01 października 2011
Jak wykorzystać czas dla dziecka
Pedagogika jest w gruncie rzeczy wypływającą z wiedzy o człowieku miłością do ludzi. A przynajmniej tylko na takim fundamencie można ją zbudować (R. Steiner)
Barbara Kowalewska otwiera swoją książkę cytatem z Rudolfa Steinera. Mamy publikację niezwykle rzadką, bo przepełnioną pedagogiczną mądrością i rodzicielskim doświadczeniem, a zatytułowaną - "Mam czas dla dziecka. Pedagogika waldorfska dla najmłodszych. Propozycja alternatywnej kultury wychowania w domu, przedszkolu i w żłobku" (Impuls, 2011). jej autorka odwołuje się do miłości jako fundamentu każdego wychowania, lokując niniejszą pracę nie tylko w pedagogice waldorfskiej, choć przecież w pierwszej kolejności skierowana jest ona właśnie do wychowawców i nauczycieli placówek odwołujących się do tej właśnie pedagogii, ale także w zdobywającej swoje poczesne miejsce w naukach o wychowaniu - pedagogice serca.
Otrzymujemy książkę refleksyjnej i kochającej swoje dzieci matki, nauczycielki, tłumaczki i promotorki alternatywnego modelu edukacji szkolnej, która funkcjonuje już przeszło dziewiątą dekadę swojego istnienia i rozwoju (z wyłączeniem okresu narodowego socjalizmu, a w Polsce dodatkowo jeszcze okresu PRL), a więc najbardziej wiarygodnego opisu czegoś, co wymyka się obserwacji nawet najlepiej do niej przygotowanego badacza-outsidera.
Już we wstępie B. Kowalewska odsłania nam osobiste powody zainteresowania pedagogiką, która w wersji steinerowskiej natrafia na bardzo różnych odbiorców, w tym także jej krytyków. Nie chodzi tu o obronę, bo ten sposób wychowywania i wspomagania rozwoju dzieci i młodzieży oraz towarzyszących ich rozwojowi dorosłych sprawdził się i pokonuje kolejne wyzwania, jakie wnosi do naszej płynnej – jak to określa Zygmunt Bauman - rzeczywistości kultura pozoru, natychmiastowości i krótkotrwałości doznań, migotających znaczeń, nieustannego doświadczania niepewności, kuszenia i uwodzenia, blichtru, kiczu i budzenia potrzeb otoczkowych, zbytecznych i nic nie wnoszących do naszej duchowości pożądań czy pragnień. Mamy tu propozycję przeciwstawienia ponowoczesnemu światu pseudowychowania jego przeciwieństwo, będące zwrotem ku równowadze, wyciszeniu, głębokiej zadumie i kreatywnej aktywności.
Można nie zgadzać się z antropozoficznym przesłaniem Rudolfa Steinera, nie akceptować jego filozofii życia i rozwoju człowieka, ale nie można zaprzeczyć temu, że nasze życie, tworzone przez nas relacje z własnymi dziećmi mogą mieć zupełnie inne uwarunkowania, dzięki którym może zostać zachowana niepowtarzalność osobowości każdego z podmiotów procesu wychowania. To rodzice są pierwszymi i jedynymi wychowawcami swoich dzieci, toteż mogą korzystać z przysługującego im prawa do wyboru drogi życiowej i edukacyjnych ścieżek tych, których obdarzają swoją miłością i nadzieją. Autorka publikacji, która łączy w sobie wiedzę naukową z szeroko rozumianym poradnictwem pedagogicznym (m.in. rodzicielskim, nauczycielskim), otwarcie dzieli się swoim przesłaniem z jej czytelnikami:
Książka ta stanowi próbę ukazania aktywnej postawy wychowawczej: świadomego wybierania w morzu atakujących nas każdego dnia tak zwanych ofert jedynie tego, czego naprawdę świadomie chcemy dla naszych dzieci, postawy wywodzącej się z przekonania o wielkiej mocy wychowania – kształtującej i uzdrawiającej zarazem.(s. 14)
Z niniejszej książki mogą i powinni skorzystać nie tylko studiujący pedagogikę czy przygotowujący się do nauczycielskiego zawodu studenci różnych kierunków kształcenia, ale także wychowawcy naturalni, jakimi są rodzice czy opiekunowie różnych środowisk, w których prowadzone są zajęcia czy spotkania z naszymi dziećmi. Niewątpliwie najbardziej skorzystają z niej ci, którzy pracując czy pełniąc służbę w waldorfskich placówkach oświatowych i opiekuńczych w naszym kraju, otrzymują przewodnik po pedagogice napisany nie tylko z wnętrza znanych autorce instytucji, ale i z wnętrza nauki. Przywołane są tu bowiem wyniki najnowszych badań psychologicznych czy neurofizjologicznych, które dotyczą wiedzy na temat uwarunkowań rozwoju dziecka w dobie globalizacji i nowych technologii informacyjnych. Ci, którzy tego nie poszukują lub się obawiają istniejących zagrożeń przekonają się, że można o wychowaniu i kształceniu dziecka pisać w sposób przekonywujący, bo także z wnętrza własnej duchowości, doświadczeń, przeżyć, przekonań, obserwacji i osobistych emocji.
Można zatem korzystać z tej pracy na wiele sposobów: dociekając istoty duchowego wymiaru alternatywnej pedagogii, przekonując się do fundamentalnych dla jej spójności, a tym samym i uniwersalnej wartości, zasad postępowania pedagogicznego, jak i do praktycznych rozwiązań, działań czy animacji, które łączą tradycję z nowoczesnością. Znajdziemy tu przykłady wielostronnego kształcenia, wspomagania wielorakich inteligencji i pobudzania wszystkich zmysłów dziecka, by aktywnie włączać się w jego rozwój, nie pomijając przy tym jego własnego potencjału oraz naturalnego rytmu życia.
