26 marca 2020

Pseudonaukowy raport z pseudobadań Fundacji „Rodzice Szkole”


Dopiero po trzech miesiącach od opublikowanej daty wydania zostaje rozpowszechniany przez Fundację „Rodzice Szkole” kompromitujący, bo beznadziejny diagnostycznie Raport „Rodzice o szkole”, który został opracowany w ramach projektu „Rodzice dla szkoły – Rodzice dla społeczeństwa”. Był on współfinansowanego ze środków Funduszu Inicjatyw Obywatelskich Narodowego Instytutu Wolności.

Warto wyjaśnić, że: Fundusz Inicjatyw Obywatelskich jest instrumentem programowym i finansowym zwiększający dynamikę rozwoju społeczeństwa obywatelskiego oraz przejawem, wypracowanej w partnerstwie publiczno-społecznym, troski o rozwój aktywności obywatelskiej i potrzeby wzmocnienia miejsca i roli trzeciego sektora w realizacji zadań publicznych. Jego horyzontalny wymiar potwierdził ogromną różnorodność sektora organizacji pozarządowych, zarówno pod względem wyznaczonych misji i celów, jak i wewnętrznego potencjału, doświadczenia, zdolności absorpcyjnych, zasięgu, środowiska i sprawności działania oraz położenia geograficznego poszczególnych podmiotów.

Innymi słowy, rządzący - także poprzedniej formacji PO/PSL - stworzyli sobie furtkę do wyprowadzania pieniędzy z budżetu państwa na różne zadania, które rzekomo mają służyć rozwijania społeczeństwa obywatelskiego. To, że już same założenia takiego społeczeństwa są czymś niepożądanym dla rządów od 1993 r., chyba juz nikogo nie dziwi. Natomiast można pod tym szyldem wydawać publiczne pieniądze na bardzo różne cele, także pseudonaukowe i pseudodemokratyczne.

Dzisiaj piszę o tym, jak środki publiczne wydano na raport z rzekomych badań oświatowych. W gruncie rzeczy nie o nie tu chodziło, tylko o wspieranie finansowe każdego, kto w jakikolwiek sposób i formie napisze, że władza jest cudowna, a reforma - a raczej deforma szkolna - Anny Zalewskiej and Company jest najbardziej znaczącą w dziejach polskiej oświaty. Można? Można.

Ad rem:

Najpierw mamy w "raporcie" wstęp z wskazaniem na rodziców jako ignorantów w zakresie polityki szkolnej. Nie wiadomo, czyje doświadczenia wskazują na poniższą przesłankę do badań:

"Po wielu latach dyskusji powszechnie uznaje się, że rodzice mają prawo, a nawet obowiązek, zabierać głos w sprawach szkół swoich dzieci. Słusznie zauważono, że w kwestii wychowania dziecka i trosce o jego dobro, ludziom towarzyszy pewna uwarunkowana naturalnie kompetencja. Ponadto doświadczenie wskazuje, że rodzice, mimo iż często nie posiadają wiedzy i profesjonalnych umiejętności potrzebnych do decyzji strategicznych czy systemowych, w przypadku jednostkowym swojego własnego dziecka, potrafią kierować się jego dobrem, nawet gdy ich indywidualne odczucia pozostają ambiwalentne."

Potem pojawia się banał, który znacznie lepiej wyraziliby tegoroczni maturzyści, aniżeli jego autorzy - dr Jakub Jerzy Czarkowski i mgr Mariusz Malinowski:

"Edukacja dzieci i młodzieży była, jest i pozostanie kluczowym etapem życia każdego człowieka. Sposób, w jaki jest prowadzona, w dużej części determinuje całe dorosłe życie. Nic więc dziwnego, iż jest ona objęta troską rodziców pragnących dla swych dzieci dobrej przyszłości i szczęścia. Musimy jednak pamiętać, że w dużej mierze przyszłość ta jest nieznana, a szczęście bywa różnie rozumiane przez różne osoby. Warto również zauważyć, że zarówno historia, jak i inspirowana nią literatura pełna jest przykładów ludzi, którzy sensem i sednem swojego życia uczynili edukację przyszłych pokoleń.

Zdaniem wymienionych powyżej autorów "raportu":

Wszystkie te aspekty ogniskują się w osobach rodziców. Przeprowadzone na zlecenie Fundacji „Rodzice Szkole” badania pozwalają na drodze zróżnicowanych form sondażowych ocenić i opisać, w jaki sposób rodzice dzieci współcześnie uczących się w szkołach podstawowych i średnich postrzegają polski system oświaty i swoją rolę w szkolnym procesie edukacji.

Twórcy określili szczytny cel swoich "badań":

"Głównym celem prowadzonych prac było opisanie na bazie przedstawionych perspektyw systemu oświaty istniejącej rzeczywistości szkolnej, zarówno obecnej, jak i postulowanej w perspektywie spostrzeżeń i opinii rodziców."

To taki bełkot chaotycznych myśli ku czci prezesa Fundacji zlecającej to "badanie". Okazuje się, że formy sondażowe mają opisywać coś na bazie perspektyw czegoś w czyjejś perspektywie. Niezły kicz. Co więcej, ponoć powodzenie reformy i jej skutków społecznych zależy od opinii rodziców na jej temat.

Po cytacie lekarza weterynarii, jako wybitnego specjalisty w zakresie oświaty, okazuje się, że jednak obaj panowie postanowili poznać opinie i oceny rodziców, gdyż te wydały im się (...) ważnym czynnikiem wpływającym zarówno na powodzenie samej reformy, jak i jej skutków społecznych.

Oto przełomowa i odkrywcza dla polskich reform myśl Wojciecha Starzyńskiego, która zainspirowała badaczy do jakże poważnych badań:

Jak zauważa W. Starzyński „Czynnikiem o przełomowym znaczeniu, zwiększającym społeczne wsparcie, niezbędne do utrzymania i rozwijania oświaty na zadowalającym poziomie, jest uczestnictwo rodziców w działalności szkół. (…). Obecność rodziców w życiu szkoły wyraźnie pomaga w przekazywaniu informacji oraz identyfikowaniu i rozwiązywaniu problemów edukacyjnych pomiędzy wszystkimi uczestnikami życia szkolnego”.

Mamy w tym "raporcie" przedstawione założenia badań. Autorzy sprowadzili je do następujących pytań, na które poszukiwano odpowiedzi:

 Jaka jest świadomość rodziców uczniów w zakresie ich praw i obowiązków w szkole?

 Jaka jest świadomość rodziców w zakresie praw i obowiązków rady rodziców?

 Jak rodzice oceniają obecny system oświaty – reformę oświaty?

