11 kwietnia 2019
Prawdziwe dane o finansowaniu oświaty - dziś na II Samorządowej Debacie Oświatowej w Warszawie
Dzisiaj odbędzie się w stolicy znacznie wcześniej już zaplanowana debata oświatowa z udziałem prawie 250 przedstawicieli miast, gmin i powiatów, a także nauczycielskich związków zawodowych i ekspertów, w czasie której zostanie przedstawiony raport na temat finansowania oświaty w Polsce.
Są w tym Raporcie prawdziwe dane na powyższe kwestie, a będzie on przekazany stronie rządowej. Samorządy bowiem nie oszczędzają na nauczycielach, ale wręcz przeciwnie, dokładają do subwencji oświatowej i dotacji z budżetu państwa z każdym rokiem, i są to coraz większe kwoty z własnych środków. Najwyższy czas odsłaniać wprowadzanie opinii publicznej w błąd przekazując jej dane, które są klasycznymi "szumidłami", a więc manipulacją o charakterze propagandowym.
Jak piszą organizatorzy tej Debaty:
Uważamy, że nauczyciele powinni godziwie zarabiać, a jakość kształcenia dzieci i młodzieży ma ogromne znaczenie dla przyszłości naszego kraju. Samorządy nie mają jednak istotnego wpływu na wysokość wynagrodzeń nauczycieli, a otrzymywane w subwencji środki finansowe nie pokrywają ich kosztów. Jednak resort edukacji uparcie powtarza, że budżet państwa przeznacza na oświatę wystarczające środki. Podejmowane dotąd próby opartego na faktach dialogu z MEN nie dają rezultatu, dlatego konieczne są skuteczniejsze działania, w tym rozmowy z szefem Rządu, ministrami finansów i rozwoju.
Warto poznać ten Raport, by zrozumieć, jak rządzący cięli wydatki na oświatę niszcząc tym samym także fundamentalne podstawy jej kadr nauczycielskich i administracyjnych. Oto fragment z tego Raportu:
2. Realizacja założeń z 2003 roku w latach 2004-2018
a) 2004-2016
W kolejnych latach zwiększanie kwoty części oświatowej subwencji ogólnej w praktyce polegało na jej waloryzacji oraz uwzględnienia planowanych (wynegocjowanych przez rząd i związki zawodowe) podwyżek płac nauczycieli. Podwyżki dotyczyły jednak zawsze także nauczycieli w przedszkolach oraz wpływały na płace pracowników nie będących nauczycielami, co nie było uwzględniane przy wyliczaniu kwot subwencji szkolnej. Tylko raz - w 2005 roku - udało się wynegocjować korektę subwencji oświatowej w stosunku do pierwotnie ustalonej.
W efekcie dopłata JST do subwencji oświatowej (powiększonej o inne dochody oświaty) w każdym kolejnym roku rosła, osiągając w 2016 r poziom 17,73 mld zł (stanowiąc już 42,3% kwoty otrzy¬manej subwencji oświatowej, która pokrywała już tylko 90,4% wydatków płacowych w oświacie).
b) 2017-2018
W dwóch ostatnich latach nastąpił jednak skokowy wzrost luki pomiędzy kwotą subwencji a wydatkami bieżącymi JST na oświatę. Był to efekt:
• rezygnacji z gwarancji ustawowej wysokości subwencji w nowych przepisach ustawowych,
• braku wystarczających środków na wprowadzenie reformy systemu oświaty,
• niedoszacowania kwot subwencji w latach 2017 i 2018.
Koszty zmian w systemie oświaty oraz niedoszacowania środków przekazywanych samorządom na podwyżki płac nauczycieli, w latach 2017 – 2018 szacujemy na kwotę 6,6 mld złotych (skala załamania wieloletniego trendu luki finansowej pomiędzy bieżącymi wydatkami samorządów na oświatę i wychowanie, a łączną kwotą dochodów bieżących, uzyskiwanych ze wszystkich źródeł na zadania oświatowe).
Największą część tych dodatkowych kosztów spowodowała konieczność utworzenia ponad 25 tysięcy nowych oddziałów w szkołach podstawowych oraz zatrudnienia 20 tysięcy nowych nauczycieli. W efekcie, w przeciągu 2 lat skokowo zmniejszyła się liczba dzieci w oddziałach szkół podstawowych, z blisko 20 do 15 na oddział oraz znacząco zmniejszyła się liczba uczniów przypadających na jednego nauczyciela (z 11 na 9,1).
Drugą przyczyną niedoszacowania subwencji oświatowej było zaniżenie środków przekazywanych na wypłatę wynagrodzeń i podwyżek płac nauczycielskich w latach 2017 i 2018. Zaniżenie bazy do naliczania środków na te podwyżki przeniosło się na kolejne lata.
Niedoszacowanie kwoty dodatkowych wydatków, jakie musiały ponieść JST w związku ze zmianami w systemie, pogłębiły także błędne założenia dotyczące liczby pracowników przebywających na urlopach dla podratowania zdrowia oraz skutków zmian w zasadach awansu zawodowego nauczycieli. W efekcie, tylko w latach 2017 i 2018 kwotę subwencji zaniżono o co najmniej 1,4 mld złotych na płace nauczycielskie.
Dodatkowo trzeba zaznaczyć, że w tych latach wzrosły także niemal dwukrotnie (łącznie o blisko 5 mld zł) nieobjęte subwencją wydatki majątkowe w oświacie, w związku z koniecznością dostosowania szkół, zwłaszcza podstawowych, do wymogów reformy. Luka finansowa oświaty w ciągu dwóch lat wzrosła do 23,45 mld zł (54,3% otrzymanej subwencji oświatowej, która pokrywała jedynie 85% wydatków płacowych. (...)
• luka w powiatach jest relatywnie niewielka, ale silnie wzrosła w latach 2017-18 i osiągnęła 12,01%;
• luka w województwach samorządowych wynosi 32,87%, jednak ich wydatki na to zadanie są niewielkie;
• luka w gminach wiejskich silnie wzrosła i w roku 2018 zbliżyła się do 50 procent (48,32%);
• luka w gminach miejsko-wiejskich osiągnęła w roku 2018 poziom 61,88%, przy czym w liczących do 10 tys. mieszk. wynosi 49%, w liczących od 10 do 20 tys. - 60%, a w liczących ponad 20 tys. - prawie 70%.
