17 maja 2018
Wychowanie do wartości europejskich
Wydział Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie obchodzi 10-lecie swojego istnienia. Bogatym w dzieje i tradycje własnej uczelni może się wydawać to mało istotną okolicznością do jej świętowania, ale ta jednostka akademicka zasługuje na szczególne docenienie. W tak krótkim okresie czasu kolejno sprawujące władzę dziekańską kadry profesorskie zatroszczyły się nie tylko o młodych uczonych, promując ich rozprawy doktorskie oraz przygotowując do postępowań habilitacyjnych, ale uzyskały w 2011 r. uprawnienie do nadawania stopnia naukowego doktora w dziedzinie nauk społecznych, w dyscyplinie naukowej - pedagogika.
Jest to zatem znakomite świadectwo dynamicznego i autentycznego zaangażowania wszystkich grup pokoleniowych Wydziału w rozwój naukowy, badawcze osiągnięcia i znaczącą ofertę kształcenia studentów. Jest to jeden z tych Wydziałów w kraju, w którym dominuje orientacja pedagogiki chrześcijańskiego personalizmu, a wydawane czasopismo naukowe "Forum Pedagogiczne" zostało objęte patronatem Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN jako jedno z najbardziej znaczących periodyków naukowych naszej dyscypliny.
Historia Wydziału nie jest jednak tak krótka, bowiem jego tradycja sięga Salezjańskiego Instytutu Wychowania Chrześcijańskiego (SIWCh), działającego w latach 1988-2002 jako samodzielna jednostka Papieskiego Wydziału Teologicznego - sekcja "Bobolanum". Wydział Nauk Pedagogicznych UKSW został powołany w wyniku usamodzielnienia się Instytutu Pedagogiki im. św. Jana Bosko, który od 2002 roku tworzył wspólnie z Instytutem Filologii Polskiej Wydział Nauk Humanistycznych UKSW.
Jubileusz zapoczątkowała zgodnie z akademicką tradycją w dn. 16-17 maja 2018 r. w Warszawie Międzynarodowa Konferencja Naukowa, której temat brzmiał: "Wartości w europejskich systemach edukacyjnych". Uroczystego otwarcia dokonał JM Rektor UKSW ks. prof. dr hab. Stanisław Dziekoński, który niezależnie od powitania wszystkich uczestników debaty, wygłosił własny referat o wychowaniu w i do wartości w świetle nauczania Jana Pawła II. Jak wskazał w swojej analizie myśli św. Jana Pawła II przyczyną niepowodzeń jest deprecjacja wartości w naszym codziennym życiu. Subiektywiści lokują źródła wartości tylko w podmiocie, stąd mogą one być postrzegane jako zmienne, relatywne.
Wielkiego znaczenia nabiera pytanie, co stanowi wartość? W tym zakresie odwołał się ks. Rektor do katalogu istotnych wartości w życiu każdego człowieka jak godność osoby, solidarność, poświęcenie dla wspólnego dobra i pokoju, patriotyzm i prawość, uczciwość i wychowanie do prawdy i wolności. wychowanie powinno zatem prowadzić do do wzrastania dziecka w wolności wobec dóbr materialnych, poczucia prawdziwej sprawiedliwości, miłości i kształtowania troski oraz bezinteresownej służby wobec innych.
To, co - zdaniem ks. prof. S. Dziekońskiego - rozwija człowieka, to m.in. życie w prawdzie i miłości. Wolność jest darem Boga, ale i zadaniem, przy czym wolność jest nierozerwalnie związana z odpowiedzialnością. Bez prawdy wolność jest zakłamana, toteż należy jej używać dla dobra kierując się prawym sumieniem. Wartość wiary ma ogromne znaczenie dla egzystencji człowieka, bowiem pozwala odkrywać sens świata i naszej egzystencji. Odwołanie się do Boga pozwala wybierać wartości moralne, zaś prawe sumienie uwalnia osobę od egoizmu, pychy.
W swoim referacie JM zwrócił uwagę także na kwestie komunikowania wartości. W tym procesie niezwykle ważne jest świadectwo wartości w postawie i czynach każdego wychowawcy, bycie wzorem dla dzieci. Dzisiaj świat bardziej potrzebuje świadków wartości moralnych, aniżeli nauczycieli mówiących o wartościach. W wychowaniu chodzi o to by człowiek stawał się bardziej człowiekiem, by umiał być z innymi i dla drugich. Nie bez znaczenia jest tu potencjalność rozwoju osoby i jej zdolność transcendowania. Warto czynić wszystko, co w naszej mocy, by uczeń umiał żyć z innym i umiał żyć dla innych. W tym celu skuteczne jest aktywizowanie wychowanków jako aktywnych podmiotów wychowania.
Przekaz wartości odbywa się w bezpośrednim kontakcie osobowym pomiędzy wychowawcą a wychowaniem. Trzeba towarzyszyć wychowankowi w tym procesie, być z nim opierając wzajemną komunikację na dialogu otwartym na prawdę, a prowadzonym w duchu życzliwości i zaufania. Wzmacniajmy zatem wolę dziecka, by potrafiło być odporne na przeszkody, niepowodzenia, ale i by potrafiło wymagać od siebie nawet wówczas, gdyby inni od od niego niczego nie wymagali.
