29 października 2020

Pedagagogia ministerialna jako partyjno-państwowa pedagogia wstydu

Z faktu przedmiotu moich zainteresowań badawczych wynika przypomnienie właśnie dzisiaj - w październiku 2020 r. niezwykle ważne dla polskiej pedagogiki szkolnej myśli profesora nauk humanistycznych, historyka Feliksa Konecznego (1862-1949), które ów humanista zawarł w wydanym w książce w 1941 r. p.t. "Państwo i prawo w cywilizacji łacińskiej" eseju  o genezie i ewolucji idei państwowego szkolnictwa.

 Jak z każdą ideą oświatową, tak i tę można wykorzystać i interpretować do różnych celów. Pedagogika normatywna nie zobowiązuje, tylko postuluje określone rozwiązania, sięgając także do historii szkolnictwa. 

 Chyba, że...  taka pedagogika jest włączona przez partie sprawujące w państwie władzę do realizacji celów i interesów rządu w "naprawie" czy zmianie czegoś i/lub kogoś. Koneczny podjął w swoim eseju kwestie, które powinny uświadomić nam, dlaczego "Solidarność" lat 1980-1989 walczyła o to, by w wyzwolonej Polsce zastąpiono szkolnictwo państwowe szkolnictwem publicznym

 Wyjaśnia to profesor F. Koneczny: 
(...) kto szkołę utrzymywał, ten nią rządził  (s. 5) 

 W szkole jako instytucji politycznej już  za czasów Marii Teresy uważano, że: (...) szkolnictwem musi kierować państwo, skoro ono stanowi zwierzchność kościelną; ma więc obowiązek, żeby panującemu wyznaniu zagwarantować prawowierność młodego pokolenia" (s.6-7). Zjawia się nowy  cel szkoły: hodowla wiernopoddańczości - prosta konsekwencja zwierzchnictwa nad sumieniami (s. 7). 

1763 r. generalny prokurator parlamentu bretońskiego Louis Chalotais domagał się przejęcia kontroli nad szkolnictwem przez państwo (...)  skoro przez odpowiednio urządzone szkoły da się "w ciągu niewielu lat zmienić obyczaje całego narodu" (...) (tamże).

Zdaniem F. Konecznego obowiązek szkolny jest "darem protestantyzmu".  Upaństwowienie szkół miało  w swoim czasie swoje dobre strony. Państwo, uważając szkoły za swe najlepsze narzędzia, pomnażało je i dbało o ich poziom. Zaciążyło atoli nad wychowaniem publicznym owo "politicum", zwłaszcza, że kładziono na to nacisk tym silniejszy, im bardziej rządy się psuły, im bardziej obniżał się ich poziom moralny i umysłowy (s. 10). 

 Teraz już powinni zrozumieć czytelnicy, dlaczego rządzący do 1993 r. czynili i czynią wszystko, co możliwe, by szkolnictwo powszechne, obowiązkowe w naszym kraju było pozornie publiczne (samorządowe), a w rzeczywistości realizował ukryty program szkolnictwa państwowego zarządzanego przez partię polityczną (nie jest ważne: lewicową, liberalną czy prawicową).  

 Jakże trafnie pisał w 1941 r. F. Koneczny: (...) nie chcemy pedagogii ministerialnej (s. 10).
 Doskonale zdawał sobie sprawę ówczesny uczony, że  lekceważenie przez rządzących uniwersytetów prowadzi do katastrofy kulturowej narodu i państwa, bowiem: 

 (...) bez wpływów uniwersytetów (...) oświata przeżywałaby przez jakiś czas ostatnie wiadomości naukowe, lecz popularyzujące je bez kontroli ze strony nauki, przeinaczałyby je coraz częściej i wypaczała, aż skończyłyby się na przesądach; nieuchronnie nastąpiłby zastój z braku świeżego  pożywienia; przydługi zastój sprowadziłby zaś rozstrój i rozkład. 

 Nie można więc traktować uniwersytetów, jakby tolerowane zbytki, trochę dla "prestiżu". 
 W obniżaniu uniwersytetów mieści się zasypywanie źródeł oświaty (s. 12).   

 Pozwolę sobie jeszcze na jedną uwagę: nie znające się na rzeczy władze państwowe narzucały  szkole już od dwóch pokoleń kult miernoty. Wyniknęło to z mylnego zapatrywania, jakoby społeczeństwa rozkwitały przez podnoszenie przeciętnego poziomu. (...) 
 Życie historyczne społeczeństw rozwija się przez wybitność personalizmów, a gdy tego zabraknie, poziom społeczny opada(...) Gdy ogół przestaje patrzeć w górę (bo nie ma na co), przestanie też stąpać pod górę [s. 13-14].   

