07 kwietnia 2016

Czy młodzież czyta poezję?




















Przemieszczając się samochodem po kraju natrafiłem w jednej ze stacji radiowych na kończącą się już audycję o tym, dlaczego młodzież nie czyta poezji. To pytanie wydało mi się nonsensowne, bo nie dość, że sugerowało banalną odpowiedź, to zakładało, że dociekający wie, jaki jest stan rzeczy. Dodatkowo taka sonda utrwala stereotyp o rzekomo złej młodzieży. Wyglądało na to, że dzisiejsza młodzież jest inna, czyli na pewno gorsza od tej z poprzednich pokoleń.

Temat był dla mnie bardzo interesujący, tym bardziej że wyemitowane w eter rozmowy z uczniami szkół ponadgimnazjalnych i studentami nie napawały optymizmem. Być może na początku audycji redaktor miał lepsze przykłady, których nie dane mi było usłyszeć. Lubimy narzekać na młode pokolenie, więc być może i ta audycja została przygotowana zgodnie ze znaną nam w diagnostyce społecznej samosprawdzającą się hipotezą. Skoro redaktor ma osobiste przekonanie, że współczesna młodzież nie czyta poezji, to nic trudnego, jak wyjść na ulicę, udać się w czasie dużej przerwy między zajęciami na szkolny czy uniwersytecki korytarz, by nagrać wypowiedzi uczniów/studentów zgodnie z własnymi oczekiwaniami.

Rzeczywiście, wypowiedziom młodych towarzyszył śmiech, banalne wypowiedzi, gdyż na pytanie: Czy czytacie poezję? - odpowiadali w stylu: "ha,ha, ha , nooo, gdzieee tam", "A po co?" , "Jak musimy...". Studenci natomiast tłumaczyli nieobecność poezji w ich lekturach tym, że zniechęcili ich do poezji nauczyciele języka polskiego w liceum, którzy kazali im odpowiadać na pytanie: "Co autor wiersza miał na myśli?"

Wpisując w wyszukiwarkę tytułowe dla dzisiejszego wpisu pytanie, znalazłem inne: "Dlaczego młodzież nie lubi poezji?" , które ponoć zadają sobie nie tylko poloniści, ale także rodzice większości dzieci wieku szkolnego, którzy oczekują od swoich pociech zainteresowania twórczością literacką.

Ten sam autor wpisu wcześniej zadał nieco inne pytanie: "Czy warto czytać poezję?" odpowiadając na nie tak samo, jak na poprzednie. To tylko świadczy o tym, że sam nie czyta wierszy i nie ma pojęcia o tym, jaka jest współczesna młodzież.

Na innej stronie czytam: Dlaczego współczesna młodzież nie czyta i nie lubi poezji? i nie wierzę, że można było dać do niego komentarz: To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać. Trzeba być analfabetą społecznym, by tak sformułować pytanie. To takie sondażowe "wash and go", czyli dwa w jednym. Na szczęście, znalazł się tylko jeden wielbiciel tej kwestii, którego wpis wyjaśnił wartość całej wypowiedzi (cytuję bez korekty):

UnLove475 odpowiedział(a) 2011-05-17 18:05:02: Nie wiem, jak reszta szanownych towarzyszy, ja jednak preferuję ksiązki i poezję. Owszem, komputery i internet - bez tego mało osób w ogóle się obejdzie, ale ja osobiście również bez książek nie wytrzymam dłużej niż tydzień xD. Przypuszczam, iż nie czyta się już tyle co kiedyś dlatego, że młodzież ma zapewnione inne formy rozrywki. Niektórzy uważają osoby lubiące czytać za dziwaków, a nasze poczciwe mole książkowe, nie chcąc odstawać od toważystwa, decydują się na odpuszczenie sobie tejże przyjemności. Mam nadzieję, że mniej więcej o takie wyjaśnienie ci chodziło Pozdrawiam szanowną koleżankę z placu bitwy o książkę UnLove475

Wydane przez nauczycieli opracowania lektur i wierszy niewątpliwie wzbogaciły autorów tego dydaktycznego kiczu, ale za to skutecznie zniechęciły do czytania tych, za których edukację odpowiadają także profesjonalnie. Trudno tu pisać o misji.





06 kwietnia 2016

Kim pan jest, mistrzu?




W najbliższym numerze czasopisma "Przegląd Pedagogiczny" ukaże się moja recenzja książki wydanej w Oficynie Wydawniczej "Impuls" pod redakcją Ditty Baczały pod intrygującym tytułem: Kim pan jest, mistrzu? Toruński czworobok pedagogiczny (2016).

Jest to niewątpliwie nietypowa książeczka z serii biografistyki pedagogicznej, jakie pojawiają się we współczesnej humanistyce. Trudno określić ją mianem naukowej, gdyż nie mamy tu do czynienia z metodologicznym konceptem i warsztatem badawczym. Powstała w wyniku potrzeby absolwentki Wydziału Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu utrwalenia opinii i poglądów najważniejszych dla niej czterech postaci nauk pedagogicznych z jej macierzystej uczelni. Prowadziły one czwartkowe seminaria naukowe dla młodych pracowników nauki.

