Skoro Rosjanie usunęli w Smoleńsku ufundowaną i zainstalowaną przez Stowarzyszenie Katyń 2010 tablicę z treścią:
"Pamięci 96 Polaków na czele z prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej Lechem Kaczyńskim, którzy 10 kwietnia 2010 r. zginęli w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem, w drodze na uroczystości upamiętnienia 70. rocznicy sowieckiej zbrodni ludobójstwa w Lesie Katyńskim dokonanej na jeńcach wojennych, na oficerach Wojska Polskiego w 1940 r.".
to ja ją tu także publikuję!
10 kwietnia 2011
05 kwietnia 2011
Czy minister B. Kudrycka uzna wartość technologii edukacyjnych?
W czasie marcowego posiedzenia Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk przyjął uchwałę w sprawie skierowania do pani minister nauki i szkolnictwa wyższego - prof. Barbary Kudryckiej wniosku o równorzędne (z patentami w naukach technicznych) traktowanie w ocenie osiągnięć pedagogów opracowanych przez nich technologii edukacyjnych. Pismo w tej sprawie (z datą 28.03.2011) jest następującej treści:
Dążenie do zmiany na lepsze systemu edukacji należy do głównych zadań pedagogiki. W tym celu opracowuje się nowe technologie edukacyjne dostosowane do specyfiki rozwoju umysłowego i procesu uczenia się dzieci (wychowanie przedszkole), uczniów (szkoły podstawowe, gimnazja i ponadgimnazjalne) oraz młodzieży (studia I, II i III stopnia). Takie technologie obejmują:
- autorskie programy edukacyjne (konkretyzacja i rozszerzenie celów i treści kształcenia zawartych w podstawach programowych), opracowane ze znajomością różnic indywidualnych w rozwoju umysłowym dzieci, uczniów i studentów oraz warunków, w jakich jest realizowana edukacja;
- oprzyrządowanie dydaktyczne zawierające metody, pakiety edukacyjne i inne środki dydaktyczne przydatne do zrealizowania celów i treści kształcenia zawartych w programach edukacyjnych.
Przed wdrożeniem technologie te muszą być sprawdzone na zasadzie klasycznych badań eksperymentalnych, z uwzględnieniem rygorów diagnozy pedagogicznej i rytmu roku szkolnego. Jest to jedyny sposób ustalania skuteczności wychowawczej i dydaktycznej technologii edukacyjnych. Programy oraz ich dydaktyczne oprzyrządowanie są udostępniane w formie autorskich publikacji (z wymogiem recenzowania), aby nauczyciele mogli z nich swobodnie korzystać, wdrażając je w przedszkolach i w szkołach. Dodać tu trzeba, że za takie udostępnienie technologii pedagogicznych ich autorzy nie otrzymują dodatkowych gratyfikacji finansowych.
Niestety, ten zakres trudnej i wysoko specjalistycznej działalności naukowej pedagogów jest od wielu lat pomijany w ocenach parametrycznych podstawowych jednostek organizacyjnych szkolnictwa wyższego oraz ich własnej działalności naukowo-badawczej oraz wdrożeniowej. Dochodzi do paradoksów, że autorzy technologii edukacyjnej Dziecięca matematyka, według której w większości przedszkoli w Polsce dobrym skutkiem wspomaga się dzieci w rozwoju umysłowym wraz z edukacją matematyczną (skuteczność udowodniona naukowo), nie otrzymali ani jednego punktu w ocenie parametrycznej. Jednocześnie ich koledzy z nauk technicznych zdobywają je za opatentowane usprawnienia technologiczne, jeżeli nawet są one drobne.
Wieloletnie pomijanie w ocenie wartości naukowej technologii pedagogicznych kładzie się złym cieniem na systemie edukacji w Polce, gdyż pedagodzy zatrudnieni w uczelniach coraz rzadziej podejmują trud opracowania nowych technologii pedagogicznych, bo efekty tej absorbującej działalności naukowej nie podlegają ocenie parametrycznej. Ponadto uczelnie, w których pracują, nie mogą tego zakresu działalności pedagogicznej przedstawić do oceny, która decyduje o rankingu działalności naukowej. w związku z tym, że system edukacyjny ciągle potrzebuje nowych technologii, opracowują je najczęściej osoby nie mające ku temu odpowiedniego przygotowania merytorycznego, ze słabą znajomością dorobku pedagogiki i metod naukowej ich weryfikacji.
Efektem tego procesu jest poszerzające się rozdarcie przestrzeni pomiędzy naukową pedagogiką a rzeczywistością edukacyjną oraz znane wszystkim niedostatki procesu wychowania i kształcenia w przedszkolach, w szkołach i uczelniach. Wszystko to można stosunkowo szybko zmienić na lepsze, jeżeli zostaną podjęte decyzje o równorzędnym traktowaniu technologii edukacyjnych z patentami w naukach technicznych.
