Prof. Bogusław Śliwerski przeprasza dr. Józefa Wieczorka za naruszenie autorskiego prawa osobistego przez brak wymienienia twórcy i źródła rysunku o nazwie „Dr(h)ab.ina akademicka” zamieszczonego bez zgody na blogu 3.01.2021 r. pod adresem https://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2021/01/akademickie-kontrowersje-w-2020-roku.html i 19.04.2021 r. pod adresem https://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2021/04/o-praktykach-i-wskaznikach-recenzowania.html
12 lutego 2024
Nie ma plagiatu, a miał być?
O polowaniu Józefa Wieczorka na nieistniejącego plagiatora pisał w grudniowym wydaniu "Forum Akademickiego" redaktor niezwykle poczytnych artykułów o nieuczciwości akademickiej pan
dr hab. Marek Wroński.
W miesiąc później ukazał się na łamach tego miesięcznika kolejny artykuł, tym razem dr. hab. Pawła Kosseckiego, prof. PWSTVFiT im. Leona Schillera w Łodzi a specjalizującego się w wycenie praw autorskich, zatytułowany "Ważne inicjały".
Po długiej i niezwykle ciekawej z punktu widzenia prawa cytatu batalii sądowej dotyczącej sposobu oznaczania rysunków, w tym konieczności zamieszczania imienia i nazwiska twórcy w sytuacji, gdy sam twórca udostępnia rysunek pod pseudonimem Sąd Apelacyjny w Warszawie podzielił wyrażone w apelacji sporządzonej przez mojego pełnomocnika stanowisko, że w sprawie nie doszło do plagiatu oraz do naruszenia prawa powoda do oznaczenia utworu swoim nazwiskiem.
Kwestia plagiatu budziła zresztą wątpliwości jedynie u samego powoda – jak zauważył sąd rozpoznający sprawę:
W niniejszej sprawie nie ma ani jednego elementu świadczącego o naruszeniu prawa do autorstwa utworu od strony negatywnej (art. 16 pkt 1 u.p.a.p.p.). Żaden z przeprowadzonych dowodów a w szczególności wpisy na blogu Pozwanego nie wskazuje, że przywłaszczył on sobie autorstwo cudzego rysunku. Pozwany nie podejmował żadnych działań sugerujących, że to on stworzył ten rysunku, nie umieszczał pod nim swoich podpisów itp.
Czemu miało zatem służyć pomawianie mnie o plagiat? Otóż i na to pytanie można znaleźć odpowiedź w uzasadnieniu wyroku:
Powód nie zwrócił się do Pozwanego z odpowiednim żądaniem (mógł łatwo ustalić kontakt w drodze elektronicznej). Zamiast tego wykorzystał całą sytuację do ataku personalnego na Pozwanego na łamach prasy. Wymaga również podkreślenia, że ewidentnym nadużyciem ze strony Powoda jest wykorzystywanie tego zdarzenia do przedstawienia w oczach opinii publicznej Pozwanego jako osobę mającą za nic zasady etyczne pracy naukowej – celem zdeprecjonowania całości jego postępowania. Mówiąc inaczej Powód wykorzystał całe zdarzenie do kolejnego ataku na Pozwanego, z którym toczy boje publicystyczne na temat zwyczajów w środowisku naukowym.
Stanowisko sądu I instancji potwierdził także sąd odwoławczy, który w ustnych motywach uzasadnienia potwierdził, że o plagiacie nie może być mowy. Na podstawie ustnego uzasadnienia (na pisemne czekam) wydaje się, że podzielił argumentację zawartą w apelacji, że nie można mówić o naruszeniu prawa osobistego do oznaczenia utworu nazwiskiem twórcy w przypadku, kiedy twórca sam udostępnia swój utwór pod pseudonimem.
Niestety w opisywanej sytuacji sąd dopatrzył się uchybień również po mojej stronie, bo choć przyznał, że użycie rysunku dla zilustrowania opisywanych przeze mnie problemów mieściło się w prawie cytatu, to jednak sposób jego użycia – bez wyraźnego wskazania źródła rysunku - mogło godzić w prawa powoda.
