20 listopada 2011

Personalne "klapy" w Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży w Sejmie


Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, na podstawie art. 20 ust. 1 Regulaminu Sejmu, wybrał następujących posłów do jednej ze stałych komisji sejmowych, jaką jest Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży zajmująca się w najbliższych czterech latach stanowieniem prawa w sprawach kluczowych dla pedagogów, nauczycieli, animatorów pracy z młodym pokoleniem, katechetów, isntruktorów organizacji i stowarzyszeń itp.


Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży
1. Urszulę Augustyn,
2. Piotra Pawła Baucia,
3. Włodzimierza Bernackiego,
4. Artura Bramorę,
5. Witolda Czarneckiego,
6. Zbigniewa Dolatę,
7. Joannę Fabisiak,
8. Elżbietę Gapińską,
9. Mariusza Oriona Jędryska,
10. Michała Kabacińskiego,
11. Jana Kaźmierczaka,
12. Sławomira Kłosowskiego,
13. Domicelę Kopaczewską,
14. Izabelę Leszczynę,
15. Marka Łatasa,
16. Krystynę Łybacką,
17. Marzenę Machałek,
18. Katarzynę Matusik-Lipiec,
19. Kazimierza Moskala,
20. Marię Nowak,
21. Artura Ostrowskiego,
22. Zbigniewa Pacelta,
23. Danutę Pietraszewską,
24. Lucjana Marka Pietrzczyka,
25. Dariusza Piontkowskiego,
26. Mirosława Plutę,
27. Marka Poznańskiego,
28. Marka Rząsę,
29. Henryka Smolarza,
30. Lecha Sprawkę,
31. Wiesława Suchowiejkę,
32. Ryszarda Terleckiego,
33. Zbigniewa Włodkowskiego,
34. Ewę Wolak,
35. Marzenę Dorotę Wróbel,
36. Ryszarda Zawadzkiego,
37. Ewę Żmudę-Trzebiatowską,
38. Jerzego Żyżyńskiego.

Do zakresu działania Komisji należą sprawy kształcenia i wychowania przedszkolnego, podstawowego, ogólnokształcącego, zawodowego, pomaturalnego i wyższego, oświaty dorosłych, kształcenia, dokształcania i doskonalenia zawodowego nauczycieli oraz kadr naukowych, wypoczynku, kultury fizycznej i sportu dzieci i młodzieży, opieki nad dziećmi i młodzieżą, archiwów, polityki rozwoju nauki i postępu technicznego, organizacji i kierowania nauką, badań naukowych, jednostek badowczo - rozwojowych, wdrożeń wyników badań do praktyki, wynalazczości i racjonalizacji, normalizacji, metrologii i jakości, korporacji i stowarzyszeń naukowych, współpracy naukowej za granicą, samorządu uczniowskiego i studenckiego oraz w jednostkach badawczo - rozwojowych, a także sprawy realizacji aspiracji młodego pokolenia oraz społeczno - zawodowej adaptacji młodzieży; przedmiotowy zakres działania Komisji nie zwalnia innych komisji od szczególnej troski o sprawy postępu naukowo - technicznego w dziedzinach należących


W czasie pierwszego posiedzenia dokonano wyboru kierownictwa Komisji. Jak zwykle bywa w tego typu sytuacjach, nie zawsze muszą liczyć się kompetencje osób ubiegających się o władzę. Ważniejsze bywają ustalenia wewnątrzpartyjne i zapewne osobiste ambicje. Spójrzmy na ten skład:

Bramora Artur /RP/ - przewodniczący

Augustyn Urszula /PO/ - zastępca przewodniczącego

Kłosowski Sławomir /PiS/ - zastępca przewodniczącego

Kopaczewska Domicela /PO/ - zastępca przewodniczącego

Łybacka Krystyna /SLD/ - zastępca przewodniczącego

Włodkowski Zbigniew /PSL/ - zastępca przewodniczącego.


Nie ulega wątpliwości, że wśród kierownictwa znaleźli się zarówno b. minister edukacji, jak i wiceministrowie różnych kadencji i opcji politycznych. Zaskakujące jest jedynie to, że na czele tej Komisji jest osoba, która edukację pamięta zapewne z własnej biografii. Przewodniczący Komisji nie ma wyższego wykształcenia, a kandydując do Sejmu z partii - Ruchu Palikota uzyskał gorsze poparcie obywateli-wyborców, niż z tej samej partii Piotr Bauć doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie pedagogika, pracownik naukowy Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego. To pokazuje, jak jawiący się jako "rewolucyjny" na nowej lewicy Ruch Palikota stosuje te same "gry" politycznego doboru na kierownicze stanowiska, jak krytykowani przez jego lidera przywódcy innych partii. Wkrótce głosująca na ten Ruch młodzież przekona się, że to była w istocie tylko i wyłącznie gra o władzę, a nie o zmianę w Polsce. Zapewne nie w edukacji.

Ciekawe jest także to, że w tej Komisji nie zasiedli Ci, którzy w swoim programie wyborczym mieli na ulotkach i plakatach troskę o edukację - Katarzyna Hall i Ligia Krajewska. Jak widać albo mają dość edukacji, albo jest tego inny powód! Pogratulować Platformie Obywatelskiej takiej postawy jej członkiń. Rozczarowanie przyjdzie w swoim czasie.

http://www.sejm.gov.pl/sejm7.nsf/agent.xsp?symbol=SKLADKOMST&NrKadencji=7&KodKom=ENM



19 listopada 2011

Marginalizacja oświaty w polityce rządu i w polskim Sejmie


W expose premiera Donalda Tuska nie pojawiła się kwestia oświaty i nauki, jako istotnego czynnika zmian społeczno-gospodarczych i kulturowych w naszym społeczeństwie. Zdaje się, że minister oświaty nie odrobiła lekcji i nie przygotowała krótkiej wypowiedzi pisemnej, którą szef rządu mógłby uwzględnić w swoim przemówieniu. A może przygotowała, tylko była ona na tyle mało atrakcyjna i przekonywująca, że została z niego wykreślona. Szkoda, bo potwierdza to jeszcze przedwyborcze hipotezy, że w sferze akademickiej reformy zostały już przeprowadzone, a zatem trzeba jedynie skupić się na ich wdrażaniu, co wydaje się oczywiste. Natomiast zupełnie nieoczywiste jest to, w jakim kierunku ma zmierzać polska oświata, jeśli uznać jej wkład w zaistnienie i rozwój kapitału wiedzy, ludzkiego, społecznego, kulturowego i ekonomicznego w każdym społeczeństwie?

