20 lutego 2020
Przeciwstawiać się kłamstwom i manipulacji
Prymas Polski Kardynał Stefan Wyszyński mówił do pielgrzymów przybyłych do Piekar Śląskich w dn. 31 maja 1979 r.: "MÓWCIE PRAWDĘ JEDNI DRUGIM, BOŚCIE SOBIE BRAĆMI..." .
Otóż to. Kiedy dane środowisko społeczne jak np. rada pedagogiczna w szkole czy społeczność akademicka w jakiejś uczelni czy akademickim towarzystwie nie jest wspólnotą, ale jest zorientowana na wzajemną rywalizację między osobami, na wrogość, wyniszczenie, to będzie generować kłamstwa, pomówienia, insynuacje, byle tylko wprowadzić zakłócenie we wzajemnych relacjach, obniżyć status tych, którym nie można niczego zarzucić poza ich oddaniem i zaangażowaniem w pracę czy aktywność społeczną. To szkoła bez duszy, bo bezduszna we wzajemnych relacjach.
W szkole, w której jej dyrektor czy nauczyciel chciałby dokonać istotnego przełomu, odejść od dominującego minimalizmu, tumiwisizmu, obojętności, zerwać z gorsetem niemożności, niechęci, przeciętności, jeśli nie będzie miał za sobą większości w radzie pedagogicznej, to przegra z kretesem. Tą przegraną może być wypalenie zawodowe, utrata zdrowia a nawet życia, zerwanie więzi społecznych, alienacja, otaczająca go podejrzliwość, nieżyczliwość, aktywność pozorna nauczycieli i uczniów.
Zaczną się prowokacje, donosy, skargi, anonimy, insynuacje, bo ci, którzy z różnych powodów nie chcą być aktorami zmiany, stworzą front totalnej, jawnej lub ukrytej opozycji. Ta ostatnia jest bardziej bolesna dla innowatora, bo rozpozna ją zbyt późno, żeby mógł jeszcze cokolwiek skorygować w swoich działaniach. Jakich to łajdactw nie robiono w wielu placówkach, by uchronić się od autentycznego i zaangażowanego spełniania profesjonalnych obowiązków.
Nie lubi się tych, którzy wychodzą przed szereg, tych, którzy chcą czegoś więcej, niż reprodukcji zastanych procesów, rozwiązań czy wyników działań. Szkoła staje się polem walki nie tylko z materią organizacyjną, programową, metodyczną, z samym sobą, ale zarazem z innymi. Innowatorzy wchodzą w konfrontację z tymi, którym też powinno zależeć na uczniach, na sensie własnej pracy pedagogicznej.
Szkoła, w której panują - fałsz, półprawdy, niedomówienia, kłamstwa, manipulacje czy intrygi staje się toksycznym środowiskiem nie tylko dla sprawców i ich ofiar w nauczycielskim gronie, ale także dla uczniów. W takim środowisku jakaś jego część rezygnuje z własnej wolności i prawdy.
Prymas Tysiąclecia mówił o tym, by koniecznie przeciwstawiać się złu, a nie jego utwierdzaniu. Rodzice uczniów mogą tu być silnym wsparciem dla tych, którym chce się pracować dla uczniów i z uczniami. Milczenie jest dla obojętnych czy toksycznych nauczycieli "złotem", bowiem mogą bezkarnie poniewierać uczniami i sobą nawzajem. W wyniku takich postaw szkoła staje się środowiskiem kształcącym ludzi bez twarzy, bez sumienia, zobojętniałych na wartość pracy, indyferentnych, konformistów, na których nikt już nie będzie mógł liczyć.
Środowisko akademickie jest jeszcze bardziej dotknięte toksycznymi relacjami międzyludzkimi, bo tu w grę wchodzi kategoria "kariery naukowej". Może właśnie dlatego nigdy nie nastąpi w nim zjawisko odsłony rzeczywistych powodów godzenia w czyjąś godność lub też wystawianie jej na "sprzedaż" przez te osoby, które jej nie posiadają. Z pokalaną duszą i ciałem pną się ku kolejnym stopniom naukowym i funkcjom. Są zdolni obejść prawo, wymagania, normy z bezkrytycznym poczuciem uzyskanych "zasług".
"Podawanie nieprawdy i świadome wprowadzanie w błąd zawsze ma w sobie pragnienie sukcesu, którego jeszcze nie ma, ale który ma się pojawić w przyszłości". (R. Nęcek, Państwo w nauczaniu społecznym Prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego, 2004, s. 108)
19 lutego 2020
Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie udostępnia bezpłatnie dostęp do naukowej literatury
Studiujący mają dziś znakomite warunki do uczenia się, dostępu do literatury naukowej. Nie dość, że nareszcie biblioteki uniwersyteckie, politechnik i akademii dysponują wreszcie większymi zasobami na zakup krajowej i światowej literatury, to jeszcze zabezpieczają pracownikom akademickim dostęp do światowych baz czasopism. Nic tylko studiować, czytać i pisać, projektować i badać.
Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie udostępniła bezpłatnie możliwość korzystania z wielu spośród własnych wydawnictw naukowych przez wszystkich zainteresowanych. Z biegiem lat poszerza się ta oferta. Dzięki temu naukowcy i studenci mogą w dogodnych dla siebie warunkach sięgać do różnych źródeł wiedzy. Rolą nauczycieli akademickich, kierowników projektów badawczych jest zwracanie uwagi na to, które z rozpraw są wciąż aktualne, wartościowe, znaczące, ponadczasowe, a które wymagają polemik, rzetelnego naukowo polemicznego ich wygaszania czy odsłaniania w nich nielicznych, ale wciąż interesujących tropów badawczych.