 Jakie zmiany w obecnym systemie oświaty powinny być wprowadzone – opinia rodziców?


Ba, widać, że pierwsze dwa pytania nie mają związku z celem badań. Tymczasem autorzy stwierdzają:

"W konsekwencji przyjętych założeń wybrane metody miały charakter nie tylko ilościowy, ale również jakościowy. W perspektywie koncentrowano się na wieloaspektowej analizie obecności rodziców w szkole, ze szczególnym uwzględnieniem ich opinii, zarówno związanych z oceną stanu obecnego, jak i wizją zmian w tym zakresie.

Pytania nie są żadnymi założeniami. Skąd zatem mowa o wyborze metod w ich konsekwencji??? Zdaje się, że panowie nie wiedzą, czym są "założenia badań". Zostawmy to jednak na boku. Wnikajmy dalej w ten pseudonaukowy materiał.

W ramach projektu zastosowano dwie podstawowe metody badań:

 wywiady zogniskowane (badanie fokusowe),
 ankiety – realizowane w formie badań bezpośrednich oraz badań sieciowych
.

Brzmi mądrze, prawda? Nie ma jednak sformułowanego problemu badawczego. Chyba nie są nim te cztery pytania? Nie ma założeń, nie ma problemu, nie wiadomo zatem, co jest w istocie badaną zmienną zależną, ale dowiadujemy się, kogo objęto ta pseudonaukowa diagnozą:

"Łącznie badaniu ankietą poddano 462 osoby. W grupie było 292 kobiet oraz 170 mężczyzn. Badani pochodzili z różnych i zróżnicowanych miejscowości. Zdecydowana większość respondentów pochodziła z dużych miast."

Co to był za dobór próby? Zapewne przypadkowy. Tym samym opinie objętych diagnozą respondentów nie mają żadnej wartości poznawczej. Na pewno nie można mówić w tym przypadku o badaniu naukowym mimo - być może - zastosowanych metod badań naukowych, ale tego też nie możemy być pewni. Autorzy tego kiczu sądzą, że jak użyją naukowych określeń, to to zapewni im naukowy poziom przeprowadzonych badań. Piszą zatem wprowadzając w błąd czytelników:

W celu uzupełnienia badań, w szczególności w związku z ich hermeneutycznym charakterem, jako metody dodatkowe zastosowano techniki charakterystyczne dla badań monograficznych, stosowane w obszarze analizy różnych dokumentów i wytworów. W odniesieniu do prowadzonych badań były to:

 analiza wybranych aktów prawnych,

 analiza wybranych publikacji w badanym zakresie,

 rozmowy i wywiady indywidualne z ekspertami.


Szczególnie interesujący mógłby wydawać się ów hermeneutyczny charakter badań uzupełniających, ale jakoś nie można się go dopatrzeć w tym "raporcie". Chyba panowie nie rozumieją, na czym polega metoda badań hermeneutycznych, skoro lokują ja w powyżej określonej diagnozie.

Na tym kończą się założenia pseudobadań tego pseudoraportu. Proszę nie oczekiwać zachwytu, bo fascynowanie się ignorancją ma swoje granice epistemologicznej i ontologicznej odporności.

Jutro dalszy ciąg metodologicznej analizy tego pseudoraportu.









24 marca 2020

Metody badań online


W tak trudnym dla studentów okresie, jakim jest pandemia, a wraz z nią niemożliwy lub znacznie utrudniony bezpośredni dostęp do placówek edukacyjnych, oświatowych, resocjalizacyjnych itp. przychodzi z pomocą badaczom świat równoległy, jakim jest Internet. Możemy w nim pozyskać respondentów do naszych badań wykorzystując sieciowe metody badawcze.

Kilka lat temu ukazała się pod redakcją Piotra Siudy w Wydawnictwie Naukowym KATEDRA monografia zbiorowa z rozprawami, których autorzy podejmują różne aspekty możliwego wykorzystywania internetu do prowadzenia badań naukowych. Dotyczy to jednak głównie nauk humanistycznych i społecznych, dla potrzeb których można pozyskać w cyberprzestrzeni pożądane przez badacza grupy społeczne.

Polecałem to środowisko i możliwe do zastosowania w nim narzędzia tym studentkom, które były w stanie zagrożenia własnego zdrowia lub też ze względu na wykonywaną pracę zawodową nie miały możliwości przeprowadzenia badań w bezpośrednich relacjach z koniecznymi do tego osobami. Internet sam w sobie jest znakomitym środowiskiem do prowadzenia w nim analizy danych dotyczących różnych, a interesujących badacza wydarzeń, osób, zjawisk itp.

Dzięki sieci mamy przecież nieprawdopodobnie duży dostęp do różnego rodzaju archiwów bez potrzeby wychodzenia z domu. Każdy uniwersytet ma swoje repozytorium naukowych publikacji, podobnie jak większość redakcji czasopism naukowych, które są kluczowe dla analizowanej przez nas problematyki badawczej, udostępnia co najmniej streszczenia publikowanych artykułów, a nawet pełną ich zawartość. Nic, tylko szukać i czytać wpisując do wyszukiwarek słowa kluczowe.

Osobiście nie jestem zwolennikiem ankiet internetowych jako techniki badan społecznych, gdyż umieszczenie jej na jakiejś stronie www nie gwarantuje mi, że wypełni ją ta osoba, na której cechach szczególnie mi zależy. Są tu zresztą dwa rodzaje ankiet: takie, gdzie możemy od razu przeczytać ich pełną zawartość oraz takie, w których przejście do następnej strony wymaga udzielenia odpowiedzi na stronie poprzedniej.

Trudno jest zapewnić właściwy dobór respondentów do takich badań, bo musieliby być odpowiedni od nich wylosowani, a jest to w tym przypadku mocno ograniczone, stąd najczęściej badacze adresują swoje ankiety do ochotników, osób przypadkowo lub celowo natrafiających na treść ankiety. Jak pisze P. Siuda: "Zamiast losować próbę z danej populacji, zakłada się, że jakaś liczba ochotników zgodzi się wziąć udział w badaniu" (s. 30).

Niektórzy z moich studentów zamieszczają w Facebooku informację z prośbą o zalogowanie się na wskazanej przez nich stronie i wypełnienie ankiety. Nie mają jednak kontroli nad tym, kto wypełnia te kwestionariusze. Podobnie jednak jest z ankietami, które dotychczas rozdawali w szkołach uczniom, by przekazali je swoim rodzicom z prośbą o wypełnienie i zwrot.

