17 marca 2020
Uniwersytety jako przedsiębiorstwa produkcyjne
Profesor Marek Kwiek stawia w swoim artykule w Nauka i Szkolnictwo Wyższe (1-2/2019) pytanie: Kim są najbardziej produktywni polscy naukowcy w niezróżnicowanym i niekonkurencyjnym systemie nauki? Jedno nie ulega wątpliwości, a mianowicie to, że opublikowanie tekstu na łamach tego periodyku radykalnie obniża poziom produktywności autora, gdyż NiSW nie znajduje się w wykazie czasopism punktowanych. Jeszcze do końca 2018 r. czasopismo to znajdowało się w wykazie B, co skutkowało przyznaniem autorom 6 punktów. Od 20019 r. jest już tylko marne 5 punktów.
No tak, ale tekst M. Kwieka nie jest marny, co tylko potwierdza paradoks, z którym muszą żyć naukowcy w naszym kraju (w odróżnieniu np. od uczonych z innych krajów UE). Ci, którzy są tytanami pracy naukowej, mają wysoką produktywność publikacyjną, mogą pozwolić sobie na zamieszczanie artykułów nawet w takich czasopismach jak powyższe. I całe szczęście, że to czynią, bo inaczej musielibyśmy poszukiwać analiz tego badacza w periodykach zagranicznych (np. Scientometrics 2018).
To, czym zajmuje się prof. M. Kwiek ma charakter analiz danych statystycznych, których dokonuje na polskiej próbie liczącej 3700 osób – na tle porównawczym z produktywnością naukowców z pozostałych 10 krajów europejskich (17000 osób). Do badań pobrał górne 10 procent polskich naukowców akademickich pod kątem ich produktywności, by poszukać predyktorów przynależności do tej grupy. Zastanawia się nad tym, co ich wszystkich łączy? Jak pracują? Czym różnią się od pozostałych naukowców? "Produktywność jest tu funkcją liczby publikacji i ich jakości (quantity and quality)."
Wniosek z badań płynie dość oczywisty, a mianowicie, że ci, którzy piszą dużo i dużo publikują są najczęściej cytowani (ich rozkład jest zawsze wysoce asymetryczny), podobnie jak ci, którzy mało piszą i niewiele publikują nie osiągają większych sukcesów w nauce, gdyż nie są cytowani. Nie jest to jednak gra o sumie zerowej, jak sugeruje to w swoich wnioskach prof. M. Kwiek, bowiem w nauce nie ma blokad na publikacje. Wydaje się nawet fatalne naukowo rozprawy, obciążone poważnymi, fundamentalnymi wprost błędami metodologicznymi czy/i teoretycznymi. Nie jest zatem tak, że jak pseudonaukową książkę opublikuje jeden uczony, to już pozbawi wydania książki drugiego. Ta zasada ma rzecz jasna miejsce jedynie w czasopismach, i to głównie ze względu na ich objętościowy limit. Te także publikują buble.
Poznański pedagog uważa jednak, że mała produktywność jednych powoduje z czasem pogłębianie się nierówności w dostępie do zasobów (środków, ludzi, infrastruktury i czasu przeznaczonego na badania), a dalej także prowadzi do nierównomiernej dystrybucji zasobów, co – pogłębia początkową nierównomierność osiągnięć. Trzeba zatem coś uczynić w naszych uczelniach, by słabszych "wyciągać za uszy" do góry, by nie pogłębiali nierówności, tylko stawali się akademickimi stachanowcami. Tyle tylko, że niektórzy nie potrafią, nie mogą, nie chcą, nie są w stanie. Produkcyjnie biedni stają się coraz biedniejsi. I co z tego?
Ano nic. Rektorzy, dziekani czy dyrektorzy instytutów naukowych - zainfekowani polityką socjalną i relacjami towarzyskimi z nieproduktywnymi nauczycielami akademickimi - utrzymują "proletariuszy" na stanowiskach adiunktów, a nawet awansują ich na stanowiska profesorów uczelnianych, gdyż nie chcą, by uniwersytet stawał się przedsiębiorstwem produkcyjnym. Pomogła im w tym nowelizacja ustawy prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (KDN), w wyniku której produktywność naukowa została radykalnie i strukturalnie zmniejszona!
W artykule M. Kwieka zawarte są interesujące dane. Okazuje się bowiem, że wśród naukowców (...) połowa z tych, którzy nie współpracują międzynarodowo, również nie współpracuje w kraju. Efekt ten jest zróżnicowany w różnych dziedzinach; około dwóch trzecich miejscowych w naukach humanistycznych i społecznych nie współpracuje ze sobą również w kraju – innymi słowy, w miękkich dyscyplinach akademickich dominuje model „samotnego uczonego” (63,3% miejscowych w tych dyscyplinach nie prowadzi również współpracy krajowej w badaniach). Największy odsetek naukowców współpracujących ze sobą na poziomie krajowym dotyczy nauk przyrodniczych (71,6%). (s. 75) Jest to skorelowane z publikowaniem własnych rozpraw w języku obcym.