Jeśli sama Autorka określa tę książkę jako poradnik praktycznej pedagogiki, to odpowiada zarazem na zapotrzebowanie tych spośród nas, którzy nie zawsze dowierzają mocy sprawczej idei i ich przekładalności (operacjonalizacji) na konkretne formy i sposoby działania. Dzięki osobistej narracji, licznym przykładom z codziennej pielęgnacji, opieki, socjalizacji instytucjonalnej i wychowywania dziecka, a wzbogaconym o wiedzę z nauk medycznych, przyrodniczych i społecznych, przechodzimy przez wszystkie fazy jego życia – od prenatalnej po jego dorosłość. Istotnie bowiem rolą rodziców i wychowawców jest spowodowanie tego, by ich radość, entuzjazm, akceptacja i humor współdziałały (…) w najgłębszym sensie s siłami kierującymi wzrostem ciała fizycznego oraz z siłami duszy dziecka. (s. 34)
Zainteresowani pedagogika waldorfską znajdą w tej książce także odniesienia do najnowszej literatury pedagogicznej tak w tym nurcie, jak i go wzbogacającej go współczesnej humanistyki. Nie jest to bowiem książka o pedagogice dogmatycznej, autorytarnej czy antyautorytarnej, ale o sztuce wychowywania pomiędzy Scyllą dystansu, dominacji czy przemocy a Charybdą zaangażowania, bliskości czy swobody, a więc oddziaływania odwołującego się do poszukiwania w dialogu z dzieckiem arystotelesowskiego złotego środka. Autorka doskonale wysupłuje z różnych pedagogii, w tym przede wszystkim z kierunków pedagogiki niedyrektywnej, emancypacyjnej czy antyautorytarnej takie zasady czy parcjalne rozwiązania, które pozwalają wzbogacać wychowanie w duchu steinerowskim z jego orientacją na dobro dziecka, a zarazem zobowiązują każdego z dorosłych wychowawców do ustawicznej pracy nad sobą.
Gorąco zatem polecam tę książkę, która jest niewątpliwie podręcznikiem sztuki wychowania, będącego wspólnym rzeźbieniem naszego codziennego świata życia, malowania go autentyzmem ludzkich przeżyć i doznań, rysowania kolejnych, a możliwych do pokonywania progów, by teatr rodzinnego i szkolnego życia sprzyjał przygotowywaniu dzieci i młodzieży do kreowania i odtwarzania ról na planie filmowym otaczającej ich szeroko pojmowanej kultury oraz sprzyjał zmysłowemu i duchowemu odczuwaniu piękna, dobra i mądrości dorobku obcujących z nimi pokoleń.
30 września 2011
Nowy tryb i warunki przeprowadzania czynności w przewodach naukowych
Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego podpisała Rozporządzenie w sprawie szczegółowego trybu i warunków przeprowadzania czynności w przewodach doktorskich, w postępowaniu habilitacyjnym oraz w postępowaniu o nadanie tytułu profesora z dnia 22 września 2011 r. (Dz. U. Nr 204, poz. 1200), którego treść została opublikowana w dzienniku Ustaw Nr 204. Nasze środowisko dysponowało jedynie znowelizowaną ustawą w tej sprawie, toteż wszyscy czekali z niecierpliwością na akt wykonawczy do niej. Dopiero teraz staje się jasne, jak będą przeprowadzane czynności w przewodach doktorskich, w postępowaniach habilitacyjnych i o nadanie tytułu profesora.
Zmiany wchodzą w życie z dniem 1 października 2011 r.
O ile osoby ubiegające się o nadanie stopnia doktora będą mogły tak, jak miało to miejsce dotychczas, ubiegać się o wszczęcie przewodu doktorskiego w uprawnionej do tego jednostce organizacyjnej – własnej (jeżeli ta posiada takie uprawnienia lub w innej uczelni), o tyle radykalnie zmienia się sytuacja dla habilitantów. Ci bowiem będą musieli wystąpić z wnioskiem o wszczęcie przewodu habilitacyjnego do Centralnej Komisji. Warto zatem, by wzięli pod uwagę nie tylko powyższe rozporządzenie, które określa szczegółowy tryb postępowania w tym zakresie, ale także ROZPORZĄDZENIE MINISTRA NAUKI I SZKOLNICTWA WYŻSZEGO1)z dnia 1 września 2011 r. w sprawie kryteriów oceny osiągnięć osoby ubiegającej się o nadanie stopnia doktora habilitowanego.
Niezwykle ważne z punktu widzenia standardów państwa demokratycznego jest to, że kandydat do awansu naukowego będzie zobowiązany do przedkładania swojej dokumentacji w wersji elektronicznej i drukowanej. Tym samym nie będzie już możliwe składanie fałszywych oświadczeń, jak mieliśmy i nadal mamy z tym do czynienia przez profesorów czy doktorów habilitowanych o tym, od kiedy są zatrudnieni w danej jednostce organizacyjnej i od kiedy dysponuje ona prawem do zaliczania danego pracownika do minimum kadrowego. Niestety, mający miejsce brak przyzwoitości części samodzielnych pracowników naukowych z naszego środowiska musiał być do tej pory rozpoznawany w wyniku czasochłonnych analiz dokumentacji wniosku o nadanie jednostce określonych uprawnień. Teraz dane te będą zsynchronizowane z bazą danych centralnego wykazu nauczycieli akademickich i pracowników naukowych.
Największe zainteresowanie w najbliższym okresie będzie budzić nowy tryb przeprowadzania czynności w postępowaniu habilitacyjnym. Rozporządzenie w tej kwestii czytelnie określa , jakie dokumenty będzie musiał przedłożyć habilitant (a wszystkie muszą być w formie papierowej i elektronicznej oraz w języku polskim i angielskim). Jego wniosek będzie zamieszczony na stronie internetowej Centralnej Komisji, która wskaże radę jednostki do przeprowadzenia przewodu. Jeżeli ta jednostka z określonego powodu odmówi takiego wszczęcia, to CK wyznaczy kolejną jednostkę organizacyjną.
