16 kwietnia 2010

Wstręt

jest czymś, co nieustannie powraca, wzburza, odpycha i fascynuje w zależności od tego, co jest jego przedmiotem i podmiotem. Obrzydzenie jest przejawem reakcji psychiki człowieka na zjawisko zdrady, a więc odwrócenia, odrzucenia czy zepsucia praw, reguł współżycia między ludźmi, wprowadzenia do nich czegoś nieczystego i niemoralnego, jest buntem przeciwko temu, co nadeszło z najmniej spodziewanej strony, a co – choć możliwe do pomyślenia – nie mieści się w obszarze ich tolerancji.

Wstręt jest mieszanką osądu i afektu, wyroku i szczerości, znaków i popędów. Jak pisze Julia Kristeva: Odczuwam wstręt tylko wtedy, gdy Inny umościł się na miejscu i w punkcie tego, co będzie „mną”. To nie inny, z którym się utożsamiam ani którego wchłaniam, lecz INNY, który mnie poprzedza i bierze mnie w posiadanie, a przez to posiadanie sprawia, że jestem.

Czyż dziecko bite i maltretowane, oszukane i zdradzone przez swoich najbliższych opiekunów-wychowawców nie potrzebuje jakiejś pedagogii oczyszczenia jego dotychczasowego doświadczania Zła? Czyż nie ma ono prawa do wstrętu i do jego sublimacji? Czyż nie ma ono zarazem prawa do naprawy środowiska jego codziennego życia?

W drodze

Cały tydzień jestem w drodze. Najpierw posiedzenie Centralnej Komisji w Warszawie, potem szybki powrót do Łodzi, gdzie odbywała się dwudniowa konferencja "Miejsce INNEGO w naukach o wychowaniu", by przemieścić się w dniu dzisiejszym do Krakowa na V Forum Wychowania Przedszkolnego. Kilkuset nauczycieli wychowania przedszkolnego debatowało o warunkach swojej misji pedagogicznej.


W Krakowie widać już trwające przygotowania do uroczystości żałobnych, jakie będą tu miały miejsce w niedzielę na Wawelu. A chmura pyłu wulkanicznego nad Europą zwiastuje kolejną niewiadomą ...

12 kwietnia 2010

Jubileusz Profesor OLGI CZERNIAWSKIEJ


W poniedziałek 12 kwietnia 2010 r. o godz. 16.00 Prezes Łódzkiego Towarzystwa Naukowego – prof. dr hab. Stanisław Liszewski wraz z Przewodniczącym I Wydziału ŁTN prof. dr hab. Sławomirem Galą otworzyli uroczyste sympozjum prezentujące dorobek naukowy Profesor doktor habilitowanej Olgi Czerniawskiej. Porządek obrad poprzedziła minuta ciszy, którą oddano hołd tragicznie zmarłym w wyniku katastrofy lotniczej k/Smoleńska Polakom wraz z Prezydentem RP i Jego Małżonką.

Po prezentacji sylwetki naukowej Jubilatki, która obchodziła przed tygodniem swoje 80urodziny, głos zabrali Jej wychowankowie, wypromowani doktorzy nauk humanistycznych i współpracownicy, a nawet najstarszy z synów. Wątki biograficzne, historyczne przeplatały się z osobistymi wspomnieniami, anegdotami i wyrazami uznania dla wyjątkowej Osoby w akademickim świecie. A przyjechali na to sympozjum tak znakomici Profesorowie-andragodzy, jak: Tadeusz Aleksander z UJ w Krakowie, Józef Półturzycki z UW, Alicja i Józef Kargulowie z DSW we Wrocławiu, Ewa Skibińska z UW czy Małgorzata Halicka z Uniwersytetu w Białymstoku.

W związku z tym, że i mnie przypadł zaszczyt okolicznościowego wystąpienia, zacząłem je od refleksji na temat tego, jak ważną rolę w rozwoju nauki odgrywają w akademickim środowisku relacje Mistrz – Uczeń. Ja miałem to szczęście, że mogę mówić o posiadaniu zarówno naukowego „Ojca” – jakim był dla mnie prof. dr hab. Karol Kotłowski oraz naukowej „Matki”, jaką stałą się dla mnie prof. dr hab. Olga Czerniawska. Pierwszy z moich Mistrzów zatrudnił mnie w Uniwersytecie Łódzkim, w Zakładzie Teorii Wychowania na stanowisku asystenta, a po obronie rozprawy doktorskiej traktował niemalże jak syna. Poświęciłem mojemu Mistrzowi jeden z pierwszych rozdziałów napisanego po wielu latach samodzielnej pracy naukowo-badawczej podręcznika akademickiego „Współczesne teorie i nurty wychowania” (Kraków 1998, 7 wyd. 2009).

