07 marca 2022

Pisać artykuły czy książki naukowe? Samotnie czy z innymi?



     Mogą Państwo zapoznać się z artykułem "Are Female Scientists Less Inclined to Publish Alone? The Gender Solo Research Gap"  prof. Marka Kwieka oraz jego współpracownika dr. Wojciecha Roszko. Tekst ukazał się dopiero teraz w "Scientometrics" (https://doi.org/10.1007/s11192-022-04308-7) , chociaż został napisany w 2018 roku. Tak długo trwa procedura recenzowania i dopuszczania artykułów do druku w scopusowych periodykach I kategorii wykazu MEiN.

Życzę autorom wzrostu cytowalności, chociaż wojna w Ukrainie i zachodząca zmiana w stosunkach międzynarodowych i gospodarczych na świecie mocno uderzy także w naukę.  Uczeni korzystając z naszego "Obserwatorium Nauki Polskiej" z CPPS, stworzyli bazę 100 000 polskich naukowców i ich 400 000 publikacji z bazy Scopus z lat 2010-2018. Mamy już 2022 rok, więc widać jak szybko starzeją się dane statystyczne przesuwając interpretację do sfery niedalekiej, ale mimo wszystko - przeszłości.  

Jak piszą autorzy: Prowadzenie badań samodzielnie (solo) trzyma się mocno - w humanistyce to niemal 80% publikacji, a w naukach społecznych - połowa. Pomimo ogromnego nacisku na badania zespołowe. To pierwsza praca w świecie napisana w skali całego systemu - całego kraju.

Dotąd "badania prowadzone solo" analizowano w skali wybranych dyscyplin, czasopism, uczelni - lub czysto bibliometrycznie. U nas są dane biograficzne i dane czysto zawodowe (pochodzące z OPI) wszystkich naukowców widocznych przez dekadę w świecie (czyli – widoczne w Scopus). Czyli ponad 25 000 naukowców. Nawiasem mówiąc, przez 30 lat w Scopusie znalazło się ok. 70 000 polskich naukowców, a w samym 2020 r. – 50 000. To miara naszego sukcesu z ostatnich lat!

            Nie ulega wątpliwości, że jest to empiryczny dowód "sukcesu" polskich uczonych mierzonego tak znaczącym zwiększeniem obecności wyników badań polskich naukowców w renomowanych czasopismach naukowych świata.    Wzrostowe wskaźniki ilościowe zawsze są powodem do zadowolenia.  Natomiast interpretacja tych danych zachęca do polemiki, bowiem - jak wskazywałem na to wielokrotnie - w naukach humanistycznych i społecznych nawet w USA liczą się przede wszystkim monografie naukowe, a nie artykuły w nawet "najlepszych" czasopismach. 

Monografie pisane są solo, przez autorów, którzy dowodzą swojego warsztatu badawczego, pasji poznawczej, erudycji i oryginalności zawartych w nich treści.  Nie mogę zatem zgodzić się z sensem porównywania zgodnie z tym kryterium odsetka publikacji we wszystkich dziedzinach i wybranych dyscyplinach naukowych, gdyż porównuje się ze sobą to, co jest nieporównywalne. 

Jak słyszę zachwyt psychologów, że wreszcie nie muszą ujawniać metodologii badań i całego aparatu badawczego, bo w artykule mogą sprowadzić to do kilku zaledwie akapitów, to zaczynam dostrzegać, jak znakomitą okazję stworzono w wyniku tej preferencji w ramach awansu naukowego także pozorantom, cwanym ludziom, dopisującym się do czyichś badań i tekstów. Mówił o tym jeden z profesorów nauk medycznych Uniwersytetu Gdańskiego, że habilitują się i zostają profesorami osoby, które nie mają nie tylko doświadczenia naukowo-badawczego, ale i klinicznego oraz autentycznego dorobku autorskiego! 

M.Kwiek pisze o tych badaniach: 

Zależności te pokazujemy w odniesieniu do wieku, ale i prestiżu czasopisma, dyscypliny i typu uczelni (badawcze IDUB vs. pozostałe). Powstaje kolejna "luka ze względu na płeć naukowca" (tytułowa "solo research gender gap") - jedna z 16, jakie zdefiniowaliśmy w nauce. Silna w świecie, ale słaba w Polsce. Prace pisane w pojedynkę (solo research) trafiają do mniej prestiżowych czasopism niż prace pisane zespołach, i różnica jest i wyraźna, i poważna. Pisaliśmy o tym w tekście o homofilii  we współpracy w badaniach (praca ukazała się latem w Journal of Informetrics). Do najmniej prestiżowych czasopism trafiają prace pisane przez kobiety naukowców. Młode kobiety naukowcy w Polsce po doktoracie piszą samodzielnie o wiele bardziej intensywnie niż mężczyźni - ich portfolio publikacyjne z dekady zawierają większy odsetek publikacji solo (dla tych, które publikują samodzielnie).



