13 grudnia 2011
Kontestowanie edukacji do bycia w opozycji
Z Gdańska przyszła informacja o planowanej w maju przyszłego roku konferencji naukowej na temat pedagogiki krytycznej. Znakomicie. Oby takich konferencji i debat na temat racjonalności krytycznej w naszym życiu, a w edukacji w szczególności, było jak najwięcej. Ta refleksja jest mi szczególnie bliska w rocznicę stanu wojennego w Polsce, która po raz kolejny potwierdziła, że mimo przeszło dwudziestoletniej demokratyzacji nadal nie jesteśmy w stanie pogodzić się z faktem, że określona społeczność zamierza wyrażać swój protest na ulicy miasta stołecznego Warszawy. Przez cały dzień media podsycają nie za krytycyzmem, refleksyjnością obywateli, ich prawem do odmienności sądów, tylko przeciwko tym, którzy chcą z tego skorzystać. Nadal nie dopuszczamy do świadomości prawa innych do wyrażania odmiennych od powszechnie dominujących postaw. Wszystko ma być uładzone, pod sznurek, pod poprawność polityczną, pod słowa klucze, pod ustanawiane przez władze "standardy". Jeszcze trochę, a pojawią się regulacje normujące liczbę słów, jakie nam będzie wolno wypowiadać przeciwko tym, których sposób sprawowania władzy (politycznej, rządowej, oświatowej, akademickiej itd.) zasługuje na krytykę, na ocenę. To już mamy w naszym kraju wszystko chwalić nawet, jak nam się nie podoba?
Kiedy dorośli już uczniowie jednego z wrocławskich liceów wytoczyli profesorowi filozofii, eurodeputowanemu i zarazem b. ministrowi edukacji narodowej Ryszardowi Legutko proces za to, że naruszył ich poczucie godności, bo nazwał ich petycję w sprawie usunięcia ze szkoły symboli religijnych jako "typową szczeniacką zadymę" a ich samych określił mianem "rozpuszczonych smarkaczy", spotkali się z negatywnym osądem części mediów. Jak zwykle w tego typu sytuacjach usiłuje się dowieść, że młodzież nie uczyniła tego z własnej woli, tylko została zmanipulowana przez dorosłych, którzy zapewne są lewicowo-liberalnymi ortodoksami i wykorzystują młodzieńczą skłonność do nadmiernego krytycyzmu, by podsycić nastroje antyreligijne czy antychrześcijańskie w sferze publicznej. Zdaniem publicystów szkoła ma charakter wychowawczy, a zatem nie powinna przyzwalać na wyrażanie jakichkolwiek postaw, które wiązałyby się z objawami rewolty, buntu lub negacji wobec tego, z czym nie radzą sobie sami dorośli. Młodzież to widzi, obserwuje i wyciąga dla siebie wnioski, które nie zawsze są właściwe z punktu widzenia ich wychowawców czy autorytetów władzy/instytucji. Bronisław Wildstein stawia zatem tezę, która podtrzymuje mit mądrej władzy, która zamiast włączyć się w dialog z uczniami, stworzyć im żywą lekcję demokracji i rozumienia kultury oraz tradycji naszej cywilizacji, nie powinna dopuszczać do tak rozumianej eksternalizacji krytycyzmu.
Jak pisze w "Uważamrze" (2011 nr 41, s. 38-39) szkoła nie może zrzec się autorytetu i arbitralnie narzucanego młodym ludziom programu ich kształcenia i wychowywania, gdyż istota tej instytucji, jako wyrastającej z określonego ładu społecznego, jest zmuszanie uczniów do absorbcji wiedzy i zasad kultury, której w żadnej mierze nie wolno kwestionować. "Mitologia podmiotowości uczniów i procesu wychowawczego, jako nieustannej debaty równoprawnych podmiotów jest skrajnie ideologiczna i aby w nią uwierzyć, trzeba odrzucić całość ludzkich doświadczeń. Edukacja musi zakładać nierówność relacji między nauczającym a nauczanym. Nie sposób jej sobie wyobrazić bez dyscypliny, która bierze w gorset destrukcyjny witalizm młodych i próbuje przekształcić go w impuls kreatywny. Likwidacja dyscypliny niszczy edukację".
Pedagodzy - a szczególnie naukowcy - powinni zatem zawiesić swoje dotychczasowe pasje poznawcze zorientowane na edukację krytyczną, na prawa dziecka, od których zaczynają się prawa człowieka, na podmiotowość, na twórczość, na innowacyjność, na opozycję transformatywną, by powrócić do jakże typowej dla autorytarnej władzy pedagogiki dyrektywnej, zzewnątrzsterownej, radarowej, behawioralnej. Warto podjąć tę kwestię przygotowując się do wspomnianej konferencji, czy jest jeszcze w tym kraju miejsce na prawo do oporu, do niezgody, do wyrażania postaw sprzeciwu wobec tego, co uznaje się za niegodne, niewłaściwe, złe, niepożądane itd. Dlaczego, kiedy R. Giertych był ministrem edukacji, można było spotkać na ulicach Warszawy, także przed gmachem NEN dziesiątki kontestujących uczniów z ich nauczycielami, a dzisiaj, kiedy odbywał się w stolicy marsz solidarności i niepodległości jakoś uczniów stołecznych liceów z ich pedagogami dostrzec się nie dało? Nie ta lekcja? Nie ten program? Nie te wartości? Czy może nie ta ideologia? Zamykanie ust i upokarzanie ks. Adama Bonieckiego w imię jakkolwiek rozumianej "poprawności eklezjalnej" wzmacnia czy osłabia Kościół w naszym kraju?
Im ciszej jest w MEN, tym głośniej jest na froncie walki samorządów z władzą państwową. Odnoszę nawet wrażenie, że władza sprawdza, jak dalece może podporządkować sobie samorządy, narzucając im coraz więcej zadań i redukując zarazem konieczną dla edukacji subwencję? Nikt nie protestuje przeciwko temu, że znowu trzeba korygować spartaczone przez poprzednią ekipę MEN prawo oświatowe. Samorządy powiatowe, które prowadzą szkoły zawodowe narzekają, że otrzymują coraz niższą subwencję na tę edukację. Przez tyle lat władze naszego państwa nie potrafią policzyć, ile powinno kosztować kształcenie zawodowe z uwzględnieniem jego kierunku czy profilu. Jak się okazuje najtańszy jest w przeliczeniu na ucznia profil BHP, a najdroższy - żegluga morska. Zdaniem Jana Herczyńskiego z Uniwersytetu Warszawskiego nadal nie jest wiadome, czy faktycznie technikum ekonomiczne powinno być tańsze w utrzymaniu od gastronomicznego? Jak ma reagować na przestarzałe wyposażenie tych szkół i nieadekwatne do rzeczywistości programy edukacyjne młodzież, która jest już wychowana i ukształtowana w środowisku przesiąkniętym popkulturą oraz nowymi technologiami komunikacyjnymi?
