10 kwietnia 2011

Polskie Towarzystwo Pedagogiczne - reaktywacja


Polskiemu Towarzystwu Pedagogicznemu poświęcałem już uwagę w blogu, i nie tylko, gdyż jestem jego członkiem od jego powstania w 1981 r. , toteż z niepokojem przyjmowałem każdy okres załamań, blokad czy zapaści, jakich doświadczała nasza społeczność z różnych zresztą powodów, jak i z radością włączałem się w nowe inicjatywy, dokonania i odradzające się nei tylko w czasie zjazdów formy pedagogicznego dyskursu. Dzisiaj piszę o reaktywacji III, gdyż otrzymałem wiadomość o uruchomieniu po raz pierwszy w dziejach Towarzystwa jego internetowej strony: http://www.ptp-pl.org/ .

Pierwsza reaktywacja wiąże się z powołaniem do życia Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego w dn. 24 kwietnia 1981 r. w Warszawie, kiedy to odbyło się jego pierwsze zebranie ogólne z udziałem 34 członków założycieli. Kilka tygodni wcześniej, bo z dn. 19 marca 1981 r. zostało ono zarejestrowane przez Wydział Spraw Wewnętrznych Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy. Słusznie uzasadniano nawiązanie PTP do bogatej tradycji ruchu pedagogicznego, jaki miał miejsce w końcu XVIII w.

Inicjatorami i pomysłodawcami powołania do życia Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego byli profesorowie, członkowie PAN – Wincenty Okoń i Bogdan Suchodolski. Zrodzony dzięki m.in. fali sierpniowego wstrząsu „Solidarności”, nie został wyhamowany w swojej działalności w okresie stanu wojennego, bowiem liczba jego członków wzrosła do ok. 600 w końcu 1982 r. W tym, jakże trudnym okresie, powstało 15 oddziałów terenowych mimo wywołanego „stanem wojennym” wstrząsu psychologicznego i moralnego także u wielu członków PTP.

Druga reaktywacja nastąpiła po stanie wojennym, jeszcze w okresie głębokiego PRL, kiedy w 1983 r. został wydany pierwszy numer kwartalnika „Biuletyn Organizacyjny” PTP poświęconego problemom nauk pedagogicznych, oświaty i wychowania. Jego redaktorem naczelnym był prof. Mikołaj Kozakiewicz, także pierwszy Przewodniczący PTP, zaś członkami redakcji zostali profesorowie: Ryszard Łukaszewicz i Marian Walczak. Sekretarzem Redakcji była Weronika Budziło. Był to numer wyjątkowy, który ukazał się w nakładzie 300 egzemplarzy o objętości 60 stronic dzięki subwencji Polskiej Akademii Nauk. To właśnie dzięki II reaktywacji uzyskaliśmy dostęp do raportu prof. M. Kozakiewicza na temat kryzysu ekonomiczno-społecznego Polski a problemów wychowania, który był przedmiotem jego referatu w czasie pierwszego zebrania.

Trzecia reaktywacja pojawiła się w III RP i pomimo wielu zakrętów, słabości i załamań dotrwaliśmy do 2011 r. z nadzieją odnowy w warunkach konfrontowania naszych osiągnięć i osobistych postaw z nieustannymi reformami i zmianami oświatowymi oraz akademickimi, z przełomami paradygmatycznymi w naukach o wychowaniu i osłabieniem działalności społecznej niektórych oddziałów. Zakotwiczenie w Internecie, choć jest jaskółką, która jeszcze wiosny nie czyni, to jednak dobrze, że wreszcie nastąpiło. Niech będzie takie miejsce chociażby w wirtualnej przestrzeni, które zawiera informacje o PTP w niezwykle czytelnej i estetycznie zaprojektowanej wizualizacji danych o jego historii, władzach, oddziałach, zjazdach, wydawnictwach, najważniejszych wydarzeniach i skrzynce kontaktowej na korespondencję.

