19 lipca 2013

Docenci pracy socjalnej to nie są socjolodzy i pedagodzy, czyli o turystyce habilitacyjnej Polaków w wakacyjnym klimacie




Od kilkunastu lat niektórzy Polacy przeprowadzają tzw. przewody habilitacyjne na Słowacji z dyscypliny, która w naszym kraju nie jest nauką. Wykorzystują zadziwiające regulacje prawne MNiSW, w wyniku których "praca socjalna" została uznana jako odrębny kierunek kształcenia. Tym samym dla zapewnienia minimum kadrowego zatrudnia się na tym kierunku Polaków, którzy nie mogli uzyskać ani habilitacji, ani tym bardziej tytułu naukowego profesora z "pracy socjalnej" w naszym kraju. Na Słowacji ta dyscyplina jest aplikacją wiedzy z różnych nauk społecznych, humanistycznych, a nawet medycznych, które służą diagnozowaniu i rozwiązywaniu problemów tej sfery rzeczywistości naszego życia. Mamy w końcu Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, które zajmuje się także sferą socjalną społeczeństwa. Pięć lat temu polskie i słowackie media ostrzegały MNiSW przed dość dziwnym procederem. I co? I nic. Trwa on nadal.

Niektórzy rodacy wyczuli koniunkturę i zamiast prowadzić badania naukowe w zakresie socjologii, pedagogiki społecznej czy nauk o polityce, gremialnie wyjeżdżają do Rużomberoku, Bańskiej Bystrzycy, Nitry czy Bratysławy, by na tamtejszych uniwersytetach uzyskać tak zwaną habilitację, czyli Dekret mianujący ich docentami z pracy socjalnej. Nie jest to prawdziwa, pełna habilitacja, która mogłaby odpowiadać polskim wymogom na ten stopień naukowej samodzielności, ale ktoś w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego silnie lobbował na rzecz tego, by ów dyplom na stanowisko docenta został koniecznie dopisany jako równoważny polskiej habilitacji. Równoważny jednak nie jest, co widać po jego statusie na samej Słowacji i po wymaganiach, jakie należy tam spełnić, by go otrzymać. To rodzaj awansu w ramach danej uczelni będący obroną pracy podoktorskiej (tam nazwanej habilitacyjną), która ma charakter publiczny, a do jej spełnienia wystarczy przedłożyć jako habilitację - m.in. maszynopis (a nie wydaną rozprawę naukową) jakiejś monografii, publikację metodyczną, popularno-naukową, materiały dydaktyczne itp. Każdy uniwersytet , który uzyskał uprawnienia Słowackiej Komisji Akredytacyjnej do przeprowadzania przewodów i postępowań naukowych, określa własne kryteria na stanowisko docenta. Właśnie dlatego w jednym uniwersytecie wymaga się na to stanowisko czegoś więcej, a w innym czegoś mniej. Mianowanie na docenta dotyczy danej uczelni a nadaje je jej rektor. Ot, taka jest prawda To tak, jak u nas na mocy ustawy o wyższych szkołach zawodowych z 1997 r. rektorzy tych szkół mogli mianować profesorami osoby ze stopniem doktora. Nie miały one jednak tożsamych uprawnień w całym kraju jako samodzielni pracownicy naukowi.

Nic dziwnego, że nasi jadą tam mikrobusami i zabiegają o tzw. habilitację, póki jeszcze w Polsce władze uczelni nie zorientowały się w tym procederze. Prawdziwa habilitacja to uzyskanie stopnia naukowego "doktora vied" - „doctor scientiarum", o czym doskonale wiedzą urzędnicy MNiSW, ale komuś chciano "zrobić dobrze" i załatwić mu godną posadkę w szkolnictwie wyższym. Wwożone do kraju dyplomy słowackich docentów są w istocie jedynie w tym kraju i w danej uczelni potwierdzeniem kompetencji naukowo-pedagogicznych (metodycznych) lub naukowo-artystycznych. Nie powinny być zatem uznawane jako równoważne polskiej habilitacji, gdyż dla jej uzyskania absolutnie nie bierze się pod uwagę po pierwsze prac nieopublikowanych, a zatem pozbawionych możliwości ich publicznej, akademickiej weryfikacji (recenzji), a po drugie nie są uznawane jako naukowe wszelkie prace metodyczne, programowe, które dotyczą doskonalenia metod, form czy technik pracy pedagogicznej lub artystycznej.

Jeśli zatem dziekani uczelni publicznych kierują zapytanie, czy uzyskany przez Polaków na Słowacji dyplom docenta z pracy socjalnej jest odpowiednikiem polskiej habilitacji z socjologii lub z pedagogiki, odpowiedź musi brzmieć jednoznacznie - NIE. Dyplom docenta pracy socjalnej nie ma nic wspólnego z socjologią czy pedagogiką jako nauką, a zatem ten dyplom może być wykorzystywany tylko i wyłącznie do prowadzenia zajęć dydaktycznych na kierunku "praca socjalna", ale w żadnej mierze na socjologii czy pedagogice. Z socjologii lub z pedagogiki trzeba bowiem uzyskać habilitację, by móc prowadzić prace doktorskie z tych dyscyplin, recenzować dorobek naukowy młodszych naukowców itp. Po prostu trzeba mieć kwalifikacje i odpowiadający im dyplom. A ten można sobie powiesić na ścianie we własnym gabinecie i czarować innych, że jest się habilitowanym docentem.

