Ogromną radość sprawiła mi książka dr
Adrianny Szczerby z Katedry Archeologii Historycznej i Bronioznawstwa na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Łódzkiego p.t. "Dom Uczonych. Kamienica przy ul. Uniwersyteckiej 3 w Łodzi w latach 1945-2017 (Wydawnictwo UŁ, 2019). W wyniku anginy zostałem uziemiony w domu, toteż postanowiłem przeczytać książkę o wybitnych uczonych, humanistach, także wspaniałych badaczach w naukach społecznych, którzy mieszkali na Uniwersyteckiej 3 do końca lat 80. XX w. To był także mój dom, bowiem uczestniczyłem w niektórych tylko jego pomieszczeniach w zajęciach na kierunku psychopedagogika (przekształconym przez ministra Kuberskiego na pedagogikę szkolną z nauczaniem początkowym), a po ukończeniu studiów było to także miejsce mojej pracy naukowo-dydaktycznej.
Do końca lat 80.XX w. pedagogika łódzka była kierunkiem kształcenia na Wydziale Filozoficzno-Historycznym UŁ z pełnymi uprawnieniami akademickimi. Nikt z kadr akademickich moich studenckich czasów nie informował nas o tym, kim są mieszkańcy Uniwersyteckiej 3, natomiast utkwiły mi w pamięci ustawiczne narzekania na zajmowanie przez nich pomieszczeń. Dopiero teraz, po tylu latach mogłem dowiedzieć się o postaciach, których rozprawy znałem z zadawanych nam lektur w toku studiów.
Wbrew pozorom i tytułowi książki nie jest ona poświęcona jedynie mieszkańcom Uniwersyteckiej 3, ale także historii tworzącego się po okupacji niemieckiej nowego środowiska akademickiego w kraju, w mieście, które nie uległo wielkim zniszczeniom wojennym stając się tymczasową "stolicą akademicką". Otrzymujemy poruszające studium powstawania Uniwersytetu Łódzkiego przez pryzmat losów Uczonych, dla których kamienica przy ul. Uniwersyteckiej 3 stała się domem mieszkalnym. Z biegiem lat i z różnych przyczyn zmieniali się jego mieszkańcy aż do opuszczenia go przez uczonych, pedagogikę, prawo i w końcu na rzecz oddania go w ręce uniwersyteckiej administracji. Nie o budynek tu jednak chodzi, tylko o ludzi, profesorów, którzy w nim mieszkali i tworzyli, służyli Uczelni, nauce, ale i przeżywali swoją rodzinną codzienność. Niektórzy użyczali jeden ze swoich pokoi na zajęcia dydaktyczne czy spotkania pracowników katedry.
Mieszkańcami Uniwersyteckiej 3 byli w latach:
* 1945-1949:
Tadeusz Kotarbiński (filozof, rektor UŁ), Helena Radlińska (pedagog społeczny), Irena Lepalczyk (pedagog społeczny), Janina i Jan Muszkowscy (bibliotekoznawca), Natalia Gąsiorowska-Grabowska (historyk), Jadwiga Kenig (asystentka historii), Anna Chrząszczewska (chemik), Natalia i Wiktor Wąsikowie (historyk, pedagog), Teodor Vieweger (biolog, do 1939 r. rektor Wolnej Wszechnicy Polskiej) z żoną, Aleksander Kamiński (pedagog społeczny), Stefan Truchim z rodziną (historyk wychowania);
* 50. XX w. -
Bronisław Zawadzki (przyrodnik) z rodziną, Jan i Krystyna Lutyńscy z rodziną (socjologowie), Stefan Hrabec (językoznawca) z rodziną, Janina Muszkowska (nauki medyczne), Marian Grotowski (fizyk), Maria Bargieł (językoznawca), Stefan Truchim z rodziną, Anna Chrząszczewska, Józef Chrząszczewski (chemik), Antonina Kłoskowska (socjolog kultury), Krystyna Kądzielska (etnograf) i Józef Kądzielski (historyk), Stanisław Michalak (fizyk) z rodziną ;
* lata 60. XX w. do 1992 r. -
Jan i Krystyna Lutyńscy z rodziną; Stefan Hrabec z rodziną, Helena Grotowska (pisarka),
Stefan Truchim z rodziną (do 1974), Anna i Józef Chrząszczewscy (rodzina Woytonów do 1974),
Antonina Kłoskowska z matką Cecylią (do 1978), Krystyna i Józef Kądzielscy (do lat 70.), Stanisław Michalak z rodziną (do 1992).
Poznajemy losy życiowe luminarzy nauk, których los sprowadził do kamienicy przy ul. Uniwersyteckiej 3. Analiza źródeł historycznych rzuca zupełnie nowe światło na życie i działalność (także pozaakademicką) wymienionych tu uczonych, wśród których były osoby zaangażowane w naukę i rozwój uniwersytetu, ale także pełniące służbę społeczną, oświatową, charytatywną itp. Autorka w niezwykle ciekawej narracji odtwarza trudności, na jakie natrafiały władze Uniwersytetu Łódzkiego w czasach, które u niektórych łamały charaktery, a u innych je wzmacniały ze względu na transformację ustrojową i podłe czasy stalinizmu.
Dla mnie kamienica przy ul. Uniwersyteckiej 3 wiąże się tylko i wyłącznie z pedagogiką, toteż jestem częściowo rozczarowany pominięciem przez A. Szczerbę losów akademickich pedagogów, którzy wprawdzie nie mieli prawa do mieszkań, ale pomieszkiwali w przypisanych do nich zakładach dojeżdżając na zajęcia z Warszawy. Mieli bowiem w pokojach część sypialną.
