27 lipca 2020
Epoka szóstego wymierania - impulsem do dziecięcej rewolucji
Greta Thunberg uruchomiła po kilkudziesięciu latach niemocy, obojętności rządzących i polityków świadomość krytyczną warunków naszego codziennego życia, które przypadło na epokę określaną mianem szóstą epoką wymierania.
Zdaniem jej mamy - autorki książki "Sceny z życia rodzinnego. ..:, którą przywołuję w blogu, ludzkość nigdy nie żyła zgodnie z naturą. W końcu ludzie mieli sobie czynić ją poddaną i służyć zaspokajaniu własnych potrzeb.
Co cechuje naszą epokę? To, co rządzący (także w Polsce) od dziesiątek ostatnich lat ukrywają przed obywatelami, by pod pozorem troski o nich zapewnić sobie władzę i możliwość czerpania korzyści przez nielicznych zgodnie z kryterium "bmw".
Najbogatsze dziesięć procent społeczeństwa na świecie odpowiada za połowę emisji gazów cieplarnianych, które zużywają jedno z najważniejszych bogactw naturalnych zrównoważoną i zdrową atmosferę (s. 230).
Kiedy Greta przybyła do Katowic na Konferencję klimatyczną 3 grudnia 2018 roku, krajowe, a rządowe media dokonały nie tylko ataku na jej obecność, ale także wzbudzały szyderstwa, falę hejtu, byle tylko nikt nie zainteresował się jej wystąpieniem. Jakże to dorośli, sprawujący władzę mieliby wysłuchiwać opinii DZIECKA. Przecież dzieci i ryby głosu nie mają! Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie!
Tymczasem, jeśli przeczytacie książkę o tym, jak to dziecko samo dojrzewało do mądrości, której nie posiada większość ludzi dorosłych, to zrozumiecie, że nikt nie pisał Grecie wystąpień, przemówień. Ona nie potrzebowała do tego konsultantów, doradców z pensją 10 tys. zł i darmozjadów politycznych pasożytujących na jedynie wzbudzaniu w społeczeństwie lęku.
To, że strajkiem klimatycznym Grety zainteresowały się międzynarodowe organizacje nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek wpływem na jej postawę, zachowanie, działanie. One jej udrożniły jedynie drogę do świata wielkiej polityki bez jakichkolwiek oczekiwań.
Właśnie dlatego, że Greta odrzucała wtrącanie się do jej protestu różnych środowisk partyjnych, zabraniała im przyłączania się do jej apeli, mogła bezinteresownie, w imieniu jej pokolenia i kolejnych, o ile dożyją, upominać się o to, by dorośli przestali odbierać im własnym niszczycielskim działaniem prawo do życia za lat kilka, kilkanaście lat. Perspektywa pozytywnego myślenia skraca się z każdym dniem bezczynności lub nieskuteczności władz wobec trucicieli środowiska naturalnego.
W książce Thunbergów przytaczane są niepokojące dane o skali niszczenia naszego świata, bo raportów naukowców, nawet jeśli czyta je władza, nie bierze się pod uwagę. Może zatem GŁOS DZIECKA jak korczakowskie przesłanie trafi wreszcie do ludzi, by wyszli na ulice nie ze względu na taki czy inny wynik wyborów, ale z powodu odbierania im szans na życie.
Jak mówiła Greta:
Nawołujemy was wszystkich, abyście zrobili to samo. Usiądźcie przed budynkami swoich parlamentów czy rządów, gdziekolwiek jesteście, dopóki wasz kraj nie znajdzie się na bezpiecznej drodze. (...) , Czasu jest znacznie mniej niż myślimy. Niepowodzenie oznacza katastrofę. (...)
Potrzebne s a ogromne zmiany i wszyscy musimy się do nich przyczynić w każdym aspekcie codziennego życia. Szczególnie my, w bogatych krajach, w których nie robi się wystarczająco dużo. Dorośli nas zawiedli, a ponieważ większość z nich, w tym prasa i politycy, wciąż ignoruje sytuację, musimy wziąć sprawy w swoje ręce. (s. 279)
Czy ktoś wreszcie zrozumie, że ŚLAD EKOLOGICZNY będący wskaźnikiem zużycia naturalnych zasobów Ziemi (szacowana liczba hektarów powierzchni lądu i morza potrzebna do rekompensacji zasobów zużytych na konsumpcję i absorpcję odpadów na osobę - [s.79]) jest na tak dramatycznie niskim poziomie, że na skutek szacowania dzisiejszego poziomu emisji zanieczyszczeń wyczerpie się - w najlepszym razie - za osiemnaście lat.
