01 października 2017
Szkoła naukoznawstwa
Letnie Szkoły Pedagogów Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN stanowią swoistego rodzaju laboratorium naukoznawstwa, bowiem przez cały tydzień uczestniczący w nich młodzi pedagodzy mogą wysłuchać referaty mistrzów-profesorów z różnych dyscyplin nauk humanistycznych i społecznych. W tym roku, w ramach XXXI Letniej Szkoły Pedagogów, którą prowadziła prof. Maria Dudzikowa w UKSW w Warszawie - mówiliśmy o tym, jak pisać rozprawy naukowe. Młodzi adepci nauk pedagogicznych mogli pytać, dyskutować i analizować kwestie, które wcale nie należą do najłatwiejszych w codziennym warsztacie naukowo-badawczym.
Prof. Jolanta Maćkiewicz z Uniwersytetu Gdańskiego mówiła o tym, jak pisać prace naukowe. Podniosła kwestie miejsca autora w treści, bowiem wciąż młodzi mają dylemat, czy pisać dysertację doktorską w pierwszej osobie czy jednak mnogiej. To jest niezwykle ważny problem także ze względu na prawa autorskie, a zatem musimy postawić sobie pytanie - Czy istnieje JA w tekście naukowym?
Dlaczego tak wielu doktorantów, a nawet i habilitantów pisze w liczbie mnogiej - „MY”? Są jednak takie miejsca w tekście - mówiła pani Profesor - w których nie należy wprowadzać osoby pierwszej, kiedy np. stwierdzamy, że „w artykule została wykorzystana metoda X-a”. JA w tekście naukowym stanowi podpis autora, podkreśla autorskie ujęcie. Biorę pełną odpowiedzialność za to, co mówię. Piszę „Moim zdaniem”, Uważam, że .. Z moich badań wynika, że… , a nie „Z badań wynika...”.
Kiedy jednak stosujemy narrację "MY"? właśnie tam, gdzie bierzemy czytelnika za rękę, wciągamy do swojego myślenia, np. „Przejdźmy do następnej części…, "Zastanówmy się…” itp. Uwzględnijmy w tekście odbiorcę, a zatem, jeżeli jestem pewny co czytelnik wie na ten temat, do dajmy odwołanie w przypisie, a nie wprowadzajmy treści do tekstu.
O cytowaniu i cechach naukowego tekstu prof. J. Maćkiewicz mówiła m.in.:
Nie ma tekstu naukowego bez odwoływania się do autorytetów. Zbędne są przypisy do cytatów, które są oczywiste np. że Mickiewicz jest autorem "Pana Tadeusza". Także motto jako ozdobnik nie musi być opatrzone przypisem. Niewłaściwie postępuje autor, kiedy parafrazuje czyjś tekst, dokonując w nim drobnych zmian i nie wstawiając odsyłacza. Nie należy też cytować zbyt długich fragmentów z innej rozprawy czy stosować tzw. kompilację cytatów (cytat za cytatem).
Przywołujemy dosłownie czyjąś myśl tylko wtedy, gdy jest tak trafna, że nie ma sensu jej parafrazować. Starajmy się jednak opowiadać inne teksty własnymi słowami.
Wszystkie ingerencje w cytaty muszą być zaznaczone np. podkreślenia. Dobry tekst naukowy cechują:
- jasność, zrozumiałość pracy wynika z logicznego, przejrzystego schematu konstrukcyjnego;
- strukturalizacja, przejście od jednego elementu treściowego do drugiego. Ono musi mieć znaczenie. Właściwy musi być podział treści na akapity jako całość myślowa, a nie objętościowa. Są one bowiem odzwierciedleniem podziałów treści na części. Przejrzysta składnia zobowiązuje nas do tego, by nie pisać zdań, które zajmą pół strony. Składnia jest odzwierciedleniem logicznych relacji myślenia.
- precyzja, zwięzłość. Musimy stosować terminy naukowe, ale też szanujmy czytelnika stosując czytelne pojęcia bez sztucznego epatowania erudycją. Precyzja to jednoznaczność. Lepiej posługiwać się pojęciami o znaczeniu szczegółowym. Np. pisząc o dzieciach podajmy, jaki ich wiek czy fazę życia mamy na uwadze. Należy unikać niepotrzebnego powtarzania treści, bo czasami powtórzyć coś warto lub nawet trzeba. To zależy od potencjalnego odbiorcy. W przemówieniu powtarzanie treści ułatwia ich zapamiętanie.
- spójność. Poszczególne części tekstu wiążą się ze sobą. Tak akapity muszą być treściowo spójne, jak i narracja pomiędzy zdaniami. ważny jest szyk zdań bez dodawania w nim zbędnych słów. Kolejne zdanie nawiązuje do elementu z poprzedniego.
W tytule dysertacji powinny pojawić się słowa kluczowe dla tekstu. ważna jest tu jego oryginalność, nowatorstwo, a czytelnik musi mieć w tytule odp na pytanie, dlaczego mam ją przeczytać. Znak zapytania w tytule ma funkcje przyciągającą.
O niewłaściwym mieszaniu języka fenomenologicznego z behawioralnym w analizie i interpretacji danych z badań empirycznych mówił prof. Krzysztof Rubacha z Wydziału Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Czytając wiele dysertacji dostrzegł, że ma w nich miejsce różny stopień nakładania znaczeń na dane behawioralne. Biorąc pod uwagę występowanie w nauce trzech stylów badawczych: empiryczny, racjonalistyczny i metaforyczny profesor poszukiwał odpowiedzi na pytanie:
Co się dzieje z językiem naukowym w tych trzech stylach? Jak stwierdził:
One narzucają sposób opisu. Język fenomenologiczny nie daje odpowiedzi na pytanie - "Dlaczego...?" i "Jak... ?", ale mówi o możliwościach istnienia przedmiotu badania. Poznanie fenomenologiczne uniemożliwia korzystanie z teorii, bo jest ono bezzałożeniowe. Jedynie język behawioralny pozwala na korzystanie z teorii, bowiem na mocy przyjętych założeń możemy ustalić, dlaczego i jak dochodzi do występowania określonych zjawisk. W takim opisie sądy są prawdziwe lub fałszywe.
Analiza liczbowa odwołuje się do precyzyjnego pomiaru, do metod statystycznych, a ich język jest behawioralny. Musimy zatem posługiwać się językiem wskaźników, obserwowalnych zjawisk, gdyż ponosimy odpowiedzialność za opis i interpretację empirycznych danych.
