23 maja 2016

Dzieci strzelają gdzie się da... w wirtualnych grach


W ostatnich latach powiększył się w naszym kraju zbiór publikacji na temat nowego świata ludzkich spotkań, doświadczeń i przeżyć, który z racji niedostępnej nam wprost przestrzeni, która została wykreowana przez nowe technologie komunikacyjne, określany jest mianem świata wirtualnego. Naukowcy natychmiast zareagowali na jego impulsy i wpływy, chociaż przed nimi niewątpliwie byli pisarze science fiction.

Szybko jednak okazało się, że można świat nauki połączyć z wirtualnym, kiedy stają się one dla mieszkańców globu szansą, ale i zagrożeniem. Tak jest ze wszystkimi narzędziami, które zostały wytworzone przez człowieka. Każdy kij ma dwa końce, toteż jednym można kogoś wesprzeć, ułatwić mu życie, osiągnięcie pożądanego celu, a drugim można go zniszczyć, powstrzymać czy unicestwić.

Podobnie jest ze światem gier internetowych, telewizyjnych czy tych, które są rozgrywane w realnym środowisku, ale na bazie ukrytych dla rywalizujących ze sobą bodźców do manipulowania ich świadomością, emocjami czy zachowaniami. Mamy zatem do czynienia z bardzo ciekawym zjawiskiem nie tylko pośredniego konkurowania osób ze sobą, kiedy usiłują pokonać w jakiejś grze elektronicznej kolejny próg trudności, ale także rywalizowania między sobą naukowców.

Oto jedni prowadzą badania diagnostyczne czy eksperymentalne i usiłują nas przekonać, że w sieci tkwi samo zło, zagrożenie, przemoc, zaś drudzy koncentrują swoją uwagę badawczą i afirmacyjną na tym, co jest wartością dodaną w internetowych roz(g)rywkach, wielką szansą, okazją do wzmacniania dziecięcych talentów, odkrywania, rozbudzania czy rozwijania ich zainteresowań.

Nic dziwnego, że jedni dyrektorzy przedszkoli i szkół triumfalnie ogłaszają zakaz korzystania przez dzieci z nowych mediów, ograniczają do nich dostęp, wzmacniają izolację, by powiększać bogactwo bezpośredniego przeżywania świata, inni zaś czynią wprost odwrotnie – wyposażają pomieszczenia do zajęć w tablety czy laptopy, interaktywne tablice, gry i dydaktyczne programy telewizyjne, a nawet nie mają nic przeciwko temu, by dzieci korzystały z własnego sprzętu elektronicznego (np. smartfonu).

Niektórzy jednak zwracają uwagę na to, że każdy środek, medium jest nośnikiem określonych wartości, idei. Można zatem zapytać, czy przedszkole /szkoła jest już tą przestrzenią publiczną, poza bezpośrednią obecnością i społeczną kontrolą rodziców (zdarzają się bowiem przypadki aktywowania podglądu zajęć z zastosowaniem kamer cyfrowych), w której dzieci powinny być oswajane z wszystkimi przypadłościami tego świata? Czy może należałoby zacząć od budowania fundamentów rozwoju moralnego, społecznego i psychofizycznego małych dzieci po to, by na tej podstawie możliwe było w edukacji szkolnej wprowadzanie ich w świat możliwych do zaobserwowania dysfunkcji, patologii, odmienności czy realnych i wirtualnych zagrożeń?

Jeśli przedszkola i szkoły stają się pierwszym terytorium do przenoszenia do nich frontu walki ideologicznej między dorosłymi zwolennikami politycznego neoliberalizmu, neolewicy czy neoprawicy, to w nieprzygotowanej na odbiór, rozumienie i suwerenne uwewnętrznienie wartości psychice dzieci zablokujemy szansę na ich naturalny proces wzrostu, dojrzewania, inkulturacji, właściwego wrastania w świat norm społecznych. Nie wolno czynić z pierwszego etapu intencjonalnej i instytucjonalnej edukacji oraz wychowania dziecka w wieku przedszkolnym laboratorium chaosu, bezwzględnego konkurowania o dziecięce dusze w wyniku wdrukowywania mu niezrozumiałych dla niego różnic. Kryją się bowiem za tym nieodpowiedzialne, a skrywane przed społeczeństwem interesy podmiotów wolnego rynku, na którym wszystko jest na sprzedaż, byle tylko można było na tym zarobić.

Niewidzialnej ręce rynku obojętne są realne straty w życiu emocjonalnym, psychicznym małego dziecka. Ono jest już lub ma stać się przyszłym klientem, którego trzeba pozyskać, uzależnić i wydusić z niego jak najwięcej, ale nie dla jego osobowościowego zysku. Trafnie pisze w swoich książkach o tym, jak kształtować u dzieci zdolności odróżniania dobra od zła m.in. prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska, która upomina się o to, by dzięki fundamentalnej edukacji przedszkolnej maluchy wybierały dobro i kierowały się nim w codziennych sytuacjach.

Doprawdy, nie są do tego potrzebne pedagogom ani treści, ani metody, środki czy techniki podporządkowywania procesu wychowania wspomnianym ideologiom politycznym. Edukacja przedszkolna, podobnie jak i szkolna, ma spełniać w tym zakresie jedynie funkcję pomocniczą wobec prymarnego prawa rodziców do kierunku wychowywania własnych dzieci. Przed nami kampanie wyborcze, toteż strach się bać, jak niektórzy politycy nagle przypomną sobie, że są na tym świecie dzieci, przedszkola i szkoły, które można by wykorzystać do własnych i partyjnych interesów.

22 maja 2016

Stanowisko członków Polskiej Akademii Nauk dotyczące migracji


W czasie posiedzenia władz PAN z przewodniczącymi komitetów naukowych Prezes PAN prof. dr hab. Jerzy Duszyński stwierdził, że przyjęte podczas 131. sesji Zgromadzenia Ogólnego PAN Stanowisko dotyczące migracji nie zostało dostrzeżone przez media i nie dotarło do opinii publicznej. Tymczasem walka polityczna między stronnictwami, które w wyniku demokratycznych wyborów przejęły odpowiedzialność za kierowanie państwem a tymi, które musiały zostać w opozycji sprawia, że albo straszy się Polaków falą uchodźców z Azji i Afryki, albo przerysowuje możliwości i gotowość do przyjęcia ich w naszym kraju.