Komitet Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk zwraca się więc do Pani Minister prośbą o spowodowanie odpowiedniej korekty w systemie oceny parametrycznej działalności naukowej.
Sprawa jest pilna, zważywszy na potrzeby systemu edukacji, programy edukacyjne oraz ich dydaktyczne oprzyrządowanie, które powinny być opracowane na odpowiednio wysokim poziomie merytorycznym, ze znajomością realiów edukacyjnych przedszkola, szkoły i uczelni, sprawdzone badawczo i recenzowane przed opublikowaniem. Nic też nie stoi na przeszkodzie, aby fakt opublikowania technologii pedagogicznych uznać za równorzędny z procedurą opatentowania technologii przemysłowych, a wybieranie technologii edukacyjnej przez nauczycieli jako równorzędne z wdrożeniom patentów w zakładach produkcyjnych.
Mamy nadzieję, że Pani Minister przychylnie rozpatrzy przedłożony wniosek ze względu na dobro uczących się dzieci, małych i starszych uczniów oraz studentów, a także ze względu na poprawę kondycji nauk pedagogicznych i wszystkich uczelni kształcących nauczycieli.
02 kwietnia 2011
Wyższa szkoła psychopedagogicznej manipulacji
Psycholodzy coraz częściej wskazują na to, że nauczyciele stają się ofiarami swoich zwierzchników z tego głównie powodu, że albo nie uświadamiają sobie stosowanej wobec nich manipulacji, albo są dobroduszni, naiwni, łatwowierni, albo też ulegli panice, lękowi, że w wyniku jakiegokolwiek oporu stracą swoje ulubione miejsce pracy.
Francuska psycholog i psychoterapeutka jednej z paryskich klinik Isabelle Nazare-Aga opracowała na podstawie swoich wieloletnich doświadczeń terapeutycznych katalog 30 cech charakteryzujących manipulatora. Uświadomienie sobie występowania co najmniej dziesięciu z nich u własnego zwierzchnika jest dowodem na to, że jest naszym manipulatorem, ale zarazem może być pierwszym, ważnym dla nas krokiem do podejmowania działań obronnych. Taki manipulator:
1. Wywołuje u innych poczucie winy, wykorzystując przy tym relacje rodzinne, przyjacielskie, miłosne, czy odwołując się do poczucia zawodowej odpowiedzialności itd.
2. Przerzuca odpowiedzialność na innych albo stara się wywinąć z własnej odpowiedzialności.
3. Nie przekazuje, nie wyraża w sposób jasny, wyrazisty swoich żądań, potrzeb, uczuć czy poglądów.
4. Najczęściej odpowiada w sposób niejasny, ogólnikowy.
5. Zmienia swoje poglądy, zachowania i uczucia w zależności od sytuacji albo osoby, z którą jest w kontakcie.
6. Swoje roszczenia skrywa za argumentami logicznymi.
7. Uświadamia innym, że nigdy nie wolno im zmieniać poglądów, że muszą być doskonali, wszystko wiedzieć i reagować natychmiast na jego oczekiwania i pytania.
8. Podaje w wątpliwość cechy, umiejętności i osobowość innych nieprzypadkowo ich krytykuje i osądza, mówi o nich z despektem.
9. Swoje polecenia każe egzekwować za pośrednictwem innych ludzi lub uchyla się od bezpośredniej informacji (zamiast bezpośredniej rozmowy – telefonuje, przekazuje polecenia na piśmie).
10. Rozsiewa niezgodę, pobudza podejrzliwość, intryguje, dzieli ludzi, aby mógł lepiej nad nimi panować, jest nawet zdolny do rozbicia małżeństwa.
11. Usiłuje prezentować siebie jako ofiarę, aby inni użalali się nad nim (ujawnia w sposób przerysowany swoje emocje, uskarża się na osoby, których nie znosi w swoim otoczeniu, na przeciążenie pracę itp.).
12. Nie dba o potrzeby innych (mimo, iż twierdzi coś zupełnie odwrotnego).
13. Wykorzystuje zasady moralne innych do spełniania swoich potrzeb (do jego umiłowanych pojęć należą: ludzkość, miłosierdzie, ocenianie ludzi jako dobrych lub złych).
14. Skrycie wygraża innym albo ich jawnie szantażuje.
15. Często zmienia temat w trakcie rozmowy.
16. Unika zebrań z pracownikami i narad, ucieka od nich.
17. Stara się sprawiać wrażenie, że jest nad innymi.
18. Kłamie
19. Celowo posługuje się kłamstwem, by wydobyć prawdę, przekręca fakty i interpretuje sądy innych osób.
20. Jest egocentrykiem
21. Zazdrości nawet partnerowi lub własnym dzieciom.
22. Nie znosi krytyki a potrafi popierać jedynie oczywiste fakty.
23. Nie dba o prawa, potrzeby czy oczekiwania innych.
24. Bardzo często żąda, wydaje polecenia i zmusza innych do działania na ostatnią chwilę.
25. Jego słowna wypowiedź brzmi logicznie i spójnie, a mimo to jego postawy, czyny czy sposób życia świadczą o czymś wręcz odwrotnym.