Dzieci, które dzisiaj przyjdą na świat mogą już nie dożyć wejścia w świat dorosłych, bo zginą. W książce są na to empiryczne dowody:
Poziom zanieczyszczeń przypadających na jednego pasażera lecącego klasą ekonomiczną ze Sztokholmu do Tokio i z powrotem wynosi 5,14 tony dwutlenku węgla. (...) Odpowiada to w przybliżeniu stu kilogramom wołowiny, którą jedna osoba spożyłaby w ciągu trwającego prawie pięć godzin lotu. (s. 78).
- W ciągu ostatnich pięciu lat podwoiła się liczba zdiagnozowanych przypadków ADHD i autyzmu (s. 86)
W 1987 r. wyczerpał się ekologiczny kredyt, bowiem to w tym roku przekroczona została granica 350 miliardów części dwutlenku węgla wyemitowanego do atmosfery! W 2015 r. poziom tego zatrucia osiągnął już 410 ppm. właściciel linii lotniczych, multimiliarder - Richard Branson ogłosił, że (...) osoba, która opracuje technologiczne rozwiązanie umożłiwiające "wyssanie" pewnej ilości dwutlenu węgla z atmosfery, otrzyma nagrodę równowartości dwustu milionów szwedzkich koron (s. 143).
Coraz więcej produkujemy i konsumujemy niszcząc naturalne podstawy własnego życia i szans na nie dla kolejnych generacji. W 2017 roku na skutek zanieczyszczeń środowiska zmarło dziewięć milionów ludzi (...) zniknęło z powierzchni Ziemi od siedemdziesięciu pięciu do osiemdziesięciu procent owadów. (s. 7)
Jakaż to była afera, kiedy b. marszałek Sejmu Marek Kuchciński czy b. premier Beata Szydło latali samolotami odrzutowymi. Wyliczano wóczas tylko koszty tych lotów. Nikt nie zwraca uwagi na to, że tylko jeden lot samolotem jest równoważny segregowaniu śmieci przez takiego podróżnika przez dwadzieścia lat. Ludzie nie mają pojęcia, na czym polega niekontrolowany efekt cieplarniany i jak niewiele dzieli nas od momentu, w którym nie będziemy mieli drogi odwrotu (s.159).
Dziecko musi wykrzyczeć dorosłym, że: karczowanie (...) lasów, uprzemysłowienie upraw rolnych, zakwaszanie mórz i nadmierne połowy - wszystko to przyczynmia się do zagłądy biologicznej różnorodności. Żyjemy jednak w czasach, w których nadal źródłem wiary w przyszłość jest wzrastająca liczba sprzedanych samochodów (s. 168).
Świat potrzebuje nowej metanarracji, która będzie ponad podziałami na kontynenty, państwa, narody, społeczeństwa, partie polityczne itd., gdyż wspólnym mianownikiem przeżycia obecnych pokoleń i nadziei na życie kolejnych jest radykalna zmiana
21 kwietnia 2020
Jak pandemia wywróciła do góry nogami badania społeczne
Postawię na wstępie tezę, którą można weryfikować lub konfirmować empirycznie. Dla mnie, po studiach literatury i doświadczeniu trwającej wciąż pandemii jedno nie ulega wątpliwości, a mianowicie to, że z nauk społecznych obronną ręką wyjdą tylko badania historyczne, badania myśli nauk społecznych i niektóre z ich teorii, natomiast wszystkie dotychczasowe badania empiryczne, diagnostyczne (tak w paradygmacie ilościowym, jak i jakościowym), które były prowadzone do okresu wybuchu pandemii i zaistniałej powszechnie kwarantanny w kraju (także poza granicami), straciły swoją wartość i ważność jako aktualnie znaczące.
