23 grudnia 2019

Ewolucja języka dyfamacji a reprodukcja pseudonaukowych darmozjazdów


Brytyjski antropolog i profesor psychologii ewolucyjnej Robin Dunbar wydał studium o ewolucji języka, w którym twierdzi, że język (...) rozwinął się u człowieka w miejsce towarzyskiego iskania, które stało się zbyt czasochłonne, by utrzymywać dzięki niemu spoistość wielkich grup. (...) pozwala nam wykorzystywać czas przeznaczony na interakcję społeczną bardziej wydajnie. (...) Pozwala nam na dotarcie do większej liczby ludzi jednocześnie i na wymianę informacji o świecie społecznym, co zapewnia nam wgląd w poczynania członków naszych siatek towarzyskich (jak również w poczynania oszustów i darmozjadów)" (Pchły, plotki a ewolucja języka, Kraków 2017, s. 265-266).

Otóż to, język może być wykorzystywany przez darmozjadów i oszustów do wprowadzania w błąd opinii publicznej w wyniku szerzenia pomówień, insynuacji, manipulowania treścią, której czytelnicy czy słuchacze nie są w stanie zweryfikować. Darmozjad i oszust z tego jednak żyje. Zakłada fundację, organizację pozarządową, bo jest pewien, że w ten sposób sytuuje się jako wiarygodny tropiciel ZŁA, samemu je czyniąc.

Od dłuższego czasu mój przyjaciel prof. UAM Jacek Pyżalski bada fenomen cyberprzemocy koncentrując swoją uwagę nie tyle na treściach i ukrytych interesach sprawców przemocy, ile na jej nośnikach, narzędziach oraz skutkach, do jakich doprowadza ich wykorzystywanie do niszczenia innych, stosowania agresji, opresji mającej na celu ośmieszenie kogoś, pomniejszenie jego walorów czy dokonań. Dokładnie tak samo działają nie tylko nastolatkowie, bezrefleksyjni i jeszcze niewychowani młodzi ludzie, ale przede wszystkim korzystają z tego dorośli w różnych celach.

Jedni, bo chcą koniecznie wesprzeć własne środowisko ideologiczno-polityczne, światopoglądowe w sporach publicznych, szczególnie w okresach przedwyborczych tak w skali ogólnokrajowej czy lokalnej, jak i we własnym środowisku w czasie wyborczym w organizacji, stowarzyszeniu czy instytucji oświatowej. Darmozjad nie mając mocy własnych walorów osobistych i dokonań prowadzi wojnę z innymi naznaczając negatywnym językiem ich fizjonomię, płeć, światopogląd, wyznanie, wykształcenie, rodzinę itp.

Inni, sięgają po te narzędzia, by ukryć własną dewiację, osłonić się przed krytyką ich własnych oszustw, manipulacji, różnego rodzaju braków czy deficytów. Wówczas będą pomniejszać każdego, kto jest nieco wyżej, nieco lepszy, a już nie daj Panie Boże, kiedy jest bardzo dobry, bo termometr mierzący ich pustkę, brakoróbstwo, niewiedzę, patologiczne postawy trzeba stłuc zastępując go własnym miernikiem. Każdego krytyka muszą odsądzić od czci i wiary, bo przecież darmozjada i oszusta nie wolno dekonspirować, ujawniać nędzy jego poziomu.

Włącza się do tego procesu różnego rodzaju siły społeczne, zdarza się, że i medialne, bo przecież w środkach masowego rażenia znaleźli się tacy sami cynicy, fałszywi dziennikarze, gracze fałszywymi kartami, którzy znaleźli sposób na zarabianie na życie oszustwem, postprawdą, upowszechnianiem określeń i insynuacji. Mają sprawić wrażenie głoszenia prawdy, by wywołać negatywne emocje u odbiorców.

W środowisku akademickim coraz popularniejszym nośnikiem postprawdy, fałszowania rzeczywistości, by ukryć własną głupotę, nierzetelność, nieuczciwość jest sięganie po wykładnie prawne, na których świetnie zarabiają adwokaci nie ponosząc z tytułu "przegranej" żadnej odpowiedzialności. Ich interpretacje mają zaspokoić "zranioną duszę" doktoranta, habilitanta czy kandydata do tytułu naukowego profesora, który nie rozumie naukowej argumentacji odmawiającej mu awansu.

Na konieczność rozwiązania zadania typu, ile jest dwa razy dwa - pseudonaukowiec odpowiada - pięć. Nie przyjmuje do wiadomości innego wyniku, bo przecież oceniający wynik jego pracy nie może mieć racji. To musi być pięć, i koniec. Ignorant nie godzi się na poniesienie konsekwencji wynikających z niewiedzy. "Język pozwala (mu) na prowadzenie autoreklamy w sposób, na który małpy nie mogą sobie pozwolić" (tamże, s. 266).

Chyba nadchodzi czas nowych badań społecznych, w wyniku których będzie można sprawdzić, co jest ziarnem, a co plewą. Język - szczególnie grubiański, pełen insynuacji, obmowy, czarnej propagandy, oczerniania naukowców, podważania ich wiarygodności - u oszustów i darmozjadów nie służy do przekazania informacji, faktów, ale do zapewnienia sobie tego, by inni nie ośmielali się jego krytykować. Darmozjad musi zjednać sobie innych darmozjadów, bo w kupie jest raźniej i łatwiej się w niej ukryć.

