20 czerwca 2013
Uniwersytet w Bonn bez minimum kadrowego z pedagogiki ...
Bonn jest kolejnym ośrodkiem akademickim - po Freiburgu i Pradze - w którym realizuję swoje badania naukowe. Mimo kilkudziesięcioletniej współpracy z niemieckimi naukowcami omijała mnie dotychczas możliwość bezpośredniego spotkania z bońskimi profesorami. Przebywam na Uniwersytecie Badawczym (Forschungsuniversitaet), jednej z niewątpliwie najstarszych i najlepszych uczelni w tej części Niemiec. Trafiłem akurat na nieprawdopodobne upały, toteż pobyt w uniwersyteckiej bibliotece staje się nie tylko rajem dla duszy, ale i dla ciała, bowiem wszystkie pomieszczenia są tu klimatyzowane.
Jestem pod wrażeniem wyposażenia jednej z wielu bibliotek tego Uniwersytetu, która w dwupiętrowym budynku mieści kilkusettysięczny zbiór książek i czasopism dotyczących tylko i wyłącznie nauk teologicznych oraz wspomagających je nauk pogranicza, jak m.in. pedagogika, filozofia, historia, psychologia, socjologia, nauki o polityce i sztuce itp. Jeszcze kilka lat temu był w Uniwersytecie w Bonn Wydział Pedagogiczny, po czym go zlikwidowano, przenosząc jego kadry i zasoby do innej uczelni (stricte pedagogicznej), by tu były prowadzone badania podstawowe, fundamentalne także dla nauk o wychowaniu. Do biblioteki może wejść każdy zainteresowany dostępem do wiedzy człowiek "z ulicy". Nie potrzebuje do tego żadnej legitymacji, rejestracji czy dowodu na głód wiedzy.
Przy głównym wejściu znajdują się pomieszczenia ze skrzynkami na rzeczy, w których należy pozostawić wszelkie torby czy teczki. Do środka można wejść z notatnikiem czy laptopem. To wszystko. Na każdym piętrze znajduje się kilkanaście pomieszczeń z wydzielonymi działami tematycznymi, gdzie na każdej z półek możemy odnaleźć interesująca nas książkę. Nie szukałem konkretnej rozprawy. Chciałem zorientować się, co wydano w ostatnich latach w Niemczech z nauk humanistycznych i społecznych, a szczególnie z nauk o wychowaniu. Są tu pokoiki z kserografami do skopiowania sobie wybranych fragmentów, sale komputerowe, drukarki z tuszem i papierem do dyspozycji czytelników, chociaż trzeba za to zapłacić.
Dział "Pedagogika religii" zawiera ponad 10 tys. woluminów oraz drugie tyle rozpraw z nauk wspierających tę dyscyplinę naukową. Z kim mielibyśmy rywalizować, skoro nie dysponujemy takimi samymi zasobami źródłowymi, skoro od dziesiątek lat prowadzi się w Niemczech badania naukowe, publikuje ich wyniki oraz dokonuje przekładów najlepszej literatury światowej z interesującej mnie pedagogiki, a nie skupia uwagę na biurokratycznym administrowaniu szkolnictwem z wyraźną ingerencją w fundamentalną dla niej zasadę wolności?
Wszystkie uniwersytety (poza wyższymi szkołami zawodowymi) mają uprawnienia do nadawania stopni i tytułów naukowych i nikt nie zajmuje się w krajach związkowych (w Niemczech jest decentralizacja także w szkolnictwie wyższym) państwowym nadzorem, nieustannym kontrolowaniem i podważaniem wiarygodności podmiotów akademickich. Na Uniwersytecie w Bonn jest tylko czy może aż dwóch profesorów pedagogiki, a mimo to, a może właśnie, dlatego że to Senat danego uniwersytetu obdarzył ich zaufaniem, mogą prowadzić promocje z nauk o wychowaniu na każdym poziomie nauki. U nas niektóre jednostki (wydziały) mają nawet po kilkunastu samodzielnych pracowników naukowych, a więc wielokrotnie więcej, niż powyższy Uniwersytet, i co z tego wynika?
W Niemczech nie funkcjonuje kategoria "minimum kadrowego", gdyż byłoby to naruszeniem godności uniwersyteckiej kadry, której rolą nie jest utrzymywanie bylejakości, tylko prowadzenie badań na najwyższym poziomie. Kto tak nie czyni, musi odejść. Uniwersytety nie są ośrodkami pomocy socjalnej dla tych, którzy nie wiedzą, nie potrafią, nie mają aspiracji i motywacji do dociekania prawdy w obszarze kluczowych dla dyscypliny naukowej zainteresowań poznawczych. Jak filozof zajmuje się edukacją, wychowaniem, to prowadzi z tego zakresu badania i wydaje książki. Nikt go nie pyta, czy przynależy do jakiegoś minimum kadrowego, bo jego rolą jest orientacja na maksimum. Tutaj teolog czy socjolog może promować czy recenzować prace naukowe z pedagogiki czy filozofii, jeśli jest to domeną jego kwalifikacji naukowych, a nie adnotacji w dyplomie.
Na uniwersytecie mam dostęp do Internetu. Zaglądam do polskiej prasy on-line i oczom własnym nie wierzę. W przyszłym roku akademickim Instytut Polonistyki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego zamierza po wakacjach otworzyć kierunek: „Teksty kultury i animacja sieci”, w ramach którego planuje m.in. fakultatywny wykład pod nazwą: „Gender: feminizm, queer studies, men’s studies”. Zdaniem części księży katolickich nie powinno to mieć miejsca, gdyż gender study są "pseudonaukowe" i sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Czy to znaczy, że studiujący na uniwersytecie mają nie wiedzieć, dlaczego coś jest albo nie jest naukowe? Biskup włocławski Wiesław Mering zwrócił się do rektora KUL z zapytaniem o powody wprowadzenia tego wykładu do programu kształcenia. Gdyby każdy oponent był na Uniwersytecie w Bonn i zajrzał do wspólnej Biblioteki Wydziału Teologii Katolickiej, jak i Wydziału Teologii Ewangelickiej, to dostrzegłby, że studenci - także teologii katolickiej - mają w programie kształcenia m.in. debatę wokół gender study.
Zamieszczam okładkę książki, która jest jedną z kilkunastu adresowanych do studiujących teologię i pedagogikę religii.
19 czerwca 2013
Dyskryminowani (?) o wyższych szkołach prywatnych w Sejmie
W Sejmie lobbowali przedstawiciele niepublicznych szkół wyższych. Gdyby spojrzeć na program tego spotkania, które niedawno miało miejsce, to można się przekonać, że zabiegali o szczególne przywileje ci, którzy akurat nie tylko nie należą do czołówki szkolnictwa wyższego tego sektora. Nie spotkamy w programie wystąpień ani rektorów, ani kanclerzy, ani wykładowców uczelni, które od początku swojego istnienia postawiły na jakość kształcenia i prowadzenia badań naukowych. które pozyskały kadrę akademicką z najlepszych uczelni w kraju, by wraz z nią konkurować na akademickim rynku rzeczywistą jakością, uczciwą ofertą i etycznymi działaniami w relacjach wewnętrznych i zewnętrznych.
