12 lutego 2023

Naukoznawca o karierach kobiet i mężczyzn w naukach ścisłych i przyrodniczych

 



Kolejny raport z naukoznawczych badań prof. Marka Kwieka z Wydziału Nauk Społecznych UAM w Poznaniu czeka już tylko na recenzje, zanim zostanie opublikowany pod tytułem "Young Male and Female Scientists: A Quantitative Exploratory Study of the Changing Demographics of the Global Scientic Workforce". 

Niestety, a może stety, niniejsza diagnoza nie obejmuje nauk społecznych, gdyż nie są one jeszcze tak silnie reprezentowane w globalnych bazach. Jeszcze gorzej jest z humanistyką. Tym niemniej zainteresowani prowadzeniem ilościowych badań dotyczących stanu nauki i polityki naukowej w kraju czy na świecie mogą dostrzec pewne trendy w profesjonalizacji i przebiegu karier akademickich naukowców, które być może nie muszą być analizowane tylko ze względu na wskaźnik cytowań ich publikacji w określonej dziedzinie czy dyscyplinie naukowej. 

Aktualnie zespół Profesora prowadzi badania na próbie 4,3 mln naukowców i naukowczyń z 38 krajów, którzy opublikowali w okresie trzech dziesięcioleci (1990--2021) co najmniej 3 artykuły naukowe, chcąc dowiedzieć się o ich efektywności publikacyjnej w nauce globalnej. Zmienną pośredniczącą jest wiek, płeć i uprawiana dyscyplina nauki w tym okresie. W przypadku wieku życia analizuje się dane w odniesieniu do dziesięciu pięcioletnich grup wiekowych w każdej dyscyplinie.



Niewiele bowiem wynika z danych statystycznych różnych krajów, a także z raportów OECD, UNESCO czy Eurostatu, toteż analiza kadry naukowej w powyższych wymiarach dotyczy przydatności globalnych źródeł danych bibliometrycznych typu Scopus. Nikt nie analizował dotychczas tych zależności, a zatem warto się temu przyjrzeć na podstawie "exploratory study". 

Z pierwszych zestawień danych z 38 krajów wyłaniają się pierwsze pytania: Skoro przybywa naukowczyń w naukach ścisłych i przyrodniczych, to czy we wszystkich dyscyplinach równomiernie?  W jakiej mierze starsi wiekiem naukowcy dominują w dyscyplinach ścisłych, które wymagają wiedzy i osiągnieć matematycznych, a więc MATH, COMP, ENG, PHYS oraz czy młode wiekiem kobiety podejmują się badań w tych dyscyplinach? 

Już po porównaniu ze sobą piramidy wieku w 2000 i w 2021 r., można dostrzec, że ubywa w tych naukach młodych wiekiem naukowców.  Jaki będzie wynik analiz, kiedy nasi naukoznawcy uwzględnią trzy dekady?  

Z danych wyłaniają się ciekawe pytania: Jak wygląda sytuacja w naukach przyrodniczych? Czy w przypadku naukowczyń jest podobna? Jak się okazuje 70% kobiet prowadzi badania naukowe w naukach medycznych i biologicznych. A w jakich dyscyplinach STEMM w 2021 r. większość młodych naukowców ma do 5 lat doświadczenia? 

W których dyscyplinach, wśród wszystkich kobiet w 2021 r., większość stanowią młode naukowczynie? Co oznacza mniejsza reprezentacja kobiet w nauce, skoro mężczyzn wśród starszych roczników w 2021 r. było dziesięcio- czy piętnastokrotnie więcej? W świetle danych za 2021 roku wśród najmłodszych roczników ta różnica jest już tylko trzy-czterokrotna.  

W naukach technicznych (ENG) na świecie jest 80 na 1500 starszych wiekiem naukowczyń w stosunku do mężczyzn, natomiast w fizyce i astronomii (PHYS) wskaźnik ten jest wyższy, bo wynosi 400 kobiet w stosunku do 3700 mężczyzn (na czerwono starsi, na niebiesko młodzi?


Jak pisze Profesor M. Kwiek:

Tradycyjne dane zagregowane dotyczące ogółu naukowców przesłaniają bowiem bardziej zróżnicowany obraz zmieniającej się dynamiki dotyczącej kobiet i mężczyzn w obrębie poszczególnych dyscyplin i grup wiekowych i między nimi. Na przykład wskazujemy na fundamentalną rolę medycyny w globalnej kadrze naukowej - prawie połowa wszystkich naukowców (45,98%) w obszarze OECD zajmuje się głównie badaniami medycznymi, a ponad połowa wszystkich (publikujących) kobiet naukowców w STEMM (55,02%) jest przypisanych do medycyny. W dostępie do ogromnych danych znowu pomaga nam ICSR Lab Elseviera - obliczenia wg naszych skryptów robią ich maszyny w chmurze Amazona. Jak zatem wygląda nauka globalna w 2021 r.? 

Pierwsze analizy powyższych danych były już prezentowane przez prof. Marka Kwieka w Berlinie, a wkrótce będą przedmiotem wykładów w Oslo, Hongkongu, Oxfordzie i Stanford. Znakomicie.  

 

Najnowsze publikacje Profesora M. Kwieka (także współautorskie):  


M. Kwiek, L. Szymula (2023). "Young Male and Female Scientists: A Quantitative Exploratory Study of the Changing Demographics of the Global Scientific Workforce". arXiv preprint.
M. Kwiek, W. Roszka (2022). "Academic vs. Biological Age in Research on Academic Careers: A Large-Scale Study with Implications for Scientifically Developing Systems. Scientometrics.
M. Kwiek, W. Roszka (2022). "Are Female Scientists Less Inclined to Publish Alone? The Gender Solo Research Gap". Scientometrics.
M. Kwiek, W. Roszka (2022). “Once Highly Productive, Forever Highly Productive? Full Professors' Research Productivity from a Longitudinal Perspective”. ArXiv preprint.
M. Kwiek, W. Roszka (2022). "The Young and the Old, the Fast and the Slow: Age, Productivity, and Rank Advancement of 16,000 STEMM University Professors". ArXiv preprint.
M. Kwiek (2021). "The Prestige Economy of Higher Education Journals: A Quantitative Approach". Higher Education.
M. Kwiek (2021). "What Large-Scale Publication and Citation Data Tell Us About International Research Collaboration in Europe". Studies in Higher Education.
M. Kwiek, W. Roszka (2021). "Gender-Based Homophily in Research: A Large-Scale Study of Man-Woman Collaboration". Journal of Informetrics.
M. Kwiek, W. Roszka (2021). "Gender Disparities in International Research Collaboration: A Study of 25,000 University Professors". Journal of Economic Surveys.

