08 października 2011

Pedagogika porównawcza w zasięgu ręki























To jest możliwe tylko w ramach międzynarodowych kongresów pedagogicznych, w których uczestniczy nie, jak usiłują niektórzy akademicy chwalić się, trzech obcokrajowców, w tym dwóch zatrudnionych w swojej wyższej szkole zawodowej, ale dwustu nauczycieli, pedagogów i naukowców z wszystkich kontynentów. Wówczas możemy, jeśli tylko starczy nam czasu w czasie przerw, w kuluarach, z każdym lub z wybranym przedstawicielem danego kraju porozmawiać, zapytać go o coś czy wyjaśnić np. jak w istocie wygląda oświata w jego kraju albo jak prowadzone są tam badania edukacyjne. Takiej wiedzy nie da nam ani wikipedia, ani ściągnięty z Internetu artykuł czy nawet zakupiona książka, gdyż konieczna jest w dociekaniu prawdy o oświatowej i naukowo-badawczej rzeczywistości możliwość spojrzenia na nią w bezpośrednim kontakcie z jej aktorem, świadkiem lub odbiorcą.

Po dwóch dobach intensywnych obrad III Kongresu Edukacji Zróżnicowanej w Warszawie, które zapowiadałem w ostatnim wpisie przed dotarciem na miejsce, nie mogę jeszcze spokojnie skupić się na tym, czego mogłem doświadczyć, tak wiele było znakomitych referatów, wypowiedzi panelistów, komentarzy i odpowiedzi na zadawane pytania. To był nieustanny dialog, wymiana doświadczeń, gwar i skupienie na przemian, a wszystko w klimacie niezwykłej serdeczności, życzliwości, osobistej radości spotykających się ze sobą nauczycieli i pedagogów z różnych stron świata, którymi znakomicie opiekowali się młodzi wolontariusze-uczniowie (pod-)warszawskich gimnazjów i liceów pracujących od 10 lat według tego modelu kształcenia i wychowania. Mną opiekował się Kacper Koźbiał, za co mu w tym miejscu serdecznie dziękuję. Ten kongres przypomina mi organizowane przeze mnie i moich współpracowników od 1992 r. cykliczne międzynarodowe konferencje "Edukacja alternatywna - dylematy teorii i praktyki", w których też uczestniczą naukowcy i nauczyciele, a nawet i młodzież ucząca się Tak było w Warszawie wczoraj i dzisiaj, kiedy w sali konferencyjnej pojawiło się ponad 350 osób, także z tych miast z naszego kraju, w których działają niepubliczne szkoły męskie lub żeńskie.

Po Barcelonie i Rzymie właśnie Polskie Stowarzyszenie Edukacji Zróżnicowanej (http://www.easse.org.pl/) było organizatorem i gospodarzem III Kongresu w Warszawie, goszcząc nauczycieli i dyrektorów szkół edukacji spersonalizowanej z wszystkich kontynentów oraz członków EASSE (European Association Single Sex Education), czyli Europejskiego Stowarzyszenia Edukacji Zróżnicowanej. Dzięki tej lokalizacji i znakomitej organizacji Kongres stał się wydarzeniem dla przedstawicieli oświaty i nauki z krajów Europy Centralnej, ale także dla zainteresowanych jego problematyką pedagogów szkolnictwa publicznego, którzy mogli w trakcie jego obrad i spotkań czerpać inspiracje do własnej pracy z dziećmi i młodzieżą. Każdy, kto uczestniczył do ostatniej minuty zaplanowanych debat, a dotyczyło to niemalże wszystkich uczestników, otrzymał - co także jest jeszcze rzadkością w naszej kulturze konferencyjnej - świeżo wydrukowany tom z niemalże wszystkimi referatami plenarnymi, w tym w ich oryginalnej wersji językowej, jak i w przekładzie na język polski.

