Z każdym miesiącem, potem tygodniem, a ostatnio już z każdym dniem spodziewaliśmy się tego najgorszego, chociaż wciąż wierzyliśmy z Rodziną Pani Profesor, że póki tli się iskierka nadziei, to może powiedzie się pokonanie nowotworowej choroby. Niestety, w dniu wczorajszym zmarła w Koninie po prawie dwuletniej walce z rakiem - Profesor MARIA DUDZIKOWA (ur. 23.04.1938 w Ożeninie).
W tak bolesnej dla mnie osobiście, a raniącej serce sytuacji, nie mogę pozbierać myśli. Sięgam pamięcią do każdej z ostatnio spędzonych z Panią Profesor chwil, by nie utracić niczego, co było przedmiotem wspólnej wymiany myśli, marzeń, pragnień, drobnych radości i niepokojących stanów pogarszającego się zdrowia.
Każda ręcznie wypisana przez Profesor kartka z życzeniami czy gratulacjami stawała się osobistym talizmanem, moralnym i duchowym GPS-em. Kiedy dowiedziała się o swoim przeznaczeniu, wpisanym przecież każdemu z nas w ziemską egzystencję, napisała m.in.
"(...) z wiarą i nadzieją, że codzienny trud nie zniszczy radości istnienia i realizacji celów! Jak pisał poeta Edward Szymański w wierszu pt. "Nowy Rok II":
"A nam - wyżej głowa znad ziemi.
A nam - tęcza na skrzydłach rzęs.
Aż się wszystko - jak w baśni odmieni.
Aż się radość odnajdzie i sens".
Trudno jest pogodzić się z odejściem OSOBY o wielkim umyśle, wyjątkowej empatii i silnym charakterze, która tak w czasie pracy zawodowej, jak i od momentu niespodziewanego pojawienia się choroby, na początku nieprzewidywalnej w skutkach, wypełniała każdą chwilę rozmowami z każdym, kto tylko potrzebował Jej rady, wsparcia, sugestii, instrukcji, zachęty, inspiracji czy uczuciowego współbrzmienia. Już nie zdzwoni do mnie, do Ciebie, do kogoś, ani my nie będziemy mogli usłyszeć Jej zatroskanego głosu o naukę i o oświatę.
Dla wielu osób z akademickiego świata była jak Matka ustawicznie martwiąca się o własne dzieci. Każdy Jej doktorant, uczestnik seminarium, członek zespołu samokształceniowego przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN, nauczyciel, ot, każdy napotkany rozmówca traktowany był jak ktoś najbliższy, skoro podjął decyzję o pracy naukowo-badawczej czy zaangażowaniu się w nauczycielską misję. Stawał się niejako członkiem Jej Rodziny, bez względu na to, czy był zatrudniony w Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu czy w innej uczelni, czy może był spoza akademickiego środowiska.
Prof. Maria Dudzikowa roztaczała nad każdym skrzydła własnej wyobraźni i serca, wymagając, a nie rozpieszczając, dzieląc się twardą prawdą, a nie fałszywą opinią, by nie ułatwiać komuś samooszukiwania się w stanie własnej niewiedzy. Po wielogodzinnych seminariach zapraszała jeszcze do swojego mieszkania, by nakarmić ugotowaną przez siebie zalewajką i w otoczeniu zapełnionych książkami półek (od podłogi aż po sufit) rozmawiać o naukowych problemach. To w jej mieszkanku, często także na łączach telefonicznych rozmów trwających po kilkadziesiąt minut, rodziły się tematy prac doktorskich, tytuły i zakres treści monografii habilitacyjnych czy pomysły na kolejne konferencje.
Niewiele jest w uniwersytetach osób, które całym życiem służą innym, które z wyjątkową pasją i wiarygodną pracą nad sobą traktują rodzinne, akademickie i społeczne role jako imperatyw moralny. Może ktoś się zastanawia, po co poświęcała każdą chwilę życia będąc już na emeryturze, a więc w okresie "złotej jesieni", kolejnym planom wydawniczym, projektom własnych książek, recenzjom rozpraw tych, którzy naprawdę chcą skorzystać z uprzedzającej potencjalne niepowodzenie mądrości Mistrzyni Myśli, Pióra, Doświadczeń i Wyobraźni. Pracowała bez wytchnienia, często nie dojadła, bo nie miała na to czasu. Wszędzie jednak była punktualnie, a nawet wcześniej, z zapasem, by nikt nie musiał na Nią czekać.
Gdy spojrzymy na tytuły najważniejszych w życiu Marii Dudzikowej książek autorskich, ale i serii wydawniczych, współredagowanych z młodymi uczonymi, stawiającymi pierwsze kroki, to zobaczymy jak pięknie odzwierciedlają one sens i radość życia pedagogiką, myślenia humanistyką i działania polityką (w arystotelesowskim znaczeniu tego słowa jako racjonalnej troski o dobro wspólne). Była nauczycielką języka polskiego, współtworząc ze swoim Mistrzem i Promotorem prof. Heliodorem Muszyńskim szkołę wychowującą, ale inaczej pomyślaną i kreowaną w praktyce. Każdy, kto sięgnie po książkę pt. "Wychowanie przez aktywne uczestnictwo" (Warszawa 1987) przeczyta jakże aktualny wciąż rozdział: "Wychowanie przez role społeczne a niebezpieczeństwo manipulacji", w którym pisze o manipulacji jako zaprzeczeniu wychowania.
Potem pojawiły się tak znakomite rozprawy, jak: "Praca młodzieży nad sobą" (Warszawa, 1993), "Mit o szkole jako miejscu wszechstronnego rozwoju ucznia. Eseje etnopedagogiczne (Kraków, 2001, 2004); "Pomyśl siebie ... Minieseje dla wychowawcy klasy" (Gdańsk, 2007); współredaktorska (z M. Czerepaniak-Walczak) pięciotomowa seria: "Wychowanie. Pojęcia - Procesy - Konteksty (Gdańsk: 2007-2010, wyróżniona "Nagrodą Edukacji XXI wieku" w kategorii "podręcznik akademicki" na 23 Targach Książki Edukacyjnej); współredaktorska (z H. Kwiatkowską) wielotomowa seria: "Palące problemy edukacji i pedagogiki" (Kraków: 2013 - 2015), w tym tom pt. "Sprawcy i/lub ofiary działań pozornych w edukacji szkolnej (red. z K. Knasiecką-Falbierską, Kraków, 2013) z Jej znakomitym tekstem: "Użyteczność pojęcia działań pozornych jako kategorii analitycznej. Egzemplifikacje z obszaru edukacji (i nie tylko)"; współredaktorski zbiór "Interdyscyplinarnie o interdyscyplinarności. Między ideą a praktyką" (z A. Chmielewskim i A. Groblerem, Kraków: 2012), z jej tekstem: "Sytuacja problematyczna interdyscyplinarności w naukach społecznych i humanistycznych (z kryzysem w tle)" oraz współredaktorski tom:"O pasjach cudzych i własnych - profesorowie" (wspólnie z ks. Marianem Nowakiem, Lublin 2015), w którym jest poruszający tekst Profesor pt. "O mojej miłości do książek. Esej osobisty".