Tymczasem niektórzy uczeni zaczynają mieszać języki opisu i eksplikacji. Fenomenologiczny język jest czystym opisem doświadczania czegoś. Za jego pomocą pytamy o uzasadnienie istnienia określonych fenomenów, a nie o nie same. Tu autor nie bierze odpowiedzialności za sądy, które są introspekcyjne.
30 września 2017
Łódzka pedagogika uniwersytecka a resocjalizacyjna miłość
(fot. Rok akad. 2017/2018 otwiera dziekan Wydziału Nauk o Wychowaniu UŁ - prof. UŁ dr hab. Danuta Urbaniak-Zając)
Wczoraj miała miejsce uroczysta inauguracja roku akademickiego 2017/2018 na Wydziale Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego. W tym roku nasza uczelnia przyjęła na stacjonarne studia licencjackie ok. 9 tys. studentów, wśród których o studia na pedagogice - z możliwością sprofilowania wykształcenia zawodowego po I roku studiów na jednej z kilku specjalności - ubiegało się 869 osób.
Wydział Nauk o Wychowaniu UŁ prowadzi studia I stopnia (3-letnie licencjackie) – stacjonarne i niestacjonarne, w ramach których są przewidziane następujące specjalności:
Edukacja przez sztukę; Edukacja wczesnoszkolna i wychowanie przedszkolne; Pedagogika kultury fizycznej i zdrowotnej; Pedagogika resocjalizacyjna; Pedagogika społeczna w zakresie pracy opiekuńczej i socjalno-wychowawczej; Pedagogika w zakresie edukacji dorosłych z coachingiem; Pedagogika w zakresie opieki i terapii pedagogicznej.
W ostatnich latach dużym zainteresowaniem cieszy się - obok edukacji wczesnoszkolnej i wychowania przedszkolnego - pedagogika resocjalizacyjna, toteż nikogo nie zdziwił fakt, że wykład inauguracyjny wygłosiła młoda doktor habilitowana właśnie w tej subdyscyplinie nauk pedagogicznych pani dr hab. Renata Szczepanik. Temat wykładu był niezwykle frapujący, bowiem dotyczył związków romantycznych i małżeństw zawieranych przez przestępców. Prelegentka mówiła niezwykle ciekawie o tym, komu opłaca się ta miłość?
Nie tylko ja wysłuchałem tego wykładu z ogromnym zainteresowaniem, bowiem pojawiły się w jego treści różne aspekty roli związków małżeńskich przestępców w dynamice ich aktywności dewiacyjnej. Jakość ich życia ulega przecież zmianom ze względu właśnie na pozytywne wpływy ich partnerek, żon, kobiet w pewnej części zmieniają życie osób skazanych. Jak wynika z przytoczonych przez R. Szczepanik badań, ok. 50% kobiet odwiedza objętych więzieniem współmałżonków modyfikując ich pokusy, potrzeby i aspiracje życiowe, po części sprzyjające zaprzestaniu przez nich działalności przestępczej.
Pedagogika jest ściśle sfeminizowanym kierunkiem studiów, toteż przyjęte na nasze studia kobiety mogły dowiedzieć się z tego wykładu, czym grozi lub co sublimuje związek z przestępcą. Referująca wymieniła nawet kilka typów ról: - kobiety spoza środowiska przestępczego; - kobiety ze środowiska przestępczego; - kobiety na styku tego środowiska; - kobiety "współuzależnione" ; - kobiety zakładniczki; - kobiety kolejnej szansy i kobiety po przejściach. W zależności od typu związku i ról mogą one podtrzymywać przestępczy habitus partnera lub go wyhamowywać, terapeutyzować czy nawet partycypować w jego resocjalizacji.
Dowiedzieliśmy się także o niewidzialnych ofiarach małżeństw zawieranych przez przestępczych mężczyzn, a są nimi dzieci, bezradne, potrzebujące wsparcia, miłości i zaspokojenia ich potrzeb. Całość wykładu spięła niezwykle trafna pedagogicznie refleksja dotycząca zwrócenia uwagi na zjawisko wykluczenia społecznego kobiet, które są w związkach ze skazanymi na więzienie osobami. Doświadczają one bowiem braku wsparcia emocjonalnego w przypadku, kiedy dochodzi do rozwodu, obwiniane są za przestępczość partnera lub /i pozbawiane prawa do przeżywania rozłąki z przestępczym partnerem.
Wykład przywołał w mojej pamięci przypadek readaptacji jednego z b. więźniów, który zaprezentowała w swojej pracy licencjackiej moja seminarzystka - Karolina Majda. Zacytuję fragment z case study, by potwierdzić, że jest to niezwykle trudny problem społeczny, w którego pozytywnym rozwiązaniu znaczącą rolę odgrywają właśnie kobiety kochające osobę z przestępczą przeszłością.
Jakub został skazany za przestępstwo posiadania narkotyków na karę 3 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna ma 27 lat i pochodzi z ubogiej wiejskiej rodziny z problemem alkoholowym. Jego ojciec pił i był agresywny wobec niego. Matka rzadko broniła badanego, ponieważ wobec niej mąż również używał agresji. Jakub opowiada, że tylko narkotyki pozwalały mu lepiej się poczuć. Zaczął je zażywać jeszcze w gimnazjum, gdzie dostał je od grupy rówieśniczej.
Po wyjściu z zakładu karnego przeprowadził się do dużego miasta, wynajął pokój w mieszkaniu studenckim i tym samym odciął się od znajomych zażywających środki psychoaktywne. Wrócił do szkoły i ukończył zaoczne technikum, obecnie studiuje niestacjonarnie. Z rodzicami nie ma kontaktu, ale on sam często odwiedza babcię i pomaga jej w obowiązkach domowych. Babcia jako jedyna z rodziny wspierała go przez cały okres odbywania kary.
Wkrótce po wyjściu z zakładu karnego Jakub poznał kobietę, która pomagała mu w przystosowaniu się do życia na wolności. Obecnie są po ślubie i czekają na narodziny pierwszego dziecka.
Oby ta jednostkowa historia miała swój pozytywny finał dla całej rodziny, a nasi studenci zdobyli wiedzę i umiejętności wspomagające ich w resocjalizowaniu osób, które z różnych powodów zeszły na drogę przestępczą.
