05 lutego 2020

Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce - komentarze ekspertów/prawników











Wydawnictwo Wolters Kluwer wydało aż trzy - niezwykle obszerne - komentarze do prawa o szkolnictwie wyższym i nauce:

* Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Komentarz, red. Jerzy Woźnicki, Iryna Degtyarova, Marcin Dokowicz, Maria Hulicka, Tomasz Jędrzejewski, Anna Mrozowska, Paweł Wojciechowski, Jerzy Woźnicki;

* Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Komentarz, Hubert Izdebski, Jan Michał Zieliński;

* Akademickie prawo zatrudnienia. Komentarz. red. Krzysztof Wojciech Baran, Izabela Florczak, Zbigniew Góral, Daniel Książek , Tadeusz Kuczyński, Mariusz Lekston, Anna Musiała, Iwona Sierocka , Krzysztof Ślebzak, Elżbieta Ura, Krzysztof Wojciech Baran, Aleksandra Bocheńska, Tadeusz Nycz, Dominik Wajda.

Pierwsze dwie publikacje pod redakcją profesorów: Jerzego Woźnickiego (z zespołem) i Huberta Izdebskiego wraz z Janem Michałem Zielińskim kompleksowo komentują przepisy ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Prawnicy odwołują się w swoich analizach także do innych aktów i wcześniejszego ustawodawstwa, w tym do wyroków wojewódzkich sądów administracyjnych czy nawet NSA przedstawiając interpretacje przepisów oraz do już opublikowanych na łamach czasopiśmiennictwa czy rozpraw z nauk prawnych analiz innych prawników.

Autorzy uwzględniają problemy, które rodzą ustawowe zapisy, bowiem nie są one "zero-jedynkowe", jednoznaczne. Wymagają interpretacji, zrozumienia w kontekście także doktryn prawnych. Uwzględniają zarazem dotychczasowe piśmiennictwo i orzecznictwo, które zachowało aktualność po zmianie przepisów w 2018 r. Trzecia monografia - profesora Krzysztofa Barana z Uniwersytetu Jagiellońskiego, a zarazem członka Rady Doskonałości Naukowej w Zespole Nauk Społecznych jest znakomitym dopełnieniem i poszerzeniem analiz i interpretacji kwestii, które powinny interesować doktorantów, habilitantów i kandydatów do tytułu naukowego profesora niezależnie od tego, że autor koncentruje się na zagadnieniach akademickiego prawa zatrudnienia.

Czekają nas wszystkich, tak ocenianych, recenzowanych, opiniowanych, jak i oceniających, recenzujących, opiniujących poważne problemy nie tylko w sytuacjach oczywistych, a więc w przypadku analizowanych znakomitych wniosków i osiągnięć naukowych kandydatów do wertykalnego awansu w akademickim środowisku, ale przede wszystkim w przypadkach wątpliwych, nagannych czy niedostatecznych dla udzielenia im poparcia. To, co było dotychczas względnie uporządkowane, ujednolicone, zharmonizowane, od 1 października 2018 r. jest wrzucone w gąszcz chaosu, niedookreśloności, niejednoznaczności i regulacyjnej decentracji.

Tak więc osoby natrafiające na problemy, bariery, przeszkody czy doświadczające niepowodzeń znajdą w powyższych publikacjach uzasadnienie możliwych powodów określonych rozstrzygnięć - uchwał czy decyzji. Prawnicy już zacierają ręce, bo szykują im się niezłe dochody. Będą bowiem przyjmować coraz więcej klientów, także nieświadomych prawa, po części ignorantów naukowych, pseudonaukowców, którym będzie się wydawało, że jak zapłacą, to zyskają. Obawiam się, że raczej stracą, i to podwójnie. Jurydyzacja problemów szkolnictwa wyższego wchodzi w kolejną fazę swojego rozwoju, także toksycznego.