 Gdyby ktoś chciał dzisiaj dowiedzieć się, dlaczego obecne władze MEN (włączonego do Ministerstwa Edukacji i Nauki) zapowiedziały konieczność wprowadzenia do liceów ogólnokształcący obowiązkowej nauki języka łacińskiego,  cytuję prawdziwego autora tej inicjatywy, czyli F. Konecznego:
 



Tytuł gimnazjum przysługuje takim tylko szkołom  średnim, w których obowiązkową jest  nauka przynajmniej języka łacińskiego. (...) Nauka języków martwych, "niepotrzebnych". jest bardzo potrzebna, dlatego żeby młodzież uczyła się w szkołach nie tylko utylitaryzmu, lecz także bezinteresowności: nadto nauka gramatyki łacińskiej posiada ogromną wartość do nabywania wykształcenia formalnego [s. 21].    

No i jeszcze jedno powodu, dla którego rzekoma dobra zmiana w szkolnictwie sięgnie przede wszystkim po taki przedmiot jak WOS. 

Już F. Koneczny pisał:  Tak zwaną "naukę obywatelską" znosi się [s. 22]. 

 Profesor postulował wówczas to, co powinno ucieszyć nauczycieli A.D. 2020, gdyby jego koncepcja reformy szkolnej miała być wdrażana w życie po 80 latach. Apelował bowiem: 
 
Pobory nauczycieli wszelkich rodzajów i stopni powinny być takie, iż by nie tylko utrzymać rodzinę na odpowiednim poziomie i dzieciom zapewnić wychowanie, ale mieć z czego odkładać, kapitalizować część dochodów. Daleko do tego w ubogiej Polsce i na razie nie da się uczynić zadość sprawiedliwym wymaganiom [s. 23]. [podkreśl. BŚ] 

 Historia kołem się toczy...  , choć nie zawsze we właściwym tempie i kierunku. 
 
Ps. Są w tym eseju poglądy, które stały się podstawą polityki oświatowej w III RP, kiedy ministrem edukacji był Roman Giertych, np. , żeby pozbywać się uczniów niepożądanych (...) (miernot, uczniów leniwych, tępych, krnąbrnychi wydalać ich  ze szkół. Sam jednak w tym czasie nasz b. minister posyłał własną córkę do znakomitej, elitarnej, prywatnej szkoły o edukacji spersonalizowanej, otwartej na dziecko i wspomagającej jego rozwój. 
 
    

28 października 2020

Porażająca eskalacja wojny polsko-polskiej

 

(źródło grafiki) 


Miałem dzisiaj pisać o sprawach, które są związane z edukacją zdalną, jednak wydarzenia w kraju kierują moją uwagę właśnie na nie, gdyż znajdują one swoje odzwierciedlenie także w akademickim środowisku.  

Najpierw dotarła do mnie wiadomość, że władze Uniwersytetu Jagiellońskiego usprawiedliwią nieobecność studentek i wykładowczyń z powodu zapowiedzianego na środę "Strajku Kobiet".  "Studentki i wykładowczynie Uniwersytetu Jagiellońskiego, które w środę zdecydują nie uczestniczyć w zajęciach z powodu strajku kobiet, będą usprawiedliwione. Jak nieoficjalnie dowiedzieli się reporterzy Radia Kraków, dziekani wydziałów nie będą wobec tych osób wyciągać żadnych konsekwencji". 

Sądziłem, że UNIWERSYTET jest wspólnotą, a zatem powyższe usprawiedliwienie nieobecności na zajęciach z powodu udziału w akcji strajkowej będzie dotyczyło całej wspólnoty, także studentów i nauczycielki akademickich płci męskiej. Dlaczego wyłączono z tego przyzwolenia pracowników administracji uczelnianej?  

Późnym wieczorem dotarł do mnie komunikat od władz mojego Wydziału na Uniwersytecie Łódzkim, w którym - na zasadzie solidarności akademickiej - również zakomunikowano: 


Jest to niewątpliwie efekt komunikatu JM Rektor Uniwersytetu Łódzkiego prof. Elżbiety Żądzińskiej, w którym pisze: 

Z niepokojem obserwuję wydarzenia, które są następstwem wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 22 października 2020 roku. Wyrok ten spotkał się z wielkim rezonansem społecznym i doprowadził do licznych demonstracji odbywających się w tym trudnym pandemicznym czasie.


Jestem głęboko przekonana, że podstawową wartością akademicką jest wolność myśli i wypowiedzi, szacunek do drugiego człowieka, troska o godność i podmiotowość każdej jednostki, zatem każdy z nas ma prawo wypowiadać swoje poglądy i bronić swojego stanowiska.


W tym miejscu pragnę zaapelować do polityków i przedstawicieli mediów, aby z ogromną odpowiedzialnością podchodzili do swoich decyzji i wypowiedzi, aby mieli świadomość tego, jaki wpływ (często nieodwracalny) mogą one wywierać na całe społeczeństwo.


Jednocześnie proszę tych z Państwa, którzy biorą udział w masowych wydarzeniach służących wyrażaniu swoich przekonań o zachowanie dbałości o zdrowie swoje i innych.