         Jak jest naprawdę? Czy tak, że „wielcy” doklejają do swoich artykułów „mniejszych”, czy może jest odwrotnie, że artykuły piszą „mniejsi”, ale na pierwszej pozycji lokowani są „więksi”, którzy nie postawili w tekście nawet kropki. Świetna grywalizacja.

Autorzy artykułu stwierdzają: 

        W świecie inaczej do badań indywidualnych podchodzą mężczyźni i kobiety naukowcy (kobiety piszą wyraźnie rzadziej solo) - i inaczej ich czytelnicy. Prace solo są wyraźnie mniej cytowane. Z jednej strony ten typ publikacji wysyła jasny sygnał dotyczący zdolności naukowych, dojrzałości, samodzielności naukowca - nie ma też problemu współautorstwa i dzielenia prestiżu publikacji na jej różnych autorów. Nie ma konfliktów o autorstwo. 

Z drugiej strony kobiety naukowcy publikują samodzielnie rzadziej - z różnych powodów. Mogą być nimi awersja do ryzyka i mniejsza chęć udziału w drapieżnej konkurencji w nauce, w tym w publikowania w najlepszych czasopismach. Co, jak tu widać, zajmuje rok zmagań z 4 recenzentami. 

Skąd wiedzą, że nie ma konfliktu? Ich badania nie dotyczą przecież motywacji, intencji, zamiarów naukowców, a zatem czy można wyciągać takie wnioski jedynie z operacji na danych statystycznych? Przyznają, że ich (...) interesują konsekwencje decyzji publikacyjnych (typu pracy badawczej) dla kariery naukowej. Co może najważniejsze – o ile w świecie pokazywano dotąd (w małej skali), że mężczyźni i kobiety różnią się zakresem wykorzystywania pisania solo, nasze badania pokazują, że u nas praca samodzielna nie różnicuje mężczyzn i kobiet. To znaczy, mówiąc dokładnie, różnice są co prawda często nawet statystycznie istotne, ale nie mają praktycznej wagi (statistical significance vs. practical significance). Kobiety nauki w Polsce są w porównaniu ze światem - bardziej odważne (samodzielne)...

Okazuje się, że o wiele szersze zmiany wzorców współpracy w Polsce – w stronę pracy zespołowej z jednej strony i w stronę współpracy międzynarodowej z drugiej strony – są ważniejsze niż różnice w pracy solo między mężczyznami i kobietami. Po raz kolejny jesteśmy inni – ale też dotychczasowe prace miały charakter cząstkowy. My pokazujemy podejście kompleksowe, w dużej skali.

To może psycholodzy, socjolodzy i pedagodzy szkoły wyższej zabiorą się do badań weryfikujących powyższe przypuszczenia? Zmapowanie stanu ilościowego przez uczonych z UAM otwiera ścieżkę do poważnych badań triangulacyjnych, bo z samej socjometrii niewiele wynika. Tymczasem o pasji i sensie pisania książek, a nie tylko czy głównie artykułów do czasopism, warto przeczytać w poniższej publikacji profesora pedagogiki, prorektora UAM - Zbyszko Melosika: 

 


 

 

06 marca 2022

Jakie szanse ma idea bezwarunkowego uniwersytetu?

 



W ramach realizacji projektu Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego „Wykłady otwarte wybitnych Profesorów” w dniu 4 marca 2022 roku odbył się w formie zdalnej wykład profesora Zbyszko Melosika pt. „Pasja i tożsamość naukowca. O władzy i wolności umysłu”. Nie jestem członkiem PTP, ale dzięki zaproszeniu władz Wydziału Nauk Pedagogicznych UKW w Bydgoszczy mogłem po raz kolejny posłuchać znakomicie poprowadzonej refleksji na temat istoty pracy naukowej na uniwersytecie. 

Jak zwykle, z pasją, osobistym zaangażowaniem, a więc też bardzo wiarygodnym przekazem do naukowców z różnych uczelni w kraju i o różnych statusach akademickich referujący mógł  dotrzeć do sfery emocjonalno-intelektualnej słuchaczy a zarazem zachęcić ich do dyskusji o sprawach, które w obliczu wojny w Ukrainie pozwoliły nam wszystkim na chwilę rozstać się z doświadczaną traumą ludności cywilnej, w tym przecież także naszych koleżanek, kolegów, przyjaciół i współpracowników z ukraińskich uniwersytetów. 

Wykład Z. Melosika miał się odbyć kilka tygodni temu, toteż jego przeniesienie akurat na dzień 3 marca było ważną okolicznością dla pedagogów, którzy na chwilę mogli powrócić do sfery metafizycznej stanowiącej o sensie ich pracy badawczej i dydaktycznej. Wiemy, jak wielu polskich naukowców, nauczycieli, wolontariuszy, społeczników NGO w tych dniach intensywnie pomaga uchodźcom z Ukrainy, a już przygotowują się do wsparcia ich dzieci, by mogły na czas pobytu w naszym kraju kontynuować edukację szkolną.