To, co niewątpliwie ucieszy część habilitantów, a zasmuciło niektórych profesorów, to zniesienie kolokwium habilitacyjnego i wykładu habilitacyjnego, bowiem wniosek będzie rozpatrywany przez komisję habilitacyjną powołaną zgodnie z art. 18, ust.5 ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym, która w składzie co najmniej 6 osobowym, na podstawie analizy dokumentacji i dorobku naukowego kandydata podejmie stosowną uchwałę. W przypadku wątpliwości czy istotnych rozbieżności w ocenie dorobku habilitanta komisja może zobowiązać go do stawienia się na rozmowę, informując zarazem, co będzie jej przedmiotem.
Uchwała komisji w sprawie nadania albo odmowy nadania stopnia doktora habilitowanego będzie ogłoszona na stronie podmiotowej Centralnej Komisji, w terminie 30 dni od jej podjęcia. Będzie ona zawierała także informację o składzie komisji habilitacyjnej oraz treść recenzji złożonych w tym postępowaniu. Nowe rozporządzenie zawiera także wzór zawiadomienia o nadaniu stopnia doktora habilitowanego, w którym będzie informacja określająca obszar wiedzy, dziedzinę, dyscyplinę i specjalność habilitanta.
Jeszcze jedna uwaga jest w tej kwestii istotna. Otóż wszczęte dotychczas przewody habilitacyjne, będą procedowane zgodnie z dotychczas obowiązującym trybem. Jeszcze przez dwa lata ubiegający się o habilitację będą mogli zdecydować, czy chcą ubiegać się o stopień naukowy doktora habilitowanego zgodnie z dotychczasowym trybem, czy już nowym.
Wszystkim życzę powodzenia.
http://www.bip.nauka.gov.pl/_gAllery/15/44/15441/Dz._U._Nr_204__poz._1200.pdf
http://www.bip.nauka.gov.pl/_gAllery/15/35/15351/20110901_rozporzadzenie_MNiSW_dr_hab.pdf
http://www.bip.nauka.gov.pl/_gAllery/15/45/15456/20110929_rozporzadzenie_wykaz_nauczycieli.pdf
Zmiany wchodzą w życie z dniem 1 października 2011 r.
O ile osoby ubiegające się o nadanie stopnia doktora będą mogły tak, jak miało to miejsce dotychczas, ubiegać się o wszczęcie przewodu doktorskiego w uprawnionej do tego jednostce organizacyjnej – własnej (jeżeli ta posiada takie uprawnienia lub w innej uczelni), o tyle radykalnie zmienia się sytuacja dla habilitantów. Ci bowiem będą musieli wystąpić z wnioskiem o wszczęcie przewodu habilitacyjnego do Centralnej Komisji. Warto zatem, by wzięli pod uwagę nie tylko powyższe rozporządzenie, które określa szczegółowy tryb postępowania w tym zakresie, ale także ROZPORZĄDZENIE MINISTRA NAUKI I SZKOLNICTWA WYŻSZEGO1)z dnia 1 września 2011 r. w sprawie kryteriów oceny osiągnięć osoby ubiegającej się o nadanie stopnia doktora habilitowanego.
Niezwykle ważne z punktu widzenia standardów państwa demokratycznego jest to, że kandydat do awansu naukowego będzie zobowiązany do przedkładania swojej dokumentacji w wersji elektronicznej i drukowanej. Tym samym nie będzie już możliwe składanie fałszywych oświadczeń, jak mieliśmy i nadal mamy z tym do czynienia przez profesorów czy doktorów habilitowanych o tym, od kiedy są zatrudnieni w danej jednostce organizacyjnej i od kiedy dysponuje ona prawem do zaliczania danego pracownika do minimum kadrowego. Niestety, mający miejsce brak przyzwoitości części samodzielnych pracowników naukowych z naszego środowiska musiał być do tej pory rozpoznawany w wyniku czasochłonnych analiz dokumentacji wniosku o nadanie jednostce określonych uprawnień. Teraz dane te będą zsynchronizowane z bazą danych centralnego wykazu nauczycieli akademickich i pracowników naukowych.
Największe zainteresowanie w najbliższym okresie będzie budzić nowy tryb przeprowadzania czynności w postępowaniu habilitacyjnym. Rozporządzenie w tej kwestii czytelnie określa , jakie dokumenty będzie musiał przedłożyć habilitant (a wszystkie muszą być w formie papierowej i elektronicznej oraz w języku polskim i angielskim). Jego wniosek będzie zamieszczony na stronie internetowej Centralnej Komisji, która wskaże radę jednostki do przeprowadzenia przewodu. Jeżeli ta jednostka z określonego powodu odmówi takiego wszczęcia, to CK wyznaczy kolejną jednostkę organizacyjną.
To, co niewątpliwie ucieszy część habilitantów, a zasmuciło niektórych profesorów, to zniesienie kolokwium habilitacyjnego i wykładu habilitacyjnego, bowiem wniosek będzie rozpatrywany przez komisję habilitacyjną powołaną zgodnie z art. 18, ust.5 ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym, która w składzie co najmniej 6 osobowym, na podstawie analizy dokumentacji i dorobku naukowego kandydata podejmie stosowną uchwałę. W przypadku wątpliwości czy istotnych rozbieżności w ocenie dorobku habilitanta komisja może zobowiązać go do stawienia się na rozmowę, informując zarazem, co będzie jej przedmiotem.
Uchwała komisji w sprawie nadania albo odmowy nadania stopnia doktora habilitowanego będzie ogłoszona na stronie podmiotowej Centralnej Komisji, w terminie 30 dni od jej podjęcia. Będzie ona zawierała także informację o składzie komisji habilitacyjnej oraz treść recenzji złożonych w tym postępowaniu. Nowe rozporządzenie zawiera także wzór zawiadomienia o nadaniu stopnia doktora habilitowanego, w którym będzie informacja określająca obszar wiedzy, dziedzinę, dyscyplinę i specjalność habilitanta.