O specyfice kształcenia i wychowania w szkołach zróżnicowanych ze względu na płeć uczniów, a więc odrębnie edukujących dziewczęta i chłopców, pisała w dzisiejszej Rzeczpospolitej Renata Czeladko w artykule zatytułowanym - Czym przyciągają szkoły dla chłopców i dziewcząt. Jaume Camps i Bansell - wykładowca socjologii edukacji i psychologii społecznej na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Katalonii, a zarazem koordynator Forum Edukacji Zróżnicowanej - pisze o „Inteligencji płci” w organizacji szkoły. Socjolog na prywatnym katolickim Uniwersytecie Opatrzności w Providence w Rhode Island w Stanach Zjednoczonych – Cornelius Riordan – przedstawia wyniki swoich 25-letnich badań na temat wartości edukacji zróżnicowanej w USA i innych krajach Europy Zachodniej. Christina Hoff Sommers - profesor filozofii na Uniwersytecie Clark w USA pisze o edukacji chłopców i młodych mężczyzn w XXI wieku. Jest to tekst jej referatu, który rozpoczęła od opowiedzenia nam historii ilustrującej gorszą sytuację chłopców w wieku szkolnym w Stanach Zjednoczonych i na świecie. Coraz częściej bowiem słyszy się, że chłopcy są w szkole niezrozumiani a ich potrzeby zaniedbane. Historia dotyczyła nastęującej sytuacji edukacyjnej:

"Na koniec szkoły średniej klasa mojego syna wybrała się na wycieczkę pod namioty na tereny pustynne. Któregoś dnia odwiedziła ich nauczycielka języka ojczystego i zaproponowała im pewnie ćwiczenie z zakresu kreatywnego pisania. Jego celem miało być rozwinięcie ich pisarskich umiejętności. Uczniowie mieli o zmierzchu udać się w pojedynkę na pustynię uzbrojeni w długopisy, notesy, świeczki i zapałki, znaleźć zaciszne miejsce, usiąść i „wejść w głąb siebie”. Następnie mieli opisać wyniki swych przemyśleń aby na końcu podzielić się nimi z resztą klasy. Jak się można było spodziewać dziewczęta zrobiły dokładnie to, czego oczekiwała nauczycielka. Wypełniły zeszyty zdaniami pełnymi uczuciowych refleksji. Chłopcy natomiast całkowicie odmówili współpracy. Zebrali się razem, ułożyli stos z zeszytów, podpalili go i zrobili sobie ognisko. Nauczycielka była przerażona. Myślała, że ma do czynienia z pozbawionymi uczuć, niebezpiecznymi barbarzyńcami, podpalaczami a może nawet socjopatami. Nie należeli rzecz jasna do żadnej z tych kategorii. Byli po prostu chłopcami."

Są też w tym tomie wystąpienia panelistów: dyrektorki szkoły dla dziewcząt w Sydney w Australii - Marie-Therese Gibson na temat współpracy nauczycieli z rodzicami w tym modelu kształcenia. Argentynka - reprezentująca WASSE (World Association Single Sex Education) Elisabeth Vierheller pisze o mitach socjalizacji koedukacyjnej i zróżnicowanej. Raul Antonio A. Nidoy z Filipin, dyrektor Academic Standards and Personal Formation of Parents for Education Foundation or PAREFdzieli się swoimi nauczycielskimi doświadczeniami i wynikami badan sondażowych na temat znaczenia tej edukacji w rozwoju zawodowym nauczycieli. Przedstawiciel Afryki z Demokratycznej Republiki Kongo - Jean-Paul Muteba zwraca uwagę na potrzebę włączania absolwentów tych szkół do pracy zawodowej, zaś Teresa Martinez Tomas Przeydent EASSE z Katalonii przedstawia wyniki badań porównawczych, jakimi zostali objęci uczniowie szkół edukacji zróżnicowanej i koedukacyjnej w Hiszpanii.


W kongresowej publikacji są też komunikaty polskie i zagraniczne, m.in.: Alessandra La Marca analizuje praktykę nauczycieli w szkołach włoskich, Zofia Zasacka relacjonuje wyniki ogólnopolskich badań wśród chłopców i dziewcząt na temat sposobów czytania przez nich książek. Jean-David Ponci omawia wyniki badań sondażowych wśród 400 uczniów szkół edukacji zróżnicowanej w Hiszpanii, a Katarzyna Szymala dzieli się doświadczeniami w zakresie tutoringu rodziny na przykładzie wdrażania jego założeń w podwarszawskiej szkole dla dziewcząt - „Strumienie. Dr Anna Dąbrowska z Uniwersytetu Warszawskiego prezentuje wyniki badań w zakresie kompetencji komunikacyjnych dziewcząt na przykładzie uczennic szkoły „Strumienie’, zaś Paweł Giertych analizuje motywacje chłopców do czytania na podstawie jego doświadczeń z pracy w szkole dla chłopców „Żagle”. Kongres miał przewodni tytuł: Sukces w edukacji. Sukces Kongresu zawdzięczamy nie tylko jego uczestnikom, wolontariuszom, ale także Piotrowi Podgórskiemu - prezesowi Fundacji EASSE Polska.

