06 lutego 2020

Płace w systemie oświatowym i szkolnictwie wyższym wciąż będą na żenująco niskim poziomie


W dn. 16 stycznia 2020 r. obradowała Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży rozpatrując i opiniując dla Komisji Finansów Publicznych rządowy projekt ustawy budżetowej na rok 2020. Nie ma szans na podwyżki płac w oświacie publicznej. Doszło zatem do takich paradoksów, o jakich informują m.in. łódzcy samorządowcy, że sekretarka w szkole podstawowej osiąga wyższe wynagrodzenie od dyrektora szkoły. Nie przewidziano istotnych podwyżek. Tymczasem, jak twierdził w jednym z wywiadów łódzki poseł Tomasz Trela: jednostki samorządu terytorialnego dokładają rocznie do zadań oświatowych 27 mld. zł. Tylko na same podwyżki płac musiały wydać w ub. roku 3 mld., a otrzymały z budżetu państwa zaledwie 1 mld. zł.

Szef łamiącego ubiegłoroczny strajk nauczycielski związku zawodowego "Solidarność" - p. Ryszard Proksa nie uczestniczył w obradach Sejmowej Komisji i nie protestował przeciwko tak niskiemu budżetowi na rok 2020. Nikt z tzw. sił społecznych nie zabrał głosu. Przewodnicząca Komisji mogła zatem odnotować: "(...)czy jest sprzeciw wobec wniosku posła Sławomira Skwarka o pozytywne zaopiniowanie projektu budżetu państwa z części budżetowej 30 – Oświata i wychowanie? Nie widzę. Stwierdzam, że Komisja przyjęła wniosek."

Dr Bogdan Stępień prowadząc analizy w swoim Instytucie Analiz Regionalnych opublikował niezwykle komunikatywny wynik badań dotyczących zależności między udziałem wydatków JST na wynagrodzenia nauczycieli wraz z ZUS-em pracodawcy w łącznej kwocie subwencji oświatowej a okresami budżetowania tej sfery przez określające ten stan partie władzy politycznej od 2008 r. do 2020 r. Wnioski analityka są następujące:



1. Za czasów rządu PO-PSL udział minimalnych wydatków na nauczycieli, w subwencji oświatowej omawianego przykładu był w granicach 84-86 procent.

2. W 2012 roku udział ten wzrósł do blisko 86 procent. Nastąpiło to w wyniku zaniżenia subwencji w ustawie budżetowej spowodowanej nieuwzględnieniem w niej między innymi wzrostu składki emerytalnej od wynagrodzeń po stronie pracodawcy.

3. W roku 2016 udział ten nadal pozostawał na niskim poziomie, pomimo przejęcia władzy przez PiS, bo kwotę subwencji oświatowej oraz kwotę bazową dla nauczycieli w ustawie budżetowej ustalił poprzedni rząd, a nowy ich nie zmienił.

4. Od roku 2017 nastąpiła radykalna zmiana trendu tego udziału: z trendu bocznego, na bardzo silny trend wzrostowy - szczególnie w latach 2019 i 2020.

5. Jeżeli ustawa budżetowa na rok 2020 wraz z autopoprawką w omawianym tu zakresie przejdzie bez zmian, to minimalny udział wydatków na nauczycieli w subwencji oświatowej omawianego przykładu wzrośnie do ponad 93%, czyli wzrośnie o około
9.9 punktów procentowych względem roku 2016, co średnio na rok stanowi 2.5 punktu procentowego.



W ciągu 12 lat sukcesywnie wzrastały zatem wydatki samorządów na pokrycie i tak wciąż niskich płac nauczycieli, które nie są refundowane przez rząd. A jak będzie w szkolnictwie wyższym? Pytał o to w czasie posiedzenia Sejmowej Komisji - Przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich prof. dr hab. inż. Jan Szmidt:


"Trudno przy wskaźniku 1,28% do PKB, o który walczyliśmy od lat – aby przekroczył 1% przynajmniej – mówić, że nie jesteśmy z tego zadowoleni. Natomiast to są środki, które znajdują się w różnych działach i bardzo trudno na dziś odpowiedzieć, na ile rzeczywiście do tego zostaną stricte przeznaczone, jeśli chodzi o rozwój polskiej nauki. Chciałem podkreślić, że kiedyś były planowane 10-procentowe podwyżki wynagrodzeń w sektorze szkolnictwa wyższego. Mam takie pytanie. Jesteśmy na bieżąco w kontakcie i wiem, że planuje się tego typu podwyżki. Natomiast gdyby pan minister był łaskaw powiedzieć to w tej chwili, na jakim poziomie można dziś sobie to wyobrazić. Środowisko zadaje nam te pytania. " .

