02 października 2013
Ciekawostki z łódzkich wyższych szkół prywatnych
Rozpoczyna się nowy rok akademicki 2013/2014, to z mojego regionu dedykuję kilka ciekawostek związanych z tym obszarem polskiej edukacji.
Nie miała miejsca kampania medialnego zachwytu związana ze zmianą na funkcji rektora WSP w Łodzi. Zapewne dlatego, że objął ją dotychczasowy prorektor - dr hab. Sławomir Sztobryn prof. WSP, a były profesor UŁ, ChAT w Warszawie i WSzK w Łodzi. Po ubiegłorocznej wizytacji Polskiej Komisji Akredytacyjnej w tej szkole, za jego kadencji doszło do znaczącej "poprawy" jakości kształcenia na kierunku "pedagogika", skoro otrzymał on ocenę... warunkową. Zniknął też z oferty kierunek "socjologia", natomiast pojawił się nowy - "marketing z grafiką reklamową i multimediami". Szkoła wydawała kiedyś gazetę, ale jak w tym roku w wakacje zwolniono jej redaktora naczelnego, to wisi w wirtualnej sferze ze słowami jego pożegnania. No cóż, i szkoda i nie szkoda, bowiem bywały w niej ciekawe artykuły, ale także kiczowate tekścidła ze smalcem. Gratuluję zatem dobrego samopoczucia i doświadczenia, szczególnie marketingowego, z "podziwem" odnotowując, że na stronie internetowej szkoły ma miejsce informacja o pozytywnej ocenie jakości kształcenia mimo, iż jest inaczej. Jakoś, dziwnym trafem, nie została ona opatrzona skanem uchwały PKA w tym względzie, co zalicza się przecież do jednej z technik wiarygodnego marketingu. No cóż, nie jest to najlepsza wizytówka dla szkoły i jej rektora, jeśli w ten sposób komunikuje się z opinią publiczną.
Wyższa Szkoła Kupiecka w Łodzi, która była jedną z pierwszych niepaństwowych uczelni w województwie łódzkim, znacznie wcześniej od WSP w Łodzi kształciła na kierunku pedagogika. Od tego roku już tego nie czyni. Pedagogika wypadła z jej oferty edukacyjnej podobnie, jak wcześniej - socjologia, stając się przeszłością szkoły. Prezydentem tej placówki jest pan, który nieustannie podpisuje się jako doktor mimo udowodnionego mu w procesie faktu plagiatu rozprawy doktorskiej. Jak informowały media w 2006 r.: "Rada Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego uznała, że Rektor Wyższej Szkoły Kupieckiej w Łodzi popełnił jedno z najcięższych przestępstw akademickich – plagiat. Dwa tygodnie temu Rada odebrała mu stopień doktora, który przyznała mu sześć lat wcześniej." Być może jest jednak inaczej? Kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera. Na stronie internetowej WSzK znajdujemy komunikat, że oferuje się tu studia na kierunkach: zarządzanie i administracja. Natomiast na stronie głównej szkoły widnieje z prawej strony odnośnik do takich kierunków, jak: pedagogika, socjologia i grafika. Nie rozumiem, czy to jest sposób na wykazywanie bogactwa ofert w socjalistycznym stylu, tzn. niby coś jest, ale tego nie ma?
Wyższa Szkoła Biznesu i Nauk o Zdrowiu w Łodzi w linku "Opinie o Uczelni" prezentuje same pozytywne wypowiedzi studentek i absolwentek kierunku "kosmetologia", natomiast ani jednej z kierunku "pedagogika". Studentki jednak nie ujawniły swojego wizerunku na stronie szkoły, toteż możemy podziwiać wartość studiów na "kosmetologii" po wypowiedziach i zdjęciach jedynie absolwentek.
Wyższa Szkoła COSINUS w Łodzi - gdy zajrzymy na stronę informującą o uczelni - prowadzi kształcenie na kierunkach: administracja, socjologia i pedagogika, natomiast gdy zajrzymy na stronę dotyczącą studiów, to pojawia się na niej jeszcze jeden kierunek, jakim jest politologia. Na innej jeszcze stronie - poświęconej profilom kształcenia - mowa jest o tym, że kształci się tu na administracji, socjologii i pedagogice. Tak więc, coś znika, a coś się pojawia. Jako jedna z nielicznych szkół tego miasta nie informuje publicznie na swojej stronie o tym, jakich zatrudnia wykładowców do kształcenia na danym kierunku. Tu stosuje się w ramach rekrutacji podjazdowy marketing, bowiem ma miejsce promocja za przeniesienie się na studia z innej szkoły wyższej. No, jeśli jeszcze dodamy, że rekrutacja trwa tu do 11 października, to oznacza, że szkoła ma odmienny od większości w naszym kraju tryb rekrutowania na studia. Niektórzy specjaliści od akademickiego marketingu przypominają, że jak studenci socjologii przeszli z WSzK do WSP po promocyjnej cenie, to nie ma tego kierunku już ani tu, ani tam.
Była kiedyś w Łodzi Wyższa Szkoła Humanistyczna "Wschód-Zachód", ale - jak klikniemy na adres: http://www.wshwz.edu.pl - to znajdziemy jakiś dziwny portal zatytułowany "Reforma szkolnictwa". Może w ramach tej reformy ta szkoła zniknęła?
Wyższa Szkoła Informatyki i Umiejętności w Łodzi też odnotowuje zmiany na kierunku "pedagogika". W tym roku poinformowano absolwentów Wydziału Pedagogiki i Promocji Zdrowia, że "... ze względów organizacyjnych zakończenie roku akademickiego ograniczono do wydania dyplomów w dziekanacie". Najważniejsze, że je wydano, a pewnie niektórzy żałują, że nie w tak uroczystej formie, jaka miała miejsce w poprzednich latach. Pewnie ma na to wpływ europejski kryzys, albo zmiana na funkcji prorektora, której już nie pełni dr hab. Wiesława Leżańska, prof. UŁ, "powróciwszy" na łono macierzystej Alma Mater. Na stronie poświęconej kierunkowi "pedagogika" mowa jest o tym, że: "Pedagogika w Wyższej Szkole Informatyki i Umiejętności otrzymała najwyższą ocenę Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Ocena ta potwierdza wysoki poziom nauczania na tym kierunku." Chyba jednak władze tej uczelni nie znają pełnej skali ocen, gdyż najwyższą jest ocena "wyróżniająca", a o tym ani widu ani słychu. Katedry Wyższej Szkoły Informatyki i Umiejętności w Łodzi też są in statu nascendi.
Wyższa Szkoła Edukacji Zdrowotnej i Nauk Społecznych w Łodzi też prowadzi kształcenie na kierunku "pedagogika". Jak chwalą się władze tej uczelni, jest ona ponoć "...jedną z pierwszych polskich uczelni, które rozwijają w Polsce nowoczesną formę edukacji wspomaganą kształceniem e-learningowym'." Nie znamy opracowania historyczno-problemowego tego zagadnienia, toteż trudno jest stwierdzić, na czym polega wspomniane tu "pierwszeństwo", ale niewątpliwie zapis robi wrażenie, skoro z tej oferty skorzystało już ponad 1,12 tys. osób. Tu także jest informacja, że zapewnia się w szkole: "Wysoką jakość kształcenia wielokrotnie potwierdzoną przez decyzje Państwowej Komisji Akredytacyjnej". Warto zatem podać konkretną ocenę jakości kształcenia, która przecież wynika z treści uchwały PKA. Z informacji Biura PKA "pedagogika" uzyskała ocenę pozytywną, a więc nie ma się czego wstydzić. Szkoła zamieszcza skan Uchwały PKA, co czyni ów komunikat definitywnie wiarygodnym. W tej szkole, podobnie jak w wielu innych, też jest system promocji i czegoś na wzór kart stałego klienta. Można gromadzić punkty, a także wykorzystać je samemu lub podarować znajomemu. Osoby, które student polecił uczelni, też dostaną kupon zniżkowy. Czujemy się, jak np. na stacji benzynowej czy w MPiK-u. Ciekawe, że w zakładce "Historia" nie ma mowy o poprzednich rektorach tej szkoły. Czyżby nastąpił renesans "białych plam" historii? Rektorem Uczelni jest prof. zw. dr hab. Adam Kołątaj - biolog. To ja odnotuję do kroniki szkoły, że poprzednim jej rektorem był prof. dr hab. Alfred Juczyński - psycholog.