Możliwość ujawniania i strofowania niegodziwców, oszustów i darmozjadów staje się szansą także w środowisku akademickiej pedagogiki. Przenoszenie ich z jednej jednostki do drugiej, by ruchami pozornymi ukryć brak ich aktywności lub też niegodną w akademickiej kulturze działalność, niszczy fundamenty polskiej nauki, a zarazem pozbawia młode pokolenia nadziei na jej kulturowy status.

22 grudnia 2019

102 - letnie Urodziny harcmistrza Kazimierza Kotulskiego w służbie Bogu i Polsce


Promotor znakomitej rozprawy doktorskiej dh. Mariana Miszczuka poświęconej Rozgłośni Harcerskiej Polskiego Radia, instruktor i uczony zarazem w dyscyplinie nauki o mediach, nauki filologiczne - dr hab. Krzysztof Grzegorz GAJDKA z Rzeszowa podzielił się ze mną wspaniałym wydarzeniem, które dla pedagogów jest nośnikiem nie tylko pamięci historycznej, społecznej i kulturowej, ale i dowodem na autorytety moralne w harcerstwie jako wyjątkowym środowisku socjalizacyjnym.

Wspólnie z druhną harcmistrz - Józefą Mentel przygotowują tom wspomnień o instruktorze harcerskim - Kazimierzu Kotulskim (ur. 18 lipca 1917 r.), który mimo 102 lat nadal aktywnie uczestniczy w życiu macierzystego hufca i stawia się osobiście na zbiórki starszyzny, jubileusze, wieczornice oraz kursy. Dh Kazik ukończył w 1939 roku Śląskie Techniczne Zakłady Naukowe w Katowicach. W czasie okupacji pracował jako górnik, a po II wojnie światowej pracował na stanowiskach kierowniczych w kopalniach, poczynając od stanowiska zastępcy głównego mechanika, a skończywszy na stanowisku inspektora kopalń i dyrektora w Zjednoczeniu.

Jest absolwentem Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Aktywnie działał w PTTK, bowiem jest miłośnikiem turystyki górskiej i narciarstwa. Od kilku lat przy każdej możliwej okazji bierze udział w spotkaniach Kręgu Seniorów i Starszyzny Harcerskiej "Zarzewie" Hufca Ziemi Będzińskiej, w imprezach rocznicowych i okolicznościowych, a także w kursach instruktorskich. Jest uwielbiany przez wszystkich - od zuchów, po najstarszych wiekiem i stopniem instruktorów. Małżonka Druha Kazimierza, pani Zenobia Kotulska jest również byłą instruktorką ZHP w stopniu Harcmistrza.

Gawędy Harcmistrza Kazika wprawiają w zachwyt kolejne pokolenia harcerzy i harcerek, instruktorów i instruktorki, gdyż potrafi pięknie mówić i wspominać wyjątkowe wydarzenia z dziejów polskiego harcerstwa. Poprosiłem Krzysztofa o uchylenie rąbka tajemnicy, bowiem podejmuje się rekonstrukcji życia w tamtym okresie wspaniałego człowieka, który ma pamięć iście fotograficzną i potrafi przywołać najdrobniejsze detale.

"Opowiada pięknie. Gdy zamknąć oczy, człowiek wyobraża sobie obozowiska w Zaleszczykach, Dunderowie (przy granicy z Łotwą) i Augustowie, czuje atmosferę zlotu w Spale w roku 1935. Druh Kazik w swą opowieść wplata niezliczone anegdoty, obrazowo kreśli sylwetki aktorów tych wydarzeń, opowiada o smakach i kolorach, w sposób żelazny trzymając się jednak chronologii i faktów. Na zdjęciu poniżej Druh Kazimierz prowadzi defiladę słynnych wojkowickich wodniaków w latach trzydziestych XX wieku.


Redaktorzy przygotowywanej książki opracowują materiał biograficzny, który obejmuje ponad 40 godzin rozmów. Do tego korzystają z notatek, albumów, rozmów z żoną, córką i wnuczką swojego bohatera. jego harcerska dokumentacja spłonęła po informacji o zadenuncjowaniu byłych harcerzy na Gestapo w początkowej fazie okupacji. Z nielicznych z zachowanych zdjęć z tamtego okresu zachowało się tylko jedno z lat trzydziestych, na którym widać jak prowadzi defiladę słynnych wojkowickich wodniaków.

Druh Kazik był świadkiem sytuacji, gdy wizytującemu miasteczko zlotowe (Zlot Harcerstwa) w 1935 r. w Spale Prezydentowi RP Ignacemu Mościckiemu zastąpił drogę zuch z kroniką, co nie było przewidziane w protokole dyplomatycznym. Chłopiec chciał mieć pamiątkowy wpis w kronice drużyny. Podał jednak Prezydentowi pióro zwrócone stalówką w jego stronę. Chwilę potrwało, zanim prezydent je odwrócił jedną ręką, bo drugą podtrzymywał ciężką kronikę i dokonał wpisu z uśmiechem na ustach. Druh Kazik stał w pobliżu prezydenta, widząc to zdarzenie na własne oczy.