Oto publikacje online:
Pedagogika wczesnej edukacji:
Józefa Bałachowicz, Krystyna Nowak-Fabrykowski, Zuzanna Zbróg - International trends in preparation of early childhood teachers in changing world
Józefa Bałachowicz, Adamina Korwin-Szymanowska, Ewa Lewandowska, Anna Witkowska-Tomaszewska - Zrozumieć uczenie się. Zmienić wczesną edukację
Józefa Bałachowicz, Irena Adamek - Kreatywność jako wymiar profesjonalizacji przyszłych nauczycieli wczesnej edukacji
Alicja Baum, Joanna Łukasiewicz-Wieleba, Justyna Wiśniewska, Iwona Konieczna - Innowacyjne wspieranie rozwoju uczniów. Projekt "Edukacja przez Szachy w Szkole"
Sławomir Śniatkowski, Danuta Emiluta-Rozya, Katarzyna Ita Bieńkowska (red.) - Norma i zaburzenia komunikacji językowej w kontekście edukacyjnym
Wanda Hajnicz, Agnieszka Konieczna - Proces włączenia się dziecka do grupy o sformalizowanych regułach funkcjonowania
PEDAGOGIKA MIĘDZYKULTUROWA
Urszula Markowska-Manista, Justyna Pilarska - An Introspective Approach to Women's Intercultural Fieldwork
Marta Cobel-Tokarska, Marcin Dębicki - Słowo i terytorium. Eseje o Europie Środkowej
Edyta Januszewska Urszula Markowska-Manista - Dziecko "inne" kulturowo. Z badań nad edukacją szkolną
Anna Odrowąż-Coates, Sribas Goswami - Symbolic violence in socio-educational contexts. A post-colonial critique
Urszula Markowska-Manista - The Contemporary Problems of Children and Youth in Multicultural SocietiesTheory, Research, Praxis
Barbara Pasamonik, Urszula Markowska-Manista (red.) - Kryzys migracyjny. Perspektywa społeczno-kulturowa. T. 1
Urszula Markowska-Manista, Barbara Pasamonik (red.) - Kryzys migracyjny. Perspektywa pedagogiczno-psychologiczna. T. 2
Manfred Liebel, Urszula Markowska-Manista - Prawa dziecka w kontekście międzykulturowości. Janusz Korczak na nowo odczytany
Urszula Markowska-Manista (ed.) - Children and Youth in Varied Socio-Cultural Contexts. Theory, Research, Praxis
Joanna Głodkowska , Justyna Maria Gasik, Marta Pągowska (eds.) - Studies on Disability. International Theoretical, Empirical and Didactics Experiences
Małgorzata Zaborniak-Sobczak, Katarzyna Ita Bieńkowska, Edyta Tomińska (eds.) - Selected issues of early-development support and education of children and youth with hearing impairment – comparative analysis on the example of five European countries
Anna Drabarek (ed.) – Around the Lvov-Warsaw School
PEDAGOGIKA MEDIALNA
Maria Trzcińska-Król Barbara Pilipczuk - Media w komunikacji nauczycieli i rodziców
Maciej Tanaś, Mariusz Kamola, Rafał Lange, Mariusz Fila BigData w edukacji. CONTENT 1.0 – prototyp aplikacji do analizy treści internetu
PEDAGOGIKA SZKOLNA I PEDEUTOLOGIA
Mirosław J. Szymański, Barbara Walasek-Jarosz, Zuzanna Zbróg (red.) - Zrozumieć szkołę. Konteksty zmian
Stefan T. Kwiatkowski, Dominika Walczak - Kompetencje interpersonalne w pracy współczesnego nauczyciela
Zbyszko Melosik, Mirosław J. Szymański - Tożsamość w warunkach zmiany społecznej
Alicja Baum, Joanna Łukasiewicz‐Wieleba - Korelaty uzdolnień szachowych. Środowiskowe badania nad młodymi adeptami królewskiej gry
Robert Pawlak - Przemiany edukacyjne w małym mieście
Mariola Wolan-Nowakowska (red.) - Poradnictwo zawodowe w szkole – ku możliwościom przeciw ograniczeniom
Małgorzata Jabłonowska - Edukacyjny wymiar samodzielności poznawczej. Szkice teoretyczne i dociekania empiryczne w kontekście zdolności uczniów gimnazjum
INTERDYSCYPLINARNE ZBIORY ROZPRAW DOKTORANTÓW - PEDAGOGIKA SZKOŁY WYŻSZEJ
Ewa M. Kulesza, Bernadetta Kosewska (red.) - Wolontariat studencki krajowy i zagraniczny
Katarzyna Kołaczyńska, Marcin Szostakowski, Edyta Zawadzka - Warsztaty badawcze doktorantów. Między uwiedzeniem metodologicznym a krytyką
Marta Krasuska-Betiuk, Małgorzata Jabłonowska, Sylwia Galanciak (red.) - Zeszyty Naukowe Forum Młodych Pedagogów. O poszukiwaniu, poznaniu i tworzeniu samego siebie. Perspektywa teoretyczna i empiryczna
Michał Kwiatkowski, Anna Odrowąż-Coates (red.) - Raporty z badań pedagogicznych 2
Krystyna Heland-Kurzak, Marcin Szostakowski, Marta Trusewicz-Pasikowska - Doktoranckie doświadczenia i refleksje badawcze
Magdalena Cieślikowska, Marcin Szostakowski (red.) Warsztaty badawcze doktorantów – między teorią a praktyką metodologiczną
SOCJOLOGIA
Marta Cobel-Tokarska, Anna Pokrzywa, Magda Prokopczuk - Miasto na dyplomach. Szkoła Profesor Elżbiety Tarkowskiej
Ewa Grudziewska, Marta Mikołajczyk (red.) - Wybrane problemy społeczne. Teraźniejszość – Przyszłość
Marta Mikołajczyk - Rodziny bezdomnych matek. Charakterystyka i działania pomocowe
Krzysztof Dziurzyński, Ewa Duda (eds.) What is New in the Field of Education?
HISTORIA OŚWIATY
Hanna Markiewiczowa, Iwona Czarnecka (red.) - Szkolnictwo, opieka i wychowanie w Królestwie Polskim od jego ustanowienia do odzyskania przez Polskę niepodległości 1815–1918
Hanna Markiewiczowa, Iwona Czarnecka (red.) Sto lat polskiej oświaty (1918–2018)
PEDAGOGIKA OGÓLNA - TEORETYCZNE PODSTAWY WYCHOWANIA
Dorota Jankowska (red.) - Pedagogika dialogu. Emancypacyjny potencjał dialogu
Helena Ciążela, Wioletta Dziarnowska, Włodzimierz Tyburski (red.) Wobec zagrożenia globalnym kryzysem ekologicznym, technologiczna korekta czy aksjologiczna przebudowa?