Kim są jej wybrańcy, bohaterowie trzech wywiadów, bowiem czwarty okazał się niemożliwy ze względu na niespodziewaną śmierć profesora Ryszarda Borowicza? Jest nim wspomniany socjolog oraz trzej znakomici uczeni, z których każdy reprezentuje odrębną subdyscyplinę nauk pedagogicznych i nauk pogranicza, a zarazem wywarł ogromny wpływ na transformację polskiej pedagogiki w okresie nie tylko III RP.

Wśród trzech muszkieterów toruńskiej pedagogiki wpisali się w pamięć społeczną autorki tej książki następujący profesorowie-mistrzowie: Zbigniew Kwieciński – pedagog społeczny, socjolog edukacji, wieloletni przewodniczący Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego; Aleksander Nalaskowski – wiecznie niepokorny i oscylujący między pedagogiką liberalną, twórczą, elastyczną a konserwatywną, elitarną i narodową oraz Andrzej Wojciechowski - artysta rzeźbiarz a zarazem znakomity pedagog specjalny, współtwórca i wieloletni kierownik Pracowni Rozwijania Twórczości Osób Niepełnosprawnych w Toruniu.

I ten już nieobecny wśród żywych, ale jakże głęboko zapamiętany niezwykle wymagający, troszczący się o wysoką jakość badań i kształcenia studentów - socjolog młodzieży, badacz polityki oświatowej na terenach rustykalnych oraz założyciel interdyscyplinarnego w pedagogice czasopisma naukowego „Kultura i Edukacja” – Ryszard Borowicz. Jak słusznie zakończyła wstęp D. Baczała - wszyscy czterej profesorowie z Torunia mają już swoje miejsce w historii.

Całość tomiku została opatrzona na końcu notami biograficznymi tych pedagogów, a Oficyna Wydawnicza „Impuls” nadała całości wysoce estetyczną strukturę składu i oprawy. Jak odnotował w umieszczonej na tylnej okładce recenzji prof. Ryszard Maciej Łukaszewicz: „Nareszcie żywa opowieść – toczona ze swadą, z dala od akademickich podręczników pedagogiki, z ironią i autoironią, jednocześnie „dotknięta” autentycznymi doświadczeniami, wydarzeniami i … życiem; nareszcie żywa, albowiem słowa mistrzów mają znaczenie , są refleksyjne, pouczająco zdystansowane. Nareszcie supertrafiona lektura „obowiązkowa” i dla adeptów edukacji, i dla tych, którym się wiele pomyliło, choć nie przestają być nauczycielami, studentami. Cóż?”

Każdemu z wywiadów prowadząca nadała tytuł, który - jej zdaniem - najlepiej odzwierciedla myśl przewodnią ich twórczości naukowej, a zarazem dobrze nawiązuje do przewodniej idei znaczących dla niej autorów. Rozmowa ze Zbigniewem Kwiecińskim została zatytułowana w ślad za dziełem Witolda Gombrowicza „Ferdydurke” – „Szkoła szkodzi?”. Dla wywiadu z Aleksandrem Nalaskowskim posłużyła się rozprawą filozofa Tadeusza Kotarbińskiego „Traktat o dobrej robocie”, nadając tytuł „Po pierwsze praca”, zaś w przypadku wywiadu z Andrzejem Wojciechowskim sięgnęła do książki Marka Hłaski „Piękni dwudziestoletni” tytułując rozdział – „Młodzi są piękni”. Czy jej interlokutorzy zaakceptowali ów wybór, tego nie wiemy, ale można zgodzić się z ich rozmówczynią co do trafności przewodniego dla tytułu źródła.

Zachęcam do lektury uchylając jedynie rąbka tajemniczej treści.

05 kwietnia 2016

„DOBRE PRAKTYKI” ZARZĄDZANIA JAKOŚCIĄ KSZTAŁCENIA W SZKOŁACH WYŻSZYCH?


Polska Komisja Akredytacyjna upowszechnia dokument-publikację (?) pt. WYBRANE „DOBRE PRAKTYKI” ZARZĄDZANIA JAKOŚCIĄ KSZTAŁCENIA W POLSKICH SZKOŁACH WYŻSZYCH. Tylko po co? Została ona przygotowana przez poprzednią ekipę kierowniczą chyba tylko po to, by uzasadnić powód zapłacenia autorom za coś, co de facto nie jest wytworem ich własnej pracy.