Salezjańska Wyższa Szkoła Ekonomii i Zarządzania w Łodzi ma w ofercie kierunek "pedagogika", który zawiera rzadko spotykane w innych szkołach specjalności, jak: Pedagogika opiekuńczo - prewencyjna; Pedagogika małżeństwa i rodziny z elementami wsparcia społecznego czy Pedagogika przedszkolna i wczesnoszkolna z elementami metody Marii Montessori. Wyjątkową wartością jest fakt, że w tej szkole nie prowadzi się zajęć dydaktycznych w niedziele. Znakomicie. Nareszcie ktoś pomyślał o rodzinach studentów i ich bliskich.
Zniknęła z mapy miasta Szkoła Wyższa im. R. Kudlińskiego - Wydział Zamiejscowy w Łodzi. Można o tym przeczytać na stronie: Upadające uczelnie w Polsce. Informacje i statystyki. Jak piszą twórcy tego portalu: Ilość upadających uczelni w ostatnich latach rośnie. Powoduje to spore kłopoty wśród studentów oraz absolwentów likwidowanych uczelni wyższych. Ministerstwo Nauki szacuje, że do 2015 roku upadnie około 200 uczelni wyższych.
Oj, coś z tymi reklamami-samochwałami jest w niektórych - łódzkich szkołach wyższych nie tak.
01 października 2013
Potencjał naukowy wydziałów polskiej pedagogiki
B
Wreszcie, w ostatnim dniu września został opublikowany ranking jednostek naukowych, które kształcą w ramach danej dyscypliny i prowadzą badania naukowe. Nie będę tu pisał o wszystkich naukach, bo interesuje mnie w tym momencie tylko i wyłącznie pedagogika. Pani minister Barbara Kudrycka zaprezentowała wyniki oceny parametrycznej polskich jednostek naukowych określając to mianem "Wizytówki polskiej nauki". Jaką wizytówką są w polskiej nauce wydziały, które szczycą się pedagogiką?
Powołany w ramach reformy nauki 2011 r. Komitet Ewaluacji Jednostek Naukowych dokonał oceny potencjału jednostek akademickich według nowych zasad, przyznając każdemu jedną z czterech kategorii, od których zależy wysokość finansowania w ramach budżetu państwa badań statutowych i możliwość ubiegania się o środki unijne. Przyznane kategorie są wynikiem przeprowadzonej oceny punktowej za osiągnięcia w ramach każdego z n/w/ czterech kryteriów:
1) osiągnięcia naukowe i twórcze;
2) potencjał naukowy;
3) materialne efekty działalności naukowej;
4) pozostałe efekty działalności naukowej.
Jak podaje MNiSW: "Oceny przyznane jednostkom naukowym przez Zespoły Ewaluacji w ramach każdego z ww. czterech kryteriów oceny, stanowiły podstawę do zastosowania metody porównań parami, wykorzystującej ważoną relację przewyższania, według algorytmu określonego w załączniku nr 8 do rozporządzenia. Zgodnie z algorytmem, każda jednostka naukowa była porównywana ze wszystkimi pozostałymi jednostkami naukowymi w danej GWO (grupach wspólnej oceny -dop. BŚ) poszerzonej o dwie jednostki referencyjne (jednostka referencyjna dla kategorii naukowej A, jednostka referencyjna dla kategorii naukowej B), tj. modelowe (nierzeczywiste) jednostki, zdefiniowane przez ustalone wartości ocen według każdego z czterech kryteriów. Porównanie to było przeprowadzone odrębnie dla każdego z czterech kryteriów oceny, przy zastosowaniu wag, których wartość dla poszczególnych kryteriów zależy od grupy nauk i rodzaju jednostek naukowych."
1) kategoria „A +” dla najbardziej prestiżowych, elitarnych, najlepszych jednostek w kraju, gdzie wśród 37 podmiotów niestety znalazła się tylko jedna, która prowadzi badania i kształcenie pedagogiczne, a jest nią:
- Wydział Nauk Historycznych i Pedagogicznych Uniwersytetu Wrocławskiego (dziekanem Wydziału poprzedniej i obecnej kadencji jest prof. dr hab. Elżbieta Kościk - historyk, zaś dyrektorką Instytutu Pedagogiki jest dr hab. Alicja Szerląg prof. UWr)
SERDECZNE GRATULACJE DLA NAJLEPSZYCH!
2) kategoria "A" - dla bardzo dobrych jednostek w kraju, wśród których znalazło się aż pięć wydziałów w następującej kolejności (ranking)::
- Wydział Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (dziekanem w okresie podlegającym ocenie był prof. zw. dr hab. Aleksander Nalaskowski, a obecnie jest dr hab. Piotr Petrykowski prof. UMK);
- Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie (dziekanem minionej kadencji była socjolog prof. dr hab. Maria-Jolanta Flis , a obecnie jest prof. dr hab. Jarosław Górniak - socjolog);
- Wydział Nauk Społecznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w Lublinie (dziekanem jest ks. dr hab. Stanisław Fel, prof. KUL);
- Wydział Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu (dziekanem minionej i obecnej kadencji jest prof. zw. dr hab. Zbyszko Melosik).
- Wydział Pedagogiczny i Artystyczny Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach (dziekanem jest drugą kadencję dr hab. Marek Kątny, prof. UJK).
SERDECZNE GRATULACJE DLA BARDZO DOBRYCH JEDNOSTEK AKADEMICKICH Z PEDAGOGIKĄ NA CZELE LUB W TLE WIELU JESZCZE INNYCH DYSCYPLIN NAUKOWYCH!
3) kategoria "B" - dla dobrych jednostek naukowych, wśród których znalazła się większość podlegających ocenie:
3.1. Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy; Wydział Pedagogiki i Psychologii;
3.2. Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie; Wydział Nauk Pedagogicznych;
3.3. Uniwersytet Gdański; Wydział Nauk Społecznych;
3.4. Uniwersytet Opolski; Wydział Historyczno-Pedagogiczny;
3.5. Dolnośląska Szkoła Wyższa we Wrocławiu; Wydział Nauk Pedagogicznych;
3.6. Uniwersytet Technologiczno-Humanistyczny im. Kazimierza Pułaskiego w Radomiu; Wydział Filologiczno-Pedagogiczny;
3.7. Uniwersytet Śląski w Katowicach; Wydział Pedagogiki i Psychologii;
3.8. Uniwersytet Zielonogórski; Wydział Pedagogiki, Socjologii i Nauk o Zdrowiu;
3.9. Uniwersytet Warszawski; Wydział Pedagogiczny;
3.10. Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie; Wydział Pedagogiki i Psychologii;
3.11. Uniwersytet Łódzki; Wydział Nauk o Wychowaniu;
3.12. Chrześcijańska Akademia Teologiczna w Warszawie; Wydział Pedagogiczny;
3.13. Wyższa Szkoła Administracji w Bielsku-Białej; Wydziału Nauk Humanistycznych i Studiów Międzynarodowych;
3.14. Uniwersytet w Białymstoku; Wydział Pedagogiki i Psychologii;
3.15. Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie; Wydział Nauk Pedagogicznych;
3.16. Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie; Wydział Nauk Społecznych;
3.17. Krakowska Akademia im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego w Krakowie; Wydział Psychologii i Nauk Humanistycznych;
3.18. Uniwersytet Śląski w Katowicach; Wydział Etnologii i Nauk o Edukacji w Cieszynie;
3.19. Akademia Ignatianum w Krakowie; Wydział Pedagogiczny;
3.20. Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II w Lublinie; Wydział Zamiejscowy Nauk o Społeczeństwie w Stalowej Woli;
3.21. Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny w Siedlcach; Wydział Humanistyczny;
3.22. Uniwersytet Szczeciński; Wydział Humanistyczny;
3.23. Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie; Wydział Pedagogiczny;
3.24. Akademia im. Jana Długosza w Częstochowie; Wydział Pedagogiczny;
3.25. Akademia Pomorska w Słupsku; Wydział Edukacyjno-Filozoficzny;
3.26. Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach; Filia w Piotrkowie Trybunalskim. Wydział Nauk Społecznych;
3.27. Ateneum - Szkoła Wyższa w Gdańsku; Wydział Studiów Edukacyjnych;
3.28. Wyższa Szkoła Pedagogiczna TWP w Warszawie; Wydział Nauk Społecznych w Warszawie;
3. 29. Wydział Pedagogiczno-Artystyczny Uniwersytetu Rzeszowskiego.
GRATULACJE DLA JEDNOSTEK, WŚRÓD KTÓRYCH WIELE BYŁO BLISKO KATEGORII "A"!