Założenia merytoryczne konferencji, której spiritus movens był ks. prof. dr hab. Jarosław Michalski zostały przedstawione w obszernym wprowadzeniu, z którego zacytuję w tym miejscu tylko fragment odsyłając do źródła:
Celem konferencji jest interdyscyplinarna analiza porównawcza aksjologicznych podstaw systemów edukacyjnych w Europie i Polsce, zawierająca się w kulturoznawczym podejściu perspektywy humanistycznej, odnoszącej się do tego, jakie wartości preferują różne kultury oraz jak te wartości wpływają na ich (kultur) rozwój i procesy edukacyjne. Podejmowana w ramach konferencji analiza modeli kształcenia aksjologicznego plasuje się w perspektywie epistemologicznej, czyli sposobach w jakich poznajemy wartości, przeżywamy, uzasadniamy ich istnienie, porządkujemy dokonując ich hierarchizacji.
Żyjemy w świecie wartości. W oparciu o nie codziennie podejmujemy niejednokrotnie bardzo istotne decyzje. Wybór konkretnej hierarchii wartości określa nas jako osoby, wyraża naszą moralność i duchowość. Wpływa też na kształt więzi społecznych, kultury osobistej, narodowej i globalnej. Skłania do poszukiwania wartości najwyższych i absolutnych. Znaczenie wartości w życiu i rozwoju każdej osoby, a także w kształtowaniu się społeczeństwa i jego kultury, wskazuje na potrzebę pogłębionej refleksji
i odważnego zaangażowania wychowawczego.
(fot. ks. prof. dr hab. Jarosław Michalski)
Dla nauk pedagogicznych, zajmujących się przede wszystkim wychowaniem i jego realizacją, kluczowym problemem staje się pytanie: jakie wartości powinno preferować się w życiu najbardziej i dlaczego? Pytanie to posiada głęboki sens wychowawczy i dotyczy problemu o charakterze egzystencjalnym. Zawiera się w nim bowiem implicite także pytanie o to, jak żyć godnie i ku czemu zmierzać w życiu, co jest w nim najważniejsze, a co drugorzędne czy wręcz niepożądane i szkodliwe. Przytoczone pytania nie znalazły – jak dotąd – zadowalającej odpowiedzi na gruncie nauk o wychowaniu. W dyskursie dotyczącym aksjologicznych podstaw wychowania znajdujemy się ciągle w sytuacji, którą można określić jako: między ufnością a ryzykiem.
Sytuację tę pogłębia fakt, iż wszyscy jesteśmy świadkami głębokich przeobrażeń społeczno-politycznych, dzięki którym można w sposób jawny i jednoznaczny opowiadać się za wartościami, głoszonymi i uznawanymi przez różne orientacje czy koncepcje filozoficzne oraz wyznania religijne. Owe przemiany cywilizacyjne domagają się ponadto nowego,
integralnego spojrzenia na człowieka i świat wartości przez niego uznawany. Chodzi o to, aby w procesie wychowania nadać wszelkim, godnym uznania wymogom społecznym, normom, zasadom czy wzorom postępowania rangę wartości nie tylko pożądanych, lecz także rangę wartości, którym człowiek dobrowolnie ulega i z którymi się identyfikuje,
a z czasem uważa je w wyniku procesu internalizacji za część składową swych zachowań i postaw w życiu codziennym.
16 maja 2018
Punkty, punkciki - pun(Kto)za?
Nie mogę pominąć po lekturze projektu rozporządzenia ministra nauki i szkolnictwa wyższego tego, za co naukowcy będą otrzymywać dla swojej dyscypliny punkty lub punkciki. Jak wiadomo, cudze chwalą, swego nie doceniają, toteż punkty będą za publikacje w czasopismach zagranicznych, a punkciki za te w periodykach krajowych. Ba, punkty będą za artykułu w czasopismach z wykazu ustalonego przez Ministra, a punkciki będą przyznawane "ryczałtem" - 5 pkt. za teksty w czasopiśmie nie indeksowanym w bazie Scopus.
Co ciekawe, artykuł "(...) musi spełnić wymogi formalne: min. 4 strony, bibliografia załącznikowa, odpowiedni aparat metodyczny uznany w danej dyscyplinie naukowej". Rozumiem, że ustalający to minimum nie są w stanie napisać więcej niż 4 strony, albo zostali już wyćwiczeni w testach na egzaminach państwowych (gimnazjalnym i maturalnym). Mnie się to bardzo podoba, bo na 4 stronach, chyba z bibliografią, to doprawdy da się odsączyć artykuły od zbytecznej treści.
Ryczałtowo zostaną też potraktowane monografie (20 pkt.), monografie pod redakcją (10 pkt.) i rozdziały w monografiach (5 pkt.) wydanych przez wydawcę nieuwzględnionego w wykazie wydawców. Odpowiednio będą za to przysługiwać jednostce punkty.