   (źródło: M. Kwiek)  

11 lutego 2023

Studia Heleny Ostrowickiej nad dyskursem w badaniach edukacyjnych

 



Kiedy pisaliśmy z Bogusławem Milerskim Leksykon PWN "Pedagogika", który ukazał się w 2000 roku, zastanawialiśmy się nad tym, jakie kategorie pojęciowe powinny w nim się znaleźć, w odróżnieniu od wielokrotnie aktualizowanego przez Wincentego Okonia "Słownika pedagogicznego". Nie ulegało dla nas wątpliwości, że musimy wprowadzić w naszym wydaniu pojęcie "dyskursu", które zaistniało w zmieniającym się ustroju po 1989 roku w rozprawach naukowych m.in. prof. Teresy Hejnickiej-Bezwińskiej, Zbigniewa Kwiecińskiego i Lecha Witkowskiego. W naukach filologicznych mieliśmy do czynienia z inflacją badań nad dyskursem szkolnym, edukacyjnym, ale nie dotyczyły one procesów związanych z polityką oświatową, debatą publiczną na jej temat, gdyż były poświęcone analizom językoznawczym.  

Lata 90. XX wieku to nie tylko przekłady na język polski rozpraw francuskiego filozofa krytycznego Michela Foucaulta, ale przede wszystkim uruchomienie przez Zbigniewa Kwiecińskiego i Lecha Witkowskiego w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu ogólnopolskiego seminarium pod nazwą: "NIEOBECNE DYSKURSY". Pokolenie transformacji miało niepowtarzalną szansę spotykania się z uczonymi, dla których istotne było udostępnienie rodzimym pedagogom tych dyskursów we współczesnej humanistyce świata zachodniego, które były w okresie PRL tabu, objęte ściśle polityczną cenzurą, a zatem i niedostępne dla studiujących pedagogikę, psychologię, socjologię czy filozofię. 

Toruńscy pedagodzy nie ograniczyli się jednak tylko do recepcji, błyskawicznie dokonywanych przekładów nieobecnych w polskiej myśli pedagogicznej koncepcji, teorii, nurtów i dyskursów edukacyjnych, ale zapraszali ich przedstawicieli z USA, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Włoch, by wprowadzać młode pokolenie badaczy w aktualnie toczący się dyskurs naukowy przede wszystkim w pedagogice. Przekłady ich wykładów, podobnie jak rodzima recepcja myśli pedagogicznej zostały utrwalone w serii wydawniczej "Nieobecne dyskursy". 

Dla zerwania z długotrwałym obciążeniem polskiej pedagogiki, psychologii, filozofii i socjologii czy nauk o polityce obowiązującymi w Polsce Ludowej, a zdeformowanymi ideologią sowiecką, znaczeniami pojęć opisujących ówczesny świat, konieczne było uruchomienie badań i upowszechnienie dyskusji naukowej. Jak pisał Kwieciński: (...) 

pedagogia musi wprzódy sama stać się zdolna do zrozumienia własnych, ukrytych dotąd przed nią samą, założeń, przedsądów, dominującej w niej racjonalności oraz musi zrezygnować z porób unitarnego wykładania swoich roszczeń normatywnych i pełnego pewności siebie przekazywania zaleceń technicznych dotyczących nauczania i wychowania (1991, Toruń, s. 11).     

Znakomicie zatem stało się, że profesorka Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego z Bydgoszczy Helena Ostrowicka wykonała kolejny krok w tego typu studiach, wydając monografię pt. "Problematyzacje. Studia nad dyskursem w badaniach edukacyjnych". Niewątpliwie jest to jedna z ważniejszych rozpraw o charakterze metateoretycznym, w której poprowadzona jest refleksja na temat studiów nad dyskursem edukacyjnym, także dociekająca formowania się tego typu badań na świecie. 

Ostrowska nie uwzględnia wprawdzie serii wydawniczej "Nieobecne dyskursy", ani innych, znaczących monografii naukowych w polskiej pedagogice czasów transformacji, gdyż prawdopodobnie ważniejszy stał się dla niej aktualny stan badań i analiz dyskursów edukacyjnych na świecie. Nie po raz pierwszy cudze chwalimy, swego nie badamy, gdyż chyba jest jeszcze za wcześnie na badania analityczno-krytyczne. 

Tabelaryczne zestawienie dotyczy jedynie danych o badaniach dyskursywnych w czasopismach pedagogicznych w Polsce w latach 2010-2020 ze względu na dane formalne typu: przedmiot i teren badań, cel i problem badawczy, przyjęta metoda badawcza i rodzaj badanego materiału empirycznego. Jest to jednak dopiero ich identyfikacja (s. 91-99) bez zbadania, czy treść każdego z artykułów jest metodologicznie i merytorycznie poprawna.             

Mamy za to bardzo interesującą rekonstrukcję wiedzy o zagranicznych nurtach dyskursywnych w naukach humanistycznych i społecznych.  Jak uzasadnia to H. Ostrowicka: 

Studia nad dyskursem są bowiem doskonałym przykładem dynamicznych zmian zachodzących we współczesnej nauce i ścierania się przeciwnych tendencji - z jednej strony do integracji różnych odmian wiedzy i dyscyplin naukowych, z drugiej zaś do separacji i wzrostu specjalizacji wiedzy naukowej (s. 19).  

Poznajemy swoistość zagranicznych studiów dyskursywnych, zakres i dynamikę ich rozwoju, przenikanie stylów ich uprawiania oraz teoretycznych i metodologicznych koncepcji z jednej dyscypliny naukowej do innych. Widać dzięki temu, że nie tylko w Polsce istnieją ściśle geograficzne podziały wśród szkół naukowych, których przedstawiciele nie są zainteresowani innymi, obcymi, by konstytuować, upowszechniać i lokować w centrum nauki jedynie własne środowisko i jego osiągnięcia (publikacje).  

