27 marca 2017
Periodyczni oszuści akademiccy
Gorąco polecam świetne teksty Emanuela Kulczyckiego dotyczące akademickich oszustów, którzy żerują na wtłoczonej naszemu środowisku konieczności zabiegania o publikowanie artykułów w zagranicznych czasopismach, rzecz jasna znajdujących się na punktowanej liście Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego określanej skrótowo jak pociski zbrojne: A-B i C.
Oszuści periodyczni to tacy, którzy żerują na zdezorientowanych autorach z postsocjalistycznych krajów oferując im rzekomo impaktowany periodyk. Jak pisze E. Kulczycki:
Od wielu lat otrzymujemy na swoje skrzynki mailowe mnóstwo zaproszeń od różnych szemranych czasopism, które właśnie mają trwający nabór i – co często podkreślane – posiadają wyliczone różne „uniwersalne impakt faktory”, są indeksowane na różnych lokalnych listach i bazach, które mają je uwiarygodnić.
Od czasu, kiedy prowadzę „Warsztat badacza”, otrzymałem wiele zapytań o status czasopisma, w którym ktoś właśnie opublikował (niestety bardzo często się zdarza, że naukowcy swój tekst wysyłają do czasopism, które istnieją tylko po to, aby zarabiać pieniądze w drapieżnym modelu).
Dobrze się stało, że ów uczony i zarazem bloger dokonał analizy znajdujących się w wykazie ministerstwa czasopism, które w istocie publikują wszystko, jak leci, bez jakiejkolwiek analizy jakościowej, recenzji, naukowej uczciwości, byle tylko wyciągnąć od autorów opłatę za druk w danym periodyku. Kto jednak tę listę zatwierdził? Kto pracował w naszym resorcie nad wpisaniem periodyków do każdej z list? Może warto sprawdzić nazwiska profesorów i doktorów, którzy zapewnili byt drapieżnym wydawcom (ang. predatory journals publishers)?
Od kilku lat komitety naukowe Polskiej Akademii Nauk zabiegały o to, by Zespół Ewaluacji Czasopism przestał tworzyć wykazy i przyznawać punkty periodykom tylko i wyłącznie na podstawie wypełnionych przez redakcje czy inne podmioty deklaracji! Mam wrażenie, że odbywa się gra fałszywymi kartami z środowiskiem naukowym, która jest podobna do tej, jaka toczy się w Ministerstwie Zdrowia. Tyle tylko, że tam w grę wchodzą miliardy zysków lub strat z tytułu wpisywania na listy leków takich czy innych preparatów.
Kto zatem ma interes w tym, by na Listach czasopism A-B i C znalazły się takie, a nie inne czasopisma bez ich rzeczywistej, merytorycznej weryfikacji? Ilu jeszcze nie tylko drapieżnych, ale przede wszystkim kiczowatych wydawców będzie chronić nasz resort i jego Zespół, skoro nie ma możliwości transparentnego zweryfikowania powodów znalezienia się takich a nie innych czasopism w tych wykazach? Niech pan E. Kulczycki nie obciąża tym patologicznym stanem środowisko naukowe en block, tylko wreszcie dostrzeże, że ten stan wytwarza określone gremium w centrum władzy.
Apelowałem, ale bezskutecznie, by przeprowadzona przez komitety naukowe PAN po raz pierwszy i tylko jeden raz weryfikacja jakościowa periodyków naukowych z powyższych list skutkowała nie tylko podwyższaniem punktacji, ale także wykluczaniem niektórych, a pseudonaukowych czasopism oraz by obniżać punktację tym pismom, których redakcje zaczęły lekceważyć standardy piśmiennictwa naukowego.
Tylko częściowo zgodzę się z E. Kulczyckim, że: "Naukowcy naukowcom ten los zgotowali". Owszem, pod warunkiem, że usytuuje ich najpierw w resorcie nauki i szkolnictwa wyższego oraz w Zespole Ewaluacji Czasopism. Niestety, ale i tym razem jego analizy potwierdziły fakt psucia się "ryby od głowy".
To nieustanne chwalenie się naukowców reprezentujących nauki przyrodnicze, techniczne, medyczne wysokim indeksem cytowań wymaga jednak większej uczciwości, na którą ich nie stać, bo przecież fakt dopisywania się do publikacji wielu tylko z racji bycia zatrudnionymi w instytutach, a nie rzeczywistego wniesienia osobistego wkładu w powstanie wyników badań i publikacji na ten temat, budzi wśród humanistów uzasadniony dyskomfort etyczny. Złamią się czy już są na tej samej ścieżce klonowania rzekomych twórców?
26 marca 2017
Wspomnienie o twórcy polskiej szkoły edukacji zdrowotnej - prof. Macieju Demelu
Po powrocie z Lublina zastałem list od pani prof. dr hab. Barbary Woynarowskiej z Uniwersytetu Warszawskiego, w którym pisze, że pod koniec stycznia zmarł twórca polskiej szkoły edukacji zdrowotnej oraz nowoczesnej koncepcji wychowania fizycznego - prof. dr hab. Maciej Demel dr h.c. Informację tę otrzymała od Syna zmarłego Profesora - pana Jakuba Demela, u którego w Bieszczadach mieszkał Pan Profesor od 2 lat.
W dn. 6 marca 2017 r. urna z prochami Pana Profesora Macieja Demela została złożona do grobu w Krakowie na cmentarzu Rakowickim. Profesor życzył sobie, aby pogrzeb odbył się tylko z udziałem Rodziny. Uczestniczyło w tym Pożegnaniu dwóch Profesorów - pani prof. Barbara Woynarowska i prof. Henryk Grabowski z AWF w Katowicach.
W lipcu br. Profesor M. Demel skończyłby 94 lata. Piszę o Nim, gdyż doskonale pamiętam z okresu własnych studiów Jego publikacje, które były podstawą kształcenia na kierunku pedagogika, a zapewne i w naukach o kulturze fizycznej. Wprawdzie w Wikipedii znajdziemy podstawowe informacje biograficzne oraz najważniejsze publikacje naukowe i oświatowe tego znakomitego Uczonego, społecznika i edukatora nauczycieli kilku generacji, to jednak warto je w tym miejscu poszerzyć.
Maciej Demel (ur. 26 lipca 1923 w Twierdzy Modlin, zm. 27 stycznia 2017) – polski pedagog, lekarz, profesor nauk o kulturze fizycznej, specjalista w zakresie teorii wychowania fizycznego i pedagogiki zdrowia Cały okres własnej edukacji, a następnie pokonywania kolejnych etapów w karierze naukowej przypadł na PRL.
Maciej Demel najpierw ukończył studia na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie w zakresie wychowania fizycznego (1948), a następnie pedagogiki (1949), zaś w 1952 r. został lekarzem. Od początku swoich studiów był ściśle związany z edukacją w zakresie kultury fizycznej, stąd tak wielostronna była u niego potrzeba wykształcenia. Stopień naukowy doktora nauk humanistycznych otrzymał w 1962, zaś habilitował się na Uniwersytecie Warszawskim w 1965 r. także w dziedzinie nauk humanistycznych. Tytuł profesora nadzwyczajnego nauk o kulturze fizycznej uzyskał jako pierwsze w naszym kraju w 1970 roku, zaś tytuł profesora zwyczajnego w 1979 r.
