31 marca 2016

Gdzie była pani minister edukacji?


Ostatni komunikat na stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej wywołał zamieszanie wśród uczniów przygotowujących się do egzaminów zewnętrznych: do sprawdzianu dla szóstoklasistów po szkole podstawowej, egzaminu gimnazjalnego i matury.

Nieustannie pytają, gdzie była pani minister Anna Zalewska - na warszawskiej Białołęce czy w warszawskiej Białołęce? Powinni z tym pytaniem zwrócić się do prof. M. Bralczyka lub J. Miodka. Temat jednak wydał się ciekawy na blogowe spotkanie, bowiem każdy, kto wrzuci do internetowej wyszukiwarki treść: "w Białołęce" oraz "na Białołęce" , to spotka się z prawie tysiącem linków, w których ma miejsce ortograficzna dwoistość.



Ktoś strapiony jest dziś, nawet wielce
Bo niedługo egzamin go czeka
A on nie wie: na... czy w... Białołęce?
gdyż nieczynna już jest biblioteka.

Wrzuca w sieć zapytanie w rozterce,
gdyż na stronie MEN sam przeczytał:
„ministra była na Białołęce…”
a on uważał, że „w”, więc zapytał.

Bardzo szybko miał moc odpowiedzi
że ktoś na Białołęce coś zbroił,
więc w Zakładzie Karnym posiedzi
w Białołęce. Niech nikt się nie boi.

Tam jest nawet Dom Samotnej Matki
która śle do zakładu w podzięce
paczkę fajek i jakieś manatki,
bo chłop siedzi w ZK w Białołęce.

Ktoś jej pracę da na Białołęce
gdzie na kasie zarobi ze stówkę.
Żaden szef nie chce płacić jej więcej,
w Białołęce nikt nie spadł na główkę.

Tam na szczęście jest także klinika,
w której leczy się ludzi na serce,
zaś kiedy w mieście życie zanika,
jest jeszcze cmentarz na Białołęce.


Ciekawe, kto pisze tak nonsensowne komunikaty typu: "– Obecnie mamy do czynienia z dramatycznie pogłębiającym się niżem demograficznym – podkreśliła Minister Anna Zalewska. – Będę zachęcać organy prowadzące do współpracy, aby wyeliminować ze szkół system dwuzmianowy".

Treść tej wypowiedzi sugeruje, że samorządy z własnej woli wprowadziły dwuzmianowość, toteż trzeba je teraz zachęcić do tego, żeby zrezygnowały z ciemiężenia uczniów, szczególnie tych najmłodszych. Chyba Szkoła Podstawowa Nr 355 w Warszawie nie jest szkołą dwuzmianową? Dlaczego akurat w tej szkole trzeba było o tym rozmawiać?

Inna rzecz, że - jak mawia red. Jan Pospieszalski - rozmawiać warto. Tym bardziej warto, że organizatorem spotkania pani minister była Fundacja "Pistacja", która została zarejestrowana w październiku 2015 r. Czyżby trzeba było dać środki na rozruch? Jeśli tak, to proponuję, by zakładać fundacje i liczyć na ofertę zorganizowania dyskusji z udziałem pani minister. Taka promocja, o ile dobrze pamiętam, została skrytykowana, kiedy na początku swojej misji w resorcie edukacji Katarzyna Hall odwiedziła niepubliczną szkołę na podwarszawskiej lub w podwarszawskiej miejscowości.

Czytam zatem dalej prasowy komunikat MEN:

Minister Anna Zalewska dziękując uczestnikom za spotkanie, podkreśliła, że każdy głos w trwającej dyskusji na temat zmian w systemie edukacji jest bardzo ważny. – Każdy uczeń zasługuje na dobrą szkołę i dobrze przygotowanego nauczyciela. Zmieniając system oświaty liczymy na państwa opinie i propozycje – dodała szefowa MEN.

Nie wynika z treści tego komunikatu, ile było głosów w dyskusji i czego one dotyczyły? Czy w ogóle ktoś tam zabrał merytorycznie głos, poza powitaniem gości? Przybyli do szkoły: "przedstawiciele władz dzielnicy Białołęka, parlamentarzyści, reprezentanci lokalnych stowarzyszeń, instytucji, rodzice i nauczyciele z Białołęki i okolic."