4) Kategoria "C" - dostateczna, będąca zarazem ostrzeżeniem wymuszającym zintensyfikowanie badań i restrukturyzację:
4.1. Wyższa Szkoła Pedagogiczna TWP w Warszawie; Wydział Nauk Humanistyczno - Społecznych w Olsztynie;
4.2. Wyższa Szkoła Pedagogiczna TWP w Warszawie; Wydział Nauk Społeczno - Pedagogicznych w Katowicach.
W przypadku jednostek objętych kategorią "C" są wydziały uczelni niepublicznych, toteż nie podlegają w/w sankcjom. Mają natomiast możliwość dostrzeżenia różnicy, jaka dzieli je od uczelni i szkół publicznych czy najlepszych w kategorii B wydziałów uczelni niepublicznych, by zintensyfikować prace naukowo-badawcze oraz poprawić stan zatrudnienia kadr naukowych.
Jak widać, w powyższym rankingu nie znalazło się ponad 100 jednostek wyższych szkół prywatnych, które w ogóle nie poddały się ocenie parametrycznej. Tym samym mamy jak na dłoni empiryczny wskaźnik, że ich wybór przez studiujących czy pracujących w nich ma jedynie charakter szkolny, zawodowy, pozanaukowy czy szkolno-biznesowy, lokując się poza obszarem akademickim z prawdziwego zdarzenia. To, że organizują konferencje naukowe, wydają jakieś publikacje czy czasopisma nie ma żadnego znaczenia dla ich akademickości, skoro nie zostały nawet objęte oceną resortu zgodnie z powyższymi kryteriami. "Król okazał się nagi".
30 września 2013
Wartość nauczyciela
Coraz częściej spotykam się z pytaniem o wartość nauczyciela, które kieruje naszą uwagę ku wartościom użytkowym, utylitarnym. Jedynie w ich świetle nie da się jednak traktować każdego człowieka jednakowo, gdyż każdy dysponuje inną sumą wartości użytkowych. Przykładowo, wartość użytkowa dyrektora szkoły jako nauczyciela dyplomowanego jest wyższa od wartości użytkowej nauczyciela języka polskiego, ale tylko mianowanego. Każdy z nich ma przecież pensję innej wysokości. A jak do tego dodamy ich inne wartości użytkowe, jak np. to, czy mają własny samochód (na kredyt, czy zakupiony za gotówkę), czy mają własny dom, rodzinę, dzieci, działkę, dietę poselską itd., itd., to się okaże, że każdy z nich reprezentuje posiadanymi przez siebie wartościami utylitarnymi, materialnymi inną, porównywalną wartość użytkową.
To właśnie zgodnie z tą filozofią „lepiej” jest dyrektorowi zatrudnić trzech nauczycieli stażystów po studiach jedynie licencjackich, niż jednego dyplomowanego i na dodatek ze stopniem naukowym doktora. Inna rzecz, że przez kilkadziesiąt lat w tym kraju obowiązywała zasada socjalistycznej równości, w świetle której nauczyciel ze stopniem naukowym doktora miał otrzymywać taką samą pensję podstawową, jak nauczyciel ze stopniem zawodowym magistra. To w myśl zasady materialnej użyteczności dyrektorka pewnej szkoły podstawowej w Łodzi nie dawała godzin ponadwymiarowych jednej z nauczycielek tylko dlatego, że w jej mniemaniu miała ona bardzo dobrą sytuację materialną (mąż tej nauczycielki był dobrze zarabiającym prawnikiem, więc po co miałaby pomnażać dobra użytkowe?).
Niektórzy idą dalej w tych porównaniach i uważają, że nauczycielowi wychowania fizycznego czy sztuki (muzycznej lub plastycznej) powinno się płacić mniej, bo przecież oni nie pracują tak ciężko (w sensie zapewne umysłowym), jak nauczyciele pozostałych przedmiotów. To rynek decyduje o wartości nauczyciela? Każdego można wyłączyć z równego dostępu do i tak ubogich w oświacie dóbr materialnych. Ba, pamiętam takich ministrów edukacji już w okresie III RP, którzy twierdzili, że nauczycielom szczególnego pożądania, a więc informatykom i filologom angielskim należy płacić więcej, bo inaczej nie podejmą pracy w szkołach publicznych. A inni mogą? Tak więc, w dziedzinie wartości utylitarnych wszelkie porównywanie i sumowanie jest dopuszczalne, i nie ma to znaczenia, czy nam się to podoba, czy nie. Ono po prostu ma miejsce. Stąd tyle zawiści także w tym zawodzie, bo przecież im więcej w nim ubóstwa i nierówności, tym większe poczucie krzywdy i próba odrobienia strat.
Podjęcie zagadnienia kondycji polskiego nauczyciela wymusza niejako postrzeganie osób w tym zawodzie przez pryzmat jakiegoś stanu uśrednionego, typowego, dominującego w naszym kraju, podczas gdy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że żaden z nas kimś takim nie jest. Każdy nauczyciel na szczęście jest inny, choć niewątpliwie jest w tym zawodzie coś, co nas wszystkich łączy, a mianowicie zadanie (misja) kształcenia i wychowywania innych, jakkolwiek by tych pojęć nie definiować. Sam jestem przeciwnikiem mierzenia jednych miarą drugich. W jednej z opowieści chasydzkich wybitny filozof wychowania Martin Buber przywołuje taką oto argumentację na rzecz nieporównywalności
każdego z nas:
Jeżeli ja jestem, ponieważ to ja jestem,
a ty jesteś, ponieważ to ty jesteś,
wówczas ja jestem ja, a ty jesteś ty.
Jeżeli natomiast ja jestem ja,
ponieważ ty jesteś ty,
A ty jesteś ty, ponieważ ja jestem ja,
Wtedy ja nie jestem ja, a ty nie jesteś ty
(M. Buber, Opowieści Chasydów, Poznań: "W drodze", 1986, s. 270 )
Filozof Andrzej Grzegorczyk niezwykle trafnie pisał pod koniec lat 70. minionego wieku, by żadnego człowieka nie traktować jedynie jako sumę jego wartości użytkowych, bo przecież każdy z nas przedstawia oprócz nich jeszcze wartość egzystencjalną. Nauczyciele, jako istoty przecież ludzkie, nawet wówczas gdy niektórym z nich się zdarzy zachować nieludzko, mają taką samą wartość egzystencjalną, która nie zmienia się ani z biegiem czasu, ani z liczbą ról, pozycji, dodatków do pensji, jak ma to miejsce w przypadku wartości utylitarnych.
W tym sensie, w świetle wartości egzystencjalnych wszyscy jesteśmy sobie równi. Każdy z nauczycieli wnosi do pracy z dziećmi coś niepowtarzalnego, wyjątkowego, coś charakterystycznego dla własnego sposobu bycia z sobą, z innymi i ze światem, a to oznacza, że tak tych indywidualnych cech bytu, jak i uwikłań w relacje społeczne nikt nie będzie w stanie skopiować, powtórzyć. I o to właśnie chodzi. Nauczyciele powinni móc być sobą, a dzięki swojej pracy pozostać w pamięci tych, którzy uczyli się dzięki nim we wspólnym doświadczeniu zmagań z rzeczywistością edukacyjną.
Przed prawie stu laty Jan Władysław Dawid pisał: W żadnym zawodzie człowiek nie ma tak wielkiego znaczenia, jak w zawodzie nauczycielskim. Architekt może być złym człowiekiem i zbudować dom ładny i wygodny; inżynier, który przebił tunele, przeprowadził wielkie drogi, pobudował mosty – mógł być człowiekiem lichym. Już mniej jest to możliwe u lekarza; zapewne nie chciałby nikt leczyć się u takiego, o którym wiedziałby na pewno, że jest złym człowiekiem. A już nauczyciel – zły człowiek jest sprzecznością w samym określeniu, niemożliwością. Nauczyciel taki może tego lub innego czasem nauczyć, rzeczy oderwanych, przypadkowych, ale pozostanie dla ucznia kimś obcym, w jego życiu żadnego wpływu nie odegra.(J.W. Dawid, O duszy nauczycielstwa. Opracował wstępem i przypisami opatrzył oraz podał do druku Edward Walewander , II wyd., Lublin: RW KUL 2002, s. 34)
To zadziwiające, że po dwudziestu czterech latach wolności nie jesteśmy w stanie wyegzekwować - fundamentalnej dla jakości edukacji - autonomii nauczyciela w procesie wychowywania najmłodszych pokoleń. Ciągle piszemy i mówimy o podmiotowości dziecka, ale nie dostrzegamy tego, że coraz więcej ubywa jej ostatnimi laty w pracy pedagogów.
- Kim jest lub może być nauczyciel w odgórnie sterowanym systemie oświatowym?
- Czy ma on być urzędnikiem znajdującym się na najniższym szczeblu hierarchicznej struktury zależności oświatowych: MEN – kuratorium oświaty – dyrektor przedszkola – ONA (ON)?
- Jak ma się osobowość nauczyciela, jego wykształcenie i gotowość do realizacji zadań rozwojowo-wychowawczych do narzucanych mu z nadrzędnych struktur oczekiwań, poleceń czy roszczeń?