Kierowała międzyuniwersyteckim zespołem badawczym (grant MNiSW) pod nazwą: Studenci I roku UAM 2005/06 - 2009/10. Doświadczenia szkolne pierwszego rocznika reformy edukacji a zmiany zasobów jego kapitału społecznego w warunkach szkoły wyższej. Udowodniła, że można poprowadzić zespołowe badania panelowe, których efektem jest seria wydawnicza: Maturzyści 2005' - Studenci UAM w Poznaniu. Tom I: Doświadczenia szkolne pierwszego rocznika reformy edukacji. Studium teoretyczno-empiryczne (red. z R. Wawrzyniak-Beszterdą, 2010); tom II: Kapitał szkolny w szkołach różnego szczebla kształcenia. Diagnoza i uwarunkowania (praca zespołowa 2011); tom IV: Oblicza kapitału społecznego uniwersytetu: Diagnoza - interpretacje - konteksty (praca zespołowa 2013).
O wartości tych badań i sukcesach pracy zespołowej świadczy przyznana Jej zespołowi przez Wydział I Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN w 2015 r. Nagroda im Władysława Spasowskiego. Nagrodzone przez PAN tomy są raportem z badań longitudinalnych, które zawierają studium teoretyczne, metodologiczne i interpretatywne wyników badań uzyskanych na wszystkich etapach rekonstruowania szkolnych doświadczeń tej samej populacji respondentów. Poznańsko-zielonogórscy naukowcy dociekali tego, w jakim stopniu uczęszczanie przez młodzież do reformowanej szkoły średniej sprzyjało rozwojowi kapitału społecznego uczących się.
Po raz pierwszy od wielu lat przeprowadzono w naszym kraju badania wzdłużne monitorując na bieżąco, w jakim stopniu szkoła jest środowiskiem, w którym i poprzez które tworzony jest kapitał społeczny oraz jakie można stawiać prognozy pod tym względem. Pani Profesor Maria Dudzikowa jest mistrzynią eseistyki pedagogicznej wydając w ostatnim roku dwa znakomite eseje: Oznaki dehumanizacji szkoły w perspektywie metaforyki odzwierzęcej (w:) Uczłowieczyć komunikację. Nauczyciel wobec ucznia w przestrzeni szkolnej, red. Henryka Kwiatkowska, Kraków 2015) oraz wspomniany esej o miłości do książek.
Kochała kupować i czytać książki, które pochłaniała z niebywała prędkością i głębokim rejestrem ich najważniejszych treści. Pamiętam, jak wybierała się mimo już pierwszych oznak choroby, do Wrocławia, który stał się w 2016 r. Światową Stolicą Książki, by - jak pisała w ostatnim z wyróżnionych tu tekstów - "Jeśli zdrowie pozwoli, wybiorę się w ten dzień, 23 kwietnia do Wrocławia, aby w rocznicę swoich urodzin w taki niecodzienny sposób radować się książkami i z książek, radością apollińską na przemian z dionizyjską. Mimo wszystko... Mimo wszystko... Kto ze mną?"
W najbardziej trudnych w czasie choroby momentach znalazła resztkę sił, by wyjść z domu do księgarni, usiąść na stołeczku i poprosić sprzedającą w niej o pokazanie najnowszych książek z szeroko pojmowanej humanistyki. A ilu nauczycielom akademickim, młodym, zdrowym nie chce się nawet udać do biblioteki, nie wspominając już o księgarni? Maria Dudzikowa czytała cała sobą dla innych. Można było tylko rzucić jakąś myśl, ideę, by natychmiast z jej ust padały tytuły najważniejszych, najbardziej wartościowych książek, które właśnie się ukazały, jak i tych z lat minionych.
Odeszła od nas wspaniała Profesor, o renesansowej mądrości, encyklopedycznej wiedzy, znakomicie wykształcona i wykorzystująca w swoich badaniach oraz wykładach wiedzę z nauk humanistycznych i społecznych, nie tylko z pedagogiki, ale przede wszystkim z literatury pięknej, literaturoznawstwa, językoznawstwa, psychologii, antropologii kulturowej, socjologii i filozofii współczesnej. Była wyjątkową, niepowtarzalną, interdyscyplinarnie badającą fenomeny kształcenia i wychowania, polityki oświatowej i akademickiej. Posiadała i zarażała nas osobistą pasją wielostronnego badania w pedagogice procesów, zdarzeń i instytucji, które są fundamentalne w kulturze i codziennym życiu każdej osoby i każdego społeczeństwa.
Swoją twórczością naukową zapoczątkowała w naukach o wychowaniu nową erę holistycznych, empiryczno-interpretatywnych badań pedagogicznych. Jej zainteresowania poznawcze koncentrują się na problemach interdyscyplinarności w nauce; związku nauki z praktyką; szkole jako podmiotu zmian oraz środowiska rozwoju osobowego uczniów i nauczycieli; życiu codziennym i kulturze szkoły; procesach enkulturacji, wychowania i autokreacji. Odchodziła z poczuciem dramatycznego przecięcia linii życia, ale i szczęścia, że w gronie Jej byłych Uczniów, Współpracowników, Doktorantów są już profesorowie tytularni, doktorzy habilitowani i doktorzy nauk społecznych.
Rozstawaliśmy się z Panią Profesor osobiście, 19 września tego roku w Łagowie, odprowadzając Ją z pochodniami oświetlającymi drogę do mojego samochodu, którym odwoziłem Profesor z dwudziestej piątej pod Jej kierownictwem, a XXXII Letniej Szkoły Młodych Pedagogów KNP PAN do Hospicjum w Koninie, by symbolicznym znakiem płomieni pokazać, jak gorące żegnały Ją serca i jak wiele z tego ciepła i światła postarają się przekazać kolejnym pokoleniom.
Żegnam wieloletnią Wiceprzewodniczącą Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk, moją akademicką Mistrzynię, Damę Polskiej Pedagogiki łącząc się w bólu z Jej Mężem - Franciszkiem, Synami wraz z rodzinami. Mam poczucie niepowetowanej straty, ale i zobowiązanie do zachowania i kontynuowania świata Jej wartości i standardów postępowania w humboldtowskim wzorze universitas.
31 października 2018
30 października 2018
Przedszkola i szkoły wdrażają do praktyki edukacyjnej nowe technologie komunikacji i kształcenia w chmurze
Nawet nie przypuszczałem, że w przedszkolach i szkołach jeszcze nie korzysta się z ujednoliconego systemu komunikacji. W szkolnictwie wyższym jest on wdrożony już od kilku lat. Istotne jest tu bowiem bezpieczeństwo danych oraz wykorzystanie nowych technologii informacyjnych do doskonalenia procesu kształcenia. Łódź jest pierwszym miastem w Polsce, w którym samorząd wykupił domenę z licencją na 4 lata umożliwiającą nadanie każdemu przedszkolu i szkole skrótu z numerem placówki, by przygotować je do wdrożenia jednolitego systemu przetwarzania danych.