Kiedy usłyszeli tę anegdotę udali się do Biblioteki Uniwersytetu Jagiellońskiego, by poszukać, czy aby w Jagiellońskiej Bibliotece Cyfrowej nie ma kopii z ówczesnej prasy harcerskiej wraz z informacją o tym wydarzeniu. Okazało się, że jest. Wydrukowali zatem tekst z pierwszej strony Wieści Zlotowych, by przekazać Druhowi Kazikowi jeszcze przed tegorocznymi świętami Bożego Narodzenia niespodziewaną przez niego pamiątkę. Jak się okazuje, obecni na Zjeździe fotoreporterzy nie mogli przegapić tej sytuacji i rzeczywiście utrwalili ją na swoich taśmach a nastęni e opublikowali.


(źródło fotografii okładki: Narodowe Archiwum Cyfrowe)

Jak to dobrze, że Redaktorzy poświęcą książkę okresowi międzywojennemu w życiu dh Kazimierza Kotulskiego. Wciąż za mało wiemy o tym okresie i tak wspaniałych pedagogach. Życzymy Druhowi Kazikowi sił i obecności na miarę codziennych trosk i radości. Cieszy nas to, że środowisko harcerskie już myśli o Jego 103 Urodzinach. Będzie znowu co i kogo wspominać z czasów, których jest On świadkiem i sprawcą.

(źródło fotografii: archiwum prywatne K. Gajdki)

21 grudnia 2019

Studia z Teorii Wychowania weszły do wykazu MNiSW z 20 pkt.


Komisja Ewaluacji Nauki pozytywnie odniosła się do kilkudziesięciu wniosków odwoławczych, a minister nauki i szkolnictwa wyższego zaakceptował jej werdykt wprowadzając do wykazu punktowanych czasopism naukowych m.in. kolejne pismo pedagogiczne- STUDIA Z TEORII WYCHOWANIA ( nr czasopisma 484780). Cytując b.premier Beatę Szyło powinienem dodać:"Nam się to po prostu należało!!!".

W dn.20 grudnia 2019 r. resort wydał komunikat: Nowe, rozszerzone wykazy czasopism naukowych i recenzowanych materiałów z konferencji międzynarodowych oraz wydawnictw monografii naukowych. "Nowy wykaz czasopism naukowych i recenzowanych materiałów z konferencji międzynarodowych obejmuje 30404 czasopisma naukowe – to wzrost o 1373 pozycje w stosunku do wykazu opublikowanego pod koniec lipca. Natomiast w nowym wykazie wydawnictw publikujących recenzowane monografie naukowe znajduje się 713 wydawnictw, w tym 677 wydawnictw na poziomie I (80 pkt) i 36 wydawnictw na poziomie II (200 pkt)."

Ci, którzy stracili nadzieję, a nawet wycofali swoje artykuły dowiedziawszy się w czasie wakacji, że nie ma kierowanego przeze mnie kwartalnika naukowego w wykazie, powinni w okresie tak szczególnych świąt Bożego Narodzenia pamiętać - nadzieja umiera ostatnia. Warto czasami zaufać, poczekać, a nawet zrezygnować z walki o punkty, by przekonać się, że jest taka redakcja w kraju i taka uczelnia, które troszczą się o autorów chcących podzielić się na łamach Studiów z Teorii Wychowania z czytelnikami wynikami własnych badań.

Niedawno pisałem o tym, że nasz periodyk wszedł także do wykazu czasopism ERIH+. Mamy zatem 20 punktów jak większość czasopism w naukach pedagogicznych. Za opublikowanie artykułów nie pobieramy żadnej opłaty, jak redakcja tego, które ma 70 pkt. Szanujemy polskich naukowców i nie wykorzystujemy obecności na liście MNiSW. Wydajemy Studia z Teorii Wychowania w wersji drukowanej i w Open Access. Jesteśmy w wielu bazach, by dostęp do rozpraw był jak największy.

Będziemy wspólnie z autorami najlepszych rozpraw kontynuować politykę najwyższych standardów wydawniczych, by pedagodzy mieli czasopismo odnoszące się do szeroko pojmowanej kategorii wychowania i kształcenia wychowującego.

Zapraszamy zatem do składania tekstów. Znajdziecie nas Państwo na platformie Index Copernicus. Na stronie wydawcy: Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie znajdują się szczegółowe informacje na temat wymagań edytorskich.

20 grudnia 2019

PiS-a polityka kwaśnych jabłek


Destrukcja systemowa w naszym państwie dotknęła w pierwszym rzędzie edukacji w szkolnictwie publicznym. Powrót do ustroju szkolnego z doby socjalizmu, a nie - jak się wmawia Polakom - sprzed reformy M. Handkego jest największym błędem koalicyjnych partii władzy!

Jakość kształcenia buduje się przez lata, ale można ją zniszczyć w tak krótkim czasie tylko po to, by zadowolić lud " ekonomicznie ciemiężony przez neoliberałów". Poziom ignorancji w strukturach władzy idzie w parze z wysokim wskaźnikiem cynizmu i arogancji.

Destruktorka szkolnictwa - Anna Zalewska - dostała się do Sejmu, bo jej biuro partyjne okradało dary Polaków dla biednych w ramach akcji PCK. Teraz czytam, że kolesie p. Beaty Kempy też ponoć okradali dary, jakimi były zakupione plecaki dla dzieci w ogarniętej wojną Syrii. Obie panie są w Parlamencie Europejskim z poczuciem zasług dla kraju.