Nareszcie możemy zaprezentować swoją aktywność lub jej brak, gdyż każda z tych kategorii jest tu uwydatniona. Strona jest w budowie, tak jak polskie drogi, więc nie ma się co dziwić, że są tu objazdy, utrudnienia w ruchu czy dziury, które wymagają uzupełnień. Od nas samych zależy zatem to, czy będzie można poruszać się tu, jak w świecie rzeczywistym - drogą szybkiego ruchu jedynie (nie-)pamięci, autostradą przemian czy nieutwardzoną ścieżką pozoru. Zjazd ogólny odbędzie się we wtorek 12 kwietnia br.

Diagnoza sprzed 30 lat prof. Mikołaja Kozakiewicza brzmi dzisiaj niezwykle aktualnie jako przesłanie na kolejne lata naszej działalności. Pierwszy Przewodniczący mówił wówczas:

Sądzę, że jest sprawą ważną dla PTP, mądre i przemyślane ustosunkowanie się do kryzysu jako takiego, oraz do określenia swej roli w likwidacji samego kryzysu, jak też minimalizacji jego negatywnych skutków wychowawczych i społecznych. „Polska znajduje się w głębokim kryzysie” – to zdanie powtarza się tak często, że nikogo już nie szokuje to stwierdzenie, a nawet powoli uznano stan kryzysu za rzecz zwyczajną czy normalną. Sam termin „kryzys” staje się powoli słowem wytrychem, które wyjaśnia i usprawiedliwia prawdziwe i rzekome niemożności, braki wywołane obiektywnymi przyczynami i całkowicie zawinione przez ludzi, rozgrzesza od bezczynności i nieróbstwa, od zastępowania wysiłków na rzecz poprawy, gadulstwem o poprawie (…).

No proszę, jakież to aktualne.

Solidaryzuję się z Rodzinami Ofiar 10 kwietnia 2010 w Smoleńsku

Skoro Rosjanie usunęli w Smoleńsku ufundowaną i zainstalowaną przez Stowarzyszenie Katyń 2010 tablicę z treścią:

"Pamięci 96 Polaków na czele z prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej Lechem Kaczyńskim, którzy 10 kwietnia 2010 r. zginęli w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem, w drodze na uroczystości upamiętnienia 70. rocznicy sowieckiej zbrodni ludobójstwa w Lesie Katyńskim dokonanej na jeńcach wojennych, na oficerach Wojska Polskiego w 1940 r.".

to ja ją tu także publikuję!

05 kwietnia 2011

Czy minister B. Kudrycka uzna wartość technologii edukacyjnych?


W czasie marcowego posiedzenia Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk przyjął uchwałę w sprawie skierowania do pani minister nauki i szkolnictwa wyższego - prof. Barbary Kudryckiej wniosku o równorzędne (z patentami w naukach technicznych) traktowanie w ocenie osiągnięć pedagogów opracowanych przez nich technologii edukacyjnych. Pismo w tej sprawie (z datą 28.03.2011) jest następującej treści:

Dążenie do zmiany na lepsze systemu edukacji należy do głównych zadań pedagogiki. W tym celu opracowuje się nowe technologie edukacyjne dostosowane do specyfiki rozwoju umysłowego i procesu uczenia się dzieci (wychowanie przedszkole), uczniów (szkoły podstawowe, gimnazja i ponadgimnazjalne) oraz młodzieży (studia I, II i III stopnia). Takie technologie obejmują:

- autorskie programy edukacyjne (konkretyzacja i rozszerzenie celów i treści kształcenia zawartych w podstawach programowych), opracowane ze znajomością różnic indywidualnych w rozwoju umysłowym dzieci, uczniów i studentów oraz warunków, w jakich jest realizowana edukacja;

- oprzyrządowanie dydaktyczne zawierające metody, pakiety edukacyjne i inne środki dydaktyczne przydatne do zrealizowania celów i treści kształcenia zawartych w programach edukacyjnych.