- Jak dalece pojawiające się w pedeutologii kolejne teorie, modele czy orientacje są możliwe do weryfikowania w praktyce szkolnej w sytuacji, gdy i tak o większości aspektów nauczycielskiej roli stanowi nadzór pedagogiczny oraz bezrefleksyjnie przenoszone do oświaty mechanizmy rynkowej gospodarki?
To właśnie zgodnie z tą filozofią „lepiej” jest dyrektorowi zatrudnić trzech nauczycieli stażystów po studiach jedynie licencjackich, niż jednego dyplomowanego i na dodatek ze stopniem naukowym doktora. Inna rzecz, że przez kilkadziesiąt lat w tym kraju obowiązywała zasada socjalistycznej równości, w świetle której nauczyciel ze stopniem naukowym doktora miał otrzymywać taką samą pensję podstawową, jak nauczyciel ze stopniem zawodowym magistra. To w myśl zasady materialnej użyteczności dyrektorka pewnej szkoły podstawowej w Łodzi nie dawała godzin ponadwymiarowych jednej z nauczycielek tylko dlatego, że w jej mniemaniu miała ona bardzo dobrą sytuację materialną (mąż tej nauczycielki był dobrze zarabiającym prawnikiem, więc po co miałaby pomnażać dobra użytkowe?).
Niektórzy idą dalej w tych porównaniach i uważają, że nauczycielowi wychowania fizycznego czy sztuki (muzycznej lub plastycznej) powinno się płacić mniej, bo przecież oni nie pracują tak ciężko (w sensie zapewne umysłowym), jak nauczyciele pozostałych przedmiotów. To rynek decyduje o wartości nauczyciela? Każdego można wyłączyć z równego dostępu do i tak ubogich w oświacie dóbr materialnych. Ba, pamiętam takich ministrów edukacji już w okresie III RP, którzy twierdzili, że nauczycielom szczególnego pożądania, a więc informatykom i filologom angielskim należy płacić więcej, bo inaczej nie podejmą pracy w szkołach publicznych. A inni mogą? Tak więc, w dziedzinie wartości utylitarnych wszelkie porównywanie i sumowanie jest dopuszczalne, i nie ma to znaczenia, czy nam się to podoba, czy nie. Ono po prostu ma miejsce. Stąd tyle zawiści także w tym zawodzie, bo przecież im więcej w nim ubóstwa i nierówności, tym większe poczucie krzywdy i próba odrobienia strat.
Podjęcie zagadnienia kondycji polskiego nauczyciela wymusza niejako postrzeganie osób w tym zawodzie przez pryzmat jakiegoś stanu uśrednionego, typowego, dominującego w naszym kraju, podczas gdy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że żaden z nas kimś takim nie jest. Każdy nauczyciel na szczęście jest inny, choć niewątpliwie jest w tym zawodzie coś, co nas wszystkich łączy, a mianowicie zadanie (misja) kształcenia i wychowywania innych, jakkolwiek by tych pojęć nie definiować. Sam jestem przeciwnikiem mierzenia jednych miarą drugich. W jednej z opowieści chasydzkich wybitny filozof wychowania Martin Buber przywołuje taką oto argumentację na rzecz nieporównywalności
każdego z nas:
Jeżeli ja jestem, ponieważ to ja jestem,
a ty jesteś, ponieważ to ty jesteś,
wówczas ja jestem ja, a ty jesteś ty.
Jeżeli natomiast ja jestem ja,
ponieważ ty jesteś ty,
A ty jesteś ty, ponieważ ja jestem ja,
Wtedy ja nie jestem ja, a ty nie jesteś ty
(M. Buber, Opowieści Chasydów, Poznań: "W drodze", 1986, s. 270 )
Filozof Andrzej Grzegorczyk niezwykle trafnie pisał pod koniec lat 70. minionego wieku, by żadnego człowieka nie traktować jedynie jako sumę jego wartości użytkowych, bo przecież każdy z nas przedstawia oprócz nich jeszcze wartość egzystencjalną. Nauczyciele, jako istoty przecież ludzkie, nawet wówczas gdy niektórym z nich się zdarzy zachować nieludzko, mają taką samą wartość egzystencjalną, która nie zmienia się ani z biegiem czasu, ani z liczbą ról, pozycji, dodatków do pensji, jak ma to miejsce w przypadku wartości utylitarnych.
W tym sensie, w świetle wartości egzystencjalnych wszyscy jesteśmy sobie równi. Każdy z nauczycieli wnosi do pracy z dziećmi coś niepowtarzalnego, wyjątkowego, coś charakterystycznego dla własnego sposobu bycia z sobą, z innymi i ze światem, a to oznacza, że tak tych indywidualnych cech bytu, jak i uwikłań w relacje społeczne nikt nie będzie w stanie skopiować, powtórzyć. I o to właśnie chodzi. Nauczyciele powinni móc być sobą, a dzięki swojej pracy pozostać w pamięci tych, którzy uczyli się dzięki nim we wspólnym doświadczeniu zmagań z rzeczywistością edukacyjną.
Przed prawie stu laty Jan Władysław Dawid pisał: W żadnym zawodzie człowiek nie ma tak wielkiego znaczenia, jak w zawodzie nauczycielskim. Architekt może być złym człowiekiem i zbudować dom ładny i wygodny; inżynier, który przebił tunele, przeprowadził wielkie drogi, pobudował mosty – mógł być człowiekiem lichym. Już mniej jest to możliwe u lekarza; zapewne nie chciałby nikt leczyć się u takiego, o którym wiedziałby na pewno, że jest złym człowiekiem. A już nauczyciel – zły człowiek jest sprzecznością w samym określeniu, niemożliwością. Nauczyciel taki może tego lub innego czasem nauczyć, rzeczy oderwanych, przypadkowych, ale pozostanie dla ucznia kimś obcym, w jego życiu żadnego wpływu nie odegra.(J.W. Dawid, O duszy nauczycielstwa. Opracował wstępem i przypisami opatrzył oraz podał do druku Edward Walewander , II wyd., Lublin: RW KUL 2002, s. 34)
To zadziwiające, że po dwudziestu czterech latach wolności nie jesteśmy w stanie wyegzekwować - fundamentalnej dla jakości edukacji - autonomii nauczyciela w procesie wychowywania najmłodszych pokoleń. Ciągle piszemy i mówimy o podmiotowości dziecka, ale nie dostrzegamy tego, że coraz więcej ubywa jej ostatnimi laty w pracy pedagogów.
- Kim jest lub może być nauczyciel w odgórnie sterowanym systemie oświatowym?
- Czy ma on być urzędnikiem znajdującym się na najniższym szczeblu hierarchicznej struktury zależności oświatowych: MEN – kuratorium oświaty – dyrektor przedszkola – ONA (ON)?
- Jak ma się osobowość nauczyciela, jego wykształcenie i gotowość do realizacji zadań rozwojowo-wychowawczych do narzucanych mu z nadrzędnych struktur oczekiwań, poleceń czy roszczeń?
- Jak dalece pojawiające się w pedeutologii kolejne teorie, modele czy orientacje są możliwe do weryfikowania w praktyce szkolnej w sytuacji, gdy i tak o większości aspektów nauczycielskiej roli stanowi nadzór pedagogiczny oraz bezrefleksyjnie przenoszone do oświaty mechanizmy rynkowej gospodarki?
29 września 2013
Socjologiczna analiza granic transparencji
Jednym z wielu wykładowców tegorocznej Letniej Szkoły Młodych Pedagogów KNP PAN w Wojanowie był profesor UAM w Poznaniu, dr hab. Marek Krajewski, autor tak znakomitych rozpraw naukowych jak:
- POPamiętane (Gdańsk 2006)
- Za Fotografię! W stronę radykalnego programu socjologii wizualnej (współautor: Marek Drozdowski; Warszawa 2010);
- Kultury kultury popularnej (Poznań, II wyd. 2005);
czy najnowszej:
- Są w życiu rzeczy... Szkice z socjologii przedmiotów (Warszawa 2013).
Warto było posłuchać wykładu socjologa młodego pokolenia, którego badania dotyczą m.in. współczesnej popkultury. Tytuł wystąpienia brzmiał: Granice transparencji. Prof. M. Krajewski ujawnił nam część swoich najnowszych dociekań dotyczących zdolności społeczeństw do samoorganizacji. Transparencja jest bowiem jego zdaniem niezbędnym elementem funkcjonowania społeczeństwa demokratycznego, ale i zarazem wiąże się z najnowszym trendem kultury popularnej.
