09 lutego 2020

To nie recenzent ma tłumaczyć się z negatywnej recenzji czyjegoś doktoratu, habilitacji czy wniosku na tytuł naukowy



Ktoś zamieścił w Facebooku powyższy rysunek, który świetnie ilustruje sytuację, do jakiej zmierzają ignoranci ze stopniami naukowymi. Coraz częściej spotykamy się w Sekcji Nauk Humanistycznych i Społecznych Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów z odwołaniami doktorów lub doktorów habilitowanych, którzy usiłują w swoich odwołaniach kwestionować recenzentów. Rzecz jasna nie kierowali swoich uwag krytycznych po otrzymaniu informacji o składzie komisji habilitacyjnej czy o pięciu recenzentach wyznaczonych do oceny osiągnięć naukowych na tytuł profesora. Skądże znowu!

Oświecenie pojawiło się wówczas, kiedy wpłynęły od niektórych członków komisji habilitacyjnej czy recenzentów opinie negatywne. Nawet i to by tolerowali, gdyby nie fakt, że jednostki akademickie dysponujące uprawnieniem do nadawania stopni naukowych ośmieliły się odmówić nadania stopnia doktora habilitowanego czy nie poparły wniosku o rekomendowanie prezydentowi kandydatki/kandydata do tytułu naukowego profesora. Oceniani - mimo wykazanego im braku kompetencji, mimo udowodnionej im w recenzjach ich publikacji ignorancji, pseudonaukowych wywodów, wniosków, popełnienia elementarnych błędów metodologicznych, strukturalnych, merytorycznych, a zdarza się, że i ortograficznych - postanowili milcząc, nie odpowiadając na zarzuty, atakować profesorów uczelnianych czy tytularnych za śmiałość wystawienia im negatywnej oceny.

Zamiast zajrzeć do książek, zapytać mądrzejsze od siebie koleżanki czy mądrzejszych od siebie kolegów z własnej jednostki lub innej uczelni, zamiast douczyć się, poprawić i ponowić wniosek, postanawiają "odreagowywać" od ujawnienia ich niewiedzy atakiem na tych, którzy ośmielili się być rzetelnymi recenzentami w ich sprawie. Wprawdzie częściowo wspierają ich ci profesorowie/doktorzy habilitowani, którzy napisali recenzje w tej samej sprawie z pozytywną konkluzją, ale w swej treści odsądzające od wiedzy i umiejętności autorów pseudonaukowych rozpraw.

Paradoksem jest to, że ktoś, kto nie zna rzeczywistych osiągnięć naukowych recenzentów swoich rozpraw, ośmiela się kwestionować ich kompetencje naukowe, a nawet brak renomy naukowej, w tym międzynarodowej czy nieizomorficzność specjalizacji do tej, jaką reprezentuje w swoich rozprawach habilitant. Drodzy habilitanci, to wasze osiągnięcia lub ich brak są oceniane, a nie na odwrót. Przydałoby się trochę więcej pokory wobec własnej ignorancji.

08 lutego 2020

Wrocławskie Stowarzyszenie Wychowawców ogłosiło konkurs na pracę magisterską


W tym roku ma miejsce piąta edycja Ogólnopolskiego Konkursu WROCŁAWSKIEGO STOWARZYSZENIA WYCHOWAWCÓW - na najciekawszą pracę magisterską z zakresu pedagogiki. Patronat honorowy nad Konkursem objęli: Dolnośląski Kurator Oświaty, Dyrektor Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego - dr hab. Alicja Szerląg Profesor Uniwersytetu Wrocławskiego. Partnerem konkursu jest Polski Instytut Przedszkoli Leśnych, a patronat medialny nad Konkursem objęło czasopismo "Forum Oświatowe" (Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego).