Czytam wyniki międzynarodowych badań PISA, których nie jestem bezrefleksyjnym afirmatorem, odczytując wspaniałe osiągnięcia polskich piętnastolatków w porównaniu z ich rówieśnikami z najlepiej rozwiniętych krajów na świecie, ale też doceniam sukcesy małego "wycinka" kapitału piętnastolatków. Warto być z tego powodu dumnym. Do diagnozy zostali "wylosowani" uczniowie trzeciej klasy ostatniego rocznika gimnazjalnego.

Polscy piętnastolatkowie pokonali w matematyce różnicą 9 punktów fińską młodzież. Są gorsi o 11 pkt.w naukach przyrodniczych i o 8 pkt.w czytaniu ze zrozumieniem. Po Estonii jesteśmy jednak potęgą umysłową w Europie. Czytając jednak publicystyczne i partyjne interpretacje osiągnięć polskiej młodzieży nie wierzę, że mogą one brnąć w tak dalece zróżnicowane wyjaśnienia.

Z faktami nie dyskutuję. Nie podważam danych empirycznych. Wyniki są jednak tylko fragmentaryczną "fotografią" stanu wiedzy i umiejętności uczniów. Konstrukcja zadań PISA bierze się z założeń międzynarodowych ekspertów, którzy przyjmują możliwie wspólną dla uczących się w tych krajach wiedzę i umiejętności, ale pod takim kątem, aby były one niezbędne w życiu dorosłym, na rynku pracy. Ten jednak w każdym kraju jest inny i czego innego oczekuje od poszukujących pracy. W jednym państwie będzie się zwracać uwagę na innowacyjność, umiejętności do współpracy, niezależność, kreatywność, a w innym lojalność, posłuszeństwo, dyspozycyjność i odtwórcze realizowanie wzorów pożądanych zachowań.

Tym samym prezentowane wyniki są oderwane od kontekstu społeczno-gospodarczego, kulturowego i tradycji narodowych kraju, w którym ów pomiar był przeprowadzany a są ze sobą zestawiane tak, jakbyśmy wszyscy żyli w takich samych warunkach i mieli być przygotowywani do pracy w niemalże tożsamych okolicznościach i wymaganiach. Wyniki testów nie odpowiadają na pytanie o ich przyczyny, tylko wskazują na względnie realny stan wiedzy i niektórych umiejętności. Bazuje się tu na fałszywej przesłance, że „wszyscy ludzie są z natury równi, ale nikt nie jest taki sam jak pozostali, toteż trzeba skonstruować różnicę.

Wyniki PISA mówią nam coś o naszych uczniach, o niewidocznych i obcych nam uczniach z innych państw, ale nie mogą być one podstawą do analizy trendów w edukacji i wykształceniu osób w różnych krajach, jak i w każdym z nich z osobna. My niewiele wiemy o tych, którzy uczestniczyli w tym pomiarze, gdyż informacja o ich płci, miejscu zamieszkania i statusie społecznym rodziców jest w tym przypadku mało istotna dla wyciąganych wniosków. To są zaledwie zmienne pośredniczące, a nie czynniki zmiany, wpływu na poziom rozwoju badanych uczniów.

Tak więc różnicujemy uczestników tego pomiaru ze względu na mało istotne cechy własne i środowiskowe w oderwaniu ich jednak od czynników bezpośredniego wpływu w skali mikro, mezo- i makrowychowawczej czy/i dydaktycznej. Dokonujemy pomiaru czegoś na wyjściu, nie mając zupełnie wiedzy o tym, jakimi badani byli na wejściu, a więc zanim wkroczyli na ścieżkę własnej edukacji na danym poziomie kształcenia. Pomiar PISA nic nam nie mówi o procesie kształcenia, o jego uwarunkowaniach, o tym, kto i jak kształci nasze dzieci oraz w jakich warunkach.

Testy PISA - zdaniem niemieckiego filozofa kształcenia Manfreda Fuhrmanna - mierzą wprawdzie kompetencje, ale nie są w stanie uwzględnić głębszych deficytów kształcenia. Pomijają one bowiem tysiącletnią tradycję europejskiej kultury w obszarze religii, filozofii, literatury czy sztuki. Koncentrują się natomiast jedynie na diagnozowaniu umiejętności, które obiecują sukces ekonomiczny. Nie mierzą zatem rzeczywiście wykształcenia, tylko sugerują, co miałoby być traktowane jako wykształcenie.

Zdaniem francuskich ekspertów od badan PISA nie ma żadnego sensu porównywanie wyników testów nie tylko między poszczególnymi rocznikami w ramach danego kraju, ale i między uczniami różnych państw. To tak, jakby uważać, że możliwe jest porównanie jabłka z gruszką.

Mam zastrzeżenia do wypowiedzi byłych urzędników i obecnych MEN, którzy sugerują, a nawet jednoznacznie wskazują na sprawców sukcesu. Socjotechnika sterowania społeczeństwem polega na tym, by budować pozytywny wizerunek działań władzy, chociaż nie ma ona z określonymi faktami bezpośredniego związku. Równie dobrze można by przypisać MEN, że dzięki jego polityce wzrosła hodowla trzody chlewnej, skoro na lekcjach biologii przekazuje się uczniom wiedzę na temat zwierząt domowych.

