09 listopada 2019
Dwa paradygmaty myślenia o edukacji i jej reformach
Profesor Eugenia Potulicka z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu wydała kolejną znakomitą rozprawę naukową p.t. Dwa paradygmaty myślenia o edukacji i jej reformach: pedagogiczny i globalny-neoliberalny (Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM). Są tacy autorzy monografii wśród uczonych, na których kolejne dzieła czeka się z niecierpliwością niemalże małego dziecka. Rozprawy E. Potulickiej mogę kupować "w ciemno" i nigdy się nie zawiodłem.
Tym razem miałem okazję recenzowania książki na etapie wydawniczym. Pani Profesor zawsze z otwartością przyjmuje zasadne uwagi merytoryczne, toteż po korekcie i uzupełnieniach jej rozprawa jest wyjątkowa. Niewielu jest komparatystów w Polsce, którzy potrafią analizować makropolityczne uwarunkowania reform szkolnych w różnych regionach świata. O ile prof. Tomasz Gmerek prowadzi świetne badania porównawcze z pozycji aksjologii neolewicowej, postfrankfurckiej, o tyle prof. Eugenia Potulicka prowadzi od szeregu lat badania porównawcze reform szkolnych głównie w krajach angloamerykańskiej dominacji neoliberalnej ideologii.
Teraz otrzymujemy znakomitą książkę (514 stron), której struktura i dobór treści, bogactwo źródeł i fenomenalna analiza merytoryczna będą rzutować z pozycji najwyższych standardów na polską pedagogikę porównawczą. Książka powinna być przetłumaczona na język angielski, żeby weszła w międzynarodowy obieg, gdyż tak głębokich analiz z perspektywy aksjonormatywnej, ideologicznej, a więc i politycznej nie prowadzi się na świecie w żadnym z nawet najlepszych uniwersytetów. Dlaczego?
Powód tkwi nie tylko w kompetencjach badaczy-komparatystów, ale przede wszystkim w dogłębnym poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: Kto nam urządza edukację i dlaczego w takim kierunku aksjologicznym? Badania komparatystyczne prof. Eugenii Potulickiej od kilkudziesięciu lat lokują się w centrum światowej komparatystyki, bowiem uwzględniają w analizie polityki reform oświatowych kluczowe mechanizmy ją koordynujące, które są odpowiednie do przedmiotu badań dziedziny życia i funkcjonowania społeczeństw oraz tworzonych w nich instytucji w skali makro- i mezospołecznej.
Dotyczy to nie tylko przestrzeni ekonomicznych, informatyzacji, gospodarki, polityki czy kultury, ale i szerokiej gamy pozaekonomicznych instytucji czy gry interesów w edukacji, która ma do odegrania w XXI w. szczególną rolę w przygotowaniu osób do życia w świecie nowych form gospodarki negocjacyjnej czy neoliberalnej. Profesor E. Potulicka prowadzi swoje badania w najtrudniejszym z paradygmatów dokonując wielostronnego wglądu w często skrywane przez polityków przed obywatelami strategie zmian w edukacji, które nie zawsze i nie w każdym zakresie mają na uwadze dobro dzieci i młodzieży, a więc tych, dla których powołuje się przedszkola i szkoły zobowiązując ich zarazem do realizacji obowiązku szkolnego.
Najnowsza monografia odsłania wydarzenia z zakresu makropolityki szkolnej częściowo już wyłączone z praktyki oświatowej na skutek zachodzących zmian politycznych także w naszym kraju. Tym samym kolejni badacze przemian oświatowych znajdą w tej książce omówienie i analizę krytyczną wdrażanych reform parcjalnych i ustrojowych w perspektywie krajowej i globalnej. Co ciekawe, opisywane przez Autorką zagrożenia i szanse odnoszone są tak do procesów nadzoru, ewaluacji, jak i kształcenia kadr nauczycielskich w Polsce czy międzynarodowych organizacji i instytucji konstruujących wskaźniki dla tych procesów.
Książkę czyta się z zainteresowaniem, a miejscami i niedowierzaniem, że sprawujący władzę mogą bezmyślnie lub cynicznie podejmować decyzje, które toksycznie rzutują na coraz trudniejszy do zniesienia los młodych pokoleń. Nauka stała się dziedziną wyalienowaną, niepożądaną dla władzy, toteż nie pozostaje nic innego, jak zachowanie dla potomnych śladów po ich patologicznych rozstrzygnięciach.
Autorka książki nie angażuje się po żadnej ze stron politycznych władców od połowy lat 90. XX w. Nie ogranicza swoich badań tylko do naszego kraju, ale ukazuje powiązanie polityk oświatowych z ideologicznymi interesami międzynarodowych korporacji, banksterów i mechanizmami gospodarki wolnorynkowej. A przecież nie jest to studium nawiązujące do rzekomego dobrobytu w PRL czy innych krajach współczesnego świata. Mamy tu do czynienia z odsłoną działań tych, którym wydaje się, że są anonimowi, a więc mogą wykorzystywać edukację w instrumentalny sposób.