Podobnie przypomniał wiceministrowi nauki i szkolnictwa wyższego p. Sebastianowi Skuzie Prezes Rady Szkolnictwa Wyższego i Nauki Związku Nauczycielstwa Polskiego Janusz Szczerba, który idąc tokiem myślenia pana rektora Szmidta, też przypomniał, jak to min. J. Gowin w czasie inauguracji centralnego roku akademickiego złożył obietnicę wzrostu płac o 10 proc.

A oto odpowiedź wiceministra:

"Jak najbardziej tak, podwyżki będą. Ta rezerwa, o której powiedziałem, w części 49 – niemal 802 000 tys. zł jest przeznaczona na kwestie podwyżek. To jest właśnie ta kwota. W tamtym roku pierwotnie było planowane 5%. Po zwiększeniu z własnych zasobów ministra nauki i szkolnictwa wyższego doszło to do 7%. W tym roku jest to planowane 6%, analogicznie do całej administracji. Ta kwota jest planowana wraz z narzutami również po stronie pracodawcy i wraz z Zakładowym Funduszem Świadczeń Socjalnych. Ta kwota, wraz ze skutkami przechodzącymi, jest zapewniona w budżecie. Podkreślam, że w ubiegłym roku pierwotna kwota na podwyżki wynosiła 650 000 tys. zł. Reszta została dołożona z części ministra nauki i szkolnictwa wyższego, z przeznaczeniem na podwyżki. W tym roku ta kwota wynosi 802 000 tys. zł na podwyżki we wszystkich resortach.

Z takimi środkami mamy współzawodniczyć w skali międzynarodowej? No cóż. Gratuluję dobrego samopoczucia władz resortowych. Ministrowi Gowinowi nie wystarczało 17 tys. na miesięczne utrzymanie, a moim adiunktom, młodym naukowcom musi wystarczyć 25% tej kwoty. Zdaje się, że o to chodzi, by utrzymywać państwowe uniwersytety na jak najniższym poziomie koniecznych wydatków z budżetu państwa.

Polecam:
prof. Mieczysław Jałochowski - Uczelnie jak plantacja cherlawych paprotek

05 lutego 2020

Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce - komentarze ekspertów/prawników











Wydawnictwo Wolters Kluwer wydało aż trzy - niezwykle obszerne - komentarze do prawa o szkolnictwie wyższym i nauce:

* Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Komentarz, red. Jerzy Woźnicki, Iryna Degtyarova, Marcin Dokowicz, Maria Hulicka, Tomasz Jędrzejewski, Anna Mrozowska, Paweł Wojciechowski, Jerzy Woźnicki;

* Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Komentarz, Hubert Izdebski, Jan Michał Zieliński;

* Akademickie prawo zatrudnienia. Komentarz. red. Krzysztof Wojciech Baran, Izabela Florczak, Zbigniew Góral, Daniel Książek , Tadeusz Kuczyński, Mariusz Lekston, Anna Musiała, Iwona Sierocka , Krzysztof Ślebzak, Elżbieta Ura, Krzysztof Wojciech Baran, Aleksandra Bocheńska, Tadeusz Nycz, Dominik Wajda.

Pierwsze dwie publikacje pod redakcją profesorów: Jerzego Woźnickiego (z zespołem) i Huberta Izdebskiego wraz z Janem Michałem Zielińskim kompleksowo komentują przepisy ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Prawnicy odwołują się w swoich analizach także do innych aktów i wcześniejszego ustawodawstwa, w tym do wyroków wojewódzkich sądów administracyjnych czy nawet NSA przedstawiając interpretacje przepisów oraz do już opublikowanych na łamach czasopiśmiennictwa czy rozpraw z nauk prawnych analiz innych prawników.

Autorzy uwzględniają problemy, które rodzą ustawowe zapisy, bowiem nie są one "zero-jedynkowe", jednoznaczne. Wymagają interpretacji, zrozumienia w kontekście także doktryn prawnych. Uwzględniają zarazem dotychczasowe piśmiennictwo i orzecznictwo, które zachowało aktualność po zmianie przepisów w 2018 r. Trzecia monografia - profesora Krzysztofa Barana z Uniwersytetu Jagiellońskiego, a zarazem członka Rady Doskonałości Naukowej w Zespole Nauk Społecznych jest znakomitym dopełnieniem i poszerzeniem analiz i interpretacji kwestii, które powinny interesować doktorantów, habilitantów i kandydatów do tytułu naukowego profesora niezależnie od tego, że autor koncentruje się na zagadnieniach akademickiego prawa zatrudnienia.