Tak uniwersalne narzędzie ma służyć więcej niż jednej grupie docelowej, a więc nie tylko dyrektor placówek przedszkolnych i szkolnych, ale i nauczycielom, uczniom oraz ich rodzicom. Narzędzie to jest dla nich bezpłatne. Łódzkie Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego w Łodzi od roku prowadzi zajęcia, w trakcie których prezentuje możliwości zastosowania racjonalnego nowej technologii komunikacyjnej w edukacji. Rozmawialiśmy o tym w czasie wczorajszego posiedzenia Rady Programowej ŁCDNiKP w Łodzi z udziałem dyrektorów przedszkoli, szkół wszystkich typów oraz władz oświatowych - samorządowych (wicedyrektor Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Łodzi Jarosław Pawlicki) i państwowych (kurator oświaty - Grzegorz Wierzchowski).
Miasto przygotowuje nauczycieli do korzystania z usług tego systemu uwzględniającego zasady RODO, a więc bezpieczeństwo danych. Na przygotowanie kadr składa się doskonalenie administratorów szkolnych tego systemu, a obejmuje ono po dwie osoby z każdej placówki. Łącznie dotyczy to ok.700 osób. Przeprowadzono już 60 takich kursów, które są bezpłatne i maj ą dobrowolny charakter. Trzeba bowiem dotrzeć do każdego nauczyciela, by potrafił korzystać z tej technologii.
Ma ona szereg modułów, możliwości dydaktycznych, a nie tylko związanych z gromadzeniem danych czy komunikacją. Możemy np. budować platformy edukacyjne za pomocą tego systemu. W Łodzi jest już zarejestrowanych w tym systemie 44 200 uczestników, wśród których ok. 10 tys. wykazuje własną aktywność. Zamierza objąć się tym systemem ok. 68 tys. osób, w tym 8 tys.nauczycieli i 60 tys, uczniów.
Kiedy przeprowadzono sondaż, które placówki oświatowe są najbardziej zainteresowane tym systemem, okazało się, że - jak zwykle - najaktywniejsi i najbardziej tym zainteresowani są nauczyciele przedszkoli, którzy jako pierwsi zarejestrowali się w tym systemie (98%), potem nauczyciele szkół podstawowych (94%), zespołów szkół ponadpodstawowych (84%) i liceów ogólnokształcących (78%). Najmniejszym zainteresowaniem cieszyły się gimnazja, bo tylko 50% odpowiedziało na tę ofertę, co jest oczywiste, skoro rząd je likwiduje. To i tak jest wysoki wskaźnik zainteresowania tym narzędziem.
Oprogramowanie jest we wszystkich placówkach, wszyscy mają służbowe konta pocztowe, toteż rodzice czy uczniowie nie będą już kierować swojej korespondencji pod tak infantylne adresy, jak "buziaczek92@..." czy "tygrys88). Każda szkoła będzie miała swój e-mail do kontaktu zawierający zarazem numer placówki, co każdemu zainteresowanemu ułatwi szybkie wygenerowanie adresu, bez potrzeby szukania danych w sieci, np. kontakt@sp55 (adres kontaktowy do Szkoły Podstawowej nr 55).
Zorganizowano już konkurs "Szkoła w chmurze" dla nauczycieli, którzy opracują własne projekty zajęć z wykorzystaniem tego narzędzia. Stwarza ono bowiem możliwości konstruowania kalendarza własnej pracy, a nie tylko korzystania z elektronicznej poczty. Za jego pomocą można projektować materiały multimedialne do uczenia się, konstruować interaktywne testy online, kreować przestrzeń dydaktyczną dla uczniów (biblioteki, współpraca własnych notesów), organizować pracę w grupie on-line itp.
Szkoła powoli z ogromnym opóźnieniem w stosunku do tego, co ma miejsce już od kilkunastu lat w krajach Europy Zachodniej, odrywa się od tradycyjnego systemu kształcenia. Im dłużej jednak będzie w kraju centralistyczny system zarządzania szkolnictwem, tym to opóźnienie będzie się coraz bardziej powiększać.
29 października 2018
Kalejdoskop byłych pseudoministrów edukacji - JOANNA KLUZIK-ROSTKOWSKA
W Wikipedii znajdziemy biogram byłej ministrzycy edukacji w rządzie PO i PSL (od 27 listopada 2013 do 16 listopada 2015) - Joanny Kluzik-Rostkowskiej (ur. 14 grudnia 1963 w Katowicach), która obecnie jest członkiem partii Platforma Obywatelska, a nieco wcześniej (2010-2011) była przewodniczącą Klubu Parlamentarnego Polska Jest Najważniejsza. Gdyby ktoś nie pamiętał, to jeszcze wcześniej była posłanką Prawa i Sprawiedliwości pełniąc z ramienia tej partii w latach 2005-2007 funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, a w 2007 r. - podsekretarza stanu w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego.
W 2007 r. weszła do Sejmu jako kandydatka PiS z okręgu łódzkiego, by w 2010 r. kierować sztabem wyborczym Lecha Kaczyńskiego ubiegającego się o urząd na prezydenta. W listopadzie 2010 r. został wykluczona z tej partii współtworząc nową formację polityczną Polska Jest Najważniejsza. Powołana do Rady Bezpieczeństwa Narodowego przez prezydenta B. Komorowskiego douczała się tego, czym jest bezpieczeństwo, by na rzekomej kompetencji zbijać własny kapitał polityczny. Rok później zostawiła tę partię, by przejść do trzeciej formacji - Platformy Obywatelskiej.
W kolejnych wyborach w 2011 r. dostała się do Parlamentu już nie z okręgu łódzkiego, tylko rybnickiego, bo tu była "spalona". Premier Donald Tusk mianował ją ministrzycą edukacji narodowej ze szkodą dla polskiej oświaty. Publicyści mieli problem z identyfikacją polityczną tej posłanki, bowiem tak często zmieniała barwy i struktury partyjne. Jak piszą o niej:
* Joanna Kluzik-Rostkowska jest jedną z niewielu osób, która wierzy w sondaże Homo Homini;
* O tym, czy zostanie ona ministrem, decyduje wola koalicjanta rządowego, a nie partii rządzącej;
* Posiada znakomite zdolności w ratowaniu się z tonącego statku;
* Zawsze nosi ze sobą flagę, żeby wiedzieć, do której partii aktualnie należy;
* Walczy o nią większość partii, pomimo tego, że w żadna z nich nie wie, jak długo się nią nacieszy.
W sieci aż wrze po upublicznionym fragmencie sporu w telewizyjnym studio z udziałem m.in. posła Prawa i Sprawiedliwości Jacka Żalka (byłego posła Platformy Obywatelskiej) z byłą minister edukacji Joanną Kluzik-Rostkowską z Platformy Obywatelskiej (byłą posłanką Prawa i Sprawiedliwości).
Na pytanie tego pierwszego, czy są w Polsce faszyści, b. ministrzyca odpowiedziała:
- "Tak. Widzimy na zdjęciach ludzi, którzy mają wytatuowane swastyki...".