Jeszcze jedna uwaga jest w tej kwestii istotna. Otóż wszczęte dotychczas przewody habilitacyjne, będą procedowane zgodnie z dotychczas obowiązującym trybem. Jeszcze przez dwa lata ubiegający się o habilitację będą mogli zdecydować, czy chcą ubiegać się o stopień naukowy doktora habilitowanego zgodnie z dotychczasowym trybem, czy już nowym.
Wszystkim życzę powodzenia.
http://www.bip.nauka.gov.pl/_gAllery/15/44/15441/Dz._U._Nr_204__poz._1200.pdf
http://www.bip.nauka.gov.pl/_gAllery/15/35/15351/20110901_rozporzadzenie_MNiSW_dr_hab.pdf
http://www.bip.nauka.gov.pl/_gAllery/15/45/15456/20110929_rozporzadzenie_wykaz_nauczycieli.pdf
28 września 2011
Ostatnie dni rekrutacji na studia
dowodzą, że zgodnie z przewidywaniami Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego ci, którzy wybrali małe uczelnie, prowadzące zaledwie kilka kierunków studiów, mogą ich nie skończyć w ich murach, gdyż z powodu zbyt małej liczby kandydatów upadną, jak miało i będzie to miało miejsce w wielu dużych aglomeracjach w naszym kraju - w Warszawie, Łodzi, Poznaniu czy Szczecinie. Powstało w nich bowiem w ostatnich latach wiele małych wyższych szkół zawodowych, które - mimo nowej ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym - nie podjęły wysiłków na rzecz rozwoju akademickiego, tylko przyjęły w wyniku kanclerskiego modelu zarządzania politykę biznesową, typową dla małych przedsiębiorstw.
Niestety, z takich właśnie szkół odeszli i odchodzą naukowcy, którzy doświadczają w nich wyraźnego rozczarowania między funkcjami założonymi a realizowanymi. Nie chcą godzić się na funkcje „robotników w białych kołnierzykach” bez prawa wpływu na rzeczywistą jakość kształcenia i kluczowy dla ich rozwoju zakres możliwego prowadzenia badań naukowych. Prysł mit szkół wyższych. Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego – prof. Barbara Kudrycka wprowadziła wraz z nowelizacją ustawy zakaz posługiwania się przez te szkoły wzorami tych samych dyplomów, jakie dotychczas wydawały wszystkie szkoły wyższe w Polsce, które uzyskały zgodę resortu na ich rejestrację i kształcenie studentów. Teraz dyplom będzie identyfikowany z konkretną uczelnią publiczną czy prywatną.
Za trzy lata rozpoczynający studia w roku akademickim 2011/2012 otrzymają dyplomy tych szkół lub uczelni, w których studiują, a jeśli ich marka będzie niska, a tak jest z większością szkół niepublicznych, to ów dyplom będzie tyle znaczył, co matura z amnestią. Każda szkoła wyższa – publiczna i prywatna będzie wydawać dyplomy już według własnego wzoru, a zatem liczyć się będzie to, gdzie ktoś studiował, a nie tylko to, że ma jakiś dyplom.
Rozpoczynający studia w wątpliwych jakościowo szkołach, z bardzo słabą kadrą akademicką, przeżyją rozczarowanie, kiedy powołana w tym roku Polska Komisja Akredytacyjna zacznie mierzyć już nie tylko sprawy formalne, związane z minimum kadrowym, planami studiów czy rozliczaniem środków budżetowych na stypendia, ale przede wszystkim skupi się na pomiarze efektów kształcenia. Jeśli te okażą się marne, to szkoła straci uprawnienia do prowadzenia studiów na danym kierunku. Tak więc, drodzy studenci, nie macie wyjścia, albo będzie studiować uczciwie i rzetelnie, albo z nadzieją na „wykupienie” dyplomu sami przyczynicie się do upadku szkoły, którą być może nawet uda wam się jeszcze ukończyć. Sprawdzian poprawności i uczciwości będzie obejmował wszystkich studentów i nauczycieli akademickich, poza założycielami tych szkół. Ci bowiem o ich losy martwić się nie muszą. Oni swoje dyplomy i zyski już mają. Podobnie będzie z uczelniami publicznymi, które - poddane wymogom rynkowej konkurencji - będą musiały odejść od pozostałości socjalistycznego myślenia: "Czy się stoi, czy się leży, tysiąc złotych się należy".
Zwróćcie uwagę na umowę, jaką będziecie zawierać ze swoją uczelnią. Jak podaje dzisiejsza Rzeczpospolita: Założyciel uczelni prywatnej musi zapewnić studentom możliwość kontynuowania nauki, ale tylko w razie całkowitej likwidacji szkoły. Okazuje się bowiem, że (…) czestą praktyka jest podsuwanie do podpisu studentom ostatnich lat nowej umowy. Pod pretekstem drobnych zmian wprowadzają one nowe warunki, np. student zamiast na kierunku prawo będzie studiował na administracji. Mamy już sygnały, że delikatnie "zmusza się" studentów socjologii, by studiowali na kierunku pedagogika. Jeszcze gorzej jest w przypadku wybieranych przez młodzież specjalności. Tu założyciel szkoły nie musi im niczego zagwarantować. Zdarza się zatem coraz częściej, że studiujący na II roku przechodzą do innych szkół wyższych, by w nich dalej studiować na wymarzonej przez siebie specjalności czy kierunku. Zachęcanie ich zatem do tego, by kontynuowali studia na innej specjalności, a następnie oferowanie im studiów podyplomowych w ramach specjalności własnego wyboru, jest naganne etycznie, ale kogo to dzisiaj obchodzi. Biznes jest biznes.
