Władze niektórych wydziałów uczelni publicznych, które mają zbyt mało studentów a za dużo kadr naukowych zaczynają zwalniać nauczycieli akademickich i redukować administrację. Powstaje paradoks liczby osób studiujących na wydziale, który prowadzi niedochodowy dla uczelni kierunek studiów. Jeśli nie ma zainteresowania nim, to w świetle procesów rynkowych wydaje się oczywiste, że utrzymywanie kadr akademickich jest nonsensowne, gdyż dużo kosztuje a korzyści finansowe z tego są niewielkie. Takie jednak myślenie jest dobre w odniesieniu do wyższych szkół prywatnych w dużych aglomeracjach miejskich, które kształcą na kierunkach coraz mniej popularnych, jak np. socjologia, zarządzanie czy pedagogika, a zupełnie jest obojętne ich władzom to, jaką zatrudniają kadrę wykładowców. Ważne, by było spełnione minimum i by nie trzeba było martwić się o jego rozwój naukowy. Ten jest założycielom tych szkół obojętny, bo nie są oni zainteresowani rozwojem nauki, określonej dyscypliny naukowej, ale własnego kapitału.
Odwrotnie jest w uczelniach publicznych, które rozliczane są przede wszystkim w ramach oceny parametrycznej nie z tego, ile kształcą osób i na jakich kierunkach tylko, ile publikują rozpraw zatrudnieni w nich naukowcy, jakie prowadzą badania, czy współpracują badawczo z innymi uczelniami w kraju i na świecie itp. W kategoryzacji jednostek uczelni publicznych nikogo nie obchodzi dydaktyka, gdyż ta jest istotna z punktu widzenia otrzymywanych z MNiSW środków, które są konieczne do minimalnego podtrzymania ich przy życiu. Nie bez powodu termin składania wniosków o przyznanie kategorii naukowej jednostce naukowej oraz przekazywania ankiety jednostki naukowej w systemie teleinformatycznym został przedłużony do dnia 15 kwietnia 2013 r. Pieniądze z budżetu państwa idą za studentem, a nie za wynikami badań naukowych, bo o środki na nie akademicy muszą ubiegać się w krajowych i międzynarodowych konkursach.
Postępuje zatem destrukcja w obu obszarach szkolnictwa wyższego, tak publicznym, jak i prywatnym. Pracownicy naukowi już tracą orientację, co tak naprawdę się liczy: Czy w uczelniach publicznych istotne są wyniki badań naukowych, a w szkołach prywatnych - oszczędnego kształcenia "naiwnych"? Jak pogodzić wzajemnie sprzeczne wymogi, jakie stawia się kadrom akademickim w obu typach uczelni? W szkołach prywatnych jak doktor nie uzyska w odpowiednim czasie habilitacji, to nie ma żadnego problemu, a nawet jest lepiej, bo można podwyższyć mu pensum zajęć w ramach tego samego, a lichego poziomu płac. Jak jest grzeczny, lojalny i dyspozycyjny oraz nie żąda podwyżek, to może pracować w takiej szkole aż do przysłowiowej śmierci. Niech nie narzeka i cieszy się, że ktoś w ogóle chce go łaskawie zatrudnić. W uczelniach publicznych, których jednostki mają uprawnienia do nadawania stopni naukowych, jak nauczyciel nie podwyższa swoich kwalifikacji, nie zdobywa kolejnych stopni czy tytułu profesora, musi liczyć się z koniecznością rotacji, a zatem wyląduje "na bruku".
Rozchodzą się wymagania kadrowe w ramach tzw. minimum dydaktycznego z tymi, które są konieczne do minimum naukowego. Od wielu lat mamy w kraju bałagan w tym zakresie, ale MNiSW nic z tym nie czyni. Dlaczego? Z prostego powodu - musiałoby to uderzyć niszczącą falą dla jednej lub drugiej sfery szkolnictwa wyższego, a politycy rządzącej koalicji nie chcą mieć studentów protestujących na ulicy. Wprawdzie ci już odkryli rzeczywisty do nich stosunek, który sprowadza się do pozorowania partycypowania Parlamentu Studentów RP w współzarządzaniu szkolnictwem wyższym, co ma także miejsce w odniesieniu do wielu innych podmiotów społecznych, akademickich. Można jeszcze zaprosić do gmachu resortu nauki i szkolnictwa wyższego na kawę i miłą rozmowę przedstawicieli organów kierowniczych organizacji studenckich czy akademickich korporacji, by zapewnić o ich podmiotowym traktowaniu, a i tak robić swoje.
Studenci chcieliby pełnego wdrożenia w toku kształcenia idei KRK, a więc uwzględnienia w programach i procesie kształcenia, obok przekazywania aktualnej wiedzy, także kształcenia umiejętności praktycznych i kompetencji społecznych. Władze resortu nie zamierzają jednak tego finansować.
Tym samym studenci będą owe umiejętności zdobywać "na sucho", czyli w trakcie wykładów, albo w ramach poszerzonych liczbowo grup ćwiczeniowych/warsztatowych. Tak już jest w większości tzw. "wsp". Umiejętności nie zdobywa się w grupach liczących 50 osób, chyba że chodzi tu o sztukę pozorowania, to wówczas grupy mogą liczyć nawet 200 i 300 osób. Im więcej osób uczestniczy w zajęciach, tym są one tańsze, a o oszczędności przecież tu chodzi, a nie o rzeczywiste kształcenie. Dobra jakość musi kosztować, byle nie budżet państwa i byle nie właściciela wyższej szkoły prywatnej.
02 kwietnia 2013
01 kwietnia 2013
Edukacyjny śmigus-dyngus
Rozprawa Elżbiety Siarkiewicz, Ewy Trębińskiej-Szumigraj, Darii Zielińskiej-Pękał pt. Edukacyjne prowokacje. Wykorzystanie etnografii performatywnej w procesie kształcenia doradców, (Oficyna Wydawnicza „Impuls”, Kraków 2012) jest wynikiem dydaktycznej inspiracji, jaka pojawiła się dzięki pasji nauczycieli akademickich, poszukujących nowych form wspomagania procesu studiowania w ramach prowadzonych przez siebie zajęć ze studentami. Tylko ktoś, kto tak właśnie podchodzi do swojego zawodu i chce w nim rozmiłować swoich studentów, wpada na pomysł, który otwiera zupełnie nowe podejścia do analizowania problemu andragogicznego doradztwa. Jedna metafora wzmacnia w tej narracji inną metaforę tylko po to, by podkreślić poziom zaangażowania naukowców w otwieranie refleksyjnej przestrzeni do dialogu o kluczowych dla interesującej ich dyscypliny wiedzy problemów. Jest to rozprawa z pogranicza pedagogiki szkoły wyższej, w tym szczególnie - dydaktyki szkoły wyższej i andragogiki.
Nie jest to książka stricte naukowa, jeśli weźmiemy pod uwagę to, że w dużej mierze autorki skupiają się na odnowieniu tradycyjnej dydaktyki, którą już same są znużone, kreując nowe formy i metody aktywizujące obie strony procesu kształcenia. Nie można jednak odmówić jej naukowej narracji i treści, gdyż autorki doskonale wykorzystują najnowsze teorie nauk społecznych do wyjaśniania i interpretowania analizowanych procesów kształcenia oraz ich dydaktycznych efektów. Tego typu prac jest na naszym rynku niewiele.
Są tu omówione zajęcia ze studiującymi poradnictwo, które trafnie nawiązują do pedagogiki Gestalt, konstruktywizmu, happeningu, sztuki performance, do elementów dydaktyki przez przeżywanie, by zachęcić kandydatów do zawodu do aktywnego uczenia się. Mamy tu bardzo ciekawą prezentację założeń i sprawdzonych już form realizacji projektu dydaktycznego, którego głównym przesłaniem jest aktywizacja studentów do uczenia się w działaniu i przez jego przeżywanie, doświadczanie i wzbudzanie autorefleksji. Jest to niesłychanie ważne i cenne, by w toku edukacji wyczulić kandydatów do tego zawodu na umiejętne poznawanie wiedzy. Szczególną zaletą tego tomu jest zachęcanie edukatorów do kształcenia umiejętności dostrzegania i rozumienia problemów społecznych w toku i dzięki zabawom, które stają się źródłem płodnych konwencji, pozwalających na rozwój ich (także przypadkowych) uczestników.