Socjolog wskazywał na zmianę przejawów transparencji w naszym codziennym życiu, na jej uniwersalizację oraz wyższą świadomość istnienia tego trendu także w polskim społeczeństwie. Badacze nauk społecznych już nie utyskują na zagrożenia dla ludzkości ze strony mediów elektronicznych, na coraz silniejszą naszą obecność w portalach społecznościowych, ale zaczynają interesować się nowymi sposobami gromadzenia o nas informacji oraz sprawowania nad nami nadzoru przez władze, ale i podmioty gospodarcze, skoro stajemy się istotami konsumpcyjnymi.
Prof. M. Krajewski wyciąga wniosek z badań sfery manipulacji społeczno-politycznej, że także w naszym społeczeństwie zmienia się u obywateli świadomość istnienia trendu, któremu zaczynają się po części przeciwstawiać. Nic dziwnego, że socjologowie poddają analizie, opisowi, interpretacji to, co jest przemieszczone z sfery życia prywatnego do przestrzeni życia publicznego. Wskaźnikiem tego przesunięcia jest dostrzeżenie, że to, co jeszcze tak niedawno było czyimś sekretem, dzisiaj jest już jawne. To, co intymne, przestaje takim być.
Transparencja potencjalna/aktualna nie jest przypadkowym procesem, ale jest systematycznie organizowana przez różne podmioty. Transparencja spełnia takie funkcje jak:
1. Zaspokajanie jednostkowych i społecznych potrzeb (potrzeb uniwersalnych, jak ciekawość, chęć uzyskania przewagi nad innymi, kiedy toczy się rywalizacja o ograniczone zasoby; potrzeb nowoczesnych jak: potrzeba kontroli rzeczywistości, dystrakcja -przełamywanie nudy, monotonii przez np. interesowanie się życiem prywatnym celebrytów.
Problemem jest to, jak powyższe potrzeby zaspokaja rynek? Mamy tu do czynienia także z paradoksem przyrostu wiedzy, bowiem im więcej jest informacji, tym mniej wiemy, gdyż nasze możliwości poznawcze są ograniczone.
2. Zaspokajanie istotnych potrzeb systemu, regulowanie zachować obywateli (np. ukryty i jawny nadzór nad obywatelami, szczególnie jako konsumentami, pacjentami, uczącymi się itp. przez gromadzenie informacji o nich).
Problemem jest to, w jakim stopniu ów nadzór staje się dysfunkcyjny? Nie wiemy bowiem, jak wykorzystywane są informacje o nas czy np. jak dzięki nim eliminuje się osoby w walce politycznej, w grze wyborczej itp.
Socjolog pytał zatem, czy istnieją granice transparencji? Szybko jednak okazało się, że jest to pytanie retoryczne, gdyż w świetle powyższych procesów i rozbudzonych potrzeb otoczkowych w ponowoczesnych i zglobalizowanych społeczeństwach nie istnieje coś, czego nie można lub nie powinno się pokazywać w przestrzeni publicznej. Jedynymi granicami są techniczne bariery w ujawnianiu najbardziej niespotykanych dotychczas w przestrzeni publicznej zjawisk, zdarzeń czy zachowań osób. Nie ma tu granic etycznych.
Dla pedagogów było istotne poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie ma tych granic i co oni sami mogą czynić, by ich wychowankowie radzili sobie z transparencją prywatności w sferze publicznej? Z jednej bowiem strony ma miejsce rywalizacja o naszą uwagę, skoro jest ona kapitałem dla producentów dóbr, organizacji społecznych itp., z drugiej zaś coraz silniej objawia się nasza bezradność wobec złożonego świata. Tymczasem kultura transparencji - jak mówił prof. M. Krajewski - nie wyczerpuje swojego potencjału, gdyż nieustannie wzrasta uniwersalność potrzeb w tym zakresie. Jedne formy transparencji wypierają inne. Czy możemy powstrzymać trend transparencji?
Niewątpliwie, tak. Poznański socjolog wskazał - jak rasowy pedagog - na następujące przejawy obrony społeczeństwa polskiego przed przesuwaniem granic transparencji. Są to bowiem:
1) inicjatywy obywatelskie mające na celu zmianę regulacji prawnych (zob. działania Fundacji Panoptykon - www.panoptykon.org)
2) Technologie uprywatnienia, np. ukrywanie adresu IP, (zob. Collusion);
3) Świadome korzystanie z mediów (zob. www.edukacjamedialna.edu.pl)
4) Publiczne wykorzystanie transparencji do animowania działań na rzecz dobra publicznego (np. www.naprawmyto.pl)
Transparencja nie jest sama w sobie problemem. Powinniśmy ją czynić zjawiskiem symetrycznym, a nie podporządkowującym nasze życie jawnej lub ukrytej władzy (manipulacji). Doskonale pisze o tych rozwiązaniach w odniesieniu do funkcjonowania dzieci i młodzieży w cyberprzestrzeni oraz o pedagogicznym oswajaniu jej m.in. dr hab. Jacek Pyżalski - pedagog z UAM w Poznaniu. Nic dziwnego, że w czasie wykładu nie tylko doktoranci i doktorzy byli bardzo zasłuchani. (fot. od lewej: H. Cervinkova, M. Nowak-Dziemianowicz i M. Dudzikowa)
(fotografie wykonała dr Małgorzata Makiewicz)
- POPamiętane (Gdańsk 2006)
- Za Fotografię! W stronę radykalnego programu socjologii wizualnej (współautor: Marek Drozdowski; Warszawa 2010);
- Kultury kultury popularnej (Poznań, II wyd. 2005);
czy najnowszej:
- Są w życiu rzeczy... Szkice z socjologii przedmiotów (Warszawa 2013).
Warto było posłuchać wykładu socjologa młodego pokolenia, którego badania dotyczą m.in. współczesnej popkultury. Tytuł wystąpienia brzmiał: Granice transparencji. Prof. M. Krajewski ujawnił nam część swoich najnowszych dociekań dotyczących zdolności społeczeństw do samoorganizacji. Transparencja jest bowiem jego zdaniem niezbędnym elementem funkcjonowania społeczeństwa demokratycznego, ale i zarazem wiąże się z najnowszym trendem kultury popularnej.
Socjolog wskazywał na zmianę przejawów transparencji w naszym codziennym życiu, na jej uniwersalizację oraz wyższą świadomość istnienia tego trendu także w polskim społeczeństwie. Badacze nauk społecznych już nie utyskują na zagrożenia dla ludzkości ze strony mediów elektronicznych, na coraz silniejszą naszą obecność w portalach społecznościowych, ale zaczynają interesować się nowymi sposobami gromadzenia o nas informacji oraz sprawowania nad nami nadzoru przez władze, ale i podmioty gospodarcze, skoro stajemy się istotami konsumpcyjnymi.
Prof. M. Krajewski wyciąga wniosek z badań sfery manipulacji społeczno-politycznej, że także w naszym społeczeństwie zmienia się u obywateli świadomość istnienia trendu, któremu zaczynają się po części przeciwstawiać. Nic dziwnego, że socjologowie poddają analizie, opisowi, interpretacji to, co jest przemieszczone z sfery życia prywatnego do przestrzeni życia publicznego. Wskaźnikiem tego przesunięcia jest dostrzeżenie, że to, co jeszcze tak niedawno było czyimś sekretem, dzisiaj jest już jawne. To, co intymne, przestaje takim być.
Transparencja potencjalna/aktualna nie jest przypadkowym procesem, ale jest systematycznie organizowana przez różne podmioty. Transparencja spełnia takie funkcje jak:
1. Zaspokajanie jednostkowych i społecznych potrzeb (potrzeb uniwersalnych, jak ciekawość, chęć uzyskania przewagi nad innymi, kiedy toczy się rywalizacja o ograniczone zasoby; potrzeb nowoczesnych jak: potrzeba kontroli rzeczywistości, dystrakcja -przełamywanie nudy, monotonii przez np. interesowanie się życiem prywatnym celebrytów.
Problemem jest to, jak powyższe potrzeby zaspokaja rynek? Mamy tu do czynienia także z paradoksem przyrostu wiedzy, bowiem im więcej jest informacji, tym mniej wiemy, gdyż nasze możliwości poznawcze są ograniczone.
2. Zaspokajanie istotnych potrzeb systemu, regulowanie zachować obywateli (np. ukryty i jawny nadzór nad obywatelami, szczególnie jako konsumentami, pacjentami, uczącymi się itp. przez gromadzenie informacji o nich).
Problemem jest to, w jakim stopniu ów nadzór staje się dysfunkcyjny? Nie wiemy bowiem, jak wykorzystywane są informacje o nas czy np. jak dzięki nim eliminuje się osoby w walce politycznej, w grze wyborczej itp.