Powrócę jeszcze do tej problematyki. Tymczasem zbliża się czas wyborów. Idę głosować na tych, którzy zagwarantują polskiej edukacji i nauce wolność oraz prawo do alternatywnej edukacji - tak w sektorze szkolnictwa publicznego, jak i niepublicznego.

07 października 2011

Debata o szkołach sukcesu w edukacji


W dniu dzisiejszym rozpoczyna się w Warszawie III Międzynarodowy Kongres Edukacji Zróżnicowanej w Warszawie z udziałem ponad 200 pedagogów z całego świata i tyle samo z naszego kraju. Nie jest to spotkanie tych, którzy zamierzają debatować o jakiejś utopii, kolejnym modelu edukacji, który wrzucany jest w płynną nowoczesność jak przysłowiowa „deska ratunku” na kryzys kształcenia i wychowania w szkolnictwie publicznym w naszym kraju, co wcale nie znaczy, że takiej właśnie funkcji on też nie spełnia.

Nie ma takiej potrzeby, chociaż kryzys jest coraz bardziej widoczny nie tylko w niektórych destrukcyjnych działaniach polityków oświatowych i resortu edukacji, ale także w niewielkim, ale z każdym rokiem powiększającym się odsetku szkół publicznych w Polsce, w których mają miejsce nie tylko ich dysfunkcje strukturalne, kadrowe i organizacyjne, ale także groźne dla rozwoju społeczno-moralnego młodych pokoleń przestrzenie i miejsca obojętności na niewłaściwe postawy uczniów, ale i niektórych nauczycieli.


Nazwa „Edukacja zróżnicowana” jest bardzo trafna, choć przecież wieloznaczna. Nie została w Polsce przetłumaczona dosłownie z tej, jaką posługują się bez żadnych problemów nauczyciele i pedagodzy z państw, w których działają przedszkola oraz szkoły tego modelu kształcenia i wychowania poza naszymi granicami, a brzmi ona „Single-sex education”. U nas jednak nie przyjęłaby się, gdyż musiałaby brzmieć mało estetycznie: „edukacja jednopłciowa” , albo „edukacja monogamiczna płciowo”. Nasi pedagodzy tłumaczą zatem – edukacja zróżnicowana ze względu na płeć, czyli lokowana w szkołach lub klasach, w których oddzielnie kształci się i wychowuje dzieci czy młodzież ze względu na ich płeć. Tak więc jest to alternatywna forma organizacji edukacji, realizowana w sposób rozdzielny dla dziewcząt i chłopców. Zapewne precyzyjniej byłoby mówić o szkołach czy klasach dla dziewcząt i szkołach czy klasach dla chłopców.


W polskim szkolnictwie publicznym częściowo takie rozwiązania mają miejsce jako obowiązkowa forma w sytuacji, kiedy właśnie ze względu na fizyczne różnice między osobami odmiennych płci prowadzi się dla nich odrębne zajęcia, dzielą doraźnie klasy na grupy męskie i żeńskie np. w czasie zajęć z kultury fizycznej. Skupienie jednak uwagi tylko i wyłącznie na odmienności rozwoju fizycznego jest zdaniem zwolenników „Edukacji zróżnicowanej”, gdzie ów podział jest stały dla wszystkich zajęć dydaktycznych i form pracy wychowawczej, czyni edukację mało skuteczną i nieadekwatną do także odmiennych potrzeb, zainteresowań, uzdolnień i zróżnicowanego tempa oraz zakresu rozwoju umysłowego, psychicznego, duchowego i estetycznego. Laicyzacja oświaty zaowocowała niemalże powszechną koedukacją w systemach szkolnych na całym świecie.

Tymczasem nurt oświaty zróżnicowanej ze względu na płeć uległ marginalizacji, ale i tym samym stał się bardziej elitarnym. Dzięki temu nauczyciele doskonali najbardziej efektywne dla niego metody i formy kształcenia, opracowywali coraz ciekawsze i adekwatne dla każdej płci struktury zajęć lekcyjnych i pozalekcyjnych, odkrywali nowe sposoby motywowania dzieci i młodzieży do uczenia się.