Poseł J. Żalek nie był zadowolony z tego komentarza, toteż poprosił nie tylko byłą ministrzycę edukacji, ale i dziennikarkę: "– Proszę mi podać definicję faszyzmu. Czy może pani podać desygnat pojęcia faszyzm? Mam wrażenie, że używa pani tego pojęcia bez zupełnego zrozumienia.
Posłanka zaczęła błagalnie szukać wokół siebie jakiejś pomocy, jąkać się bezrozumnie, by wydusić z siebie:
- "To są, popopo faszyzm jest to ruch, który się narodził w Niemczech..."
- Oj, we Włoszech - poprawił ją poseł J. Żalek.
- To racja - przyznała b. ministrzyca - pierwszym przedstawicielem tego ruchu był Mussolini ...
- a drugim? - dociskał poseł J. Żalek
- Hitler , a potem była II wojna światowa - stwierdziła z ulgą radości, że powiedziała coś mądrego J. Kluzik-Rostkowska.
Kompromitacja! Poseł J. Żalek poprosił ją, by jednak nie myliła nazizmu z faszyzmem, bo to są dwa różne pojęcia. Jak widać, absolwentka studiów dziennikarskich na Uniwersytecie Warszawskim chyba nie uczęszczała na wszystkie zajęcia, bo niewiele się nauczyła.
Mówimy o niej - "minister drożdżówka", bo to ona "zasłynęła" likwidacją podziemia drożdżówkowego w szkołach, zakazując uczniom kupowania w szkolnych sklepikach tych bułek. Kiedy prawicowa opozycja krytykowała problemy wychowawcze w gimnazjach, ta wykrzykiwała: "Jestem gotowa zginąć, by bronić gimnazjów!!!
Jakoś nie obroniła ich! A szkoda. Nie chce być w gabinecie cieni PO, gdyby ta partia zamierzała wygrać kolejne wybory parlamentarne, bo zapewne zastanawia się, na jaką inną teraz frakcję zmienić, by zmieścić w niej swoją ignorancję. Włosy już są przemalowane, na siwy blond.
28 października 2018
Aksjologiczne konteksty wychowania i resocjalizacji
Pod takim przewodnim tytułem pracowała w czasie Ogólnopolskiej Konferencji UMCS w Lublinie jedna z sekcji. Drugiego dnia obrad mogłem posłuchać referatów, których zapowiedź w programie wzbudziła moje zainteresowanie. Przywołam najważniejsze tezy, które były przedmiotem prezentacji i analiz, gdyż dobrze ilustrują stan naukowych aporii:
1. prof. Mirosław J. Szymański z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie wyszedł od fundamentalnej dla pedagogiki przesłanki, że nie ma wychowania bez wartości, bez celów. Pedagog musi wiedzieć, kogo i dokąd prowadzi. W szkołach jednak nadal liczy się bardziej wymiar dydaktyczny, aniżeli wychowawczy.
Jest to o tyle istotne, że od ponad 29 lat nie prowadzi się w Polsce znaczących badań z teleologii wychowania. Owszem, mają miejsce analizy celów kształcenia, ale wychowania? - Nie. Dziękujemy. O tym znowu decyduje podporządkowane partii władzy - Ministerstwo Edukacji Narodowej. Dlatego jest tak źle z wychowaniem, gdyż winnych jego zaniedbań , dysfunkcji i patologii nie ma wśród podmiotów polityki oświatowej. Łatwiej rządzącym jest kierować się w ocenie rzekomych reform na wynikach osiągnięć szkolnych mierzonych miejscem w rankingach międzynarodowych pomiarów OECD czy egzaminów zewnętrznych. To zwalnia wszystkich z odpowiedzialności za (byle-)jakość edukacji.
2. ks. prof. Marian Nowak z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w Lublinie w swoim referacie pt. "Nurty i systemy współczesnego wychowania a system ich współdziałania w wychowaniu człowieka" zwrócił uwagę na to, że współczesna myśl pedagogiczna, która jest obecna w rozprawach uczonych podejmujących badania systemowe , stanowi bogactwo kapitału pedagogicznego do wykorzystania także w praktyce pedagogicznej. Nie otwieramy się na pełną moc prądów i nurtów wychowania, które mogą współwystępować i wzajemnie się wspierać, wchodzić ze sobą we wzajemne relacje, często także wzajemne kontestowanie niektórych z ich przesłanek.
Współczesne nurty systemów wychowawczych stanowią pewien odcinek czasu - jak ujmował to w swoim studium Bogdan Nawroczyński – będąc wyzwaniem dla pedagogów poszukujących adekwatnych teorii do ich środowisk wychowawczych. Podobnie jak dla ks. Mieczysława Gogacza filozofia współczesna nie jest filozofią istnienia, ale raczej filozofią myśli, tak i pedagodzy bardziej koncentrują się na wewnętrznej strukturze myśli, aniżeli jej zaistnieniu w praktyce. Tym samym są one zawsze niepełne w stosunku do aktu wychowawczego. Nie mówią o specyfice wychowania, gdyż nie mogą uwzględniać szczegółów z nim związanych. Należy zatem każdą z koncepcji, każdy z systemów czy teorii wychowania traktować jako hipotezy robocze, które weryfikować powinna praktyka. Po co zatem zwalczać się wzajemnie w ramach określonych kierunków, skoro lepiej jest być otwartym na inność, by dostrzec, co w niej jest wspólne, a co pozytywne.
3. dr hab. Alina Wróbel prof. UŁ skupiła uwagę na współczesnych zwrotach metodologicznych i ich znaczeniu dla praktyki badawczej, która dotyczy wychowania. Postawiła pytanie: Jakie znaczenie dla praktyki wychowania mają praktyki badawcze w innych naukach? Czyż nie jest tak, że w pedagogice, podobnie jak w innych naukach społecznych i humanistycznych wspólnym kryterium badań jest ciągłość i zmiana? Kulturowo uregulowana praktyka badawcza sprzyja dociekaniu uwarunkowań procesu wychowania, jego skuteczności, ale tez istotna jest samoświadomość metodologiczna badaczy. Referująca przywołała analizy Mieczysława Łobockiego relacji między teorią a praktyką, potrzebę badania kategorii pedagogicznych oraz formułowania nowych pytań dotyczących wychowania.
4. Ks.dr Marek Jeziorański dokonał znakomitej analizy pojęcia "współczesność" jako kategorii teleologicznej w kontekście relacji wychowawczych. Przyjmując za socjolog Elżbietą Tarkowską trzy z ośmiu wariantów orientacji temporalnych (przeszłość-teraźniejszość, przyszłość), które odnosząc do ideologicznych źródeł ich stanowienia można wartościować jako pozytywnie lub negatywne, wykazał jak rzutują one na podejście do wychowania w naszym kraju.