Wczoraj miała miejsce uroczysta inauguracja roku akademickiego 2017/2018 na Wydziale Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego. W tym roku nasza uczelnia przyjęła na stacjonarne studia licencjackie ok. 9 tys. studentów, wśród których o studia na pedagogice - z możliwością sprofilowania wykształcenia zawodowego po I roku studiów na jednej z kilku specjalności - ubiegało się 869 osób.
Wydział Nauk o Wychowaniu UŁ prowadzi studia I stopnia (3-letnie licencjackie) – stacjonarne i niestacjonarne, w ramach których są przewidziane następujące specjalności:
Edukacja przez sztukę; Edukacja wczesnoszkolna i wychowanie przedszkolne; Pedagogika kultury fizycznej i zdrowotnej; Pedagogika resocjalizacyjna; Pedagogika społeczna w zakresie pracy opiekuńczej i socjalno-wychowawczej; Pedagogika w zakresie edukacji dorosłych z coachingiem; Pedagogika w zakresie opieki i terapii pedagogicznej.
W ostatnich latach dużym zainteresowaniem cieszy się - obok edukacji wczesnoszkolnej i wychowania przedszkolnego - pedagogika resocjalizacyjna, toteż nikogo nie zdziwił fakt, że wykład inauguracyjny wygłosiła młoda doktor habilitowana właśnie w tej subdyscyplinie nauk pedagogicznych pani dr hab. Renata Szczepanik. Temat wykładu był niezwykle frapujący, bowiem dotyczył związków romantycznych i małżeństw zawieranych przez przestępców. Prelegentka mówiła niezwykle ciekawie o tym, komu opłaca się ta miłość?
Nie tylko ja wysłuchałem tego wykładu z ogromnym zainteresowaniem, bowiem pojawiły się w jego treści różne aspekty roli związków małżeńskich przestępców w dynamice ich aktywności dewiacyjnej. Jakość ich życia ulega przecież zmianom ze względu właśnie na pozytywne wpływy ich partnerek, żon, kobiet w pewnej części zmieniają życie osób skazanych. Jak wynika z przytoczonych przez R. Szczepanik badań, ok. 50% kobiet odwiedza objętych więzieniem współmałżonków modyfikując ich pokusy, potrzeby i aspiracje życiowe, po części sprzyjające zaprzestaniu przez nich działalności przestępczej.
Pedagogika jest ściśle sfeminizowanym kierunkiem studiów, toteż przyjęte na nasze studia kobiety mogły dowiedzieć się z tego wykładu, czym grozi lub co sublimuje związek z przestępcą. Referująca wymieniła nawet kilka typów ról: - kobiety spoza środowiska przestępczego; - kobiety ze środowiska przestępczego; - kobiety na styku tego środowiska; - kobiety "współuzależnione" ; - kobiety zakładniczki; - kobiety kolejnej szansy i kobiety po przejściach. W zależności od typu związku i ról mogą one podtrzymywać przestępczy habitus partnera lub go wyhamowywać, terapeutyzować czy nawet partycypować w jego resocjalizacji.
Dowiedzieliśmy się także o niewidzialnych ofiarach małżeństw zawieranych przez przestępczych mężczyzn, a są nimi dzieci, bezradne, potrzebujące wsparcia, miłości i zaspokojenia ich potrzeb. Całość wykładu spięła niezwykle trafna pedagogicznie refleksja dotycząca zwrócenia uwagi na zjawisko wykluczenia społecznego kobiet, które są w związkach ze skazanymi na więzienie osobami. Doświadczają one bowiem braku wsparcia emocjonalnego w przypadku, kiedy dochodzi do rozwodu, obwiniane są za przestępczość partnera lub /i pozbawiane prawa do przeżywania rozłąki z przestępczym partnerem.
Wykład przywołał w mojej pamięci przypadek readaptacji jednego z b. więźniów, który zaprezentowała w swojej pracy licencjackiej moja seminarzystka - Karolina Majda. Zacytuję fragment z case study, by potwierdzić, że jest to niezwykle trudny problem społeczny, w którego pozytywnym rozwiązaniu znaczącą rolę odgrywają właśnie kobiety kochające osobę z przestępczą przeszłością.
Jakub został skazany za przestępstwo posiadania narkotyków na karę 3 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna ma 27 lat i pochodzi z ubogiej wiejskiej rodziny z problemem alkoholowym. Jego ojciec pił i był agresywny wobec niego. Matka rzadko broniła badanego, ponieważ wobec niej mąż również używał agresji. Jakub opowiada, że tylko narkotyki pozwalały mu lepiej się poczuć. Zaczął je zażywać jeszcze w gimnazjum, gdzie dostał je od grupy rówieśniczej.
Po wyjściu z zakładu karnego przeprowadził się do dużego miasta, wynajął pokój w mieszkaniu studenckim i tym samym odciął się od znajomych zażywających środki psychoaktywne. Wrócił do szkoły i ukończył zaoczne technikum, obecnie studiuje niestacjonarnie. Z rodzicami nie ma kontaktu, ale on sam często odwiedza babcię i pomaga jej w obowiązkach domowych. Babcia jako jedyna z rodziny wspierała go przez cały okres odbywania kary.
Wkrótce po wyjściu z zakładu karnego Jakub poznał kobietę, która pomagała mu w przystosowaniu się do życia na wolności. Obecnie są po ślubie i czekają na narodziny pierwszego dziecka.
Oby ta jednostkowa historia miała swój pozytywny finał dla całej rodziny, a nasi studenci zdobyli wiedzę i umiejętności wspomagające ich w resocjalizowaniu osób, które z różnych powodów zeszły na drogę przestępczą.
29 września 2017
Uwarunkowania społeczno-polityczne szkolnictwa w Polsce - ściąga dla MEN
Niektórzy czytelnicy nie cierpią, kiedy podejmuję kwestie uwarunkowań społeczno-politycznych edukacji, nauki i szkolnictwa wyższego. Jest to dowód nie tylko na brak wykształcenia, ale i wychowania obywatelskiego w naszym państwie, skoro formułowanie opinii, uwag, ekspertyz i wyników badań naukowych dotyczących projektowanych, realizowanych lub hamowanych reform traktowane jest jako temat tabu. Uczeni ponoć nie powinni zabierać głosu w tych sprawach, bo władza jest nadwrażliwa i każdą krytykę traktuje jako zamach na nią i na państwo.