Akademia Wychowania Fizycznego w Krakowie nadała w 1993 r. temu nestorowi polskiej edukacji zdrowotnej i kultury fizycznej godność doktora honoris causa. Profesor Maciej Demel był w latach 70. XX w. członkiem Komitetu Rehabilitacji, Kultury Fizycznej i Integracji Społecznej przy Wydziale VI - Nauk Medycznych PAN.
Jak wspomina Profesora Barbara Woynarowska:
"Prof. Maciej Demel stworzył i rozwijał przez wiele lat oryginalną, nowoczesną, humanistyczną teorię wychowania fizycznego, traktowanego jako proces przygotowania dzieci i młodzieży do uczestnictwa w kulturze fizycznej w całym życiu. Demelowska koncepcja zakłada ścisły związek wychowania fizycznego i zdrowotnego. Był twórcą koncepcji i podstaw teoretycznych wychowania zdrowotnego w Polsce, twórcą pedagogiki zdrowia, autorem pierwszej w Polsce monografii poświęconej tej subdyscyplinie pedagogiki (1980).
Maciej Demel był najwybitniejszym historykiem ruchu higienicznego w Polsce. Od początku lat 60. XX w. prowadził studia źródłowe nad polskim ruchem higienicznym. W Jego dorobku znajduje się wiele publikacji poświęconych rozwojowi tego ruchu i jego najwybitniejszym twórcom, w tym szczególnie cenne:
Monografie:
• Pedagogiczne aspekty warszawskiego ruchu higienicznego (1864-1914). Monografie Pedagogiczne t. 12. Wrocław, Ossolineum 1964.
• Księga tradycji Polskiego Towarzystwa Higienicznego, chronologia – biografia – topografia. Tom I. Czas niewoli. Problemy Higieny 1986 nr 1.
• Księga tradycji Polskiego Towarzystwa Higienicznego, chronologia – biografia – topografia. Tom 2. Między wojnami. Problemy Higieny 1991 nr 35.
• Z dziejów promocji zdrowia w Polsce tom I i II oraz tom III. Kraków, Akademia Wychowania Fizycznego w Krakowie, Kraków 2000."
Należy ten zbiór poszerzyć o tak kluczowe dla pedagogiki publikacje naukowe, jak:
• Propedeutyka wychowania fizycznego (1965)
• O wychowaniu zdrowotnym (1968)
• Szkice krytyczne o kulturze fizycznej (1973)
• Teoria wychowania fizycznego (1974).
Warto dostrzec niebywały wkład prof. M. Demela w rozwój historii polskiej oświaty, bowiem niezależnie od swoich bezpośrednich form działalności naukowo-badawczej zorientowanych na bieżący stan rozwoju edukacji zdrowotnej w naszym kraju i wychowania fizycznego oraz kształcenia kadr w tym profilu, prowadził znakomite badania biograficzne, w których wykazywał ścisłe związki pedagogiki z medycyną, w tym w zakresie profilaktyki zdrowotnej dzieci i młodzieży.
Był tym, który dał niezwykle silny impuls do rozwoju pedagogice zdrowia. To właśnie jej fundamentem stała się medycyna i teoria wychowania fizycznego. Słusznie wskazywał na to, że pogranicza tych dziedzin wiedzy zostały wprawdzie dostrzeżone w latach 20. XX w., ale miały wówczas charakter działań doraźnych, a nawet marginalizowanych.
W czasie II Kongresu Nauki Polskiej w 1972 r. prof. Maciej Demel przeprowadził wraz z Edwardem Mazurkiewiczem i Hanną Wentlandtową szeroką analizę stanu rozwoju pedagogiki zdrowia, w tym oświaty zdrowotnej upominając się nie tylko o zwiększenie zainteresowania poznawczego tymi sferami nauki i edukacji, ale koniecznego podjęcia działań przez władze kraju, by społeczna służba zdrowia i szkolnictwo państwowe realnie i skutecznie angażowały się w profilaktykę zdrowia, zwalczanie chorób, alkoholizmu, w tym szczególnie prowadzenia szerokiej oświaty zdrowotnej na wsi oraz w zakładach pracy.
Prace naukowe prof. M. Demela przyczyniły się znacząco do rozwoju historii medycyny. Jak wspomniałem, jego badania biograficzne były publikowane w rozprawach poświęconych wybitnym higienistom i lekarzom:
• W służbie Hygei i Syreny. Życie i dzieło doktora Józefa Polaka. Warszawa, PZWL 1964.
• Nauczyciel zdrowia, Zycie i dzieło doktora Stanisława Kopczyńskiego. Warszawa, Nasza Księgarnia 1972.
• Siedem pasji doktora Dobrzyckiego. Warszawa, PZWL 1974.
• Wysoko jak król Zygmunt. Życie i dzieło doktora Stanisława Markiewicza. Warszawa, PZWL 1977.
• Aleksander Landy. Życie i dzieło. Lekcja pedagogiki i medycyny przyszłości. Warszawa, PWN 1982.
Warto sięgać do historii i dokonań tego klasyka polskiej myśli pedagogicznej i medycznej, by dostrzec ogromny wkład prof. Macieja Demela w stan i rozwój kultury fizycznej oraz zdrowotnej - także w czasach nam współczesnych.
W dn. 6 marca 2017 r. urna z prochami Pana Profesora Macieja Demela została złożona do grobu w Krakowie na cmentarzu Rakowickim. Profesor życzył sobie, aby pogrzeb odbył się tylko z udziałem Rodziny. Uczestniczyło w tym Pożegnaniu dwóch Profesorów - pani prof. Barbara Woynarowska i prof. Henryk Grabowski z AWF w Katowicach.
W lipcu br. Profesor M. Demel skończyłby 94 lata. Piszę o Nim, gdyż doskonale pamiętam z okresu własnych studiów Jego publikacje, które były podstawą kształcenia na kierunku pedagogika, a zapewne i w naukach o kulturze fizycznej. Wprawdzie w Wikipedii znajdziemy podstawowe informacje biograficzne oraz najważniejsze publikacje naukowe i oświatowe tego znakomitego Uczonego, społecznika i edukatora nauczycieli kilku generacji, to jednak warto je w tym miejscu poszerzyć.
Maciej Demel (ur. 26 lipca 1923 w Twierdzy Modlin, zm. 27 stycznia 2017) – polski pedagog, lekarz, profesor nauk o kulturze fizycznej, specjalista w zakresie teorii wychowania fizycznego i pedagogiki zdrowia Cały okres własnej edukacji, a następnie pokonywania kolejnych etapów w karierze naukowej przypadł na PRL.