Przed czterema laty D. Tusk przemawiał 3 godziny, więc tym razem mógłby poszerzyć swoje expose o kilkanaście chociaż minut i odnieść się do tego, co w cywilizowanych i wysoko rozwiniętych gospodarczo państwach jest fundamentalne dla ich istnienia i rozwoju. No tak, ale jak ktoś skupia się na kryzysie, to myśli tylko i wyłącznie w kategoriach negatywnych tak, jakby ów proces, który zdaniem jednego z posłów już się zadomowił w naszym kraju (Kryzys nie stuka do naszych drzwi, jest już w przedpokoju. Powiesił płaszcz, założył kapcie i jest już w pokoju – jak mówił szef SLD Leszek Miller), miał tylko i wyłącznie negatywną stronę. Odniósł się do tego prezes PiS Jarosław Kaczyński, słusznie mówiąc: Kryzysy przychodzą i odchodzą, a Polska trwa.

Jako jedyny z przedstawicieli partii opozycyjnych odniósł się szerzej i krytycznie do stanu reform w polskiej oświacie:

- Trzeba umieć się przyznać, że reforma oświaty się nie udała, także te zmiany z ostatnich czterech lat. - Trzeba sobie jasno powiedzieć, że dobra oświata to kształtowanie mocnej tożsamości narodowej, przede wszystkim lekcje historii, to wysokie wymagania merytoryczne i wysoka dyscyplina. Zła oświata to niska dyscyplina i brak kształtowania świadomości. To jest droga na zmywaki, do najniższych stawek godzinowych w Londynie. Zdecydowanie domagamy się oświaty, która by te wymogi spełniała.

W wizji funkcjonowania polskiego państwa na najbliższe cztery lata premier nie dostrzegł potrzeby odniesienia się do oświaty. Zwrócili za to na nią uwagę posłowie partii opozycyjnych, w tym lider swojego Ruchu - Janusz Palikot mówił wprost o tym, że premier nie ma pomysłu na Polskę, nie ma pomysłów, jak uruchomić jakieś czynniki realnego wzrostu. Okazało się, że miał on na myśli m.in. edukację, ale jak na wykształconego Polaka ze stopniem naukowym doktora nauk humanistycznych w dyscyplinie filozofia, nie wykazał się właściwymi kompetencjami w uzasadnieniu swoich postulatów.

Poseł J. Palikot nie ma pojęcia o tym, jak funkcjonuje polska szkoła, bo pamięta ją tylko z własnego dzieciństwa, a te ponoć miał trudne. Jego zdaniem - Dzisiaj szkoła polska jest nastawiona na testy i indywidualny sukces. Ludzie po przejściu przez proces edukacji, nie uczą się społecznej odpowiedzialności i nie uczą się pracy grupowej. Praca grupowa! To należy do polskich szkół wprowadzić.

Niech poseł wybierze się do polskich szkół i zobaczy, że praca zespołowa była i jest jedną z form kształcenia oraz wychowania, którą pracuje się w tych placówkach od ponad stu lat! Doprawdy, nie trzeba namawiać do czegoś, co jest realizowane, natomiast warto przyjrzeć się fatalnym skutkom rozwiązań, na które nie mają wpływu nauczyciele, bo są na nie skazani, a mianowicie na konieczność (bo nie jest to żadna przyjemność) przygotowywania uczniów do jak najlepszego zdawania w formie testów (a nie prac zespołowych) egzaminów zewnętrznych.

O oświacie było zatem w Sejmie - jak zwykle – marginalnie, potocznie, banalnie, powierzchownie, z odwoływaniem się do własnych, a nie dających się generalizować sądów i opinii, odczuć i wyobrażeń. Źle to wróży temu, co może nas czekać przez najbliższe cztery lata, chyba, że …


(źródła wypowiedzi polityków: http://wiadomosci.onet.pl/kraj/kaczynski-mowimy-zaciskaniu-pasa-stanowcze-nie,1,4911041,wiadomosc.html; http://wiadomosci.onet.pl/kraj/palikot-to-jest-jakis-zart-panie-premierze,1,4911073,wiadomosc.html; http://wiadomosci.onet.pl/kraj/miller-ocenia-expos-zly-gorszy-i-najgorszy,1,4911104,wiadomosc.html)

Szesnasty minister edukacji narodowej - zderzakiem



Mamy szesnastą zmianę na stanowisku ministra edukacji. Wielkiego zaskoczenia w tym przypadku nie było, kiedy premier Donald Tusk oznajmił wczoraj prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu, że na ministra edukacji narodowej proponuje dotychczasową Podsekretarz Stanu w resorcie pod czteroletnim dowództwem Katarzyny Hall - jej zastępczynię Krystynę Szumilas.

Nowa minister jest w Platformie Obywatelskiej od 2001 r. W tegorocznych wyborach uzyskała bardzo wysoki wynik, bowiem głosowało na nią 42200 obywateli (zapewne byli to w większości nauczyciele). W Sejmie zasiada od jego czwartej kadencji, tak więc należy do doświadczonych posłów. Z wykształcenia jest nauczycielką matematyki. Resort edukacji przyciąga na kierownicze stanowiska przedstawicieli tej dyscypliny wiedzy.

Krystyna Szumilas należy od 2001 r. do Platformy Obywatelskiej. W styczniu 2006 objęła funkcję rzecznika w tzw. gabinecie cieni PO odpowiedzialnego za edukację i naukę. Mało kto pamięta, że w PO był taki gabinet, który przygotowywał formację PO do przejęcia władzy, kiedy premierem był Jarosław Kaczyński.

W 2006 r. ówczesna rzecznik "gabinetu cieni" K. Szumilas wzięła udział w XIII Forum Inicjatyw Oświatowych, które w dniach 22-23 kwietnia 2006 obradowało pod patronatem Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży Sejmu nad problemami rzeczywistego uspołecznienia oświaty i przybliżenia jej obywatelom, zwłaszcza rodzicom. Ciekaw jestem, czy nowa pani minister przypomni sobie własne wystąpienie na ten temat? Jakoś tak to już jest w naszym kraju, że jak ktoś jest w opozycji do rządu, to mówi wiele ciekawych i istotnych rzeczy na temat koniecznych zmian w polityce, w tym także w sferze edukacji, ale kiedy otrzymuje realną władzę, nie wykorzystuje jej w tym celu.