03 lutego 2020

Rektorzy kolejnej kadencji



Ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce już jest nowelizowana, chociaż jej obowiązywanie zaczęło się z dniem 1 października 2018 r. Zbliżają się wybory rektorów, a ci będą mianować dziekanów i pozostałe kadry kierownicze w uczelniach państwowych, toteż trzeba zabezpieczyć dla "swoich" odpowiednie miejsca.

W Sejmie procedowany jest właśnie poselski projekt przedwyborczy, który nie obejmuje najważniejszych kwestii dla chaosu, jaki powstał w szkolnictwie wyższym i w nauce, ale staje się kluczowy dla kandydatów na rektorów.


Poselski projekt ustawy o zmianie ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce dotyczy Art. 1 w ustawie z dnia z dnia 20 lipca 2018 r. - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce wprowadzając następującą zmianę:


1) po art. 20 wprowadza się art. 20a w brzmieniu:

„Art. 20a. Wymagania określonego w art. 20 ust.1 pkt 7 ustawy nie stosuje się wobec kandydata na rektora na kadencję 2020-2024, który pełnił tę funkcję w bezpośrednio poprzedzającej kadencji (2016-2020).”

Art. 2
Ustawa wchodzi w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia.


No i już wiemy, o co chodzi. Jak zwykle o tworzenie prawa pod konkretne osoby. A oto ideologia, jaką dorobiono do tej zmiany:

"Ustawa z dnia 20 lipca 2018 r. - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce zakłada ograniczenia wiekowe dla kandydatów na rektora, formułując wymagania określone w art. 20 ust. 1 pkt 7 w związku z art. 24 ust. 1 ustawy dotyczące nieukończenia 67. roku życia do dnia rozpoczęcia kadencji. Taka regulacja uniemożliwia kandydowanie obecnym rektorom, pełniącym funkcje po raz pierwszy a którzy w roku 2020 będą mieli ukończone 67 lat.

Stanowisko ustawodawcy w kwestii ograniczeń wiekowych bardzo radykalnie zmienia dotychczasową regulację w zakresie możliwości ubiegania się o objęcie funkcji rektora. Na marginesie należy zauważyć, że obecna regulacja znaczenie odbiega od projektu ustawy w tym zakresie przedstawionego środowisku akademickiemu przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Rektorzy uczelni pełniący obecnie funkcję w drugiej kadencji, niezależnie od określonych wymogów dla kandydatów dla rektora, ze względu na zakaz pełnienia funkcji więcej niż dwie kadencje nie będą mogli ubiegać się o reelekcję i z taką świadomością obejmowali również funkcję rektora w momencie rozpoczęcia urzędowania, bowiem obecna regulacja w tym zakresie nie odbiega od dotychczasowych regulacji.

Sytuacja odmienna następuje w przypadku rektorów pełniących tę funkcje po raz pierwszy. Tracą oni możliwość ponownego ubiegania się o objęcie funkcji a jednocześnie są zobowiązani do wprowadzenia Uczelni w nową rzeczywistość kreowaną przez ustawę. Powszechny jest pogląd o bezprecedensowości i skali proponowanych zmian w wszystkich obszarach szkolnictwa wyższego. Obecni rektorzy "pierwszej kadencji" brali czynny udział w konsultacjach w przekonaniu że są współautorami proponowanych zmian w systemie szkolnictwa wyższego i że to oni mają przynajmniej możliwość ich wdrażania w swoich szkołach wyższych. Rektorzy "pierwszej kadencji" będą zobowiązani do wprowadzenia nowego modelu zarządzania uczelnią, w tym w zakresie organizacyjnym ale przede wszystkim personalnym.

Projekt powoduje pozytywne skutki społeczne.
Projekt nie powoduje kosztów po stronie budżetu państwa.
Projekt nie powoduje skutków finansowych po stronie jednostek samorządu terytorialnego.
Projekt jest zgodny z prawem Unii Europejskiej.
"

To teraz przyjrzyjcie się drodzy czytelnicy uważnie, o których to rektorów chodziło obecnej partii opozycyjnej wobec władzy (PSL i SLD).