Polecam wyjątkowe studium z komparatystyki pedagogicznej, bowiem jego Autorka jest wierna uniwersalnym i ponadczasowym wartościom nauki. Dążenie do prawdy staje się kluczem otwierającym świadomość i samoświadomość uczestników edukacyjnej gry na scenie politycznych wpływów i dominanty neoliberalnego dyskursu. Pozwala nam lepiej zrozumieć rzeczywiste źródła reform czy zmian i innowacji w szkolnictwie z pełną zarazem świadomością zróżnicowanego ich przebiegu skutków.
Gdyby nasi politycy czytali tego typu monografie, to nie podejmowaliby działań, które dezawuują nawet najlepsze intencje i tym samym być może nie popełnialiby kardynalnych błędów politycznych w edukacji. Niewiedza niczego i nikogo nie usprawiedliwia, aczkolwiek staje się trampoliną do Parlamentu Europejskiego lub do polskiego Sejmu.
Dobrze się stało, że Wydawnictwo Naukowe UAM wydało książkę, która powinna być nie tylko źródłem kształcenia studentów w naukach społecznych (pedagogika, prawo, socjologia, nauki o polityce, stosunki międzynarodowe, a nawet ekonomia), ale także predyktorem do kolejnych projektów badawczych w komparatystyce współczesnej. Dzięki takim publikacjom możemy bezszkodowo uczyć się na cudzych, a może i własnych błędach.
08 listopada 2019
Populizm, popkultura czy funkcjonalny analfabetyzm u współczesnych studentów?
Teoretyk literatury, filozof, eseista - Michał Paweł Markowski dzieli się w swojej najnowszej książce doświadczeniami z kształcenia studentów w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej i w Polsce. Podobieństwo między młodzieżą jest duże, bowiem młode pokolenie żyje w czasach globalnej komunikacji, popkultury i populistycznej polityki władzy unikając wysiłku, zaangażowania i rzetelnej aktywności poznawczej.
Jak pisze:
(...) z pokolenia na pokolenie maleje umiejętność uważnego czytania, a rośnie potrzeba czytania szybkiego, przelatującego nad detalami w poszukiwaniu jakiegoś ogólnego sensu (...). (M.P. Markowski, Wojny nowoczesnych plemion, Kraków 2019, s. 28) Jak się okazuje, studenci czytając teksty nie zwracają uwagi na treść, jej znaczenie, uwarunkowania, ale konstruują sobie na jego podstawie opinię w kategoriach wzbudzenia w nich zainteresowania, emocji, albo nie.
"Absolutna jednostkowość, a więc niepowtarzalność tego, co się mówi w przestrzeni publicznej (a sala uniwersytecka jest takim właśnie kawałkiem przestrzeni publicznej, w której zbierają się ludzie, żeby mówić razem o czymś, i dlatego właśnie mówię o niej tak długo), to fetysz dzisiejszych studentów, fetysz, którego podejmują się bronić z histerycznym zacięciem" (s. 32)
Rzeczywiście, kiedy zadałem studentom napisanie eseju pedagogicznego na podstawie udostępnionego im artykułu o kwestii wychowawczej, to tylko nieliczni wychodzili poza wskazaną im podstawową literaturę poszukując jeszcze innych źródeł wiedzy, by odpowiedzieć na postawione im pod tekstem pytanie. Zdecydowana większość streszczała artykuł i formułowała własną opinię., dzieliła się swoimi odczuciami, wrażeniami, ale nie potrafiła, a raczej nie chciała szukać koniecznej do rozwiązania problemu wychowawczego wiedzy psychologicznej czy socjologicznej.
Niektórych wprost pytałem, czy nie wstydzą się oddawać prace napisane na poziomie, który świadczy o braku ich wiedzy, o nieznajomości literatury naukowej, a tym samym o ich potocznym podejściu do kwestii wychowawczej? Po co studiują, skoro nie potrafią zrobić użytku z wiedzy, którą dotychczas zdobyli, o ile ją w ogóle posiedli?
07 listopada 2019
Warto rozpoznawać psychopedagogiczny bullshit i pseudonaukowców
Nareszcie jest kolejna książka, której autorzy demistyfikują w naukach społecznych - tak na świecie, jak i w Polsce - nie tylko psychopedagogiczne mity, co sugeruje tytuł - ale przede wszystkim PSEUDONAUKOWE BADANIA, QUASI SONDAŻE i POTOCZNE PUBLIKACJE, także w Internecie, na różnego rodzaju stronach. Członkowie Klubu Sceptyków Polskich - mgr psychologii Tomasz Garstka i dr psychologii klinicznej Andrzej Śliwerski (nieprzypadkowa zbieżność nazwiska) - napisali książkę, bez lektury której niech już nikt nie przychodzi na seminarium dyplomowe czy doktorskie. Jak się okazuje, podręczniki z metodologii nauk czy naukoznawstwa są dla niektórych za trudne.
