06 lipca 2024

Polska Korupcja Akredytacyjna

 



Od kilku miesięcy otrzymujemy doniesienia dziennikarzy śledczych na temat korupcji, której beneficjentami okazali się jacyś pracownicy i zapewne też niektórzy eksperci Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Zastanawiam się, jak długo trwał ten proceder w tym urzędzie, którego kadry zamiast stać na straży jakości kształcenia, sprzeniewierzyły dobre imię instytucji państwowej? 

Wielokrotnie podejmowałem w blogu problem zdumiewających wyników akredytacji w szkołach wyższych, które dziwnym trafem otrzymywały pozytywną rekomendację prezydium PKA mimo negatywnych ocen zespołów akredytujących! Zapewne przyczyniło się do ujawnienia tego procederu aresztowanie b. rektora Collegium Humanum. Wydział Teologiczny Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie wszczął postępowanie Pawłowi Cz. w sprawie podejrzenia o plagiat w pracy doktorskiej. 

W łódzkiej "Gazecie Wyborczej" czytam w artykule Piotra Brzózki: 

"CBA zatrzymuje rektora WSBW Krzysztofa G. oraz prorektorkę Izabelę B. w związku z wielowątkowym śledztwem w sprawie zorganizowanej grupy przestępczej działającej na jednej z warszawskich uczelni niepublicznych, a także przestępstw o charakterze korupcyjnym. Zatrzymani zostają również wykładowca Akademii Górnośląskiej w Katowicach oraz pracownik Wyższej Szkoły Bezpieczeństwa Publicznego i Indywidualnego Apeiron w Krakowie.

Prokuratura stawia im zarzuty przekupstwa oraz płatnej protekcji. Według śledczych mieli oni wręczać od 15 do 200 tysięcy złotych osobom reprezentującym Polską Komisję Akredytacyjną w zamian za korzystne dla uczelni rozstrzygnięcia".

Pracownik czy pracownicy PKA wyłudzali lub otrzymywali wysokie korzyści materialne i nie tylko od b. rektora powyższej "szkółki", ale także od władz innych wyższych szkół prywatnych. Czytam, że także jakaś łódzka szkółka "bezpiecznego gotowania na gazie" zapłaciła za uzyskanie zgody PKA na prowadzenie kierunku studiów. Zastanawiam się, po co utrzymujemy z pieniędzy publicznych  urzędników państwowych w PKA i Ministerstwie Nauki, których kierownictwo nie jest w stanie nadzorować i weryfikować swoich podwładnych? 

Może minister nauki zablokuje wreszcie dalszy rozwój Polskiej Korupcji Akredytacyjnej? Korupcja w PKA nie pojawiła się w ciągu jednego roku. Musiała trwać latami, skoro tak bezczelnie ktoś dawał temu przyzwolenie.      

 

04 lipca 2024

MEN jak oblężona twierdza... ignorantów

 


(foto moje: z galerii sztuki w Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie - cykl PERSONA) 


Tak długo, jak długo jeszcze polska oświata publiczna będzie podporządkowana interesom partii władzy i związków zawodowych, tak długo także urzędnicy Ministerstwa Edukacji Narodowej będą kompromitować władze resortu. Powód tego jest prosty. Jeśli jakiejkolwiek (w sensie politycznym) władzy państwowej zależy na tym, by edukacja publiczna służyła tym, dla których jest zorganizowana, to powinno się ją odciąć od ideokratycznej manipulacji. 

Kształcenie i wychowanie młodych pokoleń wymagają podejścia naukowego, pedagogicznie, w tym dydaktycznie profesjonalnego, a nie ideologicznego. Dopóki nie zostanie to zrozumiane i wdrożone w życie, dopóty z każdą zmianą formacji politycznej w MEN będziemy mieli do czynienia z populizmem, ideowym resetem po poprzedniej władzy, jeśli obecnie jest ona w opozycji. 

Edukacja publiczna musi być publiczna, a więc traktowana jako dobro wspólne, ponadpartyjne, bez względu na to, która partia uzyskała prawo do sprawowania władzy. Szkolnictwo nie może być w XXI wieku okazją, środkiem, narzędziem dla ignorantów pedagogicznych, by mogli zaspokajać swoje potrzeby, frustracje czy interesy partyjne. 

Skoro ministrowie jako urzędnicy stają się jedynie urzędasami poprawiającymi sobie dobre samopoczucie i stan własnego konta finansowego, to zapewne nie przejmą się też tym, co tak dobitnie wykazał w swoim felietonie w "Rzeczpospolitej" (29-30.06.2024, s. 40) Mariusz Cieślik pisząc:

"Niby wszystko wokół się zmienia, ale jedno pozostaje niezmienne: polska polityka to świat na opak. Były minister sprawiedliwości znany jest np. z łamania prawa, a nowa minister edukacji to typowy nieuk. (...) Najlepiej, żeby uczniowie brali przykład z Barbary Nowackiej i nic nie czytali poza internetami. Jak widać na jej przykładzie, nieuctwo i ignorancja nie przeszkadzają w Polsce w karierze. A może wręcz pomagają. Jak człowiek nie ma pojęcia, o czym mówi, to mówi z największa pewnością(podkreśl. moje).          

W MEN od 1993 roku obowiązuje klimat "oblężonej twierdzy", to znaczy, że nie można w żadnej mierze przyjmować jakiejkolwiek krytyki naukowej czy racjonalnej w wydaniu publicystycznym. Trzeba bronić tego gmachu i ministrów tak samo, jak broni się księży-pedofilów i nie pozwolić na ujawnianie jakichkolwiek faktów o działalności przestępczej, toksycznej w sensie pedagogicznym. Do tej pory społeczeństwo nie dowiedziało się o ukaraniu b. ministrów, urzędników MEN, CODN/ORE, IBE, CKE itd., bo także w tym resorcie i pod jego kierownictwem od lat obowiązuje norma perska (chowania pod dywan). 

Nie było i nie ma odpowiedzialności urzędników, pracowników podległych MEN za szkody wyrządzane uczniom z tytułu patologicznej polityki oświatowej, w tym także prawnej i związanej z pragmatyką zawodową nauczycieli. Niech dalej tak traktują nauczycielski stan, jak czynią to od lat, a więc skandalicznie nisko go wynagradzając, szczując opinię publiczną na pedagogów, kiedy ci upominają się o godne płace, itp. 

Każda zmiana wymagająca racji dydaktycznych i pedagogicznych, a nie polityczych, w imię interesów światopoglądowych, nie jest brana pod uwagę w tym resorcie, gdyż oznaczałaby zakwestionowanie władztwa. No to niech tak dalej rządzą. Co za różnica, kto jest ministrem, skoro nim być musi? Nawet Andrzej Zybertowicz, którego trudno uznać za sojusznika obecnej władzy, przyznał w wywiadzie dla DGP (2024 nr 101, s. M20), że ignorantów zatrudniano także w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy:

"Niektórzy już zaczynają dostrzegać, że sprawy idą w złym kierunku. Że jest czysto polityczne lawirowanie i zastępowanie ludzi niekiedy mało kompetentnych jeszcze mniej kompetentnymi (...). łatwiej kogoś oszukać, niż spowodować, by przyznał się, że dał się oszukać". 

Naukowcy zaś będą dalej badać, publikować wyniki katastrofalnej sytuacji w oświacie publicznej, a zarazem będą kształcić przyszłe, choć już coraz mniej liczne kadry nauczycielskie do zupełnie innej edukacji. Może kiedyś im się to przyda. Naszym dzieciom, tu i teraz, niestety NIE. Kształcimy jednak, mimo wszystko.    


03 lipca 2024

Jak co kwartał interesujące wydanie rozpraw w "Studiach z Teorii Wychowania"

 



Zgodnie z obowiązującą w redakcji "Studiów z Teorii Wychowania" m.in. zasadą terminowości wydań miło mi jest poinformować, że właśnie ukazał się numer 2(47) 2024 czasopisma, którego tematyka została poświęcona wychowaniu w świetle różnic kulturowych, wyznaniowych, wychowawczych, dydaktycznych. 

Czasopismo zostało opublikowane na stronie internetowej. Pod linkiem https://sztw.chat.edu.pl/resources/html/cms/SUBSCRIPTION znaleźć można pełne wydanie numeru (w wersji pdf), natomiast pod linkiem https://sztw.chat.edu.pl/resources/html/articlesList?issueId=16417 dostępne są poszczególne artykuły wraz z metadanymi.