Swoje wystąpienie na tym Forum pani K. Szumilas zatytułowała: Wciąż domagam się konkretów! To je przypomnę w tym miejscu, gdyż zostały opublikowane w wydawanej wówczas bezpłatnie nowej gazecie - Dziennik Oświatowy (2006 nr 9, Warszawa), która była kolportowana poprzez internet. Przypomnę tę wypowiedż także z tego powodu, że padają tu pytania, które warto stawiać także dzisiaj, nie tylko dlatego, że "nowa" osoba obejmuje urząd ministra edukacji narodowej. Liczę na to, że tak, jak wówczas stawiała pod ostrzałem krytyki wiceministra edukacji narodowej, dzisiaj, a może jutro sama będzie musiała na nie odpowiedzieć czynem, skoro zdecydowała się kierować tym resortem. Od 5 lat bowiem na wiele z tych pytań nie tylko nie ma odpowiedzi, ale i rozwiązań, które potwierdzałyby wiarygodność ich formułowania przed laty. Jako wiceminister edukacji narodowej w ostatnich czterech latach nie potwierdziła swoją aktywnością, że istotnie były to dla niej i dla całego systemu szkolnego fundamentalne kwestie.

O czym zatem pisała w 2006 r. Krystyna Szumilas oczekując konkretów od rządzących?

Forum (...) zajmie się problemami rzeczywistego uspołecznienia oświaty i przybliżenia jej obywatelom, zwłaszcza rodzicom. Ważnym zagadnieniem będą również wyzwania stojące przed edukacja na wsi. Doświadczenia organizacji pozarządowych i samorządów pozwalają na stworzenie rozwiązań systemowych, których realizacja jest możliwa dzięki funduszom europejskim. Chcemy, aby stowarzyszenia rozwoju wsi, które tak dobrze sprawdziły się w programie Mała Szkoła, stały się powszechną formą samoorganizacji mieszkańców wsi, żeby zakładały one przedszkola, świetlice wiejskie, biblioteki, kluby internetowe i prowadziły działalność na rzecz kultury, pomocy społecznej, przedsiębiorczości i tworzenia nowych miejsc pracy. Zapraszamy do udziału w XIII Forum Inicjatyw Oświatowych.

Gdy zobaczyłam w „Gazecie Szkolnej” (nr 13) wywiad z Jarosławem Zielińskim, sekretarzem stanu w Ministerstwie Edukacji i Nauki, pomyślałam, że nareszcie dowiem się, jakie zmiany przygotowuje rząd w edukacji. Niestety, rozczarowałam się po raz kolejny. Pan minister powtórzył to, co zwykle słyszę w komisji w Sejmie, na konferencjach prasowych czy w wypowiedziach medialnych. Czyli... dużo słów i żadnych konkretów.

Przeczytałam, że w edukacji potrzebne są zmiany i ministerstwo nad nimi pracuje. Że od nowa trzeba zdefiniować zadania szkoły i nauczycieli, aby można było przygotować nową ustawę o edukacji narodowej. Niestety, ciągle bez odpowiedzi pozostają najważniejsze pytania:

Jaki będzie podział kompetencji pomiędzy samorządem a kuratorem? Od kiedy pięciolatki pójdą obowiązkowo do przedszkola, a sześciolatki do szkoły?

Co zmieni się w awansie zawodowym i w jaki sposób zamierza się odbiurokratyzować szkołę?

Na czym będzie polegało wzmocnienie nadzoru pedagogicznego i jakie uprawnienia będą mieli wizytatorzy?

Czy zmieniona zostanie Karta Nauczyciela i co konkretnie ma się w niej zmienić?

W wywiadzie pan minister mówi o szkole otwartej, będącej centrum społeczno-kulturalnym dla środowisk lokalnych, w której „można organizować wszystko, co dobrego i ważnego wymyśli lokalna społeczność”. Piękne, tylko czy prawdziwe?

Bo jak do idei szkoły otwartej mają się ostatnie działania ministra?

Czy list przestrzegający przed organizacjami ekologicznymi albo awantura wokół programu Jurka Owsiaka „Ratujemy i uczymy szkoły. Dla ministra to „możliwość dokonania przez dyrektora szkoły oceny nauczyciela i jego postepowania w zwykłym, kodeksowym trybie”. A przecież autonomia dyrektora to takie jego usytuowanie, aby mógł podejmować decyzje dotyczące wewnętrznego życia szkoły, bez nacisków politycznych z zewnątrz. To również swoboda w decydowaniu: kto, kiedy i jakie zajęcia będzie prowadził w szkole z dziećmi.

Byłam przekonana, że otwarta szkoła to szkoła współpracująca z rodzicami, a propagowanie tej idei jest równoznaczne z rozwijaniem takiej współpracy. Z dużym więc zdziwieniem przeczytałam słowa pana ministra o tym, że właściwie szkoła jest dostatecznie uspołeczniona, rodzice mają wystarczającą liczbę praw, a to że w wielu szkołach nie działają rady szkół, to... wina rodziców.

Mocno przeraziły mnie pomysły na poprawienie współpracy szkoły z rodzicami. Wyglądają mniej więcej tak: jeżeli szkoła będzie źle współpracowała z rodzicami, zostanie ukarana. Jeżeli nie podejmie współpracy, to też zostanie ukarana. Nie znalazłam informacji, co się stanie, jeżeli rodzice nie będą chcieli współpracować ze szkołą, ale przypuszczam, że za to też odpowie szkoła.

Pan minister liczy na wielki, społeczny dialog. Zachęca do dyskusji, ale nie podaje żadnych konkretnych propozycji, nad którymi można by dyskutować. Odpowiedzi udzielone w wywiadzie to zbiór ogólników, często sprzecznych ze sobą. Być może mogą zadziałać jak kij włożony w mrowisko, ale chyba nie o taki dialog chodzi.Jak długo jeszcze środowisko oświatowe będzie czekało na konkrety? Kiedy ministerstwo wyjdzie z fazy zbierania pomysłów?


Cieszy mnie, że Pan Minister pozytywnie ocenia swoją współpracę z sejmową Komisją Edukacji, Nauki i Młodzieży. Bardzo dobrze, że docenia też znaczenie merytorycznych dyskusji dotyczących polskiej oświaty. Niepokoi mnie tylko awersja Pana Ministra do informowania społeczeństwa o działaniach władzy.


Nie przystoi utyskiwanie na działalność „gabinetu cieni” Platformy Obywatelskiej. Kontrola władzy jest zadaniem opozycji, a przekazywanie do publicznej wiadomości przebiegu jawnych przecież obrad stanowi gwarancje, że prezentowane poglądy i wygłaszane opinie poznają wszyscy zainteresowani, a istotne problemy nie będą chowane pod dywan podczas kuluarowych rozmów.

No to Pani Minister, życzę spełnienia się w nowej roli i odpowiedzi na powyższe kwestie konkretami, a nie ogólnikami, niechowanie głowy w piasek itd., itd., jak sama Pani apelowała o to do ówczesnego rządu, by Pani działania były (...) z pożytkiem dla całej polskiej oświaty, a przede wszystkim uczniów.
(podkreślenia w tekście - BŚ).