Drugim moim Mistrzem była i jest prof. Olga Czerniawska, którą poznałem bliżej m.in. dzięki temu, że zgodziła się recenzować moją dysertację doktorską, a po przejściu prof. Kotłowskiego na emeryturę przygarnęła zespół teoretyków wychowania wraz ze mną do kierowanej przez siebie Katedry. Przy tej też okazji zyskałem naukowe „rodzeństwo”, a więc Koleżanki i Kolegów, z którymi mogliśmy wymieniać się relacjami z własnych lektur i prowadzonych badań tak w zakresie pedagogiki ogólnej, teorii wychowania, pedagogiki porównawczej, jak i andragogiki i metodologii badan jakościowych. Pani Profesor Czerniawska należała w czasach mojej pracy w UŁ do tych Mistrzów, którzy troskliwie, ale i z wielką życzliwą oraz wyzwalającą energię inspirowała nas do podejmowania najbardziej palących, ważnych społecznie problemów badawczych traktując nas jako swoich podopiecznych z niezwykłą pieczą i troską o jak najlepszy poziom rozwoju naukowego.

To dzięki Jej otwartości na młodych naukowców uratowany został przed przeszło dwudziestu laty w UŁ zespół teoretyków wychowania i pedagogów ogólnych, który wzięła pod swoje skrzydła po odejściu na emeryturę prof. Karola Kotłowskiego. Zawsze troszcząc się o historyczną ciągłość łódzkiej szkoły filozofii i teorii wychowania (niezależnie od budowania i pielęgnowania własnej szkoły oświaty dorosłych), stworzyła mnie i moim późniejszym współpracownikom znakomite warunki do rozwijania własnych pasji badawczych. W kierowanej przez Profesor Katedrze zawsze panował duch autentycznych relacji naukowych, wzajemności, zrozumienia, wiary w człowieka i jego prawa do samodzielnego oraz odpowiedzialnego dokonywania wyborów naukowych.

Odzwierciedlająca się w czynach i głębokiej wrażliwości na losy każdego z nas, w zainteresowaniach naszymi rodzinami i codziennymi sprawami prospołeczna troska i osobista religijność Pani Profesor kształtowała w nas poczucie więzi i solidarności, a zarazem dopełniała o wartości, o które tak trudno było i jest w czasach degradacji wiarygodności stosunków międzyludzkich, patologicznej rywalizacji, panujących rozłamów czy nawet jawnych antagonizmów.

W trakcie naszych comiesięcznych, środowych zebrań w Katedrze stworzyła niepowtarzalny klimat do rozkoszowania się wiedzą, a zarazem odkrywania i wspierania w każdym współpracowniku jego najsilniejszych stron. Nauczyła nas Pani Profesor, jak budować prawdziwe relacje typu MISTRZ – UCZEŃ, jak uczestniczyć we wszystkim tym, co może przyczynić się do naszego lepszego rozwoju naukowego. To dzięki prof. Oldze Czerniawskiej polska myśl pedagogiczna wzbogaciła się w swoim wymiarze metateoretycznym oraz historycznym o zupełnie nowe badania nad współczesnymi kierunkami pedagogiki oraz o nowe dziedziny teorii i praktyki w obrębie pedagogiki porównawczej. Jak prawdziwy Mistrz prowadziła nas bowiem do źródeł wiedzy, przybliżając nieobecną w Polsce literaturę specjalistyczną oraz udostępniając prywatne kontakty z naukowcami krajowymi i zagranicznymi. Zawsze inspirowała nas Pani Profesor do nowych odkryć w humanistyce światowej. Dzięki temu pedagogika stała się dla nas wszystkich nieustannym podróżowaniem w czasie i przestrzeni, swoistym pielgrzymowaniem ku Wielkim i poszukiwaniem wyjścia z labiryntu rodzących się wątpliwości.