One już znaczą tylko historycznie. Są mniej lub bardziej (nie-)chlubną przeszłością, ale nie będą miały znaczenia dla świata i dla społeczeństw po pandemii. Uratują się z aktualnych badań naukowych w pedagogice, psychologii, socjologii czy nauk o polityce tylko te, które dotyczą wspomnianych już metateoretycznych podejść do wiedzy, konstruktów pojęciowych, archeologii wiedzy, metodologii badań.
Właśnie otrzymałem z Niemiec najnowszą książkę socjologa - Klausa Hurrelmanna wydaną we współautorstwie z dziennikarzem Erikiem Albrechtem p.t. "Generation Greta. Was denkt, wie sie fuehl und warum das Klima erst der Anfang ist" (Beltz: Weinheim Basel 2020), która w tytule zapowiada studium GENERACJI GRETY. Jej sposobu myślenia i poszukiwania odpowiedzi na pytanie, dlaczego właśnie klimat jest na pierwszym miejscu.
Klausa Hurrelmanna znamy w kraju z jego dwóch znakomitych rozpraw z socjologii, które zostały przetłumaczone na język polski: najpierw ukazał się w 1994 r. w Wydawnictwie Naukowym UAM w Poznaniu przekład książki Hurrelmanna pt. "Struktura społeczna a rozwój osobowości" (oryginał brzmiał jednak inaczej: Wprowadzenie do teorii socjalizacji. O związku między strukturą społeczną a osobowością"), natomiast WN PWN dokonało tłumaczenia nowszej i szerszej wersji tej rozprawy nadając jej tytuł "Teorie socjalizacji. Społeczność, instytucja, upodmiotowienie" (Warszawa 1996).
(Wypowiedź K. Hurrelmanna nt. Demokratycznej edukacji w szkołach i roli partycypacji młodzieży w tym procesie).
Profesor K. Hurrelmann (ur. w 1944 r. w Gdyni) jest wciąż aktywnym badaczem jako profesor Public School and Education przy Hertie School of Governance w Berlinie. Znakomicie analizuje procesy socjalizacyjne, jakie zachodzą w środowiskach młodzieżowych ze względu na zmiany w społeczeństwie, w strukturach gospodarki, w życiu rodzinnym i systemie szkolnym.
W 2019 r. został opublikowany wideowykład profesora na temat motywowania uczniów do autonomicznego uczenia się.
Zachęcam znających język niemiecki do przeczytania najnowszej książki (współautorskiej) badacza młodzieży (Jugendforscher), bowiem odsłania ona z jednej strony interesującą typologię grup pokoleniowych badanej młodzieży, z drugiej zaś wskazuje na czekającą jeszcze świat rewolucję społeczną, którą jeszcze powstrzymywały rządy populistów, narodowych autokratów i lewicowych demokratów, ale neoliberalny porządek gospodarczy przekracza poziom możliwej jego tolerancji.
W poniższym wywiadzie odpowiada na krótkie pytania dziennikarki o to, jak pojmuje kształcenie, czym jest wychowanie, po co są nauczyciele i jak powinni pełnić swoje role:
.
Jeszcze rządzący będą czynić wszystko, by powstrzymać młode pokolenie przed rewoltą, ale zdaje się, że pandemia ją tylko przyspieszy ze względu na powiększenie się obszarów biedy, odczuwanej dyskryminacji, nierówności w dostępie do podstawowych dóbr, zanikające szanse w uzyskaniu (odzyskaniu) miejsc pracy i słabe perspektywy godnych warunków życia.
Autorzy oparli swoje analizy na Raporcie Badawczym m.in. firmy Shell z 2019 r. oraz obserwacji i rozmów z uczniami szkół w różnych krajach związkowych (Landy). "Die Shell Jugendstudie 2019" (Studia nad Młodzieżą) powstały ze względu na potrzebę zbadania postaw młodzieży w Niemczech wobec ochrony polityki, a w tym także klimatu, własnej edukacji, postrzegania szans na rynku pracy itp.