  

Na portalu Uniwersytetu Jagiellońskiego pojawił się APEL Prezydium Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, Przewodniczącego Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Prezesa Polskiej Akademii Nauk, Przewodniczącego Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polskiej, Przewodniczącego Krajowej Reprezentacji Doktorantów w sprawie konsekwencji wyroku Trybunału Konstytucyjnego ogłoszonego 22 października 2020: 

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który 22 października br. orzekł niekonstytucyjność art. 4a ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży podzielił społeczeństwo naszego kraju, w tym także środowisko akademickie. Miejsce otwartej i poszukującej kompromisu debaty, jaka powinna obowiązywać w demokratycznym państwie, zajął konflikt toczący się na ulicy. To - zwłaszcza w sytuacji pandemicznego kryzysu - zjawisko niebezpieczne o trudnych do przewidzenia konsekwencjach społecznych i zdrowotnych. 

Apelujemy zatem do środowisk politycznych i społecznych o podjęcie dialogu, który będzie brał pod uwagę różne racje oraz poglądy i doprowadzi do niezwłocznego ustabilizowania sytuacji w naszym kraju. Trzeba w nim uwzględnić nie tylko polityczne racje, ale i wyniki badań naukowych, doświadczenia organizacji wspierających rodziny z dziećmi chorymi i niepełnosprawnymi oraz opinie samych kobiet. Powinny być one najważniejszym podmiotem poważnej i rzeczowej debaty, która dotyczy losu ich samych oraz ich dzieci.

Niedopuszczalna jest sytuacja, w której część społeczeństwa ma poczucie wykluczenia, uprzedmiotowienia - rodzi to poczucie krzywdy. Próba zastąpienia dialogu rozwiązaniami siłowymi prowadzi do eskalacji konfliktu, pogłębia społeczne podziały, a przede wszystkim rodzi uzasadnione obawy o przyszłość. 

Szczególnie ważne i pilne staje się podjęcie efektywnych działań zmierzających do znalezienia skutecznych sposobów udzielenia wsparcia osobom, które już ponoszą w codziennym życiu konsekwencje heroicznej decyzji o przyjściu na świat i wychowaniu chorego dziecka. Skuteczne wsparcie dla tych rodzin jest niezbędnym działaniem w zakresie ochrony życia - tego przekonującego argumentu brakuje w dzisiejszej polemice i rzeczywistości. 

Dialog, przeprowadzony w atmosferze zaufania i wzajemnego szacunku, powinien przynieść efekty w postaci prac, które doprowadzą jak najszybciej do powstania sytuacji prawnej, w której wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie będzie skutkował dramatem ludzi, społeczeństwa i kraju. To odpowiedzialność, z której nikt polityków nie może zwolnić, szczególnie w demokratycznym kraju. 

Podobnie zareagowało Apelem Kolegium Rektorskie Uniwersytetu Jagiellońskiego do Władz RP w powyższej sprawie kierując go do Andrzeja Dudy - Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Elżbiety Witek - Marszałek Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej,  Tomasza Grodzkiego - Marszałka Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, Mateusza Morawieckiego – Prezesa Rady Ministrów: 

Szanowni Państwo, odpowiedzialni za blisko 50 tysięcy członków Wspólnoty Akademickiej Uniwersytetu Jagiellońskiego nie możemy nie zareagować na zdarzenia, które boleśnie dotknęły - niezależnie od poglądów politycznych i światopoglądowych nie tylko środowisko akademickie, ale Obywatelki i Obywateli naszego kraju. 

Dlatego zwracamy się do wszystkich wymienionych Adresatów tego listu o pilne znalezienie dróg wyjścia z sytuacji, w jakiej znalazło się polskie społeczeństwo po wyroku Trybunału Konstytucyjnego uznającego, że przepis zezwalający na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu - jest niezgodny z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej. 

Ogłoszenie tego wyroku w momencie szczególnego zagrożenia zdrowia i życia Polek oraz Polaków przez gwałtowny rozwój pandemii COVID-19, w chwili, gdy z dnia na dzień dramatycznie wzrasta liczba wykrytych przypadków infekcji i śmierci osób zarażonych koronawirusem Sars-CoV-2, gdy w krytycznej sytuacji znalazła się służba zdrowia - jest skrajnym dowodem braku odpowiedzialności za losy ludzi. 

Trudno nie wypowiedzieć w tym momencie podstawowej prawdy: osoby, którym powierzono prawo stanowienia prawa i jego realizację ponoszą szczególną odpowiedzialność za dobro narodu i nikt dzisiaj, ani w przyszłości nie zwolni ich z odpowiedzialności za kolejne dramaty, którymi może być dotknięte społeczeństwo polskie w wyniku podejmowanych przez nich decyzji.


Zdumiewający jest w powyższym świetle komunikat "publicznej" TVP. 
 


Odnoszę wrażenie, że apele apelami, a karawana jedzie dalej...  . Oby nie były to karawany zakładów pogrzebowych.