Sukces ma wielu ojców, tylko do porażki nikt nie chce się przyznać. No więc, kim są ci tatusiowie?

Na I miejscu sprawcą tego sukcesu jest WŁADZA, czyli polityka MEN, którego NADZÓR PEDAGOGICZNY - począwszy od nasyconej jabłkami ministry Anny Zalewskiej po wybitnego stratega kontynuowanej destrukcji ministra Dariusza Piontkowskiego - zagwarantował ów sukces. Dobrze oddaje to relacja z ogłoszenia przez MEN danych Raportu PISA 2018:

"Minister edukacji nie mógł się nachwalić polskich uczniów. Pilnował się jednak, by ani razu nie użyć słowa gimnazjaliści lub gimnazjum. - Badania mogą rozbudzać w nas optymizm. Pokazują wyraźny wzrost poziomu umiejętności naszych uczniów, 15-latków" (P. Skura, Głos Nauczycielski nr 50 s.3).
Czy można wnioskować, że po likwidacji gimnazjów pozostaje nam już tylko pesymizm?

* Socjolog Instytutu Badań Edukacyjnych (MEN) dr Michał Sitek wskazuje, że powodem sukcesu był właśnie osiągający swoje optimum poziom jakości pracy nauczycieli w szkołach podstawowych i gimnazjach, którzy opanowali metody rozwijania umiejętności nie tylko rozwiązywania testów, ale także praktycznego wykorzystania wiedzy i umiejętności rozumowania w poszczególnych przedmiotach. "Jest to zasługa zarówno zmian w podstawach programowych, jak i zmian w podręcznikach, a także zmian w sposobach nauczania w klasach IV-VI i w gimnazjum (...)"(tamże).

* Bezkadencyjny Prezes ZNP Sławomir Broniarz: " Wyniki badania PISA 2018 to ogromny sukces zarówno polskich uczniów, jak i nauczycieli. Nie ulega wątpliwości, że to, co zrobiono w 2016 r.z polskim systemem oswiaty, było wręcz zbrodnia na edukacji" (tamże, s.4).

* Publicysta P. Skura wyraża słuszne zdumienie, że w Polsce kształci się na najwyższym na świecie poziomie przy jednych z najniższych wydatków państwa na edukację i najniższych płacach nauczycieli. Oby z tego PiS nie wyciągnął wniosku, że jest to recepta na sukces, bo za trochę to w Syrii będą zbierać na jabłka i tornistry dla naszych nauczycieli.

* Matematyk, ekspert OECD w dziedzinie edukacji - Jerzy Wiśniewski twierdzi, że w wyniku deformy szkolnictwa "Polska na własne życzenie, a raczej na życzenie decydentów, powiększa grupę osób o niskich kompetencjach podstawowych, którym będzie dużo trudniej zdobyć kwalifikacje na odpowiednim poziomie i poradzić sobie w życiu"(tamże, s. 6).

* Ekonomista i socjolog UW , b. wiceminister edukacji za rządów PO i PSL - Witold Jakubowski jako członek zespołu zarządzającego badaniami PISA w OECD stwierdza, że tak dobre wyniki polskich gimnazjalistów są następstwem nie tylko "kumulacji różnych zmian wprowadzanych w polskiej edukacji od lat, m.in. w szkołach podstawowych", ale (...) "przede wszystkim olbrzymiego wysiłku uczniów i świetnej pracy polskich nauczycieli" (tamże, s. 7).

Każda myszka swój ogonek chwali. Tymczasem osiągnięcia uczniów nie są wypadkową kilku zmiennych, ale kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu, z których większości nie da się ani uchwycić, ani zaobserwować, ani zmierzyć. Jeden jest niezaprzeczalny, a pomijają go wszystkie chwalipięty, a mianowicie RODZINA naszych uczniów. O osiągnięciach szkolnych dzieci decyduje przede wszystkim środowisko rodzinne dzieci, w którym są one socjalizowane, wychowywane i edukowane.



19 grudnia 2019

Polscy członkowie Narodowego Komitetu Nauk Pedagogicznych Ukrainy


Dzisiejszy wpis dotyczy Narodowej Akademii Nauk Pedagogicznych Ukrainy (NANP). Komitet Nauk Pedagogicznych PAN systematycznie prowadzi od ponad dwudziestu lat współpracę z wschodnioeuropejskimi uczonymi w ramach wspólnych forów naukowych, publikacji i wyróżnień. Te, niestety mają jednokierunkowy charakter, gdyż nasz komitet naukowy jest ciałem społecznym działając przy Polskiej Akademii Nauk. Na Ukrainie zaś mamy Narodową Akademię Nauk Pedagogicznych, która jest instytucją państwową, niezwykle wysoko szanowaną przez każdy rząd, z własnym budżetem, skupiając w swoim gronie najlepszych z najlepszych. Są tam instytuty naukowo-dydaktyczne, w których prowadzi się badania w zakresie kształcenia, wychowania, ale przede wszystkim dydaktyk przedmiotowych dla wszystkich dyscyplin wiedzy.

