26 września 2014

Prokuratura na Wydziale Pedagogicznym Katolickiego Uniwersytetu w Rużomberku na Słowacji




O trudnej sytuacji na Wydziale Pedagogicznym pisałem nieco wcześniej, kiedy słowacka prasa informowała o odwołaniu w grudniu 2013 r. przez Senat Katolickiego Uniwersytetu w Rużomberku JM Rektora ks. prof. Tadeusza Zasępę. Uchwała Senatu (głosowało wówczas za odwołaniem rektora 15 na 18 obecnych członków Senatu) nie została wówczas przyjęta przez koszyckiego arcybiskupa Bernarda Bobra. Być może dopiero po wkroczeniu na uczelnię prokuratury na wniosek Rektora postanowił on ustąpić ze swojego stanowiska z dn. 31 maja 2014 r. W obronie dotychczasowego rektora ks. prof. T. Zasępy, którego kadencja powinna skończyć się dopiero za dwa lata, a także moralnego wsparcia udzieliło 290 absolwentów tej uczelni, którzy skierowali petycję do Konferencji Biskupów Słowacji. Ks. Rektor podjął działania na rzecz ukrócenia procederu słowackich habilitacji dla Polaków. Może okazał się niewygodny?

Od czerwca do prawie końca sierpnia br. tymczasowe kierownictwo uczelnią przejął ks. Rektor Seminarium Duchownego Diecezji Spišskej, profesor nauk teologicznych Jozef Jarab. Na Słowacji rektora mianuje bowiem Prezydent Republiki na podstawie wniosku Senatu danej uczelni. Zdaniem przewodniczącej Akademickiego Senatu - Ľudmily Krajčírikove: Senat oczekuje, że nowy Rektor ustabilizuje sytuację na Uniwersytecie Katolickim, w którym powinien nastąpić ład i przywrócony zostanie dialog między senatorami, a nowy rektor oczyści uniwersytet z powodów do negatywnych opinii.

Ks. prof. T. Zasępa pozostał w Katolickim Uniwersytecie jako profesor Katedry Dziennikarstwa. Dochodzenie prokuratury wiąże się z nadużyciami finansowymi na Wydziale Pedagogicznym, gdzie pobierano opłaty za studia, ale nie zasilały one budżetu uczelni. Podobne nadużycia miały miejsce w związku z pobieraniem opłat za korzystanie z pokoi gościnnych tego wydziału. Pieniądze za korzystanie z noclegu trafiały - zamiast na konto uczelni - jako darowizna na Fundusz Ladislava Pyrkera, który założyli dwaj pracownicy Wydziału Pedagogicznego. Ci zresztą zostali już zwolnieni z pracy. Jak stwierdziła przewodnicząca Senatu: "Być może do tego skandalu by nie doszło, gdyby ks. rektor T. Zasępa realizował uchwały Senatu, ale te podobno - mimo stwierdzonych uchybień w ramach wewnętrznego audytu - były przez niego lekceważone." Niektórzy dociekają, czy w mający w tej uczelni miejsce proceder byli także włączeni Polacy, którzy uzyskiwali tam docenturę płacąc za nią na konto powyższego funduszu? Wszystko wyjaśniają odpowiednie organy.

W dn. 10 czerwca 2014 r. Senat KU w Ružomberku podjął większością głosów (18 senatorów było "za" na 22 obecnych członków Senatu) uchwałę o skierowaniu do Prezydenta Republiki wniosku o nominowanie nowego rektora. W dn. 27 sierpnia 2014 r. Prezydent Republiki Słowackiej Andrej Kiska mianował Mons. prof. ThDr. Jozefa Jaraba, PhD. rektorem Katolickiego Uniwersytetu w Ružomberku (KU). Akt uroczystego podpisania tej nominacji i przekazania dekretu miał miejsce w Pałacu Prezydenckim w Bratysławie, a uczestniczył w tej uroczystości także przewodniczący Konferencji Biskupów Słowackich arcybiskup Mons. Stanislav Zvolenský oraz spišský biskup diecezjalny Mons. Štefan Sečka.






25 września 2014

Portrety nauczycieli w badaniach Joanny M. Łukasik


(fot. od lewej Dziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych APS - dr hab. Maciej Tanaś prof. APS oraz habilitantka - dr Joanna Małgorzata Łukasik)





W dniu wczorajszym miało miejsce na Wydziale Nauk Pedagogicznych Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie znakomite kolokwium habilitacyjne (jeszcze w tzw. starej procedurze) pani dr Joanny Małgorzaty Łukasik z Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie, która od szeregu lat, konsekwentnie realizuje badania pedeutologiczne. Przysłuchiwałem się z dużym zainteresowaniem treściom recenzji i dyskusji wokół problemów, jakie pojawiły się w trakcie samego kolokwium.

Pani dr hab. Joanna M. Łukasik uczyniła przedmiotem badań jakościowych (w perspektywie biograficznej)doświadczanie życia codziennego przez nauczycieli. Uczestniczący w przewodzie recenzenci - profesorowie Maria Mendel, Wanda Dróżka, Mirosława Nowak-Dziemianowicz i Barbara Smolińska -Theiss wysoko ocenili konceptualizację badań habilitantki, które zostały dobrze osadzone na tle dotychczasowego pisarstwa naukowego. Zachwyciła ich transdyscyplinarność, wieloaspektowość oraz wielostronność ujęć w badaniach doświadczania przez nauczycieli ich przełomu życia.


Ciekawe są zarysowane przez krakowską pedagog portrety nauczycieli. Niepokojące są - zdaniem Mirosławy Nowak-Dziemianowicz wnioski, jakie wynikają z wcześniejszej, a podoktorskiej monografii J.M. Łukasik, w świetle której badani nauczyciele m.in. traktują swój zawód jako uciążliwy w ich życiu a także posiadają liczne braki w najnowszej wiedzy pedagogicznej. Recenzentka zwróciła uwagę na trafny dobór nauczycieli do badań biograficznych na podstawie analizy treści ich autonarracji w pamiętnikach oraz na sposób opisania kategorii poznawczych przez habilitantkę. Odkryte zostały niepowtarzalne przeżycia doświadczania przez kobiety w tym zawodzie ich życia na co dzień.