Ciekawe, w jakim to ustroju politycznym poseł, senator, minister uważa, że jest państwem, nadwładzą, nietykalną postacią, bo mającą legitymizację społeczno-polityczną?
Proponuję zagadkę historyczno-oświatową, naukową, by spojrzeć na los reform szkolnych w III RP w ich uwarunkowaniach społeczno-politycznych, o których pisał przed laty jeden z profesorów pedagogiki, zajmujący się polityką oświatową. Zapewne wówczas był autorytetem dla władz minionego ustroju, do którego przesłanek, mechanizmów i struktur nawiązała - skażona PRL-em każda władza III RP od 1993 r. do 2017.
Zacytuję parę fragmentów z jedynej książki tego profesora, by posłużyły jako ściąga do kolejnych wystąpień minister edukacji i pani premier. Usunąłem jedynie nazwę minionego ustroju, żeby treść analiz była zgodna z obecną rzeczywistością. Taka ściąga powinna przydać się także opozycji, do autorefleksji.
1) "W historycznym procesie walki o ludowładztwo (odpowiednik populizmu - BŚ) i sprawiedliwość społeczną [...] (realna demokracja III RP - BŚ), kształtowana w Polsce od [...] 28 lat, zapisuje się w dziejach narodu jako udana, na miarę realnych możliwości, próba ich urzeczywistnienia, przekształcania w powszechne i trwałe zasady i normy życia narodu i państwa".
Dokonano w tym czasie rewolucyjnych przeobrażeń politycznych (np. Plan Morawieckiego - BŚ) i społecznych, rozwinięto gospodarkę, naukę (reforma J. Gowina - BŚ) i oświatę (reforma A. Zalewskiej - BŚ). Zasadniczej poprawie uległy warunki życia społeczeństwa (Programy 500+).
2) "W toku przeobrażeń zmieniał się system szkolny jako jeden z elementów wielkiej machiny społeczno-gospodarczej. Podlegał on ogólnym prawom rozwoju i zarazem, jako względnie niezależne ogniwo, rządził się swoimi własnymi prawidłowościami".
3) "Rzetelna analiza poszczególnych etapów wyznaczających [...] (demokratyczny - BŚ) rozwój Polski wskazuje, że osiągnięcia przeważały nad popełnianymi błędami. Nie wolno zapominać, że rozwój to nie tylko harmonijne przechodzenie do coraz wyższych etapów, lecz też ruch pełen sprzeczności i wahań."
4) "Budowa ustroju społeczno-politycznego i gospodarczego, którego teoretyczną podstawę stanowi [...], wymaga od szkolnictwa realizacji zadań związanych nie tylko z organizacją i kształceniem. Konieczne przede wszystkim było opracowanie i wprowadzenie do działalności wychowawczej nowych treści, określenie celów i ideału wychowawczego. Zadania te, oprócz szkoły, podjąć musiały inne instytucje, nie tylko oświatowe.
"Same szkoły bowiem nie byłyby w stanie podołać wszystkim zróżnicowanym zadaniom podjętym przez politykę oświatową, zwłaszcza w pierwszych okresach [...] (od objęcia władzy- BŚ), kiedy kształceniem, wychowaniem oraz reedukacją ideologiczno-polityczną (m.in. lewactwo, gender study, neoliberalizm, anarchizm, racjonalizm, romantyzm itp. - BŚ) objęte było całe społeczeństwo. Zasadniczą rolę odgrywały [...] wszystkie formy działań politycznych, kulturalnych i społecznych, które zmierzały do przemiany postaw, przekazania społeczeństwu nowych poglądów."
5) "System oświatowy w Polsce [...] tworzył i rozwijał się w toku walki politycznej. W określaniu celów i ideału wychowawczego sięgano do wartości tradycji narodowej i do dokonań bieżących. Z bogatego i zróżnicowanego dziedzictwa starano się przejąć to, co najlepiej odpowiada społeczno-politycznym potrzebom [...] państwa".
6) " Przy ocenie funkcjonowania szkoły podstawowej często zapominano, że stanowi ona cząstkę całego systemu politycznego i społeczno-gospodarczego i podlega prawom jego działania. Jest ponadto organizmem niezależnym, którym kierują swoiste mechanizmy i prawidłowości.
Wynika stąd, że skuteczność tego systemu jest podwójnie uwarunkowana. Z jednej strony oddziałuje nań struktura społeczno-polityczna, a z drugiej - własna struktura i prawidłowości nią rządzące. Powoływanie się podczas analizy braków lub osiągnięć systemu szkolnego tylko na jeden z tych dwóch rodzajów uwarunkowań może doprowadzić do wyciągnięcia mylących wniosków".
Kto wie, kto jest autorem powyższych analiz polityki oświatowej w Polsce? Czyż nie są one aktualne?
Ciekawe, w jakim to ustroju politycznym poseł, senator, minister uważa, że jest państwem, nadwładzą, nietykalną postacią, bo mającą legitymizację społeczno-polityczną?
Proponuję zagadkę historyczno-oświatową, naukową, by spojrzeć na los reform szkolnych w III RP w ich uwarunkowaniach społeczno-politycznych, o których pisał przed laty jeden z profesorów pedagogiki, zajmujący się polityką oświatową. Zapewne wówczas był autorytetem dla władz minionego ustroju, do którego przesłanek, mechanizmów i struktur nawiązała - skażona PRL-em każda władza III RP od 1993 r. do 2017.
Zacytuję parę fragmentów z jedynej książki tego profesora, by posłużyły jako ściąga do kolejnych wystąpień minister edukacji i pani premier. Usunąłem jedynie nazwę minionego ustroju, żeby treść analiz była zgodna z obecną rzeczywistością. Taka ściąga powinna przydać się także opozycji, do autorefleksji.
1) "W historycznym procesie walki o ludowładztwo (odpowiednik populizmu - BŚ) i sprawiedliwość społeczną [...] (realna demokracja III RP - BŚ), kształtowana w Polsce od [...] 28 lat, zapisuje się w dziejach narodu jako udana, na miarę realnych możliwości, próba ich urzeczywistnienia, przekształcania w powszechne i trwałe zasady i normy życia narodu i państwa".
Dokonano w tym czasie rewolucyjnych przeobrażeń politycznych (np. Plan Morawieckiego - BŚ) i społecznych, rozwinięto gospodarkę, naukę (reforma J. Gowina - BŚ) i oświatę (reforma A. Zalewskiej - BŚ). Zasadniczej poprawie uległy warunki życia społeczeństwa (Programy 500+).
