10 listopada 2014
Brudna fala polskiej demokracji
W pełni zgadzam się z prof. Pawłem Śpiewakiem w jego diagnozie sytuacji politycznej w Polsce w ćwierć wieku od przełomu ustrojowego. Jak stwierdza w wywiadzie dla Rzeczpospolitej:
fala demokratyzacji, jeśli nie cofa się, to została zatrzymana. Nie dość, że mamy do czynienia z upartyjnieniem życia publicznego, to jeszcze system jest zoligarchizowany i znomenklaturyzowany. Partie dążą do jedynowładztwa, co ułatwiają im dotacje budżetowe. Coraz większą rolę – tak jak w PRL – odgrywa aparat partyjny. Partyjni baronowie zaczynają być ważniejsi od urzędników państwowych.
Ta oligarchizacja i nomenklaturyzacja jest szczególnie silna w samorządach. Taki prezydent buduje własną nomenklaturę, obsadza stanowiska zaufanymi ludźmi i blokuje możliwości kariery innym. Badania socjologiczne pokazują, że dostęp do pracy w samorządzie jest zarezerwowany dla członków partii rządzącej. Względy merytoryczne schodzą na drugi plan. I ta sytuacja trwa bez końca, bo przy środkach, którymi dysponuje włodarz miasta, jego konkurenci są bez szans.
Śpiewak nie jest pierwszym socjologiem w kraju, który ostrzega przed destrukcją polskiej demokracji lokalnej, samorządności. Mamy od pięciu lat narastającą falę krytyki, która nie bierze się z prywatnych poglądów, rozczarowań, osobistych mrzonek, ale jest pochodną rzetelnie prowadzonych badań naukowych, makropolitycznych studiów i analiz. Ci, którzy działali w opozycji wobec reżimu PRL dzisiaj przeżywają wyjątkową frustrację widząc, jak politycy sprytnie zawłaszczają pole społecznej wolności i obywatelskości na rzecz ich upartyjnienia i podporządkowania wąskim interesom najgorszego modelu partyjniactwa.
Rządząca dwie kadencje Platforma Obywatelska z Polskim Stronnictwem Ludowym bezwzględnie i w ukryty dla większości społeczeństwa sposób podzieliły między sobą kraj na środowiska podziału łupów, lokalnego wzbogacania się, a przy okazji pompowania środków na działalność partyjną,już nie tylko z oficjalnych dotacji państwowych. Opozycja polityczna jest tu bezradna, bo w każdej chwili staje się tak, jak rządzący oskarżana o dążenie do chaosu, niszczenia stabilności, spokoju, ładu społecznego. W końcu, tak dobrze już było sprawującym władzę, że nie można dopuścić, by ktoś to im odebrał.
Czy obywatele pozbawią w najbliższych wyborach samorządowych oligarchów, obecną i kolejne partyjne sitwy, które tylko czekają, by skoczyć na unijne dotacje i odbić się od dna lub dalej budować rozwijać majątki uwłaszczając się na publicznej infrastrukturze, majątku? Wystarczy zobaczyć, kogo stać na prowadzenie kampanii samorządowej? Jakie wpompowuje w nią obecna nomenklatura partyjna, by odzyskać po zwycięstwie wielokroć więcej, niż w nią zainwestowała. Polacy tracą już orientację, skoro traktują wybory do samorządów jako terytorialnie jedynie zróżnicowany wymiar wyborów do polskiego Sejmu. To tak, jakby w naszych samorządach miały rządzić klony rządzących, ci, którzy będą przedłużonym ramieniem ich władzy.
Zacznijmy czytać programy kandydatów do samorządów. Zacznijmy analizować ich treść, spotykać się z osobami gotowymi do pracy samorządowej, także na rzecz dzieci i młodzieży, osób starszych i wykluczonych, lokalnej oświaty, nauki i szkolnictwa wyższego. Czy poza tym, że chcieliby mieć bezpieczne dochody przez najbliższe 4 lata jako radni czy wójtowie, burmistrzowie, prezydenci miast, marszałkowie itp., potrafią i chcą uczynić wiele dla dobra publicznego?! Czy mają w ogóle jakąkolwiek orientację, wiedzę, kompetencje, czy może jedynym ich "atutem" jest albo posiadanie legitymacji partyjnej, albo wspólnej fotografii z przedstawicielem nomenklatury partyjnej?
Samorządność jest w nas i z naszym przyzwoleniem, albo z niej rezygnujemy i będziemy narzekać przez kolejne cztery lata na "samorządowych łupieżców". Cieszę się, że jeden z moich byłych studentów zabiega o miejsce w lokalnym samorządzie i nie podpina się pod żadną z partii politycznych, ani też żadna z nich nie wprowadziła go na swoją listę. Bezpartyjni kandydaci do samorządów lokalnych są bardziej autentyczni, czyści w zamiarach, bowiem nie mają nic do stracenia, a zyskać z nimi i dzięki nim może lokalna społeczność.
Władcze partyjniactwo zniszczyło polską demokratyzację oświaty i autonomię szkolnictwa wyższego. Potwierdzają to badania nad kapitałem społecznym zespołu prof. Marii Dudzikowej, socjologiczna diagnoza prof. Ireneusza Krzemińskiego o zniszczeniu etosu Solidarności w ciągu minionego 25-lecia przez zdegradowane elity jej drugiej i trzeciej fali, studia prof. Aleksandra Nalaskowskiego na temat uwarunkowań polityki oświatowej w sytuacji władztwa cyników politycznych czy moje diagnozy na temat patologicznego już centralizmu w systemie szkolnym. Także eksperci Polskiej Akademii Nauk w swoim Raporcie Polska 2050 odsłaniają zniszczenie podstaw naszej samorządności.
