08 września 2010
Co z popkultury badają młodzi humaniści?
We wspomnianej w poprzednim wpisie konferencji naukowej uczestniczą i przeważają liczebnie młodzi naukowcy, którzy reprezentują nie tylko pedagogikę, ale także socjologię, psychologię czy nauki o sztuce. Mam tu na uwadze wszystkich tych, którzy są formalnie zaliczani w środowisku akademickim do pracowników pomocniczych w nauce, a więc asystentów i adiunktów. Zastanawiam się, czy w pedagogice wyłania się nowe pokolenie badaczy, które w swoich dociekaniach badawczych chce być jak najbliżej najbardziej istotnych dla dzieci i młodzieży procesów czy wydarzeń, czy zarazem potwierdzają sformułowaną przed laty tezę prof. Zbyszko Melosika, że w ponowoczesnych społeczeństwa następuje przesunięcie socjalizacyjne, to znaczy, że dotychczas dominujące i znaczące środowiska wychowawcze, jak rodzina, Kościół i szkoła tracą swój wpływa na młodych, gdyż ten przesuwa się w kierunku kultury popularnej, na rzecz socjalizacji wymykającej się nadzorowi znaczących w społeczeństwie instytucji i środowisk? Spójrzmy na tematy wystąpień młodych pedagogów. Mówią o tym, co jest nie tylko przedmiotem ich badań, ale zarazem o treści i formach aktywności, jakie stają się kluczowymi dla nowej generacji:
Pierwszą grupę referatów tworzą te wystąpienia, które dekonstruują przestrzeń intencjonalnych wpływów osobotwórczych jako upozorowaną:
- Gimnazjum jako przestrzeń konstruowania tożsamości upozorowanej;
- Sposoby bycia licealistów w roli ucznia, w kontekście kultury popularnej;
- Szkoła w filmie. Czy tylko fikcja?
- Pop-wychowanie, czyi Superniania i inni
Drugą stanowią te wystąpienia badaczy, które dotyczą niepokojących czy budzących kontrowersje skutków społecznych czy personalnych kultury popularnej :
- Nadzieja i optymizm vs zwątpienie i pesymizm w kontekście „dobrego życia” w kulturze konsumpcji;
- Konteksty bezpieczeństwa ontologicznego. Pedagogika emocji
- Różne barwy agresji elektronicznej
- Wpływ kulturotechniki na konstrukcję społecznie akceptowanej tożsamości
- W kręgu „przygodnych serii drobnych interakcji”. Meandry tożsamościowe współczesnej rodziny
- Dlaczego dziewczyny stały się agresywnie zdemoralizowane? Mit gwałtownego wzrostu przestępczości dziewcząt w przekazach medialnych
- Bylejakość w nawiązywaniu relacji międzyosobowych
- Aktywność seksualna młodzieży a wpływy kultury popularnej
- Społeczeństwo limfobiczne
- Homo Sapiens Digitus vs Homo Sapere Dgitus
- „Reinkarnacja” młodzieży w społeczeństwie konsumpcyjnym
Trzecią grupę wystąpień stanowiły analizy jawnych i ukrytych założeń nadawców kultury popularnej:
- Obraz religii w reklamie- czyli jak i dlaczego reklama wykorzystuje chrześcijańskie motywy religijne
- Erotyka manekinów w społeczeństwie konsumpcyjnym;
- Hanna Montana: popkulturowy spektakl schizofrenicznej tożsamości
- Punk rzeczywisty czy upozorowany? Na przykładzie społeczności internetowych
- Dlaczego heavy metal jest męski?