Znajdziemy w niniejszej publikacji odpowiedź na pytanie, jak stać się konstruktywistycznym nauczycielem. Autorki pokazują nam swój warsztat od kuchni, dzieląc się nie tylko osobistymi wrażeniami, odwołując do założeń naukowych z obszaru pedeutologii czy andragogiki, ale także prezentując fragmenty uzyskanych efektów w postaci plakatów, wypowiedzi studentów itp. Ze zdumieniem odkryjemy w proponowanych projektach gry i formy prace, które od stu lat realizowane są w ruchu skautowym (harcerskim). Ci, którzy mają to doświadczenie społeczne w swojej biografii, natychmiast uchwycą sens i socjalizacyjną wartość proponowanych zajęć. Gry dydaktyczne są bowiem doskonałą symulacją procesów i zdarzeń, dzięki którym możemy sprawdzać swoją gotowość do profesjonalnego czy społecznego działania, bez realnych szkód dla jego obiektów. Stosowane są w kształceniu sił zbrojnych, kadr menedżerskich jak i służb społecznych czy polityków. Przywrócenie im należytego miejsca także w pedagogice akademickiej jest powrotem do wielokrotnie już realizowanych metod aktywizujących młodzież w procesie studiowania. Etnografia performatywna jest niewątpliwie tą, która ma na celu kształcenie holistyczne, integralne, by w procesie uczenia się procesy intelektualne były równoważone z cielesnym doświadczaniem świata innego człowieka. Jest to także niewątpliwie interesująca kulturowo wymiana doświadczeń i podejmowanie dzięki nim świadomego dialogu.
Zamieszczenie konspektów zajęć w powyższym nurcie i klimacie, duchu refleksyjnej zabawy czyni tę książkę niezwykle ważną inspiracją do konstruowania własnych ich odmian, projektów czy nowych metod kształcenia. Biorąc pod uwagę autentyzm, kreatywność i pedagogiczną wartość zawartych w tej książce projektów, można stwierdzić, że czytając o nich, stajemy się niejako uczestnikami dydaktycznego koncertu. Całość znakomicie spina teoretyczna analiza konstruowania poradniczych doświadczeń i umiejętności, zachęcając zarazem każdego, kto stanie się w tym zakresie profesjonalistą, do pogłębiania swoich kompetencji, refleksyjnego odwoływania się do własnych doświadczeń, badań, superwizji czy społecznej wymiany myśli i doświadczeń.
Jak dla mnie jest to pedagogiczny śmigus-dyngus na tych, którzy tkwią w starych schematach kształcenia andragogów.
30 marca 2013
Na te piękne Święta Wielkiej Nocy
Święta Wielkiej Nocy są dla wielu z nas okresem szczególnego rodzaju spotkań z Źródłem Istnienia, z Stwórczą Siłą, ale i z Bliskimi, dzięki którym budujemy DOBRO naszego życia. Może właśnie w tych dniach uświadomimy sobie, jak bardzo jesteśmy naznaczeni Tym, który choć jest Wielkim Nieobecnym, to jednak wraca do nas mocą radości i wartości życia.
Życzę zdrowych, spokojnych i pełnych nowych doznań Świąt Zmartwychwstania Pańskiego! Niech mimo trwającej zimowej aury sprzyja ona bliskim naszym sercom spotkaniom, a dzieląc się świątecznym jajkiem życzmy sobie tego, co ono symbolizuje od dawien dawna, a mianowicie nadzieję na lepsze, być może także inne wartości, które wpiszą w nasze życie żywotność, nową energię, siłę, początek i nieśmiertelność. Radości, szczęścia i spokoju oraz słonecznej aury na wszystkie następne dni.
Wesołego Alleluja!
Dzielę się życzeniami, jakimi już obdarzyli mnie Przyjaciele, Znajomi, Współpracownicy, Studenci i Czytelnicy:
Z okazji Świąt Wielkanocnych
Życzę wszystkiego tego, co od Boga pochodzi,
Oby skrzydła wiary przykryły kamienie zwątpienia
i uniosły serca ponad przemijanie.
Wesołego Alleluja!
**************
Życzę ......
pełnych miłości i nadziei
w zdrowiu i radości
rodzinnych Świąt Wielkanocnych
smacznego jajka i mokrego Dyngusa
mnóstwo wiosennego optymizmu
oraz samych sukcesów.
***************
zdrowia i radości z przeżywania Świąt Wielkiej Nocy, spokoju, pogody ducha i wspaniałych chwil w rodzinnym gronie
***************
chociaż tą drogą chciałbym przekazać wdzięczność i szacunek wobec podejmowanych przez Pana Profesora działań na rzecz dobra polskiej nauki, a pedagogiki w szczególności. Dziękuję! Proszę też przyjąć moje życzenia wielkanocne. Panu Profesorowi oraz najbliższym życzę, by zmartwychwstały Pan umacniał czynione dobro,
wskazywał drogę i udzielam mocy do trwania w Jego służbie przez służbę ludziom. Z zapewnieniami o modlitwie i pamięci.
***************
z okazji Świąt życzę Panu Profesorowi i całej Rodzinie Wiosennej Radości Wielkanocy, miłości niesionej przez Zmartwychwstałego, wypełniającej serce po brzegi
***************
Wszystkim Przyjaciołom najlepsze życzenia z okazji zbliżających się Świąt Wielkiej Nocy
***************
przesyłamy najlepsze życzenia na Święta Zmartwychwstania Pańskiego dla Ciebie i Twych Bliskich, oraz garść myśli na Święta wypisanych z wciąż aktualnych tekstów księdza Konstantego Michalskiego.
"Święto Zmartwychwstania umieszcza Kościół w niedzielę po pierwszej pełni wiosennej dlatego, że chce mu dać jako tło odradzającą się przyrodę na znak, że mimo prymatu ducha, między przyrodą a duchem istnieje ścisły związek. Jak duch boży unosił się niegdyś nad chaosem światowym, tak dzisiaj razem z Nim unosi się nad przyrodą duch ludzki".
"M. Bierdiajew zauważył, że komunizm umiał wejść na drogę najgłębszych tęsknot człowieka rosyjskiego. W duszy tego człowieka wiecznie odzywała się idea zmartwychwstania i transfiguracji całego stworzenia. [...] Istotnie komunizm wyzyskał ideę transfiguracji, by wprowadzić ustrój sowiecki na tory mesjańskie, na których miała ludzkość dążyć do
swego zbawienia" .
"w ujęciu chrześcijańskim nigdy nie może zniknąć osobowość ludzka w jakiejkolwiek całości, jak znika kropla w morzu, czym innym jest indywidualizm, czym innym chrześcijański personalizm. Personalizm wskazuje w duszy ludzkiej na szczyt, gdzie się pali życie duchowe przez myśl i wolę. Jednak i tu zyskuje, kto traci, gdyż rozpalona
przez szczyt swej duszy miłością z góry osobowość wchodzi w społeczeństwo jak gorejąca pochodnia, która roztacza wkoło siebie ciepło i blaski, a nie duszące dymy" .
*************
Zdrowych, pogodnych Świąt Wielkanocnych, pełnych wiary, nadziei i miłości. Radosnego, wiosennego!!!!!!!! nastroju, serdecznych spotkań w gronie rodziny i wśród przyjaciół oraz Wesołego Alleluja!
**************
z okazji Świąt Wielkanocnych życzę rodzinnego ciepła, spokoju ducha, nadziei na wiosnę wokół nas i w nas samych. Niech Zmartwychwstanie daje nam siłę i wiarę w niezmienne zwycięstwo Dobra i Pokoju.