02 lutego 2020

Redakcja "Przeglądu Pedagogicznego" zachęca do czytania i publikowania rozpraw naukowych



Od nowego roku akademickiego prezentuję czasopisma pedagogiczne, które znalazły się w wykazie MNiSW z odpowiednią liczbą punktów. Szczególnie ważne są dla mnie te periodyki, z którymi jestem związany jako ich stały czytelnik, a zdarza się, że i autor artykułów i recenzji. Przegląd Pedagogiczny znajduje się w ogłoszonym przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego 18 grudnia 2019 roku wykazie czasopism pod numerem 27996. Oznacza to, że za artykuł opublikowany na jego łamach autor otrzyma 20 punktów.

Kieruję zatem do pedagogów, refleksyjnych i transgresyjnych nauczycieli oraz doktorantów zaproszenie redaktora naczelnego prof. Romana Lepperta do współpracy z periodykiem, który on tak charakteryzuje:

Przegląd Pedagogiczny jest czasopismem naukowym, wydawanym staraniem Wydziału Pedagogiki Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Czasopismo pomyślane zostało jako płaszczyzna wymiany myśli i prezentowania dorobku naukowego przez polskich (i nie tylko) pedagogów.

Mimo że tytuł Przegląd Pedagogiczny ukazywał się w przeszłości (w latach: 1882-1905, 1917-1925, 1970-1975), nie jest naszym zamiarem zawłaszczanie istniejącej tradycji. Od 2007 roku wydajemy nowe pismo o zasięgu ogólnopolskim, które odzwierciedla stan dyscypliny naukowej, jaką jest pedagogika, a także stymuluje nowe kierunki badań, ważne z punktu widzenia praktyki społecznej.


Czasopismo jest półrocznikiem, dotychczas zostały opublikowane 24 numery periodyku, w których ukazało się ponad 300 artykułów w działach takich, jak: studia i rozprawy, z badań, dyskusje i polemiki, esej naukowy, debiuty naukowe, recenzje. Przyjmujemy, że pedagogika to dziedzina nauki zajmująca się badaniem szeroko rozumianych procesów edukacyjnych oraz uwarunkowań dyskursu edukacyjnego. Stąd naszym zamysłem jest zwłaszcza publikowanie raportów z badań, których przedmiotem są różne procesy edukacyjne (zarówno te organizowane celowo, jak i te, które przebiegają spontanicznie, w sposób niezamierzony) oraz toczące się współcześnie dyskursy edukacyjne.

Tak określony przedmiot pedagogiki sprawia, że traktujemy ją jako dyscyplinę otwartą, bez kompleksów, świadomą swojej interdyscyplinarności. Przyjmujemy, że edukacja stanowi swoiste „laboratorium" dla socjologicznych, psychologicznych czy filozoficznych koncepcji, a pedagogika dobrze nadaje się do badania zachodzących w tym „laboratorium" procesów.

Nie preferując żadnej subdyscypliny pedagogicznej, zachęcamy do współpracy autorów pragnących przedstawić oryginalne zagadnienia, nowe ujęcia, a także kontrowersyjne poglądy, które mogą inspirować dyskusję i przyczynić się do rozwoju wiedzy pedagogicznej. Czekamy na opracowania prezentujące wyniki badań empirycznych, kwestionujące powszechnie podzielane przekonania, inicjujące spory metodologiczne, stawiające pytania o istotę pedagogicznej wiedzy, jej źródła, sposoby jej zdobywania, oczekiwania co do uzyskiwanych odpowiedzi.

W latach 2019-2020 realizujemy – w ramach realizowanego przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego programu „Wsparcie dla czasopism naukowych” – projekt mający na celu umiędzynarodowienie czasopisma, który zaowocuje m.in. publikowaniem części artykułów w języku angielskim oraz ich indeksowaniem w bazach danych o zasięgu międzynarodowym. Zapraszamy do współpracy zarówno autorów, jak i recenzentów, których zaangażowanie sprawi, że Przegląd Pedagogiczny stanie się jeszcze bardziej znaczącą płaszczyzną wymiany myśli naukowej z zakresu pedagogiki.