Są jednak zalety tego typu badań. Jak wskazuje P. Siuda:
respondenci:
- są bardziej szczery, otwarci w swoich odpowiedziach;ich wypowiedzi są bardziej dokładne, przemyślane;
- nie odczuwają żadnej presji ze strony badacza (nie ma efektu ankietera);
- chętniej ujawniają siebie, co nie jest bez znaczenia przy poruszanych w ankiecie problemach intra- i interpersonalnych czy udzielając odpowiedzi na pytania drażliwe, intymne;
- wypełniają je w dogodnym dla siebie czasie, dzięki czemu ich odpowiedzi na pytania otwarte mogą być głębsze;
- nie ma presji czasowej, chyba, że ankieta ma wbudowany czas udzielania odpowiedzi.

Słabością tego typu badań jest możliwość metodologicznie poprawnego doboru próby badawczej, gdyż nie mamy możliwości zapewnienia reprezentatywności próby. Problemem jest też zjawisko określane mianem "farming", a polegające na "(...) kilkukrotnym wypełnianiu kwestionariuszy przez jednego respondenta i to jeszcze w taki sposób, że za każdym razem odpowiada on tak, aby specjalnie mijać się z prawdą, a na dodatek dąży do pozostania niewykrytym" (s. 47).

Stosujący badania online wskazują na to, że mimo wszystko odsetek osób wypełniających ankietę jest mniejszy, niż w badaniach tradycyjnych. Nie można ustalić, kto i dlaczego odmówił udziału w badaniu. P. Siuda wymienia szereg sposobów motywowania potencjalnych respondentów a to przez odpowiednią konstrukcję narzędzia, a to przez odpowiedni czas zamieszczenia odpowiedzi i przypominania im o tym, a to przez informowanie np. o znaczeniu udziału w takich badaniach czy ich promotorze lub instytucji, a nawet przez proponowanie nagród za partycypację w nich.

Redaktor tej książki sugeruje w swojej rozprawie na temat ankiety internetowej stosowanie dodatkowych pytań o charakterze sondującym, uzupełniającym, dzięki którym można uzyskać od respondentów dodatkowe dane, wyjaśnienia czy interpretacje. Wówczas stosujemy pytania typu: "Co chciał[a] Pan[i] przez to powiedzieć? albo "Proszę podać powody swojej opinii".

Spróbujcie zatem opracować i zamieścić na jednym z portali czy na uczelnianym serwerze ankietę online, by pozyskać dane do własnych badań empirycznych.

Przykładowo na stronie: "Ankieta online za darmo" znajduje się oprogramowanie do badania opinii, a do tego m.in. służą ankiety.

23 marca 2020

300 zł za godzinę korepetycji!


Przed nami wzrastająca fala ciężkich zachorowań na koronawirusa, szkoły są zamknięte, duża część uczniów jest odcięta od jakiejkolwiek, a nie tylko od dobrej edukacji, chociaż ta także w warunkach normalnie funkcjonującej szkoły bywa beznadziejna. W sytuacji tak dramatycznej absolwent UAM reklamuje się ze swoim biznesem tak, jakby nie było w tym nic nieprzyzwoitego.

Mam świadomość tego, że na epidemii, podobnie jak na wojnie, dorobią się na ludzkim nieszczęściu różne osoby. Jednak wydawało mi się, że sfera troski o dzieci i młodzież, o ich kulturowe przeżycie nie stanie się okazją do nicnierobienia, pozorowania pracy lub cynicznego wykorzystania tego do własnych zysków. Pewnie pozostanę już do końca naiwnym "harcerzem", który uważa, że czymś naturalnym, niemalże odruchowym, powinna być altruistyczna pomoc innym, tak lekarzom, jak i młodemu pokoleniu skazanemu na domową kwarantannę, stąd mój dzisiejszy wpis.

Poruszyła mnie bowiem eksponowana w mediach społecznościowych oferta osoby, która wykorzystuje szyld szacownego uniwersytetu do powiększania własnych dochodów, mimo iż nie jest już z nim związana, a czyni to pisząc: "Jak dobrze zarabiać na korepetycjach bez względu na przedmiot, którego uczysz nawet bez wychodzenia z domu.

To, że korepetytorzy są jak jedna z najstarszych profesji tego świata, obecni w strefie szarej i jawnej (płacącej podatki), wcale mnie nie dziwi. Jestem jedynie zdegustowany faktem wykorzystywania sytuacji, w jakiej znalazła się młodzież przed egzaminami maturalnymi i dla ósmoklasistów, a rzeczywiście skazana na edukację domową, w tym raczej na samokształcenie.

Korepetytor pisze wprost, bez ogródek: "W obecnej sytuacji zaś niezwykłą popularnością cieszą się korepetycje online – możesz więc zarabiać nie wychodząc z domu! Kup mój poradnik, a dzięki niemu będziesz mógł "ZWIĘKSZYĆ CENĘ ZA GODZINĘ KORKÓW NAWET DO 300 ZŁ! SPRAWIĆ BY UCZNIOWIE POLECALI TWOJE KOREPETYCJE SWOIM ZNAJOMYM".

Nie jest to anonimowa osoba. Pisze o sobie reklamując się:

Nazywam się Kamil Zawadzki i mam ponad 9 lat doświadczenia w udzielaniu korepetycji z języka polskiego. Jestem absolwentem UAM Poznań i zacząłem dawać korepetycje na 3 roku studiów (stanowczo za późno – śmiało można zacząć już na pierwszym roku). Szybko korepetycje stały się moją jedyną pracą na wiele lat. Z czasem miałem więcej chętnych uczniów niż mogłem przyjąć, więc zacząłem podnosić ceny, aby ograniczyć liczbę chętnych. Okazało się, że chętnych wcale nie ubywa, a dzięki wyższym cenom i lepszej organizacji mogłem zwyczajnie pracować mniej a zarabiać więcej. Teraz chciałbym się podzielić z Tobą moimi doświadczeniami.


Nic mi do tego, żeby p. Kamil Zawadzki zarabiał miesięcznie nawet milion złotych płacąc podatki do budżetu państwa. W końcu, to rynek dyktuje mu okazyjne warunki do takiego zarobkowania, a podmiotami tego rynku są także uczniowie, skazani na edukacyjny obciach, kicz, buble, szkolne pozoranctwo lub niemożność, bezradność nawet tych nauczycieli, którym bardzo by się chciało chcieć.

Absolwent UAM tak uzasadnia swoją aktywność biznesową:

"Dlaczego korepetycje to dobry biznes? Jak duży jest rynek i ile można zarobić dając korepetycje? W tej chwili korepetycje są bardzo popularną formą dokształcania się uczniów szkół. Badania ankietowe podają, że około 70% uczniów korzysta z korepetycji. Przerodziło się to oczywiście na sporą konkurencję wśród korepetytorów – nadal najczęściej uczącymi innych są studenci, ale powstaje też coraz więcej firm specjalizujących się w korepetycjach, które czerpią z korepetycji ogromne zyski.