4.1. Orientacja perenialistyczna: Tam, gdzie punktem wyjścia do wychowania jest przeszłość, mamy do czynienia z orientacją retrospektywną w wychowani. Nie są w nim istotne ani teraźniejszość, ani przyszłość. Takie podejście jest charakterystyczne w ruchach społecznych skrajnego konserwatyzmu. Przeszłość jest ciągłym kryterium odniesienia. W centrum jest pedagogika perenialistyczna, w której najważniejsze zasady wychowania są budowane na tym, co jest niezmienne, ponadczasowe, trwałe. Odrzuca się wszystko to, co nie pasuje w rzeczywistości do obowiązującego kanonu i wartości. Teraźniejszość jest jedynie emanacją przeszłości. Nauczycieli interesują znaki tego, co już było. Wychowanie staje się permanentną ucieczką w przeszłość. Celem tego procesu jest wymuszanie posłuszeństwa.
4.2. Orientacja prezentystyczna w wychowaniu wynika z absolutyzacji teraźniejszości przy negacji przeszłości i przyszłości. Wychowankowie mają żyć chwilą, tym , co się dzieje "tu i teraz". Nic dziwnego, że wynikiem takiego podejścia jest hedonizm, koniunkturalizm, aktywność osoby zorientowana na doraźne korzyści, swobodę i spontaniczność w działaniu. Pedagog koncentruje się na tym, co jest aktualne, natychmiastowe, dotykalne, konkretne, odczuwalne. Ważna jest szybka i konkretna realizacja czyichś zamiarów. Nie interesuje się ani przeszłością, ani skutkami uruchamianych przez siebie procesów. Oddziaływanie cechuje obojętność i rezygnacja z myślenia, bezkrytyczna akceptacja rzeczywistości.
4.3. Orientacja prospektywna koncentruje uwagę pedagoga na przyszłości, dostrzeganiu pożądanych celów, a nie tylko możliwości ich realizacji. Realne jest to, co możliwe w perspektywie długiej drogi realizacji celów bez koniecznej weryfikacji stopnia ich realizacji. Tę orientację możemy odczytać w pedagogice Stefana Kunowskiego, dla którego dobro rozwojowe człowieka jest nastawione na przyszłość, na życie zgodnie z tymi wartościami, których nie ma i być może nie będą. To jest wychowanie pragmatyczne, niezależne od kontekstu doczesności.
Możemy zastanowić się nad tym, która z tych orientacji jest w tej chwili wdrażana w życie w ramach "dobrej zmiany", a które z nich były realizowane wczęsniej oraz jakie są tego skutki.
5. Dr Kazimierz Czerwiński z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy podjął w swoim referacie kwestię dobra wspólnego jako pojęcia wyrastającego z umowy społecznej. Istotnie, była ona fundamentem dla rewolucji I fali "Solidarności" w Polsce w latach 1980-1993, ale z każdym kolejnym rokiem stawała się ideą niepożądaną dla pazernych na własne korzyści członków partii władzy - od lewa do prawa. Obywatelskość, moralność rynku, moralne zaangażowanie, sprawiedliwość społeczna są już mało znaczącymi wartościami, gdyż ich realizacja w życiu i sferze publicznej wymaga poświęcenia, ofiarności, bezinteresowności.
Bydgoski politolog mówił o tym, że idea dobra wspólnego jest nieobecną w pedagogice kategorią, co nie jest prawdą. Sam skupił się na braku współpracy i podejrzliwości w relacjach między organizacjami pozarządowymi a władzami państwowymi oraz na braku komunikacji dialogowej między nimi. Jego zdaniem nauczyciele nie są sprawcami zmian w naszym społeczeństwie.
6. Ks. dr hab. Kazimierz Pierzchała prof. KUL przybliżył nam dane na temat resocjalizacji w Polsce. Służba więzienna w 157 jednostkach penitencjarnych, na które składa się 87 zakładów karnych i 70 aresztów śledczych, obejmuje 15 okręgów w całym kraju. W Sanoku powstaje najnowocześniejszy zakład penitencjarny. Świadczy to o planach władzy wobec narastającej przestępczości. Jest w nich osadzonych ok. 88 tys. osób skazanych i tymczasowo aresztowanych. Pilnuje ich 27,5 tys. funkcjonariuszy oraz 19 tys. pracowników cywilnych (wśród nich 1200 kobiet).
Istotną rolę w resocjalizacji spełniają kapelani więzienni. Tę posługę duszpasterską realizuje 191 kapelanów (w tym 87 etatowo). Mamy w powyższych jednostkach 149 kaplic więziennych, w tym 73 kaplice ekumeniczne. Każda z nich funkcjonuje na zasadzie parafii. O tym, jak humanizowana jest resocjalizacja świadczy chociażby to, że dla kobiet rodzących dzieci, a skazanych za czyny karalne, są dwa specyficzne więzienia: w Grudziądzu, gdzie jest izba porodowa i oddział położniczy (matki mogą tu być razem z noworodkiem do jego 6 miesiąca życia) i w Krzywańcu, gdzie mogą przebywać matki z małymi dziećmi (do 3–4 r.ż. dziecka).
Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że w zakładach karnych przebywa ok. 4 tys. mężczyzn z wyrokiem 25 lat pozbawienia wolności. Prof. KUL przywołał wypowiedź Jana Pawła II z 1991 r., który spotkał się w trakcie swojej pielgrzymki do Polski z więźniami: „Jesteście skazani, ale nie potępieni". Na tym przesłaniu prof. Marek Konopczyński stworzył polską szkołę pedagogiki pozytywnej resocjalizacji.
1. prof. Mirosław J. Szymański z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie wyszedł od fundamentalnej dla pedagogiki przesłanki, że nie ma wychowania bez wartości, bez celów. Pedagog musi wiedzieć, kogo i dokąd prowadzi. W szkołach jednak nadal liczy się bardziej wymiar dydaktyczny, aniżeli wychowawczy.
Jest to o tyle istotne, że od ponad 29 lat nie prowadzi się w Polsce znaczących badań z teleologii wychowania. Owszem, mają miejsce analizy celów kształcenia, ale wychowania? - Nie. Dziękujemy. O tym znowu decyduje podporządkowane partii władzy - Ministerstwo Edukacji Narodowej. Dlatego jest tak źle z wychowaniem, gdyż winnych jego zaniedbań , dysfunkcji i patologii nie ma wśród podmiotów polityki oświatowej. Łatwiej rządzącym jest kierować się w ocenie rzekomych reform na wynikach osiągnięć szkolnych mierzonych miejscem w rankingach międzynarodowych pomiarów OECD czy egzaminów zewnętrznych. To zwalnia wszystkich z odpowiedzialności za (byle-)jakość edukacji.
2. ks. prof. Marian Nowak z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w Lublinie w swoim referacie pt. "Nurty i systemy współczesnego wychowania a system ich współdziałania w wychowaniu człowieka" zwrócił uwagę na to, że współczesna myśl pedagogiczna, która jest obecna w rozprawach uczonych podejmujących badania systemowe , stanowi bogactwo kapitału pedagogicznego do wykorzystania także w praktyce pedagogicznej. Nie otwieramy się na pełną moc prądów i nurtów wychowania, które mogą współwystępować i wzajemnie się wspierać, wchodzić ze sobą we wzajemne relacje, często także wzajemne kontestowanie niektórych z ich przesłanek.