Zachęcamy także do odwiedzin strony internetowej czasopisma, na której można znaleźć wszystkie informacje na jego temat oraz wszystkie opublikowane dotychczas teksty.


Zainteresowani mogą zajrzeć na stronę Archiwum, na której jest dostęp do treści półrocznika od pierwszego jego numeru wydanego w 2007 r. aż po najnowsze wydanie.

01 lutego 2020

Wypaleni nauczyciele niszczą dziecięce serca do nauki



Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta spot reklamowy jednej z telefonii komórkowych, w którym główną rolę odegrała nauczycielka usiłująca w czasie przerwy międzylekcyjnej rozmawiać na szkolnym korytarzu przez telefon komórkowy. Hałas był tak wielki, że wydarła się na rozradowanych i rozkrzyczanych uczniów: "CISZAAAAAA!!!"

Niektórzy nauczyciele szkół podstawowych nie wytrzymują już nerwowo nie tylko korytarzowego hałasu, ale w ogóle UCZNIOWIE PRZESZKADZAJĄ IM W PRACY. Najlepiej, jakby w ogóle nie przychodzili do szkoły. Skoro jednak już przychodzą, to mają być cicho, grzeczni, posłuszni, uniżono-dyszący i przepraszający, że ośmielili się czegoś nie nauczyć, że czegoś nie wiedzą, nie rozumieją, nie potrafią.

To skandal. Tacy uczniowie powinni być wychłostani na korytarzu, a że jest to niedozwolone w polskim prawie, to są biczowani zwierzęcym wprost wydzieraniem się niektórych nauczycielek na nich. Są wśród wypalonych, zaburzonych emocjonalnie i psychicznie nauczycielek takie postaci, które jeszcze miewają odrobinę samoświadomości i samokontroli, bo jak już wykrzyczą się przed uczniami, to zaczynają im się tłumaczyć, że to z powodu ich ignorancji, głupoty, niewiedzy, nieodrobienia pracy domowej czy niezgłoszenia się do odpowiedzi.

Jak jednak dzieci mają zgłaszać się do odpowiedzi, skoro już samo sformułowanie pytania i wydanie go w tonacji mającej ich porazić, mają zgłaszać się czy włączać do analizy werbalnej jakiegoś problemu. Przecież to strach się odezwać, bo jak który ś powie źle, to pani tak się na niego wydrze, tak go sponiewiera przed klasą, żeby mu się odechciało! No, a jak nikt się nie zgłosi, to taka zaburzona nekrofilka wystawi wszystkim jedynki!

Ma władzę! Ma stopnie! Niech sobie szczeniaki nie myślą, że im odpuści! Niech się trzęsą ze strachu, niech lęk sponiewiera ich dusze, bo tu ona rządzi i decyduje o tym, kto jest kim i na co zasługuje! Tak, tak, takich nauczycieli trzeba by nagrywać, filmować i kierować wnioski do komisji dyscyplinarnej, tyle tylko że oni i tak wrócą do szkoły, do tej samej klasy, bo... nie ma kto ich zastąpić.

Będą nadal wydzierać się na uczniów, bo już nie potrafią inaczej. Są tak głęboko sfrustrowani, zranieni, dotknięci jakimiś uwarunkowaniami, na które uczniowie nie mają wpływu, ale są OFIARAMI, zakładnikami TOKSYCZNYCH NAUCZYCIELEK lub NAUCZYCIELI, że nie potrafią zachowywać się inaczej. To ukryci KACI DZIECIĘCYCH DUSZ, NISZCZYCIELE SENSU UCZENIA SIĘ.