Mając zatem w pamięci sentencję Andrzeja Frycza Modrzewskiego wyrytą na fasadzie Sądu Okręgowego w Warszawie „Sprawiedliwość jest ostoją mocy i trwałości Rzeczypospolitej" uznałem, że w tej sytuacji zasadnym będzie złożenie stosownego oświadczenia czyniącego zadość wspomnianemu wyrokowi, co też uczyniłem we wcześniejszym wpisie z dn.1 lutego 2024 r. i będę to czynił przez kolejne dwa tygodnie.
Trochę znudzą się tym czytelnicy bloga, ale należy posypać głowę popiołem i przeprosić, skoro tego domaga się autor, który nie poinformował mnie - co jest w zwyczaju blogowych komentatorów wydarzeń - żebym podał autora i źródło, skoro było jego wytworem. Tak to niestety jest, że jak ktoś via Facebooka i związanego z nim Messengera przesyła do mnie jakieś ilustracje, to powinien podać mi źródło ich pochodzenia. A skoro nikt tego nie uczynił, to trudno. Trzeba ponieść karę za kogoś.
Osoby zainteresowane analizą polskich prawników - sędziego i mecenasów na temat tego nietypowego wydarzenia odsyłam do dwóch numerów "Forum Akademickiego" - nr 12/2023 i nr 1/2024.
Pedagogika nauce i praktycee
Dwanaście lat temu ukazał się pierwszy tom z serii autorskich
wykładów akademickich z pedagogiki, którego autorem był profesor Czesław Kupisiewicz. Zależało mi na tym, by odnowić spojrzenie na przedmiot naukowych badań tej dyscypliny nauk społecznych w kontekscie najbardziej palących dla praktyki problemów wychowawczych i dydaktycznych.
W ponowoczesnej dobie naukowa wiedza rozwija się z nieprawdopodobną dynamiką,
intensywnością i częstotliwością, toteż coraz trudniej jest adeptom tej
profesji odnaleźć się w jej labiryncie. Autorzy tej serii wydawniczej potwierdzają zarówno aktualność przekazywanej nam wiedzy, wartościowe i składające się
na jej kanon ponadczasowe wątki, jak i wychodzą w przyszłość z tym, co warte
jest zatrzymania, refleksji czy dalszych badań.
Właśnie dlatego nadałem tej serii tytuł: PEDAGOGIKA NAUCE I PRAKTYCE, bo każdy
z autorów pracując nad zakresem tematycznym własnej subdyscypliny naukowej,
łączy w akademickim i podręcznikowym zarazem przekazie teraźniejszość z
przyszłością, która na naszych oczach i tak staje się już przeszłością. Na tym
jednak polega istota nauki, że ścigamy się z temporalnym wymiarem naszej aktywności
zawodowej i społecznej, zachowując dla kolejnych pokoleń to, co jest
ponadczasowe. Zarazem dzielimy się tym, co może sprzyjać dalszemu rozwojowi
pedagogiki jako szeroko pojmowanej nauki nauk o wychowaniu i edukacji.
Szczególny urok i naukowa wartość autorskich wykładów akademickich polega na tym,
że są one swoistego rodzaju „akademicką robinsonadą”. Gdyby bowiem każdy z tych
autorów wbrew własnej woli wylądował na samotnej wyspie, to zapewne tą wiedzą
dzieliłby się z innymi samotnikami, poszukującymi drogi do prawdy o wychowaniu,
kształceniu, opiece, terapii czy resocjalizacji. Lektura zachęca do wspólnej debaty, krytyki i recenzji, które nie tylko
autorom pomagają w doskonaleniu własnej twórczości.
Po edycji zbiorowych podręczników akademickich przyszedł czas na autorskie
konstrukcje i rekonstrukcje współczesnej wiedzy pedagogicznej w ramach
poszczególnych subdyscyplin nauk o wychowaniu. Trzeba spojrzeć na ten rodzaj
pracy naukowej jak na swoiste teksty kulturowe, które pozwalają na opis i
wyjaśnianie różnych stanów oraz wizji świata kształcenia i wychowania, opieki i
resocjalizacji, terapii i diagnozy jako czegoś obiektywnie rozwijającego się od
szeregu lat, a nawet wieków i jako coś naturalnego w naukach społecznych.