Właśnie w wakacje, bo 7 lipca br. kolejnym polskim docentem na Uniwersytecie Katolickim w Rużomberoku w ramach "pracy socjalnej" został ks. dr Andrzej Kryński
- jak podają Słowacy - odborny asistent Akademii Polonija, Czestochowa, Poľsko), czyli - a to podaje już baza OPI: profesor Akademia Polonijna; Wydział Interdyscyplinarny; Instytut Nauk Humanistycznych. Nowy docent pracy socjalnej wygłosił tzw. wykład habilitacyjny pt. Smery rozvoja neštátnych katolíckych škôl (Kierunki rozwoju niepublicznych szkół katolickich) oraz obronił pracę habilitacyjną (czyli jej maszynopis) pt. Katolícka výchova na vysokých školách v Poľsku v rokoch 1990-2000 (Wychowanie katolickie w szkołach wyższych w Polsce w latach 1990-2000). Gratulujemy i życzymy udanych wykładów z tej problematyki tak w Rużomberoku, jak i w naszym kraju na kierunku "praca socjalna".

18 lipca 2013

Antydemokratyczna edukacja obywatelska

























Wezwanie premiera Donalda Tuska, by mieszkańcy Warszawy nie poszli na referendum w sprawie odwołania pani prezydent Miasta Stołecznego Hanny Gronkiewicz-Walc przejdzie do historii upadku polskiej demokracji i totalnego niszczenia wartości oraz etosu SOLIDARNOŚCI. Jak to dobrze, że polska młodzież w większości jest już na wakacjach i być może nie ogląda telewizyjnych programów informacyjnych, nie czyta w Internecie wypowiedzi tego polityka, tylko zajmuje się czymś zupełnie innym. Jak wszyscy wrócą z urlopów, ferii letnich, to opozycja im przypomni słowa Premiera:

- Liczę na to, że warszawiacy w swojej przewadze wyrażą wotum zaufania dla Hanny Gronkiewicz-Waltz, odmawiając udziału w referendum .

Inny lider Platformy Obywatelskiej stwierdził dla TVN24, że udział w referendum byłby zakwestionowaniem demokratycznych wyborów samorządowych? A kto w referendum odwoływał Prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego? Ptaszki? Czy może PO? To wtedy można było zakwestionować demokratycznie wybranego prezydenta miasta? Tak postępują liderzy partii, która ma w nazwie "obywatelska"?

Gdyby to powiedział Jarosław Kaczyński w 2006 r., to bym jeszcze zrozumiał, bo przecież wówczas władze czyniły wiele, by obywatele jak najmniej wtrącali się w rządzenie krajem, ale że tak mówi Donald Tusk i sama zainteresowana Hanna Gronkiewicz-Walc, to jest po prostu jawna klęska Platformy Obywatelskiej, to prowadzenie tej formacji na rzeź rytualną, bez znieczulenia.

Drodzy Platformersi. Pojedźcie na wakacje do SZWAJCARII i weźcie lekcję demokracji, nawet za kolejne 5 milionów złotych, które wydajecie na reklamy telewizyjne w sprawie sześciolatków. Na naukę nigdy nie jest za późno.

Drodzy Rodzice! Zbytecznie wnioskowaliście o referendum w sprawie sześciolatków w szkołach podstawowych. Premier już wcześniej powiedział, że nie dopuści do niego. Teraz poznaliśmy metody manipulacji politycznej. Referendum nie będzie, a nawet jak będzie, to też go nie będzie.

17 lipca 2013

Sejm powołał na kolejną kadencję Rzecznika Praw Dziecka - pedagoga Marka Michalaka



Sejm III RP powołał w dn. 12 lipca br. bezwzględną większością głosów (ZA-254, PRZECIW-137, WSTRZYMAŁO SIĘ - 20) na drugą kadencję pedagoga Marka Michalaka na stanowisko Rzecznika Praw Dziecka.


Tym samym potwierdzono nie tylko Jego wysokie kwalifikacje, ale i konsekwentną, rzetelną i społecznie wartościową realizację zadań, jakie wynikają z roli Ombudspersons for Children. Polacy mieli możliwość bliższego spotykania się z Rzecznikiem w ubiegłym roku, kiedy to uczestniczył On w kilkudziesięciu konferencjach, sesjach, seminariach a nawet artystycznych przedstawieniach dotyczących życia i dzieła Janusza Korczaka. Taka decyzja cieszy, bo po raz kolejny mogliśmy przekonać się, że właściwa, ponadpartyjna, a jakże głęboko pedagogiczna służba na rzecz poprawiania losów dzieci i młodzieży w naszym kraju, ma nie tylko sens, ale i powinna być modelowa dla całej sfery edukacyjno-oświatowej.

Tak wysoki Urząd nie powinien być realizatorem politycznych interesów jakiejkolwiek partii czy ich koalicji w rządzie, ale stać po stronie tych, dla potrzeb których został powołany. Pan Marek Michalak znakomicie sobie z tym poradził. Więcej czasu i uwagi poświęcił w tej kadencji poprawie regulacji prawnych, bo przecież to od nich zależy realizacja wielu zadań pomocowych najmłodszym, a jakże często pokrzywdzonym przez los. Rzecznik Praw Dziecka jest jednak dla wszystkich dzieci, także tych, które osiągają sukcesy, mają znakomite warunki rodzinne, ale dzięki różnym inicjatywom Biura pozyskują wiedzę na temat swoich praw i mogą już same zabiegać o ich spożytkowanie. Właśnie o to chodzi, by tak sprawować swoją rolę, żeby stawała się ona pośrednio potrzebną i przydatną w życiu także tych, którzy mogą sami kierować własnym losem. Natomiast mamy w Polsce jeszcze ogromną liczbę dzieci (po-)krzywdzonych przez innych - przez rówieśników, starszych, dorosłych w różnych rolach i na różnych stanowiskach.