Dziękuję zespołowi redakcyjnemu, recenzentom nadsyłanych artykułów i Wydawnictwu ChAT za bezinteresowne wsparcie w przygotowywanie każdego woluminu tak, by ukazał się w odpowiednim dla kwartalnika terminie z zachowaniem najwyższych standardów dla czasopism naukowych. Nie pobieramy żadnych opłat, a wchodzący w skład redakcyjnego zespołu pracownicy naukowi wykonują zadania związane z przygotowaniem i opublikowaniem periodyku w ramach swojego czasu "wolnego", bo poza obowiązkami akademickimi:     

z-cy redaktora naczelnego: prof. Renacie Nowakowskiej-Siucie,

sekretarzowi naukowemu: prof. ChAT, dr.hab. Stefanowi T. Kwiatkowskiemu,

redaktorom: prof. ChAT Bogusławowi Milerskiemu,

                     dr Izabeli Kochan  

Proszę zarazem autorów nadsyłanych rozpraw o wyrozumiałość i cierpliwość w przypadku zakwalifikowanych do druku rozpraw, które muszą czekać na możliwość ich wydania. "Studia z Teorii Wychowania" są kwartalnikiem, a nie miesięcznikiem. Mamy ograniczoną objętość dla każdego numeru. Mam też świadomość, że niektórzy autorzy są rozczarowani odmową przyjęcia ich rozpraw do druku, ale są informowani o powodach tego stanu rzeczy (negatywne recenzje, nieterminowa i niezgodna z wskazaniami recenzentów autokorekta, sprzeczna z profilem tematycznym woluminu problematyka itp.). 

Życzę potencjalnym autorom wykorzystanie wakacyjnego czasu na wgląd do dotychczasowych wydań, by wybrane publikacje stały się inspiracją do własnych projektów badawczych czy polemik.        


02 lipca 2024

Spektakularne odejścia liderów

 



(facebook_1719835241270_7213511831800891043.jpg) 


Spektakularne, bo ogłaszane w mediach społecznościowych, rezygnacje z pracy w szkole publicznej wiodących w swojej placówce nauczycieli, influencerów, osób już niejako publicznie znaczących jak głosy nauczycielskiego sumienia, stały się symbolicznym potwierdzeniem typowo polskiego klimatu oświatowego. Ze szkół publicznych odchodzi każdego roku wysoki odsetek nauczycieli w różnym wieku, z często odmiennych powodów i z mniejszym lub większym zasobem kulturowego kapitału czy osobistych sukcesów (w tym osiągnięć ich uczniów). 

Kto na tym traci? Zapewne niektórzy z opuszczających ów system szkolny tracą stałość zatrudnienia, marne, ale zawsze jakieś dochody, mniej lub bardziej istotne dla nich zabezpieczenia socjalne, a jeśli byli pasjonatami swojej pracy nauczycielskiej, to tracą największą wartość, coś, co jest nieprzeliczalne i niepodzielne, a mianowicie wdzięczność dzieci czy młodzieży za ich poświęcenie, oddanie, autentyczną troskę o ich rozwój.    

Nie ulega zatem wątpliwości, że zawsze i bezwzględnie poszkodowanymi z tytułu odejść ze szkoły znakomitych nauczycieli są uczniowie. Oni nie są brani pod uwagę, bo szkoła jest de facto dla nauczycieli, dla związkowców, dla poprawiających sobie status dyrektorów i ich zastępców, dla administracji i służb technicznych. 

Skoro jest przymus szkolny, to większość "pasożytujących" na tej instytucji nie musi specjalnie się wysilać, angażować, bo to jest samonapędzający się mechanizm jednostronnie przyznawanych korzyści wszystkim pracownikom, ale już nie uczniom. Oni muszą uczęszczać do szkoły nawet wówczas, kiedy zamiast sensownych lekcji mają "czas wolny", bezproduktywne zastępstwa, są zwalniani z powodu nieobecności nauczycieli (wycieczki, choroby, udział w szkoleniach itp.). 

Uczniowie nie mają tu nic do powiedzenia, a tym bardziej ich rodzice, bo skoro nie ma rady szkoły, której gremium mogłoby zobowiązać dyrekcję, organ prowadzący czy nadzór pedagogiczny do interwencji bez obaw ze strony nauczycieli wobec zgłaszających problem, to pozorna edukacja ma się całkiem dobrze. W związku z poważnym brakiem nauczycieli przedmiotów, w tym szczególnie także tych, którzy są oddani swojej pracy, młodzież szkolna doświadcza coraz większych strat w kapitale poznawczym, kulturowym i społecznym.       

Jeśli rodzice nie są w stanie pomóc swoim dzieciom, inwestować w ich rozwój, to coraz większy odsetek uczniów doświadcza bezsensu uczenia się, zniechęca do współpracy, ma poczucie osamotnienia, izolacji, które wzmacniane jest frustracją wypalonych zawodowo nauczycieli i cyberprzemocą ze strony rówieśników. w końcu, jak pisał Neil Postman, uczniowie wolą "zabawiać się na śmierć", skoro nie stwarza im się przestrzeni do realizacji wartościowych zadań.       

Szkoła w sensie systemowym jest dla polityków, dla rządzących, ale także dla kierownictw związków zawodowych i hierarchów Kościoła katolickiego. To oni będą wyszarpywać sobie jak najwięcej z wspólnego sukna, by utrzymać się u władzy lub ją odzyskać. Tu są "konfitury", czemu dał dowód nie tylko poprzedni minister edukacji. Czerpie się te korzyści z mocy prawa, które samu się ustanawia, by w przyszłości uniknąć odpowiedzialności.  

Jeśli zatem zamieszczam w sieci komentarz o tym, że rezygnujący z pracy liderzy edukacji czynią to, bo zapewne mają nie tylko dość tego, czego doświadczali na co dzień, ale także nie widzą perspektyw na zmianę, nie są dla kierujących szkołami, organów władzy i polityków żadną stratą, to jest to brutalna prawda. Nikt nie jest w oświacie (także w szkolnictwie wyższym) niezastąpiony. Nikogo ni eobchodzą emocje tych, którym zależy na sensie własnej pracy. 

Zasada jest ta sama od wieków: Gorszy "pieniądz" zawsze będzie wypierał lepszy. Odchodzisz? To twój problem. Twója strata lub zysk. Władzy nic do tego. Ba, być może nawet koleżanki i koledzy z rady pedagogicznej ucieszą się z tego odejścia, bo dzięki temu mogą się wreszcie nie przejmować, że będą porównywani z liderami. Ich nieobecność to dla takich osób "zysk".  

Nie ma co utyskiwać na brak reakcji wspierającej tylko dlatego, że otrzymuje się w sieci setki lajków z treścią współczucia i żalu. Żałują ci, którym zależy na takich nauczycielach. Ja też żałuję, że odchodzą, tylko to niczego nie zmienia. Jestem realistą podobnie jak wypaleni już liderzy.                

 


01 lipca 2024

Reset jakości zarządzania Łódzkim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego w Łodzi

 


PREZYDENT MIASTA ŁODZI ogłosiła w dniu 28 maja 2024 r. KONKURS NA STANOWISKO DYREKTORA W: Łódzkim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego w Łodzi, ul. dr. Stefana Kopcińskiego 29. Konkurs został przeprowadzony. Pełniąca od września ub. roku obowiązki Dyrektora tej placówki Karolina Południkiewicz nie wygrała konkursu na stanowisko dyrektora przed kilku miesiącami, a po prowadzonej przez siebie działalności w ostatnich dziewięciu miesiącach nie uzyskała votum zaufania w kolejnej edycji tego konkursu. Nadal kieruje tą placówką? 

Jest to zdumiewająca sytuacja, bowiem kierownictwo tak ważnej i znaczącej w całym kraju do września ub. roku łódzkiej placówki oświatowej powierzono osobie, która po raz kolejny nie potwierdziła koniecznych do tej roli kwalifikacji. Władze samorządowe m. Łodzi odpowiadają za destrukcję, za niszczenie kapitału edukacyjnego i kadrowego tej instytucji, o czym pisze w mediach społecznościowych jej były, niezwykle zasłużony dla polskiej edukacji, charyzmatyczny dyrektor Janusz Moos.

