01 lipca 2015

Wydawcy czasopism w stylu "Mały Rabuś"


Nie jest to informacja o nowym wydawnictwie naukowym czy oświatowym, ale o pewnej uczelni prywatnej, która postanowiła zarobić na "naiwnych" naukowcach. W Polsce nie było do tej pory takiego zwyczaju, by autor artykułu skierowanego do czasopisma naukowego (nota bene wcale nie najwyższych lotów, a już jego rada naukowa, to najniższych) musiał zapłacić za opublikowanie tekstu.

Dawno, dawno temu były tak dobre czasy, że szanujące się redakcje czasopism naukowych płaciły autorom honoraria. Ba, każda gazeta, tygodnik, miesięcznik naukowy czy popularnonaukowy, publicystyczny czy specjalistyczny wypłacały twórcom honoraria za przyjęty do druku i opublikowany artykuł, grafikę, fotografię itp. Mamy neoliberalną wersję kapitalizmu, która z każdym rokiem transformacji staje się coraz bardziej niecywilizowana, nieetyczna. Nic dziwnego, że młodzi naukowcy nie mogą uzyskać nawet najmniejszej gratyfikacji za swoją twórczą pracę. Czytają zatem znowu dzieła Karola Marksa albo Thomasa Piketty'ego.

Proces ten wspomagają przyznane przez Zespół ds. Oceny Czasopism Naukowych przy MNiSW punkty (na podstawie jedynie wypełnionych przez wydawców formularzy, a więc zaocznie, bez analizy merytorycznej, jakościowej). Pojawiły się bowiem na rynku pseudoakademickie hieny. Im niższy poziom członków rady naukowej takiego pisma, im bardziej biznesowa orientacja na jego wydawanie, tym większa łapczywość, by czerpać z tego dochody.

Pisze do mnie młody naukowiec:

Szanowny Panie Profesorze
Być może jestem staroświecki, inaczej postrzegam świat, ale po raz pierwszy „takie coś” mi się przydarzyło. Otóż jest takie czasopismo, kwartalnik z nauk społecznych, którego redakcja mieści się w Łodzi. Ze dwa lata temu opublikowałem tam artykuł. Dowiedziałem się, że w przygotowaniu jest kolejny numer na określony temat, który będzie wydany w języku angielskim, toteż jeśli chcę, mogę opublikować w nim kolejny swój tekst. Rzecz jasna, redakcja zastrzegła, że musi on najpierw uzyskać dwie pozytywne recenzje.

Tak też zrobiłem, napisałem artykuł, dałem do profesjonalnego tłumacza i wysłałem do redakcji. Po jakimś czasie otrzymałem zapytanie, na kogo ma być wystawiona umowa wydawnicza? Odpisałem, że na mnie, skoro to ja napisałem ów tekst. I jak ten „głupi”, bez czytania przesłanego mi formularza umowy podpisałem ją i odesłałem na wskazany adres. Wkrótce okazało się, że nie do końca była to tylko umowa wydawnicza. Otrzymałem bowiem kolejne pismo z fakturą opiewającą na kwotę 300zł plus VAT, razem 369 zł., którą powinienem wpłacić na konto wydawcy za... mój tekst.

Fakt, moja wina, umowy powinno się czytać punkt po punkcie, ale do głowy mi nie przyszło, że tak mnie się naciągnie. Wiele takich umów podpisywałem. Zazwyczaj wydawca deklarował, że ma prawa do artykułu, że „dzieło jest autorskie” itd. Od lat piszę teksty, od lat podpisuję umowy wydawnicze, ale tu czuję się wykorzystany jak junior. Pewnie inni nieświadomi tego, „na dorobku” do awansu wyślą tekst, dostaną umowę, nie przeczytają i podpiszą, aż do momentu, kiedy okaże się, że muszą za to zapłacić.

Na moje zastrzeżenia do redakcji, że przecież pytałem, czy w grę wchodzą pieniądze, dostałem informacje: „widziały gały co brały”. Na stronie napisane jest, że trzeba płacić. Co prawda dopiero od 2014 roku, ale jest napisane. Skoro podpisałem, to zapłaciłem. Jestem uczciwy. Z umów się wywiązuję. Niemniej mam pewien niesmak, gdyż uważam, że tak się nie postępuje. To jest nieeleganckie. Może warto innych ostrzec.".


OSTRZEGAM zatem czytelników: najpierw sprawdźcie na stronie internetowej czasopisma, jakie są wymagania dla autorów tekstów, czego się od nich oczekuje. Nie chodzi tu tylko o stronę edytorską.

Powinniśmy też sprawdzać, kto jest wydawcą czasopisma naukowego? Czy wydawca jest wiarygodny? To, że wydaje je wyższa szkoła prywatna czy akademia lub uniwersytet nie ma tak wielkiego znaczenia jak to, kto jest redaktorem naczelnym i kto wchodzi w skład rady naukowej takiego pisma. W związku z patologiczną jednostką chorobową szkolnictwa wyższego, jaką jest epidemia "punktozy", pojawiły się pisma, które mają służyć tylko i wyłącznie handlowaniu miejscem do publikowania w nich artykułów za... odpowiednią odpłatą. Dotyczy to także amerykańskich czasopism z opublikowanej przez MNiSW - Listy A.

Radzę zbierać na opłatę, jeśli ktoś chce mieć wysoki IF. Właśnie otrzymałem z USA propozycję opublikowania na łamach b. prestiżowego pisma artykułu. Wydawca periodyku pisze: Dear Bogusław ŚLIWERSKI, This is ... (ISSN .... .... ), a professional journal published across the United States by David Publishing Company, Libertyville, USA. We have learnt your paper... We are very interested in your research and also would like to publish your other unpublished papers in ... (ISSN ....-....). If you have the idea of making our journal a vehicle for your research interests, please feel free to send electronic version of your papers or books to us through email attachment in MS word format.

Potem następuje informacja na temat tego, w jakich państwach świata jest ono cytowane, w jakich występuje bazach:

"...... " is collected and indexed by the Library of U.S Congress, on whose official website (http://catalog.loc.gov) an on-line inquiry can be triggered with its publication number ISSN ....-.... respectively, as key words in "Basic Search" column. In addition,............ is to be retrieved by some renowned databases:

★ Database of EBSCO, Massachusetts, USA
★ Ulrich’s Periodicals Directory, USA
★ ProQuest/CSA Social Science Collection, Public Affairs Information Service (PAIS), USA
★ Cabell's Directory of Publishing Opportunities, USA
★ Summon Serials Solutions, USA
★ ProQuest
★ Google Scholar
★ CrossRef
★ Chinese Database of CEPS, American Federal Computer Library center (OCLC)
★ ProQuest Asian Business and Reference
★ Index Copernicus, Poland
★ Qualis/Capes index, Brazil
★ Norwegian Social Science Data Services (NSD), Database for Statistics on Higher Education (DBH), Norway
★ Universe Digital Library S/B, ProQuest, Malaysia
★ Chinese Scientific Journals Database, VIP Corporation, Chongqing, China
★ J-Gate
★ GetCITED, Canada
★ CiteFactor, USA
★ Polish Scholarly Bibliography (PBN), Poland
★ Jour Informatics
★ Open Academic Journals Index (OAJI)
★ Academic Key
★ SJournal Index
★ Scientific Indexing Services
★ NewJour
★ InnoSpace
★ Publicon Science Index
★ Scholarsteer
★ Internet Archive
★ Turkish Education Index
★ Universal Impact factor
★ WorldCat
★ Infobase Index

Information for Authors

1. The manuscript should be original, and has not been published previously. Do not submit material that is currently being considered by another journal.
2. Manuscripts may be 3000-8000 words or longer if approved by the editor, including an abstract, texts, tables, footnotes, and references. The title should not be exceeding 20 words, and abstract should not be exceeding 300 words. 3-8 keywords are required.
3. The manuscript should be in MS Word format, submitted as an email attachment to our email address.
4. Authors of the articles being accepted are required to sign the Transfer of Copyright Agreement form.
5. Authors will receive 1 hard copy with the softcopy of the issue of the journal containing the article.
6. It is not our policy to pay authors. Instead, the authors should pay $60 per page in EW format (if your paper gets higher grade, it will be got a discount or even free if it is regarded as a perfect work).