Socjolog pytał zatem, czy istnieją granice transparencji? Szybko jednak okazało się, że jest to pytanie retoryczne, gdyż w świetle powyższych procesów i rozbudzonych potrzeb otoczkowych w ponowoczesnych i zglobalizowanych społeczeństwach nie istnieje coś, czego nie można lub nie powinno się pokazywać w przestrzeni publicznej. Jedynymi granicami są techniczne bariery w ujawnianiu najbardziej niespotykanych dotychczas w przestrzeni publicznej zjawisk, zdarzeń czy zachowań osób. Nie ma tu granic etycznych.
Dla pedagogów było istotne poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie ma tych granic i co oni sami mogą czynić, by ich wychowankowie radzili sobie z transparencją prywatności w sferze publicznej? Z jednej bowiem strony ma miejsce rywalizacja o naszą uwagę, skoro jest ona kapitałem dla producentów dóbr, organizacji społecznych itp., z drugiej zaś coraz silniej objawia się nasza bezradność wobec złożonego świata. Tymczasem kultura transparencji - jak mówił prof. M. Krajewski - nie wyczerpuje swojego potencjału, gdyż nieustannie wzrasta uniwersalność potrzeb w tym zakresie. Jedne formy transparencji wypierają inne. Czy możemy powstrzymać trend transparencji?
Niewątpliwie, tak. Poznański socjolog wskazał - jak rasowy pedagog - na następujące przejawy obrony społeczeństwa polskiego przed przesuwaniem granic transparencji. Są to bowiem:
1) inicjatywy obywatelskie mające na celu zmianę regulacji prawnych (zob. działania Fundacji Panoptykon - www.panoptykon.org)
2) Technologie uprywatnienia, np. ukrywanie adresu IP, (zob. Collusion);
3) Świadome korzystanie z mediów (zob. www.edukacjamedialna.edu.pl)
4) Publiczne wykorzystanie transparencji do animowania działań na rzecz dobra publicznego (np. www.naprawmyto.pl)
Transparencja nie jest sama w sobie problemem. Powinniśmy ją czynić zjawiskiem symetrycznym, a nie podporządkowującym nasze życie jawnej lub ukrytej władzy (manipulacji). Doskonale pisze o tych rozwiązaniach w odniesieniu do funkcjonowania dzieci i młodzieży w cyberprzestrzeni oraz o pedagogicznym oswajaniu jej m.in. dr hab. Jacek Pyżalski - pedagog z UAM w Poznaniu. Nic dziwnego, że w czasie wykładu nie tylko doktoranci i doktorzy byli bardzo zasłuchani. (fot. od lewej: H. Cervinkova, M. Nowak-Dziemianowicz i M. Dudzikowa)
(fotografie wykonała dr Małgorzata Makiewicz)
28 września 2013
Pedagodzy po SZKOLE, naukowo-etycznie-limerycznie
W dniu dzisiejszym zakończyła się XXVII Letnia Szkoła Młodych Pedagogów Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN w Wojanowie. Jak zwykle, jak każdego roku, a przecież za każdym razem zawsze INACZEJ, uczestniczący w niej doktoranci, asystenci, wykładowcy, adiunkci i profesorowie mieli wyjątkową okazję, by w ciągu jednego tygodnia uczyć się od siebie, wzajemnie dzielić się mądrością, wynikami własnych badań. W SZKOLE KNP PAN inkluzja ma autentyczny wymiar. Nie musimy ukrywać w programie obrad danych o osobach referujących, by sztucznie kreować "równość", skoro stopnie zawodowe, naukowe i tytuły są znakiem wykształcenia, a nie wynoszenia się ponad innych. Nie musimy mówić do siebie po imieniu, by być dla siebie kolegami, przyjaciółmi, sojusznikami w akademickim i osobistym rozwoju. Tu nie ma komunikacyjnych barier, gdyż jesteśmy dorosłymi osobami, które z własnej woli, często też na własny koszt przyjeżdżają, by czegoś się nauczyć, dowiedzieć, coś zweryfikować, poddać konfrontacji.
SZKOŁA Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN ma swoją, niespotykaną w innych strukturach - samorządową tradycję. To młodzi naukowcy rządzą całą organizacją obrad, animacją zajęć, warsztatów, spotkań, konsultacji. Programowo, merytorycznie uzgadniają i negocjują wszystko z "Królową-Matką", czyli prof. dr hab. MARIĄ DUDZIKOWĄ, która już po raz dwudziesty kierowała tą niecodzienną formą pracy profesorskiego środowiska z młodymi naukowcami. Otrzymała z tego też tytułu wiele dowodów wdzięczności i uznania. Były specjalne LISTY GRATULACYJNE (poniżej), dzieła sztuki - STATUETKA z logo SZKOŁY, PORTRET, książki od wypromowanych już doktorów, KWIATY, uściski i dobre MYŚLI. W imieniu KNP PAN skierowałem do PANI PROFESOR list następującej treści:
Szanowna Pani Profesor, Droga Jubilatko,
w dziejach polskiej pedagogiki nie ma podobnej kategorii Jubileuszu, która wiązałaby się z tak specyficzną służbą nauce i jej największym darem, jakim jest poświęcenie się młodym pokoleniom zafascynowanych rozwojem nauk pedagogicznych. Jest Pani Profesor Wielką Uczoną, która w swojej pracy twórczej dzieli się ze swoimi uczniami tym, co Józef Nusbaum-Hilarowicz w wydanej w 1910 r. we Lwowie książce pt. „Uczeni i uczniowie” określał mianem wyjątkowej sztuki obcowania (...) z największymi mocarzami ducha, zgłębiającej ich płody, a gdy najdrobniejszym choćby przyczynkiem posuwamy naukę naprzód, uczuwamy żywe zadowolenie wewnętrzne, że do skarbnicy, do której najlepsi i najtężsi duchem owoce swej pracy składają, i myśmy złożyli dorobek, z którym liczą się inni pracownicy na polu nauki.
Jest Pani Profesor dla nas autorytetem o najwyższych walorach, który oddał się nauce całym sercem i umysłem z pełną świadomością, że nauce połowicznie służyć nie można. Jesteśmy dumni z Pani pracy badawczej, niepowtarzalnej obecności w kreowaniu najwyższych standardów w naukach humanistycznych i społecznych, w tym szczególnie w pedagogice i dla pedagogiki.
Z okazji 20-lecia kierowania Letnią Szkołą Młodych Pedagogów proszę przyjąć od członków Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN jak najserdeczniejsze życzenia - zdrowia, sił twórczych, cierpliwości dla czasami niepokornych czy niecierpliwych uczniów oraz głębokiej satysfakcji z tak pięknie i mądrze realizowanej przez siebie służby. Niech adresowane do Pani Profesor wyrazy uznania, pamięci i życzenia dalszych lat w jak najlepszym zdrowiu sprzyjały temu, by mogła Pani dalej wspomagać nas swoim doświadczeniem i nieprzekładalną na nic OBECNOŚCIĄ. Niech uśmiech i radość codzienności rozkładają się na raty z obdarzaniem Pani DOBREM przez innych, w nieustającym dialogu z wartościami, które od wielu lat odkrywa i przekazuje Pani Profesor akademickiej i oświatowej społeczności.
Ode mnie zaś proszę przyjąć okolicznościowe limeryki:
Lat dwadzieścia zarządzasz w tej Szkole
Konstruując jej program w mozole
Dzięki Twej twórczej pracy
wiedzę mamy na tacy
Nic dziwnego, że bywać tu wolę.
Jak ktoś nie wie, niech kitu nie wciska
że tak łatwo jest tworzyć igrzyska
w których pajdagogosy
zaoszczędzą kokosy
dzięki źródłu, z którego moc tryska.
(fot. Zespół redakcyjny nowego czasopisma Forum Młodych Pedagogów przy KNP dr Ewa Bochno - Uniwersytet Zielonogórski; mgr Urszula Bukowska; dr Przemysław Grzybowski - Uniwersytet Kazimierza Wielkiego; dr Maksymilian Chutorański - Uniwersytet Szczeciński i dr Alicja Korzeniecka -Bondar Uniwersytet w Białymstoku)
SZKOŁA PEDAGOGÓW jest - jak już pisałem wcześniej - uniwersytetem typu instant, bowiem w ciągu kilku dni odbyło się tu tak wiele debat naukowych, dyskusji, sporów, konsultacji, indywidualnych rozmów, porad, lektur, że trudno jest nie docenić zaangażowania w to przedsięwzięcie wszystkich uczestników, ale przede wszystkim Gospodarzy, na których spoczywał trud i przywilej stworzenia jak najlepszych warunków do realizacji założonych celów.