****************
życzę Panu Radości Świąt i Dobra płynącego z Wielkiego Czasu.
****************
Wesołego Alleluja! Radosnych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego oraz Błogosławieństwa Bożego. Niech Zmartwychwstały Chrystus prowadzi przez życie w radości pokoju
****************
Z okazji Świat Wielkiej Nocy proszę o przyjęcie najlepszych życzeń i serdeczności, zdrowia i radości ze świętowania w gronie Rodzinnym w słonecznej atmosferze i bliskości. Życzę także odpoczynku od trudów codzienności. Świąteczne serdeczności dla Twoich Najbliższych!
****************
życzę Panu Profesorowi i Bliskim Osobom zdrowych i spokojnych Świąt Wielkanocnych, pełnych rodzinnej miłości i radości, kolorowych pisanek, wiosennej nadziei z „odrobiną” Dyngusowej wody, szczęścia, słońca, dobrej energii i spełnienia marzeń.
***************
Zdrowych, Wesołych i słonecznych (chociaż w sercu) Świąt, oraz smacznego tradycyjnego jajeczka i baby wielkanocnej
***************
Niech blask i radość wielkanocnego poranka niosą na naszą codzienność: RADOŚĆ, POKÓJ i NADZIEJĘ. Niech zmartwychwstały Chrystus towarzyszy naszym wędrówkom do Emaus
****************
Święta Wielkanocne są nadzieją dla człowieka, że po trudach ziemskiego życia przejdzie do wieczności i zmartwychwstanie...Tu jest istota zbawienia, naszej wiary i egzystencji... Niech Chrystus Zmartwychwstały da nadzieję i siły do życia, niech w Sercach zagości Pokój i Miłość-
****************
Wbrew panującej za oknem pogodzie przesyłam Tobie i Twoim Najbliższym najlepsze życzenia świąteczne pełne wiosny i radości
***************
Z okazji Świąt Wielkanocnych, życzę wszelkich łask Bożych, pogodnych, zdrowych Świąt i pomyślności w życiu osobistym.
****************
w okresie pasyjnym, w tym szczególnym czasie przygotowań do Świąt Wielkiej Nocy życzę wszystkim nadziei Zmartwychwstania; ufności że to, co wydaje się w życiu niemożliwe, stało i ciągle staje się możliwym. Wszystkim życzę wyciszenia, a Tym z Państwa, którzy Wielkanoc obchodzą już teraz – radosnych i błogosławionych Świąt,
***************
dobrych i błogosławionych Świąt Zmartwychwstania, dużo radości i spokoju oraz odczytania znaków nadziei i wiary. Niech otacza Pana życzliwość, miłość i piękno.
I niech wreszcie nastanie wiosenna aura, aby jeszcze bardziej rozświetlić ten świąteczny czas.
***************
Na te piękne Święta Wielkiej Nocy życzymy Tobie i Twoim Najbliższym wielu łask Bożych, radości w sercu i wiosennej zieleni w głowach.
****************
Jezus zmartwychwstał, dlatego wesoły nam dzień dziś nastał. Chrześcijanie niosą światu tę radosną nowinę. Jezus zmartwychwstał, dlatego chrześcijanin może pokonać to wszystko, co wiąże się z umieraniem, otrzymuje bowiem światło i moc do tego, żeby nie uciekać od krzyża. Co więcej, przeżywając cierpienie z wiarą, może doświadczyć radości nowego życia. Chrześcijanin świętuje to nowe życie, które rodzi się pośród cierpienia, ukazując światu chwalebny krzyż Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, i obwieszcza światu przesłanie życia. Niech Jezus Chrystus będzie dla nas wszystkich źródłem radości pokoju serca, mocnej wiary i nadziei oraz wszelkich łask doczesnych i wiecznych.
******************
Baranku wielkanocny coś wybiegi z rozpaczy
z paskudnego kąta
z tego co po ludzku się nie udało
prawda że trzeba stać się bezradnym
by nielogiczne się stało
Baranku wielkanocny coś wybiegł czysty
z popiołu
prawda że trzeba dostać pałą
by wierzyć znowu
Jan Twardowski
Spokojnych, słonecznych świąt przepełnionych rodzinną atmosferą
*******************
Wielkanoc 2013
Błogosławieństwa Bożego, Wszelkiego dobra od Boga i od ludzi, Wielu pięknych łask duchowych, Umocnienia w wierze, Wzrastania w nadziei, Wydoskonalenia w miłości - na Święta Zmartwychwstania Pana naszego Jezusa Chrystusa, Zwycięzcy śmierci, piekła i szatana - Zbawiciela świata, wszystkiego dobrego –
*******************
na Święta życzę Tobie i Twoim bliskim pogody, radości. miłości i nadziei.
*******************
Jest właśnie ta przedranna chwila,
Kiedy świt czysty, świeży, boski,
Wykwitający z pąku nocy
Jest lżejszy niźli dzienne troski …..”
Leopold Staff Nazajutrz
Z nadchodzącymi świętami Wielkiej Nocy pozwalam sobie złożyć życzenia wszelkich łask, tak wszystkim przecież potrzebnych. Niech czas Zmartwychwstania, niosący tyle nadziei, pozwoli popatrzeć z uśmiechem na trudy i kłopoty, wierząc, że właśnie teraz, w tej wyjątkowej chwili wokół nas pojawi się więcej dobra i piękna. Byśmy z nich czerpali inspirację dla dalszych naszych działań, czyniąc je potrzebnymi i pełnymi radości.
*******************
Z okazji ŚWIĄT WIELKANOCNYCH wszystkiego co najlepsze … codziennie dużych i małych radości oraz nadziei … aby przyszłość omijały trudy i zwątpienia …
Ciepłego spojrzenia na nadchodzące dni
*******************
Na przedprożu Zmartwychwstania czuwajmy, przeciwnie niż straże z fresku Piera della Francesca z San Sepolcro, by pełni Radości doświadczyć! Niech Zwycięzca "śmierci, piekła i szatana" hojnie Ciebie i Twoich Najbliższych obdarowuje, tak w Dni Świąteczne, jak i każdy kolejny dzień!
**************
Radosnych i pięknych, spędzonych w gronie najbliższych, ale i przenikniętych namysłem nad znaczeniem we własnym życiu
Świąt Wielkiej Nocy, aby stały się dla nas źródłem Wielkiej Mocy zmieniania tego świata na lepszy.
****************
Zdrowych, Pogodnych Świąt Wielkanocnych, pełnych wiary, nadziei i miłości. Radosnego, wiosennego nastroju, serdecznych spotkań w gronie rodziny i wśród przyjaciół
oraz wesołego "Alleluja":)
****************
Z okazji Świąt Wielkanocnych, życzę Panu, rodzinie, krewnym i znajomym: zdrowych, pogodnych Świąt pełnych wiary, nadziei i miłości. Radosnego, wiosennego nastroju,
serdecznych spotkań w gronie rodziny oraz wesołego Alleluja.
***************
Wielkanocne serdeczności! Życzę Panu, by zdrowie, szczęście, ludzka przychylność i pogoda ducha nie opuszczały Pana na przednówku!