Maciej Demel najpierw ukończył studia na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie w zakresie wychowania fizycznego (1948), a następnie pedagogiki (1949), zaś w 1952 r. został lekarzem. Od początku swoich studiów był ściśle związany z edukacją w zakresie kultury fizycznej, stąd tak wielostronna była u niego potrzeba wykształcenia. Stopień naukowy doktora nauk humanistycznych otrzymał w 1962, zaś habilitował się na Uniwersytecie Warszawskim w 1965 r. także w dziedzinie nauk humanistycznych. Tytuł profesora nadzwyczajnego nauk o kulturze fizycznej uzyskał jako pierwsze w naszym kraju w 1970 roku, zaś tytuł profesora zwyczajnego w 1979 r.
Akademia Wychowania Fizycznego w Krakowie nadała w 1993 r. temu nestorowi polskiej edukacji zdrowotnej i kultury fizycznej godność doktora honoris causa. Profesor Maciej Demel był w latach 70. XX w. członkiem Komitetu Rehabilitacji, Kultury Fizycznej i Integracji Społecznej przy Wydziale VI - Nauk Medycznych PAN.
Jak wspomina Profesora Barbara Woynarowska:
"Prof. Maciej Demel stworzył i rozwijał przez wiele lat oryginalną, nowoczesną, humanistyczną teorię wychowania fizycznego, traktowanego jako proces przygotowania dzieci i młodzieży do uczestnictwa w kulturze fizycznej w całym życiu. Demelowska koncepcja zakłada ścisły związek wychowania fizycznego i zdrowotnego. Był twórcą koncepcji i podstaw teoretycznych wychowania zdrowotnego w Polsce, twórcą pedagogiki zdrowia, autorem pierwszej w Polsce monografii poświęconej tej subdyscyplinie pedagogiki (1980).
Maciej Demel był najwybitniejszym historykiem ruchu higienicznego w Polsce. Od początku lat 60. XX w. prowadził studia źródłowe nad polskim ruchem higienicznym. W Jego dorobku znajduje się wiele publikacji poświęconych rozwojowi tego ruchu i jego najwybitniejszym twórcom, w tym szczególnie cenne:
Monografie:
• Pedagogiczne aspekty warszawskiego ruchu higienicznego (1864-1914). Monografie Pedagogiczne t. 12. Wrocław, Ossolineum 1964.
• Księga tradycji Polskiego Towarzystwa Higienicznego, chronologia – biografia – topografia. Tom I. Czas niewoli. Problemy Higieny 1986 nr 1.
• Księga tradycji Polskiego Towarzystwa Higienicznego, chronologia – biografia – topografia. Tom 2. Między wojnami. Problemy Higieny 1991 nr 35.
• Z dziejów promocji zdrowia w Polsce tom I i II oraz tom III. Kraków, Akademia Wychowania Fizycznego w Krakowie, Kraków 2000."
Należy ten zbiór poszerzyć o tak kluczowe dla pedagogiki publikacje naukowe, jak:
• Propedeutyka wychowania fizycznego (1965)
• O wychowaniu zdrowotnym (1968)
• Szkice krytyczne o kulturze fizycznej (1973)
• Teoria wychowania fizycznego (1974).
Warto dostrzec niebywały wkład prof. M. Demela w rozwój historii polskiej oświaty, bowiem niezależnie od swoich bezpośrednich form działalności naukowo-badawczej zorientowanych na bieżący stan rozwoju edukacji zdrowotnej w naszym kraju i wychowania fizycznego oraz kształcenia kadr w tym profilu, prowadził znakomite badania biograficzne, w których wykazywał ścisłe związki pedagogiki z medycyną, w tym w zakresie profilaktyki zdrowotnej dzieci i młodzieży.
Był tym, który dał niezwykle silny impuls do rozwoju pedagogice zdrowia. To właśnie jej fundamentem stała się medycyna i teoria wychowania fizycznego. Słusznie wskazywał na to, że pogranicza tych dziedzin wiedzy zostały wprawdzie dostrzeżone w latach 20. XX w., ale miały wówczas charakter działań doraźnych, a nawet marginalizowanych.
W czasie II Kongresu Nauki Polskiej w 1972 r. prof. Maciej Demel przeprowadził wraz z Edwardem Mazurkiewiczem i Hanną Wentlandtową szeroką analizę stanu rozwoju pedagogiki zdrowia, w tym oświaty zdrowotnej upominając się nie tylko o zwiększenie zainteresowania poznawczego tymi sferami nauki i edukacji, ale koniecznego podjęcia działań przez władze kraju, by społeczna służba zdrowia i szkolnictwo państwowe realnie i skutecznie angażowały się w profilaktykę zdrowia, zwalczanie chorób, alkoholizmu, w tym szczególnie prowadzenia szerokiej oświaty zdrowotnej na wsi oraz w zakładach pracy.
Prace naukowe prof. M. Demela przyczyniły się znacząco do rozwoju historii medycyny. Jak wspomniałem, jego badania biograficzne były publikowane w rozprawach poświęconych wybitnym higienistom i lekarzom:
• W służbie Hygei i Syreny. Życie i dzieło doktora Józefa Polaka. Warszawa, PZWL 1964.
• Nauczyciel zdrowia, Zycie i dzieło doktora Stanisława Kopczyńskiego. Warszawa, Nasza Księgarnia 1972.
• Siedem pasji doktora Dobrzyckiego. Warszawa, PZWL 1974.
• Wysoko jak król Zygmunt. Życie i dzieło doktora Stanisława Markiewicza. Warszawa, PZWL 1977.
• Aleksander Landy. Życie i dzieło. Lekcja pedagogiki i medycyny przyszłości. Warszawa, PWN 1982.
Warto sięgać do historii i dokonań tego klasyka polskiej myśli pedagogicznej i medycznej, by dostrzec ogromny wkład prof. Macieja Demela w stan i rozwój kultury fizycznej oraz zdrowotnej - także w czasach nam współczesnych.
25 marca 2017
Naukowcy prowokują młodzież!
W sieci krąży List-Apel naukowców - głównie członków rzeczywistych i korespondentów Polskiej Akademii Nauk - zapewne pamiętających czasy PRL, kiedy godnie bronili represjonowanych profesorów w uniwersytetach.
Najpierw przytoczę treść Listu, na którą trafiłem w mediach społecznościowych, a nie na stronie Polskiej Akademii Nauk. Prezes PAN listu nie podpisał, bo przecież zabiega o przekształcenie tej placówki w polski Harvard. Na moim uniwersytecie nikt nie wie o tym Liście. Czyżby był tajny? Chyba już nie, skoro trafił na stronę uwielbianego przez rząd tygodnika Newsweek. Środowisko naukowe nie jest ani jednolite, ani solidarne, ani też wobec siebie uczciwe, więc może to kontynuacja znaku czasu, który wcale nie przeminął?
List - Apel Naukowców jest następującej treści:
„Nasz kraj od ponad 25 lat cieszy się wolnością, o którą walczyły miliony Polek i Polaków. W tym czasie – jako społeczeństwo – odnieśliśmy wiele sukcesów, ale też popełniliśmy wiele błędów. Ostatnie lata to czas przewlekłego sporu politycznego, który wykracza już poza typowe ramy międzypartyjnych dyskusji. Jego efektem są gwałtowne zmiany zachodzące w instytucjach państwa demokratycznego: sądach, prokuraturze, służbie cywilnej i wojsku, a także publicznych mediach. Utrudnia to pracę nad naprawą służby zdrowia, rynku pracy, emerytur, czy szkolnictwa.
