej oświaty, z której treści powinni skorzystać w nowych już warunkach ustrojowych kolejni ministrowie edukacji.

Swoją ścieżkę rozwoju naukowego Profesor rozpoczął dość późno w stosunku do rówieśników, ale za to w jakże charakterystycznym momencie, bo w tzw. wieku chrystusowym, co być może miało swoje szczególne znaczenie w obliczu potęgującej się w kolejnych fazach zdobywania stopni i tytułu naukowego - niezłomności Mędrca.

"Dobrego człowieka nie może spotykać nic złego: przeciwieństwa nie chodzą ze sobą w parze” – mawiał Seneka a Profesor Czesław Kupisiewicz potwierdza to w swoich autobiograficznych wspomnieniach. Przywołał w nich wydarzenia, które nie znajdują racjonalnego uzasadnienia, a przecież dowodzą tego, że wielokrotnie ocierał się o śmierć. Za każdym razem ocalenie własnego życia w dramatycznych czy wydawałoby się zdrowotnie beznadziejnych sytuacjach zawdzięczał nieustępliwemu hartowi ducha, a być może także temu, co dałoby się uzasadnić interwencją czy osłoną ze Opatrzności, Tego, co jest Tajemnicą naszego bytowania w świecie oraz przyzwoitych ludzi, przyjaciół.


Dowodzi to, jak potrzebne są w życiu każdego z nas szczęśliwe okoliczności, które współtworzone przez nas samych i przez innych ludzi, przez przyjazne czy - jak powiedziałaby Maria Montessori – odpowiednio przygotowane środowisko, pozwalają na kontynuowanie dzieł twórczego życia. To wszystko zapewne dodawało sił i nadziei Profesorowi, wzmacniało Jego poczucie sensu życia i wiary w drugiego człowieka, jeśli ten autentycznie zjawiał się na drodze Jego wielkiej podróży w świat wartości, kultury, nauki i oświaty jako sojusznik, przyjaciel czy merytorycznie krytyczny doradca.

Gdyby spojrzeć powierzchownie na pełnione przez profesora funkcje, odbywane po świecie podróże, organizowane spotkania czy konferencje (krajowe i zagraniczne), to można by Jemu ich pozazdrościć, ale jeśli spróbowalibyśmy chociaż w części pójść Jego śladem, to bardzo szybko by się okazało, że czegoś będzie nam brakować. Nie da się odłączyć działalności Profesora jako prorektora, dziekana czy członka rzeczywistego PAN od jego szeroko uprawianej twórczości naukowej, bo kiedy większość jego koleżanek czy kolegów pełniła równie zaszczytne funkcje i wyjeżdżała na Zachód, to jednak niektórzy bardziej interesowali się konsumpcją i wysokością diet, niż pochłanianiem „zakazanej” w kraju, a tam rozwijającej się wiedzy naukowej. Jeśli już nawiązywali kontakty z zagranicznymi naukowcami, to głównie po to, by czerpać z nich osobiste korzyści, a nie pozyskiwać ich dzieła naukowe do tłumaczenia na język polski czy do zapraszania ich na krajowe konferencje lub do ułatwiania wyjazdów stypendialnych młodym naukowcom.

Znajomość przez Profesora języków obcych niewątpliwie sprzyjała naukowej samorealizacji i akademickiemu zaangażowaniu, zapewniała mu dostęp do wielu najnowszych obcojęzycznych publikacji z nauk pedagogicznych. Wszystko to skutkowało obdarzaniem Go głębokim szacunkiem w świecie przez innych naukowców, gdzie był rozumiany i podziwiany jak partner do dyskusji. Jako ekspert UNESCO do spraw szkolnictwa wyższego współtworzył raport „Changements et innovations dans les institutions univerisaires” (Paryż, 1975).


Profesor Czesław Kupisiewicz pełnił funkcję prorektora Uniwersytetu Warszawskiego, należał do grona młodych docentów, jednych z najmłodszych w Polsce profesorów, ale i doświadczał z różnych zapewne powodów zawistnych komentarzy w swoim środowisku. Niektórzy uważali, że robi karierę, choć – jak sam słusznie przyznaje - kto wielbi naukę, to kultywuje ją dla niej samej, bezinteresownie.

Dowodów przemawiających za takim właśnie stanowiskiem znajdziemy w całej twórczości naukowej Profesora znacznie więcej. Wypromował On wielu znakomitych pedagogów, samodzielnych pracowników nauki, których dzisiaj może postrzegać i oceniać pod kątem tego, czy tak jak On są wymagający wobec swoich uczniów, czy oczekują większej pracy od tych, w których jest większa nadzieja. Ze strony jednych uczniów spotykały Profesora radości i satysfakcja z rozwijającej się a odrębnej naukowo kontynuacji jego naukowego warsztatu, a ze strony innych doznawał rozczarowania, a nawet przykrości.