Wystarczy zajrzeć do raportów czy informacji instytucji rządowych, także Rzecznika Praw Dziecka, by zdać sobie sprawę z tego, jak wiele złego doświadcza część młodego pokolenia, nie znajdując w najbliższym otoczeniu pomocy czy należytego mu wsparcia. Kto zna języki obce, to może poserfować po stronach biur w innych krajach (poza Gracją, bo po kliknięciu na adres strona się nie otwiera, ale być może ma to związek z greckim kryzysem politycznym), by zobaczyć, poczytać o tym, jakże podobnymi problemami zajmują się funkcjonariusze publiczni w państwach demokratycznych. Na pytanie zatem, co należałoby zmienić w pracy Rzecznika Praw Dziecka, odpowiedziałbym tylko jedno: nadal pozwolić Mu realizować konstytucyjne zadania, nie przeszkadzać a wspierać i od czasu do czasu docenić to, co jest (nie tylko wymiernym) efektem działania całego Biura, wszystkich jego pracowników i wolontariuszy.
Jedno tylko zmieniłbym jak najszybciej u Rzecznika Praw Dziecka - a mianowicie stronę internetową, bo jest, niestety, wizerunkowo i wirtualnie fatalna, nader skromna informacyjnie i antymedialna, nieczytelna, mało zachęcająca do zapoznania się z jej treścią. Dzisiaj młode pokolenie potrzebuje kontaktu także via Internet, dostępu do przekonywujących materiałów, także filmowych klipów, ale nie propagandowych, tylko pokazujących rzeczywiste problemy i sposoby ich rozwiązywania. Domyślam się, że pan Marek Michalak nie przywiązywał do internetowego wizerunku Biura i jego działań szczególnej wagi, bo jak na pedagoga przystało, traktuje z większą powagą ludzką służbę innym, ale ... mimo wszystko i dla dobra młodej generacji warto dostroić jakość własnej strony do nowych technologii i metod wizualizacji własnej pracy i jej efektów. Może się bowiem wielu wydać, że jak niewiele jest w internecie, to i małe są moce wpływu na rzeczywistość.

Życzę Rzecznikowi Praw Dziecka, by poszerzał zakres swoich prawnych działań na rzecz wykluczanych, wykluczonych i zagrożonych wykluczeniem dzieci, by sens i radość ich życia były także jego współudziałem.

Z ostatniej chwili:

Stacja TVN24 poinformowała o skandalicznych warunkach, w jakich spędzają wakacje dzieci - podopieczne MOPS-u w Zgonie. Organizatorem kolonii za pieniądze podatników jest prywaciarz, który zamiast pokazać najbardziej potrzebującym dzieciom wartość wakacji na koszt państwa, zorganizował im pobyt z karaluchami, w zgniliźnie, wilgoci, rozpadającym się budynku i bez jakiegokolwiek sprzętu rekreacyjnego. Przede wszystkim organizatorem tej kolonii powinna zainteresować się prokuratura i Rzecznik Praw Dziecka. Niestety, są jeszcze w tym kraju typy, które żerują na dziecięcym losie.

14 lipca 2013

Studia z Teorii Wychowania




Studia z Teorii Wychowania to czasopismo naukowe ukazujące się pod patronatem Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk. Wydawcą czasopisma jest Wydawnictwo Naukowe Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Periodyk ukazuje się od 2010 roku. Wersją pierwotną czasopisma jest wersja drukowana.

Studia z Teorii Wychowania są płaszczyzną prezentacji rozpraw, wyników badań naukowych z zakresu nauk humanistycznych i społecznych, wolną od ortodoksyjnych przekonań, ukazującą szerokie, interdyscyplinarne spectrum problemów kształcenia i wychowania. Ukazujemy interesujące i nowatorskie rozwiązania metodyczne z zakresu pedagogiki i dyscyplin pokrewnych, zamieszczamy bibliografie tematyczne, recenzje i sprawozdania z konferencji naukowych.

Artykuły i studia z badań są publikowane w języku polskim, jednak nie unikamy prezentacji tekstów w językach podstawowych dla pedagogiki i innych nauk, należących do obszaru szeroko rozumianej humanistyki, a zatem publikujemy również teksty w języku angielskim i niemieckim. Każdy artykuł zawiera streszczenie w języku angielskim. W niedalekiej przyszłości planujemy publikację czasopisma także w wersji elektronicznej z wykorzystaniem narzędzi Open Access.

Studia z Teorii Wychowania ukazują się dwa razy w roku: w czerwcu i grudniu. Artykuły z przeznaczeniem do zeszytu czerwcowego redakcja przyjmuje do końca marca, do zeszytu grudniowego do końca września.



Redakcja czasopisma:

prof. zw. dr hab. Bogusław Śliwerski – redaktor naczelny

dr hab. prof. ChAT Bogusław Milerski – zastępca redaktora naczelnego

dr hab. prof. ChAT Renata Nowakowska-Siuta – sekretarz redakcji

dr hab. prof. UZ Mirosław Kowalski – członek redakcji



Adres Redakcji:

Chrześcijańska Akademia Teologiczna w Warszawie
ul. Miodowa 21 c
00-246 Warszawa

E-mail: r.nowakowska@chat.edu.pl


Punktacja i indeksacja

Informujemy naszych Autorów, że za publikację w Studiach z Teorii Wychowania Autor otrzymuje 4 punkty.