My, przedstawicielki i przedstawiciele świata nauki i edukacji, obserwujemy to ze smutkiem i coraz większym niepokojem. Uważamy, że wobec narastającego problemu postprawdy i teatralizacji polityki, a także wobec odrodzenia ruchów antynaukowych i podważania opinii ekspertów, sytuacja jest szczególnie groźna i może doprowadzić do nieprzewidywalnych dla społeczeństwa skutków.
Uważamy, że – niezależnie od opcji politycznych i światopoglądu – trzeba szukać rozwiązań i projektów, które pomogą uczynić Polskę bardziej solidarną, przyjazną dla wszystkich. Potrzebna jest dyskusja nad takim ustrojem Rzeczypospolitej, który będzie rzeczywiście sprawiedliwy i odporny na zmiany nie mające na celu dobra wspólnego. Wypatrujemy zatem pomysłów, które nie będą jedynie przedłużeniem populistycznej gry o władzę, ale zostaną rzetelnie umocowane w najlepszych praktykach innych krajów i w wiedzy naukowej.
Dzisiejsze elity polityczne obarczone są latami złych nawyków. Młodsi, którzy nie mają cennego doświadczenia obalania komunizmu i tworzenia “Solidarności”, nie znają świata, w którym czegoś zrobić się nie da. Są ludźmi bez fałszywych kompleksów, żyjącymi nie tylko w Polsce, ale także w Europie. Dlatego zwracamy się przede wszystkim do nich – do młodego pokolenia działaczy i działaczek politycznych i społecznych. Zacznijcie merytoryczną pracę!
Lata transformacji ustrojowej nie były łatwe. Naprawa kraju wymagała często pospiesznego wprowadzania zmian. Łatwo przy tym o błędy, o pominięcie rzetelnej wiedzy i fachowych analiz. Teraz czas na politykę mądrą, opartą na wiedzy, faktach i doświadczeniu. Trzeba zacząć od razu, niezależnie od poczynań władzy. Reformy należy przecież przemyśleć, mądrze zaplanować i zaprojektować jako całość, stroniąc od pojedynczych zmian, które mogą być wzajemnie sprzeczne.
Zorganizujcie i przeprowadźcie serię debat, konsultacji społecznych i badań, w których – razem z ekspertami i ekspertkami – przygotujecie swoją wizję dla Polski, konkretne projekty i praktyczne rozwiązania. Chcemy Was w tym wesprzeć, ale inicjatywa musi, siłą rzeczy, wyjść od Was. Zadania o których piszemy nie są łatwe. Ale w Młodych nadzieja.”
Inicjatorzy i inicjatorki listu (w porządku alfabetycznym):
Prof. dr hab. Iwo Białynicki-Birula, Centrum Fizyki Teoretycznej PAN, czł. rzecz. PAN, fizyka
Prof. dr hab. Jerzy Brzeziński, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, czł. rzecz. PAN, psychologia
Prof. dr hab. Janusz Marek Bujnicki, Międzynarodowy Instytut Biologii Molekularnej i Komórkowej w Warszawie, czł. koresp. PAN, bioinformatyka
Prof. dr hab. Magdalena Fikus, Instytut Biochemii i Biofizyki PAN, biochemia
Dr Piotr Goldstein, nauczyciel, Narodowe Centrum Badań Jądrowych, fizyka
Prof. dr hab. Stanisław Gajda, Uniwersytet Opolski, czł. rzecz. PAN, językoznawstwo
Prof. dr hab. Michał Głowiński, Instytut Badań Literackich PAN, czł. rzecz. PAN, literaturoznawstwo
Prof. dr hab. Paweł Golik, Uniwersytet Warszawski, biologia
Prof. dr hab. Janusz Grzelak, Uniwersytet Warszawski, psychologia
Prof. dr hab. Dariusz Jemielniak, Akademia Leona Koźmińskiego, zarządzanie
dr hab. Joanna Jurewicz, prof. UW, Uniwersytet Warszawski, orientalistyka
Prof. dr hab. Małgorzata Kossowska, Uniwersytet Jagielloński, czł. koresp. PAN, psychologia
Prof. dr hab. Jarosław Kuśmierek, Instytut Biochemii i Fizyki PAN, biochemia
Prof. dr hab. Kazimierz Zbigniew Kwieciński, Uniwersytet im. Mikołaja Kopernika, czł. rzecz. PAN, pedagogika (socjologia edukacji)
Prof. dr hab. Maciej Lewenstein, ICREA (Institucio Catalana de Recerca i Estudo Avaneats) w Barcelonie, fizyka
Prof. dr hab. Mirosława Marody, Uniwersytet Warszawski, czł. rzecz. PAN, socjologia
dr hab. Zbigniew Mikołejko, prof. nzw. Instytut Filozofii i Socjologii PAN, filozofia
Prof. dr hab. Stanisław Mossakowski, Instytut Sztuki PAN, czł. rzecz. PAN, historia sztuki
Prof. dr hab. Ryszard Nycz, Uniwersytet Jagielloński / Instytut Badań Literackich PAN, czł. rzecz PAN, literaturoznawstwo i kulturoznawstwo
Prof. dr hab. Hubert Orłowski, Uniwersytet Adama Mickiewicza, czł. rzecz. PAN, literaturoznawstwo
Prof. dr hab. Piotr Pierański, Politechnika Poznańska, fizyka
Prof. dr hab. Andrzej Rychard, Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, czł. koresp. PAN, socjologia
Prof. dr hab. Piotr Salwa, Uniwersytet Warszawski, czł. koresp. PAN, literaturoznawstwo
dr hab. prof. PAN Joanna Schiller-Walicka, Instytut Historii Nauki PAN, historia
Prof. dr hab. Jan Strelau, SWPS Uniwersytet Humanistycznospołeczny, czł. rzecz. PAN, psychologia
Prof. dr hab. Jerzy Strzelczyk, Uniwersytet Adama Mickiewicza, czł. koresp. PAN, historia
Prof. dr hab. Łukasz Turski, Centrum Fizyki Teoretycznej PAN, fizyka
Prof. dr hab. Michał Tymowski, Uniwersytet Warszawski, czł. koresp. PAN, historia
Prof. dr hab. Andrzej Walicki, czł. rzecz. PAN, historia idei
Prof. dr hab. Stanisław Waltoś, Uniwersytet Jagielloński, czł. rzecz. PAN, prawo
Prof. dr hab. Piotr Węgleński, Uniwersytet Warszawski, czł. rzecz. PAN, biologia
Prof. dr hab. Jerzy Wilkin, Uniwersytet Warszawski, czł. rzecz. PAN, ekonomia
Prof. dr hab. Bogdan Wojciszke, SWPS Uniwersytet Humanistycznospołeczny, czł. rzecz. PAN, psychologia
Prof. dr hab. Jan Woleński, Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania, czł. koresp. PAN, filozofia
Maria Zaborowska-Kuśmierek, nauczycielka fizyki
(...) a karawana władzy jedzie dalej...