My zaś powróciliśmy do odwiecznych problemów relacji między władzą, rozumem, wiedzą a własną biografią, kulturą i doświadczeniem społecznym, które uruchamiają nasze emocje nie tylko w sytuacjach granicznych, ale i w działalności naukowo-badawczej. Jak mówił Profesor Melosik - Władza nie jest jedynie czynnikiem zła, ograniczeń, zniewalania człowieka, ale może też być źródłem inspiracji do działań twórczych, reorientując umiłowaną przez nas aktywność w kierunku pasji poznawania świata, odkrywania jego fenomenów. 

Referujący przyznał, że zmienił się status uniwersytetu z świątyni nauki, wiedzy, dążenia do prawdy w instytucję korporacyjną.  Jeśli jednak miłujemy uprawianie nauki, to nie potrzebujemy innych uzasadnień do własnej pracy, niezależnie od tego, jakie nakładane są na nas obowiązki przez władze hierarchicznej instytucji. Inna rzecz, że proces twórczy wymaga wolności, spokojnego dochodzenia do odkryć, intuicyjnego poszukiwania racji, a nie tylko empirycznie weryfikowalnych zmiennych. Ten wątek wykładu wzbudził największą dyskusję. 

Nic dziwnego, że dyskutanci wyrażali swój sprzeciw wobec dramatycznego niszczenia uniwersytetu jako wspólnoty uczonych, którzy zamiast w kulturze koleżeńskości mieliby z pasją realizować własne projekty badawcze, są zobowiązani do uczestniczenia w antagonistycznej, egocentrycznej rywalizacji. Są bowiem redukowani do "robotników w białych kołnierzykach", producentów wiedzy, ale i pseudowiedzy. Naukowcy mają być gwarantami jak najwyższej wartości zmiennych scjentometrycznych, które rzekomo świadczą o ich pracy. 

Młode pokolenie, na co zwracali uwagę dyskutanci, coraz rzadziej ma kontakt z pasjonatami nauki, z charyzmatycznymi uczonymi, bowiem świat uniwersytetu stał się siedliskiem różnego rodzaju interesów, walk, konfliktów i nierozwiązywalnych problemów. Głównym celem aktywności staje się ustawiczne sprawozdawanie z niej w różnych kwestionariuszach, raportach, w wykazach sformatowanych do określonej liczby znaków.        

Melosik pracuje w uniwersytecie badawczym, a więc uczelni, której społeczność i władze kierują się wysokimi standardami prowadzenia badań i publikowania ich wyników. Dlatego mógł stanąć w obronie monografii naukowych w humanistyce i naukach społecznych, które nadal zachowują na świecie swój najwyższy status, a są nawet swoistego rodzaju "barometrem" poziomu rozwoju danej dyscypliny naukowej. 

Część uczestników wczorajszego wykładu pracuje jednak w mniej znaczących ośrodkach akademickich, co stwarza silną barierę na drodze do urzeczywistniania przez nich własnych pasji badawczych, gdyż nie są tam dobrze widziane przez całe środowisko. Mamy świadomość, że ewaluacja nauki i dydaktyki jest potrzebna, ale też powinna mieć swoje racjonalnie stanowione granice, by uniwersytety różnych lig mogły przynajmniej parcjalnie być bastionem wysokiej kultury, a zarazem wyznacznikiem jej roli w życiu i rozwoju społeczeństw.    

Na umieszczone przeze mnie w tytule postu pytanie, którego nie musiałem zadawać, gdyż najczęściej pojawiało się  w trakcie dyskusji, prof. Z. Melosik odpowiedział: 

Główna przestrzeń relacji między profesorami, doktorami a adeptami nauki i studentami nie jest opanowana przez instytucjonalne ograniczenia, gdyż rozgrywa się w relacjach międzyludzkich. Akademicka wolność zależy od inspiracji, autorytetu, zaangażowania promotora, mistrza, dzięki któremu kształtuje się i jest przekazywany etos uniwersytetu. Wszyscy tworzymy atmosferę uniwersyteckiej współpracy, kreowania wolności, otwierania przestrzeni, intelektualnego dialogu i wolności. Główne pole walki rozgrywa się na poziomie świadomości a nie w przestrzeni instytucjonalnych, strukturalnych ograniczeń i narzucanych nam treści, form czy idei. Nie możemy dać się przemielić przez korporacyjny system.

  


05 marca 2022

WZRUSZAJĄCE ZDUMIEWAJĄCE

 



Alfred Marek Wierzbicki

 

WZRUSZAJĄCE ZDUMIEWAJĄCE

 

W tym strasznym czasie jak zawsze

wzruszające sceny z dziećmi

Rusłan Oleńka Dmytryk

ocierają łzy mamy

ściskają tatę w mundurze

przytulają pluszaki

biegają podskakują w zatłoczonych schronach

w piwnicach na stacjach metra w podziemiach szpitala

 

Uciekają z Charkowa Kijowa Chersonia

ścigani rakietami na rozkaz sukinsyna

który postanowił ustanawiać i likwidować narody

ciągną walizki

głaszczą przestraszonego kotka

przekonują pieska na smyczy

który wcale nie chce za granicę

 

Zdumiewające jak dzielą swój los

z losem zwierząt

przywracają wiarę w tajemne więzi

wszystkich żywych istot

w piękno cielesnego istnienia

 

03.03.2022.  