Przed wdrożeniem technologie te muszą być sprawdzone na zasadzie klasycznych badań eksperymentalnych, z uwzględnieniem rygorów diagnozy pedagogicznej i rytmu roku szkolnego. Jest to jedyny sposób ustalania skuteczności wychowawczej i dydaktycznej technologii edukacyjnych. Programy oraz ich dydaktyczne oprzyrządowanie są udostępniane w formie autorskich publikacji (z wymogiem recenzowania), aby nauczyciele mogli z nich swobodnie korzystać, wdrażając je w przedszkolach i w szkołach. Dodać tu trzeba, że za takie udostępnienie technologii pedagogicznych ich autorzy nie otrzymują dodatkowych gratyfikacji finansowych.

Niestety, ten zakres trudnej i wysoko specjalistycznej działalności naukowej pedagogów jest od wielu lat pomijany w ocenach parametrycznych podstawowych jednostek organizacyjnych szkolnictwa wyższego oraz ich własnej działalności naukowo-badawczej oraz wdrożeniowej. Dochodzi do paradoksów, że autorzy technologii edukacyjnej Dziecięca matematyka, według której w większości przedszkoli w Polsce dobrym skutkiem wspomaga się dzieci w rozwoju umysłowym wraz z edukacją matematyczną (skuteczność udowodniona naukowo), nie otrzymali ani jednego punktu w ocenie parametrycznej. Jednocześnie ich koledzy z nauk technicznych zdobywają je za opatentowane usprawnienia technologiczne, jeżeli nawet są one drobne.

Wieloletnie pomijanie w ocenie wartości naukowej technologii pedagogicznych kładzie się złym cieniem na systemie edukacji w Polce, gdyż pedagodzy zatrudnieni w uczelniach coraz rzadziej podejmują trud opracowania nowych technologii pedagogicznych, bo efekty tej absorbującej działalności naukowej nie podlegają ocenie parametrycznej. Ponadto uczelnie, w których pracują, nie mogą tego zakresu działalności pedagogicznej przedstawić do oceny, która decyduje o rankingu działalności naukowej. w związku z tym, że system edukacyjny ciągle potrzebuje nowych technologii, opracowują je najczęściej osoby nie mające ku temu odpowiedniego przygotowania merytorycznego, ze słabą znajomością dorobku pedagogiki i metod naukowej ich weryfikacji.

Efektem tego procesu jest poszerzające się rozdarcie przestrzeni pomiędzy naukową pedagogiką a rzeczywistością edukacyjną oraz znane wszystkim niedostatki procesu wychowania i kształcenia w przedszkolach, w szkołach i uczelniach. Wszystko to można stosunkowo szybko zmienić na lepsze, jeżeli zostaną podjęte decyzje o równorzędnym traktowaniu technologii edukacyjnych z patentami w naukach technicznych.

Komitet Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk zwraca się więc do Pani Minister prośbą o spowodowanie odpowiedniej korekty w systemie oceny parametrycznej działalności naukowej.

Sprawa jest pilna, zważywszy na potrzeby systemu edukacji, programy edukacyjne oraz ich dydaktyczne oprzyrządowanie, które powinny być opracowane na odpowiednio wysokim poziomie merytorycznym, ze znajomością realiów edukacyjnych przedszkola, szkoły i uczelni, sprawdzone badawczo i recenzowane przed opublikowaniem. Nic też nie stoi na przeszkodzie, aby fakt opublikowania technologii pedagogicznych uznać za równorzędny z procedurą opatentowania technologii przemysłowych, a wybieranie technologii edukacyjnej przez nauczycieli jako równorzędne z wdrożeniom patentów w zakładach produkcyjnych.

Mamy nadzieję, że Pani Minister przychylnie rozpatrzy przedłożony wniosek ze względu na dobro uczących się dzieci, małych i starszych uczniów oraz studentów, a także ze względu na poprawę kondycji nauk pedagogicznych i wszystkich uczelni kształcących nauczycieli.

02 kwietnia 2011

Wyższa szkoła psychopedagogicznej manipulacji


Psycholodzy coraz częściej wskazują na to, że nauczyciele stają się ofiarami swoich zwierzchników z tego głównie powodu, że albo nie uświadamiają sobie stosowanej wobec nich manipulacji, albo są dobroduszni, naiwni, łatwowierni, albo też ulegli panice, lękowi, że w wyniku jakiegokolwiek oporu stracą swoje ulubione miejsce pracy.