Warto mówić o tym, jak radzą sobie pedagodzy z tym, że duża część polskiej młodzieży jest przesiąknięta nie tylko ulicznym hip-hopem, ale i patriotyzmem oraz niezgodą na degenerację moralną części świata dorosłych? Co jest bardziej skuteczne w przekazie wartości - płyta z językiem blokowisk Molesty lub Peji, współczesny rap, czy może prowadzone w autorytarnym stylu i zamkniętej przestrzeni klasy szkolnej lekcje wychowania do życia w społeczeństwie? Gdzie i jak przekazywane są prawdy, a co jest przed młodymi ludźmi skrywane, udawane, pozorowane? Jak edukacja szkolna i akademicka radzi sobie z hipokryzją ludzi dorosłych? Z jednej strony mamy programy profilaktyczne wychowywania w trzeźwości czy przeciwko uzależnieniom, a z drugiej strony publiczną edukację w Sejmie części polityków zabiegających o legalizację miękkich narkotyków? I to z tej partii mamy w sejmie przewodniczącego Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Jak młodzież ma traktować te sygnały? Jak ma odrabiać lekcje z tego zakresu i po co?
Minister Michał Boni powiada, że zmienia się cywilizacja z analogowej na cyfrową, toteż państwo musi się na otworzyć na te procesy. Dopiero teraz zostało to zauważone przez władze? Czyż MEN nie został de facto wchłonięty przez inne ministerstwo, w którym rozstrzyga się o tym, czy jedna myszka ma być na trzech czy może na sześciu uczniów w klasie? Myszka, jak myszka, ale co z komputerami, laptopami. skoro pracownie informatyczne w większości polskich szkół mają przestarzały sprzęt, często nielegalne oprogramowanie, brak zabezpieczeń antywirusowych i środków na pokrycie kosztów dostępu do internetu? Władza i wiedza są już on-line, tylko oświata ciągle jest off-line. Czy można ten stan kontestować? Naturalnie, byle nie przed gmachem MEN. W polskich szkołach wpisuje się do regulaminów zakaz używania telefonów komórkowych przez uczniów, a w Niemczech już od dawna nauczyciele są szkoleni, jak wykorzystywać technologie komunikacyjne, których posiadaczami są uczniowie, by można było prowadzić ciekawe zajęcia dydaktyczne i wychowawcze. Zgodzę się z M. Bonim: "Demokracja, która się na takie zjawiska zamyka, obumiera. Mamy już nowe pokolenia, dla których nie jest już dobrem wywalczonym z komuną. Sama demokracja to dla nich za mało. Chcą państwa, które jest rozmówcą w sprawach, jakie uważają za ważne" (Rozmowy Żakowskiego, Polityka 2011 nr 49, s. 17) Czy nauczyciele mają rozmawiać z młodzieżą, uczestniczyć w analizowaniu przez nią problemów egzystencjalnych, czy trzymać ją krótko i autorytarnie? Czy mają pozwalać uczniom na krytykę i wsłuchiwać się w ich potrzeby i aspiracje, czy narzucać własne wizje świata i wartości wbrew gotowości młodych do ich introcepcji?
Sąd pierwszej instancji legalizuje zgłoszony przez Narodowe Odrodzenie obsceniczny i wulgarny znak "zakaz pedałowania". Jak to uzasadnił? Czytamy: - "Wszelkie próby doszukiwania się drugiego dna w tego typu symbolu są dowodem przeczulenia. Z treści znaku, który wykorzystuje strukturę i schemat znaku drogowego, wynika jedynie zakaz kontaktów homoseksualnych w miejscach publicznych, co jest zgodne z powszechnie przyjętą obyczajowością". Ciekawe, w której szkole wyższej ów biegły zdobywał swoje wykształcenie? Można to jeszcze krytykować, czy nie w sytuacji narastającej retoryki neofaszystowskiej nie tylko w naszym kraju? Dlaczego nie określa się w szkołach wspólnie z uczniami i ich rodzicami, co należy czynić, kiedy nauczyciel poniża ucznia? Czy może lepiej jest tego nie dostrzegać i o tym nie mówić, bo to narusza autorytet instytucji? Czy godzić się na mobbing właściciela wyższej szkoły prywatnej, w której kształci się przyszłych pedagogów, czy udawać, że póki nas to nie dotyczy, to wszystko jest zgodne z duchem czasów i prawem własności? Milczenie jest złotem, tak samo jak udawanie, że nic się nie stało i nie dzieje. Czyżby pedagogika krytyczna była w społeczeństwie rywalizacyjnym i antagonistycznym medium do bycia bezradną i bezkrytyczną? W jakich sytuacjach oświatowych czy akademickich mamy prawo do wyrażania sprzeciwu, który nie skutkowałby odwetem na nas ze strony tych, którzy mają władzę?
10 grudnia 2011
PISAnkowa polska prezydencja w obszarze edukacji i resortowa próżnia informacyjna
Gdzie jest minister edukacji narodowej? Co dzieje się w MEN? Ostatni wpis w dziale "Aktualności" dotyczy objęcia resortu edukacji przez Katarzynę Szumilas i jej krótkie wyznanie:
Chcę, aby najbliższy okres był dla polskiej szkoły czasem stabilizacji i spokojnego wdrażania zainicjowanych wcześniej działań - zapowiedziała Krystyna Szumilas, minister edukacji narodowej, przejmując dziś (21 listopada) obowiązki od ustępującego ministra Katarzyny Hall. - Dzisiaj najważniejsza jest pomoc nauczycielom i dyrektorom we włączaniu do praktyki szkolnej wprowadzonych projektów. Na tym zamierzam się skupić - podkreśliła minister Szumilas. - Ważny jest również dialog ze środowiskiem, wsłuchiwanie się w głosy rodziców i nauczycieli oraz reagowanie na ich potrzeby. Natomiast nadrzędną wartością musi być zawsze dobro uczniów, bo to oni są najważniejsi. (1)
Istotnie nowa-stara (nie odnosi się to określenie do wieku życia) pani minister - Katarzyna Szumilas zatroszczyła się o spokój, a nade wszystko o ciszę informacyjną od 21 listopada 2011 r. Na stronie internetowej tego resortu wszystko jakby zamarło od tego czasu. Nie ma żadnej informacji o tym, co czyni jego szefowa, co się aktualnie wydarza, nad czym pracuje. Nic się nie dzieje czy dzieje tak dużo, że wkrótce nie nadążymy za inflacją projektów?
Ponad dwa tygodnie jakby nie było MEN, a to tylko potwierdza moją (i nie tylko moją) tezę, że gdyby tego urzędu nie było, oświata i tak dałaby sobie radę. Resort przeniósł się chyba do redakcji „Gazety Wyborczej”, która przekonuje społeczeństwo, że tu rozgrywa się centrum zmian i reform edukacyjnych w naszym kraju. Tak więc chyba ministrem-cieniem edukacji jest szef redakcji Akcje społeczne "Gazety Wyborczej" – Grzegorz Piechota. Nie rokuje to wielkich sukcesów, skoro ta redakcja nie poradziła sobie z wcześniejszą akcją „Szkoła z klasą”. Tę zapewne czeka taki sam los.