Czekają nas wszystkich, tak ocenianych, recenzowanych, opiniowanych, jak i oceniających, recenzujących, opiniujących poważne problemy nie tylko w sytuacjach oczywistych, a więc w przypadku analizowanych znakomitych wniosków i osiągnięć naukowych kandydatów do wertykalnego awansu w akademickim środowisku, ale przede wszystkim w przypadkach wątpliwych, nagannych czy niedostatecznych dla udzielenia im poparcia. To, co było dotychczas względnie uporządkowane, ujednolicone, zharmonizowane, od 1 października 2018 r. jest wrzucone w gąszcz chaosu, niedookreśloności, niejednoznaczności i regulacyjnej decentracji.

Tak więc osoby natrafiające na problemy, bariery, przeszkody czy doświadczające niepowodzeń znajdą w powyższych publikacjach uzasadnienie możliwych powodów określonych rozstrzygnięć - uchwał czy decyzji. Prawnicy już zacierają ręce, bo szykują im się niezłe dochody. Będą bowiem przyjmować coraz więcej klientów, także nieświadomych prawa, po części ignorantów naukowych, pseudonaukowców, którym będzie się wydawało, że jak zapłacą, to zyskają. Obawiam się, że raczej stracą, i to podwójnie. Jurydyzacja problemów szkolnictwa wyższego wchodzi w kolejną fazę swojego rozwoju, także toksycznego.

04 lutego 2020

Jak odróżnić naukowców, ekspertów od autorów bredni i hejterów ze stopniem naukowym doktora


Wydawnictwo Naukowe PWN opublikowało niezwykle interesująca monografię z filozofii nauki amerykańskiego biologa Massimo Pigliucci'ego z The Univeristy of Chicago, Illinois, p.t. "BUJDA NA RESORACH. JAK ODRÓŻNIĆ NAUKĘ OD BREDNI"(Warszawa 2019). Otrzymujemy bowiem dzięki także bardzo dobremu przekładowi na język polski rozprawę, którą powinniśmy zalecać doktorantom, ale i recenzentom w postępowaniach awansowych z wszystkich dziedzin nauk.

Mamy oto bowiem jeszcze jedną analizę, której autor walczy z pseudonaukowcami, z niby-nauką, para-nauką. Kończy swoją książkę uwagą, by pamiętać: "Dr" przed nazwiskiem autora na okładce książki w żaden sposób nie zapewnia dobrej jakości tego, co znajduje się w środku" (s. 397). Mój profesor na Uniwersytecie Łódzkim powiadał, a było to kilkadziesiąt lat temu: "Nie zawsze "dr" przed nazwiskiem znaczy doktor. Czasami znaczy dureń". Dzięki temu nauczył mnie krytycznego myślenia i sceptycznego podejścia do osób ze stopniem naukowym doktora i ich publikacjami.

Dzisiaj, w społeczeństwie populizmu, zarabiania na wierszówkach w gadzinowej prasie lokalnej lub krajowej artykułami skonstruowanymi przez osoby ze stopniem naukowym doktora, ale perfidnie manipulujące tekstami, faktami, widać wyraźnie, jak wprowadzają czytelników w błąd, by włączając się w wojnę ideologiczną, kulturową a nawet wyznaniową w naszym kraju, masować własne ego i leczyć osobiste kompleksy z powodu niespełnienia się w nauce.

Właśnie tego typu publikacje są ważne. Nie po to warto takie książki wydawać i przybliżać innym, by uświadamiać zdemoralizowanym pseudonaukowcom pisane przez nich brednie, insynuacje, bo trzeba na nich spojrzeć z miłosierdziem i nadzieją, że może zdążą jeszcze wyspowiadać się ze swoich niegodnych działań przed przejściem na symboliczną drugą stronę rzeki, ale by młode pokolenie nie dało się uwieść oszustom, malwersantom w przestrzeni nauki, złoczyńcom i kuglarzom operującym dobieranymi cytatami z czyichś publikacji tak, by kreować fałszywy obraz świata czy jakiejś osoby.

To jest rzeczywiście żenujące zjawisko, które otaczane jest zdumiewającym milczeniem środowiska naukowego wobec naruszania godności i wiarygodności uczonych, by nie ośmielali się stać po stronie prawdy, by nie odsłaniali błędów pseudonaukowców, (quasi-)doktorów, by nie byli autorytetami w społeczeństwie. Stoją bowiem na drodze do cynicznie rozgrywanych interesów, odsłaniając swoją twórczością, życiem i działalnością czyjeś słabości, wady, zaniechania czy elementarne zaniedbania.