2) "W toku przeobrażeń zmieniał się system szkolny jako jeden z elementów wielkiej machiny społeczno-gospodarczej. Podlegał on ogólnym prawom rozwoju i zarazem, jako względnie niezależne ogniwo, rządził się swoimi własnymi prawidłowościami".
3) "Rzetelna analiza poszczególnych etapów wyznaczających [...] (demokratyczny - BŚ) rozwój Polski wskazuje, że osiągnięcia przeważały nad popełnianymi błędami. Nie wolno zapominać, że rozwój to nie tylko harmonijne przechodzenie do coraz wyższych etapów, lecz też ruch pełen sprzeczności i wahań."
4) "Budowa ustroju społeczno-politycznego i gospodarczego, którego teoretyczną podstawę stanowi [...], wymaga od szkolnictwa realizacji zadań związanych nie tylko z organizacją i kształceniem. Konieczne przede wszystkim było opracowanie i wprowadzenie do działalności wychowawczej nowych treści, określenie celów i ideału wychowawczego. Zadania te, oprócz szkoły, podjąć musiały inne instytucje, nie tylko oświatowe.
"Same szkoły bowiem nie byłyby w stanie podołać wszystkim zróżnicowanym zadaniom podjętym przez politykę oświatową, zwłaszcza w pierwszych okresach [...] (od objęcia władzy- BŚ), kiedy kształceniem, wychowaniem oraz reedukacją ideologiczno-polityczną (m.in. lewactwo, gender study, neoliberalizm, anarchizm, racjonalizm, romantyzm itp. - BŚ) objęte było całe społeczeństwo. Zasadniczą rolę odgrywały [...] wszystkie formy działań politycznych, kulturalnych i społecznych, które zmierzały do przemiany postaw, przekazania społeczeństwu nowych poglądów."
5) "System oświatowy w Polsce [...] tworzył i rozwijał się w toku walki politycznej. W określaniu celów i ideału wychowawczego sięgano do wartości tradycji narodowej i do dokonań bieżących. Z bogatego i zróżnicowanego dziedzictwa starano się przejąć to, co najlepiej odpowiada społeczno-politycznym potrzebom [...] państwa".
6) " Przy ocenie funkcjonowania szkoły podstawowej często zapominano, że stanowi ona cząstkę całego systemu politycznego i społeczno-gospodarczego i podlega prawom jego działania. Jest ponadto organizmem niezależnym, którym kierują swoiste mechanizmy i prawidłowości.
Wynika stąd, że skuteczność tego systemu jest podwójnie uwarunkowana. Z jednej strony oddziałuje nań struktura społeczno-polityczna, a z drugiej - własna struktura i prawidłowości nią rządzące. Powoływanie się podczas analizy braków lub osiągnięć systemu szkolnego tylko na jeden z tych dwóch rodzajów uwarunkowań może doprowadzić do wyciągnięcia mylących wniosków".
Kto wie, kto jest autorem powyższych analiz polityki oświatowej w Polsce? Czyż nie są one aktualne?
28 września 2017
Katedra Pedagogiki bez pedagogów sensu stricto?
Nie po raz pierwszy na adres Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN wpływa list od pracowników naukowych, którego nadawcy nie chcą podpisać, gdyż obawiają się restrykcji ze strony swoich przełożonych. Świadczy to o tym, jak źle dzieje się w niektórych uniwersytetach, szczególnie przymiotnikowych, gdzie pracodawcy zwracają uwagę jedynie na formalne spełnienie przez niektórych pracowników wymogów z pominięciem rzeczywistych kwalifikacji i naukowego zaangażowania w jej rozwój oraz kształcenie kadr w ramach reprezentowanej dyscypliny naukowej.
W niektórych uniwersytetach katedry czy instytuty pedagogiczne zostały obsadzone przez akademików z dyplomami habilitacyjnymi uzyskanymi w Rosji, na Ukrainie, na Słowacji, które nie prowadzą badań naukowych, nie aplikują do Narodowego Centrum Nauki o granty badawcze, nie publikują, ale... kształcą tysiące studentów. Są też wieczni doktorzy, także habilitowani w kraju bierni i słabi naukowo, za to wierni lokalnym grupom interesów, którzy przyczyniają się do akademickich czy społecznych patologii.
Tak też postrzegam przesłane do Komitetu listy z dwóch uniwersytetów. Na co uskarżają się akademicy? Na to, że:
- w Katedrze Pedagogiki kształceniem pedagogów zajmują się inżynierowie, którzy nigdy nie ukończyli studiów pedagogicznych;
- klany rodzinne są chronione przez kierownictwo katedr i władze uczelni;
- dominują klany po słowackich habilitacjach, ale bez dorobku naukowego w kraju;
- zajęcia z psychologii czy dydaktyki są prowadzone przez osoby, które nie mają żadnych kwalifikacji w tym zakresie;
- władze prowadzą w ten sposób do upadku akademickiego statusu jednostki, która miała uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora. Patologia nie spotyka się z żadną konsekwencją ze strony władz uniwersytetu.
Oba pisma - skargi/żale skierowałem do rektorów, ale ci zapewne wyrzucili je do kosza. Anonimów rektorzy rozpatrywać nie muszą, mimo że zawarte w nich dane odpowiadają łatwym do sprawdzenia faktom. W takich sytuacjach Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, Polska Komisja Akredytacyjna lub Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego wdrażają kontrolę lub kierują anonim do władz uczelni czy - w przypadku spraw związanych z awansami naukowymi do Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów, jeśli może to w jakiejś mierze przyczynić się do zweryfikowania danych i rzetelności skargi.
Komitet Nauk Pedagogicznych PAN nie ma ani takiego prawa, ani takiej mocy, by ingerować w sprawy suwerennej uczelni. Nie oznacza to jednak, że ma lekceważyć wagę podniesionych spraw, jeśli uderzają one w interes publiczny, a więc prowadza do naruszenia statusu nauk pedagogicznych, ich deprecjacji w opinii publicznej. Rzecz jasna, przekierowałem skargę środowiska do rektora uniwersytetu, by był świadom upublicznienia zjawisk, które źle świadczą o prowadzonej polityce kadrowej i naukowej.
Pedagogika nie powinna być, podobnie jak żadna inna nauka, okazją do konsumpcji dyplomów z naruszeniem naukowego statusu i społecznego uznania.