Kiedy w 1992 r. organizowałem w Dobieszkowie k/Łodzi pierwszą Międzynarodową Konferencję „Edukacja alternatywna – dylematy teorii i praktyki”, wspierała nas w tych poczynaniach nie tylko własną wiedzą, ale i doświadczeniem organizacyjnym. Znakomicie bowiem łączy w sobie rolę ambasadora polskości z wielkim talentem do budowania autentycznych więzi i relacji we współpracy z zagranicą. To, co wzbudza głęboki szacunek i dozgonną radość, to wyjątkowa otwartość i głębia warsztatu naukowego Pani Profesor, poszerzana z każdym Jej wyjazdem za granicę o dostępność młodszych koleżanek i kolegów do wybitnych pedagogów (nie tylko naszego kontynentu), ułatwianie nam nawiązywania bezpośrednich kontaktów z innymi ośrodkami naukowymi, wspomaganie nas w wyjazdach zagranicznych i w przyjmowaniu gości zagranicznych, a - co ważne – także organizowanie konferencji naukowych o charakterze ogólnopolskim, uczelnianym, jak i zagranicznym.

Na osobiste zaproszenia Pani Profesor przyjeżdżali do Polski i wygłaszali swoje referaty tak wybitni humaniści, jak socjolog edukacji Hartmut M. Griese czy andragodzy Ettore Gelpi i Duccio Demetrio To także dzięki osobistym kontaktom Pani Profesor z naukowcami Francji, Szwajcarii, Portugalii i Włoch mogliśmy doskonalić swój warsztat badawczy w trakcie spotkań z zagranicznymi przedstawicielami nowych orientacji badawczych. Zanim bowiem pojawił się w naszym kraju boom na badania jakościowe, biograficzne, nasz zespół miał już w ramach prowadzonych przez Panią Profesor w Katedrze Teorii Wychowania UŁ debat naukowych dostęp do znakomitej literatury z tego zakresu takich profesorów, jak Martine Lani-Bayle czy Pierre Dominicé. Ona sama dzieliła się też z nami swoimi kolejnymi doświadczeniami w tym zakresie.

Pani Profesor jest też dla mnie Mistrzynią epistolografii. W każdym z pisanych przez siebie, a odręcznie - listów jest wiele szczerego i bezpośredniego zainteresowania naszymi rzeczywistymi problemami akademickimi, egzystencjalnymi, społecznymi i organizacyjnymi. W czasie ponad 30 letniej pracy w UŁ nauczyłem się u boku Pani Profesor m.in. tego:

- jak organizować konferencje?
- jak czytać i recenzować prace naukowe?
- jak nie czekać, tylko zabiegać o to, co może służyć nauce i rozwojowi dyscypliny?
- jak przyjmować gości zagranicznych i jak poszerzać te kontakty?
- jak badać i jak dokonywać wyborów wśród tekstów, które są godne upowszechnienia?
- jak godzić naukę z praktyką?
- jak nie godzić się na manipulacje, podłości i złe relacje między ludźmi?
- jak w trudnej codzienności i w zgodzie z estetyką organizować naukowe spotkania?

Profesor Olga Czerniawska należy do grona tych wybitnych naukowców, których wielkość wpisuje się nie tylko w instytucjonalne - akademickie i oświatowe wyrazy należnego uznania, ale jeszcze silniej w serca i pamięć najbliższych współpracowników. Dla kogo bowiem nauka jest pasją, życiem, radością odkrywania i otwartością dzielenia się wynikami własnej pracy z innymi i dla innych, dla tego osobisty kontakt i możliwość współpracy z Profesor stanowił wyjątkowe doświadczenie. Z jednej strony O. Czerniawska potwierdza własnym życiem, piękną biografią, bogactwem dokonań, niebywałą szlachetnością uczuć i Dobra, wielkim optymizmem, dzielnością etyczną, dynamiką i wielostronnością działania - najwyższe wartości humanistyczne, z drugiej zaś stanowi dla poznającego warsztat naukowy młodszego pokolenia niedościgły wzór Mistrza, otwierającego nieograniczone możliwości samorealizacji naukowej i potrzeby permanentnego samodoskonalenia.