Jarosław Gara, Dorota Jankowska, Edyta Zawadzka (red.) Pedagogika dialogu. Pomiędzy w intersubiektywnej przestrzeni edukacji
Anna Drabarek Przedmiot aksjologii. Dyskusje o naturze wartości moralnych
PEDAGOGIKA SPOŁECZNA - ANDRAGOGIKA - GERONTOLOGIA
Monika Dominiak-Kochanek - Metody wychowawcze rodziców a agresja interpersonalna młodych dorosłych
Ewa Grudziewska, Marta Mikołajczyk, Jolanta Zozula (red.) Pomoc społeczna i praca socjalna w dobie dynamicznych przemian społecznych
Urszula Jeruszka, Jan Łaszczyk, Barbara Marcinkowska, Franciszek Szlosek (red.) Nauka Edukacja Praca
PEDAGOGIKA SPECJALNA
Małgorzata Walkiewicz-Krutak - Mózgowe uszkodzenie widzenia u małych dzieci. Studium teoretyczno-empiryczne
Barbara Trochimiak, Mariola Wolan-Nowakowska (red.) - Zatrudnianie wspomagane szansą na samodzielność osób z niepełnosprawnością
Katarzyna Ziomek-Michalak - Zasoby osobiste a oczekiwania zdrowotne polskich seniorów
Joanna Głodkowska, Iwona Konieczna, Radosław Piotrowicz, Grażyna Walczak (red.) - Interdyscyplinarne konteksty wczesnej interwencji, wczesnego wspomagania rozwoju dziecka
Wanda Hajnicz, Agnieszka Konieczna (red.) – Indywidualne wsparcie edukacyjne
Małgorzata Walkiewicz-Krutak Mózgowe Uszkodzenie widzenia u małych dzieci
Małgorzata Paplińska, Małgorzata Walkiewicz-Krutak (red.) Tyflopedagogika wobec współczesnych potrzeb wspomagania rozwoju, rehabilitacji i aktywizacji społecznej
Joanna Głodkowska, Kasper Sipowicz, Iwona Patejuk-Mazurek (red.) Tradycja i współczesność pedagogiki specjalnej w tworzeniu społeczeństwa dla wszystkich. W 95-lecie Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej
Patrycja Jurkiewicz Rodzeństwo osób z niepełnosprawnością intelektualną w drodze od osamotnienia do zaradności, zrozumiałości i sensowności
Dorota Danielewicz, Jarosław Rola (red.) Stare dylematy i nowe wyzwania w psychoterapii
Joanna Głodkowska, Kasper Sipowicz, Iwona Patejuk-Mazurek (red.) Pedagogiki specjalnej w tworzeniu społeczeństwa dla wszystkich. W 95-lecie Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej
ŻYCZĘ MIŁEJ LEKTURY!
18 lutego 2020
Co ma piernik (prawników i RPO) do wiatraka (RPO, RDN i PAN)?
Chyba nudzi się zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich, skoro wysyła do Przewodniczącego Rady Doskonałości Naukowej pismo dotyczące recenzowania artykułów naukowych w czasopismach prawniczych. Co ma z tym wspólnego RDN? Nie wiem. Chyba Rzecznik się nudzi i nie bardzo wie, czym powinien się zająć.
Redakcje czasopism publikują na swoich stronach informacje o zasadach recenzowania artykułów, które do nich są skierowane. Autorzy - prawnicy skarżą się do RPO na powszechną praktykę nieudostępniania im treści recenzji negatywnej, w wyniku której ich tekst nie jest publikowany. Jeśli już to się zdarzy, to recenzje są lakoniczne, powierzchowne, nie pozwalające autorom rozpraw na właściwe skorygowanie tekstu.
Nadawca Stanisław Trociuk - zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich skierował zapytanie do Przewodniczącego RDN, chociaż ten organ nie jest ani nadzorującym w naszym kraju procedury wydawnicze czasopism, ani też nie ma prawa ingerowania weń na jakimkolwiek etapie prac redakcyjnych, czy docierają doń tego typu skargi i czy istnieje potrzeba rewizji dotychczasowych zasad sporządzania recenzji w czasopismach naukowych? Chyba skarżący się do RPO słabo znają prawo, a i zastępca rzecznika ma z tym problem.
Ba, narzekający na wydawców czasopism prawniczych uważają, że powinny być im dostępne nie tylko recenzje (z tym się zgadzam), ale i dane o recenzentach, żeby mogli ostrzec redakcje przed niewysyłaniem do konkretnych osób ich artykułu. W końcu doczekaliśmy się czasów, kiedy to oceniani uważają, że mają kompetencje do recenzowania ekspertów i powinni sami wskazywać, do kogo należy skierować ich maszynopis.
Nie sądziłem, że z aż tak patologicznym myśleniem mamy do czynienia w środowiskach prawniczych. Nie przypuszczałem, że RPO nie ma wiedzy na temat kompetencji organów centralnych. Zamiast skierować skargę autorów do Komisji Ewaluacji Naukowej, za sprawą której czasopisma znajdują się w wykazie MNiSW czasopism punktowanych, to kieruje ją do Komisji do Spraw Etyki w Nauce Polskiej Akademii Nauk. Jak widać, tylko prezydent RP wszędzie i ciągle się uczy. Zastępca RPO ma z tym problem.
17 lutego 2020
Kolejna kompromitacja dr Joanny Gruby
W grudniu 2019 r. wpłynął do kwestor Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie wniosek dr Joanny Gruby z woj. śląskiego w ramach ustawy o dostępie do informacji publicznej o przekazanie jej informacji, jaka kwota ze środków publicznych została przekazana na wydanie moich publikacji. Oczywiście należało też poinformować wnioskodawczynię o tym, ileż to książek, artykułów ośmieliłem się napisać i wydać korzystając ze środków publicznych. Zapadło wielkie zdumienie, bowiem nikt jeszcze nigdy nie dochodził tego typu spraw. Po co komu wiedza na ten temat?