Najlepsze polskie uczelnie niepubliczne nie muszą żebrać, zabiegać, bowiem ich atutem jest odpowiedzialna praca i własne osiągnięcia. Nie muszą dzielić się swoimi bolączkami z opinią publiczną pod pozorem troski o dobro wspólne, bo w gospodarce wolnorynkowej, w antagonistycznej rywalizacji o klienta nie ma wspólnych interesów, nie ma szczerych intencji, które miałyby być podstawą zabiegania o środki publiczne, bo te muszą służyć całości, ogółowi, a nie prywatnemu kapitałowi. Nikt nie zmuszał niektórych nauczycieli akademickich do tego, by opuszczali uczelnie publiczne dla celów pozaakademickiego wzrostu ich własnego kapitału. Jak chcą pasożytować na naiwnych kandydatach na studia w prywatnych szkołach, to niech to czynią na własną odpowiedzialność i własny wizerunek, ale nie na koszt podatnika. To najlepsze polskie wyższe szkoły prywatne powinny być ex definitione dofinansowane z budżetu państwa, skoro przekroczyły próg "hurtowni dyplomów" na rzecz odpowiedzialnej edukacji i jakościowo porównywalnej pracy naukowo-badawczej w stosunku do tej, jaką prowadzą uczelnie publiczne.
Ubieranie się w togi zatroskanych o polską młodzież jest żałosne, bo przecież wiadomo, że nie o nią tu chodzi. Prawdą jest, że w prywatnym szkolnictwie chcą i mogą dorobić do emerytury często znakomici wykładowcy, i słusznie, bo te są skandalicznie niskie, a oni reprezentują w wielu przypadkach nadal bardzo wysoki poziom pracy twórczej i dydaktycznej. Są jednak i tacy, którzy nie wysilali się w uczelni publicznej, nie mieli w niej osiągnięć, ale wzrosły ich potrzeby na utrzymanie nowego modelu samochodu czy młodszego modelu „żony” lub partnerki, na kolejny dom, itp., a nauka, reprezentowana przez nich dyscyplina wiedzy … niech się rozwija z udziałem innych, ale już tych z uczelni publicznych. Oni tymczasem będą kombinować, odcinać kupony od własnego dyplomu, w tym niektórzy „pozyskanego w wątpliwych co do rzetelności okolicznościach”. Prof. Magdalena Środa słusznie pisze: (...) w Polsce wciąż wierzymy w wartość studiowania dla samego studiowania, co rozbudza nasze aspiracje zawodowe, tymczasem jest coraz więcej prywatnych uczelni, które produkują buble i coraz częściej młodzi ludzie muszą wyjeżdżać z kraju w poszukiwaniu pracy, niekoniecznie zgodnej z wykształceniem.
Lobbyści jadą do Sejmu, by zabiegać o równe traktowanie. Chcą być równo traktowani z tymi, którzy uczciwie pracują naukowo w szkołach w pełni akademickich – także tych najlepszych, prywatnych? Ci, którzy dopuszczają na stronie internetowej reprezentowanej przez siebie szkoły wprowadzanie w błąd kandydatów na studia, podając fałszywe informacje na temat kadry, jakości kształcenia itp.? Ci, których administrator internetowej strony uniemożliwia dostęp do wiedzy na temat tego, kto jest w niej zatrudniony, a więc z kim będą prowadzone zajęcia i jakie mają oni rzeczywiste osiągnięcia w tej właśnie szkole (a nie gdzieś i kiedyś)? Lobbują ci, którzy na stronie szkoły prywatnej zapewniają, że przyjmą każdego, z każdej uczelni i zaliczą mu wszystko, bez względu na jakość, byle tylko wpłacił czesne? Kto tu kogo dyskryminuje?
Niech opublikują w Sejmie pełny tekst ich wypowiedzi, a my chętnie skonfrontujemy je z danymi o jakości kształcenia w ich szkołach. Jeśli ktoś chce się upominać o coś, to najpierw sam musi reprezentować najwyższe standardy, szczególnie kiedy zabiega o zmiany regulacji prawnych. Przesłano mi sprawozdanie uczestników tego lobbingu, którzy jakże niekompetentnie formułują zarzut, w stylu:
Musi jednak budzić niepokój nieobecność m.in. Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego prof. Barbary Kudryckiej, a także przewodniczącego PKA prof. Marka Rockiego, przedstawicieli CKK czy KNP PAN, którzy z racji pełnionych funkcji pozostają adresatami postulowanych zmian.
Całe szczęście, że nie było tam pani minister, bo musiałaby poinformować niedouczonych profesorów czy doktorów o tym, że dyskryminacji w szkolnictwie wyższym nie ma, jeśli spełnia się wysokie standardy, a więc te, jakie obowiązują w szkolnictwie publicznym. Rozumiem zatem, że szkoda było czasu pani minister na to spotkanie. To, że nie był obecny przewodniczący PKA czy Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów (a nie CKK – bo ten skrót obowiązywał w państwie totalitarnym, o czym warto wiedzieć) jest oczywiste, ponieważ te instytucje są od KONTROLI, także a nawet przede wszystkim pseudo wyższych szkół prywatnych i poprawności przeprowadzania w jednostkach akademickich postępowań doktorskich, habilitacyjnych i profesorskich, a nie od tworzenia prawa dla całego szkolnictwa wyższego.
Natomiast już zupełnie nie rozumiem, chociaż w kontekście niniejszej ignorancji staje się to dla mnie jasne, z jakiegoż to powodu w tej „konferencji” miałby uczestniczyć przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN? Czyżby owi zatroskani o losy szkolnictwa wyższego nie wiedzieli, że KNP PAN jest jednym z kilkunastu społecznie działających w ramach PAN komitetów naukowych, które nie kreują w Polsce prawa o szkolnictwie wyższym? A dlaczego mający poczucie dyskryminacji nadawcy owych roszczeń nie chcieliby spotkać się z Komitetem Psychologicznym, Socjologicznym, Językoznawczym itd., itd.? Czyżby mieli na uwadze tylko pedagogikę, a więc myśleli tylko o sobie, o własnym interesie? Szanowni Państwo, najpierw trzeba się douczyć, zapoznać z tym, jak w Polsce stanowione jest prawo. Warto też jednak coś sobą samemu reprezentować, bo dyskryminacja zaczyna się nie na górze, tylko na dole, mentalnie.
Bardzo podoba mi się jeden z postulatów tego środowiska, który ponoć brzmi: „zniesienie ubezwłasnowolnienia kadry uczelni wyższych przez rektora”. Ciekawe, co rozumieją jego autorzy przez ubezwłasnowolnienie? Czy w ogóle rozumieją ten termin? Czy może upał im zaszkodził? Nie ma problemu. Proponuję jeszcze dopisanie „zniesienie ubezwłasnowolnienia kadry wyższych szkół prywatnych przez rektora i założyciela”. Wtedy na pewno nie będzie dyskryminacji. Warto z nią walczyć najpierw na własnym podwórku, bo z tego co wiem, już nie jedna wyższa szkoła prywatna przegrała proces w Sądzie Pracy czy w Sądzie Cywilnym z tytułu dyskryminowania pracowników naukowych i administracyjnych. Szkoda, że lobbyści nie wspomnieli w Sejmie o tym, że prawa studentów nie są wystarczająco chronione w momencie, gdy ich wyższe szkoły prywatne ogłaszają koniec działalności. Tymczasem to nie owi lobbyści, ale rzecznik praw studenta musi domagać się zmian w przepisach, które lepiej zabezpieczą interesy wystrychniętych na dudka. Resort nauki zamierza przyspieszyć procedurę likwidacji wątpliwej jakości wyższych szkół prywatnych. Niestety, nie przewiduje jednak wprowadzenia regulacji, które pomogą studentom upadających placówek. I kto tu jest dyskryminowany?