• luka w gminach miejskich jest największa i wynosi 76,18 %, przy czym w niewielkiej grupie miast liczących do 5 tys. mieszk. wynosi tylko ok. 40%, a w większych niż 5 tys. - prawie 80%;
• luka w miastach na prawach powiatu osiągnęła 63,78%.
Dane te uświadamiają, że w gminach wiejskich, małych miejsko-wiejskich i małych miastach (do 5 tys. mieszk.) waga "wiejska" wciąż jeszcze działa, jednak nie chroni tych, relatywnie słabszych finansowo, jednostek przed skutkami rosnącej luki między otrzymywaną z budżetu państwa częścią oświatową subwencji ogólnej a szybko rosnącymi kosztami (wydatkami bieżącymi) oświaty.
Algorytm podziału niewystarczającej kwoty subwencji oświatowej nie uwzględnia zmieniających się uwarunkowań zewnętrznych realizacji zadań edukacyjnych, trudno więc się dziwić, że Strona Samorządowa Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego opiniuje go negatywnie.
Sytuacja finansowa oświaty w coraz większym stopniu rzutuje na ogólny stan finansów samorządowych, ograniczając nie tylko możliwości finansowania rozwoju lokalnego, ale także obniżając jakość lokalnych usług publicznych.
A może o to chodzi rządzącym, żeby zniszczyć samorządowe podstawy funkcjonowania oświaty, by można było całkowicie ją scentralizować? Na podstawie tych danych rodzi się szereg hipotez, które wymagają poważnych analiz i debat. Nauczyciele we właściwym momencie, bo już u kresu wytrzymałości podjęli działania strajkowe. Dziwne tylko, że szef oświatowej "Solidarności" nie lubi czytać danych z rzetelnych analiz ekonomicznych, albo ukrywa wnioski, które dość łatwo daje się z nich wyciągnąć.
10 kwietnia 2019
Wyniszczająca nauczycieli "wojna polsko-polska"
Środa będzie tylko parcjalnie przełomowym dniem dla całego protestu. Niestety, ale w równoległym świecie emocje są rozpalone do granic czerwoności. Prezes ZNP nie straszy dyscyplinowaniem nauczycieli-związkowców za zawieszenie akcji strajkowej, by mogli przeprowadzić egzaminy. Za to przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty NSZZ "Solidarność" R. Proksa będzie rozliczał dyscyplinarnie tych członków Związku, którzy ośmielili się nie przerwać udziału w strajku. No to rzucają nie tylko legitymacjami.
Już we wtorek miały miejsce różne formy agresji po każdej ze stron: od cyberprzemocy, obrzydliwego fejkowania, szydzenia, szykanowania jednych do np. porysowania samochodu nauczycielce-katechetce, która przyszła do szkoły, by pomóc w przygotowaniach do dzisiejszego egzaminu.
Co będzie w środę? Oczywiście odbędą się egzaminy państwowe, bo - podobnie jak ma to miejsce w przypadku strajków w służbie zdrowia, kiedy to pozostają przy chorych wybrane pielęgniarki i wybrani lekarze - tak i w szkołach będą razem z uczniami wybrani nauczyciele, by reszta mogła protestować.
Odtrąbienie przez władze sukcesu niczego nie zmieni w tym procesie, bowiem nadal szkoły będą niedostępne dla większości uczniów! Nadal nie będą odbywać się zajęcia dydaktyczno-wychowawcze i opiekuńcze w przedszkolach i szkołach dopóki rząd nie zrozumie, że naruszone zostało poczucie godności tak ważnej grupy zawodowej w naszym kraju. W ostatnim okresie operowali kreatywną statystyką przedstawiciele i politycy partii władzy oraz aspirujący do niej także z innych partii w Sejmie i poza nim. Im bardziej władza atakuje ad personam oraz manipuluje opinią publiczną, tym bardziej traci swoją wiarygodność i szacunek w oczach już nie tylko strajkujących nauczycieli.
* Jak jedni atakują S. Broniarza, to drudzy ośmieszają R. Proksę.
* Jak jedni wypominają hipokryzję b. minister edukacji Joanny Kluzik-Rostkowskiej ("ministry drożdżówki"), to drudzy pokazują obłudę Anny Zalewskiej ("minister - tornister").
* Jak jedni pokazują S. Broniarza w otoczeniu polityków opozycji, to drudzy mówią o Proksie jako radnym PiS. Obaj są polityczni.
* Jak jedni powołują się na rzecznika praw obywatelskich, to drudzy atakują rzecznikiem praw dziecka.
* Jak strajkujących chcą wspierać samorządy obiecujące wypłatę wynagrodzeń za czas strajku, to drudzy sięgają po Izbę Obrachunkową, która samorządowców oskarży o łamanie prawa.
* Jak jednych popierają aktorzy, piosenkarze czy sportowcy, to drudzy też mają na podorędziu swoich artystów i sportowców.
Jak....., to.... .
Tak więc ta gra na fotki i bon motki, na razy i urazy, na persony i garsony kompromituje przede wszystkim nieudolnie sprawujących władzę, a nie protestujących. Każdy widzi, kto jest ofiarą i jedną z ostatnich grup zawodowych wykluczanych i marginalizowanych przez rządzących wszystkich stron politycznych. Przecież nauczyciele mają misję.
Nic nie pomoże pokazywanie w mediach podwyżek płac rzędu 15% za okres 2018-2019, skoro łatwo można wykazać upokarzający elity (jak twierdzą - premier i prezydent) nadal niski poziom nauczycielskich wynagrodzeń.
Oto 10 fake newsów i kłamstw o nauczycielach, rozpowszechnianych w sieci:
1. Za złą sytuację w edukacji odpowiadają nauczyciele? Nieprawda, za cały system edukacji w szkole odpowiada minister edukacji i Ministerstwo Edukacji. To oni wprowadzają zasady i obowiązki, program nauczania i wiele innych. Na przykład przeładowany program nauczania powoduje, że nauczyciele są zmuszeni zadawać dużo pracy do domu. To wszystko zatwierdza minister!