Rozpoczyna się ostatni okres kampanii samorządowej. Spotykajmy się zatem z kandydatami do rad gminnych, miejskich powiatowych, sejmików, na prezydentów władz lokalnych, by sprawdzić, czy są kompetentni, czy i jaki mają program oraz jakie są szanse, że będą w trakcie kadencji wsłuchiwać się w głos obywateli, mieszkańców, a nie swoich partyjnych przełożonych!
09 listopada 2014
Akademicka i kontestacyjna Barcelona
Barcelona (katal. [bərsəˈɫonə], hiszp. [barθeˈlona]) – jest miastem północno-wschodniej Hiszpanii położonym nad Morzem Śródziemnym, około 120 km na południe od grzbietu Pirenejów i granicy hiszpańsko-francuskiej.
Piękna metropolia jest stolicą prowincji o tej samej nazwie oraz wspólnoty autonomicznej Katalonii. Trafiłem do drugiego co do wielkości miasta Hiszpanii, które jest zarazem jednym z największych ośrodków akademickich w Południowej Europie. Tylko w tutejszych uniwersytetach studiuje ok. 250 tys. studentów z całego świata, także z Polski. Uniwersytet Barceloński należy do jednej z najstarszych uczelni tego typu na świecie, bowiem został założony w 1450 roku. W Barcelonie są państwowe uczelnie - Uniwersytet Pompeu Fabry, Politechnika Katalońska, Uniwersytet Autonomiczny, Królewska Katalońska Akademia Sztuk Pięknych założona w 1775 roku, Universidad Abierta de Cataluña oraz uniwersytety prywatne - Universidad Internacional de Cataluña, Uniwersytet Rajmunda Llulla czy Universidad Abad Oliva CEU. Niezależnie od nich funkcjonuje tu wiele wyższych a niepublicznych szkół zawodowych.
To właśnie w Barcelonie toczy się i jest widoczna walka Katalończyków o własną autonomię, co ilustruje poniższy plakat. W Barcelonie na każdym kroku widoczny jest klimat dążenia do autonomii. Na niemalże każdej kamienicy, w metrze, w miejscach odwiedzanych przez turystów widać wywieszone flagi Katalonii, a na ulicach wiele osób nosi zarzuconą na szyję chustę z symboliką tego regionu.
Od kilku dni widoczny i odczuwalny jest klimat dążenia do wolności, do wyzwolenia się z Hiszpanii. O ile w samym Madrycie strajkują już koleje, a słowo Katalonia wywołuje agresję lub co najmniej nieżyczliwość, o tyle w Barcelonie nastrój jest niemalże świąteczny, podniosły, bardzo radosny. Katalończycy mają własny rząd, parlament, policję i system opieki zdrowotnej, a lekcje w szkołach prowadzone są po katalońsku. Hiszpańskiego, jak innych języków obcych, dzieci uczą się przez dwie godziny tygodniowo.
Wczoraj uczestniczyliśmy w wiecu na Placu Hiszpańskim. Tysiące Katalończyków przyszło na meeting polityczny z udziałem Artura Mas, szefa lokalnego rządu, który ogłosił, że przeprowadzi referendum w sprawie niepodległości Katalonii bez względu na opinię Madrytu. Codziennie, o godz. 22.00 każdy popierający separatystyczne dążenia Katalończyków przez 15 minut uderza w metalowy przedmiot (garnek, puszkę itp.) tak, by ów protest był słyszalny w całym mieście. Starsi Katalończycy mówią, że dojdzie do wojny - jak przed laty na Bałkanach - gdyż Madryt nie zgodzi się na niepodległość tego regionu. O autonomii tego prawie ośmiomilionowego regionu mówi się od lat. Jest on jedną z trzech najbogatszych prowincji w Hiszpanii, gdyż PKB na jednego mieszkańca wynosi 31 tys. Euro.
Sytuacja gospodarcza jednak pogarsza się tu z roku na rok, zwiększa się bezrobocie. niemalże na każdej ulicy czy w pobliżu miejsc o wysokiej atrakcji turystycznej np. koło Bazyliki Gaudiego można spotkać żebraków. W metrze szajka złodziei chciała nas okraść. Wszyscy ostrzegają przed ich bezczelnością i taktyką osaczania turystów. Wystarczy, że usłyszą obcą mowę, a tworzą sztuczny tłok. W tym roku, po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat wydano zgodę na to, by dzieci mogły przynosić do szkoły obiady z domów, bo wielu rodziców nie stać na wykupienie ich w szkole.
Katalończycy są niezwykle serdeczni, gościnni. Jak tylko widzą, że ktoś nie może znaleźć właściwej ulicy, zatrzymują się i pytają, czy w czymś nie pomóc. Natychmiast wyciągają telefon komórkowy czy smartfona, by wskazać na mapie poszukiwany przez turystów punkt docelowy. Architektura miasta jest przedziwną mieszanką stylów i konstrukcji. Od ulicy widać piękne secesyjne kamienice, ale z tyłu schowane są bloki dla najuboższych. Mieszkania muszą w nich być malutkie, bez balkonów. Dzieci bawią się na dachach domów, co widać na poniższej fotografii.
08 listopada 2014
Obowiązujące procedury m.in. w postępowaniu habilitacyjnym
Minister nauki i szkolnictwa wyższego wydała z dniem 3 października 2014 r. rozporządzenie w sprawie szczegółowego trybu i warunków przeprowadzania czynności w przewodzie doktorskim, w postępowaniu habilitacyjnym oraz w postępowaniu o nadanie tytułu profesora. Jest to akt wykonawczy do art. 31 ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki (Dz. U. Nr 65, poz. 595, z późn. zm.).