Niewątpliwie nastąpi wzrost zatrudnienia w wydawnictwach uczelni państwowych, bo ktoś jednak będzie musiał obrobić składane w nich do druku teksty. Z "przecieków", bo przecież nadal nie ma w tym procesie żadnej transparentności, a więc CBA będzie miało co czynić, mają być w powyższym wykazie wszystkie oficyny uczelniane. Które z tych pozauczelnianych zostaną uwzględnione, tego jeszcze nie wiemy.
Natomiast w projekcie rozporządzenia określono, jaką liczbę punktów przyzna się podmiotom za rodzaj publikacji i miejsce jej wydania:
Artykuł opublikowany w czasopismach oraz materiałach konferencyjnych indeksowanych w bazie Scopus lub Web of Science, a zarejestrowanych w wykazie ustalonym przez Ministra, punktacja będzie następująca:
20 pkt - czasopismo z najniższego kwartyla wykazu,
40 pkt - czasopismo z górnych 75% wykazu,
70 pkt. - czasopismo z górnych 50% wykazu,
100 pkt. - czasopismo z najwyższego kwartyla wykazu,
140 pkt. - czasopismo z najwyższego decyla wykazu,
200 pkt. - czasopismo z najwyższego centyla wykazu.
MONOGRAFIE także będą punktowane w oparciu o listę wydawnictw - na wzór skandynawski - na dwóch poziomach:
monografia poziomu 1 otrzyma 80 lub 250 pkt.
monografia pod redakcją (redakcja) - 40 lub 125 pkt.
rozdział w monografii - 20 lub 70 pkt.
Ranking na poziomie 1 będzie ustalony we współpracy z Biblioteką Narodową obejmując uznane krajowe wydawnictwo o zasięgu krajowym i zagraniczne;
Ranking na poziomie 2 - będzie przygotowany w oparciu o istniejące i używane w wielu krajach międzynarodowe zestawienia najbardziej prestiżowych wydawców międzynarodowych.
W tej sytuacji, będę zachęcał moich współpracowników do tego, by przygotowywali prace zbiorowe, pod redakcją, skoro jednak będą doceniane w tych rankingach. Dotychczas za artykuł w rozprawie zbiorowej w naukach społecznych jednostka otrzymywała 0 pkt. Teraz może to być min. 20 pkt., czyli jak artykuł w indeksowanym w bazie Scopus czasopiśmie. Fajnie.
Za dwie monografie zbiorowe pod redakcją a wydane poza wykazem ustalonym przez Ministra też otrzyma podmiot 20 pkt. Inna kwestia, to czy znajdzie się autorów za pięć punkcików? W ten sposób zacznie się niszcząca naukę choroba, którą od lat określamy mianem PUNKTOZY. Nie będzie ważne, co i po co publikujesz, ale za ile i gdzie oraz jak to można "załatwić", bo Polacy potrafią wiele.
W dziedzinie nauk humanistycznych i społecznych, a zatem i w pedagogice, liczba uwzględnianych w ewaluacji monografii, rozdziałów w monografiach i redakcji naukowych nie może być większa niż 40%.
Powodzenia! Naukowcy do piór, a politycy do ... Parlamentu Europejskiego.
Polecam felieton prof. Aleksandra Nalaskowskiego
15 maja 2018
Od kiedy będzie obowiązywało rozporządzenie o ewaluacji jakości działalności naukowej ?
Tymczasem projekt rozporządzenia w powyższej kwestii kończy się par.23, w świetle którego wchodzi ono w życie z dniem 1 października 2018 r. Wszystkie jednostki mają już ponad rok za sobą od minionej ewaluacji, a zatem liczone będą w 2021 r. osiągnięcia naukowe w ramach dyscyplin nauk za de facto 3 lata, a nie 4, gdyż dopiero teraz dowiemy się, co i jak będzie liczone. Projekt rozporządzenia jest z datą 22 lutego 2018 r., a w maju mało kto zna jego treść.
Jak czytam w oświadczeniu resortu "ws. nieprawdziwych informacji na temat zmian nazw uczelni", które odnosi się także do "Pierwszej ewaluacji wg nowy zasad" z wskazaniem, że nastąpi ona dopiero w 2021 roku, to powinienem zapytać, dlaczego nie w 2022 r.? Podmioty nauki powinny mieć pełne cztery lata na uwzględnienie opublikowanych kryteriów ewaluacji, a nie za trzy lata! Zostawiam tę sprawę prawnikom, tylko nie z TK, bo tu, wiadomo, obowiązuje już inna doktryna.
Kategoria naukowa przyznana w wyniku oceny parametrycznej działalności naukowej rzutuje na algorytm podziału środków budżetowych pomiędzy podmioty systemu szkolnictwa wyższego i nauki, a tym samym będzie miała istotny wpływ na upadek, przetrwanie, trwanie lub dalszy ich rozwój. To od tej kategorii zależeć też będą płace w szkolnictwie wyższym, które - jak wiadomo - są na poziomie szkół w Zimbabwe, ale rywalizować mamy z nauką w Ameryce i całej Europie Zachodniej.