Z ogromną przyjemnością informuję o tym Konkursie, gdyż ma on - w moim przekonaniu - szczególne walory, z którymi rzadko spotykamy się w innych dyscyplinach naukowych, a mianowicie:

1. Ogólnopolski zasięg Konkursu sprawia, że jest on rzeczywiście otwarty na poszukiwanie i docenienie najlepszych prac dyplomowych dla absolwentów studiów pedagogicznych. Takich konkursów jest niewiele w naszym kraju;

2. Organizatorzy wskazują na dziedzinę badań pedagogicznych, które chcieliby promować ze względu na uwzględnienie przez autorów dysertacji współczesnych problemów pedagogicznych, ich tendencji, konsekwencji oraz zjawisk i procesów wychowawczych mających miejsce w środowisku przyrodniczym, w otaczającej nas naturze. Prace mogą zatem być napisane w obrębie dowolnej dyscypliny pedagogiki: ogólnej, teorii wychowania, teorii kształcenia, pedagogiki szkolnej, pedagogiki przedszkolnej i wczesnoszkolnej, pedagogiki specjalnej, pedagogiki społecznej, pedagogiki kultury, andragogiki, geragogiki, polityki oświatowej, pedagogiki porównawczej, historii myśli pedagogicznej itp.

3. Podmiotem organizującym Konkurs jest Wrocławskie Stowarzyszenie Wychowawców, a więc organizacja pozarządowa, zainteresowana wzbogacaniem oświaty szkolnej i pozaszkolnej, środowiskowej nowymi podejściami do edukacji a współpracująca z naukowcami Uniwersytetu Wrocławskiego. Tym samym ważna jest nie tylko problematyka badawcza, poznawcza, ale i praktyczna z uwzględnieniem akademickich standardów pisania takich rozpraw;

4. Dla absolwentów studiów powinno być szczególnym wyróżnieniem uzyskanie nagrody w takim konkursie, a zarazem i promotorzy ich prac uzyskają potwierdzenie wartości włożonego wysiłku w ramach współpracy z magistrantami w stworzeniu oryginalnego, innowacyjnego czy mającego praktyczną aplikację pedagogicznego projektu. W ocenie nauczycieli akademickich, tak w ich miejscu pracy, jak i w ramach ubiegania się przez nich o awans naukowy, uzyskanie przez ich magistranta nagrody stanowi także o jakości ich pracy dydaktycznej i naukowo-badawczej.

5. Wynikami konkursu powinni zainteresować się wydawcy środków dydaktycznych (gier edukacyjnych, pakietów multimedialnych, podręczników metodycznych dla nauczycieli czy materiałów do zajęć dydaktycznych itp.).

Organizator Konkursu opublikował bardzo klarowne zasady przystąpienia do niego, toteż zachęcam do zapoznania się z nimi (http://mgr.wychowawcy.wroclaw.pl).

Via Fb otrzymałem satyryczny rysunek, który niezwykle trafnie odnosi się do współczesnych wydarzeń w kraju związanych z polowaniami i ... przedszkolakami leśnymi. Może ktoś zna autora tej ilustracji i jej źródło?

07 lutego 2020

Wyniki wyborów do komitetów naukowych - ściśle tajne przez poufne

Wpłynęła z Polskiej Akademii Nauk odpowiedź na zapytanie publiczne dotyczące wyników wyborów do komitetów naukowych.

Jak skomentował to jeden z wybranych członków KNP PAN:


1. Nie jesteśmy jako profesorowie osobami publicznymi tylko prywatnymi (jak np. szewcy, murarze, kelnerzy, szatniarze itp- przy całym należnym szacunku dla tych zawodów- natomiast wszyscy inni (np. urzędnicy) to wyższa kasta funkcjonariuszy publicznych... ze szczególnym wyróżnieniem kanclerza PAN...) ;

2. Komitety PAN nie mają żadnego wpływu na życie publiczne, a więc są zbędnym balastem na okręcie flagowym PAN, który dumnie płynie po oceanie (nie)wiedzy. Może dlatego, że ich członkowie to zbiory towarzyskie prywatnych kolesiów...

3. To tylko władza PAN (Jak jakiś TK) decyduje, co się nam należy, a co nie, a zwyczaje, obyczaje, tradycja, kultura akademicka a przede wszystkim prawo nie mają znaczenia... Prawo natomiast służy wyłącznie władzy i ona ma tylko moc jego interpretacji...

Nasuwa się tu tylko uzasadnione pytanie, to dlaczego PAN wydał publiczne pieniądze na wybory członków komitetów i dlaczego żądał od nas tzw. danych wrażliwych? Przecież jako osoby prywatne sami powinniśmy opłacić sobie ten event...
?