Doktoranci nie interesują się prawem w tym zakresie zdając się najczęściej na mądrość swoich promotorów i władz wydziału czy instytutu, który będzie przeprowadzać czynności w przewodzie doktorskim. W przypadku jednak już osób ze stopniem naukowym doktora, które intensywnie pracują naukowo i zaczynają myśleć o finalizowaniu swojej drogi do dalszego stopnia - doktora habilitowanego, jest to już konieczne.
Warto zatem nie tylko zapoznać się z treścią ustawy w tej części, która dotyczy postępowania habilitacyjnego, ale i z kluczowymi dla przebiegu i oceny osiągnięć naukowych habilitanta rozporządzeniami MNiSW.
W rozdziale II powyższego rozporządzenia kluczowe są następujące kwestie (symbolem * - zaznaczam w nawiasie komentarz):
§ 12. 1. Osoba ubiegająca się o nadanie stopnia doktora habilitowanego, zwana dalej „habilitantem”, składa Centralnej Komisji wniosek o wszczęcie postępowania habilitacyjnego.
2. Do wniosku o wszczęcie postępowania habilitacyjnego habilitant załącza:
1) poświadczoną przez jednostkę organizacyjną wybraną do przeprowadzenia postępowania habilitacyjnego kopię dokumentu potwierdzającego posiadanie stopnia doktora;
(* Rzecz dotyczy kopii dyplomu doktora nauk a nie zaświadczenia z dziekanatu, że się takowy otrzymało)
2) autoreferat przedstawiający opis dorobku i osiągnięć naukowych albo artystycznych, w szczególności określonych w art. 16 ust. 2 ustawy, w języku polskim i angielskim;
(*Proszę zwrócić uwagę na kategorię "osiągnięć naukowych", która zobowiązuje habilitanta do wykazania się co najmniej dwoma „osiągnięciami” - tzw. podstawowym osiągnięciem plus dodatkowym, poszerzającym dorobek naukowy kandydata np.:
- rozprawa habilitacyjna + inne publikacje
albo
część pracy zbiorowej (musi spełniać wymóg wydzielonego zagadnienia jako indywidualnego wkładu osoby ubiegającej się o nadanie stopnia doktora habilitowanego; kandydat musi udokumentować indywidualny, precyzyjnie określony, w tym także procentowo, jego wkład w autorstwo) + inne publikacje;
albo
"cykl publikacji powiązanych tematycznie" (które zostały przygotowane na z góry ustalony temat i ukazywały się w sposób, który można określić jako cykliczny; w tym przypadku recenzenci nie uznają za jednotematyczny cykl publikacji takiego ich zbioru, któremu autor post factum przypisał określony temat) + inne publikacje naukowe.
3) wykaz opublikowanych prac naukowych lub twórczych prac zawodowych albo dokumentację dorobku artystycznego wraz z odpowiednim zapisem dzieł artystycznych i dokumentacją ich publicznej prezentacji;
4) informacje o:
a) osiągnięciach dydaktycznych wraz z wykazem przewodów doktorskich, w których pełnił funkcję promotora pomocniczego,
b) współpracy z instytucjami, organizacjami i towarzystwami naukowymi albo działającymi w zakresie sztuki w kraju i za granicą,
c) działalności popularyzującej naukę.
[(* - kryteria oceny ilościowej i jakościowej powyższych, a ustawowych wymogów, którymi będą kierować się w swojej opinii recenzenci, zostały określone w rozporządzeniu MNiSW z dnia 1 września 2011 r. w sprawie kryteriów oceny osiągnięć osoby ubiegającej się o nadanie stopnia doktora habilitowanego (Dz. U. Nr 196, poz. 1165)]
3. Wniosek o wszczęcie postępowania habilitacyjnego wraz z załącznikami składa się w formie elektronicznej i papierowej.
§ 13. W przypadku gdy osiągnięciem naukowym albo artystycznym jest samodzielna i wyodrębniona część pracy zbiorowej, habilitant przedkłada oświadczenia wszystkich jej współautorów określające indywidualny wkład każdego z nich w jej powstanie. Habilitant jest zwolniony z obowiązku przedłożenia oświadczenia w przypadku śmierci współautora, uznania go za zmarłego albo jego trwałego uszczerbku na zdrowiu uniemożliwiającego uzyskanie wymaganego oświadczenia.
§ 14. 1. W przypadku gdy rada jednostki organizacyjnej nie wyrazi zgody na przeprowadzenie postępowania habilitacyjnego, przewodniczący rady niezwłocznie informuje o tym Centralną Komisję.
2. Centralna Komisja, w terminie 14 dni od dnia otrzymania od rady jednostki organizacyjnej informacji o niewyrażeniu zgody na przeprowadzenie postępowania habilitacyjnego, wyznacza inną jednostkę organizacyjną do przeprowadzenia tego postępowania.
§ 15. 1. Komisja habilitacyjna, powołana zgodnie z art. 18a ust. 5 ustawy, nie może podejmować uchwał w składzie mniejszym niż sześć osób, w tym pod nieobecność przewodniczącego i sekretarza. Do członków komisji habilitacyjnej przepis § 6 ust. 2 stosuje się odpowiednio.
2. Obrady komisji habilitacyjnej mogą odbywać się w formie wideokonferencji, chyba że habilitant złoży wniosek o przeprowadzenie głosowania nad uchwałą zawierającą opinię w sprawie nadania lub odmowy nadania stopnia doktora habilitowanego w trybie tajnym.
§ 16. 1. W przypadku, o którym mowa w art. 18a ust. 10 ustawy, komisja habilitacyjna powiadamia habilitanta o miejscu, terminie i przedmiocie planowanej rozmowy na co najmniej 14 dni przed wyznaczonym terminem jej przeprowadzenia.