To jeszcze jedno pytanie: Czy obradowali na sali gimnastycznej czy w sali gimnastycznej? :)







29 marca 2016

Nowy - międzyuczelniany kierunek studiów - "Rewitalizacja miast"


Nareszcie zaczyna się w szkolnictwie publicznym ruch zmian we właściwym kierunku. Uniwersytet Łódzki i Politechnika Łódzka powołują z nowym rokiem akademickim 2016/2017 wspólny kierunek studiów - "REWITALIZACJA MIAST".

Przed Świętami Wielkanocnymi w Art_Inkubatorze w Fabryce Sztuki w Łodzi został podpisany w tej sprawie przez władze miasta - Prezydent m. Łodzi Hannę Zdanowską oraz rektorów w/w uczelni - prof. Włodzimierza Nykiela i prof. Stanisława Bieleckiego list intencyjny. Tym samym zostanie uruchomiony unikatowy w skali kraju międzyuczelniany kierunku studiów magisterskich o profilu praktycznym – rewitalizacja miast.

Jak informuje Biuro prasowe UŁ:

Rewitalizacja to temat bardzo złożony, który obejmuje kwestie nie tylko urbanistyczne, ale również ekonomiczne i społeczno-kulturowe. Nowy kierunek studiów pozwoli studentom na interdyscyplinarne i wszechstronne podejście do zagadnienia rewitalizacji. Utworzenie w Łodzi takiego kierunku to m.in. odpowiedź na potrzeby miasta, które wdraża od lat programy rewitalizacyjne.

Program nowych studiów obejmie m. in. zajęcia z aktywizacji i partycypacji społecznej, gospodarki miejskiej, technologii budowlanych, architektury i urbanistyki, marketingu i planowania społecznego, tożsamości i dziedzictwa kulturowego miast. Studenci zyskają wiedzę i umiejętności dotyczące właściwego kształtowania procesów rewitalizacyjnych.

Studia przygotują wysokiej klasy koordynatorów i zarządców obszarów rewitalizacji, posiadających wszechstronną wiedzę i praktyczne umiejętności dotyczące kompleksowej odnowy obszarów zdegradowanych. Profesjonalna kadra pozwoli w przyszłości na sprawne kreowanie i wdrażanie programów rewitalizacyjnych w Łodzi, regionie i kraju.

W ramach kierunku Rewitalizacja studenci będą mogli wybrać jedną, z trzech ścieżek edukacyjnych: ekonomiczno-gospodarczą albo społeczno-partycypacyjną opracowywane przez Uniwersytet Łódzki oraz architektoniczno-budowlaną opracowywaną przez Politechnikę Łódzką.


Z nowym rokiem akademickim interdyscyplinarne i transdyscyplinarne studia będzie mogło podjąć 60 osób. Zwracam uwagę na to, że łódzka pedagogika ma w tym przedsięwzięciu swój znaczący udział.

28 marca 2016

Rozpoznać głosy ptaków czy ptaki po ich głosie?


Piękno ptasiego śpiewu nie jest tak łatwo słyszalne w mieście - wielkim i małym. Natomiast na jego obrzeżach, na wsi, w czasie wędrówki przez pola, lasy i łąki można usłyszeć dźwięki ptaków, chociaż nie zawsze jesteśmy w stanie je zidentyfikować.

Kto tak śpiewa? Bocian, kukułka, sójka, jaskółka, wróbel czy gil? Kto tak stuka w lesie? Na Wielkanocne Święta - jak co roku - przyjechał do mnie przyjaciel z Niemiec wraz z synami. On sam jest z wykształcenia nauczycielem przedmiotów matematyczno-przyrodniczych, autorem wielu książek, które traktują o kulturze przyjaźni w relacjach międzyludzkich, a więc o postpedagogice. Jego synowie zadziwiają taktem, skromnością, ale i poczuciem własnej wartości i godności. Miło obcować z rodziną, której członkowie darzą się autentyczną miłością, wzajemnym szacunkiem i wspomagają w różnych dziedzinach życia.

Hubertus - bo tak ma na imię tłumaczony także na język polski autor wielu książek z zakresu postpedagogiki (von Schoenebeck) - przywiózł mi najnowszą książkę Jespera Juula. Trochę mnie to zaskoczyło, bo ma ona niewiele wspólnego z jego podejściem do świata, do życia i relacji rodzice-dzieci, a przy tym nie jest to książka naukowa, tylko pedagogiczna popkultura. Zapewne wkrótce odwołam się do tej publikacji, bo autor ten został obwołany bestselerowym pisarzem. Nic dziwnego, wystarczy dobra, tzn. kosztowna kampania reklamowa i wciśnie się społeczeństwu niskiej jakości treść.