Naukowcy nie mają publikować dużo, tylko jeden tekst rocznie, ale za to w wysoko punktowanym wydawnictwie lub czasopiśmie naukowym. Co z tym faktem uczyni prof. M. Kwiek za kilka lat? Zapewne dojdzie do wniosku, że w wyniku "reformy" nastąpił totalny krach na giełdzie akademickiej produkcji.
Inna kwestia, to problem indywidualnego awansu naukowego. Ten wymaga wysokiej produktywności i cytowalności rozpraw. Jak zarządzający uczelniami sięgną do artykułu M. Kwieka, to być może czeka nas poważna zmiana w akademickiej polityce kadrowej oraz zwiększenia nakładów na badania naukowe w fazie preparacyjnej, konceptualizacyjnej. Autor łamie istniejące błędne przeświadczenia na temat tego, że im młodszy naukowiec, tym jest większy poziom internacjonalizacji jego badań.
Tak nie jest. Co jest równie ciekawe, to uchwycenie empiryczne zależności między wiekiem, a nawet płcią uczonego a także jego produktywnością. Otóż przechodzenie na emeryturę profesorów w wieku 65/67 lat pogłębi kryzys w sferze produktywności i internacjonalizacji nauki.Poza uczelniami, na emeryturze prowadzą badania na własny koszt lub kształcą w szkołach prywatnych, ale nie liczą się już w ocenie i prestiżu uczelni państwowych, z której odeszli. Kto na tym traci?
15 marca 2020
Pandemia wymusza rewolucję w uczeniu się i studiowaniu
W 2011 r. ukazała się w sieci bezpłatnie dostępna publikacja skierowana do nauczycieli, a opracowana w ramach projektu „Moj@ Edukacja” (finansowanego ze środków firmy iSource S.A.) pod tytułem: M-LEARNING, czyli (r)ewolucja w nauczaniu . Żadna rewolucja jednak nie nastąpiła. Minęło prawie dziesięć lat, a zamknięcie szkół i uczelni w wyniku pandemii Koronawirusa wywołało swoistego rodzaju panikę wśród nauczycieli. Niektórzy byli oburzeni, że zamyka się placówkę z takiego powodu, chociaż osobiście jeszcze nikt tej choroby nie doświadczył w ich otoczeniu.
To już kolejny rok, kiedy wiosną zawieszone są zajęcia dydaktyczne w szkolnictwie powszechnym, ogólnodostępnym. Sytuacje graniczne wymuszają zmianę w relacjach między nauczycielami a uczniami. Obecność w szkole przenosi się do wirtualnej przestrzeni, w której trzeba zacząć funkcjonować podobnie jak w realu. Już dekadę temu dostęp do komputera w domu miało 9 na 10 uczniów, a głośniki i mikrofon należały do najbardziej podstawowego wyposażenia komputera i nikt już go z tego powodu nie nazywał multimedialnym. Dzisiaj jest to już standard. Wszyscy uczniowie mają mobilny komputer lub dostęp do niego poza szkołą.
Wielu nauczycieli zaakceptowało konfiguratywny model relacji online z uczniami, które są oparte na wzajemnym uczeniu się od siebie. Od lat używają oprogramowania wieloplatformowego wprowadzając nowoczesne technologie do swojego warsztatu dydaktycznego. W sytuacji wymuszonego dystansu, niemożności bezpośredniej współpracy z uczniami warto zaakceptować zasady konstruktywistycznego uczenia się, a mianowicie:
1. Uczenie się jest aktywnym procesem, w którym znaczenia, indywidualną wiedzę buduje UCZEŃ na podstawie własnego doświadczenia i osobistej percepcji.
2. UCZEŃ sprawuje kontrolę nad własnym uczeniem się i konstruowaniem znaczeń.
3. UCZEŃ bierze odpowiedzialność za swoją edukację. Wiedza jest odkrywana, konstruowana i rekonstruowana przez UCZNIA.
Nauczyciel przestaje być jedynym źródłem wiedzy, ale staje się przewodnikiem i doradcą w samodzielnym jej odkrywaniu przez uczniów. Ci mogą dzięki temu poszerzać swoje możliwości uczenia się rozumianego jako tworzenie indywidualnej wiedzy i umiejętności.
Uczniowie mają w domach podręczniki szkolne. Mają też dostęp do serwisów chmurowych, w których znajdują się różnego rodzaju teksty, ilustracje, schematy, instruktaże, itp. pozwalające na samodzielne opanowanie wiedzy na określony temat, który wynika z podstawy programowej kształcenia ogólnego czy zawodowego dla konkretnego rocznika. Studenci mają w USOS dostęp do sylabusów, gdzie także zawarte są zagadnienia oraz źródła wiedzy, które - skoro zamknięte są biblioteki - można zastąpić innymi artykułami czy publikacjami zwartymi w ramach open access.
Uczniowie w oparciu o sieć mogą samodzielnie zgłębiać zadaną im tematykę, starając się weryfikować jakość uzyskiwanej informacji (także w oparciu o źródła pozainternetowe).