Słusznie zakłada się, że chłopcy i dziewczęta mogą nauczyć się tego samego i mieć te same osiągnięcia pod warunkiem, że uwzględni się jakże oczywistą, a nie tylko naukowo udowodnioną tezę, że procesy zdobywania wiedzy przebiegają u nich różnymi drogami i w odmiennym tempie. Konieczne zatem jest dostosowanie metod i form aktywizacji procesów socjalizacyjnych, dydaktycznych i wychowawczych w sposób adekwatny do naturalnych różnic między osobami odmiennej płci. W Europie - jak podaje raport Komisji Europejskiej o edukacji w Europie z grudnia 2009 „single-sex schools” działają jedynie w kilku krajach jako placówki publiczne:

• ponad 500 w Wielkiej Brytanii, w tym 416 szkół niepublicznych;
• 120 w Irlandii;
• 27 w Grecji;
• 25 na Malcie;
* 11 na Filipinach.
W większości zatem państw ten model edukacji rozwija się w szkolnictwie niepublicznym, w tym w dużej mierze wyznaniowym (szkoły protestanckie, katolickie lub muzułmańskie).

05 października 2011

Socjalizacja w hipokryzji politycznej









Politycy SLD gromią, gdzie tylko się da wszystkich tych, którzy w swoich filmach czy plakatach reklamowych wykrzystują seksistowski przekaz. Słusznie przeciwstawiają się degradowaniu kobiety do roli przedmiotu męskich żądz.

A tu, w końcówce kampanii wyborczej, kandydatka SLD - studentka z Lublina - odsłania prawdziwe oblicze ideologii godnego traktowania kobiet. Jej spot wyborczy emitowany w telewizji przed 22.00 zachęca do głosowania na nią wszystkich tych, którzy chcieliby zobaczyć, co też takiego ma ona pod stanikiem i co może jeszcze im zaoferować. Prezentując to, czego zapewne nauczyła się w czasie studiów, kończy zapytaniem: "Chcesz więcej? Głosuj na SLD. Tylko my możemy zrobić więcej." Rzecznik SLD stwierdził, że władze partii nie zamierzają zdjąć z listy wyborczej takiej kandydatki, gdyż "nie o to chodzi", by ja ukarać.

Może jest ciekaw, co ona jeszcze zdejmie? A swoją drogą, ciekawe, co ta pani studiuje. Dobrze, że kandydatka SLD nie studiuje pedagogiki, bo inaczej potwierdziłaby wyniki badań Jacka Kurzępy. Czekamy na komentarze lewicowych feministek. Tymczasem, w Lublinie może ją jeszcze zagospodarować politycznie Janusz Palikot. Tylko nie byłoby to chyba poprawne politycznie...skoro kandydatka studiuje politologię.


(http://www.kozaczek.pl/tag.php?k=katarzyna+lenart)

Urynkowienie dzieciństwa


Sześciolatki po wyborach wrócą do Sejmu i do szkoły. Cóż to za łaska wielkomożnej władzy, że na kilka dni przed wyborami tylko pozornie wycofuje się ze swojego antyobywatelskiego i uchwalonego wcześniej prawa o rozpoczęcia przez dzieci sześcioletnie obowiązkowej edukacji nie od 2012 r., ale o rok później? To wzruszająca troska partii politycznej, która ma w nazwie "obywatelska", że pod presją wyborów i koniecznego do rozpatrzenia przez kolejny parlament obywatelskiego projektu o zatrzymanie strukturalnej zmiany w tym zakresie, zapowiada jej odroczenie o rok.

Projekt obywatelski podpisało 347 tys. osób z Polski, a wystarczyło zebranie 100 tys. podpisów, więc nie ma co teraz obrastać w piórka łaskawcy, który przyszedł po rozum do głowy. Nie przyszedł. Nic się w myśleniu urzędników MEN nie zmieniło. Podtrzymują bowiem wyraźnie, że odroczenie o rok wprowadzenia sześciolatków do szkół ma tylko tymczasowy charakter. W żadnej mierze Platforma Obywatelska nie ma zamiaru wracać do debaty na temat potrzeby i sensu obniżenia wieku szkolnego.

Obywatele pytają, co to za reforma, skoro trzeba ją pod naciskiem polityki odraczać z roku na rok? Czy to znaczy, że jak rodzice wyjdą na ulicę, by protestować, to ów proces zostanie odroczony do 2014, 2015 czy 2017 roku? Dlaczego władze nie mówią wprost, że to rynek i procesy gospodarcze, a nie psychopedagogiczne rozstrzygają o zawłaszczaniu przez państwowe władze dzieci, które - choć nie są własnością państwa -w wyniku centralistycznych rozstrzygnięć prawnych stają się przedmiotem politycznej manipulacji? Niech przypomną politycy Platformy, PSL i SLD rzeczywiste powody owej pseudo reformy, bo to oni zdecydowali o urynkowieniu dzieciństwa, w myśl którego to procesu, im szybciej dzieci zostaną włączone w system powszechnej edukacji, tym szybciej też trafią na rynek pracy.