Trudno dziwić się rozgoryczeniu poprzedniego szefa tej placówki, skoro - jak pisze - pełniąca obowiązki dyrektora postanowiła zatrzeć ślady dotychczasowych sukcesów pracowników, bowiem zaprzestała:

1. wydawać zeszyty Nauczycielskiego Zespołu Postępu Pedagogicznego,

2. redagowania i upowszechniania:

a) raportów z najważniejszych przedsięwzięć prowadzonych w każdym tygodniu przez pracowników pedagogicznych i specjalistów Łódzkiego Centrum (te raporty były publikowane również w formie książek w cyklach rocznych), 

b) raportów z prowadzonych badań rynku pracy przez Obserwatorium Rynku Pracy dla Edukacji (publikacje książkowe i zeszyty informacyjne), 

c) książek i materiałów informacyjnych, które dotyczą nowoczesnych technologii informacyjnych a były wcześniej opracowywane przez Ośrodek Nowoczesnych Technologii Informacyjnych ŁCDNiKP, 

d) zeszytów Akademii Młodych Twórców i Dziecięcej Akademii Młodych Twórców, 

e) książek publikowanych dla potrzeb krajowych konferencji „Przemiany w edukacji zawodowej w kontekście relacji szkoła-rynek pracy”, 

f) materiałów dotyczących edukacji przedzawodowej, prozawodowej, w tym dotyczące liceum technicznego i szkoły policealnej czy dotyczących modelowania kształcenia w zawodach szerokoprofilowych, w tym materiały tworzone we współpracy z Biurem Koordynacji Kształcenia Kadr,

g) programów kształcenia zawodowego i materiały metodyczne tworzonych w ramach programów UPET-IMPROVE,

h) materiałów dotyczących kształcenia modułowego, zarządzania w edukacji, edukacji humanistycznej, edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej, edukacji matematycznej i innych obszarów kształcenia w różnych typach szkół,

i) materiałów dotyczących doradztwa zawodowego oraz scenariuszy zajęć edukacyjnych,

To, co było przedmiotem podziwu w całym kraju, zostało zaprzestane, a mianowicie organizowanie każdego roku Podsumowania Ruchu Innowacyjnego w Edukacji, konkursach umiejętnościowych i in. 

W jednym z wpisów z dn. 4 czerwca 2024 roku b.dyrektor J. Moos pyta: "Co jeszcze można zlikwidować w Łódzkim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego?

Od września 2023 roku w Centrum zlikwidowano:

1. Podsumowania Ruchu Innowacyjnego w Edukacji, odbywające się przez 36 lat, w tym procesy nagradzania najwyższym trofeum statuetką „Skrzydła Wyobraźni” zaprojektowaną w ŁCDNiKP,

2. System Zarządzania Jakością ISO potwierdzony certyfikatem Polskiego Centrum Badań i Certyfikacji w Warszawie,

3. Sesje plenarne wszystkich pracowników oraz raportowanie ich działalności w cyklach tygodniowych i miesięcznych,

4. Samodzielność pracowników w wytwarzaniu pomysłów rozwiązań problemów edukacyjnych,

5. Grupowe rozwiązywanie problemów,

6. Opracowania metodyczne i różne publikacje wydawane przez ŁCDNiKP, w tym cykl „Najlepszy z najlepszych”,

7. Czasopismo „Dobre Praktyki. Innowacje w Edukacji” i zwolniono z pracy szczególnie zasłużonego sekretarza redakcji Tomasza Misiaka, redaktora artykułów i opracowań edukacyjnych,

8. Katalogowanie dobrych praktyk i zwolniono z pracy Grażynę Adamiec – głównego redaktora 43 katalogów,

9. Plansze, plakaty, podziękowania i certyfikaty zawieszone na ścianach instytucji, informujące o historii Centrum,

10. Radę Programową ŁCDNiKP,

11. Akademię Twórczego Dyrektora Szkoły,

12. Procesy modelowania edukacji konstruktywistycznej i kształcenia modułowego oraz wdrażania do praktyki założeń tutoringu,

13. Współpracę z pracodawcami,

14. Prezentacje szkół w Studiu Telewizyjnym ŁCDNiKP,

15. Konkurs Prezydenta Miasta Łodzi „Pracodawca Kreujący i Wspierający Edukację” o statuetkę „Łódzkie Łabędzie”, zaprojektowaną w ŁCDNiKP,

16. Zlikwidowano udział pracowników Centrum w prowadzeniu konferencji dotyczących technologii informacyjnych, metod kształcenia stymulujących aktywność uczących się i nowych modeli edukacji,

17. ZLIKWIDOWANO DOBRY KLIMAT TWÓRCZEJ PRACY I WZAJEMNEGO ZAUFANIA!

Czy coś jeszcze można zlikwidować?" 

To są niepokojące doniesienia, które świadczą o tym, że dzieje się coś niedobrego. Pełniąca obowiązki dyrektora przyczyniła się zatem do całkowitego zignorowania wieloletniej tradycji symbolicznego docenienia uzdolnionych uczniów, wybitnych nauczycieli-innowatorów i nauczyciele-nauczycieli oraz przedstawicieli firm wspomagających rozwój i innowacyjność kształcenia ogólnego oraz zawodowego. 

Jak widać, łódzka lewica, która odpowiada za edukację, prowadzi do zniszczenia placówki, której kadry pedagogiczne uzyskiwały najwyższe w kraju laury, certyfikaty i wyróżnienia w zakresie jakości usług publicznych na rzecz edukacji. Czyżby łódzcy samorządowcy zamierzali kontynuować tę deformę? 

Jedynym znakiem zmiany w ostatnich miesiącach było logo tej placówki. Jak widać p.o. dyrektora dokonała resetu także w przestrzeni symbolicznej.      

 

30 czerwca 2024

Zatruwacze nauki

 




 

 

Niektórzy pseudonaukowcy karmią się na co dzień awersyjnymi emocjami, których ucieleśnienie w postawach wobec innych profesor Uniwersytetu Pomorskiego Monika Jaworska-Witkowska określa mianem osobowości wampirycznych. Nie potrafią, nie chcą przyjąć do wiadomości, zrozumieć i zaakceptować faktu, że ich osiągnięcia nie mają nic wspólnego z nauką, a powinny mieć, skoro legitymują się pierwszym stopniem naukowym - doktora. 

Niestety, nie u każdego skrót "dr" przed nazwiskiem znaczy doktor. Czasami - jak powiadał prof. Karol Kotłowski - znaczy dureń. Może nie używałbym tak drastycznego określenia w odniesieniu do konkretnej pseudonaukowczyni czy konkretnego pseudonaukowca, gdyż mają intelektualne prawo do nieogarniania stanu naukowej wiedzy. 

Niektórzy są nieprzemakalni, niewyuczalni, ale wydaje im się, że jak będą uprawiać krytykanctwo akademickie, rzekomo w trosce o to, by w środowisku naukowym były osoby uczciwe, rzetelne, posiadające znaczące osiągnięcia naukowe, to  nikt nie zainteresuje się brakiem ich własnych dokonań, kompetencji. Oczekują zaakceptowania ich jako "uczonych" z nadzieją, że recenzenci założą na oczy klapki, by skonkludować pozytywnie opinię o ich nienaukowych wytworach.



Nie daj Panie Boże, żeby profesorowie napisali negatywną recenzję. Fatalnie dla oceniających, jeśli pseudonaukowe publikacje i quasi eksperymentalne prace oceniający uznają za szkodliwe naukowo, oświatowo czy  terapeutycznie. Tego pseudonaukowczyni czy pseudonaukowiec nie są w stanie tolerować. Przecież oni wiedzą lepiej niż profesorowie uczelniani lub tytularni oceniający ich prace. 

Co pozostaje takim pseudonaukowcom? Wypaczona emocja, jaką jest zawiść, złośliwa wypowiedź, zemsta, odraza, nienawiść, pogarda itp. No, mogą jeszcze wcielić się w skórę publicystów, obrońców tak samo "skrzywdzonych" autorów pseudonaukowych rozpraw. W końcu w kupie jest raźniej, a że "śmierdzi..."? Nie szkodzi. Ważne, że dobrze się sprzedaje. 