Mamy narastającą falę agresji, hejtu ze strony osób, które kryją za niegodną osoby ze stopniem naukowym doktora własną patologię, dysfunkcje, problemy egzystencjalne czy społeczne. Niektórzy doktorzy habilitowani i profesorowie zaprzeczając własnej uczciwości trollują w bardziej skrytej postaci. Oto efekt m.in. dobrej zmiany i odsłony prawdziwego oblicza hipokrytów w akademickich togach i korporacjach.

Recenzję wspomnianej tu książki opublikuję w jednym z polskich czasopism naukowych koncentrując się na scjentystycznym jej znaczeniu dla polskiej pedagogiki. W blogu przywołam tylko niektóre kwestie, by zachęcić ambitnych i uczciwych w nauce do studiowania lektur godnych tej profesji. Jak pisze Massimo Pigliucci:

Nauka jest działalnością bezwzględnie społeczną, dynamicznie wyodrębnianą poprzez jej metody, przedmiot badań, zwyczaje społeczne (w tym proces recenzyjny, granty itp.) oraz poprzez jej rolę instytucjonalną (wewnątrz akademii i poza nią, agencje rządowe, sektor prywatny). (…) Nauka jest tym, co uprawiają naukowcy (s. 345).

Tak, jak nauka nie powinna prowadzić czy przyczyniać się do działalności pseudonaukowej, tak i naukowcy powinni czynić wszystko, by ich działalność nie stawała się niby-nauką, para-nauką. Konieczne są w pracy naukowej takie cnoty jak pokora, uczciwość intelektualna i transferowalne kompetencje.

Pogarda dla ekspertów jest obroną rozpoznania przez nich czyjejś ignorancji. Zapewne dlatego, że w dobie szalejącego populizmu mamy do czynienia z podważaniem roli ekspertów w społeczeństwie, autor niniejszej rozprawy przywołuje pięć dowodów Alvina Goldmana, dzięki którym można rozpoznać, czy ktoś jest godnym zaufania ekspertem, a nie pozorantem eksperckości:

• analiza argumentów przedstawionych przez eksperta i jego rywala (i);

• dowód, że inni eksperci się z nim w danej sprawie zgadzają;

• niezależny dowód, że podający się za eksperta faktycznie nim jest;

• ustalenie, w czym może przejawiać się stronniczość owego eksperta w odniesieniu do danego zagadnienia;

• dotychczasowe osiągnięcia eksperta (s. 382).

To, do czego już prowadzi tzw. reforma Gowina, a co jest już zapowiadane jako jej aktualizacja, "doskonalenie" świadczy o tym, z jak cyniczną postawą bezwzględnej akceptacji spotkało się prawo o szkolnictwie wyższym i nauce niszcząc jej rodzime fundamenty w imię polityki oszczędności i zabezpieczenia przez elity władzy interesów własnych formacji politycznych.

Dokonując syntetycznego przeglądu ewolucji ludzkiej myśli od filozofii do współczesnej nauki amerykański uczony zwraca uwagę na to, by odkrycia naukowe zawsze traktować jako tymczasowe ze względu na możliwość pojawienia się nowych, a zaprzeczających im lub zmieniających je dowodów. Kluczowe jednak jest od zawsze to, by były one autentyczne, prawdziwe, wiarygodne.

Jak pisze (…) nauka opiera się na założeniu uczciwości uprawiających ją osób. Proces recenzyjny ma na celu wykrycie błędów metodologicznych lub błędów rozumowania, a nie możliwych oszustw. Oczywiście, oszukiwanie staje się ostatnio problemem coraz bardziej kłopotliwym – prawdopodobnie w wyniku zapanowania brutalnej kultury „publikuj lub giń” we współczesnych środowiskach akademickich (s. 284).

Naukowcy popełniają błędy w procesie badawczym z bardzo różnych przyczyn, toteż nie chodzi tu o szukanie dla nich usprawiedliwień, ale o eliminowanie osób, które intencjonalnie fałszują dane lub też nie stosują się do metodologicznych reguł w imię dążenia za wszelką cenę do osiągania osobistych korzyści.

Problem pseudo-, para- czy niby-nauki dotyczy w dużej mierze nauk społecznych, a nie nauk ścisłych. Postawy wrogie merytokracji, wzmacnianie postaw negatywnych wobec intelektualistów dotyczą każdej władzy, która lęka się demistyfikacji jej manipulacji społeczeństwem. Wspólnym motywem, który łączy postawy i koncepcje, które określam jako antyintelektualne, jest niechęć i podejrzliwość w stosunku do życia umysłowego i osób je reprezentujących; oraz skłonność do ciągłego pomniejszania jego wartości (Tamże, s. 189).