Francuska psycholog i psychoterapeutka jednej z paryskich klinik Isabelle Nazare-Aga opracowała na podstawie swoich wieloletnich doświadczeń terapeutycznych katalog 30 cech charakteryzujących manipulatora. Uświadomienie sobie występowania co najmniej dziesięciu z nich u własnego zwierzchnika jest dowodem na to, że jest naszym manipulatorem, ale zarazem może być pierwszym, ważnym dla nas krokiem do podejmowania działań obronnych. Taki manipulator:

1. Wywołuje u innych poczucie winy, wykorzystując przy tym relacje rodzinne, przyjacielskie, miłosne, czy odwołując się do poczucia zawodowej odpowiedzialności itd.

2. Przerzuca odpowiedzialność na innych albo stara się wywinąć z własnej odpowiedzialności.

3. Nie przekazuje, nie wyraża w sposób jasny, wyrazisty swoich żądań, potrzeb, uczuć czy poglądów.

4. Najczęściej odpowiada w sposób niejasny, ogólnikowy.

5. Zmienia swoje poglądy, zachowania i uczucia w zależności od sytuacji albo osoby, z którą jest w kontakcie.

6. Swoje roszczenia skrywa za argumentami logicznymi.

7. Uświadamia innym, że nigdy nie wolno im zmieniać poglądów, że muszą być doskonali, wszystko wiedzieć i reagować natychmiast na jego oczekiwania i pytania.

8. Podaje w wątpliwość cechy, umiejętności i osobowość innych nieprzypadkowo ich krytykuje i osądza, mówi o nich z despektem.

9. Swoje polecenia każe egzekwować za pośrednictwem innych ludzi lub uchyla się od bezpośredniej informacji (zamiast bezpośredniej rozmowy – telefonuje, przekazuje polecenia na piśmie).

10. Rozsiewa niezgodę, pobudza podejrzliwość, intryguje, dzieli ludzi, aby mógł lepiej nad nimi panować, jest nawet zdolny do rozbicia małżeństwa.

11. Usiłuje prezentować siebie jako ofiarę, aby inni użalali się nad nim (ujawnia w sposób przerysowany swoje emocje, uskarża się na osoby, których nie znosi w swoim otoczeniu, na przeciążenie pracę itp.).

12. Nie dba o potrzeby innych (mimo, iż twierdzi coś zupełnie odwrotnego).

13. Wykorzystuje zasady moralne innych do spełniania swoich potrzeb (do jego umiłowanych pojęć należą: ludzkość, miłosierdzie, ocenianie ludzi jako dobrych lub złych).

14. Skrycie wygraża innym albo ich jawnie szantażuje.

15. Często zmienia temat w trakcie rozmowy.

16. Unika zebrań z pracownikami i narad, ucieka od nich.

17. Stara się sprawiać wrażenie, że jest nad innymi.

18. Kłamie

19. Celowo posługuje się kłamstwem, by wydobyć prawdę, przekręca fakty i interpretuje sądy innych osób.

20. Jest egocentrykiem

21. Zazdrości nawet partnerowi lub własnym dzieciom.

22. Nie znosi krytyki a potrafi popierać jedynie oczywiste fakty.

23. Nie dba o prawa, potrzeby czy oczekiwania innych.

24. Bardzo często żąda, wydaje polecenia i zmusza innych do działania na ostatnią chwilę.

25. Jego słowna wypowiedź brzmi logicznie i spójnie, a mimo to jego postawy, czyny czy sposób życia świadczą o czymś wręcz odwrotnym.

26. Stosuje pochlebstwa, aby się przypodobać, daje prezenty albo nieoczekiwanie oferuje drobne usługi.

27. W jego obecności ludzie czują się nieprzyjemnie i nie mają poczucia swobody.

28. Dąży do swoich celów bardzo dokładnie, ale kosztem innych.

29. Zobowiązuje nas do działań, których z własnej woli nigdy byśmy nie podjęli.

30. Ludzie, którzy go znają, stale o nim mówią, nawet jak jest nieobecny.

Naukowcy podejmujący problem asertywności człowieka, a więc m.in. umiejętności chronienia siebie w sytuacji, kiedy ktoś chce podporządkowywać sobie jego zachowania, operują najczęściej informacjami na temat tego, jak rozpoznać ludzi chcących nimi manipulować. Osoby o takich skłonnościach najczęściej starają się ukryć swoje zamiary za ugrzecznionymi zwrotami lub zachowaniami, jak np.