(źródło:Fb)

W społeczeństwie niewiedzy ignoranci ze stopniem naukowym znajdują poparcie, bo niekompetentni, pozbawieni odpowiednich kwalifikacji nie są w stanie ocenić, czy to, co pseudonaukowcy opisują na stronach swoich tekstów, w sieci jest prawdą czy też nią nie jest. Na szczęście takich pseudonaukowców jest margines. Po to są szkoły doktorskie, by wspierać w rozwoju naukowym tych, którzy faktycznie chcą się nauczyć, poznać warsztat badań naukowych w swojej dziedzinie i dyscyplinie.   

Z tego też powodu wolę czytać artykuły eksperta, uczonego, ale i dziennikarza dra hab. Marka Wrońskiego, który każdy z prezentowanych przez siebie przypadków pseudo akademickiej aktywności, nieuczciwości opiera na rzetelnych danych, wiarygodnych źródłach, wielokrotnym i wielostronnym sprawdzeniu opisywanych zdarzeń. Ostatnio apelował na łamach "Forum Akademickiego", by minister nauki odwołał przewodniczącą Rady Młodych Naukowców ze względu na jej postawę rzucającą "(...) światło na zachowania tych młodych naukowców, których  pęd do kariery realizowany z naruszeniem dobrych praktyk naukowych, nie powinien być akceptowany przez środowisko naukowe" (LINK).



O tym pseudonaukowi publicyści nie napiszą, ale może poczytają pod tym tekstem taki wpis: 

~M.K. 27.06.2024 13:36

"Bardzo ciekawa sprawa. Gratuluję Panu prof. Wrońskiemu wnikliwej analizy dokumentacji i wytrwałości w piętnowaniu nieuczciwości w nauce. Jest Pan jedną z niewielu osób, które rzetelnie i z zaangażowaniem poświęcają się tym trudnym sprawom.

Bardzo ciekawy artykuł, ale równie ciekawe są komentarze. Czytając je pobieżnie można dojść do zaskakujących i niepokojących wniosków. Po pierwsze (zaskakujące): młodzi naukowcy z uwagą śledzą treści publikowane w FA i natychmiast biorą ożywiony udział w dyskusjach. 

Po drugie (niepokojące): „młodzi” czytają dwa, czasem trzy zdania z artykułu i natychmiast korzystają z możliwości wyrażenia w dyskusji zdania, że miejsce „starych” jest na stosie lub szafocie i to jak najszybciej, bo są niepotrzebni i źli. 

Po trzecie (również niepokojące): chętnie donoszą na swoich Kolegów, którzy też kombinują i idzie im to dobrze, więc nimi należy się zająć (odwracanie uwagi?). Odnośnie do ostatniego punktu – prof. Wroński i bez donosów tym się właśnie zajmuje, więc życzę wielu sił i czasu, a może będzie lepiej.

Nawet pobieżna lektura komentarzy pokazuje jednak, że zarówno treść jak i forma oraz czas pojawienia się większości wpisów jest typowa NIE dla naukowców (bez różnicy młodych czy starych), ale dla bywalców innych portali. Skąd się tu wzięli – nie będę spekulować.

Z moich dość już długich doświadczeń wynika, że pobieżne (zaskakujące i niepokojące) wnioski są jednak błędne. Wielu młodych naukowców pracuje rzetelnie, szanuje zasady etyczne, korzysta z doświadczeń starszych kolegów, a inspiracje są wzajemne. Często też młodzi ludzie nie chcą angażować się w konflikty i stronią od współpracy z osobami etycznie wątpliwymi, co pobrzmiewa również w jednym z komentarzy.

Wracając jednak do dr Witkowskiej-Piłaszewicz – myślę, że niewiarygodnie rozległa działalność publikacyjna nie zasłużyłaby na uwagę prof. Wrońskiego, ma w tej kwestii szeroki wybór kandydatów. 

Dr Witkowska-Piłaszewicz jest jednak szczególna z uwagi na pełnione funkcje. Pisało o tym FA, nic więc dziwnego, że red. Wroński przyjrzał się promowanej osobie. Ponadto, niewiarygodnie szybka ścieżka kariery i „nadęcie” swoich osiągnięć nastąpiło z naruszeniem praw innych osób. Stąd właśnie ona wygrała plebiscyt na bohatera publikacji.

Pozostaje brak reakcji władz SGGW. W tym przypadku mam nieco odmienne zdanie. JM Rektor wiedział o sprawie, bo zlecił przeprowadzenie postępowania (zgodnie z procedurą). Tak, wiedział w momencie podpisywania decyzji, jednak podpisuje ich bardzo wiele, więc nie dziwię się, że kilka miesięcy później to już umknęło, a trudno zakładać, że pracownik oszukuje Magnificencję (o ile dobrze pamiętam, kandydaci zgłaszają się sami, od rektora może być potrzebna jedynie rekomendacja). Teraz jednak już wiadomo.


Patologie są w nauce obecne i pewnie nie da się ich wyeliminować. Przeoczenia też się zdarzają. Ważna jest jednak reakcja na patologię. Jeśli wskazana patologia spotka się z odpowiednią reakcją, to patologii będzie mniej. Popieram apel prof. Wrońskiego" (podkreśl.-moje).

W związku z komentarzem Redaktor Naczelnego Forum Akademickiego w powyższej sprawie, przytaczam go w całości: 

 Opublikowano: 2024-07-15

"Czasami bywa za wcześnie

Ostatni artykuł Marka Wrońskiego z cyklu „Z archiwum nieuczciwości naukowej”, zatytułowany „Ambitne kadry naukowe”, okazał się być opublikowany przedwcześnie, a komentarze autora nietrafne.

Autor opisał historię kariery naukowej dr Olgi Witkowskiej-Piłaszewicz, badaczki z obszaru nauk weterynaryjnych ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, przewodniczącej Rady Młodych Naukowców, zwłaszcza jej podejście do habilitacji w niespełna dwa lata po doktoracie oraz toczące się w stosunku do niej postępowanie dyscyplinarne, bowiem postawiono jej kilka zarzutów nierzetelności akademickiej.

Na portalu www.forumakademickie.pl tekst ukazał się 24 czerwca (pod tytułem: „Marek Wroński: Apeluję o odwołanie przewodniczącej Rady Młodych Naukowców”), a już tydzień później postępowanie zostało rozstrzygnięte. Dr hab. Paweł Obstawski, prof. SGGW, przewodniczący składu orzekającego uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej, uniewinnił młodą badaczkę od postawionych zarzutów. Przez wielu termin publikacji artykułu został potraktowany jako próba ingerencji w przebieg postępowania. Nie to jednak było intencją autora i redakcji.

Obserwując tę sprawę, trwającą od połowy 2021 roku, a w sensie dyscyplinarnym od postanowienia o wszczęciu postępowania w styczniu 2023 roku, doszliśmy do wniosku, że należy się jej przyjrzeć, choćby ze względu na pozycję dr Olgi Witkowskiej-Piłaszewicz. Autor dochował rzetelności, ponieważ oprócz zgromadzenia dokumentacji sprawy przed publikacją artykułu zwrócił się też do samej zainteresowanej i do przewodniczącego rady dyscypliny weterynaria o komentarz, którego nie uzyskał. Indagowani nie skorzystali z okazji poinformowania autora o bliskim rozstrzygnięciu sprawy. Ale jeszcze jedno uzasadnia zajęcie się tą sprawą: głosowania w połowie 2021 roku za zgodą na otwarcie przewodu habilitacyjnego (16 – nie, 2 – tak, 7 wstrzymujących się) i nad odmową przeprowadzenia przewodu (20 – za, 1 – nie, 2 wstrzymujące się) pokazują, że niemal cała rada dyscypliny uznała, że ta habilitacja nie powinna być procedowana z powodu niejasności w dorobku kandydatki.

Gdybyśmy wiedzieli, że rozstrzygnięcie jest bliskie, materiał nie zostałby opublikowany, a na pewno nie w takiej postaci. Teraz czekamy na sentencję i jej uzasadnienie, które pokaże, co naprawdę się stało. Panią Doktor przepraszam za niewłaściwy i przedwczesny werdykt – tak przez wielu czytelników, w tym Rektora SGGW prof. Michała Zasadę, artykuł został odebrany, co świadczy o zbyt małej uwadze, jaką redakcja przyłożyła do niektórych komentarzy autora. Mogły one także rzutować na opinię o władzach uczelni, które też przepraszam.