--- 

Dziękuję ks. Profesorowi za wyrażenie zgody na opublikowanie najnowszego wiersza w niekomercyjnym miejscu, bo i pomoc uchodźcom z Ukrainy udzielana przez Polaków jest w dużej mierze bezinteresowna. Jesteśmy razem z ofiarami wojny, dzieląc ich traumę, ból, cierpienie, rozłąkę i utratę domu. Pomagajmy! Jest w nas wielka, a powtarzalna SOLIDARNOŚĆ z ofiarami nikczemnie prowadzonej przez Rosyjską Federację wojny w ich kraju.  



Udostępnijcie ten wiersz wspanialego Filozofa etyki - Poety-ks. Profesora

04 marca 2022

Niedojrzali studenci?

 





Niektórzy studenci ślą listy do dziekanów, w których informują ich o tym, że jacyś prowadzący zajęcia nie podali im wymagań na zaliczenie określonego przedmiotu. Zostali zaskoczeni treścią zadań testowych na zaliczenie semestru. Nie wiedzieli biedacy, czego powinni się nauczyć.

Akademicy wnioskują, by nie ulegać tym skargom, skoro nie zostały one rzeczowo uargumentowane i udokumentowane. Na uniwersytecie nie może obowiązywać zasada, że student ma zawsze rację. 

Studia nie są prowadzeniem dzieci za rączkę, ale pracą z osobami dorosłymi. Jeśli nie potrafią wyszukać konkretnej informacji o zasadach oceniania ich pracy, to znaczy, że za wcześnie zdecydowali się na studia. Muszą trochę dojrzeć do nich.

Nie jest rolą nauczycieli akademickich tropienie, czy któryś ze studentów był na pierwszych zajęciach z danego przedmiotu, w trakcie których omawiane są i uzgadniane warunki przystąpienia do zaliczenia czy zdawania egzaminu. Każdy przedmiot ma swój sylabus a w nim zostały określone warunki przystąpienia do zajęć oraz zasady oceniania studentów.

Jeśli nie ma takich danych, to należy to zgłosić najpierw prowadzącej zajęcia osobie, a jeśli to nie poskutkuje, należy przekazać taką informację władzom jednostki uczelnianej na początku semestru. Wówczas jest możliwość zareagowania, a nie dopiero po niezdaniu egzaminu czy niezaliczeniu zajęć.

Wreszcie, zdalne kształcenie zostawia ślad w sieci, na portalu uczelni. Wiadomo, kto, ile razy rejestrował się na zajęciach. Każdy student może też skorzystać z dostępnych adresów elektronicznych pracowników akademickich. Warto wysłać stosowne zapytanie.

Jeśli studenci nie wykonają koniecznych działań na początku semestru, to każda skarga pod koniec mija się z rzetelnie uzasadnioną intencją. Jest też ewaluacja zajęć, z której należy skorzystać bez względu na to, jaki był poziom zadowolenia z zajęć. Wyskalowaną opinię można poszerzyć o osobistą interpretację. 

Po to są wybierani do rad wydziałów/instytutów studenci, by zabierali głos, informowali i współdecydowali o tak ważnej kwestii, jaką są warunki oceniania ich aktywności. Ich bierność czy nawet nieobecność jest świadectwem zlekceważenia własnego środowiska. 

 

 

03 marca 2022

Pedagodzy o wojnie i pokoju

 



Ogólnopolskie Seminarium Podoktorskie z pedagogiki przy Katedrze Teorii Wychowania Uniwersytetu Łódzkiego swoje najbliższe obrady w dn.14 marca 2022 roku o godz. 15.30 poświęci debacie na temat pedagogiki wobec wojny i pokoju. Kiedy w poniedziałek rozmawialiśmy z dr. Michałem Paluchem z UKSW na temat tego, że trzeba najbliższe spotkanie poświęcić właśnie tej problematyce, nie wiedzieliśmy jeszcze o ukazaniu się książki pedagoga młodego pokolenia, który także nie przewidywał dojścia do wojny na Ukrainie rozpoczynając przed kilku laty swoje badania naukowe, pisząc rozprawę doktorską i broniąc jej z dużym sukcesem.  

Impulsem zatem do rozmowy, dyskusji będzie prezentacja dr. Konrada REJMANA, który właśnie opublikował w Wydawnictwie Naukowym Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu publikację nagrodzoną w konkursie monografii naukowych w ramach Funduszu Stypendialnego imienia Roberta Kwaśnicy „Poza Kulturową Oczywistością”. 