Zapoczątkowany w 2018 r. przez piętnastolatkę Gretę Thunberg protest w formie nieuczęszczania do szkoły w każdy piątek sprawił, że stojąc przed budynkiem Riksdagu (szwedzki parlament) z transparentem Skolstrejk för klimatet (tłum. strajk szkolny dla klimatu) doprowadził w ciągu kilku miesięcy do powstania ogólnoświatowego ruchu protestu młodego pokolenia na rzecz ratowania klimatu. Przyjął on nazwę FRIDAYS FOR FUTURE, zmuszając polityków do uwzględnienia w debatach gospodarczych kwestii nadmiernej emisji dwutlenku węgla i konieczności bezwzględnego respektowania porozumienia paryskiego zawartego w 2015.
W Niemczech powstała narodowa formacja tego ruchu - FRIDAYS FOR FUTURE DEUTSCHLAND (FFFD). Także młodzież niemiecka zapoczątkowała w ostatni piątek stycznia 2019 r. swój protest. Przystąpiło do niego 5000 uczniów szkół berlińskich, którzy zademonstrowali swój sprzeciw wobec dewastacyjnej polityki rządów na wszystkich kontynentach. Na plakatach widniał napis: "Na Saturnie nie ma życia"; "Ratujmy Ziemię teraz!" (s. 10)
Greta Thunberg uczestniczyła m.in. w Konferencji Narodów Zjednoczonych w sprawie "Zmian Klimatu" w Katowicach w 2018 r., gdzie obradowała 24. Konferencja Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w tej sprawie.
Książka Hurrelmanna i Albrechta nie jest jednak o młodej Szwedce, aczkolwiek przewija się w analizach jej aktywność i związane z nią kontestacje młodzieży na świecie. Oczywiste, że autorzy skupiają się głównie na przyczynach, przejawach i następstwach tego ruchu w Niemczech. Łączą to jednak z wynikami badań nad postawami młodzieży i jej partycypacją w makropolityce.
Nie wiem, czy w Polsce ktoś prowadzi takie badania nad tym ruchem w naszym kraju. Właśnie dotarła informacja, że w ramach lekcji z TVP pojawiły się bzdury klimatyczne. Młodzież dowiaduje się, że globalne ocieplenie niesie z sobą same korzyści.
Pierwsza tego typu demonstracja miała miejsce 20 września 2019 r. w Warszawie. Kolejne czekają nas zapewne po ograniczeniach związanych z pandemią. Młodzi ludzie znacznie silniej uświadomili sobie bowiem w tym czasie, jaki świat pozostawia im pokolenie władzy, która nie liczyła się z warunkami życia obywateli, wyśmiewała protest Grety szydząc z jej akcji i zaangażowania. Stworzono dla propagandowych celów różne teorie spiskowe, byle tylko odwrócić uwagę od problemów, które epidemia brutalnie wyostrzyła. Tymczasem wśród elit władzy - nie tylko obecnej - mamy w kraju nie tylko byłych funkcjonariuszy tajnych służb, komunistów, aparatczyków PZPR, ale i byłych hippisów, narkotyzujących się za młodu i protestujących przeciwko własnym rodzicom.
Właśnie o różnicach międzypokoleniowych piszą w swojej książce Hurrelmann i Albrecht, przytaczając twarde dane z empirycznych badań, które odsłaniają stosunek młodzieży do polityki, władzy, prawa, społeczeństwa, państwa, wyborów i do własnych aspiracji życiowych. Nie możemy - rzecz jasna - porównywać tych postaw w szczegółowych kwestiach z zajmowanymi przez polską młodzież, bowiem istnieje kolosalna różnica w ustroju politycznym naszych państw, w kulturze, gospodarce, edukacji itd. Są jednak kwestie, które łączą młodzież na całym świecie i tym poświęcona jest także ich publikacja.
Kiedy pozna się wyniki badań z 2019 r. można dojść do wniosku, że w dużej części dotyczą przeszłości, która w żadnej mierze nie będzie stanowić o przyszłości "pokolenia Grety", bo to dopiero da o sobie znać po pandemii. Niech zatem nie zapominają woły, jak były cielakami, bo historia lubi się powtarzać. Jednak o dominantach pokoleń po II wojnie światowej napiszę jutro.
