05 stycznia 2010

Studenckie typy i typki

Nadchodzi trudny okres tak dla studentów, jak i ich nauczycieli akademickich. Ci pierwsi muszą rozliczyć się z własnej pracy nad sobą, z poziomu i umiejętności istotnych do zaliczenia poszczególnych przedmiotów, ci drudzy zaś muszą także dokonać podsumowania swojej pracy naukowo-dydaktycznej (to przecież także konieczność złożenia swoim zwierzchnikom sprawozdań za pracę w minionym roku; udowodnienia, że ma się więcej publikacji, niż 40 czy 50) i odłożyć swoje indywidualne pasje naukowe, by sprawdzić to, co potrafią ich studenci. Spójrzmy na studentów, bo o ligach akademickich i typach zaangażowania kadr nauczycielskich w szkolnictwie wyższym trafnie pisał Lech Witkowski (polecam jego najnowszą książkę: (Ku integralności edukacji i humanistyki II. Postulaty, postacie, pojęcia, próby, Toruń 2009).

JEDNA Z MOŻLIWYCH TYPOLOGII

Dla studentów tzw. pierwszej ligii, ekstraklasy - zaliczenie jest efektem ubocznym ich intensywnej, samodzielnej czy we współpracy z innymi pracy studyjnej, realizowanych projektów. Właściwie, gdyby nie było obowiązku dokumentowania tego zaliczeniami, to nawet nie zauważyliby, że upłynął im już semestr zimowy i wkroczyli w kolejną fazę studiowania. Być może, jedynie zmieniająca się za oknami aura i pojawiające się co jakiś czas dni wolne od zajęć (ferie, sesja, przerwa międzysemestralna) uświadamiałyby im konieczność chociaż krótkiego zdystansowania się do bieżących zadań i obowiązków, ale oni i tak byliby aktywni, poszukujący, działający. Dotyczy to tych, rzecz jasna studentów, którzy wiedzą, czego pragną, mają określone zamiary, aspiracje, oczekiwania, toteż mają nawet prawo do swoistego rodzaju roszczeniowości wobec akademickiego świata, by odpowiadał na ich potrzeby zgodnie z zawartym czy przysługującym im kontraktem. Zapewne każdy nauczyciel akademicki ma takich studentów w grupach, z którymi prowadzi wykłady, ćwiczenia czy seminaria.

Najłatwiej jest ich rozpoznać w całej społeczności studenckiej, kiedy zapowie się, że wykłady czy ćwiczenia są nieobowiązkowe i że może w nich z własnej woli, bez żadnego formalnego przymusu uczestniczyć ten, kto naprawdę chce się czegoś nauczyć, w czymś uczestniczyć, coś rozwiązywać, projektować itp. I to jest ta pierwsza liga, ci najsilniej umotywowani, niekoniecznie nawet najzdolniejsi, ale niewątpliwie posiadający już znaczące kompetencje, chłonni, zaangażowani i myślący. To pasjonaci, miłośnicy przyszłego lub wykonywanego zawodu, gdyż wśród nich są przecież studiujący w systemie niestacjonarnym.

Drugą ligę stanowią ci, którzy mają aspiracje związane z ich własną edukacją, ale okres studiów chcą potraktować zarazem jako okazję do czegoś więcej, niż tylko czy przede wszystkim – zaangażowane studiowanie. Są zdolni, dobrze wykształceni, znają swoje możliwości, więc mogą w systemie formalnych zaliczeń bardzo łatwo zaznaczyć swoją pozycję, z doskoku, często na ostatnią chwilę przygotowując się do sprawdzianów, egzaminów czy wykonując poprawnie zadane im prace projektowe. To są ci studenci, którzy muszą sobie wygospodarować w toku semestru czas na różne zainteresowania, na osobiste pasje niekoniecznie nastawione na przyszłą pracę zawodową. Niektórzy studiują tylko i wyłącznie dla własnej przyjemności, a dyplom nie jest dla nich czymś ważnym, gdyż i tak mają zapewnione miejsce pracy.

Trzecią ligę stanowią ci, dla których studiowanie jest utrapieniem, bólem, cierpieniem, przykrą koniecznością, musem, czymś, przez co muszą przejść, ale w czym absolutnie nie widzą i/lub nie chcą dostrzec czegokolwiek ważnego, przyjemnego, potrzebnego im w życiu. Studiują bo muszą, bo wierzą, że uzyskany dzięki temu kredencjał stanie się dla nich biletem wstępu do instytucji, przedsiębiorstw czy założonych przez siebie firm. Na to ostatnie rozwiązanie jednak specjalnie liczyć nie mogą, a nawet nie powinni, gdyż przecież z własnej winy niewiele potrafią, niewiele wiedzą, w niczym się nie orientują. Przeszli przez studia „na gapę” tak, jak niektórzy korzystają z środków komunikacji publicznej. Wsiadają do autobusu i na każdym przystanku rozglądają się, czy nagle nie wejdzie do niego „kanar” i trzeba będzie zapłacić karę, a może i najeść się wstydu. Na studiach zachowują się podobnie.

Na zajęcia nie chodzą, bo przecież i tak nie są one im do niczego potrzebne, biblioteki nie znają, nic lub niewiele czytają (jeśli już, to są to głównie skserowane notatki tych, co chodzą na zajęcia, i to najczęściej tych z II ligi, bo notatki tych z I są i tak dla nich za trudne, niezrozumiałe), a kiedy nadchodzi czas zaliczeń, siadają w pobliżu tych, którzy mogliby im pomóc lub korzystają z własnych technik ściągania (tu polecam książkę Konrada Kobierskiego wydaną w „Impulsie”, gdzie zostały bardzo dobrze opisane różne techniki ściągania). A kiedy muszą napisać na zaliczenie czy egzamin jakąś pracę pisemną, to gwarantuję, że w tej grupie są to tylko i wyłącznie plagiaty lub prace zakupione u infobrokerów, w internecie. Przedkładają coś, co nie jest wytworem ich pracy, a kiedy egzaminator zadaje im pytanie związane z przedłożoną treścią, to nie wiedzą nawet, w którym kościele dzwonią.

03 stycznia 2010

Akademicki savoir-vivre


Mój ostatni wpis i reakcje nań komentatorów sprawił, że postanowiłem - w duchu pedagogicznym - przywołać kwestie, które wiążą się z dobrym wychowaniem. Abstrahuję w tej chwili od faktu, że anonimowa korespondencja z grzecznością wobec adresata ma niewiele wspólnego, ale jestem w tej kwestii tolerancyjny, zdając sobie sprawę z problemów, jakie mogą wynikać dla nadawcy, jego otoczenia czy adresata ze względu na treść listu. Zostawiam to zatem na boku.

Podejmę jednak kwestię, na którą zwracają uwagę także językoznawcy, słusznie uczulając nas na właściwy sposób komunikowania się ze sobą, a co jest niewątpliwie częścią wspomnianego przeze mnie dobrego wychowania. Mam też świadomość, że kategoria dobrych manier, konwenansów jest dzisiaj staroświecka, dla wielu de mode, ale jako przedstawiciel nauk o wychowaniu mogę się o nią upomnieć, niezależnie od tego, czy będzie się to komuś podobało, czy nie.

Zacznę od korespondencji, bo coraz częściej komunikujemy się ze sobą drogą elektroniczną. Moim studentom, notabene studentom pedagogiki, a więc tym, którzy mają w przyszłości wychowywać innych czy też kształtować ich kulturę osobistą, jest obojętne, w jakiej formie zwracają się do swojego nauczyciela akademickiego, a więc do swojego przełożonego. Tylko niektórzy przestrzegają kulturowych form w komunikacji. Kiedy bowiem przesyłają do mnie swoje prace na zaliczenie, prace projektowe czy badawcze, to ich elektroniczny list wygląda następująco:

1) Nie zawiera ani zwrotu otwierającego (grzecznościowego), ani też chociażby jednego słowa zapowiedzi tego, co jest w załączniku do niego. To tak, jakby ktoś wysłał do kogoś kopertę z tekstem, nie informując w odrębnym do niego liście, kim jest, do kogo pisze i w jakim celu przesyła mu ten tekst.