U nas, jak coś nie jest obowiązkowe (a tym cechują się akcje „Gazety Wyborczej”), to nie staje się przedmiotem oddolnych i powszechnych zarazem reform. Co odkryli dziennikarze tej „Gazety”? „Najlepiej wyraził to jeden z zaprzyjaźnionych nauczycieli: - Dzieci żyjące w XXI w., gdy przekraczają próg szkoły, cofają się w czasie. Wielu nauczycieli jakby nie zauważyło, że przez ostatnie 15 lat świat zmienił się. W pierwszym roku akcji udział wzięło w niej niemal 300 szkół i 20 tys. uczniów. "Gazeta" opublikowała ponad 100 artykułów na temat cyfryzacji w szkole.” (2)
Kiepsko! Nie ma co liczyć na cud edukacyjny, a już zapewne nie na „drugą Japonię” w tym zakresie. Nie ma co liczyć na MEN, nie ma co liczyć na pozarządowe inicjatywy i akcje.
Przyglądał się może ktoś temu, jak zaznaczyła się polska prezydencja w dziedzinie edukacji i wpisała w europejskie dokonania? Niestety, i tu okazaliśmy się PISAnkowi. Zamieszczone na stronie MEN informacje i prezentacje wystawiają naszemu resortowi edukacji kiepskie noty. To jest dopiero kompromitacja, że tak niewiele mogliśmy zaoferować Europie, ministrom czy dyrektorom różnych departamentów zajmujących się oświatą (nie we wszystkich państwach UE jest bowiem resort edukacji). Merytorycznie żałosne są prezentowane im w czasie spotkań, jakie musieli odbywać w naszym kraju, materiały w postaci powerpointowych wykładów wraz z danymi o stanie polskiej edukacji na tle porównawczym.
Jeśli na to trzeba było wydać tysiące EURO z naszego budżetu, to rzeczywiście jest to poważna strata. Potraktowano bowiem urzędników z państw UE jak analfabetów, którzy nie potrafią czytać wydanych przez siebie materiałów (np. raporty EURYDICE). Musieli dopiero przyjechać do Polski, by ktoś im przełożył je na kolorowe slajdy ze schematami i wytłuszczoną nazwą naszego kraju. Nie dostrzegam w tych materiałach interesującej analizy merytorycznej i krytycznej programu oraz wyników PISA. Nic nowego nie zostało tu przedstawione poza tym, co jest oczywiste, a tu - pozbawione analizy jakościowej, refleksji czy nowatorskiego odczytania wszystkim znanych danych.
Ostatnie zatem posiedzenie Komitetu Edukacji w ramach polskiej prezydencji w Radzie UE w dn. 8 - 9 grudnia br. nie wywołało zapewne wstrząsu intelektualnego u jego uczestników, ani też nie poruszyło ich emocjonalnej inteligencji. Może catering był chociaż dla nich dobry? Nie wiem, o jakich osiągnięciach polskiej prezydencji w dziedzinie edukacji mówiono, skoro zalicza się do nich wypracowane i przyjęte (28 – 29 listopada) przez Radę Unii Europejskiej ds. Edukacji, Młodzieży, Kultury i Sportu a przedstawione przez przewodniczącą Komitetu dr Dorotę Lewandowską dokumenty oraz zaprezentowane rezultaty organizowanych konferencji i wydarzeń w tym okresie? Jeśli osiągnięciem ma być realizacja priorytetów polskiej prezydencji (edukacja dla mobilności oraz modernizacja szkolnictwa wyższego, to niewiele ma to wspólnego z działalnością MEN. Jeśli już, to Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Może liczono na to, że nikt spoza Polski tego nie dostrzeże?
http://www.prezydencja.men.gov.pl/pl/component/content/article/1-aktualnoci/43-ostatnie-posiedzenie-komitetu-edukacji-w-ramach-polskiej-prezydencji-w-radzie-ue
W PISAnkach o osiągnięciach jesteśmy dobrzy. Chwaliliśmy się niewielką różnicą osiągnięć w testach PISA, lokując analizy pozycji Polaków między Chile a Koreą Płd. (czyżby to były państwa UE, że na nie zwracano uwagę?). Istotnie, tego mogli w raportach PISA unijni urzędnicy nie doczytać. Dobrze, że u nas zostali z tym zapoznani. Zawsze jest to jakiś sukces.
Przypisy:
1) (http://www.men.gov.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2644%3Akrystyna-szumilas-obja-urzd-ministra-edukacji-narodowej&catid=25%3Aministerstwo-wydarzenia-z-udziaem-ministrow&Itemid=287)
2)(http://wyborcza.pl/1,75248,10774675,Praca_domowa_z_Wikipedii____debata_w__Gazecie_.html#ixzz1g47C8tRV)
Petycja w sprawie systemowych zmian w finansowaniu humanistyki i nauk społecznych
Z inicjatywy wiceprzewodniczącej KNP PAN prof. dr hab. Marii Czerepaniak-Walczak, której KNP PAN powierzył troskę o aktywizowanie naszego środowiska w sprawach związanych ze szkolnictwem wyższym, przekazuję treść Listu otwartego do Europejskiej Komisarz do spraw Badań I Innowacji Maire Geoghegan-Quinn "Horizon 2020: Social Sciences and Humanities research provides vital insights for the future of Europe" w sprawie systemowych zmian w finansowaniu humanistyki i nauk społecznych. Zainteresowani mogą go podpisać: http://www.eash.eu/openletter2011
Treść Listu jest poniżej przetłumaczona na język polski przez Wiceprzewodniczącą KNP PAN, za co serdecznie dziękuję.
"Jest to list w sprawie włączenia do europejskiego programu badawczego „Horyzont 2020” nauk społecznych i humanistycznych (SSH). W liście jest wniosek o wyasygnowanie kwoty 5 miliardów euro na badania społeczne i humanistyczne. Są argumenty uzasadniające znaczenie tych badań w ogólnym rozwoju społeczeństw.
Programy badawcze UE takie jak Horizon 2020 muszą uwzględniać złożoność I zróżnicowanie społeczne. Muszą umożliwiać społeczeństwom europejskim zrozumienie I dostosowanie się do obecnych I przyszłych zmian w kulturze, demografii, gospodarce, technologii, środowisku i rozwijać twórcze rozwiązania. Muszą prowadzić do rozwijania nowej wiedzy i wzbogacać demokratyczne debaty na temat zmian społecznych.
Konieczne jest połączenie wysiłków nauk przyrodniczych, humanistycznych i
społecznych określić jako SSH (Social Sciences and Humanities) i ich koncentrację na wyzwaniach w takich dziedzinach jak: edukacja, tożsamość, dialog międzykulturowy, media, bezpieczeństwo, innowacje społeczne, by wymienić tylko kilka.
Tylko badania SSH mogą pomóc w rozwiązaniu kluczowych problemów w rozwoju kultury i stanowić tło rozwiązywania wielkich problemów społecznych takich jak na przykład zmiana postaw i stylów życia, elastyczne i adaptacyjne modele instytucji, lub zmieniająca się pozycja Europy w kontekście globalnym.
Zróżnicowane europejskie środowisko badawcze SSH może dostarczyć analiz i narzędzi które są konieczne do krytycznego poznania możliwości i oceny zagrożeń rozwoju społeczeństw.
