25 września 2017

Przyrodnik i pisarz o nauce i jej popularyzacji


Przyrodnik i pisarz, autor książki "Chrapiący ptak", emerytowany profesor biologii na Uniwersytecie w Vermont - Bernd Heinrich udzielił frapującego wywiadu Adamowi Robińskiemu dla "Tygodnika Powszechnego" (Mógłbym być jaskółką. Bernd Heinrich, przyrodnik i pisarz, TP 29/2017, s. 63-65). Mówi o własnym warsztacie pisarskim, toteż nawiązuję do jego wypowiedzi. Pisanie jest niezmiernie ważne dla każdego, kto wkracza na ścieżkę akademickiego rozwoju, by wypracować własną sztukę naukowego bycia i twórczości.

Tyle pisze się i mówi o potrzebie popularyzacji wiedzy naukowej, ale w awansie naukowym nie jest to doceniane, mimo że formalnie zostało nawet uwzględnione przez b. minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbarę Kudrycką w rozporządzeniu z dnia 1 września 2011 r. w sprawie kryteriów oceny osiągnięć osoby ubiegającej się o nadanie stopnia doktora habilitowanego.

Oto w kategorii "Kryteria oceny w zakresie dorobku dydaktycznego i popularyzatorskiego oraz współpracy międzynarodowej " habilitanta we wszystkich obszarach wiedzy bardzo ogólnikowo ujęto w punkcie 8 - "osiągnięcia dydaktyczne i w zakresie popularyzacji nauki lub sztuki". Takim działaniem może być wykład dla społeczeństwa, udział w Festiwalu Nauki, prowadzenie warsztatów w Uniwersytecie Dziecięcym czy Uniwersytecie Trzeciego Wieku itp.

Jeżeli habilitant z pedagogiki czy historii lub matematyki przedłoży jako swoje osiągnięcie w powyższym zakresie podręcznik szkolny, materiały dydaktyczne do kształcenia uczniów czy książkę upowszechniającą ciekawostki ze świata własnej nauki, to przecież nie jest to traktowane jako poważne osiągnięcie naukowe.

Przede wszystkim ocenia się w kategorii osiągnięć naukowych w dziedzinie nauk społecznych i humanistycznych publikacje stricte naukowe, które ukazały się na łamach czasopism znajdujących się w bazie Journal Citation Reports (JCR) lub na liście European Reference Index for the Humanities (ERIH) oraz w czasopismach międzynarodowych lub krajowych innych niż tu wspomniane.

Zapytany o powody twórczości popularyzatorskiej profesor biologii i zoologii tak o tym mówi:

"Lubię wyłapywać interesujące historie i związki między zjawiskami. Pisanie to dla mnie ćwiczenie w składaniu paru rzeczy do kupy. Jako nastolatek bardzo lubiłem stolarkę. Brałem deski, gwoździe, młotek i budowałem. W dużej mierze chodziło o czystą przyjemność płynącą z aktu tworzenia.

Tak samo z książkami - sprawa mi satysfakcję układanie czegoś, czego wcześniej nikt nie zrobił. Pisanie o przyrodzie pomaga tez mojej pracy naukowej. Zmusza do myślenia ogólniejszymi kategoriami. (...) Nie chodzi o wielkie cele. Patrzę na przyrodę obiektywnie, bez politycznej czy jakiejkolwiek innej motywacji. Ma być tak, jak jest w rzeczywistości. Ale oczywiście szerzenie wiedzy o przyrodzie może jej tylko pomóc, przede wszystkim zapobiegając wielu potencjalnym krzywdom, jakie możemy jej wyrządzić
" (s. 63)

Jeśli zależy nam na tym, by i pedagogika zbliżała się do przyrodoznawczej metodologii badań, to musi być apolityczna, niewikłająca się w bycie środkiem do realizacji celów przez partie polityczne (rządzące czy opozycyjne). Reprezentujemy nauki o człowieku, a nie o roli partii politycznej w społeczeństwie, chociaż uwzględniające te czynniki.

Pedagogika jest przede wszystkim nauką humanistyczną, która - podobnie jak medycyna zajmująca się ludzkim ciałem - czyni przedmiotem własnych badań OSOBĘ, charakter człowieka, jego zdolność do życia zgodnie ze zinterioryzowanymi wartościami, także społecznymi.

Warto zatem uwzględnić w podejściu badawczym i popularyzatorskim ideę, którą podzielił się w tym wywiadzie prof. B. Heinrich:

"Nasze życie zależy od natury i wiedzy, jaką na jej temat mamy. Jeśli będziemy zachowywać się jak ignoranci, wydarzyć się może wszystko, co najgorsze". (s. 65)


(źródło fot.)