Szósta z zasad dla autorów jest interesująca. Thank you. Jak będę zarabiał tak, jak amerykańcy profesorowie, to zastanowię się, czy warto zapłacić za druk tekstu w tym właśnie czasopiśmie. Może będzie bardziej prestiżowe, które zażąda np. $120 per page. Nie ma co tak dziadować. Jak mówiła b. minister Bieńkowska "Za 6 tys. to tylko idiota pracuje lub złodziej".

Powracam do listu w sprawie artykułu jednego z naukowców, którego zaszczyciło fakturą wydawnictwo periodyku. Dobrze, że nie zażądali od niego 300 zł. za stronę tekstu. Farciarz!


30 czerwca 2015

Ministerstwo Edukacji Narodowej straszy dyrektorów szkół i nauczycieli


Doprawdy, czegoś takiego jeszcze nie mieliśmy, żeby Ministerstwo Edukacji Narodowej z pieniędzy podatników finansowało odpłatne ogłoszenie na łamach "Głosu Nauczycielskiego", którego treść jest ewidentnym szantażem wobec dyrektorów szkół. Mają oni unikać jak diabeł święconej wody wydawnictw, których oferty są nie tylko jakościowo lepsze, ale także mieszczą się w przewidywanej dla szkół dotacji rządowej na zakup podręczników.

MEN musi mieć przed wyborami sukces, bo skoro ma same porażki, toteż jego władzom wydaje się, że trzeba wtłaczać społeczeństwu populistyczne hasła typu: "darmowe", "rodzice zaoszczędzą", "wyrównujemy szanse", "dbamy o dzieci" itp. Tymczasem kryje się za nimi tak naprawdę tandeta i marnotrawstwo publicznych pieniędzy. Po raz kolejny odbiera się dyrektorom szkół i nauczycielom analizę merytoryczną, jakościową oferowanych na rynku wydawnictw - podręczników szkolnych i materiałów pomocniczych, by zmusić ich do jedynie "słusznych i wartościowych", bo MEN-skich.

Czytamy w ogłoszeniu na całą szpaltę m.in.:

"W szkołach w całej Polsce trwają obecnie burzliwe narady nad zakupem podręczników dla klas czwartych szkół podstawowych i klas pierwszych gimnazjów w ramach dotacji MEN. Co oczywiste, najwięksi wydawcy bardzo promują pakiety podręczników do wszystkich przedmiotów i pakiety zeszytów ćwiczeń (sprzedawanych najczęściej poniżej kosztów).

Mniej doświadczonym dyrektorom i nauczycielom skorzystanie z oferty pakietowej jednego lub kilku wydawców jawić się może jako jedyny sposób na zrealizowanie dotacji. Jednak dyrektorzy, którzy nawet w najlepszej wierze dopuszczą w swojej szkole do skorzystania z oferty pakietowej, mogą nie tylko mieć trudności z późniejszym rozliczeniem dotacji, ale również nieświadomie wystawić swoją reputację na szwank.


Piękne! Dawno nie mieliśmy tak aroganckiej i niemerytorycznej władzy oświatowej. Ten rodzaj interwencjonizmu władzy państwowej powinien zostać zaskarżony. Ministerstwo straszy, że przeprowadzi kontrolę, a jej negatywny dla dyrektora szkoły wynik uniemożliwi mu "ponowny start w konkursie na to stanowisko"! Największą hipokryzją w tym ogłoszeniu jest zdanie: "Swoboda wyboru jawić się może w obecnej sytuacji jako pusty frazes wypowiadany przez polityków. Tak jednak nie jest, a zachowanie tejże swobody jest bardzo ważne z jeszcze jednego powodu. Nauczyciel, któremu wybrano podręcznik wbrew jego woli (a zatem również i program nauczania), może się poczuć zwolniony z odpowiedzialności za wyniki swoich uczniów."

Przyznam jednak rację Ministerstwu Edukacji Narodowej. Nauczyciel, któremu MEN wskazało tzw. darmowy elementarz - mimo jego fatalnej jakości - wbrew jego woli, może się poczuć zwolniony z odpowiedzialności za wyniki swoich uczniów.

Ministra edukacji narodowej postraszyła w wywiadzie dla Dziennika. Gazety Prawnej (29.06.2015) nauczycieli i rodziców ich dzieci:

Jeśli nowy prezydent przeforsuje, że to rodzice będą decydować o posłaniu sześciolatków do szkół, to kilkanaście tysięcy nauczycieli straci pracę. Jeśli dodatkowo zablokuje zmiany w Karcie nauczyciela, to znaczy, że chce m.in. walczyć o utrzymanie ogródków dla pedagogów wiejskich.

Jeśli Joanna Kluzik-Rostkowska wejdzie do Parlamentu na następną kadencję, to ...

29 czerwca 2015

Co ulegnie zmianie (korekcie) w ocenie parametrycznej jednostek akademickich, jeśli niewiele się zmieni?



Szczecińskie posiedzenie Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN z udziałem dziekanów wydziałów pedagogicznych z uczelni akademickich miało - jak zawsze w trakcie tego typu debat - ważną do spełnienia rolę, a mianowicie zapoznanie władz jednostek akademickich z prowadzonymi przez resort nauki i szkolnictwa wyższego pracami nad oceną parametryczną jednostek.

Zaproszonym przez prof. Barbarę Kromolicką w imieniu KNP PAN - do przybliżenia najważniejszych z projektowanych zmian w ocenie parametrycznej jednostek akademickich - ekspertem była dr hab. Ewa Dahlig-Turek, prof. Instytutu Sztuki PAN, przewodnicząca Sekcji Nauk Humanistycznych i Społecznych KEJN. Pani Profesor jest przedstawicielem dziedziny nauk humanistycznych, a więc jednej z tych, którym przewodniczy. Mimo to zaprezentowane przez nią zamysły rządu w powyższej kwestii spotkały się z konkretną reakcją i dyskusją naszego środowiska. Oczywiście, władze mają to do siebie, że jeśli coś przedstawiają, to nie po to, by ich projekt odrzucić, tylko ewentualnie lekko skorygować. Najlepiej rzecz jasna by było, gdyby wszyscy mu przyklasnęli.