26. Stosuje pochlebstwa, aby się przypodobać, daje prezenty albo nieoczekiwanie oferuje drobne usługi.
27. W jego obecności ludzie czują się nieprzyjemnie i nie mają poczucia swobody.
28. Dąży do swoich celów bardzo dokładnie, ale kosztem innych.
29. Zobowiązuje nas do działań, których z własnej woli nigdy byśmy nie podjęli.
30. Ludzie, którzy go znają, stale o nim mówią, nawet jak jest nieobecny.
Naukowcy podejmujący problem asertywności człowieka, a więc m.in. umiejętności chronienia siebie w sytuacji, kiedy ktoś chce podporządkowywać sobie jego zachowania, operują najczęściej informacjami na temat tego, jak rozpoznać ludzi chcących nimi manipulować. Osoby o takich skłonnościach najczęściej starają się ukryć swoje zamiary za ugrzecznionymi zwrotami lub zachowaniami, jak np.
- Za młody jesteś, żeby to zrozumieć…
- Wiem, że zawsze mogę na tobie polegać….,
- Gdybym był tobą….
- Powinniśmy współdziałać, a wtedy będzie mniej napięcia….
- Wiem, że to nie moja sprawa, ale….
Manipulator działa z ukrycia tak, by osłabić czujność swoich współpracowników i przejąć nad nimi całkowitą kontrolę, często także nad ich osobistym życiem. Taka osoba traci zdolność do nawiązywania autentycznych kontaktów z innymi, gdyż jest nastawiona na siebie, nie słucha innych, tkwiąc w egoizmie i w przekonaniu do własnych racji. Jej postawy można określić na poziomie ogólności jako zbliżone do psychopatycznych, gdyż nie ma w niej skruchy lub poczucia winy za swoje działania przemocowe wobec innych. Problem takiego manipulatora-umniejszacza polega na tym, że nie jest on w stanie przyznać się do błędu, nie przechodzi więc przez naturalny cykl. Działa on według schematu „zaprzeczenia-stłumienia”:
1. Wyrządzenie krzywdy.
2. Usprawiedliwienie czynu przed samym sobą.
3. Stłumienie poczucia winy, które prowadzi w końcu do „złego nastroju”.
4. Uniknięcie pokuty – uchylenie się od naprawienia krzywdy czy zadośćuczynienia
Rozpoznanie już samego faktu bycia jego ofiarą może ułatwić nam zakreślenie granic jego postępowania, które nie będą dla nas do przyjęcia i wymuszą konieczność obrony, powstrzymywania go przed tym lub przeciwdziałania. Umniejszaczowi najbardziej zależy na tym, by zawsze mieć rację. A więc nigdy, przenigdy nie mów mu: „mylisz się”; jest to regułą podstawowa. Jeżeli będziesz mu zaprzeczał, wykazywał, demonstrował lub w jakikolwiek inny sposób dawał do zrozumienia, że nie ma racji, prędzej czy później dopadnie cię. Prędzej czy później zapłacisz za to. Umniejszacze są nad wyraz mściwi. Dla umniejszacza zrobienie błędu jest najgorszą rzeczą, jaka może mu się przytrafić, i nie daruje osobie, która postawi go w niezręcznej sytuacji. Najlepsze, co można zrobić, to przyjąć słowa umniejszacza do wiadomości; co wcale nie znaczy zgodzić się z nimi.
(literatura: J. Carter, Wredni ludzie, tłum. Justyna Kotlicka, Warszawa: Jacek Santorski &CO Agencja Wydawnicza. Wydawnictwo SYSTEM 1993; G. Lindeenfield, Asertwność, czyli jak być otwartym, skutecznym i naturalnym, tłum. Mariusz Włoczysiak , Łódź: RAVI 1994; I. Nazare-Aga, Nenechte sebou manipulovat.tłum. Hana Prousková, Praha: Portál 1999)
01 kwietnia 2011
Pedagogika, socjologia oraz marketing i zarządzanie wśród tzw. "niepożądanych" kierunków kształcenia
Ministerstwo jest wysoce zaniepokojone tak intensywnym przyrostem osób studiujących w Polsce w niepublicznych szkołach wyższych na kierunkach pedagogika, socjologia oraz marketing i zarządzanie. W związku z tym, że właśnie na tych kierunkach kształcenia Państwowa Komisja Akredytacyjna wykazała w ciągu ostatnich 9 lat najwięcej błędów, patologii organizacyjnych i związanych z najniższym poziomem jakości, zostaną wprowadzone dodatkowe obostrzenia prawne. Skoro sprawdził się pomysł rządu na wspomaganie uczelni prowadzących tzw. kierunki zamawiane, a więc studia o najwyższym zapotrzebowaniu dla gospodarki, rozwoju najnowszych technologii oraz poprawy opieki zdrowotnej, to na zasadzie inwersji te jednostki, które kształcą m.in. na pedagogice, zostaną przez ministerstwo oznakowane jako "kierunki niepożądane", "niezamawiane". Niniejsze rozporządzenie nie dotyczy szkolnictwa publicznego, gdyż to spełnia najwyższe standardy edukacji także na tych kierunkach.