Prof. Wanda Dróżka dostrzegła w dorobku wagę czynników kreujących role społeczne i zawodowe nauczyciela. Pytała - Czy szkoła umożliwia nauczycielom rozwój i zdrową kondycję własnego życia? Czy w tym zawodzie można mieć satysfakcję? Równie wysoko oceniła dorobek i pracę habilitacyjną prof. APS Barbra Smolińska-Theiss wskazując, że podjęta problematyka badawcza jest niezwykle aktualna. Nauczycielstwo pojawia się w badaniach J.M. Łukasik niejako na drugim planie, bowiem kluczowa w jej dociekaniach była codzienność ich życia. Bezrefleksyjne trwanie w roli zawodowej nauczycieli, swoistego rodzaju marazm jest w tych badaniach bardziej widoczny dzięki nowemu spojrzeniu. Badania pamiętników nauczycieli wczorajszej habilitantki nawiązują do znakomitych tradycji badań pedeutologicznych m.in. Tadeusza Jałmużny, Eugenii Podgórskiej, Hanny Kędzierskiej czy Wandy Dróżki.


Warto dostrzec i docenić te badania, chociaż nie mają one charakteru generalizującego, gdyż były przeprowadzone w paradygmacie badań jakościowych, bowiem ich autorka dobrze łączy etnografię i etnopedagogikę z pedeutologią. Ma tu miejsce znakomita kwerenda literatury w części teoretycznej, a w analizach badawczych nakładają się na siebie różne kategorie przełomu życia nauczycielek, w tym tak ciekawa jak krzątactwo, nieustanna troska o innych i o coś, a rzadko o siebie.

Jak w przypadku każdej rozprawy naukowej, tak i tu wątpliwości budziła kwestia przyjętego nazewnictwa metod badawczych czy wybrania do analizy tylko sześciu nauczycielskich pamiętników mimo dysponowania przez badaczkę ich wielokrotnością. Niepotrzebnie wyłączyła ze swoich analiz obszar szkoły oraz nie pokazała w życiu rodziny badanych nauczycielek ich mężczyzn (małżonków). Wśród sześciu rodzin tylko w dwóch funkcjonują oni normalnie gdyż w pozostałych są nimi osoby uzależnione od alkoholu, bezrobotne czy wkluczone społecznie. Prof. Maria Mendel z UG zwróciła uwagę na niedostrzeżenie przez krakowską pedeutolog w analizach nauczycielskich pamiętników ich samotności czy ich relacji społecznych w innych środowiskach (pozarodzinnych, pozaszkolnych). Portrety nauczycielek nie uwzględniają też sfery ich duchowości, religijności.

Jak każda debata naukowa nad rozprawą habilitacyjną budzi spory, wiele wątpliwości, także natury metodologicznej (ze względu na przyjęty przez badacza paradygmat), tak i ta wywołała interesująca dyskusję w trakcie kolokwium. Warto w tym miejscu przytoczyć (nieznane członkom rady) fragmenty recenzji wydawniczych książki habilitacyjnej:

Z recenzji dr hab. Agnieszki Gromkowskiej-Melosik, prof. UAM:

Jest to wartościowe dzieło naukowe, które świadczy o dużej dojrzałości teoretycznej i metodologicznej autorki oraz jej umiejętności prowadzenia interesującej narracji. Należy przy tym podkreślić, że idea (i istota) recenzowanej przeze mnie książki dr Joanny Małgorzaty Łukasik z pewnością rozszerza znacząco wiedzę, która tworzy obszar badawczy w dziedzinie pedeutologii. W tym kontekście na podkreślenie zasługuje podjęcie przez autorkę niezwykle interesującej i merytorycznie znaczącej problematyki pozaszkolnego życia codziennego nauczycieli. […] Dokonane przez dr Joannę Małgorzatę Łukasik […] analizy codzienności nauczycielek są tym bardziej ważne i interesujące, że powstały w oparciu o metodę biograficzną. Autorka dokonała analizy sześciu pamiętników aktywnych zawodowo nauczycielek znajdujących się na przełomie połowy życia. Materiał badawczy pozyskała z nadesłanych prac na (ogłoszony z jej inicjatywy) ogólnopolski konkurs: „Miesiąc z życia nauczyciela” na pamiętnik, dziennik i reportaż. Już to samo w sobie nadaje pracy – w perspektywie recenzenta – w pewnym stopniu walor wyjątkowy. [...] Należy więc zdecydowanie pozytywnie ocenić zamysł i ideę całej pracy, tym bardziej że […] nie zawiera pozytywistycznej, beznamiętnej diagnozy, lecz jest przepojona „pasją pedagogiczną”, orientacją na zrozumienie społecznych konstrukcji tożsamości nauczycielek i ich codziennego życia. [...] Autorka bardzo swobodnie porusza się po poszczególnych zagadnieniach, wykazując duży potencjał intelektualny w zakresie konstruowania dyskursu naukowego, a przede wszystkim rozwiązywania problemów badawczych i prowadzenia narracji.


Z recenzji prof. zw. dr. hab. Mariana Śnieżyńskiego:

Badania jakościowe z trudem torują sobie drogę na gruncie pedagogiki, przełamując powoli nurt badań ilościowych. W tej sytuacji należy Autorce recenzowanej pracy wyrazić uznanie i podziw za podjęcie badań czysto jakościowych, które wymagają spojrzenia empatycznego, introspekcyjnego, stania „na równi” z badanymi osobami i analizowania rzeczywistości z pozycji badanych osób. Autorka podjęła w pełni udaną próbę refleksyjnego spojrzenia na codzienność nauczycielskiego życia pozazawodowego. Analiza codzienności dokonana na podstawie dostarczonych Autorce pamiętników zawiera wielowymiarowy i złożony obraz różnorodności życia codziennego, nacechowany daleko idącym indywidualizmem, zabarwionym emocjonalnie. Niezwykle refleksyjny tekst czyta się z dużym i rosnącym zainteresowaniem. Dobór autentycznych wypowiedzi badanych w uporządkowane logicznie segmenty stwarza spójną całość, spiętą klamrą literackiej analizy i refleksyjnej myśli Autorki.