Pani dr Joanna Gruba tłumaczyć się nie musi. Pisze, że mają jej udostępnić określone informacje, bez dyskusji, bo takie jest prawo. Podobnej treści roszczenie skierowała do władz Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego, gdzie niektórzy mogli tylko popukać się znacząco w głowę, ale... jak ktoś chce mieć takie informacje, to nie ma problemu.
Administracja obu uczelni przygotowała konkretną odpowiedź, zamiast zająć się poważnymi sprawami dla nauki i obsługi pracowników czy studentów. W końcu mamy demokrację. Osobiście jestem zwolennikiem transparencji, więc nawet ucieszył mnie fakt, że sam dowiem się, ileż to kasy ktoś zarobił na moich publikacjach.
Pani Gruba nie jest bowiem w stanie zrozumieć, pojąć (swoim urażonym umysłem w wyniku wykazywania jej tego stanu przez wielu naukowców, ale i sędziów i prokuratorów), że naukowcy nie czerpią korzyści ze swojej pracy naukowo-badawczej, kiedy w grę wchodzi opublikowanie jej wyników. Na naszych publikacjach, a więc korzysta ze środków publicznych i tym samym zarabia:
- redaktor książki,
- recenzent książki,
- składacz tekstu,
- ilustrator,
- drukarz,
- uczelnia (wydawca) sprzedająca dany tytuł.
Autor nie tylko nie zarabia, ale utrzymuje przy profesjonalnym życiu wiele osób. Tymczasem ignorantka przytacza ogólną kwotę, która została przeznaczona ze środków publicznych, na wydanie publikacji prof. dr hab. Bogusława Śliwerskiego w latach 2009-2019:
1) 3240,54 zł Zrozumieć szkołę. Konteksty zmiany 1 Szymański Mirosław Józef, Walasek-Jarosz Barbara, Zuzanna Zbróg ( red. ), 2016, Wydawnictwo Akademii Pedagogiki Specjalnej, ISBN 978-83- 64953-53-8, - jest to koszt poniesiony przez APS za całość publikacji, APS nie dysponuje rozróżnieniem tej kwoty na poszczególne artykuły.
2) 5852,00 zł Pedagogika dialogu. Emancypacyjny potencjał dialogu / Jankowska Dorota Małgorzata ( red, ), 2017, ISBN 9788364953965 - jest to koszt poniesiony przez APS za całość publikacji, APS nie dysponuje rozróżnieniem tej kwoty na poszczególne artykuły.
3) 6176,90 zł Pedagogika ogólna. Podstawowe prawidłowości, Kraków: Oficyna Wydawnicza _Impuls- 2012, ISBN 978-83-62828-17-3, nakład 600 egz. — publikacja współfinansowana w ramach projektu „Kompleksowy program doskonalenia potencjału dydaktycznego i organizacyjnego Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej" Numer projektu: UDA -POKL.04.01.01-00-319/08-00
Łącznie:15 269,44 zł
Wyjaśniam nieświadomej nonsensowności jej dochodzenia:
Książka nr 1) to praca zbiorowa nawet nie pod moją redakcją, w której znajduje się mój artykuł jako jeden z siedemnastu:
Najzabawniejsze jest to, że kwotę 3240,54 zł należy podzielić na 17 autorów, co wynosi 190, 62 zł na autora.
Książka nr 2 to także praca zbiorowa, nie pod moją redakcją, w której znajduje się mój skromny artykuł jako jeden z 22, tym samym, gdyby pani Gruba była uczciwa w swoich wyliczeniach, to powinna stwierdzić, że Wydawnictwo - a nie Śliwerski - zainwestowało w artykuł każdego z 22 autorów 26, 59 zł. .
Wreszcie książka nr 3 - tu błędnie Wydawnictwo APS poinformowało panią Gruby, że została ona wydana przez Oficynę Wydawniczą "Impuls" w ramach w/w projektu. Otóż nie jest to prawdą. Książka ukazała się w Wydawnictwie APS (ISBN 978-83-62828-17-3) jako podręcznik akademicki, który został bezpłatnie rozdany studentom wszystkich typów studiów, a ja nie miałem z tego tytułu żadnego honorarium. Pani J. Gruba nawet nie przeczytała, więc może sobie wyciągać z tego jakie tylko chce wnioski.
Natomiast Uniwersytet Łódzki wydał moją książkę p.t. "Turystyka habilitacyjna Polaków na Słowację w latach 2005-2016" w wersji drukowanej i e-book-owej ponosząc z tego tytułu koszt 9400,-zł. Książka rozeszła się w ciągu 2 miesięcy i trzeba było szybko zrobić dodruk. Jako autor naukowej monografii nie otrzymałem z tego tytułu ani jednej złotówki! To w końcu kto powinien mieć tu pretensje i do kogo? Może pani dr J. Gruba sfinansuje moje kolejne książki, skoro jest tak bardzo zainteresowana moją twórczością? A może ta pani chciała habilitować się na Słowacji i teraz ma o to żal, że ścieżka została ukrócona?
Muszę zatem zmartwić panią doktor, bo jak sobie dobrze policzy, to z budżetów obu uczelni wydano na moje publikacje 15 794,11 zł. A ja chciałbym wiedzieć, ile na tych publikacjach oba wydawnictwa zarobiły na moich rozprawach? Może pani doktor to sprawdzi? Może pomoże nam ustalić, jaki jest los naukowca, na którego rozprawach zarabiają wszyscy, tylko nie on? Rzecz jasna, nie mam o to żalu, ani pretensji. Uważam, że skoro pracuję w uczelni publicznej a ta wydaje moje artykuły czy książki, to niech służą tym, którzy je (d-)oceniają. Wydawnictwo APS udostępnia bezpłatnie większość swoich publikacji.
Czy pani dr J. Gruba uda się w związku z tym do prokuratury, by oskarżyć wydawców o bezpłatne upowszechnianie rozpraw naukowych, których wydanie było możliwe dzięki środkom publicznym? Czy pani J. Gruba nie ma jakichś osobistych kłopotów, problemów, że zajmuje się takimi bzdetami, wzbudzając podejrzenia o coś nieprawidłowego? Może taki dr Józef Wieczorek czy dr Herbert Kopiec jako wybitni komentatorzy stanu polskiej pedagogiki mogliby pomóc tej pani, bo zdaje się, że wymaga tego w różnych zakresach? Szkoda człowieka, a ich mądrość może dobrze posłużyć rozumiejącemu wglądowi w naukę i obowiązujące w niej standardy.