Zainteresowało mnie natomiast urządzenie, z którym przyjechali jego synowie, uczniowie szkoły podstawowej. Ma ono kształt dużego, wiecznego pióra, które w rzeczy samej jest skanerem z wgranym oprogramowaniem do ... wysłuchania głosów ok. 350 ptaków żyjących na terenie Europy i przemieszczających się po niej w zależności od pory roku. Do tego skanera została zakupiona książka-przewodnik po świecie ptaków, z prezentowaną w nim ich charakterystyką oraz miejscem stacjonowania. Wystarczy zbliżyć wspomniany skaner do symbolu ptaka, a usłyszymy jego naturalny śpiew.

Fenomenalne. Oto, jak rozwijają się w krajach uwolnionych od światopoglądowych sporów politycznych dzieci, gdzie szkolnictwo jest zdecentralizowane, a nauczyciele mogą suwerennie rozstrzygać o tym, w jaki sposób kształcić swoich uczniów, jakie wykorzystać pomoce dydaktyczne, by zajęcia były dla nich ciekawe i głęboko zapadające w pamięć. Koszt skanera to niecałe 100 zł. za to jego funkcje są niezwykle bogate. Może bowiem być też wykorzystywany do słowników i podręczników języków obcych, do prowadzenia zajęć dwujęzycznych, a więc stawać się dydaktycznym GPS-em po świecie dźwięków i znaczeń otaczającej nas kultury.

W Polsce zaś będziemy dotować "badziewne" książeczki, kolorowanki, zeszyciki, puzzle, które naszych dzieci już nie rajcują. To nie są środki adekwatne do coraz częściej poza szkołą cyfrowo warunkowanych umysłów. Co z tego, że nauczycielka przedszkola wychodzi z dziećmi swojej grupy codziennie na spacer, skoro nie jest w stanie powiedzieć im, co to za ptak śpiewa w pobliżu? Czasami zatrzyma się przy naszym ogródku i opowie im o tym, jakie kwitną w nim kwiaty. A ptaki śpiewają dla nieznających ich gatunku i rodzaju.

Nasunęłą mi się jeszcze jedna refleksja. Ptaki w Polsce śpiewają. Dzieci - niestety, nie (z wyłączeniem harcerzy i wszelkiej maści nielicznych juź zespołów).

26 marca 2016

Wielkanocne radości i nadzieje



Jak pisze JM Rektor i profesor Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie ks. dr hab. Bogusław Milerski - Wielkanocne Święta są zawsze czasem wspólnym, czasem spotkań i pojednania. Ostatnie wydarzenia zewnętrzne podważyły ideę wspólnoty ponad podziałami. Dlatego tak ważne są świadectwa tego, że taka wspólnota jest możliwa i praktykowana. Jeżeli chcielibyście zobaczyć taki obraz wspólnego życia, to JM zaprasza na stronę:

http://www.tvp.pl/religia/programy-ekumeniczne/programy-redakcji-ekumenicznej/wideo/korytarze/24357959

Tegoroczne Święta Wielkanocne przeżywamy w Jubileuszowym Roku Miłosierdzia.

Przekazuję zatem najserdeczniejsze życzenia, byśmy przeżywając ten czas wpatrywali się w paschalne wydarzenia z radością obecności naszych Rodzin, Bliskich i Przyjaciół. Niechaj ten okres pozwoli spojrzeć na życie z optymizmem i nadzieją.

Pochylmy z pokorą nasze umysły i serca, by móc patrzeć z odwagą w przyszłość, a zarazem by móc dostrzec przejście z niewoli Zła do wolności Dobra. Niech to, co miało być porażką, stanie się początkiem zwycięstwa.

Życzę wszystkim dużo zdrowia i sił, by świąteczne dni przyniosły pokój, którego dziś tak bardzo potrzebujemy w obliczu różnych zagrożeń i niepewności jutra w naszym codziennym życiu.