27 września 2017
Złoty Jubileusz Profesor pedagogiki - Krystyny Duraj-Nowakowej
Jubileusz 50-lecia pracy akademickiej obchodzi pani profesor dr hab. Krystyna Duraj-Nowakowa, obecnie profesor zwyczajny w Instytucie Nauk o Wychowaniu Akademii Ignatianum w Krakowie. Współpracownicy Pani Profesor postanowili uczcić Jej święto pracą organizując kolejną w tej Uczelni konferencję naukową. Tym razem będzie ona poświęcona problematyce synergizmu działań społecznych i edukacyjnych oraz animacji wobec wyzwań współczesności, a obrady rozpoczynają się właśnie w dniu dzisiejszym.
Jak piszą w przygotowanym tomie o osiągnięciach Jubilatki współpracownicy z Ignatianum - profesorowie Maria Marta Urlińska i Danuta Wajsprych, o takich uczonych, jak prof. Krystyna Duraj-Nowakowa wybitny socjolog wychowania Florian Znaniecki pisał w swojej monografii "Ludzie teraźniejsi a cywilizacja przyszłości": „Ludzie ci nie zatracają przekonania o ważności systemów kulturalnych, w których czynnie uczestniczą, i wartości zadań, które spełniają, ani nie zanika w nich dążenie do aktywności moralnej we własnym środowisku społecznym; lecz ważność własnej sfery kulturalnej widzą w jej związku z obiektywnym całokształtem kultury, własne środowisko społeczne cenią w odniesieniu do całej ludzkości. Te właściwości osobiste nazwiemy po staremu mądrością i dobrocią” . (1974, s. 351)
Praca i dorobek naukowo-badawczy Pani Profesor Krystyny Duraj-Nowakowej zdeterminowane były różnymi czynnikami: kierunkami odbytych studiów wyższych, własnymi zainteresowaniami, doświadczeniem zawodowym, dostrzeganiem aktualnych potrzeb teorii i praktyki pedagogicznej. Jej badania obejmują różne subdyscypliny nauk społecznych i humanistycznych. Analiza tematyki badawczej Pani Profesor pozwala na wyodrębnienie obszarów transgranicznych, transdziedzinowych, transdyscyplinarnych pedagogiki z filozofią i metodologią nauk, naukami filologicznymi z socjologią, psychologią, językoznawstwem i literaturoznawstwem oraz obszarów transsubdyscyplinarnych – np. z dydaktyką ogólną, pedagogiką szkoły wyższej, z pedeutologią i pedagogiką pracy, z zawodoznawstwem.
Profesor Krystyna Duraj-Nowakowa najbardziej znana jest z wieloletnich, najpierw kierowanych, potem samodzielnych studiów, analiz i refleksji nad filozoficznym rodowodem ontologicznych, epistemologicznych i metodologicznych podstaw badań pedagogicznych. Źródeł tych badań upatruje, niebezzasadnie w filozofii nauki, logice, naukoznawstwie i innych dyscyplinach naukowych, takich jak socjologia i psychologia nauki. Spośród wielkich paradygmatów poznania naukowego, Pani Profesor wybiera te, w których dąży się do całościowego oglądu świata i człowieka, stąd główne publikacje metodologiczne dotyczą podejścia systemowego, systemologii i systemologii stosowanej. Charakteryzując istotę modelu w myśleniu systemowym, rodzaje struktur i funkcji modelowania w badaniach pedagogicznych, Pani Profesor daleka jest od przeceniania perspektywy wykorzystania systemologii w pedagogice.
Pani prof. dr hab. Krystyna Duraj-Nowakowa jest autorką 26 monografii i 13 prac pod redakcją (także ze współautorstwem), ponad trzystu artykułów w monografiach zbiorowych i w czasopismach naukowych, w tym także tłumaczką publikacji zagranicznych. W ciągu półwiecza dzieliła się swoim doświadczeniem naukowym, dydaktycznym i pełniła różne funkcje kierownicze w takich uczelniach, jak: Uniwersytet Śląski w Katowicach, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet Szczeciński, Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu, Uniwersytet Rzeszowski, Uniwersytet Jagielloński, Uniwersytet Opolski, Uniwersytet Wrocławski, Akademia Pedagogiczna im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, Świętokrzyska Szkoła Wyższa w Kielcach, Mazowiecka Wyższa Szkoła Humanistyczno-Pedagogiczna w Łowiczu, Wyższa Szkoła Pedagogiczna ZNP w Warszawie, Uniwersytet w Zielonej Górze, Uniwersytet w Białymstoku, Akademia Pedagogiczną w Słupsku, Uniwersytet Łódzki, Katolicki Uniwersytet Lubelski, Uniwersytet Marii-Curie Skłodowskiej, Szkoła Wyższa „Humanitas” w Sosnowcu. Prowadziła wykłady w Czechach, Niemczech, Rosji, na Słowacji i w USA.
W imieniu Prezydium Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk oraz w imieniu własnym skierowałem z powyższej okazji wyrazy szczególnego uznania, głębokiego szacunku i podziwu za twórczy wkład w rozwój nauk pedagogicznych oraz kształcenie kadr naukowych. Akademickie środowisko polskich pedagogów korzysta z rozpraw Pani Profesor w badaniach dotyczących zarówno pedeutologii, jak i pedagogiki ogólnej. Praca naukowo-badawcza Jubilatki, wspaniała służba w różnych rolach akademickich, wyjątkowa osobowość, liczne publikacje, szerokie grono uczniów oraz tych, którzy chcą się do nich zaliczać z racji identyfikowania się z mądrością i poglądami Pani Profesor na trwałe wpisują się w rozwój nauk o wychowaniu oraz szeroko rozumianych dziedzin nauk humanistycznych i społecznych.
25 września 2017
Przyrodnik i pisarz o nauce i jej popularyzacji
Przyrodnik i pisarz, autor książki "Chrapiący ptak", emerytowany profesor biologii na Uniwersytecie w Vermont - Bernd Heinrich udzielił frapującego wywiadu Adamowi Robińskiemu dla "Tygodnika Powszechnego" (Mógłbym być jaskółką. Bernd Heinrich, przyrodnik i pisarz, TP 29/2017, s. 63-65). Mówi o własnym warsztacie pisarskim, toteż nawiązuję do jego wypowiedzi. Pisanie jest niezmiernie ważne dla każdego, kto wkracza na ścieżkę akademickiego rozwoju, by wypracować własną sztukę naukowego bycia i twórczości.