Doskonale, że Autorka tej pracy dokonuje syntetycznego spojrzenia na wybrane przez siebie perspektywy badawcze w studiach nad dyskursem, które mają w większości wspólne cechy poziomu analiz (makroanaliza struktur, zjawisk, ideologii z mikroanalizami tekstów) , ale różnią się ze względu na heurystyczne dokonania lidera/twórcy szkoły naukowej. 

Analiza dyskursywna jest najczęściej definiowana jako kompleks metod i teorii do badania powszechnie używanego języka w kontekście społecznym. Zakres tej analizy jest przy tym szerszy niż dociekanie sensów, znaczeń pojęć, bowiem badacze zainteresowani są w tym przypadku praktykami sensotwórczymi w werbalnej i niewerbalnej komunikacji międzyludzkiej. Skoro bowiem badacze nauk społecznych mają ograniczone możliwości dostępu do obiektu swoich badań, to dokonują wglądu przez analizę tekstów czy wypowiedzi np. polityków.

Dzięki przybliżeniu przez H. Ostrowicką perspektyw badawczych w studiach nad dyskursem otrzymujemy odpowiedź na pytanie, do badań jakich problemów jest najbardziej przydatna analiza dyskursywna (zob. s. 40-41) oraz jakie modele są stosowane przez badaczy (s.42-45). W tym właśnie miejscu odsłania się ogromny potencjał tego typu badań nie tylko ze względu na możliwe strategie analiz, treść i jej kontekst, sposoby doboru materiału empirycznego, ale także uwzględnienie w badaniu lingwistycznej, retorycznej i argumentacyjnej struktury poszczególnych tekstów i czyichś wypowiedzi. 

 Podejście interdyscyplinarne w analizie dyskursu jest trudne w naukach społecznych, gdyż wymaga uwzględnienia częściowo inaczej uzasadnianych i konstruowanych teorii średniego zasięgu. Brakuje w tej pracy klarownego odróżnienia badań dyskursu od analizy tekstów, tym bardziej że przegląd znanych Autorce dotychczasowych badań i ustaleń ujawnia w stanie wiedzy zamieszanie i sprzeczne wnioski.  

Warto dostrzec, że niezwykle interesująca i bogata źródłowo, a więc i treściowo rozprawa H. Ostrowickiej nie jest podręcznikiem z metodologii badań dyskursywnych. Uczula natomiast, dzięki zrealizowanemu przez nią projektowi badań tekstów, na problematyzacje nieadekwatności praktyk retorycznych do własnych oczekiwań poznawczych.  Polecam tę rozprawę doktorantom, doświadczonym badaczom nauk społecznych, gdyż jej lektura wymaga jednak znajomości lektur spoza nauk o wychowaniu, które są fundamentalne z epistemologicznej i ontologicznej  perspektywy analiz dyskursywnych.      


10 lutego 2023

Nie każdy certyfikat jest dowodem uzyskania konkretnych kwalifikacji

 




Rozumiem biznes oświatowy, akademicki, który prowadzony jest przez podmioty prywatne, ale wciskanie już w tytule oferty: wychodząc naprzeciw oczekiwaniom X-a, Y-a itd., proponujemy certyfikowane szkolenia dla kadry zarządzającej, pracowników naukowych, administracyjnych, doktorantów i studentów w zakresie X,Y, Z... .

Ładnie brzmi. Jakże poważnie. Kto jest wtórnym analfabetą, to pomyśli, że uczestnicząc w takim szkoleniu otrzyma certyfikat, który najczęściej dla tego typu osób wiąże się z szczególnej wagi świadectwem. Tymczasem ów certyfikat znaczy tyle, co papier, na którym został wystawiony. 

Za udział w online'owym spotkaniu należy zapłacić co najmniej jak za wizytę u lekarza ze stopniem naukowym.  To może lepiej już kupić sobie za tę kwotę 4-6 książek, z których dowiemy się więcej.

CERTYFIKAT powinien dotyczyć znajomości czegoś a nie uczestniczenia w czymś. Uczestniczył wczoraj w WOŚP każdy, kto spacerując czy robiąc zakupy w hipermarkecie wrzucił do puszki pieniądze. Jego "certyfikatem" jest otrzymane serduszko, ale ono samo w sobie nie ma znaczenia kwalifikacyjnego. Ma natomiast wartość symboliczną, bo zaświadcza, że ktoś jest darczyńcą. 

Certyfikaty rozprzestrzeniły się także na różnego rodzaju konferencjach oświatowych czy akademickich, bo nauczyciele muszą gromadzić w swoim portfolio do awansu zawodowego dowody uczestniczenia w czymś. Podobnie mają nauczyciele akademiccy, którzy są oceniani okresowo w swoich jednostkach za udział np. w konferencjach. Nie spotkałem się, by ktoś we wniosku o nadanie stopnia naukowego zarejestrował, że chodził do kina, grał w szachy czy uczestniczył w webinarze.

Jednak tego typu "świadectwa" nie są dokumentem kwalifikującym. Dla otrzymania tego typu certyfikatu, należałoby zdać egzamin potwierdzający, że czyjś udział np. w Letniej Szkole czy szkoleniu skutkował rzeczywistym nabyciem wiedzy, umiejętności lub powstaniem konkretnego wytworu.        

Być może na określony temat będą wypowiadać się osoby, które nie tylko, że nie mają sukcesów, ale są swoistego rodzaju wzorem niepowodzeń z powodu braku kompetencji czy konieczności zrozumienia, że odbiorcy reprezentują zupełnie inny typ instytucji, zarządzania nią, odmienne środowisko pracy czy uczenia się, inny przedmiot wiedzy czy dyscypliny naukowej itp. Właściwy certyfikat powinien określać uzyskany przez osobę poziom, standard wiedzy czy/i umiejętności.  

