Mój przyjaciel z Uniwersytetu Karola w Pradze - docent Stanislav Bendl prowadzi od lat badania nad zjawiskiem szykanowania osób w ich środowisku edukacyjnym, a więc także zawodowym. Okazuje się bowiem, że w dzisiejszych czasach, kiedy pojawia się zagrożenie utratą miejsca pracy, bezrobociem, otoczenie społeczne - szczególnie w instytucjach "hiperkognitywnych" do jakich zalicza się m.in. szkoły wyższe - nie reaguje na zjawisko mobbingu. Powodów tego jest wiele, między innymi:
- niedostateczne kwalifikacje kadr kierowniczych czy zwierzchników, ich autorytarny styl kierowania instytcują;
- niska zdolność radzenia sobie z konfliktami;
- kultura biurokratyczna z niskim poziomem etyki;
- strach przed utratą miejsca pracy (napięta sytuacja ekonomiczna);
- zawiść i stosunki rywalizacyjne;
- brak tolerancji;
- destrukcyjne reagowanie na błędy czy pomyłki pracowników;
- toksyczna struktura osobowości zwierzchnika stosującego mobbing.
Jak zatem rozpoznać przejawy zachowań o charakterze mobbingowym? Stanislav Bendl przytacza następujące wskaźniki mobbingu, a mianowicie:
„Kategoria I (atak na możliwość wypowiedzenia się):
- zwierzchnik ogranicza twoje potrzeby dzielenia się prawdą o mających w instytucji miejsce niepożądanych zjawiskach;
- nieustannie jesteśmy wzywani do zwierzchnika;
- koledzy w pracy uniemożliwiają wyrażanie własnego zdania;
- twoja praca jest nieustannie krytykowana;
- ustawicznie zwierzchnik krytykuje twoje prywatne życie, wtrąca się w twoje sprawy osobiste;
-jesteś narażony na „telefoniczny terror” ze strony zwierzchnika;
- zwierzchnik cię straszy ustnie;
- jesteś zastraszany pisemnie;
- narusza się twoją godność gestem czy znieważającym spojrzeniem;
- prowadzi się intrygi przeciwko tobie poza twoimi plecami.
Kategoria II (atak na stosunki społeczne):
- nie rozmawia się z tobą;
- nie masz możliwości zwrócenia się do określonej osoby;
- jesteś ulokowany w pomieszczeniu, które oddala cię od twoich kolegów;
- kolegom zabrania się rozmawiania z tobą;
- postępuje się z tobą tak, jak byś był „powietrzem”.
Kategoria III (atak na twoją godność, cześć, szacunek):
- za twoimi plecami szerzy się o tobie „negatywne opinie”;
- rozprzestrzeniają się o tobie plotki;
- ośmiesza się ciebie;
- jesteś podejrzany o to, że nie jest z tobą w porządku w sensie psychicznym;
- twierdzi się, że powinieneś się udać do psychiatry;
- pojawiają się dowcipy i żarty z ciebie, by ciebie poniżyć;
- naśladuje się twój chód, głos, gesty w celu ośmieszenia ciebie czy żartowania sobie z ciebie;
- atakuje się twoją wiarę czy orientację polityczną;
- ośmiesza się twoje życie prywatne;
- znieważa się twoją narodowość;
- zmusza się ciebie do wykonywania pracy, która ma zranić twoje poczucie wartości;
- poniża się twoje miejsce pracy;
- podaje się w wątpliwość twoje decyzje;
- jesteś obrzucany wyzwiskami czy znieważającymi cię słowami.
Kategoria IV: (atak na jakość pracy czy życia osobistego):
- nie otrzymujesz żadnych zadań w pracy;
- w taki sposób ogranicza się twoją aktywność zawodową, że nie masz możliwości właściwie pełnić swoich obowiązków;
- otrzymujesz zadania, które są głęboko poniżej twojego poziomu umiejętności i możliwości;
- otrzymujesz szczególnie obciążające cię zadania;
- otrzymujesz zadania, które przekraczają twoje kompetencje i możliwości, aby można było cię skompromitować.
Kategoria V: (atak na twoje zdrowie):
- jesteś zmuszany do pracy, która szkodzi twojemu zdrowiu;
- grozi ci się przemocą fizyczną;
- stosuje się wobec ciebie lekką przemoc, abyś „lepiej sobie zapamiętał”, kto tu rządzi;
- jesteś cieleśnie szykanowany;
- doświadczasz szkód fizycznych w domu lub w miejscu pracy;
- jesteś seksualnie napastowany (osaczany) itp.”