- Cielesność w rytmie MTV
- Udział telewizji w kształtowaniu tożsamości nieletnich przestępców
- Swingujące tożsamości. Brytyjski pop-art. I płynna nowoczesność
- Fajczyli my – strategie kształtowania postaw prokonsumenckich na przykładzie przemysłu filmowego
- Portal Nasza Klasa jako środowisko konstruowania tożsamości
- - „Bóg chodzi w trampkach”- popkulturowy fenomen matki Converse i jego wpływ na konstruowanie tożsamości globalnego nastolatka
Czwartą grupę określały te wyniki badań, których autorzy opisywali i wyjaśniali sposoby popkulturowego funkcjonowania osób w ponowoczesnym świecie:
- Popkulturowe inspiracje dla pedagogiki smutku;
- Postrzeganie własnej cielesności w kontekście kultury popularnej – zderzenie wymogów przestrzeni medialnej z rzeczywistością
- Kultura kompilacji jako odniesienie do działań w obszarze kultury popularnej;
- Twarz jako medium. O doświadczeniu ciała i przestrzeni przez osoby psychotyczne w świetle antropologii sensorycznej i wizualnej;
- Chodzenie i siedzenie w quasi-kryminałach Marcina Świetlickiego;
- Filozofia czy błazenada – o poszukiwaniu sensu w Internecie na podstawie wybranych portali młodzieżowych
- Homo aisthetikos? Zmysły jako narzędzia tożsamości .
- Tożsamość Queer jako matryca strategii oporowych
- Wytatuowana tożsamość
- Porno-chic czyli seksualność jako narzędzie komunikacji
- Internetowa kultura pomagania
- Kultura remisu a zmiany w muzyce
Interesujące, pasjonujące, inspirujące, szokujące, prowokujące ... itp. – to tylko niektóre z cech dzisiejszych wystąpień na konferencji Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu, która odbywała się w Gnieźnie. Jeszcze w tym roku ukażą się co najmniej dwa tomy rozpraw, będące dorobkiem trzydniowych debat naukowców.
07 września 2010
Pedagogika popkultury
Collegium Europaeum Gnesnense jest po raz drugi gospodarzem ogólnopolskiej konferencji naukowej Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu, która jest poświęcona problematyce kultury popularnej i społecznemu konstruowaniu tożsamości. Jest to o tyle nietypowa konferencja, że jej uczestnicy, którzy reprezentują różne dyscypliny nauki – pedagogikę, socjologię, psychologię, kulturoznawstwo, filozofię, mediewistykę, kognitywistyki, nauki o sztuce itp. – spotykają się co roku po to, by rozmawiać, dyskutować, spierać się o status kultury popularnej w ponowoczesnych społeczeństwach, o jej rzeczywisty i także hipotetyczny wpływ na nasze życie, na edukację, na rozwój nowych subdyscyplin wiedzy naukowej.
Problematyczność tej właśnie cooltury sprawia, że spierają się na jej temat przedstawiciele najmłodszego pokolenia naukowców, które konfrontowane jest z badaczami i przedstawicielami obrońców kultury wysokiej. Nie ma się co dziwić, że kiedy dochodzi do tej części obrad, w której prezentują się twórcy kultury popularnej, mają miejsce niezwykle interesujące spory i ożywione wymiany myśli o ich dokonaniach.
Dzisiejsze obrady otworzyły referaty, których tytuły wskazują na odsłanianie fenomenu ponowoczesnej kultury w bardzo różnych kontekstach i zakresach jej obecności: Popkulturowe wakacje – tożsamość typu „all inclusive” (prof. Zbyszko Melosik), Oświata jako paradoks (prof. Bogusław Śliwerski), Media, tożsamość, edukacja (prof. Witold Jakubowski), Granice kultury popularnej (prof. Roman Kubicki), Człowiek wobec pustyni: uwagi w kontekście doświadczenia amerykańskiego (prof. Jan Kłos), Osoba niepełnosprawna uczestnikiem kultury? Niebezpieczeństwo stereotypu charytatywności (prof. Iwona Chrzanowska), Spektakle konsumpcji w rzeczywistości popkulturowej (prof. Agnieszka Cybal-Michalska), O wdowim groszu inaczej (prof. Piotr Petrykowski), Idea buntu w kulturze popularnej: od buntu radykalnego, poprzez bunt upozorowany do buntu refleksyjnego (dr Marcin Jaworski), Cyfrowy uścisk szkoły: igrzyska dla jednych, wyzwanie dla drugich, a mózg nadzieją (prof. Stanisław Dylak).