A może tak ci, co mają poczucie dyskryminacji, wezmą się do pracy, w tym także naukowej? Może złożą wniosek na badania w Narodowym Centrum Nauki? Może jednak poddadzą się ocenie specjalistów, a nie ignorantów w czasie konferencyjki w Sejmie, gdzie zrobią sobie fotkę na stronę internetową, by bajerować opinię niezorientowanych w sprawie czytelników? Może sięgną po środki publiczne w pełni na nie zasługując? Oj, chyba niektórzy nie rozumieją, czym jest dyskryminacja. Przeszkadza im belka we własnym oku.
18 czerwca 2013
PODSUMOWANIE RUCHU INNOWACYJNEGO W EDUKACJI 2012/2013
Już po raz 27 odbyło się w pięknej sali Muzeum Miasta Łodzi (Pałac Poznańskiego) uroczyste Podsumowanie Ruchu Innowacyjnego w Edukacji, które jest organizowane w każdym roku szkolnym przez Łódzkie Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego we współpracy z instytucjami o znaczeniu krajowym i międzynarodowym. Laureatami tych konkursów były osoby, które miały znaczący wpływ na polską edukację. Byli wśród nich m.in. profesorowie Michał Kleiber, Jan Miodek, Marek Belka, Maria Dudzikowa, Jan Witkowski, Bogusław Śliwerski, Tadeusz Nowacki, Stefan M. Kwiatkowski czy tak znacząca postać w jakże wyjątkowej służbie na rzecz osób niepełnosprawnych, jak Anna Dymna.
Jak informował o tym Organizator: "Każda uroczystość podsumowująca działalność innowacyjną jest szczególnie ważnym świętem dla nauczycieli prezentujących wysoki poziom refleksji i produktywności pedagogicznej, dla kreatorów ZMIANY w edukacji, dla osób wytwarzających i wdrażających do praktyki edukacyjnej pomysły rozwiązań problemów, mające na celu wytwarzanie wiedzy przez uczących się, a więc dla nauczycieli stosujących w praktyce założenia kształcenia wielostronnego i konstruktywizmu w edukacji, dla organizatorów procesów innowacyjnych w otoczeniu szkoły oraz dla innowacyjnych pracodawców wpływających na strukturę i modele uczenia się. Tegorocznemu podsumowaniu patronują Prezydent Miasta Łodzi Hanna Zdanowska, Łódzki Kurator Oświaty Jan Kamiński, Marszałek Województwa Łódzkiego Witold Stępień. Obecni byli na uroczystości m.in. wiceprezydent Łodzi - Krzysztof Piątkowski, pani dr hab. Beata Jachimczak prof. UAM - dyrektor Wydziału Edukacji UMŁ oraz wicekurator oświaty Konrad Czyżyński.
Rzeczywiście, organizowane przez dyrektora ŁCDNiKP w Łodzi, a zarazem jednego z najbardziej znaczących w kraju promotorów innowacji pedagogicznych w szkolnictwie zawodowym - Janusza Moosa w tak podniosłej atmosferze Podsumowanie Ruchu Innowacyjnego w Edukacji jest unikatowym przedsięwzięciem w Polsce, które jest nie tylko wyjątkowym spotkaniem osób twórczych, kreujących i aplikujących w edukacji najbardziej wartościowe podejścia do kształcenia i wychowywania młodych pokoleń a także wzbudzających w środowisku oświatowym ruch autorskiej, niepowtarzalnej aktywności pedagogicznej.
Przyzwyczailiśmy się już do tego, że w każdym roku pojawiają się nowe postaci, twórcy, wybitni nauczyciele, wychowawcy czy instruktorzy, ale także dyrektorzy firm, którzy doskonale rozumieją potrzeby polskiej oświaty wspierając ją nie tylko materialnie, ale przede wszystkim technologicznie i praktycznie (warsztatowo). Nic dziwnego, że po prezentacji wdrożonych w minionym roku szkolnym innowacji pedagogicznych do praktyki edukacyjnej placówek różnych typów i szczebli, nastąpiła część wyróżnienia primus inter pares wśród innowatorów, którym nadano tytuły i certyfikaty (w nawiasie podaję nazwiska wyróżnionych pedagogów, nauczycieli akademickich, przedsiębiorców, społeczników):
UCZNIOWSKIEGO TALENTU (Magdalena Sychowicz - SP nr 153 w Łodzi; Justyna Ochman - XXVI LO w Łodzi; Paulina Król -XXVI LO w Łodzi; Krzysztof Marek Haładyn - Publiczne Gimnazjum nr 44 w Łodzi; Hieronim Wejdman - Gimnazjum nr 26 w Łodzi; Jakub Janiszewski - Gimnazjum Miejskiego Zespołu Szkół w Aleksandrowie Łódzkim; Jarosław Cheliński - Zespół Szkół Przemysłu Spożywczego w Łodzi; Patryk Łyszcz - Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych nr 10 w Łodzi; Adam Bemski - Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych nr 10 w Łodzi, Damian Dziobak - Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych nr 7 w Łodzi).
MISTRZA PEDAGOGII (prof. Iwona Chrzanowska z UAM w Poznaniu, prof. Andrzej Falkowski Wyższa Szkoła Psychologii Społecznej w Warszawie, prof. Amadeusz Krause z UG w Gdańsku, dr hab. inż. Jacek Kucharski prof. Politechniki Łódzkiej, prof. Henryka Kwiatkowska z UW w Warszawie i prof. Lech Witkowski z Akademii Pomorskiej w Słupsku);
AMBASADORA INNOWACYJNYCH IDEI I PRAKTYK PEDAGOGICZNYCH (prof. Jerzy Bralczyk, Marzena Kędra - ubiegłoroczna laureatka Konkursu Głosu Nauczycielskiego "Nauczyciel Roku", dr Barbara Mrozińska-Badura - Prezes Zarządu i Redaktor Naczelna Telewizji Toya w Łodzi, prof. Anna Rogut-Instytut Badań nad Przedsiębiorczością i Rozwojem Ekonomicznym EEDRI, dr Bogdan Mazurek - Wydział Organizacji i Zarządzania Politechniki Łódzkiej, dr Paweł Markowski - Kolegium Nauczycielskie w Zgierzu, dr Witold Morawski, Wiesław Adamiak, Ryszard Rogalski - mechatronice, FESTO sp. z o.o.);
KREATORA INNOWACJI (Zbigniew Modzelewski- dyrektor OŁ Polskiej Korporacji Techniki Sanitarnej, Grzewczej, Gazowej i Klimatyzacji; Andrzej Gołąbek - prezes Zarządu Agencji Użytkowania i Poszanowania Energii; dr Jacek Stańdo - PŁ, koordynator projektu "e-podręcznik"; dr Piotr R. Cmela - dyr. Urzędu Statystycznego w Łodzi; Witold Woźniak - w-ce dyr. Krajowego Ośrodka Wspierania Edukacji Zawodowej i Ustawicznej; Małgorzata Marciniak - dyr. Centrum Doskonalenia Public Consulting Group; Kazimierz Kubiak - Instytut Badań nad Przedsiębiorczością i Rozwojem Ekonomicznym; Rafał Kunasztyk - Prezes Eurokreatora w Krakowie; Halina Włodarczyk - dyr. Zespołu Szkół Przemysłu Mody w Łodzi; Joanna Kośka- dyr. Zespołu Szkół Przemysłu Spożywczego w Łodzi; Henryka Michalska - dyr. Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 9 w Łodzi; Tomasz Janiak - WSIiU w Łodzi);