 

 

26 października 2020

Komunikat Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów w sprawie pracy oraz podpisywania uchwał komisji habilitacyjnych

 


Na prośbę Biura CK i RDN, by upowszechnić w środowisku akademickim ważny komunikat, zamieszczam go poniżej.  Nie każdy bowiem zagląda na stronę obu organów. 

Komunikat nr 12/2020 - w sprawie pracy oraz podpisywania uchwał komisji habilitacyjnych

W związku z licznymi pytaniami środowiska akademickiego, które dotyczą procedury postępowań awansowych, w szczególności prac komisji habilitacyjnych w oparciu o tzw. „starą” ustawę (postępowania prowadzone w ramach działalności Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów) oraz w oparciu „nową” ustawę z dnia 20 lipca 2018 r. Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (Dz. U. z 2018 r., poz. 85 z późn. zm.), uprzejmie informujemy, co następuje.

Komisje habilitacyjne w ramach prac Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów mogą prowadzić posiedzenia w formie zdalnej do dnia 31 grudnia 2022 roku. Z upływem wskazanego terminu niezakończone postępowania habilitacyjne podlegają umorzeniu. 

W przypadku prowadzenia posiedzeń w formie zdalnej zarówno uchwałę, jak i protokół może podpisać wyłącznie przewodniczący danej komisji habilitacyjnej

Rozwiązanie to zostało usankcjonowane przepisami w tzw. tarczy antykryzysowej 4.0: zgodnie z brzmieniem art. 67 pkt 1 ustawy z dnia 19 czerwca 2020 r. o dopłatach do oprocentowania kredytów bankowych udzielanych przedsiębiorcom dotkniętym skutkami COVID-19 oraz o uproszczonym postępowaniu o zatwierdzenie układu w związku z wystąpieniem COVID-19 (Dz. U. z 2020 r. poz. 1086 z późn. zm.) w art. 179 po ust. 2 dodano ust. 2a w brzmieniu: 

„2a. Uchwały podjęte przy użyciu środków komunikacji elektronicznej przez komisje i zespoły powołane w postępowaniach, o których mowa w ust. 1 i 2, podpisuje odpowiednio przewodniczący komisji albo przewodniczący zespołu.”. 

Przepis ten odnosi się wprost do ust. 1 i 2 art. 179 ustawy z dnia 3 lipca 2018 r. Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (Dz. U. z 2018 r. poz. 1669 z późn. zm.). Należy dla jasności dodać,  że ustępy te normują postępowania o awans naukowy, które zostały wszczęte do dnia 30 kwietnia 2019 r., tj. w oparciu o przepisy ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki (Dz. U. z 2017 r. poz. 1789). Wskazany na wstępie przepis nie może być zatem przywoływany w postępowaniach, które wszczynane są od dnia 1 października 2019 r.

W odniesieniu do posiedzeń komisji habilitacyjnych prowadzonych w ramach Rady Doskonałości Naukowej, czyli procedowanych w oparciu o przepisy ustawy z dnia 20 lipca 2018 r. Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, należy zaznaczyć, że postępowania takie mogą odbywać się w formie zdalnej. Jednakże w obecnym stanie prawnym, możliwość jednoosobowego podpisywania dokumentów wytworzonych przez komisję habilitacyjną, której posiedzenie odbywa się w formie zdalnej, wymaga odpowiedniego uregulowania w uchwałach podmiotów habilitacyjnych, podjętych na podstawie upoważnienia zawartego w art. 221 ust. 14 tej ustawy.

Mając powyższe na uwadze, Rada Doskonałości Naukowej zwróciła się do podmiotów habilitujących o rozważenie możliwości wprowadzenia do przyjętych na podstawie przytoczonej podstawy prawnej odpowiednich regulacji, które umożliwią sprawne podpisywanie dokumentów wytwarzanych przez komisje habilitacyjne w toku postępowań w sprawie nadania stopnia doktora habilitowanego (uchwały i protokołu) przez przewodniczącego komisji. 

W ten sposób stworzona zostanie podstawa prawna, dająca możliwość podpisywania uchwały komisji habilitacyjnej oraz protokołu przez przewodniczącego tej komisji, a tym samym znacznie ułatwiająca zarówno przebieg postępowania, jak i zachowanie ustawowych przepisów dotyczących terminów tych postępowań.

25 października 2020

Komunikat KNP -KOMITETU NAUK PRAWNYCH a nie pedagogicznych

 


Kiedy prezesem Polskiej AkademiiNauk był profesor Michał Kleiber udało się zobligowanie ówczesnego ministra nauki i szkolnictwa wyższego do tego, by ówczesny Komitet Ewaluacji Jednostek Naukowych przygotował swoje propozycje do wykazu czasopism naukowych , zaś by działająceprzy PAN komitety naukowe  wydelegowały grupę ekspertów w ramach poszczególnych dziedzin i dyscyplin  naukowych, które dokonają oceny jakościowej owego wykazu. 