Pani Profesor niezwykle umiejętnie łączy w swoim życiu i działalności zawodowej zarówno rolę naukowca, eksperta, pedagoga, działacza oświatowego, nauczyciela, jak i społecznika. Dowodzi tego Jej kariera naukowa, rozległy dorobek badawczy, charakter działalności społecznej oraz osiągnięte efekty pracy pedagogicznej w skali ogólnopolskiej, jak i na niwie współpracy międzynarodowej. W wydanej przez ŁTN publikacji pt. Sylwetki łódzkich uczonych. Profesor Olga Czerniawska, ŁTN, Łódź 2010 znajduje się pełna bibliografia dorobku naukowego Pani Profesor. Warto o niego sięgnąć, by się przekonać, że przekraczała granice tradycyjnych dyscyplin akademickich. W wielostronnej narracji uwalnia czytelników z wszechobecnej władzy modernistycznych dyskursów wiedzy poprzez nawiązanie do innej od pozytywistycznej - tradycji badawczej, jaką jest interdyscyplinarny model „czytania” pedagogiki z historii i kultury. Jest to jakże typowe podejście naukowe dla procedur interpretacyjnych w humanistyce.

Dziękowałem zatem za wszystko to, co uczyniła Pani Profesor dla mnie i dla moich ówczesnych współpracowników, za rodzinną, ale zarazem wysoce naukową - atmosferę, za siłę osobistego wsparcia, autentyczne i bezpośrednie zainteresowanie każdym wymiarem naszego codziennego życia (w tym także członkami naszych rodzin), za trwałość wartości, które były dla nas silnym oparciem w trudnych czasach sowieckiej „okupacji”. Jestem niezmiernie wzruszony, kiedy moje dzieci odbierają korespondencję z osobistymi życzeniami od Pani Profesor, bo zawsze pamiętała o ich urodzinach czy imieninach.

Ten jakże osobisty wymiar dzielenia się swoją Osobą z nami dotyczył dzieci wszystkich pracowników katedry. Pani Profesor jest przykładem pedagogicznego optymizmu, myślenia i działania zorientowanego na to, że coś jednak „można uczynić”, że coś „warto spróbować”, a nie że „coś jest niemożliwe”, że czegoś się nie da zrobić”. Piękna postawa dzielenia się z innymi - nie tylko własną wiedzą, ale także bogactwem przestrzeni własnej biografii społecznej, związanych z nią osób najbliższych, rodziny, przyjaciół czy znajomych - jest potwierdzeniem tego, jak historia Jej biografii stawała się także dla nas źródłem ustawicznego procesu kształcenia.

Warto w tym miejscu podziękować prof. dr hab. Ewie Marynowicz-Hetce za inicjatywę niniejszego sympozjum, na co nie było stać macierzystego wydziału, kiedy Pani Profesor przechodziła na emeryturę. Podziękowałem zatem za to, co jest niezwykle rzadkie w środowisku akademickim, a jakże pięknie i autentycznie uosabiane przez Panią Profesor, a więc za pasję tworzenia, wysokie standardy i personalistyczne otwarcie na każdego człowieka, za dzielenie się z nami swoimi doświadczeniami, za wspólne rozmowy, spotkania, kolacje i odręcznie pisane listy, za okolicznościowe życzenia, za pamięć o naszych najbliższych i o tych, którzy są już z nami nieobecni.

Życzyłem naszej Jubilatce, by ten wyjątkowy dzień utrwalił to, co do tej pory było być może niedostrzegalne, niewypowiadane wprost, a zapisane w ludzkich doświadczeniach, sercach i myślach, wpisując się w niepowtarzalną wartość wspólnej obecności w pedagogicznym świecie. Życzyłem Pani Profesor dużo zdrowia, dalszej radości tworzenia i osiągnięć, które przeniosą na kolejne generacje rozmiłowanie w nauce, służbie publicznej i autokreacji.

Pamięć o ludziach i historycznych wydarzeniach


Przeżywamy, rozmyślamy, zastanawiamy się i dociekamy istoty spraw, które są trudne, a przy tym dla wielu bolesne. Media co rusz dostarczają nam nowych informacji (w tym sensacji) związanych z sobotnią tragedią pod Smoleńskiem.