Dzielę się życzeniami, które nadeszły drogą elektroniczną, by wzmocniły wspólnotę ludzkich serc, dusz i umysłów:

* spokojnych, radosnych i bardzo słonecznych Świąt Wielkanocnych. Niech będą wolne od wszelkich trosk i niepokoju, przepełnione miłością, nadzieją i wiarą.


* zdrowia, spokoju i wiele radości w rodzinnym gronie ze słońcem w tle;


* radości, odwzajemnianej życzliwości i aby stały się one źródłem wzmacniania duchowej struktury intelektu. Niech Zmartwychwstanie, które niesie odrodzenie (w zwątpieniu), napełnia sens życia zrozumieniem innych, jasnością umysłu i dystansem do siebie oraz innych.

* rodzinnych, pogodnych i spokojnych obchodów Świąt Wielkanocnych.
http://mojmac.pl/2016/03/23/wroaccessible16-prof-jan-miodek-teatr-modrzejewskiej/


* wszystkiego Dobrego na czas świąt dla Pana i Pana Bliskich w aurze źródłowego doświadczenia subiektywnie rozpoznawanych i przeżywanych egzystencjalnych sensów i znaczeń im przynależnych i domniemywanych:)

* dużo zdrowia i spokoju wewnętrznego, co w tej otaczającej nas atmosferze zaczyna mieć ogromne znaczenie. Życzę, aby Bóg przemienił Wam każde poczucie bezradności w nadzieję i aby smutek i niepokój zastąpiła Boża radość.
Wszelkiego Dobra


* Niech Zmartwychwstały Jezus Chrystus błogosławi, a w trudach codzienności darzy zdrowiem, siłami i ludzką życzliwością. Niech radość Wielkiej Nocy napełnia serce wiarą, nadzieją i pokojem.
Błogosławionych Świąt Wielkiej Nocy i zmartwychwstania z Jezusem do nowego życia.

* Požehnané sviatky plné nádeje a milosti prinášajú Vám zdravie, šťastie, samé radosti.

* K tomu korbáč, vodu, kraslíc moc, zase je tu Veľká noc. S láskou


* odrodzenia, nadziei i miłości, a także spokojnych i dobrych chwil w rodzinnym gronie. Alleluja!

* Surrexit Dominus de sepulcro qui pro nobis pependit in ligno

Drodzy bracia i siostry w Rzymie i na całym świecie, dobrych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego!

Z jakże wielką radością głoszę Wam: Chrystus zmartwychwstał! Chciałbym, aby ta wieść dotarła do każdego domu, każdej rodziny, zwłaszcza tam, gdzie jest najwięcej cierpienia, […] aby dotarła ona do wszystkich serc, bo tam Bóg pragnie zasiać tę Dobrą Nowinę: Jezus zmartwychwstał, jest nadzieja dla Ciebie, nie jesteś już pod panowaniem grzechu, zła! Zwyciężyła miłość, zwyciężyło miłosierdzie!
(papież Franciszek, Orędzie Wielkanocne 2016).


* krásné svátky jara a božího požehnání, proměn života v jeho nekonečnosti bohatosti, Vám a celé Vaší rodině s hlubokou pokorou


* głębokiego przeżycia Triduum Paschalnego oraz wielu łask płynących z Tajemnicy Zmartwychwstania!

* radości, pokoju wewnętrznego oraz chwili wytchnienia w gronie rodzinnym.


* Šťastie, zdravie, smiechu veľa,

* „Gdzie się podział krzyż? - Stał się nam bramą ” Cyprian Kamil Norwid

Miłości, co nie umiera,
Nadziei, co nie zawodzi,
Wiary, co góry przenosi

Na radosne święta Zmartwychwstania Pańskiego AD 2016


* życzenia wyrażone słowami Papieża Franciszka: „Miłosierdzie Boże zawsze zwycięża! Przyjmijmy łaskę zmartwychwstania Chrystusa! Pozwólmy, by odnowiło nas Miłosierdzie Boga, pozwólmy, aby Jezus nas kochał, pozwólmy, by moc Jego miłości przemieniła także nasze życie. I stańmy się narzędziami tego miłosierdzia, kanałami, przez które Bóg może nawadniać ziemię, by strzec całego stworzenia. Prośmy więc Zmartwychwstałego Jezusa, który przemienia śmierć w życie, aby otworzył przed nami przyszłość nadziei. Chrystus jest naszym pokojem, niech prowadzi was wszystkich i całą ludzkość po drogach sprawiedliwości, miłości i pokoju”.