Wszyscy ci, którzy podjęli już na nich studia, będą mogli je dokończyć, natomiast rekrutacja od nowego roku akademickiego będzie objęta dodatkowymi rygorami. Przewiduje się np. że do minimum kadrowego nie będzie można zaliczać na niepożądanych przez ministerstwo kierunkach studiów nauczycieli akademickich, którzy przekroczyli 70 rok życia. W ramach vacatio legis będą oni mogli być zaliczani tylko na konieczny okres doprowadzenia obecnie studiujących do egzaminów dyplomowych. Natomiast dla nowych roczników studiów I i II stopnia wymagana będzie kadra tylko i wyłącznie w podstawowym miejscu pracy oraz legitymująca się maksymalnie wiekiem do 70roku życia. Poza tym nauczyciele z minimum kadrowego bedą musieli być zameldowani w miejscowości będącej siedzibą szkoły, żeby ich kontakt ze studentami był realny.
Nie będzie też można uwzględniać w minimum kadrowym dla tzw. "niepożądanych kierunków studiów" osób, które uzyskały stopnie naukowe w uczelniach byłych krajów socjalistycznych (Czechy, Słowacja, Ukraina, Rosja, Węgry, Bułgaria, Białoruś, Litwa, Estonia, Łotwa, NRD, Rumunia).
Władze zdają sobie sprawę z tego, że niniejsze rozwiązania mogą naruszyć stabilność finansową prywatnych szkół wyższych, toteż wzorem rozwiązań w rolnictwie, będzie im przyznawana jednorazowa dotacja wyrównawcza (jak dopłaty rolnicze) wprost proporcjonalnie do średniej liczby studentów w okresie minionych 10 lat, ale tylko ze studiów stacjonarnych. Tym samym zostanie spełniony postulat przedwyborczy PO, aby zrównywać szanse szkolnictwa niepublicznego z publicznym oraz wspomagać kształcenie na kierunkach kluczowych dla rozwoju państwa. Co ciekawe, w uzasadnieniu projektu rozporządzenia wskazuje się na argumentację Dariusza Chętkowskiego, który w Głosie Nauczycielskim (2011 nr 12) opublikował artykuł pt. Dlaczego każdy może być nauczycielem? Eksperci zastanawiają się, czy do tzw. „niezamawianych” kierunków nie włączyć jeszcze dziennikarstwa i komunikacji społecznej.
Wszyscy ci, którzy podjęli już na nich studia, będą mogli je dokończyć, natomiast rekrutacja od nowego roku akademickiego będzie objęta dodatkowymi rygorami. Przewiduje się np. że do minimum kadrowego nie będzie można zaliczać na niepożądanych przez ministerstwo kierunkach studiów nauczycieli akademickich, którzy przekroczyli 70 rok życia. W ramach vacatio legis będą oni mogli być zaliczani tylko na konieczny okres doprowadzenia obecnie studiujących do egzaminów dyplomowych. Natomiast dla nowych roczników studiów I i II stopnia wymagana będzie kadra tylko i wyłącznie w podstawowym miejscu pracy oraz legitymująca się maksymalnie wiekiem do 70roku życia. Poza tym nauczyciele z minimum kadrowego bedą musieli być zameldowani w miejscowości będącej siedzibą szkoły, żeby ich kontakt ze studentami był realny.
Nie będzie też można uwzględniać w minimum kadrowym dla tzw. "niepożądanych kierunków studiów" osób, które uzyskały stopnie naukowe w uczelniach byłych krajów socjalistycznych (Czechy, Słowacja, Ukraina, Rosja, Węgry, Bułgaria, Białoruś, Litwa, Estonia, Łotwa, NRD, Rumunia).