Współczesne nurty systemów wychowawczych stanowią pewien odcinek czasu - jak ujmował to w swoim studium Bogdan Nawroczyński – będąc wyzwaniem dla pedagogów poszukujących adekwatnych teorii do ich środowisk wychowawczych. Podobnie jak dla ks. Mieczysława Gogacza filozofia współczesna nie jest filozofią istnienia, ale raczej filozofią myśli, tak i pedagodzy bardziej koncentrują się na wewnętrznej strukturze myśli, aniżeli jej zaistnieniu w praktyce. Tym samym są one zawsze niepełne w stosunku do aktu wychowawczego. Nie mówią o specyfice wychowania, gdyż nie mogą uwzględniać szczegółów z nim związanych. Należy zatem każdą z koncepcji, każdy z systemów czy teorii wychowania traktować jako hipotezy robocze, które weryfikować powinna praktyka. Po co zatem zwalczać się wzajemnie w ramach określonych kierunków, skoro lepiej jest być otwartym na inność, by dostrzec, co w niej jest wspólne, a co pozytywne.
3. dr hab. Alina Wróbel prof. UŁ skupiła uwagę na współczesnych zwrotach metodologicznych i ich znaczeniu dla praktyki badawczej, która dotyczy wychowania. Postawiła pytanie: Jakie znaczenie dla praktyki wychowania mają praktyki badawcze w innych naukach? Czyż nie jest tak, że w pedagogice, podobnie jak w innych naukach społecznych i humanistycznych wspólnym kryterium badań jest ciągłość i zmiana? Kulturowo uregulowana praktyka badawcza sprzyja dociekaniu uwarunkowań procesu wychowania, jego skuteczności, ale tez istotna jest samoświadomość metodologiczna badaczy. Referująca przywołała analizy Mieczysława Łobockiego relacji między teorią a praktyką, potrzebę badania kategorii pedagogicznych oraz formułowania nowych pytań dotyczących wychowania.
4. Ks.dr Marek Jeziorański dokonał znakomitej analizy pojęcia "współczesność" jako kategorii teleologicznej w kontekście relacji wychowawczych. Przyjmując za socjolog Elżbietą Tarkowską trzy z ośmiu wariantów orientacji temporalnych (przeszłość-teraźniejszość, przyszłość), które odnosząc do ideologicznych źródeł ich stanowienia można wartościować jako pozytywnie lub negatywne, wykazał jak rzutują one na podejście do wychowania w naszym kraju.
4.1. Orientacja perenialistyczna: Tam, gdzie punktem wyjścia do wychowania jest przeszłość, mamy do czynienia z orientacją retrospektywną w wychowani. Nie są w nim istotne ani teraźniejszość, ani przyszłość. Takie podejście jest charakterystyczne w ruchach społecznych skrajnego konserwatyzmu. Przeszłość jest ciągłym kryterium odniesienia. W centrum jest pedagogika perenialistyczna, w której najważniejsze zasady wychowania są budowane na tym, co jest niezmienne, ponadczasowe, trwałe. Odrzuca się wszystko to, co nie pasuje w rzeczywistości do obowiązującego kanonu i wartości. Teraźniejszość jest jedynie emanacją przeszłości. Nauczycieli interesują znaki tego, co już było. Wychowanie staje się permanentną ucieczką w przeszłość. Celem tego procesu jest wymuszanie posłuszeństwa.
4.2. Orientacja prezentystyczna w wychowaniu wynika z absolutyzacji teraźniejszości przy negacji przeszłości i przyszłości. Wychowankowie mają żyć chwilą, tym , co się dzieje "tu i teraz". Nic dziwnego, że wynikiem takiego podejścia jest hedonizm, koniunkturalizm, aktywność osoby zorientowana na doraźne korzyści, swobodę i spontaniczność w działaniu. Pedagog koncentruje się na tym, co jest aktualne, natychmiastowe, dotykalne, konkretne, odczuwalne. Ważna jest szybka i konkretna realizacja czyichś zamiarów. Nie interesuje się ani przeszłością, ani skutkami uruchamianych przez siebie procesów. Oddziaływanie cechuje obojętność i rezygnacja z myślenia, bezkrytyczna akceptacja rzeczywistości.
4.3. Orientacja prospektywna koncentruje uwagę pedagoga na przyszłości, dostrzeganiu pożądanych celów, a nie tylko możliwości ich realizacji. Realne jest to, co możliwe w perspektywie długiej drogi realizacji celów bez koniecznej weryfikacji stopnia ich realizacji. Tę orientację możemy odczytać w pedagogice Stefana Kunowskiego, dla którego dobro rozwojowe człowieka jest nastawione na przyszłość, na życie zgodnie z tymi wartościami, których nie ma i być może nie będą. To jest wychowanie pragmatyczne, niezależne od kontekstu doczesności.
Możemy zastanowić się nad tym, która z tych orientacji jest w tej chwili wdrażana w życie w ramach "dobrej zmiany", a które z nich były realizowane wczęsniej oraz jakie są tego skutki.
5. Dr Kazimierz Czerwiński z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy podjął w swoim referacie kwestię dobra wspólnego jako pojęcia wyrastającego z umowy społecznej. Istotnie, była ona fundamentem dla rewolucji I fali "Solidarności" w Polsce w latach 1980-1993, ale z każdym kolejnym rokiem stawała się ideą niepożądaną dla pazernych na własne korzyści członków partii władzy - od lewa do prawa. Obywatelskość, moralność rynku, moralne zaangażowanie, sprawiedliwość społeczna są już mało znaczącymi wartościami, gdyż ich realizacja w życiu i sferze publicznej wymaga poświęcenia, ofiarności, bezinteresowności.
Bydgoski politolog mówił o tym, że idea dobra wspólnego jest nieobecną w pedagogice kategorią, co nie jest prawdą. Sam skupił się na braku współpracy i podejrzliwości w relacjach między organizacjami pozarządowymi a władzami państwowymi oraz na braku komunikacji dialogowej między nimi. Jego zdaniem nauczyciele nie są sprawcami zmian w naszym społeczeństwie.
6. Ks. dr hab. Kazimierz Pierzchała prof. KUL przybliżył nam dane na temat resocjalizacji w Polsce. Służba więzienna w 157 jednostkach penitencjarnych, na które składa się 87 zakładów karnych i 70 aresztów śledczych, obejmuje 15 okręgów w całym kraju. W Sanoku powstaje najnowocześniejszy zakład penitencjarny. Świadczy to o planach władzy wobec narastającej przestępczości. Jest w nich osadzonych ok. 88 tys. osób skazanych i tymczasowo aresztowanych. Pilnuje ich 27,5 tys. funkcjonariuszy oraz 19 tys. pracowników cywilnych (wśród nich 1200 kobiet).