Alleluja!


Wielkanoc 2016

Umieranie: (Mariusz Dembiński)

Wznoszenie się duszą odcieleśnianej bojaźni
W przestwór tchnienia spiętrzany upławem uczuć,
Kojonych spowalnianym biciem osierocanego serca,
Ku zwątpieniu z westchnieniem wyciszenia.

Tam:
Obejmując krzyża prężną posturę,
Po którym spływał przetaczany męką czas,
Cisza spowiła szelest Jego zwątpienia,
Karmiąc Wielkanocą pokutę dla mas.

Tutaj:
Po twarzach błąkają się zgliszcza doznawanych wspomnień,
Wśród których i zaorane pola ponurych wieczorów
Spędzanych w objęciach rodziców strwożonych jesienną mgłą.
Obok nich piętrzą się błotne fale laguną morskiego spojrzenia
W kolorycie ciemnej słomy przepoconej walką o lepsze facjaty.
A wśród nich On! – z błyszczącymi oczami w ciemnym zaułku dnia -
Ku któremu zwracają się poszarpane cienie z ich zachodzących słońc,
W poszukiwaniu ukochanych rąk, - dotyk zwątpienia z ponadludzkiego śladu.




24 marca 2016

(Nie-)skuteczność nauczania metodologii badań społecznych studentów pedagogiki


Przeglądając naukowe periodyki przypomniałem sobie artykuł socjolog Uniwersytetu Zielonogórskiego i jego profesor Ewy Narkiewicz-Niedbalec oraz dr Edyty Mianowskiej pod powyższym tytułem. Swoje doniesienie z badań opublikowały w Roczniku Lubuskim (2012 tom 38, część 2).

Autorki przeprowadziły wśród studentów nauk pedagogicznych w swojej uczelni sondaż, mający na celu sprawdzenie, czy nauczanie metodologii badań społecznych jest skuteczne? Same zapewne prowadziły kształcenie w tym zakresie, a zatem i diagnoza miała spełnić istotną rolę w rozpoznaniu i ewentualnym skorygowaniu tego procesu. Informacja zwrotna na temat efektów kształcenia powinna mieć właśnie taki, indywidualny charakter, by prowadzący zajęcia mieli świadomość tego, jakie są słabe punkty, a z czym ich studenci najlepiej sobie radzą.

Inna rzecz, że kiedy prowadzimy egzaminy, także testowe, to ich wynik jest także dla nas miarą nie tylko skuteczności uczenia się (studiowania) akademickiej młodzieży, ale także klarowności naszych zajęć. Prowadzący seminaria dyplomowe - głównie magisterskie, bo już nie piszę o doktoranckich, najlepiej przekonują się o jakości metodologicznego wykształcenia studentów. Tu są dopiero "schody", kiedy magistranci już w czasie pierwszych zajęć zaczynają od tego, co i jak będą badać, nie mając jeszcze za sobą porządnej kwerendy i merytorycznej analizy literatury przedmiotu.

Zapisane w KRK efekty kształcenia są świetne na papierze, ale wymagają przede wszystkim większych nakładów finansowych na to, by móc uzyskać jak najwyższy poziom metodologicznych kwalifikacji u studentów. Tymczasem oni mają najczęściej najtańszą formę zajęć, czyli wykłady, a rzadko ćwiczenia warsztatowe i zadania, wymagające samosprawdzenia własnych kompetencji. Co gorsza, nie ma już w ogóle nie tylko na pedagogicznych studiach tzw. terenowych obozów naukowych, w trakcie których młodzi ludzie uczyliby się zespołowego prowadzenia badań zgodnie z przyjętym modelem teoretycznym i wystandaryzowanymi narzędziami badań.

Pomiar zielonogórskich socjologów był niczym innym jak testem wiadomości i umiejętności. Odnotowano w badaniu poprzecznym w grupie dwóch roczników - kilkunastoprocentowy spadek poziomu wiedzy i umiejętności w przypadku zastosowanego testu w trudniejszej wersji i kilkuprocentowy spadek przy zastosowaniu łatwiejszego testu. Oceniano wiedzę i umiejętności w trzech kategoriach: "poniżej przeciętnej", "przeciętnej" i "powyżej przeciętnej". Można jedynie się domyślać, że ta pierwsza oznaczała de facto niezdolność do prowadzenia jakichkolwiek badań społecznych.