KREATORA KOMPETENCJI SPOŁECZNYCH (Mirosław Spychalski - dyr. Zespołu Szkół ZNP w Łodzi; Barbara Radomska - pedagog szkolny w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 5 w Łodzi; Sławomir Grzegorczyk - w-ce dyr. Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej I i II st. w Łodzi; Jerzy Makowski - nauczyciel informatyki SP w Koźlu; Elżbieta Kłosińska-Nowak nauczycielka kształcenia zawodowego w ZSZS nr 2 w Łodzi; Janusz Baranowski - dyr. Departamentu ds. Przedsiębiorczości Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi; Małgorzata Krukowska - nauczycielka w ZST-Inf. w Łodzi; Marcin Olczak - dyr. ds. systemów e-learning TOMORROW Sp. z o.o. w Warszawie; Małgorzata Gosławska -dyr. Zespołu Szkół Gastronomicznych w Łodzi; Józef Kolat - dyr. Zespołu Szkół Techniczno-Informatycznych w Łodzi);
PARTNERA PRZYJAZNEGO EDUKACJI (Maciej Jacek Matysek- Training -Consulting Manager w FESTO Sp. z o.o.; dr Piotr Skurski - Wydział Fizyki i Informatyki Stosowanej UŁ; Adam Paprocki - dyr. Izby Rzemieślniczej w Łodzi; Ewa Kochanowska - konsultant Public Consulting Group Polska Sp. z o.o.; Andrzej Gruszczyński - dyr. Centrum Zajęć Pozaszkolnych w Łodzi; Małgorzata Miruch - Góra kier. Działu Imprez Domu Literatury w Łodzi);
NAUCZYCIELA NOWATORA (Ewa Adamiak - Przedszkole Miejskie nr 109 w Łodzi; Anna Franczyk - Przedszkole Miejskie nr 206 w Łodzi; Barbara Bogusz - SP nr 175 w Łodzi; Dorota Szyszkowska-Janiak Ogólnokształcąca Szkołą Muzyczna I i II st. w Łodzi; Barbara Matusiak - XV LO w Łodzi; Barbara Banachowska Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych nr 5 w Łodzi; Anna Burdyka - dyr. Zespołu Szkół Specjalnych nr 5 w Łodzi; Andrzej Wierzbowski -Zespół Szkół Ogólnokształcących; Andrzej Łaziński nr 1 w Łodzi; Bożena Bocheńska - Zespół Szkół Gastronomicznych w Łodzi; Regina Ogińska XXVI LO w Łodzi; Andrzej Łaziński - w-ce dyr. Zespołu szkół Ponadgimnazjalnych nr 7 w Łodzi; Andrzej Zielonka - dyr. Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Stemplewie; Adam Woźniak - dyr. Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 3 w Łodzi; Ewa Morzyszek-Banaszczyk dyr. SP nr 137 w Łodzi; Monika Lauk - Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy nr 3 w Łodzi);
oraz po raz pierwszy w dziejach Podsumowania Ruchu Innowacyjnego w Edukacji wręczono statuetki SKRZYDEŁ WYOBRAŹNI za szczególne osiągnięcia w działalności innowacyjnej dla edukacji następującym osobom: Bogusław Śliwerski - przewodniczący KNP PAN, prof. Sławomir Wiak - dyr. Instytutu Mechatroniki Politechniki Łódzkiej; Andrzej Moszura - ekspert gospodarczy oraz instytucje: Microsft Sp. z o.o. w Łodzi; Łódzka Specjalna Strefa Gospodarcza; Teatr Jaracza w Łodzi; Festo Sp. z o.o.; Izba Rzemieślnicza w Łodzi; Pamso S.A. w Pabianicach; Narodowy Bank Polski - Oddział w Łodzi; Muzeum Miasta Łodzi; Instytut Nowych Technologii, Gilette Poland International Sp. z. o.o.
Przekrój obszarów innowacyjnego zaangażowania laureatów tegorocznego Podsumowania jest ogromny tak w kategoriach wiekowych (wielopokoleniowy), dotyczących dziedzin życia (edukacja, szkolnictwo wyższe, opieka i pomoc społeczna, wychowanie, technologie, przedsiębiorczość, sztuka, itp.), jak i podmiotowych (osoby i instytucje).
Osobiście miałem okazję podziękować panu Dyrektorowi Januszowi Moosowi za uhonorowanie mojego ponad trzydziestoletniego zaangażowania na rzecz edukacji alternatywnej w kraju i poza granicami, kreowania i wspierania wysp oświatowej innowacyjności oraz służby na rzecz zmiany teoretycznej w naukach o wychowaniu. W klasie autorskiej, eksperymentalnej, którą uruchomiła w SP nr 37 w Łodzi moja śp. małżonka Wiesława zapoczątkowaliśmy ruch mikroinnowacji programowo-strukturalnych i metodycznych w szkolnictwie publicznym. Wówczas nad tablicami w klasie I widniało motto autorstwa naszego przyjaciela Hubertusa von Schoenebecka:"Nie da się latać z zawiązanymi skrzydłami". Dzisiaj te skrzydła powróciły do mnie symbolicznie w pięknej formie statuetki, która podkreśla (od-)wagę wznoszenia się w pracy pedagogicznej ponad istniejącymi granicami, rozwiązaniami, przyzwyczajeniami i programami, by tworzyć nowe warunki dla humanistycznej edukacji młodych pokoleń.
(fot. Janusz Moos spiritus movens ruchu innowacji pedagogicznych nie tylko w Łodzi)
Jest to dla mnie niezmiernie cenne wyróżnienie, które swoją nazwą i kryjącą się w niej symboliką zobowiązuje do dalszej pracy twórczej na rzecz wspierania pedagogicznego myślenia i działania nie tylko w polskiej rzeczywistości oświatowo-wychowawczej.
Cieszę się, że Kapituła Konkursów dostrzegła i doceniła zasługi tak wielu wspaniałych nauczycieli akademickich, oświatowych i społeczników i przedsiębiorców w procesie zachodzących w naszym kraju przemian oraz wyróżniła utalentowaną młodzież. Jeśli uznamy, że pedagogia jest stałym procesem, poprzez który jednostka przyswaja sobie nowe lub rozwija dotychczas istniejące formy postępowania, wiedzy, umiejętności i kryteria ich oceny – od kogoś, kogo uznaje za stosownego ich dostarczyciela i ewaluatora, to tym bardziej znalezienie się w gronie Mistrzów rodzi poczucie satysfakcji i zobowiązania na kolejne lata naszej pedagogicznej służby społeczeństwu.
Gratuluję wszystkim tegorocznym laureatom certyfikatów i tytułów, które potwierdzają, że warto nam wszystkim było ryzykować sobą w krainie pozoru, fałszu, rozproszenia sił, hiperbiurokratyzacji, kultu przeciętności czy dewaluacji autorytetów, by będąc wiernym ponadczasowym wartościom greckiej PAIDEI, dalej spełniać powierzoną nam nadzieję na lepsze wychowanie i kształcenie młodych pokoleń.
17 czerwca 2013
Altes Wasserwerk - Ośrodek pedagogiki przeżyć ( Erlebnispädagogik)
Altes Wasserwerk to Centrum Kultury dla dzieci i młodzieży w południowo-zachodnich Niemczech, niedaleko granicy szwajcarsko-francuskiej w Lőrrach. Losami młodych w czasie wolnym nikt specjalnie się nie interesował, toteż postanowili oni wraz z pedagogami społecznymi wykupić teren w tej - jakże malowniczej, małej miejscowości i wybudować na nim wolnoczasowy ośrodek animacji kulturalnej. Das Alte Wasserwerk w Lörrach jest Ośrodkiem Kultury dla dzieci i młodzieży, który powstał w 1887 r., a rozbudowywany był dwukrotnie - w 1906 i 2004 r.