Skoro nie można żyć poza kulturą, gdyż dzięki niej wrastamy w nasz świat, to nie można żyć także poza „popkulturą” jako alternatywnym sposobem wyrażania przez człowieka jego wartości, przekonań. W jej tekstach zawiera się treść ludzkiego życia, norm, oczekiwań, dążeń, wartości czy celów, które są realizowane w różnych wspólnotach ludzkich, tak w świecie realnym, jak i w wirtualnym. Jak piszą we wstępie wydanej właśnie książki z ubiegłorocznych obrad pt. „Kultura popularna – tożsamość – edukacja” (Impuls, Kraków 2010) profesor Witold Jakubowski i dr Daria Hejwosz: Obecnie kultura popularna przestaje być postrzegana jako obszar, w którym bezmyślne masy manipulowane są przez elektroniczne media. To dyskursywna przestrzeń, w której są tworzone i negocjowane znaczenia przez jej uczestników. To także miejsce naszego uczenia się. Kultura popularna nie jest „gorsza”, jest po prostu innym fragmentem kulturowej rzeczywistości. Coraz częściej traktuje się ją jako kulturę ludową społeczeństw postindustrialnych. (s.10)
Wypowiedzi naukowców zostały wzbogacone popkulturowymi wydarzeniami:
1) Otwarciem wystawy plakatu NO.PROBLEM absolwentów Wydziału Grafiki Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu - Agnieszki Popek-Banach i Kamila Banacha, którzy są laureatami wielu nagród i wyróżnień, m.in. Rok polskiej Demokracji (Senat RP, Warszawa 2008), Adobe Creative Serach 4 Ideas (Warszawa 2009) czy Art. Boom Turon Festiwal w Krakowie (2010). Ich prace twórcze są odpowiedzią na otaczającą nas rzeczywistością i sączące się z mediów komunikaty. Niezwykle oszczędna, skrótowa, bo sprowadzająca się do jednego elementu graficznego, forma plakatu jest próbą wyrażenia swojego sprzeciwu wobec zła tego świata.
2) Spotkaniem z fotografem Szymonem Brodziakiem – autorem serii kontrowersyjnych zdjęć do limitowanych edycji kalendarzy takich firm, jak Porsche, MediaMarkt czy OrlenOil. Wyróżniany za swoje prace artysta w prestiżowych konkursach International Photography Awards opowiadał nie tylko o swojej drodze do kariery, ale także odsłania kulisty własnego warsztatu. Mogliśmy zobaczyć cykl zdjęć do polskiej edycji miesięcznika Playboy, które nie zostały dopuszczone do publikacji w wydaniu amerykańskim.
3) Koncertem duetu akordeonowego „Bayan Brothers” - Łukasz Mirek i Mateusz Doniec , który – choć nie dotarł do finału II edycji programu „Mam talent”, to jednak uzyskał znakomite recenzje jurorów. My mogliśmy się przekonać, że istotnie zasługują na podziw i wyróżnienie, gdyż wykonują utwory w konwencji muzyki klubowej, używając rosyjskich bajanów o jakże charakterystycznym brzmieniu. W programie był m.in. mix tanga, czardasz czy utwór pt. Hava Nagila.
02 września 2010
Noworoczne zgrzyty oświatowe
Wczoraj odbyła się uroczysta inauguracja roku szkolnego 2010/2011. Jak się okazuje, nie wszędzie towarzyszyły jej głównym aktorom najlepsze nastroje. Jak podają reporterzy Dziennika Łódzkiego i Łódzkiej Gazety Wyborczej pojawiły się w Łodzi dwa zgrzyty, zgodnie zresztą z możliwym znaczeniem tego zjawiska. Zgrzyt może bowiem być symptomem jakiegoś rozstroju, uszkodzenia np. zgrzyt w czasie zmieniania biegów (kierowcy wiedzą, że to hańba), a może być sygnałem o narastającym w nas niezadowoleniu wobec czegoś czy kogoś. Wówczas mówimy o np. zgrzytaniu zębów. Ważne jest to, by w porę zareagować, a najlepiej tak postępować, by do powyższych stanów nie dopuścić. W przypadku skrzyni biegów trudno jest nam przewidzieć, kiedy może dojść do jakiegoś w niej zatarcia, ale już w opisanym przez dziennikarzy przypadku próby niezatrudnienia przez dyrektora XII Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi uwielbianej przez jego uczniów nauczycielki tylko dlatego, jak sugerują sami protestujący w tej sprawie uczniowie, że upomniała się jakiś czas temu o ich godność, to dyrektor nie popisał się swoją pedagogią. Wręcz odwrotnie. Uczniowie twierdzą, że chęć zwolnienia bardzo lubianej przez nich nauczycielki, to zemsta za jej sprzeciw wobec metod wychowawczych stosowanych przez dyrektora. Pamiętają szczególnie sytuację z 2007 r., kiedy w komentarzach do wypełnianych przez uczniów ankiet napisał: "Czuję do was odrazę" oraz "Bo wam wyszła cywilizacyjna słoma z butów". Wtedy Barbara Strzelecka stała na czele grupy nauczycieli, którzy odżegnywali się od takich twierdzeń dyrektora.