W trakcie oceny całego dorobku naukowego habilitantki przeważył w ocenie zachwyt nad pierwszymi tego typu studiami doświadczania codzienności życia przez nauczycieli oraz bardzo dobry wykład na temat braku kultury współpracy, wspólnotowej w "pokoju nauczycielskim". Tak więc w elitarnym klubie polskich doktorów habilitowanych w dyscyplinie pedagogika jest kolejna badaczka, tym razem z Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie.














24 września 2014

Oświatowe ustawki pod wiceministrę i lokalne władze



MEN wydaje na kiczowaty elementarz, foldery, resortowe broszury, beznadziejne materiały propagandowe, spoty filmowe i reklamy dziesiątki milionów złotych. Ministra i jej zastępcy kursują po Polsce dopieszczając de facto kandydatów PO i PSL przed wyborami samorządowymi pod pozorem "konferencji", "forów oświatowych". Wydają na podróże kolejne setki tysięcy złotych z pieniędzy podatników. Wystarczy spojrzeć na tablicę propagandową MEN, by dostrzec, że ta władza niczym się nie zajmuje (nie dziwię się, skoro jest niekompetentna), tylko podróżuje - z miasta do miasta, z jednej gminy do drugiej, od wsi do wsi.

O wielu służbowych wycieczkach władze już nawet nie informują społeczeństwa. Dowiadujemy się o nich na fejsie, bo ktoś nagle poczuł się dotknięty aurą resortowego banału. Oto w dn. 19 września miało miejsce w Szczecinie Forum Oświatowe pt. „W drodze do dobrej szkoły”, w którym wzięła udział wiceminister edukacji narodowej Joanna Berdzik oraz dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty Marek Pleśniar (jej kolega z OSKKO), przedstawiciele samorządu województwa zachodniopomorskiego i Urzędu Miasta Szczecin, rektorzy i dziekani uczelni, pracownicy kuratorium oświaty, dyrektorzy szkół, nauczyciele i rodzice.

Do żadnej "dobrej szkoły" wiceministra nie zajrzała, ani o niej nie powiedziała, bo J. Berdzik nie miała tam nic do powiedzenia. Zapewne pozdrowiła uczestników, a ci -jak odnotowano na stronie MEN - podczas dyskusji panelowych "...dyskutowali o sukcesach i wyzwaniach sześciolatków w pierwszej klasie szkoły podstawowej, o zasadności funkcjonowania w polskim systemie oświaty szkoły gimnazjalnej, a także o trybie kształcenia uczniów w liceach ogólnokształcących."

Doprawdy odkrywcze i fascynujące. Szczecińskie Forum Oświatowe nie było objęte patronatem MEN. To teraz wiceministrowie odbywają delegacje ad hoc? Mamy ministrów w drodze? Jak E. Gierek w socjalizmie odwiedzają "zakłady pracy" i pozdrawiają "intelektualnych robotników"? Wiemy jednak, że w czasie sesji plenarnej wygłosili swoje referaty: dr. hab. Piotr Laskowski, Jarosław Szulski oraz Joanna Białobrzeska. Nie przypuszczam, by je pani wiceminister wysłuchała i zabrała głos w dyskusji. Zapewne spieszyła się do innych obowiązków? Organizatorzy zadbali o to, by po oficjalnych wystąpieniach gości była przerwa na "zmycie się" oświatowych VIP-ów. A jakie tłumy uczestników nawiedziły to Forum?

Szkoda, że J. Berdzik nie posłuchała, co mają do powiedzenia uczestnicy tego Forum, bo może dowiedziałaby się, że zdaniem wielu specjalistów:"... miejsce tych dzieci jest wciąż w przedszkolu. Dla pedagoga, Joanny Białoborzeskiej najistotniejszy jest brak samodzielności sześciolatków w szkołach-molochach, nawet tych najbardziej przystosowanych." Postanowiłem jednak sprawdzić, czy są prawdziwe relacje o tym Forum, i znalazłem.

Oto jaka jest opinia o Szczecińskim Forum Oświatowym. Piszą o nim ci, którzy tam byli:

Pierwszy zgrzyt poczułam, kiedy doszło do zgłaszania się na konferencję. Radek Majcher ze Stowarzyszenia Rodzice dla Szczecina, zaangażowany od lat w sprawy edukacji, członek Rad Rodziców, na maila z pytaniem o możliwość udziału… nie dostał odpowiedzi. Ostatecznie listy przy wejściu żadnej nie było, a i pustych miejsc pozostało całkiem sporo na sali Trafostacji, ale jeśli ktoś robi branżowe spotkanie, wypadałoby dać znać, czy będą miejsca. Bo wpychanie się na siłę nie jest fajne dla żadnej ze stron. Tak czy owak, niesmak pozostał.

A sama konferencja? Na sali dominowali dyrektorzy wszystkich szczecińskich placówek – przedszkoli, szkół podstawowych, gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych. Pani minister też była – na początku. Powiedziała, że MEN bardzo chętnie wysłucha uwag i dyskusji, co należy w oświacie poprawić. Po pewnym czasie już nie było jej widać na sali. W dyskusji na dwóch panelach, na których miałam okazję być, też jej nie widziałam.

Spotkanie otworzył pan prezydent Krzystek, który na slajdach pokazał założenia swojego planu Szczecin 2020 w zakresie oświaty. Jak się pewnie domyślacie – cud, miód i orzeszki. Zobaczyliśmy dane, które obrazowały nauczanie dwujęzyczne w Szczecinie. Okazuje się, że w systemie takim uczy się 1623 przedszkolaków, 2630 uczniów szkół podstawowych, 1055 gimnazjalistów i 333 uczniów szkół ponadgimnazjalnych. Co nie pasuje w tym obrazku? Tak, dokładnie – im starsi uczniowie, tym mniej klas dwujęzycznych. Czy nie powinno być odwrotnie? Po co ładować pieniądze w dwujęzycznych przedszkolaków? Czy im naprawdę potrzeba takiej nauki? Zawsze wydawało mi się, że należy szczególną uwagę przykładać uczniów, którzy wkrótce wejdą na rynek pracy i to im najbardziej te języki powinny się przydać… No cóż, ale mamy piękny program.