Tymczasem mogę skonstatować: nie dość, że pani dr J. Gruba jeszcze nie nauczyła się metodologii badań społecznych, jeszcze nie przeczytała wszystkich książek, które chciałaby zaklasyfikować do naukowych do czego przyznaje się na swoim portalu - jako ktoś, kto skompromitował się już wielokrotnie w szkolnictwie wyższym jako pseudonaukowiec, a jej macierzysty Uniwersytet Śląski rozwiązał z nią stosunek o pracę i odmówił - jak sama o tym pisze - przeprowadzenia kolejnego postępowania habilitacyjnego, to jeszcze dalej brnie w ignorancji, kompromitacji i nonsensownemu wystawianiu własnej osoby na pośmiewisko. Czy warto?
Czytelnicy bloga dalej czekają na wyjaśnienie, jak to jest możliwe, że osoba ze stopniem naukowym doktora nie potrafi skonstruować poprawnie narzędzia do najbardziej banalnego kwestionariusza ankiety? Studenci uczą się na kompromitujących ją błędach, ale może wreszcie skonstruowałaby coś porządnego? Pan prezydent się uczy, codziennie, wszędzie. Może i pani doktor też zacznie?
Zaczynam poważnie martwić się o moje koleżanki i kolegów, którzy wydają swoje rozprawy tylko i wyłącznie w uniwersyteckich oficynach. Wkrótce pani dr Joanna Gruba zapewne zacznie dochodzić, ileż to z publicznej kasy wydatkowano na ich książki? Moje kilka sztuk, to pikuś przy wielu profesorach i doktorach, którzy są uczonymi z klasą, a wydali kilkanaście książek autorskich i pod swoją redakcją.
16 lutego 2020
Facebookowa kampania wyborcza z socjologicznie uzasadnianą stronniczością w tle
Skoro na konwencji partii władzy pojawiła się reklama Facebooka wraz z apelem, by wszyscy jej zwolennicy byli aktywni na fejsie, to nie ma co, trzeba stamtąd uciekać. Teraz bowiem już nie odróżnimy hejterów, trolli, kłamców, manipulatorów od rzeczników prawdy. Coraz częściej spotykam się z uwiedzionymi przez postprawdę, wierzącymi w brednie, które są tam publikowane, a przecież nie bez powodu czasopisma i media "władzy" uzyskały dotację, by przekonać obywateli do utrzymania lub wyboru tego czy innego kandydata na prezydenta.
Mam tyle ciekawych książek do przeczytania, tyle jeszcze interesujących działań w zakresie kształcenia młodych kadr naukowych, kilka nowych projektów badawczych i związanych z nimi publikacji, że proszę się nie zdziwić z powodu mojej nieobecności na Facebooku. Czas na kwarantannę, na dystans do lawiny śmieci, pseudoinformacji, komentarzy i opinii, gdyż w czasach próby, doświadczeń wymagających szczerości, odwagi i uczciwości nagle znikają afirmanci, zachwycający się tym czy owym, upominający się o to czy owo.
Ciekaw jestem, czy autorzy książki "Państwo Platformy.Bilans zamknięcia" - A. Zybertowicz, A. Gurtowski i R. Sojak (Warszawa 2015) byliby w stanie napisać teraz książkę i wydać ją pod tytułem: "Państwo PiS. Bilans trwania"? Toruńscy przedstawiciele nauk społecznych, nauk socjologicznych, dzielą się z czytelnikami autorefleksją, iż w ogóle nie jest możliwe obiektywne spojrzenie na swój kraj. Można zatem per analogiam powtórzyć sformułowane przez nich pytanie - uwzględniając jedynie nazwę koalicji władzy - na następujące:
Czy jest możliwa sprawiedliwa ocena rządów koalicji Prawo i Sprawiedliwość – w latach 2015-2019? Zwłaszcza w sytuacji, gdy, czego nie ukrywają, polityczne sympatie autorów ulokowane są po tej właśnie stronie? I kto miałby uznać, że jakaś ocena jest sprawiedliwa? Czy w ogóle o swój kraj można troszczyć się w sposób naukowy? Na przykład, czy można w obiektywny sposób mierzyć jakość rządzenia? (s.15)
Autorzy stwierdzają, że wprawdzie istnieją naukowe metody pomiaru procesów społecznych, (..) ale stopień ich wiarygodności i użyteczności jest o wiele mniejszy, niż mogłoby się wydawać osobom pozostającym na zewnątrz badań naukowych (tamże, s. 18).
Słusznie stwierdzają, że brakuje w Polsce Centrum Analiz Strategicznych, a więc takiego ośrodka badań naukowych, którego celem byłoby diagnozowanie funkcji rzeczywistych organów władzy centralnej, polityki w skali makro - intra- i interpaństwowej. (…) Tylko taka instytucja, z odpowiednimi uprawnieniami, dostępem do informacji i gwarancją politycznej niezależności (rozumianej np. jako równowaga wpływów) mogłaby realizować w sposób ciągły i w pełni systematycznie zadanie (...).
Zbieramy dane i informacje dotyczące różnych aspektów funkcjonowania państwa. Zakładamy, że nagromadzenie informacji o negatywnych zjawiskach/faktach – zwłaszcza tych, które uporczywie powtarzają się od lat – pozwala wnioskować o systemowym charakterze niektórych patologii państwa, nawet jeśli charakter owego systemu pozostaje dla obywateli i badaczy zakryty. (s.18-19).