Niestety, z takich właśnie szkół odeszli i odchodzą naukowcy, którzy doświadczają w nich wyraźnego rozczarowania między funkcjami założonymi a realizowanymi. Nie chcą godzić się na funkcje „robotników w białych kołnierzykach” bez prawa wpływu na rzeczywistą jakość kształcenia i kluczowy dla ich rozwoju zakres możliwego prowadzenia badań naukowych. Prysł mit szkół wyższych. Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego – prof. Barbara Kudrycka wprowadziła wraz z nowelizacją ustawy zakaz posługiwania się przez te szkoły wzorami tych samych dyplomów, jakie dotychczas wydawały wszystkie szkoły wyższe w Polsce, które uzyskały zgodę resortu na ich rejestrację i kształcenie studentów. Teraz dyplom będzie identyfikowany z konkretną uczelnią publiczną czy prywatną.
Za trzy lata rozpoczynający studia w roku akademickim 2011/2012 otrzymają dyplomy tych szkół lub uczelni, w których studiują, a jeśli ich marka będzie niska, a tak jest z większością szkół niepublicznych, to ów dyplom będzie tyle znaczył, co matura z amnestią. Każda szkoła wyższa – publiczna i prywatna będzie wydawać dyplomy już według własnego wzoru, a zatem liczyć się będzie to, gdzie ktoś studiował, a nie tylko to, że ma jakiś dyplom.
Rozpoczynający studia w wątpliwych jakościowo szkołach, z bardzo słabą kadrą akademicką, przeżyją rozczarowanie, kiedy powołana w tym roku Polska Komisja Akredytacyjna zacznie mierzyć już nie tylko sprawy formalne, związane z minimum kadrowym, planami studiów czy rozliczaniem środków budżetowych na stypendia, ale przede wszystkim skupi się na pomiarze efektów kształcenia. Jeśli te okażą się marne, to szkoła straci uprawnienia do prowadzenia studiów na danym kierunku. Tak więc, drodzy studenci, nie macie wyjścia, albo będzie studiować uczciwie i rzetelnie, albo z nadzieją na „wykupienie” dyplomu sami przyczynicie się do upadku szkoły, którą być może nawet uda wam się jeszcze ukończyć. Sprawdzian poprawności i uczciwości będzie obejmował wszystkich studentów i nauczycieli akademickich, poza założycielami tych szkół. Ci bowiem o ich losy martwić się nie muszą. Oni swoje dyplomy i zyski już mają. Podobnie będzie z uczelniami publicznymi, które - poddane wymogom rynkowej konkurencji - będą musiały odejść od pozostałości socjalistycznego myślenia: "Czy się stoi, czy się leży, tysiąc złotych się należy".
Zwróćcie uwagę na umowę, jaką będziecie zawierać ze swoją uczelnią. Jak podaje dzisiejsza Rzeczpospolita: Założyciel uczelni prywatnej musi zapewnić studentom możliwość kontynuowania nauki, ale tylko w razie całkowitej likwidacji szkoły. Okazuje się bowiem, że (…) czestą praktyka jest podsuwanie do podpisu studentom ostatnich lat nowej umowy. Pod pretekstem drobnych zmian wprowadzają one nowe warunki, np. student zamiast na kierunku prawo będzie studiował na administracji. Mamy już sygnały, że delikatnie "zmusza się" studentów socjologii, by studiowali na kierunku pedagogika. Jeszcze gorzej jest w przypadku wybieranych przez młodzież specjalności. Tu założyciel szkoły nie musi im niczego zagwarantować. Zdarza się zatem coraz częściej, że studiujący na II roku przechodzą do innych szkół wyższych, by w nich dalej studiować na wymarzonej przez siebie specjalności czy kierunku. Zachęcanie ich zatem do tego, by kontynuowali studia na innej specjalności, a następnie oferowanie im studiów podyplomowych w ramach specjalności własnego wyboru, jest naganne etycznie, ale kogo to dzisiaj obchodzi. Biznes jest biznes.
27 września 2011
Profesor Tadeusz Nowacki pozostawił nam swoje marzenia
Zmarł profesor Tadeusz Nowacki. Wiadomość o tym smutnym dla naszego środowiska odejściu nestora polskiej pedagogiki dotarła do mnie drogą mailową. Jak napisał redaktor "Międzyszkolnika" dr Przemysław Grzybowski: Jeszcze kilkanaście dni temu mogliśmy korzystać z Jego wiedzy i życzliwości podczas XXV Jubileuszowej Letniej Szkoły Młodych Pedagogów w Kazimierzu Dolnym. Podczas dyskusji panelowej było to Jego ostatnie publiczne wystąpienie... Nestor polskiej pedagogiki, urodzony w 1913 w Łodzi, twórca pedagogiki pracy - poddyscypliny naukowej i dziedziny życia skupionej wokół triady „Człowiek - Obywatel - Praca”. Autor około 80 pozycji książkowych oraz około 500 rozpraw i artykułów naukowych publikowanych w kraju i za granicą. Wychowawca pokoleń badaczy i praktyków, związany z Wydziałem Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
Cześć Jego pamięci!
Tak. To jednak bolesna prawda dla wszystkich tych, którzy mieli to szczęście i współpracowali z Profesorem. Jeszcze dwa tygodnie temu był razem z nami w Kazimierzu Dolnym na XXV Letniej Szkole Młodych Pedagogów KNP PAN, o której na bieżąco pisałem w swoim blogu. Profesor miał 98 lat. Każdy, kto Go zobaczył i usłyszał tego dnia po raz pierwszy w swoim życiu, nie powiedziałby, że był w tym wieku.
Panel z udziałem Profesora doskonale pasował do Jego ducha, fascynującej żywotności i głęboko humanistycznej refleksji, a w tym przypadku skoncentrowanej na temacie roli nauczyciela akademickiego jako Mistrza. Pozostaną w mojej pamięci słowa Profesora, jakie wypowiedział w związku z postawionym wszystkim panelistom pytaniem: Czy miał swoich Mistrzów? Odpowiedział wówczas, że nie miał jednego Mistrza, od którego chciał przejąć i kontynuować jego warsztat badawczy. Były w życiu Profesora T. Nowackiego osoby z atrybutami władzy czy przewodnictwa, ale żadnej z nich – jak mówił - nie brał od A do Z. Każdy miał inne możliwości, coś było w nim porywającego, a coś nieciekawego. W każdym tkwiła jakaś cząstka mistrzostwa. Warto rozejrzeć się, czy w naszym otoczeniu nie ma osób, które być może są niepozorne, ale mające świetne rozwiązania pedagogiczne.