Do roboty! Do roboty! Do roboty! Ktoś przecież musi zapracować na ZUS dla obecnych polityków i pozostałych obywateli. Takie rozwiązanie jest najprostsze dla władzy kierującej się mechanizmami procesów rynkowych. Nie wymaga szczególnego wysiłku w zarządzaniu gospodarką i państwem. Równie dobrze można zaproponować skrócenie obowiązku szkolnego do 17 roku życia, jak miało to już miejsce w naszym kraju oraz obniżyć wiek dorosłości. Co za różnica, w którą stronę odbywa się ta manipulacja?

03 października 2011

Stypendia dla naukowców poza zasięgiem pedagogów?

Jak informuje Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego aż 256 młodych uczonych, prowadzących wysokiej jakości badania i cieszących się imponującym dorobkiem naukowym, otrzyma stypendia przyznawane przez Ministra tego resortu. Najlepsi będą otrzymywali nawet 3830 zł miesięcznie przez okres do 3 lat. W konkursie na stypendia naukowe dla wybitnych młodych naukowców wpłynęły 793 wnioski. W tegorocznej edycji konkursu przyznano trzykrotnie więcej stypendiów niż w roku ubiegłym."

Wśród stypendystów nie ma ani jednego pedagoga. Są natomiast młodzi, zdolni akademicy z nauk współdziałających z naszą dyscypliną, jak psycholodzy, socjolodzy, językoznawcy, historycy, politolodzy, choć przeważają przedstawiciele nauk medycznych, chemicznych, fizycznych, biologicznych i technicznych.

Jest jeszcze szansa na pozyskanie funduszy na badania z Narodowego Centrum Nauki. Ogłoszone zostały trzy konkursy na finansowanie projektów badawczych z zakresu badań ogólnych; na finansowanie projektów badawczych, realizowanych przez osoby rozpoczynające karierę naukową nieposiadające stopnia naukowego doktora oraz na finansowanie projektów badawczych mających na celu stworzenie unikatowego warsztatu naukowego lub powołanie nowego zespołu naukowego, realizowanych przez osoby rozpoczynające karierę naukową posiadające stopień naukowy doktora.

Termin składania wniosków do NCN upływa 15 grudnia 2011 r.

Jeszcze w grudniu br. zostaną ogłoszone przez NCN dwa konkursy:

- na finansowanie stypendiów doktorskich.

- na finansowanie staży po uzyskaniu stopnia naukowego doktora.


(więcej: http://ncn.gov.pl/finansowanie-nauki/konkursy/jak-sie-ubiegac)

02 października 2011

Pedagodzy-naukowcy kandydują do Parlamentu















Postanowiłem przyjrzeć się, czy wród naukowców-pedagogów są tacy, którzy postanowili kandydować w tegorocznych wyborach do Sejmu III RP. Nie jest ich wielu. Znalazłem stronę bezpratyjnego kandydata, ale ubiegającego się z listy PSL . Jest nim prodziekan i profesor Wydziału Nauk Pedagogicznych UMK w Toruniu - dr hab. Piotr Petrykowski. Znam Kandydata, ale niestety, nie ubiega się on o mandat z mojego okręgu, więc nie mam możliwości oddania na niego głosu. Mogę zatem chociaż w tym miejscu wkleić fragment z jego Programu, w którym pisze:


Edukacja nie jest przywilejem lecz konstytucyjnie zagwarantowanym prawem każdego z nas!
EDUKACJA TO SKARB I INWESTYCJA W DOBROBYT I ROZWÓJ

‣Na edukacji państwo nie może oszczędzać: należy zagwarantować wystarczające środki z budżetu państwa


‣Kosztami edukacji nie można obciążać budżetów rodzin czy zadłużonych samorządów


‣Trzeba zagwarantować dobre i tanie podręczniki oraz pomoce naukowe dla każdego ucznia.


‣Edukacja musi być odpolityczniona i nie może być niszczona przez kolejne ekipy ministrów i urzędników wypełniających zalecenia rządzących partii


‣Należy powołać Komisję Edukacji Narodowej niezależną od partii politycznych, która zajmie się merytorycznym, reformowaniem i doskonaleniem polskiej edukacji

EDUKACJA potrzebuje systematycznej pracy merytorycznej, spokoju. By dawała każdemu gwarancje dobrej, powszechnej opieki, wychowania, kształcenia, rozwoju. Dostępności do przedszkola w każdym zakątku kraju; dobrej, w pełni wyposażonej i bezpiecznej każdej szkoły od podstawowej do średniej; działających na miarę XXI wieku szkół wyższych, akademii i uniwersytetów, zapewniających dostęp do najnowszej wiedzy i przygotowujących świetnych fachowców w różnych obszarach życia.