Pan prezydent mówił też ładnie o programach matematycznych w siedmiu gimnazjach, o tworzeniu nowych klas zawodowych. I o tym, że „zaprogramował” szereg inwestycji na nowy okres środków unijnych o łącznej wartości 158 mln zł. Zapowiedział też, że Szczecin czeka budowa nowej podstawówki. Ale zaraz… czy jedna podstawówka nie stoi już czasem pusta w centrum miasta?

(...)

Po przerwie nastąpiła część „laurkowa”. Nauczyciele i dyrektorzy z różnych placówek przedstawiali zbiorcze prezentacje na temat świetnych programów realizowanych w szczecińskich placówkach. Bez wskazywania palcem, w której placówce co się realizuje. Jedni dyrektorzy przedstawiali, inni dyrektorzy słuchali. Ponownie było miło. Pewne kontrowersje wzbudziło wystąpienie pana dyrektora Cezarego Urbana, który twierdził, że gwarancją sukcesu w nauce matematyki jest dzielenie uczniów według ich rzeczywistych umiejętności w tym zakresie na grupy międzyklasowe. Usłyszałam komentarz od jednej z pań dyrektorek, że u niej w szkole dzieli się tak dzieci na językach, informatyce i że jakby chciała podzielić w ten sposób inne przedmioty, to sal nie starczy i dzieciaki będą kończyć lekcje po 18. Więc piękna teoria, ale rzeczywistość jednak skrzeczy.


Nie cytuję całości prawdziwej relacji, a nie tej polukrowanej, przesłodzonej. Warto się z nią zapoznać. Uwielbiam takie fora, konferencje - rzekomo kluczowe dla polskiej oświaty, z ustawianym pod władze programem, publicznością i ozdobą w osobach kilku zaproszonych gości. Każdy dyrektor mógł przecież powiedzieć, że wypowiedzi J. Szulskiego, J. Białobrzeskiej czy P. Laskowskiego to marginalia "dziwaków", "odszczepieńców", jakiejś "alternatywy". To teraz czekamy na równie "laurkowy" dla MEN i "przesłodzony" Kongres Dyrektorów w Łodzi. Nasz BELFER już się nim podniecił i żałuje, że nie jest dyrektorem i nie stać go na udział w tym Kongresie. Może jednak nic nie stracił?


23 września 2014

RAT-her Be, czyli wyścig szczurów



Uczestnik XXVIII Letniej Szkoły Młodych Pedagogów w Sandomierzu - mgr Karol Motyl udostępnił tekst piosenki, która została wykonana w czasie ostatniego wieczoru obrad. On sam jest pracownikiem Zakładu Pedagogiki Ogólnej i Metodologii Badań w Instytucie Pedagogiki Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie, gdzie prowadzi badania jakościowe w zakresie szkolnego śmiechu i humoru. Współautorką tekstu jest pani dr Sylwia Jaskulska z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu.


Paranoidalna sytuacja strukturalnej przemocy, w jakiej funkcjonuje szkolnictwo wyższe w naszym kraju, sposób oceniania jednostek akademickich i dyscyplin naukowych tak, jakbyśmy byli Ameryką ze wszystkimi jej uwarunkowaniami sprawia, że istotnie kształcimy korposzczury i przyczyniamy się do zwiększania pozorów, fikcji, zakłamania i destrukcji w warstwie etycznej badań naukowych.



Nasza sytuacja nie jest komfortowa.
Chcemy wypłynąć na naukowe wody,
ale dopóki nie będę miał cytowań,
nie mam szans w wyścigu szczurów.
Mogą napisać wszystko,b
nawet egzotyczne scenariusze,
ale dopóki nie będziesz mnie cytować,
nie ma sensu tego kontynuować.




Mam jedno cytowanie
w periodyku “Kyoto to the Bay”.
Co prawda to gazeta codzienna,
ale co za różnica,
nazywaj to jak chcesz.
To i tak ładuje moje baterie.



Jeśli mnie zacytujesz, będę musiał to odwzajemnić.
Wiem, że strzelam sobie w stopę, bo Twoje teksty są słabe,
ale w głębi serca czuje, że jakoś w swój tekst Cię wmiksuje.
Gdy mnie cytujesz, nie ma innego miejsca, w którym chciałbym być.

Ale nie, nie, nie, nie,
Ty nie cytujesz mnie!
Ale nie, nie, nie, nie,
Ty nie cytujesz mnie!
Ale nie, nie, nie, nie,
Ty nie cytujesz mnie!

To jest nasza PASJA i misja,
załapać się do pisma, które jest na ERIH-u.
Mam jednak świadomość,
ze moja dysertacja jest niekompletna,
ale cytuj mnie chociaż “nożyczkami”,
bo to jest święta prawda,
że tak długo, jak będziesz mnie cytować
nie ma innego miejsca, w którym chciałbym być.

Budzę się rano i podziwiam swoje cytowanie
w periodyku “Kyoto to the Bay”.
Zwykle poprawia mi to humor…
Jesteśmy różni, ale wiem, że wszyscy tak robią…
Index Hirscha, to nasze drugie imię,
które ładuje nasze baterie.

Jeśli mnie zacytujesz, będę musiał to odwzajemnić.
Wiem, że strzelam sobie w stopę, bo Twoje teksty są słabe,
ale w głębi serca czuje, że jakoś w swój tekst Cię wmiksuje.
Gdy mnie cytujesz, nie ma innego miejsca, w którym chciałbym być.

Ale nie, nie, nie, nie,
Ty nie cytujesz mnie!
Ale nie, nie, nie, nie,
Ty nie cytujesz mnie!
Ale nie, nie, nie, nie,
Ty nie cytujesz mnie!