W tym sensie jesteśmy dla tej Akademii instytucjonalnym, prawnym, finansowym "ubogim" krewnym, gdyż pedagogika nie ma w PAN własnego instytutu. Komitet Nauk Pedagogicznych PAN nie może w żadnej mierze wnioskować o nadanie godności doktora honoris causa w PAN czy inne wyróżnienia dla ukraińskich uczonych. Tym, czym jednak możemy dzielić się z sąsiadami zza wschodniej granicy, są wyniki naszych badań, publikacje, wzajemne przyjaźnie i bezpośrednie formy współpracy dydaktycznej w ramach własnych uczelni.

Tym bardziej miło mi jest poinformować w tym miejscu, że Narodowa Akademia Nauk Pedagogicznych Ukrainy wyróżniła kolejnych polskich profesorów w uznaniu ich zasług na rzecz współpracy z uczonymi tego kraju mianując ich zagranicznymi członkami NANP Ukrainy. Są to:

sekretarz naukowy Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, uczony z Uniwersytetu w Białymstoku - prof. dr hab. Jerzy NIKITOROWICZ oraz prof. dr hab. Ewa Ogrodzka-Mazur z Uniwersytetu Śląskiego, która - mam nadzieję - znajdzie się w gronie członków naszego Komitetu. Są oni bowiem od wielu lat ambasadorami polskiej pedagogiki na Ukrainie. Mają w swoim dorobku naukowym liczne, a znakomite rozprawy z zakresu badań międzykulturowych, pedagogiki pogranicza czy pedagogiki społecznej. W wyniku wczorajszej nominacji będą zapewne wspierającymi powstawanie wspólnych projektów badawczych, dydaktycznych i wydawniczych w środowisku akademickiej pedagogiki.

Serdecznie gratuluję naszym Profesorom!

(Na zdjęciu pomiędzy naszymi Profesorami jest Prezydent NANP - prof. dr hab. Wasil Kremień)

18 grudnia 2019

O tym jak ZHP stało się organizacją wychowania socjalistycznego w świetle doktryny pedagogicznej po 1944 r.


Właśnie ukazała się w Oficynie Wydawniczej "Impuls" w Krakowie publikacja mojego autorstwa p.t. "„Przyrzeczenie wierności sprawie socjalizmu ..." – czyli jak ZHP stało się organizacją wychowania socjalistycznego w świetle doktryny pedagogicznej po 1944 r." poświęcona trudnym czasom w dziejach polskiego narodu i jego harcerstwa. Doktorzy spod znaku "śląskiej szczujni" będą znowu mieli problem, co z tym zrobić, bo jeszcze nie zdążyli dotrzeć do wcześniejszych moich rozpraw, a tu - dla nich pechowo - ukazuje się kolejna.

Wymieniony w tytule okres analiz jest wpisany w moją harcerską biografię, gdyż do ZHP wstąpiłem jako dwunastoletni chłopiec w 1966 r., a Przyrzeczenie Harcerskie składałem - wbrew wówczas obowiązującej treści - na jednym z łódzkich cmentarzy przy grobach powstańców styczniowych w 1968 r., gdzie deklarowałem – wbrew obowiązującej rocie: szczerą wolę służyć Bogu i Ojczyźnie, a nie wierność sprawie socjalizmu… . Profesor prawa Wojciech J. Katner - też łodzianin - miał podobne doświadczenie tak wspominając swoje przyrzeczenie:

Mojej harcerskiej historii pierwszym niekorzystnym przełomem, i to zaraz na początku, były lata 1963/64, gdy przyszło nagle składać przyrzeczenie w socjalistycznej wersji. Na szczęście ówcześni naczelnicy nie wyobrażali sobie (a może niektórzy wiedzieli), że wprawdzie mogą uchwalać „na górze” różne wątpliwe reguły postępowania, ale grono instruktorskie w drużynach i tak pójdzie w znakomitej większości z duchem społeczeństwa i będzie wychowywać młodzież harcerską według tradycyjnych recept skautowych.

Sam tego doświadczyłem na swojej drodze harcerskiej, co szczególnie w Łodzi nie było łatwe i bezpieczne; instruktorom tym należy się wdzięczność i szacunek kolejnych pokoleń
(W. J. Katner 2007, s. 20).

Nie jestem zatem ani aktorem, ani świadkiem zdarzeń prowadzących do wyparcia w latach 1956-1964 roty przedwojennego przyrzeczenia harcerskiego, które przez następnych 35 lat w istotnym zakresie dewastowało strukturę duchową młodych pokoleń i ich instruktorów. Musiałem jednak funkcjonować w dwoistym świecie wartości starając się tak, jak czynili to moi instruktorzy-wychowawcy, przechować i przekazywać harcerzom prawdę historyczną i metodyczną o polskim skautingu i harcerstwie, odsłaniać ponadczasowe wartości harcerskiego ruchu, podtrzymywać w czasach kłamstwa i indoktrynacji politycznej pamięć o dokonaniach minionych pokoleń.

Doktryna polityczna jako fundament doktryny pedagogicznej stała się pożywką swoistego rozkładu procesu wychowania i kształcenia młodych pokoleń w czasach zmiany społeczno-politycznej, ustrojowej, bowiem wprzęgnięto ją w atak na przesłanki poprzedzającego ją innego systemu wartości, by zakwestionować jego ideologiczny, aksjonormatywny kierunek.