Drugi zgrzyt jest znacznie poważniejszy, bo o ile uczniowie liceum potrafią już bronić swoich interesów, a ich rodzice stają solidarnie wraz z nimi na straży nie tylko prawa, ale i kultury pedagogicznej, jaka powinna obowiązywać na tym poziomie edukacji, o tyle w trudniejszej sytuacji są pierwszoklasiści. Oto dyrekcja prywatnej szkoły podstawowej Vocandus nie raczyła poinformować wcześniej rodziców pierwszoklasistów, że nie otworzy 1 września dla nich oddziału, gdyż nie zgłosiła się wystarczająca liczba dzieci. Nikt pewnie nie miałby pretensji, gdyby ich uprzedzono, a może i wsparto w skierowaniu do innej placówki. Niestety. Nie raczono. Dzieci przyszły, spojrzały na pustą salę i wyproszone, z płaczem i poczuciem żalu wróciły do domu. - Na miejscu dowiedzieliśmy się, że klasa nie ruszy, choć jeszcze kilka dni temu dostaliśmy potwierdzenie że wszystko jest w porządku. A teraz ten niepowtarzalny dzień w życiu córki został zepsuty- denerwowała się jej mama Katarzyna.
Jaka będzie motywacja tych dzieci do uczenia się, do uczęszczania do innej już szkoły (z konieczności)?
I tak zarządzana placówka ma uprawnienia szkoły publicznej? Co robi nadzór pedagogiczny? Jak zareaguje na taki sposób traktowania dzieci? Czy tak spełnia się standardy w naszej oświacie? Może jednak zaproponować dyrekcji prowadzenie sklepu warzywnego? Zawsze może go zamknąć, kiedy nie będzie klientów. I nie będzie się temu nawet dziwił dziennikarz, bo jak warzywa gniją, to ich i tak nikt nie kupi, a straty poniesie tylko sklepowa. W opisanym przypadku straty poniosło dziecko i jego rodzice, i kto wie, jak głębokie i na ile są one nieodwracalne.
Zob.
http://www.lodz.naszemiasto.pl/artykul/556226,protest-w-xii-lo-w-obronie-zwolnionej-polonistki,id,t.html
http://www.dzienniklodzki.pl/wiadomosci/302046,lodzkie-poczatek-roku-szkolnego-ze-zgrzytem,id,t.html
Drugi zgrzyt jest znacznie poważniejszy, bo o ile uczniowie liceum potrafią już bronić swoich interesów, a ich rodzice stają solidarnie wraz z nimi na straży nie tylko prawa, ale i kultury pedagogicznej, jaka powinna obowiązywać na tym poziomie edukacji, o tyle w trudniejszej sytuacji są pierwszoklasiści. Oto dyrekcja prywatnej szkoły podstawowej Vocandus nie raczyła poinformować wcześniej rodziców pierwszoklasistów, że nie otworzy 1 września dla nich oddziału, gdyż nie zgłosiła się wystarczająca liczba dzieci. Nikt pewnie nie miałby pretensji, gdyby ich uprzedzono, a może i wsparto w skierowaniu do innej placówki. Niestety. Nie raczono. Dzieci przyszły, spojrzały na pustą salę i wyproszone, z płaczem i poczuciem żalu wróciły do domu. - Na miejscu dowiedzieliśmy się, że klasa nie ruszy, choć jeszcze kilka dni temu dostaliśmy potwierdzenie że wszystko jest w porządku. A teraz ten niepowtarzalny dzień w życiu córki został zepsuty- denerwowała się jej mama Katarzyna.