Każde dziecko i każdy młody człowiek mają prawo także do zdobywania nowych umiejętności, rozwijania własnych zamiłowań, zainteresowań, uzdolnień. Niezależnie od tego, czy mieszka na wsi czy w dużym mieście. Czy pochodzi z biednej czy bogatej rodziny.


Edukacja nie jest przywilejem lecz prawem każdego z nas. Bez dobrej edukacji nie będzie bogactwa: duchowego ale i materialnego. Edukacja nie może być obiektem nieustannych eksperymentów dokonywanych przez kolejne zmieniające się ekipy.


Dlatego – obok rozwiązań merytorycznych i organizacyjnych – proponuję powołanie Komisji Edukacji Narodowej, złożonej z wybitnych praktyków, autorytetów i uczonych z różnych dziedzin; niezależnej od partii politycznych, która zajmie się merytorycznym reformowaniem i doskonaleniem polskiej edukacji.



Drugim kandydatem do Sejmu i to na I pozycji z listy Ruchu Poparcia Palikota - jest adiunkt, dr Piotr Bauć z Uniwersytetu Gdańskiego, specjalizujący się w teorii wychowania. Niestety, nie udało mi się znaleźć jego programu wyborczego. Nie startuje on z mojego okręgu, tylko w Gdańsku. W internecie jest następująca informacja:

Kandydat bardzo tajemniczy - w sieci trudno cokolwiek o nim znaleźć. Owszem, pracuje na UG, jest nawet nieźle oceniany przez studentów, ale poza tym - cisza. W sieci praktycznie nie istnieje. Nawet na stronach partyjnych jest o nim tylko tyle, co podaje PKW. Wybory już za niespełna 4 tygodnie. Jeżeli nic nie wiadomo nawet o jedynce na liście - to jak można głosować na tę partię? Jeden Palikot, nawet jeżeli ktoś zgadza się z jego poglądami, sam całego sejmu nie obstawi. Czy choćby na stronach partyjnych nie powinno być kilku zdań przedstawiajacych kandydatów? (http://mojemiastogdansk.blox.pl/2011/09/Piotr-Bauc-kandydat-do-Sejmu.html)

Gdyby anonimowy internauta poszukał, to by znalazł wywiad, jakiego udzielił dr Piotr Bauć dziennikarzowi Gazety Wyborczej. Na pytanie: Ma pan jakiś swój program, cel, który chciałby zrealizować w Sejmie? odpowiedział:

- Mam dwa konkretne cele. Pierwszy - chciałbym doprowadzić do połączenia ZUS-u i KRUS-u. To absurd, że w ramach państwa funkcjonują dwie instytucje, które zajmują się tym samym. Oszczędności z ich połączenia wyniosą 1,3 miliarda złotych rocznie. I chciałbym doprowadzić do tego, aby te pieniądze zostały przeznaczone na dofinansowanie akademickich biur karier. Z takim budżetem nie będą one tylko pośrednictwem w znalezieniu pracy, ale będą mogły pełnić rolę inkubatorów przedsiębiorczości, to znaczy pomagać finansowo absolwentom w założeniu własnych firm. Polacy są bardzo aktywnym narodem, tyle że jesteśmy biedni. Drugi mój cel, to rozwój spółdzielczości, szczególnie na wsiach. Obserwowałem, jak takie spółdzielnie rolnicze funkcjonują w Holandii czy Hiszpanii. Chodzi o bezpieczeństwo i kontrolę produkcji, począwszy od dostarczyciela nasion, przez producenta, przetwórcę, do klienta. Na Zachodzie takie spółdzielnie działają z powodzeniem, mają nawet swoje banki. (http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35636,10346893,Piotr_Bauc__Palikot_nam_nie_placi.html#ixzz1Zf1ERXbT)

Szanse naszego Kolegi są wyraźne, skoro w czasie prawyborów uzyskał wśród "jedynek" I miejsce z liczbą 2715 głosów. Konkurenci uzyskali: 1709 głosów - Tomasz Dudziński (PJN); 1361 głosów - Anna Fotyga (PiS); 813 głosów - Sławomir Nowak (PO) i 527 głosów - Krzysztof Trawicki (PSL).
(http://gdansk.naszemiasto.pl/artykul/1067365,prawybory-2011-starcie-jedynek-w-okregu-gdanskim-zaglosuj-w,galeria,1463777,id,t,tm,zid.html)

Jeśli znacie jeszcze jakiegoś kandydata wśród naukowców-pedagogów, to napiszcie. Może wesprzemy kolegów lub koleżanki w ich staraniach o poselski mandat.