Antyelityzm jest charakterystyczny dla społeczeństw, w których rządzący dają pierwszeństwo populizmowi, popkulturze i celebrytom jako rzekomym autorytetom w niemalże wszystkich sprawach. Kwintesencją antyelityzmu jest antyracjonalizm oraz instrumentalizm władzy w relacjach ze społeczeństwem, które uruchamia się w sytuacji niezaspokojenia podstawowych potrzeb obywateli. W walce o byt będą oni bardziej skłonni wierzyć władzy obdarzającej ich materialnymi dobrami.

Zachęcam do lektury wyjątkowej książki o nauce przeciw pseudonauce, o różnicy między naukami twardymi i miękkimi, o winie mediów i think tanków w marginalizowaniu czy instrumentalnym traktowaniu nauki oraz o wojnach naukowych i niszczeniu ekspertów. Niestety, także w Polsce.

03 lutego 2020

Rektorzy kolejnej kadencji



Ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce już jest nowelizowana, chociaż jej obowiązywanie zaczęło się z dniem 1 października 2018 r. Zbliżają się wybory rektorów, a ci będą mianować dziekanów i pozostałe kadry kierownicze w uczelniach państwowych, toteż trzeba zabezpieczyć dla "swoich" odpowiednie miejsca.

W Sejmie procedowany jest właśnie poselski projekt przedwyborczy, który nie obejmuje najważniejszych kwestii dla chaosu, jaki powstał w szkolnictwie wyższym i w nauce, ale staje się kluczowy dla kandydatów na rektorów.


Poselski projekt ustawy o zmianie ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce dotyczy Art. 1 w ustawie z dnia z dnia 20 lipca 2018 r. - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce wprowadzając następującą zmianę:


1) po art. 20 wprowadza się art. 20a w brzmieniu:

„Art. 20a. Wymagania określonego w art. 20 ust.1 pkt 7 ustawy nie stosuje się wobec kandydata na rektora na kadencję 2020-2024, który pełnił tę funkcję w bezpośrednio poprzedzającej kadencji (2016-2020).”

Art. 2
Ustawa wchodzi w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia.


No i już wiemy, o co chodzi. Jak zwykle o tworzenie prawa pod konkretne osoby. A oto ideologia, jaką dorobiono do tej zmiany:

"Ustawa z dnia 20 lipca 2018 r. - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce zakłada ograniczenia wiekowe dla kandydatów na rektora, formułując wymagania określone w art. 20 ust. 1 pkt 7 w związku z art. 24 ust. 1 ustawy dotyczące nieukończenia 67. roku życia do dnia rozpoczęcia kadencji. Taka regulacja uniemożliwia kandydowanie obecnym rektorom, pełniącym funkcje po raz pierwszy a którzy w roku 2020 będą mieli ukończone 67 lat.

Stanowisko ustawodawcy w kwestii ograniczeń wiekowych bardzo radykalnie zmienia dotychczasową regulację w zakresie możliwości ubiegania się o objęcie funkcji rektora. Na marginesie należy zauważyć, że obecna regulacja znaczenie odbiega od projektu ustawy w tym zakresie przedstawionego środowisku akademickiemu przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Rektorzy uczelni pełniący obecnie funkcję w drugiej kadencji, niezależnie od określonych wymogów dla kandydatów dla rektora, ze względu na zakaz pełnienia funkcji więcej niż dwie kadencje nie będą mogli ubiegać się o reelekcję i z taką świadomością obejmowali również funkcję rektora w momencie rozpoczęcia urzędowania, bowiem obecna regulacja w tym zakresie nie odbiega od dotychczasowych regulacji.

Sytuacja odmienna następuje w przypadku rektorów pełniących tę funkcje po raz pierwszy. Tracą oni możliwość ponownego ubiegania się o objęcie funkcji a jednocześnie są zobowiązani do wprowadzenia Uczelni w nową rzeczywistość kreowaną przez ustawę. Powszechny jest pogląd o bezprecedensowości i skali proponowanych zmian w wszystkich obszarach szkolnictwa wyższego. Obecni rektorzy "pierwszej kadencji" brali czynny udział w konsultacjach w przekonaniu że są współautorami proponowanych zmian w systemie szkolnictwa wyższego i że to oni mają przynajmniej możliwość ich wdrażania w swoich szkołach wyższych. Rektorzy "pierwszej kadencji" będą zobowiązani do wprowadzenia nowego modelu zarządzania uczelnią, w tym w zakresie organizacyjnym ale przede wszystkim personalnym.

Projekt powoduje pozytywne skutki społeczne.
Projekt nie powoduje kosztów po stronie budżetu państwa.
Projekt nie powoduje skutków finansowych po stronie jednostek samorządu terytorialnego.
Projekt jest zgodny z prawem Unii Europejskiej.
"

To teraz przyjrzyjcie się drodzy czytelnicy uważnie, o których to rektorów chodziło obecnej partii opozycyjnej wobec władzy (PSL i SLD).