2. Nauczyciele mają zarabiać 8 tysięcy złotych ale odrzucili tą wspaniałą propozycję? – nieprawda, propozycja rządowa dotyczyła większej ilości godzin pracy, zwolnienia około 30% nauczycieli i dojścia do poziomu 8 tysięcy złotych brutto gdzieś w okolicach 2023 roku. Czyli tak naprawdę jest to obietnica typu: będziecie więcej pracować, część z was zwolnimy a kiedyś może będzie zarabiać więcej,
3. Większe pensum to zaleta? – pensum to inaczej ilość godzin, którą nauczyciel musi wypracować, by otrzymać wynagrodzenie. Już dzisiaj wielu nauczycieli pracuje w 3-5 szkołach i między nimi ciągle się przemieszcza. Większa ilość obowiązkowych godzin jeszcze pogorszy sytuację. Większe pensum to tak naprawdę również zwolnienia wielu nauczycieli, bo skoro uczniów i nauczycieli będzie tyle samo, to skąd im dać więcej godzin?
4. Nauczyciele pracują 18 godzin tygodniowo i jeszcze im mało pieniędzy? Nieprawda, 18 godzin to czas z uczniami, ale oprócz tego nauczyciel ma dużo więcej obowiązków w szkole i poza szkołą, w tym bardzo dużo obowiązków biurokratycznych – samo raportowanie dla MEN zajmuje mu więcej czasu niż nauczanie dzieci!
5. Rząd daje bardzo dużo pieniędzy na edukację – nieprawda, coraz więcej z tych pieniędzy dokłada samorząd. Źródłem są podatki lokalne, a więc większe wydatki na edukację oznaczają mniej remontów, nowych dróg, wodociągów itp. Samorządy dokładają co roku wiele miliardów złotych do edukacji.
6. Nauczyciele mają dużo wolnego, dużo więcej niż zwykły pracownik? – nieprawda, nauczyciel zajmuje się szkołą i nauczaniem nie tylko w czasie, gdy jest w szkole. Nauczyciel ma wiele obowiązków, w tym musi się dokształcać i podwyższać kompetencje, uczestniczyć obowiązkowo w aktywnościach szkoły i realizować wiele zadań nakładanych przez MEN i dyrekcję,
7. Nauczyciele źle uczą, dlaczego dawać im podwyżkę? Nauczyciele uczą tego, czego wymaga od nich podstawa programowa. Podręczniki i materiały są robione przy pełnej kontroli ministerstwa edukacji!
8. Za strajk odpowiada prezes ZNP, Sławomir Broniarz? Za złą sytuację w szkole odpowiada przede wszystkim Minister Edukacji Narodowej – w tym przypadku Anna Zalewska z PiS. To ona przez 4 lata miała możliwość wprowadzić zmiany, o które prosili wielokrotnie związkowcy i sami nauczyciele. Ich głos był jednak ignorowany.
9. Zagrożone jest dobro dzieci? Winą za tą sytuację można obarczyć wyłącznie rząd – nauczyciele zostali doprowadzeni do ostateczności m.in. przez ataki, które uprawiają media sprzyjające władzy i politycy.
10. Związek Nauczycielstwa Polskiego pochodzi jeszcze z czasów komuny? Początki ZNP sięgają 1905 roku. Pod dzisiejszą nazwą związek działa od lipca 1930 roku.
Nie wystarczy demaskowanie fake newsów, gdyż w każdym z nich zawiera się jakaś cząstka prawdy. Przypisana do w/w kategorii fake newsów argumentacja nie jest w każdym z nich właściwa.
1. Za złą sytuację w edukacji odpowiadają nauczyciele? Nieprawda, za cały system edukacji w szkole odpowiada minister edukacji (Ministerstwo Edukacji Narodowej wraz z rządem) i samorządami jako organami prowadzącymi przedszkola i szkoły. To jednak rząd i parlament decydują o wysokości środków budżetowych na edukację publiczną i niepubliczną. Nauczyciele nie mają na to wpływu.
2. Nauczyciele mają zarabiać 8 tysięcy złotych, ale odrzucili tą wspaniałą propozycję? – nieprawda, propozycja rządowa dotyczyła zwiększenia ilości godzin pracy dydaktycznej w szkole, a więc pensum dydaktycznego nauczycieli i dojścia do poziomu 8 tysięcy złotych brutto w 2023 roku przez nauczycieli dyplomowanych. Taka propozycja dla nauczycieli jest jak przysłowiowa obietnica 100 wróbli na dachu, zamiast jednego garści.
3. Większe pensum to zaleta? – pensum to inaczej ilość godzin, którą nauczyciel musi wypracować, by otrzymać wynagrodzenie. Nie uwzględnia się tu nauczycieli tych przedmiotów, dla których nie ma i nie będzie takiej ilości godzin dydaktycznych w ramach pensum do zrealizowania ich w jednej szkole. Tym samym będą musieli pracować w 3-5 szkołach i między nimi ciągle się przemieszczać. Zwiększone pensum będą mogli zrealizować matematycy, nauczyciele języka polskiego a nawet katecheci, ale nie np. fizycy, geografowie, plastycy, muzycy czy historycy.
4. Nauczyciele pracują 18 godzin tygodniowo i jeszcze im mało pieniędzy? Nieprawda, 18 godzin to czas zajęć dydaktycznych z uczniami, ale oprócz tego nauczyciel ma dużo więcej obowiązków w szkole i poza szkołą, w tym bardzo dużo obowiązków biurokratycznych. Nauczyciele mają 40 godzinny czas pracy w tygodniu. Badania Instytutu Badań Edukacyjnych podległego MEN potwierdziły, że nauczyciele poświęcają tygodniowo więcej czasu na swoją pracę pedagogiczną niż 40 godzin.
5. Rząd daje bardzo dużo pieniędzy na edukację – nieprawda, z każdym rokiem każdy samorząd dokłada do prowadzenia przedszkoli i szkół ponad 50 proc. subwencji oświatowej. Źródłem są podatki lokalne, a więc większe wydatki na edukację oznaczają mniej remontów, nowych dróg, wodociągów itp. Samorządy dokładają co roku wiele miliardów złotych do edukacji.
6. Nauczyciele mają dużo wolnego, dużo więcej niż zwykły pracownik? – odpowiedź w punkcie 3 i 4.
7. Nauczyciele źle uczą, dlaczego dawać im podwyżkę? Nauczyciele uczą tego, czego wymaga od nich podstawa programowa. Podręczniki i materiały dydaktyczne są dopuszczane do użytku szkolnego przez MEN! Rodzice i samorząd uczniowski mogą opiniować złą pracę nauczycieli, a nadzór pedagogiczny kuratora oświaty jest zobowiązany do tego, by w szkołach nie pracowali ci, którzy się do tego nie nadają. Tak więc to strona rządowa ponosi odpowiedzialność za nieefektywną ewaluację pracy nauczycieli i utrzymywanie w pracy tych, którzy źle wykonują swoje zadania.