A jednak główne zmiany w ocenie parametrycznej jednostek naukowych wynikają - jak mówiła ekspertka KEJN - z faktu, że w bazach resortu jest zarejestrowanych milion "zdarzeń edukacyjnych" w zakresie dorobku polskich naukowców. Trzeba było zatem znaleźć jakieś narzędzie do ich zestawienia i na tej podstawie wyciągania wniosków o poziomie prowadzonych w uczelniach badań naukowych i ich zapleczu. To sprawia, że musi być parametryzacja uczelni i ich jednostek, a - jak stwierdziła E. Dahlig-Turek - "Nie wymyślają tego urzędnicy, ale sami naukowcy", którym urzędnicy powierzyli to niewdzięczne zadanie. Można zatem powiedzieć, że to naukowcy naukowcom zgotowali ten los, czyli zainfekowali środowiska ciężką jednostką chorobową, jaką jest punktoza.

Po raz kolejny okazuje się, że rządzący kreują rozwiązania, których jednym z elementów jest podważanie zaufania do naukowców, a w istocie do dziekanów i rektorów. To oni przecież podpisują elektronicznie wszystkie dane, jakie dotyczą zatrudnionych w uczelniach nauczycieli akademickich i ich osiągnięć naukowych. Niestety, nadal, mimo 25 lat transformacji ustrojowej, niektórzy z nich nie weryfikują we własnych uczelniach przedstawianych przez akademików zestawień osiągnięć naukowych, toteż wprowadzają do baz typu POL-ON informacje, które nie odpowiadają prawdzie. Tam jednak już tego nikt nie weryfikuje.
A szkoda. Powinien jednak zająć się tym faktem organ kontroli i nadzoru MNiSW, by wyeliminować fałszywe informacje na temat rzekomych kwalifikacji naukowych niektórych samodzielnych pracowników naukowych. Tymczasem wiemy, bo fakt ten jest od czasu do czasu rozpoznawalny w ramach akredytacji kierunkowej lub instytucjonalnej, że niektórzy z doktorów habilitowanych - zaliczanych do tzw. minimum kadrowego - wwieźli do kraju dyplomy słowackich uniwersytetów lub prywatnych uczelni, które w żadnej mierze nie są zgodne z polskim prawem i odpowiednikiem dyscypliny naukowej.

Tymczasem dziekani wpisują ich do bazy POL-ON tak, jakby owa zgodność miała miejsce. Przykładem tego, o którym wielokrotnie już pisałem, są uzyskane na Słowacji dyplomy docentów naukowo-pedagogicznych z kierunków kształcenia, a nie z dyscyplin naukowych (np. praca socjalna, dydaktyka nauczania religii, edukologia sportowa, humanistyczny sport, logopedia, itd.). Otóż tego typu osoby są zaliczane do uprawnień w zakresie nadawania stopni naukowych w określonych dyscyplinach naukowych, chociaż sami naukowcami sensu stricte w nich nie są.


Co nowego pojawi się w ocenie parametrycznej?

Wprowadzono zapis, że będzie uwzględniany w 20% dorobek pracowników jednostki spoza liczby N np. doktorantów, emerytów, pracowników dydaktycznych (wykładowców).

Nareszcie nastąpi zrównanie punktacji za monografie naukowe wydane w języku polskim z tymi w języku angielskim. Każda otrzyma 25 pkt. Obowiązkiem władz będzie jednak załączenie strony redakcyjnej, spisu treści, wstępu i zakończenia (bądź podanie linku do strony). Objętość monografii wynosi minimum 6 arkuszy wydawniczych. Warto w kontekście powyższych refleksji dodać, że na Słowacji za monografię "naukową" uznaje się publikację liczącą min. 3 arkusze wyd. Jest różnica?

Nareszcie będą docenione podręczniki akademickie. Jednostki otrzymają dodatkowe punkty np. za uzyskaną przez pracownika nagrodę ministra, nagrodę PAN, nagrodę komitetu naukowego PAN, Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej, zagranicznego towarzystwa naukowego lub z rekomendacji właściwego komitetu naukowego PAN. Postanowiono skończyć z "kombinatoryką wydawniczą" w niektórych jednostkach naukowych, w których autorami monografii było nawet 8 czy 10 osób (jedna napisała, a 9 dopisało się do niej). Kreatywność środowiska jest w tym przypadku niewyobrażalna. Teraz punktacja będzie podporządkowana następującym kryteriom:

* za monografię do 3 autorów - po 25 pkt dla każdego;
* za monografię, która ma 4 lub więcej autorów - liczba punktów będzie do podziału między nimi.

Zostaną też po raz pierwszy docenione publikacje zbiorowe (min. 6 ark. wyd.), bowiem ich redaktor a zarazem autor rozdziału (mon. 0,5 ark.wyd.) otrzyma 15 pkt.

W ocenie czasopism także będzie miała miejsce korekta. Lista A – pozostaje bez zmian. Natomiast Lista B - do 10proc. najlepszych czasopism otrzyma dodatkowo 5 pkt., zaś kolejnych 10proc. czasopism 3 pkt. O tym decydować będzie ocena jakościowa, jakiej dokonają zespoły oceny czasopism przy komitetach naukowych PAN. Jest to efekt walki także naszego Komitetu Nauk Pedagogicznych o to, by skończyć z wprowadzaniem na listę czasopism, które są zarejestrowane w MNiSW ale treść wniosków nie jest zgodna z prawdą. Będą też dodatkowe punkty z Polskiego Współczynnika Wpływu. Redakcje czasopism z listy ERIH, które mają 10 pkt., będą mogły starać się o podwyższenie do 15 pkt. jeśli zgłoszą przejście na listę polskich czasopism i poddadzą się ocenie eksperckiej.

Uczestnicy posiedzenia słusznie zwracali uwagę na to, że resort nauki wraz z KEJN wprowadza nowe regulacje do oceny wbrew obowiązującym normom prawa, bowiem te mają obowiązywać wstecz. Tymczasem każda zmiana powinna mieć charakter prospektywny tak, by jednostki i ich kadry wiedziały, w jakim kierunku powinna być prowadzona działalność w zakresie upowszechniania wyników badań naukowych. Ocena wg nowych regulacji miałaby mieć miejsce w 2017 r., ale czy aby do tego czasu będą odpowiadać za ocenę parametryczną te same podmioty i w tym samym składzie? Czy wyniki jesiennych wyborów w 2015 r. nie będą zmianą w polityce szkolnictwa wyższego?
(Certyfikat udziału w posiedzeniu - gdybym zapomniał odnotować w swoim sprawozdaniu z działalności naukowej za rok 2015)













28 czerwca 2015

Samorządowe problemy w zakresie (wy-)kształcenia nauczycieli









Odwołam się do referatu-prezentacji wiceprezydenta Szczecina, który - w odróżnieniu od znanych mi samorządowców odpowiedzialnych za edukację - znał się na tym, czym zawiaduje na co dzień. Pan Krzysztof Soska ma w zakresie swoich obowiązków nie tylko edukację, ale także: ochronę zdrowia, pomoc społeczną, działania na rzecz osób niepełnosprawnych, współpracę z organizacjami pozarządowymi, kulturę i sztukę, kulturę fizyczną, sport i turystykę, sprawy morskie, udzielanie zamówień publicznych, w zakresie związanym z powierzonymi zadaniami, oraz merytoryczny nadzór nad spółkami z udziałem miasta w zakresie związanym z powierzonymi zadaniami. Nie było dukanie, mówienie o niejasnych dla siebie problemach, ale równoprawny akademickiemu dyskursowi sposób analizowania wskaźników oświatowych oraz związanych z nimi dylematów.