Proza dramatu ludzkiego życia miesza się z mistyką śmierci, wspomnienia z poczuciem jakiegoś niespełnienia, niedopowiedzenia. Jakże mocno brzmią teraz ujawnione, a niewypowiedziane nad grobami pomordowanych w 1940 r. Polaków podczas uroczystości w 70. rocznicę zbrodni katyńskiej - treści zaplanowanego wystąpienia:
Prezydenta RP – Lecha Kaczyńskiego (zob. http://www.rp.pl/artykul/2,460070_Najtragiczniejsza_stacja_polskiej_Golgoty.html)
i homilii biskupa polowego Wojska Polskiego gen. dyw. prof. dr hab. Tadeusza Płoskiego (http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100410&typ=ks&id=ks10.txt)

Wiersz Jacka Łukasiewicza, choć jest bez tytułu, uświadamia nam to, co na
co dzień umyka naszej świadomości:

pamięć o ludziach
którzy czegoś chcieli
od ciebie
od siebie
ode mnie

byłem pośród ich chceń
które trwają

choć zmarli
odeszli
albo się zgubili

czegoś chcieli a ja
nie wiedziałem

tak jak ty
czegoś chciałaś
a ja
nie wiedziałem

dziś wyjmowany
z tych chceń
(nadaremnie)



(fotografia Prezydenta za: PAP/EPA / ALEKSANDAR PLAVEVSKI http://www.dziennik.pl/katastrofa-smolensk/article583899/Galeria_zdjec_Prezydent_Lech_Kaczynski.html)

10 kwietnia 2010

Pogrążeni w żałobie

Szok, wstrząs, dramat, niedowierzanie, żal, trwoga i rozpacz – to najczęściej spotykane wśród nas reakcje w obliczu wielkiej, narodowej tragedii, jaka wydarzyła się w dniu dzisiejszym w Smoleńsku, gdzie w wyniku katastrofy lotniczej zginęła polska delegacja na czele z Prezydentem III RP Lechem Kaczyńskim wraz z Małżonką, przedstawiciele najwyższych władz państwa, senatorowie i posłowie polskiego Parlamentu, elity polityczne, członkowie rodzin ofiar katyńskich, pracownicy administracji najwyższych urzędów państwowych, cała załoga samolotu - osoby, które udawały się na uroczystości związane z 70-rocznicą zbrodni katyńskiej.

Tragiczna śmierć TYCH, dla których służba dla naszego państwa i społeczeństwa, zaangażowanie i poświęcenie, troska o pamięć jakże bolesnej historii narodowej, wzbudziła w każdym z nas naturalne, a przy tym jakże głębokie poczucie bólu i bezsilności, osamotnienie i rozdarcie, płacz i modlitwę czy głęboką refleksję. Ta jakże niespodziewana śmierć tylu – z różnych powodów - bliskich nam osób naznaczyła nas dzisiaj jednym z najboleśniejszych przeżyć „kresu świata” czy niewymawialnego dotknięcia ostateczności, kruchości naszego życia, wykuwającego w obliczu takiej tragedii świadomość tragicznego sensu nieodwołalności.

Nasi studenci i wykładowcy stawiali sobie dzisiaj pytanie, w jakim stopniu są przygotowani do pracy z ludzką traumą. Nie potrafimy sobie wyobrazić świata bez tych, którzy dzisiaj zginęli, toteż naszą powinnością, szczególnie w środowisku akademickim - odpowiedzialnym za kształcenie przyszłych elit tego państwa - jest zatroszczenie się nie tylko o pamięć o NICH, ale i o kontynuowanie ICH dzieła. Całe nasze życie jest – jak pisał ks. prof. Józef Tischner – nieustanną walką życia ze śmiercią, a my swoim istnieniem jesteśmy wplątani w te zmagania. Naszymi sympatiami, naszymi codziennymi wysiłkami wyciągamy siebie w stronę życia. Ale de facto jesteśmy skazani na śmierć. Popatrzmy bliżej w oczy tej naszej śmierci, temu naszemu na śmierć skazaniu. Czymże ona jest? (…) Śmierć jest obecnością w nas, ale jest obecnością dla nas – jest przedmiotem naszego protestu, naszego obrzydzenia. Taka jest treść naszego istnienia. Jest w tym naszym istnieniu wewnętrzne rozdarcie: z jednej strony życie, z drugiej strony śmierć.

Śmierć wielkich ludzi sprawia, że oni stają się nam jakby bliżsi. Uczyńmy zatem wszystko, by ICH intensywna obecność za życia, ich wartości, dokonania i zaangażowanie nie rozpłynęły się w nieuwadze i niepamięci potomnych.