Gdybyś mnie cytował, nie byłoby innego miejsca, w którym chciałbym być.

Yeah, yeah, yeah, yeah, yeah, yeah!

Jeśli mnie zacytujesz, będę musiał to odwzajemnić.
Wiem, że strzelam sobie w stopę, bo Twoje teksty są słabe,
ale w głębi serca czuje, że jakoś w swój tekst Cię wmiksuje.
Gdy mnie cytujesz, nie ma innego miejsca, w którym chciałbym być.

Ale nie, nie, nie, nie,
Ty nie cytujesz mnie!
Ale nie, nie, nie, nie,
Ty nie cytujesz mnie!
Ale nie, nie, nie, nie,
Ty nie cytujesz mnie!

Gdybyś mnie cytował, nie byłoby innego miejsca, w którym chciałbym być.


22 września 2014

Szkolne wspomnienia

Pewnie ktoś pomyśli, że będę dzielił się swoimi wspomnieniami ze szkoły. Być może kiedyś to nastąpi, ale teraz mam na uwadze zakończoną w miniony piątek XXVIII Letnią Szkołę Młodych Pedagogów Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN w Sandomierzu. W ciągu niespełna czterech dób zostało wygłoszonych przez młodych wiekiem i duchem naukowców - pedagogów (filozofów, matematyków, teologów, psychologów, językoznawców, socjologów z pierwszego wykształcenia lub uzyskanego stopnia naukowego doktora) z całego kraju 57 komunikatów z ich badań, analiz, refleksji dotyczących kluczowej dla pedagogiki kategorii - PASJI. O niej mówili słowem, obrazem i dźwiękiem...



(Na fotografiach od góry są profesorowie: Maria Czerepaniak-Walczak, Maciej Tanaś, Janusz Kirenko, ks. dr Marek Jeziorański; profesorowie: Stanisław Popek i Maria Dudzikowa, Amadeusz Krause, Monika Wiśniewska-Kin, Marek Krajewski, ks. Marian Nowak, Wiesława Limont i Agnieszka Cybal-Michalska, Eugenia Potulicka i M. Wiśniewska-Kin)

Czegoś takiego nie spodziewałby się ani Karol Wojtyła, który tak pięknie pisał o różnicy między perfekcjonizmem a perfekcjoryzmem, ani Władysław Tatarkiewicz - autor książki "O szczęściu" i "O doskonałości". Fenomen pasji został - przez uniwersytet typu instant (LSMP KNP PAN) -wszechstronnie i wielostronnie zbadany, prześwietlony, omówiony, przedyskutowany, a było to możliwe dzięki wyjątkowej pasji jego "rektor" - pani prof. Marii Dudzikowej, prof. senior UAM w Poznaniu. Każdy z uczestników i referujących w Sandomierzu mógłby tak, jak kibice dopingujący polskich siatkarzy w Katowicach (w czasie zwycięskiego meczu z Brazylią o mistrzostwo świata) krzyczeć: "DZIĘKUJEMY! DZIĘKUJEMY! DZIĘKUJEMY!"

Wielu z nas wyrażało osobistą wdzięczność z wyjątkowej konstrukcji spotkań, do których doszło z udziałem Pani Profesor i zaproszonych przez nią gości. Mogliśmy podziwiać piękno obrazów prof. Janusza Kirenki z UMCS w Lublinie, fotografie dr Małgorzaty Makiewicz z Uniwersytetu Szczecińskiego), poezje prof. Stanisława Popka czy dzieła teatralne i artystyczne wybitnego twórcy teatralnego, scenografa, malarza, fotografa - prof. Leszka Mądzika. Nie było z nami Prezydenta RP, ani prezydentów innych miast III RP, nie było tysięcy obserwatorów, ale mogę powiedzieć ze spokojem własnego sumienia, że nasi młodzi naukowcy przeniosą swoją pasją zapalną iskrę dążenia do PRAWDY na kolejne pokolenia, na społeczeństwo, do macierzystych ośrodków akademickich i szkół wyższych.


Ktoś, kto usłyszał o tym, czym jest PASJA, co ją warunkuje, co jest jej istotą, jakie są jej skutki nie ma już innego wyjścia jak albo z nią właśnie studiować, analizować, wyjaśniać, interpretować złożoność badanego świata, albo stać się statystą z dyplomem, pasożytem, konsumentem pożerającym de facto własny ogon szans, jakie były mu dane. Były chwile wielkich wzruszeń, silnych emocji, jak chociażby w czasie zorganizowanego przez pracowników Instytutu Pedagogiki KUL spotkania z młodym, nadzwyczaj empatycznym, subtelnym i wysoce profesjonalnym zarazem psychologiem PIOTREM, który oprowadzał nas po Lubelskim Hospicjum Dla Dzieci im. Małego Księcia .

Był w Sandomierzu czas na znakomite wykłady, referaty, prezentacje, komunikaty czy autobiograficzne wspomnienia. Był także czas na spotkania z wybitnymi twórcami, pasjonatami sztuki, kreatorami nowej edukacji, wybitnymi humanistami.
Nie zabrakło też czasu na to, co stało się już tradycją Letnich Szkół Młodych Pedagogów KNP PAN, a mianowicie na KABARET - bez cenzury. Mogliśmy razem z "aktorami" śpiewać refren jednej z piosenek:

"Za czym kolejka ta stoi?
Po granty, po granty, po granty.
Co dostaniesz, gdy dojdziesz?
Zmęczenie, profity, brylanty.