Poniżej zamieszczamy link do aktualnej listy czasopism punktowanych, na której odnaleźć można również nasze czasopismo:

Lista czasopism punktowanych
http://www.bip.nauka.gov.pl/_gAllery/21/26/21267/20121221_Czesc_B_ujednoliconego_wykazu_czasopism.pdf

Studia z Teorii Wychowania są indeksowane w bazach:
The Central European Journal of Social Sciences and Humanities (CEJSH) oraz
The Central and Eastern European Online Library (CEEOL)

Wskazówki edytorskie

Redakcja Studiów z Teorii Wychowania zaprasza Autorów zainteresowanych współpracą do nadsyłania własnych rozpraw do jednego z niżej wymienionych stałych działów czasopisma:
– Rozprawy
– Studia z badań
– Metodyka kształcenia
– Praktyka wychowania
– Recenzje
– Sprawozdania z konferencji
– Bibliografie tematyczne


Ukazał się najnowszy numer półrocznika "Studia z Teorii Wychowania", który zawiera w części teoretycznej następujące rozprawy:

Stanisław Chrobak - Urzeczywistniać swoje człowieczeństwo– humanizm integralny ks. prof. Janusza Tarnowskiego

Tadeusz J. Zieliński - Nauka etyki w szkołach publicznych w ujęciu prawnym

Jürgen Rausch i Wilhelm Schwendemann - Action Competence of Teachers through Diversity

W dziale poświęconym wynikom badań empirycznych - STUDIA Z BADAŃ - zostały opublikowane następujące artykuły:

Teresa Zubrzycka-Maciąg - Skuteczność warsztatu antystresowego dla nauczycieli

Wilhelm Schwendemann - Die Berufsbiografie verantwortlich gestalten. Religion und Veraenderugnskompetenz aus religionspaerdagogischer Perspektuve

Dagmara Ratajczak-Parzyńska - Alfabetyzacja wizualna jako wyznacznik kultury wizualnej w rozwoju humanistycznym

W dziale - PRAKTYKA WYCHOWANIA dzielą się swoimi rozprawami i refleksją pedagogiczną:

Paweł Zieliński - Miejsce sofrologii we współczesnej edukacji

Beata Taradejna - Wartości cenione przez nauczycieli a ich znaczenie w pracy pedagogicznej

Arleta Suwalska - The principles of non-formal, free education on the examples of schools described by David Gribbloe in Worlds Apart and Lifelines

Anna Tomkova - Refleksyjne pojmowanie profesjonalnego przygotowania nauczycieli. Inspiracje, doświadczenia, problemy

W stałym dziale - RECENZJE zostały omówione i ocenione takie książki, jak:
Jerzy Semków - Interdyscyplinarnie o interdyscyplinarności. Między ideą a praktyką, red. A. Chmielewski, M. Dudzikowa i A. Grobler,

Małgorzata Kaliszewska - Lech Witkowski, Historie autorytetu wobec kultury i edukacji,

Bogusław Śliwerski - Elżbieta Czykwin, Wstyd

Krystyna Heland - Bogusław Milerski, Hermeneutyka pedagogiczna. Perspektywy pedagogiki religii

W ostatniej części półrocznika są sprawozdania z konferencji oraz bardzo przydatna w pisaniu rozpraw dyplomowych i naukowych bibliografia tematyczna:
Dziecko i dzieciństwo w naukach o wychowaniu.


Zapraszamy do współpracy zainteresowanych publikowaniem na naszych łamach swoich rozpraw. Warunki edytorskie oraz informacja o poprzednich numerach zostały umieszczone na stronie czasopisma.

13 lipca 2013

Alternatywna rola byłej minister edukacji Katarzyny Hall



Jak to dobrze, że niektórzy odchodzą z rządu lub też nie są do niego już więcej zapraszani, bo dzięki temu doświadczają pedagogicznego olśnienia. Inwersja w przemianie byłej minister edukacji Katarzyny Hall jest tak duża, że zaistniały kontrast między tym, co głosiła i jak postępowała na tym stanowisku, a tym co teraz czyni jako osoba publiczna (jest przecież wybraną do Sejmu posłanką) w sferze edukacji, zastanawia nad przedmiotem i kierunkiem zajmowanych przez nią postaw i podejmowanych działań tak wówczas, jak i obecnie. Nie będę zajmował się jednak biografią b. ministry, bo nie jestem nią w żadnej mierze zainteresowany. Niech tym zajmują się specjaliści innej maści.

Natomiast warto docenić to, w co tak nagle pani K. Hall zaczęła się angażować, bo albo świadczy to o tym, że nareszcie zrozumiała w jak katastrofalnych uwarunkowaniach systemowych znajdują się nasze dzieci jako uczniowie szkolnictwa publicznego, albo doszła do wniosku, że biznes jest biznes i gdzieś trzeba się realizować. Zapewne jest jeszcze jakaś inna motywacja. Otóż jedna z najbardziej centralistycznie, autorytarnie i częściowo bezmyślnie usiłujących odgórnie reformować polskie szkolnictwo była minister edukacji odnalazła jej sens i wartość w rozwiązaniach... niszowych, oddolnych, w budowaniu w przestrzeni niepublicznej, prywatnej małych wysp alternatywnej edukacji. Jak stwierdza: "Szkoły publiczne mają nad sobą mnóstwo przepisów szczegółowo regulujących ich organizację pracy, przede wszystkim dlatego, że powiązany jest z tym także ich system finansowania. Szkoły niepubliczne trochę mniej - tylko bardzo w niewielkiej części dotyczy ich np. rozporządzenie o planach nauczania w szkołach publicznych oraz Karta Nauczyciela."