Coraz częściej profesorowie pedagogiki operują w odniesieniu do monografii habilitacyjnych językiem krytyki naukowej, gdyż ich autorami są - pseudonaukowcy, o beznadziejnym stanie wiedzy metodologicznej, ale za to z dyplomami, często wypromowani przez polskie uniwersytetu (także te z dziesiątki uniwersytetów badawczych). Nawet nie rozumieją tego, co zostało zapisane w recenzjach. NIE WIEDZĄ, ŻE NIE WIEDZĄ, BO NIE ROZUMIEJĄ, CZEGO NIE WIEDZĄ.
Psycholodzy napisali bardzo klarownie, czym jest krytyczne myślenie i jak należy formułować krytykę, by ci, którym wydaje się, że są genialni (tylko ich recenzenci nie znają się na rzeczy), przeczytali i zrozumieli (o ile w ogóle zrozumieją), na czym polega ich niewiedza, a tym samym popełnione przez nich błędy. Nie pomogą im w tym kancelarie adwokacie, sądy administracyjne, rozsyłane po kraju i w sieci ich pseudonaukowe gnioty i rzekomo krytyczne wypociny, bo biedni ignoranci nie wiedzą, jak kompromitują siebie, a co gorsza także dyscyplinę naukową i instytucję, która wydała im dyplom doktora czy doktora habilitowanego.
Jeszcze długo nauki społeczne nie wyjdą z głębokiego kryzysu moralnej patologii części elit naukowych, które w "trosce" o pozanaukowe interesy "załatwiają" dyplomy pseudonaukowcom. WSTYD, HAŃBA, KOMPROMITACJA nie dotyczą tylko świata polityki. Obejmują także świat akademicki, czołowe uniwersytety w Polsce. Przyjeżdża na posiedzenie komisji recenzentka, która już od pierwszego zdania do ostatniego swojej pseudorecenzji wcale nie zamierzała wydać rzetelnego, uczciwego świadectwa o osiągnięciach naukowych kandydata do awansu, którego rozprawy nie spełniają wymogów nawet prac magisterskich.
Inna doktor recenzuje recenzje profesorów czy doktorów habilitowanych, bo to przecież ona jest od oceniania, a nie bycia ocenianą. A że nie wie, czego nie wie, nie rozumie, czego nie rozumie, to już jest inna sprawa. Takiej osobie jest z tym dobrze. Nie ma powodu do wstydu, zakłopotania, bo przecież ona lepiej wie niż inni, jaka jest wspaniała. Ma dyplom na "mądrość", a przy tym jeszcze silną potrzebę utrzymania pozytywnej (zawyżonej) samooceny.
Jak piszą autorzy tej książki: "Niestety może okazać się, że osoba myśląca krytycznie w jednej dziedzinie, w innej może dać się zwieść pseudonauce..." (s. 45).
Naukowy krytyk musi operować dowodami, podczas gdy krytyk tej krytyki będzie kierował się własnym przekonaniem, że jest wybitny. Jak słusznie piszą T. Garstka i A. Śliwerski: "Odrzucanie pojęcia wiedzy i głoszenie z moralizatorską emfazą, że każdy ma prawo do własnego zdania, jest niemądre. Gorzej, to jest niebezpieczne. Agonia wiedzy jest nie tylko odrzuceniem jej samej, ale także sposobów, jakimi ją zdobywamy i jakimi uczymy się różnych rzeczy. (...) Każdy może czuć się "ekspertem", a krytyczne myślenie i sceptycyzm odbierane są jako atak osobisty. (s. 61)
Obaj psycholodzy znakomicie pokazują na wielu przykładach patologię pseudobadaczy, pseudonaukowe teorie, modele, koncepcje, którym usilnie nadaje się rzekomo naukowy charakter tylko dlatego, że ich autor, referujący lub badacz unika krytycznego namysłu, a co gorsza, kiedy prowadzi badania, popełnia błąd za błędem nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Niech zatem poczytają o tym: Jak zwodzi ich własny umysł, a inni wykorzystują ich zaufanie? Jak sprawdzać trafność teorii, rzetelność narzędzi i efektywność metod? oraz Dlaczego sceptycyzm musi odgrywać w nauce tak ważną rolę?
We wspomnianej tu publikacji znajduje się odpowiedź nie tylko na powyższe pytania, ale także argumenty na to, jakie pułapki czyhają na nawet wykształconego i refleksyjnego badacza. Autorzy książki zmagają się z psychopedagogicznymi mitami wyjaśniając zarazem, dlaczego kreują one iluzję nauki oraz czynią bezużytecznymi poniesione nakłady i wysiłek.
Rozmawiałem wczoraj z dyrektorką jednego z akademickich wydawnictw. Zapytała, co zrobić, by profesorowie, samodzielni pracownicy nauki - nie pisali pseudorecenzji, na kolanie, powierzchownych, banalnie streszczających każdy rozdział książki, ale rzetelnie i uczciwie posługiwali się naukową argumentacją, polemiką, wskazówkami, które pozwolą autorowi na ich uwzględnienie w pracy nad edycją wyników własnych badań. Gorzej, kiedy zostały one źle zaplanowane, jeszcze gorzej, gdy zostały błędnie przeprowadzone, natomiast "ubrano" uzyskane dane w techniki statystycznych analiz sugerując naukowy ich status.