Bądź jak badacz, pisz, wytrzymaj,
gdzieś te granty przecież są
się rozpłyną jak lawina
Ona ma, ty nie i co-o-o".
Dziękuję wszystkim przybyłym do Sandomierza - magistrom, doktorom, doktorom habilitowanym, profesorom nadzwyczajnym i zwyczajnym, samorządowcom, dziennikarzom, między-szkolnikom, -letnikom, -pedagogom, między... zawistnikom i hipokrytom, bo wszystko nas wzmacnia, co nas nie pozbawia pasji. Tej nikt nie jest w stanie zniszczyć czy zdezawuować, poza nami samymi. Dlatego kolejna już XXIX Letnia Szkoła Młodych Pedagogów Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN zostanie zorganizowana przez naukowców Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie we wrześniu 2015 r.
Tematem wiodącym i synergicznym dla przedstawicieli nauk humanistycznych i społecznych w pedagogice i dla pedagogiki będzie (a wymieniam tu tylko kluczowe dla niego kategorie): TWORZENIE SAMEGO SIEBIE, AUTOEDUKACJA, SAMOREALIZACJA, PRACA NAD SOBĄ.


Tymczasem za XXVIII LSMP KNP PAN dziękuję ORGANIZATOROM z Wydziału Nauk Społecznych i z Instytutu Pedagogiki KUL JPII: ks. dr hab. Stanisławowi FEL prof. KUL, ks. prof. Marianowi NOWAKOWI, ks. dr. Markowi JEZIORAŃSKIEMU, dr Dorocie BIS, dr Katarzynie BRAUN i wielu ICH partnerom, sojusznikom, sponsorom.



(fotografie autorstwa Edyty Nieduziak)

21 września 2014

Środowiska obywatelskie w służbie edukacji narodowej 1989 – 2014







Fundacja „Rodzice Szkole” we współpracy z Collegium Civitas i Komitetem Nauk Pedagogicznych PAN, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom współpracujących z nimi organizacjami pozarządowymi i osobami zainteresowanymi przyszłością polskiej oświaty, organizuje 3 października br. konferencję:

Środowiska obywatelskie w służbie edukacji narodowej 1989 – 2014, której celem jest:

◾ prezentacja różnego rodzaju inicjatyw na polu edukacji narodowej, podejmowanych w minionym dwudziestopięcioleciu przez rodziców, nauczycieli oraz osoby żywotnie zainteresowane sprawami polskiej szkoły,

◾ uświadomienie społeczeństwu, że szereg rozwiązań, jakie miały miejsce w minionym okresie (łącznie ze zmianami prawa oświatowego), zostało zainicjowane i wprowadzone w życie przez organizacje obywatelskie w wyniku wieloletnich, konsekwentnych działań, polegających na budowaniu poparcia społecznego oraz przekonywaniu do nich parlamentarzystów i kolejnych ministrów edukacji narodowej,

◾ wskazanie na bariery, zagrożenia i szanse jakie pojawiają się przed polską szkołą,

◾ wyrażenie uznania wszystkim uczestnikom, zapoczątkowanych w latach 80-tych ub. wieku, zmian w polskiej edukacji, z podkreśleniem, że wśród nich znaczącą grupę stanowili tzw. nieprofesjonaliści (głównie rodzice), często niedoceniani i niedostrzegani przez system oświaty, a w rzeczywistości wnoszący do niego nowego ducha, tak bardzo potrzebnego w poszukiwaniu odpowiedzi na wyzwania XXI wieku.


Organizatorom zależy na tym, aby w tym wyjątkowym - na przestrzeni ostatnich 25 lat - wydarzeniu wzięli udział przedstawiciele wszystkich znaczących środowisk oświatowych. Szczególnie zależy im, na jak najliczniejszej obecności aktywnych rodziców (przede wszystkim reprezentantów rad rodziców i stowarzyszeń rodzicielskich), którzy w III RP są jedną z najbardziej dynamicznych grup społecznych, dążących do unowocześnienia szkoły i narodowego systemu oświaty. W tej konferencji powinni też wziąć udział członkowie istniejących rad szkolnych, które mają większy wpływ na procesy wychowawcze, współzarządzanie szkołą i egzekwowanie standardów kształcenia.

Prezes Zarządu Fundacji „Rodzice Szkole” - Wojciech Starzyński, zaprasza zainteresowanych uczestnictwem w konferencji. Można przesłać swoje zgłoszenie na adres e-mail kontakt@rodziceszkole.edu.pl lub kontaktowanie się bezpośrednio z organizatorami, tel.: 602 694 951


Program konferencji przewiduje wypowiedzi wielu osób, znakomitości naukowych i oświatowych, także wielu twórców i działaczy podziemnej Solidarności, którzy przygotowywali podstawy do transformacji polskiej edukacji. To, że ich ideały i wysiłek zostały zmarnotrawione przez kolejne ekipy rządu i MEN, będzie zapewne także przedmiotem gorzkiej refleksji. Niestety, edukacja w Polsce nie jest ani demokratyczna ani upełnomocniająca młode pokolenia w postawach obywatelskich. Jeśli już, to ma to miejsce w niektórych środowiskach szkolnictwa niepublicznego, jak m.in. STO. Przedstawiam jednak program tej konferencji, w której - niestety - sam nie mogę uczestniczyć z powodów innych zobowiązań obywatelskich w tym kraju.

A zatem referującymi będą:

Otwarcie konferencji i powitania - prof. dr hab. Stanisław Mocek i Wojciech Starzyński

Prof. dr hab. Maria Dudzikowa - Mechanizmy działań pozornych. U podstaw erozji kapitału społecznego i powstawania jego niekorzystnych odmian w edukacji

Krystyna Starczewska - Środowiska obywatelskie jako inicjatorzy i twórcy nowoczesnego systemu edukacji narodowej u progu III RP: Od inicjatyw edukacyjnych opozycji do rozwoju oświaty niepublicznej w wolnej Polsce

Wojciech Starzyński - STO - lider oświaty niepublicznej i współorganizator działań na rzecz zagwarantowania rodzicom należnego im miejsca w polskiej szkole

Prof. dr hab. Andrzej Janowski - Ekipa ministra Henryka Samsonowicza patronem działań obywatelskich na rzecz edukacji narodowej

Elżbieta Tołwińska-Królikowska - Wiejskie szkoły stowarzyszeniowe - nowa wartość w polskiej edukacji

Anna Bulka - Spółdzielnie uczniowskie jako najlepsza forma nauki przedsiębiorczości

Tomasz Elbanowski - Akcja "Ratuj Maluchy" - pospolite ruszenie rodziców

dr Michał Kawecki - Działania obywatelskie na pograniczu edukacji i kultury

MarcinFrybes, Marek Kunicki – Goldfinger - Działania obywatelskie na rzecz edukacji narodowej w środowiskach Polonii. Środowiska obywatelskie w służbie edukacji narodowej z perspektywy spojrzenia socjologa i historyka

Wojciech Starzyński - Przedstawienie projektu Deklaracji Obywatelskiej

prof. dr hab. Maria Mendel, prof. dr hab.Stanisław Mocek - Podsumowanie i zamknięcie konferencji

Więcej informacji na stronie Fundacji.