Trzeba przyznać, że postępujący w III RP zanik demokratycznej kultury i procedur pod pozorem ochrony danych osobowych staje się już normą, tyle że patologiczną.

W związku z powyższym skierowałem do Kanclerza PAN kolejne pismo (tym razem już przedsądowe):

Sz. Pan
Tadeusz Latała
Kanclerz PAN


Szanowny Panie Kanclerzu,
w związku z treścią pisma odmawiającego udostępnienie w ramach informacji publicznej szczegółowych wyników głosowania na członków Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN informuję Pana, że jest Pan w poważnym błędzie i narusza obowiązujące prawo. Otóż Komitet Nauk Pedagogicznych PAN jest jedynym komitetem naukowym wśród wszystkich komitetów naukowych PAN, który jest podmiotem realizującym funkcję publiczną powierzoną mu przez instytucję państwową jaką jest Ministerstwo Edukacji Narodowej. Zdumiewa mnie fakt niewiedzy w tym zakresie Pana Kanclerza i Wiceprezesa PAN. Nie jesteśmy grupą wzajemnej adoracji, ale znajdujemy się jako jedyny Komitet Naukowy PAN w wykazie Ministerstwa Edukacji Narodowej jako obowiązkowy Konsultant wszystkich aktów prawa publicznego stanowionego przez ten resort w ramach publicznych konsultacji.

Tym samym członkowie Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN jako publiczni konsultanci spełniają ustawowy wymóg i jest Pan zobowiązany do przekazania mi w trybie Ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (Dz.U. z 2019 r. poz. 1429) o dostępie do informacji publicznej żądanych danych.

W corocznych sprawozdaniach z prac Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, które powinien czytać Wiceprezes PAN, jest odnotowywany ten fakt. Ponawiam zatem żądanie udzielenia szczegółowych danych o wyborach do tego Komitetu a nie do wszystkich komitetów naukowych. Mam nadzieję, że zdaje sobie Pan sprawę z prawnych konsekwencji nieprzestrzegania obowiązującego Pana prawa.


06 lutego 2020

Płace w systemie oświatowym i szkolnictwie wyższym wciąż będą na żenująco niskim poziomie


W dn. 16 stycznia 2020 r. obradowała Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży rozpatrując i opiniując dla Komisji Finansów Publicznych rządowy projekt ustawy budżetowej na rok 2020. Nie ma szans na podwyżki płac w oświacie publicznej. Doszło zatem do takich paradoksów, o jakich informują m.in. łódzcy samorządowcy, że sekretarka w szkole podstawowej osiąga wyższe wynagrodzenie od dyrektora szkoły. Nie przewidziano istotnych podwyżek. Tymczasem, jak twierdził w jednym z wywiadów łódzki poseł Tomasz Trela: jednostki samorządu terytorialnego dokładają rocznie do zadań oświatowych 27 mld. zł. Tylko na same podwyżki płac musiały wydać w ub. roku 3 mld., a otrzymały z budżetu państwa zaledwie 1 mld. zł.

Szef łamiącego ubiegłoroczny strajk nauczycielski związku zawodowego "Solidarność" - p. Ryszard Proksa nie uczestniczył w obradach Sejmowej Komisji i nie protestował przeciwko tak niskiemu budżetowi na rok 2020. Nikt z tzw. sił społecznych nie zabrał głosu. Przewodnicząca Komisji mogła zatem odnotować: "(...)czy jest sprzeciw wobec wniosku posła Sławomira Skwarka o pozytywne zaopiniowanie projektu budżetu państwa z części budżetowej 30 – Oświata i wychowanie? Nie widzę. Stwierdzam, że Komisja przyjęła wniosek."

Dr Bogdan Stępień prowadząc analizy w swoim Instytucie Analiz Regionalnych opublikował niezwykle komunikatywny wynik badań dotyczących zależności między udziałem wydatków JST na wynagrodzenia nauczycieli wraz z ZUS-em pracodawcy w łącznej kwocie subwencji oświatowej a okresami budżetowania tej sfery przez określające ten stan partie władzy politycznej od 2008 r. do 2020 r. Wnioski analityka są następujące:



1. Za czasów rządu PO-PSL udział minimalnych wydatków na nauczycieli, w subwencji oświatowej omawianego przykładu był w granicach 84-86 procent.