Trudno byłoby znaleźć w ministerialnych działaniach K. Hall chociaż cień poparcia dla edukacji tego sektora poza tymi, z którymi wiązało się przelewanie środków publicznych w ramach programów UE na doraźne akcje i inicjatywy, ale było to też warunkiem ich otrzymania dla całego systemu. Nareszcie pani minister zrozumiała, że polska szkoła wraz z jej systemem klasowo-lekcyjnym radykalnie czyni edukację w niej nie tylko nieskuteczną, mało atrakcyjną, ale i przeciwskuteczną, toksyczną, a zatem szkodliwą dla uczęszczających do szkół dzieci i młodzieży. Wbrew temu, co sama czyniła w rządzie, narzucając środowiskom nauczycielskim i samorządowym bzdurne setki procedur i patologicznych nadregulacji, teraz przyszła po rozum do głowy i stwierdza, że jedyne co powinno obowiązywać, to minimum konieczne polskiego prawa oświatowego w postaci realizowania podstawy programowej, corocznego przystępowania do egzaminów klasyfikacyjnych i udziału w końcowych egzaminach zewnętrznych. Czas na zmianę polskiej edukacji. Jak pisze w swoim blogu:

Wielkie szukanie nowych dróg w edukacji odbywa się wszędzie na świecie. Furorę robią filmy z wystąpieniami Kena Robinsona o potrzebie kreatywności w szkołach czy też konieczności spersonalizowania edukacji, a także to co robi Sugata Mitra na rzecz pokazania możliwości, jakie leżą w postawieniu na samodzielność ucznia i nowe technologie. Wszelkie raporty i ekspertyzy, również te poświęcone gospodarce, wskazują, że szkoła powinna stawać się inna, bardziej innowacyjna, kreatywna, współpracująca, wykorzystująca nowe technologie.

Czytając kolejne deklaracje, o mało nie spadłem z wrażenia z krzesła, bo oto pani Hall deklaruje się jako wielbicielka ruchu szkół Nowego Wychowania z początku XX a nie XXI wieku. Pisze o tym tak:

Inspiracją była dla nas na początku metoda Marii Montessori, stworzona kiedyś dla uczniów z niepełnosprawnościami, potem okazująca swoją skuteczność również wobec wszystkich innych dzieci, a także metoda, uczącej się u niej Heleny Parkhurst, zwana też planem daltońskim. Obie metody były tworzone ponad 100 lat temu. Postawiliśmy pytanie, co by było, gdyby Montessori czy Parkhurst żyły w trochę innych czasach, miały na przykład internet?

Znalazła się wreszcie w uznaniu pani K. Hall tak posponowana przez jej resort edukacja domowa. Wówczas wyrzucono do kosza przygotowaną przez ekipę Romana Giertycha nowelizację ustawy o systemie oświaty, która miała na celu uczynienie tej formy edukacji jeszcze bardziej dostępną. W projekcie postulowano, by zgoda dyrektora szkoły rejonowej na realizację obowiązku szkolnego właśnie w tej formie nie zależała od jego widzimisię, tylko od rodziców dziecka. Dzisiaj K. Hall pisze:

Wychowawczo inspiruje nas duch edukacji demokratycznej - również już prawie stuletni... Szacunek i zaufanie oraz wolność i odpowiedzialność, a także współpraca, to wartości przyświecające zarówno zwolennikom szkół demokratycznych, jak i metodzie Heleny Parkhurst. Nie jest to po prostu w "czystej formie" edukacja domowa, w której wiodącą rolę w inspirowaniu swojego dziecka do uczenia się mają rodzice. Nie jest to również klasyczna edukacja demokratyczna, która także może być organizowana dzięki furtce prawnej edukacji domowej.


Olśnienie u byłej minister edukacji było tak wielkie, albo nareszcie skupili się wokół niej oświeceni doradcy, że powołała do życia nie tylko stowarzyszenie, ale także uruchamia wraz z jego zarządem sieć szkół niepublicznych w różnych miejscach kraju! Jedne już powstały, a do powoływania do życia kolejnych zachęca sponsorów.

U podstaw tej inicjatywy postawiono sobie pytania: Szkoła bez klas i tradycyjnego planu lekcji? Tempo nauki zgodne z możliwościami każdego ucznia? Program edukacyjny dostosowany do zainteresowań? Maksymalne postępy dzięki indywidualnemu podejściu?

Edukacja zorganizowana w sposób umożliwiający każdemu uczniowi robienie maksymalnych postępów na miarę jego możliwości i we własnym tempie, wykorzystująca nowoczesne technologie to cel programowy grupy przyjaciół ze Stowarzyszenia Dobra Edukacja. Do współpracy zaprosiliśmy ekspertów ze środowisk akademickich. Wspólnie przygotowujemy programy na wszystkie etapy edukacyjne. Aby wdrożyć wypracowaną koncepcję tworzymy szkoły, które rozpoczną działalność we wrześniu 2013 roku. Nazwaliśmy je Akademiami Dobrej Edukacji.



(źródło: 6 zasad dobrej edukacji: http://warszawa.dobraedukacja.edu.pl/)


Cieszę się z tej inicjatywy, bo zawsze lepiej podejmować je późno, niż wcale. Być może nawet parlamentarne osadzenie pani K. Hall pomoże w pozyskaniu dla nich większego wsparcia. Pedagogika szkolna wzbogaci się o kolejne środowiska, w których być może powiedzie się realizacja powyższych idei. OBY! Życzę tego AKADEMII DOBREJ EDUKACJI z całego serca.

Warto odnotować, dla kogo są te szkoły?

Szkoły są przeznaczone dla wszystkich uczniów, w tym także dla tych, którzy mogą czuć się źle w tradycyjnym systemie edukacji:
• o określonych już szczególnych talentach, pasjach i zainteresowaniach,
• mających trudności w odkryciu swojego potencjału,
• z trudnościami w nauce,
• zmagających się z przewlekłymi chorobami lub niepełnosprawnych.


Powodzenia! Wolę panią Katarzynę Hall w takiej roli, niż w tej, w której nie zapisała się najchlubniej na kartach historii polskiego szkolnictwa.