Pracujący tu pedagodzy społeczni oferują bardzo szeroką paletę aktywności: od Workshop'ów po koncerty, od zajęć sportowych poprzez kursy wspinaczkowe, możliwości organizowania konferencji, debat politycznych, społecznych, Kino, kulturę dziecięcą, dyskoteki dla dzieci, grupy kucharskie (sztuka gotowania), kursy taneczne, teatry młodzieżowe i wiele, wiele innych firm wolnoczasowych. To tu odbywają się letnie formy spotkań teatralnych, językowe obozy młodzieżowe,
Animatorzy pracy społeczno-kulturalnej, których kształciło i nadal edukuje się w naszym kraju wciąż są przyzwyczajeni do tego, że wystarczy uzyskać dyplom magistra czy licencjata pedagogiki, a w gminach tylko czekają na nich, by zaoferować im pracę w lokalnych domach kultury. Nic z tego. Socjalizm już się nie wróci, mam nadzieję, chociaż niewątpliwie jego jednym z dobrych rozwiązań w sferze społecznej było zbudowanie domów kultury czy placówek oświatowo-kulturalnych, w których dzieciom i młodzieży oferowano różnego rodzaju zajęcia rzemieślnicze, z majsterkowania, politechniczne, artystyczne - wokalno-taneczne, plastyczne, teatralne, filmowe itp. edukowaliśmy tysiące pedagogów ko (kulturalno-oświatowych), którzy organizowali w czasie wolnym dla dzieci i młodzieży szereg atrakcyjnych zajęć, prowadzili kluby, koła zainteresowań itd. Kapitalizm tym różni się od socjalizmu, że w nim każdy musi sam zatroszczyć się o siebie, bo państwo nie będzie w żadnej mierze zainteresowane jakąkolwiek grupą społeczną.
Tak też stało się w Niemczech, w Lőrrach, gdzie sama młodzież wybudowała kompleks budynków do powyższych zajęć, ale organizowanych przez samych zainteresowanych. Jak młodzi ludzie chcą uczyć się grać na instrumentach, to mają je do dyspozycji. Jak ktoś ma pasję wspinania się po skałach, górach to właśnie tu może zdobyć odpowiednie umiejętności w ramach kursów, indywidualnych zajęć lub obozów. Przebywająca w tym Ośrodku młodzież z różnych państw wybudowała muszlę koncertową i ozdobiła ją oryginalną grafiką, która wyraża młodzieńcze pasje i emocje. Jak młodzi ludzie chcą powołać do życia teatr, pisać scenariusze filmowe, tworzyć scenografie, odgrywać role w sztukach teatralnych czy nauczyć się filmowania, mogą tu przyjechać i spróbować swoich sił, realizować własne pasje.
Erlebnispädagogik jest wychowawczym modelem pracy z dziećmi i młodzieżą, w ramach którego oferuje się całe spektrum zajęć sprawiających im wiele radości oraz zróżnicowane formy pracy w grupach społecznych, zespołach, organizacjach pozarządowych czy do indywidualnej samorealizacji. Jak pisze w wydanej w tłumaczeniu na język polski Werner Michl - Pedagogika przeżyć jest metodą zorientowaną na działanie, która poprzez charakterystyczny proces uczenia się, kiedy młodzi ludzie postawieni są wobec wyzwań fizycznych, psychicznych i społecznych, chce wspierać ich rozwój osobowości i uzdalniać do tego, aby z odpowiedzialnością kształtowali swoje środowisko życiowe" (W. Michl, Pedagogika przeżyć, Kraków, 2011, s. 13-14)
Pracujący tu pedagodzy społeczni oferują bardzo szeroką paletę aktywności: od Workshop'ów po koncerty, od zajęć sportowych poprzez kursy wspinaczkowe, możliwości organizowania konferencji, debat politycznych, społecznych, Kino, kulturę dziecięcą, dyskoteki dla dzieci, grupy kucharskie (sztuka gotowania), kursy taneczne, teatry młodzieżowe i wiele, wiele innych firm wolnoczasowych. To tu odbywają się letnie formy spotkań teatralnych, językowe obozy młodzieżowe,
Animatorzy pracy społeczno-kulturalnej, których kształciło i nadal edukuje się w naszym kraju wciąż są przyzwyczajeni do tego, że wystarczy uzyskać dyplom magistra czy licencjata pedagogiki, a w gminach tylko czekają na nich, by zaoferować im pracę w lokalnych domach kultury. Nic z tego. Socjalizm już się nie wróci, mam nadzieję, chociaż niewątpliwie jego jednym z dobrych rozwiązań w sferze społecznej było zbudowanie domów kultury czy placówek oświatowo-kulturalnych, w których dzieciom i młodzieży oferowano różnego rodzaju zajęcia rzemieślnicze, z majsterkowania, politechniczne, artystyczne - wokalno-taneczne, plastyczne, teatralne, filmowe itp. edukowaliśmy tysiące pedagogów ko (kulturalno-oświatowych), którzy organizowali w czasie wolnym dla dzieci i młodzieży szereg atrakcyjnych zajęć, prowadzili kluby, koła zainteresowań itd. Kapitalizm tym różni się od socjalizmu, że w nim każdy musi sam zatroszczyć się o siebie, bo państwo nie będzie w żadnej mierze zainteresowane jakąkolwiek grupą społeczną.
Tak też stało się w Niemczech, w Lőrrach, gdzie sama młodzież wybudowała kompleks budynków do powyższych zajęć, ale organizowanych przez samych zainteresowanych. Jak młodzi ludzie chcą uczyć się grać na instrumentach, to mają je do dyspozycji. Jak ktoś ma pasję wspinania się po skałach, górach to właśnie tu może zdobyć odpowiednie umiejętności w ramach kursów, indywidualnych zajęć lub obozów. Przebywająca w tym Ośrodku młodzież z różnych państw wybudowała muszlę koncertową i ozdobiła ją oryginalną grafiką, która wyraża młodzieńcze pasje i emocje. Jak młodzi ludzie chcą powołać do życia teatr, pisać scenariusze filmowe, tworzyć scenografie, odgrywać role w sztukach teatralnych czy nauczyć się filmowania, mogą tu przyjechać i spróbować swoich sił, realizować własne pasje.
Erlebnispädagogik jest wychowawczym modelem pracy z dziećmi i młodzieżą, w ramach którego oferuje się całe spektrum zajęć sprawiających im wiele radości oraz zróżnicowane formy pracy w grupach społecznych, zespołach, organizacjach pozarządowych czy do indywidualnej samorealizacji. Jak pisze w wydanej w tłumaczeniu na język polski Werner Michl - Pedagogika przeżyć jest metodą zorientowaną na działanie, która poprzez charakterystyczny proces uczenia się, kiedy młodzi ludzie postawieni są wobec wyzwań fizycznych, psychicznych i społecznych, chce wspierać ich rozwój osobowości i uzdalniać do tego, aby z odpowiedzialnością kształtowali swoje środowisko życiowe" (W. Michl, Pedagogika przeżyć, Kraków, 2011, s. 13-14)
16 czerwca 2013
Słownik Pedagogiki Specjalnej
Kto lubi pisać słowniki, a kto lubi je czytać? Na oba pytania chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Są osoby, które sięgają po słownik, kiedy mają problem ze zrozumieniem jakiego obcego im pojęcia albo szukają w leksykografii jego potwierdzenia. Najczęściej po leksykony, słowniki, encyklopedie sięgają ci, którzy muszą rozwikłać jakiś problem w ramach własnych powinności zawodowych. Studenci będą zatem poszukiwać w tego typu pracach definicji czegoś, co chcą uczynić przedmiotem własnych zainteresowań badawczych, a nauczyciele szkolni czy akademiccy posłużą się tego typu publikacjami, by dokonać podsumowania omawianych zjawisk ich definicyjnym ujęciem.