02 lutego 2020

Redakcja "Przeglądu Pedagogicznego" zachęca do czytania i publikowania rozpraw naukowych



Od nowego roku akademickiego prezentuję czasopisma pedagogiczne, które znalazły się w wykazie MNiSW z odpowiednią liczbą punktów. Szczególnie ważne są dla mnie te periodyki, z którymi jestem związany jako ich stały czytelnik, a zdarza się, że i autor artykułów i recenzji. Przegląd Pedagogiczny znajduje się w ogłoszonym przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego 18 grudnia 2019 roku wykazie czasopism pod numerem 27996. Oznacza to, że za artykuł opublikowany na jego łamach autor otrzyma 20 punktów.

Kieruję zatem do pedagogów, refleksyjnych i transgresyjnych nauczycieli oraz doktorantów zaproszenie redaktora naczelnego prof. Romana Lepperta do współpracy z periodykiem, który on tak charakteryzuje:

Przegląd Pedagogiczny jest czasopismem naukowym, wydawanym staraniem Wydziału Pedagogiki Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Czasopismo pomyślane zostało jako płaszczyzna wymiany myśli i prezentowania dorobku naukowego przez polskich (i nie tylko) pedagogów.

Mimo że tytuł Przegląd Pedagogiczny ukazywał się w przeszłości (w latach: 1882-1905, 1917-1925, 1970-1975), nie jest naszym zamiarem zawłaszczanie istniejącej tradycji. Od 2007 roku wydajemy nowe pismo o zasięgu ogólnopolskim, które odzwierciedla stan dyscypliny naukowej, jaką jest pedagogika, a także stymuluje nowe kierunki badań, ważne z punktu widzenia praktyki społecznej.


Czasopismo jest półrocznikiem, dotychczas zostały opublikowane 24 numery periodyku, w których ukazało się ponad 300 artykułów w działach takich, jak: studia i rozprawy, z badań, dyskusje i polemiki, esej naukowy, debiuty naukowe, recenzje. Przyjmujemy, że pedagogika to dziedzina nauki zajmująca się badaniem szeroko rozumianych procesów edukacyjnych oraz uwarunkowań dyskursu edukacyjnego. Stąd naszym zamysłem jest zwłaszcza publikowanie raportów z badań, których przedmiotem są różne procesy edukacyjne (zarówno te organizowane celowo, jak i te, które przebiegają spontanicznie, w sposób niezamierzony) oraz toczące się współcześnie dyskursy edukacyjne.

Tak określony przedmiot pedagogiki sprawia, że traktujemy ją jako dyscyplinę otwartą, bez kompleksów, świadomą swojej interdyscyplinarności. Przyjmujemy, że edukacja stanowi swoiste „laboratorium" dla socjologicznych, psychologicznych czy filozoficznych koncepcji, a pedagogika dobrze nadaje się do badania zachodzących w tym „laboratorium" procesów.

Nie preferując żadnej subdyscypliny pedagogicznej, zachęcamy do współpracy autorów pragnących przedstawić oryginalne zagadnienia, nowe ujęcia, a także kontrowersyjne poglądy, które mogą inspirować dyskusję i przyczynić się do rozwoju wiedzy pedagogicznej. Czekamy na opracowania prezentujące wyniki badań empirycznych, kwestionujące powszechnie podzielane przekonania, inicjujące spory metodologiczne, stawiające pytania o istotę pedagogicznej wiedzy, jej źródła, sposoby jej zdobywania, oczekiwania co do uzyskiwanych odpowiedzi.

W latach 2019-2020 realizujemy – w ramach realizowanego przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego programu „Wsparcie dla czasopism naukowych” – projekt mający na celu umiędzynarodowienie czasopisma, który zaowocuje m.in. publikowaniem części artykułów w języku angielskim oraz ich indeksowaniem w bazach danych o zasięgu międzynarodowym. Zapraszamy do współpracy zarówno autorów, jak i recenzentów, których zaangażowanie sprawi, że Przegląd Pedagogiczny stanie się jeszcze bardziej znaczącą płaszczyzną wymiany myśli naukowej z zakresu pedagogiki.

Zachęcamy także do odwiedzin strony internetowej czasopisma, na której można znaleźć wszystkie informacje na jego temat oraz wszystkie opublikowane dotychczas teksty.


Zainteresowani mogą zajrzeć na stronę Archiwum, na której jest dostęp do treści półrocznika od pierwszego jego numeru wydanego w 2007 r. aż po najnowsze wydanie.