Natychmiast po orzeczeniu o niewinności dr Olga Witkowska-Piłaszewicz opublikowała na portalu forumakademickie.pl pod artykułem Marka Wrońskiego obszerny komentarz, w którym poinformowała o uniewinnieniu i przedstawiła swój punkt widzenia na całą tę ciągnącą się za nią przez trzy lata sprawę. Jeśli Pani Doktor wyrazi chęć przedstawienia swojej perspektywy również w „Forum Akademickim”, udostępnimy łamy miesięcznika.

Piotr Kieraciński, redaktor naczelny „Forum Akademickiego”

    

 

29 czerwca 2024

ChataGPT banały o poważnej książce Michała Bilewicza "Traumaland"

 


Książkę psychologa Michała Bilewicza przeczytałem z dużym zainteresowaniem, ale i częściowym rozczarowaniem. Napisałem recenzję, którą skierowałem do periodyku Psychologia-Pedagogika w UMCS. Będzie można porównać jej treść z tym, co "sądzi" sztuczna inteligencja na temat nie tyle zawartości merytorycznej książki, co tytułowego zagadnienia. 

ChatGPT jest analfabetą nie mając dostępu do pełnej wersji książki, gdyż ta jest w obiegu zamkniętym (w sprzedaży). Korzysta zapewne z wydawniczych omówień, które dostępne są w Internecie. 

Zadałem kilka pytań AI, by dzięki temu móc się zorientować, czy zna zawartość książki. Po udzielonych na moje pytania odpowiedziach mogę stwierdzić, że zupełnie nieźle radzi sobie z dostępnymi w sieci słowami kluczowymi zawartymi w tytule publikacji, natomiast nie ma pojęcia o zawartości tej publikacji. Gdyby zatem ktoś nie czytał książki profesora Uniwersytetu Warszawskiego na temat narodowej traumy Polaków, to może zapytać o to AI, by otrzymać następujące ogólniki/frazesy: 

"Traumaland Michała Bilewicza to książka, która wnikliwie analizuje współczesne zjawiska społeczne i psychologiczne, koncentrując się na traumach zbiorowych i ich wpływie na postawy społeczne oraz polityczne. Autor, ceniony psycholog społeczny, łączy w swojej pracy badania empiryczne z głęboką refleksją teoretyczną, co czyni jego książkę wyjątkową w kontekście literatury naukowej.

Struktura i treść książki

Książka składa się z kilku rozdziałów, z których każdy poświęcony jest innemu aspektowi traum zbiorowych. Bilewicz omawia m.in. wpływ traum historycznych na współczesne postawy polityczne, procesy kształtowania się pamięci zbiorowej, a także mechanizmy radzenia sobie z traumą na poziomie jednostkowym i społecznym. Każdy rozdział opiera się na solidnych podstawach teoretycznych i empirycznych, co pozwala czytelnikowi na głębsze zrozumienie omawianych zjawisk.

Styl i język

Michał Bilewicz pisze w sposób przystępny, co jest dużym atutem książki. Mimo że poruszane przez niego tematy są złożone i wymagają pewnego przygotowania teoretycznego, autor potrafi przekazać swoje myśli w sposób jasny i zrozumiały. Styl Bilewicza jest elegancki, ale jednocześnie konkretny, co sprawia, że książkę czyta się z dużym zainteresowaniem.

Kluczowe tezy

Jedną z kluczowych tez książki jest stwierdzenie, że traumy zbiorowe mają długotrwały wpływ na postawy społeczne i polityczne. Bilewicz pokazuje, jak przeszłe wydarzenia mogą kształtować współczesne konflikty, uprzedzenia i stereotypy. Autor argumentuje również, że zrozumienie tych mechanizmów jest kluczowe dla budowania społeczeństwa bardziej świadomego i tolerancyjnego.

Wartość naukowa

"Traumaland" to książka o dużej wartości naukowej. Bilewicz opiera swoje analizy na solidnych badaniach empirycznych, co dodaje wiarygodności jego tezom. Autor nie unika trudnych pytań i kontrowersyjnych tematów, co sprawia, że jego książka jest ważnym głosem w debacie na temat roli traumy w kształtowaniu współczesnych społeczeństw.

Podsumowanie

"Traumaland" Michała Bilewicza to lektura obowiązkowa dla wszystkich zainteresowanych psychologią społeczną, historią oraz polityką. Autor w sposób przystępny i dogłębny analizuje wpływ traum zbiorowych na współczesne postawy społeczne, oferując cenne wnioski i refleksje. Książka ta nie tylko poszerza wiedzę czytelnika, ale także skłania do głębszej refleksji nad przeszłością i jej wpływem na naszą teraźniejszość". 

Postanowiłem drążyć temat, toteż zapytałem: Nie sądzisz, że jest to publicystyka, a nie rozprawa naukowa?

ChatGPT odpowiedział: 

"Rzeczywiście, książka Michała Bilewicza "Traumaland" może być postrzegana bardziej jako publicystyka niż rozprawa naukowa. Oto zaktualizowana recenzja, uwzględniająca ten punkt widzenia:


"Traumaland" Michała Bilewicza to książka, która balansuje na granicy między publicystyką a literaturą popularnonaukową, skupiając się na współczesnych zjawiskach społecznych i psychologicznych, związanych z traumami zbiorowymi i ich wpływem na postawy społeczne oraz polityczne".

Następnie AI powtarza te same treści, które są powyżej. W związku z tym, że wprowadziłem AI w dysonans poznawczy co do gatunku monografii, wprowadził drobną zmianę. Już nie twierdzi, że jest to książka o wartości naukowej: 

"Wartość publicystyczna

Traumaland to książka o dużej wartości publicystycznej. Bilewicz porusza ważne i aktualne tematy, wnosząc istotny głos do debaty na temat roli traumy w kształtowaniu współczesnych społeczeństw. Jego refleksje są dobrze osadzone w kontekście społecznym i politycznym, co sprawia, że książka jest istotnym punktem odniesienia dla wszystkich zainteresowanych tymi zagadnieniami" (podkreśl.moje). 

Zmienia też treść podsumowania: 

"Podsumowanie

"Traumaland" Michała Bilewicza to wartościowa lektura dla osób zainteresowanych psychologią społeczną, historią oraz polityką. Autor w sposób przystępny analizuje wpływ traum zbiorowych na współczesne postawy społeczne, oferując cenne wnioski i refleksje. Książka ta, choć nie jest typową rozprawą naukową, poszerza wiedzę czytelnika i skłania do głębszej refleksji nad przeszłością i jej wpływem na naszą teraźniejszość".


Zadaję zatem kolejne pytanie i otrzymuję komentarz: 

Nie ma krytyki naukowej tej książki? Przecież nie dotyczy ona tylko polskiej sytuacji.

ChatGPT odpowiada: 

"Oczywiście, recenzja naukowa książki "Traumaland" Michała Bilewicza powinna uwzględniać zarówno jej mocne strony, jak i potencjalne słabości. Przyjrzyjmy się krytycznie tej książce, biorąc pod uwagę jej zakres i podejście badawcze.

Krytyczna recenzja "Traumaland" Michała Bilewicza

"Traumaland" Michała Bilewicza to książka, która podejmuje ważne i aktualne zagadnienia związane z traumami zbiorowymi i ich wpływem na społeczeństwa. Choć autor skupia się na polskim kontekście, jego analizy mają szersze zastosowanie i odnoszą się do globalnych zjawisk społecznych i psychologicznych.

Mocne strony

Interdyscyplinarność

Bilewicz łączy perspektywy psychologii społecznej, socjologii, historii i politologii, co pozwala na wieloaspektowe podejście do tematu. Takie połączenie różnych dziedzin nauki daje czytelnikowi szeroki obraz omawianych zjawisk i pozwala na zrozumienie, jak traumy historyczne wpływają na współczesne społeczeństwa.

Przystępny język

Jednym z największych atutów książki jest jej przystępny język. Bilewicz potrafi przekazać skomplikowane idee w sposób zrozumiały dla szerokiego grona odbiorców. Dzięki temu książka jest dostępna nie tylko dla specjalistów, ale także dla laików zainteresowanych tematyką traum zbiorowych.