Przedmiotem takich badań powinna być polityka oświatowa/edukacyjna państwa, polityka kulturalna i w sferze szkolnictwa wyższego oraz nauki. Co jednak uczynić z przeświadczeniem, które stawia pod znakiem zapytania dotychczasowe socjologiczne, ekonomiczne a nawet edukacyjne raporty naukowe, skoro, jak piszą socjolodzy:
"Stronniczość jest naturalną ludzką postawą poznawczą. (…) Nasz umysł w taki sposób orientuje nas w otoczeniu, że wobec tego, co doświadczamy, bardzo rzadko zajmujemy neutralną postawę. Nasz naturalny odbiór rzeczywistości zawsze nasycony jest „ocennością”. (...) (…) te zbiorowości ludzkie, które nie są świadome swej naturalnej stronniczości – nierzadko prowadzącej także do poważnych błędów poznawczych – wikłają się w złudzenia, formują wyobrażenia , którymi nierzadko może zarządzać ktoś inny(s.22).
Uważajmy zatem, bo naszą stronniczością nie tylko do wyborów prezydenta RP już od dawna zarządzają jacyś inni, dla wielu z nas niewidoczni. Nie tylko na wybory należy iść z własną głową, sercem i rękoma, a nie z Facezbukiem.
(źródło : FILE PHOTO: Small toy figures are seen in front of Facebook logo in this illustration picture)
14 lutego 2020
O niszczeniu miłości w życiu dzieci
W roku akademickim 1995/1996 zgłosiła się na moje seminarium magisterskie studentka Anita Woźniak. Studentów, którzy wiedzą, co ich tak naprawdę interesuje, mających pasję studiowania, interdyscyplinarnego analizowania kluczowych dla socjalizacji i wychowania zjawisk zawsze się pamięta, bo wnoszą do akademickiej kultury i nauki postawy autentycznego zaangażowania. Studentka wiedziała, że chce poświęcić swoją pracę magisterską wówczas wciąż jeszcze osłanianego tabu problemem przemocy rodziców wobec dzieci.
Anita świetnie znała język angielski, ale wówczas, ćwierć wieku temu, nie mieliśmy jeszcze takiego dostępu do światowej literatury, jak dzisiaj. Wysyłała zatem listy do amerykańskich i brytyjskich psychologów, psychoterapeutów, specjalistów od badania dziecięcej traumy na skutek wykorzystywania ich cielesności przez dorosłych. Otrzymała kilkadziesiąt nadbitek artykułów naukowych z USA, Wielkiej Brytanii, Kanady i Australii, toteż napisana przez nią dysertacja odwoływała się do angloamerykańskiej literatury naukowej.
W okresie PRL zjawisko seksualnej przemocy wobec dzieci objęte było ścisłą cenzurą. Nie wolno było o nim pisać, bo przecież socjalizm był - w świetle ówczesnej propagandy - oazą kolektywnego szczęścia i troski o najmłodsze pokolenie. Anita Woźniak zdobywała teksty naukowców korespondując z nimi dzięki adresom, które znajdowały się w abstraktach ich artykułów. Na ponad 200 wysłanych listów otrzymała około 150 zwrotnych odpowiedzi wraz z kopiami publikacji.
Wielu uczonych oferowało nawet swoją pomoc, konsultacje, gdyby potrzebowała dodatkowych wyjaśnień. Wiele publikacji zdobyła też dzięki pobytowi w Berlinie w ramach Letniej Szkoły Pracowników Socjalnych. Wszystkie teksty czytała i tłumaczyła na użytek własnych metaanaliz, toteż moja rola ograniczała się do czuwania nad układem treści, logiką i klarownością narracji. Swoją rozprawą chciała też zachęcić koleżanki i kolegów ze studiów do dostrzeżenia ogromnych możliwości rozwojowych, jakie wynikają z samodzielnego nawiązywania kontaktów międzynarodowych i interdyscyplinarnego podejścia do problemów badawczych.
Tak było ćwierć wieku temu. Dzisiaj, kiedy studenci mają otwarty dostęp do światowych bibliotek, naukowych zasobów najlepszych uczonych z najwyżej lokowanych w badaniach społecznych uniwersytetów na świecie, zapytani o to, czy przeglądali w sieci, w repozytoriach dostępną literaturę naukową w języku angielskim, niemieckim, hiszpańskim, rosyjskim czy francuskim wzruszają ramionami, chowają się za plecami innych, byle tylko nie oczekiwać od nich umysłowego wysiłku, zaangażowania, autotelicznej ciekawości świata.
Zastanawiam się nad tym, jak to jest możliwe, że w czasach, kiedy było tak trudno o dostęp do światowej literatury wielu studentów wykorzystywało najmniejszą okazję, by tylko mieć dostęp do niej, by znaleźć czas na udział w wykładzie otwartym, gościnnym zagranicznego czy krajowego profesora, wybitnego badacza, specjalisty, eksperta określonej tematyki, a dzisiaj, kiedy zapraszam tuzy światowej nauki o wychowaniu, na tłumaczony wykład przyjdzie 3 studentów? W swoich pracach dyplomowych bezmyślnie, bezkrytycznie przepisują starą, zdezaktualizowaną już literaturę przedmiotu, bo ta - jak się okazuje - jest dostępna w repozytoriach krajowych uczelni. Nie obchodzi ich to, czym zajmują się uczeni z innych krajów. To, co ich interesuje, to jak obszerny ma być rozdział teoretyczny.
Studentka napisała znakomitą pracę magisterską liczącą 240 stron. Scharakteryzowała w niej historię przemocy wobec dziecka, ukazała dylematy związane z definiowaniem toksycznego w społeczeństwach oddziaływania dorosłych na dzieci, zrekonstruowała etiologię zjawiska przemocy rodziców wobec dzieci wraz z rozpoznanymi przez badaczy następstwami w życiu ofiar owej przemocy. Całość zakończyła pogłębioną metaanalizą przemocy seksualnej rodziców wobec dzieci.
Przytaczane przez magistrantkę klasyfikacje, typologie form przemocy, jej uwarunkowania i stopień nasilenia wcale się nie zmieniły. Nadal jesteśmy jako społeczeństwo niezdolni do obrony dzieci przed najpodlejszym oddziaływaniem przemocowym wobec nich jako istot słabszych, często bezbronnych, nadmiernie ufających tym, którzy powinni być wzorami i gwarantami ich bezpieczeństwa oraz wspomagającymi ich rozwój i odkrywanie przez nich pełni własnego człowieczeństwa.