Ja oczekuję, że nowe kierownictwo PKA przeprowadzi solidny audyt w tej instytucji za okres ostatnich ośmiu lat, a nie będzie przykrywać praktyk, które upełnomocniły w polskim szkolnictwie wyższym z udziałem tego organu wielu patologii. Może wreszcie ktoś przyjrzy się temu, jak nie tylko nietransparentne były praktyki tego organu w zakresie wydawania decyzji, ale i powody ich podejmowania przez najwyższe kierownictwo. To zresztą znalazło się w tej kadencji, więc zapewne będzie pilnować, by pewne fakty nie ujrzały dziennego światła.

Cytowanie w takiej publikacji dokumentów wewnątrzuczelnianych uczelni akademickich stawia pod znakiem zapytania powód takiej praktyki. Co to bowiem ma oznaczać? Mamy zrezygnować z własnej suwerenności na rzecz kopiowania cudzych, a ponoć dobrych praktyk, czy może dziekani powinni "zakupić" prawa do stosowania obcych praktyk u siebie? Skąd ten szał za "dobrymi praktykami"? Od kiedy to, co jest dobre dla jednych, ma lub powinno być dobre dla innych? Czy rzeczywiście jednostki uczelniane są takie same? Czy jest to formuła wywierania presji czy zobowiązywania do tworzenia podobnych rozwiązań. a wówczas PKA będzie przychylnie oceniać jednostki naśladowcze?

Jak ktoś chce, to sam zajrzy na stronę dowolnej uczelni, wydziału lub nawiąże bezpośredni kontakt z władzami, by porozmawiać, wymieć się doświadczeniami czy nawet fragmentarycznymi rozwiązaniami. Nie róbmy jednak akademikom wody z mózgu i nie wmawiajmy im, że są "dobre praktyki" w rozumieniu ich uniwersalności, rzekomo powszechnej wartości. Każda praktyka ma lokalny charakter i wymiar, lokalne źródła jej zaistnienia i wdrożenia w życie. Warto, by autorzy tego typu pomysłów trochę się dokształcili. Chyba, że tęsknią za Białorusią.

Kiedy redaktor tej "publikacji" pisze we wstępie:

Doskonalenie jakości kształcenia w uczelni polega na ciągłym uczeniu się i wdrażaniu nowych rozwiązań organizacyjnych. Jest to zaawansowany proces tworzenia i stosowania narzędzi, które powinny być właściwie wykorzystywane, aby nie tylko zwiększyć stopień skuteczności samego systemu zarządzania jakością, ale również pozwolić na osiąganie lepszych efektów kształcenia. Realizacja takiego ambitnego celu wymaga zaangażowania w proces doskonalenia jakości kluczowych interesariuszy, a więc: kadry dydaktycznej, studentów oraz pracowników administracyjnych"

- to się z nim zgadzam. Natomiast Absurdalną jest dla mnie jego konstatacja: "Źródłem rozwoju systemu będzie zarówno wewnętrzna refleksja nad możliwościami wzbogacania „własnego”, unikatowego systemu jakości, jak i korzystanie z dobrych modeli, które pojawiają się w innych uczelniach."

Zarządzanie jakością nie powinno mieć nic wspólnego z kopiowaniem, naśladowaniem czy normalizacją, bo uczelnie wyższe nie są fabrykami śrub.

03 kwietnia 2016

O pasjach cudzych i własnych - profesorowie

Profesorowie - Maria Dudzikowa i ks. Marian Nowak opublikowali w Wydawnictwie KUL w Lublinie niezwykle interesującą książkę, którą wpisałbym do współczesnej inkontrologii akademickiej jako wyjątkową, bowiem jest zbiorem autobiograficznych czy pisanych na kanwie biografii analiz, studiów życiowych i naukowych, a zarazem pasji profesorów nauk humanistycznych i społecznych.

Zapowiadałem ukazanie się tego tytułu kilka miesięcy temu, a jest on nawiązaniem do "wykładów mistrzów-profesorów", jakie miały miejsce w trakcie XXVIII Letniej Szkoły Pedagogów przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN w Sandomierzu.

Organizatorem tego, cyklicznego wydarzenia naukowego był wówczas Instytut Pedagogiki KUL. W blogu relacjonowałem przebieg części obrad, w których także uczestniczyłem. Po niespełna półtora roku ukazała się pięknie wydana książka, na której okładkę podarował obraz z własnych zbiorów twórczych dyrektor Instytutu Pedagogiki UMCS w Lublinie prof. dr hab. Janusz Kirenko.

