Wspomniałem we wcześniejszym poście o różnych formach prowadzenia seminariów magisterskich. Jestem zwolennikiem podejścia liberalnego, podmiotowego, by przychodzący do mnie seminarzyści mogli realizować własne pasje poznawcze. Wprawdzie jeszcze nie wszyscy mają po trzech latach studiów wyklarowany pogląd na temat tego, jaki fragment rzeczywistości pedagogicznej chcieliby bliżej poznać, ale po odpowiednim naprowadzeniu ich na literaturę przedmiotu szybko odkrywają swój "kawałek podłogi".
Podobnie jak Sergiusz Hessen zachęcał swojego doktoranta, a późniejszego mojego promotora Karola Kotłowskiego do tego, by uczynił przedmiotem własnych badań to, co budzi w nim największy dysonans poznawczy, ciekawość, chęć dociekania prawdy, tak też i ja przekonany do tej właśnie ścieżki badawczej zachęcam swoich podopiecznych. Jeśli jest co, czego nie rozumieją, co wzbudza w nich największy niepokój, ciekawość czy potrzebę naukowego wsparcia w rozwiązaniu jakiegoś życiowego problemu, to niech napiszą o tym swoją własną książkę.
Może nią być najpierw praca magisterska, ale jeśli osiągnie wyjątkowo wysoki poziom merytoryczny i metodologiczny, podejmiemy wspólnie wysiłek, by mogła zostać wydana, otwierając zarazem przestrzeń do być może podjęcia studiów doktoranckich i kontynuowania własnego rozwoju.
Tak powstały niektóre rozprawy naukowe I stopnia w wyniku pogłębionych, rzetelnych studiów literatury przedmiotu i przeprowadzenia badań pedagogicznych. Prace nielicznych magistrantów zostały wydane drukiem, aczkolwiek poszli oni swoją drogą profesjonalnego rozwoju i zaangażowania w praktykę oświatową. Nie pociągała ich praca naukowo-badawcza i dydaktyczna na uniwersytecie.
Przywołam w tym miejscu autorów-magistrów pedagogiki, by zachęcić kolejnych magistrantów do intensywnej pracy naukowo-badawczej. Tylko jedna z moich magistrantek została wierna pracy naukowej zatrudniając się na Uniwersytecie Łódzkim, a mianowicie - dzisiaj już dr hab. prof. UŁ Magda Karkowska.
Magda uczęszczała wraz z Wiesławą Czarnecką na moje piąte już seminarium magisterskie, które prowadziłem jeszcze jako doktor. Kiedy obie kończyły studia byłem już samodzielnym pracownikiem naukowym. Każda z nich pisała swoją pracę w nurcie pedagogiki krytycznej:
Magda Karkowska, Szkoła jako przestrzeń przemocy w
świetle nowego paradygmatu pedagogiki krytycznej.
Wiesława Czarnecka, Szkoła w społeczeństwie posttotalitarnym
w świadomości młodzieży licealnej.
Zachęciłem je po studiach do tego, by przygotowały i wydały na podstawie swoich prac wspólną książkę poświęconą etnopedagogicznym badaniom przemocy w szkole. W ten oto sposób została wydana w Oficynie "Impuls" w Krakowie książka, która po dzień dzisiejszy nie straciła na swojej aktualności. Obie pracowały już w jednym z łódzkich liceów ogólnokształcących, ale po ukazaniu się książki Magda straciła w nim pracę.
Kolejną z moich najzdolniejszych magistrantek była siedemdziesiąta absolwentka seminarium - Anita Woźniak, która napisała znakomitą dysertację p.t. "Rekonstrukcja etiologii zjawiska przemocy w rodzinie w świetle literatury anglojęzycznej". Niestety, nigdy jej nie opublikowała z przyczyn od siebie niezależnych. Na szczęście znalazła miejsce w Katedrze Pedagogiki Społecznej UŁ, w której pracuje po dzień dzisiejszy.
Radość byłego opiekuna magistrantki sprawia fakt, że jej badania naukowe i związane z nimi rozprawy znajdują ogromne zainteresowanie. Jedna z nich została nagrodzona przez Kapitułę Nagrody im. Profesor Ireny Lepalczyk. Gorąco polecam te etnopedagogiczną monografię, gdyż o sukcesach autorki Anity Gulczyńskiej pisałem w blogu wielokrotnie.