Władze zdają sobie sprawę z tego, że niniejsze rozwiązania mogą naruszyć stabilność finansową prywatnych szkół wyższych, toteż wzorem rozwiązań w rolnictwie, będzie im przyznawana jednorazowa dotacja wyrównawcza (jak dopłaty rolnicze) wprost proporcjonalnie do średniej liczby studentów w okresie minionych 10 lat, ale tylko ze studiów stacjonarnych. Tym samym zostanie spełniony postulat przedwyborczy PO, aby zrównywać szanse szkolnictwa niepublicznego z publicznym oraz wspomagać kształcenie na kierunkach kluczowych dla rozwoju państwa. Co ciekawe, w uzasadnieniu projektu rozporządzenia wskazuje się na argumentację Dariusza Chętkowskiego, który w Głosie Nauczycielskim (2011 nr 12) opublikował artykuł pt. Dlaczego każdy może być nauczycielem? Eksperci zastanawiają się, czy do tzw. „niezamawianych” kierunków nie włączyć jeszcze dziennikarstwa i komunikacji społecznej.
Łódzki pedagog laureatem konkursu na „Najlepszą książkę katolicką"
Tomasz Bilicki - absolwent Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego, został laureatem Konkursu na "Najlepszą książkę katolicką" w kategorii: "Bog dla dorosłego" za wydaną w Oficynie Wydawniczej "IMPULS" w Krakowie rozprawę pt."Dziecko i wychowanie w pedagogii Jana Pawła II, Na podstawie encyklik, adhortacji, wybranych listów i przemówień". W grupie nominowanych do tej nagrody były dwie książki: "Leksykon symboli liturgicznych ks. Bogusława Nadolskiego(Wydawnictwo: Salwator 2010) oraz "Bitwa o Kościół autorstwa: Kamil Durczok, Piotr Kraśko, ks.Bartłomiej Król, Agnieszka Mrożek i Katarzyna Wiśniewska(Wydawnictwo: Salwator 2010).
Plebiscyt wortalu www.granice.pl na „Najlepszą książkę katolicką” trwał od 24 lutego br. przez dwa tygodnie. Książka T. Bilickiego uzyskała najwięcej, bo 46,1% głosów jurorów. Jak napisali Organizatorzy:
Na rynku wydawniczym pojawiają się książki, które mogą pomóc nam uporządkować wewnętrzny świat, służyć oparciem, czy też dawać świadectwo dobroci Boga. Powstają niebanalne świadectwa, niosące potężny ładunek ewangelizacyjny, pozycje warte rozpowszechnienia ku budowaniu doświadczenia wiary, szerzenia dobroci i idei braterstwa. Jak wybrać te wartościowe książki o tematyce religijnej, czy też poruszające zagadnienia duchowości, kontemplacji otoczenia, wewnętrznego spokoju i codziennego doświadczania radości stworzenia? Plebiscyt „Najlepsza książka katolicka” powstał, by pokazać pozycje przepełnione przesłaniem, niosące ładunek „wiary, nadziei i miłości” oraz wybrać te książki, które najbardziej poruszają nasze serca.
Książka pedagoga Centrum Służby Rodzinie w Łodzi jest analizą spojrzenia Karola Wojtyły-Papieża Jana Pawła II na dziecko i wychowanie w ujęciu filozofii personalistycznej i tradycji współczesnej myśli chrześcijańskiej. Jaki jest wychowawczy personalizm Jana Pawła II? Czy jego refleksje nad dzieckiem i wychowaniem można nazwać systemem pedagogicznym? Kim jest Papież w kontekście tradycji pedagogicznej myśli chrześcijańskiej? Czy Jana Pawła II można zaliczyć – tak jak Józefa Kalasancjusza, Jana La Salle i Jana Bosko – do świętych pedagogów? Oto pytania, na które znajdziemy w tej książce odpowiedź. Nie bez powodu Wincenty Okoń w swoim "Słowniku Pedagogicznym" nazwał Jana Pawła II "prawdziwym wychowawcą narodów".
Tomkowi Bilickiemu gratuluję symbolicznego wyróżnienia.
Plebiscyt wortalu www.granice.pl na „Najlepszą książkę katolicką” trwał od 24 lutego br. przez dwa tygodnie. Książka T. Bilickiego uzyskała najwięcej, bo 46,1% głosów jurorów. Jak napisali Organizatorzy:
Na rynku wydawniczym pojawiają się książki, które mogą pomóc nam uporządkować wewnętrzny świat, służyć oparciem, czy też dawać świadectwo dobroci Boga. Powstają niebanalne świadectwa, niosące potężny ładunek ewangelizacyjny, pozycje warte rozpowszechnienia ku budowaniu doświadczenia wiary, szerzenia dobroci i idei braterstwa. Jak wybrać te wartościowe książki o tematyce religijnej, czy też poruszające zagadnienia duchowości, kontemplacji otoczenia, wewnętrznego spokoju i codziennego doświadczania radości stworzenia? Plebiscyt „Najlepsza książka katolicka” powstał, by pokazać pozycje przepełnione przesłaniem, niosące ładunek „wiary, nadziei i miłości” oraz wybrać te książki, które najbardziej poruszają nasze serca.