Pisałem o tym procesie przed laty, gdyż sam pracowałem w takim zespole ekspertów. Niestety, ówczesna minister nie wyraziła zgody, żebyśmy w wyniku ekspertyz wysuwali jakiekolwiek wnioski mające skutkować albo zmniejszeniem słabemu naukowo periodykowi przypisanej liczby punktów, albo w ogóle wykluczyli pewne czasopisma z owego wykazu.

Patologia procedur zatem trwa od lat. Kontynuowana była przez Komisję Ewaluacji Naukowej i jest podtrzymywana przez kolejne ekipy tego resortu. Doszedł bowiem do wykazu czasopism kolejny wykaz - wydawców monografii naukowych. Ponownie zachowano patologiczną ścieżkę jego tworzenia, gdyż ewidentnie widać, że znalazły się w tym wykazie oficyny, które w ogóle nie wydawały dotychczas prac naukowych, ale popularnonaukowe, publicystyczne lub też znalazły się w tym wykazie wydawnictwa szkół wyższych,  w których produkuje się także buble naukowe. 

Przykładowo w wyższych szkołach zawodowych, które nie są szkołami akademickimi podtrzymano ich rzekomą renomę naukową wpisując ich wydawnictwa do powyższego wykazu. Po co? Te wydawnictwa mogły i nadal mogą wydawać prace metodyczne, dydaktyczne, skrypty, a nawet publicystyczno-oświatowe bez potrzeby naukowego ich recenzowania pod kątem oryginalności, gdyż nie taka jest ich funkcja. 

Nic dziwnego, że Komitet Nauk Prawnych PAN opublikował komunikat, w którym apeluje do resortu o wprowadzenie ekspertów do procesu legitymizującego naukowość wydawnictw. Dlaczego ten Komitet zapomniał o czasopismach? Czyżby uważano, że tu jest wszystko w porządku?  

W dniu 29 września 2020 r. Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego wydał komunikat w sprawie wykazu wydawnictw publikujących recenzowane monografie naukowe. 

W ocenie Komitetu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk komunikat ten stanowi przykład nagannych praktyk, jakie nigdy nie powinny mieć miejsca. Komitet Nauk Prawnych wnosi zastrzeżenia, tak co do sposobu przyjęcia wykazu wydawnictw naukowych, jak i jego zawartości.

Komunikat został wydany przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego bez konsultacji ze światem nauki. Autonomia środowiska naukowego, które ma najlepszy wgląd w ocenę jakości wydawnictw naukowych, została kompletnie zignorowana

Komitet Nauk Prawnych przypomina w tym kontekście, że jednym z ustawowych zadań komitetów naukowych Polskiej Akademii Nauk jest „ocena wydawnictw naukowych" (art. 36 ust. 1 pkt 9 ustawy z dnia 30 kwietnia 2010 r. o Polskiej Akademii Nauk; Dz. U. z 2020 r. poz. 1796 ze zm.). Dlatego też jednoznacznie krytycznie należy ocenić pomijanie tych komitetów w procedurze sporządzania wykazu wydawnictw publikujących monografie naukowe, o którym mowa w art. 267 ust. 3 ustawy z dnia 20 lipca 2018 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (Dz. U. z 2020 r. poz. 85 ze zm.). 

Komitet Nauk Prawnych PAN wzywa, aby zarówno praktyka sporządzania omawianego wykazu, jak i obowiązujące w tej sprawie rozporządzenie Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 7 listopada 2018 r. w sprawie sporządzania wykazów wydawnictw monografii naukowych oraz czasopism naukowych i recenzowanych materiałów z konferencji międzynarodowych (t.j. Dz. U. z 2020 r. poz. 349) zostały uzupełnione o wymaganie zasięgnięcia opinii komitetów naukowych PAN. Zmiana taka jest niezbędna dla umożliwienia komitetom naukowym PAN wypełniania ich ustawowych zadań.

Zastrzeżenia Komitetu Nauk Prawnych PAN budzi także umieszczenie w wykazie wydawnictw naukowych nieliczących się w świecie nauki, czasami nawet w ogóle niepublikujących monografii naukowych. Tego rodzaju działanie nie daje się pogodzić z troską o jakość polskiej nauki. 

Obligatoryjne włączenie komitetów naukowych PAN w proces sporządzania wykazu wydawnictw publikujących monografie naukowe zapewniłoby należytą ekspercką ocenę wydawnictw i pozwoliłoby na uniknięcie błędów w sporządzanym wykazie. Komitet Nauk Prawnych postuluje, by udział przedstawicieli komitetów naukowych PAN został zapewniony już w toku najbliższej zmiany wykazu wydawnictw naukowych, jaka według zapowiedzi MNiSW ma rozpocząć się w grudniu br. 