Zastanawiająca jest zbieżność tego Apelu z wypowiedzią posła-seniora Kornela Morawieckiego, który wraz z synem - wicepremierem rządu skierował w wywiadzie apel: (...) o reagowanie na wszelkie prywaty w nauce oraz eliminowanie osób, które naruszyły zasady etyczne w tym zawodzie. Chciałbym, aby również politycy zaczęli się tą sprawą interesować."
Nieco wcześniej mówi w tym wywiadzie o konieczności przeprowadzenia lustracji wśród wszystkich naukowców: "Ważne jest oparcie nauki na takich wartościach jak prawda, rzetelność i transparentność. Nie ma rozwoju również bez sprawdzenia, jakie w danym środowisku są powiązania rodzinne czy biznesowe. Niestety w Polsce są instytucje, gdzie niejawne zależności z czasów PRL-u są nadal żywe. To nie jest normalna sytuacja, ponieważ ci ludzie pilnują tylko swojego interesu. Nie widzą tego, że nauka jest konieczna i niezbędna dla rozwoju Polski. Kariera i pieniądze, nie powinny być motorem odkryć naukowych, ale pasja."
Jak widać, czekają nas wszystkich ciekawe czasy i wydarzenia. Historycy nauki będą mieli co badać, tylko czy swoje wyniki opublikują w języku angielskim w czasopismach z listy A? Nie rozumiem, na jakiej podstawie redakcja Newsweeka zamieszczając ów List stwierdza, że uczeni proponują powoływanie naukowych think tank'ów? Istnieje w naszym kraju wiele pozaakademickich, niepublicznych instytutów badawczych, naukowych, które nie są naukowymi sensu stricto, ale wykorzystują wiedzę i metodologię nauk społecznych do weryfikowania zdarzeń czy decyzji politycznych w naszym kraju. Od wielu lat każda formacja partyjna w III RP posiada własny think tank a także młodzieżowe przybudówki. Po co więc młodzi mieliby tworzyć nowe?
Każdy, kto czytał poważne prace z socjologii na temat demokracji partycypacyjnej doskonale wie, że forma konsultacji jest na najniższym szczeblu - po manipulacji i terapii, a zatem zaliczana jest do działań pozornych, które z demokracją i demokratyzacją społeczeństwa niewiele mają wspólnego. Już nawet obecna władza zaczęła uciekać od tej nazwy i formy, stosując klasyczną manipulację (socjotechnikę) i PR-ową terapię wobec obywateli, a nawet operując pojęciem "debata". Zaskakuje zatem budowanie Apelu w potocznym i propagandowym zarazem formacie.
Apel w stylu "Zacznijcie merytoryczną pracę!" w zastanych warunkach makropolitycznych jest naiwny i nie ma szans na spełnienie. Chyba, że implicite w/w naukowcy apelują do młodych, by przeprowadzili rewolucję społeczno-ustrojową, bo już dalej nie da się w tym kraju racjonalnie tworzyć szans na godne życie wszystkich pokoleń?
24 marca 2017
Czy czeka nas kolejna symfonia Hirsch-moll?
Każdy, kto chociaż raz uda się na koncert orkiestry symfonicznej do filharmonii, jest w pełni świadom tego, z jakim kunsztem artystycznym spotka się w trakcie muzycznego wydarzenia. Są wśród nas miłośnicy wybranych kompozytorów, których utwory koją ich umęczoną codziennymi sprawami duszę, ale też są i sympatycy, wielbiciele konkretnego dyrygenta czy/i solisty. Najlepsi dyrygenci nie poprowadzą wszędzie i z wszystkimi koncertu, podobnie jak wybitni soliści nie wystąpią w każdym miejscu i z każdym dyrygentem, a tym bardziej z każdą orkiestrą.
Natomiast prawdziwi muzycy zagrają z każdym solistą, który jest wiodącym instrumentalistą w czasie danego koncertu i dadzą się poprowadzić przez każdego dyrygenta. Dla nich jest to wielki zaszczyt i wyróżnienie, a przy tym nie ma znaczenia, jakie są jego/jej cechy osobowościowe, przymioty formalne, statusowe. Jeśli już, to stają się one istotnymi dla początkujących w kontakcie ze sztuką muzyczną słuchaczy. Są być może pierwszym "magnesem" czy powodem do udania się na koncert.
Dla konesera sztuki nie ma to już znaczenia, gdyż najważniejsza dla niego jest muzyka. W minioną niedzielę byłem wraz z organizatorami Festiwalu Nauki w Dąbrowie Górniczej (Wyższa Szkoła Biznesu w Dąbrowie Górniczej) na koncercie Filharmonii Wrocławskiej w Katowicach, w przepięknym gmachu Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Artyści sprawili miłośnikom muzyki wyjątkowe przeżycia estetyczne.
W pierwszej części wysłuchaliśmy koncertu wiolonczelowego C-dur Hob.VIIb:1 Josepha Haydna (trzy części: Moderato, Adagio, Allegro molto)w którym jako solista wystąpił Nicolas Altstaedt z Wiednia, zaś w drugiej części - V Symfonii cis-moll Gustava Mahlera. Orkiestrą dyrygował znakomity artysta - pianista i dyrygent, który prowadził koncerty z wieloma zespołami na całym świecie (Nowy Jork, Los Angeles, Tokio, Monachium, Oslo, Toronto, Szanghaj itd.) obecnie wykładowca dyrygentury w Hochschule fuer Musik, Theater und Medien w Hanowerze - Eiji Oue.
Dobry dyrygent daje szansę do efektownego popisu soliście, ale po koncercie dziękuje każdemu muzykowi z osobna, bowiem nie da się uzyskać najwspanialszego efektu bez perfekcyjnej gry każdego muzyka. Burza oklasków po występie sprawia największą satysfakcję wszystkim artystom. Czy dyrygent - profesor szkoły wyższej - musi zastanawiać się nad tym, ile punktów w ocenie parametrycznej zostanie mu zaliczonych do oceny jego twórczej pracy? Czy w którymkolwiek katalogu znajdziemy informację o jego indeksie Hirscha? To byłaby gra fałszywymi nutami.
Ile mamy w uniwersytetach czy akademiach orkiestr czy małych zespołów muzycznych, nawet kwartetów, które tworzą dobra kultury światowej, kontynentalnej czy/i narodowej? Edukacja przecież to kultura. Wciąż nasi politycy o tym zapominają, traktując naukę i kształcenie studentów instrumentalnie, rynkowo, przedmiotowo, a więc doraźnie. To, co dzisiaj jest wytwarzane pod zamówienia ministra, jutro znajdzie się na śmietniku historii. Czy minister nauki i szkolnictwa wyższego jest/może być dyrygentem narodowej orkiestry akademickiej? Nie ma takiej sali koncertowej nigdzie na świecie. Tym bardziej w Polsce.