Książka pedagoga Centrum Służby Rodzinie w Łodzi jest analizą spojrzenia Karola Wojtyły-Papieża Jana Pawła II na dziecko i wychowanie w ujęciu filozofii personalistycznej i tradycji współczesnej myśli chrześcijańskiej. Jaki jest wychowawczy personalizm Jana Pawła II? Czy jego refleksje nad dzieckiem i wychowaniem można nazwać systemem pedagogicznym? Kim jest Papież w kontekście tradycji pedagogicznej myśli chrześcijańskiej? Czy Jana Pawła II można zaliczyć – tak jak Józefa Kalasancjusza, Jana La Salle i Jana Bosko – do świętych pedagogów? Oto pytania, na które znajdziemy w tej książce odpowiedź. Nie bez powodu Wincenty Okoń w swoim "Słowniku Pedagogicznym" nazwał Jana Pawła II "prawdziwym wychowawcą narodów".
Tomkowi Bilickiemu gratuluję symbolicznego wyróżnienia.
30 marca 2011
O dyrygentach wątpliwych orkiestr dętych w pedagogice
Dziekan jednego z uniwersyteckich wydziałów mocno się zdenerwował, kiedy otrzymał zaproszenie na konferencję naukową jednej z prywatnych szkół wyższych w tym samym mieście. Organizuje bowiem tę sesję zatrudniony w tymże uniwersytecie jako podstawowym miejscu pracy profesor nadzwyczajny. Nadzwyczajny jest rzeczywiście w tym, że takiej konferencji nie planuje w uniwersytecie, tylko w konkurencyjnej szkole, za miedzą. Nie on jeden, bo w tym mieście szkół owych jest wiele i każda chce jakoś wykazać się, że czyni coś więcej, niż jest ją na to stać. Nie o naukę tu chodzi, tylko o jej pozorowanie organizacją konferencji jako czegoś wyjątkowego. Owszem, wyjątkowość ich - zdaniem tego dziekana - polega na tym, że naruszają nie tylko dobre obyczaje w środowisku akademickim, ale i wpisują się w nadętą formułę ofert konferencji o wszystkim dla wszystkich, byle tylko wszystkim się zdawało, że to Wojski gra jeszcze ...
Zajrzał zatem wspomniany dziekan na stronę internetową prywatnej szkoły, by przekonać się, że wśród organizatorów, a członków istniejącej w niej katedry, są osoby, także pracownicy uniwersyteckiego wydziału, którzy, choć mają powietrze w płucach, to jednak brakuje im instrumentów, by wydobyć z nich wartościowe dźwięki w macierzystej jednostce. Emocje dziekana opadły, bo w końcu, jeśli jest w tej orkiestrze jakaś siła, to zapewne będzie ją słychać, a wykonany utwór utoruje drogę do największych sal koncertowych pedagogicznego świata. Wraz z nowelizacją ustawy o szkolnictwie wyższym profesor-dyrygent będzie musiał zdecydować, czy pracuje dla podstawowego pracodawcy, czy też sabotując go, wspiera konkurencję. A że piłuje gałąź, na której siedzi? No cóż, jaki dyrygent, taka muzyka przyszłości.
Zajrzał zatem wspomniany dziekan na stronę internetową prywatnej szkoły, by przekonać się, że wśród organizatorów, a członków istniejącej w niej katedry, są osoby, także pracownicy uniwersyteckiego wydziału, którzy, choć mają powietrze w płucach, to jednak brakuje im instrumentów, by wydobyć z nich wartościowe dźwięki w macierzystej jednostce. Emocje dziekana opadły, bo w końcu, jeśli jest w tej orkiestrze jakaś siła, to zapewne będzie ją słychać, a wykonany utwór utoruje drogę do największych sal koncertowych pedagogicznego świata. Wraz z nowelizacją ustawy o szkolnictwie wyższym profesor-dyrygent będzie musiał zdecydować, czy pracuje dla podstawowego pracodawcy, czy też sabotując go, wspiera konkurencję. A że piłuje gałąź, na której siedzi? No cóż, jaki dyrygent, taka muzyka przyszłości.
(Alter-)natywny i zanurzony w "świecie życia" Jubileusz prof. Teresy Hejnickiej - Bezwińskiej z kontestacjami w tle
W dn. 29 marca odbyło się na Wydziale Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy seminarium naukowe pt. EDUKACJA – DYSKURS – PEDAGOGIKA, które zostało zorganizowane z okazji Jubileuszu prof. dr hab. Teresy Hejnickiej-Bezwińskiej. Dość rzadko zdarza się, by okolicznościowe spotkania, wieńczące określony etap pracy naukowo-badawczej nauczyciela akademickiego, miały charakter sesji naukowej. W debacie uczestniczyli głównie członkowie Zespołu Pedagogiki Ogólnej przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN i współpracownicy macierzystego Wydziału Jubilatki, ale także wypromowani przez Nią doktorzy, koleżanki i koledzy z okresu studiów, jak i ci, którzy byli poddawani ocenie w ramach własnych przewodów habilitacyjnych czy profesorskich.