20 września 2014

Życie jako podróż a podróże życia naukowców Letniej Szkoły Młodych Pedagogów


(fot. Prof. Eugenia Potulicka z Wydziału Studiów edukacyjnych UAM w Poznaniu)




Piątkowe obrady XXVIII Letniej Szkoły Młodych Pedagogów KNP PAN w Sandomierzu kończą tygodniowy cykl prac, debat i warsztatów doktorantów, doktorów i profesorów nauk humanistycznych oraz społecznych wokół wspomnianej już wcześniej problematyki autobiograficzno-narracyjnej "OPOWIEM CI O SWOJEJ PASJI - SŁOWEM, DŹWIĘKIEM I OBRAZEM...".

Przedpołudniową sesję otworzyła relacja prof. Eugenii Potulickiej do wybranych spośród wielu, w których była, krajów - Indii i Nepalu. To jest zupełnie naturalne, oczywiste, że pedagog porównawczy nie może prowadzić badań komparatystycznych, pisać czy promować dysertacji naukowych o edukacji w krajach, których nie poznał osobiście lub nie doświadczyli ich kultur podopieczni doktoranci. Prof. E. Potulicka stworzyła poznańską szkołę komparatystyki, która owocuje znakomitymi badaniami i publikacjami ich wyników. Na Letniej Szkole w Sandomierzu poznańska Profesor podzieliła się z nami refleksjami, którym przyświecała kluczowa teza: Podróże pozwalają nam zachwycać się różnorodnością kultur i pięknem przyrody, którym zostaliśmy obdarzeni. W trakcie podróży konfrontujemy własną wiedzę o tym, czego się dowiedzieliśmy o kraju docelowej podróży a tym, czego o nim nie wiedzieliśmy.

Kiedy Profesor zdecydowała się na wyprawę do Indii i Nepalu wiedziała, że jedzie do kraju uduchowionego, szczycącego się filozofią wielkiej kultury. Znała z literatury to, jak kształtują się stosunki społeczno-kulturowe i bieda na świecie. Spodziewała się, że zetknie się z tym zjawiskiem także w tych krajach, ale to, co tam zobaczyła, przerosło jej oczekiwania. Wiedzieć bowiem o nędzy i biedzie to nie to samo, co ją zobaczyć na własne oczy. Szokujące było dla Profesor to, że hinduskie dziecko nie wie, co zrobić z cukierkiem a dziecko w Nepalu kupuje sobie tylko jeden cukierek.


Poruszające nie tylko wyobraźnię, ale przede wszystkim emocje było - dla prof. E. Potulickiej - obserwowanie i doświadczanie niemalże na każdym kroku żebractwa, otaczanie każdego autokaru przez głodne i pobite dzieci. Głęboko zapadł Jej w pamięci widok straszliwie okaleczanych dzieci, by wzbudzały wśród zagranicznych turystów litość, a tym samym mogły zebrać od nich większą kwotę. Widziała dzielnice ogromnej nędzy. W Indii życie toczy się na ulicy – tam się szyje, strzyże, sprzedaje, a nawet załatwia potrzeby fizjologiczne. W dzielnicach biedy nie ma koszy na śmieci, a mężczyźni oddają mocz na ulicy patrząc w twarz innym. Z odchodów krowich niektórzy tworzą materiał budulcowy do swoich lepianek.

Trafiła do państw o strukturze kastowej, która reprodukuje swoją strukturę społeczną, ekonomiczną i kulturową. Kraj który się szczyci że jest tygrysem Azji, nie ma kanalizacji. Wszędzie doznawany brud i ubóstwo były dla niej nie do zniesienia. Nawet paleniska zmarłych wywołują szok, kiedy widzi się niedopalone szczątki ludzkiego ciała. Dlaczego? Także z biedy. Drzewo jest tam bowiem bardzo drogie, a więc i zwłoki są niedopalone. Także tak osławiony w podręcznikach do geografii Ganges jest nieprawdopodobnie brudny. Na ulicach panuje straszny hałas i zgiełk. Riksze są tu środkiem komunikacji, a przejedzie ten, kto głośniej krzyczy.

Indie to kraj głębokiego analfabetyzmu. Istnieją w nim nieliczne szkoły dla elit, w których dzieci wyróżniają się mundurkami i możliwością zdobywania wiedzy oraz umiejętności niedostępnych dla większości. Państwo nie jest w stanie zlikwidować analfabetyzmu. Wszędzie natomiast można spotkać tybetańskich mnichów, u których wielu młodych chłopców pobiera nauki. Rodzina jest tu bardzo patriarchalna. Los kobiety jest godny pożałowania. Jeśli mąż umarł wcześniej, tzn., że żona o niego nie dbała. Są zatem ośrodki dla kobiet żyjących samotnie, a przy tym w wielkiej nędzy.

Nieco więcej optymizmu tchnęła E. Potulicka w relację z Nepalu, gdzie wprawdzie szkoła nie ma ściany od strony ulicy, ale uczęszczające do niej dzieci uczą się w schludnych warunkach. Wiele jednak rodzin żyje w dżungli. Można zatem spotkać po drodze dzieci ulicy, wałęsające się, maluchy bez spodni i majteczek. Znakomity narracyjnie wykład przeplatany był prezentacją zdjęć. Co w nas zmienia tego typu refleksja? Na co zwracamy uwagę, kiedy zamierzamy wyjechać do innego kraju?