Jak pisał w latach 50. XX w. Stefan Kunowski: W okresie indoktrynacji każdego systemu ideologicznego szczególniejszego znaczenia nabierają zagadnienia moralne i wychowawcze, a nie ustrojowe i instytucjonalne, które musiały być rozwiązane i ustalone w etapach wcześniejszych. Owo znaczenie moralności i wychowania wynika stąd, że indoktrynacja nastawiona jest na budowę nowego człowieka w celu utrwalenia zbudowanego na zasadach danej ideologii ustroju i urządzeń społecznych. Budowa zaś nowego człowieka musi objąć moralne i wychowawcze działanie doktryny na kształtowanie treści wewnętrznej każdej, szczególnie zaś rozwijającej się dopiero jednostki (S. Kunowski 2000, s. 58).

Harcerstwo ma w swoich założeniach przede wszystkim funkcję socjalizacyjną, a więc pośredniego wychowania i wychowawczą, co jest dzisiaj możliwe do odczytania dzięki przywróceniu pamięci fundamentalnych dla jego rozwoju w okresie II Rzeczypospolitej publikacji popularnonaukowych jak i ściśle akademickich.

W dobie PRL zostały one wyłączone na kilkadziesiąt lat z powszechnego dostępu do ich treści aż do 1990 r., kiedy to została zniesiona w Polsce cenzura, a w istocie do drugiej dekady XXI w., kiedy Wojciech Śliwerski zaczął wydawać reprinty nieobecnych do tego czasu wykładów, rozpraw, analiz i poradników skautowo-harcerskich z okresu rodzenia się skautingu na Ziemiach Polski i w okresie międzywojennym.



W latach 2014-2019 ukazało się w Oficynie Wydawniczej „Impuls” pod redakcją Wojciecha prawie 200 reprintów publikacji z lat 1909-1939, które przez łączny okres prawie 80 lat były niedostępne polskiej nauce, środowiskom harcerskim i instruktorskim w wyniku okupacji, cenzury i rozproszenia źródeł.


W mojej rozprawce piszę o tym, jak już w 1945 r. podporządkowanie harcerstwa partii władzy stało się najważniejszym zadaniem komunistów. Chodziło przecież o przechwycenie młodego pokolenia, które było skupione w jedynej wówczas organizacji dziecięco-młodzieżowej, starając się wyeliminować zarazem z jego otoczenia przedwojenne (burżuazyjne) autorytety pedagogiczne i narzucić mu powszechnie zobowiązującą ideologię socjalistyczną.

17 grudnia 2019

Prawa ucznia


Jak wskazują w swoich badaniach przedstawiciele nauk społecznych i humanistycznych wzajemne relacje między dorosłymi a dziećmi nie są pochodną moralnej ewolucji dorosłych, wzrostu ich poziomu moralnego, ale stanowią rezultat udoskonalanego prawa, przeciw-stawiającego się przekraczaniu wobec dzieci granic naruszających ich godność. O ile jednak prawa człowieka są głównym problemem każdej konstytucji, o tyle kwestia praw dziecka spychana jest do spraw podrzędnych, nie wymagających takiego rozstrzygnięcia. Tymczasem coraz silniej aktywizują się pozarządowe ruchy i stowarzyszenia na rzecz równouprawnienia dorosłych i dzieci, jako podstawowej płaszczyzny zagwarantowania niepełnoletnim poszanowania ich godności i stworzenia im wolnej przestrzeni do osobistego rozwoju.

Jedną z takich organizacji pozarządowych, która powstała w 2019 r., a założył ją b. marszałek XXIII sesji Sejmu Dzieci i Młodzieży, założyciel i redaktor prowadzący czasopisma „Kongresy” - Mikołaj Wolanin (ur.w 2002 r.) - jest Fundacja na rzecz Praw Ucznia. Tego typu inicjatywy potwierdzają, że nieustannie mamy w polskich szkołach do czynienia z problemem naruszania praw ucznia przez różne osoby, nie tylko przez nauczycieli. W ostatnich dwóch dekadach nasilił się problem cyberprzemocy, a są nauczyciele, którzy go lekceważą, gdyż sądzą, że ich to nie dotyczy.

Zdaniem młodego rzecznika praw ucznia: "Prawa ucznia to temat niezwykle ważny, gdyż dotyczy niezwykle licznej grupy społecznej — dzieci i młodzieży uczęszczających do szkoły. Dlatego też istnieje potrzeba, by powstała organizacja upowszechniająca wiedzę o tych prawach wśród samych zainteresowanych. Równocześnie dobre się wydaje, by taką organizację prowadziła osoba bezpośrednio związana z prawami ucznia."

Jak pomyślał, tak uczynił. Powołał do życia Fundację, w ramach której organizuje w styczniu 2020 r. ogólnopolski Konkurs Wiedzy o Prawach Ucznia oraz planuje wydanie publikacji naukowej poświęconej tym prawom. Już teraz można zapoznać się z regulaminem Konkursu oraz zadeklarować udział w nim. Gorąco popieram każdą tego typu inicjatywę, bo bez wiedzy, bez świadomości własnych praw nie jest możliwe racjonalne korzystanie z nich i ich upowszechnianie. Sama wiedza o prawach ucznia nie wystarczy. Trzeba jeszcze wiedzieć, jak je wyegzekwować, by w hierarchicznej i niedemokratycznej strukturze szkolnictwa publicznego nie doprowadziło to do niepożądanych strat, patologii, dysfunkcji także placówki oświatowej.