Relevancja tematyczna

Tematyka książki jest niezwykle aktualna, zwłaszcza w kontekście globalnych wydarzeń takich jak migracje, konflikty zbrojne czy zmiany polityczne. Analiza Bilewicza może być przydatna w zrozumieniu, jak przeszłe wydarzenia wpływają na obecne postawy społeczne i polityczne w różnych częściach świata.

Słabe strony

Ograniczenia empiryczne

Chociaż Bilewicz opiera swoje analizy na badaniach empirycznych, można zauważyć pewne ograniczenia w tym zakresie. Część przytaczanych badań jest specyficzna dla polskiego kontekstu, co może ograniczać możliwość generalizacji wniosków na inne kraje i kultury. Dla pełniejszego obrazu przydałyby się szersze badania komparatywne, które uwzględniałyby różnorodne konteksty kulturowe i historyczne.

Tendencja do publicystyki

Pomimo naukowego podejścia, książka momentami przybiera ton publicystyczny. Autor niekiedy ulega pokusie wyrażania osobistych opinii, co może sprawiać wrażenie subiektywności. Choć takie podejście może być atrakcyjne dla czytelnika, który szuka zaangażowanej narracji, może ono również osłabiać obiektywizm naukowy.

Brak głębokiej analizy teoretycznej

Książce brakuje głębszej analizy teoretycznej w niektórych miejscach. Bilewicz składa wiele interesujących obserwacji, ale czasami brakuje bardziej rozbudowanych odniesień do istniejących teorii i badań w literaturze psychologii społecznej i politologii. Dodatkowe odniesienia teoretyczne mogłyby wzmocnić argumentację autora i umieścić jego wnioski w szerszym kontekście naukowym.

Podsumowanie

"Traumaland" Michała Bilewicza to ważna i wartościowa książka, która wnosi istotny wkład do debaty na temat traum zbiorowych i ich wpływu na społeczeństwa. Mimo pewnych ograniczeń empirycznych i tendencji do publicystyki, praca ta oferuje cenne refleksje i analizy, które mogą być użyteczne zarówno dla naukowców, jak i szerokiej publiczności. Autor podejmuje się trudnego zadania zrozumienia i wyjaśnienia skomplikowanych zjawisk społecznych, co zasługuje na uznanie i dalszą dyskusję w środowisku akademickim".

Kieruję zatem kolejne pytanie do AI: Czy Michał Bilewicz odpowiada na pytanie: Jak wyrwać się z wpływu historycznej traumy?

ChatGPT - odpowiada następująco:

"Michał Bilewicz w książce "Traumaland" rzeczywiście podejmuje próbę odpowiedzi na pytanie, jak wyrwać się spod wpływu historycznej traumy. Jego podejście do tego zagadnienia opiera się na analizie mechanizmów psychologicznych i społecznych, które kształtują nasze postrzeganie przeszłości i jej wpływ na teraźniejszość. Oto kluczowe aspekty jego analizy:

Proces przetwarzania traumy

Zrozumienie i uznanie traumy

Bilewicz podkreśla znaczenie zrozumienia i uznania traumy. Społeczeństwa muszą rozpoznać i uznać traumatyczne wydarzenia z przeszłości, aby móc je przetworzyć. Niezbędne jest uczciwe i otwarte podejście do historii, które uwzględnia wszystkie strony konfliktów i tragedii. To wymaga edukacji i dialogu na temat przeszłości.

Praca nad pamięcią zbiorową

Autor kładzie duży nacisk na pracę nad pamięcią zbiorową. Pamięć zbiorowa jest nieustannie kształtowana przez narracje historyczne, media, edukację i politykę. Bilewicz sugeruje, że należy promować narracje, które sprzyjają zrozumieniu i pojednaniu, zamiast tych, które podtrzymują wrogość i uprzedzenia. Ważne jest, aby pamięć zbiorowa była inkluzywna i uwzględniała różnorodne doświadczenia.

Wspólna praca nad przyszłością

Kolejnym ważnym elementem jest wspólna praca nad przyszłością. Bilewicz wskazuje, że budowanie wspólnej wizji przyszłości, opartej na zaufaniu i współpracy, może pomóc społeczeństwom w przezwyciężeniu historycznych traum. Wspólne projekty, dialog międzykulturowy i inicjatywy mające na celu poprawę warunków życia mogą przyczynić się do zacieśnienia więzi społecznych.

Terapia i wsparcie psychologiczne

Bilewicz zwraca uwagę na znaczenie terapii i wsparcia psychologicznego dla jednostek i grup społecznych dotkniętych traumą. Praca z psychologiem lub terapeutą może pomóc w przetworzeniu traumy na poziomie indywidualnym, co w dłuższej perspektywie może przyczynić się do zdrowienia całych społeczności.

Praktyczne kroki

Edukacja

Edukacja jest kluczowym narzędziem w procesie przetwarzania traumy. Programy edukacyjne powinny obejmować uczciwe przedstawienie historii oraz promowanie umiejętności krytycznego myślenia i empatii. Edukacja powinna również skupiać się na budowaniu kompetencji społecznych i emocjonalnych, które są niezbędne do radzenia sobie z trudnymi doświadczeniami.

Dialog społeczny

Bilewicz podkreśla znaczenie dialogu społecznego, który obejmuje różne grupy społeczne i etniczne. Taki dialog może pomóc w zrozumieniu różnorodnych perspektyw i doświadczeń oraz w budowaniu wzajemnego szacunku i zaufania. Inicjatywy takie jak warsztaty, seminaria i spotkania społeczności mogą być pomocne w promowaniu otwartego i konstruktywnego dialogu.

Polityka i instytucje

Instytucje polityczne i organizacje społeczne odgrywają kluczową rolę w procesie przetwarzania traumy. Polityka powinna wspierać inicjatywy mające na celu pojednanie i budowanie pokoju, a także zapewniać wsparcie dla ofiar traumy. Instytucje powinny promować polityki inkluzywne, które uwzględniają potrzeby różnych grup społecznych.

Podsumowanie

W "Traumaland" Michał Bilewicz oferuje kompleksową analizę i wskazówki dotyczące radzenia sobie z wpływem historycznej traumy. Choć jego podejście jest wieloaspektowe, kluczowym przesłaniem jest znaczenie zrozumienia, uznania i przetworzenia traumatycznych wydarzeń poprzez edukację, dialog i wspólną pracę nad przyszłością. Dzięki temu społeczeństwa mogą budować bardziej zintegrowane i odporne wspólnoty, które są w stanie przezwyciężyć negatywne dziedzictwo przeszłości". 


Kontynuuję zatem "dialog" z ChatGPT, pytając: Czy należy łączyć badania na temat traumy wojennej z postawami patriotycznymi Polaków?

ChatGPT informuje: 

"Łączenie badań na temat traumy wojennej z postawami patriotycznymi Polaków jest skomplikowanym, ale istotnym zadaniem, które może dostarczyć cennych wglądów w zrozumienie, jak przeszłość wpływa na współczesne postawy społeczne i polityczne. Taka analiza może pomóc wyjaśnić, jak traumatyczne doświadczenia wojenne kształtują patriotyzm i tożsamość narodową. Oto kilka powodów, dla których warto łączyć te badania:

Wpływ traumy na tożsamość narodową

Kształtowanie postaw patriotycznych

Trauma wojenna, szczególnie gdy jest przeżywana na dużą skalę, może mieć głęboki wpływ na tożsamość narodową. W Polsce, doświadczenia z II wojny światowej, w tym okupacji, powstań i prześladowań, są integralną częścią narodowej historii i pamięci zbiorowej. Badanie, jak te doświadczenia wpływają na postawy patriotyczne, może pomóc zrozumieć, dlaczego pewne wartości i symbole są szczególnie ważne dla Polaków.

Pamięć zbiorowa i patriotyzm

Pamięć zbiorowa odgrywa kluczową rolę w kształtowaniu postaw patriotycznych. W Polsce, pamięć o bohaterach wojennych, ofiarach oraz momentach chwały i cierpienia jest często podkreślana w edukacji, kulturze i polityce. Analiza, jak trauma wojenna jest pamiętana i interpretowana, może ujawnić mechanizmy, przez które historia wpływa na współczesne postawy patriotyczne.