- Za młody jesteś, żeby to zrozumieć…

- Wiem, że zawsze mogę na tobie polegać….,

- Gdybym był tobą….

- Powinniśmy współdziałać, a wtedy będzie mniej napięcia….

- Wiem, że to nie moja sprawa, ale….


Manipulator działa z ukrycia tak, by osłabić czujność swoich współpracowników i przejąć nad nimi całkowitą kontrolę, często także nad ich osobistym życiem. Taka osoba traci zdolność do nawiązywania autentycznych kontaktów z innymi, gdyż jest nastawiona na siebie, nie słucha innych, tkwiąc w egoizmie i w przekonaniu do własnych racji. Jej postawy można określić na poziomie ogólności jako zbliżone do psychopatycznych, gdyż nie ma w niej skruchy lub poczucia winy za swoje działania przemocowe wobec innych. Problem takiego manipulatora-umniejszacza polega na tym, że nie jest on w stanie przyznać się do błędu, nie przechodzi więc przez naturalny cykl. Działa on według schematu „zaprzeczenia-stłumienia”:

1. Wyrządzenie krzywdy.

2. Usprawiedliwienie czynu przed samym sobą.

3. Stłumienie poczucia winy, które prowadzi w końcu do „złego nastroju”.

4. Uniknięcie pokuty – uchylenie się od naprawienia krzywdy czy zadośćuczynienia


Rozpoznanie już samego faktu bycia jego ofiarą może ułatwić nam zakreślenie granic jego postępowania, które nie będą dla nas do przyjęcia i wymuszą konieczność obrony, powstrzymywania go przed tym lub przeciwdziałania. Umniejszaczowi najbardziej zależy na tym, by zawsze mieć rację. A więc nigdy, przenigdy nie mów mu: „mylisz się”; jest to regułą podstawowa. Jeżeli będziesz mu zaprzeczał, wykazywał, demonstrował lub w jakikolwiek inny sposób dawał do zrozumienia, że nie ma racji, prędzej czy później dopadnie cię. Prędzej czy później zapłacisz za to. Umniejszacze są nad wyraz mściwi. Dla umniejszacza zrobienie błędu jest najgorszą rzeczą, jaka może mu się przytrafić, i nie daruje osobie, która postawi go w niezręcznej sytuacji. Najlepsze, co można zrobić, to przyjąć słowa umniejszacza do wiadomości; co wcale nie znaczy zgodzić się z nimi.


(literatura: J. Carter, Wredni ludzie, tłum. Justyna Kotlicka, Warszawa: Jacek Santorski &CO Agencja Wydawnicza. Wydawnictwo SYSTEM 1993; G. Lindeenfield, Asertwność, czyli jak być otwartym, skutecznym i naturalnym, tłum. Mariusz Włoczysiak , Łódź: RAVI 1994; I. Nazare-Aga, Nenechte sebou manipulovat.tłum. Hana Prousková, Praha: Portál 1999)

01 kwietnia 2011

Pedagogika, socjologia oraz marketing i zarządzanie wśród tzw. "niepożądanych" kierunków kształcenia

Ministerstwo jest wysoce zaniepokojone tak intensywnym przyrostem osób studiujących w Polsce w niepublicznych szkołach wyższych na kierunkach pedagogika, socjologia oraz marketing i zarządzanie. W związku z tym, że właśnie na tych kierunkach kształcenia Państwowa Komisja Akredytacyjna wykazała w ciągu ostatnich 9 lat najwięcej błędów, patologii organizacyjnych i związanych z najniższym poziomem jakości, zostaną wprowadzone dodatkowe obostrzenia prawne. Skoro sprawdził się pomysł rządu na wspomaganie uczelni prowadzących tzw. kierunki zamawiane, a więc studia o najwyższym zapotrzebowaniu dla gospodarki, rozwoju najnowszych technologii oraz poprawy opieki zdrowotnej, to na zasadzie inwersji te jednostki, które kształcą m.in. na pedagogice, zostaną przez ministerstwo oznakowane jako "kierunki niepożądane", "niezamawiane". Niniejsze rozporządzenie nie dotyczy szkolnictwa publicznego, gdyż to spełnia najwyższe standardy edukacji także na tych kierunkach.