Na moim uniwersytecie nie pozoruje się zatem tego typu działań, o których wspomniałem we wstępie postu, tylko adresuje bezpłatne oferty szkoleniowe do własnego środowiska, konkretnego odbiorcy, adekwatnie do jego oczekiwań, potrzeb i kompetencji. W ubiegłym roku rektor zaproponowała, by profesorowie będący członkami Rady Doskonałości Naukowej a zaangażowani w zadania innych zespołów dziedzin nauk, poprowadzili spotkania dla zainteresowanych pracowników naukowych, doktorantów w ramach reprezentowanych przez nich dziedzin nauki. Oczywistością jest, że inaczej ocenia się osiągnięcia naukowe z nauk przyrodniczych, z nauk medycznych od osiągnięć z nauk technicznych, humanistycznych czy społecznych.    

Naszym zadaniem jest uświadamianie studentom, jak ważne jest refleksyjne, krytyczne analizowanie źródeł różnych ofert "oświatowych/szkoleniowych" w sieci, weryfikowanie ich wiarygodności i rzeczywistej przydatności z tytułu udziału w nich, za który mają zapłacić. Mogą to być bowiem stracone pieniądze, a reklamować już się nie da. Szkolenia, kursy to nie rynkowy produkt, który podlega reklamacji. A szkoda.  


09 lutego 2023

Sukces polskiej publikacji w ramach interdyscyplinarnego projektu badawczego

 


Dr Jacek Stańdo z Politechniki Łódzkiej przesłał mi komunikat o sukcesie, który ma znaczenie także dla edukacji. Dlatego publikuję jego tekst na ten temat w całości:

 

Choć w literaturze funkcjonuje cytat „Jaka piękna katastrofa!”, to jednak w rzeczywistości nikt oprócz dziennikarzy (dla których zła wiadomość to dobra wiadomość) nie przepada za katastrofami. I każdy, kto takiej sytuacji doświadczył – wie, że katastrofa to... no właśnie, katastrofa. Często wiąże się z drastycznym, nagłym i niespodziewanym zakończeniem jakiegoś etapu życia. Przynosi zniszczenie, śmierć, ból. Jest zbiorową i osobistą traumą.

Katastrofa – to nie tylko trzęsienie ziemi czy spadający samolot. To również epidemia – czyli wystąpienie groźnej choroby na dużym obszarze i w dużym nasileniu. Czy pandemia COVID-19 była katastrofą? Patrząc na przebieg i skutki, na pewno można rozważyć taką możliwość.

Niezależnie od wszystkiego, katastrofa zazwyczaj jest czasem wzmożonego zainteresowania sprawami wiary i religii. Pewny siebie człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę, że niektóre kwestie są poza jego zasięgiem. Po prostu nie ma na nie wpływu. Zaczyna więc szukać punktu oparcia. Zaczyna też szukać języka, którym może wyrazić swoje emocje. Okazuje się, że język religijny jest tu bardzo pomocny.

Świadkami tego zainteresowania są internetowe wyszukiwarki. Rejestrują one zapytania użytkowników. Nie są przy tym świadkami niemymi – dzielą się z nami swoją wiedzą o świecie, poprzez rozmaite narzędzia i zestawienia. Jednym z nich jest Google Trends. Oferuje bezpłatny, ograniczony wgląd w liczbę wyszukiwań wybranych słów kluczowych. Google Trends pierwotnie miało być narzędziem dla specjalistów marketingu internetowego, umożliwiając im tworzenie stron internetowych, które doskonale spełniają potrzeby użytkowników Internetu na podstawie popularnych wyszukiwań.

Google Trends to narzędzie, które mierzy popularność zapytań pod względem geograficznym i czasowym. Wykorzystuje dane z wyszukiwarki Google. Korzystając z tej usługi, można analizować trendy wyszukiwania dla określonych słów kluczowych w wybranych okresach. Analiza danych odnosi się do danego wyszukiwanego terminu wpisanego w Google w porównaniu do całkowitej liczby zapytań w wybranym okresie.

W aplikacji Google Trends dane na wykresie są znormalizowane i przedstawione w skali od 0 do 100. Nie przedstawiają bezwzględnej liczby wyszukiwań danego słowa kluczowego. Aplikacja Google Trends oferuje również możliwość analizy mapy porównawczej, która pokazuje częstotliwość zapytań w poszczególnych regionach, takich jak województwa w Polsce lub stanach USA.

W badaniach podjętych w naszym artykule wykorzystaliśmy narzędzie Google Trends do zbadania stopnia zainteresowania modlitwą i duchowością ogólną w początkowej fazie pandemii COVID-19 w Polsce i Europie. Założyliśmy, że dla osób zainteresowanych modlitwą w czasie pandemii COVID-19 Internet pełni rolę wirtualnego modlitewnika. Główne pytania badawcze dotyczyły częstości wpisywanych zapytań, odnosząc się nie tylko do słowa „modlitwa”, ale także do konkretnych rodzajów modlitwy. Ponadto zainteresowanie modlitwą porównaliśmy z zainteresowaniem słowem „proroctwo”, aby zbadać związek między religijnością a zainteresowaniem sferą nadprzyrodzoną w jej najszerszym znaczeniu. 

Z analizy wynika, że występuje wyraźna powtarzalność wyszukiwanych haseł, przy czym niektóre z nich zauważalnie nasiliły się wraz z wybuchem pandemii COVID-19. Z ustaleń wynika również, że słowa kluczowe związane z proroctwami były wyszukiwane częściej w ważnych momentach historii Polski (2005 – śmierć Jana Pawła II, 2010 – katastrofa lotnicza, w której zginął Prezydent RP) niż w miesiącach 2020, kiedy pandemia uderzyła i eskalowała. W tym czasie częściej występowały wyszukiwania związane z religią. Można również stwierdzić, że wybuch pandemii przyczynił się do wzrostu aktywności religijnej Polaków.

Walory tej publikacji doceniła Kapituła, podkreślając interdyscyplinarność, połączenie badań związanych z religią z badaniem mediów i cyfrowej komunikacji.