31 stycznia 2020

Zadziałał - www.bronmyprofesor.pl , ale brakuje - www.bronmywolnoscinauki.pl


W dniu dzisiejszym t.j. w piątek 31 stycznia pani Profesor Ewa Budzyńska stawi się przed Komisją Dyscyplinarną Uniwersytetu Śląskiego. Ceniona w tej Uczelni socjolog będzie sądzona za wypowiedziane w trakcie wykładu z jej dyscypliny naukowej słowa o małżeństwie jako związku kobiety i mężczyzny oraz za nazwanie nienarodzonego człowieka „dzieckiem”.

Osiągamy już szczyty patologii w szkolnictwie wyższym. Jeszcze trochę i historykom nie będzie wolno mówić o zdradzieckiej agresji Rosji w 1939 r. na Polskę a potem o bolszewickim zniewalaniu Polaków, psychologom o postawie indywiduacji u świadków przemocy, a pedagogom o wychowaniu np. neofaszystowskim czy chrześcijańskim, bo zawsze znajdzie się jakiś student, któremu to się nie spodoba i zażąda ukarania wykładowcy. Może to jest nowy sposób na ucieczkę od studiowania, od zdawania egzaminów? A może to sposób na wciąganie uniwersytetów w wojnę kulturową w III RP?

Jeszcze trochę i nie będzie wolno recenzentom skrytykować pseudonaukowych prac doktorskich, habilitacyjnych czy publikacji kandydatów do tytułu naukowego profesora, wystawić im negatywną opinię z wskazaniem na skutek tego pseudoakademickiego kiczu, jakim jest obcowanie studentów i młodych naukowców z pseudonaukowcami, bo oni poczują się dotknięci stwierdzeniem faktu o ich ignorancji. To tak, jakby lekarzowi nie pozwolić na określenie osoby uzależnionej od alkoholu, że jest alkoholikiem, a komuś innemu na stwierdzenie o osobie, która popełniła zbrodnię, że jest mordercą!

Słusznie stwierdza w wywiadzie profesor Wojciech Świątkiewicz, także socjolog z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach oraz członek Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów:

"Wolność akademicką, wolność myśli i pluralizm poglądów. Należy wziąć pod uwagę, że Uniwersytet jest wspólnotą uczących się i tych, którzy uczą. Wszyscy jej członkowie mają równe prawa obywatelskie, zarówno studenci, jak i nauczyciele akademiccy. Jeśli stoimy na stanowisku, a taki jest mój pogląd, że studenci mają do prawo do własnych poglądów, nawet krytycznych wobec wyników badań naukowych, oceny zjawisk społecznych, czy zapisów konstytucyjnych to takie same prawa mają także profesorowie."

Lewicowe media wykorzystują to wydarzenie do podważenia wiarygodności uczonej. Teraz o tym, czy ktoś ma prawo wykładać socjologię rodziny czy nie ma prawa, będą decydować dziennikarze na wniosek studentów.

Oto do czego doprowadziła m.in. reforma Jarosława Gowina. W Ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce są rozdziały na temat odpowiedzialności nauczycieli akademickich i możliwości ich karania, tylko minister nie przewidział tego, że w uniwersytetach czy na politechnikach potrzebni są obrońcy przyzwoitych nauczycieli akademickich, sumiennie wykładających treści własnej dyscypliny naukowej, uczciwie i rzetelnie wykazujących fundamentalne błędy w recenzowanych przez nich pseudonaukowych doktoratach czy habilitacjach?

Kto stanie po stronie PRAWDY? Kto stanie po stronie NAUKI? Dlaczego mają doświadczać w szkolnictwie wyższym represji osoby z jakiegoś powodu komuś nieodpowiadające, chociaż są one badaczami, uczonymi? Czyżby wdrażana była doktryna "posiadania w nosie profesorów"?