**************
wesołych i pełnych miłości Świąt Wielkanocnych oraz błogosławieństw Zmartwychwstałego Chrystusa
***************
29 marca 2013
Edukacja filozoficzna w teorii i praktyce
Rozprawa Krzysztofa Ślezińskiego pt. Edukacja filozoficzna w teorii i praktyce (Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2012) nie jest pierwszą zachętą filozofa do zainteresowania nauczycieli możliwością zainteresowania uczniów treściami filozoficznymi w ramach procesu kształcenia – jak sobie sam to przypisuje, ale niewątpliwie jest w ostatnich latach jedną z najciekawszych rozpraw na ten temat. Nie jest to bowiem tylko książka o tym, jak dzisiaj należałoby kształcić filozoficznie, ale tak naprawdę jak kształcić ogólnie, wszechstronnie, a przy tym czynić ten proces ważnym ze względu na sens społecznego, kulturowego, ale i jednostkowego życia każdego z naszych uczniów. Jest to książka znakomicie łącząca ewolucję myśli filozoficznej, a zarazem rodzenia się nauki i myślenia naukowego, pozwalając na zrozumienie okoliczności wyłaniania się metod poznawania świata i ich implikacji dla rozwoju cywilizacji ludzkiej. Z pracy tej studiujący pedagogikę mogą uczyć się historii kształcenia i wychowania, która jest tu ciekawie wyłożona, konkurując z ostatnią publikacją Czesława Kupisiewicza pt. Z dziejów teorii i praktyki wychowania (Kraków 2012). Książka Ślezińskiego jest poświęcona dziejom dydaktyki filozofii, dzięki czemu możemy przekonać się, jaka jest geneza kształcenia filozoficznego, kim byli prekursorzy jej różnych metod i form oraz jak ona ewoluowała w toku dziejów powszechnych.
Jest to niewątpliwie erudycyjna rozprawa, bogata źródłowo i zaskakująca błyskotliwą refleksją filozoficzną. Struktura pracy jest logiczna, głęboko przemyślana, a prowadzona argumentacja miejscami wręcz pasjonująca. Można w niej odczytać nie tylko zamiłowanie do filozofii, ale i do sztuki jej uprawiania w procesie kształcenia. Co ciekawe, wiele z przywołanych w analizie historycznej metod, nadal stanowi wyzwanie dla nauczycieli, którym zależy na jakości wykształcenia młodzieży. Mam zatem nadzieję, że tak, jak odrodziła się chęć aktywnego i rozumiejącego przeżywania najważniejszych wydarzeń historycznych w dziejach naszego narodu, czego najlepszą egzemplifikacją są różnego rodzaju turnieje rycerskie czy inscenizacje historyczne z udziałem amatorów, tak i dzięki tego typu publikacjom pojawi się moda na wypróbowywanie często już zapomnianych form i metod pracy intelektualnej z uczniami typu questio, disputatio czy quaestiones de quolibet. Czyż filozofia nie mogłaby być odtrutką na ponowoczesną, popkulturową banalizację wiedzy, nauki i edukacji?
Tekst jest napisany jasno, rzeczowo, kompetentnie, a przy tym bardzo przystępnie i w sposób zachęcający do czytania. Zastosowana narracja ma autorski charakter, nie powielając istniejącego schematu w większości podręczników z historii filozofii. Bogactwo wykorzystanych źródeł wiedzy, ich różnorodność, pozwoliły na zbudowanie niezwykle interesującej relacji z historii przekazywania przez mistrzów kolejnych epok wiedzy filozoficznej młodszym pokoleniom. Co ważne Autor potrafi zaciekawić czytelnika interpretacjami wydarzeń, z którymi nie spotka się w innych rozprawach z dziejów filozofii. Doskonale ilustruje i wyjaśnia powody, dla których odkrywane przez klasyków filozofii metody poznawania świata wpisywały się w następujące po nich spory, dyskusje, ale i praktyczne zastosowania.
Z tekstu książki Krzysztofa Ślezińskiego wyłania się pasja kształcenia i rozwijania myślenia młodych ludzi tak, by w przyszłości stali się oświeconymi, a więc jak najlepiej wykształconymi osobami, podmiotami, kreatorami własnego życia w służbie ponadczasowych wartości. Propozycje kształcenia filozoficznego, wzbogacone o model filozofii dla dzieci, nawiązują także do rodzimych doświadczeń. Znakomicie, że Autor przywołał teorię kształcenia wielostronnego Wincentego Okonia, a przy tym klasyczny model edukacji wzbogaca o najnowsze podejście z wykorzystaniem najnowszych technologii komunikacyjnych (m.in. e-learning, b-learning, network teaching). W części dydaktycznej nauczyciele znajdą bardzo dobre wsparcie teoretyczne i metodyczne do kształcenia filozoficznego. Z niektórych analiz mogą też skorzystać studiujący na humanistycznych kierunkach, gdyż znajdą w tej pracy ciekawy rozdział (5.3.4) o tym, jak należy analizować teksty filozoficzne, a także jak można sprawdzać u uczących się rozumienie i umiejętność analizy tekstu, pojęć czy kierunków filozoficznych.
28 marca 2013
Nie da się spuścić zasłony milczenia, ani wody na tę politykę
Kiedy usłyszałem przedwczoraj wypowiedź Premiera Donalda Tuska, że: "(...) że nie można lekceważyć nikogo, kiedy zgłasza pretensje pod adresem władzy. - Jak ktoś strajkuje, to ma ku temu poważne powody. Nie można lekceważyć żadnego strajku, nawet jeśli jego podstawowe postulaty nie są jasne. (...) - Ale rozumiem ludzi w nim uczestniczących. Rozmach takiego strajku nie powinien usypiać władzy, ludzi odpowiedzialnych za to, co dzieje się w Polsce", to pomyślałem sobie, że albo jest to hipokryzja, albo cyniczna gra o przetrwanie do kolejnego kryzysu, albo... alienacja. Jeszcze dzień wcześniej ministrowie tego rządu mówili, że to strajk polityczny, nieuzasadniony, a już następnego dnia zmieniają zdanie. Każdy ocenia w tym obszarze, w którym jest aktywny społecznie, zawodowo lub który dotyczy go osobiście.
Protest objął ok. 150 placówek oświatowych - przedszkoli i szkół, a 800 innych było oflagowanych. Według kuratorium protestowano w ok. 75 placówkach. Strajkujący we wtorek na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim nie zgadzają się z polityką społeczno-gospodarczą rządu, żądają zmian w szkolnictwie. Nie było z tego powodu zajęć na Uniwersytecie Śląskim, gdyż zostały w tym czasie ogłoszone godziny rektorskie. O studentów się nie martwiłem. Natomiast zastanawiałem się nad tym, co mówili nauczyciele na Śląsku swoim uczniom, dzieciom, młodzieży szkolnej? Jak uzasadniali im swój udział w strajku, dlaczego nie prowadzą zajęć dydaktycznych? Jakie mają postulaty i jaka jest szansa na ich realizację tymi metodami? Być może nawet część uczniów była z tego powodu szczęśliwa i to ona marzy o tym, by w kraju było jeszcze gorzej, bo wówczas może nie odbędzie się więcej lekcji? Ciężko chorzy mogli ponoć liczyć na pomoc medyczną, a ciężko "chorzy edukacyjnie", czyli uczniowie o specjalnych potrzebach mieli w czasie strajku pomoc? Ktoś zainteresował się nimi?
A gdzie tego dnia była ministra edukacji i jej wiceministrowie? Czy odwiedzali na Śląsku w czasie godzin strajku klasy z sześciolatkami? Nie chcieli z nimi tego dnia posadzić rzeżuchy, pobawić się w "Rolnik sam w dolinie, rolnik sam w dolinie, Hejże, hejże, hejże ha, rolnik sam w dolinie"? Rozumiem, że odwiedzali tego dnia inny region kraju, gdzie platformersi dobrali odpowiednią placówkę do takich wizyt. Kiedy na Śląsku strajkowali nauczyciele, wiceminister od sadzenia rzeżuchy był na Lubelszczyźnie.
Najbardziej jednak podobała mi się wypowiedź wiceministra Krzyżanowskiego w Gorzowie, gdzie mówił:
- Wszystkie badania potwierdzają, że dzieci w wieku sześciu lat rozpoczynając edukację w pierwszej klasie szkoły podstawowej radzą sobie bardzo dobrze, szczególnie jeżeli chodzi o pisanie i czytanie. (…) Absolutnie nie ma żadnego okradania dzieciństwa. Podstawa programowa jest tak przygotowana, by dziecko miało czas i na naukę, i na zabawę.