Monografia Konrada Rejmana nosi tytuł Etyka radykalna jako emancypacja. O wojnie i pokoju z perspektywy pedagogicznej (ISBN 978-83-65408-53-2).  Autor zaprasza Czytelników, których powinno przybyć po poniedziałkowym spotkaniu, do refleksji dotyczącej fundamentalnych kwestii egzystencjalnych w związku z wojną także na Ukrainie. Jak pisze Wydawca: 

Niejednokrotnie Czytelnik stanie w sytuacji niepewności i poznawczego zagubienia. Refleksja może okazać się też trudna, ponieważ dotyczy zagadnień wojny i cierpienia, które sprowadza. Wojna nie jest przecież tematem, o którym chcemy na co dzień myśleć. Po co bowiem rezygnować z komfortu beztroski? Nie będą to jednak rozważania o sile, potędze narodów ani o wzniosłości obowiązku względem ojczyzny, w ramach którego dopuszczone jest zabijanie innych istnień. Będzie to refleksja o słabości i kruchości. 

Jeśli jednak Czytelnik poświęci tej książce odrobinę cierpliwości, rozpozna, że to właśnie z kruchości wypływa najważniejsze pouczenie. Pouczenie o tym, aby się opierać, aby być nieposłusznym. Szczególnie chodzi zaś o bycie nieposłusznym względem samego siebie, o przekraczanie narzuconych, sztucznych granic, nieracjonalnych uprzedzeń i schematycznego myślenia. O odnajdywanie się ciągle na nowo, w nowym miejscu jako ktoś inny. Chodzi o poczucie niepewności, którego dostarcza filozofia i zrozumienie, że ta niepewność jest początkiem, czyli otwarciem samego siebie na nieoczekiwane. 

Badania dr. K. Rejmana dotyczyły trzech zasadniczych sfer, które według niego nawzajem się przenikają, a mianowicie wojny, edukacji i etyki.  

Zainteresowani spotkaniem mogą zarejestrować się u p. Sekretarz naukowej naszego Seminarium prof. UJK dr hab. Agnieszki Szplit (agnieszka.szplit@gmail.com ) podając swój adres elektroniczny, żebyśmy mogli przesłać zaproszenie z linkiem dostępu. Obrady będą prowadzone zdalnie via Teams.   

 


02 marca 2022

Społeczność No Bell Szkoły Podstawowej Montessori apeluje o zmianę zasad oceniania oraz regulaminu Olimpiady Języka Polskiego i Literatury Szkół Podstawowych!

 





  My, Nauczyciele, Uczniowie i Rodzice No Bell Szkoły Podstawowej w Konstancinie-Jeziornie zwracamy się do Zespołu Dydaktycznego Rady Języka Polskiego oraz Ministra Edukacji i Nauki o zmianę zasad oceniania oraz regulaminu Olimpiady Języka Polskiego i Literatury Szkół Podstawowych! Wnosimy również, by dobór tekstów przeznaczonych do ustnej analizy i interpelacji był dostosowany do wieku i możliwości eksplikacyjnych trzynastolatków i czternastolatków.     

    Konkurs takiego formatu, w szczególny sposób decydujący o naukowych losach ucznia, przyznający profity i uprawnienia w postaci zwolnienia z egzaminu z języka polskiego po klasie 8 powinien być transparenty, zgodny z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej oraz innymi aktami prawa, które gwarantują dzieciom równe traktowanie. Niestety olimpiada, w takiej formie, nie jest transparentna i nie gwarantuje równego traktowania.

    Organizatorzy Olimpiady nie zadbali o przejrzyste kryteria oceniania prac pisemnych oraz wypowiedzi ustnych uczniów! Prace uczestników opatrzone są jedynie zdawkowymi komentarzami jurorów oraz punktacją, która nie mówi nic zarówno uczniowi, rodzicowi, jak i nauczycielowi. Ponadto język informacji zwrotnych przekazywanych przez jurorów dzieciom nie jest dostosowany do wieku i poziomu percepcyjnego trzynastolatków i czternastolatków. Chcemy podkreślić, że sposób weryfikacji zaproponowany przez organizatorów narażony jest na opisany i zbadany „efekt egzaminatora”.  