(źródło: fotografii)
25 lipca 2020
Sceny z życia rodzinnego Thunberg - dla rodziców i pedagogów specjalnych
W Sopocie jest genialna, mała księgarnia naukowa, ale i z literaturą piękną oraz dziecięcą, która na szczęście nie upadła w okresie koronawirusowych ograniczeń. Zawsze odwiedzam ją, jak tylko jestem w tym mieście. Znajduje się w słynnym Krzywym Domie na Monte Cassino. Nie ma szans, bym za każdym pobytem nie znalazł dla siebie lub bliskich ciekawej książki.
Tym razem odkryłem w niej znakomitą książkę, o której wydaniu nie miałem pojęcia, natomiast gdybym jej nie przeczytał, wiele bym na tym stracił. Jest to bowiem imponująca literacko, ale i w pewnym stopniu popnaukowo relacja rodziców Grety Thunberg o ich codziennym życiu rodzinnym, które z biegiem lat, mimo wielu osobistych dramatów, ale też nieprawdopodobnej walki o zrównoważony rozwój ich córek - Grety i Beaty przyniosło wreszcie szczęśliwy finał.
Książkę powinien przeczytać każdy rodzic dziecka z syndromem ADHD, dziecka autystycznego z zespołem Aspergera, mutystycznego, dziecka z zaburzeniami odżywiania czy dziecka z zespołem neurologicznym mizofinia, gdyż przekonają się, jak wspaniałe mają pociechy, o których jakość życia warto zabiegać. Tym, samym tą książką warto zainteresować pedagogów specjalnych - akademickich i w placówkach specjalnych i integracyjnych.
Opowieść o heroicznej wprost trosce rodziców o dzieci o specjalnych potrzebach rozwojowych i bolesnych problemach zdrowotnych oraz egzystencjalnych jest niezwykle poruszająca emocje i dająca wiele do myślenia. Nie mamy tu do czynienia z rekonstrukcją bergmanowskiej rodziny w czasach współczesnych.
Tytuł nawiązuje do klasycznego dzieła Ingmara Bergmana "Sceny z życia małżeńskiego", które powstało jako literacki zapis scenariusza filmowego tego reżysera. O ile jednak w tamtym dramacie mamy wgląd w pełen sprzeczności, konfliktów i zdrad związek małżeński, a o tyle tu mamy do czynienia ze zdradą obywateli, rodziców, ich dzieci przez nauczycieli, rówieśników Beaty i Grety, lekarzy, psychologów, psychiatrów, polityków.
Książka ma podtytuł: "Strajk klimatyczny Grety" , ale nie jest jedynie relację o tak wyjątkowej kontestacji piętnastolatki. Nie ma tu scen z pokrętnego życia małżonków, ale z życia rodziny o wyjątkowych walorach i zaangażowaniu na rzecz jakości życia ich dzieci, oraz pokoleń doby dramatycznie narastającego kryzysu klimatycznego.
Strajkowi poświęcono ostatnie kilkanaście scen, bowiem najważniejsze jest poznanie i zrozumienie Grety, u której dramatycznie rozwijająca się choroba uświadomiła jej, a nie jej rodzicom czy jakimś politykom, konieczność podjęcia akcji protestacyjnej. Tylko w tej formie zostałby wreszcie dostrzeżony przez najbogatszych ludzi tego świata, rządy i obywateli niszczących jego egzystencjalne uwarunkowania kryzys klimatyczny zagrażający zyciu wszystkich ludzi na świecie.
Książka składa się ze 108 scen - momentów, wydarzeń, okoliczności, sytuacji, momentów, procesów o niezwykłym ładunku psychologicznym, socjalizacyjnym pedagogicznym, ale i politycznym w rozumieniu polityki jako racjonalnej troski o dobro wspólne.
Czyta się tę narrację jednym tchem jak powieść sensacyjną, a przy tym będącą przecież literaturą faktu. Dzięki niej zrozumiemy rzeczywiste powody koniecznego opamiętania się każdego mieszkańca naszej Ziemi przed niszczącym czynieniem jej poddaną.