Musimy też być świadomi tego, że od otrzymanej w 2025 r. kategorii naukowej będą zależały uprawnienia do nadawania stopni naukowych oraz wolność uruchamiania nowych kierunków studiów. Po co jednak je uruchamiać, skoro i tak najważniejsza jest w uczelniach badawczych ich naukowa aktywność oraz osiągnięcia, a nie dydaktyczna? Minister J. Gowin troszczy się zatem w pierwszej kolejności o szkolnictwo prywatne, bo to w 90 proc. nie musi, bo i nie może spełniać wymagań uczelni badawczych. Chyba, że chodzi o inny sposób rozumienia tej funkcji.
A.D. 2018 cechuje następujący stan podmiotów akademickich:
- uczelnie akademickie - 121
- Instytutu PAN - 69
- Instytuty badawcze - 114
- Międzynarodowy Instytut Biologii Molekularnej i Komórkowej - 1
- uczelnie zawodowe - 277 (w tym zaledwie 51 dobrowolnie poddało się ocenie parametrycznej w 2017 r.)
- inne podmioty prowadzące w sposób ciągły badania naukowe lub prace rozwojowe - 28.
Tort do podziału marnych i ośmieszających nasz kraj środków finansowych jest zatem wciąż duży, ale jeszcze trochę takich post-rządów, a będzie mniejszy i wielu wyda się, że dzięki nowym (w 2025 r.) władzom sytuacja uległa poprawie.
Ministerstwo nie kryje, że przedłożony do konsultacji model ewaluacji nauki funkcjonuje jedynie w państwach skandynawskich, w Wielkiej Brytanii, w Holandii, we Włoszech, w Hiszpanii i w Austrii. Polska będzie w grupie strefy biedy, a rząd będzie udawał, że troszczy się o naukę i jej wysoki poziom. Tymczasem wiemy, że przeznacza nie tylko w gronie tych państw najmniej środków budżetowych na naukę, ale za to ambitnie żąda od uczonych wyników, jakby wszystkie polskie uczelnie razem wzięte wreszcie przekroczyły poziom wysokości budżetu co najmniej jednego Uniwersytetu w Stanford :)
Istotą projektowanego a neoliberalnego modelu reform jest to, by środowisko samo się zrestrukturyzowało za tzw. "psie pieniądze", przy czym władze i tak pomogą tylko tym najbogatszym (w szerokim tego słowa znaczeniu).
Komisja Ewaluacji Nauki określi na podstawie standardów międzynarodowych (tu szczególnie z baz danych bibliometrycznych) dla każdej dyscypliny naukowej po jednym zestawie wartości referencyjnych dla kategorii A, B+ i B. O przyznaniu w ramach danej dyscypliny naukowej kategorii A lub B+ zadecyduje nieujemny wynik punktowy ocen przyznanych podmiotowi z zestawem wartości referencyjnych dla tej kategorii naukowej (podstawą obliczenia będzie kategoria niższa: dla A - B+, dla B+ B). Oczywiście, zostanie on obliczony według odpowiedniego wzoru.
Te podmioty, które będą miały kategorię A w danej dyscyplinie naukowej zostaną poddane dodatkowej ocenie eksperckiej z udziałem dwóch ekspertów, w tym jednego z zagranicznego ośrodka naukowego. Proponuję, by był to dowolny uniwersytet słowacki. Może jakoś przepuszczą, skoro przez tyle lat zarabiali na pseudohabilitacjach niektórych rodaków.
14 maja 2018
Przybyła policja na konferencję
Weekend był upalny, burzowy i deszczowy zarazem. W każdym bądź razie w Łodzi mieliśmy najpierw słoneczne piekiełko, a po 15.00 gwałtowne opady deszczu zamieniły ulice, budynki, w tym miejsca publiczne w jeziora i/lub rwące strumienie rzeki. Okazało się, że np. wybudowany za prawie 2 miliardy złotych, a ponoć najwspanialszy dworzec PKP Łódź-Fabryczna - stał się zadaszonym basenem. Taki jest efekt inwestycji kapitalistycznych w paradygmacie przetargów publicznych. Ponoć wielu na nich skorzystało, tylko nie społeczeństwo i przestrzeń publiczna.
Hitem jednak, a nawet swoistego rodzaju eventem polityczno-akademickim okazała się informacja o pojawieniu się w służbowych celach polskiej policji na ogólnopolskiej konferencji naukowej "Karol Marks: 2018", którą zorganizował filozof z Uniwersytetu Szczecińskiego - prof. dr hab. Jerzy Kochan w ośrodku uczelnianym w Pobierowie. Jak zapowiadali debatę współorganizatorzy z periodyku "Nowa Krytyka":
Dwieście lat później, prawie dokładnie w dzień jego urodzin organizujemy kolejną konferencję czasopisma filozoficznego "Nowa Krytyka" z serii "Filozoficzne źródła nowoczesnej Europy". Tym razem poświęcamy ją w całości Karolowi Marksowi. Ale chcemy, aby nasza konferencja była czymś więcej niż konferencją, aby była naszym świętem z okazji dwóchsetlecia urodzin Karola Marksa: badacza, polityka i autora, który był i jest dla nas wciąż źródłem intelektualnej przygody, fascynacji i wielu ciepłych uczuć.