Środowisko naukowe, którego reprezentantami są członkowie komitetów naukowych PAN, oczekuje od ministerstwa przejrzystości i dawania wzorca dobrych praktyk. W imieniu KNP PAN prof. dr hab. Robert Grzeszczak przewodniczący KNP PAN

 


24 października 2020

Poważny kryzys naukowy w pedagogice społecznej





 Konkurs Łódzkiego Towarzystwa Naukowego im. Profesor Ireny Lepalczyk na najlepszą rozprawę naukową z pedagogiki społecznej po raz trzeci w jego dziejach nie został rozstrzygnięty.  

Członkowie Kapituły obecni w siedzibie ŁTN (ze zdumiewającą niemożnością przeprowadzenia obrad w pełnym składzie  Kapituły, których część musiała pozostać w domu ze względu na radykalny wzrost osób objętych infekcją Covid-19), po zapoznaniu się z opiniami i przedyskutowaniu ich w węższym gronie, podjęli uchwałę o nieprzyznaniu nagrody żadnemu z autorów zgłoszonych  na Konkurs rozpraw.

Piszę o tym, przyjmując do wiadomości to rozstrzygnięcie. Od wielu lat zwracam uwagę na radykalny  spadek jakości publikacji naukowych w pedagogice społecznej. O tej dyscyplinie piszę w tym miejscu ze względu na warunki Konkursu. O kryzysie w pedagogice wczesnoszkolnej, a szczególnie w dydaktyce ogólnej, pisze od lat profesor Dorota Klus-Stańska w innych publikacjach i miejscach. 

 



Niestety, nic tak dobrze nie reprodukuje się jak niewiedza. „Analfabetyzm” naukowy - także w tej dyscyplinie - odtwarzają mierni, ale nieuctwu wierni. Niektórzy uzyskali stopnie doktora czy doktora habilitowanego - w tym jedni w kraju, inni na Słowacji, ale od jego "uzyskania" zatroszczyli się przede wszystkim o stanowiska, funkcje administracyjne. Czyżby to miało być celem ich awansu? 

Kogo kształcą, jak kształcą, skoro sami niewiele wiedzą i potrafią? Są tacy, którzy kierują nawet jednostkami akademickimi  nie mającymi nic wspólnego ani z ich wykształceniem, ani nawet z dyplomem słowackiego docenta czy doktora habilitowanego. 

Nic nie pomogą Szkoły Doktorskie, kolejne reformy i Konstytucje dla Nauki, gdyż i tak w uczelniach zarządzają niektórymi jednostkami osoby o niskich kompetencjach i miernym dorobku, a są akceptowane m.in. przez klasyków polskiej pedagogiki, także członków Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN czy rad dyscyplin naukowych na uniwersytetach.

Źle się bawią profesorowie "załatwiając" stopnie naukowe "analfabetom" akademickim, nieodpowiedzialnie pisząc pozytywne recenzje wydawnicze autorom rozpraw, które nie spełniają nawet minimalnych wymogów naukowych. Coraz częściej komisje habilitacyjne zderzają się z koniecznością dostrzeżenia i zrozumienia, z jak banalnymi, pseudonaukowymi publikacjami wystąpili niektórzy nauczyciele akademiccy z wnioskiem o uzyskanie stopnia doktora habilitowanego. 

Jeden ze znakomitych profesorów pedagogiki prosił, by już nie zlecać mu do recenzji nędzy pedagogicznej, bo przestanie wierzyć, że w naszej dyscyplinie ktoś traktuje ją odpowiedzialnie i poważnie. 

Skąd jednak mamy wiedzieć, że przyjdzie nam oceniać słabizny, mielizny. Nikt nie przewidzi, że wirus zostanie przyjęty bez maski, nawet przez szacowne uniwersyteckie rady dyscypliny naukowej. Niektórzy już nawet nie zasłaniają twarzy głosując ZA.       

Niszczenie pedagogiki trwa mimo głębokich i jakościowo znaczących zmian kadrowych. Powstały dziesiątki znakomitych rozpraw, także przekładów z klasyki zachodnioeuropejskiej, amerykańskiej, kanadyjskiej, tylko kto je czyta? 

Dlaczego brak jest rzetelnych recenzji analityczno-syntetycznych, refleksyjnych, krytycznych, polemicznych? Wiadomo. Gdyby można było je publikować pod pseudonimem, to pewnie byłby ich wysyp, tylko wówczas nie można byłoby ich wykazać we własnym dorobku.   


 

Kolejne reformy w szkolnictwie wyższym wyzwoliły pozoranctwo, także w sferze rzekomej wartości części publikacji, które ukazują się w zagranicznych czasopismach. Trwa walka o punkty, o scjentomertycznie udokumentowane wzrosty twórczości naukowej (a w części będącej tfurczością - jak pisał o tym przed laty stołeczny satyryk), powstają konsorcja "załatwiające" opublikowanie artykułu czy dopisanie współautorstwa w czyjejś publikacji za odpowiednią sumę. 