8. Za strajk odpowiada prezes ZNP, Sławomir Broniarz? Za złą sytuację w szkole odpowiada przede wszystkim Minister Edukacji Narodowej – w tym przypadku Anna Zalewska. To ona przez 4 lata miała możliwość wprowadzenia zmian, o które prosili wielokrotnie związkowcy i sami nauczyciele. Ich głos był jednak ignorowany. Od stycznia tego roku rząd lekceważył postulaty nauczycieli. Minister Zalewska bardziej martwiła się o znalezienie na liście kandydatów do Parlamentów Europejskiego, aniżeli o to, jak systemowo zmienić sytuację ekonomiczną i pedagogiczną nauczycieli.
9. Zagrożone jest dobro dzieci? Winą za tą sytuację można obarczyć wyłącznie rząd – nauczyciele zostali doprowadzeni do ostateczności m.in. przez ataki, które uprawiają media sprzyjające władzy i politycy. Dobrem dzieci nie przejmowało się MEN wprowadzając destrukcyjną reformę szkolnictwa. W tym roku to dobro zostanie naruszone w szczególnie dotkliwym zakresie, bowiem absolwentów szkół podstawowych i gimnazjów czeka kumulacja, a więc ograniczony dostęp do szkół ponadpodstawowych pierwszego wyboru.
10. Związek Nauczycielstwa Polskiego pochodzi jeszcze z czasów komuny? Początki ZNP sięgają 1905 roku. Pod dzisiejszą nazwą związek działa od lipca 1930 roku. Prawdą jednak jest to, że ZNP jest organizacją lewicową w III RP systematycznie afiliując także swoich członków w wyborach politycznych przy SLD. Przewodniczący Sekcji Oświaty pan Ryszard Proksa jest radnym Prawa i Sprawiedliwości. Wzajemne zatem przypisywanie sobie przez obie strony powiązań z partiami politycznymi niczego nie zmienia w sporze o status nauczycieli, którzy w dużej części nie są ani członkami partii politycznych, ani jakichkolwiek związków zawodowych. Zgodnie z Ustawą Prawo Oświatowe w szkołach nie może być prowadzona działalność organizacji politycznych. Od 1993 r. wszystkie rządy łamią tę zasadę obsadzając ministerstwo i kuratoria oświaty członkami partii władzy oraz realizując za ich pośrednictwem program polityczny swoich stronnictw.
09 kwietnia 2019
NAUKOWCY POLSKIEJ AKADEMII NAUK popierają akcję strajkową nauczycieli
W dn. 29 marca 2019 r. prof. Jerzy Wilkin przygotował apel skierowany do nauczycieli akademickich i pracowników nauki, w związku z zapowiadanym strajkiem nauczycieli. Otrzymałem go w dniu rozpoczęcia akcji strajkowej, a więc 8 kwietnia br.
Publikuję treść tego APELU, gdyż został on wystosowany do wszystkich członków oraz przewodniczących komitetów naukowych Wydziału I Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN, a ja go także poparłem swoim podpisem:
Szanowne Koleżanki i Koledzy: Nauczyciele Akademiccy, Pracownicy Instytutów Naukowych i Członkowie Polskiej Akademii Nauk!
Zwracam się do Państwa z gorącym apelem o poparcie akcji strajkowych zapowiadanych przez związki zawodowe reprezentujące polskich nauczycieli. Jako nauczyciele akademiccy i pracownicy naukowi, z niepokojem obserwujemy trwającą od wielu lat deprecjację zawodu nauczycieli i niedocenianie ich wkładu w rozwój naszego kraju. Żenująco niski poziom wynagrodzeń nauczycieli jest tylko jednym, ale mocno odczuwanym, objawem tego zjawiska.
Inwestycje w nauczycieli i edukację, podobnie jak w badania naukowe i szkolnictwo wyższe, to najbardziej efektywne formy inwestowania w rozwój naszego kraju. Są one jednak zaniedbywane i niedoceniane przez obecne władze polityczne, co będzie miało negatywne, wieloletnie skutki dla Polski.
Z oburzeniem przyjąłem próby dzielenia i antagonizowania środowiska nauczycieli, podejmowane przez niektóre media i polityków, w odniesieniu do postulatów zgłaszanych przez ZNP i inne związki nauczycieli, a także nieuzasadnione opinie, że nauczyciele akademiccy nie popierają postulatów płacowych i form protestu nauczycieli pozostałych szczebli kształcenia.
Nauczyciele i Wychowawcy: przedszkoli, szkół podstawowych i średnich – jesteśmy z Wami i popieramy Wasze słuszne żądania! Od Was zależy jaka będzie jakość kandydatów na studia wyższe i jaki będzie kapitał ludzki i społeczny naszego kraju.
Wasze zwycięstwo w obecnym sporze, będzie także naszym zwycięstwem!
Podpisy złożyli tak wybitni profesorowie, jak m.in.:
Jerzy Wilkin
Elżbieta Witkowska-Zaremba
Eugeniusz Wilk
Monika Stanny
Andrzej Rottermund
Małgorzata Kossowska
Wojciech Kriegseisen
Andrzej Buko
Andrzej Friszke
Anna Zielińska
Piotr Fast
Bogdan Wojciszke
Paweł Łuków
Mirosława Marody
Grażyna Borkowska
Robert Balas
Wojciech Chlebda
Krystyna Bartol
Jerzy Limon
Marek Mejor
Przemysław Czapliński
Krzysztof Kłosiński
Andrzej K. Kozminski
Michał Harciarek
Piotr Salwa
Krzysztof Jajuga
Dariusz Doliński
Ryszard Nycz
Małgorzata Zaleska
Irena E.Kotowska
Wojciech Bałus
Andrzej Rychard
Edward Nęcka
Stanisław Waltoś
Tomasz Schramm
Tadeusz Wallas
Jerzy Brzeziński
ks. Tadeusz Dola
Jan Hentrich-Woleński
Jerzy Axer
Zenon Wiśniewski
Przypominam, że 18 marca 2019 Komitet Nauk Pedagogicznych PAN przesłał swoje Stanowisko do Prezesa Rady Ministrów - Mateusza Morawieckiego:
Komitet Nauk Pedagogicznych PAN kieruje do rządu p. premiera Mateusza Morawieckiego apel o podjęcie przez władze systemowych zmian w polityce oświatowej, które zapewniłyby godne warunki do profesjonalnej realizacji zadań edukacyjnych przez nauczycieli wszystkich placówek oświatowo-wychowawczych dla dobra wychowanków i naszego społeczeństwa. Prowadzone od szeregu lat badania pedeutologiczne w tym środowisku zawodowym jednoznacznie wskazują na obniżający się status życia tych, którzy odpowiadają za jakość kształcenia młodych pokoleń.