(źródło: S. Bendl, Prevence a řešení šikany ve škole, ISV nakladatelství, Praha 2003, s. 20-21)
31 maja 2010
30 maja 2010
Odeszła promotorka polskiego ruchu pedagogiki waldorfskiej
W dniu 23 maja 2010 r. zmarła profesor Maria Ziemska wybitna socjolog rodziny, długoletni pracownik Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW, przewodnicząca Rady Naukowej Instytutu w latach 1990-1996, kierownik Zakładu Psychospołecznych Badań nad Rodziną w latach 1988-2003. Pedagogom znana jest ze znakomitych, a kanonicznych już dla ich wykształcenia, rozpraw naukowych:
Postawy rodzicielskie (WP, Warszawa 1973, wnow. wyd. 2009) oraz Rodzina a osobowość (WP, Warszawa 1975).
Od początku polskiej transformacji była wraz z Ogólnopolskim Związkiem Stowarzyszeń Wspierających Pedagogikę Waldorfską organizatorem i kierownikiem Podyplomowego Studium Edukacji Niezależnej. Dzięki Jej inicjatywom edukacyjnym i publikacjom wykształciło się w naszym kraju kilka pokoleń pedagogów - nauczycieli przedszkoli, szkół podstawowych i gimnazjów, osób, które ukończyły studia wyższe a posiadających uprawnienia pedagogiczne oraz zaawansowanych studentów kierunków pedagogicznych, nawiązujących do powyższego nurtu europejskiej pedagogiki reformy. Ruch pedagogiki alternatywnej stracił wspaniałą promotorkę, osobę o niezwykłej wrażliwości, serdeczności i otwartości na innych.
28 maja 2010
O studenckiej (nie-)przyzwoitości
Moje wykłady nie są obowiązkowe. Jeśli jednak studenci chcą, by im wpisać do indeksu fakt uczestniczenia w tej formie zajęć dydaktycznych, to co jakiś czas proszę ich o wpisanie się na listę obecności. Ostatnio też tak uczyniłem pod koniec swojego wykładu. Kiedy jedni wpisywali się na listę, a było ich ok. 60% obecnych z całego rocznika, otworzyły się drzwi do sali wykładowej i weszła grupa osób, która tego dnia opuściła mój wykład. Przyszli na następne zajęcia, ale jak zauważyli, że jest wyłożona lista obecności z mojego wykładu, to chociaż nie wzięli w nim udziału, zaczęli składać swoje podpisy. Ktoś mnie zagadał, a że nie mam natury policjanta, to nie upilnowałem tej sytuacji i na liście znalazły się nazwiska tych osób, które nie uczestniczyły w wykładzie. I to mają być przyszli pedagodzy? Wzory cnót moralnych i społecznych dla kolejnych pokoleń? Niestety, tak. Ciekaw jestem, co będą sądzić o nich przyszli pracodawcy, jak się zorientują, że wprawdzie przedłożyli im stosowne dyplomy, ale przyzwoitości w nich nie ma za grosz.
Na szczęście są jeszcze wśród nich tacy, którzy nie tylko mieli poczucie nieuczciwości czy niestosowności zachowań, ale także na to zareagowali głośnym komentarzem. Zapewne nie spotkało się to ze zrozumieniem czy uznaniem ze strony cwaniaków, ale mają oni wzory takiego postępowania wśród innych dorosłych. W końcu, nie jest to pierwsza sytuacja, w której przekonują się, że są tacy pracodawcy w szkolnictwie wyższym, którzy co innego mówią, a co innego czynią. Deklarują cnoty, a zachowują się jak dranie, co innego mówią, a co innego czynią. Pisałem już o tym wielokrotnie. Nie wszyscy są jednak zepsuci do szpiku kości. Od tych, którzy brali udział w wykładzie otrzymałem list, w którym piszą:
Dzień dobry, Panie Profesorze piszę w imieniu kilku osób w związku ze zdarzeniem mającym miejsce po dzisiejszym wykładzie z Teorii Wychowania. Jest nam (osobom, które uczestniczyły w wykładzie) przykro i wstyd za naszych kolegów, którzy będąc nieobecnymi podczas wykładu, mimo to wpisali się na listę. Listę, która w naszym odczuciu miała być swego rodzaju gratyfikacją dla osób uczęszczających na zajęciach. Mamy nadzieję, że to zdarzenie nie spowoduje negatywnego przez Pana odbioru całej grupy. Nie mamy wpływu na zachowanie kolegów, oni z kolei nie mają poczucia, iż to co zrobili było niestosowne. Pozdrawiamy serdecznie, studenci pierwszego roku.