Tom Czesława Kupisiewicza "Z
dziejów teorii i praktyki wychowania" jest propozycją symbolicznego wsparcia warsztatu teoretycznego, metodologicznego i
metodycznego kolejnych pokoleń badaczy, których wykładnikiem są syntetyczne formy przedstawiania wiedzy legitymizującej przyjęty w środowisku
uczonych jej porządek czy przynajmniej realizującej nowy sposób postrzegania dorobku danej
dyscypliny. Każdy z autorów mógł wybrać własny styl i
strukturę wprowadzania czytelników w tajniki reprezentowanej przez siebie wiedzy pedagogicznej.
Czesław
Kupisiewicz był członkiem rzeczywistym Polskiej
Akademii Nauk, profesorem Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu
Warszawskiego oraz kierowanej przeze mnie Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Łodzi. Wybitny dydaktyk, komparatysta i historyk myśli pedagogicznej,
wydawca i redaktor przekładów najznakomitszych ekspertów światowej pedagogiki dokonał rzetelnego i
arcyciekawego studium historyczno-porównawczego powszechnych dziejów myśli i
praktyki wychowania.
Historia jest wędrówką w przeszłość, by możliwe było zrozumienie
teraźniejszości i myślenie o przyszłości. Potocznie mówi się o tym, że historia
jest sztuką życia, ale, jak wykazują badania historyków w różnych regionach
świata, ludzie ciągle popełniają błędy, mimo, że gromadzona od tysiącleci
wiedza powinna być skarbnikiem wielu, rozpoznanych już przyczyn i mechanizmów,
które prowadzą do porażek.
Zachęcam do korzystania z rozprawy Cz. Kupisiewicza, której autor wydobywa z dziejów wychowania to, co buduje nadzieję i napawa optymizmem w naszej pracy. Widać wyraźnie, jak zmieniały się myśli, idee i praktyki wychowania. Skupienie narracji na ewolucji idei sprawia, że zachowane zostały zdobycze
minionych pokoleń oraz ich odpowiedzi na pytania pierwsze. Czy tego chcemy, czy nie, w jakimś
stopniu uczestniczymy w przebiegu procesów oświatowych, w
wychowywaniu własnych dzieci, kształceniu kolejnych pokoleń Polaków, toteż książka wprowadza nas w to, co jest trwałą wartością pedagogii.
Indywidualne dzieje każdego z nas, towarzyszących nam zdarzeń i procesów, są
zarazem historią naszych wychowawców, nauczycieli, środowisk czy
instytucji, które też mają swoją przeszłość. Odtwarzanie prymarnych źródeł i
zmienności wychowania, osób i wydarzeń, które wywarły spiralnie kumulatywny i
największy wpływ na współczesne postawy szeroko pojmowanych pedagogów, stało
się możliwe dzięki syntetycznej umiejętności rozpoznawania przez Kupisiewicza zmiennych o doniosłym znaczeniu dla całego świata.
Nie jest to pierwsza tego typu analiza. Nieco wcześniej wydał on bowiem w tej samej Oficynie swoje szkice z dziejów dydaktyki, pokazując tym samym, jak bardzo ścisły jest związek między tymi dwoma, fundamentalnymi dla naszej nauki, procesami. Nie ma kształcenia bez wychowania, i na odwrót.
Tym razem Czesław Kupisiewicz wydobywa z genezy i ewolucji nauki o wychowaniu perełki myśli, wydarzeń i procesów oraz informacje o ich twórcach, które w różnych regionach geograficznych świata, w różnych okresach ludzkiej cywilizacji i społeczno-politycznych przemian społeczeństw na różnych kontynentach, rzutowały na rozwój człowieka i jego kultury. W każdym jego zakątku ktoś, kogoś i w jakiś sposób wychowywał, formował czy wspierał rozwój, ale są też przykłady negatywnych praktyk w tym zakresie, które w tej rozprawie nie mają miejsca, gdyż została ona napisana zgodnie z pozytywistycznym paradygmatem badań.
Niech inni teraz
dociekają, w jakim zakresie mieliśmy do czynienia z odstępstwami, wypaczeniami
czy patologiami, z którymi warto w przyszłości także się rozprawiać, by
ostrzegać przed negatywnymi konsekwencjami ludzkich błędów mimo ich
(wy-)kształcenia. Piękne i profesjonalne wydanie rozprawy przez Oficynę Wydawniczą IMPULS w Krakowie czyni transmisję nauki nie tylko atrakcyjną, ale i estetyczną z możliwością
wykorzystania zastosowanych form edytorskich w kształceniu na odległość,
bezpośrednim czy w samokształceniu.