Odpowiedź poniżej (jakże typowa dla urzędnika państwowego):
Spychotechnika okazała się farsą, bo minister Anna Zalewska nie miała zamiaru rozwiązywać jakiegokolwiek problemu nauczycielskiego statusu zawodowego. Trudno zatem, by ustosunkowywała się do treści pisma swojego Premiera.
08 kwietnia 2019
Tęsknota do "wodza"
Profesor Zygmunt Mysłakowski opublikował w Krakowie w 1938 roku niezwykle interesujące studium pt. "TOTALIZM CZY KULTURA". Niestety, politycy nie czytają albo czytają wybiórczo, także ci zajmujący się historią, naukoznawstwem, naukami o polityce itp., toteż kształtują opinię publiczną na własnych deficytach kulturowych lub wymyślonych przez siebie kategoriach typu "szumidło".
Przytoczę zatem deformatorom edukacji z Krakowa, Warszawy i Torunia fragment z książki powyższego pedagoga kultury. Warto do niej wracać po kilkudziesięciu latach. W rozdziale pt. "Tęsknota do "wodza" Z. Mysłakowski napisał:
"Jedność wewnętrzną wspólnoty urzeczywistnia się dwiema drogami:
- przez samorzutnie wyrównującą się kulturę, opartą o wielość wysiłków indywidualnych i grup małych a rozszerzającą się przez naśladownictwo, perswazję, dyskusję, rozmowy, poszczególne dążności wychowawcze, twórcze dzieła artystów, pracę uczonych, eseistów, publicystów, filozofów, przez swoiste formy rzemiosła, tradycje obyczaju, obrzędowość, odmiany regionalne kultury ludowej, wreszcie przez kontakt różnych warstw społecznych kulturotwórczych, odrębnych grup społecznych, regionalnych czy etnicznych.
- Druga droga, to droga PROPAGANDY pewnych haseł, wartości, form bytowania przez tych, którzy środki tej propagandy dzierżą w swych rękach. Środkami tymi są: SZKOŁA i SŁUŻBA WOJSKOWA, różnorodne formacje wychowania mas poza szkołą i wojskiem (stowarzyszenia śpiewacze, gimnastyczne, związki o charakterze półwojskowym), obchody świąt i uroczystości, prasa, książki popularne, tanie i masowe, pewne formy życia religijnego, biblioteki publiczne, teatr i kino, częściowo muzea i wystawy dzieł sztuki.
W czasach gdy mechaniczne środki propagandy nie istniały lub też posiadały formy zarodkowe, różnica pomiędzy dwoma sposobami tworzenia się kultury narodowej była minimalna".(s. 62-63).
A jak jest dzisiaj z tą różnicą? Czy tak jak z jednym z gatunków piwa?
07 kwietnia 2019
Nie tylko minister Anna Zalewska opróżniała kosz nauczycielskiej pracy
Nie interesują mnie gry polityczne ani prezesa ZNP - Sławomira Broniarza, ani przewodniczącego Krajowej Sekcji Oświaty NSZZ "Solidarność" - Ryszarda Proksy, bo obaj coś załatwiają ponad to, do czego zobowiązuje ich pełniona funkcja. Jeden od lat wspiera SLD, drugi jest radnym PiS, a więc oskarżanie jednego o działanie polityczne, a drugiemu przypisywanie cnót walczącego o nauczycielską godność jest nieporozumieniem.
Minister Anna Zalewska bezmyślnie i bezkrytycznie wprowadziła deformę ustroju szkolnego na zasadzie kontraktu: ona wdroży oczekiwaną przez część narodu zmianę, a w zamian otrzyma I miejsce na liście do Parlamentu Europejskiego. Opłacało się? Jej tak. Jej przełożeni wywiązali się z danego słowa. Ona także spełniła ich żądania.
Trzeba być pozbawionym wyobraźni, jeśli uważa się, że można zmanipulować wykształcone w III RP środowisko nauczycielskie, szantażować, straszyć i trzymać w upokarzających warunkach pracy, by wbrew jego akceptacji przeprowadzić zmianę ustroju szkolnego do stanu, z którego opuszczenia jednak 2/3 nauczycieli było zadowolonych.
Tym, którzy przeszli do gimnazjów poprawiło się przynajmniej poczucie własnej wartości. Zarabiali równie nędznie, jak ci w podstawówce czy w przedszkolu, ale za to byli profesorami gimnazjum. Polskie władze wydały miliardy złotych na zmianę sieci szkolnej, ich wyposażenie oraz dokształcenie nauczycieli. Środki Europejskiego Funduszu Społecznego przelewane były na konta administracji państwowej, samorządowej, oświatowców, edukatorów a nawet pracowników akademickich, którzy realizowali różne, także nonsensowne projekty edukacyjne.
To wszystko zostało wyrzucone do kosza, zostało wyzerowane jak na pulpicie komputera. Minister A. Zalewska wykonała komendę "wyrzuć do kosza" a następnie "opróżnij kosz". W Polsce bowiem nie szanuje się czyjejś pracy, pieniędzy podatników, poświęconego na udział w zmianach czasu zawodowego i osobistego wielu oddanych im nauczycielom. Ilu nauczycieli zamiast w sobotę i niedzielę radować się własną rodziną zasuwało na kolejny kurs, studia podyplomowe, szkolenia, konferencje, warsztaty... bo przecież Polska wzywa.