Nie poradziła sobie Autorka z odtworzeniem - po opuszczaniu przez lokatorów mieszkań - funkcjonowania zakładów naukowych pedagogiki w tym właśnie gmachu. Tytuł książki zobowiązywał autorkę do równie źródłowo uzasadnionej analizy historyczno-instytucjonalnej lat 70. i 80. XX w., które potraktowała tu bardzo powierzchownie. Tymczasem nadal są aktywni naukowo profesorowie i świadkowie zarazem przemian w gmachu na Uniwersyteckiej 3 jak profesor
Olga Czerniawska, Ewa Marynowicz-Hetka czy dr Brygida Butrymowicz. Dysponują bowiem nie tylko wiedzą, osobistymi doświadczeniami i pamięcią społeczną, ale także archiwami domowymi z racji pracy naukowo-badawczej w tym właśnie gmachu.
Pedagodzy społeczni znajdą jednak syntetyczną analizę życia i działalności naukowej
Heleny Radlińskiej czy
Aleksandra Kamińskiego opatrzone zdjęciami ze zbiorów Archiwum UŁ. O tym ostatnim powinien sobie wreszcie doczytać Lech Witkowski, by przestać kształtować w swoich studiach fałszywy obraz "Kamyka" jako rzekomo pedagoga socjalistycznego. W odróżnieniu od Witkowskiego nie był zarejestrowany jako Tajny Współpracownik peerelowskich służb, ale ich ofiarą. Był bowiem szykanowany po wojnie przez władze PRL, usunięty z UŁ przez nomen omen socjologa i rektora UŁ
Józefa Chałasińskiego - zasługuje na najwyższy szacunek i prawdę historyczną, a nie jej zakłamywanie.
Książka A. Szczerby jest staranną analizą dziejów nie tylko Uniwersytetu Łódzkiego, ale związanych z nim różnymi powodami uczonymi światowej klasy i karierowiczami za wszelką cenę, ludźmi niszczącymi, krzywdzącymi wybitnych uczonych za ich działalność w okresie II RP czy w okresie walki z niemieckim, a potem sowieckim okupantem. Szkoda, że Autorka nie uwzględniła wśród pedagogów, poza A.Kamińskim i S. Truchimem, także
Sergiusza Hessena - równie jak "Kamyk" szykanowanego przez SB! Nie znała roli
Karola Kotłowskiego w zdobywaniu literatury naukowej w Szczecinie, kiedy to wyrzucano na śmietnik rozprawy z okresu międzywojennego oraz książki niemieckich, francuskich czy brytyjskich filozofów, socjologów, psychologów i pedagogów. On bowiem, podobnie jak
J. Chałasiński i Józef Szczepański, także uczestniczył w wyjazdach po dublety do bibliotek innych uniwersytetów w kraju.
W niniejszej monografii daje się odczytać głęboko wpisane w universitas przesłanie pierwszego rektora profesora Tadeusza Kotarbińskiego, będące upomnieniem się o przyzwoite zachowanie uczonych niezależnie od zmieniających się w czasie kryteriów oceny ich pracy naukowej:
"Miej odwagę, dobre serce, prawość, wytrwałość, dyscyplinę wewnętrzną. Bądź wrażliwy na cudze cierpienie. Umiej narazić się, broniąc drugiego, umiej dać świadectwo prawdzie. Nie nadużywaj zaufania, to jest istotą uczciwości. Bądź w zgodzie z własnym sumieniem, tym "sędzią nad sędziami" [...] Kto tak żyje, potrafi być dla drugiego opiekunem spolegliwym, czyli takim, na którym można polegać. Nie oczekuj jednak od siebie etycznych rekordów, sumienie nie jest aż tak wymagające, po prostu bądź solidny". (s. 100).
Jeśli chcemy zrozumieć, na czym polega obecny przewrót w szkolnictwie wyższym, to przeczytajmy także tę rozprawę. Są w niej odsłonięte mechanizmy zarządzania uniwersytetami w czasach centralizmu, autorytaryzmu, popierania partyjnej nomenklatury, niszczenia autorytetów i standardów naukowych, co w praktyce oznaczało sterowaną "wasalizację| świata akademickiego. Autorka opisuje m.in. jak u schyłku lat 40. XX w. resort oświaty podejmował decyzje niekorzystne dla uniwersytetu zmieniając odgórnie kryteria oceny ("
zaliczając go do grupy tzw. małych uczelni" s.139).
A dzisiaj? Mamy dokładnie te same mechanizmy finansowego karania uczelni państwowych za nieposłuszeństwo wobec MNiSW, zmuszania ich do tego, by "własnymi rękami" likwidowały wydziały, katedry, zakłady, a nawet instytuty, by redukowały przyjęcia studentów na kierunki humanistyczne i nauk społecznych. Czyż nie widzimy takich samych "entuzjastów" dokonujących się odgórnie zmian oraz "miękkiej represji" - od łagodnej a polegającej na pozbawianiu niektórych profesorów praw do wykładania przez zmuszenie ich do przejścia na emeryturę (wiek 60 dla kobiet i 65 dla mężczyzn), odebraniu im czy "wygaszaniu" pracy katedr w wyniku zmian organizacyjnych w uczelniach, po bardziej drastyczne (zawieszenie w pracy naukowo-dydaktycznej) w wyniku angażowania ideologicznych popleczników partii władzy itp.?