Tyle pisze się i mówi o potrzebie popularyzacji wiedzy naukowej, ale w awansie naukowym nie jest to doceniane, mimo że formalnie zostało nawet uwzględnione przez b. minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbarę Kudrycką w rozporządzeniu z dnia 1 września 2011 r. w sprawie kryteriów oceny osiągnięć osoby ubiegającej się o nadanie stopnia doktora habilitowanego.
Oto w kategorii "Kryteria oceny w zakresie dorobku dydaktycznego i popularyzatorskiego oraz współpracy międzynarodowej " habilitanta we wszystkich obszarach wiedzy bardzo ogólnikowo ujęto w punkcie 8 - "osiągnięcia dydaktyczne i w zakresie popularyzacji nauki lub sztuki". Takim działaniem może być wykład dla społeczeństwa, udział w Festiwalu Nauki, prowadzenie warsztatów w Uniwersytecie Dziecięcym czy Uniwersytecie Trzeciego Wieku itp.
Jeżeli habilitant z pedagogiki czy historii lub matematyki przedłoży jako swoje osiągnięcie w powyższym zakresie podręcznik szkolny, materiały dydaktyczne do kształcenia uczniów czy książkę upowszechniającą ciekawostki ze świata własnej nauki, to przecież nie jest to traktowane jako poważne osiągnięcie naukowe.
Przede wszystkim ocenia się w kategorii osiągnięć naukowych w dziedzinie nauk społecznych i humanistycznych publikacje stricte naukowe, które ukazały się na łamach czasopism znajdujących się w bazie Journal Citation Reports (JCR) lub na liście European Reference Index for the Humanities (ERIH) oraz w czasopismach międzynarodowych lub krajowych innych niż tu wspomniane.
Zapytany o powody twórczości popularyzatorskiej profesor biologii i zoologii tak o tym mówi:
"Lubię wyłapywać interesujące historie i związki między zjawiskami. Pisanie to dla mnie ćwiczenie w składaniu paru rzeczy do kupy. Jako nastolatek bardzo lubiłem stolarkę. Brałem deski, gwoździe, młotek i budowałem. W dużej mierze chodziło o czystą przyjemność płynącą z aktu tworzenia.
Tak samo z książkami - sprawa mi satysfakcję układanie czegoś, czego wcześniej nikt nie zrobił. Pisanie o przyrodzie pomaga tez mojej pracy naukowej. Zmusza do myślenia ogólniejszymi kategoriami. (...) Nie chodzi o wielkie cele. Patrzę na przyrodę obiektywnie, bez politycznej czy jakiejkolwiek innej motywacji. Ma być tak, jak jest w rzeczywistości. Ale oczywiście szerzenie wiedzy o przyrodzie może jej tylko pomóc, przede wszystkim zapobiegając wielu potencjalnym krzywdom, jakie możemy jej wyrządzić" (s. 63)
Jeśli zależy nam na tym, by i pedagogika zbliżała się do przyrodoznawczej metodologii badań, to musi być apolityczna, niewikłająca się w bycie środkiem do realizacji celów przez partie polityczne (rządzące czy opozycyjne). Reprezentujemy nauki o człowieku, a nie o roli partii politycznej w społeczeństwie, chociaż uwzględniające te czynniki.
Pedagogika jest przede wszystkim nauką humanistyczną, która - podobnie jak medycyna zajmująca się ludzkim ciałem - czyni przedmiotem własnych badań OSOBĘ, charakter człowieka, jego zdolność do życia zgodnie ze zinterioryzowanymi wartościami, także społecznymi.
Warto zatem uwzględnić w podejściu badawczym i popularyzatorskim ideę, którą podzielił się w tym wywiadzie prof. B. Heinrich:
"Nasze życie zależy od natury i wiedzy, jaką na jej temat mamy. Jeśli będziemy zachowywać się jak ignoranci, wydarzyć się może wszystko, co najgorsze". (s. 65)
(źródło fot.)
Integralistyczna pedagogika ogólna Andrzeja Niesiołowskiego
W najbliższą środę odbędzie się w Instytucie Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego Ogólnopolska Konferencja Naukowa pt. "Polskie koncepcje pedagogiki ogólnej w ujęciu porównawczym". Obowiązki akademickie nie pozwalają mi na udział w niej, ale zachęcam w tym miejscu uczestników do sięgnięcia po monografię Andrzeja Niesiołowskiego pt. "Zarys pedagogiki ogólnej", która jest po raz pierwszy odtworzeniem zapisów z oflagu. Zawdzięczamy to pięknej edycji Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Integralistyczna pedagogika ogólna Andrzeja Niesiołowskiego - humanisty, społecznika i uczonego została ocalona od zapomnienia dzięki staraniom, opracowaniu i przygotowaniu jej do druku przez Panią prof. Janina Kostkiewicz . We wprowadzeniu Profesor Janina Kostkiewicz rekonstruuje życie i przywraca pamięć o wybitnym uczonym w dziejach polskiej myśli pedagogicznej okresu II Rzeczypospolitej.
Totalitarna władza okresu PRL skazała na wieloletnią nieobecność Jego patriotyczne i wpisujące się w służbę nauce życie oraz dzieła i dokonania oświatowe, mając zapewne nadzieję na wymazanie ich z pamięci społecznej i narodowej kultury. Dopiero teraz, w wyniku systematycznego odkrywania objętych przecież cenzurą stalinowską polskich zasobów archiwalnych i dzięki żmudnym oraz dociekliwym poszukiwaniom źródeł, otrzymujemy rekonstrukcję pedagogiki ogólnej Andrzeja Niesiołowskiego jako pedagoga kultury, humanisty, twórcy integralnego podejścia do pedagogiki.
W rozprawie mamy do czynienia z niezwykle trafnym połączeniem socjologizmu pedagogicznego z filozofią personalizmu katolickiego, teorią wartości Eduarda Sprangera i psychologią osobowości Williama Sterna, dzięki czemu dochodzi do twórczej transgresji myśli ówczesnej doby, która dzisiaj zatacza historyczne koło. Trzeba było dokonać głębokiej kwerendy literatury, pism pomniejszych, korespondencji, rozproszonych notatek, dotrzeć do rdzenia myśli tego uczonego, by udostępnić ją światu nauki oraz tym, którzy także w kraju – dotknięci syndromem homo sovieticus – nadal usiłują tworzyć granice politycznej i ideologicznej poprawności, by nie dopuścić do debat naukowych tak wartościowych, spójnych i inspirujących teorii o odmiennej dla nich inspiracji ideowej.