11 lutego 2024
Oświadczenie
Prof. Bogusław Śliwerski przeprasza dr. Józefa Wieczorka za naruszenie autorskiego prawa osobistego przez brak wymienienia twórcy i źródła rysunku o nazwie „Dr(h)ab.ina akademicka” zamieszczonego bez zgody na blogu 3.01.2021 r. pod adresem https://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2021/01/akademickie-kontrowersje-w-2020-roku.html i 19.04.2021 r. pod adresem https://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2021/04/o-praktykach-i-wskaznikach-recenzowania.html
Nie ma plagiatu, a to pech
O polowaniu Józefa Wieczorka na nieistniejącego plagiatora pisał w grudniowym wydaniu "Forum Akademickiego" redaktor niezwykle poczytnych artykułów o nieuczciwości akademickiej pan
W miesiąc później ukazał się na łamach tego miesięcznika kolejny artykuł, tym razem dr. hab. Pawła Kosseckiego, prof. PWSTVFiT im. Leona Schillera w Łodzi a specjalizującego się w wycenie praw autorskich, zatytułowany "Ważne inicjały".
Po długiej i niezwykle ciekawej z punktu widzenia prawa cytatu batalii sądowej dotyczącej sposobu oznaczania rysunków, w tym konieczności zamieszczania imienia i nazwiska twórcy w sytuacji, gdy sam twórca udostępnia rysunek pod pseudonimem Sąd Apelacyjny w Warszawie podzielił wyrażone w apelacji sporządzonej przez mojego pełnomocnika stanowisko, że w sprawie nie doszło do plagiatu oraz do naruszenia prawa powoda do oznaczenia utworu swoim nazwiskiem.
Kwestia plagiatu budziła zresztą wątpliwości jedynie u samego powoda – jak zauważył sąd rozpoznający sprawę:
W niniejszej sprawie nie ma ani jednego elementu świadczącego o naruszeniu prawa do autorstwa utworu od strony negatywnej (art. 16 pkt 1 u.p.a.p.p.). Żaden z przeprowadzonych dowodów a w szczególności wpisy na blogu Pozwanego nie wskazuje, że przywłaszczył on sobie autorstwo cudzego rysunku. Pozwany nie podejmował żadnych działań sugerujących, że to on stworzył ten rysunku, nie umieszczał pod nim swoich podpisów itp.
Czemu miało zatem służyć pomawianie mnie o plagiat? Otóż i na to pytanie można znaleźć odpowiedź w uzasadnieniu wyroku:
Powód nie zwrócił się do Pozwanego z odpowiednim żądaniem (mógł łatwo ustalić kontakt w drodze elektronicznej). Zamiast tego wykorzystał całą sytuację do ataku personalnego na Pozwanego na łamach prasy. Wymaga również podkreślenia, że ewidentnym nadużyciem ze strony Powoda jest wykorzystywanie tego zdarzenia do przedstawienia w oczach opinii publicznej Pozwanego jako osobę mającą za nic zasady etyczne pracy naukowej – celem zdeprecjonowania całości jego postępowania. Mówiąc inaczej Powód wykorzystał całe zdarzenie do kolejnego ataku na Pozwanego, z którym toczy boje publicystyczne na temat zwyczajów w środowisku naukowym.
Stanowisko sądu I instancji potwierdził także sąd odwoławczy, który w ustnych motywach uzasadnienia potwierdził, że o plagiacie nie może być mowy. Na podstawie ustnego uzasadnienia (na pisemne czekam) wydaje się, że podzielił argumentację zawartą w apelacji, że nie można mówić o naruszeniu prawa osobistego do oznaczenia utworu nazwiskiem twórcy w przypadku, kiedy twórca sam udostępnia swój utwór pod pseudonimem.
Powodowi zależało na tym, by "zrzucić mnie z akademickiej drabiny", o czym pisał wielokrotnie. Nawet została powiadomiona Rada Doskonałości Naukowej o rzekomym plagiatorze w jej gronie. Jednak na zapytanie Sędziego, który wydał wyrok, RDN otrzymała powyższą - jednoznaczną odpowiedź. NIE MA PLAGIATU.