Każda formacja polityczna niszczyła to, co tworzyła poprzednia władza. Ci z koalicji "PSL i SLD" zdewastowali w latach 1993-1995 proces budowania oświatowej samorządności i wzmacniania autonomii oraz profesjonalizmu nauczycielskiego. Mieli swoich "wybitnych" ministrów, a jakże - Ryszard Czarny, Jerzy Wiatr. Powiew zatęchłego PRL-u. A gdzież to jest ten wybitny minister PSL? Czyż nie w Parlamencie Europejskim z ramienia... Prawa i Sprawiedliwości?
Politycy PSL współzarządzali oświatą dla własnych zysków z każdą władzą. Co im tam była za różnica. Oni mogli z każdą, byle być przy żłobie, mieć dla swoich stanowiska, funkcje w kuratoriach, delegaturach itd. No i mieli, tak w latach 2001-2005, 2007-2015. Gdzież było ich poczucie odpowiedzialności za polską szkołę? Jakiż to wkład wnieśli w rozwój profesjonalizmu i docenienie pracy polskich nauczycieli???
Prawo i Sprawiedliwość wraz z przydatkami małych formacji prawicowych podobnie postępowało z nauczycielami w latach 2005-2007. Czyż to nie ich ówczesny minister edukacji - Roman Giertych miał za nic polskich nauczycieli? Czy mam cytować jego wystąpienia i przypominać szkalujące polskich nauczycieli także wypowiedzi ówczesnego premiera - Jarosława Kaczyńskiego z tamtego okresu czasu? W historii oświaty nic nie ginie. Pamięć społeczna jest trwała. Nie spali się jej w parafii ignoranta, który zaprzecza nauce społecznej Kościoła katolickiego.
Ministra Anna Zalewska była tak niekompetentna, niedouczona i bez wyobraźni,ale za to pełna pychy, arogancji i wyniosłości w stosunku do większości polskich nauczycieli, także tych w znakomitych gimnazjach katolickich, którzy musieli rozstać się z ciężką, wieloletnią pracą na rzecz formacji młodzieży, że nawet nie rozumie tego, do czego doprowadziła.
Strajk o płace nie jest de facto strajkiem ekonomicznym, chociaż także powodowany jest poczuciem niedopuszczalnej w kraju zmierzającym do konkurowania z rozwiniętymi gospodarczo państwami (O, cóż za niespójność z quasi reformą J. Gowina!!!) degradacji.
TO JEST STRAJK O GODNOŚĆ ZAWODU, O ETOS POLSKIEJ INTELIGENCJI, KTÓRA KSZTAŁCIŁA I CHCE EDUKOWAĆ KOLEJNE POKOLENIA POLAKÓW, ale nie w warunkach ją upokarzających ekonomicznie, pedagogicznie i kulturowo.
Tego Anna Zalewska nie rozumie, bo była tylko i wyłącznie narzędziem w rękach polityków, sprytnie schowanych w murach prezydenckiego pałacu, uniwersytetu czy siedzib partii. Jej bezmyślność i pośredniość działań została odsłonięta już w 2016 r., kiedy przyszła na zaproszenie Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN.
Nic nie pomogą kosze kwiatów, które wręczają kuratorzy oświaty ministrom i wiceministrom, którzy przyjeżdżają do nich z rzekomym przesłaniem oświatowym i reformatorskim. Nauczyciele widzą ten żałosny teatr, uniżoność, nieadekwatną samoocenę sekretarzy i podsekretarzy stanu. Im się naprawdę wydaje, że są kimś znaczącym, a nie chcą przyjąć do wiadomości służebnej roli wobec obywateli. No to niech dalej tworzą państwo oświatowej służalczości, niech dalej się doceniają, wypłacają sobie premie, bo przecież im wolno, im się to należy.
Ministra Anna Zalewska zapisała się w dziejach oświaty polskiej najgorszymi zgłoskami, bowiem niszczyć można szybko, łatwo, a nawet przyjemnie, za to znacznie trudniej i dłużej coś się buduje. Do czasu, aż przyjdzie kolejna taka ministra, które też wyrzuci to do kosza.
06 kwietnia 2019
Wyszło szydło z worka
No i wyszło szydło z worka. Można było się tego spodziewać, że rządzący już dawno temu podjęli decyzję o minimalnym finansowaniu edukacji publicznej. Tu nie chodzi o nauczycieli, o jakość kształcenia młodych pokoleń, ale o polityczną kalkulację. Władzy nie opłaca się wzmacniać nauczycieli, inwestować w nich, a tym bardziej wspierać Związku Nauczycielstwa Polskiego na czele z prezesem Sławomirem Broniarzem.
Gdyby negocjacje z rządem prowadziła tylko i wyłącznie Sekcja Krajowej Oświaty NSZZ "Solidarność", której przewodniczy radny Prawa i Sprawiedliwości - Ryszard Proksa, czyli "swój" człowiek, to zapewne nie doszłoby do tak ostrego konfliktu. Jej szef podpisałby każdy warunek. Nie przewidziano jednak niezadowolenia z "ochłapów", jakie proponowała nauczycielom strona rządowa. Nie oszukujmy się, nawet gdyby "Solidarność" walczyła o 1000 zł podwyżkę podstawowej płacy, to i tak byłoby to poniżej godności tej profesji.
Wejście z warunkiem podwyżki płac na minimalnym poziomie 1 tys. zł. przez ZNP było zatem realistycznym postulatem, ale przecież także poniżej poziomu godności tego zawodu. Rządzący mają zatem rację twierdząc, że prezes Broniarz milczał przez tyle lat, to niby dlaczego mieliby ulec właśnie jemu?
SPÓR I ZAPOWIADANY STRAJK OD POCZĄTKU NIE DOTYCZYŁ TROSKI WŁADZ ZWIĄZKOWYCH I RZĄDZĄCYCH O NAUCZYCIELI.
Gdyby bowiem którąkolwiek z tych stron ów los zainteresował naprawdę, to podjęto by rozmowy i przeprowadzono konsultacje dotyczące szeroko pojmowanej pragmatyki i etyki tej grupy zawodowej. Jednak każdej władzy, tak lewicowej, liberalnej jak i prawicowej jest "na rękę" proletaryzacja tej grupy zawodowej, bo ona, co przyznali otwarcie politycy PiS, pozwala na radykalne oszczędności w budżecie państwa do realizowania zupełnie innych, a bardziej opłacalnych politycznie celów.