Transdyscyplinarne aspekty inkluzyjnej pedagogiki


Interdyscyplinarne aspekty badań pedagogiki inkluzyjnej były przedmiotem dwudniowej konferencji, jaka odbyła się w dniach 8-9 kwietnia 2010 na zamku w Smolenicach (Słowacja). Dostojne i piękne miejsce obrad, znakomici naukowcy, specjaliści, dla których ta subdyscyplina pedagogiki specjalnej stała się przedmiotem wieloletnich już dociekań naukowych sprawili, że debata była interesująca, pełna sporów, formułowania nowych problemów i wymiany doświadczeń ze względu na optymalizację procesu kształcenia i wychowania dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Niewątpliwie będzie to rzutować na dalszy rozwój tej właśnie dziedziny nauki i praktyki oświatowej. Procesy te zaowocowały powstaniem pedagogiki integracyjnej, a w dalszym ich następstwie także pedagogiki inkluzyjnej. Szerzej na ten temat będzie mowa w 4 tomie podręcznika akademickiego „Pedagogika”, który ukaże się pod moją redakcją jeszcze w tym roku nakładem Gdańskiego Wydawnictwa Psychologicznego, gdzie prof. Viktor Lechta z Uniwersytetu w Trnawie (organizator międzynarodowych kongresów z tego zakresu i redaktor naczelny specjalistycznego czasopisma dla tej pedagogiki) wyjaśnia nie tylko genezę tej subdyscypliny wiedzy, ale i zasadnicze różnice między pedagogiką integracyjną a pedagogiką inkluzyjną.

W wielu krajach pedagogika inkluzyjna jest bowiem pojmowana jako pedagogika integracyjna, tymczasem chodzi w niej o coś więcej niż o integrację osób niepełnosprawnych w społeczeństwie. Dla inkluzji istotne jest bezwarunkowe zaakceptowanie specjalnych potrzeb wszystkich dzieci. Takie rozumienie inkluzji wynika z „Konwencji ONZ o prawach ludzi niepełnosprawnych” (2006), która postuluje „system edukacji włączającej" („inclusive education system“) jako podstawowy model kształcenia i wychowania. Jego przewodnie hasło brzmi - „Szkoła dla wszystkich dzieci“.

Na merytoryczny przebieg debaty złożyły się następujące wystąpienia:

Komunikacja jako jeden z czynników inkluzyjnej edukacji
(Prof. PhDr. Viktor Lechta, PhD., Trnavská univerzita Trnava)

Rodzice i dzieci niepełnosprawne i mające niepowodzenia szkolne a inkluzyjna edukacja (Prof. PhD. Annette Leonhardt, Uniwersytet w Monachium)

Inkluzyjna pedagogika jako symbioza pedagogiki i pedagogiki specjalnej
(referat dr. hab. Iwony Chrzanowskiej, prof. WSP w Łodzi w związku z jej nagłą chorobą znakomicie wygłosiła dr Beata Jachimczak z tej samej uczelni)

Legislatywne zabezpieczenie inkluzyjnej edukacji. Analiza porównawcza.
(Prof. PhDr. Marie Vítková, CSc., Masarykova univerzita Brno)

Transformacja od integracji do inkluzji: tendencje ogólne
(Prof. Dr. Ewald Feyerer, WSP Linz)

Perspektywy filozofii inkluzyjnej edukacji w XXI wieku
(Prof. PhD. Péter Zászkaliczky, Uniwersytet Eötvosa Loránda Budapeszt)

Orientacyjne punkty odniesienia transdyscyplinarnej pedagogiki inkluzyjnej: zasada normalizacji a kultura
(Prof. Dr. Ferdinand Klein, Prof. em., profesor na Uniwersytecie Komeńskiego w Bratysławie i Uniwersytecie Eötvosa Loránda w Budapeszcie)

Inkluzyjne trendy a zmiana charakteru współczesnej edukacji
(dr Dorota Podgórska-Jachnik, prof. WSP w Łodzi)

Inkluzyjna edukacja dzieci niesłyszących w Polsce: sukcesy, porażki i ich przyczyny
(dr Grażyna Gunia, doc. Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie)

Transformacja od integracji do inkluzji: doświadczenia austriackie
(Univ.-Ass. Mag. Dr. Helga Fasching, Uniwersytet w Wiedniu)