Autorzy tej książki dzielą się trafną diagnozą, oceną, ale i sugestią na temat tego, co zrobić, by opublikowane wyniki badań odzwierciedlały naukę, a nie jej zaprzeczenie. Piszą: "Wyniki badań (...) muszą zostać poddane naukowej dyskusji. Tu zaś niezbędna jest postawa sceptyczna i krytyczne myślenie. Dyskusja pozwala wyłapywać mimowolne słabości metodologiczne badań, powtórnie analizować dane, jak również proponować alternatywne interpretacje uzyskanych wyników. Ogromnie istotna jest otwartość na krytykę, a wręcz domaganie się jej, umiejętność przyznawania się do błędów, a ujawniania niedoskonałości własnej koncepcji czy badań (a to postawa wymagająca wysiłku, ponieważ narażająca na dysonans związany z "ja").
Przywołaną rozprawę czyta się znakomicie, dzięki dynamicznie i klarownie skonstruowanej treści, wyróżnieniom najważniejszych kwestii, a także adresowanym do czytelników pytaniom, problem poznawczym. Niestety, wydawca zaniedbał korektę techniczną, bowiem są w tej pracy liczne błędy literowe, co może drażnić czytelnika. Zamieszczana po każdym z rozdziałów literatura wskazuje na odwoływanie się przez autorów głównie do angloamerykańskich źródeł wiedzy z zakresu metodologii badań, naukoznawstwa i chętnie przytaczanych przez polskich nauczycieli i badaczy publikacji jako rzekomo naukowych.
W pewnej mierze obaj psycholodzy walczą nie tylko z cynicznymi pseudonaukowcami, ale także bezrefleksyjnie powtarzającymi czy naśladującymi ich idee, teoretyczne podejścia czy praktyki edukacyjne i terapeutyczne. Można i należy polemizować z ich opinią i uzasadnieniami własnych racji. Bardzo na to liczę, bowiem nie można zgodzić się z wszystkimi ocenami i interpretacjami, jakie padają w tej książce. Mimo wszystko, autorzy mają dość ograniczony zasięg lektur, szczególnie w pedagogice, które poddali krytyce lub też stanowiły dla nich okazję do wyrażenia wobec nich sceptycznej postawy.
Dobrze, że piszą o prowokacjach w nauce, które odsłaniają percepcyjną bezmyślność czytelników niektórych tekstów. Ciekawe jest zderzenie zachodnich badań z zakresu psychologii politycznej o rzekomym związku między światopoglądem badacza a afirmowanymi przez niego teoriami czy rozwiązywanymi badawczo problemami naukowymi. Piszę o rzekomym związku przyczynowo-skutkowym, gdyż nie znajduję tu dowodów na powyższą tezę, ale jedynie wyprowadzone już wnioski z badań Jarreta T. Crawforda i Lee Jussima. Z każdym rokiem ideologicznych rządów w edukacji PO/PSL, SLD czy PiS widzimy związki między afirmowaną przez partię władzy ideologią a ograniczaniem środków finansowych na badania stricte naukowe.
Zachęcam do lektury tej książki i do polemik, które chętnie opublikuję na łamach "Studiów z Teorii Wychowania". Adres jest na stronie redakcji periodyku.
06 listopada 2019
Kwartalnik "Studia z Teorii Wychowania" w wykazie ERIH Plus
Dziesięć lat zespołowej pracy naukowej w redakcji kwartalnika "Studia z Teorii Wychowania", najpierw w 2009 r. w ramach współpracy z Gdańskim Wydawnictwem Psychologicznym, a następnie od 2010 r. osadzeniem na stałe redakcji w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie zostało ukoronowane wpisaniem periodyku na listę ERIH PLUS. Zaczynaliśmy jako półrocznik, by dojść po krótkim czasie do stadium kwartalnika, a w przyszłości - mam nadzieję - miesięcznika.
Artykuły i studia z badań są publikowane w języku polskim, jednak nie unikamy prezentacji tekstów w językach podstawowych dla pedagogiki i innych nauk, należących do obszaru szeroko rozumianej humanistyki, a zatem publikujemy również teksty w języku angielskim i niemieckim. Każdy artykuł zawiera streszczenie w języku angielskim.
Konsekwentne dopuszczanie do druku pozytywnie ocenionych artykułów, troska o zachowanie standardów naukowych w relacjach międzynarodowych z autorami i recenzentami, nad czym panuje prof. ChAT Renata Nowakowska-Siuta, pieczołowita i wymagająca ogromnego nakładu czasu i pracy sekretarza redakcji dr. Stefana Tomasza Kwiatkowskiego oraz Izabeli Kochan, którzy systematycznie zamieszczali streszczenia artykułów w języku angielskim w licznych bazach czasopism oraz czuwają nad redakcyjnym opracowaniem każdego numeru - zaowocowało wreszcie uznaniem w skali międzynarodowej.
Czasopismo "Studia z Teorii Wychowania" jest indeksowane w: BazHum, Central and Eastern European Online Library (CEEOL), CEJSH, ICI Journals Master List, POLindex.