12 lipca 2013

Konkurs "Forum Akademickiego" dla młodych uczonych




Redakcja miesięcznika „Forum Akademickie” ogłosiła IX konkurs na artykuł popularnonaukowy - SKOMPLIKOWANE I PROSTE. MŁODZI UCZENI O SWOICH BADANIACH. Jets on adresowany do osób, które nie ukończyły 35. roku życia: pracowników naukowych uczelni i instytutów badawczych oraz doktorantów.

Artykuły powinny popularyzować w przystępny sposób własne badania naukowe uczestników konkursu lub badania, w których brali oni udział. Na konkurs będą przyjmowane teksty w języku polskim o objętości 10-12 tys. znaków (ze spacjami) w trzech egzemplarzach opatrzonych hasłem (może to być wyraz, dwa wyrazy lub kombinacja liter i cyfr). Można dołączyć kilka fotografii i rysunków obrazujących badania. Prac nie należy podpisywać nazwiskiem. Do prac należy dodać zaklejoną kopertę listową formatu C6, oznaczoną tym samym hasłem, zawierającą dane osobowe autora (imię, nazwisko, wiek, stopień naukowy, miejsce pracy lub studiów doktoranckich, adres domowy, numer telefonu, adres e-mail) i krótką notę o przebiegu pracy naukowej (nie wymagamy spisu publikacji). Artykuły prosimy przesyłać z dopiskiem „Konkurs” pod adresem redakcji do 10 września 2013 roku (liczy się data stempla pocztowego). Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi w grudniu 2013.

Przewidziane są dla pierwszych trzech laureatów nagrody pieniężne, materialne (dysk bezprzewodowy) i edukacyjno-oświatowe (pokrycie kosztów szkolenia i książki o wartości kilkuset zł.) Będą też cztery równorzędne wyróżnienia: udział w dwudniowym kursie STATISTICA - kurs podstawowy (o wartości 995 zł) – od firmy StatSoft Polska, pamięć USB DataTraveler Ultimate G3, 32GB, USB 3.0 – od firmy KINGSTON Technology i książki o łącznej wartości 100 zł oraz miesięczny dostęp do myIBUK PLUS uprawniający do wypożyczenia 5 pozycji – od Wydawnictwa Naukowego PWN.

Wszyscy nagrodzeni i wyróżnieni otrzymają książki z serii Monografie FNP, ufundowane przez Fundację na rzecz Nauki Polskiej, a także roczną prenumeratę „Forum Akademickiego”. Nagrodzone i wyróżnione artykuły zostaną opublikowane w „Forum Akademickim”.

Szczegółowe informacje: Grzegorz Filip, tel.: (81) 524 02 55 lub (81) 528 08 22-23.






11 lipca 2013

Wakacyjna, ale jakże znakomita habilitacja z pedagogiki



(fot. Od lewej: Dziekan Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Warmińsko - Mazurskiego w Olsztynie pani dr hab. Małgorzata Suświłło, prof. UWM oraz jeszcze jako doktor - Hanna Kędzierska, która ze skupieniem wsłuchiwała się w treść recenzji swojego dorobku)



Nie dla wszystkich nauczycieli akademickich początek lipca jest okresem wakacyjnym. Jedni uczestniczą jeszcze w egzaminach dyplomowych, a nielicznym - jak pani dr Hannie Kędzierskiej z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie - przypadła okoliczność przystąpienia do kolokwium habilitacyjnego, które, notabene, zostało przeprowadzone w znakomitym stylu.

Nowa w akademickim środowisku doktor habilitowana jest absolwentką swojej macierzystej Uczelni (dawnej Wyższej Szkoły Pedagogicznej) w Olsztynie), w której przedłożyła przed laty do oceny, a następnie do publicznej obrony - rozprawę doktorską pt. Nauczyciel wobec zmian edukacyjnych. Dysertację pisała pod kierunkiem znakomitego pedagoga społecznego - prof. dr. hab. Stanisława Kawuli. Po uzyskaniu stopnia naukowego doktora nauk humanistycznych w dyscyplinie pedagogika została zatrudniona w Zakładzie Teorii Wychowania, gdzie współpracując z jego kierownikiem – prof. dr. hab. Józefem Górniewiczem miała znakomity okres, który zaowocował licznymi projektami badawczymi, publikacjami i udziałem w konferencjach krajowych oraz zagranicznych. To tu kontynuowała swoje zainteresowania poznawcze uwarunkowaniami pełnienia roli zawodowej przez nauczycieli, dociekając ich istoty i zakresu w paradygmacie pedagogiki krytycznej.

O ile dla części naukowców w naukach humanistycznych ten paradygmat badawczy miał być okazją do ucieczki od kompetencji badawczych, o tyle w tym przypadku mamy do czynienia z sytuacją odwrotną, a mianowicie z nieustannym pogłębianiem wiedzy na ten temat na poziomie światowym, by zapewnić własnym dociekaniom jak najwyższy poziom i mieć z tego tytułu zawodową satysfakcję. Prowadzone przez dr hab. H. Kędzierską badania w środowisku nauczycielskim mają bardzo dobre uzasadnienie teoretyczne, głęboko przemyślane założenia epistemologiczne, dzięki którym ich Autorka nie tylko trafnie dokonuje doboru pól problemowych, respondentów, ale i świetnie radzi sobie z interpretacją danych, jakie uzyskiwała od nich.