Pedagogika specjalna w Bawarii – rozwój ku szkolnictwu inkluzyjnemu
(Doc. Johann Horvath, Akademia Pedagogiki Leczniczej, Augsburg )

Rola klas przygotowawczych w kształceniu inkluzyjnym uczniów z trudnych środowisk społecznych
(Doc. PaedDr. Miroslava Bartoňová, Ph.D., Masarykova univerzita Brno)

Inkluzyjna pedagogika przedszkolna
(Doc. Maria Andress, Akademia Pedagogiki Leczniczej, Augsburg )

Nie być normalnym jest normalne
(Prof. PhDr. M. Horňáková, PhD., Univerzita Komenského Bratislava)

Organizatorzy przygotowują do wydania tom pokonferencyjny, więc będzie możliwość wglądu w treści smolenickiej debaty i przebieg dyskusji. Niewątpliwym wydarzeniem była promocja najnowszej książki pod redakcją prof. Viktora Lechty pt. Podstawy pedagogiki inkluzyjnej, którą wydała czeska oficyna Portal. Do zawartości tego niezwykle interesującego zbioru analiz dotyczących pedagogiki inkluzyjnej powrócę w innym wpisie.

05 kwietnia 2010

Truteń w jednej z najstarszych szkół alternatywnych w Niemczech

Jedna z najstarszych szkół alternatywnych w Niemczech, określana też mianem szkoły modelowej „nowego wychowania” pod nazwą ODENWALDSCHULE, której twórcą był wybitny pedagog Paul Geheeb, w 100 lecie swojego istnienia przypadającego na rok 2010, przeżywa skandal nadużyć jednego pseudopedagoga wobec wychowanków. W prasie niemieckiej pisze się o mającym przed laty miejsce wykorzystywaniu seksualnym dzieci, ich poniżaniu, co jest w absolutnej sprzeczności z założeniami twórcy tej instytucji.

Paul Geheeb przewraca się w grobie. Gdyby żył, nigdy by do tego nie doszło. Fatalnie się stało, że po kilkudziesięciu latach w szkole z tak bogatą tradycją i pamięcią o wspaniałym wychowawcy oraz animatorze innowacyjnej edukacji, doszło w jednym z internatów do nadużyć wobec dzieci. Uderza to w system wartości, jakie powinny być w niej realizowane, a zarazem jest dowodem na to, jak można łatwo, szybko i niezauważalnie zniszczyć najlepsze dokonania twórcy i jego właściwych kontynuatorów.

Dzisiaj nikt nie docieka tego, na czym polega szczególna odmienność modelu wychowania w Odenwaldschule, czym charakteryzują się rozwiązania organizacyjne, dydaktyczne i opiekuńczo-wychowawcze w tej placówce, gdyż to wszystko zostało przesłonięte patologiczną osobowością kierownika tej instytucji – Gerolda Beckera, który przez kilkanaście lat, bo w okresie 1971-1985 (sic!) systematycznie wykorzystywał seksualnie swoich uczniów. Dzisiaj ujawniono już 40 takich przypadków, wśród których był także syn byłego Prezydenta Niemiec Andreas von Weizsäcker (zmarł w 2008 r.). Piszę o tym w lany poniedziałek, by uświadomić także naszym pedagogom, jak ważne jest reagowanie na każdy, nawet najmniejszy sygnał o możliwych nieprawidłowościach w placówce oświatowo-wychowawczej czy akademickiej.

Niemcy są w szoku! Prowadzenie w tej sprawie dochodzenie jest jak "zimny prysznic", bowiem Odenwaldschule należy do wyjątkowej szkoły alternatywnej na świecie, o której napisano mnóstwo artykułów i monograficznych książek. O pedagogicznych założeniach i formach ich realizacji od lat dyskutuje się na konferencjach naukowych, spierając się o mające tam miejsce relacje między wychowawcami a dziećmi, między przeszłością a nowoczesnością. Do tej placówki „pielgrzymowali” nauczyciele z całego niemal świata chcąc zobaczyć, jak wygląda alternatywne środowisko wychowawcze. To w oparciu o doniesienia z pracy kolejnych pokoleń nauczycielskich i wspomnień jej uczniów powstawał kanon wiedzy o edukacji alternatywnej w świecie.