2. W 2012 roku udział ten wzrósł do blisko 86 procent. Nastąpiło to w wyniku zaniżenia subwencji w ustawie budżetowej spowodowanej nieuwzględnieniem w niej między innymi wzrostu składki emerytalnej od wynagrodzeń po stronie pracodawcy.

3. W roku 2016 udział ten nadal pozostawał na niskim poziomie, pomimo przejęcia władzy przez PiS, bo kwotę subwencji oświatowej oraz kwotę bazową dla nauczycieli w ustawie budżetowej ustalił poprzedni rząd, a nowy ich nie zmienił.

4. Od roku 2017 nastąpiła radykalna zmiana trendu tego udziału: z trendu bocznego, na bardzo silny trend wzrostowy - szczególnie w latach 2019 i 2020.

5. Jeżeli ustawa budżetowa na rok 2020 wraz z autopoprawką w omawianym tu zakresie przejdzie bez zmian, to minimalny udział wydatków na nauczycieli w subwencji oświatowej omawianego przykładu wzrośnie do ponad 93%, czyli wzrośnie o około
9.9 punktów procentowych względem roku 2016, co średnio na rok stanowi 2.5 punktu procentowego.



W ciągu 12 lat sukcesywnie wzrastały zatem wydatki samorządów na pokrycie i tak wciąż niskich płac nauczycieli, które nie są refundowane przez rząd. A jak będzie w szkolnictwie wyższym? Pytał o to w czasie posiedzenia Sejmowej Komisji - Przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich prof. dr hab. inż. Jan Szmidt:


"Trudno przy wskaźniku 1,28% do PKB, o który walczyliśmy od lat – aby przekroczył 1% przynajmniej – mówić, że nie jesteśmy z tego zadowoleni. Natomiast to są środki, które znajdują się w różnych działach i bardzo trudno na dziś odpowiedzieć, na ile rzeczywiście do tego zostaną stricte przeznaczone, jeśli chodzi o rozwój polskiej nauki. Chciałem podkreślić, że kiedyś były planowane 10-procentowe podwyżki wynagrodzeń w sektorze szkolnictwa wyższego. Mam takie pytanie. Jesteśmy na bieżąco w kontakcie i wiem, że planuje się tego typu podwyżki. Natomiast gdyby pan minister był łaskaw powiedzieć to w tej chwili, na jakim poziomie można dziś sobie to wyobrazić. Środowisko zadaje nam te pytania. " .

Podobnie przypomniał wiceministrowi nauki i szkolnictwa wyższego p. Sebastianowi Skuzie Prezes Rady Szkolnictwa Wyższego i Nauki Związku Nauczycielstwa Polskiego Janusz Szczerba, który idąc tokiem myślenia pana rektora Szmidta, też przypomniał, jak to min. J. Gowin w czasie inauguracji centralnego roku akademickiego złożył obietnicę wzrostu płac o 10 proc.

A oto odpowiedź wiceministra:

"Jak najbardziej tak, podwyżki będą. Ta rezerwa, o której powiedziałem, w części 49 – niemal 802 000 tys. zł jest przeznaczona na kwestie podwyżek. To jest właśnie ta kwota. W tamtym roku pierwotnie było planowane 5%. Po zwiększeniu z własnych zasobów ministra nauki i szkolnictwa wyższego doszło to do 7%. W tym roku jest to planowane 6%, analogicznie do całej administracji. Ta kwota jest planowana wraz z narzutami również po stronie pracodawcy i wraz z Zakładowym Funduszem Świadczeń Socjalnych. Ta kwota, wraz ze skutkami przechodzącymi, jest zapewniona w budżecie. Podkreślam, że w ubiegłym roku pierwotna kwota na podwyżki wynosiła 650 000 tys. zł. Reszta została dołożona z części ministra nauki i szkolnictwa wyższego, z przeznaczeniem na podwyżki. W tym roku ta kwota wynosi 802 000 tys. zł na podwyżki we wszystkich resortach.

Z takimi środkami mamy współzawodniczyć w skali międzynarodowej? No cóż. Gratuluję dobrego samopoczucia władz resortowych. Ministrowi Gowinowi nie wystarczało 17 tys. na miesięczne utrzymanie, a moim adiunktom, młodym naukowcom musi wystarczyć 25% tej kwoty. Zdaje się, że o to chodzi, by utrzymywać państwowe uniwersytety na jak najniższym poziomie koniecznych wydatków z budżetu państwa.