(Na fotografii: od lewej - P. Petrykowski, nieznany i P. Bauć)

01 października 2011

Jak wykorzystać czas dla dziecka



Pedagogika jest w gruncie rzeczy wypływającą z wiedzy o człowieku miłością do ludzi. A przynajmniej tylko na takim fundamencie można ją zbudować (R. Steiner)







Barbara Kowalewska otwiera swoją książkę cytatem z Rudolfa Steinera. Mamy publikację niezwykle rzadką, bo przepełnioną pedagogiczną mądrością i rodzicielskim doświadczeniem, a zatytułowaną - "Mam czas dla dziecka. Pedagogika waldorfska dla najmłodszych. Propozycja alternatywnej kultury wychowania w domu, przedszkolu i w żłobku" (Impuls, 2011). jej autorka odwołuje się do miłości jako fundamentu każdego wychowania, lokując niniejszą pracę nie tylko w pedagogice waldorfskiej, choć przecież w pierwszej kolejności skierowana jest ona właśnie do wychowawców i nauczycieli placówek odwołujących się do tej właśnie pedagogii, ale także w zdobywającej swoje poczesne miejsce w naukach o wychowaniu - pedagogice serca.

Otrzymujemy książkę refleksyjnej i kochającej swoje dzieci matki, nauczycielki, tłumaczki i promotorki alternatywnego modelu edukacji szkolnej, która funkcjonuje już przeszło dziewiątą dekadę swojego istnienia i rozwoju (z wyłączeniem okresu narodowego socjalizmu, a w Polsce dodatkowo jeszcze okresu PRL), a więc najbardziej wiarygodnego opisu czegoś, co wymyka się obserwacji nawet najlepiej do niej przygotowanego badacza-outsidera.

Już we wstępie B. Kowalewska odsłania nam osobiste powody zainteresowania pedagogiką, która w wersji steinerowskiej natrafia na bardzo różnych odbiorców, w tym także jej krytyków. Nie chodzi tu o obronę, bo ten sposób wychowywania i wspomagania rozwoju dzieci i młodzieży oraz towarzyszących ich rozwojowi dorosłych sprawdził się i pokonuje kolejne wyzwania, jakie wnosi do naszej płynnej – jak to określa Zygmunt Bauman - rzeczywistości kultura pozoru, natychmiastowości i krótkotrwałości doznań, migotających znaczeń, nieustannego doświadczania niepewności, kuszenia i uwodzenia, blichtru, kiczu i budzenia potrzeb otoczkowych, zbytecznych i nic nie wnoszących do naszej duchowości pożądań czy pragnień. Mamy tu propozycję przeciwstawienia ponowoczesnemu światu pseudowychowania jego przeciwieństwo, będące zwrotem ku równowadze, wyciszeniu, głębokiej zadumie i kreatywnej aktywności.

Można nie zgadzać się z antropozoficznym przesłaniem Rudolfa Steinera, nie akceptować jego filozofii życia i rozwoju człowieka, ale nie można zaprzeczyć temu, że nasze życie, tworzone przez nas relacje z własnymi dziećmi mogą mieć zupełnie inne uwarunkowania, dzięki którym może zostać zachowana niepowtarzalność osobowości każdego z podmiotów procesu wychowania. To rodzice są pierwszymi i jedynymi wychowawcami swoich dzieci, toteż mogą korzystać z przysługującego im prawa do wyboru drogi życiowej i edukacyjnych ścieżek tych, których obdarzają swoją miłością i nadzieją. Autorka publikacji, która łączy w sobie wiedzę naukową z szeroko rozumianym poradnictwem pedagogicznym (m.in. rodzicielskim, nauczycielskim), otwarcie dzieli się swoim przesłaniem z jej czytelnikami:

Książka ta stanowi próbę ukazania aktywnej postawy wychowawczej: świadomego wybierania w morzu atakujących nas każdego dnia tak zwanych ofert jedynie tego, czego naprawdę świadomie chcemy dla naszych dzieci, postawy wywodzącej się z przekonania o wielkiej mocy wychowania – kształtującej i uzdrawiającej zarazem.(s. 14)


