09 listopada 2014

Akademicka i kontestacyjna Barcelona



Barcelona (katal. [bərsəˈɫonə], hiszp. [barθeˈlona]) – jest miastem północno-wschodniej Hiszpanii położonym nad Morzem Śródziemnym, około 120 km na południe od grzbietu Pirenejów i granicy hiszpańsko-francuskiej.

Piękna metropolia jest stolicą prowincji o tej samej nazwie oraz wspólnoty autonomicznej Katalonii. Trafiłem do drugiego co do wielkości miasta Hiszpanii, które jest zarazem jednym z największych ośrodków akademickich w Południowej Europie. Tylko w tutejszych uniwersytetach studiuje ok. 250 tys. studentów z całego świata, także z Polski. Uniwersytet Barceloński należy do jednej z najstarszych uczelni tego typu na świecie, bowiem został założony w 1450 roku. W Barcelonie są państwowe uczelnie - Uniwersytet Pompeu Fabry, Politechnika Katalońska, Uniwersytet Autonomiczny, Królewska Katalońska Akademia Sztuk Pięknych założona w 1775 roku, Universidad Abierta de Cataluña oraz uniwersytety prywatne - Universidad Internacional de Cataluña, Uniwersytet Rajmunda Llulla czy Universidad Abad Oliva CEU. Niezależnie od nich funkcjonuje tu wiele wyższych a niepublicznych szkół zawodowych.

To właśnie w Barcelonie toczy się i jest widoczna walka Katalończyków o własną autonomię, co ilustruje poniższy plakat. W Barcelonie na każdym kroku widoczny jest klimat dążenia do autonomii. Na niemalże każdej kamienicy, w metrze, w miejscach odwiedzanych przez turystów widać wywieszone flagi Katalonii, a na ulicach wiele osób nosi zarzuconą na szyję chustę z symboliką tego regionu.


Od kilku dni widoczny i odczuwalny jest klimat dążenia do wolności, do wyzwolenia się z Hiszpanii. O ile w samym Madrycie strajkują już koleje, a słowo Katalonia wywołuje agresję lub co najmniej nieżyczliwość, o tyle w Barcelonie nastrój jest niemalże świąteczny, podniosły, bardzo radosny. Katalończycy mają własny rząd, parlament, policję i system opieki zdrowotnej, a lekcje w szkołach prowadzone są po katalońsku. Hiszpańskiego, jak innych języków obcych, dzieci uczą się przez dwie godziny tygodniowo.



Wczoraj uczestniczyliśmy w wiecu na Placu Hiszpańskim. Tysiące Katalończyków przyszło na meeting polityczny z udziałem Artura Mas, szefa lokalnego rządu, który ogłosił, że przeprowadzi referendum w sprawie niepodległości Katalonii bez względu na opinię Madrytu. Codziennie, o godz. 22.00 każdy popierający separatystyczne dążenia Katalończyków przez 15 minut uderza w metalowy przedmiot (garnek, puszkę itp.) tak, by ów protest był słyszalny w całym mieście. Starsi Katalończycy mówią, że dojdzie do wojny - jak przed laty na Bałkanach - gdyż Madryt nie zgodzi się na niepodległość tego regionu. O autonomii tego prawie ośmiomilionowego regionu mówi się od lat. Jest on jedną z trzech najbogatszych prowincji w Hiszpanii, gdyż PKB na jednego mieszkańca wynosi 31 tys. Euro.


Sytuacja gospodarcza jednak pogarsza się tu z roku na rok, zwiększa się bezrobocie. niemalże na każdej ulicy czy w pobliżu miejsc o wysokiej atrakcji turystycznej np. koło Bazyliki Gaudiego można spotkać żebraków. W metrze szajka złodziei chciała nas okraść. Wszyscy ostrzegają przed ich bezczelnością i taktyką osaczania turystów. Wystarczy, że usłyszą obcą mowę, a tworzą sztuczny tłok. W tym roku, po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat wydano zgodę na to, by dzieci mogły przynosić do szkoły obiady z domów, bo wielu rodziców nie stać na wykupienie ich w szkole.

Katalończycy są niezwykle serdeczni, gościnni. Jak tylko widzą, że ktoś nie może znaleźć właściwej ulicy, zatrzymują się i pytają, czy w czymś nie pomóc. Natychmiast wyciągają telefon komórkowy czy smartfona, by wskazać na mapie poszukiwany przez turystów punkt docelowy. Architektura miasta jest przedziwną mieszanką stylów i konstrukcji. Od ulicy widać piękne secesyjne kamienice, ale z tyłu schowane są bloki dla najuboższych. Mieszkania muszą w nich być malutkie, bez balkonów. Dzieci bawią się na dachach domów, co widać na poniższej fotografii.