My, niżej podpisani apelujemy o włączenie:
• znaczącego i niezależnego programu badawczego (Wyzwania "Zrozumieć Europę ...") do nowego programu ramowego Horizon 2020;
• badawczych programów SSH do badań nad rozwojem i realizacją wszystkich innych wielkich wyzwań społecznych, takich jak zmiany klimatu, energii, żywności zdrowia, bezpieczeństwa, transportu.
Odważne kształtowanie przyszłości Europy wymaga śmiałych decyzji. Bezzwłocznie konieczne jest w kontekście ramowego programu Horizon 2020:
- dla programu Wyzwania „Zrozumieć Europę”: przeznaczenie 5 mld euro
- dla zróżnicowanych podejść: rozważenie starań o włączenie w wiodące programy badawcze SSH całej Europy o wyjście poza nią
- dla podtrzymania badań: wsparcie zróżnicowanych i przyszłościowych perspektyw z różnych kultur, szkół myślenia i środowisk w celu stymulowania krytycznej refleksji i lepszego przewidywania przyszłych wyzwań w sferze społecznej.
Jesteśmy przekonani, że Komisja Europejska i Europejski Parlament oraz rządy i parlamenty państw członkowskich zgodzą się, że klimat trwałych i włączających innowacji może istnieć tylko wówczas, gdy społeczeństwa są świadome swoich możliwości i ograniczeń - źródłem tej wiedzy są badania z nauk humanistycznych i społecznych (SSH).
Cieszy nas tworzenie Europejskiej Przestrzeni Badań i Innowacji, w której konstruktywna wymiana posłuży wzajemnemu wzbogaceniu społeczeństwa, polityki i badań naukowych. Odwaga kształtowanie Europy przyszłości rzeczywiście wymaga pewnego rodzaju odważnej decyzji."
06 grudnia 2011
Komitet Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk
odbył dzisiaj swoje pierwsze posiedzenie w kadencji 2011-2014. W wyborach do Komitetu brało udział 327 samodzielnych pracowników naukowych (o wynikach wyborów pisałem już w blogu 17.11.2011). Obrady prowadził Dziekan Wydziału I Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN - prof. dr hab. Stanisław Filipowicz, zaś program posiedzenia przewidywał wybór nowych władz KNP PAN. Pierwszą częścią tej inauguracji było wręczenie członkom Komitetu powołań na nową kadencję. Zanim doszło do wyboru przewodniczącego - elekta Komitetu, a zostały zgłoszone dwie osoby - mnie zgłosił prof. Tadeusz Pilch, zaś Stefana M. Kwiatkowskiego zaproponował prof. Jerzy Nikitorowicz. Zanim doszło do głosowania prof. Maria Dudzikowa poprosiła, by zgłoszeni kandydaci na tę funkcję przedstawili najpierw swoją wizję i program działania tego organu.
Moja propozycja pracy Komitetu w tej kadencji dotyczyła zadań, które określiłem mianem KONTYNUACJA I ZMIANA:
- przygotowanie wniosku do MNiSW o wprowadzenie pedagogiki jako dyscypliny naukowej do dziedziny nauk humanistycznych, żeby takie dyscypliny podstawowe, jak historia wychowania, pedagogika ogólna, dydaktyka, antropologia pedagogiczna, teorie i nurty wychowania mogły korzystać ze środków na badania w programie "Humanistyka";
- powołanie w PAN - Instytutu Pedagogiki PAN;
- transparentność działania Komitetu (strona KNP PAN, newslettery);
- zajmowanie przez Komitet stanowiska w kluczowych dla całego środowiska naukowego kwestiach;
- przygotowywanie ekspertyz dla władz resortu edukacji oraz nauki i szkolnictwa wyższego;
- kontynuowanie konferencji dziekanów, dyrektorów instytutów i rektorów akademickich szkół wyższych w Polsce, kształcących na kierunku pedagogika i prowadzących badania naukowe w tym zakresie.
- praca z młodymi naukowcami, w tym szczególnie: kontynuowanie Letnich Szkół Młodych Pedagogów KNP PAN; organizowanie sesji w zakresie kryteriów oceniania rozpraw naukowych, przygotowywania grantów badawczych, projektów unijnych itp.
- kontynuowanie wydawania czasopisma KNP PAN;
- określenie kryteriów oceniania technologii edukacyjnych w ramach ocen parametrycznych;
- kontynuowanie i poszerzenie prac zespołów dyscyplin i problemowych KNP PAN;
- przygotowanie pod koniec kadencji pełnego raportu o stanie nauk pedagogicznych;
- powołanie zespołu (kapituły) wnioskującej do PAN o nagrody naukowe;
- rekomendacje dla redakcji czasopism naukowych ubiegających się o ocenę i punktację.
W toku tajnego głosowania zostałem wybrany przewodniczącym-elektem. Dziękując za powierzenie mi tej funkcji, zwróciłem się do członków Komitetu o uczczenie minutą ciszy zmarłych w ostatnim miesiącu, m.in. także członków poprzednich kadencji, profesorów: Wincentego Okonia, Edmunda Trempały, Tadeusza Nowackiego, Tadeusza Frąckowiaka i Aleksandry Maciarz.
W toku dalszych obrad moimi zastępcami zostali profesorowie:
1) Stefan M. Kwiatkowski (APS Warszawa)
2) Kazimierz Przyszczypkowski (UAM Poznań)
3) Dorota Klus - Stańska (UG Gdańsk)
4) Maria Czerepaniak- Walczak (US - Szczecin)
5) Maria Dudzikowa (UAM Poznań).
Komitet dokonał też wyboru sekretarza naukowego KNP PAN, którym został prof. dr hab. Jerzy Nikitorowicz (UB w Białymstoku) oraz wyboru członków Prezydium w osobach profesorów:
1) Mirosław J. Szymański (UP Kraków)
2) Barbara Kromolicka (US Szczecin)
3) Andrzeja Radziewicz-Winnicki (UZ Zielona Góra)
4) Dorota Gołębniak (DSW Wrocław)
5) Andrzej Bogaj (UHJK Kielce)
6) Wiesław Jamrożek (UAM Poznań)
7) ks. Marian Nowak (KUL)
Zgodnie z Regulaminem trybu wyboru członków komitetu naukowego i jego organów w głosowaniu tajnym dokonano wyboru specjalistów, których Komitet postanowił powołać do swojego składu.
Uchwałą dzisiejszego posiedzenia zostały powołane nowe zespoły KNP PAN i ich przewodniczący:
I Zespół Szkolnictwa Wyższego - prof. dr hab. Maria Czerepaniak-Walczak
II Zespół Polityki Oświatowej - prof.dr hab. Kazimierz Przyszczypkowski
III Zespół Pedagogiki Resocjalizacyjnej
Nadal będą działać zespoły:
Zespół Dydaktyki - prof. dr hab. KAZIMIERZ DENEK
Zespół Edukacji Elementarnej - vacat
Zespół Historii Wychowania - prof. dr hab. Władysława SZULAKIEWICZ
Zespół Pedagogiki Chrześcijańskiej - ks. prof. dr hab. Marian NOWAK
Zespół Pedagogiki Kultury i Edukacji Międzykulturowej - prof. dr hab. Jerzy NIKITOROWICZ
Zespół Pedagogiki Medialnej - prof. dr hab. Zbyszko MELOSIK
Zespół Pedagogiki Ogólnej - prof. dr hab. Teresa HEJNICKA-BEZWIŃSKA
Zespół Pedagogiki Pracy - prof. dr hab. Stefan M. KWIATKOWSKI
Zespół Pedagogiki Społecznej - prof. dr hab. WIESŁAW THEISS
Zespół Pedeutologii - prof. dr hab. Henryka KWIATKOWSKA
Zespół Pedagogiki Specjalnej - prof. dr hab. WŁADYSŁAW DYKCIK
Zespół Pedagogiki Szkolnej - prof. dr hab. MARIA DUDZIKOWA
(przy Zespole Pedagogiki Szkolnej powołano dzisiaj Sekcję Doktorów)
Zespół Teorii Wychowania - prof. dr hab. BOGUSŁAW ŚLIWERSKI
Dla pełnego obiegu informacji wśród członków KNP PAN i całego środowiska o działaniu Komitetu powołany też został zespół zadaniowy ds informacji, któremu przewodniczy dr hab. Mirosław Kowalski (UZ Zielona Góra).