Sesję rozpoczął referat pt. O wielości rozumienia edukacji i wyższości pytań nad odpowiedziami prof. dr hab. Ryszarda Łukaszewicza z UMK w Toruniu, twórcy Wrocławskiej Szkoły Przyszłości, nauczyciela wyjątkowej na świecie, a realizowanej w naszym kraju - alternatywnej edukacji. Nawiązał do tego, co towarzyszy jego poczynaniom warsztatowym, codziennej praktyce edukacyjnej i akademickiej, a mianowicie do kwestii związanej z tym, jak ważne jest analizowanie podstawowych pojęć pedagogicznych (a takim jest np. „edukacja”) w odmiennych kontekstach, by odsłaniając bogactwo różnorodności interpretacyjnej, zachęcić nas zarazem do (re-)konstruowania idei także z własnej perspektywy biograficznej, poznawczej czy kulturowej.
Szef Fundacji Wolne Inicjatywy Edukacyjne wprowadził nas zarazem na inną, niż ma to najczęściej miejsce w akademickich podręcznikach, drogę autokonstrukcji i autonarracji znaczeń edukacji, ktore wyłaniają się z dialogu z innymi, z kulturą, z samym sobą, przez zrozumienie intersujących nas fenomenów od wewnątrz. Zamiast zamykać je w podręcznikowych definicjach, lepiej jest czynić je punktem własnych zaciekawień, otwierania umysłu na to, co budzi w nas emocje, odwagę poznania, próbowania, porównywania lub co wywołuje w nas niepokój czy wolę zaprzeczenia. Być może wędrówki żywota warte są pytań tak samo, jak pytania wędrówek żywota? Referat zamknął filmową klamrą z warsztatów, ktore najlepiej ilustrują filozofię jego Szkoły, magię klimatu, oryginalność tworzywa, pomysłowość i umiejętność wyrażania siebie przez doświadczanie świata w otwartych sytuacjach edukacyjnych.
Do tej wypowiedzi nawiązywał referat prof. dr hab. Marii Czerepaniak-Walczak z Uniwersytetu Szczecińskiego, bowiem nosił tytuł: Świat życia jako kategoria pedagogiczna. Wielość światów, w jakich żyjemy dzisiaj – realna, wirtualna i poszerzona sprawia, że i pedagodzy muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie jest w nich miejsce dla nich oraz dla ich wychowanków? Czy pedagodzy usiłując przekształcać te przestrzenie, tworzą zarazem warunki do realizacji nowych celów wychowania, czy może ich rolą staje się prowadzenie mediacji w świecie codziennego życia wychowanków, by bronić ich przed jego kolonizacją, przed ich zniewoleniem?
Odkrywanie i tworzenie nowych rzeczywistości o specyficznych strukturach oraz wydobywanie ich właściwości istotnych, ze względu na rozwój osoby i zmianę społeczną, jest palącym zadaniem pedagogiki. Wspieranie człowieka w procesie mediowania rzeczywistości jest konieczne ze względu na to, że podstawą mediacji jest rozumienie istoty poszczególnych struktur i schematów świata życia.
Sesję zamknął mój referat pt. Kontestacyjny dyskurs w pedagogice, w którym odsłoniłem nie tylko kulisy i zakres pierwszych debat naukowych, jakie prowadziłem na ten temat z uczestnikami prowadzonej przeze mnie na I Zjeździe PTP w Rembertowie w 1993 r. sekcji IV pt. Kontestacje pedagogiczne, ale także ukazałem ewolucję kontestacji i pedagogiki alternatywnej w toku minionych 30 lat. Zwróciłem uwagę na to, że ten rodzaj dyskursu pojawia się w każdym społeczeństwie, szczególnie w totalitarnym, ale i w otwartym, pluralistycznym.
Kiedy mówimy o kontestacji najczęściej kojarzymy ją z czymś negatywnym, niedopuszczalnym, niewłaściwym, a więc z jakąś alternatywą, której zwolennicy sami sytuują się w dualistycznie konstruowanym czy definiowanym świecie poza jego nawiasem, poza dopuszczalną w nim normą czy stanowionymi granicami. Jest to pozostałością syndromu homo sovieticus z okresu PRL, kiedy to obowiązywał język propagandy wykluczającej każde inne podejście do edukacji niż jedynie wówczas prawdziwe wg MELS-u, czyli marksistowsko-engelsowsko-leninowsko-stalinowskie.