Każde pokolenie – mówił prof. T. Nowacki - ma ciekawych ludzi. Nie mógł jednak zdradzić nam nazwiska tego, którego obdarzał największym szacunkiem i uznaniem, gdyż taka była konwencja panelu. To my, jego słuchacze, mieliśmy domyślić się, kogo wspominał. A mówił o kimś, kto był krasomówcą, kto posługiwał się pięknym językiem literackim, porywał finezją swoich wykładów, kto narysował portret G. Piramowicza, pięknie malował obrazy. Miał tylko jedną słabość. Często odwoływał wykłady, co wzburzało ówczesnych studentów. Kiedy zatem dziekan delikatnie zapytał tego profesora, dlaczego zaniedbuje swoje obowiązki, odpowiedział bez namysłu: „Ja prowadzę wykład, jak mam coś do powiedzenia”. Kim był ów Mistrz? To Zygmunt Mysłakowski, o którym rozprawę doktorską napisał przed wielu laty Grzegorz Michalski - obecny dziekan Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego.
Po panelu ustawiła się do Profesora T. Nowackiego długa kolejka osób z prośbą o dedykację do Jego najnowszych książek. Organizatorzy LSzMP KNP PAN zadbali o to, by każdy uczestnik je otrzymał. Była wśród nich nietypowa rozprawa, jaką Profesor wydał w Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie pod intrygującym tytułem: "Świat marzeń". Nie zdążyłem po wpis do tej książki, gdyż rozpoczynał się już kolejny panel, a Profesor przyjechał nie tylko po to, by podzielić się z nami swoimi przemyśleniami, ale także by posłuchać młodych. Obiecał mi złożenie autografu następnego dnia, bowiem miał być z nami do końca Szkoły. Niestety, niespodziewany upadek spowodował, że musiał być hospitalizowany. Już do nas nie wrócił.
Pozostawił nam jednak swoje dzieła i pamięć o pięknym i mądrym życiu. Tak jak przed kilkudziesięciu laty profesor Władysław Tatarkiewicz wydał znakomite studium „O doskonałości”, a profesor Jan Szczepański „Spawy ludzkie”, tak profesor Tadeusz Nowacki napisał wyjątkowe studium o marzeniach, które z charakterystyczną dla siebie skromnością określił jako nie do końca uporządkowane myśli. Jak zaznaczył we Wstępie: (…) pragnę zwrócić uwagę na ogromną rolę, jaką grają one w życiu indywidualnym i w życiu gromad ludzkich, na to, że poprzedzają one doniosłe procesy, podejmowane zarówno przez jednostki, jak również przeprowadzane przez wielkie zbiorowiska ludzkie”. (s.7)
Tadeusz Nowacki uczula nas w tej rozprawie na to, jak mieć obok marzeń stosunkowo płytkich, codziennych, krótkookresowych, także marzenia znacznie głębsze i poważniejsze. Jak pięknie o nich pisze: Połowę życia spędzamy na marzeniach, a drugą połowę na realizacji tych marzeń. Nie zawsze warto żyć, ale zawsze warto marzyć. Marzenia są podstawą dążeń. Marzenie to poszukiwanie dróg do szczęścia, W marzeniach pragnienia zmieniają się w dążenia. Marzenia są generatorem energii psychicznej i duchowej. Marzenia nadają sens w życiu, gdy otwierają perspektywę na realizację idei.
A zatem podążajmy za własnymi marzeniami, by spełniały się nie tylko te, które są realizowalne, ale także te - wynoszące nas ku szczytom własnych dążeń i wyobraźni. Swoją rozprawę kończy przesłaniem, które jest marzeniem nie tylko Jego, ale także poprzedzających Jego życie i dzieło humanistów Oświecenia. Marzeniem Profesora Tadeusza Nowackiego, jakie pozostawił nam w swoim Pedagogicznym Testamencie jest czynienie przez pedagogów wszystkiego, co w ich mocy, by zmniejszał się rozziew pomiędzy poziomem wykształcenia a jakością moralną. Jak pisał w ostatnim akapicie niniejszej rozprawy:
Jest to problem poważny, w którym marzenia w ramach indywidualnego rozwoju mogą odegrać znacząca rolę. Dla podniesienia poziomu moralnego w społeczeństwie trzeba dzieci i młodzież chronić przed nadmiarem obrazów okrucieństwa i szukać owego złotego środka, który zapewni harmonijny rozwój osobowości, zgodny z pragnieniami społecznymi. W świecie bez wojen i bez fizycznego gwałtu czynnikiem zapewniającym społeczne współdziałanie może być tylko miłość w jej rozlicznych formach: życzliwości, opiekuńczości, pomocniczości, współdziałania, przyjaźni, sympatii, braterstwa. I pamiętając, że to jest podstawa etyki chrześcijańskiej trzeba wspomnieć dwuwiersz Goethego:
Das alles ist ein Turm zu Babel,
Wenn es die Liebe nicht vereint.
Będziemy o tym pamiętać - Profesorze!
(fot. P. Grzybowski)
26 września 2011
The New Educational Review - sukces polskiego czasopisma naukowego
Udostępniam czytelnikom treść listu prof. dr hab. Stanisława Juszczyka z Uniwersytetu Śląskiego, inicjatora powołania do życia pierwszego międzynarodowego czasopisma naukowego pedagogów w ramach współpracy z naukowcami Czech i Słowacji, które jest wydawane w języku angielskim.