Akademicka bajka o toksycznym królu , macosze i królewnie Śnieżce
Znacie bajkę o Królewnie Śnieżce? Znacie. Nie szkodzi, warto poznać ją raz jeszcze, tyle tylko, że w pseudoakademickiej scenerii.
Był taki okres, kiedy założyciel pewnej szkoły wyższej żył sobie na akademickim zamku bez trosk, miał cerę jak wosk, niczego jemu nie brakowało aż do czasu, gdy pod wpływem nagłej choroby opuściła go żona. Król pozostał z osieroconą córką – Królewną Śnieżką. Początkowo rozpaczał, ale gdy tylko na jego akademickim dworze pojawiła się pracowita służka, szybko się koło niej zakręcił i zaczął dzielić z nią od czasu do czasu swoje łoże. Wstydził się jej głęboko, gdyż popełnił mezalians.
Służka nie miała wykształcenia średniego, była zwykłą kobietą pracującą to tu, to tam. Nic dziwnego, że Król nigdzie się z nią nie pokazywał, a nawet nie potrafił okazywać jej swoich uczuć. Czyżby ich nie było? Czyżby to była gra w emotikony? Nie wiedział, że ona zwabiła go na chucie, by w istocie wykorzystać jego dobra do rozbudowy własnego księstwa? Doskonale przejrzała jego potrzeby, toteż zainstalowała mu w gabinecie kanclerskim lustro, by mógł dopytywać się nieustannie: lustereczko, powiedz przecież, kto jest najlepszym akademickim menedżerem na świecie?”
Król spoglądał w zwierciadło i zachwycając się samym sobą, śpiewał:
Niejeden król
jest głupi jak srul
ale nie ja
cha, cha, cha, cha.
Ja jestem mężem
W kieszeni z wężem
Ciąży na mnie wpadka
To jest zagadka
Kto ją odgadnie
Zaraz przepadnie…
Kiedy jego córka Śnieżka dorosła i stała się powabną, piękną i mądrą kobietą szybko się okazało, że cały dwór ją uwielbiał. Śnieżkę kochali wszyscy, ponieważ i ona wszystkich kochała, lubiła i szanowała. Każdy mógł na nią liczyć. Nie znała dnia ani nie liczyła godzin, by służyć swojemu Panu i Władcy, który nie mógł tego znieść, że Królewna chciałaby się habilitować. Przecież Król lepiej wie, niż jego podwładni, co jest dla nich dobre, to on ma rozstrzygać o ludzkich losach, a tym bardziej o swojej córce - Śnieżce.
Wkrótce okazało się, że jest ona bardziej lubiana od jego kochanki, znienawidził ją, gdyż dwór wcale nie akceptował jego postawy, decyzji i matactw, jakie czynił, by marnotrawić na uciechy macochy coraz więcej pieniędzy studentów płacących za studia na jego zamku. Śnieżka była piękniejsza, mądrzejsza i wierna swoim studentom oraz współpracownikom na królewskim dworze. Każdego szanowała, angażowała się w dodatkowe projekty i wykonywała je z wielką pieczołowitością. Nic dziwnego, że studenci do niej lgnęli, a pracownicy administracji zamku ją uwielbiali.
Król, jak się okazało, był narcystycznym psychopatą, pił jakieś mikstury, jadał robale i wdychał brunatne opary, jeździł na narty, na żagle, na wycieczki, pił i trwonił majątek swojego akademickiego dworu, oszczędzając na wszystkim, co musiało wiązać się z zatrudnianiem jak najlepszych nauczycieli akademickich, fałszując dokumentację, prowadząc nielegalnie zamiejscowe punkty kształcenia, zmuszając poddanych, by zdobywali pieniądze z grantów i projektów na własne etaty, na wyjazdy konferencyjne czy zagraniczne, na prowadzenie badań naukowych, itp., byle tylko niczego od niego nie chcieli.
Król nie cierpiał, kiedy ktokolwiek czegokolwiek od niego oczekiwał. To on miał prawo do stawiania wymagań, bezwzględnego posłuszeństwa i lojalności (usłużności) swoich poddanych. Jego niewykształcona kochanka otrzymywała zadania typowe dla królewskich doradców, z czym zresztą dobrze się czuła, bo mogła dowartościować swoją pozycję.
Któregoś dnia Król usiadł przed lustrem i zapytał:
Powiedz lustereczko przecie,
kto najlepiej prowadzi wyższą szkołę w świecie,
powiedz lustro, bo cię stłukę,
kto nie płaci za naukę
kto się chce habilitować
i zaczyna w zamku knować?
Król miał swoich szpiegów, którzy podsłuchiwali gdzie tylko się da, byle tylko wydobyć na jaw informacje o tym, jak dalece osoby z najbliższej rodziny, znajome czy zatrudnione na akademickim dworze nie pochwalają metod zarządzania, które z każdym rokiem prowadziły dwór do upadku.
Lustereczko odpowiadało Królowi:
Czemu sądzisz, drogi królu
że w tej szkole jest jak w ulu
Śnieżka jest jak mrówcza matka
przy niej każda twoja wpadka
jawi się jak katastrofa
weź do władzy filozofa
niech porządki ci wprowadzi
co dzień komplementy sadzi
Lustro cię nie oszukuje
- żaden ci nie dorównuje.
Król mógłby znieść wszystko, tylko nie to, że jego córka-Śnieżka będzie się habilitować. Był z tego powodu tym bardziej wściekły, że Śnieżka, jako wyemancypowana panienka, postanowiła sama opuścić dwór i zatrudnić się na uniwersytecie. Nigdy się z tym nie pogodzę! – wysyczał Król złowrogo i niewiele myśląc, zawołał swoją rektor-macochę, bo w międzyczasie awansował swoją kochankę, by ta przebrawszy się za Anonima, skreśliła list do władz dziekańskich ostrzegając je przed tą, która miała być unicestwiona. Jeszcze tego by brakowało, żeby Śnieżka uzyskała wolność naukową. Pamiętaj – zwrócił się Król do swojej rektor - albo rozkaz mój wykonasz, albo sama tutaj skonasz.