The Network for New Media, Religion and Digital Culture Studies , działającej przy Texas A&M University USA, którą reprezentowali: Erica Baffelli, University of Manchester (UK) Pauline Cheong, Arizona State University (USA) Lynn Schofield Clark, University of Denver (USA) Nabil Echchaibi, University of Colorado-Boulder (USA) Gregory Grieve, University of North Carolina-Greensboro (USA) Christopher Helland, Dalhouise University (Canada) Oliver Krüger, University of Freiburg (Switzerland) Mia Lovheim, University of Uppsala (Sweden) Kerstin Radde-Antweiler, University of Bremen (Germany) Jasjit Singh, University of Leeds (UK) Johanna Sumiala, University of Helsinki (Finland) Xenia Zeiler, University of Helsinki (Finland)

Ogłoszono:

Top 10 articles in Digital Religion Research for 2022

Na liście artykułów znalazł się artykuł:

Stańdo, J., Piechnik-Czyż, G., Adamski, A., & Fechner, Ż. (2022, July 15). The COVID-19 pandemic and the interest in prayer and spirituality in Poland according to Google Trends data in the context of the mediatisation of religion processes. MDPI. Retrieved August 29, 2022, from https://www.mdpi.com/2077-1444/13/7/655

Źródło: https://oaktrust.library.tamu.edu/bitstream/handle/1969.1/196997/Digital%20Religion%20Yearbook%202022-FINAL.pdf?sequence=1&isAllowed=y

08 lutego 2023

Standardy kształtowania najlepszych praktyk w dyscyplinie naukowej

 



Komitet Psychologii PAN opracował standardy osiągnięć naukowych dla habilitantów. Zapewne przydałyby się takie dla wniosków profesorskich, ale to jest już znacznie trudniejsze zadanie. Ustalenia psychologów mogą być przedmiotem zainteresowania wśród członków pozostałych komitetów naukowych w dziedzinie nauk społecznych. Znacznie pomogłoby to nie tylko kandydatom do awansu naukowego, ale także ich recenzentom i organom odpowiedzialnym w uczelniach za nadawanie stopni naukowych w danej dyscyplinie.    

Nie chodzi o to, aby ograniczać suwerenność decyzji każdego z tych podmiotów, ale by były względnie czytelne dla wszystkich stron postępowania kryteria, które będą brane pod uwagę przez decydentów w kwestii nadania lub odmowy nadania stopnia doktora habilitowanego. W ostatnich latach coraz częściej bowiem doktorzy nauk kierują do oceny swoich publikacji jako główne osiągnięcie naukowe cykl artykułów. 

Ustawodawca normuje explicite możliwość przedłożenia do oceny zamiast rozprawy habilitacyjnej, cykl artykułów naukowych: 

Art. 219. 1. Stopień doktora habilitowanego nadaje się osobie, która

1) posiada stopień doktora; 

2) posiada w dorobku osiągnięcia naukowe albo artystyczne, stanowiące znaczny wkład w rozwój określonej dyscypliny, w tym co najmniej

a) 1 monografię naukową wydaną przez wydawnictwo, które w roku opublikowania monografii w ostatecznej formie było ujęte w wykazie sporządzonym zgodnie z przepisami wydanymi na podstawie art. 267 ust. 2 pkt 2 lit. a, lub 

b) 1 cykl powiązanych tematycznie artykułów naukowych opublikowanych w czasopismach naukowych lub w recenzowanych materiałach z konferencji międzynarodowych, które w roku opublikowania artykułu w ostatecznej formie były ujęte w wykazie sporządzonym zgodnie z przepisami wydanymi na podstawie art. 267 ust. 2 pkt 2 lit. b, 

Pedagodzy także pytają swoich przełożonych, w jakim zakresie ilościowym i jakościowym mogą spełnić wymaganie zapisane w punkcie 2b, zamiast w 2a. Kto o tym rozstrzyga, czy przedłożony cykl artykułów spełnia wymaganie tak lakonicznie ujęte w ustawie "Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce" (2018 ze zm.)? 

Powyższe pytanie brzmi podobnie do tego, jakie zadają promotorom studenci prac dyplomowych, a mianowicie - ile stron musi liczyć praca licencjacka czy magisterska? Wcześniej pytali prowadzących zajęcia, czy, a jeśli tak, to w ilu wykładach muszą uczestniczyć, żeby uzyskać zaliczenie? itp. 

Doktorzy nauk dociekają, ile artykułów spełnia wymóg pierwszego, najważniejszego cyklu? Komentarze prawników do tekstu ustawy oraz poradnik Rady Doskonałości Naukowej zawierają sugestie, propozycje dobrych praktyk w tym zakresie. Co zatem mają czynić młodzi naukowcy, którzy nie są przekonani, że tak ogólna wykładnia nie jest zobowiązującą dla recenzentów. 

Członkowie Komitetu Psychologicznego PAN wyszli zatem naprzeciw takim oczekiwaniom, opracowując dla badaczy kryteria i je uzasadniając. Uzgodnione w profesjonalnym środowisku standardy dotyczą kwestii formalnych i merytorycznych w odniesieniu do wszystkich wymagań, a nie tylko powyższego. Odpowiadają zarazem na najtrudniejsze pytanie, jak należy rozumieć ustawową normę, że osiągnięcie naukowe habilitantki/habilitanta powinno wnosić znaczny wkład w naukowy rozwój psychologii. 

Zatrzymam się jednak tylko na dookreśleniu, co powinno być brane pod uwagę w ocenie cyklu artykułów naukowych: 

Jakie (i ile) artykuły tworzą cykl? 

Artykuły tworzące cykl powinny, łącznie, wnosić „znaczny wkład w rozwój” psychologii. Zatem nie tyle istotna jest liczba artykułów, ile ich naukowe nowatorstwo i poprawność metodologiczna. Dlatego też – w tych standardach – szczególny nacisk położony został na ocenę (w systemie peer review) osiągnięć habilitantki/habilitanta, dokonaną przez trafnie dobranych kompetentnych recenzentów. 

Jakąś gwarancję poziomu naukowego artykułów daje ich opublikowanie w dobrych czasopismach, które mieszczą się w uznanej, międzynarodowej bazie czasopism. Taką bazą jest JCR, która zawiera większość uznanych w świecie czasopism psychologicznym. Gdy mówimy o „cyklu” artykułów, to musimy też określić minimalną ich liczbę ów cykl tworzących. 

Zwracamy uwagę, że w Standardach mówimy o minimalnej liczbie artykułów. Nie ograniczamy zatem osób, które uważają (powodowani wyłącznie troską o poziom naukowy cyklu, a nie względami rywalizacyjnymi), że powinny włączyć większą – od minimalnej – liczbę artykułów opublikowanych w czasopismach naukowych lub w recenzowanych materiałach z konferencji międzynarodowych do rzeczonego cyklu. 