Uzasadnienie premiera wyboru nowych ministrów wskazujące na to, że są oni "zderzakami" na trudne czasy wyraźnie pokazuje, jaka przypada im rola.

Premier mówił: - To jest rząd zderzaków, każdy z nas jest zderzakiem, ja też. Czy te zderzaki wytrzymają cztery lata, czy cztery miesiące? Zobaczymy. Idą ciężkie czasy, zdajemy sobie sprawę, jakie zadania sobie nałożyliśmy, więc każdy z nas jest zderzakiem. Nikt tu nie przyszedł z definicji na cztery lata, nikt. Każdy przyszedł wykonać swoją robotę. Nie da rady - szybciej się pożegna ze stanowiskiem. Fajna perspektywa, nie do pozazdroszczenia. A jak pozytywnie motywująca do pracy? Teraz tylko czekać, jak podobnie MEN będzie motywować nauczycieli! Czy przykłady idą z góry, czy ryba psyje się od głowy?

Minister edukacji narodowej jako zderzak oznacza, że nie będzie ani motorem przemian, ani ich sprzęgłem, ale i nie będzie ich hamulcem. Ma jedynie przyjmować na siebie wszelkie możliwe w(y)padki, zderzenia, katastrofy, a więc czekać na bieg wydarzeń i na to, co czyni kierowca, jak kieruje pojazdem publicznej i niepublicznej edukacji. Szkoda zatem, że już na starcie minister edukacji zostaje potraktowana jak zderzak.

PS.
Zamieszczam ten wpis ponownie, gdyż administrator nie wprowadził do tego postu formy komentarzy, co zdarza się po raz pierwszy. Czyżby MEN miało takie wpływy? Czy może rację ma J. Kaczyński, że w Polsce zaczyna się niszczyć krytykę władzy?

(http://wyborcza.pl/1,75478,10658922,Zderzaki___nowy_rzad_Tuska_najmlodszy_w_historii.html; Poczet ministrów za Głos Nauczycielski 2011 nr 46, s.2)

17 listopada 2011

Komitet Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk na lata 2011-2014 został wybrany














Polska Akademia Nauk jest najważniejszą państwową instytucją naukową, której działalność reguluje ustawa z dnia 25 kwietnia 1997 r. o PAN z późn.zm. Działa ona poprzez wyłonioną w drodze wyborów korporację uczonych oraz poprzez placówki naukowe i instytuty.

Warto przypomnieć, że Polska Akademia Nauk została objęta reformą strukturalną w ramach całego pakietu reform nauki i szkolnictwa wyższego, jakie zostały przyjęte przez Sejm VII kadencji. W wyniku nowelizacji ustawy o PAN w 2011 r. m.in. uległy zmniejszeniu liczbowemu składy komitetów naukowych PAN, w przypadku Komitetu Nauk Pedagogicznych z 40 do 30. Zmieniła się także procedura dokonywania wyboru członków KNP PAN.

Komitety naukowe Akademii są jedną z jej struktur korporacyjnych, obok wydziałów, oddziałów, komitetów problemowych i komisji do spraw etyki w nauce. Komitet naukowy jest samorządną reprezentacją dyscypliny lub pokrewnych dyscyplin naukowych służącą integrowaniu uczonych całego kraju.

W skład Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN na kadencję 2011-2014 wchodzą członkowie krajowi Akademii – pedagodzy: członek zwyczajny PAN, prof. dr hab. Czesław Kupisiewicz i członek – korespondent, prof. dr hab. Zbigniew Kwieciński oraz osoby wybrane przez środowisko naukowe pedagogów.

Wybory 30 członków Komitetu miały charakter tajny, a zostały przeprowadzone do 31 października 2011 r. na podstawie uchwały prezydium Polskiej Akademii Nauk nr 28/2011 z dnia 26 maja 2011 r., w sprawie regulaminu wyborów członków komitetu naukowego i jego organów. Każdy z wyborców mógł podać maksymalnie 10 nazwisk spośród opublikowanej listy zarejestrowanych przez Komisję Wyborczą kandydatów, którymi mogli być samodzielni pracownicy naukowi w dyscyplinie „pedagogika”.

W dniu 8 listopada 2011 r. Komisja Wyborcza przedłożyła w Wydziale I Nauk Humanistycznych i Społecznych Polskiej Akademii Nauk protokół wyników wyborów członków Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN nowej kadencji. Zostali nimi (dane obejmują w kolejnosci: Nazwisko imię, tytuł lub stopien naukowy, uczelnę kandydata i liczbę uzyskanych głosów):

1 Śliwerski Bogusław prof. dr hab. Akademia Pedagogiki Specjalnej, Wydział Nauk Pedagogicznych 123

2 Kwiatkowski Stefan prof. dr hab. Akademia Pedagogiki Specjalnej, Wydział Nauk Pedagogicznych 75

3 Melosik Zbyszko prof. dr hab. Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydział Studiów Edukacyjnych 75

4 Gęsicki Janusz dr hab. Akademia Pedagogiki Specjalnej Wydział Nauk Pedagogicznych 55

5 Lewowicki Tadeusz prof. dr hab. Wyższa Szkoła Pedagogiczna Związku Nauczycielstwa Polskiego w Warszawie 45

6 Pilch Tadeusz prof. dr hab. Uniwersytet Warszawski 43

7 Klus-Stańska Dotota prof.dr hab. Uniwersytet Gdański Wydział Nauk Społecznych 39

8 Radziewicz –Winnicki Andrzej prof. dr hab. Uniwersytet Zielonogórski, Wydział Pedagogiki, Socjologii i Nauk o Zdrowiu 37

9 Czerepaniak-Walczak Maria prof. dr hab. Uniwersytet Szczeciński Instytut Pedagogiki 36

10 Szymański Mirosław Józef prof. dr hab. Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie, Wydział Pedagogiczny 35