Zaproszony na posiedzenie Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN z udziałem dziekanów wydziałów pedagogicznych uczelni akademickich w kraju - zaprezentował stanowisko Urzędu Miasta wobec potrzeb kształcenia nauczycieli z perspektywy władz lokalnych. Mogliśmy zatem skonfrontować samorządowy punkt widzenia z naukowym podejściem do studiów terenowych. Są wśród członków Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN profesorowie, którzy od szeregu lat prowadzą badania - także dla potrzeb samorządów terytorialnych - dotyczące uwarunkowań procesów oświatowych oraz możliwości budowania strategii miasta czy gminy w sferze edukacji publicznej i niepublicznej. Warto w tym przypadku sięgnąć do rozpraw i raportów badawczych profesorów: Marii Dudzikowej, Kazimierza Przyszczypkowskiego, Wiesława Ambrozika, Marka Konopczyńskiego, Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej, Henryki Kwiatkowskiej czy Doroty Gołębniak.

Dobór treści do prezentacji sytuacji szczecińskiej oświaty i jej perspektyw trafnie odzwierciedla dominującą w relacjach między rządem a samorządowcami postawę adaptacyjną z elementami drobnej korekty. Wynika to z faktu, że samorządy nie są samofinansującymi się podmiotami, tylko są skazane na dotacje budżetowe, o których wysokości rozstrzyga Sejm, a przekazuje je władza wykonawcza. Niektórzy nie protestują przeciwko pozorowani troski - w tym przypadku - ministry edukacji narodowej, która wciska społeczeństwu populistyczne hasła bez odsłony kryjących się za nimi interesami sprzecznymi z dobrem uczących się dzieci i młodzieży.

(fot. Uczestnicy debaty- prof. M. Dudzikowa i prof. UWr - Wiktor Żłobicki)

Pan K. Soska zaczął swoją prezentację od diagnozy procesów demograficznych tak, jakby to one miały stanowić główne źródło problemów polskiej oświaty. Cóż nam bowiem po danych, na których wzrost lub spadek jako obecnie zaangażowani w sprawowanie władzy czy kształcenie innych nie mamy de facto żadnego wpływu? Oczywiście, możemy wyciągać z tych danych wnioski np. na temat tego, ilu będziemy mieli uczniów w szkołach. Prognozy z tym związane są jednak częściowo płynne, jak cała nasza rzeczywistość, bo wystarczy, że zwiększy się zarobkowa emigracja młodych Polaków, w wyniku której ich dzieci będą rodzić w Wielkiej Brytanii czy we Francji.

Możemy zatem przyjąć do wiadomości, że: zmiana ustawy o systemie oświaty w zakresie obowiązku szkolnego dzieci sześcioletnich doprowadziła do:
* zmniejszenia się liczby dzieci w przedszkolach, zaś ich wzrostu w latach szkolnych 2014/15 oraz 2015/16 w klasach pierwszych szkół podstawowych (pojawi się po 1,5 rocznika uczniów);

* od września 2015 do czerwca 2020 w szkole 6 – letniej uczy się siedem roczników dzieci;

* od września 2021 do czerwca 2013 w 3-letnim gimnazjum będą cztery roczniki;

* od września 2024 do czerwca 2026 dodatkowy rocznik pojawi się w szkołach ponadgimnazjalnych (technika do 2027).

Naukowcy mogą teraz komentować powyższe dane w kategoriach: zasadności w/w decyzji; ich skutków w codziennym życiu uczących się i organów prowadzących szkoły ze względów ekonomicznych, społecznych, kulturowych i psychicznych. Za kilka lat będziemy mogli dokonać niekłamanej (jak ma to miejsce w przypadku manipulacji Instytutu Badań Edukacyjnych) analizy osiągnięć oraz porażek szkolnych i wzrostu patologii psychicznych wśród absolwentów jako ofiar i beneficjentów tych zmian.

Wiceprezydent miasta słusznie wskazał w swoich danych skutki doraźne, aktualne, a mianowicie: okresową konieczność utworzenia większej liczby oddziałów; okresowe zatrudnianie nauczycieli dla podwójnych roczników; konieczność zatrudnienia nauczycieli o różnych kwalifikacjach w kolejnych 3-4 letnich okresach, jaka wynika z różnych etapów kształcenia.

Jak wynika z danych Urzędu Miasta Szczecin - w roku szk. 2014/2015 w szkołach jego miasta co drugi nauczyciel jest dyplomowany (51%). Nauczycieli mianowanych jest 29 proc., kontraktowych - 16,6 proc., zaś stażystów 3 proc. Z tych liczb wynika to, o czym mówił K. Soska, a mianowicie, że system szkolny jest na długie lata zamknięty dla młodych nauczycieli! Szkoda, że nie ma świadomości tego, że awans zawodowy nauczycieli został zdemoralizowany już w momencie jego wprowadzania w życie, bowiem to nomenklatura ZNP i Solidarności "załatwiła" swoim funkcjonariuszom uprzywilejowaną pozycję tzw. skróconego stażu i/lub natychmiastowego przeskoczenia kilku progów (do mianowania!). Funkcjonujemy zatem w tym kole fikcji i pozoru rzekomego dążenia do "awansu". Tymczasem naukowcy dysponują wynikami badań na temat jego innych jeszcze patologii.

Dowiedzieliśmy się także, że wśród 830 nauczycieli zatrudnionych w szkołach publicznych Szczecina, poniżej 30 r.ż. jest tylko 8,6 proc. nauczycieli; zaś w grupie powyżej 50 r.ż. jest ich 35,5 proc. W grupie wiekowej 40-50 r.ż. jest 32,8 proc. nauczycieli. Wydłużony przez PO i PSL wiek przejścia na emeryturę wzmocni powyższy problem pracy dla młodych.

Inne są jeszcze realia tego zawodu, kiedy spojrzymy na zapotrzebowanie do szkół podstawowych na nauczycieli określonych przedmiotów. Oto bowiem z danych UM Szczecina wynika, że najbardziej potrzebni są fachowcy w zakresie nauczania: języka polskiego 21%, matematyki i wychowania fizycznego – 15%, języka obcego i przyrody – 12%. Na samym końcu tzw. popytu rynkowego są nauczyciele historii 5%, po 4% - muzyki, plastyki, zajęć komputerowych, zajęć technicznych i zajęć z wychowawcą. W przypadku gimnazjów i liceów ogólnokształcących potrzebni są w pierwszej kolejności nauczyciele: matematyki, języka polskiego, języków obcych i wychowania fizycznego. Technika potrzebują nauczycieli kształcenia zawodowego - teoretycznego i praktycznego oraz w zakresie informatyki i języka polskiego.

Wiceprezydent mówił też o tym, jak w ciągu ostatnich 4 lat zniechęcono nauczycieli do korzystania z urlopów na poratowanie zdrowia. Zjawisko przyjmowało bowiem ponoć rotacyjny charakter (nauczyciele uzgadniali między sobą, który weźmie ów urlop ze względu na zagrożenie utratą miejsca pracy). Szkoda, że nie wzbogacił tych danych o ponad 40% nauczycieli pracujących w szkołach mimo zaburzeń psychofizycznych, o czym można dowiedzieć się z naukowych badań na temat wypalenia zawodowego nauczycieli. Władze cieszą się, że coraz mniej nauczycieli leczy się, a nie dostrzegają, że chory jest toksyczny dla uczniów.