2) Brak form grzecznościowych. Studentka pisze od razu, bez żadnego zwrotu do mnie. Tu mogę rozróżnić kilka form:

a) Brak zwrotu grzecznościowego, kiedy list do mnie jest odpowiedzią na moją negatywną ocenę pracy studentki, której „wysiłku twórczego” nie zaliczyłem, gdyż był to ordynarny plagiat. Studentka pisze wówczas z wściekłością tak:

- To mam przynieść książki z których korzystałam... Bo już sie pogubiłam...

albo:

- Czy mogłabym poprawić pracę i przesłać jeszcze raz?

b)Brak zwrotu grzecznościowego, kiedy studentka kontaktuje się ze mną po raz pierwszy i zapewne jeszcze nie wie, bo nie raczyła się tym zainteresować, do kogo pisze – czy do doktora czy profesora. Bezpieczniej jest więc nie zatytułować swojego listu, tylko zacząć od autoprezentacji, np.

Nazywam się Małgorzata S. Temat mojej pracy licencjackiej to "ZNAJOMOŚĆ SŁÓW I ZWROTÓW GRZECZNOŚCIOWYCH DZIECI PRZEDSZKOLNYCH". Obecnie nie pracuję, wychowuję 2 letnią córeczkę. Bardzo proszę o pomoc w sformułowaniu tematu mojej pracy magisterskiej i jakieś wskazówki dotyczące pisania pracy.

Cóż mi pozostaje uczynić w tak paradoksalnej, ze względu na temat pracy licencjackiej sytuacji? Oczywiście, powinienem zainteresować się tym, co napisała w części teoretycznej swojej rozprawy dyplomowej na temat znajomości słów i zwrotów grzecznościowych, skoro sama ich jeszcze nie opanowała. Może by zatem napisała pod moim kierunkiem swoją pracę magisterską na ten temat?

c) Studentka stosuje zwrot grzecznościowy, ale nieadekwatny do typu relacji, jakie zachodzą między nią a mną. Pisze bowiem tak:

Witam wysyłam poprawiony esej:)

albo:

Witam, mam pytanie niecierpiące zwłoki a mianowicie…

Dlaczego zastosowana przez tę studentkę forma jest niewłaściwa? Sięgnijmy na stronę internetową Poradni Językowej Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, gdzie pewna pani Monika (być może nawet jest to występująca w piosence R. Schuberta - "Monika , dziewczyna ratownika" zapytała wprost: dlaczego nie można używać wyrażenia "witam"? Odpowiedź jest następująca:

Formy „Witam” nie używa się ani na początku maila (listu), ani w kontakcie bezpośrednim, ponieważ informuje ona o wyższej hierarchii sytuacyjnej nadawcy. Nie oznacza to rzecz jasna, że jest to forma zabroniona w omawianych typach kontaktu. „Witam” może powiedzieć gospodarz otwierający drzwi gościom czy dziennikarz lub prezenter prowadzący program telewizyjny, radiowy – na przykład: „Justyna Pochanke. „Fakty”. Witam państwa”.

Nie wypada zaś studentowi rozpocząć e-mail do wykładowcy za pomocą formy „Witam”, a nawet „Witam, Panie Profesorze”. Nie wypada tak zwrócić się podwładnemu do przełożonego. Nie wypada tak napisać do kogoś, kogo nie znamy, i nie wiemy, w jakim jest wieku, jaką pełni funkcję zawodową itp. Ale do kolegi, koleżanki formy "Witam" używać można do woli. Prof. dr hab. Małgorzata Marcjanik, Uniwersytet Warszawski"
(źródło: http://poradnia.polonistyka.uj.edu.pl/?modul=16)

d) Student stosuje niepełny zwrot adresatowy. Przykład:

Przesyłam Profesorowi II i III rozdział, co prawda w odwrotnej kolejności.

albo

Dzień dobry. Zwracam się do Pana z pytaniem ...

Nadawca powinien zwyczajowo zwracać się do pracowników naukowych używając słowa Pani/Pan przed stopniem czy tytułem naukowym, a więc powinien napisać:

Przesyłam Pani Profesor, Panu Profesorowi, Pani Doktor, Panu Doktorowi (bez względu na to czy jest to habilitowany czy nie), Pani Magister, Panu Magistrowi ….

Na szczęście są też dobrze wychowani studenci, którzy swój list zaczynają następująco:

Dzień dobry Panie Promotorze. Przesyłam swój plan pracy magisterskiej.

3. Poszukiwanie przez studentów porad na temat zastosowania form grzecznościowych . Niektórzy mają świadomość tego, że mogą popełnić gafę, w związku z tym zwracają się do Poradni Językowej z kwestią, którą poruszyłem w swoim poprzednim wpisie w nieco innym kontekście:

Jak powinnam się zwracać do wykładowcy, który jest prof. dr hab. a jak do dr. hab. Pozdrawiam

Językoznawca - prof. dr hab. Mirosław Skarżyński z UJ odpowiada:

Do osób mających tytuł profesora zwracamy się a. , do osób mających stopień doktora lub doktora habilitowanego a. , do osób mających stanowisko docenta tam, gdzie stanowisko to jest zachowane a. a. .

http://poradnia.polonistyka.uj.edu.pl/?modul=16


W związku z tym, że powyższa strona jest już niedostępna w Internecie, na co zwraca uwagę jeden z komentatorów, a ja skopiowałem ją w dn. 3.01.2010 r., to wklejam jej treść poniżej, gdyż jest bardzo kształcąca:


PANI / PAN PROFESOR
Mam pytanie związane ze zwrotami adresatywnymi. Chodzi mi głównie o ich formę pisaną w listach i różnego typu podziękowaniach. W tej kwestii mam problem z tytułami i wielkimi literami. Która forma jest poprawna: Dziękujemy Pani Prof. dr hab. (imię i nazwisko); Dziękujemy Pani Profesor (imię i nazwisko); Dziękujemy prof. dr hab. (imię i nazwisko); Sz. Pani Prof. dr hab. (imię i nazwisko); Szanowna Pani Profesor (imię i nazwisko) - czy podać jedynie pierwszy rozwinięty tytuł? - Sz. P. prof. dr hab. (imię i nazwisko)". Może każda z tych form jest dopuszczalna, jednak raczej nie wszystkie mieszczą się w granicach etykiety językowej. Dziękuję bardzo za pomoc!


Wśród przytoczonych w pytaniu przykładów należy rozróżnić dwie funkcje użycia form adresatywnych. Funkcja pierwsza to użycie tytułu naukowego jako adresu (na kopercie, na formularzu, w piśmie urzędowym itp.). Wówczas - bardziej oficjalnie - napiszemy Sz. Pan / Sz. Pani Prof. dr hab. (imię i nazwisko) lub – mniej oficjalnie – Szanowny Pan / Szanowna Pani Profesor (imię i nazwisko).

Funkcja druga dotyczy zwrócenia się do adresata w tekście podziękowania, zaproszenia itp. Wtedy należy użyć wyłącznie nazwy tytułu wraz z formą pan / pani, np. Dziękujemy Pani Profesor, Mamy zaszczyt zaprosić Pana Profesora itp. Bez nazwisk i bez skrótów dr hab. – podobnie jak w rozmowie bezpośredniej, w której nie powiemy przecież Dziękuję pani profesor Kowalskiej za poświęcenie mi czasu czy Zapraszam pana profesora doktora habilitowanego na promocję mojej książki.
Prof. dr hab. Małgorzata Marcjanik, Uniwersytet Warszawski
http://poradnia.polonistyka.uj.edu.pl/?modul=16

WITAM

Moje pytanie dotyczy jednej z Pana odpowiedzi: [...] Zatem dlaczego nie można używać wyrażenia "witam"? Monika

Szanowna Pani,
tym razem, nie mając już sił pisać po raz n-ty tego samego, poprosiłem o pomoc Prof. Małgorzatę Marcjanik z Uniwersytetu Warszawskiego, badaczkę polskiej etykiety językowej, autorkę wielu prac oraz poradnika z tego zakresu. Zamieszczam jej odpowiedź na Pani pytanie.