Odpowiedzialny za program konferencji prof. Jerzy Kochan, a zarazem redaktor naczelny powyższego periodyku, natychmiast poinformował w sieci o niespodziewanych gościach, którzy sprawdzali, czy akademicy nie prowadzili pod szyldem naukowej konferencji antynarodowej działalności. Sfotografowali nawet wydawnictwa czasopisma "Nowa Krytyka", a także spisali organizatora. Zupełnie niepotrzebnie, bo ów periodyk jest dostępny online, podobnie jak program i organizatorzy konferencji. Kierujący tam policję mocodawcy powinni jednak się do tego merytorycznie przygotować. Nie wierzę, by w policji nie było absolwentów filozofii czy chociażby socjologii marksistowskiej. Zbyteczna byłaby wówczas owa interwencja, bo policja powinna zająć się znacznie ważniejszymi sprawami w naszym kraju.
Natychmiast zainteresowali się tym dziennikarze PAP, którzy uzyskali wyjaśnienie oficera prasowego Komendanta Powiatowego Policji w Gryficach podkom. Zbigniewa Frąckiewicza, (...) że policjanci wykonywali czynności "na polecenie prokuratora Prokuratury Rejonowej Szczecin Zachód". Sprawdzali, "czy nie doszło do zachowań wypełniających znamiona przestępstwa z art. 256 § 1 kk. i publicznego propagowania innego totalitarnego ustroju państwa". "Policjanci, realizując wytyczne prokuratora, przeprowadzili rozmowę z organizatorem konferencji naukowej, zbierając informacje na temat programu i przebiegu konferencji. Interwencja policjantów zakończyła się sporządzeniem notatki, która zostanie przekazana do właściwej prokuratury zlecającej powyższe czynności".
Z programu konferencji wynika, że najbardziej marksistowskim uniwersytetem jest lider - Uniwersytet Warszawski. Tu rzeczywiście filozofia marksistowska znajduje swoich wiernych badaczy i kontynuatorów. Uczeni pojechali nad morze, bo doskonale wiedzieli, że zapowiada się tam piękna pogoda, a że Marks był słońcem dla przewodniej siły narodu w okresie PRL, to i chcieli na tym skorzystać policjanci. W partii władzy - tak jak w opozycji - znajdują się członkowie i wielbiciele PZPR, miłośnicy Marksa, toteż nic dziwnego, że ktoś zapragnął sprawdzić przy pomocy aparatu dochodzeniowego, czy aby nie pominięto w materiałach konferencyjnych i wypowiedziach niektórych z jego/jej idoli.
A po obradach można było iść na plażę, wykąpać się w morzu, bo nauka lubi wodę, także morską.
--- Po kilku dniach:
Żenujące stanowisko Prokuratury, z którego wynika, że każdy ignorant może złożyć doniesienie na każdą konferencję naukową i będziemy mieli policję w trakcie obrad. To jest fatalny sygnał dla polskiej nauki i społeczeństwa.
13 maja 2018
"Uczyń ze swojego życia Arcydzieło"
Tak, jak uwielbiam filmy Krzysztofa Zanussiego, czołowego reżysera "Kina moralnego niepokoju", tak nie miałem najmniejszej wątpliwości, że sięgając po jego autobiograficzną książkę pt. "Uczyń ze swojego życia Arcydzieło" spotkam wyjątkową OSOBĘ z jej szlachetnym spojrzeniem na współczesny świat.
Kilka lat temu uczestniczyłem w Łodzi w ogólnopolskiej konferencji filozofów, ekonomistów i specjalistów z nauk o zarządzaniu na temat etyki w biznesie ciesząc się, że w programie plenarnych obrad wystąpi też Krzysztof Zanussi. Rzeczywiście, tuż po przerwie kawowej aula została wypełniona po brzegi młodzieżą akademicką, bowiem chcieli posłuchać tego, który miał mówić na temat etyki i ludzkich zachowań.
Studenci nie interesowali się ani modelami zarządzania w biznesie, ani dyskursem etycznym na temat braku etyki w polityce i biznesie, gdyż chcieli spotkać Mistrza, kogoś wiarygodnego tak w twórczości, jak i codziennym życiu. Tuż po wystąpieniu reżysera sala znowu opustoszała do liczby tych, którzy musieli w niej pozostać, by wygłosić swój referat czy komunikat z badań.
Każdy myślący, wrażliwy i zaangażowany społecznie i/czy zawodowo człowiek po przeczytaniu niewielkiej objętości książki nie pozostanie obojętny na to, co autor w niej zawarł. Nie jest to traktat moralny, aczkolwiek ma z tą formą narracji wiele wspólnego. Ktoś może powiedzieć, że jest to filozofia codziennego życia doświadczonego artysty, profesora nauk o sztuce, który postanowił podzielić się swoim psychopedagogicznym credo z czytelnikami i miłośnikami jego twórczości filmowej.
Warto sięgnąć po to arcydzieło, które jest dopełnieniem życiowej misji twórcy, którą dzieli się w niezwykle subtelny sposób, z dużym dystansem do siebie, do świata, śladów własnych doznań, a przy tym bez epatowania swoją wielkością. Jest świadom swoich artystycznych dokonań i zasług, ale z charakterystyczną dla siebie skromnością unika jakichkolwiek przejawów ingracjacji. Jest to książka na wskroś pedagogiczna, ale i znalazłaby się zapewne na księgarskich półkach w dziale "osobisty rozwój" czy humanistyka.