Cóż było robić. Macocha nie kochała Króla, lękając się jego macek oraz jego podwładnych, toteż napisała anonimowy list do dziekana uniwersytetu, by ostrzec go przed Śnieżką. W toksycznym liście zawarła same nieprawdziwe informacje, pomówienia, sugestie, które ubrała w słowa czy określenia ze świadomością tego, że i tak nikt nie ośmieli się sprawdzić ich fałszu.
Król nie mógł doczekać się reakcji dziekana na anonim – paszkwil, toteż zapytał lustereczko:
Powiedz lustro, jak tam władza
Powiedz, lustro, kto mnie zdradza,
Powiedz szczerze lub nieszczerze
Mówi: wierzę czy nie wierzę.
A lustro na to:
Dziekan nie jest taki głupi
anonimu nikt nie kupi
w uniwerku - to się liczy,
co nauka nam wytyczy
ważne są tu publikacje
a nie twe manipulacje
nikt nie wierzy twoim słowom
które zioną wredną mową
każdy może to rozpoznać
trzeba tylko sobą zostać.
.
Był taki okres, kiedy założyciel pewnej szkoły wyższej żył sobie na akademickim zamku bez trosk, miał cerę jak wosk, niczego jemu nie brakowało aż do czasu, gdy pod wpływem nagłej choroby opuściła go żona. Król pozostał z osieroconą córką – Królewną Śnieżką. Początkowo rozpaczał, ale gdy tylko na jego akademickim dworze pojawiła się pracowita służka, szybko się koło niej zakręcił i zaczął dzielić z nią od czasu do czasu swoje łoże. Wstydził się jej głęboko, gdyż popełnił mezalians.
Służka nie miała wykształcenia średniego, była zwykłą kobietą pracującą to tu, to tam. Nic dziwnego, że Król nigdzie się z nią nie pokazywał, a nawet nie potrafił okazywać jej swoich uczuć. Czyżby ich nie było? Czyżby to była gra w emotikony? Nie wiedział, że ona zwabiła go na chucie, by w istocie wykorzystać jego dobra do rozbudowy własnego księstwa? Doskonale przejrzała jego potrzeby, toteż zainstalowała mu w gabinecie kanclerskim lustro, by mógł dopytywać się nieustannie: lustereczko, powiedz przecież, kto jest najlepszym akademickim menedżerem na świecie?”
Król spoglądał w zwierciadło i zachwycając się samym sobą, śpiewał:
Niejeden król
jest głupi jak srul
ale nie ja
cha, cha, cha, cha.
Ja jestem mężem
W kieszeni z wężem
Ciąży na mnie wpadka
To jest zagadka
Kto ją odgadnie
Zaraz przepadnie…
Kiedy jego córka Śnieżka dorosła i stała się powabną, piękną i mądrą kobietą szybko się okazało, że cały dwór ją uwielbiał. Śnieżkę kochali wszyscy, ponieważ i ona wszystkich kochała, lubiła i szanowała. Każdy mógł na nią liczyć. Nie znała dnia ani nie liczyła godzin, by służyć swojemu Panu i Władcy, który nie mógł tego znieść, że Królewna chciałaby się habilitować. Przecież Król lepiej wie, niż jego podwładni, co jest dla nich dobre, to on ma rozstrzygać o ludzkich losach, a tym bardziej o swojej córce - Śnieżce.
Wkrótce okazało się, że jest ona bardziej lubiana od jego kochanki, znienawidził ją, gdyż dwór wcale nie akceptował jego postawy, decyzji i matactw, jakie czynił, by marnotrawić na uciechy macochy coraz więcej pieniędzy studentów płacących za studia na jego zamku. Śnieżka była piękniejsza, mądrzejsza i wierna swoim studentom oraz współpracownikom na królewskim dworze. Każdego szanowała, angażowała się w dodatkowe projekty i wykonywała je z wielką pieczołowitością. Nic dziwnego, że studenci do niej lgnęli, a pracownicy administracji zamku ją uwielbiali.
Król, jak się okazało, był narcystycznym psychopatą, pił jakieś mikstury, jadał robale i wdychał brunatne opary, jeździł na narty, na żagle, na wycieczki, pił i trwonił majątek swojego akademickiego dworu, oszczędzając na wszystkim, co musiało wiązać się z zatrudnianiem jak najlepszych nauczycieli akademickich, fałszując dokumentację, prowadząc nielegalnie zamiejscowe punkty kształcenia, zmuszając poddanych, by zdobywali pieniądze z grantów i projektów na własne etaty, na wyjazdy konferencyjne czy zagraniczne, na prowadzenie badań naukowych, itp., byle tylko niczego od niego nie chcieli.
Król nie cierpiał, kiedy ktokolwiek czegokolwiek od niego oczekiwał. To on miał prawo do stawiania wymagań, bezwzględnego posłuszeństwa i lojalności (usłużności) swoich poddanych. Jego niewykształcona kochanka otrzymywała zadania typowe dla królewskich doradców, z czym zresztą dobrze się czuła, bo mogła dowartościować swoją pozycję.
Któregoś dnia Król usiadł przed lustrem i zapytał:
Powiedz lustereczko przecie,
kto najlepiej prowadzi wyższą szkołę w świecie,
powiedz lustro, bo cię stłukę,
kto nie płaci za naukę
kto się chce habilitować
i zaczyna w zamku knować?
Król miał swoich szpiegów, którzy podsłuchiwali gdzie tylko się da, byle tylko wydobyć na jaw informacje o tym, jak dalece osoby z najbliższej rodziny, znajome czy zatrudnione na akademickim dworze nie pochwalają metod zarządzania, które z każdym rokiem prowadziły dwór do upadku.
Lustereczko odpowiadało Królowi:
Czemu sądzisz, drogi królu
że w tej szkole jest jak w ulu
Śnieżka jest jak mrówcza matka
przy niej każda twoja wpadka
jawi się jak katastrofa
weź do władzy filozofa
niech porządki ci wprowadzi
co dzień komplementy sadzi
Lustro cię nie oszukuje
- żaden ci nie dorównuje.
Król mógłby znieść wszystko, tylko nie to, że jego córka-Śnieżka będzie się habilitować. Był z tego powodu tym bardziej wściekły, że Śnieżka, jako wyemancypowana panienka, postanowiła sama opuścić dwór i zatrudnić się na uniwersytecie. Nigdy się z tym nie pogodzę! – wysyczał Król złowrogo i niewiele myśląc, zawołał swoją rektor-macochę, bo w międzyczasie awansował swoją kochankę, by ta przebrawszy się za Anonima, skreśliła list do władz dziekańskich ostrzegając je przed tą, która miała być unicestwiona. Jeszcze tego by brakowało, żeby Śnieżka uzyskała wolność naukową. Pamiętaj – zwrócił się Król do swojej rektor - albo rozkaz mój wykonasz, albo sama tutaj skonasz.
Cóż było robić. Macocha nie kochała Króla, lękając się jego macek oraz jego podwładnych, toteż napisała anonimowy list do dziekana uniwersytetu, by ostrzec go przed Śnieżką. W toksycznym liście zawarła same nieprawdziwe informacje, pomówienia, sugestie, które ubrała w słowa czy określenia ze świadomością tego, że i tak nikt nie ośmieli się sprawdzić ich fałszu.