    Nasze kontrowersje budzi § 9, punkt 11 i 12 Rozdziału III, które brzmią:

11. Po zakończeniu ustnej części etapu okręgowego jury sumuje liczbę punktów uzyskanych przez każdego z uczestników we wszystkich częściach drugiego etapu i sporządza listę uczniów rekomendowanych do III etapu. Na liście rekomendowanych znajdują się wszyscy uczestnicy, którzy spełnili warunki regulaminowe, tj. uzyskali co najmniej 15 punktów z pracy pisemnej, 15 punktów z testu oraz 20 punktów z części ustnej. Punkty nie mogą być przeliczane na oceny opisowe. 12. Na tej podstawie Komitet Główny sporządza listę rankingową, obejmującą wszystkich uczestników z kraju według kolejności uzyskanych wyników. Kwalifikacja przebiega następująco: a) do zawodów III stopnia kwalifikuje się z każdego okręgu 5 uczestników, którzy zostali rekomendowani przez Komitet Okręgowy i zdobyli największą liczbę punktów w danym okręgu; b) wszyscy pozostali uczestnicy, rekomendowani przez Komitety Okręgowe, zostają wpisani na listę rankingową według kolejności uzyskanych wyników, tym samym do zawodów III stopnia kwalifikuje się łącznie 170 osób: po 5 osób z najwyższymi wynikami z każdego okręgu oraz pozostałe osoby z listy rankingowej aż do wypełnienia limitu. W przypadku wyników ex aequo Komitet Główny może zmniejszyć lub zwiększyć liczbę zakwalifikowanych.  

Niezrozumiała dla nas jest zasada opisana w punkcie 12a. Dlaczego 5 najlepszych uczniów, a nie 3? Wnosimy o jej zmianę, ponieważ jest niesprawiedliwa i krzywdząca uczestników. W żadnym konkursie czy olimpiadzie nie przyznaje się kwalifikacji do finału ze względu na miejsce zamieszkania.  

   Pragniemy zwrócić Państwa uwagę na fakt, że dobór tekstów do etapu ustnego wykraczał poza możliwości percepcyjne oraz interpretacyjne dzieci. Czy zależy „architektom" olimpiady, by nastolatkowie „wkuwali" interpretacje na pamięć, nie rozumiejąc sensów zawartych w utworach? Recepcja tak trudnej literatury może wpłynąć na osłabienie zainteresowań czytelniczych i prób obcowania z liryką! Uważamy, że selekcji „materiału lirycznego” powinni dokonywać doświadczeni badacze-dydaktycy oraz dydaktycy-praktycy!

    Szanowni Państwo, apelujemy do Państwa o pochylenie się nad zasadami przeprowadzania Olimpiady Języka i Literatury dla Szkół Podstawowych, ponieważ ufamy i tuszymy, że Dzięki Państwu mamy szansę na to, by konkurs przeszedł gruntowną przebudowę w sferze kryteriów oceniania oraz rozstrzygnięć formalnych. A tym samym stał się Turniejem godnym miana Instytutu Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk!       

01 marca 2022

Jakże aktualna myśl Montessori o wojnie i pokoju

 


   

Wciąż aktualne jest pytanie: Co by było, gdyby nie było powszechnej edukacji i gdyby kolejnym generacjom rodziców nie uświadamiano skutków podejmowanych przez ich decyzji, w wyniku których dzieci części z nich stają się już jako dorosłe istoty zabójcami innych osób, niestety także dzieci, a nawet własnych rodziców lub członków rodzin? 

Włoska lekarka, a w rzeczywistości pedagog nowego wychowania na początku XX wieku - Maria Montessori uważała, że zarówno rezygnacja z przemocy w wychowaniu, jak i uświadamianie rodzicom/dorosłym następstw popełnianych błędów kumulują się w dziecięcych sercach, w ich pamięci doznawane radości, miłość, ale też cierpienie, ból, bezsilność. Wyraziła zatem nadzieję, że świadomość tego faktu (...) otworzy nową epokę w historii ludzkości. Musi na stałe zagościć w codziennym życiu, stać się czymś więcej niż tylko bronią do wyrównywania rachunków niesprawiedliwości politycznej i społecznej (S. Camarda, 2021, s. XXIII). 

Dramatyczne dla ludzkości wojny nie uległy zakończeniu. Montessori zabierała głos na temat losów dzieci w czasach wojny w latach trzydziestych XX wieku mając w pamięci tragedie i bolesne losy dzieci I wojny światowej. Potem przyszła II wojna światowa, a właśnie stoimy przed zagrożeniem trzecią w wyniku napaści 24 lutego 2022 r. wojsk Federacji Rosyjskiej na suwerenną Ukrainę, której naród dzielnie broni się przed agresorem. 

Powracają zatem nie tylko wspomnienia najstarszego pokolenia Polaków, które pamięta jeszcze okres II wojny światowej i grabieży oraz gwałtów dokonywanych na naszej ludności cywilnej przez wracające z Berlina rosyjskie wojska "wyzwoleńcze". Po raz kolejny okazało się, że edukacja sama w sobie nie jest wstanie stać się wyłącznym czynnikiem zmian społecznych i kulturowych, w wyniku których dochodzący do władz politycy nie zaczną ponownie marzyć o wojnie. Jak pisze we wstępie do przekładu wykładów Montessori sprzed II wojny św. na temat wojny i pokoju oraz losów dzieci i edukacji Sylwia Camarda

Przesłanie Montessori jest i dziś niezwykle doniosłe. Nie gasną kryzysy uchodźcze, trwają starcia zbrojne, nie słabną polityczne sprzeczności interesów, a od roku młodym ludziom na całym świecie pandemiczne okoliczności zmieniły pobyt w szkole na cztery ściany własnego domu. Prawa dzieci - bezbronnych w takich sytuacjach - są często lekceważone, co bezsprzecznie hamuje ich rozwój fizyczny i psychiczny (tamże, s. XXIV). 