Formy „Witam” nie używa się ani na początku maila (listu), ani w kontakcie bezpośrednim, ponieważ informuje ona o wyższej hierarchii sytuacyjnej nadawcy.
Nie oznacza to rzecz jasna, że jest to forma zabroniona w omawianych typach kontaktu. „Witam” może powiedzieć gospodarz otwierający drzwi gościom czy dziennikarz lub prezenter prowadzący program telewizyjny, radiowy – na przykład: „Justyna Pochanke. „Fakty”. Witam państwa”.


Nie wypada zaś studentowi rozpocząć maila do wykładowcy za pomocą formy „Witam”, a nawet „Witam, Panie Profesorze”. Nie wypada tak zwrócić się podwładnemu do przełożonego. Nie wypada tak napisać do kogoś, kogo nie znamy, i nie wiemy, w jakim jest wieku, jaką pełni funkcję zawodową itp. Ale do kolegi, koleżanki formy "Witam" używać można do woli.

Prof. dr hab. Małgorzata Marcjanik, Uniwersytet Warszawski
http://poradnia.polonistyka.uj.edu.pl/?modul=16

TYTULATURA

Moje pytanie dotyczy działu "Grzeczość językowa" Jak tytułować osoby pełniące nastepujące funkcje: ambasador (Sz. P. Jego Ekscelencja Ambasador?) konsul generalny konsul honorowy rektor (Sz. P. Jego Magnificjencja Rektor Prof. Dr Hab. ?) prorektor dziekan prodziekan przy wypisywaniu druków zaproszeń oraz adresowaniu kopert? Chodzi mi także o kolejność tytułowania. Dziękuję za odpowiedź. A.W.

Szanowna Pani,
formy tytulatury i na kopertach, i na drukach zaproszeń są zasadniczo jednakowe. Na drukach pomija się na ogół dane adresowe. Oto one:
AMBASADOR nadzwyczajny i pełnomocny:
Szanowny Pan (bądź w skrócie: Sz. Pan)
[imię i nazwisko]
Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej
w [nazwa państwa urzędowania]

KONSUL (którykolwiek:)
Szanowny Pan (bądź Sz.Pan)
[imię i nazwisko]
Konsul (...) Rzeczypospolitej Polskiej
REKTOR:-
Jego Magnificencja (bądź JM)
Prof. dr hab. [imię i nazwisko]
[nazwa uczelni]
lub
Szanowny Pan (bądź Sz. Pan)
Rektor [nazwa uczelni - w dopełniaczu, np. Uniwersytetu Jagiellońskiego]
Prof. dr hab. [imię i nazwisko]

PROREKTOR:
Szanowny Pan (bądź Sz. Pan)
Prof. dr hab. (bądź inny stopień naukowy, zawsze pisany wielką literą) [imię i nazwisko]
Prorektor do spraw... (np. Nauki)
[nazwa uczelni]

DZIEKAN:
Szanowny Pan (bądź Sz. Pan)
Dziekan Wydziału [nazwa wydziału] [nazwa uczelni]
[stopień naukowy - wielką literą] [imię i nazwisko]

PRODZIEKAN:
Szanowny Pan (bądź Sz. Pan)
Prodziekan Wydziału [nazwa wydziału] do spraw...
[stopień naukowy] [imię i nazwisko]


Jeśli adresatem jest kobieta, odpowiednie formy powinny być oczywiście w rodzaju żeńskim. Więcej na temat form tytularnych napisałam w: "Polszczyzna na co dzień", red. M. Bańko, rozdz. 5: ABC grzeczności językowej - dodatek, Warszawa 2006.
Prof. dr hab. Małgorzata Marcjanik, Uniwersytet Warszawski
http://poradnia.polonistyka.uj.edu.pl/?modul=16


Witam. Jak powinnam się zwracać do wykładowcy, który jest prof. dr hab. a jak do dr. hab. Pozdrawiam


Do osób mających tytuł profesora zwracamy się a. , do osób mających stopień doktora lub doktora habilitowanego a. , do osób mających stanowisko docenta tam, gdzie stanowisko to jest zachowane a. a. .

Niezależnie jednak od tytulatury muszę zauważyć, że nie używa się ani na powitanie, ani jako zwrotu otwierającego np. mail słowa "Witam".
prof. dr hab. Mirosław Skarżyński

Szanowny Panie Profesorze, niejednokrotnie chcąc napisać mail do pracownika naukowego, mam problem, co napisać w nagłówku... Jeśli wykładowca jest dr hab., to mogę napisać np. "Szanowny Panie Doktorze"? A może powinnam użyć słowa "Docent"? Jeszcze większy problem mam z magistrami. Czy zwrot "Szanowna Pani Magister" jest poprawny? A może w przypadku magistra, należy pominąć stopnień naukowy? Jak to się ma do pełnionych funkcji (magister-wykładowca, magister-asystent)? A co, jeśli po stopniu naukowym chciałaym napisać jeszcze nazwisko? Czy ma być ono odmienione w wołaczu (np. Szanowny Panie Doktorze Sapo< od Sapa>) ? Nie chciałabym obrazić żadnego z moich wykładowców, dlatego z góry dziękuję za odpowiedź oraz refleksje na ten temat. Pozdrawiam serdecznie, Agata

Szanowna Pani,
zwyczajowo do pracowników naukowych zwracamy się używając słowa Pai/Pan + stopień (tytuł naukowy), a więc Pani Profesor, Pnie Profesorze, Pani Doktor, Panie Doktorze (be zwzględu na to czy jest to habilitowany czy nie), Pani Magister, Panie Magistrze.

Nazwiska w zwrotach do rozmówcy nie dodajemy, ponieważ nie mieści się to w polskiej etykiecie językowej i zwroty typu Panie Doktorze Malinowski czy Panie Malinowski są uważane za nieeleganckie. Nie używa się też w zwrotach do osób, o których mówimy nazw stanowisk (wykładowca, adiunkt, asystent itp. Słowa docent uzywamy tylko wtedy, gdy osoba, do której się zwracamy istotnie ma to stanowisko (to jest, znowu tradycyjnie, wyjątek), a to spotyka się w instytutach badawczych czy szpitalach akademickich, gdzie owo stanowisko przetrwało.
Pozdrawiam serdecznie
- prof. dr hab. Mirosław Skarżyński


Witam!Chciałabym się dowiedzieć,w jaki sposób można się zwracać do osoby, która obroniła tytuł licencjata, jeżeli analogicznie, do osoby po obronieniu tytułu magistra można zwracać się :" pani magister"? Czy poprawna jest forma" pani licencjat"?,"panie licencjacie"? Bardzo dziękuję, za odpowiedź.Pozdrawiam.K.R.

Szanowna Pani,
nie wytworzył się zwyczaj (na szczęście) używania takich zwrotów, jak Pani podaje. Może się Pani zwracać do osób tego rodzaju normalnie, tj. proszę pani, proszę pana. Wyszedł też z użycia zwyczaj zwracania się panie magistrze, pani magister, z wyjątkiem środowisk uczelnianych i - tradycyjnie - w aptekach. Wiąże się to, jak sądzę, z oczywistym prawem ekonomicznym - jak jest duża podaż, to wartość spada.
Przy okazji - nie broni się tytułu licencjata czy magistra, ale zdaje się egzamin licencjacki a. magisterski. Łączę pozdrowienia
- prof. dr hab. Mirosław Skarżyński


02 stycznia 2010

O bezprawnym podwyższaniu sobie statusu naukowego przez niektórych naukowców


Okazuje się, że nie tylko studenci mają problem z rozróżnieniem tego, kto jest kim w ich uczelni. Nawet ci, którzy pełnią w uczelniach publicznych lub niepublicznych funkcje dziekanów czy prodziekanów, jak i ci, którzy organizują różnego rodzaju konferencje naukowe czy wydają publikacje naukowe przypisują sobie tytuł naukowy, choć go w rzeczywistości nie posiadają.

Nie ma problemu, gdy ktoś ma tytuł zawodowy licencjata, magistra czy inżyniera lub tytuł im równorzędny. Nie ma go także wówczas, kiedy ktoś posiada pierwszy stopień naukowy, jakim jest doktor określonej dyscypliny naukowej.