Polecam:
prof. Mieczysław Jałochowski - Uczelnie jak plantacja cherlawych paprotek

05 lutego 2020

Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce - komentarze ekspertów/prawników











Wydawnictwo Wolters Kluwer wydało aż trzy - niezwykle obszerne - komentarze do prawa o szkolnictwie wyższym i nauce:

* Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Komentarz, red. Jerzy Woźnicki, Iryna Degtyarova, Marcin Dokowicz, Maria Hulicka, Tomasz Jędrzejewski, Anna Mrozowska, Paweł Wojciechowski, Jerzy Woźnicki;

* Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Komentarz, Hubert Izdebski, Jan Michał Zieliński;

* Akademickie prawo zatrudnienia. Komentarz. red. Krzysztof Wojciech Baran, Izabela Florczak, Zbigniew Góral, Daniel Książek , Tadeusz Kuczyński, Mariusz Lekston, Anna Musiała, Iwona Sierocka , Krzysztof Ślebzak, Elżbieta Ura, Krzysztof Wojciech Baran, Aleksandra Bocheńska, Tadeusz Nycz, Dominik Wajda.

Pierwsze dwie publikacje pod redakcją profesorów: Jerzego Woźnickiego (z zespołem) i Huberta Izdebskiego wraz z Janem Michałem Zielińskim kompleksowo komentują przepisy ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Prawnicy odwołują się w swoich analizach także do innych aktów i wcześniejszego ustawodawstwa, w tym do wyroków wojewódzkich sądów administracyjnych czy nawet NSA przedstawiając interpretacje przepisów oraz do już opublikowanych na łamach czasopiśmiennictwa czy rozpraw z nauk prawnych analiz innych prawników.

Autorzy uwzględniają problemy, które rodzą ustawowe zapisy, bowiem nie są one "zero-jedynkowe", jednoznaczne. Wymagają interpretacji, zrozumienia w kontekście także doktryn prawnych. Uwzględniają zarazem dotychczasowe piśmiennictwo i orzecznictwo, które zachowało aktualność po zmianie przepisów w 2018 r. Trzecia monografia - profesora Krzysztofa Barana z Uniwersytetu Jagiellońskiego, a zarazem członka Rady Doskonałości Naukowej w Zespole Nauk Społecznych jest znakomitym dopełnieniem i poszerzeniem analiz i interpretacji kwestii, które powinny interesować doktorantów, habilitantów i kandydatów do tytułu naukowego profesora niezależnie od tego, że autor koncentruje się na zagadnieniach akademickiego prawa zatrudnienia.

Czekają nas wszystkich, tak ocenianych, recenzowanych, opiniowanych, jak i oceniających, recenzujących, opiniujących poważne problemy nie tylko w sytuacjach oczywistych, a więc w przypadku analizowanych znakomitych wniosków i osiągnięć naukowych kandydatów do wertykalnego awansu w akademickim środowisku, ale przede wszystkim w przypadkach wątpliwych, nagannych czy niedostatecznych dla udzielenia im poparcia. To, co było dotychczas względnie uporządkowane, ujednolicone, zharmonizowane, od 1 października 2018 r. jest wrzucone w gąszcz chaosu, niedookreśloności, niejednoznaczności i regulacyjnej decentracji.

Tak więc osoby natrafiające na problemy, bariery, przeszkody czy doświadczające niepowodzeń znajdą w powyższych publikacjach uzasadnienie możliwych powodów określonych rozstrzygnięć - uchwał czy decyzji. Prawnicy już zacierają ręce, bo szykują im się niezłe dochody. Będą bowiem przyjmować coraz więcej klientów, także nieświadomych prawa, po części ignorantów naukowych, pseudonaukowców, którym będzie się wydawało, że jak zapłacą, to zyskają. Obawiam się, że raczej stracą, i to podwójnie. Jurydyzacja problemów szkolnictwa wyższego wchodzi w kolejną fazę swojego rozwoju, także toksycznego.