To właśnie ocena artykułów, ujętych w cyklubędzie miała decydujące znaczenia dla nadania danej osobie stopnia doktora habilitowanego. Jeśli zaś idzie o minimalną liczbę artykułów włączonych do cyklu, to proponuje się, aby wynosiła ona 5 prac opublikowanych w czasopismach ulokowanych w bazie JCR i znajdujących się na liście ministerialnej, o której mówi rzeczona ustawa. 

Ustosunkowano się także do publikacji współautorskich, które są pochodną prowadzenia badań empirycznych w zespołach badawczych. Co zatem ma uczynić psycholog, który uczestniczy właśnie w zespołowych projektach, a zatem nie jest jedynym ich wykonawcą oraz autorem artykułu prezentującego wyniki badań? W tym przypadku także przyjęto: 

Standardy proponują, aby w 4 (na 5) artykułach osoba habilitująca się zajmowała wyróżnioną pozycję: „pierwszy lub korespondujący autor”. Należy jednak uwzględnić takie sytuacje, gdy wszyscy autorzy są równorzędni (shared first authorship), albo występują w alfabetycznej kolejności autorstwa. Dobrze byłoby, aby wśród autorów artykułów wieloautorskich znaleźli się autorzy zagraniczni (lub przynajmniej z innej uczelni krajowej), bo to – w powiązaniu ze stażami (lub przynajmniej wizytami roboczymi) – potwierdzałoby, że dorobek habilitantki/habilitanta jest powiązany z innymi, aniżeli macierzysta, jednostkami naukowymi. 

Udział habilitantki/habilitanta w powstaniu pracy wieloautorskiej powinien być wnikliwie przez kandydatkę/kandydata uzasadniony i, dodatkowo, potwierdzony (na piśmie) przez współautorów. Nie akceptujemy wyrażania tego udziału tylko za pomocą procentów.    

Komitet Psychologiczny PAN wskazuje zarazem, że artykuły w monotematycznym cyklu powinny być z okresu 10 lat.  Autorzy tej rekomendacji nie ograniczają niniejszym projektem "dobrych praktyk" autonomii recenzentów w dokonaniu oceny czyichś osiągnięć naukowych. Piszą o tym w zakończeniu: 

Formalne li tylko spełnienie warunków opisanych w tym dokumencie nie może być traktowane jako wystarczające do uzyskania stopnia doktora habilitowanego. Niezbędna jest jednoznaczna ocena ważności wkładu w rozwój psychologii. 

Tę zaś ocenę formułują recenzenci. Ich opinie są kluczowe dla decyzji podjętych przez komisję habilitacyjną oraz radę dyscypliny psychologia. Wartość naukowa przedłożonych artykułów, oceniana zwłaszcza pod kątem novum, stanowi przedmiot niezależnej oceny recenzentów oraz komisji habilitacyjnej.  

To rada dyscypliny, ostatecznie, zaakceptuje (nie zaakceptuje) uchwałę komisji i podejmie własną uchwałę o nadaniu (odmowie nadania) stopnia doktora habilitowanego. Rzecz jasna, że odstępstwa od rekomendacji są dopuszczalne, jeżeli tylko wpływają na podwyższenie jakości merytorycznej prac składających się na główne osiągnięcie naukowe habilitantki/habilitanta i nie są sprzeczne z ustawą i rekomendacjami RDN.

Komitet Nauk Pedagogicznych wielokrotnie podejmował dyskusje z dziekanami i dyrektorami instytutów pedagogicznych, zainteresowanymi członkami rad dyscyplin naukowych itp. na temat kryteriów oceny osiągnięć naukowych w postępowaniach na stopień doktora habilitowanego w dyscyplinie pedagogika. Nadal jednak nie ma konsensusu w akademickim środowisku.  

(źródło foto)

07 lutego 2023

Kilka zdań na temat dyskusji o stanie nauki i szkolnictwa wyższego w "Zdaniu"


W wieńczącym 2022 rok periodyku "Zdanie" opublikowano dyskusję kilku profesorów na temat stanu nauki i szkolnictwa wyższego. Poprzedza redakcyjne spotkanie z nimi artykuł prof. Jana Hertricha-Woleńskiego zatytułowany "Co dolega nauce i szkolnictwu wyższemu w Polsce?", który nie jest pogwarką humanistów, ale przygotowaną przez członka rzeczywistego Polskiej Akademii Nauk rzeczową analizą problemu. Prof. J. Woleński nie znał treści redakcyjnej dyskusji, ale dowodzi w swoim artykule, że można, nie prowadząc badań w danym obszarze, przygotować rzeczowe argumenty dla własnych sądów. 

Wprawdzie nie jestem czytelnikiem tego pisma, to jednak najnowszy numer nabyłem zachęcony zaproszeniem na okładce do przeczytania dyskusji na temat interesujący wielu nauczycieli akademickich. Byłem ciekaw stanu diagnozy wymienionych na okładce profesorów humanistyki, by skonfrontować ją z własnym spojrzeniem na dolegliwości universitas w skali makro. 

Nie odniosę się do dokonanej przez J. Woleńskiego krytyki wcześniej opublikowanego na łamach "Zdania" artykułu Lecha Witkowskiego, bo nie znam jego treści. Trudno jest mi zatem odnieść się do stwierdzenia: 

W gruncie rzeczy, w tekście Witkowskiego nie znajdujemy zbyt wielu konkretów dotyczących funkcjonowania nauki polskiej. Witkowski kwestionuje np. tzw. uniwersytety badawcze i biurokratyzację zarządzania jednostkami naukowymi, ale jego diagnozy są zbyt ogólnikowe, aby cokolwiek wyjaśniały i stanowiły podstawę dla przedsiębrania jakichś kroków naprawczych (Co dolega nauce i szkolnictwu wyższemu, 2022, nr 4, s.31).          