Mamy tu znakomite metafory, życiowe anegdoty, wspominki, którymi K. Zanussi wzmacnia swoje argumenty niejako na dowód własnej racji, która nie musi być jedyną perspektywą oglądu czy doznawania świata. KULTURA jest dla niego zdolnością przekraczania siebie, autotransgresji, sięgania tam, "gdzie wzrok nie sięga" (s. 12) Nie sili się - jak wielu potocznych psychologów, od których receptariuszy na życie uginają się księgarskie półki frazesów, banałów i eklektycznych przeróbek koncepcji życia - na przekonywanie kogokolwiek do kierowania się w życiu jedynie słusznymi maksymami, tylko opowiada o życiu wplatając je niejako w treść wydarzeń czy zapamiętanych wypowiedzi swoich rozmówców.
Krzysztof Zanussi opowiada nie tyle o sobie, co sobą o życiu, pełnionych w nim rolach i spotkaniach z Dobrem i Złem, o doświadczaniu miłości i wrogości, prawdy i kłamstwa, powiernictwa nadziei i zdrady, wolności i zniewolenia. Poznajemy reżysera z zupełnie innej strony, niejako z wnętrza jego OSOBOWOŚCI, DUCHOWOŚCI, WIARY, jako kogoś, kto kocha to, co czyni. Tytuły rozdzialików najwięcej mówią o ich zawartości:
1. Najgorzej jest, kiedy nienawidzi się tego, co się robi;
2. Uczyń arcydzieło ze swojego życia;
3. Nie uciekaj przed wartościowaniem;
4. Szukaj doskonałości;
5, Czym jest dialog;
6. Jeśli kochasz, nie musisz być tolerancyjny;
7. Honor na wagę życia;
8. Czy ludzki gatunek wymiera?
9. Świat jest przepełniony tajemnicą;
10. Nauka dopuszcza myśl o tajemnicy.
Wygląda jak dziesięć Przykazań, jak pedagogiczny dziesięciościan, o którym pisał Zbigniew Kwieciński, jak zbiór Praw Harcerskich, jak... . Nic z dosłowności tych rzeczy. Tu każdy znajdzie coś dla siebie, z siebie i o sobie. Otrzymaliśmy genialną pracę bez przypisów, bibliografii, ale za to napisaną piękną polszczyzną, niezwykle mądrą i - jak przystało na tej klasy uczonego-artystę - także estetycznie wydaną.
Nie zdradzam treści, nie przywołuję w tym wpisie myśli Krzysztofa Zanussiego, bo trzeba je czytać w kulturowym kontekście całości i otwartości na SPOTKANIE, którego owoce poznamy po własnych czynach. Jeśli zatem ktoś chciałby skonfrontować swoje życie z refleksją wybitnego reżysera, humanisty, intelektualisty przełomu XX i XXI wieku, to nie pożałuje poświęconego tej książce czasu.
12 maja 2018
Pomóżmy pedagog Annie F. "wygrać życie"
Dzisiejszy wpis należy do jednych z najtrudniejszych w moim blogowaniu. Dotyczy bowiem apelu o pomoc dla naszej Koleżanki - pedagog, która tyle już pokonała w swoim życiu barier na drodze do naukowego awansu, że nie mogła spodziewać się tego najgorszego, co nagle odziera młodego człowieka z poczucia radości i sensu życia, a zarazem staje się nowym wyzwaniem i odkrywaniem tego, co do tej pory było być może dla niego i dla innych niewidoczne.
Lekarze nie wiedzą, jakie jest źródło nowotworu, bo czynników go generujących jest nazbyt wiele, w dodatku nie wszystkie są rozpoznawalne. Chyba nie ma już takiej rodziny, w której jeden z członków nie zapadłby na nowotworową czy jakąś inną terminalną chorobę. Co rusz spotykamy się z informacją poruszającą emocje i myśli, że u znanej nam osoby właśnie rozpoznano (nie-)uleczalną chorobę.
Chorzy są wśród nas, bo i słabość organizmu staje się w różnych momentach życia częścią ludzkiej egzystencji. Jednych zaskakują, inni są z nimi już oswojeni, nauczyli się na nowo żyć z ciężarem, którego moc usiłują nieco pomniejszyć wraz z pomocą bliskich i bezinteresownie oddanych im osób.
Jakże bolesne jest wówczas pytanie - Dlaczego to właśnie JA? Dlaczego teraz? Skąd się to wzięło? Jak to jest możliwe, skoro... ? Zapewne takich pytań ciśnie się znacznie więcej, ale na żadne nie otrzymujemy pełnej i wiarygodnej odpowiedzi. Musimy od tego momentu niejako na nowo zacząć własne życie.