04 lutego 2020

Jak odróżnić naukowców, ekspertów od autorów bredni i hejterów ze stopniem naukowym doktora


Wydawnictwo Naukowe PWN opublikowało niezwykle interesująca monografię z filozofii nauki amerykańskiego biologa Massimo Pigliucci'ego z The Univeristy of Chicago, Illinois, p.t. "BUJDA NA RESORACH. JAK ODRÓŻNIĆ NAUKĘ OD BREDNI"(Warszawa 2019). Otrzymujemy bowiem dzięki także bardzo dobremu przekładowi na język polski rozprawę, którą powinniśmy zalecać doktorantom, ale i recenzentom w postępowaniach awansowych z wszystkich dziedzin nauk.

Mamy oto bowiem jeszcze jedną analizę, której autor walczy z pseudonaukowcami, z niby-nauką, para-nauką. Kończy swoją książkę uwagą, by pamiętać: "Dr" przed nazwiskiem autora na okładce książki w żaden sposób nie zapewnia dobrej jakości tego, co znajduje się w środku" (s. 397). Mój profesor na Uniwersytecie Łódzkim powiadał, a było to kilkadziesiąt lat temu: "Nie zawsze "dr" przed nazwiskiem znaczy doktor. Czasami znaczy dureń". Dzięki temu nauczył mnie krytycznego myślenia i sceptycznego podejścia do osób ze stopniem naukowym doktora i ich publikacjami.

Dzisiaj, w społeczeństwie populizmu, zarabiania na wierszówkach w gadzinowej prasie lokalnej lub krajowej artykułami skonstruowanymi przez osoby ze stopniem naukowym doktora, ale perfidnie manipulujące tekstami, faktami, widać wyraźnie, jak wprowadzają czytelników w błąd, by włączając się w wojnę ideologiczną, kulturową a nawet wyznaniową w naszym kraju, masować własne ego i leczyć osobiste kompleksy z powodu niespełnienia się w nauce.

Właśnie tego typu publikacje są ważne. Nie po to warto takie książki wydawać i przybliżać innym, by uświadamiać zdemoralizowanym pseudonaukowcom pisane przez nich brednie, insynuacje, bo trzeba na nich spojrzeć z miłosierdziem i nadzieją, że może zdążą jeszcze wyspowiadać się ze swoich niegodnych działań przed przejściem na symboliczną drugą stronę rzeki, ale by młode pokolenie nie dało się uwieść oszustom, malwersantom w przestrzeni nauki, złoczyńcom i kuglarzom operującym dobieranymi cytatami z czyichś publikacji tak, by kreować fałszywy obraz świata czy jakiejś osoby.

To jest rzeczywiście żenujące zjawisko, które otaczane jest zdumiewającym milczeniem środowiska naukowego wobec naruszania godności i wiarygodności uczonych, by nie ośmielali się stać po stronie prawdy, by nie odsłaniali błędów pseudonaukowców, (quasi-)doktorów, by nie byli autorytetami w społeczeństwie. Stoją bowiem na drodze do cynicznie rozgrywanych interesów, odsłaniając swoją twórczością, życiem i działalnością czyjeś słabości, wady, zaniechania czy elementarne zaniedbania.

Mamy narastającą falę agresji, hejtu ze strony osób, które kryją za niegodną osoby ze stopniem naukowym doktora własną patologię, dysfunkcje, problemy egzystencjalne czy społeczne. Niektórzy doktorzy habilitowani i profesorowie zaprzeczając własnej uczciwości trollują w bardziej skrytej postaci. Oto efekt m.in. dobrej zmiany i odsłony prawdziwego oblicza hipokrytów w akademickich togach i korporacjach.

Recenzję wspomnianej tu książki opublikuję w jednym z polskich czasopism naukowych koncentrując się na scjentystycznym jej znaczeniu dla polskiej pedagogiki. W blogu przywołam tylko niektóre kwestie, by zachęcić ambitnych i uczciwych w nauce do studiowania lektur godnych tej profesji. Jak pisze Massimo Pigliucci:

Nauka jest działalnością bezwzględnie społeczną, dynamicznie wyodrębnianą poprzez jej metody, przedmiot badań, zwyczaje społeczne (w tym proces recenzyjny, granty itp.) oraz poprzez jej rolę instytucjonalną (wewnątrz akademii i poza nią, agencje rządowe, sektor prywatny). (…) Nauka jest tym, co uprawiają naukowcy (s. 345).