Kolejnym gościem referującym swoją pasję o bardziej ekstremalnym charakterze był z wykształcenia geograf a obecnie prof. KUL w zakresie filozofii prawa - dr hab. Krzysztof Wroczyński. Mówił o swojej pasji wspinania się przez 35 lat po wysokich pasmach gór – w Tatrach i Himalajach. Ma za sobą 5 wypraw, w trakcie których zdobył 3 himalajskie szczyty. Na bazie własnej przygody z górami podzielił się uwagami, które wyznaczają trzy etapy dochodzenia do mistrzostwa w tym zakresie:

I etap określił jako techniczny – obejmował on okres młodości, w której uczył się techniki wspinania i nabierał swoistej pasji. Był to dwuletni okres swoistej gimnastyki górskiej.

II etap był czasem uczenia się wędrowania po górach w grupie społecznej. Tu zdobywanie szczytów nie może być traktowane jako akrobatyka na ścianie, gdyż góry są nieprzewidywalne. Konieczna jest zatem zdolność do współpracy z ludźmi i rozwijanie wzajemnego zaufania. On sam terminował u wielkich himalaistów - najpierw w Tatrach, które wcale nie są łatwymi górami. W zetknięciu z nimi poznawał siebie, swoją wydolność fizyczną, sprawność i weryfikował, czy nadaje się do tego sposobu przeżywania świata. Odkrywał nowy świat. Przygotowywał się do wyjazdów pytając Mistrzów o to jak wytrzymać w innym klimacie i warunkach niż te, jakie są w Warszawie. Na lodowcu musiał zmierzyć się w dzień z temperaturą powyżej 25 st., a w nocy spadała ona już do minus 17 st.

Trzeba zatem było hartować swój organizm, przygotowywać go do wyjątkowego wysiłku. Po każdej wyprawie tracił po kilkanaście kg. W górach każdy musi być zdrowy psychicznie, gdyż mogą stać się powodem jego tragedii. W tym pierwszym okresie K. Wroczyński wychowywał się na ideologii romantycznej – na budowaniu w grupie taterników wielkiej przyjaźni.

III etap przypadł na wspinaczkę w Himalajach. Tam już nie wejdzie się po drodze do schroniska. Trzeba umieć znosić wysokość, by nie przeżyć choroby, która może być dla niego śmiertelna. W Himalajach nie ma już romantyzmu. Tam każdy idzie na własną rękę. Wyprawy rozciągają się w przestrzeni gór, bo każdy idzie na własną rękę i odpowiedzialność. Wielkim przeżyciem jest przebywanie przez 7-8 godz. w samotności, gdyż inni albo są poniżej, albo przed nami, powyżej. Gdyby wpadł w szczelinę, to nawet nikt nie wiedziałby o tym. To jest inna poetyka niż ta tatrzańska.

W chodzeniu po górach kluczową rolę odgrywa autorytet. Może być zespół złożony z 9 osób, ale jak nie ma autorytetu, który go poprowadzi, to jest źle. Pasja Profesora była bardzo kosztowna. W okresie PRL trzeba było mieć na nią dużo pieniędzy, stąd wielu alpinistów, himalaistów handlowało alkoholem, żeby zdobyć środki na kolejną wyprawę. Polacy byli w tym wyśmienici. Na zakończenie Profesor przekazał kilka uwag:

1) Postęp techniczny w zakresie wyposażenia zdobywców gór jest wprawdzie w himalaizmie ogromny, ale technika nie zwiększa bezpieczeństwa. Jest tyle samo wypadków, co przed laty.

2) W górach musi być ktoś, kto ma autorytet, kto spaja całość.

3) Kiedy ktoś pyta: Po co się wspinać? - odpowiada Profesor, że jest to najlepszą dla niego szkołą życia, sprawdzania siebie, często w ekstremalnie trudnych warunkach.

W zupełnie inną podróż zabrała nas prof. Maria Dudzikowa, która swoją narrację biograficzną poświęciła książkom jako jej szczególnej miłości. Istotnie, nikt, kto tylko miał okazję spotkać i poznać Panią Profesor, nie zaprzeczy, że nieodłącznym przedmiotem jej pasji są właśnie książki. O ile wcześniej, kiedy była nauczycielką języka polskiego w szkolnictwie państwowym, poświęcała się studiom nad literaturą piękną, o tyle już w roli pracownika naukowo-dydaktycznego nie ma sobie równych w naszym kraju, w środowisku akademickim w monitorowaniu najnowszych rozpraw naukowych z wielu dziedzin nauki. Każdy, kto chciałby dowiedzieć się, co warto przeczytać, kupić/wypożyczyć, a co pozwoliłoby mu/jej na rozwiązanie problemu badawczego, może w całej pełni liczyć na poradę. Nie wiem, czy jest taka problematyka, której kanonicznej literatury nie czytałaby prof. Maria Dudzikowa.

W trakcie swojego wystąpienia poznańska Profesor sięgnęła jednak do głębokich pokładów czytelniczej pasji, jakimi była dla Niej najbliższa rodzina - mama i tata. Przywiozła z sobą "Dziennik Ojca", który został przez niego założony w okresie okupacji hitlerowskiej i był prowadzony do lat niemalże 60.XX w. Ów "Dziennik" Tata zaczął pisać niejako z pozycji narodzonych dzieci, w tym Marii Dudzikowej. Poruszająca to była dla nas lektura, bowiem już od pierwszej strony Jej tata zachwycał się wyjątkową osobowością, naturą, żywotnością, zaciekawieniem, które z biegiem lat przekształciło się w pasję czytania. Profesor odsłoniła w autobiograficznej narracji rodzinne źródła własnej miłości do książek. Odwoływała się do dziennika swojego Ojca oraz wspomnień Mamy, która pisała o tym, jak przechowywali Żydów w swoim domu. Kiedy jeden z uratowanych przyszedł do Mamy by podziękować: „Nie mam Pani co ofiarować, ale żeby Pan Bóg dał , żeby z paninej córki był wielki człowiek, żeby jej pani wszyscy zazdrościli”.