Wśród tekstów są rozprawy:

prof. dr. hab. Stanisława L. Popka - psychologa twórczości pt. "O istocie i mechanizmach pasji";

prof. dr. hab. Marka Krajewskiego - socjologa z Wydziału Nauk Społecznych UAM w Poznaniu - pt. "Pasja i formy jej degeneracji";

prof. dr hab. Marii Czerepaniak-Walczak z Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Szczecińskiego pt. "Pasja jako źródło i efekt emancypacji";

prof. APS dr. hab. Macieja Tanasia - dziekana Wydziału Nauk Pedagogicznych Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie pt. "Po co ludziom potrzebna jest pasja? Perspektywa bio- i doksograficzna";

prof. dr hab. Marii Dudzikowej - em. profesor Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu - pt. "O mojej miłości do książek. Esej osobisty";

moja pt. "Harcerstwo źródłem pedagogicznej pasji";

dr hab. Ewy Domagała-Zyśk z Wydziału Pedagogiki i Psychologii UMCS w Lublinie - pt. "O pasji uprawiania surdoglottodydaktyki - nowego pola badawczego w pedagogice" ;

prof. dr. hab. Janusza Kirenko - pt. "W poszukiwaniu harmonii. O moich dwóch muzach";

X. prof. dr. hab. Mariana Nowaka - dyrektora Instytutu Pedagogiki KUL im. Jana Pawła II w Lublinie pt. "Być kapelanem więziennym - między misją a pasją";

i

prof. dr. hab. Eugenii Potulickiej - em. prof. Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu pt. "O mojej pasji podróżowania po świecie. Migawka z Indii".

Tom został wzbogacony o zarejestrowany na płycie DVD film z wywiadem, jakiego udzielił uczestnikom LSMP KNP PAN - ks. prof. dr. hab. Michałem Hellerem - wybitnym filozofem, humanistą, który w tym roku obchodzi właśnie swoje 80 urodziny. Po wydanym przez KNP PAN dwa lata temu tomie z konferencji z okazji 110 rocznicy urodzin założyciela KNP PAN i współzałożyciela PAN prof. Bogdana Suchodolskiego, w którym został zamieszczony nieopublikowany dotychczas wywiad z tym humanistą, mamy kolejną, zarejestrowaną wypowiedź wybitnych NAUCZYCIELI akademickich.

Książka ta jest drugim tego typu wydawnictwem, którego autorami zostali profesorowie-wykładowcy Letnich Szkół Młodych Pedagogów KNP PAN, gdyż nasze "letnie uniwersytety" dla naukowców wydawały dotychczas tylko i wyłącznie ich rozprawy, także pod tylko i wyłącznie ich redakcją naukową, chociaż po bardzo surowych recenzjach profesorskich. Pierwszą taką publikacją, ale będącą zbiorem referatów profesorów było wydanie specjalne "Rocznika Pedagogicznego" KNP PAN pod red. prof. Marii Dudzikowej i Ryszarda Bery.

To dziekan Wydziału Pedagogiki i Psychologii UMCS w Lublinie prof. dr hab. Ryszard Bera zaproponował, by niezależnie od "Zeszytów Młodych" wydać jeszcze wykłady profesorskie. To był niewątpliwie "strzał w dziesiątkę", gdyż każda kolejna już SZKOŁA podchodzi do tego ambicjonalnie i z poczuciem potrzeby utrwalenia treści wykładów, które były wygłaszane przez przedstawicieli różnych dyscyplin i dziedzin nauki w ramach tematu wiodącego.

02 kwietnia 2016

Światowe Kolokwium ACISE w Polsce - pedagodzy uczelni i szkół katolickich w Krakowie

Ū
W dn. 30 marca - 1 kwietnia 2016 r. obradowało w murach Akademii IGNATIANUM w Krakowie XXVIIIe COLLOQUE DE l’Association Catholique Internationale des Institutions de Sciences de l’Éducation (ACISE-FIUC). Organizatorem tego wydarzenia był Instytut Pedagogiki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego im. Jana Pawła II w Lublinie we współpracy z Wydziałem Pedagogicznym Akademii Ignatianum w Krakowie.

Znakomita konferencja, organizacja, reprezentacja rektorów/prezydentów uniwersytetów katolickich, uczonych i nauczycieli z ponad 20 krajów świata, z różnych kontynentów spotyka się każdego roku w innym państwie. W tym roku gospodarzami zostali Polacy, w tym kierujący Komitetem Naukowym - przewodniczący Zespołu Pedagogiki Chrześcijańskiej przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN oraz dyrektor Instytutu Pedagogiki KUL x. prof. dr hab. Marian Nowak z zespołem współpracowników - adiunktów: Katarzyną Braun, Piotrem Magierem, x. Markiem Jeziorańskim i z "Ignatianum" z Anną Królikowską). Temat wiodący debaty i wymiany doświadczeń oraz poglądów brzmiał w trzech językach kongresowych (wszystkie referaty były tłumaczone symultanicznie): SPRAWIEDLIWOŚĆ I MIŁOSIERDZIE WE WSPÓŁCZESNEJ EDUKACJI I SZKOLE - Justice et miséricorde. DANS L’ÉDUCATION ET L’ÉCOLE CONTEMPORAINES; Justice and Mercy. IN CONTEMPORARY EDUCATION AND SCHOOLS; Justicia y misericordia. EN LA EDUCACIÓN Y EN LA ESCUELA CONTEMPORÁNEA.