Od samego początku swojego życia i działalności Profesor Czesław Kupisiewicz odznaczał się nieprzeciętnością, a z biegiem lat własnej profesjonalizacji jego działalność odsłaniała kolejne wymiary osobistego geniuszu. Dzisiaj mało kto wie, że jest Autorem dwóch patentów na: „Przyrząd do demonstrowania jednokładności figur” oraz „Przyrząd do demonstrowania twierdzenia Talesa”. Pedagogika polska ma wielkie szczęście do tak wybitnej postaci, której talent i niezwykła pracowitość owocują wyjątkowymi dziełami. Kto dzisiaj wydaje po trzech, siedmiu latach pracy na uczelni rozprawę naukową, która nie traci na swojej aktualności po ćwierć- czy półwieczu obecności na wydawniczym i akademickim rynku? Tymczasem tak jest w przypadku niemalże każdej książki naukowej wydanej przez Profesora.


Przypomnę zatem w tym miejscu, w kolejności ukazywania się, tak fundamentalne dla pedagogiki dzieła Profesora, jak:

„O efektywności nauczania problemowego” (1960),
„Niepowodzenia dydaktyczne. Przyczyny i niektóre środki zaradcze” (1964),
„O zapobieganiu drugoroczności” (1966),
„Nauczanie programowane” (1966),
„Podstawy dydaktyki ogólnej” (1973),
„Nauczanie programowane w szkolnictwie wyższym”(1974),
„Metody programowania dydaktycznego” (1974),
„Przemiany edukacyjne w świecie” (1978),
„Szkolnictwo w procesie przebudowy” (1982)
„Paradygmaty i wizje reform oświatowych” (1985),
„Kierunki przebudowy szkolnictwa w krajach uprzemysłowionych” (1988),
„Zarys przebudowy systemu szkolnego Polsce” (1988),
„Koncepcje reform szkolnych w latach osiemdziesiątych” (1991),
„Koncepcje reform szkolnych w latach 80.” (1992),
„Propozycje i kierunki reform szkolnych w USA, Anglii i Polsce na przełomie lat 80. i 90.” (1994),
„Koncepcje reform szkolnych w wybranych krajach świata na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych” (1995)
„O reformach szkolnych. Wybór rozpraw i artykułów z lat 1977-1999” (1999),
„Rzecz o kształceniu. Wybór rozpraw i artykułów” (1999),
„Wybrane problemy teorii i praktyki pedagogicznej na progu XXI wieku” (2003),
„Projekty reform edukacyjnych w świecie” (2006),
„Szkoła w XX wieku” (2006), „Szkice z dziejów dydaktyki” (2010),
„Z dziejów teorii i praktyki wychowania” (2012),
„Dydaktyka. Podręcznik akademicki” (2012).
"O pedagogice Bogdana Suchodolskiego. W 110. rocznicę urodzin"(2014)

Nie wymieniam tu wszystkich rozpraw monograficznych, które Profesor Cz. Kupisiewicz pisał z innymi autorami, redagował czy setek jego artykułów. Są one rozproszone w różnych czasopismach, pracach zbiorowych itp., i tylko częściowo zostały zgromadzone przez Niego w odrębnym wyborze rozpraw i artykułów. Dochodzą do tego jeszcze setki udzielonych wywiadów dla mediów społeczno-oświatowych czy felietonów i esejów adresowanych do nauczycieli, rodziców czy środowiska naukowego.

Najbardziej znanym w Polsce i poza granicami kraju podręcznikiem Kupisiewicza, na którym wykształciło się wiele pokoleń nie tylko polskich nauczycieli, są przetłumaczone na język węgierski, niemiecki i rosyjski „Podstawy dydaktyki ogólnej”. Książka pt. „Paradygmaty i wizje reform oświatowych” została wydana w 1989 r. w języku koreańskim, zaś „O efektywności nauczania problemowego” przetłumaczono na język czeski i wydano w Pradze w 1964 r.

Sam jestem zaledwie pośrednio wykształcony na rozprawach Profesora Czesława Kupisiewicza, bo, niestety, nie miałem tego szczęścia w toku własnych studiów czy pracy na stanowisku nauczyciela akademickiego, by móc osobiście uczestniczyć w Jego wykładach. Doskonale jednak pamiętam bardzo trudny okres Polski Ludowej, kiedy trudno było mieć dostęp do literatury naukowej tego Autora. Książki Cz. Kupisiewicza rozchodziły się bowiem błyskawicznie, a na niektóre tytuły trzeba było „polować”, by móc je zakupić w księgarni.