• Pozyskane informacje i tworzone na ich podstawie struktury uczniowie gromadzą, redagują i przygotowują do prezentacji za pomocą elektronicznych narzędzi.
• Narzędziem może być serwis internetowy (np. Blogger), program do prezentacji (np. Power Point lub Keynote) lub w ostateczności nawet zwykły edytor tekstowy z osadzonymi ilustracjami i linkami do źródeł.
• Narzędzie powinno zostać dobrane stosownie do formy i środowiska prezentacji końcowej (np. Blogger dla prezentacji w internecie, PowerPoint dla prezentacji w sali z projektorem, edytor tekstu dla prezentacji w miejscach wymagających papierowego nośnika).
W powyższej publikacji zawarte są ważne wskazówki dotyczące wyszukiwania i selekcjonowania informacji w Internecie. Dla naszej sytuacji wskazuję na adekwatne do niej:
• Staraj się oceniać wiarygodność źródła najpierw na podstawie jego oglądu (uwzględnij także adres domenowy URL, informacje o właścicielu/autorze, profesjonalizm formy i treści, oceny społeczności internetu). Porównuj i weryfikuj informacje. Znakomitym narzędziem sieciowym jest Wolfram Alpha. Nie jest to wyszukiwarka (chociaż na pierwszy rzut oka wygląda podobnie), ale potężne źródło wiedzy oraz zestaw narzędzi obliczeniowych do wspomagania edukacji i nauki. Próbuj weryfikować dane z sieci za pomocą źródeł pozainternetowych (np. bibliograficznych, osobowych, także za pomocą własnych doświadczeń, wypraw i eksperymentów). To pozwoli ci nabyć doświadczenia, w jakich sprawach lepiej sięgać do internetu, a w jakich gdzie indziej.
• Pamiętaj, że wyszukiwarka (np. Google lub Bing) nie jest źródłem informacji, to tylko narzędzie do wyszukiwania źródeł. Nie poprzestawaj na jednym źródle informacji. Pamiętaj, że nawet Wikipedia bywa niepełna lub mało rzetelna, czasem warto skonfrontować informacje z jej polskiej i angielskiej wersji. Staraj się nie ograniczać do samych tylko źródeł internetowych.
Komunikacja w zespole projektowym, komunikacja z nauczycielem i liderem prowadzącym projekt:
• Blogowy serwis projektu publiczny lub grupowy, z włączonym komentowaniem i subskrypcją (np. Wordpress lub Blogger). Również dokumenty online udostępnione wszystkim członkom zespołu, np. Google Docs, z możliwością czatowania. Na każdym z etapów przedsięwzięcia projektowego nowoczesne technologie mogą przynieść wiele korzyści, nawet gdyby sam projekt nie był związany z technologiami.
• Unikaj nadużywania e-maila. Komunikacja e-mailem utrudnia synchronizację danych i aktualizację informacji, dlatego też bywa uważana przez uczniów za anachroniczną.
Przesyłanie lub przechowywanie plików z danymi:
• Dla grafiki - galerie online (np. Picasa Web); dla wideo - serwisy online (np. YouTube, Vimeo); dla podkastów - serwisy online (np. iTunes); dla prezentacji - serwisy online (np. Slideshare, Prezi); dla plików dokumentów (DOC, PPT, XLS, PDF itp.) - dokumenty online (np. Google Docs); dla niestandardowych danych e-dyski - DropBox, ADrive, Google Docs, iCloud.
(...)
• Formularze Google (dane są zbierane formularzem WWW i gromadzone w arkuszu kalkulacyjnym online).
• Nie wszystkie dane da się zebrać za pomocą elektronicznych ankiet, gdyż zazwyczaj trafiają one tylko do ograniczonej liczby osób (biegłych internetowo).
Bieżące zarządzanie projektem - daty, terminy, podział zadań, obwieszczenia:
• Kalendarze Google (mają ogromne możliwości współpracy grupowej, powiadamiania, synchronizowania z urządzeniami mobilnymi itd.). Zadbaj, aby wszyscy mieli zawsze dostęp do aktualnego harmonogramu. Pomogą automatyczne powiadomienia SMS i e-mail (...). Podobne funkcjonalności zapewnia iCal w komputerach Mac i na urządzeniach mobilnych. Można również wykorzystać Doodle.com (dogrywanie terminów, umawianie się w większych grupach).
• Unikaj narzędzi offline do zarządzania projektami takich jak GanttProject czy Microsoft Project (są nieco anachroniczne i wyjątkowo uciążliwe dla większości członków zespołu). Z drugiej strony nie ograniczaj się do przechowywania informacji wyłącznie online - nie każdy bez przerwy siedzi w internecie.
(...)
• Można rejestrować na wideo rozmowę (na tle neutralnego obiektu), tworzyć podkasty w formacie .mp3 - do tego także wystarczy dyktafon w komórce. Jeszcze inną możliwość dają tzw. fotokasty - robimy serię zdjęć i nagrywamy na dyktafon rozmowy, wywiady, a następnie łączymy pokaz slajdów z nagraniem audio.