Kontestacja jest kontrkulturą, jeśli jej protagoniści nie zmierzają do obalenia systemu ani jego zmiany, ale poszukują w nim możliwości realizowania swoich zamierzeń i celów w prawnie i normatywnie wyznaczonym obszarze wolności, w którym mogliby zająć swoistą „niszę kulturową”. Co ciekawe, także socjolodzy kultury wskazują na to, że o ile do kontestatorów alternatywnych należą przeważnie osobnicy nieposiadający ściśle określonych zadań, niepełniący ważnych funkcji w systemie, szczególnie osoby młode, kreatywne, dążące do innowacji, rozwoju, jak i twórcy, artyści, pisarze, aktorzy czy naukowcy, to w tej awangardzie rzadko bywają politycy, nauczyciele, policjanci czy urzędnicy państwowi. Dlatego tak ważne jest tworzenie przez naukowców swoistej osłony i wsparcia dla zanikającego czy szczątkowego w polskim systemie oświaty publicznej ruchu nowatorstwa pedagogicznego. Analizowałem zatem w toku swojej wypowiedzi to, w jakim stopniu istnieje związek między kontestacją a kontrkulturą pedagogiczną, między krytyką naukową w pedagogice a krytyką samej pedagogiki.
Ta ostatnia pojawiała się w Polsce jako nurt intelektualny także w środowisku akademickim, głównie wśród młodych naukowców, którzy kwestionowali dominujące wzory uprawiania nauk humanistycznych i społecznych, a wśród nich niewątpliwie pedagodzy kwestionujący dominujące rozwiązania w systemie edukacji, opieki czy wychowania młodych pokoleń. Zapewne można w obrębie polskiej kontrkultury wyróżniać różne jej odcienie, których kreatorom paradoksalnie udało się, bez szczególnie negatywnych konsekwencji, wcisnąć w szczeliny systemu i jeśli ich nawet nie zrealizowali w pełni, to przynajmniej otworzyli ścieżkę dostępu do wiedzy o nich, ich założeniach, o projektach ciekawych, ważnych, nowatorskich, choć, niestety, jeszcze nierealizowalnych.
Zdaniem Aldony Jawłowskiej zakwestionowanie pewnego systemu normatywnego i obyczajowego przez kontestatora ożywiało zarazem myśl krytyczną w sferze filozoficznej, aksjonormatywnej, wprowadzało nowe pojęcia, nowy język, a tym samym i wymuszało konstruowanie innych narzędzi do prowadzenia badań tych zjawisk, wyznaczając zarazem nowe funkcje społeczne nauk humanistycznych i społecznych. Istotną rolę w pedagogice w tym właśnie zakresie odegrało seminarium naukowe, jakie prowadzili na początku lat 90.XX w. na Wydziale Humanistycznym UMK w Toruniu profesorowie Z. Kwieciński i L. Witkowski pod wspólnym hasłem: „Nieobecne dyskursy”.
Pedagogiczna, a rodzima kontrkultura wyrastała z zupełnie innych powodów i na innych źródłach, niż ta, która wiązała się z ruchami zachodniej kontestacji politycznej, artystycznej czy społecznej. W moim przekonaniu, jej naturalnym źródłem, które w okresie totalitarnego PRL było poddawane przez władze polityczne cenzurze, radykalnym ograniczeniom w dostępnie do niego, były osobiste, często rodzinne, a bezpośrednie lub pośrednie kontakty niektórych naukowców z przedstawicielami świata nauki w Europie Zachodzniej i w USA, czy ich wyjazdy na stypendia zagraniczne. Istotną rolę odegrała niezakwestionowana pedagogika porównawcza w naukach o wychowaniu (choć nie ulega wątpliwości, że była ona mocno ograniczana przez cenzurę), która mogła przemycać nurty alternatywnej pedagogiki, pedagogiki kontestacji dominujących wówczas modeli kształcenia czy/i wychowania.
Czy dzisiaj potrafimy kontestować tę rzeczywistość, która dehumanizuje instytucje edukacyjne, a w wyniku centralistycznych regulacji prawnych zaprzecza wartościom personalistycznym, osłabia naszą wrażliwość i odwagę na przeciwstawianie się patologiom w oświacie i środowiskach akademickich? Dlaczego pedagogika milczy? Czy trzeba powracać do diagnoz, jakie stawiała dzisiejsza Jubilatka w czasie I Zjazdu Pedagogicznego, mówiąc o kryzysie pedagogiki i pedagogów? Czy on trwa nadal, czy może ma inny charakter?
(Zob.: Kontestacje pedagogiczne, red. Bogusław Śliwerski, Kraków: IMPULS 1993; T. Paleczny, Nowe ruchy społeczne, Kraków: Wydawnictwo UJ 2010; Wolność w systemie zniewolenia. Rozmowy o polskiej kontrkulturze, red. Aldona Jawłowska, Zofia Dworakowska, Warszawa: Uniwersytet Warszawski. Instytut Stosowanych Nauk Społecznych 2008; P. Rudnicki, Oblicza buntu w biografiach kontestatorów, Wrocław: WN DSW 2010; Przegląd Pedagogiczny 2011 nr 1)
Subskrybuj:
Posty (Atom)