Król nie mógł doczekać się reakcji dziekana na anonim – paszkwil, toteż zapytał lustereczko:
Powiedz lustro, jak tam władza
Powiedz, lustro, kto mnie zdradza,
Powiedz szczerze lub nieszczerze
Mówi: wierzę czy nie wierzę.
A lustro na to:
Dziekan nie jest taki głupi
anonimu nikt nie kupi
w uniwerku - to się liczy,
co nauka nam wytyczy
ważne są tu publikacje
a nie twe manipulacje
nikt nie wierzy twoim słowom
które zioną wredną mową
każdy może to rozpoznać
trzeba tylko sobą zostać.
.
05 grudnia 2011
Bolesna jesień polskiej pedagogiki - zmarł prof. Edmund Trempała
Profesor zw. dr hab. Edmund Trempała, dr h.c., (ur. 16.11.1927 we wsi Kościerzyn Wielki, gmina Wyrzysk) należał do grona najwybitniejszych współczesnych pedagogów społecznych. Mieszkańcy gminy są dumni ze swojego Profesora, toteż tak o nim piszą w swojej internetowej gazecie:
Niesamowita kariera naukowa (...) Jego rodzicami byli Franciszka i Józef Trempałowie. Miał też siostrę Joannę. Edukację rozpoczął w swojej wsi w szkole podstawowej. W latach 1945-1947 dojeżdżał z kolegami do Falmierowa, gdzie uzyskał maturę. Postanowił kształcić się dalej i wyjechał do Bydgoszczy.W 1949r.po otrzymaniu świadectwa dojrzałości podjął się pracy jako nauczyciel biologii.
W latach 1952-1961 pełnił obowiązki kierownika Szkoły Podstawowej nr 17 w Bydgoszczy. Po dziewięciu latach z żalem opuszczał szkołę, dzieci i ich rodziców oraz nauczycieli. W latach 60. minionego roku Edmund Trempała zostaje jednym ze współtwórców lokalnego bydgoskiego towarzystwa naukowego, zaproponowano mu nowe zadania. W latach 1961-1962 był kierownikiem Szkoły Ćwiczeń przy Studium Nauczycielskim na etacie nauczyciela-wykładowcy pedagogiki, a od roku 1967 pełnił funkcję zastępcy dyrektora ds. Zaocznych Studium Nauczycielskich i równocześnie zostaje organizatorem Wyższej Szkoły Nauczycielskiej w Bydgoszczy.
Kształcenie na poziomie wyższych studiów rozpoczął Edmund Trempała w 1950 r. od studiów biologicznych w Państwowej Wyższej Szkole Pedagogicznej w Warszawie. W 1967r. zdobył doktorat i teraz zajmował się przede wszystkim problematyką szkoły środowiskowej. Tytuł naukowy otrzymał decyzją Rady Naukowej Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego w roku 1968. W 1974 roku otrzymuje stopień naukowy doktora habilitowanego nauk humanistycznych w zakresie pedagogiki sołecznej.
W 1978 r. uzyskał tytuł naukowy profesora nadzwyczajnego, natomiast w roku 1990 tytuł naukowy profesora zwyczajnego. Otrzymał kilkanaście nagród Ministra Nauki i szkolnictwa wyższego, Ministra Edukacji Narodowej i rektora.
Profesor Edmund Trempała wraz z żoną Ireną, doczekał się córki Hanny i syna Janusza. Może być z nich dumny ponieważ poszli w jego ślady, podobnie jak wnukowie. Cały czas związany jest ze swoją rodzinną miejscowością. W Kościerzynie Wielkim spędza każdą wolną chwilę. Jako emeryt nadal jest mocno zapracowany i pomaga w rozwoju polskiej nauki. Możemy być dumni, iż mieszkaniec niewielkiej wsi z gminy Wyrzysk zrobił tak imponującą karierę. (http://www.krajna.info.pl/content.php?cms_id=1278&sid=d9f7ed6dbecd4f0533abad283c3fbe07&kat=4&dzial=
O Profesorze i jego dokonaniach można i będzie się pisać wiele. Warto jednak już teraz odnotować, że w latach 1981-1985 kierował problemem węzłowym „Modernizacja systemu oświaty w PRL”, w którym uczestniczył takze zespół naukowców Uniwersytetu Łódzkiego -m.in. prof. Irena Lepalczyk, prof. Eugenia Podgórska i prof. Karol Kotłowski. Profesor Edmund Trempała był też członkiem Centralnej Komisji ds. Tytułu Naukowego i Stopni Naukowych przy Prezesie Rady Ministrów, członkiem Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk, członkiem Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego promotorem wielu znakomitych doktoratów, recenzentem habilitacji i awansów naukowych na tytuł profesora oraz recenzentem wydawniczym rozpraw z pedagogiki społecznej. Bedąc już na emeryturze pracował w Wszechnicy Mazurskiej w Olecku, w Katedrze Pedagogiki oraz w Elbląskiej Uczelni Humanistyczno-Ekonomicznej na Wydziale Pedagogiki.
Prof. Edmund Trempała wykształcił tysiące młodych pokoleń pedagogów, setki kadr naukowych i społeczników w tej jakże trudnej dziedzinie badań społecznych. Pod Jego opieką wyrosło nowe pokolenie - najpierw doktorów pedagogiki społecznej - a w wyniku kontynuowania przez nich pasji badawczych - także samodzielnych pracowników naukowych, w tym są m.in. tacy profesorowie uniwersyteccy, jak: Mariusz Cichosz (jeden z pierwszych laureatów Nagrody ŁTN nim. Ireny Lepalczyk na najlepszą pracę naukową z pedagogiki społecznej); profesorowie UKW - Roman Leppert, Maria Deptuła, prof. Eugeniusz Rogalski, prof. "Ignatianum" - Renata Stojecka-Zuber, zm. prof. UW-M w Olsztynie - Wiesław Ciczkowski.
Główne zainteresowania badawcze prof. Edmunda Trempały, oscylowały między pedagogiką społeczną, pedagogika ogólną i pedagogiką szkolną, obejmując przede wszystkim problemy pedagogiki społecznej i opiekuńczej oraz systemowe podejście w badaniach nad pracą wychowawczą w różnych środowiskach.
Do najważniejszych publikacji można zaliczyć:
Integracja podstawowych środowisk wychowawczych a rezultaty pracy pedagogicznej szkoły 1969,
Wychowanie w środowisku szkoły 1974,
Wychowanie zintegrowane w środowisku szkoły 1976,
Edukacja równoległa 1990.
(red.) Edukacja nieszkolna (równoległa) w warunkach przemian w Polsce, Bydgoszcz 1994
(wsółred. M. Cichosz), Funkcjonowanie i kierunki rozwoju pedagogiki społecznej w Polsce, Olecko 2000
(współred. M. Cichosz) Pedagogika społeczna. Tradycja – teraźniejszość – nowe wyzwania, Olecko 2011
Prof. Edmund Trempała został pierwszym Doktorem Honoris Causa Uniwerytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy w 2002 r. Za swoją służbę naukową o edukacyjną uzyskał: Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski; Medal Komisji Edukacji Narodowej; Tytuł „Zasłużony Nauczyciel PRL”; Odznakę Honorową „Za szczególne zasługi dla rozwoju województwa bydgoskiego”; Odznakę Honorową „Zasłużony dla województwa pilskiego”; Odznakę Honorową „Za zasługi dla miasta Bydgoszczy”; Odznakę Honorową „Zasłużony działacz kultury”. Wielokrotnie otrzymywał Nagrodę Ministra Szkolnictwa Wyższego oraz Ministra Oświaty i Wychowania.