• Nie przekazujemy filmików, zdjęć, wypowiedzi osób, które nie udzieliły jednoznacznej na to zgody. Nie podpisujemy nieautoryzowanych wypowiedzi.
Przygotowywanie prezentacji końcowej:
• Dokumenty i prezentacje online (np. Google Docs). Filmiki wideo lub slajdowiska w formacie wideo wygenerowane z serii zdjęć/grafik (np. dla YouTube.com). Filmiki wideo wygenerowane na podstawie prezentacji Keynote lub Powerpoint. Można je łatwo uzupełnić o ścieżkę dźwiękową, łatwo opublikować i odtwarzać na niemal każdym urządzeniu mobilnym. Można również wykorzystać prezentacje nieszablonowe (np. Prezi.com).
• Nie poprzestawaj na tradycyjnych prezentacjach PowerPoint, Impress lub Keynote. Rozwiązania offline są skuteczne tylko podczas fizycznej prezentacji i nieco już trącą myszką. (...) Totalną porażką będzie prezentacja złożona ze slajdów składających się w całości z tekstu i pisanych niewielką czcionką. (...)
• Można wykorzystywać do zdalnej pracy zespołowej serwisy społecznościowe, np. Facebook.
(...)
Nadchodzi konieczność współpracy online ze studentami organizując im samokształcenie z wykorzystaniem tekstów, które są dostępne w akademickich repozytoriach dzięki systemowi open access. Możemy je też przesyłać studentom i doktorantom mejlowo. Dzięki temu nieobecność w uczelni będzie miała swoją nową, powszechnie obowiązującą formułę komunikacyjną.
Studia w systemie online powinny spełniać odpowiednie warunki, a zatem oprócz podania studentom gotowych informacji w postaci plików pdf, word, excel, audio, video, linków, skanów artykułów, książek czy prezentacji należy zaproponować różne formy aktywności, jak np.
1. wykonanie pracy pisemnej,
2. udział w dyskusji na wskazany temat na forum,
3. indywidualne / grupowe przygotowanie projektu, prezentacji,
4. udział w testach (poddawanych ocenie) lub quizach (autotestach nie poddawanych ocenie)
5. udział w konsultacjach / wykładach online (prowadzony przez wykładowcę z wykorzystaniem bezpłatnie dostępnych aplikacji).
Do zobaczenia w sieci! Nauczycielu, poprowadź lekcje online!
12 marca 2020
Koronawirus - bez paniki!
W związku z sytuacją epidemiologiczną w kraju, opierając się na zaleceniach instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwowe, władze Uniwersytetu Łódzkiego od dnia 11 marca 2020 r. zawieszają do 14 kwietnia 2020 r. działalność dydaktyczną Uczelni (tj. wykłady, ćwiczenia i inne zajęcia - oprócz zajęć online). Zamknięte dla użytkowników będą m.in. BUŁ i Centrum Wychowania Fizycznego UŁ. Poniżej zamieszczamy zarządzenie Rektora UŁ, poprzednie komunikaty władz UŁ oraz oficjalne zalecenia GIS i Ministerstwa Zdrowia. Oddolnie postąpiły tak znacznie wcześniej władze niektórych uniwersytetów (UAM, UW, UJ, UM ).
Komentarz: Koronawirus - bez paniki! Jak powinniśmy odnaleźć się w nowej dla nas sytuacji tłumaczy prof. UŁ Dorota Merecz-Kot, psycholog z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego.
Koronawirus – to słowo odmieniamy przez wszystkie przypadki. Czy mamy już do czynienia z paniką, czy tylko z dostosowaniem się ludzi do zmieniających się warunków życia? Jak powinniśmy odnaleźć się w nowej dla nas sytuacji tłumaczy prof. Dorota Merecz-Kot, psycholog z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego. „Wołajmy o racjonalność. Upraszajmy się o tę racjonalność w postaci dbania o siebie, o higienę osobistą, troskę o innych, żeby nie rozprzestrzeniać zwykłych zarazków – bakterii i wirusów (…) Ta codzienna troska o higienę i o drugiego człowieka jest najlepszym gwarantem tego, żeby ograniczyć ryzyko zachorowania.”
Przyglądając się dokładniej zachowaniom ludzi musimy przyznać, że są one w gruncie rzeczy racjonalne. Wykupujemy środki antybakteryjne, żeby mieć czyste ręce i ochronić się przed wirusem. Odwoływanie wycieczek turystycznych jest równie racjonalnym zachowaniem polegającym na unikaniu miejsc, w których pojawia się zwiększone ryzyko zachorowania.
Na pewno należy nam się dobra informacja dotycząca sposobów chorowania, tego jak można się zarazić, kto jest w grupie ryzyka. Przecież nie jest tak, że każdy obywatel ponosi takie samo ryzyko zarażenia. Musimy pamiętać, że chorują głównie osoby starsze, z chorobami współwystępującymi, o osłabionym układzie odpornościowym.