Czy rektorzy uczelni są dyrygentami? Też nie, bowiem każdy wydział, każda międzywydziałowa jednostka jest odrębną orkiestrą, często in statu nascendi. Czy dziekani i dyrektorzy instytutów są dyrygentami naukowej orkiestry? Wolne żarty, ktoś powie. Jedni grają na siebie, inni nawet nie potrafią utrzymać w ręce batuty, a jeszcze inni nie mają albo solistów, albo dobrych muzyków, albo nastrojonych instrumentów, albo jednego, drugiego i trzeciego, a może i czwartego, a tu niewypowiedzianego.
W orkiestrze nie wystarczy okazać się dyplomem ukończenia jakiejkolwiek szkoły, studiów czy posiadaniem stopnia naukowego doktora, doktora habilitowanego czy tytułu profesora, bo naj-nadzwyczajniej w świecie trzeba chcieć i umieć grać. Tymczasem wielu w zespołach naukowych "orkiestr" ma tylko dyplomy, dopisuje się do czyichś utworów, a co gorsza fałszuje w każdym wykonaniu.
Niektórzy najchętniej jeżdżą po świecie, by rzekomo przygotować się do koncertu, ale nie przywożą do kraju żadnego instrumentu, inspiracji i nie wykonują nowych utworów. Czasami włączają się do międzynarodowych orkiestr, ale tylko po to, by uderzając w talerze perkusyjne robić więcej hałasu, niż wynikałoby to z ich własnej twórczości. Są w "orkiestrach" jednostek akademickich, ale strach ich włączyć do składu, bo z samymi puzonami nie wykona się żadnego utworu.
Co to za dyrygent, który jest jak instrument dęty? Co to za orkiestra, która tak fałszuje, że nawet solista nie jest w stanie użyć współbrzmień czterodźwiękowych, by ukazać dynamiczne możliwości wykorzystania artystycznych środków.
Przed nami tworzone nowe prawo o szkolnictwie wyższym, nauce, a nawet stopniach i tytułach naukowych. Już wyobrażam sobie ten rozmach oraz bogactwo treści i środków. Ciekawe, czy dojdzie dzięki rozpisanej partyturze do przewartościowania dotychczasowych akademickich aksjomatów. Czy nadal będziemy musieli realizować utwory w G-dur w zespołach z rozstrojonymi instrumentami, brakiem solistów i dyrygentami, którzy nie mają swoim orkiestrom nic nowego do zaproponowania? Być może znowu czeka nas III Symfonia Hirsch-moll w przekazie Scopus-dur?
23 marca 2017
Poruszające odwiedziny Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Dąbrowie Górniczej
Pierwszy dzień wiosny był dla mnie szczególną okazją do spotkania się z pedagogami specjalnymi i terapeutami wyjątkowej placówki, jaką jest w Dąbrowie Górniczej Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy.
Wspaniały Gospodarz Miasta - Prezydent Zbigniew Podraza (lekarz medycyny, chirurg), z którym miałem okazję do bezpośredniego spotkania i rozmowy o edukacji oraz samorządowcy Rady Miasta mogą z dumą mówić o tej placówce i dzielić się swoim wielkim sukcesem pedagogicznym, jakim stało się m.in. jej zmodernizowanie do poziomu światowych standardów w zakresie wyposażenia i wykorzystywanej w pedagogicznej pracy myśli oraz metodyki pracy z dziećmi niepełnosprawnymi.
Genialne rozwiązania, troska o estetykę, kulturę organizacyjną pracy diagnostycznej, opiekuńczo-wychowawczej, rewalidacyjnej, terapeutycznej w wymiarze głęboko humanistycznym sprawiają, że przekraczając próg Ośrodka odnosi się wrażenie, jakby było się w zupełnie innym świecie. W świecie, o którym Maria Łopatkowa pisała, że jest przepełniony wartościami humanistycznej orientacji na dziecko i młodego człowieka najbardziej dotkniętego przez los.
Na każdym kroku, w relacjach pracowników z dziećmi i ich rodzicami, między sobą panuje duch homo amans. Nic dziwnego, bowiem Ośrodek nosi imię Jana Pawła II, ale i nawiązuje do pedagogii specjalnej Marii Grzegorzewskiej. Metody pracy z dziećmi i wdrażane projekty przepojone są empatią, autentycznym zaangażowaniem i oddaniem każdego pracownika, by po zajęciach podopieczni mieli poczucie sensu doznań i poszanowania ich godności.
W skład ośrodka wchodzą następujące jednostki organizacyjne:
• Wczesne wspomaganie rozwoju małego dziecka.
• Przedszkole specjalne nr 2 dla dzieci niesłyszących, słabo słyszących, niewidomych, słabo widzących, z niepełnosprawnością ruchową, w tym z afazją, z autyzmem, w tym z zespołem Aspergera, z niepełnosprawnościami intelektualnymi oraz z niepełnosprawnościami sprzężonymi.
• Szkoła Podstawowa Specjalna nr 1 dla uczniów dzieci niesłyszących, słabo słyszących, niewidomych, słabo widzących, z niepełnosprawnością ruchową, w tym z afazją, z autyzmem, w tym z zespołem Aspergera, z niepełnosprawnościami intelektualnymi oraz z niepełnosprawnościami sprzężonymi.
• Specjalne Gimnazjum nr 2 dla uczniów dzieci niesłyszących, słabo słyszących, niewidomych, słabo widzących, z niepełnosprawnością ruchową, w tym z afazją, z autyzmem, w tym z zespołem Aspergera, z niepełnosprawnościami intelektualnymi oraz z niepełnosprawnościami sprzężonymi
• IV Liceum Ogólnokształcące Specjalne dla uczniów dzieci niesłyszących, słabo słyszących, niewidomych, słabo widzących, z niepełnosprawnością ruchową, w tym z afazją, z autyzmem, w tym z zespołem Aspergera, i oraz z niepełnosprawnościami sprzężonymi.
• Zasadnicza Szkoła Zawodowa Specjalna nr 1 dla uczniów dzieci niesłyszących, słabo słyszących, niewidomych, słabo widzących, z niepełnosprawnością ruchową, w tym z afazją, z autyzmem, w tym z zespołem Aspergera, z niepełnosprawnościami intelektualnymi – upośledzenie w stopniu lekkim oraz z niepełnosprawnościami sprzężonymi o kierunkach:
• Ogrodnik
• Cukiernik
• Monter zabudowy i robót wykończeniowych w budownictwie
• Pracownik pomocniczy obsługi hotelowej
• Szkoła Przysposabiająca do Pracy dla uczniów z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym i znacznym oraz niepełnosprawnościami sprzężonymi.
• Zespół Rewalidacyjno - Wychowawczy przeznaczony dla wychowanków z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu głębokim oraz niepełnosprawnościami sprzężonymi.
• Internat
• Specjalistyczny punkt konsultacyjny dla dzieci, rodziców i pedagogów z całego województwa.
Nadrzędnym celem placówki jest stworzenie wychowankom warunków do harmonijnego rozwoju intelektualnego, psychicznego i fizycznego oraz wszechstronne przygotowanie ich do życia i pracy w społeczeństwie.