Dane są porażające, bowiem wynika z nich, że "poniżej przeciętnej" była wiedza z zakresu metodologii badań u 76,7% studentów, zaś ich umiejętności w tej kategorii obejmowały 77,1% studentów. Wiedzę ogólną z metodologii ogólnej nauk poniżej przeciętnej miało 66,4% studentów. To są realne efekty (braku)wykształcenia.

23 marca 2016

Indeksowane na liście MNiSW czasopisma punktowane


Każdy, kto przejrzy resortowy wykaz czasopism punktowanych, zorientuje się, że w ramach własnej dyscypliny naukowej niewielka ich część, ale jednak, została wprowadzona przez KEJN w wyniku tylko i wyłącznie biurokratycznego podejścia do tego procesu. W innych kwestiach resort szkolnictwa wyższego nie jest tak liberalny i jednak żąda jakościowych dowodów, a nie tylko wypełnionych przez zainteresowanych formularzy. Ileż w nich jest fałszywych danych, tego już nikt nie weryfikował?

Kwalifikowanie przez nawet najwybitniejszych ekonomistów czy socjologów wraz z naukoznawcami zgłoszonych przez redakcje czasopism tylko i wyłącznie na podstawie wypełnionych przez nie formularzy, bez sprawdzenia ich zawartości sprawia, że w naszym kraju mamy do czynienia m.in. z listą punktowanych czasopism obrotem surowców wtórnych i marnych zarazem.

Oto jedna z warszawskich wyższych szkół prywatnych chwali się, że jej czasopismo jest indeksowane na liście czasopism punktowanych MNiSW, toteż każdy opublikowany na jego łamach tekst będzie mógł być odnotowany w jednostce oceniającej jego autora. Tyle tylko, że opublikowanie na łamach takiego periodyku tekstu jest w rzeczy samej, kiedy dojdzie do oceny jakości osiągnięć naukowych osoby przez recenzentów w ramach postępowania habilitacyjnego czy tym bardziej na tytuł naukowy profesora, osłabieniem szans na awans.

Zwracajcie państwo uwagę na to, kto jest redaktorem naczelnym takiego pisma, bo może się okazać, że jakiś docent, który w oficjalnej bazie naukowców nie wykazuje się ani jedną publikacją, ba, nie wiadomo, na jakiej podstawie posługuje się statusem docenta. Chyba, że co do centa wylicza mu się płace, bo o jego doktoracie też niczego się nie dowiemy.

Dalej, zobaczcie, kto publikuje na łamach takiego pisma? Czy nie jest ono tylko i wyłącznie "gazetką ścienną" dla pracowników tej szkółki prywatnej, której właściciel, a czasami i rektor miał czy ma poważny problem z prawem, w tym z etyką własnej pracy akademickiej? Wystarczy wrzucić do wyszukiwarki nazwisko, by przekonać się, że publikowanie własnego tekstu w piśmie obok postaci niegodnych, świadczy o tym, że upełnomocniamy nie wartość własnych dokonań, ale jej brak u finansujących pismo.

Wreszcie, warto zobaczyć, czy aby w danym piśmie nie występują teksty w 90% pracowników szkoły wyższej je wydającej. Co z tego, że otrzymam kilka punktów, skoro stracę własną pozycję naukową wpisując się w "śmietnik pseudonaukowych tekścideł"?

Doprawdy, drodzy pedagodzy, jeśli zależy wam na publikowaniu wyników własnych badań, to nie czyńcie tego w pismach, które radykalnie obniżą ich jakość. Mam nadzieję, że KEJN wprowadzi wreszcie ujemną ocenę periodyków i zdejmie z listy te, które hańbią świat naukowych czasopism.

Powstają nowe periodyki. Nie są jeszcze w wykazie punktowanych czasopism. Mają za to bardzo interesujące teksty.

22 marca 2016

O podzwonnym dla intelektualistów


Brytyjski profesor socjologii Frank Furedi wyłożył przed kilku laty w jednej ze swoich książek tezę o zaniku roli intelektualistów w ponowoczesnym świecie, która nie ma żadnego potwierdzenia w badaniach socjologicznych czy psychologicznych, ale jawi się jako bardzo atrakcyjnie brzmiąca teza.