I co? Wystarczyło, że w którymś momencie zatrudniono na stanowisku kierowniczym kogoś, kto nie był w żaden sposób związany z pedagogiką reform, kto nie wyrósł z tego środowiska, kogoś o odmiennej kulturze pedagogicznego kształtowania młodych ludzi, by po latach wyszły na jaw jego podłe postawy, zachowania ubliżające wszelkiej pedagogii, a tej w szczególności.

Jeśli bowiem rodzice wybierają placówkę niepubliczną sięgając do wzoru osobowego jej twórcy, wybitnej i wysoce szlachetnej postaci wśród najwybitniejszych pedagogów tego typu rozwiązań edukacyjnych początku XX w., to trudno się dziwić przeżyciu przez nich szoku, że co miesiąc płacili za edukację sprzeczną z wszelkimi standardami i normami etycznymi, społecznymi, psychologicznymi oraz oświatowymi jakie miały miejsce w stosunku do ich dzieci. Wystarczyło pojawienie się w tej placówce „kreatury”, która położyła cień na całym dorobku swoich poprzedników, by nadwyrężyć zaufanie do instytucji, do ludzi, do pedagogiki humanistycznej.

To gorzkie doświadczenie zmusiło pedagogów do zastanowienia się nad tym, jak lepiej chronić dzieci przed tą „czarną „pedagogiką”? Co zrobić, by się ona więcej w tych placówkach nie powtórzyła? Wychowawcy wszystkich szkół z internatem (tzw. wolnych gmin szkolnych – Landerziehungsheime) stanęli przed pytaniami, co zrobić, by zachowując wierności zasadom pedagogicznym, wypracowanym normom postępowania nie dopuścić do nadużyć w systemie, który miał łączyć najlepsze wzory wychowani rodzinnego z edukacją szkolną? Wybudowane w latach 1910-1925 domy o charakterze willowym, w pięknym otoczeniu gór, lasów, ogrodów i łąk miały tworzyć system wychowania wspólnotowego, społecznego dzieci i ich opiekunów-nauczycieli z własnymi rodzinami. Znalazła się „czarna owca” która naruszyła dotychczasowy etos pracy.

W wyniku coraz częściej ujawnianych skandali, jakie miały miejsce w różnych miejscach i instytucjach, których ofiarami stają się bezbronne dzieci, pojawiają się istotne pytania: Jaką rolę odgrywa nadzór pedagogicznych nad placówkami oświatowymi? Co warte są kontrole, hospitacje, skoro nie udaje się odsłonić tak ciężkie grzechy niektórych wychowawców? Jak to jest możliwe, że tego typu problemy są przez dorosłych „zamiatane pod dywan”, a przez dzieci-ofiary przemocy głęboko skrywane w ich świadomości i eksplodujące dopiero po wielu, wielu latach?

Tego typu nadużycia zdarzają się na całym świecie, najczęściej w placówkach o charakterze zamkniętym, wyizolowanym od społecznej kontroli. Pedagodzy niemieccy pytają zatem, co zrobić, by każda z instytucji oświatowo-wychowawczych i opiekuńczych miała „strukturalnie wbudowaną” kulturę wglądu w zachodzące w niej procesy, by nie umknęły uwadze możliwości czyjegoś wołania o pomoc, sygnalizowania czyjegoś bestialstwa pod pozorem troski o jego dobro?

Nieznany mi autor tekstu, który nosi tytuł „Samokontrola” (zapewne jest to jakiś hip-hopowy utwór), pisze tak:

Zaczyna się w szkole, niewinne szykany
Jak najszybciej usunąć przejawy inności
Wyróżnij się z tłumu, zobaczysz o czym mówię
"Pedagodzy postarają się umilić ci życie"
(…)
Pętla się zaciska, mechanizm działa sprawnie
Czy wiesz już że jesteś marnym pyłem
Czy już wiesz, że jesteś niewolnikiem
Czy umiesz już pełzać na czworakach
Czy potrafisz kontrolować się sam.


Niestety, w Odenwaldschule był "pedagog", który postarał się "umilić" dzieciom życie. Oby tacy się już więcej nie powtarzali.

(Źródła: http://www.wideopawlik.pl/evil/textypol1.htm
http://www.zeit.de/2010/13/DOS-Missbrauch-Schweigen-Odenwald-Internat?page=5
W. Okoń, Dziesięć szkół alternatywnych, Warszawa 1997)