Sięgam po pierwsze lepsze, z brzegu wyniki badań Wandy Grelowskiej na temat emocjonalnych i społecznych aspektów funkcjonowania sześciolatka w zespole klasowym. Badania zostały przeprowadzone w szkołach podstawowych na terenie Radomia, a uczestniczyli w nich rodzice uczniów klas pierwszych rozpoczynających naukę w szóstym roku życia. Też mogę dobrać z nich odpowiednie akapity: co piąte dziecko negatywnie (5%) lub obojętnie (15%) zareagowało na wiadomość o wcześniejszym rozpoczęciu edukacji, ale aż 86% dzieci sprawia problemy wychowawcze w szkole (sic!), dzieci doświadczają w szkole zachowań agresywnych innych uczniów wobec nich, a są też dzieci, które odczuły brak akceptacji ze strony swoich rodziców i... nauczycieli. (Edukacja elementarna w teorii i praktyce, 2012 nr 3). Możemy przerzucać się wynikami różnych badań, ale proszę podawać konkretne nazwiska, metodologię badań, a nie wciskać kit społeczeństwu, jakby było "głupate".
Wszystkie badania, to znaczy ile ich było, kto je prowadził, kiedy, na jakiej próbie, gdzie były prowadzone, czego w istocie dotyczyły? Czyżby nadal uczono w MEN jak manipulować danymi, by lud nie był w stanie tego zweryfikować, tylko uwierzył w moc słów władzy? Na Śląsku nie uwierzyli. Zastrajkowali. Teraz czekamy na wyciągnięcie konsekwencji służbowych w stosunku do tych, którzy nie akceptują, nie rozumieją i nie popierają władzy.
Dziwię się, że na stronie internetowej zespołu szkolno-przedszkolnego (dlaczego nie jest odwrotnie?) w jednej z miejscowości, które odwiedził wiceminister edukacji, jest propagandowy tekst:
Badania wykazują, iż 96 procent rodziców uczniów, którzy rozpoczęli naukę w szkole jako sześciolatki, jest zadowolonych z nauczycieli swoich dzieci i sposobu, w jaki są one uczone. Wiele i bardzo wiele nowych umiejętności u swoich dzieci dostrzega 93 procent, a 85 procent jest zdania, że szkoła wystarczająco dba o bezpieczeństwo najmłodszych uczniów. Naukowcy na całym świecie są zgodni - im wcześniej dziecko zostaje objęte edukacją formalną, tym lepiej i szybciej się rozwija. Badania wskazują także na fakt, że kluczowy dla ścieżki edukacyjnej dziecka jest okres ok. 6. roku życia. To wtedy dzieci najszybciej się rozwijają, nigdy później dzieci nie wchłaniają tylu nowych informacji, w tak szybki i łatwy sposób. Spotkanie informacyjne dla rodziców dzieci sześcioletnich i siedmioletnich dotyczące nauki w klasie pierwszej szkoły podstawowej w roku szkolnym 2013/14 odbędzie się 5 marca 2013 roku, o godzinie 17.00, w sali nr 33, na pierwszym piętrze. Serdecznie zapraszamy!
Niestety, na stronie tego Zespołu nie znajdziecie państwo ani jednego artykułu nauczycieli z edukacji zintegrowanej, który potwierdzałby te zalety i znakomitości, o których jest mowa powyżej. Owszem, są badania wśród... 5 nauczycieli, którzy stanowią 100%. Draaaamat! teraz rozumiem, dlaczego na stronie MEN, a tu także się to powtarza, podaje się wskaźnik: 96%, a nie wskazuje na liczbę bezwzględną badanych. Pewnie było ich 17!
Nie ma ani jednej relacji, wypowiedzi rodzica, a tym bardziej własnych diagnoz. Jest tylko ble, ble, ble... , jak w czasach komuny. Żenujące, jak bardzo dali się zniewolić nasi nauczyciele, jak usłużni są wobec nadzoru pedagogicznego dyrektorzy placówek.
Strajkowali też kolejarze. Na to, jak traktowani są pasażerowie w pociągach TLK, nie da się spuścić zasłony milczenia, ani nawet wody. Wystarczy spojrzeć na fotografie z wagonów klasy I, kursujących w składach na trasie Łódź-Warszawa-Łódź.
Protest objął ok. 150 placówek oświatowych - przedszkoli i szkół, a 800 innych było oflagowanych. Według kuratorium protestowano w ok. 75 placówkach. Strajkujący we wtorek na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim nie zgadzają się z polityką społeczno-gospodarczą rządu, żądają zmian w szkolnictwie. Nie było z tego powodu zajęć na Uniwersytecie Śląskim, gdyż zostały w tym czasie ogłoszone godziny rektorskie. O studentów się nie martwiłem. Natomiast zastanawiałem się nad tym, co mówili nauczyciele na Śląsku swoim uczniom, dzieciom, młodzieży szkolnej? Jak uzasadniali im swój udział w strajku, dlaczego nie prowadzą zajęć dydaktycznych? Jakie mają postulaty i jaka jest szansa na ich realizację tymi metodami? Być może nawet część uczniów była z tego powodu szczęśliwa i to ona marzy o tym, by w kraju było jeszcze gorzej, bo wówczas może nie odbędzie się więcej lekcji? Ciężko chorzy mogli ponoć liczyć na pomoc medyczną, a ciężko "chorzy edukacyjnie", czyli uczniowie o specjalnych potrzebach mieli w czasie strajku pomoc? Ktoś zainteresował się nimi?
A gdzie tego dnia była ministra edukacji i jej wiceministrowie? Czy odwiedzali na Śląsku w czasie godzin strajku klasy z sześciolatkami? Nie chcieli z nimi tego dnia posadzić rzeżuchy, pobawić się w "Rolnik sam w dolinie, rolnik sam w dolinie, Hejże, hejże, hejże ha, rolnik sam w dolinie"? Rozumiem, że odwiedzali tego dnia inny region kraju, gdzie platformersi dobrali odpowiednią placówkę do takich wizyt. Kiedy na Śląsku strajkowali nauczyciele, wiceminister od sadzenia rzeżuchy był na Lubelszczyźnie.
Najbardziej jednak podobała mi się wypowiedź wiceministra Krzyżanowskiego w Gorzowie, gdzie mówił:
- Wszystkie badania potwierdzają, że dzieci w wieku sześciu lat rozpoczynając edukację w pierwszej klasie szkoły podstawowej radzą sobie bardzo dobrze, szczególnie jeżeli chodzi o pisanie i czytanie. (…) Absolutnie nie ma żadnego okradania dzieciństwa. Podstawa programowa jest tak przygotowana, by dziecko miało czas i na naukę, i na zabawę.
Sięgam po pierwsze lepsze, z brzegu wyniki badań Wandy Grelowskiej na temat emocjonalnych i społecznych aspektów funkcjonowania sześciolatka w zespole klasowym. Badania zostały przeprowadzone w szkołach podstawowych na terenie Radomia, a uczestniczyli w nich rodzice uczniów klas pierwszych rozpoczynających naukę w szóstym roku życia. Też mogę dobrać z nich odpowiednie akapity: co piąte dziecko negatywnie (5%) lub obojętnie (15%) zareagowało na wiadomość o wcześniejszym rozpoczęciu edukacji, ale aż 86% dzieci sprawia problemy wychowawcze w szkole (sic!), dzieci doświadczają w szkole zachowań agresywnych innych uczniów wobec nich, a są też dzieci, które odczuły brak akceptacji ze strony swoich rodziców i... nauczycieli. (Edukacja elementarna w teorii i praktyce, 2012 nr 3). Możemy przerzucać się wynikami różnych badań, ale proszę podawać konkretne nazwiska, metodologię badań, a nie wciskać kit społeczeństwu, jakby było "głupate".