Poziom niszczenia kodu etycznego i naukowego postępuje  nie tylko w naukach społecznych, w pedagogice, psychologii, socjologii, naukach o polityce, ale i w naukach humanistycznych, bo Polak obejdzie każdy przepis, załatwi sobie na każdą okoliczność dowód bycia "przydatnym". 

Przykro jest o tym pisać, ale trzeba przypominać i pisać o tych patologiach, bo najłatwiej jest zakładać filtr "pedagogicznego raju".   

Jaki jest stan innych dyscyplin nauk pedagogicznych? Nie ma takich konkursów, które weryfikowałyby poziom publikacji. Nie pozostaje nic innego, jak zachęcać wykształconych do publikowania recenzji. Nie ma innego wyjścia. Trzeba dokumentować nie tylko to, co znakomite, ale także to, co zaprzecza nauce.  

 




           

23 października 2020

Minister edukacji Przemysław Czarnek skrytykował własny rząd za politykę oświatowego dziedzictwa "pedagogiki wstydu"


Ciekaw jestem, jak poradzi sobie nowy minister nauki i edukacji Przemysław Czarnek  z tropieniem dziedzictwa "pedagogiki wstydu" w podręcznikach szkolnych i jak będzie walczył z dyktaturą lewicową? Po raz kolejny w dziejach polityki oświatowej III RP dowiadujemy się, że istnieje takowe dziedzictwo, które należy wyeliminować z treści podręczników szkolnych.   

Jak poinformował w mediach państwowych P. Czarnek: 

- Chcemy przejrzeć te treści, które są zwłaszcza w podręcznikach do języka polskiego, do historii, do wiedzy o społeczeństwie, żeby wyeliminować te treści, które są dziedzictwem pedagogiki wstydu, która towarzyszyła naszej edukacji w III RP i z tej pedagogiki wychodzimy bardzo szybkim marszem w ciągu ostatnich lat, ale pewne pozostałości będą usuwane.  (...) resort pochyli się nie tylko nad podstawami programowymi, ale również nad ich obszernością. 

Gratuluję odwagi nowemu ministrowi w krytyce własnego rządu, w której potwierdził dominację jednej ideologii, doktryny ideologicznej (w tym przypadku lewicowej). Oznacza to bowiem, że przez niemalże pięć lat rządy prawicowej koalicji realizowały - w ich przekonaniu -  pedagogikę wstydu. 

Jak wiemy, to Prawo i Sprawiedliwość zmieniło ustrój szkolny i dostosowało do niego programy kształcenia. Wydatkowano na to miliony złotych.  Rząd zatem pod kierunkiem b. minister Anny Zalewskiej dopuścił do użytku szkolnego -  niedopuszczalne zdaniem władzy - treści kształcenia oraz akceptował zbyt obszerny zakres treści w ramach niektórych przedmiotów. 

Przypomnę jedynie zweryfikowaną już w okresie PRL normę pedagogiki dumy i przetrwania, o której doświadczeniu pisał profesor UMK Aleksander Nalaskowski.  Dotyczy ona tzw. wychowania przeciwskutecznego, a więc takiego, którego sprawcy osiągają cele wprost odwrotne do założonych,   m.in. politycznie (doktrynalnie) wymuszanych na wychowankach. Właśnie z tego powodu w pedagogice określamy indoktrynację mianem wychowania przeciwskutecznego. 

Oto jego egzemplifikacja:

Uczęszczałem do liceum, którym zawiadywał członek ważnego partyjnego gremium, zdeklarowany ateista i piewca przyjaźni polsko-radzieckiej. Ściany tej szkoły były wypełnione hasłami pro partyjnymi („Partia z nadzieją patrzy na polską młodzież”), oblepione portretami brodatych wieszczów historycznej konieczności, zbiorowej świadomości i uszczęśliwiającej ułudy. 

Czwórkę z historii otrzymałem po bezbłędnym wyrecytowaniu życiorysu tow. Edwarda Gierka. Rusycyści w tej szkole traktowani byli jak kontrolerzy z ramienia suwerena

Skutek owego molestowania erotycznego (chodziło wreszcie o to, abym coś pokochał) był – jak prosto można się domyślać – obiektywnie odwrotny

Nie stałem się fanem lewicy, nie uwierzyłem partii, Marksa odróżniałem od Lenina, a Gomułkę od Gocłowskiego, a obu od Grotowskiego. 

Szkoła, do której uczęszczałem odniosła tryumf i zwycięstwo. Wychowała bowiem niezależnego intelektualistę, odpornego na ideologiczne surmy, z rezerwą patrzącego na „jedynie słuszne drogi”. 

(…) Nie wstąpiłem do PZPR, nie uwierzyłem, że musimy poprzestać na tym, co nazwano rajem na ziemi, nie wkalkulowałem w swojej biografii wolności od „opium dla ludu. W drugim jednak bilansie ta szkoła skutecznie przygotowała mnie na zmiany roku osiemdziesiątego. Skutecznie nauczyła, czego uczyć się nie warto i czemu ulegać żadną miarą nie należy. 