Jaka będzie motywacja tych dzieci do uczenia się, do uczęszczania do innej już szkoły (z konieczności)?
I tak zarządzana placówka ma uprawnienia szkoły publicznej? Co robi nadzór pedagogiczny? Jak zareaguje na taki sposób traktowania dzieci? Czy tak spełnia się standardy w naszej oświacie? Może jednak zaproponować dyrekcji prowadzenie sklepu warzywnego? Zawsze może go zamknąć, kiedy nie będzie klientów. I nie będzie się temu nawet dziwił dziennikarz, bo jak warzywa gniją, to ich i tak nikt nie kupi, a straty poniesie tylko sklepowa. W opisanym przypadku straty poniosło dziecko i jego rodzice, i kto wie, jak głębokie i na ile są one nieodwracalne.
Zob.
http://www.lodz.naszemiasto.pl/artykul/556226,protest-w-xii-lo-w-obronie-zwolnionej-polonistki,id,t.html
http://www.dzienniklodzki.pl/wiadomosci/302046,lodzkie-poczatek-roku-szkolnego-ze-zgrzytem,id,t.html
01 września 2010
Kolejna odsłona fasad akademii
Na pierwszej stronie Dziennika Łódzkiego NEWS o tym, że „Rektor AHE został odwołany. Ważą się losy uczelni”. Najciekawsze w tym materiale red. Agnieszki Jasińskiej jest zdjęcie rektora na tle obrazu założyciela AHE (WSHE) i wyjaśnienie rzeczniczki akademii Aleksandry Mysiakowskiej: Profesor Nowakowski nie spełnił oczekiwań zarządu AHE, zwłaszcza w trudnej sytuacji, w której znalazła się uczelnia”.
No jasne, Profesor nie spełnił oczekiwań Akademii. Chociaż ktoś jasno to potwierdził. Ciekawe, jakie miał możliwości ich spełnienia? I jakie to były oczekiwania? Wystarczy spojrzeć na opublikowaną przez panią rzecznik na stronie AHE prezentację pt. STAN FAKTYCZNY NA DZIEŃ 7 LIPCA 2010 r., by się przekonać, że w tej uczelni miały miejsce liczne nieprawidłowości, polegające na naruszaniu prawa, na nielegalnym kształceniu tak w kraju, jak i poza jego granicami.
Na slajdzie pt. „SYSTEM KONTROLI JAKOŚCI KSZTAŁCENIA” słusznie pisze się o tym (a nikt tego nawet nie skorygował), że miała tu miejsce: "Hospitalizacja zajęć". Ciekawa metoda wdrażania reform...
No jasne, Profesor nie spełnił oczekiwań Akademii. Chociaż ktoś jasno to potwierdził. Ciekawe, jakie miał możliwości ich spełnienia? I jakie to były oczekiwania? Wystarczy spojrzeć na opublikowaną przez panią rzecznik na stronie AHE prezentację pt. STAN FAKTYCZNY NA DZIEŃ 7 LIPCA 2010 r., by się przekonać, że w tej uczelni miały miejsce liczne nieprawidłowości, polegające na naruszaniu prawa, na nielegalnym kształceniu tak w kraju, jak i poza jego granicami.
Na slajdzie pt. „SYSTEM KONTROLI JAKOŚCI KSZTAŁCENIA” słusznie pisze się o tym (a nikt tego nawet nie skorygował), że miała tu miejsce: "Hospitalizacja zajęć". Ciekawa metoda wdrażania reform...