Wszystkie badania, to znaczy ile ich było, kto je prowadził, kiedy, na jakiej próbie, gdzie były prowadzone, czego w istocie dotyczyły? Czyżby nadal uczono w MEN jak manipulować danymi, by lud nie był w stanie tego zweryfikować, tylko uwierzył w moc słów władzy? Na Śląsku nie uwierzyli. Zastrajkowali. Teraz czekamy na wyciągnięcie konsekwencji służbowych w stosunku do tych, którzy nie akceptują, nie rozumieją i nie popierają władzy.
Dziwię się, że na stronie internetowej zespołu szkolno-przedszkolnego (dlaczego nie jest odwrotnie?) w jednej z miejscowości, które odwiedził wiceminister edukacji, jest propagandowy tekst:
Badania wykazują, iż 96 procent rodziców uczniów, którzy rozpoczęli naukę w szkole jako sześciolatki, jest zadowolonych z nauczycieli swoich dzieci i sposobu, w jaki są one uczone. Wiele i bardzo wiele nowych umiejętności u swoich dzieci dostrzega 93 procent, a 85 procent jest zdania, że szkoła wystarczająco dba o bezpieczeństwo najmłodszych uczniów. Naukowcy na całym świecie są zgodni - im wcześniej dziecko zostaje objęte edukacją formalną, tym lepiej i szybciej się rozwija. Badania wskazują także na fakt, że kluczowy dla ścieżki edukacyjnej dziecka jest okres ok. 6. roku życia. To wtedy dzieci najszybciej się rozwijają, nigdy później dzieci nie wchłaniają tylu nowych informacji, w tak szybki i łatwy sposób. Spotkanie informacyjne dla rodziców dzieci sześcioletnich i siedmioletnich dotyczące nauki w klasie pierwszej szkoły podstawowej w roku szkolnym 2013/14 odbędzie się 5 marca 2013 roku, o godzinie 17.00, w sali nr 33, na pierwszym piętrze. Serdecznie zapraszamy!
Niestety, na stronie tego Zespołu nie znajdziecie państwo ani jednego artykułu nauczycieli z edukacji zintegrowanej, który potwierdzałby te zalety i znakomitości, o których jest mowa powyżej. Owszem, są badania wśród... 5 nauczycieli, którzy stanowią 100%. Draaaamat! teraz rozumiem, dlaczego na stronie MEN, a tu także się to powtarza, podaje się wskaźnik: 96%, a nie wskazuje na liczbę bezwzględną badanych. Pewnie było ich 17!
Nie ma ani jednej relacji, wypowiedzi rodzica, a tym bardziej własnych diagnoz. Jest tylko ble, ble, ble... , jak w czasach komuny. Żenujące, jak bardzo dali się zniewolić nasi nauczyciele, jak usłużni są wobec nadzoru pedagogicznego dyrektorzy placówek.
Strajkowali też kolejarze. Na to, jak traktowani są pasażerowie w pociągach TLK, nie da się spuścić zasłony milczenia, ani nawet wody. Wystarczy spojrzeć na fotografie z wagonów klasy I, kursujących w składach na trasie Łódź-Warszawa-Łódź.
27 marca 2013
Jawność przewodów habilitacyjnych na Słowacji
Niektórzy wciąż dopytują się i ślą do mnie listy z zapytaniem, jak to jest, że na Słowacji istnieje dostęp do informacji na temat procedur akademickich. Słowacy znacznie wcześniej od nas zaczęli informować o postępowaniach awansowych a to dlatego, że są one otwarte. Każdy może przyjść i posłuchać wykładu habilitacyjnego czy odpowiedzi na pytania po prezentacji tematu rozprawy habilitacyjnej. Od tego roku, jak widzę, uczelnie zaczynają nawet informować z wyprzedzeniem o wszczęciu procedury przygotowawczej do wykładu i obrony habilitacji, czego do niedawna jeszcze w tym kraju nie było. Każdy zatem może zapoznać się z tymi danymi, odczytując je w Internecie.
Przykładowo, toczy się właśnie takie postępowanie w sprawie habilitacji księdza dra Waldemara Wożniaka, absolwenta Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi i Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie, magistra teologii i magistra psychologii w zakresie – psychologia sądowa i penitencjarna. W 1999 r. obronił On rozprawę doktorską pt. „Postawy więźniów wobec duszpasterstwa penitencjarnego a ich osobowość i system wartości” (promotor: dr hab. Gościmierz Geras - prof. ATK, Akademia Teologii Katolickiej w Warszawie), uzyskując stopień doktora nauk humanistycznych w zakresie psychologii. Jak widać, zainteresowania naukowo-badawcze dalece wykraczały poza to, czym zajmują się psycholodzy w Polsce, toteż wykładowca psychologii postanowił uzyskać dyplom docenta na Słowacji, w znanym już od lat w naszym kraju Katolickim Uniwersytecie w Rużomberku, ale nie z psychologii czy z teologii, na co wskazywałoby dotychczasowe wykształcenie, tylko z pracy socjalnej, a więc z nieistniejącej w Polsce dyscypliny wiedzy praktycznej.
Jak informują władze tej uczelni, która – jak informowała słowacka prasa - nie uzyskała w świetle oceny Ministra Szkolnictwa Wyższego Republiki Słowackiej statusu uniwersyteckiego, zachowując jedynie prawo do posługiwania się tą nazwą, a „spadając” do kategorii uczelni zawodowych, polski nauczyciel akademicki, starszy wykładowca w Katedrze Psychologii Sądowej i Penitencjarnej Instytutu Psychologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, specjalizujący się w psychologii penitencjarnej i resocjalizacyjnej oraz w psychoprofilaktyce przestępczości, przygotował rozprawę habilitacyjną na temat: Społeczne readaptacja wyjątkowo brutalnych morderców.
Rada Naukowa Wydziału Pedagogicznego KU w Rużomberku powołała do przewodu ks. dra W. Woźniaka komisję, przed którą wygłosi On wykład habilitacyjny i będzie bronił swojej rozprawy. W jej ośmioosobowym składzie znalazło się aż czterech nauczycieli akademickich z Polski:
Ks. dr hab. Stanisław Dziekoński, prof. UKSW w Warszawie (dr hab. nauk teologicznych)
Ks. dr hab. Kazimierz Zabłocki, prof. UKSW w Warszawie (dr hab. pedagogiki, recenzent habilitacji ks. dra hab. T. Bąka);
Ks. dr hab. Tadeusz Bąk, prof. UKSW w Warszawie (socjolog, habilitował się w KU w Rużomberku z pracy socjalnej)
Dr hab. Stanisław Lipiński, prof. WSEZiNS w Łodzi (pedagog specjalny, habilitował się w KU w Rużomberku z pracy socjalnej i zasiada razem z księdzem doktorem w Radzie
Fundacji Europejskie Centrum Wspierania Inicjatyw Społecznych im. Kazimierza Twardowskiego).
A zatem poszerzy się wkrótce grono polskich naukowców legitymujących się dyplomem docenta pracy socjalnej. Ciekawe, jak zostaną zakwalifikowani w swoich uczelniach czy wyższych szkołach zawodowych? Tymczasem zainteresowani mogą przeczytać bardzo interesujący wywiad z księdzem doktorem na temat mafii czy sięgnąć - poza publikacjami naukowymi - po tomiki jego osnutej psychologią poezji.
Przykładowo, toczy się właśnie takie postępowanie w sprawie habilitacji księdza dra Waldemara Wożniaka, absolwenta Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi i Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie, magistra teologii i magistra psychologii w zakresie – psychologia sądowa i penitencjarna. W 1999 r. obronił On rozprawę doktorską pt. „Postawy więźniów wobec duszpasterstwa penitencjarnego a ich osobowość i system wartości” (promotor: dr hab. Gościmierz Geras - prof. ATK, Akademia Teologii Katolickiej w Warszawie), uzyskując stopień doktora nauk humanistycznych w zakresie psychologii. Jak widać, zainteresowania naukowo-badawcze dalece wykraczały poza to, czym zajmują się psycholodzy w Polsce, toteż wykładowca psychologii postanowił uzyskać dyplom docenta na Słowacji, w znanym już od lat w naszym kraju Katolickim Uniwersytecie w Rużomberku, ale nie z psychologii czy z teologii, na co wskazywałoby dotychczasowe wykształcenie, tylko z pracy socjalnej, a więc z nieistniejącej w Polsce dyscypliny wiedzy praktycznej.