Znakomicie wywiązała się z tego społeczność Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu na czele z panią Dziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych - prof. DSW dr hab. Mirosławą Nowak-Dziemianowicz, z członkami zespołu organizacyjnego przygotowującego XXVII LSMP: doktorantkami Dolnośląskiej Szkoły Wyższej: mgr Urszulą Bukowską, mgr Anną Jakubowską, mgr Marzeną Major, mgr Izabelą Serafin, mgr Moniką Taras oraz z sekretarzami XXVII LSMP/ Prezydencją LSMP na rok 2012-2013: dr Piotrem Mikiewiczem i dr Magdaleną Czubak- Koch. (fot. dr M. Czubak-Koch) Należą im się najserdeczniejsze wyrazy uznania i wdzięczności za ogromny wkład pracy, zapał i zaangażowanie w organizację i przebieg XXVII Letniej Szkoły Młodych Pedagogów KNP PAN w Wojanowie. Całoroczna, a przecież dla większości niewidoczna, praca i komunikacja z osobami zainteresowanymi udziałem w Letniej Szkole oraz z kadrą naukową, która wspiera jej część wykładowo-seminaryjną, stała się dzięki NIM naukową wartością dodaną. Mam zarazem nadzieję, że pobyt w środowisku naukowym o tak zróżnicowanych zainteresowaniach i kompetencjach naukowo-badawczych zrekompensuje im trud i wzmocni we własnej pracy naukowej.
Warto zobaczyć program tegorocznej LSMP KNP PAN, by przekonać się, że jego struktura merytoryczna i formalna ma swoją logikę, atrakcyjność i przede wszystkim inter- i transdyscyplinarny charakter. Zamieszczone tu fotografie wykonała wielokrotna uczestniczka SZKOŁY pani dr Małgorzata Makiewicz .(przyszłoroczni Organizatorzy XXVIII LSMP KNP PAN w Sandomierzu - pedagodzy z KUL na czele z ks. prof. Marianem Nowakiem)
Pożegnaliśmy Wojanów nie bez żalu, ale mamy świadomość tego, że warto tam było być razem. Zapraszamy w przyszłym roku do Sandomierza. Organizatorami XXVIIII LSMP KNP PAN będą pedagodzy z Wydziału Nauk Społecznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
(fot. prodziekan ds. nauki i kontaktów zagranicznych KUL prof. dr hab. Marek Pawlak i dyrektor Instytutu Pedagogiki KUL ks. dr hab. Marian Nowak, prof. KUL)
27 września 2013
Neoliberalny i genderowy dyskurs edukacyjny
Letnia Szkoła Młodych Pedagogów Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN jest swoistego rodzaju "uniwersytetem w kapsułce". W ciągu kilku dni doktoranci i doktorzy z całego kraju mogą wysłuchać wielu referatów, podzielić się doniesieniami z badań, zaprezentować swoje koncepcje diagnostyczne z szeroko pojmowanej obecności pedagogiki w sferze publicznej i prywatnej. Gdybym miał relacjonować to wszystko, co się tu dzieje, to musiałbym przez kilka tygodni tylko tym zająć uwagę czytelników mojego bloga. Tymczasem w otoczeniu społeczno-politycznym polskiej edukacji ma miejsce także wiele innych, istotnych wydarzeń, których z zacisza Pałacu w Wojanowie nie jestem w stanie zarejestrować czy odnieść się do nich.
Nie mogę jednak nie przywołać chociaż w skrócie niezwykle ważnych treści dwóch wczorajszych referatów profesorów: Eugenii Potulickiej z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu i prof. DSW we Wrocławiu Mirosławy Dziemianowicz. Obradom przewodniczył ks. prof. Marian Nowak z KUL, który będzie w przyszłym roku organizatorem XXVIII Letniej Szkoły Młodych Pedagogów KNP PAN w Sandomierzu.
Każdy, kto miał przyjemność czytać rozprawy poznańskiej komparatystki czy też kto miał to szczęście, by słuchać Pani Profesor - może lepiej zrozumieć świat i rodzimą politykę oświatową wraz z przenikającymi do Polski różnymi, często parcjalnymi rozwiązaniami czy nieadekwatnymi do naszej kultury ideami kształcenia. Gorzej, kiedy władze MEN wprowadzają je w sposób skryty przed obywatelami, osłaniając parasolem pozoranctwa, fikcji i sloganów, które de facto zaprzeczają istocie i prawdzie wychowania. Z ogromną satysfakcją słuchałem wykładu prof. E. Potulickiej na temat - O kształceniu obywatelskim w Polsce i zagranicą , ponieważ doskonale została w nim zdemistyfikowana pułapka neoliberalnego podejścia do wychowania obywatelskiego, w której sidła wpuszczono także polską młodzież.
Streszczeniu najważniejszych kwestii nadałbym tytuł - Patologia tzw. edukacji obywatelskiej w neoliberalnym podejściu w USA i Europie. Zdaniem prof. Eugenii Potulickiej:
1) Odchodzi się w USA od kategorii obywatelstwa, bowiem dominująca tu neoliberalna racjonalność eksponuje przede wszystkim indywidualizm, który z natury rzeczy wyklucza obywatelskość. Wiąże się z nim wprawdzie poczucie sprawiedliwości, uprzejmość, tolerancję, wspólne poczucie lojalności i solidarności, ale w toku edukacji powszechnej nie kontynuuje się już oświeceniowej tradycji wychowania dla obywatelstwa uczestniczącego. Instytucje międzynarodowe wyznaczają politykę oświatową w państwach, prowadząc do formowania jednostek ekonomicznych.
2) Swoistość neoliberalnej edukacji obywatelskiej sprowadza się do hamowania krytycznego myślenia. Obywatel staje się dla władzy fasadą podobnie, jak pełniona przez niego rola obywatela. Politycy skupiają uwagę na rytuałach wybierania przedstawicieli, podczas gdy prawa obywateli są ograniczone do obywatelskości rynkowej.
3) Rynkowa obywatelskość ogranicza prawa socjalne w myśl założeń Światowej Organizacji Handlu, która wymusza akcentowanie w procesie kształcenia "urynkowionych obywateli" maksymalizację użyteczności i dążenie do wydajności. Wolność jest technologią władzy. Państwo dyscyplinuje i wychowuje do odpowiedzialności, ale nie w sprawach społecznych, dobra publicznego, tylko dla potrzeb rynku. Młodzież ma rozwijać zdolność do zdobywania bogactwa, pomnażania kapitału ekonomicznego, a nie kulturowego czy osobistego. Obywatel powinien być aktywny głównie na polu ekonomicznym, konsumenckim tak, by był osobą samowystarczalną, konkurującą na rynku, przedsiębiorczą.
4) Jakie powinny cele edukacji obywatelskiej w świetle neoliberalnego dyskursu?
Wprowadzono nowy sens obywatelstwa, któremu nadano indywidualistyczny charakter. Młodzieży każe się podejmować pracę wolontariacką, w organizacjach pozarządowych, by w wyniku sprywatyzowanego obywatelstwa, w istocie pozbawić ludzi myślenia i działania na rzecz wspólnot społecznych, lokalnych, ale i globalnych. Tak ujęte obywatelstwo sprawia, że większość ludzi nie jest obywatelami.
5) Neoliberalny dyskurs pozbawia młode pokolenia ich faktycznego uspołecznienia, nie kształtuje gotowości do działania we wspólnotach obywatelskich. Władza nie jest zainteresowana dobrem wspólnym, wartościami obywatelskimi, demokratycznymi rozumianymi jako sposób życia.
6) Skutki procesów prywatyzowania obywatelskości:
Obywatele są największymi przegranymi powyższej polityki i edukacji, która koncentruje się przede wszystkim na wymierności, obiektywizacji, efektywności i skuteczności działań. Pomija się kształtowanie umiejętności życia publicznego jako tego wymiaru życia społecznego, który jest związany z interesem publicznym.
7) Diagnozy porównawcze w ostatnich raportach OECD wykazują, że ma miejsce spadek wiedzy i kompetencji obywatelskich u uczniów w wyniku wyciszania postaw i wartości obywatelskości. Zastępuje się język obywatelski językiem ekonomii. Edukacja ma jedynie dostosowywać młode pokolenia do potrzeb i wymagań rynku, co wyklucza obywatelskość.
Miękkim sposobem wykluczania dyskursu obywatelskiego w edukacji jest m.in. uniemożliwianie krytyki kapitalizmu i sposobu sprawowania władzy. Nie zachęca się młodzieży do dyskusji na temat demokracji i nie skłania do zaangażowania w procesy demokratyczne. Dyskurs demokratyczny jest dla neoliberalnej władzy - a z taka mamy przecież do czynienia od 6 lat - niebezpieczny, bo mógłby sprzyjać krytyce społecznej władzy. Neoliberalizm likwiduje także orientację na obywatelskość w rządzie, którego polityka jest porażająca także w naszym kraju.