Jak duży jest zatem ten rynek? 1. W roku szkolnym 2019/2020 mamy ponad 4,5 MILIONA wszystkich uczniów szkół (podstawowe + szkoły średnie). 2. 70% z nich jest zainteresowanych korepetycjami. TO PONAD 3 000 000 potencjalnych klientów. Co więcej mamy ponad 250 000 maturzystów i ponad 200 000 ósmoklasistów, którzy zdają egzaminy. Z tej grupy szacunkowo aż 84% uczniów pobiera korepetycje.


21 marca 2020

Mirosława Zalewska-Pawlak z Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego - otrzymała tytuł naukowy profesora



Profesor Mirosława Zalewska-Pawlak jest pedagogiem prowadzącym badania naukowe z teorii wychowania estetycznego, historii współczesnej myśli pedagogicznej i pedagogiki kultury. Ukończyła studia magisterskie na kierunku pedagogika na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Łódzkiego w 1974 r. na podstawie rozprawy z historii wychowania, którą przygotowała pod kierunkiem prof. Eugenii Podgórskiej. W tym samym roku została zatrudniona na stanowisku asystentki-stażystki w Katedrze Historii Wychowania i Oświaty podejmując się badań w zakresie historii wychowania i prowadząc z tego przedmiotu zajęcia ze studentami.

W Uniwersytecie Łódzkim pracuje nieprzerwanie do dnia dzisiejszego, zdobywając pierwszy stopień awansu naukowego pod kierunkiem prof. dr Eugenii Podgórskiej na podstawie rozprawy doktorskiej p.t. Wychowanie estetyczne dziecka w wieku przedszkolnym. Geneza i rozwój problematyki w polskiej teorii pedagogicznej, którą obroniła w 1983 r. na tym samym Wydziale.

Będąc adiunktem przygotowała do druku podoktorską monografię, która po ukazaniu się w uniwersyteckiej serii Acta Universitatis Lodziensis Folia Paedagogica et Psychologica w 1988 r. została wyróżniona nagrodą indywidualną I stopnia Rektora UŁ.

Jeszcze będąc asystentką, w pierwszych latach swojej pracy naukowo-badawczej zainicjowała stałą współpracę z włoskimi profesorami z Uniwersytetu Rzymskiego La Sapienza, która zaowocowała szeroko zakrojoną międzynarodową współpracą naukową, w tym wymianą nauczycieli akademickich i organizacją cyklicznych sesji naukowych na temat roli sztuki w europejskiej integracji kulturalnej.


Znana i ceniona jest w środowisku pedagogicznym jako niezwykle kompetentna specjalistka w zakresie współczesnych teorii wychowania estetycznego, w tym także badań porównawczych nad rozwojem tej dyscypliny w Europie. Prowadziła wykłady gościnne w różnych ośrodkach akademickich w kraju, ale także we Włoszech. Warto przy tym zwrócić uwagę na niezwykłą konsekwencję i logikę dokonań naukowych, które są skoncentrowane na problematyce szeroko rozumianej edukacji estetycznej, w tym wychowaniu przez sztukę dziecka w wieku przedszkolnym czy uwarunkowaniach i ewolucji europejskiej myśli pedagogicznej w tym zakresie.

Dzięki wysokim kompetencjom naukowo-badawczym i językowym, wieloletniej współpracy z najwybitniejszymi przedstawicielami tego nurtu we Włoszech oraz niezwykle rzetelnie prowadzonym badaniom własnym M. Zalewska-Pawlak stała się ambasadorką tej dziedziny wiedzy we współczesnych naukach o wychowaniu poza granicami kraju. Publikowała bowiem swoje studia w pracach zbiorowych pod redakcją wybitnego profesora pedagogiki Giulio Sforza oraz w czasopismach tego kraju.


Znakomicie rekonstruuje metodą historyczną ewolucję istoty, zakresu, struktury i programu kształcenia estetycznego w naszym kraju, ze szczególnym zwróceniem uwagi na edukację literacką, teatralno-filmową, muzyczną i plastyczną. Niezwykle interesujące są jej porównania zachodzących w toku dziejów rodzimych przemian w edukacji estetycznej, potwierdzające europejskie korzenie polskiej myśli pedagogicznej w tym zakresie.

Podejmowała też w swoich pracach wątek oświatowy a dotyczący kwestii wychowania do kultury życia ekologicznego od przełomu lat 60. do lat 90.XX w. zwracając uwagę na jakże często pomijany w krajach Europy Zachodniej problem wychowania do świata wartości etycznych i estetycznych, które kreują pożądany stosunek młodego pokolenia m.in. do otaczającej je przyrody. Swoje badania uzasadnia historycznymi źródłami edukacji kulturalnej w tradycji europejskiej, przybliżając jej współczesnym badaczom na Zachodzie dorobek polskiej myśli i fascynacji wartościami estetycznymi w sztuce i przyrodzie.

Swoistego rodzaju naukowe zobowiązanie wobec włoskich partnerów z tytułu wieloletniej współpracy odwzajemnia prof. M. Zalewska-Pawlak artykułami, które przybliżają polskim czytelnikom genezę pedagogicznej koncepcji sztuki we Włoszech. Myśl bowiem włoskich pedagogów jest wciąż u nas zaliczana do nieobecnych - a przy tym jakże cennych - dyskursów wokół genezy funkcji estetycznych sztuki w wieku XVIII. Ogromnie ważne jest zatem ukazanie przez M. Zalewską-Pawlak roli określonych teorii filozoficznych i estetycznych w powstawaniu koncepcji wychowania i kształcenia w Polsce w tym okresie.

Pani Profesor jest poświęciła swoje analizy współczesnym problemom włoskiej teorii pedagogicznej przybliżając najbardziej nurtujące włoskich naukowców prądy i kierunki pedagogiczne w zderzeniu z orientacjami politycznymi i aksjologicznymi pod koniec XX w. Można je odnaleźć w rozprawach Ireny Wojnar oraz śladowo w przekładzie artykułu Roberto Massy czy wydanej przez UŁ książce z andragogiki włoskiej prof. Olgi Czerniawskiej.