Życzliwie zazdroszczę pracownikom tego Ośrodka tak znakomitych warunków i wcale się nie dziwię, że ich niezwykle trudna, pełna napięć, wcale nie tak wysoko wynagradzana, a pełna zaskakujących sytuacji praca sprawia im wiele satysfakcji, a zapewne i wzruszeń. Dzieci niepełnosprawne oddają swoją miłość i wdzięczność tak, jak rzadko które przebywające w placówkach opiekuńczo-wychowawczych.
Dziękuję władzom Wyższej Szkoły Biznesu w Dąbrowie Górniczej, które w tym tygodniu prowadzą po raz trzynasty Festiwal Nauki, za umożliwienie mi spotkania się z kadrą tej placówki i zobaczenia w teleekspresowym tempie wycinka jej dokonań.
22 marca 2017
Co wynika z faktu braku Przewodniczącego Centralnej Komisji?
Kogo to obchodzi, że wybrani przez Zgromadzenie Ogólne Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów dwaj kandydaci, spośród których premier RP miała wybrać jednego na stanowisko Przewodniczącego tego organu, zostali najzwyczajniej w świecie i wbrew obowiązującemu prawo odrzuceni?
Pamiętam tzw. wybory kuratorów oświaty w 2006 r., kiedy ministrem edukacji był Roman Giertych. Wówczas konkurs wygrała nauczycielka wczesnej edukacji z jednej z podłódzkich szkół podstawowych, której w żadnej mierze nie zamierzał uznać i zatwierdzić powyższy minister. Dzisiaj bierze udział w protestach przeciwko łamaniu norm demokratycznego państwa, ale sam dwukrotnie unieważnił konkurs, żeby w ostatecznym rozdaniu politycznym przyjąć w tajnym aneksie do porozumienia koalicji PIS-Samoobrona i LPR zapis:
Pkt.9 – prawo Ministra Edukacji Narodowej do wskazywania kandydatów na kuratorów oświaty
Kto zatem łamał demokrację, niszczył państwo prawa?
Obecnie wracamy do tych "standardów". Władzy nie podoba się kandydat Centralnej Komisji? Nie ma problemu. Od czego jest władza?
Centralna Komisja w dn.15 marca br., a więc w ponad dwa miesiące od wyborów kandydatów, ogłosiła komunikat:
Centralna Komisja do Spraw Stopni i Tytułów informuje, że obecnie toczy się proces legislacyjny, nowelizujący art. 33 ust. 3 ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki (Dz.U. z 2016 r. poz. 882 i 1311), przedmiotem którego jest zmiana dotychczasowego sposobu powołania jej Przewodniczącego.
Do czasu zakończenia tej procedury i powołania przez Prezesa Rady Ministrów Przewodniczącego Centralnej Komisji, a tym samym ukonstytuowania się Prezydium Centralnej Komisji, nie będą podejmowane uchwały o których mowa w § 8 Statutu Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów z dnia 4 czerwca 2012 r. (tekst Statutu dostępny w zakładce O nas - Podstawy prawne).
Wyjaśniam, co oznacza paragraf 8, a tym samym jakie sprawy będące przedmiotem obrad i uchwał wszystkich sekcji CK od początku lutego 2017 r. nie są zatwierdzone czy odrzucone przez Prezydium CK, gdyż ono nie działa. Proszę zatem nie mieć pretensji do członków Sekcji CK ani do sił spiskowych, tylko do Pani Premier i ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Prezydium bowiem nie działając, nie załatwia następujących spraw:
- nadawanie jednostkom organizacyjnym uprawnień do nadawania stopni naukowych;
- ograniczanie, zawieszanie i pozbawianie uprawnień do nadawania stopni naukowych (w tym odwołań od uchwał CK w tych kwestiach);
- wskazanie jednostek organizacyjnych właściwych do zakończenia przewodów doktorskich i postępowań habilitacyjnych (...);
Nie zatwierdzane są uchwały Sekcji w sprawach:
- nadawanie stopni naukowych i tytułu naukowego;
- uzupełnianie składu rady właściwej jednostki organizacyjnej (...);
- dopuszczanie do wszczęcia postępowania o nadanie tytułu profesora (...).
Nie wydaje postanowień o wznowieniu postępowania w sprawach nadania tytułu albo stopnia naukowego.
Nie wydaje decyzji o unieważnieniu postępowania w sprawie nadania tytułu albo stopnia naukowego - w zakresie kompetencji Komisji (...);
Nie zarządza przeprowadzenia postępowania wyjaśniającego w przypadku (np. podejrzenia o plagiat);
Nie wydaje decyzji administracyjnej w przedmiocie wyrażenia sprzeciwu lub uchylenia decyzji rektora w sprawie nabycia uprawnień równoważnych uprawnieniom wynikającym z posiadania stopnia naukowego doktora habilitowanego (art.21a);
Nie powołuje Sekcji doraźnej i jej przewodniczącego;
- Nie wykonuje innych zadań i kompetencji przewidzianych w Statucie.
Proszę zatem uzbroić się w cierpliwość, bo paraliż czasami trwa długo, a potem wymaga - jak to w chorobie - długiej rehabilitacji.
21 marca 2017
O myśleniu spiskowym i paranoikach m.in. w szkolnictwie wyższym
Rzecz dotyczy niepozornej objętościowo książki dr Moniki Grzesiak-Feldman pt. "Psychologia myślenia spiskowego" (Warszawa 2016). Jej autorka jest adiunktem w Katedrze Psychologii Społecznej na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Zawsze staram się po przeczytaniu książki dowiedzieć czegoś o jej autorze. Tym razem spotkało mnie smutne przeżycie, bowiem okazało się, że Autorka tej publikacji zmarła w młodym wieku kilka miesięcy temu. Pozostawiła nam jednak studium porównawcze badań psychologicznych, których przedmiotem były psychologiczne mechanizmy i uwarunkowania myślenia spiskowego.
Rzeczywiście, nie było w kraju takiej rozprawy, chociaż różne studia z psychologii społecznej w wąskim zakresie zagadnień z tym związanych są nam bardzo dobrze znane. Psychologia społeczna zawsze należała w badaniach pedagogicznych do kluczowych ze względu na środowisko socjalizacji, wychowania, kształcenia i psychoterapii podmiotów procesu inkulturacji. Jak słusznie zastrzegła się we wstępie, brakowało w naszym kraju polskojęzycznej rozprawy, która stanowiłaby analizę metapsychologiczną i komparatystyczną różnych badań wycinkowych i kompleksowych na powyższy temat.
Badania dr Moniki Grzesiak-Feldman zostały sfinansowane ze środków Narodowego Centrum Nauki w ramach grantu OPUS - "Psychologiczne mechanizmy wiary w teorie spiskowe". Tytuł książki jest zatem - jak można przypuszczać - ostatecznym raportem z jej studiów analityczno-syntetycznych, które wymagały bardzo intensywnych analiz i własnych przekładów światowej literatury naukowej z powyższego zakresu. W tym właśnie upatruję jeden z największych walorów tej publikacji. Trzeba bowiem umieć szukać najbardziej cennych naukowo wyników badań z interesujących uczoną problemów, by następnie dokonać ich rekonstrukcji i porównań.