Jak informują władze tej uczelni, która – jak informowała słowacka prasa - nie uzyskała w świetle oceny Ministra Szkolnictwa Wyższego Republiki Słowackiej statusu uniwersyteckiego, zachowując jedynie prawo do posługiwania się tą nazwą, a „spadając” do kategorii uczelni zawodowych, polski nauczyciel akademicki, starszy wykładowca w Katedrze Psychologii Sądowej i Penitencjarnej Instytutu Psychologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, specjalizujący się w psychologii penitencjarnej i resocjalizacyjnej oraz w psychoprofilaktyce przestępczości, przygotował rozprawę habilitacyjną na temat: Społeczne readaptacja wyjątkowo brutalnych morderców.
Rada Naukowa Wydziału Pedagogicznego KU w Rużomberku powołała do przewodu ks. dra W. Woźniaka komisję, przed którą wygłosi On wykład habilitacyjny i będzie bronił swojej rozprawy. W jej ośmioosobowym składzie znalazło się aż czterech nauczycieli akademickich z Polski:
Ks. dr hab. Stanisław Dziekoński, prof. UKSW w Warszawie (dr hab. nauk teologicznych)
Ks. dr hab. Kazimierz Zabłocki, prof. UKSW w Warszawie (dr hab. pedagogiki, recenzent habilitacji ks. dra hab. T. Bąka);
Ks. dr hab. Tadeusz Bąk, prof. UKSW w Warszawie (socjolog, habilitował się w KU w Rużomberku z pracy socjalnej)
Dr hab. Stanisław Lipiński, prof. WSEZiNS w Łodzi (pedagog specjalny, habilitował się w KU w Rużomberku z pracy socjalnej i zasiada razem z księdzem doktorem w Radzie
Fundacji Europejskie Centrum Wspierania Inicjatyw Społecznych im. Kazimierza Twardowskiego).
A zatem poszerzy się wkrótce grono polskich naukowców legitymujących się dyplomem docenta pracy socjalnej. Ciekawe, jak zostaną zakwalifikowani w swoich uczelniach czy wyższych szkołach zawodowych? Tymczasem zainteresowani mogą przeczytać bardzo interesujący wywiad z księdzem doktorem na temat mafii czy sięgnąć - poza publikacjami naukowymi - po tomiki jego osnutej psychologią poezji.
25 marca 2013
Uratujmy Stasia naszego pedagoga
Najpierw przytoczę list, jaki otrzymałem od członków Forum Młodych Pedagogów przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN:
Szanowni Państwo, Koleżanki i Koledzy, od lat współpracujemy ze sobą dzieląc się wiedzą i informacjami niezbędnymi w naszym rozwoju naukowym oraz uczestniczymy w naszych prywatnych radościach i smutkach - sprawdza się to znakomicie. Tym razem zwracamy się do Was z prośbą o dar życzliwości i pomocy finansowej dla kilkunastomiesięcznego, chorego Synka naszego kolegi Piotra Mikiewicza, zaangażowanego i oddanego sprawom nauki i środowisku młodych pedagogów, który wraz z Magdą Czubak-Koch przygotowują w tym roku jako sekretarze naukowi Letnią Szkołę Młodych Pedagogów KNP PAN we Wrocławiu.
Jeżeli nie rozliczyliście się jeszcze z podatku, przekażcie proszę Wasz 1% na konto Fundacji przy Klinice Onkologii i Hematologii Dziecięcej "Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową", KRS: 0000086210, cel szczegółowy - Stanisław Mikiewicz.
Zebrane w ten sposób pieniądze będą wykorzystane na refundację leków i materiałów pielęgnacyjnych dla Stasia. Fundacja zbiera pieniądze na pomoc dzieciom, ale też na wybudowanie nowego centrum leczenia raka u dzieci - 30% wpłat na konto imienne dziecka będzie przekazywane też na ten cel. http://www.naratunek.org/ Oprócz przekazania 1% z PIT, można też wpłacać pieniądze bezpośrednio na konto fundacji:
Konto wpłat imiennych 11 1160 2202 0000 0001 0214 2867 - tytuł wpłaty: Stanisław Mikiewicz
Wspólnie wspomożemy małego Stasia!
Za chwilę dokonam przelewu na wskazane konto. Rozliczając się za ubiegły rok wybiorę zatem i to konto, by ratować nie tylko Stasia Minkiewicza, ale może i wesprzeć leczenie innych dzieci chorych na raka. Wolę udzielić w ten sposób pomocy celowej, by nie przeżyć rozczarowania innymi fundacjami, których założyciele od lat oszukiwali Polaków. Niestety, mamy wśród rodaków pewien odsetek oszustów, cwaniaków, złodziei, którzy budują swoje fortuny i lekkie życie na ludzkiej krzywdzie, cierpieniu, a naszym współczuciu. Są też tacy, którzy na ludzkiej naiwności wyłudzają pieniądze w ramach założonych przez siebie tzw. wyższych szkół prywatnych, oszukując studentów i nauczycieli pseudo akademicką ofertą. Nie interesują mnie zatem takie fundacje, które w tak podłych celach zabiegają o 1%, gdzie - jak się okazuje - bossowie niektórych z nich wykorzystują ludzką naiwność, dobroć, poruszenie ludzkich serc dla własnych interesów i zysków. Wyłudzając od podatników pieniądze, które nie trafiają ani do głodnych, ani do samotnych, ani do niepełnosprawnych, ani do ciężko chorych, ani do utalentowanych itd., itd., pozbawiają nas złudzeń i nadziei, ze podmioty o szczytnych celach działań pro publico bono są rzeczywiście takimi na co dzień.
A jednak, jeszcze tli się we mnie zaufanie do opieki medycznej, do niektórych organizacji pozarządowych posiadających status organizacji pożytku publicznego, które na szczęście rozliczają się przed społeczeństwem, są kontrolowane, a zgromadzone na nich środki trafiają rzeczywiście do potrzebujących pomocy.
Są sytuacje w życiu niemalże każdego z nas, że spotykamy się z osobistym dramatem, być może nawet poczuciem bezradności wobec okoliczności ujawnionej nagle terminalnej choroby. Dokładnie dziesięć lat temu moja magistrantka Emilia Bartoszewska pisała swoją rozprawę o formach pomocy nieuleczalnie choremu dziecku. Widać było, że podjęła studia na pedagogice opiekuńczo-wychowawczej nie przez przypadek, ale z osobistej pasji. Zaangażowała się w środowiskową pomoc małym, chorym dzieciom, zgłębiając przy tym wiedzę na temat uwarunkowań, istoty, przebiegu i skutków dramatu ich krótkiego życia, by móc lepiej służyć im swoją pomocą. Jak pisała we wstępie:
Żyjemy w epoce, w której ceni się przede wszystkim młodość, sprawność i sukces. Ludzie pozbawieni tych cech przestają się liczyć w ocenie społecznej i co gorsze czasem również w ocenie własnej. Nieuleczalna choroba, śmierć to zjawiska nie akceptowane społecznie. Ludzie starają się myśleć i żyć, jakby ich nie było, stąd osoby ciężko chore i umierające, swą obecnością kwestionujące tę postawę, są kłopotliwe i niepożądane. Skłaniając do głębszej refleksji nad sensem istnienia naruszają poczucie bezpieczeństwa, wywołują stan niepewności i psychicznego dyskomfortu. Takie reakcje ze strony otoczenia przeżywają bliscy chorego, rozumie je także sam zainteresowany. Człowiek cierpiący i umierający narażony jest z tego powodu na samotność. Nie ma chyba bardziej bolesnego doświadczenia w życiu człowieka, jak cierpienie i umieranie w kompletnym osamotnieniu. Współcześnie pojawia się jednak coraz więcej osób, które dostrzegają autentyczne potrzeby ludzi ciężko, nieuleczalnie chorych, a także problemy ich bliskich. Przychodzą tym ludziom z konkretną pomocą, ofiarując potrzebną im ludzką obecność, która pozwala przezwyciężyć samotność w obliczu zbliżającej się śmierci. Proponują fachową pomoc medyczną, a także wsparcie psychologiczne i duchowe.