2. Rozmowa z habilitantem może być przeprowadzona w formie wideokonferencji z udziałem członków komisji habilitacyjnej.
§ 17. W przypadku gdy o nadanie stopnia doktora habilitowanego na podstawie osiągnięcia naukowego albo artystycznego stanowiącego samodzielną i wyodrębnioną część pracy zbiorowej ubiega się w tej samej jednostce organizacyjnej co najmniej dwóch habilitantów, uchwały w sprawie wyniku poszczególnych czynności w postępowaniu habilitacyjnym podejmuje się oddzielnie w stosunku do każdego z nich.
§ 18. W terminie 30 dni od dnia podjęcia uchwały w sprawie nadania lub odmowy nadania stopnia doktora habilitowanego rada jednostki organizacyjnej przekazuje do Centralnej Komisji, w formie elektronicznej:
1) tę uchwałę;
2) informację o składzie komisji habilitacyjnej z podaniem imion, nazwisk oraz nazw jednostek
organizacyjnych, w których są zatrudnieni członkowie komisji;
3) recenzje w postępowaniu habilitacyjnym.
W postępowaniu habilitacyjnym za osiągnięcie może być uważany „cykl publikacji powiązanych tematycznie”, natomiast w przypadku rozprawy doktorskiej „spójny tematycznie zbiór artykułów”. Przez cykl publikacji powiązanych tematycznie należy rozumieć szereg publikacji, które przygotowane zostały na z góry ustalony temat i ukazały się w sposób, który można określić słowem cykliczny. Nie może to być cykl publikacji pod wspólnym tytułem!
07 listopada 2014
Rektorzy zaangażowani politycznie?
Jak informuje lokalna prasa - rektorzy kilku łódzkich uczelni państwowych na specjalnie zwołanej konferencji prasowej publicznie poparli kandydaturę obecnej prezydent miasta Łodzi Hanny Zdanowskiej o reelekcję w wyborach samorządowych. Jest to zdumiewające, co czynią władze uczelni państwowych w sytuacji, gdy te nie powinny być w żadnej mierze angażowane w wybory polityczne, a takimi - niestety - są także wybory samorządowe. Nie uzyskali przecież delegacji senatów kierowanych przez siebie uczelni do takiej afirmacji.
Tymczasem b. przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich prof. Tadeusz Luty w wywiadzie dla www.dzienniklodzki.pl z dn. 4.11.2014 stwierdza:
(...) nie da się prywatnie oddzielić każdego profesora pracującego na uczelni od jego poglądów. Nie popadajmy w absolutną skrajność, bo dojdziemy do wniosku, że każdy, kto popełnia jakąkolwiek funkcję w jakiejkolwiek instytucji powinien być odcięty od życia publicznego i możliwości wypowiadania swoich opinii. (...) Nie sądzę, aby cierpiała na tym autonomia uczelni. Autonomia to zupełnie coś innego, dotyczy ona swobody w kształceniu, prowadzeniu badań naukowych."
Nie odmawiam rektorom, dziekanom, dyrektorom instytutów, a więc jednostek organizacyjnych uczelni państwowych prawa do politycznego czy obywatelskiego zaangażowania. Jest to chlubna postawa, ale pod warunkiem, że nie będą w ten proces włączać instytucji wraz z podwładnymi. Szkoły wyższe składają się z osób o różnych preferencjach politycznych, obywatelskich, toteż nie powinny one być stawiane w sytuacji dysonansu społeczno-moralnego, bo zaczyna to przypominać lata PRL. Jeszcze trochę i władze zaczną sprawdzać, kto i na kogo głosował i czy w ogóle brał udział w wyborach.
Rektorzy mogą wyrażać swój podziw dla dokonań obecnej prezydent miasta, która chce powtórzyć swoją kadencję, ale prywatnie. Jestem za tym, żeby zgodnie z własnym sumieniem i oceną sytuacji lokalnej dokonali stosownego wyboru. Na szczęście nie jestem ich pracownikiem, więc nie muszę się za nich wstydzić. Widzę jednak, jak trafne komentarze są zamieszczane pod artykułem poświęconym tej sytuacji:
mgr (gość) • 05.11.14, 14:40:00
Następny krok to Honoris Causa dla H.Zdanowskiej. Kompromitacja Panowie Rektorzy. Chodzi o sam akt poparcia, nie zaś o osobę, ktokolwiek by to nie był, to Wasze funkcje nie mogą być związane z uprawianiem polityki. Sądzę, że będziecie jedyni w kraju, którzy tak niegodnie się zachowali.
Jak to??!!
łodzianka (gość) • 05.11.14, 11:34:46
Rektorzy poparli? Jakim prawem?!! Uczelnie powinny być apolityczne o takie walczyliśmy jako studenci! Czy tym facetom na rektorskich stołkach ktoś rozum odebrał? Czy im władza uderzyła do głowy i rozum postradali?
tak było w PRL - rektorzy popierali partie u władzy
liczy się koryto (gość) • 05.11.14, 08:44:26
i dobrze na tym wychodzili
d...włazy
indeks (gość) • 05.11.14, 07:46:43
wygra Kowalski i co wtedy zrobią profesory?
liczymy na łódzkich studentów
Wojciech Bednarek - Łodzianie Bez Partii (gość) • 05.11.14, 07:01:46
, że będą mądrzejsi do swoich ww rektorów
hahahaha ...
Taką mamy w Polsce naukę (gość) • 05.11.14, 05:49:58
... dostali od miasta grunty za przysłowiową złotówkę, a teraz starają się odwdzięczyć ...