Wiedza o czynnikach prowadzących do degeneracji niektórych środowisk rodzicielskich, a dzisiaj coraz więcej wiemy o tej patologii także w innych środowiskach socjalizacyjnych i opiekuńczo-wychowawczych (domy dziecka, wspólnoty wyznaniowe, ośrodki resocjalizacji i socjoterapii, bursy, internaty itp.), wciąż nie sprzyja temu, by można było zabezpieczyć dzieci przed przemocą i związaną z nią traumą.
Anita Woźniak zamieściła w swojej rozprawie także ryciny ilustrujące zaistniałą przemoc wobec dziecka wraz z opisem śladów, żeby wychowawcy, opiekunowie mogli ją rozpoznać i odpowiednio zareagować. Scharakteryzowała też behawioralne wskaźniki przemocy fizycznej. Zachęcałem już wykształconą pedagog, by przygotowała na podstawie tej pracy książkę, którą moglibyśmy wesprzeć profesjonalnych i społecznych wychowawców w rozpoznawaniu powyższego zjawiska. Niestety, jej przełożona nie wyraziła na to zgody.
Minęło 25 lat, a przemoc wobec dzieci ma się dobrze. Koło przemocy wobec dzieci przestępców w "białych", "czerwonych", "niebieskich" i "czarnych" kołnierzykach toczy się z coraz większą siłą i przyjmuje coraz to nowsze formy. Państwo jest słabe, a nawet niektórzy jego funkcjonariusze czerpią z tej przemocy korzyści. Rzecznik Praw Dziecka jest tu instytucją bezradną, nieefektywną, reagującą tylko wówczas, kiedy dojdzie do tragicznych wydarzeń w życiu dzieci.
Dzisiaj Anita Woźniak jest adiunktem w Katedrze Pedagogiki Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego prowadząc - już jako Anita Gulczyńska - znakomite badania w działaniu, etnopedagogiczne w środowisku dzieci ulicy. O jej sukcesach naukowych pisałem także w blogu.
12 lutego 2020
Jak (nie) pozwolić utrącić doktoranta. Kazus dydaktyczny dla studiujących prawo
Niektórzy prawnicy stają się mistrzami w pseudonaukowych grach niszczenia młodych naukowców tylko dlatego, że większość członków rady wydziału (dzisiaj tworzą rady dyscyplin naukowych) o określonym światopoglądzie wykorzystuje swoje - jak ktoś to trafnie nazwał w przypadku patologii - folwarczne relacje do odrzucenia wniosku komisji doktorskiej o nadanie stopnia naukowego doktora komuś o przeciwstawnej duchowości.
Doktorant napisał bardzo dobrą dysertację, a recenzenci wystawili mu za nią pozytywne recenzje. Komisja doktorska przyjęła obronę pracy doktorskiej i rekomendowała radzie jednostki wniosek o nadanie stopnia naukowego doktora w dyscyplinie naukowej, jaką jest prawo. Wynik głosowania w komisji nie był jednogłośny, bowiem 6 profesorów było ZA, 1 – był PRZECIW, a 3 się wstrzymało. Nie ulega jednak wątpliwości, że 6 ZA w stosunku do 1 PRZECIW to mimo wszystko wyraźne poparcie dla doktoranta.
Na szczęście we wspomnianej tu jednostce (danych nie ujawniam, bo nie ma takiej potrzeby, gdyż ważne jest samo zjawisko deprawacji postaw etycznych części nauczycieli akademickich) to doktoranci są zobowiązani do nagrywania przebiegu obrony pracy doktorskiej. W mojej jednostce zadanie to powierza się jednemu z pracowników naukowych. Opisywany przeze mnie kazus nie jest zatem czyjąś opowieścią, supozycją, ale relacją opartą na zarejestrowanych na taśmie faktach w postaci wypowiedzi konkretnych członków komisji doktorskiej, a później członków rady wydziału.
Kiedy doszło do posiedzenia rady jednostki mającej uprawnienie do podjęcia uchwały o nadanie stopnia naukowego doktora, wynik głosowania totalnie zaskoczył doktoranta, który - rzecz jasna - w niej nie uczestniczył.
Oto profesorowie, doktorzy habilitowani zagłosowali: ZA - 20 osób, przeciw były 24 osoby, a wstrzymało się 13 osób. W przypadku rady wydziału głosy wstrzymujące są traktowane jako głosy odmawiające poparcia dla uchwały, tym samym łączny wynik był 20 na TAK : 37 na NIE i WSTRZYMUJĄCYCH SIĘ, a więc druzgocący!
Trzeba było dociekać w procesie odwołania doktoranta, jak to jest możliwe, że rada wydziału uległa wydawałoby się jednej osobie, która była niezadowolona z odpowiedzi doktoranta na jej pytanie? Zapewne złożyło się na to wiele czynników, a wszystkich nie poznamy.
1. Prowadzący obrady rady przygotował grunt pod negatywne głosowanie ogłaszając już na wstępie, że rada nie jest związana wynikiem głosowania komisji doktorskiej. To prawda. Nie jest. Komisja doktorska wypracowuje na podstawie obrony dysertacji opinię dla rady wydziału. Jednak to członkowie komisji w liczbie kilku-czy kilkunastu osób uczestniczą w obronie, zadają pytania, odbierają na nie odpowiedzi i nie tylko przyjmują lub odmawiają przyjęcia obrony, ale i wnioskują - jako najlepiej merytorycznie zorientowania w sprawie - o nadanie stopnia naukowego lub odmowę. W tym przypadku zdecydowanie głosowali ZA nadaniem stopnia.
Nie spodobało się to jednak jednemu z profesorów, toteż wykorzystał czas ku temu, by odpowiednio przygotować się do posiedzenia rady wydziału. Jak chce się utrącić doktoranta z powodów pozanaukowych, to wystarczy wprowadzić członków rady w błąd wysupłując z protokołu posiedzenia komisji jedynie negatywne czy polemiczne wypowiedzi członka komisji, który zadawał pytania np. o prywatną opinię w określonej, a budzącej aktualnie w kraju spór polityczny, kwestii, a nie o problemy i treści naukowe.