W jednym z wywiadów dla prasy ujawnił, że w młodości marzył o tym, żeby zostać weterynarzem. Zdawał nawet na studia weterynaryjne do Wrocławia, ale się nie dostał. Wtedy postanowił, że będzie nauczycielem. Całe szczęście dla polskiej pedagogiki.
Żegnam Profesora wierszem Danuty Muchy (pedagog) z jej tomiku wydanego w Bydgoszczy pt. Spowiedź myśli (2011, s. 6)
Nie powstanie żadne słowo
ani myśl już nie powstanie
na klawiszach cichych słów
jak nie będzie tak chciał Bóg.
Pogrzeb prof. Edmunda Trempały odbędzie się w piątek 9 grudnia o godzinie 12.00 Uroczystości pogrzebowe rrozpocznie nabożeństwo żałobne w Kościele pw. Zmartwychwstania Pańskiego w Bydgoszczy przy ul. Al. Kardynała Stefana Wyszyńskiego 58. Profesor zostanie pochowany na cmentarzu parafialnym (obok kościoła).
(fotografia za: http://www.ukw.edu.pl/strona/doktorat_honoris_causa/honoris_causa_ukw/7293/edmund_trempala)
04 grudnia 2011
Nie tylko MEN utrwala błędy w dopuszczanych przez siebie podręcznikach
Problem kardynalnych błędów w polskich podręcznikach przedstawiła na Forum Pedagogów we Wrocławiu dr Anna Jurek z Opola. Dla porównania pokazała, z jakich podręczników uczą się czytania i pisania dzieci w Rosji, które w badaniach PIRLS 2006 zajęły 1 miejsce na świecie (19% uczniów z Rosji osiągnęło najwyższy poziom biegłości w czytaniu). Wielu rodzimych badaczy zwraca uwagę na fakt coraz bardziej obniżającego się poziomu umiejętności polskich uczniów w zakresie czytania i pisania. Badania E. Putkiewicz wykazały, że wielu gimnazjalistów słabo czyta lub nie czyta ze zrozumieniem, co musi być - zdaniem A. Jurek - następstwem złej edukacji uczniów w pierwszym okresie ich alfabetyzacji, a więc kształtowania umiejętności rozumienia prostych związków w tekstach czytanych w języku ojczystym. Ta jakże elementarna kompetencja warunkuje dostęp do kultury symbolicznej i korzystanie z jej zasobów.
Sam przytaczałem w jednej z publikacji porażające wyniki badań Marii Cackowskiej, przeprowadzone po I etapie reformy ustrojowej polskiej oświaty, z których wynikało, że 42% uczniów kończących zintegrowaną edukację wczesnoszkolną legitymuje się przeciętnym poziomem techniki czytania. Istotnie też obniżył się poziom graficzny pisma uczniów, w tym dwukrotnie wzrosła liczba popełniających błędów ortograficznych, spadła wiedza o języku we wszystkich podstawowych działach gramatyki i nastąpił największy regres w zakresie matematyki, w tym znacznie obniżyły się umiejętności wymagające myślenia.
Także Krzysztof Konarzewski zwrócił uwagę w raporcie PIRLS 2006, że w Polsce nie bada się skuteczności rozwiązań programowych i materiałów dydaktycznych, choć w naszych szkołach korzysta się przede wszystkim z tekstów zamieszczanych w podręcznikach i zeszytach ćwiczeń. Podstawa programowa dopuszcza najróżnorodniejsze rozwiązania programowe, i ostrzegał, że nad tą różnorodnością nikt już nie panuje, a de facto nie panuje nad tym MEN. Nic dziwnego, że nauczyciele pracują z podręcznikami i zeszytami ćwiczeń, które posiadają certyfikat resortu edukacji. Czy na tym nam zależy?
W Polsce od połowy lat 70. ubiegłego wieku, mimo wielu krytycznych opinii - jak stwierdza Anna Jurek - w nauczaniu czytania i pisania dzieci w toku edukacji wczesnoszkolnej coraz powszechniej i w coraz szerszym zakresie wykorzystuje się metodę sylabową, która w Rosji uważana jest za metodę nieproduktywną. Sam widzę, jakim powodzeniem cieszą się sprzedawane dla dzieci w wieku 4-7 lat programy komputerowe "Alfabet i nauka czytania" z Bolkiem i Lolkiem, które zostały opracowane na prowadzącej do kryzysu powyższej metodzie. Rodzice kupują, a dzieci się bawią i ... w przyjemny dla siebie sposób sylabizują oraz czytają słówka przy pomocy myszki.
W rozporządzeniu MEN w sprawie podstawy programowej zakłada się, że uczeń klasy I będzie posługiwał się ze zrozumieniem takimi pojęciami jak wyraz, głoska, litera, sylaba, zdanie. Jednocześnie MEN zatwierdza do użytku szkolnego podręczniki, w których autorzy mylą głoski z literami; są przekonani, że sylaba jest strukturą graficzną; podają dzieciom komunikaty dotyczące zdania, które są niezgodne z definicjami wypracowanymi na gruncie lingwistyki.
Niestety, ale ostatni raport OBUT 2011 ocenia poziom poprawności syntaktycznej oraz gramatycznej (według językoznawców składnia to dział gramatyki) jako wysoki, a ortograficznej – jako średni. Nie ma jednak dla takiej oceny rzetelnych wyników badan na dużych próbach, tylko podaje się jeden skan pracy ucznia (być może najlepszego?). W pozostałych rozdziałach raportu autorzy zamieścili więcej prac uczniów, z których nie wynika, by poziom umiejętności dzieci był wysoki czy średni. U nas, niestety, nauczanie wygląda tak: "Jaś idzie do pierwszej klasy podstawówki i cofa się w rozwoju: nawet jeśli w przedszkolu czytał, to w szkole każą mu sylabizować. Nauczyciel, zamiast z nim rozmawiać, tresuje w wypełnianiu kart zadań. A jeśli Jaś będzie miał własne poglądy, zostanie skarcony."
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,114377,10744658,Dziecko_ma_robic_zadania_i_nie_dyskutowac.html
Takie raporty potrzebne są chyba tylko ich autorom. Jeśli problemy będziemy bagatelizować (lub ukrywać), zamiast je rozwiązywać, nie zmienimy polskiej edukacji, a nasze dzieci będą poszerzać krąg półanalfabetów. Analizując polskie podręczniki pod kątem metod czytania i pisania, dr Anna Jurek zauważyła, że np. podręcznik "Razem w szkole" (WSiP) proponuje w I kl. przez 8 miesięcy liczenie do 10 na konkretach. REWELACJA! Nie dziwmy się, że tak fatalny jest stan wiedzy matematycznej naszych dzieci. Szkoła zatrzymuje je w rozwoju, a społeczeństwo za to płaci.
Subskrybuj:
Posty (Atom)