Tak, jak nauka nie powinna prowadzić czy przyczyniać się do działalności pseudonaukowej, tak i naukowcy powinni czynić wszystko, by ich działalność nie stawała się niby-nauką, para-nauką. Konieczne są w pracy naukowej takie cnoty jak pokora, uczciwość intelektualna i transferowalne kompetencje.

Pogarda dla ekspertów jest obroną rozpoznania przez nich czyjejś ignorancji. Zapewne dlatego, że w dobie szalejącego populizmu mamy do czynienia z podważaniem roli ekspertów w społeczeństwie, autor niniejszej rozprawy przywołuje pięć dowodów Alvina Goldmana, dzięki którym można rozpoznać, czy ktoś jest godnym zaufania ekspertem, a nie pozorantem eksperckości:

• analiza argumentów przedstawionych przez eksperta i jego rywala (i);

• dowód, że inni eksperci się z nim w danej sprawie zgadzają;

• niezależny dowód, że podający się za eksperta faktycznie nim jest;

• ustalenie, w czym może przejawiać się stronniczość owego eksperta w odniesieniu do danego zagadnienia;

• dotychczasowe osiągnięcia eksperta (s. 382).

To, do czego już prowadzi tzw. reforma Gowina, a co jest już zapowiadane jako jej aktualizacja, "doskonalenie" świadczy o tym, z jak cyniczną postawą bezwzględnej akceptacji spotkało się prawo o szkolnictwie wyższym i nauce niszcząc jej rodzime fundamenty w imię polityki oszczędności i zabezpieczenia przez elity władzy interesów własnych formacji politycznych.

Dokonując syntetycznego przeglądu ewolucji ludzkiej myśli od filozofii do współczesnej nauki amerykański uczony zwraca uwagę na to, by odkrycia naukowe zawsze traktować jako tymczasowe ze względu na możliwość pojawienia się nowych, a zaprzeczających im lub zmieniających je dowodów. Kluczowe jednak jest od zawsze to, by były one autentyczne, prawdziwe, wiarygodne.

Jak pisze (…) nauka opiera się na założeniu uczciwości uprawiających ją osób. Proces recenzyjny ma na celu wykrycie błędów metodologicznych lub błędów rozumowania, a nie możliwych oszustw. Oczywiście, oszukiwanie staje się ostatnio problemem coraz bardziej kłopotliwym – prawdopodobnie w wyniku zapanowania brutalnej kultury „publikuj lub giń” we współczesnych środowiskach akademickich (s. 284).

Naukowcy popełniają błędy w procesie badawczym z bardzo różnych przyczyn, toteż nie chodzi tu o szukanie dla nich usprawiedliwień, ale o eliminowanie osób, które intencjonalnie fałszują dane lub też nie stosują się do metodologicznych reguł w imię dążenia za wszelką cenę do osiągania osobistych korzyści.

Problem pseudo-, para- czy niby-nauki dotyczy w dużej mierze nauk społecznych, a nie nauk ścisłych. Postawy wrogie merytokracji, wzmacnianie postaw negatywnych wobec intelektualistów dotyczą każdej władzy, która lęka się demistyfikacji jej manipulacji społeczeństwem. Wspólnym motywem, który łączy postawy i koncepcje, które określam jako antyintelektualne, jest niechęć i podejrzliwość w stosunku do życia umysłowego i osób je reprezentujących; oraz skłonność do ciągłego pomniejszania jego wartości (Tamże, s. 189).

Antyelityzm jest charakterystyczny dla społeczeństw, w których rządzący dają pierwszeństwo populizmowi, popkulturze i celebrytom jako rzekomym autorytetom w niemalże wszystkich sprawach. Kwintesencją antyelityzmu jest antyracjonalizm oraz instrumentalizm władzy w relacjach ze społeczeństwem, które uruchamia się w sytuacji niezaspokojenia podstawowych potrzeb obywateli. W walce o byt będą oni bardziej skłonni wierzyć władzy obdarzającej ich materialnymi dobrami.

Zachęcam do lektury wyjątkowej książki o nauce przeciw pseudonauce, o różnicy między naukami twardymi i miękkimi, o winie mediów i think tanków w marginalizowaniu czy instrumentalnym traktowaniu nauki oraz o wojnach naukowych i niszczeniu ekspertów. Niestety, także w Polsce.