11 Theiss Wiesław prof. dr hab. Uniwersytet Warszawski, Wydział Pedagogiczny 32

12 Nikitorowicz Jerzy prof. dr hab. Uniwersytet w Białymstoku; Wydział Pedagogiki i Psychologii 29

13 Szkudlarek Tomasz prof. dr hab. Uniwersytet Gdański Wydział Nauk Społecznych 28

14 Kwiatkowska Henryka prof. dr hab. Uniwersytet Warszawski, Wydział Pedagogiczny 27

15 Jakubiak Krzysztof prof.dr hab. Uniwersytet Gdański Wydział Nauk Społecznych 26

16 Dudzikowa Maria prof. dr hab. Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydział Studiów Edukacyjnych 25

17 Ambrozik Wiesław dr hab. Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydział Studiów Edukacyjnych 23

18 Bogaj Andrzej prof. dr hab. Uniwersytet Humanistyczny im. Jana Kochanowskiego Wydział Pedagogiczny i Artystyczny 23

19 Denek Kazimierz prof. dr hab. Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu Wydział Studiów Edukacyjnych 23

20 Gołębniak Bogusława prof. dr hab. Dolnośląska Szkoła Wyższa we Wrocławiu, Wydział Nauk Pedagogicznych 23

21 Jamrożek Wiesław prof.dr hab. Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydział Studiów Edukacyjnych 22

22 Nowak Marian ks.dr hab. Katolicki Uniwersytet Lubelski, Wydział Nauk Społecznych 22

23 Kowalski Mirosław dr hab. Uniwersytet Zielonogórski Wydział Pedagogiki, Socjologii i Nauk o Zdrowiu 21

24 Gruszczyk -Kolczyńska Edyta prof. dr hab. Akademia Pedagogiki Specjalnej Wydział Nauk Pedagogicznych 18

25 Hejnicka-Bezwińska Teresa prof. dr hab. Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy Wydział Pedagogiki i Psychologii 18

26 Kromolicka Barbara dr hab. Uniwersytet Szczeciński Instytut Pedagogiki 18

27 Szulakiewicz Władysława prof. dr hab. Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, Wydział Nauk Pedagogicznych 18

28 Ablewicz Krystyna dr hab. Uniwersytet Jagielloński; Instytut Pedagogiki 17

29 Konopczyński Marek dr hab. Pedagogium-Wyższa Szkoła Pedagogiki Resocjalizacyjnej 17

30 Przyszczypkowski Kazimierz prof. dr hab. Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydział Studiów Edukacyjnych 17

Serdecznie dziękuję wszystkim Paniom i Panom Profesorom za aktywny udział w wyborach, za wskazanie "swoich" kandydatów oraz gratuluję wszystkim wybranym do tego gremium na nową kadencję.


Zgodnie z art. 33. 1. Ustawy o Polskiej Akademii Nauk do zadań komitetu naukowego należy w szczególności:

1) rozważanie istotnych problemów reprezentowanej dyscypliny lub pokrewnych dyscyplin
naukowych oraz organizowanie w tym celu debat, dyskusji i konferencji naukowych;

2) upowszechnianie wyników debat, dyskusji i konferencji naukowych, o których mowa
w pkt 1;

3) przeprowadzanie ocen stanu i potrzeb reprezentowanej dyscypliny lub pokrewnych dyscyplin naukowych oraz instytucji naukowych, z ich własnej inicjatywy lub na wniosek jednego z organów Akademii;

4) przygotowywanie opinii, ocen, ekspertyz i prognoz naukowych dotyczących reprezentowanej dyscypliny lub pokrewnych dyscyplin naukowych;

5) współpraca z organami i podstawowymi naukowymi jednostkami organizacyjnymi Akademii we wspieraniu rozwoju osób rozpoczynających karierę naukową;

6)współdziałanie przy wprowadzaniu w życie i upowszechnianiu wyników badań naukowych i prac rozwojowych;

7) dbałość o reprezentatywny wkład nauki polskiej do rozwoju nauki w świecie, w tym przez rozwój współpracy międzynarodowej;

8) wspólne z innymi komitetami naukowymi przygotowywanie multidyscyplinarnych opracowań naukowych, z ich własnej inicjatywy lub na wniosek jednego z organów Akademii;

9) ocena wydawnictw naukowych.

16 listopada 2011

Jak założyciele wyższych szkół prywatnych radzą sobie z "trudnym" nauczycielem akademickim?


Nie podejmowałbym tego tematu, ale na życzenie jednej z anonimowych osób, które ciągle przysyłają mi korespondencję (chyba tylko z tego powodu, że patologicznie odczytuje siebie w treści niektórych wpisów w moim blogu, nie wiedząc, że nie jest w tym jedyną). W gruncie rzeczy, gdyby nie zasypywały mnie niemalże codziennie różne firmy "edukatorskie" swoimi ofertami o szkoleniach (nie wiedzieć dlaczego, bo wcale ich o to nie prosiłem), to nie interesowałbym się pewnymi zagadnieniami. A tak, to jest chociaż czarno na białym, albo biało na czarnym - empiryczny dowód na to, jak zachęca się pracodawców - założycieli wyższych szkół prywatnych do szkolenia się w behawiorystycznych technikach manipulowania nauczycielami akademickimi i pracownikami administracji.

Taki pracodawca musi się poświęcić dla wyższych celów i zdobyć wiedzę na temat tego, jak postępować w sytuacji, gdy firma mu się sypie i nie wie, co dalej z nią zrobić, a raczej co uczynić z pracownikami, którzy w niej pracują, ale jakoby nie pracowali.
A zatem rzecz dotyczy szkoleń na temat: Jak ma poradzić sobie z „trudnym” nauczycielem akademickim w szkolnictwie prywatnym jego pracodawca – założyciel, kanclerz, prezydent, rektor itp.

Sprawa nie jest łatwa. W końcu wszystko zależy od tego, jacy są ci "jego" pracownicy, na jakich stanowiskach, na jakich umowach itd. Nie można być pewnym, jakimi motywami kierował się ktoś, kto zwrócił się o zatrudnienie w szkole wyższej prywatnej. Jeśli bowiem był to motyw czysto akademicki, to znaczy ktoś z wykształceniem magisterskim czy po uzyskaniu stopnia naukowego doktora chciałby dalej awansować naukowo, to powinien najpierw uzyskać odpowiedź na pytanie, czy ten pracodawca mu to zapewni.

Jeśli prowadzi on wyższą szkołę tak, jak każdą inną firmę, to nie jest zainteresowany rzeczywistym inwestowaniem środków finansowych w młodego pracownika naukowego. Oczywiście, może takiego kandydata do pracy oszukiwać, roztaczając przed nim wielkie perspektywy, a w gruncie rzeczy po cichu traktować go jak „siłę roboczą” do prowadzenia jak największej liczby zajęć dydaktycznych. W końcu utrzymuje tę firmę z czesnego studiujących, więc musi im zapewnić zajęcia.

