Na początku należy wyjaśnić, co rozumie się pod pojęciem KONGRES. Otóż kongres jest przedsięwzięciem ekonomiczno-administracyjnym o charakterze naukowym, politycznym, religijnym czy też społecznym organizacji krajowych lub międzynarodowych, będący środkiem realizacji ich celów i zadań. Uczestnictwo w kongresie jest dostępne dla wszystkich kwalifikujących się organizacji i osób. Ta forma spotkania jest niezależna i działa tylko w okresie czasu przewidzianym programem, a jego wyniki zazwyczaj są szeroko popularyzowane. Kongresy są zwoływane na ogół co kilka lat.
Z programu tegorocznego kongresu wynika, że jest on przedsięwzięciem głównie politycznym, którego organizatorem jest podległy Ministerstwu Edukacji Narodowej - Instytut Badań Edukacyjnych. Podobna inicjatywa miała już miejsce w dn. 5-6 czerwca 2011 r. w Warszawie. Kongres miał szeroką debatą nad wyzwaniami stojącymi przed edukacją w perspektywie najbliższych dwudziestu lat. Tego typu spotkania mają charakter stricte polityczno-oświatowy, bowiem ich organizatorem są władze centralnych instytucji, które są zobowiązane do rozliczenia się z pozyskanych z Unii Europejskiej środków na poprawę jakości polskiej edukacji w ramach strategii rozwoju kraju, biorąc pod uwagę zbadane fakty. Już wówczas zapowiedziano, że organizatorzy będą spotykać się raz na dwa lata z realizatorami projektów finansowanych ze środków Unii Europejskiej w ramach "Kapitału Ludzkiego - Narodowa Strategia Spójności".
Takie też są wymogi rozliczenia się z pozyskanych na ten cel środków publicznych. Nie należy zatem utożsamiać tego typu kongresu z rzeczywistymi debatami naukowo-oświatowymi, do których dochodzi w wyniku dobrowolnych zgłoszeń osób i podmiotów akademickich, a prowadzących niezależne od władzy badania naukowe czy wdrożenia do praktyki oświatowej nowych rozwiązań programowo-metodycznych, strukturalnych lub technologicznych. Bardzo dobrze, że takie kongresy mają miejsce, bo mamy okazję do zapoznania się z raportami z diagnoz, jakie były realizowane na zamówienie rządu. Jest też sposobność ku temu, żeby podyskutować o ich głównych założeniach i uzyskanych wynikach.
Czy i w jakim zakresie są one później brane pod uwagę przez kierujących polityką oświatową, tego nie wiemy, gdyż po poprzednim kongresie żaden z prezentowanych tam problemów nie znalazł widocznego i pozytywnego rozwiązania dla społeczeństwa, a szczególnie dla młodego pokolenia. Tyle bowiem mówiono wówczas m.in. o jakości edukacji w wyniku uwzględniania indywidualnych potrzeb i możliwości każdego ucznia w organizacji pracy szkoły, o potrzebie wzmacniania szkoły jako społeczności, podnoszenia kompetencji nauczycieli potrzebnych im w pracy z konkretnymi grupami uczniów czy wreszcie o tym jak samorządy podejmują własne inicjatywy na rzecz wspierania szkół, uczniów, rodziców i nauczycieli w działaniach na rzecz jakości edukacji.
Tymczasem po dwóch latach mamy fatalną sytuację w polskiej oświacie, pogłębiający się w niej kryzys władzy, kompetencji, chaos programowo-strukturalny i zwielokrotniony centralizm w zarządzaniu nią tak, jak ma to miejsce w społeczeństwach autorytarnych, zamkniętych. Jest jednak nadzieja, że pojawi się w czasie debaty jakaś jaskółka zmian, skoro jego przesłaniem jest hasło „Współpraca, odpowiedzialność, autonomia”. Jak wiemy, nie ma w Polsce współpracy między najważniejszymi podmiotami edukacji, brakuje odpowiedzialności za błędne decyzje i radykalnie została ograniczona autonomia. Ciekawe zatem, jakie zostaną zaprezentowane tu dane o oświacie w kolejnym raporcie o jej stanie? Szkoda, że ze względu na inne obowiązki akademickie nie mogę uczestniczyć w tegorocznym Kongresie Polskiej Edukacji.
Jak informują Organizatorzy tegorocznego Kongresu udział w nim, podobnie jak w poprzednim, nie wiąże się z dodatkowymi kosztami, gdyż wszystkim jego uczestnikom spoza Warszawy oferuje się bezpłatny nocleg, a zmotoryzowanym bezpłatne miejsca parkingowe. Całe to przedsięwzięcie kosztuje polskich podatników dwukrotnie mniej, niż koncert Madonny w Warszawie, bo tylko 2 257 121, 17 zł.