Szkoły muszą być finansowane z budżetu państwa. To oczywiste. Tym samym trzeba obniżać koszty tak dalece i tak długo, jak tylko się da, a że najwyższe koszty wynikają z powinności płacowych sięgając ponad 80 proc. subwencji oświatowej, to dokładnie tak samo, jak czyni to producent np. obuwia czy energii elektrycznej - tnie się płace i/lub zatrudnia najtańszych pracowników. Liczy się także na to, że i tak wejdą do tego zawodu pasjonaci, mistrzowie, liderzy kształcenia innych, toteż zawsze będzie można ich przywołać, zacytować czy pokazać w TVP jako tych, którzy "nie są tak bezczelni, roszczeniowi jak większość".
NAUCZYCIELE SĄ ZBYTECZNYM KOSZTEM DLA KAŻDEJ WŁADZY TAK W PAŃSTWIE O GOSPODARCE WOLNORYNKOWEJ, JAK I W STEROWANEJ CENTRALNIE (socjalistycznej).
W socjalizmie to jeszcze ukrywano tę strategię poniżania nauczycielstwa ideologią misji, posłannictwa, gwarancji stałej i pewnej pracy, egzekwowanie relatywnie niskiego poziomu wykształcenia, skoro studiować mógł każdy. Studia nauczycielskie zawsze były adresowane do absolwentów z najniższymi osiągnięciami szkolnymi.
Gdyby władze państwowe chciały mieć jak najlepszych nauczycieli w szkołach, to dostanie się na studia musiałoby być obwarowane najwyższym progiem punktowym z egzaminu maturalnego, zaś pierwsza płaca w szkole musiałaby być tak wysoka, żeby absolwenci zabiegali o miejsce pracy. Na kształceniu przyszłych nauczycieli, podobnie jak i na ich wynagrodzeniu znakomicie się oszczędza, bo przecież władzy to się nie opłaca.
Odsłony powyższej postawy wobec nauczycielstwa dokonał dr hab. Andrzej Zybertowicz. Nie jest w tym wprawdzie oryginalny, więc i nie ma zasług odkrywczych w tym zakresie, gdyż już znienawidzony przez PiS Zygmunt Bauman (w odróżnieniu od A. Zybertowicza - czytany i cytowany na całym świecie) na początku lat 90. XX w. tak zdiagnozował sytuację nauczycieli w ponowoczesnym świecie:
"Kiedyś posiadali oni luksus bycia jedynymi odźwiernymi gmachu wiedzy – nie było innej drogi. Dzisiaj są tylko takimi pokątnymi odźwiernymi, bez specjalnego munduru, bez lampasów – bowiem istnieje wiele innych dojść do wiedzy."
Prof. UMK Andrzej Zybertowicz z ponad dwudziestoletnim opóźnieniem, i to w sytuacji tak napiętego konfliktu w kraju, ośmielił się wypowiedzieć baumanowską tezę wprost jako zasadną o polskich nauczycielach. Tu wyszło szydło z worka. Tak myśli o nauczycielach nie tylko doradca Prezydenta RP, który ujawnił w PR w dn. 3.04.2019 r., co tak naprawdę o nich sądzą elity władzy:
„nauczyciele są przegrani, nie tylko w Polsce, z powodów cywilizacyjnych. Nawet gdyby lepiej zarabiali, bo są pewne kraje, gdzie lepiej zarabiają…”.
Odniósł się także do akademickiego kształcenia nauczycieli mówiąc: „Współczesna edukacja, także wyższa, to produkcja frustratów. (...) Bo w ogóle nie mają oni [nauczyciele] przekonania, że uczniowie cenią ich pracę i rolę. Nawet gdyby się bardziej przykładali, to nie są w stanie sobie z tym poradzić”.
Zapewne są to zdania wyjęte przez dziennikarza z kontekstu, ale wypowiedziane przez A. Zybertowicza i opublikowane w mediach, których nie mam zamiaru weryfikować, bo blog nie jest miejscem ku temu. Cytuję zatem za dziennikarzem wypowiedź socjologa o nauczycielach:"Kiedyś byli wyspami wiedzy w morzu niewiedzy. Dziś w morzu fejków są zagubionymi bojkami potrząsanymi przez fale informacyjne. Podpięcie młodych ludzi do smartfonów powoduje, że autorytet nauczycieli odszedł bezpowrotnie w przeszłość. Dziś to frustraci.
Wcale nie trzeba godzić się z powyższą tezą. Wystarczy poczytać książki naukowe na temat autorytetu, jak chociażby rozprawę Lecha Witkowskiego pt. "Historie autorytetu wobec kultury i edukacji", by przekonać się, jak daleko odszedł w swoich opiniach od nauki i kultury, a szczególnie od kulturowego pojmowania nauczycielskiej profesji - Andrzej Zybertowicz. Nie będę mu polecał innych dzieł, bo nie ma czasu na lektury. W końcu politycy też są sfrustrowani MABENĄ.
Można dokonać zmiany społeczno-kulturowej, jeśli nam na niej zależy. W istocie bowiem są w tym zawodzie frustraci, tak samo jak wśród polityków, związkowców, posłów, rządzących, doradców prezydenta, nauczycieli akademickich, kuratorów oświaty, urzędników samorządowej edukacji, radnych itd. Czy to jest jednak powód do tego, by świetnie wykształceni i oddani tej profesji nauczyciele musieli od 30 lat transformacji ustrojowej być tak niegodnie postrzegani i traktowani?
Dobrze, że ust polityka rodzice mogli wreszcie usłyszeć, kim są dla tej władzy nauczyciele. Inni, o znacznie niższych kwalifikacjach i kompetencjach też już wyrażali swoje stanowisko w podobnym stylu.
05 kwietnia 2019
O utopiach, historii politycznej i cynikach w edukacji
W środę odbyła się w Instytucie Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego interesująca, a cykliczna już debata naukowa na temat utopii w edukacji. Podtytuł III Ogólnopolskiej Konferencji brzmiał:"O wyobrażeniach edukacji i światów możliwych w społeczeństwie masowym".
Była to bardzo kameralna konferencja naukowa, ale dzięki temu mocno nasycona kluczowymi dla dzisiejszych czasów sprawami. Jak każda sesja tego typu, także i ta była obciążona dużym napięciem czasowym. Obrady trwały tylko jeden dzień. Na szczęście prowadzący poszczególne sesje zabezpieczyli w ich porządku odrobinę czasu na pytania, odpowiedzi i dyskusję z referującymi.