W nadesłanym do redakcji komunikacie czytamy:
This journal was approved on 2019-11-05 according to ERIH PLUS criteria for inclusion. International title: Studies on the Theory of Education ISSN: 2083-0998; Established: 2010; Electronic ISSN: URL: http://sztw.chat.edu.pl
Publisher: Christian Academy of Theology in Warsaw
Country of publication: Poland
Language: Polish
ERIH PLUS disciplines: Interdisciplinary research in the Humanities
Interdisciplinary research in the Social Sciences
Pedagogical & Educational Research
OECD classifications: Educational Sciences
Other Humanities
Other Social Sciences
Peer review: Peer reviewed
Szanowni Czytelnicy, potencjalni Autorzy - pedagodzy, socjolodzy, historycy myśli społecznej i humanistycznej, politolodzy - zapraszamy Państwa na łamy "Studiów z Teorii Wychowania", jeśli tylko obejmujecie swoimi zainteresowaniami problematykę wychowania i szeroko pojmowanego kształcenia (niem. Bildung). Zachęcamy do publikowania na łamach "Studiów z Teorii Wychowania" nie dla punktów, ale dla nauki, dla wymiany myśli, wyników badań czy teoretycznych studiów i modeli. Od dłuższego czasu zamieszczamy krytyczne analizy opublikowanych w kraju monografii naukowych, których autorzy, niestety, nie rozumieją, że pseudonaukowymi pracami niszczą status polskiej pedagogiki.
Zachęcamy do polemik, nowych projektów badawczych, a nawet dydaktycznych, bowiem pedagogika ogólna, teorie wychowania czy współczesna myśl pedagogiczna są przedmiotami kształcenia kandydatów na pedagogów i nauczycieli. Nie unikajmy postaw naukowego sceptycyzmu w sytuacji, gdy na wolnym rynku wydawniczym pojawia się wiele pseudonaukowych rozpraw. Niech "Studia z Teorii Wychowania" będą nadal okazją do refleksyjnego, krytycznego studiowania współczesnej i historycznej wiedzy o wychowaniu. Jest tu także miejsce na analizy porównawcze, badania syntetyczne czy metateoretyczne.
Staramy się pomagać w tym naszym czytelnikom publikując każdego miesiąca bibliografie tematyczne, które ułatwiają poszukiwanie źródeł wiedzy do pisania rozpraw, prac dyplomowych i naukowych. Uczelnia jako wydawca ponosi koszty usytuowania czasopisma na platformie Index Copernicus stwarzając tym samym możliwość włączenia tekstów w obieg krajowy i zagraniczny. Redakcja korzysta bowiem z nowego systemu redakcyjnego ICI Publishers Panel.
(okładka pierwszego numeru)
JM Rektor Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, prof. ChAT Bogusław Milerski wydaje kwartalnik nie tylko w systemie Open Access, ale także w wersji drukowanej, co wcale nie jest tak powszechne ze względu na zawiązane z tym dodatkowe koszty. Może jesteśmy w tym tradycjonalistami, ale nadal chcemy, by wiedza, którą się z nami dzielą autorzy artykułów, nie tylko zachwycała treścią i wartością poznawczą, ale także "pachniała" wydrukiem, który niesie z sobą wartość dodatkową w obcowaniu z wiedzą.
Każdy zainteresowany opublikowaniem artykułu sam składa manuskrypt korzystając z systemu redakcyjnego ICI Publishers Panel. Na stronie redakcji są informacje i wskazówki oraz link do platformy. Przy pierwszym logowaniu do nowego panelu system poprosi o założenie konta. Na podany adres e-mail zostanie wysłana wiadomość zawierająca link aktywacyjny. Do złożenia manuskryptu trzeba wejść na stronę (kliknij). Wskazówki edytorskie są w tym miejscu (kliknij).
05 listopada 2019
O nostryfikacji nie tylko ukraińskiej habilitacji
Od zmiany bilateralnej umowy między Polską a Słowacją w 2016 r. w zakresie wzajemnego uznawania stopni naukowych miała miejsce krótka przerwa, w trakcie której niektórzy adiunkci zaczęli zastanawiać się nad tym, gdzie - poza granicami Polski - można habilitować się na innych warunkach niż obowiązujące w naszym kraju. Wydawałoby się, że najlepszym sposobem na awans jest samokształcenie, pogłębienie własnej wiedzy oraz zmiana błędnych metodologicznie przyzwyczajeń, w wyniku których miało miejsce habilitacyjne niepowodzenie czy rodzi się poczucie niepewności.
Okazuje się jednak, że coraz większy odsetek nauczycieli akademickich, którzy otrzymali negatywne recenzje i opinie na temat swoich osiągnięć naukowych, wnioskuje do jednostek akademickich o umorzenie ich postępowania habilitacyjnego, by dać sobie szansę na uniknięcie okresu karencyjnego, a zatem także poprawę głównego osiągnięcia naukowego, by móc w niedługim czasie ponowić wniosek o awans. Jedni krytykują taką postawę, inni przechodzą wobec niej obojętnie, ale skoro ktoś chce naprawić popełnione błędy, to powinien mieć taką szansę.