Władze Szczecina chwalą swoich nauczycieli za to, że: mają wysokie kwalifikacje formalne – studia wyższe, magisterskie; szeroki zakres sprawności w wykorzystaniu
wiedzy i umiejętności; mają wysokie kompetencje merytoryczne dotyczące zagadnień nauczanego przedmiotu i dobre przygotowanie dydaktyczno-metodyczne. Do słabości własnego środowiska nauczycielskiego zaliczają: niskie kompetencje komunikacyjne i interpersonalne; brak kompetencji wychowawczych: rozwiązywania problemów danego wieku rozwojowego, kierowania zespołem; brak umiejętności rozwiązywania sytuacji konfliktowych; brak umiejętności oceniania i rejestrowania oraz komunikowania postępów uczniów, /np. ocenianie kryterialne, recenzowanie prac uczniów/.

Ukoiłem swoją duszę przepiękną wystawą prac nauczycieli akademickich. Poniżej jedna z nich autorstwa pedagog: dr hab. Justyny Nowotniak)











27 czerwca 2015

Gdzie i w jakim zakresie kształci się w Polsce nauczycieli?

Posiedzenie Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN z udziałem dziekanów wydziałów nauk pedagogicznych/o wychowaniu/studiów edukacyjnych poświęcone było akademickiemu kształceniu nauczycieli.

Rozpoczęliśmy je od diagnozy stanu tego kształcenia w publicznych uniwersytetach i akademiach. Przygotowana przez dr Sławomira Krzychałę i prof. Dorotę Gołębniak ankieta na temat stanu i zakresu kształcenia nauczycielskiego została wypełniona przez dziekanów 87 wydziałów, które prowadzą kształcenie nauczycielskie w różnych typach uczelni akademickich - w uniwersytetach, na politechnikach czy akademiach. Uzyskano wiedzę na temat kształcenia 12 040 studentów studiów I stopnia (stacjonarne) i 7 960 studentów studiów II stopień (stacjonarny). Uwzględniono w tym badaniu także informację na temat kształcenia nauczycielskiego w ramach studiów podyplomowych.

Przyszli nauczyciele edukowani są w ramach jednego z trzech modeli:

1) Kształcenie „przedmiotowców” (np. matematyków, geografów, historyków itp.), które jest organizowane tylko na wydziale (diagnoza objęła edukację w ramach 43 kierunków studiów);

2) Kształcenie „przedmiotowców” organizowane przez jednostkę centralną np. Międzywydziałowy Instytut Kształcenia Nauczycieli albo Studium Pedagogiczne (diagnoza objęła edukację w ramach 150 kierunków studiów). W zakresie pedagogiki i psychologii zajęcia prowadzi Studium Pedagogiczne, natomiast moduły dydaktyczne i praktyki prowadzone są przez instytut. Kształcenie jest w pełni zgodne ze standardami MNiSW;

3) Kształcenie na wydziałach pedagogicznych ((diagnoza objęła edukację w ramach 31 kierunków studiów).

Jak mówił K. Krzychała: Przygotowanie studentów do pracy w zawodzie nauczyciela odbywa się od pierwszego do ostatniego roku studiów, czyli w cyklu dwustopniowym przez pięć lat. Jednostka wydziałowa ma pieczę nad studentami przez cały okres studiów. Pozwala to na monitorowanie i korygowanie postępów studentów w nabywaniu przez nich kompetencji nauczycielskich. Jednostki współpracują z 36 szkołami, które uczestniczyły w projekcie POKL dotyczącym podniesienia jakości studenckich praktyk pedagogicznych.

Przygotowanie do zawodu nauczyciela wiąże się z przygotowaniem pedagogicznym. Na kierunku pedagogika ma miejsce oferta specjalności: "edukacja wczesnoszkolna i przedszkolna". Niektóre jednostki proponują zróżnicowane specjalności jak np. edukacja wczesnoszkolna z przygotowaniem pedagogicznym/z nauczaniem języka angielskiego/z edukacją włączającą/z psychomotoryką/edukacja integracyjna i włączająca czy pedagogika rewalidacyjna.



(fot. profesorowie - Jerzy Nikitorowicz i Barbara Kromolicka)






W kształceniu nauczycielskim dostrzeżono następujące problemy:

- Konieczność łączeniakształcenia nauczycieli na I i II stopniu studiów;

- Wymóg posiadania magisterium do nauczania przedmiotu w gimnazjum spowodował konieczność przeniesienia tego przygotowania na studia magisterskie, które trudno jest sensownie zrealizować (przy dużej liczbie godzin praktyk) w toku 2 lat studiów;

- Konieczność rezygnowania z możliwości kształcenia nauczycieli na studiach podyplomowych, gdyż jest to - ze względu na wyłączenie tej formy uzyskiwania kwalifikacji spod kontroli PKA - oszukiwanie słuchaczy;

- Rozdzielenie bloków przedmiotowego, psychologiczno-pedagogicznego i dydaktycznego;

- Zbyt duża liczba godzin w standardach kształcenia nauczycieli przeznaczonych na kształcenie w zakresie pedagogiki, a realizowane międzywydziałowo.

Podstawową wadą jest próba unifikacji kształcenia dla wszystkich przedmiotów z dominacją wiedzy ogólnopedagogicznej (dydaktycznej) nad przygotowaniem specjalistycznym dotyczącym konkretnego przedmiotu np. matematyki i informatyki. Brak jest rzeczywistych doświadczeń w pracy szkolnej, gdyż odbywane przez studentów praktyki w bardzo niewielkim stopniu pokazują rzeczywisty obraz problemów pracy nauczyciela. Powoduje to lekceważący stosunek studentów do przedmiotów. pedagogicznych.

Kształcenie nauczycielskie powinno kończyć się egzaminem końcowym, dopuszczającym do pracy w zawodzie nauczyciela.


W raporcie prof. D. Gołębniak i dr. S. Krzychały zwrócono uwagę na problem nieprecyzyjnych zapisów w Rozporządzeniu MNiSW z dnia 17 stycznia 2012 r. w sprawie standardów kształcenia nauczycieli. Brak jest bowiem w standardach czytelnego zapisu co do przygotowania merytorycznego (np. w zakresie bloku przedmiotowego "Przyroda" w szkole podstawowej). Rozporządzenie w części dotyczącej realizacji modułów kształcenia nie wyszczególnia liczby godzin i liczby punktów ECTS na poszczególne poziomy kształcenia.

Moduł 4 dający uprawnienia do nauczania kolejnego przedmiotu obejmuje zajęcia z dydaktyki danego przedmiotu w szkole podstawowej, gimnazjalnej i średniej, łącznie w wymiarze 60 godzin. Pojawia się zatem pytanie: Czy praktyki (60 godzin) muszą się odbyć także we wszystkich typach szkół czy wystarczy jeden poziom? Najczęściej jest tak, że studenci sami sobie szukają miejsce odbywania praktyki, aczkolwiek niektóre wydziały udostępniają bazę placówek oświatowych, w których istnieje możliwość realizacji zadań praktycznych. Niestety, tylko 3 jednostki miały własne szkoły ćwiczeń. Jest też jednak i tak, że uczelnia oferuje działania o szerszym zakresie np. włączanie studentów do święta nauki. Poza praktyką w szkołach tylko 1/3 jednostek oferuje inne jeszcze formy i miejsca odbywania praktyk.