Zachęcam do zapoznania się z referatami, które zostały wygłoszone podczas tej Sesji, a są dostępne na stronie PAN i jej czasopisma 'ACADEMIA.

Profesorowie PAN wskazują w swoim Stanowisku m.in. na konieczność współpracy Polski z innymi krajami Unii Europejskiej oraz podjęcie działań kształtujących postawy wzajemnej otwartości społeczności przyjmującej i przyjmowanej

Dostrzegając wyzwania jakie niesie obecny kryzys humanitarny oraz uznając wagę zagadnień migracyjnych dla dyskusji o przyszłości Unii Europejskiej Zgromadzenie Ogólne Polskiej Akademii Nauk postanowiło przyjąć następujące stanowisko:

Procesy migracyjne są naturalną częścią funkcjonowania społeczeństw, a fale migracyjne często miały miejsce w historii Europy i świata. Zjawisko to, pomimo licznych wyzwań z nim związanych, przynosi więcej korzyści niż kosztów. Zdecydowana większość państw rozwiniętych korzysta bowiem z imigracji zarówno ekonomicznie, jak i społecznie.

Współcześnie korzyści z imigracji stały się również udziałem Polski, gdzie dziesiątki tysięcy imigrantów (głównie z Ukrainy) przebywa i pracuje zapewniając np. wysoką konkurencyjność polskiemu rolnictwu czy też przyczyniając się do rozwoju nauki. Jednocześnie napływ imigrantów stanowi wyzwanie związane z ich włączaniem do społeczeństwa państwa przyjmującego oraz zapewnieniem kontroli tego procesu ze strony państw oraz instytucji europejskich. Dlatego też przy rozważaniu obecnie zachodzących procesów migracyjnych zwracamy uwagę na trzy podstawowe w naszym przekonaniu kwestie:

1. Migracje spowodowały zawieszenie istotnej części prawa migracyjnego obowiązującego w Unii Europejskiej. Szczególnie dotyczy to zasady tzw. pierwszego państwa bezpiecznego. W efekcie migranci praktycznie bez przeszkód przemieszczają się zarówno w ramach Unii Europejskiej, jak i pomiędzy państwami trzecimi. Powoduje to zarówno dla nich (narażanie się na kontakt z przestępczością), jak i państw członkowskich (utrata kontroli nad procesami migracyjnymi) negatywne konsekwencje.

2. Migranci mogli odnieść błędne wrażenie, że Unia Europejska jest w stanie zaoferować miejsce pobytu wszystkim osobom, które mogą czuć się zagrożone w państwach pochodzenia. Ponadto do migrantów jednoznacznie kwalifikujących się do uzyskania statusu uchodźcy w UE dołączyły osoby, których główną przesłanką migracyjną jest chęć poprawy jakości życia.

3. Dotychczasowe próby poradzenia sobie z większym niż oczekiwano napływem uchodźców mają charakter doraźny. Można tu wskazać m.in. propozycję stworzenia obowiązkowego i powszechnego instrumentu relokacji cudzoziemców pomiędzy państwami członkowskimi, co paradoksalnie generuje dodatkowe problemy. Brak jest również znaczących postępów we wdrażaniu tak ważnych instrumentów jak: poprawa warunków życia w obozach dla uchodźców jakie znajdują się poza granicami UE czy uszczelnianie granic strefy Schoengen.

W konsekwencji, powstaje wrażenie, że procesy migracyjne nie są obecnie w żaden sposób kontrolowane. Powoduje to reakcję społeczną, która jest coraz bardziej niechętna imigrantom. Obserwacja ta dotyczy również Polski i polskiego społeczeństwa.

W związku z powyższym Zgromadzenie Ogólne Polskiej Akademii Nauk wskazuje na konieczność podjęcia następujących działań:

Uznanie, że współpraca państw członkowskich UE w ramach solidarności europejskiej powinna być kluczowa dla rozwiązania obecnego problemu migracyjnego. Celem takich działań powinno być utrzymanie strefy Schengen oraz spójności wspólnoty. Polska powinna potwierdzić przyjęcie określonej liczby osób o statusie uchodźcy, oferując im programy integracyjne, tak aby zdecydowali się w Polsce pozostać. Dla osiągnięcia tego celu można wykorzystać potencjał organizacji pozarządowych, które mają unikatowe doświadczenie w tym względzie. W związku z tym skala przesiedleń powinna być uzależniona od potencjału integracyjnego Polski i polskiego społeczeństwa. Pozwoliłoby to uniknąć wielu błędów jakie zostały popełnione przez państwa, które w przeszłości przyjmowały cudzoziemców i ograniczyłoby również obawy polskiego społeczeństwa.

• Podjęcie szerokich działań mających za cel kształtowanie postaw wzajemnej otwartości społeczności przyjmującej i przyjmowanej. Badania naukowe pokazują, że życzliwość społeczności przyjmującej w dużej mierze zależy od umożliwienia kontaktów z imigrantami oraz uświadamiania społeczeństwu cech wspólnych obu społeczności. Ważne jest przeciwdziałanie stereotypowi, zgodnie z którym imigranci są jednoznacznie kojarzeni z problemami, w tym z terroryzmem. Ponadto należy podkreślić, że wrogość w nastawieniu do imigrantów skutkuje reakcją odwrotną. Natomiast otwartość powoduje szybszą integrację i unikanie wielu potencjalnych problemów.

• Pozostanie otwartym dla napływu imigrantów, stosownie do potencjału imigracyjnego państwa, przy konsekwentnym honorowaniu zasady, że muszą oni wpisywać się w model prawny i społeczny jaki w Polsce obowiązuje. Polska Akademia Nauk, a w szczególności właściwe komitety PAN, deklarują gotowość opracowania analizy optymalnego modelu integracji imigrantów oraz wskazania przyczyn niepowodzenia tego procesu w wielu krajach UE. Podstawą takiego modelu są narzędzia skutecznej integracji, w tym szeroki dostęp do rynku pracy czy usług społecznych (edukacyjnych, zdrowotnych, prawnych itp.) przy jednoczesnym braku tolerancji dla łamania prawa i zachowań, które są sprzeczne z wzorcami kulturowymi obowiązującymi w Polsce.