Rzeczywiście. Także zamieszczony na s. 35-43, a więc bardzo szczegółowy zapis przez Marcina Galanta przebiegu dyskusji, a raczej pozbawionej kontrowersji rozmowy profesorów Tadeusza Gadacza, Magdaleny Mikołajczyk i Lecha Witkowskiego na tak ważny temat, można podsumować powyższym cytatem J. Woleńskiego. 

Interlokutorzy ponarzekali bowiem na różne wydarzenia w ich miejscach pracy, złe praktyki zarządzania, decyzje podszyte politycznymi czynnikami, a więc głównie powodowane pozanaukowymi interesami  psycho-czy socjopatycznymi czynnikami, które rzutują na relacje z władzami i między współpracownikami, a tym samym także na stan frustracji środowisk czy osobistego rozczarowania.  

Gdyby zasiadło przy redakcyjnym stole trzech adiunktów, którym odmówiono nadania stopnia doktora habilitowanego, to pewnie treść ich wypowiedzi byłaby zbliżona. Każdy narzekałby na innych, na żenująco niskie płace, na coraz większą biurokratyzację, na parametryzację, na nonsensowność interwencjonizmu władz resortu w procedury awansowe, ewaluacyjne itp. Nihil novi. Od 2011 roku.       

Po raz kolejny potwierdza się także taką debatą, pogwarkami, rozliczeniowymi wspominkami osobistych rozczarowań, że mamy w Polsce poważny brak rzetelnych, pogłębionych badań makropolityki naukowej. Tego nie podejmie się jednak żaden członek PAN z profesorów nauk o polityce, z socjologii czy nauk o zarządzaniu, bo musiałby zoperacjonalizować zmienne dotyczące stanu, uwarunkowań i następstw tej polityki dla jakości rozwoju, stagnacji lub destrukcji nauk w dziedzinach nauk humanistycznych, społecznych, teologicznych, a także ostatnio dopisanych do rejestru  - nauk o rodzinie w którą zaangażowani byli lub są ich znajomi. Naukoznawcy też nie chcą się podjąć tego zadania, bo dane nauk częściowo empirycznych, ale w większości jakościowych, są komparatystycznie niemierzalne, a przy tym niepełne i rozproszone. 

Paradoksy prób sparametryzowania ocen w tych naukach zdemistyfikował w swoim artykule właśnie logik J. Woleński, dowodząc w dużym skrócie nierealności zobowiązywania polskich naukowców z powyższych dziedzin nauk do publikowania w zagranicznych, ponoć prestiżowych periodykach, który to prestiż jest także obciążony niezrozumiałym i nieuchwytnym z punktu widzenia naukoznawstwa protekcjonalizmem, biznesem czy korupcją. Jak pisze: 

Doświadczenie uczy, że Polacy publikują w bardzo prestiżowych czasopismach stosunkowo rzadko, ale to tylko hipoteza wyjściowa, ponieważ nie ma danych (nawet przybliżonych) na ten temat. Załóżmy, że X opublikuje artykuł w czasopiśmie za 200 punktów, a Y za 40 punktów. To wcale nie przesądza o tym, że wartość pracy X jest pięciokrotnie wyższa niż Y. Czasopismom przypisano dyscypliny naukowe, czasem w sposób wręcz absurdalny, np. teologię czasopismo z filozofii nauki (tamże, s. 33). 

Istotnie, prof. J. Woleński trafnie odsłania bolesne miejsca dewastowanej przez politykę władz resortu MEiN (także wcześniejszego MNiSW) i skutki generowania toksyczności w środowiskach akademickich. Skoro nie można opracować idealnego systemu nauki i szkolnictwa wyższego, przy tak kompromitujących rządy nakładach na sferę publiczną, to zarządzający powinni przynajmniej minimalizować negatywne konsekwencje swoich i minionych decyzji politycznych.  

Podporządkowanie nauki interesom partii rządzących jest kontynuacją dewastacji nauki i szkolnictwa wyższego. Zamiast troski o dobro wspólne skutkuje to - jak pisze autor - m.in. kolesiostwem i nepotyzmem w rozdziale środków czy ewaluacji nauki według niejasnych kryteriów. Niektórzy nie wychodzą z telewizyjnych studiów, tak bardzo zachwycając się  sobą, kiedy wypowiadają się z prawa lub z lewa na każdy temat.

   

 

06 lutego 2023

MASOWA POMOC W MASOWEJ UCIECZCE - Polish Society and War Migration from Ukraine

 



Polscy naukowcy nie po raz pierwszy udowadniają, że są blisko ofiar wojen i przemocy, której tak dotkliwie doświadcza ukraińskie społeczeństwo od 2014 roku, a nie dopiero od trzeciej dekady lutego 2022 roku. Niedawno informowałem o znakomitej rozprawie pedagożek z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu - Aleksandry Boroń i Agnieszki Gromkowskiej-Melosik pt. "Ukraińskie uchodźczynie wojenne. Tożsamość, trauma, nadzieja" (2022), a wczoraj otrzymałem drogą elektroniczną kolejne, równie profesjonalnie przygotowane studium społeczeństwa polskiego wobec migracji wojennej z Ukrainy kobiet z dziećmi, osób chorych, starszych, pozbawionych własnych domów i rannych. 

Jakże trafnie oddaje sens treści pracy zbiorowej jej tytuł: MASOWA POMOC W MASOWEJ UCIECZCE (Warszawa, 2022).       

To akademicy wraz ze studentami z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, Katedry Socjologii i Antropologii Obyczajów i Prawa oraz z Ośrodka Badań Społeczno-Prawnych nad Sytuacją Kobiet przy tym Instytucie włączyli się do udzielenia pomocy wojennym migrantom na Dworcu Centralnym w Warszawie, rejestrując zarazem na bieżąco, w procesie - jak przystało na badaczy nauk społecznych - wyjątkową w skali naszego kontynentu pomoc naszego społeczeństwa. Nie czynili tego dla uzyskania punktów w ewaluacji, ani też nie czekali na wsparcie finansowe władz państwowych, tylko tak, jak wszyscy pomagający, bezinteresownie włączyli się do niezwykle istotnego z punktu widzenia utrwalenia w pamięci społecznej zapisu obserwacji, rozmów, wywiadów, ale i doraźnych sondaży wśród wolontariuszy i ich podopiecznych.

