20 czerwca 2013
Uniwersytet w Bonn bez minimum kadrowego z pedagogiki ...
Bonn jest kolejnym ośrodkiem akademickim - po Freiburgu i Pradze - w którym realizuję swoje badania naukowe. Mimo kilkudziesięcioletniej współpracy z niemieckimi naukowcami omijała mnie dotychczas możliwość bezpośredniego spotkania z bońskimi profesorami. Przebywam na Uniwersytecie Badawczym (Forschungsuniversitaet), jednej z niewątpliwie najstarszych i najlepszych uczelni w tej części Niemiec. Trafiłem akurat na nieprawdopodobne upały, toteż pobyt w uniwersyteckiej bibliotece staje się nie tylko rajem dla duszy, ale i dla ciała, bowiem wszystkie pomieszczenia są tu klimatyzowane.
Jestem pod wrażeniem wyposażenia jednej z wielu bibliotek tego Uniwersytetu, która w dwupiętrowym budynku mieści kilkusettysięczny zbiór książek i czasopism dotyczących tylko i wyłącznie nauk teologicznych oraz wspomagających je nauk pogranicza, jak m.in. pedagogika, filozofia, historia, psychologia, socjologia, nauki o polityce i sztuce itp. Jeszcze kilka lat temu był w Uniwersytecie w Bonn Wydział Pedagogiczny, po czym go zlikwidowano, przenosząc jego kadry i zasoby do innej uczelni (stricte pedagogicznej), by tu były prowadzone badania podstawowe, fundamentalne także dla nauk o wychowaniu. Do biblioteki może wejść każdy zainteresowany dostępem do wiedzy człowiek "z ulicy". Nie potrzebuje do tego żadnej legitymacji, rejestracji czy dowodu na głód wiedzy.
Przy głównym wejściu znajdują się pomieszczenia ze skrzynkami na rzeczy, w których należy pozostawić wszelkie torby czy teczki. Do środka można wejść z notatnikiem czy laptopem. To wszystko. Na każdym piętrze znajduje się kilkanaście pomieszczeń z wydzielonymi działami tematycznymi, gdzie na każdej z półek możemy odnaleźć interesująca nas książkę. Nie szukałem konkretnej rozprawy. Chciałem zorientować się, co wydano w ostatnich latach w Niemczech z nauk humanistycznych i społecznych, a szczególnie z nauk o wychowaniu. Są tu pokoiki z kserografami do skopiowania sobie wybranych fragmentów, sale komputerowe, drukarki z tuszem i papierem do dyspozycji czytelników, chociaż trzeba za to zapłacić.
Dział "Pedagogika religii" zawiera ponad 10 tys. woluminów oraz drugie tyle rozpraw z nauk wspierających tę dyscyplinę naukową. Z kim mielibyśmy rywalizować, skoro nie dysponujemy takimi samymi zasobami źródłowymi, skoro od dziesiątek lat prowadzi się w Niemczech badania naukowe, publikuje ich wyniki oraz dokonuje przekładów najlepszej literatury światowej z interesującej mnie pedagogiki, a nie skupia uwagę na biurokratycznym administrowaniu szkolnictwem z wyraźną ingerencją w fundamentalną dla niej zasadę wolności?
Wszystkie uniwersytety (poza wyższymi szkołami zawodowymi) mają uprawnienia do nadawania stopni i tytułów naukowych i nikt nie zajmuje się w krajach związkowych (w Niemczech jest decentralizacja także w szkolnictwie wyższym) państwowym nadzorem, nieustannym kontrolowaniem i podważaniem wiarygodności podmiotów akademickich. Na Uniwersytecie w Bonn jest tylko czy może aż dwóch profesorów pedagogiki, a mimo to, a może właśnie, dlatego że to Senat danego uniwersytetu obdarzył ich zaufaniem, mogą prowadzić promocje z nauk o wychowaniu na każdym poziomie nauki. U nas niektóre jednostki (wydziały) mają nawet po kilkunastu samodzielnych pracowników naukowych, a więc wielokrotnie więcej, niż powyższy Uniwersytet, i co z tego wynika?
W Niemczech nie funkcjonuje kategoria "minimum kadrowego", gdyż byłoby to naruszeniem godności uniwersyteckiej kadry, której rolą nie jest utrzymywanie bylejakości, tylko prowadzenie badań na najwyższym poziomie. Kto tak nie czyni, musi odejść. Uniwersytety nie są ośrodkami pomocy socjalnej dla tych, którzy nie wiedzą, nie potrafią, nie mają aspiracji i motywacji do dociekania prawdy w obszarze kluczowych dla dyscypliny naukowej zainteresowań poznawczych. Jak filozof zajmuje się edukacją, wychowaniem, to prowadzi z tego zakresu badania i wydaje książki. Nikt go nie pyta, czy przynależy do jakiegoś minimum kadrowego, bo jego rolą jest orientacja na maksimum. Tutaj teolog czy socjolog może promować czy recenzować prace naukowe z pedagogiki czy filozofii, jeśli jest to domeną jego kwalifikacji naukowych, a nie adnotacji w dyplomie.
Na uniwersytecie mam dostęp do Internetu. Zaglądam do polskiej prasy on-line i oczom własnym nie wierzę. W przyszłym roku akademickim Instytut Polonistyki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego zamierza po wakacjach otworzyć kierunek: „Teksty kultury i animacja sieci”, w ramach którego planuje m.in. fakultatywny wykład pod nazwą: „Gender: feminizm, queer studies, men’s studies”. Zdaniem części księży katolickich nie powinno to mieć miejsca, gdyż gender study są "pseudonaukowe" i sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Czy to znaczy, że studiujący na uniwersytecie mają nie wiedzieć, dlaczego coś jest albo nie jest naukowe? Biskup włocławski Wiesław Mering zwrócił się do rektora KUL z zapytaniem o powody wprowadzenia tego wykładu do programu kształcenia. Gdyby każdy oponent był na Uniwersytecie w Bonn i zajrzał do wspólnej Biblioteki Wydziału Teologii Katolickiej, jak i Wydziału Teologii Ewangelickiej, to dostrzegłby, że studenci - także teologii katolickiej - mają w programie kształcenia m.in. debatę wokół gender study.
Zamieszczam okładkę książki, która jest jedną z kilkunastu adresowanych do studiujących teologię i pedagogikę religii.