Pomysłodawcą i kierownikiem interdyscyplinarnej konferencji naukowej jest dr hab. Rafał Włodarczyk prof. Uniwersytetu Wrocławskiego, który przesłał każdemu z nas założenia debaty:
Utopie, rozumiane jako spełniające ludzkie nadzieje wyobrażenia o kondycji możliwych czy przyszłych społeczeństw, stanowią wciąż atrakcyjny obszar badawczy. Obejmuje on zarówno traktaty filozoficzne, pedagogiczne i polityczne, dzieła literackie, filmowe i inne teksty kultury popularnej, wizje człowieka i wspólnoty, jak i ruchy społeczne, projekty edukacyjne czy ideologie. Wysiłek tworzenia tego rodzaju wyobrażeń, wiązany jest z wolą udoskonalania, wychowywania, rozwoju i zmiany, z pragnieniem oraz nadzieją tworzenia wystarczająco doskonałej rzeczywistości.
W ten m.in. sposób poszukujemy punktów odniesienia do dyskusji o współdzielonej przyszłości. Owa przyszłość nie jest bowiem rezultatem samoistnego aktu powstania. Wymaga ona naszego zbiorowego i indywidualnego zaangażowania, zarówno na poziomie artykulacji warunków przyzwoitego życia, jak i społecznej praktyki. Retrospekcja, jakiej dokonujemy w poszukiwaniu źródeł utopijnego myślenia, prowadzi nas jednak częściej do dzieł literackich, niż do rozpraw naukowych, w tym pedagogicznych.
Tymczasem literackie utopie dostarczają raczej opowieści o krainach hermetycznych, odizolowanych, niedostępnych, ukrytych czy wręcz tajemniczych. Te „nie – istniejące” miejsca – miejsca, których nie ma, wydają się krainami tylko dla wybranych. Oczywiste przykłady takich enklaw przynoszą klasyczne dzieła Morusa czy Campanelli, a – z bardziej nam współczesnych – warto wspomnieć tę z powieści Ayn Rand Atlas zbuntowany. Umasowienie tego rodzaju utopii wyznaczałoby jej kres, cudowna przystań zniknęłaby z mapy krain niemożliwych.
Klasyczne wizje idealnych społeczeństw, które znamy z literatury i sztuki, to wyobrażenia miejsc elitarnych. To ich hermetyczność i ekskluzywność czyni z nich utopie. Inaczej jednak sprawa może wyglądać wówczas, gdy utopie potraktujemy jako istotną część społecznych praktyk czy pedagogicznego progresywizmu. Ponadto, w perspektywie radykalnych transformacji nowoczesności, tworzenie wyobrażeń wystarczająco doskonałych warunków społecznych ma sens jedynie wówczas, kiedy miałyby one stać się powszechne, a zatem masowe.
Do szczególnych tego przykładów należy zaliczyć funkcjonujące obecnie systemy oświaty, stanowiące następstwo niegdysiejszych wyobrażeń o lepszej edukacji, które wykraczają daleko poza elitaryzm ograniczonych liczebnie społeczności. Należy przy tym dodać, że owo wiązanie utopii i edukacji z masowością nie jest obce zarówno historycznym i współczesnym społeczeństwom demokratycznym, jak i autorytarnym czy totalitarnym.
Aktualnie myślenie utopijne, przedstawiające opis świata w kategoriach wyspy, enklawy, azylu, grupy, dzielnicy, miasta ociera się o eskapizm, a prawdziwe wyzwanie stanowi utopia społeczeństwa masowego z praktyką edukacyjną, która ją czy to wprowadza, czy to reprodukuje. Można zatem zaryzykować twierdzenie, że współcześnie utopia każe nam konfrontować się z zagadnieniem społeczeństwa masowego i różnymi wymiarami globalizacji, a jako taka powstaje w kontekście wyzwań masowości i urzeczywistnia się poprzez umasowienie. Bez tego pozostaje ona tylko kolejną naiwną ideą, którą możemy odłożyć w niepamięć.
Realia polskiej codzienności przewijały się w wypowiedziach osób referujących wyniki własnych badań. Przywołam tu dwa wystąpienia.
Prof. UWr dr hab. Robert Klementowski, historyk zatytułował swój referat: "Polityka pamięci historycznej jako droga do utopii". Jako pracownik Instytutu Pamięci Narodowej wyjaśniał, że kategoria "polityki historycznej" pojawiła się w badaniach naukowych najpierw w Niemczech, w latach 50. XX w. na skutek konieczności rozliczenia się z nazistowską przeszłością.
Dzisiaj, zdaniem tego profesora, używa się określenia "polityka wobec historii" w celach politycznych, by lepiej zarządzać społeczeństwem, prowadzić do przebudowania tożsamości społecznej zmieniając pamięć historyczną o istotnych dla narodu wydarzeniach. Politykom u władzy lub zamierzającym dojść do władzy nie jest obojętne, co obywatele pamiętają, toteż podejmują działania i manipulują m.in. dekonstrukcją miejsc pamięci, wzmacnianiem rytuałów, celebrowaniem tych, a nie innych rocznic, wydarzeń itp. Im bardziej władza jest centralistyczna, tym silniej będzie korzystać z polityki historycznej celem kontrolowania i kolonizowania pamięci społecznej.
Prof. DSW dr hab. Maria Reut w swoim studium filozoficznym pt. "Utopia i krytyka utopii. Interpretacja rozbieżności między "ideałami" i "rzeczywistością" jako punkt wyjścia do rozumienia statusu etyczności" mówiła o tym, jak współcześni cynicy - w odróżnieniu od tych z czasów Starożytności - niszczą przestrzeń wolności, dyskusji, debat publicznych obracając się przeciwko wartościom moralnym, idealistom i mędrcom.
Zapewne powstaną po tej debacie kolejne publikacje. Wówczas będziemy mogli zapoznać się z pełną treścią wypowiedzi jej uczestników, a muszę dodać, że byli nimi także doktoranci z różnych uniwersytetów w kraju. To oznacza, że wątki humanistyczne nadal są ważne dla przedstawicieli nauk społecznych, a nawet jeszcze bardziej uczulają ich na skrywaną przez sprawujących władzę lub opozycję socjotechnikę władztwa politycznego opartą na cynicznej grze przeciwko jakiejś części społeczeństwa.
Subskrybuj:
Posty (Atom)