01 lutego 2020

Wypaleni nauczyciele niszczą dziecięce serca do nauki



Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta spot reklamowy jednej z telefonii komórkowych, w którym główną rolę odegrała nauczycielka usiłująca w czasie przerwy międzylekcyjnej rozmawiać na szkolnym korytarzu przez telefon komórkowy. Hałas był tak wielki, że wydarła się na rozradowanych i rozkrzyczanych uczniów: "CISZAAAAAA!!!"

Niektórzy nauczyciele szkół podstawowych nie wytrzymują już nerwowo nie tylko korytarzowego hałasu, ale w ogóle UCZNIOWIE PRZESZKADZAJĄ IM W PRACY. Najlepiej, jakby w ogóle nie przychodzili do szkoły. Skoro jednak już przychodzą, to mają być cicho, grzeczni, posłuszni, uniżono-dyszący i przepraszający, że ośmielili się czegoś nie nauczyć, że czegoś nie wiedzą, nie rozumieją, nie potrafią.

To skandal. Tacy uczniowie powinni być wychłostani na korytarzu, a że jest to niedozwolone w polskim prawie, to są biczowani zwierzęcym wprost wydzieraniem się niektórych nauczycielek na nich. Są wśród wypalonych, zaburzonych emocjonalnie i psychicznie nauczycielek takie postaci, które jeszcze miewają odrobinę samoświadomości i samokontroli, bo jak już wykrzyczą się przed uczniami, to zaczynają im się tłumaczyć, że to z powodu ich ignorancji, głupoty, niewiedzy, nieodrobienia pracy domowej czy niezgłoszenia się do odpowiedzi.

Jak jednak dzieci mają zgłaszać się do odpowiedzi, skoro już samo sformułowanie pytania i wydanie go w tonacji mającej ich porazić, mają zgłaszać się czy włączać do analizy werbalnej jakiegoś problemu. Przecież to strach się odezwać, bo jak który ś powie źle, to pani tak się na niego wydrze, tak go sponiewiera przed klasą, żeby mu się odechciało! No, a jak nikt się nie zgłosi, to taka zaburzona nekrofilka wystawi wszystkim jedynki!

Ma władzę! Ma stopnie! Niech sobie szczeniaki nie myślą, że im odpuści! Niech się trzęsą ze strachu, niech lęk sponiewiera ich dusze, bo tu ona rządzi i decyduje o tym, kto jest kim i na co zasługuje! Tak, tak, takich nauczycieli trzeba by nagrywać, filmować i kierować wnioski do komisji dyscyplinarnej, tyle tylko że oni i tak wrócą do szkoły, do tej samej klasy, bo... nie ma kto ich zastąpić.

Będą nadal wydzierać się na uczniów, bo już nie potrafią inaczej. Są tak głęboko sfrustrowani, zranieni, dotknięci jakimiś uwarunkowaniami, na które uczniowie nie mają wpływu, ale są OFIARAMI, zakładnikami TOKSYCZNYCH NAUCZYCIELEK lub NAUCZYCIELI, że nie potrafią zachowywać się inaczej. To ukryci KACI DZIECIĘCYCH DUSZ, NISZCZYCIELE SENSU UCZENIA SIĘ.

31 stycznia 2020

Zadziałał - www.bronmyprofesor.pl , ale brakuje - www.bronmywolnoscinauki.pl


W dniu dzisiejszym t.j. w piątek 31 stycznia pani Profesor Ewa Budzyńska stawi się przed Komisją Dyscyplinarną Uniwersytetu Śląskiego. Ceniona w tej Uczelni socjolog będzie sądzona za wypowiedziane w trakcie wykładu z jej dyscypliny naukowej słowa o małżeństwie jako związku kobiety i mężczyzny oraz za nazwanie nienarodzonego człowieka „dzieckiem”.

Osiągamy już szczyty patologii w szkolnictwie wyższym. Jeszcze trochę i historykom nie będzie wolno mówić o zdradzieckiej agresji Rosji w 1939 r. na Polskę a potem o bolszewickim zniewalaniu Polaków, psychologom o postawie indywiduacji u świadków przemocy, a pedagogom o wychowaniu np. neofaszystowskim czy chrześcijańskim, bo zawsze znajdzie się jakiś student, któremu to się nie spodoba i zażąda ukarania wykładowcy. Może to jest nowy sposób na ucieczkę od studiowania, od zdawania egzaminów? A może to sposób na wciąganie uniwersytetów w wojnę kulturową w III RP?