Autorami książki, a zarazem rodzicami Grety, o której pisałem w blogu jakiś czas temu, są wybitna śpiewaczka operowa Malena Ernman oraz jej mąż - aktor i producent muzyczny Svante Thunberg. Niektóre sceny opisały ich córki - Beata i Greta. Zaczyna się to tak:
Ja i Svante napisaliśmy tę książkę wspólnie z naszymi córkami. Opowiada o kryzysie, który dotknął naszą rodzinę. O Grecie i Beacie. Przede wszystkim jednak jest to historia kryzysu, który wywiera na nas coraz większy wpływ. Który sami spowodowaliśmy, jako ludzkość, naszym stylem życia: w sprzeczności ze zrównoważonym rozwojem, oddzieleni od przyrody, której wszyscy jesteśmy częścią. Jedni nazywają to nadkonsumpcją, inni kryzysem klimatycznym.
Większość ludzi wierzy, że ten kryzys dzieje się gdzieś daleko upłynie wiele lat, zanim zostaną nim dotknięci. Ale to nieprawda, bo on już tu jest" (s. 7)
Tak, tak, książka kończy się tuż przed ogłoszoną na całym świecie pandemią w związku z wirusem COVID-19. Jak ją przeczytacie, to zrozumiecie, dlaczego doszło do tej pandemii i jak to jest możliwe, że nie tylko Chińczycy są jej sprawcami, ale także, w jakiejś cząstce, każdy z nas.
Thunbergowie znakomicie odsłaniają procesy reprodukcji kulturowej, w tym biofilnej oraz nekrofilnej. Dzięki scenom z życia tej rodziny mamy jakościowy, autentyczny wgląd w proces socjalizacji, wychowania, przemocy międzyludzkiej, ludzkiej podłości, analfabetyzmu, ignorancji rzekomo wykształconych osób, działania pseudonaukowców i altruistów. Zamiast tworzyć szkoły dla dzieci ze szczególnymi potrzebami, mamy szkoły (...) dla nauczycieli ze szczególnymi życzeniami (s. 117).
Jest tu także poruszający opis uświadomionej konieczności rezygnowania przez rodziców z powiększania własnych sukcesów, by nie odbywały się one kosztem życia i rozwoju własnych dzieci, a przy okazji służyły także innym. Prawdą jest, że gdyby rodzice Grety i Beaty nie stanowili artystycznej elity i nie mieli kapitału na ratowanie ich życia, to zapewne nigdy nie doszłoby do strajku szkolnego. Greta by po prostu zmarła. W ciągu bowiem dwóch miesięcy schudła o 10 kilogramów. Gdyby nie organizowali córkom indywidualnej edukacji w domu, nie uzyskałyby one koniecznego wykształcenia.
Niektóre sceny są odsłoną pseudonauczycieli, bezdusznych, obojętnych na indywidualne problemy ucznia, niedouczonych, a zdarzało się, że i podłych. Pryska zatem mit szczęśliwej edukacji w Szwecji czy rzekomej empatii i troski o ich rozwój. Ellen Key przewraca się w grobie! Czarna pedagogika ma miejsce także w tym kraju.
Są w książce sceny z ukrytego, drugiego życia szkoły, w którym ma miejsce przemoc fizyczna i psychiczna wśród uczniów, mobbing, zadawanie słabszym ran. Jest to także historia rodziców zdradzonych przez profesjonalistów. Jak pisze Malena:
Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że takie zachowania to wczesne objawy ADHD u dziewczynek.Skąd mieliśmy wiedzieć? Przecież nikt nie prowadził kampanii społecznej na ten temat. Wiemy tylko to, co sami ustalimy.Robimy to, czego sami się nauczymy. Musimy ustanawiać granice i wychowywać dzieci w taki sposób, żeby potrafiły prawidłowo funkcjonować w swoim czteroosobowym gronie, powinniśmy przebywać wśród ludzi, w hotelach i restauracjach, wtedy wszystko będzie w porządku. Albo przynajmniej trochę lepiej (s.49).
Zainteresowani problematyką zrównoważonego rozwoju znajdą w tej biograficznej i familiologicznej publikacji interesujące hipotezy oraz przekonujące do ich potwierdzenia fakty. Świetna lektura nie tylko na wakacje.