Niestety w opisywanej sytuacji sąd dopatrzył się uchybień również po mojej stronie, bo choć przyznał, że użycie rysunku dla zilustrowania opisywanych przeze mnie problemów mieściło się w prawie cytatu, to jednak sposób jego użycia – bez wyraźnego wskazania źródła rysunku - mogło godzić w prawa powoda.
Mając zatem w pamięci sentencję Andrzeja Frycza Modrzewskiego wyrytą na fasadzie Sądu Okręgowego w Warszawie „Sprawiedliwość jest ostoją mocy i trwałości Rzeczypospolitej" uznałem, że w tej sytuacji zasadnym będzie złożenie stosownego oświadczenia czyniącego zadość wspomnianemu wyrokowi, co też uczyniłem we wcześniejszym wpisie z dn.1 lutego 2024 r. i będę to czynił przez kolejne dwa tygodnie.
Trochę znudzą się tym czytelnicy bloga, ale należy posypać głowę popiołem i przeprosić, skoro tego domaga się autor, który nie poinformował mnie - co jest w zwyczaju blogowych komentatorów wydarzeń - żebym podał autora i źródło, skoro było jego wytworem.
Tak to niestety jest, że jak ktoś via Facebooka i związanego z nim Messengera przesyła do mnie jakieś ilustracje, to powinien podać mi źródło ich pochodzenia. A skoro nikt tego nie uczynił, to trudno. Trzeba ponieść karę za kogoś.
Proszę nie przesyłać mi obrazków, tym bardziej kiczowatych, bez podania źródła i autora. Teraz czytelnicy bloga muszą przez 2 tygodnie poradzić sobie z na(za-)rzutem i moimi przeprosinami.
Osoby zainteresowane analizą polskich prawników - sędziego i mecenasów na temat tego nietypowego wydarzenia odsyłam do dwóch numerów "Forum Akademickiego" - nr 12/2023 i nr 1/2024.
Błędy wychowawcze w szkole i ich następstwa
Problem zła i wszelkich patologii w życiu szkoły nie jest bowiem
jedynie naukową spekulacją. Z perspektywy działania jest przede wszystkim tym
czymś, czego nie powinno być, lecz co musi zostać zwalczone. Jeśli jest mitem,
to pod jego wpływem myśl spekulatywna powinna kierować się do tyłu, ku
początkom, pytając - skąd i jakie zło? W perspektywie działania szkoła powinna
poszukiwać odpowiedzi na pytanie – jaki rodzaj zła w niej występuje i jak
sprzeciwiać się złu?
Błąd wychowawczy jest faktem zachodzącym w toku interakcji między wychowawcą a wychowankiem. Polega on na dostarczaniu wychowankowi doświadczeń wadliwego funkcjonowania społecznego, pozbawianiu go wiary w siebie, wywoływania czy utrwalania w nim poczucie krzywdy, niesprawiedliwości lub wdrażania go do bierności, posłuszeństwa. Jest to takie zdarzenie w życiu wychowanka, które niesie ze sobą skutki niekorzystne dla jego rozwoju, a więc jest szkodliwe. Zależy on od właściwości oraz „historii”, biografii wychowawcy i wychowanka, od ich wzajemnych nastawień oraz od kontekstu społecznego interakcji.
Błąd wychowawczy to takie zachowanie wychowawcy, które stanowi
realną przyczynę (lub ryzyko) powstania szkodliwych dla rozwoju wychowanka
skutków, wpisując się na trwałe negatywnie w jego pamięć. (A.
Gurycka, O sztuce wychowania, Wyd. CODN, Warszawa 1997, s. 75)
Przeprowadziłem wśród nauczycieli sondaż na temat tego, jakie
zdarzenia w swoich szkołach postrzegają jako błędy wychowawcze? Do najczęściej
występujących błędów po stronie nauczycieli jako sprawców błędów, czyli
swoistego rodzaju zła, zaliczyli następujące fakty:
·
Niechęć czy opieszałość
wśród niektórych nauczycieli do udzielania bezinteresownej pomocy uczniom poza
zajęciami lekcyjnymi w zrozumieniu treści nauczania;
·
Przenoszenie osobistych
problemów życiowych do szkoły i obciążanie nimi uczniów bądź też przenoszenie
na nich agresji z powodu niemożności poradzenia sobie z trudnymi sytuacjami.