W tej samej grupie seminaryjnej, co Anita Woźniak, była też Małgorzata Kosiorek. Wprawdzie jej praca magisterska p.t. Autorytet w wychowaniu w społeczeństwie posttotalitarnym także nie została wydana, ale stała się punktem wyjścia do podjęcia się badań naukowych nad pedagogiką autorytarną. W kilka lat później napisała pod moim kierunkiem dysertację doktorską i obroniła ją z sukcesem. Jej doktorat został wydany także w Oficynie "Impuls" wzbogacając stan współczesnej wiedzy na temat tego nurtu pedagogiki normatywnej.
Obecnie dr Małgorzata Kosiorek jest zatrudniona na stanowisku adiunkta w Katedrze Teorii Wychowania UŁ, gdzie ma możliwość dalszego rozwoju i prowadzenia badań naukowych.
W jednym z kolejnych roczników moich seminarzystów był Tomasz Bilicki, który dzisiaj jest już znanym, nie tylko w środowisku łódzkim, działaczem społeczno-wychowawczym, koordynatorek Punktu Interwencji Kryzysowej dla Młodzieży "Re-Start", byłym wicedyrektorem Centrum Służby Rodzinie w Łodzi. Kilka lat temu założył Fundację Innopolis wspierającą utalentowaną młodzież. Jest też nauczycielem, edukatorem dorosłych i oświatowym publicystą w Rozgłośni Polskiego Radia Łódź, gdzie prowadzi audycje z udziałem młodzieży szkolnej i nauczycieli.
Przed laty napisał pracę magisterską p.t. Dziecko i wychowanie w świetle encyklik, adhortacji, listów i wybranych przemówień Jana Pawła II. Tę rozprawę udało nam się wydać z pomocą Oficyny "Impuls" w Krakowie, a egzemplarz pierwszego wydania trafił do Watykanu, do Papieża Jana Pawła II, za co Ojciec Święty serdecznie podziękował autorowi odrębnym listem. Był to czas, kiedy recepcja myśli jednego z najwybitniejszych Polaków XX w. dopiero stawała się przedmiotem zainteresowań pedagogów i katechetów.
Tomek wybrał realną pomoc matkom samotnie wychowującym dzieci, a ratując je przed oprawcami, ciemiężcami, przestępcami w ich związku małżeńskim, by mogły bezpiecznie troszczyć się o swoje dzieci. Był to okres końca lat 90. XX w., jakże trudny dla wszystkich pedagogów społecznych w coraz bardziej rozwarstwiającym się społeczeństwie polskim. Bilicki podnosił swoje kwalifikacje pedagogiczne i psychoterapeutyczne w najlepszych uniwersytetach amerykańskich podejmując w nich studia podyplomowe.
W 2003 r. ukończyła moje seminarium Emilia Bartoszewska, która napisała znakomitą pracę dyplomową, wydaną także przez Oficynę "Impuls" p.t. Formy pomocy dziecku nieuleczalnie choremu i jego rodzinie w hospicjum (na przykładzie łódzkiego hospicjum dla dzieci). Pamiętam jak trudne było to dla niej doświadczenie prowadzenia badań w środowisku pierwszych hospicjów dla dzieci, jakie powstawały w Łodzi. Z jednej strony musiała przekonać do sensu swoich badań lekarzy, którzy sprawowali opiekę medyczną nad odchodzącymi z naszego świata dziećmi, z drugiej zaś musiała pokonać w sobie emocje związane z dramatem dzieci i ich rodziców. Wówczas nie było jeszcze w obiegu naukowym pojęcia tanatopedagogika.
Był w też w tej grupie seminaryjnej Konrad
Konrad wykonał tytaniczną pracę, bowiem postanowił przeprowadzić badania porównawcze w szkołach publicznych i prywatnych, w tym katolickich. Pamiętam, jak wielki przeżył szok, kiedy okazało się, że w szkole katolickiej nie tylko większość uczniów ściąga w trakcie sprawdzianów, ale i jej ówczesny ks.dyrektor zachęcał go do tego, by przeprowadził wśród nich szkolenie na temat tego, jak najlepiej jest ściągać. Za tę pracę magisterską Konrad otrzymał nagrodę ówczesnej minister edukacji narodowej. Oczywiście wydaliśmy ją w Oficynie "Impuls:
Niestety, nie było na UŁ wolnego etatu, bo Konrad chętnie kontynuowałby swoje pasje badawcze z korzyścią dla oświaty i nauki. Musiał zdobyć dodatkowe kwalifikacje, by zatrudnić się poza granicami kraju na jednym ze statków turystycznych dla niezwykle bogatych ludzi. Jako pedagog był na nim animatorem zajęć artystycznych, kulturalnych i wolnoczasowych. Po latach wrócił do kraju, ale niemożliwy okazał się już dla niego powrót do akademickiej nauki. Wspólnie z żoną prowadzi wspaniałą rodzinę zastępczą dla sierot społecznych.