Studenci w toku studiów pierwszego stopnia realizują wszystkie komponenty modułu 2 i 3 i uzyskują uprawnienia do nauczania na II etapie edukacyjnym. Studenci studiów drugiego stopnia chcąc uzyskać uprawnienia do nauczania na III i IV etapie edukacyjnym winni realizować również moduł 2 i 3. Jak zatem należy traktować studentów studiów II stopnia, którzy w toku studiów I stopnia zrealizowali wszystkie komponenty modułu 2 i 3 ww. rozporządzenia? Istnieje zatem konieczność dookreślenia przygotowania pedagogicznego, zwłaszcza w odniesieniu do wychowawców.


Prof. Dorota Gołębniak postawiła otwarte pytania, które wymagają odpowiedzi nie tylko ze strony kadr kształcących kandydatów do zawodu nauczyciela:
Jaki jest udział w tej edukacji przedmiotów pedeutologicznych? Dlaczego ma miejsce niewystarczająca obecność pedagogiki w kształceniu nauczycieli w uczelniach akademickich? Ku jakiemu zmierzamy modelowi nauczycielskiego profesjonalizmu?

Ten obraz stanu nauczycielskiego kształcenia dopełniła swoją krytyczną i teoretyczną refleksją prof. Henryka Kwiatkowska. Podoba jej się zróżnicowana oferta programowa uczelni w ramach przedmiotu pedeutologia. Istnieje tu duża elastyczność w formułowaniu przez studentów problemów oraz aktualna jest w proponowanej do samokształcenia literatura przedmiotu.

Została już przygotowana do druku najnowsza monografia zbiorowa pod redakcją Profesor pt. „Uczłowieczyć komunikację. Nauczyciel wobec ucznia w przestrzeni szkolnej”, która jeszcze w tym roku ukaże się w Impulsie.

W zespole pedeutologicznym Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN powstają prace doktorskie z tej subdyscypliny nauk pedagogicznych. Zasadniczy jej rozwój może się dokonać dzięki podstawowemu rozpoznaniu złożoności pracy nauczycieli. W ich kształceniu należy zwracać uwagę na swoistość działania pedagogicznego, na naturę tego zawodu, gdyż nie ma w nim nic powtarzalnego. Dla Zygmunta Freuda jest to zawód niemożliwy do spełnienia, ale społecznie konieczny, chociaż paradoksalny.

Nauczyciele mają kłopot z odczytaniem natury swojego zawodu. Uczestniczą w tragicznym wysiłku. Nauczyciel nie może zaniechać tego, czego osiągnąć nie może, ale też praca nauczyciela - jak mówiła prof. H. Kwiatkowska - nie może być pretekstem do poczucia nonsensu własnego wysiłku. Tymczasem w szkole z wymierności uczyniono cnotę. Nauczyciele akademiccy są nauczycielami od większej złożoności świata. Niepewność, nieprzejrzystość płynnej ponowoczesności jest wpisana w mądrość nauczycielskiego działania.

Powinniśmy zatem kształcić o nadmiarowości wiedzy jako koniecznej w pokonywaniu w przyszłości trudów tej profesji. Kwalifikacje nauczyciela są niedomknięte. Nie można go przygotować na wszelkie możliwości, z jakimi mógłby spotkać się w swojej pracy. On musi mieć nadmiar kwalifikacji, by mógł szybko generować nowe własności poznawcze.







26 czerwca 2015

Pedagodzy w Szczecinie a grafenowe hieny


Komitet Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk wraz z dziekanami wydziałów pedagogicznych/edukacyjnych/nauk o wychowaniu czy społecznych obraduje na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Szczecińskiego, który obchodzi w tym roku Jubileusz 30-lecia.

Debatę na temat kształcenia nauczycieli w uczelniach naszego kraju planowaliśmy już od roku. Wówczas nie mogliśmy nawet przewidzieć, że Ministerstwo Edukacji Narodowej "wyprodukuje" kolejny projekt aktu prawnego, który będzie dotyczył szczegółowych kwalifikacji wymaganych od nauczycieli. Komitet Nauk Pedagogicznych skierował do MEN dwie ekspertyzy, które wyraźnie wskazują na schizoidalność polityki oświatowej w naszym kraju. Z jednej bowiem strony rządzący narzekają na nie najlepsze wykształcenie polskich nauczycieli, a z drugiej strony sami obniżają wszelkie progi wymagań wobec ich kwalifikacji.

Skoro akademiccy pedagodzy i psycholodzy kształcą na studiach stacjonarnych kandydatów do nauczycielskiego zawodu, a na studiach niestacjonarnych także (kiedyś tylko i wyłącznie) już zatrudnionych w tej profesji, częściowo zmuszonych do podwyższenia wykształcenia, to nie ma się co dziwić, że są żywotnie i profesjonalnie zainteresowani odpowiedzią na pytanie: kogo mają kształcić, w jakich warunkach i w jakim zakresie? Już nie pytamy - jaki powinien być minimalny okres przygotowywania zawodowców oraz jakie są konieczne do realizacji tego zadania środki finansowe?

Kiedy po pierwszym bloku obrad wróciłem do hotelu, by podzielić się wrażeniami z naszej dyskusji, otrzymałem link do materiału, który zamieszczam poniżej zachęcając do jego uważnego wysłuchania.




Co to ma wspólnego z kształceniem polskich nauczycieli? Otóż ma, i to bardzo wiele wspólnego. Wybitnie uzdolnioną młodzież wprowadzili do świata nauki polscy nauczyciele, a bohatera tego reportażu zapewne wykształceni jeszcze w okresie PRL pedagodzy, pasjonaci fizyki i matematyki.

Słusznie internauci ślą listy protestacyjne do władz PSL i premier Ewy Kopacz - w imieniu znakomitego zespołu naukowego i jego dyrektora oraz upominając się o minimum przyzwoitości w zarządzaniu placówkami naukowymi. Czyż maksyma Władysława Bartoszewskiego: "warto być przyzwoitym" nie była tak niedawno eksponowana jako cnota na pogrzebie Władysława Bartoszewskiego przez przedstawicieli "elit" rządowych i poselskich?

Prof. Tadeusz Pilch mówił wczoraj w Szczecinie o tym, że pedagogika nie może być nauką milczącą, obojętną na zachodzące w kraju procesy, zmiany, jeśli jej przedstawiciele są świadomi ich toksyczności, zagrożeń, dysfunkcji czy patologii. Czy środowisko akademickie ma być sprawcą zaniechania interwencji w tak kluczowej sprawie, jak przedstawiona w niniejszym reportażu i czy ma godzić się na wszystko?

Odkładam zatem relację z tej debaty na później. Sprawa twórców grafenu i ich przełożonego wydaje się w tym momencie najważniejsza.


25 czerwca 2015

Kolejne nominacje profesorskie dla pedagogów







Dość długo trwają wszystkie procedury związane z postępowaniem na tytuł naukowy profesora w najliczniejszej pod względem reprezentowanych dyscyplin naukowych Sekcji I Nauk Humanistycznych i Społecznych. Nie ma w tym niczyjej winy, ani żadnych zaniedbań. Do końca września 2013 r., a więc kiedy miała miejsce poprzednia procedura awansowa, wzrost wniosków o wyznaczenie przez Centralną Komisję recenzentów do otwartych już postępowań na tytuł naukowy, w ostatnim roku jej obowiązywania, był dwukrotny.