No, chyba, że studenci nie są nimi specjalnie zainteresowani. To też się zdarza. Wówczas wynajmuje salę dydaktyczną na wykład dla 100 osób, chociaż zmieści się w niej zaledwie 50. Reszta, jak przyjdzie i zobaczy, że jest ciasno, a wykładu trzeba słuchać w dusznej sali i przy otwartych drzwiach, żeby nie zemdleć z braku tlenu, to pójdzie sobie na piwo. W końcu ma jasny sygnał, że w tej szkole nie jest konieczne uczestniczenie w zajęciach dydaktycznych. I jakoś się je zaliczy. Zawsze można nakrzyczeć na prowadzącego, kiedy będzie chciał studenta rozliczyć z nieobecności. Gdyby sala była pojemniejsza, to by go widział na zajęciach, a tak to on nie mógł się do niej nawet dostać, a na korytarzu stać nie będzie.

Jeśli motyw pracy w takiej szkole jest czysto interesowny, tzn. nauczycielowi chodzi o dorobienie do podstawowej pensji, to pracodawca wie, że może takim pracownikiem swobodnie manipulować. Musi tylko rozeznać się, czy konkurencyjne szkoły też mogą takiego kandydata zatrudnić oraz za ile. Tu ceny można stosować dumpingowe, dużo obiecywać, roztaczać możliwości podwyżek, których i tak pracownik nie uświadczy, ale tego przecież nie wie. Skąd nauczyciel może wiedzieć, że jest jedynie przynętą, pułapką czy okazją dla pracodawcy?

Oczywiście, taki nauczyciel może też wiele obiecać ze swej strony i przyczaić się, by sprawdzić pracodawcę, czy rzeczywiście jest wiarygodny, a że nie jest, to musi podjąć tę samą grę w przetrwanie, czyli kombinować, jakby tu markować swoją pracę, lojalność, oddanie, a de facto korzystać z dóbr szkoły tak samo, jak korzysta z nich jej właściciel.

Założyciele szkół prywatnych nie lubią, jak ujawnia się społeczeństwu, że są właścicielami tych szkół. Chętnie szafują sloganami w stylu: my działamy pro publico bono, nic z tego nie mamy, poświęcamy się dla dobra kraju i spragnionych wykształcenia (dyplomu) obywateli. Tru tu tu tu, tru tu tu tu…

Drodzy nauczyciele i pracownicy administracji. Wasi szefowie szkolą się, jak już pisałem, nie w tym, jak mogliby stawać się lepszymi, bardziej uczciwymi, wiarygodnymi i rzetelnymi pracodawcami, ale w tym, jak cynicznie grać z podwładnymi, by ich wykorzystywać do własnych celów.

Oto przykład takiego szkolenia i jego uzasadnienia przesłany mi przez jednego z organizatorów:

Pracodawca widzi po jakimś czasie, że:

• Twoi pracownicy notorycznie osiągają wyniki poniżej oczekiwanej i nie sposób ich zmobilizować do cięższej pracy

• Twoi podwładni realizują wprawdzie swoje zadania, ale "sieją ferment" w zespole i oddziałują negatywnie na innych

• Przeprowadzone rozmowy dyscyplinujące i motywujące nie przyniosły pożądanego efektu
Pracodawcy mogą wyszkolić się w tym, jak prowadzić rozmowy z "trudnymi" pracownikami. A jacy są trudni? Tacy, którzy wymagają uczciwości, rzetelności i wiarygodności. Trudnymi są tacy, którzy rozpoznają manipulacje, fikcję, pozory i mówią o tym, albo nie mówią. Pracodawcy tymczasem szkolą się w tym:

Jak dotrzeć do motywów postępowania poszczególnych pracowników i przez to dobrać właściwe środki motywacji (jak szpiclować pracownika, wnikać w jego życie prywatne, poznawać jego potrzeby i uzależnienia, żeby można było nimi odpowiednio potem manipulować);

Jak wyznaczać realne i mierzalne cele, aby Twój pracownik już nigdy nie mógł się "wykręcić" - czyli jak zmuszać go do realizowania zadań, których jakość i tak nie zależy od niego (najczęściej zależy ona od samego pracodawcy), ale dzięki temu, jak będzie klapa, będzie można mu dać naganę;

Jak krytykować i udzielać nagany, aby uzyskać efekt mobilizacji zamiast obojętności "cokolwiek nie zrobię, i tak jest źle" - czyli jak organizować operatywni dla całego zespołu, połajać określone jednostki, a innym czekać na łaskawe ich dostrzeżenie i docenienie;

Jak utrzymać w ryzach "trudnego" pracownika, gdy firma ma kłopoty finansowe/trzeba pracować po godzinach, etc. – czyli jak kazać mu czekać, gdy na konto nie wpływa kolejna pensja, honorarium za nadgodziny, czy nie uzyskuje innych obiecanych mu dóbr;

• Jak angażować pozostałych członków zespołu we wspólne dyscyplinowanie problematycznego pracownika - tu najlepiej mieć zatrudnione małżeństwa, członków rodzin, bo sposób wywierania presji – przepraszam – motywowania jest większy i skuteczniejszy).

A TAKŻE: na tym szkoleniu pracodawcy-właściciele szkól prywatnych dowiedzą się, jak "wyjść z twarzą" z każdej trudnej sytuacji i budować swój autorytet jako szefa. Słowo autorytet brzmi wprawdzie w powyższym kontekście groteskowo i śmiesznie, ale w końcu socjolodzy przewidzieli też kategorię autorytetu władzy (stanowiska). Jak zatem wyjść „z twarzą”? Oczywiście tak, by ją stracił dla założyciela szkoły ktoś inny, kiedy ten łamie prawo, nie przestrzega zasad, stosuje mobbing w stosunku do pracowników itd. Pracodawca, w odróżnieniu od pracownika, ma zatrudnionego z pieniędzy studentów - prawnika, najczęściej jakiegoś radcę prawnego, by ten chronił go przed „utratą twarzy”.

Twarz zatem traci ów pracodawca w zaciszu własnego gabinetu, w dokumentach i w komunikacji szeptanej. Ktoś inny bowiem za niego nadstawić musiał (chciał) głowę i ją prędzej czy później straci. Coś za coś. Tu odbywa się nieustanny handel, wymiana usług. W tak zarządzanych szkołach ma miejsce czysty behawioryzm. Pracodawca zapala lampkę a pracownik ma się ślinić. Jak pracownik jest posłuszny, a więc „łatwy”, to dostanie marchewkę, a jak jest „trudny” – to kija.

A tymczasem w ofercie firmy szkoleniowej czytam dalej, jak szkoli się szefa w tym:
1. Jak "rozgryźć" Twojego pracownika i wykorzystać motywy jego postępowania do swoich celów: Może w czasie szkolenia przedstawić najczęstsze swoje problemy a otrzyma gotowy dobór środków zaradczych:

a. Pracownik niezmotywowany - jak z nim rozmawiać, aby poznać przyczynę braku inicjatywy i kreatywności?

b. Pracownik psujący atmosferę w zespole - jak z nim postępować, przy udziale pozostałych pracowników, aby zminimalizować jego wpływ na zespół?

c. Pracownik nie wywiązujący się ze swoich zadań (niedostatecznie lub nieterminowo) - skuteczny katalog narzędzi dyscyplinujących + postawa szefa

d. Pracownik łamiący regulamin - jakie kary i "straszaki" sprawdzają się w jego przypadku?

e. Pracownik bardzo ambitny (wyalienowany indywidualista) - jak wykorzystać jego pozytywne cechy do wzrostu wydajności w całym zespole?