Na szczęście prof. E. Budzyńska nie będzie dzisiaj sama, gdyż będą jej towarzyszyć obrońcy, prawnicy Instytutu Ordo Iuris. Jak pisze prezes tej NGO:

Nigdy nie zostawiamy naszych przyjaciół w potrzebie. I tym razem zażądamy natychmiastowego uniewinnienia Pani Profesor, której sprawa stała się głośnym na całą Polskę symbolem ataku na wolność słowa i wolność akademicką.
Przypomnę, że Pani Profesor padła ofiarą donosu grupy studentów, którzy oskarżyli ją o to, że „opierała się na tylko jednej definicji rodziny” opartej na związku mężczyzny i kobiety. Swej wykładowczyni zarzucali także nienaukowość, „homofobię”, „antysemityzm”, „poglądy radykalnie-katolickie” i wrogość wobec aborcji i eutanazji.

Chociaż w toku rocznego postępowania wyjaśniającego rzecznik dyscyplinarny prof. Wojciech Popiołek uznał zarzuty „antysemityzmu” i nienaukowości za fałszywe, to i tak zażądał dla Pani Profesor kary dyscyplinarnej nagany. Uzasadnił to m.in. „prewencją ogólną”, czyli koniecznością przestrzeżenia innych wykładowców i badaczy przed powtarzaniem „błędów” Pani Profesor.


Dzięki złożeniu przez ponad 33 000 podpisanych petycji, które zostały w kilka dni doręczone na skrzynkę Rektora Uniwersytetu Śląskiego prof. dr. hab. Andrzeja Kowalczyka, profesor socjologii zyskała jeszcze jeden poważny argument obrony, jakim jest masowe poparcie dla petycji „bronmyprofesor.pl”.

Jestem przekonany, że i tym razem, jak miało to miejsce w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, profesor zostanie uwolniona od tej patologicznej procedury i zostanie tym samym wzmocniona wolność przekazywania studentom naukowej prawdy na polskich uczelniach.



****

W godzinach popołudniowych dotarła wiadomość:
Posiedzenie komisji dyscyplinarnej w sprawie prof. Budzyńskiej odroczone

***

Pani Profesor dziękuje wszystkim, którzy złożyli podpis pod petycją w jej obronie i powiadomili o niej swoich bliskich i znajomych.

30 stycznia 2020

Wyższa szkoła prywatna zniknęła z mapy Łodzi kilka lat temu a wraz z nią dokumenty absolwentów


Otrzymałem zapytanie dotyczące tego, gdzie absolwent jednej z byłych wyższych szkół prywatnych (tzw. WSP), który ukończył ją ponad 10 lat temu i do tej pory nie odebrał swoich dokumentów (dyplomu ukończenia studiów), może się po nie zwrócić? Jest bezradny.

W dotychczasowych próbach ustalenia, gdzie i do kogo zwrócić się po uzyskanie suplementu dyplomu z tej uczelni, jest bezradny.

Siedziby nie ma, witryna online zniknęła, telefony i odbiorca listów poleconych milczą, ostatni rektor uczelni, który teraz pracuje w kolejnej wyższe szkole prywatnej w Łodzi, a poprzedni pracuje w Bielsku-Białej, rozkładają ręce, odcinają się od swoich absolwentów.

Gdzie mają szukać informacji?

29 stycznia 2020

Wnioski z badań i postulaty profesora Marka Kwieka dotyczące międzynarodowej współpracy badawczej polskich uczonych


Profesor Marek Kwiek z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (Director, Center for Public Policy Studies; UNESCO Chair in Institutional Research and Higher Education Polic) nie daje nam odetchnąć. W swojej najnowszej publikacji na łamach czasopisma PAN "NAUKA" (2020 nr 1) odpowiada na pytanie: Jak współpracuje Europa w badaniach (poprzez wspólne publikacje międzynarodowe) i czym się wyróżnia Polska?

Autor podaje trzy modele teoretyczne, które uzasadniają powody współpracy, a mianowicie:

1) cykl wiarygodności w karierze naukowej (credibility cycle Bruno Latoura) jest wzmacniany przez wspólne publikacje międzynarodowe;

2) maksymalizacja prestiżu (publikacje międzynarodowe maksymalizują prestiż potrzebny instytucjom, a te płacą w różnej formie naukowcom podejmującym współpracę międzynarodową);

3) nauka globalna, czyli globalizacja nauki, odbywająca się za plecami państwa narodowych. Rośnie - ponieważ opłaca się naukowcom, abstrahując od potrzeb państwa. To staje się motyw najsilniejszy, chociaż jest jeszcze słaby teoretycznie.