• Stworzenie bardziej efektywnego niż obecnie systemu zapobiegania wykorzystywaniu cudzoziemców na rynku pracy (np. zaniżanie wynagrodzeń czy brak urlopów) oraz łamania ich podstawowych praw (odbieranie paszportów czy zakazywanie opuszczania miejsca pobytu i zatrudnienia).

• W kontekście imigracji do Polski nie należy zapominać o Polakach i osobach polskiego pochodzenia mieszkających za granicą. Konieczne jest wystosowanie do nich oferty odpowiadającej na ich potrzeby.

Konsekwentne wdrażanie powyższych działań pozwoliłoby na ograniczenie negatywnych i wzmocnienie pozytywnych skutków procesów migracyjnych, utrzymując jednocześnie podstawowe zasady jakimi tradycyjnie kieruje się polskie społeczeństwo, oparte na tolerancji, solidarności, gościnności oraz udzielaniu wsparcia osobom w potrzebie. Brak powyższych działań może prowadzić do osłabienia Unii Europejskiej i naszej w niej pozycji, do ograniczenia konkurencyjności naszej gospodarki oraz narastania trudności w znajdowaniu odpowiedzi na wyzwania demograficzne.

21 maja 2016

Komitety naukowe Polskiej Akademii Nauk po kampanii wyborczej

(for. od lewej profesorowie E. Nęcka, J. Duszyński i E. Frąckowiak)

Komitety naukowe Polskiej Akademii Nauk są samorządną, współpracującą z wydziałami ogólnokrajową reprezentacją poszczególnych dyscyplin naukowych lub ich grup oraz międzydyscyplinowych problemów naukowych, służącą integrowaniu uczonych całego kraju. W skład komitetów naukowych wchodzą krajowi członkowie Polskiej Akademii Nauk odpowiednich specjalności, wybitni pracownicy naukowi reprezentujący szkoły wyższe, placówki Polskiej Akademii Nauk i instytuty zaplecza naukowo-badawczego resortów, a także przedstawiciele instytucji i organizacji gospodarczych i społecznych. Z racji ich składów, grupujących wybitnych przedstawicieli całego środowiska naukowego, komitety naukowe Polskiej Akademii Nauk stanowią najbardziej reprezentatywne grono specjalistów w danej dyscyplinie naukowej.

Pedagodzy wybrali Komitet Nauk Pedagogicznych PAN w październiku ub. roku, natomiast niektóre komitety nauk zakończyły swoją kampanię wyborczą dopiero w kwietniu br., zaś przewodniczący odbierali dopiero wczoraj swoje nominacje. Minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka zmieniła ustawą z 2011 r. status Polskiej Akademii Nauk, w tym jej komitetów naukowych, toteż kadencje jednych z nich były wydłużone, a innych uległy skróceniu.


Z chaosu wyłania się po kilku latach pewien ład, ale i ten musi zostać uregulowany nowelizacją powyższej ustawy, albo dalej trwać na dobre i na złe. Powołane bowiem na przełomie 2015/2016 r. na nowe kadencje komitety naukowe PAN mają przed sobą 4-letnią kadencję, która rozmija się z kadencją władz PAN. Te bowiem zakończą swoją działalność co najmniej rok wcześniej.

O tym też między innymi była mowa na posiedzeniu władz PAN z przewodniczącymi wszystkich komitetów naukowych, których jest łącznie 78 w pięciu wydziałach. Komitet Nauk Pedagogicznych jest usytuowany w Wydziale I Nauk Humanistycznych i Społecznych. Przewodniczącym PAN jest prof. dr hab. Jerzy Duszyński (Członek korespondent PAN od 2007 roku, Profesor w Instytucie Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego PAN), zaś wiceprzewodniczącymi są profesorowie - Elżbieta Frąckowiak (Członek korespondent PAN od 2013; profesor zwyczajny w Instytucie Chemii i Elektrochemii Technicznej Politechniki Poznańskiej), Paweł Rowiński (członek korespondent PAN od 2010 roku, Profesor w Instytucie Geofizyki PAN), Stefan Malepszy (członek korespondent PAN, Profesor zwyczajny w Katedrze Genetyki, Hodowli i Biotechnologii Roślin w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie), Stanisław Jerzy Czuczwar (Członek korespondent PAU oraz PAN, kierownik Katedry i Zakładu Patofizjologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie) i Edward Nęcka (psycholog, profesor zwyczajny Uniwersytetu Jagiellońskiego; członek rzeczywisty PAN).

Po raz pierwszy komitety naukowe będą mogły proponować sesje naukowe w ramach Zgromadzeń Ogólnych PAN, które dotyczyć będą kluczowych zagadnień dla społeczeństwa, decydentów i środowiska naukowego. Wynikiem każdej z nich będzie przyjęte przez Zgromadzenie Ogólne PAN, a skierowane do opinii publicznej i rządzących. Pierwszą taką sesja uwieńczoną Stanowiskiem PAN była poświęcona zagadnieniu migracji. Trwają zarazem prace nad nowelizacją ustawy o PAN, by zwiększyć rangę komitetów naukowych, uelastycznić ich działalność i umożliwić ich przekształcanie np. w komitety narodowe lub - w sytuacjach skrajnie negatywnych - likwidować je.


W połowie kadencji komitetów będą one podlegać ocenie parametrycznej. Przypominam, że przed dwoma laty nasz Komitet uzyskał II miejsce w Wydziale I Nauk Humanistycznych i Społecznych wśród 24 działających komitetów naukowych. Mam nadzieję, że działalność obecnej kadencji pozwoli na co najmniej utrzymanie tej pozycji w PAN. Została też przeprowadzona bardzo ciekawa analiza wyborów do komitetów naukowych. W świetle danych nasz Komitet lokuje się jako jeden z najlepszych, bowiem


jesteśmy środowiskiem, które cechowała najwyższa frekwencja wyborcza, zaś uzyskanie nominacji także wymagało osiągnięcia najwyższego wskaźnika poparcia, bo co najmniej 23 wyborców. Są takie komitety naukowe, do wejścia w skład których wystarczyło poparcie zaledwie 4 wyborców.