Pamiętam, jak wiele czasu pochłaniało mi pisanie wybranych haseł do trzydziestotomowej Encyklopedii Powszechnej PWN czy do współtworzonego z Bogusławem Milerskim Leksykonu PWN – Pedagogika. Były takie kategorie pojęciowe, o których nie mógłbym powiedzieć zbyt wiele, autorytatywnie, gdyż ich istota domagała się jednak głębokich uzasadnień. Wiele jednak pojawiało się w negocjowaniu z wydawcą zakresu koniecznych dla pedagogiki haseł, by dokonać niejako odświeżenia przestrzeni terminologicznej naszej dyscypliny naukowej po latach nie tylko doktrynalnej czy politycznej cenzury.
Osobiście chętnie sięgam do słowników w polskiej humanistyce, gdyż każde zawarte w nich pojęcie ma przecież w naszej kulturze nie tylko swoje znaczenie, ale i historię. Ktoś użył go po raz pierwszy w określonym celu. Jedni autorzy po to, by w ogóle zwrócić czyjąś uwagę na pewien fenomen naszego życia czy świata, inni, żebyśmy dostrzegli w nim jego złożoność, wieloznaczność lub zaledwie symboliczne muśnięcie czegoś dotąd nierozpoznawalnego.
Tak też stało się z najnowszym w polskiej pedagogice dziełem, którego autorką jest profesor Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie Małgorzata Kupisiewicz. Już wcześniej wydała wspólnie z profesorem Czesławem Kupisiewiczem „Słownik Pedagogiczny” (Warszawa 2009), ale ten miał jednak charakter ogólnopedagogiczny. Tym razem powstała praca, która nosi tytuł: SŁOWNIK PEDAGOGIKI SPECJALNEJ” (Warszawa 2013), której recenzentami wydawniczymi byli profesorowie: Edyta Gruszczyk-Kolczyńska i Władysław Dykcik, a zatem znakomici specjaliści w zakresie różnego rodzaju trwałych lub przejściowych dysfunkcji w życiu oraz psychofizycznej strukturze osób niepełnosprawnych. Znajdziemy w niej 1020 pojęć tematycznych, biograficznych czy historycznych, które są związane z pedagogiką specjalną.
Jak pisze M. Kupisiewicz we „Wstępie”: Dobierając hasła, kierowano się wielodyscyplinarnością pedagogiki specjalnej oraz brano pod uwagę podmiot jej oddziaływań, a są nim osoby niepełnosprawne w różnym wieku: niemowlęta, dzieci w wieku przedszkolnym, dzieci i młodzież w wieku szkolnym, osoby dorosłe oraz znacznie zaawansowane pod względem wieku. Hasła dotyczą szerokiego kręgu spraw, w tym:
- wczesnej wielospecjalistycznej diagnozy i stymulacji rozwoju dzieci z różnymi rodzajami i stopniem niepełnosprawności;
- patologii i profilaktyki zaburzeń rozwoju;
- edukacji, rehabilitacji, resocjalizacji oraz terapii medycznej i psychologiczno-pedagogicznej jednostek niepełnosprawnych w różnym wieku (od urodzenia do późnej starości);
- specyfiki metod nauczania, form organizacyjnych oraz środków stosowanych w pracy z osobami o różnym stopniu i złożoności niepełnosprawności;
- społecznego funkcjonowania osób niepełnosprawnych w różnych środowiskach życia;
- regulacji prawnych dotyczących tych osób. (s. 6-7)
Słownika nie pisze się tak, jak monografię naukową, gdyż żeby dokonać syntezy wiedzy na określony temat w tak skrótowej formie, potrzeba tysięcy godzin żmudnej pracy, kwerendy literatury, jej analityczno-krytycznego studiowania, by odsiać wiedzę ważną od nieistotnej, potoczną od naukowej oraz stworzyć – jak pszczoła - semantyczny „plaster miodu”. Efekt może wydać się każdemu pozornie banalny, ot, jakieś tam hasła, ale za każdym wierszem kryje się tytaniczna wprost praca badacza, który musi wiedzieć więcej niż pozostali, by pokazać mniej, ale za to w jak genialnej formie i głębi wpisanej w nią treści.
Mamy w naukach o wychowaniu „Mały leksykon pedagoga specjalnego,”, który napisała przed laty i wydała w Impulsie w Krakowie, niestety już nieżyjąca profesor pedagogiki specjalnej z DSW we Wrocławiu - Aleksandra Maciarz oraz tej samej autorki wcześniejszą publikację leksykograficzną pt. "Dziecko niepełnosprawne. Podręczny słownik terminów" (Verbum, 1995).
Dzisiaj otrzymujemy leksykograficzne dzieło, które jest nie tylko kontynuacją tej trudnej sztuki naukowej, ale i jakże jej nowym i znacznie szerszym ujęciem. Gratuluję Autorce znakomitej publikacji, dzięki której i mnie łatwiej będzie zrozumieć zjawiska, które coraz częściej pojawiają się w pozostałych subdyscyplinach nauk o wychowaniu. Czy tego typu forma naukowej pracy wytrzyma internetową konkurencję? Mam nadzieję, że tak, by w dobie Wikipedii, ale i popkulturowej wiedzy typu instant, zachować źródła naukowej wiedzy wielu pokoleń, by umieć odsiać w wirtualnych bazach ziarno od plew.
15 czerwca 2013
Strategia Putina w polityce oświatowej MEN
Przywołuję tu fragment debaty, jaka miała miejsce w telewizji publicznej - TVP1 na temat sześciolatków, w której wzięła udział minister Krystyna Szumilas, wtórujący jej: szczęśliwa matka z tytułu posłania swojego 6-latka do szkoły podstawowej w Warszawie, popierająca to rozwiązanie psycholog i po stronie opozycji - pani Karolina Elbanowska jako współtwórczyni akcji "Ratuj maluchy" też z psychologiem, ale przeciwnym powyższej zmianie ustawowej.
Program prowadził red. R. Kraśko, który zwrócił uwagę pani minister na to, że szkół podstawowych mamy w Polsce 13,5 tys., więc trudno, by ministerstwo w przypadku każdej z nich interweniowało indywidualnie na skutek zaniedbań, braków czy błędów. Cóż to za absurd w myśleniu i działaniu władz MEN, że oto po każdym raporcie NIK, SANEPID-u minister będzie dzwonił do tych najgorszych szkół i żądał wprowadzenia w nich zmian. Być może są też tysiące szkół, o których MEN nawet nie wie, że nie są przygotowane do przyjęcia sześciolatków, bo przed władzą drżą ich dyrektorzy i kuratorzy oświaty! Cóż to się stało po 24 latach transformacji, że powróciły do polskiej oświaty stare, komunistyczne praktyki manipulacji MEN środowiskiem nauczycielskim?
Zdaniem pani minister K. Szumilas - MEN interweniuje "(...) w każdej sytuacji, w której rodzice zgłaszają nam jakikolwiek problem występujący w szkole. Kuratorzy oświaty reagują na każdy sygnał. Uruchomiliśmy w MEN infolinię, która dzisiaj jest dostępna dla wszystkich rodziców. Ja mogę zachęcić wszystkich państwa, rodziców, żebyście dzwonili i sygnalizowali, wskazywali konkretne zarzuty, które szkoły są nieprzygotowane. W tym momencie MY możemy interweniować."