2. Jak skutecznie egzekwować wykonanie zadań przez "trudnych" pracowników?

a. Zasada "kija i marchewki" - dlaczego Twój pracownik powinien być świadom nieuchronności kar i realnej możliwości sięgnięcia po nagrodę (uznanie, awans, podwyżka)?

b. Jakie kary i nagrody sprawdzają się w zależności od charakteru pracownika i zajmowanego stanowiska? Zebrane doświadczenia menedżerów średniego i wyższego szczebla.

c. Jak krytykować pracownika, a nie człowieka, czyli 5 zasad konstruktywnej krytyki, która wywoła oczekiwane zachowanie w przyszłości.

d. Jak przekazywać pochwały, aby pracownik nie spoczął na laurach, a został zmobilizowany do większego wysiłku?

e. Jak przeprowadzać rozmowę oceniającą jeżeli wyniki pracy są za słabe, aby nie zdemotywować pracownika?

3. Jak dyscyplinować i motywować "trudnego" pracownika?

a. Jakie kary finansowe możemy zastosować wobec pracownika nie naruszając kodeksu pracy?

b. Jak przeprowadzać rozmowy dyscyplinujące z osobami nie przykładającymi się do swoich obowiązków, niedbałymi, naruszającymi regulamin, pracownikami rozbijającymi zespół.

c. Których pracowników motywuje pozytywna mobilizacja, a na których "działają" nagany?

d. Jak rozpoznać, co motywuje naszego pracownika w zależności od 4 podstawowych typów osobowości (sangwinik, choleryk, flegmatyk, melancholik)? Jaką strategię przyjąć w każdym przypadku?

e. Jak motywować jeżeli nie możemy pozwolić sobie na nagrody finansowe? Czy można nauczyć się bycia szefem "charyzmatycznym", za którym podążają inni?

4. Jak radzić sobie z pracownikiem, który "szemra" za plecami szefa, rozbija zespół lub powoduje konflikty i niepożądane emocje w zespole?

d. Jak radzić sobie z donosicielstwem tak, aby pracownik ujrzał bezsens swojego zachowania?

e. Jak radzić sobie z konfliktem? Co jest skuteczniejsze: konfrontacja czy rozmowa indywidualna?

f. Jak postępować z pracownikiem, który "rozkłada" zespół poprzez: plotkowanie, obgadywanie, etc. W jaki sposób i do jakiego momentu należy starać się naprawić sytuację, a kiedy należy takiego pracownika zwolnić dla dobra zespołu?

g. Jak angażować pozostałych członków w zespołu w rozwiązywanie problemów z osobą "trudną"?

h. Jak reagować, gdy pracownik oczernia swojego szefa?

5. Postępowanie z "trudnym" pracownikiem w sytuacjach kryzysowych:

. Jak wpływać na pracownika w okresie wypowiedzenia, aby nie miał złego wpływu na pozostałych członków zespołu?

a. Jak umiejętnie odmówić podwyżki/nagrody finansowej, gdy firma ma problemy? Jak przedstawić sytuację, aby pracownik ją zrozumiał i przynajmniej czasowo
zaakceptował?

b. Jak radzić sobie z "trudnymi" pracownikami w okresie zmian w firmie: przejęcia/restrukturyzacji? Jakie informacje i w jaki sposób przekazywać?

c. Jak tłumaczyć pracownikom zwolnienia w zespole, aby nie poczuli się zagrożeni i skupiali się na pracy?

d. Jak podtrzymywać motywację pracownika w okresach dużego obciążenia obowiązkami lub gdy musi przez jakiś czas zostawać po godzinach?


I to wszystko w nadmorskim lub górskim hotelu, za jedyne 3,5 tys zł. (koszt wyjazdu służbowego z czesnego studentów). Taka szkoła to ciekawe laboratorium warunkowania klasycznego i instrumentalnego ludzkich zachowań i postaw. A co? Jak szaleć, to szaleć!

14 listopada 2011

Habilitacje na Słowacji

Jak informują władze Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu w Preszowie na Słowacji w najbliższych dniach przybędą nam nowi doktorzy habilitowani z pedagogiki. W dn. 23 listopada 2011 r. odbędzie się wykład habilitacyjny i tzw. obrona pracy habilitacyjnej w tej uczelni pierwszej Polki-akademiczki dr Marty Uberman z Instytutu Pedagogiki w Uniwersytecie Rzeszowskim.

Rozprawa habilitacyjna nosi tytuł: Univerzálny model figuratívneho zobrazenia u dieťaťa predškolského a mladšieho školského veku. Implikácie pre pedagogickú prax (Uniwersalny model figuratywych wyobrażeń dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Implikacje dla praktyki pedagogicznej.)

Temat wykładu habilitacyjnego brzmi: Formálna, neformálna a informálna výtvarná výchova žiakov základnej školy (Formalne i nieformalne wychowanie przez sztukę uczniów szkoły podstawowej).

W komisji habilitacyjnej zasiądą:

prof. PhDr. Zuzana Stanislavová, CSc. – PU v Prešove, Pedagogická fakulta –

prof. PhDr. Erich Petlák, CSc. – UKF v Nitre, Pedagogická fakulta

prof. dr. hab. Janusz Kirenko – Univerzita Marie Curie Sklodowskej, Inštitút pedagogiky a psychológie, UMCS Lublin, Poľská republika

doc. akad. mal. Pavol Rusko, ArtD. – KU v Ružomberku, Pedagogická fakulta

Recenzentami w tym przewodzie są:

prof. dr. hab. Stanislaw Górecki – Univerzita Rzeszowska, Inštitút výtvarných umení, Rzeszow, Poľská republika

prof. PaedDr. Božena Šupšáková, PhD. – UK v Bratislave, Pedagogická fakulta

doc. PhDr. Michal Tokár, PhD. – PU v Prešove, Pedagogická fakulta.


Do wykładu habilitacyjnego i tzw. obrony pracy habilitacyjnej w dn. 24. listoapada 2011 r. przygotowuje się też dr Zdisława Zacłona z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Nowym Sącz.