Ze względu na chorobę mogłem dojechać do Krakowa ostatniego dnia obrad trafiając na prezentację uniwersyteckich czasopism naukowych, wśród których znakomicie zaprezentowany został przez obecnego redaktora naczelnego dr. Jarosława Horowskiego periodyk wydawany przez Wydział Nauk Pedagogicznych UMK w Toruniu, a założony przez ks. prof. dr. hab. Jerzego Bagrowicza "Paedagogia Christiana" a następnie prowadzony przez ks.prof. Jarosława Michalskiego. Możemy być dumni z faktu, że w ubiegłorocznej ocenie parametrycznej czasopismo uzyskało 10 pkt. lokując się wysoko w wykazie MNiSW.


W swoim wystąpieniu mówiłem o pedagogice cor intuetur – z perspektywy polskiej. Tytuł referatu był nawiązaniem do przesłania najmłodszego w Polsce biskupa pomocniczego, który od lutego br. wspomaga ordynariusza diecezji łowickiej ks. bp. Wojciecha Osiala. Ten przyjmując święcenia biskupie w bazylice katedralnej w Łowiczu wybrał na swoje zawołanie słowa ze Starego Testamentu „Dominus cor intuetur!”, czyli „Pan patrzy w serce”.

Jak to komentował: Te słowa wybrałem w Roku Miłosierdzia, gdyż chciałem, aby choć w jakiejś części odzwierciedlało ono wielką miłość i wrażliwość Boga do słabego, grzesznego człowieka. Zaglądając do Pisma Świętego, znalazłem właśnie to zdanie. Pan patrzy w serce człowieka i stara się go zrozumieć, nie ocenia go powierzchownie, ale przychodzi z pomocą, przychodzi, aby wyzwolić od zła, od grzechu .

Współczesna myśl pedagogiczna w Polsce przeszła wielką transformację dokonując uobecnienia (ze względu na ponad pół wieku obowiązującej cenzury doby totalitaryzmu faszystowskiego i sowieckiego) i rekonstrukcji wciąż aktualnych teorii wychowania humanistycznego z okresu międzywojennego. Dokonała przy tym - w okresie ostatniego ćwierćwiecza - niezwykle przyspieszonego zbliżenia, a nawet zrewidowania wartości nauk o wychowaniu w świecie, w tym szczególnie w Europie.

Nie miałem zbyt dużo czasu, żeby przedstawić dziedzictwo i nowy wymiar polskiej pedagogiki, toteż skupiłem się przede wszystkim na tym jej nurcie, który został określony przez św. Jana Pawła II "kulturą miłości", zaś przez prof. Andrzeja Grzegorczyka i dr Marię Łopatkową mianem „filozofii/pedagogiki serca”. Idea ta wpisała się w niespełnione po dzień dzisiejszy nadzieje humanistycznej pedagogiki XX wieku, która zapoczątkowała twórcze dzieła i ruch Nowego Wychowania zapowiadające Stulecie Dziecka. To jednak okazało się wiekiem "czarnej pedagogiki" ("Schwarze Paedagogik"), czy jak określał to Erich Fromm - epoką nekrofili.
Tak, poprzednie stulecie miało być wiekiem ludzkich serc, sprzyjającym - jak proponował to Jan Paweł II – budowaniu cywilizacji miłości. Nic dziwnego, że w naszym kraju zaczęła się rozwijać pedagogia serca, która wzbudza coraz większe zainteresowanie wśród naukowców, humanistów, nauczycieli i kandydatów do tak pięknej profesji. Od wieków bowiem toczą się wojny i spory o miejsce dziecka w społeczeństwie dorosłych, o nadzieję, jaka wyłania się z najwznioślejszych trosk o młode pokolenia, które powinny wraz z wejściem w dorosłość co najmniej zminimalizować, jeśli nie całkiem przerwać, zakres i głębię doświadczanej przez nie przemocy fizycznej, społecznej czy duchowej.

Warto było przy okazji tej właśnie debaty naukowej w Krakowie zastanowić się nad tym, by w kontekście wspólnoty losów dzieci i dorosłych zachęcić pedagogikę współczesną do odpowiedzi na pytania: Co czynić, by wzajemne relacje, spotkania, konfrontacje nie były nasycane jednostronną czy wzajemną agresją, wyzyskiem, deprecjonowaniem ludzkiej godności? Jak budować solidarność ludzkich sumień, by na przekór złu, tworzyć podstawy pod konieczną dla istnienia ludzkości cywilizację biofilnego życia?

Życie jest darem, który może ulec chwilowemu lub całkowitemu osłabieniu czy nawet zatrzymaniu w różnych jego momentach, wymiarach i zakresach. Sytuacje graniczne, których doświadcza dziecko czy osoba dorosła stają się chwilowym uświadomieniem jego kruchości lub mocy, trwałości lub niepewności, wartości lub bezsiły. Nie wystarczy współczesnej pedagogice poprzestanie na aspekcie formalnym prawa. Wierność normom prawnym, jak dowodzą tego dzieje kolejnej już dekady XXI w., w trakcie której znowu umierają, giną i cierpią miliony dzieci na świecie, nie wystarcza. Trzeba zacząć budzić ludzkie sumienia.