13 stycznia 2022
ATROPOCEN JAKO ZOBOWIĄZANIE DLA PEDAGOGIKI I MEDIÓW DO WALKI Z DENIALIZMEM
Przewodniczący KOMISJI NAUK PEDAGOGICZNYCH ODDZIAŁ PAN w Krakowie prof. Akademii WSB Janusz MORBITZER zorganizował w dniu 11 stycznia bieżącego roku spotkanie z profesor filozofii UMK w Toruniu Ewą Bińczyk, która wygłosiła znakomity referat na temat: Antropocen jako istotne wyzwanie edukacyjne.
Tego samego dnia, w którym odbywał się wykład, nowy rząd Czeskiej Republiki ogłosił, że odejdzie od węgla najpóźniej do 2023 roku. A co zadeklarował premier M. Morawiecki? Ano to, że Polska zrezygnuje z wydobywania węgla w 2049 roku.
Jako przedmiot badań
antropocen ma charakter interdyscyplinarny. Istotne są tu wyniki badań
przyrodoznawców, którzy od lat wykazują, że prawdopodobnie nie żyjemy już w
holocenie. Doszło do nieprawdopodobnie przyspieszonej skali zniszczeń świata
natury, bez której ludzkość przestanie istnieć. Wprawdzie
człowiek jest siłą sprawczą o znaczeniu geologicznym, która wywiera piętno na
planecie, w pokładach stratygraficznych i w bardzo dużej skali,
intensywnie przetwarza biosferę, atmosferę, hydrosferę i litosferę.
Już po jego
wysłuchaniu wiedziałem, że tytuł powinien być znacznie mocniejszy w swoim
przekazie, gdyż kategoria "wyzwanie" została zdewastowana przez także
polskich polityków ostatnich dwóch dekad u władzy. Dzisiaj już coraz trudniej
jest wzywać jakąkolwiek społeczność do tego, by miała poczucie zobowiązania nie
tylko wobec samej siebie, swoich członków i ich interesów, ale przede wszystkim
wobec świata.
Rozprzestrzenia się
denializm jako zjawisko zaprzeczania katastrofie klimatycznej, podobnie jak
doświadczamy śmiercionośnych skutków oddziaływań ruchu
antyszczepionkowego.
To jednak brzmi
patetycznie i zostało już tak wyświechtane w dyskursie publicznym, że kiedy
uczony podejmuje w swoich studiach, badaniach problematykę losu Ziemi, na
której (jeszcze) żyjemy, to jedni słuchają tego z otwartymi i częściowo
przerażonymi oczami, a inni, chociaż jest ich na świecie niewielki odsetek,
machają na to ręką twierdząc, że jest to czarnowidztwo.
Mamy do wyboru kilka
strategii możliwego jeszcze działania:
- uświadamianie
ludzkości, że przekroczone zostały już wszystkie granice czynienia sobie
Ziemi poddaną, niszcząc ją dla zachłanności, konsumpcji, terroru
zglobalizowanego już rynku produkcji, usług i towarów, a tym samym wzmacniać
przekaz czarnej filozofii, czarnej psychologii, czarnej pedagogiki, czarnej
ekonomii, czarnej socjologii, czarnej medycyny itp., itd., co będzie dalej
skutkowało powiększaniem się odsetka denialistów, bo ci będą na tym jeszcze
lepiej zarabiać kontynuując niszczenie podstaw ludzkiego istnienia;
- uruchomienie w trybie pilnym edukacji krytyczno-egzystencjalnej, fenomenologicznej, ale nie tylko edukacji o ratowaniu Ziemi, nie tylko edukacji dla ratowania Ziemi, ale i edukacji głęboko egzystencjalnej, włączającej młode pokolenie w trud i troskę wspólnego ratowania Ziemi. Kierowanie apeli do ministrów edukacji spełznie na niczym, żeby opamiętali się, bowiem jesteśmy akurat w pogłębiającej się destrukcji oświatowej z racji koncentracji w curriculum na przeszłości. Ministrowie nie chcą dostrzec, że wkrótce zabraknie przestrzeni życia do uprawiania światopoglądowej indoktrynacji.