Problem pojawia się jednak wówczas, kiedy osoba ze stopniem naukowym doktora została zatrudniona w szkole wyższej na stanowisku profesora nadzwyczajnego. Zapis przy nazwisku takiego naukowca wygląda następująco:

prof. nadzw. dr Jan K…….

albo

dr Jan K……. prof. nadzw.

Niektórzy podają przed lub po nazwisku zamiast skrótu „nadzw. (od stanowiska profesora nadzwyczajnego) nazwę swojej uczelni np.

dr Jan K…….. prof. WSP lub prof. WSP dr Jan K…….

Na mocy Ustawy prawo o szkolnictwie wyższym (2005) na stanowisku profesora nadzwyczajnego może być zatrudniona osoba, która nie posiada stopnia naukowego doktora habilitowanego lub tytułu naukowego profesora, jeżeli posiada ona stopień naukowy doktora oraz znaczne i twórcze osiągnięcia w pracy naukowej, zawodowej lub artystycznej, potwierdzone w trybie określonym w statucie uczelni i która uzyskała pozytywną opinię Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów.

Zapis poziomu wykształcenia danego naukowca przed jego nazwiskiem jest nieco dłuższy, kiedy legitymuje się on stopniem doktora habilitowanego (skrót dr hab.). Wówczas, jeśli jest on zatrudniony w uczelni na stanowisku adiunkta, w zapisie jego godności pozostaje formuła:

dr hab. Jan K...... .

Jeśli w danej uczelni ów naukowiec uzyskuje wyższe stanowisko pracy, jakim jest stanowisko profesora nadzwyczajnego, to wówczas zapis jego godności wygląda następująco:

prof. nadzw. dr hab. Jan K…….

albo

dr hab. Jan K……. prof. nadzw. UJ

albo jeszcze krócej

dr hab. Jan K…….. prof. UJ

Osoby spoza środowiska naukowego najczęściej nie rozróżniają między stanowiskiem profesora nadzwyczajnego a tytułem naukowym profesora. Skoro ktoś jest profesorem nadzwyczajnym, to wydaje się, że dysponuje najwyższą godnością profesorską w nauce. Tymczasem taką posiada jedynie ta osoba, która uzyskała tytuł naukowy profesora w określonej dziedzinie nauki.

Uzyskiwanie powyższych godności naukowych jest odmienne i wymaga spełnienia coraz wyższych wymagań począwszy od stopnia naukowego doktora (dr), poprzez stopień naukowy doktora habilitowanego (dr hab.) aż po tytuł naukowy profesora. Podobnie jest ze stanowiskami pracy w każdej uczelni, bowiem Ustawa oprawo o szkolnictwie wyższym oraz senaty uczelni określają kryteria, jakie musi spełnić kandydat, który ubiega się o dane stanowisko (podaję w kolejności hierarchicznej awansu pionowego):

- adiunkta (kandydat musi mieć stopień naukowy doktora, ale też może być na tym stanowisku osoba ze stopniem naukowym doktora habilitowanego),

- profesora nadzwyczajnego (musi mieć stopień naukowy doktora lub doktora habilitowanego, ale także może być na tym stanowisku osoba posiadająca tytuł naukowy profesora)

- profesora zwyczajnego (tylko osoba posiadająca tytuł naukowy profesora).

Sprawa zatem komplikuje się wówczas, kiedy osoba mająca tytuł naukowy profesora jest zatrudniona w uczelni na stanowisku albo profesora nadzwyczajnego albo na stanowisku profesora zwyczajnego. Tego bowiem nie rozpoznają osoby, które nie znają norm prawnych w tym zakresie. Wykorzystują ten stan szumu informacyjnego ci, którzy nie posiadają odpowiedniego wykształcenia, a mimo to eksponują przed swoim nazwiskiem zapis, z którego by wynikało, że mają wyższy status akademicki, niż im przysługuje. Wystarczy zajrzeć na strony internetowe uniwersytetów, akademii, politechnik czy innych szkół wyższych lub zajrzeć do opublikowanych materiałów pokonferencyjnych czy ich programów, by się przekonać, że zdarzają się przed nazwiskami niektórych naukowców, a nawet pełniących odpowiedzialne funkcje kierownicze w szkolnictwie wyższym zapisy, które są sprzeczne z przysługującą im rzeczywiście godnością naukową.

Czynią tak z niewiedzy? Wydaje się, że nie. Niektórzy spośród posiadających stopień naukowy doktora habilitowanego, a więc nielegitymujący się tytułem naukowym profesora, podwyższają sobie swój status akademicki zapisem, który im absolutnie nie przysługuje, a mianowicie piszą:
prof. dr hab. Jan K...... .

Można zatem powiedzieć, że takie osoby naruszają prawo, ale nikt z tego powodu nie wyciąga w stosunku do nich żadnych konsekwencji.

01 stycznia 2010

Słownik Współczesnych Pedagogów

Pod patronatem WN PWN powstaje pierwszy od wielu, wielu lat „Słownik Współczesnych Pedagogów”. Jednostki organizacyjne niektórych szkół wyższych w naszym kraju zadbały o to, by w ramach wydań jubileuszowych opublikować chociaż krótkie biogramy pracujących w nich samodzielnych pracowników naukowych w dyscyplinie pedagogika (profesorów i doktorów habilitowanych), by podkreślić ich udział w rozwoju tej nauki (np. J. Chłosta, Wyższa Szkoła Pedagogiczna w Olsztynie 1969-1999, Wydawnictwo WSP, Olsztyn 1999). Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego wydało przed dwunastu laty „Słownik Pedagogów Polskich” (red. W. Bobrowska-Nowak i D. Drynda, Wyd. UŚl, Katowice 1998), który obejmuje 250 biogramów nieżyjących już wówczas naukowców. Brak danych o znaczących dla rozwoju pedagogiki mistrzach utrudnia ich następcom nie tylko przygotowywanie prac monograficznych, ale także artykułów o podejmowanych przez nich problemach, które powinny być osadzane także w kontekście dokonań ich wcześniejszych badaczy. Jak pisały o jego głównych założeniach i strukturze redaktorki: Wanda Bobrowska-Nowak i Danuta Drynda zgromadzono w nim (…) informacje rozproszone dotychczas w różnego typu dokumentach i źródłach trudno dostępnych współczesnemu czytelnikowi.(…) Dostępne Czytelnikowi dotychczasowe opracowania nie zaspokajają w pełni potrzeby zdobycia wiedzy o pedagogach polskich i ich dorobku. Trzeba zaznaczyć, że niektórych postaci nie wymieniają w ogóle autorzy wydanych dotąd prac. Odnosi się to zarówno do osób zmarłych w ostatnich latach, jak i do autorów rozpraw dzisiaj już zapomnianych. (Katowice 1998, s. 7)

W wyniku podjętych przez prof. Czesława Kupisiewicza badań biografistycznych w naukach o wychowaniu ma być opracowanie słownika współczesnych pedagogów na podstawie wypełnionej przez nich ankiety. Słusznie wychodzi się tu z założenia, że do badań współczesnych problemów pedagogicznych konieczne jest rozpoznanie tego, kto zajmuje się określoną subdyscypliną wiedzy, jakie ma w tym zakresie osiągnięcia i do czego w związku z tym warto nawiązać planując własne dociekania poznawcze czy projektując wdrożenia określonych idei do szeroko pojmowanej praktyki edukacyjnej. Analiza pedagogiki przez pryzmat biografii i dokonań jej współczesnych kadr naukowych powinna odkryć złożoność i wartość ich pracy, stanowiąc zarazem swoistą okazję do nawiązywania kontaktu z mistrzami, duchowymi przewodnikami po świecie pedagogicznych tożsamości.