Władze PAN oczekują, że strona internetowa komitetów będzie także w języku angielskim, zaś wydawane czasopisma zostaną przekształcone z wersji drukowanej na elektroniczną oraz że będą zarejestrowane i dostępne w open access. Zmniejszy to wydatki Akademii, bowiem na same czasopisma, których ukazuje się ponad 80 przeznacza się ok. 1 mln zł.

Nasz Komitet nadal będzie pełnił funkcję opiniodawczą dla decydentów aktów prawa oświatowego oraz dotyczącego szkolnictwa wyższego i nauki. Będziemy też dalej rozwijać współpracę z młodą kadrą naukową, wspierać ją w rozwoju organizując różnego rodzaju otwarte debaty naukowe z udziałem członków KNP PAN, prowadząc Letnią Szkołę Młodych Pedagogów czy inne formy doskonalenia warsztatu pisarskiego i badawczego młodych uczonych.


Przewidujemy też upowszechnianie w ramach patronackich konferencji, serii wydawniczych i czasopism naukowych najlepszych osiągnięć polskich i zagranicznych pedagogów, a także kontynuowana będzie aktywność na rzecz integracji pedagogicznego środowiska naukowego oraz jego związków ze społeczeństwem. Członkowie Komitetu mogą uruchamiać nowe inicjatywy, które będą sprzyjać realizowaniu założonych funkcji.

Władze PAN przypomniały przewodniczącym komitetów naukowych, że powoływane przez nie zespoły problemowe czy przedmiotowe choć są kierowane przez członków tych komitetów, powinny uświadamiać naukowcom współpracującym z komitetami ich rolę. Nie są oni bowiem członkami komitetów naukowych, gdyż ci są wybierani zgodnie z przyjętymi przez PAN zasadami. O tych też problemach dyskutowało na bieżąco 20 maja 2016 r. Prezydium KNP PAN, które spotkało się na Wydziale Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu w związku i przy okazji pierwszego, a otwartego posiedzenia kierowanej przez prof. zw. dr. hab. Zbyszko Melosika Sekcji ds. wspierania doktorantów, habilitantów i jednostek naukowych.

20 maja 2016

ROCK TANASIA - kontynuacja wspierania młodych talentów



Kiedy otrzymałem od mojego przyjaciela zaproszenie do wsparcia utalentowanego artystycznie 16-letniego ucznia, kolejnego z łódzkiego środowiska, stwierdziłem, że nie ma co, trzeba podzielić się tym, co przybliży go do zrealizowania własnych marzeń.

Michał Tanaś jest uczniem jednego z łódzkich gimnazjów i szkoły muzycznej, a uczestniczy w spotkaniach i warsztatach młodzieżowych, które od kilku lat prowadzi pedagog społeczny, animator - mgr Tomasz Bilicki w ramach powołanej przez siebie Fundacji Innopolis. W 2016 roku młody gitarzysta został nominowany przez tę Fundację do programu "Młodzi utalentowani" z nadzieję, że uda się mu pomóc w rozwoju jego osobowości, umiejętności muzycznych, a może nawet w założeniu rockowego zespołu!

Być może niektórzy czytelnicy bloga pamiętają, że w ub. roku wspierałem pierwszego kandydata w ramach tej akcji, tancerza hip-hopu Maćka Maślakiewicza, który w 2015 roku w ramach tego programu pojechał do USA na Broadway, by doskonalić swój warsztat taneczny i dzielić się własnymi umiejętnościami z rówieśnikami i pasjonatami tej formy twórczej ekspresji.

(fot. Michał Tanaś i Maciek Maślakiewicz)

Każdy może wesprzeć Michała Tanasia w tym, by mógł w czasie tegorocznych wakacji wyjechać do Londynu i wziąć udział w kursie oraz koncertach The Marshall Summer School w British&Irish Modern Music Insitute. Dzięki temu mógłby zagrać tam z najlepszymi młodymi gitarzystami (pod patronatem Marshalla, topowego, brytyjskiego producenta wzmacniaczy elektroakustycznych do gitar). Mam też nadzieję, że wkrótce młodzieniec założy zespół rockowy. Koszty przedsięwzięcia wynoszą 10.000 PLN, w tym przelot, pobyt w Londynie, pierwszy koncert zespołu w wynajętej sali z nagłośnieniem, już po powrocie do Łodzi.

Michał Tanaś tak opisał swoje marzenie:

Zawsze chciałem grać - cała rodzina grała, a moje życie toczyło się w rytm muzyki. Kiedy zostałem uczniem szkoły muzycznej musiałem wybrać instrument. Zdecydowała mama – wybrała pianino. Klęska. Mamooo! Gitara! Ta pozornie nieznacząca decyzja mamy uświadomiła mi, że wpadłem po uszy i gitara jest wszystkim, o czym marzę. I tyle. Później potoczyło się samo. Pierwszy zespół, pierwsze porażki, ale też pierwsze sukcesy.
Mam dopiero 16 lat. I wiesz co? Mogę spełnić swoje marzenia!

Dzięki Tobie mogę wyjechać do Londynu, by grać z najlepszymi muzykami na świecie! Przyjmują takich zapaleńców jak ja pod swoje skrzydła i pomagają im się rozwijać. Mój zespół będzie następcą AC/DC. Uwierz w to! Pomóż mi wyjechać na warsztaty Marshalla do Londynu, a ja całym sercem będę dziękował Bogu, że są na świecie ludzie tacy jak Ty. Jak możesz mi pomóc? Wpłać dowolną kwotę na konto Fundacji Innopolis.


Wiem, że to niewiele, ale za każde wpłacone 30 zł obiecuję być lepszym człowiekiem i pomóc jednej osobie w potrzebie. A ponadto wyślę do Ciebie maila z podziękowaniem.

Jeżeli wpłacisz 60 zł – wyślę widokówkę z Londynu do Twojego domu. Obiecuję też zmywać dwa razy w tygodniu naczynia.
Jeżeli wpłacisz 100 zł – zaproszę Cię na mój pierwszy koncert i przysięgam, że będę jadł brokuły na kolację!
Jeżeli możesz wpłacić więcej, będę dozgonnie wdzięczny! Obawiam się, a raczej mam nadzieję, że po tej akcji zostanę świętym Emotikon smile.



Uważam, że Londyn jest idealnym miejscem dla naszego gimnazjalisty, a zmywać u mnie nie musi, gdyż jest od tego zmywarka. Niech zatem ten czas poświęci na dalsze ćwiczenia i własną edukację szkolną, by jednak nie zaniedbał własnego rozwoju ogólnego.