M. Zalewska-Pawlak należy do nielicznej grupy znaczących w naszym kraju nauczycieli akademickich, którzy systematycznie, od kilkunastu lat prowadzą rozległe badania metateoretyczne w zakresie wychowania estetycznego oraz szeroko pojmowanej pedagogiki kultury, wypełniając zaniedbany z powodu niedostatecznej bazy teoretycznej w polskich naukach o wychowaniu dyskurs komparatystyczny. Pryncypialne założenia dla metateoretycznego kontekstu badań historycznych i porównawczych współczesnych prądów i kierunków, ze szczególnym uwzględnieniem idei wychowania estetycznego, pozwalają na konstruowanie w miarę jednolitej metodologicznie strategii badań z zachowaniem prymatu analizy historycznej.

Habilitowała się w 2002 r. na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego na podstawie m.in. dysertacji pt. Rola sztuki w wychowaniu. Polska tradycja pedagogiczna. Jej książka mieści się w obszarze badań współczesnej pedagogiki porównawczej, stanowiąc równorzędną część wiedzy profesjonalnej w zakresie syntezy historii myśli pedagogicznej, pedagogiki ogólnej i organizacji szkolnictwa. Skupia się w niej m.in. na szeroko pojmowanej kulturze narodów i ich pedagogicznych osiągnięciach w tej dziedzinie, porównując je z minioną przeszłością oraz odpowiadając na podstawowe problemy i prawidłowości w tej dziedzinie naszego życia. Nawiązuje przy tym do wyróżnionego przez Bogdana Nawroczyńskiego jednego z najważniejszych w świecie, a występujących także w Polsce - prądu myśli pedagogicznej, który został zapoczątkowany na przełomie XIX i XX w. - jaki jest „pedagogika wychowania przez sztukę”.

Dzięki swoim badaniom prof. M. Zalewska-Pawlak kontynuuje zapoczątkowany przez tego wybitnego pedagoga polski, a przy tym jakże odmienny od systematyki niemieckiej czy nawet włoskiej, nurt badań we współczesnej humanistyce. Tak wybitni komparatyści ewolucji współczesnej myśli pedagogicznej, jak: Stefan Wołoszyn, Heinz–Hermann Krüger – profesor Uniwersytetu Marcina Lutra w Halle-Wittenbergu , Herbert Gudjons - profesor Uniwersytetu w Hamburgu czy G. Flores D’Arcais lokują źródła wychowania estetycznego właśnie w pedagogice kultury.

Sięgnięcie przez prof. M. Zalewską – Pawlak do estetyzmu pedagogicznego zwraca uwagę na prąd o obiegu międzynarodowym, zachowujący zarazem wyraźne piętno narodu i państwa, w którym powstał. Wzbogacenie badań o perspektywę historyczną ułatwia zrozumienie współczesnej roli wychowania przez sztukę. Staje się zarazem doskonałym źródłem wiedzy o tym nurcie w sytuacji, gdy wprowadzony do zreformowanej szkoły polskiej pod koniec lat 90. XX w. nowy przedmiot - „sztuka”, potrzebuje do przygotowywania nauczycieli pogłębionej teorii do jego prowadzenia.

To właśnie Bogdan Nawroczyński wskazywał, że chcąc zrozumieć myśli pedagogiczne w początkach wieku XX, trzeba nieustannie sięgać głęboko w wiek poprzedni. Podjęcie zatem badań nad polską tradycją pedagogiczną w obszarze pedagogiki filozoficznej, jest wyraźnym wkładem łódzkiej Profesor w przywrócenie studiom pedagogicznym uniwersyteckiego charakteru, odnajdywaniu zakorzenienia treściowego i formalnego pedagogiki wychowania przez sztukę w szeroko rozumianej humanistyce, czy – jak ujmował to także Florian Znaniecki – w naukach o kulturze. Nie da się spełnić tego warunku bez ujawnienia związków treściowej łączności wiedzy o tej dziedzinie wychowania z wiedzą humanistyczną o charakterze podstawowym.


Profesor M. Zalewska-Pawlak nie pomija przy tym związków formalnych w tym nurcie wychowania troszcząc się zarazem o to, by ukazać pokrewieństwo teorii wychowania estetycznego z dziedziną wiedzy humanistycznej poprzez właściwy sposób jej uprawiania. Umożliwia zrozumienie toczących się w niej sporów włączając się do nich z pytaniami o tożsamość zmieniającej się na przestrzeni dwóch wieków pedagogiki kultury.

Nominowana Profesor wprowadza nas w perspektywę myślową wytwarzaną przez pytania pedagogiczne interesującego ją prądu, a mianowicie:

* Na którym ze środowisk wychowawczych powinien spoczywać szczególny ciężar powszechnej edukacji estetycznej?

* Jeśli miałaby nim być szkoła, to w jakim stopniu kultura estetyczna może być niezbędnym składnikiem powszechnej edukacji?

* Jakie znaczenie odgrywa szkoła w rozwijaniu poczucia piękna?

* Jak powinny przenikać treści i formy wychowania estetycznego do szkół?

* Czy zreformowana estetycznie szkoła może rekompensować braki wyniesione z środowiska rodzinnego?

* Co powinno być źródłem rozwijania wrażliwości na piękno?

* W jakim stopniu ten rodzaj wychowania sprzyja kolejnym reformom edukacji? Jak kształcić dzieci, by nie naruszyć ich podmiotowości, ich prawa do swobodnej aktywności twórczej?

* Kto może być nauczycielem kultury estetycznej? itd.


Od początku istnienia Wydziału Nauk o Wychowaniu UŁ kształci studentów w zakresie edukacji artystycznej, przygotowując ich do pracy w szkole i w środowiskach pozaszkolnych, w rożnych placówkach oświatowo-wychowawczych. Jestem przekonany, że jej absolwenci czynią ze szkoły instytucję pogodną, „radosnego upojenia”, w której dziecko bez przemęczenia, z radością i ochotą garnie się do pracy i nauki (s.90). Ten typ orientacji rozwijany jest głównie w szkolnictwie progresywnym, alternatywnym, „nowego wychowania”.

Wysoce profesjonalne i duchowe przygotowanie nauczycieli do kształcenia estetycznego i wychowania przez sztukę sprawia, że jest twórczy, ale też ma potrzebę ustawicznego kształcenia się. W jej przekonaniu pedagog musi być artystą chwili, aktorem, poetą, swobodnie wykorzystywać do tego celu słowo, gest, a także zdolność rysowania. Jeśli nauczyciel sam nie może być artystą, to niech przynajmniej będzie wrażliwy na piękno. Niechże sam ubiera się czysto, choć ubogo, niech unika rubaszności w ruchach i słowach, niech unika przezwisk.