Czy zatem Ministerstwo Edukacji Narodowej wpisuje się w dziedzictwo powyżej rozumianej "pedagogiki wstydu", "pedagogiki przeciwskutecznej"?    



 

   



22 października 2020

Kiedy umiera poeta, bo nikt nie udzielił mu pomocy...

 

Nie znałem osobiście Jerzego Gontarskiego, chociaż czytałem jego wiersze, ale czy to ma znaczenie dla podjętego problemu? Odszedł człowiek, przedstawiciel kultury wysokiej, zapewne członek rodziny, środowiska literackiego, społeczeństwa, narodu... Zmarła OSOBA wśród wielu innych, którym też nie udzielono w porę pomocy. 

Poeta nie doczekał. Być może miał takie samo poczucie bezradności a zarazem nadziei, jak górnicy odcięci od świata po wybuchu metanu... , jak zamieszkujący w regionie, w którym doszło do powodzi, pożaru, trzęsienia Ziemi... . Niestety, pomoc do nich nie nadeszła w porę.  

Nie byłoby kultury europejskiej bez filozofii i ... poezji, o której Cyprian Kamil Norwid pisał:  

Ponad wszystkie wasze uroki, 

Ty! Poezjo, i ty, Wymowo,

Jeden - wiecznie będzie wysoki: 

(...) 

Odpowiednie dać rzeczy słowo! 

     Nie udzielono pomocy temu, który troszczył się o naszą kulturę, o język, o to, co jest w człowieku najgłębsze, najbardziej przejmujące, ale nie przez każdego może być wypowiedziane w tak esencjonalnej formie i treści. 

Odszedł CZŁOWIEK. Dyspozytorów nie interesuje kim był, bo  przecież wszyscy jesteśmy równi, z wyjątkiem niektórych... 

Odszedł poeta, którego twórczość ma znaczenie dla samej istoty ludzkiej. Czy jeszcze kogoś obchodzi dzisiaj niedostępny nam wszystkim świat pozornej metafizyki, której twórca otwierał nam swoimi wierszami okno na świat w nas, obok nas i ponad nami? 

Nie doczekał, a pisał z taką nadzieją: 

* * *

kiedy czekam i tyle już dni mija w złość
chciałbym wiedzieć
czy niecierpliwość jest próbą sił
czy gniewem serca
wiem przecież w którym miejscu jesteś
za horyzontem
oto są chwile kiedy ziemia jest za wielka
i nie można powiedzieć wtedy
nic nie jest ważne tylko ty
bez zająknięcia potrafię przecież
wymówić twoje imię
i jeszcze klika innych słów
ale
to nieprawda że czekał będę tylko do jutra
nigdy nie czeka się tylko do jutra.

 

Czytajcie poezję, kupujcie tomiki wierszy poetów, które piszą dla was. Kochajcie poetów, doceniajcie ich wrażliwość, bo bez ich dociekliwości i wrażliwości nasz świat byłby niepojęty.  

Właśnie sięgnąłem po tomik poezji Tadeusza Dąbrowskiego (rocznik 1979) p.t. "Scrabble", a z niego przytoczę fragment jego wiersza p.t. "Napięcie i opór" (Warszawa: PiW 2020, s. 43): 

 

Pytany na festiwalu poetyckim o to, 

czy wiersz może być formą

oporu, odparłem: Może,

 

tak jak brzegi są formą

oporu dla rzeki, ptak

formą oporu dla wiatru,

 

przewód elektryczny 

- formą oporu dla

strumienia elektronów.

 

Strumień języka natrafia

w poezji na opór

i na chwilę zamienia się

 

w wiersz, który drży, zawodzi,

śpiewa, gra, a czasem

milczy. Tak, wydaje mi się,

 

brzmiała moja odpowiedź

na tamto pytanie.  

 

(...) 

 

W przypadku Jerzego Gontarskiego zawiodła służba zdrowia. Zapadło milczenie, które wzbudza we mnie napięcie i opór.  Jego czas zatrzymał się, ale nie zniwelował jego twórczości. Ta, na szczęście pozostanie z nami na wieczność. Nie szukajmy winnych i - jak on sam o to prosił - nie płaczmy:

 

za oknem bezustanne niebo gwiaździste
noc jak zwykle znajduje mnie z niedomkniętą myślą
kolejny dzień nowej prawdy poniósł za sobą
jeszcze dudnią ciężkie samochody
kiedy czas się zatrzymuje
wytrzepane z pudełek zapomnianych
ołowiane ptaki stoją nieruchomo
tam gdzie je przykleiły
drobne paluszki dzieckiem
znowu
niektórym zabrakło miejsca na stole
pomiędzy aniołkami
kiedy czas się zatrzymuje
i szuka winnych
na każdym miejscu
proszę nie płakać.