Mechanizmy obronne i postawy społeczne

Przemieszczenie i racjonalizacja

Trauma wojenna może prowadzić do mechanizmów obronnych, takich jak przemieszczenie i racjonalizacja. Polacy mogą zatem wykazywać silne postawy patriotyczne jako sposób radzenia sobie z traumą. Patriotyzm może działać jako mechanizm obronny, pomagając jednostkom i grupom społecznym przetworzyć i zintegrować trudne doświadczenia.

Społeczne i polityczne konsekwencje

Silne postawy patriotyczne mogą również mieć ważne konsekwencje społeczne i polityczne. Mogą wpływać na postawy wobec mniejszości, imigrantów oraz na podejście do polityki zagranicznej i wewnętrznej. Zrozumienie, jak trauma wojenna wpływa na te postawy, może pomóc w kształtowaniu polityk, które promują inkluzywność i zrozumienie.

Edukacja i wychowanie patriotyczne

Nauczanie historii

Edukacja, a szczególnie nauczanie historii, odgrywa kluczową rolę w kształtowaniu postaw patriotycznych. Badanie, jak trauma wojenna jest przedstawiana w programach nauczania, może dostarczyć wglądu w to, jakie wartości i przekonania są przekazywane młodemu pokoleniu. Edukacja może zarówno wzmacniać pozytywne aspekty patriotyzmu, jak i prowadzić do nacjonalizmu, jeśli jest źle ukierunkowana.

Programy edukacyjne

Tworzenie programów edukacyjnych, które uwzględniają zarówno traumę wojenną, jak i patriotyzm, może pomóc w budowaniu bardziej zrównoważonej i refleksyjnej postawy wobec historii. Tego rodzaju programy mogą promować krytyczne myślenie i empatię, zamiast jedynie gloryfikowania przeszłości.

Podsumowanie

Łączenie badań na temat traumy wojennej z postawami patriotycznymi Polaków jest nie tylko możliwe, ale także niezwykle wartościowe. Takie podejście pozwala lepiej zrozumieć, jak przeszłość wpływa na teraźniejszość i przyszłość. Może również dostarczyć cennych wskazówek dla edukacji i polityki, pomagając w budowaniu bardziej zintegrowanego i refleksyjnego społeczeństwa. Analiza tych zjawisk wymaga jednak podejścia interdyscyplinarnego, które uwzględnia zarówno psychologiczne, społeczne, jak i historyczne aspekty omawianych zagadnień".  

 

Sproblematyzowałem kolejne pytanie: Na ile słuszne jest łączenie polityki z trauma narodową, skoro co kilka lat zmieniają się rządy z lewicowych na prawicowe, z prawicowych na liberalne itd.?

 

ChatGPT "skonstatował":

"Łączenie polityki z traumą narodową jest złożonym zagadnieniem, które ma zarówno swoje zalety, jak i wady. Z jednej strony trauma narodowa, zwłaszcza ta związana z wydarzeniami takimi jak wojny, okupacje czy ludobójstwo, ma trwały wpływ na społeczeństwo i jego pamięć zbiorową. Z drugiej strony, polityczne konteksty i interpretacje tej traumy mogą się zmieniać w zależności od aktualnych rządów i ich ideologii. Oto kilka aspektów, które warto rozważyć przy ocenie zasadności łączenia polityki z traumą narodową:

Zmieniające się konteksty polityczne

Dynamiczna natura polityki

Polityka jest dynamiczna i zmienia się w miarę upływu czasu, a różne partie polityczne mogą mieć odmienne podejścia do historii i traumy narodowej. Na przykład, rządy lewicowe mogą kłaść większy nacisk na solidarność i prawa człowieka, podczas gdy rządy prawicowe mogą koncentrować się na narodowej dumie i heroizmie. Te zmienne konteksty mogą prowadzić do różnych narracji historycznych i sposobów przetwarzania traumy.

Wykorzystywanie traumy w celach politycznych

Politycy mogą wykorzystywać narodowe traumy do mobilizacji elektoratu lub legitymizacji swojej władzy. Traumy historyczne mogą być używane do wzmacniania tożsamości narodowej, budowania wizerunku wroga lub uzasadniania polityk zagranicznych i wewnętrznych. Tego rodzaju instrumentalizacja historii może prowadzić do napięć społecznych i konfliktów, zwłaszcza gdy różne grupy mają odmienne interpretacje tych wydarzeń.

Znaczenie pamięci zbiorowej

Trwałość pamięci

Pomimo zmieniających się rządów, pamięć zbiorowa o traumatycznych wydarzeniach ma tendencję do przetrwania. Społeczeństwa pamiętają kluczowe momenty historyczne, które kształtują ich tożsamość i postawy. Dlatego trauma narodowa pozostaje istotnym elementem życia społecznego i politycznego, niezależnie od aktualnej władzy.

Edukacja i kultura

Trauma narodowa jest często utrwalana w systemie edukacji, kulturze i mediach, co sprawia, że jest obecna w życiu kolejnych pokoleń. Nawet jeśli polityka się zmienia, systemy edukacyjne i kulturalne mogą kontynuować przekazywanie tych traumatycznych wspomnień, wpływając na sposób, w jaki społeczeństwo postrzega swoją historię i tożsamość.

Wyzwania i ryzyka

Polaryzacja społeczna

Łączenie polityki z traumą narodową może prowadzić do polaryzacji społecznej. Różne grupy społeczne mogą mieć różne interpretacje historycznych wydarzeń i ich znaczenia, co może prowadzić do konfliktów i napięć. Polityczne instrumentalizowanie traumy może zatem pogłębiać podziały w społeczeństwie.

Ryzyko manipulacji

Istnieje ryzyko, że politycy będą manipulować traumą narodową w celu osiągnięcia swoich celów. Mogą oni podsycać strach i nieufność, aby zyskać poparcie lub odwrócić uwagę od bieżących problemów. Taka manipulacja może prowadzić do niezdrowych postaw i polityk, które nie służą długoterminowym interesom społeczeństwa.

Potencjalne korzyści

Budowanie wspólnej tożsamości

Jeśli trauma narodowa jest przetwarzana w sposób odpowiedzialny i inkluzywny, może służyć budowaniu wspólnej tożsamości i solidarności. Polityka, która promuje zrozumienie i pojednanie, może przyczynić się do zdrowienia społeczeństwa i wzmacniania więzi społecznych.

Edukacja i świadomość

Łączenie polityki z traumą narodową może również sprzyjać edukacji i zwiększaniu świadomości historycznej. Może to pomóc społeczeństwom w lepszym zrozumieniu swojej przeszłości, co jest kluczowe dla unikania powtarzania tych samych błędów w przyszłości.

Podsumowanie

Łączenie polityki z traumą narodową jest złożonym procesem, który niesie ze sobą zarówno ryzyka, jak i potencjalne korzyści. Dynamiczny charakter polityki sprawia, że interpretacje traumy mogą się zmieniać, co może prowadzić do polaryzacji społecznej i manipulacji. Jednak odpowiedzialne podejście do historii i trauma narodowej może również sprzyjać budowaniu wspólnej tożsamości i zwiększaniu świadomości historycznej. Ważne jest, aby politycy i społeczeństwa dążyli do zrównoważonego i uczciwego przetwarzania traumatycznych wydarzeń, promując dialog i zrozumienie". 

W związku z odwołaniem do przywołanych w tej rozprawie badań innego psychologa, zapytałem: Co ma wspólnego z traumą wojenną to, czy studenci mają poczucie sprawiedliwości przed egzaminem, czy też go nie mają?

ChatGPT odpowiedział po kilku sekundach: 

"Choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że kwestie związane z poczuciem sprawiedliwości studentów przed egzaminem są dalekie od tematyki traumy wojennej, istnieją pewne głębsze psychologiczne i społeczne powiązania, które warto rozważyć. Trauma wojenna i poczucie sprawiedliwości są częścią szerszego kontekstu psychologicznego, który obejmuje poczucie bezpieczeństwa, zaufania i stabilności. Oto kilka punktów, które mogą wyjaśnić to powiązanie:

1. Trauma i poczucie sprawiedliwości

A. Trauma jako naruszenie sprawiedliwości

Trauma wojenna często jest wynikiem skrajnie niesprawiedliwych i brutalnych zdarzeń. Doświadczenia takie jak wojna, okupacja, przesiedlenia czy ludobójstwo są fundamentalnym naruszeniem poczucia sprawiedliwości i bezpieczeństwa. Te doświadczenia mogą głęboko wpłynąć na przekonania ludzi dotyczące sprawiedliwości i ich oczekiwania wobec instytucji społecznych.