Można będzie dzięki temu sięgać do korzeni, wzorów, szkół pedagogicznego myślenia i działania, które reprezentują nasi mistrzowie, prekursorzy czy liderzy określonych podejść do edukacji, twórcy niepowtarzalnych rozwiązań, choć przecież w jakiejś mierze naśladowanych, aktualizowanych czy modyfikowanych. Nie przypuszczano jednak, że trudno będzie ustalić, ilu jest w polskich uczelniach i szkołach wyższych zatrudnionych na stanowiskach samodzielnych pracowników naukowych pedagogów czy badaczy o innym wykształceniu, ale konsekwentnie i znacząco podejmujących w swoich badaniach problemy kluczowe dla nauk o wychowaniu. Dopiero wymiar biograficzny może dodać naszym studiom nauk pedagogicznych tak charakterystyczną w nich żywotność i zmienność. Studiowanie jedynie wykładów czy teoretycznych przesłań jako cennych samych w sobie, w izolacji od osób, które swoimi twórczymi dziełami rozwijały i wzbogaciły nierzadko nudne czy mało interesujące nauki, jest niewystarczające. Osiągnięcia każdego przedmiotu są zawsze o to głębsze i trwalsze, im więcej oferują wymiarów, a zwłaszcza jeśli abstrakcyjne idee ożywiają obrazami ich twórców.

Właśnie dla pedagogiki jej ścisły związek z biografistyką jest bardziej znaczący niż dla innych nauk. Oferuje ona bowiem treści kształcenia zbliżając zarazem do nich studiujących, wzbudzając ich uwagę, zaś egzemplaryzm wykorzystujący konkretne przykłady jest przecież od dawna jedną z bardziej cenionych zasad pedagogicznych. Literatura pedagogiczna jest jedną wielką dyskusją, nieograniczoną ani w czasie, ani w przestrzeni, zaś publikacje typu biograficznego wspomagają kluczowe w niej debaty. Ich istotą jest bowiem to, że oświetlają realia wychowawcze ze specyficznie ludzkiego punktu widzenia, a tym samym przyczyniają się do ich lepszego zrozumienia i dalszego doskonalenia.

Wysłane drogą pocztową i elektroniczną do ponad stu jednostek w kraju zaproszenia, by dziekani, kierownicy zakładów czy katedr przekazali swoim współpracownikom wzór ankiety wróciły do Redaktora tego projektu w liczbie ok. 150 podczas, gdy wiemy, że w naszym szkolnictwie wyższym jest zatrudnionych ponad 400 doktorów habilitowanych i profesorów pedagogiki. Zastanawiam się nad tym, co się takiego stało, że tylko 30% kadr akademickich odpowiedziało na powyższe zaproszenie? Jeżeli ktoś jest samodzielnym pracownikiem naukowym, to musi mieć opublikowaną (w kraju lub poza granicami) przynajmniej jedną rozprawę (pracę habilitacyjną) i potwierdzony stosownym dyplomem status naukowy. Może, ale nie musi ujawniać wszystkich danych, o jakie pyta w ankiecie redaktor Słownika, ale mógłby pomóc naszemu środowisku w rozpoznaniu, do kogo kierować zaproszenia do współpracy naukowej – do przygotowywania projektów badawczych, organizowania czy udziału w specjalistycznych konferencjach czy wydania publikacji z danej dyscypliny wiedzy pedagogicznej. Wciąż mamy problemy jako promotorzy prac awansowych czy jako osoby odpowiedzialne za prawidłowy przebieg postępowań w tym zakresie - z proponowaniem w toku przewodów naukowych na recenzentów osób, które są specjalistami w określonej dziedzinie. Taki Słownik mógłby okazać się tu niezwykle pomocnym źródłem informacji i szansą do nawiązywania kontaktów na rzecz współpracy naukowej.

Zapraszam zatem tą drogą do skorzystania z tego, byśmy sami – jeśli sami lub nasi znajomi są samodzielnymi pracownikami naukowymi, a nie wypełniliśmy jeszcze ankiety –skopiowali poniżej zamieszczony wzór ankiety, wypełnili ją i odesłali na adres: czeslawkupisiewicz@gmail.com.

Wzór ankiety:


I.Dane osobowe

imię i nazwisko:
tytuł/stopień naukowy:
stanowisko:
specjalność naukowa
jednostka organizacyjna:
data i miejsce urodzenia:


II. Wykształcenie
Stopnie i tytuły naukowe (porszę podać przy każdym - jednostkę organizacyjną nadającą stopień lub tytuł naukowy, rok uzyskania tytułu lub stopnia naukowego i tytuł pracy)

tytuł magistra
stopień doktora
stopień doktora habilitowanego
tytuł profesora
Doktor Honoris Causa

I. Udział w krajowych programach badawczych (ostatnie 5 lat)
temat programu / projektu badawczego autor/ kierownik
i zespół jednostka organizacyjna czas trwania


II. Udział w międzynarodowych programach badawczych (ostatnie 5 lat)
temat programu / projektu badawczego autor/ kierownik
i zespół jednostka organizacyjna czas trwania


III. Udział w sieciach lub konsorcjach naukowych (nowe członkowstwo lub rezygnacja z niego w ostatnich 5 latach)
Nazwa, opis specjalności naukowej, wykaz jednostek organizacyjnych tworzących sieć, pełniona funkcja, zakres i czas działania

IV. Wykaz najważniejszych publikacji (proszę o wytypowanie do 10 w każdej kategorii )

IV.1. Publikacje książkowe własne:

IV.2. Publikacje książkowe redagowane:

IV.3. Najważniejsze rozprawy i artykuły w recenzowanych rozprawach zwartych i czasopismach (krajowych i zagranicznych):

IV.4. Publikacje przetłumaczone na języki obce (tytuły, rok i kraj, w których zostały opublikowane):

IV.5. Tłumaczenia obcojęzycznych prac naukowych z zakresu nauk o wychowaniu na język polski (jakie, gdzie i kiedy opublikowane):

V. Ekspertyzy, opinie dla praktyki oświatowej, wychowawczej, opiekuńczej czy terapeutycznej

VI. Udział w komitetach redakcyjnych, radach naukowych, programowych, fundacjach itp. (nowe członkowstwo lub rezygnacja z niego w ostatnich 5 latach)

VI.1. Członkostwo z wyboru w organizacjach naukowych, komitetach redakcyjnych czasopism o zasięgu światowym (nazwa organizacji lub czasopisma, rodzaj organizacji (międzynarodowa organizacja naukowa; Polska Akademia Nauk, Polska Akademia Umiejętności, inne.); rok wyboru

VI.2. Członkostwo w krajowych i międzynarodowych stowarzyszeniach i organizacjach nie z wyboru (nazwa stowarzyszenia lub organizacji, rok podjęcia lub rezygnacji)

VII. Działalność dydaktyczna: w jakich placówkach, kiedy i gdzie prowadzona.

VIII. Działalność organizacyjna: sprawowane funkcje organizacyjne (jakie, kiedy i gdzie realizowane).

IX. Wykłady prowadzone na zaproszenie instytucji naukowych i oświatowych w kraju (nie dotyczy działalności dydaktycznej), tytuł, miejsce, instytucja, data

X. Wykłady i referaty wygłoszone za granicą na zaproszenie instytucji naukowych/ oświatowych (tytuł, kraj, miasto, instytucja, data)

XI. Współpraca z zagranicą:
• wyjazdy na zaproszenie instytucji zagranicznych
• pobyty studyjne
• pobyty w ramach wymiany pracownikow (Erasmus)
• inna

XII. Uzyskane nagrody, odznaczenia, wyróżnienia
data rodzaj wyróżnienia

XIII. Udział w rozwoju kadry naukowej
- Wypromowane prace doktorskie (podać liczbę)
- Recenzje rozpraw (podać liczbę):
Doktorskich:
Habilitacyjnych:
Przy postępowaniu o nadanie tytułów profesorskich:
- Recenzje wniosków badawczych w MNiSW (grantów promotorskich, własnych, habilitacyjnych -podać liczbę)

Inne informacje: (np. zainteresowania, pasje itp.)