To przesłanie jest jeszcze silniejsze, skoro matki z dziećmi ukrywają się w schronach przeciwatomowych, w piwnicach, metrze Kijowa w związku z gradem bomb spadających na ich domy w ostatniej dekadzie lutego 2022 roku! Tysiące uchodźców z Ukrainy przekracza polską granicę, by uchronić własne dzieci przed śmiercią, ranami, bólem i cierpieniem psychicznym z racji nieobecności najbliższych, walczących o wolność członków rodzin. 

Kiedy w 2021 roku Wydawnictwo Naukowe PWN opublikowało przekład wykładów Montessori na temat wojny i pokoju, potraktowałem go w kategoriach historii myśli pedagogicznej, która tylko częściowo może być przydatna w kształceniu przyszłych nauczycieli, wychowawców, opiekunów, instruktorów czy nawet katechetów. Wydarzenia sprzed tygodnia potwierdzają, że głęboka myśl humanistyczna jest ponadczasowa.  Trochę tak, jakby miała czekać na swoje uaktualnienie, dostrzeżenie jej na skutek niecodziennych, niespodziewanych zdarzeń w życiu jakiegoś narodu, a może i ludzkości. 

Włoska reformatorka, której model edukacji przedszkolnej i szkolnej oraz pedagogiki leczniczej sprawdził się na wszystkich kontynentach, także w Polsce, zabierała w latach trzydziestych głos na rzecz pokoju, który wybrzmiewał zarówno w Międzynarodowym Biurze Oświaty w Genewie, jak i w czasie wielkich kongresów naukowych dotyczących pokoju w związku z realnymi wówczas zagrożeniami wojny w Europie. Wzięła udział w europejskim kongresie pokoju w Brukseli w 1936 roku, jak i rok później w debacie Międzynarodowej Szkoły Filozoficznej w Utrechcie, gdzie odbywał się Kongres "Edukacja dla pokoju".

   Montessori miała nadzieję, że prowadzący badania naukowe nad uwarunkowaniami prowadzenia wojen i stanowienia o światowym pokoju, zdobędą wiedzę, która stanie się ważną dyscypliną naukową. W Polsce już w okresie PRL Polska Akademia Nauk realizowała projekt badawczy „Wychowanie dla pokoju”. Nawet w moim Uniwersytecie Łódzkim, na Wydziale Historyczno-Filozoficznym został powołany w latach 70. XX wieku specjalny zespół interdyscyplinarny do badań nad pokojem, a w 1982 roku zostało utworzone Centrum Badań nad Pokojem, którym kierował prof. Waldemar Michowicz (1929-2005). Po śmierci profesora poszerzono funkcje badawcze tego Centrum poszerzając je o kwestie bezpieczeństwa (Centrum Badań nad Pokojem i Bezpieczeństwem im. Profesora Waldemara Michowicza)[1].          

         Pogląd Montessori na wojnę i pokój nie tylko nie stracił na swojej aktualności, ale w tych dniach nabiera szczególnego znaczenia. Cytuję:

Używając słowa pokój ma się na myśli ustanie wojny. Ale to nie jest adekwatny opis autentycznego pokoju.   A co najważniejsze, jeśli wziąć pod uwagę oczywisty cel wojny, pokój rozumiany w ten sposób stanowi raczej ostateczny i permanentny triumf wojny. Zasadniczym powodem wojny w starożytności był podbój nowych terytoriów i wynikający z niego ucisk całych narodów.

Wprawdzie środowiskiem człowieka nie jest już faktycznie terytorium fizyczne, a raczej społeczna organizacja sama w sobie, oparta na strukturach gospodarczych, ale podboje terytorialne nadal uznawane są za prawdziwą przyczynę prowadzenia wojen, a widmo podboju wciąż mąci w głowach całym zastępom ludzi, skłaniając ich do paradowania pod sztandarami.

No dobrze, ale dlaczego rzesze mężczyzn maszerują na spotkanie ze śmiercią, kiedy ich ojczyźnie grozi ryzyko inwazji? I dlaczego nie tylko mężczyźni, lecz także kobiety, a nawet dzieci, spieszą bronić swojego kraju? Ze strachu przed tym, co będzie uchodziło za pokój, kiedy wojna się skończy.

Jak uczy historia ludzkości, gdy zwycięzca umocni już swoją pozycję, pokój oznacza przymusową uległość podbitych wobec jego dominacji i utratę wszystkiego, co dla nich ważne - odtąd nie będą już mogli cieszyć się owocami swojej pracy i swoimi zdobyczami (s. 4-5; podkreśl. moje).