Jeszcze trochę i nie będzie wolno recenzentom skrytykować pseudonaukowych prac doktorskich, habilitacyjnych czy publikacji kandydatów do tytułu naukowego profesora, wystawić im negatywną opinię z wskazaniem na skutek tego pseudoakademickiego kiczu, jakim jest obcowanie studentów i młodych naukowców z pseudonaukowcami, bo oni poczują się dotknięci stwierdzeniem faktu o ich ignorancji. To tak, jakby lekarzowi nie pozwolić na określenie osoby uzależnionej od alkoholu, że jest alkoholikiem, a komuś innemu na stwierdzenie o osobie, która popełniła zbrodnię, że jest mordercą!

Słusznie stwierdza w wywiadzie profesor Wojciech Świątkiewicz, także socjolog z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach oraz członek Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów:

"Wolność akademicką, wolność myśli i pluralizm poglądów. Należy wziąć pod uwagę, że Uniwersytet jest wspólnotą uczących się i tych, którzy uczą. Wszyscy jej członkowie mają równe prawa obywatelskie, zarówno studenci, jak i nauczyciele akademiccy. Jeśli stoimy na stanowisku, a taki jest mój pogląd, że studenci mają do prawo do własnych poglądów, nawet krytycznych wobec wyników badań naukowych, oceny zjawisk społecznych, czy zapisów konstytucyjnych to takie same prawa mają także profesorowie."

Lewicowe media wykorzystują to wydarzenie do podważenia wiarygodności uczonej. Teraz o tym, czy ktoś ma prawo wykładać socjologię rodziny czy nie ma prawa, będą decydować dziennikarze na wniosek studentów.

Oto do czego doprowadziła m.in. reforma Jarosława Gowina. W Ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce są rozdziały na temat odpowiedzialności nauczycieli akademickich i możliwości ich karania, tylko minister nie przewidział tego, że w uniwersytetach czy na politechnikach potrzebni są obrońcy przyzwoitych nauczycieli akademickich, sumiennie wykładających treści własnej dyscypliny naukowej, uczciwie i rzetelnie wykazujących fundamentalne błędy w recenzowanych przez nich pseudonaukowych doktoratach czy habilitacjach?

Kto stanie po stronie PRAWDY? Kto stanie po stronie NAUKI? Dlaczego mają doświadczać w szkolnictwie wyższym represji osoby z jakiegoś powodu komuś nieodpowiadające, chociaż są one badaczami, uczonymi? Czyżby wdrażana była doktryna "posiadania w nosie profesorów"?

Na szczęście prof. E. Budzyńska nie będzie dzisiaj sama, gdyż będą jej towarzyszyć obrońcy, prawnicy Instytutu Ordo Iuris. Jak pisze prezes tej NGO:

Nigdy nie zostawiamy naszych przyjaciół w potrzebie. I tym razem zażądamy natychmiastowego uniewinnienia Pani Profesor, której sprawa stała się głośnym na całą Polskę symbolem ataku na wolność słowa i wolność akademicką.
Przypomnę, że Pani Profesor padła ofiarą donosu grupy studentów, którzy oskarżyli ją o to, że „opierała się na tylko jednej definicji rodziny” opartej na związku mężczyzny i kobiety. Swej wykładowczyni zarzucali także nienaukowość, „homofobię”, „antysemityzm”, „poglądy radykalnie-katolickie” i wrogość wobec aborcji i eutanazji.

Chociaż w toku rocznego postępowania wyjaśniającego rzecznik dyscyplinarny prof. Wojciech Popiołek uznał zarzuty „antysemityzmu” i nienaukowości za fałszywe, to i tak zażądał dla Pani Profesor kary dyscyplinarnej nagany. Uzasadnił to m.in. „prewencją ogólną”, czyli koniecznością przestrzeżenia innych wykładowców i badaczy przed powtarzaniem „błędów” Pani Profesor.


Dzięki złożeniu przez ponad 33 000 podpisanych petycji, które zostały w kilka dni doręczone na skrzynkę Rektora Uniwersytetu Śląskiego prof. dr. hab. Andrzeja Kowalczyka, profesor socjologii zyskała jeszcze jeden poważny argument obrony, jakim jest masowe poparcie dla petycji „bronmyprofesor.pl”.

Jestem przekonany, że i tym razem, jak miało to miejsce w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, profesor zostanie uwolniona od tej patologicznej procedury i zostanie tym samym wzmocniona wolność przekazywania studentom naukowej prawdy na polskich uczelniach.



****

W godzinach popołudniowych dotarła wiadomość:
Posiedzenie komisji dyscyplinarnej w sprawie prof. Budzyńskiej odroczone

***

Pani Profesor dziękuje wszystkim, którzy złożyli podpis pod petycją w jej obronie i powiadomili o niej swoich bliskich i znajomych.