10 marca 2020
Pedagog - dr hab. Iwona Klonowska - Komendantką-Rektorką Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie
(źródło fot. dr hab.Iwona Klonowska)
Dobrze zaczął się rok 2020, skoro mogę podzielić się kolejną, jakże pozytywną wiadomością o mianowaniu Komendantką - Rektorem Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie pani inspektor, dr hab. Iwony KLONOWSKIEJ, która jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie (obecna Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie). Po studiach pracowała w Komendzie Stołecznej Policji w Wydziale Do Spraw Przestępczości Nieletnich komisariatu Warszawa-Mokotów. W tym też czasie podjęła , a następnie ukończyła studia na psychologii w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie (obecnie Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie).
Od 2000 r. pracuje jako funkcjonariusz Komendy Stołecznej Policji w sekcji prewencji, a także sekcji do spraw nieletnich. Od wielu lat prowadzi wykłady w Centrum Szkolenia Policji w Legionowie, gdzie pełni też rolę doradcy w Zespole Psychologów. Od lipca 2014 r. pełniła służbę w Komendzie Głównej Policji m.in. jako naczelnik wydziału i dyrektor biura.
Jej Magnificencja jest wysokiej klasy specjalistką w zakresie niedostosowania społecznego młodzieży, bezpieczeństwa społecznego, działań profilaktyczno-terapeutycznych, ale także do spraw badań psychologicznych kierowców dla polskiej Policji. Ukończyła studia podyplomowe z "psychologii transportu" na Uniwersytecie Warszawskim a także z "poradnictwa i pomocy psychologicznej" na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 2010 r. obroniła dysertację doktorską w PEDAGOGIUM - Wyższej Szkole Pedagogiki Resocjalizacynej w Warszawie, zaś w 2019 r. uzyskała na Wydziale Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu im.Adama Mickiewicza w Poznaniu dyplom doktor habilitowanej w dziedzinie nauk społecznych, w dyscyplinie pedagogika.
W latach 2015-2017 realizowała przy współudziale naukowców Uniwersytetu Warszawskiego, Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie, Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie oraz PEDAGOGIUM projekt badawczo-aplikacyjny, który finansowało Narodowe Centrum Badań i Rozwoju dotyczący "Budowy systemu informatycznego wspierającego komunikację w Policji i innych służbach podległych MSW w aspekcie bezpieczeństwa wewnętrznego".
Pani dr hab. I. Klonowska jest autorką wielu rozpraw naukowych poświęconych klimatowi społecznemu w Policji, zatrudnionym w niej kobietom, barierom-zaburzeniom i możliwościom komunikacji społecznej w Policji, komunikacji w sytuacjach kryzysowych, ale także zagadnieniom niedostosowania społecznego dzieci i młodzieży, sektom, znaczeniu terapii poznawczo-behawioralnej w środowisku zawodowym Policji itp. Jej najnowsza monografia naukowa nosi tytuł: Uspołeczniające, profilaktyczne i resocjalizacyjne funkcje Policji w perspektywie współczesnej pedagogiki resocjalizacyjnej". Z pracy tej korzystają już studenci pedagogiki resocjalizacyjnej.
Podjęcie się roli rektora uczelni, którą wstrząsnęły w ostatnim okresie skandale z plagiatami w przewodach naukowych, wymaga ogromnej odporności na stress i odwagi w zwalczaniu patologii. Życzę więc Pani Rektor dużo sił i zdrowia oraz sojuszników w eliminowaniu nieprawidłowości w tej Uczelni. Dochodzenie prokuratury objęło nie tylko b. rektora , ale także jednego z wykładowców - rzecznika dyscyplinarnego (pod latarnią jest ponoć najciemniej).
07 marca 2020
W nauczycielstwie, jak w aktorstwie nic nie przychodzi łatwo
Treść wywiadu z aktorką Teatru Narodowego w Warszawie - Beatą Fudalej, absolwentką krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, który przeprowadziła Katarzyna Kubisiowska a opublikowała na łamach "Tygodnika Powszechnego" (2020 nr 10) zainspirował mnie do refleksji na temat nauczycieli, którzy w odróżnieniu od kandydatów do aktorskiej profesji, nie mają w toku studiów żadnych warsztatów wzmacniających stan ich ducha, posłannictwo i umiejętności pracy z innymi ludźmi.
Nauczyciel, nawet częściej niż aktor, bo codziennie musi wychodzić na scenę, by odegrać swoją lub zadaną mu rolę. Też, jak aktorzy, nie jest zadowolony ze względu na warunki pracy i płacy. Spotykają się znacznie częściej od artystów sceny teatralnej z brakiem okazywania im szacunku nie tylko przez rządzących, sprawujących nadzór nad instytucją "teatralną", ale także ze strony niektórych nauczycieli, niewychowanych uczniów i impertynenckich rodziców.