Istotną rolę w resocjalizacji spełniają kapelani więzienni. Tę posługę duszpasterską realizuje 191 kapelanów (w tym 87 etatowo). Mamy w powyższych jednostkach 149 kaplic więziennych, w tym 73 kaplice ekumeniczne. Każda z nich funkcjonuje na zasadzie parafii. O tym, jak humanizowana jest resocjalizacja świadczy chociażby to, że dla kobiet rodzących dzieci, a skazanych za czyny karalne, są dwa specyficzne więzienia: w Grudziądzu, gdzie jest izba porodowa i oddział położniczy (matki mogą tu być razem z noworodkiem do jego 6 miesiąca życia) i w Krzywańcu, gdzie mogą przebywać matki z małymi dziećmi (do 3–4 r.ż. dziecka).
Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że w zakładach karnych przebywa ok. 4 tys. mężczyzn z wyrokiem 25 lat pozbawienia wolności. Prof. KUL przywołał wypowiedź Jana Pawła II z 1991 r., który spotkał się w trakcie swojej pielgrzymki do Polski z więźniami: „Jesteście skazani, ale nie potępieni". Na tym przesłaniu prof. Marek Konopczyński stworzył polską szkołę pedagogiki pozytywnej resocjalizacji.
27 października 2018
Interdyscyplinarne konteksty współczesnej pedagogiki i psychologii oraz zanikania akademickiego etosu
Wydział Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie obchodzi jubileusz 45-lecia, toteż z tej okazji zorganizował w dniach 25-26 października 2018 r. ogólnopolską konferencję naukową pn. "Interdyscyplinarne konteksty współczesnej pedagogiki i psychologii".
Jest to cykliczna konferencja, którą zapoczątkował b. dziekan tego Wydziału - prof. dr hab. Ryszard Bera, a w tej kadencji kontynuuje ją prof. dr hab. Janusz Kirenko zapraszając do wspólnej debaty naukowej przedstawicieli akademickich ośrodków pedagogicznych z Polski oraz psychologów, by w ramach dyskursu naukowego dokonać analizy współczesnych problemów pedagogiki i psychologii w wymiarze teoretycznym i praktycznym.
Moje wystąpienie dotyczyło zanikania etosu pracy naukowej wśród części samodzielnych pracowników naukowych, którzy zamiast być wzorem dla swoich młodszych koleżanek i kolegów, wćwiczają ich w pozoranctwie, w cwaniactwie, pseudonaukowej produkcji nikomu niepotrzebnych tekstów czy przyznawaniu stopni naukowych takim właśnie postaciom. Kłamstwo i korupcja stają się zjawiskami przenikającymi do renomowanych w kraju jednostek akademickich. Trzeba dostrzec stan zapalny organizmu naszego środowiska, by przestać go tolerować, zaleczać na krótką chwilę paralekami, gdyż wraz z najbliższą oceną parametryczną pedagogiki jako dyscypliny naukowej, per analogiam do pacjenta, może okazać się ona niezdolną do dalszego życia.
Z metodologicznego punktu widzenia nauki humanistyczne i społeczne w XXI wieku stają przed tym samym dylematem uzasadnienia własnej naukowości nie tyle w sensie historycznym, administracyjno-prawnym, społecznym, instytucjonalnym, ale właśnie metodologicznym. Chodzi bowiem o imperatyw spełnienia metodologicznych kryteriów odpowiadających współczesnym naukom społecznym i humanistycznym, które bezapelacyjnie różnią się od nauk przyrodniczych, technicznych czy ścisłych typu science nie mając szans na osiągnięcie ich naukowego statusu.
To, co pedagogikę zbliża do nauk medycznych, technicznych czy innych nauk społecznych, to jej aplikacyjny charakter orientujący jej dokonania na szeroko pojmowaną praktykę pedagogiczną, edukacyjną, wychowawczą, służącą bezpośrednio lub pośrednio ludziom, bez względu na ich wiek i inne cechy instrumentalne czy kulturowe. Nasza dyscyplina ma służyć praktyce, ale też powinna wykraczać poza potoczną wiedzę o wychowaniu i kształceniu oraz tworzyć dzięki prowadzonym badaniom empirycznym odpowiednio ugruntowaną wiedzę, która może, ale nie musi mieć praktycznego zastosowania. Ważne jest, by pozwoliła na opis i wyjaśnienie zjawisk, zdarzeń czy procesów, które nie są dostrzegane przez laika, ale pozwalają je części z nich zrozumieć, zaś uczonym projektować kolejne badania.
Rządzący, którym zależy na wykorzystaniu pedagogiki czy innej nauki społecznej do sterowania społeczeństwem, manipulowania nim dla realizacji własnych interesów politycznych i ideologicznych, nauka jest podporządkowana ideologii partii władzy (np. ekonomicznie), stapiana z jedynie słuszną ideologią „ludzi lepszego sortu”. Spełnianie funkcji aksjonormatywnej przez naukę równoznaczne jest z jej uprawianiem kiedy odbywa się w formie ideologicznej.
Właśnie dlatego niektórzy uczeni wpisując się w tak rozumianą naukę podejmują się funkcji w rządzie, by zamiast dociekać prawdy i ją odkrywać - głosić ideologiczną prawdę i indoktrynować zgodnie z nią społeczeństwo, poczynając od dzieci i młodzieży a na ich rodzicach i członkach rodzin kończąc. Spełnianie funkcji ideologicznej nie może jednak być uznane za uprawianie nauki. Szczytem naukowości mogło być jedynie w oficjalnej nauce państw o charakterze totalitarnym, w istocie rzeczy tożsamej z ideologią.
Ideologicznej funkcji nauki nie można utożsamiać z jej aksjologicznymi uwarunkowaniami, które nie muszą i nie powinny stać na przeszkodzie praktykowania właściwych jej tradycyjnych cnót epistemicznych (H. Izdebski, Ile nauki w nauce, Warszawa 2018, s. 96-97). Szczególnie narażone są na ingerencję rządzących nauki społeczne i humanistyczne, jeśli przyjmowane przez badaczy stanowisko jest sprzeczne z interesem sprawującej władzy zorientowanej populistycznie, a zatem odrzucającej wyniki badań naukowych kwestionujących zasadność podejmowanych reform czy zmian w regulacjach prawnych. To również może stać się punktem odniesienia dla niektórych naukowców, którzy w celu przyspieszenia swojej kariery będą kwestionować stanowisko starszych kolegów z powodów w istocie pozanaukowych (…). (Izdebski, s. 122).
Z analizy postępowań habilitacyjnych w kraju w dyscyplinie pedagogika wynika, że poziom nauki w nauce jest coraz mniejszy nie dlatego, że:
1) akademicy nie mają dostępu do literatury z metodologii badań społecznych, albo
2) z powodu niewiedzy, czy(-m) jest pedagogika jako nauka, czy
3) brakuje im wiedzy,
ale z braku samokształceniowego wysiłku, samoświadomości metodologicznej, skoro popełniają kardynalne błędy we własnych badaniach naukowych. Trudno zatem, by nie skutkowało to pedagogicznym „zakalcem”, skoro niektóre składniki były nieświeże, źle dobrane albo/i wykorzystane w niewłaściwych proporcjach czy wymieszane w złej kolejności.