31 sierpnia 2010
Niesolidarny Zjazd „Solidarności”
Z przykrością oglądałem bezpośrednią relację z Jubileuszowego Zjazdu „Solidarności” w Gdyni. Jeszcze raz sięgnąłem pamięcią do wydarzeń, których ślad jest zarejestrowany nie tylko w pamięci jego głównych bohaterów, ale także milionów Polaków, wspomagających ich w różnych formach. W domowych archiwach z tamtego okresu zachowały się – już nieco wypłowiałe – Biuletyny Komitetu Strajkowego, jakie przewoziłem z Wybrzeża do Łodzi. Niektórzy przepisywali je na maszynie, powielali i upowszechniali wśród bliskich. Ku pamięci – załączam skan oryginalnych Biuletynów, ale także ulotki, jakie przedstawiciele ówczesnego reżimu rozrzucali na ulicach Trójmiasta, by jego mieszkańcy nie popierali walczących o godność i wolność robotników. Mam wrażenie, że wówczas więcej było w nas i między nami solidarności, zaufania i współpracy, niż dzisiaj. Może się jednak mylę. Może słowo solidarność ma więcej znaczeń, niż te, które były przywoływane przez polityków i działaczy związkowych na Zjeździe po 30 latach?
30 sierpnia 2010
Porozumienia sierpniowe
Biuro Prasowe Rządu wydało w 1983 r. broszurę pt. „Porozumienia sierpniowe”, a więc w trzy lata po ich podpisaniu w Szczecinie, w Gdańsku, a w kilka dni później w Jastrzębiu przez przedstawicieli władz PRL ze strajkującymi robotnikami. Ten propagandowy materiał wieńczył postulat: Zbliżającej się rocznicy porozumień powinna towarzyszyć rzetelna ocena przebytej drogi i odpowiedzialna obywatelska refleksja. Dla ówczesnej władzy rzetelna ocena miała polegać na jej zgodności z ideologiczną wykładnią. Poprzedzające ten apel 25 stron tekstu, który ponoć miałby taką ocenę zawierać, nie warto czytać, chyba, że pod kątem historycznym i politologicznym, ale ten mnie osobiście w tym miejscu nie interesuje.
Warto przypomnieć, że w Protokole porozumienia zawartego przez Komisję Rządową i Międzyzakładowy Komitet Strajkowy w dniu 31 sierpnia 1980 roku w Stoczni Gdańskiej zapisano w odniesieniu do spraw oświatowo-wychowawczych i akademickich m.in.:
- nierepresjonowanie niezależnych wydawnictw oraz udostępnienie środków masowego przekazu dla przedstawicieli wszystkich wyznań;
- przywrócenie do poprzednich praw – ludzi zwolnionych z pracy po strajkach w 1970 i 1976 roku – studentów wydalonych z uczelni za przekonania;
- pełne przestrzeganie swobody wyrażania przekonań w życiu publicznym i zawodowym;
- umożliwienie wszystkim środowiskom i warstwom społecznym uczestniczenia w dyskusji nad programem reform;
- zapewnienie odpowiedniej ilości miejsc w żłobkach i przedszkolach dla dzieci kobiet pracujących;
- wprowadzenie urlopu macierzyńskiego przez okres 3 lat na wychowanie dziecka z uwzględnieniem zasiłku w wysokości pełnego wynagrodzenia w pierwszym roku po urodzeniu dziecka oraz 50 proc. W drugim roku, w kwocie nie niższej niż 2000 z… miesięcznie;
- wprowadzenie wszystkich wolnych od pracy sobót w miesiącu.
Czy można apelować po 30 latach, w rocznicę tych porozumień o rzetelną ocenę przebytej drogi i odpowiedzialną obywatelską refleksję?
(fot. Włodzimierz Barczyński)
29 sierpnia 2010
Lekcja historii i patriotyzmu wciąż trwa!
To oczywiste, że w tych dniach myśli, wspomnienia i rozmowy kierują się ku 30 rocznicy Porozumień Sierpniowych. Codziennie twórcy strajku m.in. w Stoczni Gdańskiej, Szczecińskiej, w Jastrzębiu Zdroju czy założyciele NSZZ "Solidarność" relacjonują owe wydarzenia.
„Bogdan Lis, współtwórca NSZZ "Solidarność" wspominając wydarzenia sierpnia 1980 roku mówił, iż strajkowi towarzyszyły i strach, i chwile euforii. - Baliśmy się, że to wszystko się źle skończy, że wylądujemy metr pod ziemią albo na Dalekim Wschodzie, ale były chwile euforii, kiedy do Stoczni przyjechał na negocjacje wicepremier rządu PRL Jagielski”. (PAP)
Jeden z liderów strajku w Stoczni mówi o uczuciu strachu, odsłaniając niezwykle istotny aspekt ludzkiej egzystencji i dramatyzmu ówczesnej sytuacji. A jednak, liderzy „Solidarności” działali mimo lęku i obaw o własne życie, o swoich najbliższych.