Czasopismo stanowi egzemplifikację międzynarodowej współpracy naukowej uniwersytetów trzech sąsiadujących ze sobą krajów, które razem w przyszłym roku wstąpią do Unii Europejskiej. Jest ono potwierdzeniem strategicznej współpracy naukowej Uniwersytetu Mateja Bela w Bańskiej Bystrzycy (Republika Słowacji), Uniwersytetu Ostrawskiego w Ostrawie (Republika Czech) oraz Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach (Polska). Stanowi obiecujący początek naszej integracji w sprawach istotnych dla nauk o wychowaniu oraz dyscyplin pokrewnych o wymiarze europejskim a w przyszłości nawet światowym. ((http://gu.us.edu.pl/node/220031)
Jako redaktor naczelny prof. Stanisław Juszczyk słusznie zwraca uwagę naszemu środowisku, że ma ono możliwość korzystania z jego łam, by publikując najciekawsze i najbardziej wartościowe wyniki badań, czerpało z tego dodatkowe "korzyści" w ramach parametryzacji dorobku naukowego osób i jednostek akademickich. Przytaczam zatem treść tego listu:
Szanowni Państwo,
chciałbym poinformować o ostatnich sukcesach naszego kwartalnika (The) New Educational Review. Rodzajnik (The) ująłem w cudzysłów, albowiem jest on pomijany we wszelkich bazach cytowań i bazach danych.
Krótka historia TNER:
1. grudzień 2003 pierwszy tom czasopisma.
2. 2006 r. - wpisanie na listę czasopism parametryzowanych przez MNiSW w dziedzinie nauk społecznych i humanistycznych - 6 pkt.
3. 2008 r. - wpis na Thomson Reuters Master Journal List (tzw. Liste Filadelfijska - http://science.thomsonreuters.com czasopisma poszukuje się poprzez ISSN 1732 7629 lub tytuł: New Educational Review) a MNiSw zwiększa punktacje do 9 pkt.
4. 2009 r. - prace z TNER są już cytowane i umieszczane np. w Social Sciences Citation Index, Journal Citation Report, Web of Science, EBSCO oraz innych bazach; pojawił się już Impact Factor IF=.0.04, który zmienia się w granicach 0.04-0.06.
5. grudzień 2010 r. - MNiSW podwyższa punktację do 13 pkt ze względu na IF oraz cytowanie z JCR.
Poniżej znajdują się strony, na których otrzymacie Państwo podstawowe informacje na temat naszego czasopisma. Czasami należy wpisać w odpowiednia rubrykę numer ISSN - 17327629 lub słowo "Poland" oraz wybrać rok, aby otrzymać liczbę cytowań i IF w danym roku.
http://www1.bg.us.edu.pl/bazy/czasopisma/czasop_full.asp?id=732
http://www.scimagojr.com/journalsearch.php?q=12900154728&tip=sid&clean=0
http://www.scimagojr.com/journalrank.php?area=3300&category=3304&country=PL&year=2010&order=sjr&min=0&min_type=cd
Informacje zawarte na powyższych stronach pozwolą się Państwu przekonać, ze The New Educational Review jest wpisane na Thomson Reuters Master Journal List, że ma ono już swój Impact Factor oraz znajduje się z bazach cytowań z zakresu nauk społecznych.
Przypominam, ze nasze czasopismo publikowane jest przez Wydawnictwo Adam Marszalek w Toruniu, które dba o jego periodyczność i profesjonalny wizerunek edytorski.
Serdecznie pozdrawiam i dziękuje za współpracę,
S. Juszczyk
The New Educational Review is a journal that has been founded by the faculties of education from the following universities: University of Silesia in Katowice (Poland), Matej Bel University in Banská Bystrica (Slovak Republic) and University of Ostrava (Czech Republic). The deans and vice-deans of the pedagogical faculties of the universities mentioned above create associate Editors board. The main seat of editorial board is placed at the Faculty of Education and Psychology in University of Silesia in Poland. In our opinion, a creation of the new international journal is an important initiative, because at present in the Central European countries such a periodical does not exist. The New Educational Review is a continuation of an idea of Professor Bogdan Suchodolski, who directed the international editorial board of the year-journal Paideia. It was edited by the Committee for Educational Sciences of the Polish Academy of Sciences in the period 1972 - 1994 in English, French and Russian. Two years after the Professor Suchodolski's death the journal disappeared from the publishing market.
The New Educational Review is indexed in Thomson Reuters Journal Master List. Our journal can be find: by a short title "New Educational Review" or by ISSN 1732-6729
Gratuluję Profesorowi Stanisławowi Juszczykowi i wszystkim dotychczasowym współpracownikom oraz autorom TNER wspólnego sukcesu.
24 września 2011
Po co nam ta demokracja?
Od dwóch dni trwa IX Ogólnopolska Konferencja Socjoterapeutów w Białej k/Sulejowa, której uczestnicy zastanawiają się, jak wychowywać i uczyć dzieci by, gdy dorosną, stały się świadomymi i aktywnymi obywatelami demokratycznego i nowoczesnego państwa. W związku z tym, że zostałem zaproszony z wykładem na temat stanu i zakresu demokracji w polskiej oświacie, przygotowałem następującej treści sofizmat:
Im więcej masz praw, tym więcej jest demokracji.
Im więcej jest demokracji, tym masz większy wpływ.
A im większy masz wpływ, tym mniej jest demokracji.
A im mniej jest demokracji, tym mniejszy masz wpływ.
Ale im mniejszy masz wpływ, tym więcej jest demokracji.
To po co ci prawa?
Im więcej masz praw, tym więcej jest demokracji.
Im więcej jest demokracji, tym masz większy wpływ.
A im większy masz wpływ, tym mniej jest demokracji.
A im mniej jest demokracji, tym mniejszy masz wpływ.
Ale im mniejszy masz wpływ, tym więcej jest demokracji.
To po co ci prawa?