Świat nauki okazał się - jego zdaniem - uległy wobec presji polityki, bezosobowej siły rynku (jego „niewidzialnej ręki”) oraz instytucji publicznych obniżając własne standardy na rzecz instrumentalnego i filisterskiego podejścia do życia. Wynika to z internalizacji przez ludzi wolnych zawodów, jaki mi są akademicy i artyści, kultury schlebiania, w wyniku której zastąpili własną autonomię, elitarność pójściem na łatwiznę przez podporządkowanie się zewnętrznym naciskom. Zdradzili zatem uniwersytety i szkoły obniżając standardy wymagań wobec swoich studentów czy uczniów znudzonych realiami własnej edukacji.

W pewnej mierze przyczynił się do upadku autorytetu nauki i uczonych relatywizm wiedzy, która traci swój obiektywny status, skoro może być podawana w wątpliwość i porównywana z wieloma innymi jako jej równie zasadnymi. Z pewnością odkąd kształcenie akademickie nie może rościć sobie prawa do tego, by być ścieżką wiodącą do prawdy, jego znaczenie uległo zmianie (F. Furedi,2008, s. 11).


Podważanie autorytetu nauki zyskało już aprobatę także w naszym społeczeństwie, skoro w sprawach edukacji może być ekspertem każdy, kto tylko uczęszczał do szkoły lub ma w wieku obowiązku szkolnego dziecko albo wnuczka. Naukowcy potrzebni są władzy do upełnomocnienia własnej ignorancji, by dzięki nim obywatele nie dociekali już istoty i sensu podejmowanych decyzji politycznych.

Wystarczy zatrudnić w każdej agendzie rządowej specjalistę od public relations, czyli od manipulowania danymi, by ten przywoływał właściwych dla pozbawionej podstaw naukowych decyzji swoich przełożonych. Nie jest dla niego ważne, jaką ma przekazać społeczeństwu informację, gdyż tę musi sprzedać tak jak handluje się na rynku towarami. Jak słusznie pisze Furedi: Takie przekształcenie w produkt pozbawia wiedzę istotnej wartości i znaczenia: jako towar dostarczany przez domokrążców spod znaku ekonomii wiedzy staje się w istocie karykaturą samej siebie. Dlaczego? Dlatego, że bez związku z Prawdą wiedza nie ma żadnego istotnego znaczenia. Staje się pojęciem abstrakcyjnym, czymś, co łatwiej przekazywać, niż cenić i co można przetworzyć tak, by zyskało jak najbardziej przeciętny kształt. (tamże, s. 13)

Nauka ma być użyteczna dla społeczeństwa a kształcenie ogólne dla rynku pracy stając się wartościami heterotelicznymi. Kto dzisiaj będzie pracował naukowo dla poszukiwania Prawdy, skoro prowadzenie badań wymaga koniecznych nakładów finansowych, a ich dysponentami są politycy, którzy uzależniają dostęp do środków od spełnienia instrumentalnych oczekiwań władzy.

Nauki społeczne mają służyć inżynierii społecznej, socjotechnice władztwa politycznego, ekonomicznego, ale i edukacyjnego. Każda próba wyjścia poza obowiązujące w państwie standardy czy kanon prędzej czy później prowadzi na margines, do wykluczenia czy rezygnacji z projektu badawczego czy wdrożeniowego. Odkąd bowiem istota nauczania i sztuki przestała mieć sens społeczny, standardy zaczęły podlegać negocjacjom i łatwo podporządkowywały się celom pragmatycznym. (tamże, s. 20)

Nauczyciel akademicki poddawany jest nieustannemu dewaluowaniu jego misji, profesjonalizmu, wartości czasu i nakładu pracy, inwestycji w siebie, traci na znaczeniu, także dlatego, że można na nim zaoszczędzić. Uczeni są zbytecznym kosztem, obciążeniem dla podatników, budżetu państwa, zmarnowaną inwestycją.

Sprzyja to nie tylko negatywnej motywacji, ale i obniżaniu standardów własnej pracy przez część kadr, skoro i tak nie docenia się ich roli. Patologiom akademickiego świata można byłoby poświęcić poważne studium badawcze, tylko po co, skoro naruszyłoby to tzw. interes społeczny, a więc (prze-)trwanie tysięcy osób zbytecznie zatrudnionych w szkolnictwie wyższym?