To wystąpienie jest porównywalne z chęcią dania doktoratu szefowi BCC.
Pomieszały się rektorom porządki prawne z prywatnymi. Może byłoby lepiej, gdyby pojechali do Warszawy na konferencję naukową, jaką zorganizował prof. Zbigniew Izdebski na temat zdiagnozowanych związków między życiem seksualnym Polaków a ich politycznymi preferencjami. Tu przynajmniej pojawia się szansa na poznanie polskiej hipokryzji w wymiarze ogólnym, chociaż redukowanym do popierania przez respondentów poszczególnych formacji partyjnych.
(fot. Jeszcze nie ma wyborów, a ktoś już zrywa plakaty, ulotki)
W tej sytuacji chyba sprawdzi się teza prof. T. Lutego, który stwierdził na koniec we wspomnianym powyżej wywiadzie: "Studenci mają tendencję do przyjmowania swoich kryteriów, a najchętniej do kontestacji, gdy sugeruje im się wybór. Nie przyjmują argumentów dotyczących preferencji". Czy zatem rektorzy czterech uczelni w Łodzi nie zaszkodzili kandydatce? To się dopiero okaże za dobry tydzień.
Tymczasem b. przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich prof. Tadeusz Luty w wywiadzie dla www.dzienniklodzki.pl z dn. 4.11.2014 stwierdza:
(...) nie da się prywatnie oddzielić każdego profesora pracującego na uczelni od jego poglądów. Nie popadajmy w absolutną skrajność, bo dojdziemy do wniosku, że każdy, kto popełnia jakąkolwiek funkcję w jakiejkolwiek instytucji powinien być odcięty od życia publicznego i możliwości wypowiadania swoich opinii. (...) Nie sądzę, aby cierpiała na tym autonomia uczelni. Autonomia to zupełnie coś innego, dotyczy ona swobody w kształceniu, prowadzeniu badań naukowych."
Nie odmawiam rektorom, dziekanom, dyrektorom instytutów, a więc jednostek organizacyjnych uczelni państwowych prawa do politycznego czy obywatelskiego zaangażowania. Jest to chlubna postawa, ale pod warunkiem, że nie będą w ten proces włączać instytucji wraz z podwładnymi. Szkoły wyższe składają się z osób o różnych preferencjach politycznych, obywatelskich, toteż nie powinny one być stawiane w sytuacji dysonansu społeczno-moralnego, bo zaczyna to przypominać lata PRL. Jeszcze trochę i władze zaczną sprawdzać, kto i na kogo głosował i czy w ogóle brał udział w wyborach.
Rektorzy mogą wyrażać swój podziw dla dokonań obecnej prezydent miasta, która chce powtórzyć swoją kadencję, ale prywatnie. Jestem za tym, żeby zgodnie z własnym sumieniem i oceną sytuacji lokalnej dokonali stosownego wyboru. Na szczęście nie jestem ich pracownikiem, więc nie muszę się za nich wstydzić. Widzę jednak, jak trafne komentarze są zamieszczane pod artykułem poświęconym tej sytuacji:
mgr (gość) • 05.11.14, 14:40:00
Następny krok to Honoris Causa dla H.Zdanowskiej. Kompromitacja Panowie Rektorzy. Chodzi o sam akt poparcia, nie zaś o osobę, ktokolwiek by to nie był, to Wasze funkcje nie mogą być związane z uprawianiem polityki. Sądzę, że będziecie jedyni w kraju, którzy tak niegodnie się zachowali.
Jak to??!!
łodzianka (gość) • 05.11.14, 11:34:46
Rektorzy poparli? Jakim prawem?!! Uczelnie powinny być apolityczne o takie walczyliśmy jako studenci! Czy tym facetom na rektorskich stołkach ktoś rozum odebrał? Czy im władza uderzyła do głowy i rozum postradali?
tak było w PRL - rektorzy popierali partie u władzy
liczy się koryto (gość) • 05.11.14, 08:44:26
i dobrze na tym wychodzili
d...włazy
indeks (gość) • 05.11.14, 07:46:43
wygra Kowalski i co wtedy zrobią profesory?
liczymy na łódzkich studentów
Wojciech Bednarek - Łodzianie Bez Partii (gość) • 05.11.14, 07:01:46
, że będą mądrzejsi do swoich ww rektorów
hahahaha ...
Taką mamy w Polsce naukę (gość) • 05.11.14, 05:49:58
... dostali od miasta grunty za przysłowiową złotówkę, a teraz starają się odwdzięczyć ...
To wystąpienie jest porównywalne z chęcią dania doktoratu szefowi BCC.
Pomieszały się rektorom porządki prawne z prywatnymi. Może byłoby lepiej, gdyby pojechali do Warszawy na konferencję naukową, jaką zorganizował prof. Zbigniew Izdebski na temat zdiagnozowanych związków między życiem seksualnym Polaków a ich politycznymi preferencjami. Tu przynajmniej pojawia się szansa na poznanie polskiej hipokryzji w wymiarze ogólnym, chociaż redukowanym do popierania przez respondentów poszczególnych formacji partyjnych.
(fot. Jeszcze nie ma wyborów, a ktoś już zrywa plakaty, ulotki)
W tej sytuacji chyba sprawdzi się teza prof. T. Lutego, który stwierdził na koniec we wspomnianym powyżej wywiadzie: "Studenci mają tendencję do przyjmowania swoich kryteriów, a najchętniej do kontestacji, gdy sugeruje im się wybór. Nie przyjmują argumentów dotyczących preferencji". Czy zatem rektorzy czterech uczelni w Łodzi nie zaszkodzili kandydatce? To się dopiero okaże za dobry tydzień.