Tematem jej pracy habilitacyjnej jest: Zámery a realita školskej reformy v primárnej edukácii v Poľsku (Założenia i realia reformy szkolnej w edukacji wczesnoszkolnej w Polsce).

Temat wykładu habilitacyjnego brzmi: Dyscyplína w szkole.

W komisji habilitacyjnej zasiądą:

prof. PhDr. Milan Portik, PhD. – PU v Prešove, Pedagogická fakulta – predseda

prof. dr. hab. Stanislaw Palka – Uniwersytet Jagielloński, Instytut Pedagogiki, Kraków

prof. PhDr. Ľudovít Višňovský, CSc. – UMB v Banskej Bystrici, Pedagogická fakulta

prof. PhDr. Gabriela Petrová, CSc. – UKF v Nitre, Pedagogická fakulta

Recenzantami w tym przewodzie są:

prof. dr. hab. Božena Muchacka – Uniwersytet Pedagogiczny im. KEN, Kraków

prof. PhDr. Erich Petlák, CSc. – UKF v Nitre, Pedagogická fakulta

doc. RNDr. Renáta Bernátová, PhD. – PU v Prešove, Pedagogická fakulta.

Trzymamy zatem kciuki!

Dr Zdzisława Zacłona jest autorką książki pt. Wokół zagadnień edukacji wczesnoszkolnej, Wydawnictwo: PWSZ, Nowy Sącz, 2009 (ISBN: 978-83-60822-85-2)

Natomiast dr Marta Uberman, artystka-grafik, pedagog, jest w naszym kraju autorką artykułów, w tym m.in. M. Uberman: Propozycje metodyczne realizacji nauczania plastyki w szkolnictwie ogólnokształcącym. W: J. Kida (red.): Edukacja humanistyczna, aksjologiczna i estetyczna w świetle programów i potrzeb oświatowych. Rzeszów 2003 czy współaut. Lewicki Cz., Senior Citizens’ Lifestyle and life Wisdom Isdom in preschool. Children’s pictures (http://www.pulib.sk/elpub2/FF/Balogova1/pdf_doc/19.pdf)


12 listopada 2011

Upadający akademicki biznes


Założyciele uczelni niepublicznych są od przeszło dwudziestu lat wspierani przez ministerstwo nauki i szkolnictwa wyższego w tym, by nie upadli ze swoim biznesem, tylko prowadzili utworzone przez siebie placówki zgodnie z obowiązującymi standardami szkolnictwa wyższego.

Niestety, większość, sądząc zresztą, że w liczbie jest siła, a nie w jakości ich ofert i pracy, potrafi jedynie narzekać i upominać się o środki budżetowe tak, jakby one im się należały z samego tylko faktu prowadzenia swoich szkół. To wielkie nieporozumienie i nie ma co robić wody z mózgu społeczeństwu wmawiając mu i podatnikom, że wszystkim wyższym szkołom prywatnym należą się jakiekolwiek środki podatnika. Mieli na to ponad 20 lat, by przekonać społeczeństwo, że w istocie zależy im na jak najwyższym poziomie kształcenia młodzieży w ramach uruchamianych kierunków studiów i na prowadzeniu koniecznych do tego celu badań naukowych.

Niestety, epatowanie samym faktem założenia i prowadzenia wyższej szkoły, bez ponoszenia także finansowej odpowiedzialności za jej bylejakość, nie może uzasadniać jakichkolwiek przywilejów w tym zakresie. Jeżeli ktoś prowadzi wydawnictwo, wydaje kiepskie książki, to ponosi ryzyko, jeśli nikt ich nie kupuje. Takie są prawa rynku. Nie ma popytu, to nie ma środków na generowanie podaży.

Otóż wyższe szkolnictwo prywatne sztucznie w swej przeważającej większości korzysta z wytwarzanego także przez media i władze popytu na studiowanie, a w istocie na posiadanie za wszelką cenę jakiegoś dyplomu przez część nie tylko młodych osób, tym samym oferując podaż czegoś, za czym jest tylko błyszczące się medialnym wizerunkiem opakowanie pseudo szkoły, pseudo akademii. Stwarza się wrażenie akademickości w murach czegoś, co zawiera często nawet mniej niż ustawowe minimum, ale co tylko sprytem niektórych założycieli kamufluje coś więcej. Upominanie się zatem o to, by oferta tych biznesowo zorientowanych „szkółek” była finansowana z budżetu państwa w ramach prowadzonych, a raczej oferowanych do prowadzenia przez nie studiów stacjonarnych (dziennych) jest próbą wyłudzenia środków dla tych i przez tych, którzy już potwierdzili, że im te środki wcale się nie należą.

Wystarczy spojrzeć na rekrutację na te studia w ramach prowadzonych przez wiele tych szkół kierunków studiów, by zobaczyć i zrozumieć, że klienci sami rozpoznali nonsens studiowania w nich. Wielu przecież, jeśli nawet zdecydowało się na takie studia, a nie są one tanie, to z braku miejsc w uczelniach publicznych i przymusu, konieczności posiadania jakiegoś dyplomu. Wybierali zatem jakąś socjologię, jakąś pedagogikę, jakieś zarządzanie, jakąś administrację, bez rzeczywistego zainteresowania wykonywaniem zawodu w tym zakresie. I społeczeństwo ma to finansować? A niby z jakiego powodu? Nie tylko studiujący czy pracujący w tym sektorze widzą, jak są traktowani i czemu oraz komu służą, a media trafnie rozpoznają wśród niektórych założycieli nieuczciwość, brak etyki, nagminne i bezczelne łamanie prawa, korupcję, pozoranctwo i inne patologie. To do tego mamy jako społeczeństwo dopłacać?

Rację mają zatem ci profesorowie i eksperci, którzy uważają, że warto pomyśleć o dofinansowywaniu wyższych szkół prywatnych z pieniędzy podatnika, ale tylko i wyłącznie tych, które udowodniły już nie tylko ich akademickimi uprawnieniami, ale i oceną parametryczną, że rzeczywiście zależy im na autentycznej, konkurencyjnej i wiarygodnej ofercie kształcenia młodych pokoleń w uczciwym środowisku akademickim, z kadrą o najwyższych umiejętnościach i dorobku naukowym, a nie naukawym i legitymującą się jedynie dyplomami (po części załatwianymi sobie poza granicami kraju) "zakupionej" kadry.

Socjalistyczne rozdawnictwo już dawno miało się skończyć. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego i tak wielokrotnie dawało już szansę założycielom wyższych szkół prywatnych na przeorientowanie swoich zamiarów z cwaniacko – biznesowych na akademickie. Nie chcieli z tego skorzystać, to trudno. Mieli wybór, więc teraz niech poczytają sobie Wyspiańskiego.