W swoich publikacjach prof. M. Zalewska-Pawlak przechodzi od fascynacji nowymi ruchami estetyczno–pedagogicznymi w Europie, poprzez ich upowszechnienie i aplikacje w praktyce polskiej szkoły do nowych wyzwań edukacyjnych w demokracji i otwartości na pluralistyczny świat wartości. Ma świadomość sytuacji narastającej w świecie agresji politycznej czy egoizmu prymitywnych postaw konsumpcyjnych.

Potrzeba sztuki w wychowaniu wobec zagrożenia kultem przemocy, ciała i pop-tożsamości, o której pisze w swoich pracach Zbyszko Melosik, jest szczególna właśnie teraz, kiedy doświadczamy braku mocy duchowej, o którą tak silnie dopominał się w swoich dziełach B. Nawroczyński. Dlatego też z dużą satysfakcją duchową czyta się książki i tekstry pomniejsze tej Autorki.

Książkę profesorską można pozyskać w Wydawnictwie UŁ.

20 marca 2020

Pedagog, nasza-akademicka "rzeczniczka" praw dziecka EWA JAROSZ - profesorem nauk społecznych


Ewa Jarosz - z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, która uzyskała rekomendację i poparcie środowisk politycznej opozycji oraz organizacji pozarządowych w wyborach Rzecznika Praw Dziecka, ale musiała je przegrać w starciu z większością parlamentarną obozu władzy, otrzymała decyzję Prezydenta RP o nadaniu Jej tytułu naukowego profesora nauk społecznych.

Nominowana Profesor od ponad dwudziestu lat zajmuje się problematyką krzywdzonego dziecka, ale nie uzyskała poparcia Sejmu, pomimo dwukrotnie wznawianych procedur tylko i wyłącznie z powodu poparcia, jakiego udzielili jej opozycyjni wobec partii władzy posłowie tzw. totalnej opozycji. Świadczy to z jednej strony o wysokim autorytecie naukowym p. Profesor, która nie przynależąc do żadnej formacji politycznej chciała służyć (s-)prawom dzieci w naszym kraju na powyższym stanowisku. Rekomendację poparł także JM Rektor Uniwersytetu Śląskiego.

To tylko potwierdza, nie tylko moje osobiste, ale i środowiska polskiej pedagogiki, przekonanie o tym, że politycy nie kierują się w swoich decyzjach i wyborach kwestiami kompetencyjnymi, merytorycznymi, naukowymi, ale ideologicznymi. Z tym większą więc radością przyjąłem potwierdzenie nominacji profesorskiej, bo polska pedagogika, w tym szczególnie pedagogika społeczna, została wzmocniona Uczoną o znaczącym także społecznie dorobku naukowym.

Przypomnę jedynie, bo w blogu poświęcałem uwagę naszej Profesor z różnych okazji i w ramach także związanych z wyborami RPD wydarzeń, najważniejsze Jej dokonania naukowe:

Ewa Jarosz jest absolwentką studiów pedagogicznych na Wydziale Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Stopień doktora nauk humanistycznych w zakresie pedagogiki uzyskała w macierzystej uczelni 28 czerwca 1996 r. na podstawie obrony dysertacji doktorskiej p.t. „Wzory reakcji reprezentantów intencjonalnych środowisk wychowawczych na zjawisko przemocy wobec dzieci”. Promotorem rozprawy był prof. dr hab. Andrzej Radziewicz-Winnicki a recenzentami profesorowie: Tadeusz Pilch i Jan Stanik.

Habilitowała się także w dziedzinie nauk humanistycznych w dyscyplinie pedagogika 12 maja 2009 r. przedkładając rozprawę habilitacyjną p.t. „Ochrona dzieci przed krzywdzeniem. Perspektywa globalna i lokalna”. Recenzentami w tym przewodzie byli znakomici profesorowie pedagogiki społecznej: Krystyna Marzec-Holka, Tadeusz Pilch, Barbara Smolińska-Theiss i Andrzej Radziewicz-Winnicki. Warto w tym miejscu odnotować, że niniejsza monografia naukowa uzyskała w 2009 r. prestiżową Nagrodę Łódzkiego Towarzystwa Pedagogicznego im. Profesor Ireny Lepalczyk za najlepszą rozprawę naukową z pedagogiki społecznej.

Profesor Ewa Jarosz wyrastała, rozwijała się i publikowała w najlepszej w kraju Katedrze Pedagogiki Społecznej, biorąc pod uwagę chociażby ten fakt, że objęte przed wielu laty "skrzydłami szefa" panie doktor są już profesorami tytularnymi np. Ewa Syrek lub trwa postępowanie o nadanie tytułu profesora (Ewa Wysocka).


Postępowanie o tytuł naukowy profesora przeprowadziła Rada Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, która posiada pełne uprawnienia akademickie w tym zakresie. Podkreślano w ocenie przedłożonych publikacji znakomite łączenie badań naukowych z projektami interwencji społecznej, by tworzyć świat, w którym są respektowane prawa dzieci, a troska o ich dobro integruje różne siły społeczne i instytucje państwowe na rzecz budowania demokratycznie funkcjonujących wspólnot.

Osiągnięcia naukowe Kandydatki do tytułu naukowego są rzeczywiście imponujące w wymiarze krajowym i międzynarodowym. Jest to zapewne wynikiem odbywanych przez nią staży naukowych w zagranicznych ośrodkach akademickich (Western Galilea College, Akko w Izraelu w 2015 r.; w UNICEF Office of Research – Innocenti we Florencji – 2017; na uniwersytetach w Brnie i Hradec Kralove w Czechach czy Complutense University of Madrid w Hiszpani). Prowadziła wykłady w Australian Centre of Child Protection of the University of South Australia w 2018 r. oraz brała udział w wizycie studyjnej w ONZ w Nowym Roku w 2018 r.


Z racji wysokich kompetencji w zakresie pedagogiki społecznej E. Jarosz wydała 7 raportów z badań ogólnopolskich, które prowadziła w ramach monitoringu Rzecznika Praw Dziecka a dotyczących postaw obywateli wobec przemocy skierowanej na dzieci. Pełniła też w latach 2017-2018 rolę krajowego koordynatora (kierownika) projektu „Non-violent childhoods: moving on from corporal punishment in the Baltic Sea Region” finansowanego przez Komisję Europejską w ramach programu Prawa. Równość. Obywatelstwo 2014-2020.