·
Stosowanie wobec uczniów kar
jako zemsty za własne niepowodzenia życiowe;
·
Ciche przyzwolenie na
łamanie przez uczniów niektórych norm w obszarze życia szkolnego np. palenie
papierosów, ściąganie, wagary itp.
·
Niesprawiedliwe ocenianie
uczniów, które jest wynikiem porównywania ich z najlepszymi osiągnięciami
rówieśników;
·
Brak precyzyjnych kryteriów
ocen. Dominacja subiektywizmu w zależności od rozkładu osobistych sympatii i
antypatii;
·
Publiczne ośmieszanie
uczniów w trakcie odpytywania przed klasą czy wizytatorem;
·
Brak konsekwencji w
egzekwowaniu wiedzy i ocenianiu za nią w sytuacji, kiedy promuje się do
następnej klasy ucznia, którego oceny jednoznacznie powinny go dyskwalifikować;
·
Wykorzystywanie oceny
niedostatecznej jako instrumentu represji wobec ucznia nie za brak wiedzy, ale
za jego niewłaściwe zachowania się w czasie lekcji;
·
Zaniedbywanie przez
nauczyciela wiedzy o środowisku życia ucznia, jego rzeczywistych możliwościach
uczenia się i uzyskiwania wsparcia ze strony rodziców;
·
Narzucanie uczniom własnego
punktu widzenia, brak tolerancji wobec odmienności postaw czy form zachowań
uczniów (np. brak akceptacji dla nietypowych fryzur czy ubrań itp.);
·
Poniżające traktowanie
ucznia;
·
Krytyka nauczyciela przez
innego nauczyciela w obecności uczniów;
·
Stosowanie odpowiedzialności
zbiorowej;
·
Pobłażanie czy
niekonsekwencja w egzekwowaniu od uczniów form aktywności czy zachowań, w
wyniku zmiany własnego nastroju, humoru itp.;
Wśród błędów wychowawczych, których źródła są poza nauczycielami, wymieniono takie, jak:
·
Podporządkowywanie procesu
oceniania uczniów pozaszkolnym kryteriom i rankingom;
·
Szantażowanie rodziców
koniecznością dokonywania wpłat na komitet rodzicielski, by szkoła mogła
dysponować środkami finansowymi na swoją działalność;
·
Brak ujednoliconych w szkole
wymagań wobec uczniów wobec spraw typowo wychowawczych, jak np. spóźnienia, nie
odrabianie prac domowych, brak dyscypliny, nie okazywanie szacunku nauczycielom
itp.;
·
Pozorowanie pracy dla
zaspokojenia oczekiwań nadzoru pedagogicznego;
·
Brak współdziałania między
środowiskiem domowym uczniów a nauczycielami czy gminnymi władzami oświatowymi.
Następstwem błędów wychowawczych są
m.in.: wypaczenia, zaburzenia w rozwoju indywidualnym i społecznym, zerwanie
więzi, interakcji, brak porozumienia i współdziałania, naruszenie harmonii
wzajemnych relacji, obniżenie w oczach wychowanka oceny wychowawcy jako
partnera interakcji.
Eliminacja błędu wychowawczego wymaga dokonania wglądu w
całokształt sytuacji, w której błąd wystąpił oraz trafnego rozpoznania
(zidentyfikowania) faktu, zdarzenia czy procesu jako błędu ze względu na jego
efekt psychologiczny, społeczny czy normatywny.
10 lutego 2024
Oświadczenie
Prof. Bogusław Śliwerski przeprasza dr. Józefa Wieczorka za naruszenie autorskiego prawa osobistego przez brak wymienienia twórcy i źródła rysunku o nazwie „Dr(h)ab.ina akademicka” zamieszczonego bez zgody na blogu 3.01.2021 r. pod adresem https://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2021/01/akademickie-kontrowersje-w-2020-roku.html i 19.04.2021 r. pod adresem https://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2021/04/o-praktykach-i-wskaznikach-recenzowania.html