Jest to niewątpliwie bardziej uczciwa postawa od tej, w wyniku której rada jednostki wbrew opiniom i recenzjom negatywnym komisji habilitacyjnej nadaje stopień doktora habilitowanego takiej pseudouczonej osobie. Poziom demoralizacji i naukowej degradacji sięga uniwersytetów, które znalazły się wśród tzw. elitarnych uczelni badawczych. Ciekawe, jak dalece uda się ukrywać ów proceder niszczenia nauki dla pseudonaukowych interesów władz takich jednostek? Zostawmy tę kwestię na boku powracając do problem,u nostryfikacji stopni naukowych.
Otóż mamy jeszcze jedną kategorię nauczycieli akademickich, adiunktów, wykładowców, którzy - po uzyskaniu negatywnych recenzji komisji habilitacyjnej albo złożyli wniosek o umorzenie postępowania, albo podjęli po uchwale odmawiającej im nadanie stopnia doktora habilitowanego działania odwoławcze do Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów - a w wyniku stwierdzenia braku dojrzałości i kompetencji do samodzielności naukowej (odmowa pozytywnego przyjęcia odwołania) postanowili szukać wsparcia poza granicami kraju. Do kwietnia 2016 r. "rajem" była Słowacja.
Pojawił się nowy kierunek zmagań nie tyle z własnymi kompetencjami, co z procedurami i wymaganiami w naszym kraju. Skoro polscy uczeni odmawiają adiunktowi nadania mu stopnia doktora habilitowanego, to dlaczego miałby nie spróbować z tym samym dorobkiem ubiegać się o ten stopień na Ukrainie, Litwie albo w Rosji? Nie ma w Polsce bezpośredniej, automatycznej uznawalności stopnia naukowego uzyskanego w krajach spoza UE, ale jest "furtka" w postaci "nostryfikacji dyplomu".
To, co miało służyć obcokrajowcom przyjeżdżającym do Polski, by w naszych uczelniach kształcić studentów, kadry naukowe i prowadzić badania, okazało się narzędziem do pośredniego habilitowania się w Polsce. Takie osoby muszą jednak brać pod uwagę rozporządzenie MNiSW, w świetle którego nostryfikację może przeprowadzić jedynie ta uczelnia, która w ramach odpowiedniej dyscypliny naukowej ma kategorię A+, A lub B+. Tej ostatniej kategorii nie posiada jeszcze żadna jednostka. Natomiast kategorię A+ lub A posiada w przypadku pedagogiki zaledwie kilka jednostek/uczelni.
ROZPORZĄDZENIE MINISTRA NAUKI I SZKOLNICTWA WYŻSZEGO z dnia 28 września 2018 r. w sprawie nostryfikacji stopni naukowych i stopni w zakresie sztuki nadanych za granicą wyraźnie określa warunki, jakie muszą być spełnione przez obie strony: nostryfikującą i wnioskodawcę.
Osoba ubiegająca się o uznanie stopnia naukowego doktora habilitowanego np. na Ukrainie za równoważny z polskim stopniem naukowym doktora habilitowanego musi przedłożyć:
– dyplom potwierdzający nadanie tego stopnia,
– dokumenty potwierdzające osiągnięcia naukowe stanowiące podstawę nadania tego stopnia,
– dyplom potwierdzający nadanie stopnia naukowego uprawniający do wszczęcia postępowania w sprawie nadania stopnia naukowego, o uznanie którego ubiega się wnioskodawca.
a także musi poinformować, czy stopień naukowy, o uznanie którego ubiega się, stanowił przedmiot postępowania nostryfikacyjnego w Rzeczypospolitej Polskiej.
Tym samym Rada Dyscypliny Naukowej musi ocenić publikacje wnioskodawcy, które stanowiły poza granicami kraju podstawę do nadania mu stopnia doktora habilitowanego, by stwierdzić, czy są one zgodne z polskimi wymaganiami.
Rozporządzenie zawiera normę:
§ 6. 1. W szczególnych przypadkach, uzasadnionych wątpliwościami dotyczącymi osiągnięć stanowiących podstawę nadania wnioskodawcy stopnia naukowego, podmiot nostryfikujący może skierować dokumenty, o których mowa w § 3 ust. 2 pkt 1 lit. a tiret drugie albo lit. b tiret drugie, do recenzji.
2. Podmiot nostryfikujący wyznacza nie więcej niż trzech recenzentów spośród swoich pracowników posiadających co najmniej stopień doktora habilitowanego w dyscyplinie, której dotyczy wniosek, oraz określa zakres recenzji i termin jej przedstawienia.
Tak czy siak oceniać będą polscy uczeni publikacje polskiego czy zagranicznego kandydata, który w innym kraju uzyskał stopień doktora habilitowanego. Jak pisała profesor prawa administracyjnego Ewa Łętowska: Z tego, że jest prawny obowiązek traktowania czegoś jako równoważne, nie wynika, że to coś rzeczywiście jest równoważne. Jest to niebezpieczne dla etyki nauki, bowiem osłabia możliwość oceny z punktu widzenia aksjologicznego celu. Nie wszystko zatem jest w porządku. (Perwersyjne efekty automatycznego uznawania stopni naukowych w UE, NAUKA 2012 nr 3, s.31).