Otrzymałem w jednym z komunikatorów apel akademickiej koleżanki z Wydziału Nauk Pedagogicznych UMK o wsparcie pani Anny F., u której trzy lata temu zdiagnozowano ostrą białaczkę. Przepraszam, że nie ujawniam Jej danych, ale taka obowiązuje procedura w Fundacji, za pośrednictwem której wspomagana jest terapia także naszej Koleżanki.
Ma Ona już za sobą 4 cykle chemioterapii oraz naświetlania, dzięki którym pokonała - w pierwszym, jakże trudnym okresie walki o życie - chory szpik. Spędziła w kilku szpitalach bardzo długi czas, z czego zdecydowaną większość w izolatkach. Jak sama o tym pisze:
"Choć często było bardzo trudno, uparcie wierzyłam, że mi się uda. Szczęśliwie znalazła się dawczyni, dzięki czemu mogłam przejść przeszczepienie szpiku. Kiedy lekarz prowadzący przed przyjęciem mnie na oddział przeszczepowy mówił o możliwych powikłaniach przygotowań i samego przeszczepu, byłam przerażona. Poinformował mnie też, że śmiertelność wśród pacjentów na oddziale wynosi ok. 10%. Pomyślałam wówczas, że się nie poddam i będę w tej grupie, która wychodzi z tego cało.
Żyję i ogromnie cieszę się życiem. Jednak sama choroba i przebyte leczenie odcisnęły swoje piętno. Moim problemem jest uszkodzenie nerwów (polineuropatia). To poważnie ogranicza mi możliwości poruszania się, powoduje bóle, szybkie męczenie się oraz uczucie jakby moje stopy ktoś ciągle ściskał żelaznym narzędziem.
Potrzebuję rehabilitacji, która umożliwi mi powrót do sprawności. Gdy byłam jeszcze zdrowa, bardzo lubiłam spacery (zwłaszcza z kijkami po lesie), piesze wycieczki i wyjazdy w góry. Teraz nie jestem w stanie przejść kilku kroków. Wierzę jednak, że i tę przeszkodę uda mi się pokonać.
Pomóż mi stanąć na nogi."
Pani Ania pokonała najtrudniejsze fazy choroby, jest po przeszczepie. Rodzi się szansa na życie. Żywię nadzieję, że rezygnując z jakiejś drobnej przyjemności będziemy mogli wpłatą na konto Fundacja "Rak’n’Roll Wygraj życie" wesprzeć naszą Koleżankę. Artyści organizują koncerty, uczniowie są gotowi zorganizować dla swojej chorej nauczycielki akcję zbierania pieniędzy, inni dzielą się cząstką swoich dochodów, by dodać od siebie trochę DOBRA.
Taką też rolę odgrywają w naszym kraju organizacje pozarządowe poszukując pomocy dla tych, których na nią nie stać, a co gorsza - nie stać na to państwowej służby zdrowia. Wsparcie finansowe via fundacja jest wiarygodne, gdyż podlega kontroli publicznej. Zmaterializowane gesty ludzkich serc są w tego typu przypadkach czymś WIELKIM, nawet, jeśli ów dar jest relatywnie mały.
Nie ma dla mnie znaczenia to, czy miałem okazję osobiście poznać panią dr hab. Annę F. w czasie jakiejś konferencji naukowej, ale nie ulega wątpliwości, że czytałem jej rozprawy. Czy ma to jakiekolwiek znaczenie dla mojej decyzji o przelewie? Nie ma, bo doskonale rozumiem i bez tego, jak wielki jest to dramat dla Niej, dla Jej bliskich, a przecież zarazem promień nadziei na dalsze, oby - mimo wszystko - piękniejsze życie. Pomóżmy zatem Annie F. WYGRAĆ ŻYCIE.
Proszę o taki gest po raz pierwszy i ostatni, bo trudno czynić z bloga forum dla tego typu akcji. Skoro jednak w ub. roku prosiłem o podarowanie jednej z małomiasteczkowych bibliotek publicznych książek, by pomóc mieszkańcom w dostępie do kultury, to i tym razem kieruję apel o wsparcie w znacznie ważniejszej sprawie, bo dotyczącej niepodzielnej wartości, jaką jest ludzkie życie.
Dane do przelewu:
Fundacja Rak’n’Roll Wygraj życie
IBAN: PL55 1140 2017 0000 4102 1307 1429
BIC: BREXPLPWMBK
z dopiskiem “dla Anny F”
Link do płatności PayPal: PayPal
z dopiskiem „dla Anny F”
11 maja 2018
Festiwal filmów, także dla pedagogów, bo m.in. o edukacji alternatywnej
Maj staje się miesiącem filmów edukacyjnych. Na Wydziale Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego doktorantka Katedry Teorii Wychowania, a zarazem szefowa samorządu studentów studiów III stopnia mgr Agata Marciniak organizuje dla zainteresowanych w dn. 20. 05. 2018 r. Interdyscyplinarną konferencję naukową - „Filmy, które każdy pedagog i psycholog obejrzeć powinien”. Planowane są nie tylko referaty, ale i spotkania z edukacją i pedagogiką na "srebrnym ekranie".