03 lutego 2020

Rektorzy kolejnej kadencji



Ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce już jest nowelizowana, chociaż jej obowiązywanie zaczęło się z dniem 1 października 2018 r. Zbliżają się wybory rektorów, a ci będą mianować dziekanów i pozostałe kadry kierownicze w uczelniach państwowych, toteż trzeba zabezpieczyć dla "swoich" odpowiednie miejsca.

W Sejmie procedowany jest właśnie poselski projekt przedwyborczy, który nie obejmuje najważniejszych kwestii dla chaosu, jaki powstał w szkolnictwie wyższym i w nauce, ale staje się kluczowy dla kandydatów na rektorów.


Poselski projekt ustawy o zmianie ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce dotyczy Art. 1 w ustawie z dnia z dnia 20 lipca 2018 r. - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce wprowadzając następującą zmianę:


1) po art. 20 wprowadza się art. 20a w brzmieniu:

„Art. 20a. Wymagania określonego w art. 20 ust.1 pkt 7 ustawy nie stosuje się wobec kandydata na rektora na kadencję 2020-2024, który pełnił tę funkcję w bezpośrednio poprzedzającej kadencji (2016-2020).”

Art. 2
Ustawa wchodzi w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia.


No i już wiemy, o co chodzi. Jak zwykle o tworzenie prawa pod konkretne osoby. A oto ideologia, jaką dorobiono do tej zmiany:

"Ustawa z dnia 20 lipca 2018 r. - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce zakłada ograniczenia wiekowe dla kandydatów na rektora, formułując wymagania określone w art. 20 ust. 1 pkt 7 w związku z art. 24 ust. 1 ustawy dotyczące nieukończenia 67. roku życia do dnia rozpoczęcia kadencji. Taka regulacja uniemożliwia kandydowanie obecnym rektorom, pełniącym funkcje po raz pierwszy a którzy w roku 2020 będą mieli ukończone 67 lat.

Stanowisko ustawodawcy w kwestii ograniczeń wiekowych bardzo radykalnie zmienia dotychczasową regulację w zakresie możliwości ubiegania się o objęcie funkcji rektora. Na marginesie należy zauważyć, że obecna regulacja znaczenie odbiega od projektu ustawy w tym zakresie przedstawionego środowisku akademickiemu przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Rektorzy uczelni pełniący obecnie funkcję w drugiej kadencji, niezależnie od określonych wymogów dla kandydatów dla rektora, ze względu na zakaz pełnienia funkcji więcej niż dwie kadencje nie będą mogli ubiegać się o reelekcję i z taką świadomością obejmowali również funkcję rektora w momencie rozpoczęcia urzędowania, bowiem obecna regulacja w tym zakresie nie odbiega od dotychczasowych regulacji.

Sytuacja odmienna następuje w przypadku rektorów pełniących tę funkcje po raz pierwszy. Tracą oni możliwość ponownego ubiegania się o objęcie funkcji a jednocześnie są zobowiązani do wprowadzenia Uczelni w nową rzeczywistość kreowaną przez ustawę. Powszechny jest pogląd o bezprecedensowości i skali proponowanych zmian w wszystkich obszarach szkolnictwa wyższego. Obecni rektorzy "pierwszej kadencji" brali czynny udział w konsultacjach w przekonaniu że są współautorami proponowanych zmian w systemie szkolnictwa wyższego i że to oni mają przynajmniej możliwość ich wdrażania w swoich szkołach wyższych. Rektorzy "pierwszej kadencji" będą zobowiązani do wprowadzenia nowego modelu zarządzania uczelnią, w tym w zakresie organizacyjnym ale przede wszystkim personalnym.

Projekt powoduje pozytywne skutki społeczne.
Projekt nie powoduje kosztów po stronie budżetu państwa.
Projekt nie powoduje skutków finansowych po stronie jednostek samorządu terytorialnego.
Projekt jest zgodny z prawem Unii Europejskiej.
"

To teraz przyjrzyjcie się drodzy czytelnicy uważnie, o których to rektorów chodziło obecnej partii opozycyjnej wobec władzy (PSL i SLD).