W często niezamierzonych przez pedagogów/wychowawców/nauczycieli sytuacjach, traumatycznych, losowych, nagłych czy wybuchających po długotrwałym procesie przenikających do naszego bytu toksyn, sprawdza się nie tylko moc własnego organizmu, cielesności, jego sprawności, odporności psychiki, trwałości uczuć czy wierności własnej duchowości, ale – jak pisała o tym poetka pedagogiki humanistycznej – Irena Conti Di Mauro – doznajemy prawdziwego blasku zwykłej codzienności. To właśnie w takich momentach możemy ją dobarwiać, usuwać z niej czerń czy odcienie szarości.


W tym roku Świętym – jak pisze Franciszek Biskup Rzymu w „Misericordiae Vultus - będziemy mogli doświadczyć otwarcia serc na tych wszystkich, którzy żyją na najróżniejszych peryferiach egzystencjalnych, które często dzisiejszy świat stwarza w sposób dramatyczny. Nadchodzi zatem czas na zmianę współczesnej edukacji z twórczym udziałem polskiej myśli pedagogicznej, która od kilkudziesięciu lat jest zorientowana na świat homo amans.

01 kwietnia 2016

Oświatowy kwiecień plecień, czyli zaleszczotki PO+PSL

Powracam do kwietnia roku 2015. Co też wydarzyło się takiego na scenie polityki oświatowej?

* Rozpoczętemu przed dwoma laty socjalistycznemu programowi rządowemu „Przedszkole za złotówkę” miał od września przybyć kolejny partner, jakim są przedszkola niepubliczne. Do tej pory dzieci publicznych przedszkoli nie miały już prawa do udziału w dodatkowych zajęciach, które finansowali rodzice, bo jak socjalizm, to socjalizm, wszystkim po równo. Politycy wiedzieli, że zbliżają się wybory, więc trzeba rzucić na rynek trochę "wyborczej kiełbasy". Tak więc wszystkie dzieci w przedszkolach publicznych miały mieć do pięciu godzin dziennie bezpłatnej opieki, zaś każda następna godzina miała kosztować nie więcej niż złotówkę. Samorządom zwiększono dotacje z budżetu państwa na pokrycie kosztów dodatkowych zajęć dla wszystkich dzieci. Natomiast nowością "wyborczą" była kwietniowa zapowiedź, że od września 2015 r. na takich samych zasadach do programu będą mogły przystąpić przedszkola niepubliczne.

* 2 kwietnia 2015 b. ministra Katarzyna Hall pisze w swoim blogu, że spotkało jej blogi wyróżnienie ze strony Instytutu Edukacji Społecznej. To ten w rankingu blogów o edukacji przyznał pani poseł PO wyróżnienie "na zachetę". Istotnie, niewiele osób czytało i czyta ten blog, gdyż wpisy pojawiają się rzadko i są banalne, powierzchowne. Pani K. Hall chwali zatem samą siebie: Miło jest zostać dostrzeżonym, choć nie tu przede wszystkim koncentruje się ostatnio moja blogowa aktywność. Dość często, na wiele oświatowych tematów pisałam tu w czasie ministerialnym. Z tego okresu pochodzą też wpisy mające najwięcej odsłon.
Może w okresie totalnej opozycji nasili swoją "twórczość"?

* W kwietniu Wydział Edukacji Urzędu Miasta Łodzi przejmuje SLD, a ta partia instaluje w tym urzędzie wyszkolonego przez KGB w Moskwie specjalistę, o czym pisze w Dzienniku Łódzkim Piotr Brzózka. Odpowiedzialnym za ten wariant jest wiceprezydent m. Łodzi - Tomasz Trela z SLD, który właśnie wygrał wybory na lidera tej partii w naszym mieście. Pani prezydent H. Zdanowska ma ciekawego partnera do współrządzenia, a Platforma dziwi się, że traci akceptację w społeczeństwie. Tytuł artykułu z dn. 4 kwietnia był interesujący, a jakże aktualny dzisiaj: "SLD korzysta z umowy koalicyjnej znów dając i zabierając posady". A tak krytykują PiS... .

* Związek Nauczycielstwa Polskiego od początku kwietnia namawiał i organizował zapisy nauczycieli szkół publicznych na udział w manifestacji w Warszawie, która miała i odbyła się w dn. 18 kwietnia 2015 r. Związek domagał się 10 proc. podwyżki płac dla nauczycieli, ale po ostrzeżeniu MEN, że zlikwiduje Kartę Nauczyciela i po przegranej w wyborach prezydenckich ich faworyta, stracił zupełnie wolę walki. Dopiero, kiedy SLD wypadło z Sejmu nie pozostało lewicowemu ZNP nic innego, jak powrócić do wyciszonego protestu. Niektórzy nauczyciele czekają zatem w tym roku na wielką manifestację, bo tamta jakoś nie wyszła... .Czy ZNP poradzi jednak sobie z tym problemem, skoro chwalił J. Kluzik-Rostkowską z czasów członkostwa w PiS: wypomniał:

"Przypominamy, że w 2008 roku nie była Pani w rządzie, tylko w opozycji jako posłanka Prawa i Sprawiedliwości. W trakcie podwyżek, w 2010 roku została Pani szefową sztabu wyborczego kandydata na prezydenta z ramienia Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. W tym czasie partia, z którą się Pani utożsamiała nie opowiadała się za likwidacją Karty Nauczyciela!"