Beata Fudalej przywołuje w swojej wypowiedzi rolę nauczyciela, bowiem sama w niej występuje kształcąc młodych adeptów tej sztuki. "Dziś nauczyciel traktowany jest jak coach - wszystko ma podać na tacy. By młodzi coś zrozumieli, bywa, że muszę przekładać Słowackiego na język dilerów narkotyków" (s. 67) Jej zdaniem dzisiejsza młodzież nie ma empatii i rozbudzonej naturą wyobraźni, gdyż została wytresowana w pragmatycznej, instrumentalnej edukacji punktowej, schematycznej, ale pozbawiającej ją doświadczania i rozumienia uczuć, zetknięcia się z czymś prawdziwym, czymś doświadczanym przecież przez każdego.
Wydawałoby się, że do szkoły teatralnej wybiera się młoda inteligencja, a tymczasem kształcąca ją aktorka stwierdza: "Uczę aktorstwa od 27 lat i widzę, jak zmieniają się kolejne pokolenia. Wychodzi to w podstawowej wiedzy. Od moich uczniów dowiedziałam się, że ostatnim królem Polski był Jerzy Popiełuszko, Helena Modrzejewska to pisarka, menada jest drzewem,a jezuici to Żydzi" (tamże). No cóż, dotyczy to nie tylko młodego pokolenia.
To starsze, sfrustrowane, pełne obolałej pamięci po niespełnieniu własnych marzeń i ambicji teraz wyszukuje sobie "tarcze" do strzelania "nabojami" własnej niewiedzy, wtórnego analfabetyzmu, zapiekłej obrony "swoich", których głupotę i brak kompetencji odsłania niemalże każdy wytwór ich pracy. No ale są "swoi". Wnoszą więc na ich cześć do sieci wyrazy poparcia, z poczuciem dumy, że puściło się w obieg własny smród. To samo czynią niektórzy widzowie przychodzący do teatru na spektakl. Bez żenady ciamkają, mlaszczą, serfują w sieci, rozmawiają, a nawet zanieczyszczają powietrze.
Jak opowiadała mi jedna ze studentek UŁ, wchodząca do sali wykładowej jej koleżanka zobaczywszy, że jest już wykład, a w auli ciemno ze względu na wyświetlany materiał filmowy, głośno powiedziała: "O, fajnie, że jest ciemno, będzie można pospać". Po co przyszła? Po zaliczenie obecności będąc mentalnie nieobecną?
To samo stwierdza B. Fudalej, że studentów mało co "interesuje poza końcem własnego nosa" (s. 68). I dalej: "Masę wysiłku człowiek wkłada dziś w uczenie, czasem okazuje się, że nie obejrzeli tego minimum, o które prosiłam. Mówimy, że z tym pokoleniem tłuczemy kamienie, no ale sami ich tak wychowaliśmy" (s. 69).
Nie chce mi się wierzyć, że absolwent polonistyki UAM w Poznaniu od 9 lat przygotowuje do matury z języka polskiego sprzedając w sieci poradnik p.t. "ZAORAJ MATURĘ". Opracował metodę pozwalającą każdemu, kto nie przeczytał ani jednej lektury szkolnej, opanowanie maturalnego materiału w 10 dni z języka polskiego. Za niespełna 20 zł można kupić przewodnik z gwarancją: "Główne założenia systemu: NIE CZYTASZ ŻADNEJ LEKTURY, NIE CZYTASZ STRESZCZEŃ, NIE MUSISZ SIĘ UCZYĆ NA PAMIĘĆ, a zdajesz bez problemu na poziomie 40-50%! Wystarczy odpowiednia strategia, staranna selekcja materiału i skupienie się na kluczowych kwestiach, pomijając nieistotne".
Potem taki abiturient przyjdzie na studia aktorskie, albo medyczne, techniczne czy nauczycielskie i będzie też... nauczycielem innych, a nawet wyborcą. Wnet puści bąka w sieci.
06 marca 2020
Szkoła politycznych roszczeń
Zastanawiam się, jak długo jeszcze szkoła będzie terytorium do załatwiania w niej przez polityków tego, za co sami odpowiadają? Instytucja powszechnej edukacji ogólnej staje się od lat, a szczególnie w okresach kampanii wyborczych - "ŚMIETNIKIEM" POLITYCZNYCH ROSZCZEŃ. Jak w Polsce jest problem z jakąś patologią, zaniedbaniem, zaniechaniem działań tej czy innej władzy, naruszaniem prawa itp., to natychmiast pojawia się jakiś radny prawicy, lewicy czy innej opcji ideologicznej, który wprost żąda, aby nauczyciele realizowali określone zagadnienia.
Ba, niektórzy nawet chcą, by wprowadzić odrębny przedmiot, bo tylko w ten sposób będzie można zmusić nauczycieli do załatwienia za polityków czy rządzących niezałatwionych w kraju spraw. Czy rzeczywiście politycy postrzegają nauczycieli jako niedorozwiniętych umysłowo, którzy nie potrafią sami z siebie, sytuacyjnie, kontekstowo, czy chociażby ze względu na podstawy programowe kształcenia ogólnego podejmować aktualne kwestie w ramach swoich przedmiotów czy godzin wychowawczych? Czy rzeczywiście trzeba proces kształcenia tezami, które politycy mogliby przemycić do szkół licząc na ich powiązanie z programem wyborczym tej czy innej partii?