Wczoraj miałem wykład otwarty w Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie, w którym licznie uczestniczyli studenci pedagogiki. Aula była wypełniona po brzegi. Niektórzy nawet stali pod ścianą, bo nie było wolnego miejsca. Kiedy można było zadawać pytania, obecni w czasie wykładu nauczyciele akademiccy tej uczelni przekonali się, że młodzież ma także swój punkt widzenia, wątpliwości i oczekiwania wobec swoich postaw na macierzystym wydziale. Okazało się, że omawiany przeze mnie problem m.in. politycznej destrukcji w demokratyzacji polityki oświatowej w naszym kraju, odnieśli także do siebie, do swojej sytuacji ujawniając w obecności dziekana Wydziału własne obawy czy lęki spowodowane ich słabym i pozorowanym zaangażowaniem w studencką samorządność. Jak stwierdziła jedna ze studentek: „Czasami nie reagujemy na dostrzegane błędy czy niewłaściwe postawy innych we własnym środowisku, nie ujawniamy na radach wydziału sądów krytycznych, gdyż obawiamy się, jak zostaną one odebrane przez naszych nauczycieli akademickich, którzy przecież mają realną wobec nas władzę.”
No właśnie. Wydawałoby się, że najłatwiej jest krytykować innych, ale kiedy są oni naszymi zwierzchnikami, to 99,9% milczy, udaje, że jest wszystko w porządku. Kto chce płacić cenę własnej uczciwości? Łatwo jest być dzielnym, kiedy jest się w relacjach z kimś od siebie „słabszym”. A cóż to za odwaga? A cóż to za koniunkturalna uczciwość? Słaby jest „rdzeń moralny” tych, którzy przedkładają ponad nim cwaniactwo, pozór i nieuczciwość. A wydawało się, że ta jest tylko jedna. W tym przypadku, okazuje się, że jest – ale niepedagogiczna.
Na szczęście są jeszcze wśród nich tacy, którzy nie tylko mieli poczucie nieuczciwości czy niestosowności zachowań, ale także na to zareagowali głośnym komentarzem. Zapewne nie spotkało się to ze zrozumieniem czy uznaniem ze strony cwaniaków, ale mają oni wzory takiego postępowania wśród innych dorosłych. W końcu, nie jest to pierwsza sytuacja, w której przekonują się, że są tacy pracodawcy w szkolnictwie wyższym, którzy co innego mówią, a co innego czynią. Deklarują cnoty, a zachowują się jak dranie, co innego mówią, a co innego czynią. Pisałem już o tym wielokrotnie. Nie wszyscy są jednak zepsuci do szpiku kości. Od tych, którzy brali udział w wykładzie otrzymałem list, w którym piszą:
Dzień dobry, Panie Profesorze piszę w imieniu kilku osób w związku ze zdarzeniem mającym miejsce po dzisiejszym wykładzie z Teorii Wychowania. Jest nam (osobom, które uczestniczyły w wykładzie) przykro i wstyd za naszych kolegów, którzy będąc nieobecnymi podczas wykładu, mimo to wpisali się na listę. Listę, która w naszym odczuciu miała być swego rodzaju gratyfikacją dla osób uczęszczających na zajęciach. Mamy nadzieję, że to zdarzenie nie spowoduje negatywnego przez Pana odbioru całej grupy. Nie mamy wpływu na zachowanie kolegów, oni z kolei nie mają poczucia, iż to co zrobili było niestosowne. Pozdrawiamy serdecznie, studenci pierwszego roku.
Wczoraj miałem wykład otwarty w Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie, w którym licznie uczestniczyli studenci pedagogiki. Aula była wypełniona po brzegi. Niektórzy nawet stali pod ścianą, bo nie było wolnego miejsca. Kiedy można było zadawać pytania, obecni w czasie wykładu nauczyciele akademiccy tej uczelni przekonali się, że młodzież ma także swój punkt widzenia, wątpliwości i oczekiwania wobec swoich postaw na macierzystym wydziale. Okazało się, że omawiany przeze mnie problem m.in. politycznej destrukcji w demokratyzacji polityki oświatowej w naszym kraju, odnieśli także do siebie, do swojej sytuacji ujawniając w obecności dziekana Wydziału własne obawy czy lęki spowodowane ich słabym i pozorowanym zaangażowaniem w studencką samorządność. Jak stwierdziła jedna ze studentek: „Czasami nie reagujemy na dostrzegane błędy czy niewłaściwe postawy innych we własnym środowisku, nie ujawniamy na radach wydziału sądów krytycznych, gdyż obawiamy się, jak zostaną one odebrane przez naszych nauczycieli akademickich, którzy przecież mają realną wobec nas władzę.”
No właśnie. Wydawałoby się, że najłatwiej jest krytykować innych, ale kiedy są oni naszymi zwierzchnikami, to 99,9% milczy, udaje, że jest wszystko w porządku. Kto chce płacić cenę własnej uczciwości? Łatwo jest być dzielnym, kiedy jest się w relacjach z kimś od siebie „słabszym”. A cóż to za odwaga? A cóż to za koniunkturalna uczciwość? Słaby jest „rdzeń moralny” tych, którzy przedkładają ponad nim cwaniactwo, pozór i nieuczciwość. A wydawało się, że ta jest tylko jedna. W tym przypadku, okazuje się, że jest – ale niepedagogiczna.
Subskrybuj:
Posty (Atom)