Pani Profesor jest klasycznym pedagogiem społecznym znakomicie łącząc teorie naukowe z praktyką na rzecz diagnozowania oraz wspomagania dzieci krzywdzonych w Polsce. Od początku swojej kariery naukowej zajmuje się tą problematyką zarówno w ujęciu historyczno-kulturowym, jak i diagnozuje procesy związane z nierespektowaniem praw dziecka przez dorosłych. Wyniki jej badań służą profilaktyce oraz działalności społeczno-oświatowej na rzecz ograniczania i eliminacji przemocy wobec dzieci. Jej diagnozy znakomicie służą rozpoznaniu najbardziej bolesnych egzystencjalnie problemów dzieciństwa zagrożonego przemocą czy też jej doświadczającego.

Niemalże każda z ekspertyz służyła zmianom regulacji prawnych w naszym kraju oraz interwencjom podmiotów odpowiedzialnych za wspomaganie krzywdzonych dzieci w ich środowiskach socjalizacyjnych.
Do wydanych ostatnio monografii naukowych, które stanowią znaczący wkład w naukę, ale i zarazem wyróżniają Autorkę w akademickim środowisku jako wybitną ekspert, należą m.in.:

Dzieci – ofiary przemocy w rodzinie. Raport Rzecznika Praw Dziecka: Funkcjonowanie znowelizowanej ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie (Warszawa 2012, – współaut. Anna Nowak);


Przemoc w wychowaniu; między prawnym zakazem a społeczną akceptacją (Warszawa 2015)

Bicie dzieci czas z tym skończyć. Kontestacja kar cielesnych we współczesnym świecie, (Warszawa 2018 – współaut. Marek Michalak).

Wiele pomniejszych publikacji, artykułów znajduje się w dostępnych dla czytelników repozytoriach np. . Można także "spotkać" Profesor na Facebooku .


W środowisku akademickiej pedagogiki cenimy prof. Ewę Jarosz za fundamentalny dla badań eksploracyjnych i aplikacyjnych wymiar jej rozpraw oraz ich znaczenie dla rozwoju polskiego dyskursu naukowego, w tym prawniczego oraz pedagogicznego. Uruchamiały one szereg kampanii społecznych. Wyniki badań były przekazywane rzecznikom praw dziecka w innych krajach oraz międzynarodowym agendom monitorującym zakres różnego rodzaju przemocy wobec dzieci.



Publikacje Profesor są unikatowe i w zasadzie pionierskie w polskiej pedagogice, a wygłaszane przez nią referaty prezentowane były na międzynarodowych kongresach w kraju i poza granicami. Tak jak w socjologii problematyką dzieciństwa zajmuje się Małgorzata Jacyno, tak w pedagogice problematykę dzieciństwa (childhood studies) bada Ewa Jarosz. Jej światowa już pozycja w obszarze pedagogiki społecznej została wyróżniona powierzeniem jej w 2017 r. przez Senat Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie roli recenzentki w przewodzie doktoratu honoris causa nadanego Marcie Santos Pais – Specjalnej Przedstawicielce Sekretarza Generalnego ONZ ds. przemocy wobec dzieci.

Po likwidacji Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Śląskiego pedagodzy zostali usytuowani na Wydziale Nauk Społecznych, gdzie prof. Ewa Jarosz pełni kluczową rolę jako przewodnicząca Rady Naukowej Dyscypliny Pedagogika w tej uczelni. Sama wypromowała 3 doktorów nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika a pod jej opieką zostały wszczęte 4 przewody doktorskie. Jest też cenioną recenzentką w licznych przewodach doktorskich, habilitacyjnych, recenzentką wydawniczą, a wkrótce będzie mogła oceniać także dorobek naukowy kandydatów do tytułu profesora, czego Jej serdecznie życzę.

19 marca 2020

Komisje habilitacyjne powinny pracować normalnie, czyli online




Zgodnie z prawem od 1.10.2011 r. istnieje możliwość prowadzenia obrad komisji habilitacyjnej online. Jako przewodniczący komisji zobowiązuję sekretarza komisji do tego, by zabezpieczył w siedzibie swojej uczelni dostęp do kodowanej transmisji obrad komisji, dzięki czemu znacznie obniżyły się koszty postępowania habilitacyjnego.

Czterech członków komisji, których wciąż jeszcze wyznacza Centralna Komisja Do Spraw Stopni i Tytułów - w związku z falą wniosków, które składane były do 30 kwietnia 2019 r. - jest spoza uczelni prowadzącej postępowanie a także spoza uczelni zatrudniającej habilitanta, jeśli jego postępowanie prowadzone jest poza nią. Tym samym podmiot prowadzący postępowanie może nie pokrywać kosztów delegacji recenzentów-profesorów, jeśli skorzystają z lokalnych centrów informatycznych w swoich uczelniach!

W sytuacji zagrożenia wirusowego tym bardziej powinniśmy wykorzystywać komunikację elektroniczną rezygnując nawet z łącza kodowanego na rzecz transmisji via aplikacja na domowym laptopie czy komputerze. Trzeba zrobić wszystko, co jest tylko możliwe, by czas przerwy w odbywaniu zajęć dydaktycznych nie zakłócił postępowań habilitacyjnych, gdyż i tak ponad tysiąc osób wciąż jeszcze czeka na rozpatrzenie ich wniosku i ocenę osiągnięć naukowych.

Przypominam: ROZPORZĄDZENIE MINISTRA NAUKI I SZKOLNICTWA WYŻSZEGO z dnia 22 września 2011 r. w sprawie szczegółowego trybu i warunków przeprowadzania czynności w przewodach doktorskich, w postępowaniu habilitacyjnym oraz w postępowaniu o nadanie tytułu profesora:

§ 15.
(...)

2. Obrady komisji habilitacyjnej mogą odbywać się w formie wideokonferencji, chyba że habilitant złoży wniosek o przeprowadzenie głosowania w trybie tajnym, zgodnie z art. 18a ust. 9 ustawy.

Ustawodawca nie określił, za pośrednictwem jakiego komunikatora może być prowadzona wideokonferencja. Dotychczas staraliśmy korzystać z systemu kodowanych łącz Pionier. W sytuacji pandemii można korzystać ze Skype'a, Zoom'a, czy Teams'a.

Jeszcze w kwietniu - jak dobrze pójdzie - Centralna Komisja wyznaczy ostatnie składy komisji habilitacyjnych dla tych kandydatów, którzy składali wnioski do 30 kwietnia 2019 r. Sekcja Nauk Humanistycznych i Społecznych CK zdążyła jeszcze na początku marca br. wyznaczyć kolejną setkę takich wniosków, a czeka kolejna grupa z wszystkich dyscyplin naukowych obu dziedzin. Niektóre sekcje w ogóle nie odbyły w marcu posiedzenia ze względu na pandemię i związane z nią ograniczenie kontaktów.