06 listopada 2014
Doktor szuka profesora
Doktor szuka profesora w dwóch przypadkach, o których chcę dzisiaj wspomnieć. Media nam w tym nie pomogą i nie zorganizują serialu w stylu "rolnik szuka żony", by młodzi naukowcy ze stopniem doktora mieli szansę znaleźć profesora w jednej z dwóch, a może i obu sprawach:
1) Zgodnie z obowiązującą od 1 października 2013 r. "Ustawą o stopniach naukowych i tytule naukowym" doktor nauk powinien pełnić rolę promotora pomocniczego.
„Promotorem pomocniczym w przewodzie doktorskim, który pełni istotną funkcję pomocniczą w opiece nad doktorantem, w tym w szczególności w procesie planowania badań, ich realizacji i analizy wyników może być osoba posiadająca stopień doktora w zakresie danej lub pokrewnej dyscypliny naukowej lub artystycznej i nie posiadająca uprawnień do pełnienia funkcji promotora w przewodzie doktorskim" (Ustawa o stopniach naukowych i tytule naukowym art. 20. punkt 7).
Imperatyw ten ma miękki charakter, bo w rzeczy samej nie musi być taki promotorem, jeśli nie zamierza kontynuować kariery naukowej. Jeżeli jednak chce uzyskać habilitację a potem tytuł naukowy profesora, to jednym z kryteriów oceny jego osiągnięć (a nie wymogów) w zakresie dorobku dydaktycznego i popularyzatorskiego oraz współpracy międzynarodowej w reprezentowanym obszarze wiedzy jest pełnienie opieki naukowej nad doktorantami w charakterze opiekuna naukowego lub promotora pomocniczego, z podaniem tytułów rozpraw doktorskich.
Profesorowie i doktorzy habilitowani, których podopieczni przygotowują się do otwarcia przewodu doktorskiego, powinni pozyskać do współpracy doktorów w roli promotorów pomocniczych, by mieli szansę w przyszłości wykazać się doświadczeniem i dokonaniami w niniejszym zakresie. Przypominam zatem, że Komitet Nauk Pedagogicznych PAN uruchomił podstronę na swojej domenie, na której zamieszczane są autoprezentacje doktorów nauk pedagogicznych zainteresowanych powołaniem ich na funkcję promotorów pomocniczych.
Strona KNP PAN służy jako płaszczyzna wymiany danych pomiędzy zainteresowanymi doktorami, którzy pragną pełnić funkcję promotora pomocniczego a osobami posiadającymi uprawnienia do pełnienia funkcji promotora w przewodzie doktorskim. Na stronie znajdują się dane osób, które wyraziły wolę pełnienia funkcji promotora pomocniczego w przewodzie doktorskim.
2) Uzyskanie stopnia naukowego doktora jest początkiem samodzielnej pracy naukowo-badawczej, chociaż jeszcze wymagającej wielu lat pracy, by ją sfinalizować uzyskaniem habilitacji. Wówczas dopiero stajemy się samodzielnymi pracownikami naukowymi. Jednak w podoktorskim okresie wielu adiunktów, wykładowców ze stopniem naukowym doktora jest pozostawionych już samym sobie.
Zdarza się, że mało kto interesuje się ich losem, bo przecież nie muszą mieć promotora, opiekuna czyli naukowego mecenasa. Niektórzy nie muszą i nie chcą, gdyż potrafią sobie doskonale poradzić z wyborem kolejnych problemów badawczych i ich rozwiązywaniem. Część jednak doktorów doświadcza stanu osamotnienia, braku perspektyw czy nadziei na dalszy rozwój. W tym też sensie myślę o nich jako o osobach, które poszukują profesorów nie po to, by wykonali coś za nich, ale dla nich; by byli otwarci na ich dylematy, wątpliwości, niepewność, brak rozeznania; by taktownie pomogli im w dalszej działalności naukowo-badawczej.
Członkowie Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN powołali różne zespoły w obrębie dyscyplin naukowych czy problemów badawczych, do prac których można się włączyć, by znaleźć w nich także szansę na uzyskanie naukowego wsparcia, mieć na bieżąco informacje o konferencjach, seminariach czy kongresach naukowych oraz publikować własne rozprawy, artykuły itp. Zachęcamy do nawiązywania kontaktu z wybranymi przez siebie zespołami. Doktorzy wydają też własne czasopismo - PAREZJA. To także jest świetną okazją do sprawdzenia się na jego łamach.
Wspomniana powyżej sytuacja nie dotyczy tych jednostek akademickich, w których zachowano jeszcze humboldtowskie tradycje, kulturę badań w relacji Mistrz-Uczeń. W tych zakładach, katedrach, instytutach regularnie prowadzi się debaty naukowe w kręgu współpracowników, doradza im w prowadzeniu własnych badań, ułatwia dostęp do właściwej, wartościowej literatury, włącza ich do współpracy i wymiany zagranicznej oraz rzetelnie recenzuje, opiniuje ich projekty. W takich jednostkach nikt nikogo szukać nie musi, bo ma mistrzów niejako na wyciągnięcie ręki.
05 listopada 2014
Must Be The Pedagogy, czyli promieniowanie bydgoskiej Sesji Naukowej Magistrantów
Ponad rok temu pisałem o znakomitej inicjatywie prof. dr hab. Ewy Filipiak z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Pani profesor zorganizowała w ramach Dni Instytutu Pedagogiki Sesję Naukową Magistrantów. Wiem, że jest ona kontynuowana.