Wyniki są rozbudowane, ale ciekawe, bowiem widać na wizualizacji dekady zmian dające się ująć w ramy 4 badanych typów współpracy:

* międzynarodowej,

* krajowej,

* wewnątrzinstytucjonalnej i

* braku współpracy (sole authored research).


Polska ma najniższy poziom współpracy międzynarodowej , o czym świadczą dane z 2009 r. - 29,1% oraz z 2018 r. -35,8%.

Polska nauka znajduje się pod tym względem już za Rumunią. Nasze środowisko naukowe cechuje bowiem najwyższy poziom współpracy instytucjonalnej i krajowej wśród innych państw w Europie, gdyż jest ona najtańsza i najprostsza. Nadal preferujemy kształtowanie zespołów badawczych w ramach wspólnych jednostek zatrudnienia, a jeśli już wychodzimy poza nie, to tylko w obrębie własnego kraju.

Jak pisze prof. M. Kwiek: Generalnie oddalamy się od wzorców najważniejszych krajów Europy. Ostatnia dekada reform i wzrostu nakładów oraz działań Narodowego Centrum Nauki, to całkowita porażka. Ilustruje to danymi na temat publikacji oraz cytowań z baz Scopus i SciVal. W świetle tych danych jest 5,48 mln publikacji oraz 87,5 mln cytowań z lat 2009-2018.


O ile w Europie Zachodniej wzrost rocznej liczby publikacji dotyczy rozpraw napisanych w międzynarodowym współautorstwie, o tyle publikacje krajowe są constans.

Uczony postuluje zatem, by kierować rozprawy do baz indeksujących oraz pisać artykuły i książki we współpracy międzynarodowej. Duże kraje Europy mają 60-70% prac we współpracy międzynarodowej. Co robić?

Wiadomo - wspierać współpracę międzynarodową i wymagać od nauczycieli akademickich zamieszczania publikacji na łamach jak najlepszych periodyków zachodnich oraz u zagranicznych wydawców. Postulat jest dość ostry, a na domiar wszystkiego rozmija się radykalnie z nakładami środków budżetowych na szkolnictwo wyższe. Niestety, częściowo nie uwzględnia się oświatowego znaczenia publikowania w języku polskim rozpraw naukowych w dziedzinie nauk humanistycznych i społecznych.

Wyprowadzenie finansów na badania naukowe do NCN zostało tu wyraźnie i czytelnie zdyskredytowane jako nieskuteczne, a nawet w jakiejś mierze utrwalające dotychczasową dominantę konstruowania zespołów badawczych i realizowania projektów naukowych. Gdyby środki były dostępne w jednostkach akademickich, można byłoby zobowiązywać naukowców do międzynarodowej współpracy. Niestety, ale byliśmy i jesteśmy "dziadami", żebrakami w porównaniu z uczelnianymi finansami naukowców krajów Europy Zachodniej, a nawet Rumunii. Dysponując na cały rok kalendarzowy kwotą 1 tys. zł na nauczyciela akademickiego w Katedrze mogę go wesprzeć co najwyżej w wyjeździe na krajową konferencję naukową.

Kiedy skończy się w tym kraju zobowiązywanie do współpracy międzynarodowej z pustą kieszenią do jej kreowania? Wiem, wiem. Niech uczeni aplikują o środki z grantów europejskich.... tylko, że nie jest to możliwe bez uprzednich wyjazdów, wspólnych konsultacji, wymiany publikacji itp. Wszystko kosztuje. Przy wciąż bardzo niskich płacach w środowisku akademickim nie ma szans na zwiększenie wysiłku i nakładów pracy. Moi nawet najlepsi adiunkci muszą dorabiać, by utrzymać rodziny i żyć w sferze kultury wysokiej.