23 września 2011
Porozmawiaj o swojej wolności
Otrzymałem dzisiaj list od pedagog, która postanowiła odejść z dotychczasowego miejsca swojej pracy. Stwierdziła, że jej godność osobista jest ważniejsza od miejsca pracy, w którym od co najmniej dwóch lat musiała radzić sobie z mobbingiem, frustracją i niekompetencją kierownictwa placówki. Przypomiam zatem tezy Paulo Freire:
*Aby przezwyciężyć sytuację ucisku, musimy najpierw krytycznie rozpoznać jej przyczyny, tak by ich przekształcające działanie mogło wytworzyć nową sytuację – taką, która umożliwia dążenie do pełniejszego człowieczeństwa.
*Uciśnieni, którzy przystosowali się do struktury dominacji, w jakiej sami są pogrążeni i której się poddali, powstrzymują się przed walką o wolność tak długo, jak długo czują się niezdolni do podjęcia ryzyka, którego ta walka wymaga.
Jak dobrze jest podjąć decyzję, której efektem jest zrozumienie, kto, dlaczego i jak długo był Twoim opresorem, jak wykorzystywał Ciebie w ciągu ostatnich lat tylko dlatego, że był Twoim zwierzchnikiem. Nie ma to znaczenia, gdzie, gdyż każda instytucja – publiczna i niepubliczna uruchamia mechanizmy władztwa, nad którymi nie każdy jest w stanie zapanować, by nie naruszały one ludzkiej godności.
Ile jeszcze miesięcy, lat czy godzin masz dawać komuś przyzwolenie na to, by pomiatał Tobą, jak śmieciem, by uzależniał Twoją egzystencję i samorealizację zawodową od swojego widzimisię, od swoich nastrojów, chorobliwych dysfunkcji? Ile jeszcze miałeś godzić się na to, by o sensie i wartości Twojej pracy rozstrzygał ignorant i jemu usłużni a mierni adiutanci tylko dlatego, że jest przedłużonym ramieniem jakiejś władzy? Jak długo jeszcze miałeś wysłuchiwać o tym, kto i na kogo donosi, kto i na kogo zbiera haki, kto i czyim kosztem buduje swoją pozycję w strukturze „chorej władzy”? Po co patrzeć, jak jedni żerują na drugich, jak wzajemnie kopią pod sobą dołki? Żałosne, ale prawdziwe bywa oblicze polskiej edukacji przed-szkolnej i akademickiej.
Jak dobrze jest wyjść na świeże powietrze, gdzie nie ma już tych toksyn, atmosfery wzajemnej zawiści, nieufności i wyścigu o głaski szefa, byle tylko mieć jeszcze nadzieję, że jutro, a może pojutrze będzie lepiej. Już nie musisz udawać, że jesteś kimś innym, by nie zostało to wykorzystane przeciwko Tobie. Jak dobrze jest już nie słuchać jego hipokryzji, propagandy sukcesu, kiedy wszystko wokół się wali. Lepiej jest być wśród ludzi i pracować u tych (a nie dla tych), którzy to docenią. Nareszcie możesz zachować swoją godność i wolność. Opór pedagoga wobec fałszu i zła staje się przejawem prawości jego sumienia. Nie żałuj róż, gdy płonie las…
*Aby przezwyciężyć sytuację ucisku, musimy najpierw krytycznie rozpoznać jej przyczyny, tak by ich przekształcające działanie mogło wytworzyć nową sytuację – taką, która umożliwia dążenie do pełniejszego człowieczeństwa.
*Uciśnieni, którzy przystosowali się do struktury dominacji, w jakiej sami są pogrążeni i której się poddali, powstrzymują się przed walką o wolność tak długo, jak długo czują się niezdolni do podjęcia ryzyka, którego ta walka wymaga.
Jak dobrze jest podjąć decyzję, której efektem jest zrozumienie, kto, dlaczego i jak długo był Twoim opresorem, jak wykorzystywał Ciebie w ciągu ostatnich lat tylko dlatego, że był Twoim zwierzchnikiem. Nie ma to znaczenia, gdzie, gdyż każda instytucja – publiczna i niepubliczna uruchamia mechanizmy władztwa, nad którymi nie każdy jest w stanie zapanować, by nie naruszały one ludzkiej godności.
Ile jeszcze miesięcy, lat czy godzin masz dawać komuś przyzwolenie na to, by pomiatał Tobą, jak śmieciem, by uzależniał Twoją egzystencję i samorealizację zawodową od swojego widzimisię, od swoich nastrojów, chorobliwych dysfunkcji? Ile jeszcze miałeś godzić się na to, by o sensie i wartości Twojej pracy rozstrzygał ignorant i jemu usłużni a mierni adiutanci tylko dlatego, że jest przedłużonym ramieniem jakiejś władzy? Jak długo jeszcze miałeś wysłuchiwać o tym, kto i na kogo donosi, kto i na kogo zbiera haki, kto i czyim kosztem buduje swoją pozycję w strukturze „chorej władzy”? Po co patrzeć, jak jedni żerują na drugich, jak wzajemnie kopią pod sobą dołki? Żałosne, ale prawdziwe bywa oblicze polskiej edukacji przed-szkolnej i akademickiej.
Jak dobrze jest wyjść na świeże powietrze, gdzie nie ma już tych toksyn, atmosfery wzajemnej zawiści, nieufności i wyścigu o głaski szefa, byle tylko mieć jeszcze nadzieję, że jutro, a może pojutrze będzie lepiej. Już nie musisz udawać, że jesteś kimś innym, by nie zostało to wykorzystane przeciwko Tobie. Jak dobrze jest już nie słuchać jego hipokryzji, propagandy sukcesu, kiedy wszystko wokół się wali. Lepiej jest być wśród ludzi i pracować u tych (a nie dla tych), którzy to docenią. Nareszcie możesz zachować swoją godność i wolność. Opór pedagoga wobec fałszu i zła staje się przejawem prawości jego sumienia. Nie żałuj róż, gdy płonie las…
Subskrybuj:
Posty (Atom)