31 grudnia 2009

Osobisty bilans minionego roku











(rys. Hanna Śliwerska)



Jak podsumować mijający rok? Najlepiej pozytywistycznie, czyli zgodnie z parametrycznymi kryteriami dokonań akademickich, które – choć są łatwe do udokumentowania - to jednak wymagały znacznego nakładu pracy organizacyjnej, edukacyjnej, naukowo-badawczej i twórczej. Są to niewątpliwie wymierne dowody na to, co było przedmiotem mojego zaangażowania oświatowo - akademickiego w roku 2009:

NAUKA

Wydałem cztery rozprawy monograficzne:

1. Śliwerski B., Problemy współczesnej edukacji. Dekonstrukcja polityki oświatowej III RP, Warszawa: WAiP 2009
2. Śliwerski B., Przyrzeczenie harcerskie. Historia, metodyka, manipulacje, Oficyna Wydawnicza „Impuls”, Kraków 2009
3. Śliwerski B., Ped@gog w blogosferze 2008-2009, Kraków: Oficyna Wydawnicza „Impuls” 2009.
4. Śliwerski B., Współczesna myśl pedagogiczna. Znaczenia. Klasyfikacje. Badania, Kraków: Oficyna Wydawnicza „Impuls” 2009.

oraz wznowiłem najciekawsze referaty z organizowanych przeze mnie od 1992 r. w UŁ cyklicznych, międzynarodowych konferencji "Edukacja alternatywna". Ukazały się w specjalnym tomie pod moją redakcją, który przygotowała Oficyna Wydawnicza "Inmpuls" na tegoroczną, już VI Międzynarodową Konferencję "Edukacja alternatywna - dylematy teorii i praktyki", a organizowaną w WSP w Łodzi:

Teoretyczne podstawy edukacji alternatywnej, red. Bogusław Śliwerski, Kraków: Oficyna Wydawnicza „Impuls” 2009.

Opublikowałem ponadto: 6 artykułów w recenzowanych rozprawach zbiorowych i jeden w publikacji zagranicznej oraz 3 artykuły w recenzowanych, krajowych czasopismach naukowych i zredagowałem naukowo dwie rozprawy niemieckich autorów (Eller H., Nauczyciel wychowawca w szkole waldorfskiej. Wprowadzenie w specyfikę pracy, tłum. Michał Głażewski, red. naukowa B. Śliwerski, Kraków: Oficyna Wydawnicza „Impuls” 2009 oraz Ch. Rittelmeyer, Dzieciństwo w opresji. Pomiędzy przemysłem kulturowym a technokratycznymi reformami szkolnictwa, tłum. Barbara Kowalewska, red. nauk. B. Śliwerski, Oficyna Wydawnicza „Impuls”, Kraków 2009). Kilka artykułów czeka w redakcjach na druk, a ukażą się w 2010 r. z datą 2009 r.

PRACE NA RZECZ AWANSU NAUKOWEGO KADR AKADEMICKICH W KRAJU:

recenzowałem:
9 rozpraw habilitacyjnych, 1 wniosek o uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora nauk humanistycznych w dyscyplinie „pedagogika” oraz opiniowałem 4 wnioski odwoławcze (2 w sprawie niedopuszczenia do kolokwium habilitacyjnego, 1 od uchwały dotyczącej zamknięcia przewodu i niedopuszczenia do kolokwium habilitacyjnego i 1 od uchwały rady wydziału w sprawie nienadania stopnia doktora).

Recenzowałem także 2 rozprawy doktorskie i dorobek jednego z uniwersyteckich doktorów habilitowanych jako kandydata do mianowania na stanowisko profesora nadzwyczajnego oraz poza granicami kraju recenzowałem osiągnięcia naukowo-dydaktyczne dwóch zagranicznych naukowców:
- w przewodzie na tytuł profesora w dyscyplinie pedagogika dla Rady Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu J.A. Komeńskiego w Bratysławie (Słowacja, październik 2009) oraz
- w postępowaniu awansowym na tytuł profesora dla Rady Wydziału Uniwersytetu Mateja Bela w Bańskiej Bystrzycy (Słowacja, maj 2009).

Wypromowałem 28 maja 2009 r. kolejnego doktora nauk humanistycznych w dyscyplinie pedagogika: Katarzynę Szumlewicz na podstawie rozprawy doktorskiej pt. Od Rousseau do Deweya: wątki emancypacyjne w nowoczesnej filozofii wychowania. Jej obronę zatwierdziła Rada Wydziału Nauk o Wychowaniu UŁ w dn.18 czerwca 2009.

Recenzowałem wnioski polskich naukowców na sfinansowanie ich badań przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach 37 i 38 konkursu. Były to wnioski o granty na badania: promotorskie, własne i habilitacyjne.

Jako członek "Zespołu specjalistycznego do oceny czasopism naukowych dla potrzeb przyszłej oceny parametrycznej i sporządzenia wykazu wybranych czasopism naukowych z obszaru dyscyplin naukowych obejmujących nauki humanistyczne i społeczne, w dyscyplinie – pedagogika" oceniałem zgłaszane przez redakcje krajowe czasopisma pedagogiczne.

Po raz piąty jako członek Kapituły Nagrody im. Ireny Lepalczyk Łódzkiego Towarzystwa Naukowego oceniałem zgłoszone w tegorocznej edycji publikacje z "pedagogiki społecznej" do tego wyróżnienia.

W 2009 r. realizowałem dwa tematy badawcze:

1) jako członek zespołu badawczego - w ramach grantu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego na lata 2007-2010 – pt. Nauczyciel w krajach postsocjalistycznych jako sprawca i ofiara manipulacji w kontekście polityki oświatowej i oddziaływań pedagogicznych, którego kierownikiem jest dr Alina Wróbel (nr grantu: 504/061).

2) w ramach Funduszu Wspierania Nauki WSP w Łodzi - temat badawczy pt. Problemy współczesnej edukacji demokratycznej – rekonstrukcja założeń polityki oświatowej oraz modeli kształcenia w ponowoczesnym świecie.


Uczestniczyłem w pracach Zespołu Ekspertów Zewnętrznych Narodowego Programu Foresight Polska 2020 w I rundzie badania eksperckiego Delphi.

Zostałem powołany w Polskiej Akademii Nauk na funkcję przewodniczącego Zespołu Integracyjno-Eksperckiego Pedagogiki i Kształcenia PAN, który ma przygotować dla Prezesa PAN "Raport na temat stanu nauki".

Na rzecz środowiska akademickiego w kraju:

1) Powołałem w dniu 19 lutego 2009 r. przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN - Zespół Teorii Wychowania. Do listopada 2009 r. odbyły się pod patronatem tego Zespołu 3 ogólnopolskie konferencje naukowe (na uniwersytetach w: Zielonej Górze, w Bydgoszczy i w Gadańsku). We współpracy z Gdańskim Wydawnictwem Psychologicznym nasz Zespół uruchamia wydawanie czasopisma naukowego - półroczik "Studia z Teorii Wychowania". Edycja pierwszego numeru jest przewidywana na Ogólnopolski Zjazd Pedagogiczny w Toruniu w 2010 r. (www.gwp.pl)

2) Czynnie uczestniczyłem w 18 ogólnopolskich konferencjach naukowych organizowanych przez:

- Mazowieckie Samorządowe Centrum Doskonalenia Nauczycieli w Warszawie;
- Wydział Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Śląskiego,
- WSP w Łodzi,
- Wydział Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego w Gdańsku
- Zakład Teorii Wychowania UŁ w Łodzi
- Collegium Europeanum Gnesnese w Gnieźnie
- Uniwersytet Zielonogórski w Zielonej Górze
- Wydział Etnologii i Nauk o Edukacji Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie
- Wojewódzki Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli w Skierniewicach
- Wydział Studiów Międzynarodowych UŁ
- Wydział Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu.
oraz w Międzynarodowej Konferencji organizowanej przez Uniwersytet w Ostrawie (Republika Czeska) poświęconej badaniom pedagogicznym w kontekście międzynarodowym.


OŚWIATA
Dla potrzeb oświaty:

1) przewodniczyłem kapitule dwóch konkursów oświatowych, które organizował resort edukacji narodowej (maj, sierpień)

2) opiniowałem:

a) eksperyment pedagogiczny w Niepublicznej Szkole Podstawowej im. A. Cieszkowskiego w Warszawie;

b) obywatelski projekt Fundacji Familijny Poznań dotyczący alternatywnych form wychowania przedszkolnego na wsi;

c) wniosek Oratorium im. św. Jana Bosko w Łodzi jako organizacji pozarządowej do realizacji zadania zleconego przez MOPS - pt. Wsparcie wolontaryjne rodzin zastępczych w wypełnianiu ich funkcji socjalizacyjno-edukacyjnych.