2. Prezentując dyskusję i przebieg obrony prowadzący obrady rady zreferował przebieg obrony selektywnie, tendencyjnie i wbrew tekstowi pracy oraz niezgodnie z treścią odpowiedzi doktoranta tak, by członkowie rady wydziału nabrali przekonania, że wniosek nie powinien uzyskać poparcia rady.
3. Władze Wydziału nie opublikowały na stronie jednostki przed obroną dwóch recenzji pozytywnych w tym przewodzie. Nie były w stanie potwierdzić fakt udostępnienia wszystkim członkom rady wydziału recenzji i protokołu z posiedzenia komisji doktorskiej. Członkowie Rady podejmowali zatem decyzję na podstawie tendencyjnego, jednostronnie negatywnego zaprezentowania kandydata do stopnia doktora przez dwóch członków komisji doktorskiej.
3. W czasie posiedzenia rady głos zabiera tylko przewodniczący - nota bene członek komisji doktorskiej (co jest niezgodne z prawem i dobrymi obyczajami w nauce) - i jeden niezadowolony politycznie jej członek. Głosowanie jest tajne. Nie ma żadnej dyskusji, a w każdym razie protokół z posiedzenia rady wydziału takowej nie zawiera.
4. Przewodniczący rady - profesor nauk prawnych - poprzestaje na wyniku pierwszego głosowania o nadanie stopnia doktora, którego negatywny wynik uznano za wystarczający.
Już z formalnego punkt widzenia - przewodniczenie i głosowanie przez profesora we własnej sprawie, błąd w udostępnieniu członkom rady recenzji i protokołu zanim przybyli na posiedzenie i przystąpili do głosowania sprawia, że uchwała powinna być zakwestionowana w Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów.
Doktorant dysponował nagraniem z wszystkich faz swojej obrony, toteż kiedy otrzymał uchwałę odmawiającą mu nadanie stopnia naukowego doktora, złożył wniosek do macierzystej rady o jej uzasadnienie oraz wyciąg z protokołu posiedzenia komisji doktorskiej i rady wydziału. Wówczas dostrzegł w protokołach niezgodność faktów i ich interpretacji przedstawianych przez jednego z profesorów (głosującego przeciw doktorantowi po obronie) oraz o niezgodność ze stanem faktycznym - o dziwo - wspierającego tę nieczystą grę przewodniczącego posiedzenia rady.
5. Zgodnie z prawem doktorant skorzystał z możliwości złożenia odwołania od negatywnej dla niego uchwały rady via ta właśnie rada. Co ciekawe, obradujący w tej sprawie członkowie rady wydziału totalnie zlekceważyli treść odwołania. Nie było żadnej dyskusji, nie padły żadne argumenty. Głosowano za odrzuceniem odwołania.
Wniosek odwoławczy trafił do Centralnej Komisji. Nie ma bowiem znaczenia - z formalnego punktu widzenia - fakt pozytywnego czy negatywnego przyjęcia przez radę wydziału uchwały w sprawie wniosku odwoławczego. Centralna Komisja musi zbadać niezależnie od dotychczasowego przebiegu przewodu wszystkie związane z nim aspekty, tak od strony proceduralnej, jak i merytorycznej.
Centralna Komisja powołała zatem superrecenzenta, a że pierwszy z nich nie poparł odwołania doktoranta, musiała powołać jeszcze jednego profesora prawa. Ten drugi także nie poparł odwołania. Obaj uznali, że rada znaczącego uniwersytetu w naszym kraju miała prawo odmówić nadania stopnia naukowego doktora i uczyniła to poprawnie.
Ba, rzeczoznawca CK w konkluzji swojej recenzji napisał: „Konkludując moje oceny przebiegu postępowania i zachowań jego uczestników w trakcie dyskusji, nie stwierdziłem istotnych naruszeń przepisów prawnych normujących to postępowanie i mających wpływ na głosowanie w sprawie nadania stopnia doktora".
ZDUMIEWAJĄCE. SZOKUJĄCE. Profesorowie prawa tak czytali dokumentację wniosku, żeby potwierdzić wynik głosowania rady wydziału, a nie stanąć po stronie PRAWDY, ETYKI, a więc także NAUKI i OSOBY, którą ewidentnie postanowiono zniszczyć z powodów pozanaukowych. Jak bowiem wynikało z treści odwołania, ów doktorant, młody człowiek, po studiach III stopnia, dał się "podpuścić" i zatrudnił w Trybunale Konstytucyjnym przed obroną dysertacji, bo tylko tam były wolne etaty.
Jakież musiało to wywołać oburzenie wśród członków rady wydziału! Jak można było dopuścić do nadania stopnia doktora osobie, która ośmieliła się podjąć pracę w "niegodnym" prawnika urzędzie?
Sekcja I Nauk Humanistycznych i Społecznych Centralnej Komisji wbrew niegodnym recenzjom negatywnym dwóch rzeczoznawców, prawników przyjęła odwołanie doktoranta i przeniosła przewód do innego uniwersytetu. Tam zaś profesorowie prawa stanęli po stronie naukowej wartości dysertacji doktorskiej i przyjętej jej obrony podejmując uchwałę o nadaniu temu doktorantowi stopnia naukowego doktora w dyscyplinie prawo. Happy End.
Nie jest to pierwsza i jedyna tego typu sprawa w środowisku akademickim. Niemalże każdego miesiąca spotykamy się z nierzetelnością lub nawet nieuczciwością niektórych naukowców. Są też sytuacje odwrotne. O tych już pisałem i nadal będę pisać, kiedy dotyczą upełnomocnienia stopniem naukowym osoby, która ewidentnie nie spełniła wymagań naukowych. Oburzanie się na fakt, że po zamknięciu przewodów czy postępowań publikuję krytyczne recenzje naukowe jest tylko dowodem na to, jak głęboko zniszczony jest etos niektórych polskich uczonych. Mogą mnie odsądzać od czci i wiary - tak ci z lewej, jak i ci z prawej strony ideologiczno-politycznej wojny w naszym kraju. Nieładnie się państwo "bawicie".
(fot. Sławomir Jachimczak)
Subskrybuj:
Posty (Atom)