Niektóry z tych roszczeń są już wdrażane przez posłusznych lub zalęknionych dyrektorów placówek oświatowych. Przykłady? Proszę bardzo, zacznę od najnowszych do najstarszych:
* Łódzcy radni Koalicji Obywatelskiej w złożonej przez siebie w piątek, 28 lutego, interpelacji chcą, by w szkołach przygotowywać dzieci do walki z wirusami. Proponują zatem, aby we wszystkich szkołach odbyły się poświęcone temu zajęcia profilaktyczne.
* W Statucie Zespołu Szkół im. Jadwigi Grodzkiej w Łęczycy, a po konsultacjach z samorządem uczniowskim i radą rodziców, rada pedagogiczna podjęła uchwałę o wprowadzeniu następującego zapisu dotyczącego ubioru uczniów. Brzmi on tak: "ubrania i ozdoby nie mogą propagować treści zabronionych prawem, faszystowskich, nazistowskich, komunistycznych, promujących nałogi, obrażających godność człowieka";
* W statucie jednej ze szkół podstawowych w Łodzi znalazł się zapis, że religia jest przedmiotem obowiązkowym dla uczniów, których rodzice nie zdecydują inaczej;
* Rzecznik Praw Dziecka - Mikołaj Pawlak opublikował na swojej stronie wzór oświadczenia dla rodziców, którzy nie powinni jego zdaniem godzić się na udział w zajęciach z edukacji seksualnej. Brzmi ono m.in.: Oświadczam, że w stosunku do mojego dziecka …………………………………………… …………………………………………., ur. ……..…………………………, uczęszczającego
do szkoły ………………………………………..………………………….. do klasy ……………, nie wyrażam zgody na uczestnictwo w lekcjach / zajęciach / warsztatach / spotkaniach / pogadankach / apelach / projekcjach filmów / wyjściach pozaszkolnych (m.in. teatr, kino, muzeum, biblioteka, zajęcia sportowe) oraz wszelkich innych wydarzeniach organizowanych na terenie szkoły lub poza nią, których program w całości lub częściowo nawiązuje do wymienionych zagadnień:
- edukacja seksualna, antykoncepcja, różnorodność seksualna, LGBT, homofobia, tożsamość płciowa, gender lub inne zachowania sprzeczne z tradycyjnym modelem rodziny
– w zakresie wykraczającym poza podstawy programowe dla przedmiotu „wychowanie do życia w rodzinie” określone w rozporządzeniu Ministra Edukacji Narodowej z dnia 30 czerwca 2018 r. w sprawie podstawy programowej kształcenia ogólnego dla liceum
ogólnokształcącego, technikum oraz branżowej szkoły II stopnia (Dz. U nr 47 z 2018 r) ;
* Dolnośląscy radni klubu Nowoczesna chcieli wprowadzenia w szkołach lekcji o zmianach klimatu, a nawet żądali, by MEN wprowadziło do szkół lekcje o klimacie. Co ciekawe, wnioskodawcą był radny Jacek Iwancz, dyrektor II LO w Świdnicy. Czyżby nauczyciele biologii w jego szkole nie podejmowali tego tematu? Radni PiS uznali, że "to temat polityczny, a żadnych dowodów na katastrofę nie ma". Co by było, gdyby takie dowody się pojawiły?
* Polityczny ciemnogród od dłuższego czasu apeluje o to, by uczynić szkoły strefą wolną od komórek. Politycy mają chyba problemy z własnymi komórkami... mózgowymi;
* Adam Bodnar, rzecznik praw obywatelskich w styczniu 2019 r. pisał do Ministerstwa Edukacji Narodowej, że nadmierne obciążenie uczniów obowiązkami szkolnymi odbija się negatywnie na życiu rodzin, a zadawanie im prac domowych ma niewielki wpływ na efektywność nauczania. Mamy zatem parcjalnego projektanta zmian w edukacji szkolnej;
* Dyrekcja zespołu szkół w Barczewie zorganizowała symulowany atak terrorystyczny. Wcieleni w rolę terrorystów instruktorzy sztuk walki wkroczyli do szkoły w kominiarkach i z atrapami broni prowadząc wśród uczniów i personelu do paniki.
* Kujawsko-Pomorski Kurator Oświaty - Marek Gralik namawiał nauczycieli i uczniów do dyskusji na lekcjach "przygotowanie do życia w rodzinie" bądź na godzinach wychowawczych o aborcji na podstawie amerykańskiego filmu p.t. „Nieplanowane”. Czy wysupłał ze swojego budżetu środki na pokrycie kosztów biletów?