Jak to dobrze, że jest w publikacji sfinansowanej ze skromnych funduszy Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW także przypomnienie, że wojna zaczęła się znacznie wcześniej, bo w wyniku dokonanej przez wojska Federacji Rosyjskiej aneksji części terytorium Ukrainy wraz z Krymem w 2014 roku. Autorzy dedykują tę książkę wszystkim osobom z okresu pierwszych miesięcy po 24 lutego 2022 roku, a więc migrantom i wolontariuszom, obywatelom naszego kraju, żołnierzom, którzy udzielali pomocy, by świadomie i w naturalnym odruchu ludzkich serc odziać, nakarmić i zapewnić uciekinierom przyjęcie w polskich domach, placówkach samorządowych, wyznaniowych lub firmowych. 

Książka jest  o tych, którzy tak jak naukowcy-badacze społeczni (...) z poczucia, że trzeba pomagać, nie zważając na własne plany, inne zobowiązania (w tym zawodowe i rodzinne), siły, a nawet zdrowie (s.5)  postanowili dać świadectwo temu, co jest w danej chwili najważniejsze, by nie stało się po latach jedynie śladem czyjejś pamięci, gdyż ta bywa z różnych przyczyn zawodna.  We wstępie do tej publikacji prof. Małgorzata Fuszara podkreśla, że: 

 Otwiera tekst będący próbą opisu i interpretacji masowego zrywu pomocy, napisany przez Małgorzatę Fuszarę, a kończy tekst będący propozycją teoretycznej interpretacji tych działań autorstwa Jacka Kurczewskiego. Dlaczego zryw nastąpił i dlaczego był tak powszechny? Jakie ma następstwa? To tylko niektóre z najważniejszych pytań, na które próbujemy odpowiedzieć. Mamy też pełną świadomość, że wojna w Ukrainie trwa, sytuacja jest dynamiczna i być może trzeba będzie, kierując się uczciwością socjolożek/socjologów, napisać dalszy ciąg tej historii (s. 6). 

Każdy z rozdziałów zawiera aktualne, rzetelne dane, także statystyczne, o zdarzeniach, procesach, osobach, które umykały naszej uwadze w wyniku przeżywania na bieżąco ludzkich dramatów za wschodnią granicą. Są tu także dane z wywiadów, które przeprowadzono z zaangażowanymi w udzielanie pomocy osobami prywatnymi, ale i urzędnikami, samorządowcami, działaczami NGO itp. Znajdziemy zatem odpowiedź na pytanie o powody pomagania, o wydawałoby się niewytłumaczalny zryw ludzkich serc i umysłów, dzielenia się przestrzenią, czasem i wartościami materialnymi z tymi, którzy już nie mieli dokąd wrócić, bo utracili cały swój dobytek, a niektórzy najbliższych członków rodziny. W Polsce znaleźli "drugi dom", tymczasowy, w wielu przypadkach bez jakichkolwiek zobowiązań. 

Jak przystało na socjologów polskiej szkoły Floriana Znanieckiego i Stanisława Ossowskiego warszawscy badacze doskonale tłumaczą powód, dla którego nie należy w powyższej sytuacji używać określenia "uchodźczynie i uchodźcy", gdyż oni nie mieszczą się w  tej kategorii osób. Byli i nadal są przyjmowani z pełną akceptacją swoich gospodarzy, dobrowolnie, bez ustalanych przez władze państwowe limitów czy warunków administracyjno-prawnych.  Jak pisze prof. Małgorzata Fuszara: 

Nie są też modelowymi uchodźczyniami wojennymi, gdyż większość ich kraju nie została zajęta przez wroga, domy i mieszkania niektórych uciekinierek nie zostały zniszczone, a nawet są przez nie czasami odwiedzane. Zaatakowane państwo nadal funkcjonuje, wypłaca pensje i emerytury, nie mamy więc do czynienia z zablokowaniem wszystkich możliwości życia w swoim państwie. Dotychczasowe podziały proponuję więc uzupełnić o postać "osoby skrzywdzonej wygnaniem" jako tej, której należy się pomoc wszelkiego rodzaju (s.16). 

Znakomite, bogate studium, toteż odnotowuję poniżej autorów i tytuły ich rozpraw, zachęcając do lektury: 

Julia Jankowska, Robert Jażdżewski, Andrzej Karłowski, Marta Kozłowska, Maksymilian Mamla, Zyta Ostrowska, Martyna Stępień, Aleksandra Tomasiak, Kamila, Wołonciej, Kamil Zaremba - Pomoc uchodźcom z Ukrainy na Dworcu Centralnym w Warszawie w doświadczeniach wolontariuszy (marzec - kwiecień 2022). 

Oksana Tashkinova - Czasowy pobyt Ukrainek w Warszawie w czasie wojny (na podstawie materiałów z opracowania socjologicznego) .

 

Vladyslava Adamska, Aniela Byszewska, Ada Ciacharowska, Natalia Fabisiak, Roksana Kaczorowska, Marta Kołomańska, Agata Łaziuk, Karolina Orlicz-Rabiega, Natalia Suchowolec, Aleksandra Śnieć, Aleksandra Woźniak, Konrad Wysocki, Alicja Wysokińska - Wyjeżdżać czy zostać? Uchodźczynie i uchodźcy oraz osoby decydujące się na pozostanie w Ukrainie (marzec - czerwiec 2022). 

 

Jolanta Arcimowicz - Rzecznik praw obywatelskich i pomoc uchodźcom wojennym z Ukrainy. 

 

Anna Krajewska - Dzieci-uchodźcy z Ukrainy w polskim systemie edukacji. 

 

Aleksandra Herman - Społeczne konstruowanie modelu "uchodźcy" w lokalnej sieci pomocy. Badania w podwarszawskim mieście. 

 

Joanna Śmigielska -  "Na dłuższe odwiedziny". Uchodźcy z Ukrainy na wsi mazowieckiej.  

 

Paweł Orzechowski - Organizacja pomocy świadczonej uchodźcom z Ukrainy na przykładzie społeczności Płocka. Problem odmów w zogniskowanym wywiadzie grupowym. 

 

Jacek Maria Kurczewski Ius insitum - obowiązek pomocy i prawo do pomocy. 

 

ANEKS (Pytania w kwestionariuszu do badania wolontariuszy).