Z niniejszej książki mogą i powinni skorzystać nie tylko studiujący pedagogikę czy przygotowujący się do nauczycielskiego zawodu studenci różnych kierunków kształcenia, ale także wychowawcy naturalni, jakimi są rodzice czy opiekunowie różnych środowisk, w których prowadzone są zajęcia czy spotkania z naszymi dziećmi. Niewątpliwie najbardziej skorzystają z niej ci, którzy pracując czy pełniąc służbę w waldorfskich placówkach oświatowych i opiekuńczych w naszym kraju, otrzymują przewodnik po pedagogice napisany nie tylko z wnętrza znanych autorce instytucji, ale i z wnętrza nauki. Przywołane są tu bowiem wyniki najnowszych badań psychologicznych czy neurofizjologicznych, które dotyczą wiedzy na temat uwarunkowań rozwoju dziecka w dobie globalizacji i nowych technologii informacyjnych. Ci, którzy tego nie poszukują lub się obawiają istniejących zagrożeń przekonają się, że można o wychowaniu i kształceniu dziecka pisać w sposób przekonywujący, bo także z wnętrza własnej duchowości, doświadczeń, przeżyć, przekonań, obserwacji i osobistych emocji.

Można zatem korzystać z tej pracy na wiele sposobów: dociekając istoty duchowego wymiaru alternatywnej pedagogii, przekonując się do fundamentalnych dla jej spójności, a tym samym i uniwersalnej wartości, zasad postępowania pedagogicznego, jak i do praktycznych rozwiązań, działań czy animacji, które łączą tradycję z nowoczesnością. Znajdziemy tu przykłady wielostronnego kształcenia, wspomagania wielorakich inteligencji i pobudzania wszystkich zmysłów dziecka, by aktywnie włączać się w jego rozwój, nie pomijając przy tym jego własnego potencjału oraz naturalnego rytmu życia.

Jeśli sama Autorka określa tę książkę jako poradnik praktycznej pedagogiki, to odpowiada zarazem na zapotrzebowanie tych spośród nas, którzy nie zawsze dowierzają mocy sprawczej idei i ich przekładalności (operacjonalizacji) na konkretne formy i sposoby działania. Dzięki osobistej narracji, licznym przykładom z codziennej pielęgnacji, opieki, socjalizacji instytucjonalnej i wychowywania dziecka, a wzbogaconym o wiedzę z nauk medycznych, przyrodniczych i społecznych, przechodzimy przez wszystkie fazy jego życia – od prenatalnej po jego dorosłość. Istotnie bowiem rolą rodziców i wychowawców jest spowodowanie tego, by ich radość, entuzjazm, akceptacja i humor współdziałały (…) w najgłębszym sensie s siłami kierującymi wzrostem ciała fizycznego oraz z siłami duszy dziecka. (s. 34)

Zainteresowani pedagogika waldorfską znajdą w tej książce także odniesienia do najnowszej literatury pedagogicznej tak w tym nurcie, jak i go wzbogacającej go współczesnej humanistyki. Nie jest to bowiem książka o pedagogice dogmatycznej, autorytarnej czy antyautorytarnej, ale o sztuce wychowywania pomiędzy Scyllą dystansu, dominacji czy przemocy a Charybdą zaangażowania, bliskości czy swobody, a więc oddziaływania odwołującego się do poszukiwania w dialogu z dzieckiem arystotelesowskiego złotego środka. Autorka doskonale wysupłuje z różnych pedagogii, w tym przede wszystkim z kierunków pedagogiki niedyrektywnej, emancypacyjnej czy antyautorytarnej takie zasady czy parcjalne rozwiązania, które pozwalają wzbogacać wychowanie w duchu steinerowskim z jego orientacją na dobro dziecka, a zarazem zobowiązują każdego z dorosłych wychowawców do ustawicznej pracy nad sobą.

Gorąco zatem polecam tę książkę, która jest niewątpliwie podręcznikiem sztuki wychowania, będącego wspólnym rzeźbieniem naszego codziennego świata życia, malowania go autentyzmem ludzkich przeżyć i doznań, rysowania kolejnych, a możliwych do pokonywania progów, by teatr rodzinnego i szkolnego życia sprzyjał przygotowywaniu dzieci i młodzieży do kreowania i odtwarzania ról na planie filmowym otaczającej ich szeroko pojmowanej kultury oraz sprzyjał zmysłowemu i duchowemu odczuwaniu piękna, dobra i mądrości dorobku obcujących z nimi pokoleń.