Co ważne, swój warsztat badawczy doskonaliła w wyniku nie tylko samodzielnych i pogłębionych studiów samokształceniowych, ale także uczestnicząc w warsztatach metodologicznych m.in. z zakresu analiz dyskursów, które zainicjował w Uniwersytecie Łódzkim prof. dr hab. Marek Czyżewski. Od 2008 r. współpracuje z badaczami School of Health Sciences Jőnkőping University w Szwecji, gdzie prowadzone są w paradygmacie krytycznym badania dyskursów. Wzmiankuję o tym, by podkreślić zarazem, jak ważne jest w pracy naukowo-badawczej przyszłego samodzielnego pracownika naukowego dysponowanie nie tylko na najwyższym poziomie kapitału metodologicznego, ale i osadzenie go w międzynarodowym oraz krajowym kontekście szkół badawczych, w wyniku współpracy z którymi można go doskonalić i upowszechniać w nich własne dokonania. To jest najlepszy sprawdzian kompetencji badawczych młodych naukowców, a o tych najlepiej świadczą redagowane i współredagowane przez H. Kędzierską tomy recenzowanych prac zbiorowych.


(fot. Swoją recenzję przedstawia prof. dr hab. Józef Górniewicz)

Mój szacunek i uznanie dla dotychczasowego dorobku H. Kędzierskiej budzi Jej autentyczna troska o to, by humaniści nie lekceważyli zjawisk, które - tylko z braku świadomości ich występowania - wydają się mało istotnymi, a przecież mają uniwersalny charakter. Dla Autorki badania jakościowe są nieustannym dociekaniem prawdy o fenomenach, które wydają się oczywistymi lub odległymi dla empirysty, gdyż są niewidoczne zmysłowo. Nie chce być głuchą na własną wewnętrzną mądrość etyczną i społeczną, która jest przecież kluczową w pedagogicznych relacjach między ludźmi. Jej rozprawy są swoistego rodzaju oporem wobec zmaterializowanej i uproszczonej wizji świata, która w dominującym wciąż paradygmacie pozytywistycznym sprowadza go do jednopoziomowej i jednopłaszczyznowej perspektywy, w której zanika prawda o ludzkim losie, jakości naszego życia i współkreowania relacji wychowawczych, socjalizacyjnych czy dydaktycznych.

Prowadzone przez H. Kędzierską badania wpisują się w nurt pedagogiki humanistycznej, która powinna stać na straży imperium homini, dbając o jak najwyższy wymiar człowieczeństwa w płaszczyźnie aksjologicznej. Dzięki takim badaniom mamy szansę lepiej i integralnie rozumieć oraz współprzeżywać z podmiotami diagnoz (respondentami) dylematy ich codzienności i wymiarów wymykających się ilościowym jedynie pomiarom i ich statystycznym operacjom. Świetnie porusza się w szeroko pojmowanej literaturze humanistycznej i społecznej, co widać w interdyscyplinarnym podejściu do własnych badań. Konfrontuje upadek wielkich idei i nowe wzory życia z wciąż jeszcze dominującymi w procesie wychowania przekonaniami, stereotypami. Bliższe są jej poznaniu źródła pedagogiki i psychologii humanistycznej, chociaż w tym zakresie mogłaby być bardziej krytyczna i nie powielać klisz pojęciowych do walki politycznej w kraju, kiedy przywołuje w formie wzmianki jako pedagogiczne mody idee tzw. „szkoły bezstresowej” czy „partnerstwa wychowawczego”. Mają one bowiem także swoje naukowe eksplikacje i uzasadnienie.

Nie boi się włączać w debatę z innych subdyscyplin pedagogicznych, kiedy w grę wchodzi wprowadzenie na tory głębszych analiz chociażby kwestie zmian w systemie resocjalizacji. Bardzo dobrze zredagowany tomik pt. "Jakościowe inspiracje w badaniach edukacyjnych” mógłby sprzyjać powołaniu do życia nowego periodyku w naukach o wychowaniu, jak to czynią w swoim środowisku np. socjolodzy. Prowadzenie badań jakościowych, biograficznych jest tak samo trudną sztuką, jak prowadzenie badań ilościowych, o ile stosuje się kanon metodologicznych przesłanek. Warto bowiem upowszechniać różne szkoły, podejścia czy orientacje badawcze w tym paradygmacie. Większość swoich artykułów Habilitantka opublikowała w ogólnokrajowych czasopismach, które znajdują się na liście MNiSW B i C.


Kluczową w dorobku naukowym Autorki wczorajszego kolokwium jest rozprawa habilitacyjna pt. "Kariery zawodowe nauczycieli. Konteksty. Wzory. Pola dyskursu" (Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2012, która wyraźnie różni się od dotychczasowych badań pedeutologicznych. Dokonała w niej znakomitego rozpoznania teorii, współczesnej wiedzy w naukach społecznych na temat istoty pracy i związanej z nią potencjalnie kariery zawodowej. Autorka przeprowadziła bardzo dobrze kwerendę literatury krajowej i zagranicznej, dokonując niezwykle rzetelnie, klarownie i dyskursywnie metasyntezy wiedzy na ten temat. Świetnie przemieszcza się między dyskursami socjologicznymi, politologicznymi, ekonomicznymi i psychologicznymi, by odczytać ich sens dla pedeutologii. Sama powinna być zaliczona do pracoholików, którzy tworzą elitę szczęśliwców odnoszących sukces, bo niewątpliwie Jej rozprawa musiała mieć taki finał. Jest bowiem książką logicznie ustrukturyzowaną, bogatą merytorycznie, przełomową w nowym odczytywaniu specyfiki roli zawodowej, a przez to wartościową poznawczo. Mamy tu do czynienia nie tylko z przywołaniem kluczowym podejść do zawodu, ale i spojrzeniem na ścieżki karier, nie tylko w wymiarze linearnym i stadialnym. Po zapoznaniu się z pierwszą częścią dysertacji aż chce się dotrzeć do wyników jej własnych badań, by dostrzec nowość odkryć a być może i powody do prowadzenia sporu z dominującymi wciąż perspektywami analiz czy typologiami i ontogenezą profesji.