19 maja 2016

Szkoła (dla) dyrektora?


Muszę przyznać, że jak dotarła do mnie korespondencja od rodziców uczniów klasy integracyjnej, to postanowiłem ją upublicznić, gdyż opisany przez nich problem ma znamiona ogólnego, coraz częściej pojawiającego się w naszym szkolnictwie. Usuwam dane identyfikacyjne, aczkolwiek, jeśli w najbliższym czasie nie otrzymam od rodziców potwierdzenia, że zareagowały na ich petycję centralne czy regionalne władze oświatowe, to zostaną one upublicznione. Pisała o tym problemie lokalna prasa, ale - jak wynika z treści listu - ktoś koniecznie chce "postawić na swoim", a nie zająć się nią dla DOBRA DZIECI i ICH RODZICÓW.

Właśnie toczą się w różnych miejscach kraju quasi konsultacje m.in. na temat dzieci o specjalnych potrzebach. Gdyby urzędnicy MEN zajęli się wreszcie rzeczywistym nadzorem (skoro on już być musi) i wyegzekwowali od kuratorów oświaty nie ich służalczą submisję, ale realne zajmowanie się konkretnymi szkołami i problemami dzieci, to może nie trzeba byłoby apelować o to do szerszych gremiów. Może kuratorzy wyjdą wreszcie zza biurek, a władze samorządowe zaczną przyglądać się swoim dyrektorom? Może skończy się to biesiadowanie, odsiadywanie zebrań, a zacznie konkretna praca pedagogiczna z kadrami nauczycielskimi?

Przeczytajcie:

SKARGA NA SPOSÓB PROWADZENIA PLACÓWKI OŚWIATOWEJ PRZEZ DYREKTORA SZKOŁY NR .. W ...:

Zwracamy się z prośbą o interwencję Kuratora Oświaty w Naszej Szkole Podstawowej z powodu działalności jej Dyrektora, który negatywnie wpływa na rozwój psychofizyczny naszych dzieci. Nasze dzieci rozpoczęły naukę w I klasie we wrześniu 2015. W styczniu 2016 dowiedzieliśmy się, że obecna Wychowawczyni, to nauczyciel na zastępstwo, do dnia 28 kwietnia 2016, za nauczycielkę przebywającą na urlopie macierzyńskim.

Chcemy tutaj zaznaczyć, że klasa do której uczęszczają nasze dzieci, jest klasą integracyjną, ponieważ do klasy przydzielony jest nauczyciel wspomagający, który opiekuje się niepełnosprawną umysłowo dziewczynką. Zgłosiliśmy sprzeciw do Dyrekcji Szkoły, tłumacząc, że ta zmiana będzie miała negatywny wpływ na nasze pociechy. Pani Dyrektor nie chciała zmienić zdania i zostawić nam obecnego Wychowawcy.

Od razu chcemy zaznaczyć, że mamy świadomość podstawy prawnej, dotyczącej powrotu pracownika do pracy po urlopie macierzyńskim i nigdy nie zmuszaliśmy Pani Dyrektor, aby zwolniła tą nauczycielkę. Próbowaliśmy dojść swoich spraw u Burmistrza, w Urzędzie Miasta i Gminy, na posiedzeniu Komisji Oświaty i Edukacji, jednak bezskutecznie. Zostaliśmy potraktowani jak „krzykacze”, którzy chcą zwolnienia nauczycielki powracającej z urlopu macierzyńskiego. Jest to nieprawdą, my po prostu chcemy uratować przed stresem nasze kochane dzieci.

Nikt z Dyrekcji oraz Burmistrz i w Urzędzie Miasta i Gminy, nie chce zwrócić na nasze dzieci uwagi, a to przecież one są w tej sprawie najważniejsze. To one ze strachem w oczach i ze smutkiem, pytają się nas codziennie, czy Pani Ania zostanie z nimi do III klasy. Przecież w Statucie Szkoły, który powinien być najważniejszym dokumentem tej instytucji, którego przepisy powinny być przestrzegane, jest napisane:

ROZDZIAŁ VIII ZAKRES ZADAŃ NAUCZYCIELI ORAZ INNYCH PRACOWNIKÓW SZKOŁY
Paragraf 1, 2, 3 i 11:

1. „Oddziałem opiekuje się nauczyciel wychowawca wyznaczony przez dyrektora szkoły.

2. Dla zapewnienia ciągłości i skuteczności pracy wychowawczej wskazane jest, aby wychowawca opiekował się danym oddziałem w ciągu całego etapu edukacyjnego.

3. Wychowawca, będący świadomym uczestnikiem procesu wychowawczego i jednocześnie opiekunem dziecka, pełni zasadniczą rolę w systemie wychowawczym szkoły, tworząc warunki wspomagające rozwój, uczenie się i przygotowanie ucznia do pełnienia różnych ról w życiu dorosłym.” - Paragraf 2 – 3 jasno wskazuje, jak ważną rolę w prawidłowym wychowaniu uczniów klas I-III, pełni wychowawca klasy. Dyrektor SP nr ... narusza te paragrafy, próbując zabrać wychowawcę dzieciom, który jest z nimi do września 2015.

Pani Dyrektor nie chce okazać nam empatii i wykazać w tej sprawie dobrej woli. Wiemy, że ma możliwość tak zarządzać etatami, aby zostawić naszą Wychowawczynię i przyjąć również, powracającą z urlopu macierzyńskiego, panią mgr Annę ... . Jako przykład może posłużyć równorzędna klasa I E, w której pani mgr X...., również jest zatrudniona na zastępstwo, za panią mgr Y... , która przebywa na urlopie zdrowotnym do 31 sierpnia 2016 roku.

27 kwietnia 2016 byliśmy u Pani Dyrektor i wiemy, że Pani Y.... ma już przedłużoną umowę o pracę, gdzie rodzicom klasy IE nie zależy na utrzymaniu tej Pani, jako Wychowawcy. Pani Dyrektor mogłaby przesunąć powracającą z urlopu macierzyńskiego panią mgr Annę ... do klasy IE i zostawić naszą Wychowawczynię w klasie ID. Jednak pomimo tylu naszych spotkań z Panią Dyrektor, pism i spotkań z władzami Gminy, wszyscy mają za nic nasze dzieci i nasze błagania.