Wielu profesorów otrzymało już pismo z Kancelarii Prezydenta o nadaniu im przez A. Dudę tytułu naukowego profesora. Są wśród nich także profesorowie pedagogiki. Niezależnie od terminu uroczystego wręczenia im nominacji, poinformuję o tym czytelników bloga w najbliższych dniach.

18 marca 2020

Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego


Przed nami dopiero początek fali zachorowań, toteż nikt już chyba nie wątpi w to, że przedszkola i szkoły muszą być zamknięte na dłuży czas, aniżeli wskazany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej.

Po tygodniu wreszcie opublikowano na rządowym portalu pierwsze materiały dydaktyczne do samokształcenia dla uczniów wszystkich roczników szkolnych. Długo to trwało, ale zawsze lepiej późno niż wcale. Od ogłoszenia przerwy w zajęciach szkolnych resort publikował jedynie wykaz stron internetowych z zamieszczonymi na nich różnymi materiałami dydaktycznymi. Bez składu i ładu.

Tym razem chwalę zaangażowanych w e-edukację specjalistów za to, że nareszcie na stronie www.gov.pl/zdalnelekcje można znaleźć propozycje do uczenia się dla uczniów wszystkich klas szkoły podstawowej i ponadpodstawowej, które są zgodne z aktualną podstawą programową. To treści, które mogą być wykorzystane w trakcie zdalnego nauczania. Nie jest ich wprawdzie zbyt wiele, ale na bezrybiu...


Byłoby dobrze, żeby nauczyciele przejrzeli te materiały i wykorzystali do pokierowania pracą swoich uczniów. Cieszę się, że resort edukacji wreszcie odsłonił małą, ale wartościową cząstkę e-dydaktycznych zasobów.

Gorzej natomiast wypada sam minister - Dariuszu Piontkowskim, który operuje w wywiadach medialnych banałami. Udzielony przez niego jeden z wielu wywiadów odsłania mizerię szefa resortu:

Oto powiada:

Przechodzimy tak naprawdę rewolucję technologiczną. Ta nadzwyczajna sytuacja doprowadziła do tego, że przestawiamy się tam, gdzie jest to możliwe, na pracę zdalną. I to samo trzeba będzie zrobić w edukacji. Nie na stałe, tylko na ten wyjątkowy czas.

Skoro nauczyciele mają się przestawić na e-edukację tylko tymczasowo, na ten wyjątkowy czas, to po co mają się uczyć nowych technik zarządzania informacją, komunikacji online, pośredniej aktywizacji uczniów? Wszystko i tak wróci do "kredy i tablicy". Drodzy uczniowie, zgodnie z dewizą ministra: znowu sobie jakoś poradzić. Rewolucji w edukacji szkolnej nie będzie. Nie martwcie się, wszystko wróci w stare koleiny.

Minister: "Oczywiście. Planowaliśmy szkolenia dla nauczycieli, które bardzo dobrze przygotowałyby ich do pracy zdalnej, do wykorzystania nowoczesnych środków przekazu, do strony e-podręczniki.pl, która moim zdaniem będzie podstawą do tego, aby przygotować zajęcia dla uczniów."

Przez pięć lat planowali i jeszcze w całości nie zrealizowali tego planu! Gdzie jest ta cyfrowa szkoła? Gdzie są wydane na ten program miliony złotych? Szkoła musi być "analogowa", a nie cyfrowa.

Jak powiada minister: "My natomiast teraz staramy się tak zorganizować pracę szkoły, aby uczniowie na tym nie tracili. I wydaje się, że jest to możliwe, bo dziś większość uczniów, większość nauczycieli nawet z domu jest w stanie kontaktować się przez internet." Większość? Czyżby? Nie czytał minister raportu o stanie cyfryzacji szkolnictwa publicznego?

Minister proponuje, by uczniowie sami sięgali (...) do arkuszy maturalnych czy egzaminacyjnych, które były w poprzednich latach, dlatego między nimi podajemy także stronę Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, gdzie dostępne są wszystkie arkusze wraz z rozwiązaniami. Moim zdaniem jest to bardzo dobra forma powtórzenia materiału przed kolejnymi egzaminami.

To po co w ogóle jest szkoła, nauczyciele, urzędnicy resortu edukacji, kuratorzy oświaty itd.? Równie dobrze i bez pandemii uczniowie mogliby sobie sami zaglądać na strony CKE i rozwiązywać testy maturalne czy inne. Tylko kto ich nauczy, kto skoryguje ich niewiedzę, błądzenie, wyrówna ich braki? Sami? Czy na płatnych korepetycjach online?

Oto Klasyka języka centralistycznego urzędnika:

* "Chcemy, aby ...";

* "Komunikaty już poszły do szkół, będziemy je w kolejnych dniach przypominali";

* "I chcemy, żeby ...";

* "Uczniowie mogą przecież ...";

* "Decyzja nie będzie zależała ode mnie, bo ...";

* "My natomiast teraz staramy się tak zorganizować pracę szkoły, aby ...";

* "...ale i my nauczyciele nie powinniśmy...";

* "Dlatego też mówimy, że ...";

* "Przypomnę, że ...";

* "Nie wydaje się ...";

* "Tam, gdzie jest to możliwe,... .

* ...w przypadku nauczycieli, trzeba im dać możliwość ....";

* "Chcieliśmy uniknąć ...";

* "...wprowadziliśmy zapisy...";

* "Na razie widać, że udaje nam się to zrobić...";

Jest też w tym wywiadzie polityczna propaganda, bo takie zapewne ma minister wytyczne. Ma chwalić rząd i jego wyjątkowa sprawność na tle rządów innych państw. I tak nikt tego nie sprawdzi i nie porówna, bo nie ma takich narzędzi. No więc wygłosił: "Na razie widać, że udaje nam się to zrobić. Decyzje rządu wyprzedzają większość decyzji rządów europejskich. Kilka dni temu miałem okazję rozmawiać z ministrami edukacji z całej Unii Europejskiej. Zaledwie 1/3 z nich podjęła podobne decyzje jak polski rząd - niektóre dopiero po decyzji naszego rządu, inne dopiero się nad tym zastanawiają, a niektóre z tych rządów w ogóle uważają, że tego typu decyzje są niepotrzebne. To może się skończyć dla wielu osób tragicznie.
Na szczęście u nas jest inaczej
."

Niechby szef resortu powiedział coś krytycznego na temat katastrofalnego stanu nieprzygotowania szkolnictwa publicznego do edukacji zdalnej, to natychmiast wyleciałby z PiS. A tak ma szansę na jesienną premię.

W tej sytuacji podoba mi się propozycja dydaktyczna katechety w jednej ze szkół podstawowych: Dzień dobry! Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! 1P5,7 "Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was".