Wszyscy ci, którzy podjęli już na nich studia, będą mogli je dokończyć, natomiast rekrutacja od nowego roku akademickiego będzie objęta dodatkowymi rygorami. Przewiduje się np. że do minimum kadrowego nie będzie można zaliczać na niepożądanych przez ministerstwo kierunkach studiów nauczycieli akademickich, którzy przekroczyli 70 rok życia. W ramach vacatio legis będą oni mogli być zaliczani tylko na konieczny okres doprowadzenia obecnie studiujących do egzaminów dyplomowych. Natomiast dla nowych roczników studiów I i II stopnia wymagana będzie kadra tylko i wyłącznie w podstawowym miejscu pracy oraz legitymująca się maksymalnie wiekiem do 70roku życia. Poza tym nauczyciele z minimum kadrowego bedą musieli być zameldowani w miejscowości będącej siedzibą szkoły, żeby ich kontakt ze studentami był realny.
Nie będzie też można uwzględniać w minimum kadrowym dla tzw. "niepożądanych kierunków studiów" osób, które uzyskały stopnie naukowe w uczelniach byłych krajów socjalistycznych (Czechy, Słowacja, Ukraina, Rosja, Węgry, Bułgaria, Białoruś, Litwa, Estonia, Łotwa, NRD, Rumunia).

Władze zdają sobie sprawę z tego, że niniejsze rozwiązania mogą naruszyć stabilność finansową prywatnych szkół wyższych, toteż wzorem rozwiązań w rolnictwie, będzie im przyznawana jednorazowa dotacja wyrównawcza (jak dopłaty rolnicze) wprost proporcjonalnie do średniej liczby studentów w okresie minionych 10 lat, ale tylko ze studiów stacjonarnych. Tym samym zostanie spełniony postulat przedwyborczy PO, aby zrównywać szanse szkolnictwa niepublicznego z publicznym oraz wspomagać kształcenie na kierunkach kluczowych dla rozwoju państwa. Co ciekawe, w uzasadnieniu projektu rozporządzenia wskazuje się na argumentację Dariusza Chętkowskiego, który w Głosie Nauczycielskim (2011 nr 12) opublikował artykuł pt. Dlaczego każdy może być nauczycielem? Eksperci zastanawiają się, czy do tzw. „niezamawianych” kierunków nie włączyć jeszcze dziennikarstwa i komunikacji społecznej.

Łódzki pedagog laureatem konkursu na „Najlepszą książkę katolicką"

Tomasz Bilicki - absolwent Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego, został laureatem Konkursu na "Najlepszą książkę katolicką" w kategorii: "Bog dla dorosłego" za wydaną w Oficynie Wydawniczej "IMPULS" w Krakowie rozprawę pt."Dziecko i wychowanie w pedagogii Jana Pawła II, Na podstawie encyklik, adhortacji, wybranych listów i przemówień". W grupie nominowanych do tej nagrody były dwie książki: "Leksykon symboli liturgicznych ks. Bogusława Nadolskiego(Wydawnictwo: Salwator 2010) oraz "Bitwa o Kościół autorstwa: Kamil Durczok, Piotr Kraśko, ks.Bartłomiej Król, Agnieszka Mrożek i Katarzyna Wiśniewska(Wydawnictwo: Salwator 2010).