O ile bowiem w 2012 r. CK wyznaczyła recenzentów łącznie do 760 postępowań na tytuł naukowy profesora, o tyle już w 2013 r. było 1578 wniosków. Dla pedagogów - kandydatów do tytułu naukowego - w 2013 r. rady wydziałów wszczęły 42 postępowania na tytuł naukowy profesora, podczas gdy rok wcześniej, a więc w 2012 r. było ich tylko 15, a jeszcze rok wcześniej, w 2011 r. - 7.

W nowej już procedurze, która obowiązuje od 1 października 2013 r. (dane na dzień 25 czerwca 2015 r.) tylko trzech samodzielnych pracowników naukowych w dyscyplinie pedagogika złożyło wniosek o nadanie tytułu naukowego profesora (w tym tylko jeden w okresie najbardziej rygorystycznych wymagań), przedkładając stosownym jednostkom do oceny własne osiągnięcia naukowo-badawcze, organizacyjne i dydaktyczne.

To właśnie z tej grupy kandydatów dostąpiło dwa dni temu uroczystej nominacji w Belwederze trzech profesorów:

1. prof. dr hab. Lucyna Kopciewicz z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego,

2. prof. dr hab. Katarzyna Krasoń z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

3. prof. dr hab. Dariusz Kubinowski z Wydziału Pedagogiki i Psychologii UMCS w Lublinie,

Długo trwająca kampania wyborcza na urząd Prezydenta RP sprawiła, że Bronisław Komorowski musiał godzić jej trudny z innymi, codziennymi obowiązkami, toteż możemy spodziewać się w najbliższym czasie jeszcze następnych uroczystości związanych z wręczeniem aktów nominacyjnych.

Przybliżę pokrótce sylwetki naszych Profesorów, gdyż warto sięgnąć do ich cennych publikacji naukowych:

1) Prof. dr hab. Lucyna Kopciewicz jest absolwentką studiów pedagogicznych w Uniwersytecie Gdańskim, które ukończyła w 1996 r. przygotowując pod kierunkiem prof. dr hab. Tomasza Szkudlarka pracę magisterską poświęconą problematyce tożsamości. Niewątpliwie fascynacja współczesną, głównie francuską, neolewicową filozofią społeczną i nabyte jeszcze w okresie studiów doświadczenie badawcze (wpisujące się jednoznacznie w strategię jakościową, fenomenologiczną) wyznaczyło dalsze zainteresowania naukowe po uzyskaniu zatrudnienia w Instytucie Pedagogiki Uniwersytetu Gdańskiego na stanowisku asystentki w Zakładzie Metodologii Badań Pedagogicznych.

Dysertacja doktorska pt. "Kulturowe znaczenia kobiecości a pedagogika różnic, została przygotowana pod kierunkiem swojego promotora prof. dr hab. T. Szkudlarka stanowiąc po obronię znakomitą przesłankę do zatrudniona na stanowisku adiunkta w Zakładzie Filozofii Wychowania i Studiów Kulturowych Uniwersytetu Gdańskiego. Lucyna Kopciewicz habilitowała się w swojej macierzystej jednostce, na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego w 2008 r. na podstawie bogatego dorobku naukowego i dysertacji habilitacyjnej pt. "Rodzaj i edukacja – fenomenograficzne studium z zastosowaniem teorii społecznej Pierre’a Bourdieu (Wrocław: 2007), a w rok później została mianowana profesorem nadzwyczajnym tego Uniwersytetu.

Prof. L. Kopciewicz należy do tej generacji naukowej, która niezwykle intensywnie i twórczo angażuje się w realizację procesu dydaktycznego, w działalność organizacyjną, jak i naukowo—badawczą. Ta ostatnia jest imponująca merytorycznie. Łącząc w tak krótkim okresie czasu wiele ról i podejmując się tak intensywnych działań jest rozpoznawalna w całym kraju - w środowisku pedagogicznym, ale i socjologicznym. Jej rozprawy czytane są z dużym zainteresowaniem i wykorzystywane tak w kolejnych badaniach naukowych, jak i w kształceniu studentów. To dość rzadki przykład, choć przecież nie pierwszy w tym Instytucie, znakomitego wykształcenia, warsztatu metodologicznego, zaangażowania jako autentycznej pasji i jakościowej egzemplifikacji dokonań w trudnym i kontrowersyjnym przecież polu tematycznym, jakim są współczesne studia typu gender. Jest uznaną i wysoce cenioną specjalistką tej problematyki.

Przedmiotem zainteresowań naukowo-badawczych pani profesor jest problematyka gender w obszarze edukacji szkolnej, w tym szczególnie w zakresie socjalizacji, introjekcji norm kulturowych i normalizacji oraz performatywności i sprawczości aktów mowy. Jej rozprawy naukowe są ściśle i konsekwentnie związane z nurtem feministycznym w kształceniu i wychowaniu, w ramach którego znakomicie rekonstruuje i eksploruje najważniejsze pola problemowe, które są poświęcone m.in. matematyce jako polu wytwarzania kultury, badaniom ideologii i dyskursów edukacyjnych w zakresie demokratyzacji edukacji w polskim systemie szkolnym czy kwestii sprawiedliwości i równości społecznej.

Polecam jej książkę profesorską pt. Nauczycielskie poniżanie. Szkolna przemoc wobec dziewcząt (Warszawa 2011), w której znakomicie penetruje problematykę konstruowania cielesności, płci i seksualności w toku szkolnej edukacji i socjalizacji. Jej praca stanowi wnikliwą, umocowaną teoretycznie i poprawną metodologicznie w warstwie empirycznych badań diagnozę szkoły jako środowiska opresyjnego dla uczniów. Uzasadnia to na podstawie badania praktyk językowych nauczycieli i nauczycielek wobec dziewcząt, za którą to komunikacją kryją się praktyki ich dyscyplinowania, poniżania, wykluczania czy wymuszania ich posłuszeństwa.
Autorka tej rozprawy demistyfikuje w swojej pracy założenia o rzekomo neutralnych rodzajowo relacjach nauczycieli i nauczycielek z uczennicami. Także jej badania, których wyniki ujawnia w innych monografiach i artykułach uwidaczniają alienacyjne i wykluczające następstwa szkolnej edukacji w ogóle, a matematycznej w szczególności. Każdy z projektów badawczych był przez nią niezwykle rzetelnie przygotowany i przeprowadzony. Mimo konstruowanego pola problemowego z perspektywy genderowej uniknęła pułapki emocjonalnego „skażenia”, które mogłoby spłycić przekaz i uprościć interpretację danych.