Szanowni Państwo, mamy świadomość, dlaczego, tak się dzieje. Pani mgr Y... , nie może być zwolniona, ponieważ łączą ją prywatne relacje z Dyrekcją Szkoły. Poza tym Pani Dyrektor, po naszym zapytaniu dzisiaj, dlaczego właśnie wybrała Panią X.... , wytłumaczyła nam, że jest ona dodatkowo nauczycielką od ... i takowa jest jej potrzebna. Naszym zdaniem, to jest tylko wymówka, aby zachować etat dla osoby z kręgu bliskich znajomych.

Podobna sytuacja dotyczy Pani X ..., która jest bliską rodziną z Panią Wicedyrektor naszej Szkoły. Nauczycielka nie boi się mówić na korytarzu „Cześć Ciociu” do swojej bezpośredniej przełożonej. Pani Dyrektor w marcu na spotkaniu z rodzicami w szkole oraz na posiedzeniu Komisji Edukacji i Oświaty obiecała nam, że jak tylko znajdzie się wolny etat, to zostawi wychowawcę naszych dzieci w szkole. Jednak oszukała nas i oddała wolny etat Pani mgr Y.... Jak mamy się teraz poczuć, dlaczego Pani Dyrektor nas tak haniebnie oszukała?

W Gminie nie jesteśmy w stanie przejść wieloletnich układów, pomiędzy Burmistrzem, Przewodniczącym Rady Miasta, Przewodniczącym Komisji Edukacji i Oświaty oraz Panią Dyrektor Naszej Szkoły. Po wpłynięciu naszego pisma do Urzędu Miasta i Gminy, Przewodniczący Komisji od razu pojechał z nim do Pani Dyrektor, aby ustalić szczegóły przebiegu posiedzenia. Poza tym, Przewodniczący Komisji Oświaty i Edukacji, pan Z... , to nauczyciel wychowania fizycznego, czyli potencjalny podwładny Pani Dyrektor. Posyła on również swoje dzieci do szkoły, w której jest ona Dyrektorem.

Czujemy się oszukani i zmęczeni tą „walką z wiatrakami”. Nikt nie chce nas wysłuchać i nam pomóc, a przecież Szkoła istnieje dla dzieci a nie one dla niej, czy też, zatem Dyrektor nie powinien poszukać rozwiązania, które uratuje je od negatywnych i silnych przeżyć emocjonalnych? Przecież przesłaniem edukacji wczesnoszkolnej jest to, aby to jeden, ukochany nauczyciel wprowadzał przez 3 lata dzieci w nowe środowisko szkolne.

Błagamy o pomoc dla naszych dzieci, Wiemy, że Pani Dyrektor kłamie, manipuluje i robi nam na złość, aby pokazać, jaką ma władzę oraz aby utrzymać w pracy znajomych i rodzinę pozostałej części Dyrekcji Szkoły. Przerażające jest to, że Pani Dyrektor uczy w szkole ... , a na podstawie jej zachowania można założyć, że wartości wyznawane są dalekie od wartości deklarowanych na zajęciach przez nią prowadzonych.

Proszę nam pomóc, my już naprawdę nie wiemy, gdzie szukać pomocy. Wysłaliśmy już pisma do tylu miejsc o pomoc, na razie bez odzewu. Tracimy siły i zapał. Wielu rodziców wycofało się już z walki ze strachu, że ta coraz bardziej bezsensowna, nieprzynosząca efektów batalia, obróci się, w przyszłym roku, przeciwko ich dzieciom. Boimy się, że Pani Dyrektor oraz nowa Wychowawczyni może mścić się na naszych pociechach za nasz sprzeciw i walkę.

Drodzy Rodzice, czas najwyższy powołać do życia radę szkoły. Poczytajcie o tym, jakie ma ona możliwości działania prowadzące do rozwiązywania tego typu problemów. Korzystajcie z prawnych możliwości interweniowania na miejscu poprzez objęcie kontrolą społeczną działań dyrektor szkoły i niektórych nauczycieli. Polecam "Poradnik", który przygotowałem w tym celu dla rodziców, uczniów i nauczycieli.

18 maja 2016

Pałacowa debata o edukacji


Instytut Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego zorganizował konferencję naukową w Pałacu Brzeźno, który - na swojej stronie zachęca potencjalnych gości tym, że "(...) czaruje niepowtarzalną atmosferą, uwodzi malowniczym otoczeniem i spełnia marzenia o wyjątkowym, w pełni komfortowym wypoczynku".

Jak tu jednak wypoczywać w sytuacji, gdy obrady trwają do późnych godzin wieczornych, a przecież ważna jest nie tylko ich oficjalna część wraz z przyjętymi przez organizatorów referatami, ale także i kuluary, wspólne spożywanie posiłków czy krótki spacer po pałacowym parku, jeśli tylko przerwa między poszczególnymi sesjami na to pozwalała. Pogoda była piękna, słoneczna, chociaż niska - jak na tę porę roku - temperatura nie zachęcała do podziwiania otaczającej przyrody. Znacznie wyższa za to była temperatura obrad, bo kiedy spotkają się naukowcy reprezentujący pedagogikę szkolną (przedszkolną, wczesnoszkolną, porównawczą), to wzrasta ciśnienie bez potrzeby picia mocnej kawy.


Temat konferencji brzmiał: Dziecko w sytuacjach uczenia się. Poznawanie świata i swoich możliwości (The child in learning situations. Exploring the world and their own capabilities), a obrady otworzyła prof. zw. dr hab. Krystyna Ferenz – przewodnicząca konferencji (the Conference Chair). Jako gospodyni tego spotkania przypomniała, że jest to już druga z cyklu konferencja, zaś wynikiem obrad poprzedniej było pięć syntetycznie sformułowanych postulatów:

1. Przywrócić szkołę społeczeństwu;

2. Odbudować wspólnotę edukacyjną;

3) Pamiętać, że mądrość przychodzi z wiekiem, a więc dlaczego nie włączać do edukacji także starszych pokoleń (babć, dziadków)?;

4) Nie powinniśmy tkwić w tym samym miejscu;

5) Szkolnictwo powinno zmieniać się ewolucyjnie, a nie rewolucyjnie.