Jeśli jeszcze zależy
nam na tym, żeby kolejne generacje miały szanse na przeżycie a potem
bardziej godne życie, to trzeba działać. Obecni rządzący o to się nie martwią, bo są w takim
wieku, że jest im doprawdy już obojętne, jak długo jeszcze będą żyć na naszym
globie. Być może nawet pomyślą o własnych dzieciach a może i wnuczętach,
chociaż ich troskę i tak przesłania walka o utrzymanie się przy władzy;
- zintensyfikowanie bardziej aktywnych/kontestacyjnych działań środowisk eksperckich, naukowych współpracujących nadal z organizacjami pozarządowymi i młodzieżą szkolną, by zmusić polityków władzy do konkretnych (a nie jedynie deklaratywnych i oddalonych w czasie) działań. Przypominam posty o akcjach związanych ze szkolnymi protestami klimatycznymi także w Polsce (Greta Thunberg - Człowiek Roku 2019 magazynu "Times"), którym rządzący usiłują nadać ideologiczno-polityczny charakter, a nie funkcję autentycznej troski o przeżycie oszukanej przez ostatnie generacje dorosłych ludzkości.
- autentyczne zmniejszanie,
redukowanie poziomu zniszczeń wszystkich ekosystemów na Ziemi przez
jej m.in. dekarbonizację. Jak mówiła prof. E. Bińczyk, na
szczęście zapanował wreszcie w nauce konsensus (97%) wśród
klimatologów co do diagnozy o stanie wielkiej anihilacji biosfery, utraty
żyznych gleb oraz destabilizacji i zakwaszania oceanów. Szokuje
jednak skala proporcji ekokatastrofy na Ziemi, która ma
dwukrotnie więcej plastiku niż biomasa zwierząt, gdzie wszystkich roślin jest
mniej niż wynosi masa budowli i budynków, skoro na 1 metr kwadratowy
powierzchni Ziemi przypada 1 kg betonu oraz gdzie jest 6 razy więcej wód, które
są zatrzymywane przez zapory i tamy, niż wód swobodnie wpływających do
oceanów.
- zaprzestanie przez niektóre media i
nieliczną grupę pseudodziennikarzy okłamywania społeczeństw stosowaniem propagandowych trików, które mają na celu ich
zyski w wyniku "handlowania wątpliwościami", szerzenia postprawd. Perfidna
i cyniczna gra na rzecz osłabiania wiarygodności nauki, jej osiągnięć przez
populistyczne hasła, pseudonauk, mity itp. skutkuje zarazem postawami
fatalistycznymi, odrętwieniem psychicznym czy depresją oraz uodparnia na
zaufanie do wiedzy.
W trakcie wykładu,
którego nie będę tu streszczał, gdyż trzeba najpierw przeczytać książki na ten
temat, mowa była także o polityce międzynarodowej na rzecz poznania,
zrozumienia i przeciwdziałania toksycznym, niszczącym skutkom działań ludzi na
klimat. Profesor E. Bińczyk znakomicie zrekonstruowała strategie
retoryczne, którymi posługują się cyniczni gracze ludzkim życiem.
My wszyscy nie jesteśmy ekspertami ani od medycyny, ani od klimatu, ani od edukacji szkolnej czy polityki ekonomicznej i społecznej państwa. Jeszcze coś możemy uczynić razem, ale nie w postaci akcji "sprzątanie świata", bo to był tylko pozór, którym politycy posługiwali się i posługują dla podtrzymania dobrego samopoczucia.
Katastrofa
klimatyczna powoli zmienia nie tylko politykę, która musi zacząć korygować
dotychczasowy kapitalizm konsumencki. Każdy z nas musi zacząć myśleć
inaczej, żyć oszczędniej, gospodarując jeszcze dostępnymi zasobami.
Najwyższy czas przerwać ten narcystyczny zachwyt postępem technologicznym, redukować dotychczasowe sposoby zaspokajania własnych potrzeb. Naukowcy muszą stanąć na straży etosu nauki, przestać służyć kampaniom dezinformacyjnym, a nauczyciele powinni zacząć ostrzej uczulać swoich uczniów na dezinformację, manipulacje i dramatyczne skutki niewiedzy. Trzeba odczarować świat, by go uratować przed zagładą.
Zastanówmy się - komu bije dzwon?