2) Prof. dr hab. Katarzyna Krasoń jest absolwentką studiów pedagogicznych w zakresie pedagogiki wczesnoszkolnej na Wydziale Pedagogiki i Psychologii UŚl (1990). W 1994 r. obroniła dysertację doktorską w dziedzinie nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa na Wydziale Filologicznym tegoż Uniwersytetu. Jej praca nosiła tytuł: "Świat baśni, legendy i historii, czyli o pisarstwie Kornelii Dobkiewiczowej dla dzieci i młodzieży”. Promotorką w tym przewodzie była prof. dr hab. Krystyna Heska-Kwaśniewicz i aż trzech recenzentów: prof. Gertruda Skotnicka, Jerzy Pośpiech i Jan Malicki. Habilitowała się na Wydziel Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu w 2006 r. w dziedzinie nauk humanistycznych, w zakresie pedagogiki (specjalność dydaktyka). Recenzentami w tym przewodzie byli profesorowie: Maria Kielar-Turska, Wiesława Limont, Anna Przecławska i Eugeniusz Piotrowski. Jej dysertacja habilitacyjna nosiła tytuł: "Dziecięce odkrywanie tekstu literackiego – kinestetyczne interpretacje liryki”.
Pani Profesor jest kierownikiem Zakładu Pedagogiki Twórczości i Ekspresji Dziecka oraz prodziekanem ds. nauki Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Ze względu na swoje wysokie kwalifikacje jest także zatrudniona na stanowisku profesora nadzwyczajnego w Akademii Muzycznej im. K. Szymanowskiego w Katowicach. Jako samodzielny pracownik naukowy wypromowała dwóch doktorów, a zostało już wszczętych pod jej kierunkiem 8 kolejnych przewodów doktorskich. Jest cenioną recenzentką monografii dla wydawnictw naukowych, w przewodach doktorskich i przewodach habilitacyjnych. Jest też ekspertem Polskiej Komisji Akredytacyjnej wykonując dla niej szereg ekspertyz po przeprowadzonych audytach oraz recenzentką wniosków Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego. To tylko potwierdza, jak wysoko cenione są jej kwalifikacje naukowe i dydaktyczne.

W środowisku akademickim znana i ceniona jest także za to, że powołała do życia Centrum Ekspresji Dziecięcej przy Bibliotece Śląskiej w Katowicach, w którym szkoli nauczycieli oraz organizuje cykliczne konferencje, które cieszą się ogromnym zainteresowaniem pedagogów z całego kraju, gdyż dotyczą one sztuki i edukacji czy edukacji przez sztukę. Po habilitacji wydała z tego cyklu aż 7 tomów.

Recenzenci jej dorobku naukowego, a byli nimi wybitni specjaliści - profesorowie Wiesława Limont z UMK w Toruniu, prof. Zbigniew Kwieciński (PAN), prof. Janusz Gajda (WSP TWP) i prof. Józef Górniewicz (UWM-Olsztyn) wskazywali spełnienie w pracy naukowo - badawczej rzadko osiągalnego realnie postulatu integralnego wychowania przez sztukę, autokreację i autorefleksję. Zainteresowani problematyką edukacji artystycznej, wychowaniem przez sztukę znajdą w publikacjach prof. A. Krasoń pogłębienie naukowe integracji tych fenomenów.

Jest ona też autorką „Skali postaw twórczych i odtwórczych dla uczniów klas I-III szkoły podstawowej”, z której warto korzystać do prowadzenia własnych badań. Rozprawa profesorska nosi frapujący tytuł i niezwykle bogatą treść - Cielesność aktu tworzenia w Teatrze Ruchu.Integracja sztuki i edukacji w rozwoju i transgresji potencjału człowieka(Universitas, Kraków 2013, ss. 379). Jest to nowatorskie dzieło naukowe na temat istoty i znaczenia cielesności ruchu teatralnego dla tworzenia samego dzieła teatralnego oraz dla wspierania rozwoju i transgresji uczestników spektaklu. To także unikatowe studium empiryczne procesów twórczych w teatrze ruchu. Jej obszerna i erudycyjna monografia naukowa potwierdza zacieranie się granic między sztuką a codziennością, w której jako badacz znakomicie łączy rolę humanistki, artystki i pedagoga. Z pasją realizowała unikalny projekt badawczy w Teatrze Ruchu, w ramach którego zastosowała symulacje inicjujące proces twórczej interpretacji utworu przez aktorów.

3) Prof. dr hab. Dariusz Kubinowski jest absolwentem pedagogiki Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie, gdzie także uzyskał promocję doktorską w 1995 r. na podstawie dysertacji pt. „Wychowawcze funkcje tańca a poziom kultury tanecznej ludności wiejskiej województwa chełmskiego”. Promotorem pracy był prof. dr hab. Janusz Gajda. Habilitował się w dziedzinie nauk humanistycznych, w zakresie pedagogiki na tym samym Wydziale w 2003 r. ma podstawie m.in. dysertacji pt. „Etnopedagogia taneczna w okresie transformacji”. Recenzentami w przewodzie habilitacyjnym byli profesorowie: Zofia Konaszkiewicz, Jerzy Nikitorowicz i Anna Brzozowska-Krajka.
Najważniejszym dziełem naukowym a zarazem podstawą postępowania na tytuł naukowy profesora była książka pt. Jakościowe badania pedagogiczne – filozofia, metodyka, ewaluacja (Lublin: UMCS 2010) i jej kontynuacja w postaci monografii zatytułowanej: Idiomatyczność, synergia, emergencja. Rozwój badań jakościowych w pedagogice polskiej na przełomie XX i XXI wieku (Lublin: 2013). Profesor D. Kubinowski jest ceniony właśnie za upełnomocnienie coraz bardziej cieszącej się zainteresowaniem wśród pedagogów metodologii badań jakościowych.

Niezwykle znaczącym wkładem Profesora w kształcenie kadr akademickich był zorganizowany przez niego - we współpracy z pedagogami z KUL - VI Ogólnopolski Zjazd Pedagogiczny w Lublinie w 2007 r., który skupił naukowców z całego kraju, z wszystkich uczelni akademickich, a obradował nad kluczową kwestią – edukacja, moralność i sfera publiczna. Także za sporawą prof. D. Kubinowskiego miała miejsce zorganizowana przez jego macierzysty Wydział XXV Letnia Szkoła Młodych Pedagogów Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN w Kazimierzu Dolnym.

Rozprawy prof. D. Kubinowskiego cechuje konsekwencja terminologiczna i aksjologiczna w podejściu do badań kultury jako istotnego czynnika wychowania humanistycznego. Jego doświadczenia zawodowe zanim został pracownikiem naukowym, a powiązane z działalnością kulturalno-oświatową owocowały trafnym rozwijaniem badań etnopedagogicznych z ukierunkowaniem na choreologię i choreoedukację (wychowanie i inkulturacja poprzez taniec). Najważniejszym jednak osiągnięciem naukowym są jego liczne rozprawy z pedagogiki ogólnej, w tym z podstaw metodologii badań pedagogicznych w paradygmacie badań jakościowych.

Profesor nie popularyzatorem czy odtwórcą wiedzy metodologicznej, ale autorem swoistej mapy problemowo-metodycznej tzw. dobrych praktyk badawczych i sztuki ich interpretowania. Konsekwentnie nawiązuje w swoich rozprawach do wieloparadygmatyczności i transdyscyplinarności badań jakościowych nad szeroko pojmowaną kulturą. Jego monografia profesorska stanowi krytyczną analizę dotychczasowego stanu wiedzy z zakresu badań jakościowych, by na tej podstawie opracować własny model synergiczno-partycypacyjny badań w naukach o wychowaniu. Trafnie osadza swoje dociekania w nowej humanistyce integralnej, by wykazać szczególną wartość rozwiązań metodologicznych scalających różne sposoby poznania, lokujące się między nauką, humanistyką, sztuką, etyką i działaniem.