Pedagodzy, niezależnie od tego, że zajmują postawę optymizmu i nadziei do końca swojej aktywności rodzinnej i profesjonalnej, także potrzebują wsparcia, zrozumienia i taktownej empatii. Wiem, że im wcześniej jest u małego dziecka wykryta choroba, tym większe są szanse na uratowanie oraz wzmocnienie jego zdrowia, odporności i nadanie mu na długie lata sensu, wartości, które będzie ono realizować w swoim niejako "drugim życiu", tym po wyleczeniu, po odzyskaniu właściwej sprawności.
Głęboko identyfikuję się z rodzicami Stasia i życzę im, jak i innym rodzicom przeżywającym podobne dramaty, by miały one pozytywny finał. A jeśli nasze - nie tylko finansowe - wsparcie doda im sił i otuchy, to będzie oznaczało, że razem budujemy imperium hominis!
Szanowni Państwo, Koleżanki i Koledzy, od lat współpracujemy ze sobą dzieląc się wiedzą i informacjami niezbędnymi w naszym rozwoju naukowym oraz uczestniczymy w naszych prywatnych radościach i smutkach - sprawdza się to znakomicie. Tym razem zwracamy się do Was z prośbą o dar życzliwości i pomocy finansowej dla kilkunastomiesięcznego, chorego Synka naszego kolegi Piotra Mikiewicza, zaangażowanego i oddanego sprawom nauki i środowisku młodych pedagogów, który wraz z Magdą Czubak-Koch przygotowują w tym roku jako sekretarze naukowi Letnią Szkołę Młodych Pedagogów KNP PAN we Wrocławiu.
Jeżeli nie rozliczyliście się jeszcze z podatku, przekażcie proszę Wasz 1% na konto Fundacji przy Klinice Onkologii i Hematologii Dziecięcej "Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową", KRS: 0000086210, cel szczegółowy - Stanisław Mikiewicz.
Zebrane w ten sposób pieniądze będą wykorzystane na refundację leków i materiałów pielęgnacyjnych dla Stasia. Fundacja zbiera pieniądze na pomoc dzieciom, ale też na wybudowanie nowego centrum leczenia raka u dzieci - 30% wpłat na konto imienne dziecka będzie przekazywane też na ten cel. http://www.naratunek.org/ Oprócz przekazania 1% z PIT, można też wpłacać pieniądze bezpośrednio na konto fundacji:
Konto wpłat imiennych 11 1160 2202 0000 0001 0214 2867 - tytuł wpłaty: Stanisław Mikiewicz
Wspólnie wspomożemy małego Stasia!
Za chwilę dokonam przelewu na wskazane konto. Rozliczając się za ubiegły rok wybiorę zatem i to konto, by ratować nie tylko Stasia Minkiewicza, ale może i wesprzeć leczenie innych dzieci chorych na raka. Wolę udzielić w ten sposób pomocy celowej, by nie przeżyć rozczarowania innymi fundacjami, których założyciele od lat oszukiwali Polaków. Niestety, mamy wśród rodaków pewien odsetek oszustów, cwaniaków, złodziei, którzy budują swoje fortuny i lekkie życie na ludzkiej krzywdzie, cierpieniu, a naszym współczuciu. Są też tacy, którzy na ludzkiej naiwności wyłudzają pieniądze w ramach założonych przez siebie tzw. wyższych szkół prywatnych, oszukując studentów i nauczycieli pseudo akademicką ofertą. Nie interesują mnie zatem takie fundacje, które w tak podłych celach zabiegają o 1%, gdzie - jak się okazuje - bossowie niektórych z nich wykorzystują ludzką naiwność, dobroć, poruszenie ludzkich serc dla własnych interesów i zysków. Wyłudzając od podatników pieniądze, które nie trafiają ani do głodnych, ani do samotnych, ani do niepełnosprawnych, ani do ciężko chorych, ani do utalentowanych itd., itd., pozbawiają nas złudzeń i nadziei, ze podmioty o szczytnych celach działań pro publico bono są rzeczywiście takimi na co dzień.
A jednak, jeszcze tli się we mnie zaufanie do opieki medycznej, do niektórych organizacji pozarządowych posiadających status organizacji pożytku publicznego, które na szczęście rozliczają się przed społeczeństwem, są kontrolowane, a zgromadzone na nich środki trafiają rzeczywiście do potrzebujących pomocy.
Są sytuacje w życiu niemalże każdego z nas, że spotykamy się z osobistym dramatem, być może nawet poczuciem bezradności wobec okoliczności ujawnionej nagle terminalnej choroby. Dokładnie dziesięć lat temu moja magistrantka Emilia Bartoszewska pisała swoją rozprawę o formach pomocy nieuleczalnie choremu dziecku. Widać było, że podjęła studia na pedagogice opiekuńczo-wychowawczej nie przez przypadek, ale z osobistej pasji. Zaangażowała się w środowiskową pomoc małym, chorym dzieciom, zgłębiając przy tym wiedzę na temat uwarunkowań, istoty, przebiegu i skutków dramatu ich krótkiego życia, by móc lepiej służyć im swoją pomocą. Jak pisała we wstępie:
Żyjemy w epoce, w której ceni się przede wszystkim młodość, sprawność i sukces. Ludzie pozbawieni tych cech przestają się liczyć w ocenie społecznej i co gorsze czasem również w ocenie własnej. Nieuleczalna choroba, śmierć to zjawiska nie akceptowane społecznie. Ludzie starają się myśleć i żyć, jakby ich nie było, stąd osoby ciężko chore i umierające, swą obecnością kwestionujące tę postawę, są kłopotliwe i niepożądane. Skłaniając do głębszej refleksji nad sensem istnienia naruszają poczucie bezpieczeństwa, wywołują stan niepewności i psychicznego dyskomfortu. Takie reakcje ze strony otoczenia przeżywają bliscy chorego, rozumie je także sam zainteresowany. Człowiek cierpiący i umierający narażony jest z tego powodu na samotność. Nie ma chyba bardziej bolesnego doświadczenia w życiu człowieka, jak cierpienie i umieranie w kompletnym osamotnieniu. Współcześnie pojawia się jednak coraz więcej osób, które dostrzegają autentyczne potrzeby ludzi ciężko, nieuleczalnie chorych, a także problemy ich bliskich. Przychodzą tym ludziom z konkretną pomocą, ofiarując potrzebną im ludzką obecność, która pozwala przezwyciężyć samotność w obliczu zbliżającej się śmierci. Proponują fachową pomoc medyczną, a także wsparcie psychologiczne i duchowe.
Pedagodzy, niezależnie od tego, że zajmują postawę optymizmu i nadziei do końca swojej aktywności rodzinnej i profesjonalnej, także potrzebują wsparcia, zrozumienia i taktownej empatii. Wiem, że im wcześniej jest u małego dziecka wykryta choroba, tym większe są szanse na uratowanie oraz wzmocnienie jego zdrowia, odporności i nadanie mu na długie lata sensu, wartości, które będzie ono realizować w swoim niejako "drugim życiu", tym po wyleczeniu, po odzyskaniu właściwej sprawności.
Głęboko identyfikuję się z rodzicami Stasia i życzę im, jak i innym rodzicom przeżywającym podobne dramaty, by miały one pozytywny finał. A jeśli nasze - nie tylko finansowe - wsparcie doda im sił i otuchy, to będzie oznaczało, że razem budujemy imperium hominis!
Subskrybuj:
Posty (Atom)