Zastanawia mnie, dlaczego władze uczelni nie mianują profesorami doktorów, którzy mają znakomite osiągnięcia zawodowe, praktyczne, metodyczne, tylko niejako "zmuszają" ich do habilitowania się wbrew takiej potrzebie? Habilitacja nie jest obowiązkowa od 1.10.2019 r. Skoro polscy nauczyciele akademiccy ze stopniem doktora są tak znakomici, to po co "zmuszać" czy zobowiązywać ich do habilitowania się w kraju lub poza granicami?
04 listopada 2019
Pedagogika w zróżnicowanych układach strukturalnych w państwowych uniwersytetach i akademiach
Reforma szkolnictwa wyższego stała się w wielu uczelniach państwowych przyczynkiem do głębokich zmian ustrojowych, organizacyjnych, strukturalnych, tak jakby od nich miała zależeć efektywność badań naukowych i wyższa jakość kształcenia studentów. Owszem, sprzyja to tak zwanemu "przewietrzeniu" struktur, przeglądowi kadr nauczycielskich, ale to nie formy stanowią o wartości kulturowej, badawczej, społecznej czy osobistej w pracy akademickiej.
Nie mam nic przeciwko zmianom, jeśli tylko mogą one sprzyjać poprawie dotychczasowej sytuacji na lepszą. Ta jednak nie nastąpi, gdyż rządzący, w tym minister nauki i szkolnictwa wyższego, wcale nie tworzą korzystnych dla rozwoju polskiej nauki warunków, a wypowiadam się jedynie na temat nauk społecznych, a pedagogiki w szczególności. Oczywiście, ani pedagogika, ani socjologia, ani nauki o polityce czy antropologia kulturowa nie są naukami, o które troszczyć się chce jakakolwiek władza polityczna. Wprost odwrotnie. Jeszcze resztkami sił i autorytetów broni się humanistyka.
Co nam zostało z początkiem października? W niektórych uniwersytetach i akademiach zniknęły wydziały nauk pedagogicznych. Nie ma już ich:
* na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. W UMK pedagogika jest usytuowana w Instytucie Pedagogiki na Wydziale Filozofii i Nauk Społecznych. Do końca września był tam Wydział Nauk Pedagogicznych.
* w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie. Badania pedagogiczne są prowadzone w kilku instytutach pedagogicznych. Uczelnia nie posiada już wydziałów.
* w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, bowiem została usytuowana na Wydziale Nauk Społecznych.
* na Uniwersytecie Śląskim pedagogika jest na Wydziale Nauk Społecznych. Do października 2019 był tam Wydział Pedagogiki i Psychologii.
* Także w Uniwersytecie Pedagogicznym im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie pedagogika została usytuowana w nowym Wydziale Nauk Społecznych, gdzie ma swój Instytut.
W części uniwersytetów pedagogika zachowała swoją strukturalną, wydziałową odrębność, miejscami łącząc ją z psychologią czy socjologią. Tak jest w Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, gdzie istnieje Wydział Studiów Edukacyjnych, w którym prowadzone są badania i kształcenie w ramach jedynie pedagogiki.
Na Uniwersytecie w Białymstoku zmieniono nazwę z Wydziału Pedagogiki i Psychologii na Wydział Nauk Edukacyjnych, gdyż psychologia nie rozwinęła się w samodzielną naukowo dyscyplinę pełniąc głównie funkcje kształcące dla innych kierunków studiów.
Podobnie zachowała swoją strukturę przynależnościową pedagogika na Uniwersytecie Zielonogórskim, gdzie jest na Wydziale Pedagogiki, Psychologii i Socjologii; na Uniwersytecie Wrocławskim, gdzie jest na Wydziale Nauk Historycznych i Pedagogicznych oraz na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II, na Uniwersytecie Gdańskim i na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim, w których jest - jak dotychczas - na Wydziale Nauk Społecznych.
Zachował swoją dotychczasową nazwę i strukturę Wydział Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego, w którego strukturze prowadzone są badania i kształcenie tak w dyscyplinie pedagogika, jak i psychologia. Utrzymał także swoją odrębność Wydział Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, który od kilku miesięcy ma pełne uprawnienia akademickie do nadawania stopnia naukowego doktora habilitowane z pedagogiki. Te zaś będą realizowane, podobnie jak w UŁ, w odrębnym organie np. jak w UŁ w Komisji d.s. Stopni Naukowych.
W Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie pedagogika była i nadal jest w strukturze Wydziału Filozoficznego mając swój własny Instytut Pedagogiki i Radę Dyscypliny. Podobnie zachował swoją dotychczasową odrębność Wydział Pedagogiczny w Uniwersytecie Rzeszowskim oraz w Uniwersytecie Warszawskim. Nie zmieniła się też sytuacja pedagogiki na Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie, gdzie zachowano dotychczasowy Wydział Pedagogiki i Psychologii.
Na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy został utworzony z dotychczasowego Wydziału Pedagogiki i Psychologii odrębny Wydział Pedagogiki.