Ministra J. Kluzik-Rostkowska ogłosiła po manifestacji nauczycieli prawdę: - Od 1982 roku świat się zmienił, a ciągle edukacja bazuje na prawie uchwalonym w PRL". Przez 8 lat koalicja PO i PSL nie zmieniła PRL-owskiego systemu nadzoru i kontroli oraz centralizmu oświatowego. Zmieniło tę władzę społeczeństwo. Prawo z 1982 r. nadal obowiązuje. System też.

* Cóż za profesjonalizm i brak upolitycznienia edukacji?! Oto dyrekcje państwowych poradni psychologiczno-pedagogicznych zostały zobowiązane do kierowania sześciolatków do szkół podstawowych, gdyż władze samorządowe (tam, gdzie umocniło się PO i /lub PSL) wraz z kuratoriami straszyły kontrolami i wyciągnięciem konsekwencji służbowych za niesubordynację polityczną. W tym roku będziemy zapewne mieli zmianę, to znaczy poradnie otrzymają polecenie, by nie wysyłać sześciolatków do szkół. Przyszedł walec i wyrównał.


* Ministra Joanna Kluzik-Rostkowska podrzuca kolejny populistyczny "hit przedwyborczy", jakim stała się zapowiedź wprowadzenia od nowego roku szkolnego nowego systemu oceniania uczniów uczęszczających na lekcje wychowania fizycznego. Wiadomo, tak fatalnie były one prowadzone, że trzeba było zmusić nauczycieli do odstąpienia od merytorycznych zasad oceniania dzieci według tych samych kryteriów. Skoro były zwolnienia z wf, to trzeba było zastąpić motywację do unikania z udziału w nich na rzecz uczęszczania na te zajęcia. Dzięki temu nagle dzieci miały ozdrowieć. Piątka - jak mówiła ministra - dziennikarka: (...) należy się wtedy, kiedy dziecko przyjdzie na zajęcia i będzie robiło wszystko, żeby starannie wykonać ćwiczenie zadane przez nauczyciela. Sądzę, że jak PiS wprowadzi tę zasadę na zajęcia z wszystkich przedmiotów, to opozycja nigdy z nim już nie wygra.

* Magazyn współczesnego rodzica uruchomił akcję społeczną "Nauczyciel. Powrót autorytetu", w ramach której ogłosił - p[od patronatem Rzecznika Praw Dziecka - plebiscyt Nauczyciel MamaDu.pl, który miał na celu wyróżnienie i docenienie najlepszych nauczycieli w Polsce. Sądzę, że to z twórcy strony "MamaDu" jakiś uczeń nauczycielki splagiatował w tym roku nazwę i na tablicy znalazł się napis "Andrzej du", a dyrekcja przestraszyła się i skierowała sprawę do odpowiednich organów. Powinniśmy pamiętać, że rośnie nam w szkołach pokolenie "globalnych nastolatków" (za prof. Z. Melosikiem), a więc tych, co to są fas-inteligentni.

* Rządzący w kwietniu 2015 r. tak się rozbestwili, że dopuścili do sytuacji, w wyniku której coraz więcej samorządów akceptowało przekazywanie szkół publicznych podmiotom prywatnym. Musiała zareagować na to Rzecznik Praw Obywatelskich pani prof. Irena Lipowicz, która stwierdziła: Można się zatem spodziewać, że w dłuższej perspektywie czasu, w jednostkach samorządu terytorialnego, które wyzbyły się prowadzenia wszystkich lub większości szkół publicznych, będą zatrudniani nauczyciele o mniejszym doświadczeniu zawodowym, mniej zainteresowani poszerzaniem kwalifikacji czy w ogóle niewiążący swojej przyszłości z zawodem nauczyciela, a jedynie oczekujący na inne oferty pracy. Za powtórzenie tej hipotezy jako tezy tygodnik WPROST musi przeprosić ZNP i opublikować sprostowanie.

* Dyrektorka SP nr 2 w Łodzi Ewa Drewnowicz wypomniała MEN, że w kiczowatym-bezpłatnym dla dzieci elementarzu do kl. I jest błąd ortograficzny. W ramach uczenia się ortografii dzieci miały zdanie: "Hoan ma harta". Ministra edukacji przeprosiła za ten błąd, ale nie za to, że wydano na to "badziewie" miliony złotych.