Jak pisałem, jeszcze nie zakończył się semestr, jeszcze zdecydowana większość studentów gromadzi dane i pisze swoje prace dyplomowe, zdaje ostatnie egzaminy, a tu dyrekcja Instytutu zaproponowała nową tradycję, która jakże pięknie wpisuje się w budowanie i upublicznianie uniwersyteckich szkół naukowych. Idea sprowadza się do niemalże całodniowej sesji dyskusyjnej z udziałem samodzielnych i pomocniczych pracowników naukowych, w której aktorami są kończący studia magistranci, ale jeszcze przed egzaminem dyplomowym. Zgodnie z opracowanym Regulaminem Konkursu na Najlepszego Magistranta naukowcy wyłaniają w trakcie wspomnianej sesji laureatów.
Po opublikowaniu w blogu relacji z pierwszej sesji napisał do mnie list dr hab. Krzysztof Gajdka profesor Zakładu Dziennikarstwa Ekonomicznego i Nowych Mediów Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, członek prestiżowej organizacji naukowej ECREA (European Communication Research and Education Association) z siedzibą w Brukseli, którego bardzo zainteresował pomysł bydgoskich pedagogów z prośbą o podzielenie się uwagami i materiałami z sesji. Uczyniłem to z przyjemnością, ale wówczas nawet nie przypuszczałem, że pomysł zostanie tak znakomicie rozwinięty przez kolegę z Katowic.
Prof. K. Gajdka skorzystał z gotowego wzorca, by uruchomić przedsięwzięcie na jego podobieństwo (choć o nieco innej specyfice), a zarazem nadać mu jak najwyższą rangę. Zwrócił się bowiem o patronat do Narodowego Banku Polskiego. Co więcej, sprawił, że na pierwsze seminarium z absolwentami jego seminarium przybył przedstawiciel kierownictwa NBP. Do udziału w wieńczącym projekt (który bazuje na seminarium licencjackim, a jego podsumowaniem będzie recenzowany tom pt. "Polscy dziennikarze ekonomiczni. Sylwetki. Tom I"), które zatytułował: "Polscy dziennikarze ekonomiczni") przedsięwzięciu zaprosił Dziennikarzy Ekonomicznych Roku 2012 i 2013, laureatów nagrody im. Władysława Grabskiego, tj. Jana Niedziałka i Macieja Samcika. Zaproszenia skierował też do Tadeusza Mosza oraz Wiktora Legowicza. Pozyskał także patronaty medialne: "Puls Biznesu", "Polsat Biznes", Polskie Radio, Redakcja Ekonomiczna Polskiej Agencji Prasowej, "Nowy Przemysł". Seminarium dla najlepszych absolwentów studiów zorganizował już po ich egzaminach licencjackich.
Mogę zdradzić, że prof. UE K. Gajdka jest także instruktorem harcerskim, co znakomicie przełożyło się na jego akademickie mistrzostwo. Jak pisał do nmnie - (...) warto i trzeba wyróżnić tych wspaniałych młodych ludzi, pracowitych i mądrych, a przy tym świetnie zorganizowanych (już wszyscy umówili się na wywiady bezpośrednie z bohaterami swoich prac, co budzi szacunek, biorąc pod uwagę, że jest to przecież elita polskiego dziennikarstwa ekonomicznego). To będzie ich dzień i - mam nadzieję - ważny etap w ich drodze ku pięknym profesjonalnym karierom w branży dziennikarskiej lub "okołomedialnej". A mnie wystarczą duma i radość. I udział w przedsięwzięciu z drugiego planu. To największa nagroda dla nauczyciela."
W tym roku akademickim została zrealizowana kolejna sesja dla laureatów najlepszych prac dyplomowych. Finis coronat opus! Studenci wraz ze swoimi nauczycielami-promotorami zakończyli z sukcesem "monograficzne" seminarium licencjackie pod wspólnym tytułem -"Polscy dziennikarze ekonomiczni". Wszystkie prace zostały pięknie obronione (ich ważnym elementem były wywiady bezpośrednie przeprowadzone z bohaterami), toteż teraz studenci przesyłają przeredagowane ich fragmenty do książki, którą prof. K. Gajdka zamierza wydać późną jesienią.
(fot. prof. K. Gajdka ze swoimi seminarzystami)
Proszę sobie wyobrazić, że ubiegłoroczni laureaci (najlepsi polscy dziennikarze ekonomiczni, laureaci nagrody i wyróżnień w konkursie NBP im. Władysława Grabskiego) zaproszą tegorocznych dyplomantów na staże a także wystawią im rekomendację lub listy polecające. Czyż nie o to chodzi w kształceniu akademickim, by odkrywać pasjonatów zawodu i promować ich dokonania? Mogę tylko raz jeszcze podziękować uczonym z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy za inicjatywę, która promieniuje na inne środowiska akademickie.
04 listopada 2014
MEN-skie "kwiatki"
MEN-skie kwiatki, czyli wpadki. Te zdarzają się każdemu z nas, niemalże w każdej instytucji, ale jeśli ktoś jest wynagradzany za to, to już jest śmieszne i żałosne zarazem. Kilka przykładów:
(źródło: IMG_27659880250762.jpeg)
Na stronie MEN czytam:
Do końca listopada, bezpłatnie przed siedzibą Ministerstwa Edukacji Narodowej można oglądać wystawę poświęconą historii gmachu przy Al. Szucha 25. Czyżby od grudnia trzeba było za to płacić? Czy może tej wystawy już nie będzie?
***
Ministra prezentuje się w podróżach po polskich szkołach zawodowych jak mammma mia:
Mam dobrą wiadomość: mamy kolejne pieniądze unijne do zagospodarowania. Mam nadzieję, że dobrze je wykorzystacie.
***
Ministra edukacji narodowej przyznaje, że także jej rząd niszczył, burzył szkolnictwo zawodowe. Teraz to ona okaże się tym ministrem, który je odbuduje.