WSP w ŁODZI

W zarządzaniu Wyższą Szkołą Pedagogiczną w Łodzi - niezależnie od bieżącej działalności organizacyjnej, dydaktycznej i naukowej - do tegorocznych sukcesów zaliczam:

- kolejną już (po pozytywnej ocenia kształcenia na kierunku „pedagogika) - pozytywną ocenę jakości kształcenia na kierunku „pedagogika specjalna" (Uchwała Nr 597/2009 z dnia 2 lipca 2009 r. Prezydium Państwowej Komisji Akredytacyjnej);

- udział w dwóch międzynarodowych konferencji naukowych WSP w Łodzi (kwiecień - "Miejsce Innego w naukach o wychowaniu" - referat plenarny i organizacja VI Międzynarodowej Konferencji "Edukacja alternatywna - dylematy teorii i praktyki");

- uzyskanie przez WSP certyfikatu Łódzkiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego „Organizacja innowacyjna w roku szkolnym 2008/2009";

- wysoki poziom kształcenia mierzony znaczącym wzrostem zainteresowania studiami w WSP przez kolejny rocznik studentów;

- udział w międzynarodowym programie badawczym polskiego i norweskiego zespołu badawczego „Project ROBUSD” (Reducing Bullying Strenghtening Diversity - „Redukcja przemocy szkolnej - wzmacnianie zróżnicowania”), którym kieruje dr Jacek Pyżalski - prorektor WSP. Projekt dotyczy międzynarodowej kooperacji WSP w Łodzi z uczonymi z Norwegii (Uniwersytet w Stavanger);

- przygotowanie przez współpracowników i uczestników Konferencji "Miejsce Innego w naukach o wychowaniu" całego numeru "Kwartalnika Pedagogicznego" (2009 nr 4 - w druku).

Wszystko to zostało "w sposób szczególny docenione" na specjalnie zwołanym przez Założycielkę posiedzeniu Senatu WSP w Łodzi w dniu 7 grudnia 2009 r. Nie przytoczę w tym miejscu innych wyrazów "uznania" jakie zostały do mnie skierowane tuż po tym Senacie przez Anonimowego "wielbiciela" mojego blogu. Przyjdzie na to czas.


Jakże trafnie napisała mi na karcie z życzeniami noworocznymi
prof. Maria Dudzikowa z UAM w Poznaniu:

A nam wyżej głowa znad ziemi.
A nam – tęcza na skrzydłach rzęs.
Aż się radość odnajdzie
i sens.


E. Szymański, Nowy Rok II)

30 grudnia 2009

Edukacja do współpracy

Edukacja jest jak worek bokserski - do bicia. Choć jest obita „nauczycielską skórą” -twardą i odporną na krytykę, dla wielu nie ulega wątpliwości, że ponosi odpowiedzialność za porażki osób dorosłych, za ich: nieudolność życiową, bierność społeczną i zawodową, nieudane małżeństwa, rozbite rodziny, kradzieże w sklepach, uzależnienia od używek, aborcję, wykroczenia drogowe, nieufność itd., itd. Edukacja jest winna wszystkiemu, co jest złe w naszym społeczeństwie.

Zdaniem Wojciecha Szackiego, który analizował wyniki diagnozy społecznej opracowanej przez prof. Janusza Czapińskiego na temat tego, jak żyją Polacy (2009 r.) okazuje się, że są oni konserwatywni i nie potrafią ze sobą współpracować. Polacy zajmują jedno z ostatnich miejsc na świecie, jeśli chodzi o okazywanie innym zaufania. Dobro wspólnoty, szacunek do instytucji publicznych to pojęcia w zasadzie nam obce.

Źródłem zła jest polska szkoła, a konkretnie – nieudolni i źle wykształceni nauczyciele, którzy nie pracują z uczniami metodą grupową, tylko preferują kształcenie indywidualne.

Jest jednak jakieś światełko w tunelu. Jest coś, co może nasz naród uratować przed totalną zapaścią na konkurencyjnym rynku pracy, w nowoczesnej gospodarce i w społeczeństwie wiedzy. To .... edukacja przedszkolna i szkolna, które mogą się stać źródłem nadziei na lepszy los milionów Polaków. Może już nie tych, którzy wypowiadali się w powyższej ankiecie, ale ich następców. Skoro bowiem barierą w rozwoju firm jest brak umiejętności współpracy między pracownikami, to trzeba ją kształtować w placówkach edukacyjnych. Profesor J. Czapiński oczekuje zatem od pani minister edukacji narodowej, by nakazała szkołom pracę w zespołach uczniowskich: Najlepszym miejscem do nauki współpracy jest szkoła, ale nasza szkoła kształci indywidualistów. Poza lekcjami wf. nie ma pracy grupowej. A przecież niewielkim kosztem można to zmienić. Minister edukacji może zażądać od szkół np. wyznaczania zadań zespołom uczniowskim. Prezentacje, doświadczenia chemiczne, zadania matematyczne, a nawet wypracowania - wszystko można zrobić w grupie. Ta filozofia przebija się jakoś do polskiej szkoły. Jest zapowiedziana zbiorowa prezentacja na egzaminie gimnazjalnym. Tyle że to absurd, bo wymaga się pracy zbiorowej, chociaż wcześniej jej nie uczono. Tę naukę trzeba zacząć już od przedszkola.

Kiedy bowiem źle przygotowani do funkcjonowania na rynku pracy młodzi ludzie trafią do firm, to wszelkie próby podejmowane przez pracodawców, które miałyby na celu ich zintegrowanie ze sobą, spełzną na niczym. W Polsce próbuje się zintegrować pracowników, wysyłając ich na różne wyjazdy. Ale to nie buduje zdrowego zaufania, lecz sprzyja powstawaniu klik – słusznie stwierdza profesor.
Może zatem należy tak kształcić polską młodzież, by nabyła umiejętności pracy kolektywnej, zbiorowej, a nie grupowej, bo przecież spójność małej grupy przepoczwarza się w klikę. Kliki zaś są niedobre. Jak zatem rozumiana współpraca jest korzystna? Taka, która - zapewne na wzór azjatyckich tygrysów gospodarczych (Japonia, Korea czy Chiny) - sprowadza jednostkę do trybu w maszynerii produkcyjnej, podporządkowując ją całkowicie interesowi właściciela firmy, a więc pracodawcy. Czyżby czekał nas w edukacji powrót do kształtowania wśród dzieci i młodzieży umiejętności współpracy nie grupowej (bo ta sprzyja klikowości), ale kolektywnej?

(http://wyborcza.pl/1,75478,7400349,Polak_grupowo_nie_umie.html?as=2&ias=2&startsz=x)

28 grudnia 2009

ZNOWU KTOŚ TWORZY KODEKS ETYKI NAUCZYCIELSKIEJ



(rys. A. Śliwerska: "Nauczyciel - anioł")




Nauczycielstwo to już sama z siebie etyka i moralność, gdyż bez etyki i moralności nie ma w tym zawodzie nauczycielstwa, a co najwyżej techno - pragmatycznie odrabiane najemstwo
– tak pisała na początku polskiej transformacji ustrojowej wybitna pedeutolog Henryka Kwiatkowska (Przemiany zawodu nauczycielskiego, pod red. J. Nowak, Ossolineum, Wydawnictwo PAN, Wrocław, Warszawa, Kraków 1991, s.201). Moralność pozbawiona jest właściwej sobie sankcji, gdyż jej istotą jest bezinteresowność. Moralny nauczyciel to taki, który postępuje zgodnie z normami moralnymi nie ze względu na spodziewane korzyści (nagrody) lub z obawy przed karą (wynikającą z kodeksu), ale dlatego, gdyż bycie moralnym jest cenne samo w sobie (jest wartościoą autoteliczną). Nauczyciel, który nie szanuje norm etyki ogólnej jest osobą niemoralną, w związku z czym powinien podlegać ocenie opinii publicznej i albo dostosować się do obowiązujących w społeczeństwie zasad, albo zrezygnować z wykonywania tego zawodu (z własnej woli lub w wyniku postępowania administracyjnego). W „Preambule“ do opracowanego przed kilkudziesięciu laty przez Polskie Towarzystwo Nauczycieli - Kodeksu Etyki Nauczycielskiej stwierdza się już w pierwszym zdaniu: Kodeks Etyki Nauczycielskiej jest wezwaniem do wszystkich nauczycieli, aby w życiu i pracy zawodowej kierowali się zasadami moralnymi, prawdą i dobrem.
(zob: http://admzsg.edu.pl/zzyciaszkoly/wp-content/uploads/2007/06/kodeks-etyki-nauczycielskiej.pdf )