Wynikiem poprzedniej debaty są dwie rozprawy zbiorowe pod redakcją Elżbiety Jezierskiej-Wiejak i Joanny Malinowskiej, z których jedna nosi tytuł: "Dziecko w sytuacjach uczenia się Stan i perspektywy badań", zaś druga - "Dziecko w sytuacjach uczenia się. Konteksty i przestrzenie edukacyjne". Oba tytuły ukazały się nakładem Oficyny Wydawniczej ATUT we Wrocławiu.

W związku z nieobecnością prof. dr hab. Henryki Kwiatkowskiej nastąpiły przesunięcia wystąpień plenarnych, toteż mogłem wysłuchać - jak zwykle interesującego - referatu prof. zw. dr. hab. Stanisława Dylaka z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu, który mówił o związkach między nasyceniem szkoły w technologie a osiągnięciami uczniów (About the relationship between school saturation in technology and students` achievements).


W iście koncertowym stylu poznański Profesor podzielił się z uczestnikami debaty kluczowymi dla współczesnego dyskursu dydaktycznego wynikami najnowszych badań amerykańskich a dotyczących zarówno diagnostyki osiągnięć szkolnych, ich uwarunkowań, jak i kwestii szerszej ich nieobecności w polityce oświatowej III RP. Podkreślał, że nadal wiedza pedagogiczna i innych nauk społecznych, medycznych, a nawet ekonomicznych jest lekceważona przez zarządzających szkolnictwem w naszym kraju.

Niestety, znajdujące się w dyspozycji niektórych podmiotów (instytucji podporządkowanych MEN, ale i w samorządach) setki milionów złotych na poprawę jakości kształcenia dzieci i młodzieży są często wydatkowane na cele, które świetnie służą czyjejś konsumpcji, ale w niczym nie prowadzą do systemowych zmian na lepsze. Najłatwiej jest wydatkować publiczne środki na zakup nowych pomocy dydaktycznych, multimediów, ale bez odpowiedniego a równoległego, jeśli nie wyprzedzającego doskonalenia nauczycieli, stają się one przysłowiowym "kwiatkiem do kożucha", dodatkiem do pozorowanej modernizacji procesu kształcenia.


Co gorsza, nie tylko odpowiedzialni za jakość edukacji, ale i nauczyciele nie czytają książek naukowych, stąd nieobecny jest konstruktywizm w procesie kształcenia. Być może o to chodzi, by lepiej można było manipulować nauczycielami o płytkiej wiedzy, gdyż ich refleksyjność, innowacyjność staje się niebezpieczna dla centralistycznej władzy oświatowej. Prof. S. Dylak przypomniał, że w toku edukacji musimy przechodzić od potocznego myślenia do naukowego, ale jeśli nauczyciele korzystają z publikacji o potocznym charakterze a MEN podpiera się nimi w kolejno inicjowanych akcjach, to szkoła staje się źródłem analfabetyzacji młodych pokoleń i inhibitorem koniecznych w niej zmian pedagogicznych.

Ważny jest proces uczenia się, a nie tylko jego wynik. Wyposażenie każdej klasy w tablicę interaktywną i każdego ucznia w tablet w niewielkim stopniu przyczynia się do wyrównywania szans edukacyjnych uczniów i osiągania przez nich wyższych not. Gadżety nie zastąpią koniecznego wysiłku, pracy każdego ucznia nad sobą, uczenia się. Technologie mogą być nawet szkodliwe, jeśli są nadużywane w procesie kształcenia, gdyż podtrzymują jedynie poczucie dostępu do wiedzy, której w rzeczywistości uczący się nie posiadają.

Mamy coraz więcej badań psychologicznych, neurofizjologicznych wskazujących na to, że ok. 25-30% uczniów ma poważny problem z koncentracją uwagi, toteż jeśli nie radzą sobie z testami, to zapewne i z tego powodu. Prof. S. Dylak przypomniał aktualność wniosków z badań Wygotskiego, Łurii, Zajonca, Skinnera, i wielu innych, których nie należy lekceważyć w podejmowaniu kolejnych badań i innowacyjnych wdrożeń w szkołach.


Rzadko podejmowaną w czasie konferencji dydaktycznych problematykę rytuału i ceremonii jako sytuacji doświadczania przez dzieci przynależności kulturowej (Ritual and ceremony as situations of children`s experiencing of the cultural identity) podjęła w swoim referacie prof. zw. dr hab. Krystyna Ferenz. Każdy z nas jest zanurzony w kulturze nabywając określone wzory zachowań. Słusznie zwróciła uwagę na to, że święta (bez względu na ich rodzaj) nie powinny być utożsamiane przez nas jako jeszcze jeden dzień wolny od szkoły, pracy czy innych powinności, ale jako nośnik wartości, które powinniśmy dzięki uczestnictwu poznawać, rozumieć i doświadczać ich introcepcji.

Brak jest w ostatnich dwóch dekadach "wypłukiwania" edukacji szkolnej z rytuałów i ceremonii refleksji na temat tego, co tak naprawdę jest ważne w naszym życiu, co jest ważne dla wspólnoty, społeczeństwa, narodu itp. Kiedy zapytałem dziecko uczestniczące w Pierwszej Komunii Świętej, jakie znaczenia ma dla niego ten dzień, odpowiedziało, że jest ciekawe, czy otrzymane prezenty będą spełnieniem jego pragnień. Kultura konsumpcji zdominowała nawet te święta i związane z nimi doznania. Czy są jeszcze jakieś rytuały i obrzędy w naszych szkołach? Jaki jest ich sens?




Jednym z zagranicznych gości, był prof. dr Adnan Tufekčić z University of Tuzla (Bośnia i Hercegowina), który starał się wyjaśnić, jak w jego kraju analizuje się podstawowe dla dydaktyki ogólnej kategorie pojęciowe. Temat jego prezentacji brzmiał: Uczenie się jako proces pierwotny a nauczanie jako jego pochodna, czyli czy uczenie się i nauczanie są tymi samymi procesami? (Learning as primary and teaching as derived process – Are teaching and learning the same processes?) stanowiąc idealne podsumowanie popołudniowych obrad.