Jak stwierdziła w czasie jednej z przedwyborczych wizyt: W wielu miejscach w Polsce jest oczekiwanie na odbudowę szkolnictwa zawodowego.
***
O wyjątkowej ignorancji pani minister świadczy jej następująca wypowiedź:
– Bywa tak, że uczeń, wybierając technikum, chce mieć wykształcenie ogólne i zawodowe. Nie chciałabym, żeby uczeń szedł do szkoły zawodowej tylko dlatego, że nie może się dostać do innej szkoły. Co zrobić, żeby szkolnictwo zawodowe nie było wyborem drugiej kategorii? Musimy się wspólnie przyjrzeć temu, jak wygląda szkolnictwo zawodowe w Polsce.
Minister edukacji narodowej nie wie, że technikum nie jest zasadniczą szkołą zawodową i strukturalnie ma przypisane wykształcenie ogólne (matura) i zawodowe (egzamin zawodowy) jako średnie wykształcenie zawodowe.
***
Relacje z rzekomych (a objazdowych po kraju) konferencji ministra i wiceministrów edukacji świadczą o tym , że nie mieli nic do powiedzenia. Jak w PRL - slogany, gładkie słówka, ogólnikowe obietnice, zdjęcia na stronę (chyba jako potwierdzenie ich udziału w delegacji służbowej).
W trakcie konferencji omówiono o możliwości wsparcia procesu zmian w kształceniu zawodowym i ustawicznym...
– Dopasujemy kształcenie zawodowe do potrzeb rynku pracy. Szkoły otrzymają od nas wsparcie finansowe ...
Dopasujemy ... , przygotujemy ..., zorganizujemy ..., Będziemy .... , Będziemy też robić wszystko, aby ..., Stworzymy ... , Pokażemy ..., wypromujemy ..... Oj tak, na wypromowaniu to się znają.
Ciekawa obserwacja. Otóż 7 października minister edukacji (raczej ktoś w jej imieniu) opublikowała na stronie MEN propagandowy komunikat. Ten następnie został podzielony na pojedyncze zdania, które wklejano do kolejnych wizyt pani minister i jej zastępców jako kluczowe cytaty z ich wypowiedzi. Jak widać, zatrudnia się w tym urzędzie coraz gorzej wykształconych pracowników. Potrafią tylko przeklejać, kopiować, symulować, bo nauczyli się tego metodą CTRL-C i CTRL-V. I to ma być zawodowstwo?
(źródło: IMG_27659880250762.jpeg)
Na stronie MEN czytam:
Do końca listopada, bezpłatnie przed siedzibą Ministerstwa Edukacji Narodowej można oglądać wystawę poświęconą historii gmachu przy Al. Szucha 25. Czyżby od grudnia trzeba było za to płacić? Czy może tej wystawy już nie będzie?
***
Ministra prezentuje się w podróżach po polskich szkołach zawodowych jak mammma mia:
Mam dobrą wiadomość: mamy kolejne pieniądze unijne do zagospodarowania. Mam nadzieję, że dobrze je wykorzystacie.
***
Ministra edukacji narodowej przyznaje, że także jej rząd niszczył, burzył szkolnictwo zawodowe. Teraz to ona okaże się tym ministrem, który je odbuduje.
Jak stwierdziła w czasie jednej z przedwyborczych wizyt: W wielu miejscach w Polsce jest oczekiwanie na odbudowę szkolnictwa zawodowego.
***
O wyjątkowej ignorancji pani minister świadczy jej następująca wypowiedź:
– Bywa tak, że uczeń, wybierając technikum, chce mieć wykształcenie ogólne i zawodowe. Nie chciałabym, żeby uczeń szedł do szkoły zawodowej tylko dlatego, że nie może się dostać do innej szkoły. Co zrobić, żeby szkolnictwo zawodowe nie było wyborem drugiej kategorii? Musimy się wspólnie przyjrzeć temu, jak wygląda szkolnictwo zawodowe w Polsce.
Minister edukacji narodowej nie wie, że technikum nie jest zasadniczą szkołą zawodową i strukturalnie ma przypisane wykształcenie ogólne (matura) i zawodowe (egzamin zawodowy) jako średnie wykształcenie zawodowe.
***
Relacje z rzekomych (a objazdowych po kraju) konferencji ministra i wiceministrów edukacji świadczą o tym , że nie mieli nic do powiedzenia. Jak w PRL - slogany, gładkie słówka, ogólnikowe obietnice, zdjęcia na stronę (chyba jako potwierdzenie ich udziału w delegacji służbowej).
W trakcie konferencji omówiono o możliwości wsparcia procesu zmian w kształceniu zawodowym i ustawicznym...
– Dopasujemy kształcenie zawodowe do potrzeb rynku pracy. Szkoły otrzymają od nas wsparcie finansowe ...
Dopasujemy ... , przygotujemy ..., zorganizujemy ..., Będziemy .... , Będziemy też robić wszystko, aby ..., Stworzymy ... , Pokażemy ..., wypromujemy ..... Oj tak, na wypromowaniu to się znają.
Ciekawa obserwacja. Otóż 7 października minister edukacji (raczej ktoś w jej imieniu) opublikowała na stronie MEN propagandowy komunikat. Ten następnie został podzielony na pojedyncze zdania, które wklejano do kolejnych wizyt pani minister i jej zastępców jako kluczowe cytaty z ich wypowiedzi. Jak widać, zatrudnia się w tym urzędzie coraz gorzej wykształconych pracowników. Potrafią tylko przeklejać, kopiować, symulować, bo nauczyli się tego metodą CTRL-C i CTRL-V. I to ma być zawodowstwo?
Subskrybuj:
Posty (Atom)