* Polscy gimnazjaliści mieli szansę wykazać się wyjątkową wiedzą z nauk przyrodniczych. W arkuszu egzaminacyjnym musieli wykazać się wiedzą na temat zaleszczotki, dziedziczenia cech w rodzinie, tworzenia wiązań jonowych oraz identyfikacji gazów i gęstości zaludnienia w Polsce. Niektórzy dowiedzieli się dzięki temu po raz pierwszy, że są zaleszczotki, do których przepędzenia przydają się każde szczotki.



31 marca 2016

Gdzie była pani minister edukacji?


Ostatni komunikat na stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej wywołał zamieszanie wśród uczniów przygotowujących się do egzaminów zewnętrznych: do sprawdzianu dla szóstoklasistów po szkole podstawowej, egzaminu gimnazjalnego i matury.

Nieustannie pytają, gdzie była pani minister Anna Zalewska - na warszawskiej Białołęce czy w warszawskiej Białołęce? Powinni z tym pytaniem zwrócić się do prof. M. Bralczyka lub J. Miodka. Temat jednak wydał się ciekawy na blogowe spotkanie, bowiem każdy, kto wrzuci do internetowej wyszukiwarki treść: "w Białołęce" oraz "na Białołęce" , to spotka się z prawie tysiącem linków, w których ma miejsce ortograficzna dwoistość.



Ktoś strapiony jest dziś, nawet wielce
Bo niedługo egzamin go czeka
A on nie wie: na... czy w... Białołęce?
gdyż nieczynna już jest biblioteka.

Wrzuca w sieć zapytanie w rozterce,
gdyż na stronie MEN sam przeczytał:
„ministra była na Białołęce…”
a on uważał, że „w”, więc zapytał.

Bardzo szybko miał moc odpowiedzi
że ktoś na Białołęce coś zbroił,
więc w Zakładzie Karnym posiedzi
w Białołęce. Niech nikt się nie boi.

Tam jest nawet Dom Samotnej Matki
która śle do zakładu w podzięce
paczkę fajek i jakieś manatki,
bo chłop siedzi w ZK w Białołęce.

Ktoś jej pracę da na Białołęce
gdzie na kasie zarobi ze stówkę.
Żaden szef nie chce płacić jej więcej,
w Białołęce nikt nie spadł na główkę.

Tam na szczęście jest także klinika,
w której leczy się ludzi na serce,
zaś kiedy w mieście życie zanika,
jest jeszcze cmentarz na Białołęce.


Ciekawe, kto pisze tak nonsensowne komunikaty typu: "– Obecnie mamy do czynienia z dramatycznie pogłębiającym się niżem demograficznym – podkreśliła Minister Anna Zalewska. – Będę zachęcać organy prowadzące do współpracy, aby wyeliminować ze szkół system dwuzmianowy".

Treść tej wypowiedzi sugeruje, że samorządy z własnej woli wprowadziły dwuzmianowość, toteż trzeba je teraz zachęcić do tego, żeby zrezygnowały z ciemiężenia uczniów, szczególnie tych najmłodszych. Chyba Szkoła Podstawowa Nr 355 w Warszawie nie jest szkołą dwuzmianową? Dlaczego akurat w tej szkole trzeba było o tym rozmawiać?

Inna rzecz, że - jak mawia red. Jan Pospieszalski - rozmawiać warto. Tym bardziej warto, że organizatorem spotkania pani minister była Fundacja "Pistacja", która została zarejestrowana w październiku 2015 r. Czyżby trzeba było dać środki na rozruch? Jeśli tak, to proponuję, by zakładać fundacje i liczyć na ofertę zorganizowania dyskusji z udziałem pani minister. Taka promocja, o ile dobrze pamiętam, została skrytykowana, kiedy na początku swojej misji w resorcie edukacji Katarzyna Hall odwiedziła niepubliczną szkołę na podwarszawskiej lub w podwarszawskiej miejscowości.

Czytam zatem dalej prasowy komunikat MEN:

Minister Anna Zalewska dziękując uczestnikom za spotkanie, podkreśliła, że każdy głos w trwającej dyskusji na temat zmian w systemie edukacji jest bardzo ważny. – Każdy uczeń zasługuje na dobrą szkołę i dobrze przygotowanego nauczyciela. Zmieniając system oświaty liczymy na państwa opinie i propozycje – dodała szefowa MEN.

Nie wynika z treści tego komunikatu, ile było głosów w dyskusji i czego one dotyczyły? Czy w ogóle ktoś tam zabrał merytorycznie głos, poza powitaniem gości? Przybyli do szkoły: "przedstawiciele władz dzielnicy Białołęka, parlamentarzyści, reprezentanci lokalnych stowarzyszeń, instytucji, rodzice i nauczyciele z Białołęki i okolic."

To jeszcze jedno pytanie: Czy obradowali na sali gimnastycznej czy w sali gimnastycznej? :)