Analiza wyników badań jest pasjonującą lekturą, w której następuje odsłona niepowtarzalności nauczycielskiego habitusu. Autorka pogłębia interpretację wypowiedzi swoich respondentów o wnioski z cudzych badań ilościowych (E. Putkiewicz, Z. Kawka, H. Rotkiewicz itp.) i jakościowych (np. J. Michalak), a zarazem nadaje swoim postrzeganiom atrybutów nauczycielskiej roli różne wymiary dynamiki zmian w ontogenezie ich profesjonalnych karier. W interpretacji sięga po rozprawy najlepszych socjologów czy politologów, kiedy chce odczytać powyższe fenomeny w ich uwikłaniu w społeczną rzeczywistość codziennego życia. Widzimy także, jak zmieniały się ścieżki edukacyjne i zawodowe badanych przez H. Kędzierską nauczycieli oraz jakie oni sami nadawali im sensy i czego doświadczali w dochodzeniu do własnego wykształcenia. Co ciekawe, to dzięki takim badaniom potwierdziły się także moje hipotezy o narastającym upadku jakości kształcenia polskich nauczycieli w trybie komercyjnych studiów niestacjonarnych lub organizowanych przez różnorodne podmioty prywatnych szkół wyższych czy kolegia nauczycielskie.

Badania dr hab. H. Kędzierskiej są także dopełnieniem naszej wiedzy na temat powodów niskiego zainteresowania mężczyzn podejmowaniem się tego zawodu. Dla niektórych wynika to z niemożności realizacji innych planów życiowych. Mamy tu także interesujące rozpoznanie negatywnych konsekwencji kontrastowania nauczycielskich postaw w wyniku diagnozy nieuświadamianych sobie przez nich uproszczonych klasyfikacji i stygmatyzowania uczniów w pierwszym okresie zawodowej adaptacji, profesjonalnego nowicjatu. Jakże trafnie Autorka wydobywa z nauczycielskich narracji także fakt zawodowej samotności, która jest ukrywana przez nich za drzwiami lekcyjnych sal oraz ich narastającej frustracji i lęku w wyniku poczucia zagrożenia o miejsce pracy czy adekwatną ocenę jej jakości. To dzięki rekonstrukcji pasaży wypowiedzi możemy zrozumieć, jak często nauczyciele doświadczają dysonansu poznawczego, ale jeszcze bardziej moralnego, kiedy stawiani są przez nadzór pedagogiczny pod pręgierzem roszczeń politycznych, które naruszają ich własne sumienie.

Dramatyczne i poruszające także naszą wrażliwość są niektóre z cytowanych fragmentów narracji, w których rozpoznajemy uniwersalne, ponadczasowe dylematy podziałów wewnątrzzawodowych (np. schizoidalny świat nauczycielskiego pokoju, stosunek do oceniania uczniów, relacje z nadzorem pedagogicznym itp.). Pasjonujące jest rozpoznanie wzorów konstrukcji zawodowych nauczycieli poprzez edukację w kontraście dwóch ustrojów społeczno-politycznych, przed i po reformie oświatowej 1999 r. Autorka rozprawy świetnie rekonstruuje różne typy karier zawodowych nauczycieli oraz związane z nimi paradoksy.

W refleksji podsumowującej zaś trafnie pisze: W systemach etatystycznych, a do takich należy oświata (i jej instytucje), dochód jednostki zależy od etatu i jego miejsca w siatce płac, a nie od faktycznie wykonywanej pracy. Wartościowanie poszczególnych stanowisk regulowane jest nie poprzez rynek, ale poprzez państwo.(s. 227). Nareszcie ktoś dostrzegł, że w środowisku szkolnym mamy także tzw. kariery paralelne o różnych formach ekspresji, samorealizacji i ich znaczeniu w życiu części nauczycieli. Znakomicie odczytane jest jakże trafne poczucie goryczy części nauczycieli w wyniku oceniania jakości ich pracy przede wszystkim przez pryzmat obiektywnych osiągnięć ich uczniów.

Niestety, tego typu badania nie będą czytane przez urzędników MEN, polityków oświatowych, gdyż oni nie są zainteresowani jak najlepszą kondycją psychofizyczną nauczycieli, tylko w bezwzględny sposób wykorzystywaniem ich do realizacji interesów, które generują w nich konflikt wartości. Tę rozprawę warto jednak eksponować nie tylko w kształceniu adeptów do tego zawodu, ale także do prowadzenia walki w strategii non violence z etatystycznym i dyrektywnym zarządzaniem oświatą w kraju. Jestem niezmiernie wdzięczny Autorce tej książki za to, jak mocnym staje się jej treść wsparciem w rzeczowe argumenty. To jest niewątpliwie dojrzała także społecznie rozprawa, która powinna wzmacniać w nauczycielskim środowisku racje autentycznego zaangażowania i uruchamiania oporu przeciwko irracjonalnym i instrumentalnym strategiom rządzenia.

Serdecznie gratuluję Pani dr hab. Hannie Kędzierskiej, a poszukujących inspiracji badawczych zachęcam do przeczytania Jej książki. Warto też posłuchać Jej wykładów czy referatów. Ufam, że spotkamy się w czasie krajowych konferencji, by dyskutować o jakże złożonej roli nauczycieli w Polsce, o manipulowaniu wykonujący ten zawód przez polityków i rządzących tak, jakby mieli oni być w ich rękach marionetkami. Dobrze się stało, że ktoś zaczyna przecinać sznurki hipokryzji.