Prof. E. Potulicka zakończyła swój wykład następującą myślą Bronisława Geremka:
Demokracje istnieją w takim stopniu, w jakim my zdołamy je utrzymać.
Drugi z wykładów - prof. DSW Mirosławy Nowak - Dziemianowicz dotyczył genderowego spojrzenia na kulturowe nierówności w procesie pierwotnej i wtórnej socjalizacji, które stają się przyczynami uwięzienia kobiet. Pani Dziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych DSW uchyliła rąbka tajemnicy z przygotowywanej do druku rozprawy poświęconej rodzinnej socjalizacji dziewcząt i chłopców do ról płciowych. Ukazała nam następujące perspektywy badań:
1. Rekonstruowanie metod praktyk wychowawczych rodziców w zależności od płci dziecka;
2. Dostrzeganie odmienności socjalizacji chłopców i dziewcząt w wyniku udostępnianej im przez rodziców odmienności obrazu świata. Do poszukiwania odpowiedzi na pytanie - Czy ten sam obraz świata udostępniamy córkom, co synom? zaproponowała następujące kategorie dekonstruowania narracji rodziców:
1) Jak konstruowana jest domowa przestrzeń dla chłopca, a jak dla dziewczynki? (kolory, aranżacja, estetyka wyposażenia pokoju dziecka, rola ładu i porządku oraz postawy rodziców wobec tego);
2) Jaką aktywność oferuje się dzieciom, inspiruje do niej w trakcie wychowania rodzinnego, a jak jest ona stymulowana przez inne środowiska, instytucje?
3) Jakich norm kulturowych wymaga się od dziecka? Jak wygląda kontrola społeczna, ocena zachowań dziecka, rdzenia sobie przez nie z własną niedoskonałością, charakterem itp.? Jak definiuje się obszar wolności dziecka w zależności od jego płci?
Wykład był przeplatany barwnymi przykładami z wywiadów, obserwowanych sytuacji, ale także odwoływał się do literatury pedagogicznej adresowanej tak do rodziców, nauczycieli, jak i naukowców.
Długa dyskusja po obu referatach i gromkie brawa zapewne dostarczyły obopólnej satysfakcji wszystkim jego aktorom.
26 września 2013
Sztuka socjologicznych badań i interpretacji fenomenu biedy
Trzeci dzień trwa Letnia Szkoła Młodych Pedagogów KNP PAN. W odróżnieniu od tego, co miało miejsce na VIII Zjeździe Pedagogicznym w Gdańsku - na wszystkich konferencjach KNP PAN, a na Letnich Szkołach KNP PAN w sposób szczególny wita się każdego przybyłego, a tym bardziej zaproszonego Gościa.
Prof. Maria Dudzikowa serdecznie przywitała kolejnych wykładowców Szkoły, a dojechali do nas profesorowie: dr hab. Zenon Gajdzica prof. UŚl z Uniwersytetu Śląskiego i prof. Zbigniew Kwieciński z DSW we Wrocławiu. Uczestnicy LSMP mogli skorzystać z ich obecności w ramach seminariów z tematem, ale także w trakcie tzw. "Giełdy (p)różności", w trakcie której doktoranci prezentują projekty czy wstępne założenia własnych badań naukowych, zaś wypromowani już doktorzy dzielą się najważniejszymi wynikami z własnej pracy doktorskiej.
Wykłady Mistrzów zapoczątkowała znakomita socjolog z Wydziału Nauk Społecznych Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie – redaktor naczelna „Kultury i Społeczeństwa” prof. dr hab. Elżbieta Tarkowska .
Tematem wykładu byli biedni i bogaci w dyskursie publicznym i w doświadczeniach prywatnych. Zgromadzeni w Letniej Szkole pedagodzy (doktoranci i młodzi doktorzy) mieli znakomitą okazję do poznania metaanalizy dyskursów nauk socjologicznych skupionych przede wszystkim na najbardziej bolesnej dla transformujących się społeczeństw sfery ubóstwa, biedy czy nędzy.
Dla pedagogów sfera powiększającego się rozwarstwienia społeczeństwa polskiego i ubóstwa stanowi ważny kontekst możliwości prowadzenia własnych działań edukacyjnych, wychowawczych. Wiedzą o tym szczególnie nauczyciele szkół wiejskich czy szkół wielkomiejskich z dzielnic biedy, stref lokalnej marginalizacji. Wielu jest w polskich szkołach uczniów, którzy przychodzą do szkoły nie po to, by się uczyć, ale by w niej coś zjeść, dostać ciepły posiłek, często jedyny w ciągu dnia.
Wykład prof. E. Tarkowskiej był naukową "pielgrzymką" po literaturze nauk społecznych, w wyniku której mogliśmy poznać różne rodzaje dyskursów biedy. Przy okazji, ale i na zasadzie inwersji, pewne zmienne pozwalają na odniesienie ich także do badania uwarunkowań bogactwa.
Tak więc mamy następujące dyskursy biedy:
1) dyskurs medialny – to rozprawy, artykuły, wypowiedzi w polskiej prasie na temat biedy dzieci. Tu bada się także fora internetowe – np. dyskusje o bezdomnych czy analizuje problemy społeczne osób biednych w materiałach telewizji publicznej czy prywatnej;
2) dyskurs instytucjonalny obejmujący system pomocy społecznej, wykluczenia społeczne i działalność organizacji społecznych, dobroczynnych ;
3) dyskurs szkolny – skupiający się na ukrytym programie biedy w środowisku szkolnym;
Akademicki dyskurs biedy , któremu Profesor E. Tarkowska poświęciła najwięcej uwagi, dotyczył tych badań naukowych, które w ostatnich latach wycisnęły największe piętno na poznaniu i zrozumieniu człowieka biednego w społeczeństwach transformacji ustrojowej. Pojawiły się bowiem w literaturze naukowej diagnozy dotyczące m.in.:
a) wizerunków człowieka biednego;
b) problematyki głębokiego zróżnicowania np. trzy kategorie osób: wyróżnieni, wykluczeni lub niewidzialni; bieda a dostatek; biedni a bogaci czy postrzeganie Polski jako państwa rynkowego, Polski etatowej czy Polski na zasiłku. Brak lub nadmiar czasu staje się także dobrą zmienną do uchwycenia symptomów biedy. To rozprawy - Polska jedna czy wiele? Polska liberalna a Polska solidarna.
W teoriach socjologicznych wyróżnia się ważne dla badania biedy perspektywy:
1) Badania makrostrukturalne dyskursu nierówności społecznych – dotyczą przemian społeczno-gospodarczych; fascynacja biegunem bogactwa; powstaniem nowej klasy średniej z jednej strony a z drugie strony klasy zmarginalizowanej;
2) mikroperspektywa badawcza – jednostkowa, kulturowa, subiektywna – to dyskurs społecznych kosztów transformacji; obejmuje on problem ubóstwa jako koszt transformacji; przedmiotem badan jest też subiektywna niepewność, anomia, chaos w społeczeństwie z jednej strony obywatelskim a z drugiej społeczeństwem generującym procesy anomii, destrukcyjne efekty głębokiej zmiany społecznej. Koncepcja wielkiej zmiany jest ukoronowaniem tego nurtu.
Badacze zwracają uwagę na świadomościowy, kulturowy, emocjonalny wymiar reakcji ludzi w sytuacji szybkich zmian społecznych; to także kwestie permanencji zmiany (zagrożenie utraty czy utrata mieszkania, praca lub bezrobocie itd.); to także koncepcja traumy społecznej, obniżenia się poziomu życia. To także znakomite badania dzieci ulicy i związanego z tym zjawiskiem piętna nieprzystosowania.
W niewielkiej części prof. E. Tarkowska odniosła się do dyskursu bogactwa, ale to dlatego, że sama z pasją bada ten pierwszy. Wskazała jednak na koszty zmiany ustrojowej w Polsce, które stały się też okazją dla badaczy do diagnozowania sytuacji ludzi, którym się powiodło. Mamy w kraju socjologów, którzy interesują się nowymi elitami ekonomicznymi, ludźmi biznesu, w tym także badających np. samotność tych ludzi. Ciekawe poznawczo okazało się poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: Jak ktoś się staje bogatym? Jak się wchodzi do bogactwa? Jaki prowadzi się styl życia? Jak się pracuje? Jaki stosunek mają bogaci do zwierząt domowych? To także dyskurs wokół celebrytów.
Ważnym przesłaniem tego wykładu było: Kontakt z ludźmi wykluczonymi, biednymi zmienia nasz stosunek do nich. Czyż nie jest to zobowiązaniem dla pedagogów?
Subskrybuj:
Posty (Atom)