Podaję za Mikołajem Wolaninem katalog PRAW UCZNIA, które były przedmiotem jego analizy:

Prawa ucznia to katalog czynności, które mogą wykonywać uczniowie, a także uprawnień, które uczniom przysługują. Nie są one jednak w pełni określone w polskim ustawodawstwie. Art. 98 ust. 1 pkt 17 Prawa oświatowego (Dz.U. 2019 poz. 1148 ze zm.) mówi bowiem: „Statut szkoły zawiera w szczególności: […] prawa i obowiązki uczniów, w tym przypadki, w których uczeń może zostać skreślony z listy uczniów szkoły, a także tryb składania skarg w przypadku naruszenia praw ucznia”. To oznacza, że do każdej szkoły należy dokładne określenie, co jej uczniowie mogą robić, a także, co im przysługuje.

Nie oznacza to jednak, że w polskim prawie funkcjonuje pełna dowolność w tej kwestii. Poszczególne zapisy Prawa oświatowego, ustawy o systemie oświaty, a także innych ustaw i rozporządzeń wykonawczych wielokrotnie mówią, że dane prawo uczniom przysługuje. Dlatego też wyodrębnić można następujący katalog praw ucznia (nie jest on jednak zamknięty, co oznacza, że ten zbiór można o kolejne prawa rozszerzać):

1. Prawo do nauki.

2. Prawo do wzięcia udziału w konkursie.

3. Prawo do uzyskania pomocy materialnej.

4. Prawo do informacji i sprawiedliwej oceny.

5. Prawo do rozwijania zainteresowań.

6. Prawo do bezpieczeństwa, wiedzy o bezpieczeństwie i uzyskania pomocy.

7. Prawo do skonsumowania ciepłego posiłku.

8. Prawo do swobody wypowiedzi, myśli, sumienia i wyznania.

9. Prawo do prywatności.

10. Prawo do czasu wolnego (właściwej organizacji życia szkolnego).

11. Prawo do godności.

12. Prawo do angażowania się w życie szkoły.

13. Prawo do złożenia skargi.

Zdecydowania większość tychże praw przynależy do każdego ucznia. Nie wszystkie jednak. Przykładem prawa, które nie obowiązuje wszystkich, będzie prawo do skonsumowania ciepłego posiłku, gdyż obowiązek zapewnienia możliwości korzystania z pomieszczenia umożliwiającego bezpieczne i higieniczne spożycie posiłków podczas pobytu w szkole dotyczy tylko szkół podstawowych oraz artystycznych realizujących kształcenie ogólne w zakresie szkoły podstawowej (art. 103 ust. 1 pkt 7 Prawa oświatowego).

Co ciekawe prawne uregulowania obowiązków ucznia, w przeciwieństwie do jego praw, w ustawodawstwie znalazły się. Art. 99 Prawa oświatowego konkretnie wskazuje bowiem, że obowiązki ucznia określa się w statucie szkoły z uwzględnieniem obowiązków w zakresie:

1. Właściwego zachowania podczas zajęć edukacyjnych.

2. Usprawiedliwiania, w określonym terminie i formie, nieobecności na zajęciach edukacyjnych, w tym formy usprawiedliwiania nieobecności przez osoby pełnoletnie.

3. Przestrzegania zasad ubierania się uczniów na terenie szkoły lub noszenia na terenie szkoły jednolitego stroju — w przypadku, o którym mowa w art. 100 (artykuł ten określa procedurę wprowadzenia w szkole tzw. mundurków).

4. Przestrzegania warunków wnoszenia i korzystania z telefonów komórkowych i innych urządzeń elektronicznych na terenie szkoły.

5. Właściwego zachowania wobec nauczycieli i innych pracowników szkoły oraz pozostałych uczniów.

Podobnych konkretnych rozwiązań zawartych w jednym przepisie jednak nie ma dla praw ucznia, przez co chwalebne byłoby wprowadzenie przez ustawodawcę takiego rozwiązania. Brak tejże regulacji powoduje, że uczeń musi szukać swoich praw w różnych aktach, co z pewnością nie dodaje mu zaufania do polskiego prawa oraz jego kodyfikacji.

Jedynym miejscem, gdzie wskazano „podstawowe prawa ucznia” jest art. 85 ust. 5 Prawa oświatowego. Nie dotyczą one jednak (w większości) każdego ucznia, a na przykład grupy czy organów samorządu uczniowskiego (zarządu, rady…). Prawa te to:

1. Prawo do zapoznawania się z programem nauczania, z jego treścią, celem i stawianymi wymaganiami.

2. Prawo do jasnej i umotywowanej oceny postępów w nauce i zachowaniu.

3. Prawo do organizacji życia szkolnego, umożliwiające zachowanie właściwych proporcji między wysiłkiem szkolnym a możliwością rozwijania i zaspokajania własnych zainteresowań.

4. Prawo redagowania i wydawania gazety szkolnej.

5. Prawo organizowania działalności kulturalnej, oświatowej, sportowej oraz rozrywkowej zgodnie z własnymi potrzebami i możliwościami organizacyjnymi w porozumieniu z dyrektorem.

6. Prawo wyboru nauczyciela pełniącego rolę opiekuna samorządu.



O konkursie czytaj: ************