Dzisiaj, w kraju opartym na gospodarce rynkowej, jest to niezrozumiała dla studentów i nauczycieli sytuacja, bo każdy nowo ukazujący się tytuł można zakupić lub wypożyczyć w bibliotece. Pokolenie III RP może jedynie z opracowań autobiograficznych czasu PRL dowiedzieć się, co znaczyły naukowe rozprawy m.in. Cz. Kupisiewicza, które były dzięki zawartości i przywoływanych w nich źródłom nieocenzurowanej humanistyki uchyleniem żelaznej bramy i odsłonięciem niedostępnego nam świata - innych niż socjalistyczne - systemów szkolnych. Wiele tytułów Profesora ukazało się w elitarnych dla rozwoju nauki seriach wydawniczych renomowanych wydawnictw, jak chociażby PWN-owskie serie „αβγ” i „Krótkie wykłady”, seria „Omega” Wiedzy Powszechnej” czy Oficyny Wydawniczej „Impuls” seria „podręcznik akademicki”.

Niezwykła wyobraźnia Profesora, poparta w tamtych czasach głębokimi studiami literatury, rozmowami z ekspertami światowej rangi (ekspertami UNESCO, ONZ, naukowcami zachodnich uniwersytetów), owocowała jego prognozami, które ówczesnym jawiły się jako utopia, nieracjonalne mrzonki, a dzisiaj wydają się jasnowidzeniem. Profesor trafnie określał je mianem głównych hipotez, które dotyczyły przyszłości szkoły w naszym kraju.

Trudno nie przyznać z dumą, że Czesław Kupisiewicz jest jednym z najwybitniejszych intelektualistów, najwybitniejszym myślicielem pedagogiki polskiej XX i drugiej już dekady XXI wieku. Jest niedościgłym wzorem dla kolejnych pokoleń badaczy w zakresie m.in. tego, jak nie poprzestawać na zdobytych stopniach i tytułach, pełnionych rolach i podejmowanych twórczo zobowiązaniach w środowisku akademickim, tylko nieustannie pomnażać własne dzieła o kolejne tematy, zakresy nowych pól problemowych, dzielić się swoją pasją poznania i zachęcania do zmian w szeroko pojmowanej teorii i praktyce oświatowej.

W swoich studiach z komparatystyki pedagogicznej pisał o tym, jak się kształtuje szkolnictwo na świecie i jakie mają w nim miejsce tendencje rozwojowe, o których powinni wiedzieć nie tylko pedagodzy i politycy oświatowi, ale i opinia publiczna. Profesor Czesław Kupisiewicz kontynuuje polską szkołę badań komparatystycznych m.in. za Bogdanem Nawroczyńskim, który uważał, że jeśli coś się zmieniło w świecie, to nie wystarcza chwytać nadchodzący z niego wiatr w żagle. Trzeba rozpoznawać powstające w wielu państwach ogniska myśli twórczej, by pomyślnie przeprowadzać reformy w kraju zgodnie z jego warunkami i potrzebami społecznymi.

W dn. 25 maja 2013 r. miała miejsce wspaniała uroczystość w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie obdarzenia Profesora najwyższą godnością doktora honoris causa. Nikt wówczas nawet nie mógł przewidzieć, że Profesor nie spocznie , tylko podejmie się kolejnego zadania badawczego, jakim było przygotowanie specjalnej publikacji zbiorowej poświęconej nieżyjącemu już prof. dr. hab. Bogdanowi Suchodolskiemu, b. wiceprezesowi PAN i założycielowi Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN w 110 rocznicę urodzin. O przebiegu związanej z tym konferencji w Wyższej Szkole "Humanitas" w Sosnowcu pisałem w blogu.


Komitet Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk przekazuje Drogiemu Jubilatowi najserdeczniejsze życzenia, wyrazy pamięci, solidarnego wsparcia w zmaganiu się z doraźnymi słabościami organizmu, by jak najdłużej mógł cieszyć się życiem w wolnej Polsce, a my jego twórczością i wciąż pojawiającą się od czasu do czasu na łamach "Głosu Nauczycielskiego" Jego refleksją czy komentarzami do współczesnej polityki oświatowej w kraju i na świecie. Nie bez powodu w najnowszym "Głosie Nauczycielskim" (2014 nr 28-29) ukazał się artykuł redaktora naczelnego Witolda Salańskiego pt. "Nauczyciel Nauczycieli" z wytłuszczonym wstępem: "Wielki pedagog, nestor polskiej edukacji prof. Czesław Kupisiewicz, 13 lipca br. kończy 90 lat. Trudno sobie wyobrazić, gdzie znajdowałyby się nauki pedagogiczne bez Profesora".