Uniwersytety i akademie, w których pedagogika jest zredukowana do kształcenia, gdyż te uczelnie nie posiadają uprawnień do nadawania stopnia naukowego doktora nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika lub je utraciły, ale wraz z podnoszeniem jakości badań naukowych i wkładem w kształcenie kadr akademickich będą mogły o to zabiegać, pedagogika jest następująco usytuowana:
* na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach powstał Wydział Pedagogiki i Psychologii.
* Na Uniwersytecie Humanistyczno-Przyrodniczym im.Jana Długosza w Częstochowie pedagogika została ulokowana na Wydziale Nauk Społecznych, gdzie ma dwie katedry.
* Podobnie jest w Uniwersytecie Humanistyczno-Przyrodniczym w Siedlcach, gdzie pedagogika ma swój Instytut na Wydziale Nauk Społecznych.
* Na Uniwersytecie Opolskim pedagogika jest na Wydziale Nauk Społecznych.
* W Akademii Pomorskiej w Słupsku pedagogika jest w jednostce dydaktycznej.
03 listopada 2019
Minister edukacji Dariusz Piontkowski kpi sobie z nauczycieli
Z projektu rozporządzenia ministra edukacji narodowej - ALGORYTM PODZIAŁU CZĘŚCI OŚWIATOWEJ SUBWENCJI OGÓLNEJ DLA JEDNOSTEK SAMORZĄDU TERYTORIALNEGO NA ROK 2020 - wynika, że w 2020 r. nie będzie znaczących podwyżek płac dla nauczycieli i pracowników oświaty publicznej. Owszem, kilka procent podwyżki wynika z współczynnika inflacji, a ta jest znacznie wyższa od prognozowanej.
Wiceminister Kopeć stwierdził w jednym z wywiadów, że rząd gwarantuje 6-proc. podwyżkę dla nauczycieli w 2020 roku, zaś reszta jest kwestią negocjacji. Negocjacji z kim i o czym? Niech nauczyciele nie cieszą się 6 procentową podwyżką, bo zdaniem tego urzędnika podwyżka na pewno nie pojawi się w styczniu, a raczej we wrześniu. Zapewne kwestia negocjacji dotyczyć będzie terminu podwyżki, a nie nie jej wysokości. Tymczasem ponoć wszystkie związki oświatowe (nauczycielskie) chcą 15 proc. podwyżki płac w przyszłym roku.
W szkolnictwie brakuje ponoć ok. 3 tysięcy nauczycieli, ale wciąż nie mamy oficjalnych danych na ten temat, bo MEN nie chce ich ujawnić, a GUS ma na to czas. Samorządom brakuje pieniędzy na zrealizowanie tegorocznych, a niskich podwyżek, zaś już sygnalizują brak w przyszłym roku co najmniej 200 mln. zł na pokrycie kosztów prowadzenia przedszkoli i szkół oraz innych publicznych placówek oświatowych.
Przekazane mediom szacunki Związku Miast Polskich wskazują na to, że musiały one dopłacić do realizacji zadań oświatowych w latach 2018 i 2019 ok. 2,1 mld zł. Czy samorządowcy wreszcie się zbuntują i pozwą rząd do sądu? Raczej nie, bo przecież w wyborach samorządowych władze objęli popierający lub reprezentujący partię władzy i jej prawicowych koalicjantów.
Minister D. Piontkowski twierdzi, że samorządy (...) mają coraz więcej pieniędzy z podatków PIT i CIT. - W ostatnich trzech latach samorządy zyskały na tym nawet kilkanaście miliardów złotych (...) owszem, oświata kosztuje, ale to miasta nie chcą w nią inwestować. - Coś z tą polityką oświatową niektórych samorządów jest nie tak . Minister poczuł po wyborach parlamentarnych wiatr w przysłowiowe "żagle", toteż już nawet nie ukrywa swojej cynicznej postawy wobec samorządów i nauczycieli w Polsce. Czyżby dostał zadanie utrzymywania tego środowiska "na smyczy", by nie pozwalało sobie na jakiekolwiek formy protestu czy wyrażanie niezadowolenia?
Kpienie sobie przez ministra ze strajku włoskiego jest przejawem arogancji, która rozmija się z wiarygodnością władzy. Jak skomentował akcję protestacyjną ZNP: "- To, że część nauczycieli nie chce wyjeżdżać na wycieczki, to nie jest coś nowego. Pamiętam ze swojej praktyki, bo ponad 20 lat uczyłem w szkole, że zawsze była grupa nauczycieli, która na wycieczki nie wyjeżdżała. Czy wtedy był to też tzw. protest włoski?
Jak teraz zachowa się zdradziecka wobec nauczycielskiego środowiska Komisja Oświaty NSZZ "Solidarność"? Czy nadal będzie chwalić się wzrostem wynagrodzeń nauczycieli dzięki złamaniu przez nią solidarności protestujących wiosną 2019 r. nauczycieli? Czy będzie powtarzać jak mantrę, że to dzięki temu związkowi nauczyciele mają się dobrze?
Subskrybuj:
Posty (Atom)