W uobecnieniu pedagogiki Andrzeja Niesiołowskiego postrzegam zatem ogromną wartość i zarazem kulturowe zobowiązanie naszego pokolenia, by zniknęła kolejna „biała plama” w historii pedagogiki jako dyscypliny naukowej, a zarazem by uświadomić młodemu pokoleniu badaczy, w jak ekstremalnie trudnych warunkach życia tego humanisty mogły powstawać dzieła wielkiego formatu!
Jestem przekonany, że ta rozprawa stanowi wyzwanie dla współczesnego świata młodych, częściowo już „zdegenerowanych” konsumpcjonizmem, zainfekowanych pozoranctwem, ucieczką od trudu pracy umysłowej badaczy, by nie usprawiedliwiali swoich niepowodzeń czy (byle-)jakości własnych prac doczesnością, skoro żyją w czasach pokoju, globalnej komunikacji, niemalże pełnej otwartości i dostępności do źródeł naukowych, instytucji i nośników pamięci społeczno-historycznej oraz akademickiej.
Janina Kostkiewicz odsłania fascynującą biografię tego myśliciela, głęboko patriotyczną, społecznie zaangażowaną, autentycznie oddaną wartościom, którym sama była przykładem. Kiedy dzisiaj zaczynamy mówić o konieczności poszukiwania czy kreowania wizji zrównoważonego rozwoju społeczno-gospodarczego, holistycznego rozwoju osobowego, edukacji w samorealizacji osób i zarazem na rzecz dobra wspólnego, to sięgnięcie do dzieł Niesiołowskiego może wywołać zdumienie ich jakże perspektywicznych założeń dla wychowania i kształcenia wpisujących się w odpowiedzialne makropolityczne myślenie i działanie.
Dzięki wprowadzeniu nas - piórem Janiny Kostkiewicz – w arkana życia i dokonań Andrzeja. Niesiołowskiego, możemy po raz kolejny zdać sobie sprawę z tego, jak wyjątkowa to była generacja Polaków, patriotów, oddanych Bogu, ojczyźnie, narodowi, społeczeństwu, nauce, kulturze, oświacie i bliskim. Dopiero teraz będziemy mogli dostrzec, że obok tak znakomitych uczonych tamtej doby, jak Bogdan Nawroczyński, Bogdan Suchodolski, Sergiusz Hessen, Florian Znaniecki winni jesteśmy uobecnienia twórczych dokonań Andrzeja Niesiołowskiego, którego ustny testament z oflagu spełnia się po kilkudziesięciu latach. Gdyby tylko dane mu było przeżyć oflag jeniecki, mielibyśmy zapewne kontynuację komparatystycznej myśli pedagogicznej i nowych dzieł tego uczonego po II wojnie światowej, choć te ostatnie zapewne ukazywałyby się w tak zwanym drugim obiegu.
Rzeczywiście, w okresie PRL służby czyniły wszystko, by uznać prace Niesiołowskiego za „ideologicznie niewskazane”. Był on przecież krytykiem nadchodzących i doświadczanych totalitaryzmów, ostrzegając Polaków przed wyniszczającym społeczeństwo i życie jednostek wcielaniem do praktyk społeczno-edukacyjnych ideologii materialistycznych czy narodowego socjalizmu.
Młode pokolenie XXI wieku powinno uczyć się z biografii Niesiołowskiego, że kiedy ono nie jest już zainteresowane sferą publiczną, aktywnością społeczną, to może powinno zdać sobie chociaż sprawę z tego, jak prawdziwie zaangażowany pedagog mógł nawet w warunkach więziennych, kiedy był w oflagach jenieckich, inspirować i organizować pracę samokształceniową nauczycieli z myślą o wyzwolonej Polsce, by byli przygotowani do pracy nad sobą i dla dobra wspólnego.
Zwracam uwagę na znakomite wprowadzenie Janiny Kostkiewicz, w którym uczona z Instytutu Pedagogiki UJ w Krakowie odsłania trudną sztukę i warsztat badawczy komparatystyki humanistycznej myśli, stanowiąc przykład tego, jak wiele trzeba pokonać barier i przeszkód we własnych studiach, by spojrzeć na twórczość tak wszechstronnego naukowca z perspektywy metateoretycznej.
Prof. J. Kostkiewicz odczytując rękopisy Andrzeja Niesiołowskiego, dzieli się ze współczesnymi naukowcami własnym podejściem badawczym w zakresie biografistyki pedagogicznej. Unika w swoich studiach apologetyki, a przy tym taktownie akcentuje podobieństwa i różnice, zbliżenia i dystans między myślą uczonych ówczesnej generacji. Eliminuje z dotychczasowych recepcji dzieł Niesiołowskiego pewne mity, nietrafne zarzuty czy interpretacje, rzeczowo argumentując swoją analizę odesłaniem do źródeł.
Środowisko akademickiej pedagogiki będzie wdzięczne za wydobycie z „milczenia” i „rozproszonego ukrycia” twórczej myśli Andrzeja Niesiołowskiego, genialnego humanisty, który o co najmniej pół wieku wyprzedził rozwój pedagogiki rozumianej jako metanauka obejmująca „(…) całokształt dyscyplin naukowych, teoretyczno-poznawczych i normatywnych (etycznych i technicznych), zajmujących się kształtowaniem i samokształtowaniem człowieka (niezależnie od jego wieku) w interesie własnym i społeczności, do której należy”. (s. 48).
Mogę w tym miejscu wyrazić wielką wdzięczność Pani Prof. Janinie Kostkiewicz za to, że pokazuje tropy do dalszych, a jakże koniecznych poszukiwań zagubionych czy wciąż skrywanych rękopisów tego pedagoga oraz że zachęca nas do dalszych badań jego spuścizny znajdującej się zapewne poza granicami kraju. Niniejsza monografia wytrąca z milczenia i nieobecności dzieło intelektualisty z doby formacji, dla której świat wartości i kultury był fundamentem narodowej edukacji. Zachęcam do przeczytania rozprawy Andrzeja Niesiołowskiego, gdyż w dziejach myśli pedagogicznej stanowi wyjątkową wartość poznawczą dla współczesnej pedagogiki ogólnej, filozoficznej czy metapedagogiki.
Subskrybuj:
Posty (Atom)