Znakomicie. Oto jak funkcjonuje polski system oświatowy: władze MEN mają znakomite samopoczucie, bo w końcu sam premier rządu poparł tę pseudo zmianę oświatową z lęku przed dalszym spadkiem notowań w sondażach, toteż proponują rodzicom INFOLINIĘ, a zgodnie ze strategią Putina ministra tupnie nogą tam, gdzie trzeba.
Czy ktoś z Państwa dzwonił na tę infolinię do MEN? Czy to jest tak, jak z operatorami telefonicznymi? Wykręcasz numer, a jakiś w słuchawce men wykręca go Tobie?
Jeżeli nie zamierzasz wysłać dziecka do szkoły, ale koniecznie chcesz o tym zapewnić MEN - wybierz "ZERO";
Jeżeli chcesz przekazać informację o braku miejsc w rejonowej szkole podstawowej dla twojego sześciolatka - wybierz "JEDEN";
Jeżeli chcesz donieść do MEN na zlekceważenie Ciebie jako rodzica przez niewpuszczenie do szkoły i nieudostępnienie Statutu szkoły i jej wewnętrznych regulaminów - wybierz "DWA";
Jeżeli nie wpuszczono Cię do szkoły, byś mógł zapoznać się z klasą, w której miałoby się uczyć Twoje dziecko - wybierz "TRZY";
Jeżeli w rejonowej szkole podstawowej twojego dziecka nie ma pedagoga szkolnego - wybierz "CZTERY";
Jeżeli chcesz poskarżyć się na kadrę nauczycielską szkoły - wybierz "PIĘĆ";
Jeżeli chcesz złożyć skargę na złe wyposażenie szkoły - wybierz "SZEŚĆ";
Jeżeli w szkole nie ma toalet dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym, z bieżącą i gorącą wodą oraz brakuje w nich papieru toaletowego - wybierz "SIEDEM";
Jeżeli przebywa Twoje dziecko w klasie wraz z siedmiolatkami, wybierz "OSIEM";
Jeżeli Twoje dziecko boi się chodzić do szkoły lub jest z niej niezadowolone, wybierz "DZIEWIĘĆ";
Jeżeli jesteś rodzicem z pretensjami o wszystko i popierasz ruch „Ratuj Maluchy” - wybierz "DZIESIĘĆ".
Dla Państwa bezpieczeństwa i troski o jak najlepsze rozwiązanie problemów rozmowa będzie kontrolowana, czyli nagrywana (jak w stanie wojennym).
Program prowadził red. R. Kraśko, który zwrócił uwagę pani minister na to, że szkół podstawowych mamy w Polsce 13,5 tys., więc trudno, by ministerstwo w przypadku każdej z nich interweniowało indywidualnie na skutek zaniedbań, braków czy błędów. Cóż to za absurd w myśleniu i działaniu władz MEN, że oto po każdym raporcie NIK, SANEPID-u minister będzie dzwonił do tych najgorszych szkół i żądał wprowadzenia w nich zmian. Być może są też tysiące szkół, o których MEN nawet nie wie, że nie są przygotowane do przyjęcia sześciolatków, bo przed władzą drżą ich dyrektorzy i kuratorzy oświaty! Cóż to się stało po 24 latach transformacji, że powróciły do polskiej oświaty stare, komunistyczne praktyki manipulacji MEN środowiskiem nauczycielskim?
Zdaniem pani minister K. Szumilas - MEN interweniuje "(...) w każdej sytuacji, w której rodzice zgłaszają nam jakikolwiek problem występujący w szkole. Kuratorzy oświaty reagują na każdy sygnał. Uruchomiliśmy w MEN infolinię, która dzisiaj jest dostępna dla wszystkich rodziców. Ja mogę zachęcić wszystkich państwa, rodziców, żebyście dzwonili i sygnalizowali, wskazywali konkretne zarzuty, które szkoły są nieprzygotowane. W tym momencie MY możemy interweniować."
Znakomicie. Oto jak funkcjonuje polski system oświatowy: władze MEN mają znakomite samopoczucie, bo w końcu sam premier rządu poparł tę pseudo zmianę oświatową z lęku przed dalszym spadkiem notowań w sondażach, toteż proponują rodzicom INFOLINIĘ, a zgodnie ze strategią Putina ministra tupnie nogą tam, gdzie trzeba.
Czy ktoś z Państwa dzwonił na tę infolinię do MEN? Czy to jest tak, jak z operatorami telefonicznymi? Wykręcasz numer, a jakiś w słuchawce men wykręca go Tobie?
Jeżeli nie zamierzasz wysłać dziecka do szkoły, ale koniecznie chcesz o tym zapewnić MEN - wybierz "ZERO";
Jeżeli chcesz przekazać informację o braku miejsc w rejonowej szkole podstawowej dla twojego sześciolatka - wybierz "JEDEN";
Jeżeli chcesz donieść do MEN na zlekceważenie Ciebie jako rodzica przez niewpuszczenie do szkoły i nieudostępnienie Statutu szkoły i jej wewnętrznych regulaminów - wybierz "DWA";
Jeżeli nie wpuszczono Cię do szkoły, byś mógł zapoznać się z klasą, w której miałoby się uczyć Twoje dziecko - wybierz "TRZY";
Jeżeli w rejonowej szkole podstawowej twojego dziecka nie ma pedagoga szkolnego - wybierz "CZTERY";
Jeżeli chcesz poskarżyć się na kadrę nauczycielską szkoły - wybierz "PIĘĆ";
Jeżeli chcesz złożyć skargę na złe wyposażenie szkoły - wybierz "SZEŚĆ";
Jeżeli w szkole nie ma toalet dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym, z bieżącą i gorącą wodą oraz brakuje w nich papieru toaletowego - wybierz "SIEDEM";
Jeżeli przebywa Twoje dziecko w klasie wraz z siedmiolatkami, wybierz "OSIEM";
Jeżeli Twoje dziecko boi się chodzić do szkoły lub jest z niej niezadowolone, wybierz "DZIEWIĘĆ";
Jeżeli jesteś rodzicem z pretensjami o wszystko i popierasz ruch „Ratuj Maluchy” - wybierz "DZIESIĘĆ".
Dla Państwa bezpieczeństwa i troski o jak najlepsze rozwiązanie problemów rozmowa będzie kontrolowana, czyli nagrywana (jak w stanie wojennym).
14 czerwca 2013
II Kongres Polskiej Edukacji
Na początku należy wyjaśnić, co rozumie się pod pojęciem KONGRES. Otóż kongres jest przedsięwzięciem ekonomiczno-administracyjnym o charakterze naukowym, politycznym, religijnym czy też społecznym organizacji krajowych lub międzynarodowych, będący środkiem realizacji ich celów i zadań. Uczestnictwo w kongresie jest dostępne dla wszystkich kwalifikujących się organizacji i osób. Ta forma spotkania jest niezależna i działa tylko w okresie czasu przewidzianym programem, a jego wyniki zazwyczaj są szeroko popularyzowane. Kongresy są zwoływane na ogół co kilka lat.
Z programu tegorocznego kongresu wynika, że jest on przedsięwzięciem głównie politycznym, którego organizatorem jest podległy Ministerstwu Edukacji Narodowej - Instytut Badań Edukacyjnych. Podobna inicjatywa miała już miejsce w dn. 5-6 czerwca 2011 r. w Warszawie. Kongres miał szeroką debatą nad wyzwaniami stojącymi przed edukacją w perspektywie najbliższych dwudziestu lat. Tego typu spotkania mają charakter stricte polityczno-oświatowy, bowiem ich organizatorem są władze centralnych instytucji, które są zobowiązane do rozliczenia się z pozyskanych z Unii Europejskiej środków na poprawę jakości polskiej edukacji w ramach strategii rozwoju kraju, biorąc pod uwagę zbadane fakty. Już wówczas zapowiedziano, że organizatorzy będą spotykać się raz na dwa lata z realizatorami projektów finansowanych ze środków Unii Europejskiej w ramach "Kapitału Ludzkiego - Narodowa Strategia Spójności".