* Przed wyborami do Sejmu w 2019 r. Prawo i Sprawiedliwość postulowało w swoim programie zwiększenie liczby lekcji wychowania fizycznego do pięciu godzin tygodniowo oraz by w szkołach podstawowych został wprowadzony przedmiot "wiedza o zdrowiu". Koalicja Obywatelska głosiła potrzebę rozszerzenia edukacji o ochronie środowiska i wprowadzenie edukacji seksualnej. Do podstaw programowych miały zostać dodane kompetencje obywatelskie, ekonomiczno-biznesowe, zdrowotne i środowiskowe. Zbliżone miał postulaty Sojusz Lewicy Demokratycznej, który w koalicji lewicowych partii postulował zastąpienie lekcji religii w szkołach lekcjami z języka angielskiego. Program miał być poszerzony o naukę programowania, naukę o zdrowym stylu życia, przeciwdziałanie dyskryminacji, naukę o zmianach klimatycznych, rozpoznawaniu "fake newsów" i cyberbezpieczeństwie. Natomiast PSL-Koalicja Polska postulowało wprowadzenie w szkołach podstaw ekonomii, wiedzy o ekologii, ochronie przyrody i zdrowym trybie życia i odżywiania. Ludowcy także wnioskowali o minimum pięć godzin języka angielskiego w tygodniu już od pierwszej klasy szkoły podstawowej;
* MEN zobowiązał dyrektorów szkół i placówek do przeprowadzenia specjalnych rad pedagogicznych na temat obowiązków w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa uczniom, wynikających z przepisów prawa oświatowego, procedur zachowania w sytuacjach kryzysowych i nadzwyczajnych. Czyżby nauczycielom były te kwestie obojętne?
* NIK zaproponowała w swoim raporcie usunięcie matematyki z listy przedmiotów obowiązkowych na maturze, skoro aż 42 proc. uczniów szkół ponadgimnazjalnych miało na świadectwie ocenę dopuszczającą.
* Ministerstwo Edukacji Narodowej nie przewidziało negatywnych skutków tzw. podwójnego rocznika uczniów szkół ponadpodstawowych, toteż zaproponowało w 2019 r. zmianę, którą poparł Rzecznik Praw Dziecka, by możliwa była edukacja przez sześć dni w tygodniu;
* Ministerstwo Edukacji Narodowej wykreśliło edukację antydyskryminacyjną z rozporządzenia o zadaniach szkoły, które wprowadziła w 2015 r. minister Joanna Kluzik-Rostkowska.
itd., itd.
05 marca 2020
Jak profesor psychologii wyleczył się z "hiszpanki"
Trzytomowa autobiografia wybitnego filozofa, psychologa i pedagoga Józefa Pietera (1904-1989) może stanowić cenne źródło wiedzy o Śląsku Cieszyńskim. Jego wspomnienia obejmują okres od 1910 r., kiedy rozpoczął swoją szkolną edukację - po lata 70. XX w. Znakomicie oddany jest w nich klimat najważniejszych wydarzeń z życia ucznia, studenta, a potem nauczyciela i uczonego oraz uczestników i sprawców oświatowo-akademickich środowisk. Czytając wspomnienia tego uczonego można dojść do wniosku, że właściwie niewiele zmienia się w relacjach międzyludzkich, oświatowych i akademickich.
W związku jednak z niepokojem, jaki wywołała pandemia Coronavirusa, zacytuję fragment z I tomu, w którym J. Pieter tak wspomina swoje zmagania z potwornym wirusem grypy "hiszpanka" z 1918 r. Może ktoś dotknięty grypą skorzysta z recepty na przeżycie. A było to tak:
"Słynna "hiszpanka" , szczególnie ostra postać epidemicznej grypy, z roku 1918 uśmierciła ponoć więcej milionów ludzi niż na polach bitew pierwsza wojna światowa. W każdym razie, w Skoczowie ponad setkę osób, wiele z nich znanych mi osobiście lub z nazwiska. "Zabrała się" i do mnie pod koniec lipca 1918 roku nagle, gwałtownie i z wysoką gorączką.
Jedynym ówczesnym lekarstwem aptecznym była aspiryna, zresztą przy ogromnym popycie trudno osiągalna. Źle było ze mną. Matka ratowała, jak mogła i umiała. Być może, że w pewnej mierze pomogła mi wielka ilość płynu w postaci "kapuśnionki", tj. soku z kiszonej kapusty i okłady mokrymi prześcieradłami. Ale nie wątpię w to, że niemałą rolę odegrała tu - że tak rzec - wola życia.
Raz w nocy wstałem z łóżka i głośno nieomal krzyknąłem do wrogiej choroby, gotowy do walki z nią: "Nie, nie dam się!" To nastąpił przełom psychiczny. Dnia następnego gorączka opadła i stopniowo zacząłem powracać do zdrowia, co prawda osłabiony" (Czasy i ludzie, 2004, s. 182).
Od tamtego czasu upłynęło ponad sto lat, tymczasem w wielu szkołach publicznych w naszym kraju bywa, że brakuje papieru toaletowego, nie ma ciepłej wody i mydła w dozownikach. Na środki czystościowe przedszkola i szkoły w Łodzi otrzymują miesięcznie 200 zł.
Subskrybuj:
Posty (Atom)