Natomiast w Warszawie odbędzie się w dn. 11-20 maja 2018 r. 15. Festiwal Filmowy Millennium Docs Against Gravity, największy festiwal filmów dokumentalnych w Polsce, w trakcie którego przewidziane są projekcje także filmów poruszających problematykę edukacji alternatywnej.
Zainteresowani będą mogli obejrzeć francuski film pt. "Pozwólmy nauczać dzieciom" w reżyserii Alexandre Mourot (2017). Tytuł wprawdzie został źle przetłumaczony, gdyż każdy pedagog wie, jaka zasada pedagogiczna zawiera się w jego montessoriańskiej wersji. Organizatorzy taki dają opis filmu:
„Edukacja nie jest czymś, co robi nauczyciel, jest to naturalny proces rozwijający się spontanicznie w istocie ludzkiej. Nie jest nabywany przez słuchanie słów, ale dzięki doświadczeniom nabywanym przez dziecko w otoczeniu” – twierdziła wybitna włoska lekarka i pedagożka, twórczyni własnej metody edukacyjnej Maria Montessori. Jej zdaniem nikt nie może rosnąć za dziecko, które jest własnym budowniczym i nikt nie ma prawa odebrać dziecku tej funkcji. Dzięki Montessori powstała sieć przedszkoli i szkół, opartych na idei nieskrępowanego rozwoju dziecka, w którym wychowawca pełni rolę nie przewodnika, lecz dyskretnego opiekuna.
Reżyser filmu, ojciec kilkuletniej dziewczynki, postanowił przez rok obserwować z kamerą, jak wygląda jedna z najstarszych tego typu francuskich placówek. Poznajemy otoczenie, w którym przebywają dzieci, jak również oparty na zabawie i doświadczaniu świata sposób ich edukacji. Dzieci poruszają się tu swobodnie, pracują samodzielnie lub w małych grupach, a placówka zapewnia im środowisko, które spełnia ich potrzeby rozwojowe, i w którym mogą budować i rozwijać solidne podstawy do tworzenia własnej autonomii i poczucia wartości. Obserwujemy codzienne rytuały placówki, spotkania z dziećmi, ich swobodne działanie, odkrywając jak z czasem, dzięki zaufaniu i zrozumieniu ich potrzeb, zyskują niezależność, pobudzają koncentrację, pewność siebie, samodyscyplinę, społeczną otwartość i entuzjazm do nauki.
Poznajemy również wyzwania, jakie tego typu edukacja stawia nauczycielom. W filmie wykorzystano niepublikowane dotąd archiwa prezentujące idee edukacji Montessori i jej wartości, jak również sposób działania tego typu pedagogiki. Mamy także szansę poznać niedawne badania naukowe z zakresu neurobiologii i psychologii potwierdzające sens tego typu działań."
Drugi z filmów o edukacji alternatywnej, a w istocie przedszkolu waldorfskiemu, nosi tytuł: "Dzieciństwo" przedstawiając codzienność norweskiego przedszkola Aurora. Reżyserem tego dzieła jest Norweżka Margreth Olin
Jak informują organizatorzy o jego treści:
Dorastanie wymaga czasu. Zgodnie z pedagogiką waldorfską, dzieci rozwijają się poprzez swobodną twórczą zabawę. Proces wychowania i nauczania powinien uwzględniać ich indywidualne cechy, zainteresowania i zamiłowania oraz unikać ocen na rzecz aktywnego wspierania we wszystkich sferach rozwoju. Film przedstawia jedno z norweskich przedszkoli w stylu waldorfskim o nazwie Aurora, w którym dzieci mogą być sobą. Obserwujemy idylliczne miejsce w lesie – świat wspólnoty dzieci, które uczą się same, bez konieczności dotrzymywania kroku programowi nauki i wszelkim nakazom. Przez rok śledzimy z ich perspektywy zmianę pór roku, kłótnie i przyjaźnie, relacje z nauczycielami a także niezliczone niuanse ich codziennego życia, jakie pojawiają się na styku świata w przedszkolu i poza nim.
Dzieci wymyślają pełne fantazji zabawy, wykorzystując wszystko, co ma do zaoferowania las, oraz wchodzą w relacje z innymi i z otaczającą naturą. Dorośli pojawiają się w tym świecie marginalnie, a ich rola polega na dyskretnym towarzyszeniu, a nie przewodzeniu. Dzieciństwo jawi się tu jako czas uruchamiania wyobraźni, gier i poczucia bezpieczeństwa. Ten pozbawiony komentarza obserwacyjny i afirmujący życie film prowokuje do zastanowienia się, czego tak naprawdę potrzebują dzieci i na czym powinna polegać ich wczesna edukacja i praca towarzyszących im wychowawców.
Pedagodzy specjalni znajdą dla siebie piękne filmy o losach osób niepełnosprawnych, zaś pedagodzy międzykulturowi filmy poruszające problematykę relacji z INNYM, z kimś OBCYM, a jednak możliwie nam BLISKIM. Przewidziane są też spotkania z reżyserami, producentami i bohaterami pokazywanych dokumentów. Wystarczy zajrzeć na stronę Festiwalu, by przekonać się, jak bogata jest tegoroczna oferta.
Szczegóły na stronie www.docsag.pl
Subskrybuj:
Posty (Atom)