Z jednej strony uważa się, że nauczyciele nie są żadną, wyjątkową grupą profesjonalistów, toteż powinni podlegać tym samym prawom natury i porządku społecznego, z drugiej jednak podkreśla się w debacie publicznej, że ze względu na uzyskanie przez nich statusu funkcjonariuszy publicznych powinni oni być oceniani w sposób szczególny, niż przedstawiciele innych profesji. Nauczyciel bowiem może nadużyć swojej władzy pedagogicznej wobec wychowanków czy innych osób związanych z wykonywaną przez niego pracą. Prawdopodobnie mające miejsce przypadki trafiania do pracy w oświacie osób o nie najwyższym poziomie moralnym sprawia, że poszukuje się narzędzia do ich rozpoznawania, oceniania i wykluczania z tego obszaru wpływów społecznych.

Liczne badania codzienności życia w szkołach wykazują, że ma w nich miejsce nie tylko zabroniona przemoc fizyczną nauczycieli wobec uczniów, ale – co gorsza, bo trudniejsza do wykrycia i udowodnienia - przemoc psychiczna, jaką oni stosują wobec swoich podopiecznych w postaci: obelg, pomówień, szantażu, gróźb, etykietowania, bagatelizowania, publicznego obnażania, agresji słownej itp. Jeśli zatem pojawiają się co jakiś czas próby przyjęcia kodeksu etycznego nauczycieli, to prawdopodobnie głównie ze względu na przeświadczenie o tym, że część przedstawicieli tej grupy zawodowej cechuje słabość moralna, a zastosowany przez prawo pozytywne wobec nich przymus w postaci sankcji, jakie będą określone w kodeksie, może częściowo przynajmniej zminimalizować przemoc z jego strony wobec innych i przyczynić się do upowszechnienia właściwych wzorów postępowania moralnego.

Usankcjonowanie zatem w kodeksie etycznym określonych zachowań jako godnych tego zawodu oraz wskazanie na te, które jemu zaprzeczają, powinno sprzyjać postawom moralnym pedagogów wobec innych osób. Może przy tym wzmacniać przestrzeganie prawa i regulacji służbowych, zobowiązując nauczycieli do odpowiedzialnej służby pedagogicznej oraz nobilitując ich wrażliwość moralną w sytuacjach zawodowych. Kodeks etyczny nauczycieli promuje przy tym cnoty, które wpisują w ich działania wartości moralne, których wdrażanie w życie nie może być strzeżone przez żadne sankcje karne. Tym samym efektem ubocznym miałoby być przywrócenie właściwego miejsca pojęciu honoru pedagogicznego czy godności nauczycielskiej.

Pojawiają się jednak wątpliwości, czy możliwe jest stworzenie kodeksu, który z jednej strony nie byłby ułomny i niekompletny, z drugiej zaś mógłby rozstrzygać, co należy czynić w różnych sytuacjach oświatowych i w zyciu prywatnym? Istnieje także obawa, by skodyfikowane w takim dokumencie wartości etyczne nie zostały wykorzystane do celów pozamoralnych, jak np. jako środki do wymuszania uległości pedagogów wobec określonej ideologii czy polityki władz oświatowych. Kodeksy czy akty prawne noszą przecież znamiona niedoskonałości, toteż poszanowanie norm moralnych w relacjach z uczniami przez ich nauczycieli nie nastąpi od razu ani dzięki etycznym apelom pedagogów, władz czy opinii publicznej, ani też dzięki konstytuowaniu nowych stosunków międzypodmiotowych w szkole na bazie ich regulacji prawnych. Nienaruszalności przez nauczycieli norm moralych wobec kogokolwiek nie sprosta samo włączenie do systemu oświaty publicznej mechanizmów ochrony prawnej, gdyż ta jest dziełem ludzi dorosłych, którzy nie do końca są przekonani o konieczności dwustronności obowiązywania tych norm.

Czy rzeczywiście proponowanie elementarnych dyrektyw moralnych, które miałyby być świadectwem odrębności zawodowej i etycznej tej grupy osób ma sens? Dziennikarze już eksponują w krytyce tego projektu to, że w wyniku jego powstania nastąpi zerwanie z zawodową lojalnością, gdyż nauczyciele będą zobowiązani do donoszenia na kolegów. Jak donosi „Gazeta Prawna“ :

Wśród propozycji tam zawartych są też takie, które już teraz budzą kontrowersje. Jednym z nich jest zapis, że pedagog powinien wystrzegać się zachowań, których celem jest ukrywanie niekompetencji kolegów i ich zawodowej nieudolności.

– Przepis ten sugeruje, że w szkole pracują niekompetentni nauczyciele, na których trzeba donosić do dyrektora czy gminy – mówi Joanna Berdzik, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Jej zdaniem kodeks powinien raczej nakładać na nauczycieli obowiązek, aby pomagali innym, którzy wykazują się np. nieudolnością w swojej pracy.

Takiego zapisu broni Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP). Przekonuje, że kodeks ma jedynie pomóc nauczycielowi stać się asertywnym w stosunku do innego nauczyciela, któremu trzeba powiedzieć, że np. źle prowadzi zajęcia.


(http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article513632/Nauczyciele_beda_donosic_na_kolegow.html)

Diabeł pewnie tkwi w szczegółach. Nie znamy treści projektu Kodeksu Etyki Nauczycielskiej, a jedynie jedno z zapisanych w nim zobowiązań. Może ktoś zna treść tego Kodeksu i może tu zamieścić? Chętnie podyskutujemy na jego temat.

Zachęcam też do zajrzenia na stronę www.zsjaszczew.w.interia.pl/kodeks.doc, gdzie został udostępniony Kodeks etyczny nauczycieli Zespołu Szkół – Szkoła Podstawowa i Gimnazjum w Jaszczwi. Nauczyciele z tego zespołu nie czekali na stworzony przez związkowców czy urzędników oświatowych kodeks, ale opracowali własny. Na domiar wszystkiego powołali jeszcze specjalną Komisję Etyczną, która rozpatruje skargi na zaistniałe w tej szkole nieetyczne wydarzenie z udziałem nauczyciela i podejmuje konkretne rozwiązanie tej kwestii. Jak się okazuje w powyższej sprawie mogą wnioskować pracownicy szkoły, rodzice oraz uczniowie, wypełniając formularz dostępny w sekretariacie szkoły i składając go do tej Komisji.

Komisja Etyczna składa się z trzech osób wybranych spośród nauczycieli w tajnym głosowaniu Rady Pedagogicznej oraz z przedstawiciela Rady Rodziców. Głosowanie odbywa się na sierpniowym posiedzeniu Rady Pedagogicznej inaugurującej nowy rok szkolny, natomiast wybór przedstawiciela Rady Rodziców na wrześniowym spotkaniu z rodzicami. Kadencja Komisji Etycznej trwa jeden rok szkolny, a jej skład jest wywieszony w pokoju nauczycielskim.
Postępowanie w razie naruszenia zasad kodeksu etycznego:
1. Rozmowa z Komisją Etyczną w celu wyjaśnienia zajścia i dojścia do wspólnego rozwiązania. (porozumienie ustne)
2. Ponowna rozmowa z komisją zakończona notatką służbową.
3. Rozmowa z komisją kończąca się podpisaniem kontraktu.
4. Rozmowa z dyrektorem szkoły.
5. Przedstawienie problemu na posiedzeniu Rady Pedagogicznej.

(źródło: jw.)

Widzimy zatem, że kodeks sam w sobie jeszcze nie wystarczy. Muszą być wprowadzone procedury diagnostyczne i umożliwiające ofiarom nieetycznych postaw nauczycieli dochodzenia z tego tytułu określonych roszczeń. Inna kwestia, to taka, czy są one właściwe i wystarczające.