W numerze 10/1981 biuletynu „POGLĄDY”, jaki był wydawany przez NSZZ „Solidarność” Ziemi Łódzkiej, został opublikowany wywiad z Anną Walentynowicz. Po niespełna trzydziestu latach od tamtych wydarzeń, po tragicznej śmierci w katastrofie pod Smoleńskiem Tej, dzięki której – jak mówi prof. Jadwiga Staniszkis – nastąpiła druga fala strajku w Stoczni Gdańskiej, i dzięki której doszło do powstania „Solidarności” – odnalazłem w powyższym Biuletynie poruszające wyrazy solidarności z Lechem Wałęsą, a także słowa o strachu, jaki towarzyszył strajkującym stoczniowcom.
Na pytanie Macieja Siwickiego, jaki był Jej stosunek do Lecha Wałęsy odpowiedziała:
- Taki jak do każdego innego działacza. Ja z Lechem Wałęsą jestem powiązana więzami prawie rodzinnymi. To nie tylko to, że szliśmy jedną drogą do celu, nie to, że siedzieliśmy w aresztach za Wolne Związki Zawodowe, które powstały w 1978 roku w Gdańsku, ale – jak powiedziałam – jesteśmy powiązani rodzinnie nieomal – podawaliśmy dzieci do chrztu i wiele mamy wspólnego, nic przeciw sobie. (s. 13)
Natomiast A. Walentynowicz zapytana o strajk w Stoczni Gdańskiej w 1980 r. i o zastraszanie działaczy tego ruchu, odpowiedziała następująco:
No, na pewno nauczyliśmy się wiele. Ale jeszcze bariery strachu nie przeszliśmy. Jeszcze się boimy. W czasie strajku baliśmy się, ale byliśmy gotowi., ten strach wziął górę, zwłaszcza kobiety … Kobiety, gdy całe załogi pracują same, miały tę wizję rozpaczy, małe dzieci… to jest charakterystyczne dla kobiet. Ale ja uważam, że powinniśmy tak postawić sprawę jak w Stoczni. Straszono nas – od początku, od pierwszych dni. Ale wtedy powiedzieliśmy: lepiej stojąc umierać, jak na klęczkach żyć.
Uważam, że nie powinno być w naszym kraju ludzi zastraszonych. Przecież my jesteśmy u siebie, nie żądamy rzeczy niemożliwych. Za swoją pracę chcemy godziwie żyć. Nie luksusowo, ale godziwie. I do tego mamy chyba prawo. Nasza władza ma obowiązek nam to zagwarantować, a nie tworzyć klubu „właścicieli” Polski Ludowej, ludzi wybranych, bo my wszyscy pracujemy.(s.15)
Słusznie prof. J. Staniszkis mówi dzisiaj, że Lech Wałęsa nie tylko powinien wziąć udział w Jubileuszowym Zjeździe „Solidarności” w Gdyni, ale także powinien tam wstać i powiedzieć: z tego miejsca chciałbym oddać hołd Ani Walentynowicz, która zginęła pod Smoleńskiem.
Urodzeni w wolnej III RP nie znają tej historii, a może i w dużej mierze nie rozumieją tych, którzy wciąż upominają się o prawdę historyczną tamtych czasów, o pamięć i szacunek dla walczących o naszą suwerenność i o warunki godziwego życia. Dzisiaj też strach niszczy ludzką solidarność, i to nie tylko w przedsiębiorstwach. Lekcja historii i patriotyzmu trwa. Jak ją odrobimy?
(źródła: http://wiadomosci.onet.pl/2215261,11,lis_balismy_sie__ze_wyladujemy_metr_pod_ziemia,item.html; http://www.tvn24.pl/-1,1671268,0,1,walesa-jest-zadufany,wiadomosc.html;
Poglądy. Biuletyn informacyjny szkół wyższych i instytucji naukowych Łodzi 1981 nr 10; fot.: Włodzimierz Barczyński)
Subskrybuj:
Posty (Atom)