Istnieje zatem sprzeczność moralna celów wojny i pokoju. Od lat trzydziestych minionego wieku upłynęło już prawie stulecie, a my nadal pozostajemy bezradni w sytuacji bycia skazanymi na władzę, która skrywa rzeczywiste powody prowadzenia wojny wymykającej się spod jej kontroli. Jak stwierdzają psychologowie, wojna jest w człowieku, w każdym z nas, toteż nie jest bez znaczenia to, z kim politycy zawierają sojusze i czy aby nie stanowią one gruntu pod kolejną katastrofę wojenną. Jakże trafna jest konstatacja Montessori:    

Rzesze moralistów nieustannie powtarzają, że nasz obecny błąd polega na pragnieniu, aby oprzeć wszystko na ludzkim rozumie, a równie wielu wyraża przekonanie, że postępu nie można oprzeć wyłącznie na dyktatorskich zapędach rozumu do rządzenia całym naszym życiem. Każda ze stron jest jednak przekonana, że rozum jest władcą i triumfatorem dzisiejszych czasów. Tymczasem w rzeczywistości rozum jest dziś skryty za ciemną chmurą i właściwie poniósł niemal całkowitą porażkę. (...) Dominującą cechą naszego obecnego stanu jest zdradliwe szaleństwo i potrzeba niezwłocznego powrotu do zdrowych zmysłów (s. 12-13).   

    Potrzebna jest pedagogika pokoju, która zwróci się ku dziecku, bowiem to ono jest źródłem i kluczem do zidentyfikowania przyczyn prowadzonej przez niektórych polityków polityki wojny (wojny wewnętrznej, światopoglądowej, kulturowej, albo wojny zewnętrznej, terytorialnej, gospodarczej). Trzeba odejść od wychowywania w posłuszeństwie, uległości wobec władzy, która umacnia się w relacjach międzyludzkich poniżaniem jednych, a wywyższaniem drugich, aczkolwiek nielicznych. Niestety, ale jak pisze Montessori, to edukacja szkolna staje się środowiskiem poniżania uczniów, ich godności, wbijania w nich kompleksów.

Uczeń, którego ciągle się zniechęca i ogranicza, w efekcie traci wiarę w siebie. Doskwiera mu poczucie paniki znane pod nazwą płochliwości - brak pewności siebie, który u dorosłego przybiera formę frustracji i uległości; taka osoba nie potrafi się oprzeć niemoralnym działaniom. Posłuszeństwo wymuszone na dziecku w domu i w szkole, posłuszeństwo, które nie uznaje rozumu ani sprawiedliwości, przygotowuje dorosłego, żeby godził się na wszystko (...). 

A ten i wiele innych rodzajów warunkowania wzbudzających poczucie niższości, toruje w umysłach sparaliżowanych dorosłych drogę dla postawy bezmyślnego szacunku, a właściwie niemal bezrefleksyjnego bałwochwalstwa wobec przywódców publicznych, którzy w oczach obywateli stają się zastępczymi nauczycielami i ojcami, a więc postaciami, które dziecko musiało uznać za nieomylne ideały. Tym samym dyscyplina staje się niemal synonimem niewolnictwa (s. 18-19) 

    Gorąco polecam ten wyjątkowy zbiór wykładów włoskiej pedagog, która burzy mity o wychowaniu i stosowanych w nim środkach mających zapewnić dzieciom jako przyszłym dorosłym czas pokoju. Odsłania zdolność każdego dziecka do rozwoju w sobie istoty ludzkiej, która w odpowiednim środowisku wychowawczym doświadczając miłości i wolności może być nadzieją i chwałą nie tylko dla rodziców, nauczycieli, ale i ludzkości.  Zmiany społeczne są możliwe, jeśli zaczną się od życia dzieci w pokoju, w poszanowaniu ich godności, a nie do prowadzenia ustawicznych walk o przetrwanie. 

Czytając eseje Montessori odnoszę wrażenie, jakby pisała je wczoraj, a dzisiaj opublikowała je w sieci. Wynika z nich, że społeczeństwa nie dają sobie czasu na wychowanie dzieci w pokoju, w kulturze przynależnej im godności ludzkiej, przez co trwa pokoleniowy wyścig z czasem, w którym wojna w różnych formach i zakresach objawia się szybciej niż zakorzenienie w ludzkości pokoju. 

 Poruszanie tematu edukacji dla pokoju w tak krytycznym momencie, gdy społeczeństwo żyje w ciągłym strachu przed wojną, może wydać się najbardziej naiwnym rodzajem idealizmu. Mimo wszystko uważam, że położenie fundamentów pokoju przez edukację to najskuteczniejsza i najbardziej konstruktywna metoda przeciwstawiania się wojnie, ponieważ dzisiejsze potrzeby obywateli w żadnej mierze nie uzasadniają konfliktu zbrojnego, a wojna nie daje im nawet najmniejszej nadziei na poprawę własnego losu (s.40).


---------

[1] https://www.wikiwand.com/pl/Waldemar_Michowicz