Takie też są wymogi rozliczenia się z pozyskanych na ten cel środków publicznych. Nie należy zatem utożsamiać tego typu kongresu z rzeczywistymi debatami naukowo-oświatowymi, do których dochodzi w wyniku dobrowolnych zgłoszeń osób i podmiotów akademickich, a prowadzących niezależne od władzy badania naukowe czy wdrożenia do praktyki oświatowej nowych rozwiązań programowo-metodycznych, strukturalnych lub technologicznych. Bardzo dobrze, że takie kongresy mają miejsce, bo mamy okazję do zapoznania się z raportami z diagnoz, jakie były realizowane na zamówienie rządu. Jest też sposobność ku temu, żeby podyskutować o ich głównych założeniach i uzyskanych wynikach.
Czy i w jakim zakresie są one później brane pod uwagę przez kierujących polityką oświatową, tego nie wiemy, gdyż po poprzednim kongresie żaden z prezentowanych tam problemów nie znalazł widocznego i pozytywnego rozwiązania dla społeczeństwa, a szczególnie dla młodego pokolenia. Tyle bowiem mówiono wówczas m.in. o jakości edukacji w wyniku uwzględniania indywidualnych potrzeb i możliwości każdego ucznia w organizacji pracy szkoły, o potrzebie wzmacniania szkoły jako społeczności, podnoszenia kompetencji nauczycieli potrzebnych im w pracy z konkretnymi grupami uczniów czy wreszcie o tym jak samorządy podejmują własne inicjatywy na rzecz wspierania szkół, uczniów, rodziców i nauczycieli w działaniach na rzecz jakości edukacji.
Tymczasem po dwóch latach mamy fatalną sytuację w polskiej oświacie, pogłębiający się w niej kryzys władzy, kompetencji, chaos programowo-strukturalny i zwielokrotniony centralizm w zarządzaniu nią tak, jak ma to miejsce w społeczeństwach autorytarnych, zamkniętych. Jest jednak nadzieja, że pojawi się w czasie debaty jakaś jaskółka zmian, skoro jego przesłaniem jest hasło „Współpraca, odpowiedzialność, autonomia”. Jak wiemy, nie ma w Polsce współpracy między najważniejszymi podmiotami edukacji, brakuje odpowiedzialności za błędne decyzje i radykalnie została ograniczona autonomia. Ciekawe zatem, jakie zostaną zaprezentowane tu dane o oświacie w kolejnym raporcie o jej stanie? Szkoda, że ze względu na inne obowiązki akademickie nie mogę uczestniczyć w tegorocznym Kongresie Polskiej Edukacji.
Jak informują Organizatorzy tegorocznego Kongresu udział w nim, podobnie jak w poprzednim, nie wiąże się z dodatkowymi kosztami, gdyż wszystkim jego uczestnikom spoza Warszawy oferuje się bezpłatny nocleg, a zmotoryzowanym bezpłatne miejsca parkingowe. Całe to przedsięwzięcie kosztuje polskich podatników dwukrotnie mniej, niż koncert Madonny w Warszawie, bo tylko 2 257 121, 17 zł.
Z programu tegorocznego kongresu wynika, że jest on przedsięwzięciem głównie politycznym, którego organizatorem jest podległy Ministerstwu Edukacji Narodowej - Instytut Badań Edukacyjnych. Podobna inicjatywa miała już miejsce w dn. 5-6 czerwca 2011 r. w Warszawie. Kongres miał szeroką debatą nad wyzwaniami stojącymi przed edukacją w perspektywie najbliższych dwudziestu lat. Tego typu spotkania mają charakter stricte polityczno-oświatowy, bowiem ich organizatorem są władze centralnych instytucji, które są zobowiązane do rozliczenia się z pozyskanych z Unii Europejskiej środków na poprawę jakości polskiej edukacji w ramach strategii rozwoju kraju, biorąc pod uwagę zbadane fakty. Już wówczas zapowiedziano, że organizatorzy będą spotykać się raz na dwa lata z realizatorami projektów finansowanych ze środków Unii Europejskiej w ramach "Kapitału Ludzkiego - Narodowa Strategia Spójności".
Takie też są wymogi rozliczenia się z pozyskanych na ten cel środków publicznych. Nie należy zatem utożsamiać tego typu kongresu z rzeczywistymi debatami naukowo-oświatowymi, do których dochodzi w wyniku dobrowolnych zgłoszeń osób i podmiotów akademickich, a prowadzących niezależne od władzy badania naukowe czy wdrożenia do praktyki oświatowej nowych rozwiązań programowo-metodycznych, strukturalnych lub technologicznych. Bardzo dobrze, że takie kongresy mają miejsce, bo mamy okazję do zapoznania się z raportami z diagnoz, jakie były realizowane na zamówienie rządu. Jest też sposobność ku temu, żeby podyskutować o ich głównych założeniach i uzyskanych wynikach.
Czy i w jakim zakresie są one później brane pod uwagę przez kierujących polityką oświatową, tego nie wiemy, gdyż po poprzednim kongresie żaden z prezentowanych tam problemów nie znalazł widocznego i pozytywnego rozwiązania dla społeczeństwa, a szczególnie dla młodego pokolenia. Tyle bowiem mówiono wówczas m.in. o jakości edukacji w wyniku uwzględniania indywidualnych potrzeb i możliwości każdego ucznia w organizacji pracy szkoły, o potrzebie wzmacniania szkoły jako społeczności, podnoszenia kompetencji nauczycieli potrzebnych im w pracy z konkretnymi grupami uczniów czy wreszcie o tym jak samorządy podejmują własne inicjatywy na rzecz wspierania szkół, uczniów, rodziców i nauczycieli w działaniach na rzecz jakości edukacji.
Tymczasem po dwóch latach mamy fatalną sytuację w polskiej oświacie, pogłębiający się w niej kryzys władzy, kompetencji, chaos programowo-strukturalny i zwielokrotniony centralizm w zarządzaniu nią tak, jak ma to miejsce w społeczeństwach autorytarnych, zamkniętych. Jest jednak nadzieja, że pojawi się w czasie debaty jakaś jaskółka zmian, skoro jego przesłaniem jest hasło „Współpraca, odpowiedzialność, autonomia”. Jak wiemy, nie ma w Polsce współpracy między najważniejszymi podmiotami edukacji, brakuje odpowiedzialności za błędne decyzje i radykalnie została ograniczona autonomia. Ciekawe zatem, jakie zostaną zaprezentowane tu dane o oświacie w kolejnym raporcie o jej stanie? Szkoda, że ze względu na inne obowiązki akademickie nie mogę uczestniczyć w tegorocznym Kongresie Polskiej Edukacji.
Jak informują Organizatorzy tegorocznego Kongresu udział w nim, podobnie jak w poprzednim, nie wiąże się z dodatkowymi kosztami, gdyż wszystkim jego uczestnikom spoza Warszawy oferuje się bezpłatny nocleg, a zmotoryzowanym bezpłatne miejsca parkingowe. Całe to przedsięwzięcie kosztuje polskich podatników dwukrotnie mniej, niż koncert Madonny w Warszawie, bo tylko 2 257 121, 17 zł.
Subskrybuj:
Posty (Atom)