Co ciekawe, dla tego etnopedagoga i antropologa pedagogicznego ważne było podzielenie się z nami analizami istoty procesu uczenia się i nauczania, który powinien być ujmowany jako sprzężenie zwrotne. Sztuką kształcenia jest taki zakres i sposób przygotowywania ofert edukacyjnych dzieciom, by mogły dokonywać samodzielnych wyborów i by same chciały się uczyć. Pokazał także, czym odróżnia się uczenie się wyrastające z procesu nauczania od uczenia się, które jest podporządkowane procesowi nauczania. Na poniższym zdjęciu slajdu z prezentacji zagranicznego gościa są jego próby przetłumaczenia na język polski każdej z kategorii porównywanych procesów (proszę zatem o tolerancję, bo w toku dyskusji mogliśmy dokonać właściwych korekt pojęciowych).


17 maja 2016

Jak kolejne rządy zatrzymują w rozwoju polskie szkolnictwo wyższe


Mówił o tym w ub. tygodniu w Sejmie wicepremier rządu oraz minister nauki i szkolnictwa wyższego dr Jarosław Gowin. Trafnie stwierdził:

(...) wysiłek, jaki w poprzednich 8 latach podjęto, żeby zreformować zarówno szkolnictwo wyższe, jak i system nauki w Polsce, nie tylko nie przyniósł korzystnych rozwiązań, ale niestety w tym czasie cofnęliśmy się w stosunku do konkurencji (…) zaczynamy więc od konieczności nadrobienia regresu... .

Błędnie jednak minister lokuje główne powody powyższego stanu rzeczy w małej liczbie grantów, nieczytelności ustaw o szkolnictwie wyższym, o nauce oraz o stopniach i tytułach naukowych czy w nadmiarze obowiązków biurokratycznych kadr akademickich. Sprawcą zresztą nawet tych przyczyn są kolejne rządy, w tym władze resortu, których krytyka jest samokrytyką.

Tymczasem głównym powodem dramatycznie pogłębiającego się kryzysu publicznego szkolnictwa wyższego i nauki w naszym państwie jest NISKI POZIOM FINANSOWANIA UCZELNI WYŻSZYCH via wyprowadzenie budżetowych środków poza ich struktury, do NCN i NCBiR. Tym samym pozbawiono szkoły wyższe realnych środków na ich codzienne funkcjonowanie, by nie tylko mogły one utrzymać swoją infrastrukturę, ale także inwestować w najlepsze kadry akademickie. W uniwersytetach rządzą związki zawodowe i partyjne lobby akademickie.

Wysokość dotacji dla szkół wyższych zależy głównie od liczby przyjętych, a zatem i kształconych, studentów. W niewielkim zatem stopniu możliwe oraz opłacalne jest egzekwowanie od pracowników naukowo-dydaktycznych jak najwyższego poziomu osiągnięć naukowych. Te wprawdzie są konieczne w ich awansie i rozwoju naukowym, ale coraz częściej jest on sprowadzany do minimum przetrwania, turystyki habilitacyjnej i profesorskiej na Słowację, prywatyzowania współpracy międzynarodowej lub emigracji naukowej. W Polsce najzwyczajniej w świecie nie opłaca się być uczonym, bo jest się tu traktowanym tak, jak w PRL, czyli - czy się stoi, czy się leży, tysiąc złotych się należy.


Minister J. Gowin zapewne nie miał jeszcze "przecieków" z The Times Higher Education World University Rankings 2015-2016, a powinien dysponować danymi na ten temat (co tylko źle świadczy o jego urzędnikach w resorcie), bo gdyby je posiadł, to mógłby wykazać na podstawie danych empirycznych jak bardzo pogłębił się dystans polskich uczelni - uniwersytetów, politechnik i akademii w stosunku do tych najlepszych na świecie.

Jeszcze cztery lata temu wybrany rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego - prof. Wojciech Nowak zapewniał w wywiadzie dla "Polityki", a nawet przewidywał, że jego kadry mogą stanąć do wyścigu ze światem i w rankingu szanghajskim wyjść z czwartej do drugiej setki. Tymczasem w świetle powyższego rankingu najstarszy polski uniwersytet wypadł z czwartej setki do tej między szóstą a ósmą! Podobnie pikuje w dół ta uczelnia w rankingu szanghajskim, bo do piątej setki.

W World University Rankings 2015-2016 najwyżej spośród wszystkich polskich uczelni (ale zarazem bardzo nisko) uplasował się Uniwersytet Warszawski, bo znalazł się w grupie 501-600. Na II miejscu wśród krajowych "okrętów flagowych" jest Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, pozycjonowany w grupie 601-800, zaś Uniwersytet Jagielloński w Krakowie wyprzedzają już AGH w Krakowie i Politechnika Gdańska, chociaż też są w grupie 601-800.

A oto 25 najlepszych uczelni na świecie:

California Institute of Technology - United States of America

University of Oxford - United Kingdom

Stanford University - United States of America

University of Cambridge - United Kingdom

Massachusetts Institute of Technology - United States of America

Harvard University - United States of America

Princeton University - United States of America

Imperial College London - United Kingdom

ETH Zurich – Swiss Federal Institute of Technology Zurich - Switzerland

University of Chicago - United States of America

Johns Hopkins University - United States of America

Yale University - United States of America

University of California, Berkeley - United States of America

University College London - United Kingdom

Columbia University - United States of America

University of California, Los Angeles - United States of America

University of Pennsylvania - United States of America

Cornell University - United States of America

University of Toronto - Canada

Duke University - United States of America

University of Michigan - United States of America

Carnegie Mellon University - United States of America

London School of Economics and Political Science - United Kingdom

University of Edinburgh - United Kingdom

Northwestern University - United States of America.

Kiedy zacznie się inwestowanie w polską edukację i szkolnictwo wyższe, a nie w utrzymywanie związkowców, "zerowanie" etatów dla adiunktów/starszych wykładowców, by spłacić dług wyborczy wobec tego elektoratu i kiedy zacznie się różnicowanie płac ze względu na rzeczywiste, a nie pozorowane osiągnięcia? Zmiana ustaw niczego tu nie naprawi, skoro mamy w kraju zapaść finansową i moralną w akademickim środowisku. Za obie sfery odpowiada rząd, gdyż prawne rozwiązania podtrzymują pozoranctwo, demoralizację i ucieczkę od odpowiedzialności. Jak długo jeszcze?