Drugim walorem tej rozprawy, a w istocie zamysłu badawczego, który został sfinalizowany wygraną w konkursie NCN w 2013 r., jest podjęcie zagadnienia o szczególnym wymiarze społecznym, politycznych i edukacyjnym. Jakże zresztą było i jest ono nadal aktualne, skoro właśnie na myśleniu spiskowym budują swoje działania politycy różnych formacji partyjnych oraz uwikłane w ich inżynierię społeczną propagandowe służby, także media. Recenzentami monografii byli profesorowie psychologii społecznej - Wojciech Cwalina i Mirosław Kofta.
Przed Autorką stało nie lada wyzwanie, bowiem postanowiła wniknąć do świata imponderabilii, a więc najmniej dających się zobiektywizować i uchwycić "mędrca szkiełkiem i okiem" procesów psychospołecznych oraz intrapsychicznych. Zarazem było to niewygodny temat w naszej rzeczywistości, bowiem jego rozwikłanie mogło rodzić przeświadczenie polityków, że oto zostają zdemistyfikowane ich - jakże skrzętnie skrywane przed obywatelami - działania natury socjotechnicznej, ale i historycznej, politycznej czy nawet edukacyjnej.
Jak napisała w "Przedmowie" o tym chodliwym społecznie "towarze" w dzisiejszych czasach:
Gwałtowny przyrost liczby osób wierzących w spiski wydaje się naturalną konsekwencją tragicznych, nierzadko spektakularnych wydarzeń, na przykład ataku terrorystycznego na WTC czy tragicznej śmierci Diany. W polskim dyskursie społecznym wątki spiskowe unaoczniły się szczególnie wyraźnie w związku z katastrofą prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem." (s. 10)
Mamy ciekawą książkę, która pozwala refleksyjnym obywatelom każdego kraju odpowiedzieć sobie na pytanie - "Czy należy/warto/powinno się wierzyć w spiski?"
Osobiście nie jestem zadowolony z tego, jak psycholog usiłuje zdefiniować pojęcie "myślenia spiskowego". Widać, że miała z tym duży problem, skoro tak je opisuje: "Myślenie spiskowe - to postrzeganie świata w kategoriach spisków i knowań, zasadzając się na przekonaniu, że pewna grupa osób zmówiła się potajemnie, aby realizować swoje ukryte i nieprawe cele (Zonis i Joseph, 1994). Tworzenie, podtrzymywanie, akceptowanie teorii spiskowych może prowadzić do powstawania i utrwalania się stereotypów spiskowych." (s. 21).
W pracy pojawiają się pokrewne powyższemu fenomen, jak stereotyp spiskowy, teoria spiskowa (przekonanie spiskowe), mentalność spiskowa i paranoja polityczna. Jednak w podsumowaniu prezentowanych pojęć przyjęła następujące przejawy myślenia spiskowego:
- dotyczące zdarzeń (spiskowe wyjaśnienia zdarzeń),
- dotyczące grup (myślenie spiskowe o grupach, stereotyp spiskowy),
- dotyczące ogólnych mechanizmów rządzących światem. (s. 24)
w odniesieniu do każdego wskaźnika znajdziemy w tej książce przykłady wyników badań, głównie zagranicznych, ale także krajowych, w wyniku których możemy z pewnym prawdopodobieństwem nabyć przeświadczenia o powodach wiary i akceptowania różnych teorii spiskowych. Jedno przekonanie nakręca następne tak, że ludzie zaczynają już bezmyślnie wierzyć we wszystko, co ma jakiekolwiek znamiona jakiegoś i czyjegoś spisku.
Każdy z prezentowanych wyników badań osadziła w konkretnych realiach naszego codziennego życia, stąd spiskowe myślenie obejmuje także takie kwestie, jak szczepienia ochronne, wiarygodność medialnych wiadomości, reklam, kryzysów finansowych, wpływu różnych nacji na politykę, porwań osób, czyjejś nadwładzy, inwigilacji obywateli itp.
Zdaniem M. Grzesiak-Feldman wiara w spiski, knowania pozwala radzić sobie "zaczadzonym" mentalnie nimi "(...) z poczuciem, alienacji i wyobcowania ze społeczeństwa oraz z poczuciem ich bezsilności. Co więcej, upraszcza skomplikowany świat, dostarcza poręcznych wyjaśnień dla pojawiających się trudności i problemów oraz pozwala na rozładowanie uczucia wrogości". (s. 44)
Nie będę w tym miejscu referował książki, gdyż warto ją przeczytać, by wyciągnąć wnioski do własnych badań czy codziennych przemyśleń na temat zachodzących, także w naszym społeczeństwie, podziałów i konfliktów społecznych.
Dla pedagogów praca ta jest o tyle ważna, że zobowiązuje nas do jeszcze większych wysiłków na rzecz kształcenia i wychowania emancypacyjnego (w duchu kantowskim), oświecenia prowadzącego do autonomii społeczno-moralnej jednostek, by miały jak najwyższy poziom kontroli podmiotowej i poczucie sprawstwa.
Nasi wychowankowie powinni być przygotowani do odbioru informacji medialnych, w tym szczególnie memów na portalach społecznościowych, by potrafili odróżniać prawdę od fałszu, hipostazowanie od indoktrynacji. Młodzież w ponowoczesnym świecie musi umieć racjonalnie postrzegać rzeczywistość i być odporną na wszelkie odchylenia od tych procesów. "Postrzeganie samego siebie jako osoby mniej lub bardziej moralnej przekłada się na poziom gotowości do spiskowania, ta zaś bezpośrednio na wiarę w teorie spiskowe" (s. 82)
Warto zapoznać się w tej pracy z koncepcją prawicowego autorytaryzmu, w klimacie którego najczęściej pojawia się spiskowe myślenie. Powierzenie bowiem kierowniczych stanowisk autorytarianom staje się nie tylko konfliktogenne, ale i staje się siłą napędową toksycznych społecznie wydarzeń.
W szkolnictwie wyższym, podobnie jak w każdym hierarchicznym środowisku społecznym, spotykamy osoby, które cierpią na paranoję, a więc mające poczucie bycia prześladowanymi. Wszelkie swoje niepowodzenia, szczególnie w zakresie awansów naukowych, uzasadniają rezultatem czyjegoś spisku. Im właśnie dedykuję jeszcze jeden z interesujących wniosków z tej publikacji, bo - niestety - są tacy paranoicy akademiccy, którzy jeżdżą na kanapowe konferencje, by dać upust swoim imaginacjom:
(...) w paranoi, jak i w myśleniu spiskowym człowiek jest w stanie logicznie argumentować, broniąc swoich urojeniowych przeświadczeń, jednocześnie nie potrafiąc przyjąć do wiadomości dowodów przeczących istnieniu spisków. (s. 112)
Subskrybuj:
Posty (Atom)