B. Przeniesienie doświadczeń traumy

Osoby, które doświadczyły traumy wojennej, lub ich potomkowie, mogą mieć zniekształcone poczucie sprawiedliwości z powodu przeszłych niesprawiedliwości. To zniekształcone poczucie sprawiedliwości może wpływać na różne aspekty życia, w tym na oczekiwania wobec systemu edukacyjnego.

2. Poczucie sprawiedliwości w kontekście edukacyjnym

A. Sprawiedliwość proceduralna

Studenci oczekują, że system edukacyjny będzie sprawiedliwy, co oznacza, że egzaminy powinny być przeprowadzane w sposób uczciwy i bezstronny. Poczucie sprawiedliwości proceduralnej jest kluczowe dla zaufania do instytucji edukacyjnych. Jeśli studenci czują, że egzaminy są niesprawiedliwe, może to wywołać stres i niepokój, które są częściowo analogiczne do stresu wynikającego z niesprawiedliwości w kontekście traumatycznym.

B. Poczucie kontroli i bezpieczeństwa

Poczucie sprawiedliwości przed egzaminem wiąże się z poczuciem kontroli i bezpieczeństwa. Studenci, którzy wierzą, że egzamin będzie sprawiedliwy, mogą czuć się bardziej bezpiecznie i pewnie. To poczucie bezpieczeństwa jest fundamentalne dla zdrowia psychicznego, podobnie jak w przypadku osób, które doświadczyły traumy i dążą do odzyskania poczucia kontroli i bezpieczeństwa w swoim życiu.

3. Społeczny kontekst sprawiedliwości i traumy

A. Zaufanie do instytucji

Zarówno w kontekście traumy wojennej, jak i edukacji, zaufanie do instytucji odgrywa kluczową rolę. Społeczeństwa dotknięte traumą wojenną mogą mieć trudności z zaufaniem do instytucji, co może przekładać się na różne sfery życia, w tym edukację. Poczucie, że instytucje edukacyjne działają sprawiedliwie, może pomóc w odbudowie zaufania społecznego.

B. Przekazy międzypokoleniowe

Trauma wojenna może wpływać na kolejne pokolenia poprzez przekazy międzypokoleniowe. Dzieci i wnuki osób, które doświadczyły traumy, mogą być bardziej wrażliwe na kwestie sprawiedliwości i bezpieczeństwa. To może przejawiać się w ich oczekiwaniach wobec sprawiedliwości w różnych kontekstach, w tym w edukacji.

4. Psychologiczne aspekty traumy i sprawiedliwości

A. Stres i radzenie sobie

Zarówno trauma wojenna, jak i poczucie niesprawiedliwości przed egzaminem mogą wywoływać stres i wymagać mechanizmów radzenia sobie. Zrozumienie, jak ludzie radzą sobie ze stresem i jakich strategii używają, może być pomocne zarówno w kontekście traumy, jak i edukacji.

B. Resilience (odporność psychiczna)

Badania nad traumą często koncentrują się na koncepcji resilience, czyli odporności psychicznej. Podobnie, w edukacji, budowanie odporności na stres związany z egzaminami jest kluczowe dla sukcesu akademickiego. Nauka radzenia sobie z niesprawiedliwością i budowanie odporności może być wspólnym obszarem zainteresowania obu tych dziedzin.

Podsumowanie

Choć trauma wojenna i poczucie sprawiedliwości przed egzaminem mogą wydawać się odległymi tematami, mają wspólne psychologiczne i społeczne aspekty. Oba dotyczą fundamentalnych kwestii sprawiedliwości, bezpieczeństwa i zaufania do instytucji. Zrozumienie, jak te doświadczenia wpływają na jednostki i społeczeństwa, może pomóc w lepszym radzeniu sobie z wyzwaniami zarówno w kontekście edukacyjnym, jak i w szerszym kontekście traumy narodowej".

Wspierając autora tej książki, zapytałem: Komu poleciłbyś książkę Michała Bilewicza o traumalandzie? 

ChatGPT nie miał wątpliwości: 

"Książka Michała Bilewicza "Traumaland" jest wartościową lekturą dla szerokiego kręgu odbiorców, zwłaszcza tych zainteresowanych psychologią społeczną, historią i jej wpływem na współczesne społeczeństwa. Oto, komu szczególnie można polecić tę książkę:

1. Studenci i wykładowcy psychologii społecznej

  • Książka jest doskonałym źródłem wiedzy na temat mechanizmów, przez które traumy historyczne wpływają na jednostki i społeczności. Studenci i wykładowcy mogą korzystać z niej jako uzupełnienia materiałów dydaktycznych, a także jako punktu wyjścia do dalszych badań i dyskusji.

2. Historycy i socjolodzy

  • "Traumaland" oferuje cenne spojrzenie na sposób, w jaki wydarzenia historyczne, zwłaszcza te traumatyczne, kształtują pamięć zbiorową i tożsamość narodową. Dla historyków i socjologów, książka ta może stanowić inspirację do badania długoterminowych skutków historycznych wydarzeń na społeczeństwa.

3. Politolodzy i analitycy polityczni

  • Zrozumienie, jak traumy historyczne wpływają na postawy społeczne i polityczne, jest kluczowe dla analizy współczesnych procesów politycznych. Bilewicz dostarcza narzędzi teoretycznych i empirycznych do analizy tego, jak przeszłość kształtuje teraźniejszość, co jest niezwykle cenne dla politologów.

4. Nauczyciele i edukatorzy

  • Dla nauczycieli historii, WOS-u (Wiedza o Społeczeństwie) i innych przedmiotów humanistycznych, książka ta może być użytecznym narzędziem do wzbogacenia programu nauczania i wprowadzenia uczniów w złożoność wpływu przeszłości na współczesność.

5. Działacze społeczni i organizacje pozarządowe

  • Osoby pracujące w organizacjach zajmujących się pamięcią historyczną, pojednaniem i prawami człowieka mogą znaleźć w "Traumaland" cenne wskazówki dotyczące pracy z traumą zbiorową i budowania mostów między różnymi grupami społecznymi.

6. Psychoterapeuci i specjaliści od zdrowia psychicznego

  • Zrozumienie, jak trauma historyczna wpływa na jednostki i społeczności, może być pomocne dla psychoterapeutów pracujących z osobami, które doświadczają skutków traumatycznych wydarzeń. Książka może dostarczyć kontekstu do pracy terapeutycznej z osobami zmagającymi się z przeszłością.

7. Osoby zainteresowane historią i pamięcią zbiorową

  • Książka jest również skierowana do szerokiego grona czytelników, którzy są zainteresowani historią, pamięcią zbiorową i tym, jak przeszłość wpływa na dzisiejsze społeczeństwa. Dla osób, które chcą lepiej zrozumieć mechanizmy przetwarzania traumy i jej wpływ na nasze życie, "Traumaland" będzie wartościową lekturą.

8. Politycy i decydenci

  • Dla polityków i decydentów, zrozumienie wpływu traumy historycznej na społeczeństwo może być kluczowe dla tworzenia polityk, które promują pojednanie i zrozumienie. Książka Bilewicza może dostarczyć wglądu w to, jak kształtować politykę historyczną i edukacyjną w sposób, który uwzględnia skomplikowane relacje z przeszłością.

Podsumowując, "Traumaland" Michała Bilewicza to książka o szerokim zastosowaniu, oferująca cenne wglądy w złożone mechanizmy wpływu traumy historycznej na jednostki i społeczeństwa. Jest to lektura, która może wzbogacić wiedzę i zrozumienie w różnych dziedzinach, od psychologii po politykę i edukację". 

Mógłbym taką recenzję przesłać po odpowiedniej obróbce do jednego z "czarnkowych" czasopism naukowych za 200 punktów, ale tego nie zrobię. Nie są mi te punkty do czegokolwiek potrzebne. Natomiast wyobrażam sobie, że tego typu "analizy" będą pojawiać się w czasopismach naukowych. Jeśli jednak zapytacie, na której stronie tak "recenzowanej" książki znajduje się określona teza, to ChatGPT będzie już miał problem. Nie odniesie się też do poprawności niektórych wniosków autora książki oraz nie skomentuje jakości niektórych badań sondażowych.