Plebiscyt wortalu www.granice.pl na „Najlepszą książkę katolicką” trwał od 24 lutego br. przez dwa tygodnie. Książka T. Bilickiego uzyskała najwięcej, bo 46,1% głosów jurorów. Jak napisali Organizatorzy:

Na rynku wydawniczym pojawiają się książki, które mogą pomóc nam uporządkować wewnętrzny świat, służyć oparciem, czy też dawać świadectwo dobroci Boga. Powstają niebanalne świadectwa, niosące potężny ładunek ewangelizacyjny, pozycje warte rozpowszechnienia ku budowaniu doświadczenia wiary, szerzenia dobroci i idei braterstwa. Jak wybrać te wartościowe książki o tematyce religijnej, czy też poruszające zagadnienia duchowości, kontemplacji otoczenia, wewnętrznego spokoju i codziennego doświadczania radości stworzenia? Plebiscyt „Najlepsza książka katolicka” powstał, by pokazać pozycje przepełnione przesłaniem, niosące ładunek „wiary, nadziei i miłości” oraz wybrać te książki, które najbardziej poruszają nasze serca.


Książka pedagoga Centrum Służby Rodzinie w Łodzi jest analizą spojrzenia Karola Wojtyły-Papieża Jana Pawła II na dziecko i wychowanie w ujęciu filozofii personalistycznej i tradycji współczesnej myśli chrześcijańskiej. Jaki jest wychowawczy personalizm Jana Pawła II? Czy jego refleksje nad dzieckiem i wychowaniem można nazwać systemem pedagogicznym? Kim jest Papież w kontekście tradycji pedagogicznej myśli chrześcijańskiej? Czy Jana Pawła II można zaliczyć – tak jak Józefa Kalasancjusza, Jana La Salle i Jana Bosko – do świętych pedagogów? Oto pytania, na które znajdziemy w tej książce odpowiedź. Nie bez powodu Wincenty Okoń w swoim "Słowniku Pedagogicznym" nazwał Jana Pawła II "prawdziwym wychowawcą narodów".

Tomkowi Bilickiemu gratuluję symbolicznego wyróżnienia.

30 marca 2011

O dyrygentach wątpliwych orkiestr dętych w pedagogice

Dziekan jednego z uniwersyteckich wydziałów mocno się zdenerwował, kiedy otrzymał zaproszenie na konferencję naukową jednej z prywatnych szkół wyższych w tym samym mieście. Organizuje bowiem tę sesję zatrudniony w tymże uniwersytecie jako podstawowym miejscu pracy profesor nadzwyczajny. Nadzwyczajny jest rzeczywiście w tym, że takiej konferencji nie planuje w uniwersytecie, tylko w konkurencyjnej szkole, za miedzą. Nie on jeden, bo w tym mieście szkół owych jest wiele i każda chce jakoś wykazać się, że czyni coś więcej, niż jest ją na to stać. Nie o naukę tu chodzi, tylko o jej pozorowanie organizacją konferencji jako czegoś wyjątkowego. Owszem, wyjątkowość ich - zdaniem tego dziekana - polega na tym, że naruszają nie tylko dobre obyczaje w środowisku akademickim, ale i wpisują się w nadętą formułę ofert konferencji o wszystkim dla wszystkich, byle tylko wszystkim się zdawało, że to Wojski gra jeszcze ...

Zajrzał zatem wspomniany dziekan na stronę internetową prywatnej szkoły, by przekonać się, że wśród organizatorów, a członków istniejącej w niej katedry, są osoby, także pracownicy uniwersyteckiego wydziału, którzy, choć mają powietrze w płucach, to jednak brakuje im instrumentów, by wydobyć z nich wartościowe dźwięki w macierzystej jednostce. Emocje dziekana opadły, bo w końcu, jeśli jest w tej orkiestrze jakaś siła, to zapewne będzie ją słychać, a wykonany utwór utoruje drogę do największych sal koncertowych pedagogicznego świata. Wraz z nowelizacją ustawy o szkolnictwie wyższym profesor-dyrygent będzie musiał zdecydować, czy pracuje dla podstawowego pracodawcy, czy też sabotując go, wspiera konkurencję. A że piłuje gałąź, na której siedzi? No cóż, jaki dyrygent, taka muzyka przyszłości.