Z niepokojem postrzegam studenckie błędy w procedurach badawczych, w konceptualizacji badań czy w sposobie ich realizacji oraz omawiania u osób, które już uzyskały stopień naukowy doktora habilitowanego nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika, a nawet tytuł naukowy profesora. Ośmieszają w ten sposób nie tylko siebie, ale i kompromitują naszą dyscyplinę oraz reprezentowane przez siebie jednostki akademickie. Niektórzy mają podwójne oblicze: od studentów wymagają znajomości metodologii badań, ale sami jej nie stosują w swoich badaniach, a tym bardziej, kiedy oceniają cudze.
Interesujące było m.in. wystąpienie prof. Jerzego Nikitorowicza, który mówił o hybrydowej tożsamości kulturowej osób, które coraz częściej doświadczają w naszym kraju sytuacji wykluczania. Czy istnieje otwartość na obcość? Czy może manipuluje się odmiennością kulturową i narodową dla realizacji celów ideologicznych władzy? Profesor przywołał postać m.in. Ludwika Zamenhofa, Aloszy Awdiejewa, Janusza Korczaka czy Czesława Miłosza jako osób o hybrydalnej tożsamości. Cytował ich wypowiedzi na temat poczucia własnej narodowości i swoistego rodzaju bycia POMIĘDZY.
Osoby o tego typu osobowości mają dylemat, w jakim zakresie pozostając w rodzimym języku są jeszcze wzorem narodowości mieszkańców kraju ich miejsca zamieszkania? Nauka i sztuka są beznarodowościowe, a mimo to codziennie odzywa się problem własnego pochodzenia - Kim jestem? W społeczeństwach wielokulturowych muszą unikać poszukiwania czy kreowania wroga. W człowieku trzeba wspierać kosmos wielokulturowości. Badaniami tych kwestii zajmuje się heterologia jako nauka o swoistości więzi międzyludzkich osób o hybrydalnej tożsamości.
W lubelskiej konferencji uczestniczyło ponad 230 osób, w tym także naukowcy z za wschodniej granicy. W programie było 13 sekcji tematycznych, w których najczęściej młodzi adepci nauk przedstawiali wyniki własnych badań czy prezentowali spory teoretyczne w pedagogice i psychologii. mamy nadzieję, że ci, którzy z różnych przyczyn nie przyjechali, nie przedłożą we własnym cv informacji o rzekomej aktywności w zakresie upowszechniania nauki.
Jeden z prelegentów mówił bowiem o tym, że bywają tak zdemoralizowane postaci, które zgłaszają się do wielu konferencji w kraju, nawet do komitetów programowych takowych, a następnie nie przyjeżdżają, by we własnej uczelni przedłożyć wydrukowany z ich nazwiskiem program. Papier jest cierpliwy, ale i bywa zbiorem fałszywych danych. Są też tacy organizatorzy konferencji, którzy wpisują nazwisko profesora mając wiedzę na temat tego, że on nie może czy nie zamierza w niej uczestniczyć. Wprowadzają w błąd uczestników i nawet nie poczuwają się do tego, by przeprosić za to tak ich, jak i owego profesora.
26 października 2018
Do trzech razy "sztuka" ?
Z końcem sierpnia 2018 r. zakończył swoją dziesięcioletnią służbę na stanowisku Rzecznika Praw Dziecka (RPD) Marek Michalak, toteż mogliśmy się spodziewać szybkiego powołania jego następcy czy następczyni. Niestety, Sejm nie mógł dokonać takiego wyboru z politycznych powodów.
Urząd Rzecznika Praw Dziecka jest w randze ministra, Sekretarza Stanu, a zatem rządząca koalicja wolała obsadzić go osobą, która będzie spełniała jej oczekiwania. Nie po raz pierwszy dzieci są tu jedynie swoistego rodzaju „zakładnikiem”, a może i „ofiarą” takich rozstrzygnięć.
Pamiętam lata 2005-2007, w czasie których powołana przez Sejm na RPD lekarka Kamela Sowińska krytykowała oglądanie przez dzieci bajki „Teletubisie”, gdyż - jej zdaniem - animowane lalki są gejami, a tego jej partia propagować nie zezwalała. W sieci Polacy mieli z tego wieli ubaw. Już zaczęli tropić, czy aby Żwirek i Muchomorek też nie są gejami. Padło nawet Bolka i Lolka, którzy występowali przez większość odcinków razem. Na szczęście pojawiła się jeszcze w tamtym ustroju ich koleżanka - Tola. Rzadkie to imię żeńskie, więc bajce ponoć groziła z tego powodu dekomunizacja.
Dzisiaj dzieci oglądają to, co chcą, a zdarza się - i to, czego nie powinny. "Teletubisie" zniknęły jednak z ekranów polskiej telewizji. Świat animacji i filmowych klipów dziecięcych przeniósł się do Internetu. Może się zdarzyć, że zamiast wilka uganiającego się za zającem znajdą się w akcji zupełnie inni wykonawcy tych ról.
Ponowoczesny świat wydobywa na jaw najróżniejsze fakty, także i takie, o których nie chcieliby wiedzieć kandydaci na wspomnianego Rzecznika. Tak się stało z adiunkt wykładającą etykę w Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, która afirmowała się w wyborach na Rzecznika jako psycholog rodzinny, chociaż nigdy nie podjęła nawet studiów na tym kierunku kształcenia. Internauci szybko rozpoznali jej właściwe kwalifikacje zawodowe, do których dorzucono jeszcze miękkie kompetencje w postaci plagiaryzmu.
Ubiegająca się o tak wysoki urząd w naszym państwie być może doszła do wniosku, że skoro niemalże wszyscy uczniowie klas maturalnych ściągają gotowe wypracowania czy dane z podobnej w nazwie platformy, to nikt nie będzie kwestionował wklejenia przez nią do własnych artykułów także czyichś myśli bez podania źródeł. Tak oto pierwsza kandydatka została „zatopiona” przez medialnych sygnalistów. Uniwersytet rozstał się z tą panią, co bardzo dobrze świadczy o jego władzach.
Pozostało we wrześniu dwóch kontrkandydatów, ale żaden z nich nie miał najmniejszych szans w naszym Parlamencie, bowiem o nominacji decyduje większość, a tej nie posiadają partie opozycyjne, które ich zgłosiły. Tym samym dzieci dowiedziały się, że wybór ich Rzecznika jest nie tylko polityczny, ale i partyjny.
Gdyby powiodło się śp. Marii Łopatkowej powołanie Partii Dziecka, a ta zyskałaby większość w wyborach do Sejmu, to mielibyśmy świąteczną bajkę Janusza Korczaka w realu. Tymczasem Partia Dziecka już nie istnieje, a mało kto wie, że była takowa w latach 90.XX w. w Polsce.
Znakomici fachowcy, uniwersytecka profesor pedagogiki społecznej Ewa Jarosz, autorka wielu badań i rozpraw na temat przemocy wobec dzieci oraz niezwykle interesujący lekarz, "misjonarz", bo ratujący życie dzieci w rejonach wojennych - Paweł Kukiz-Szczuciński musieli odejść z przysłowiowym kwitkiem. Nie otrzymali wystarczającego poparcia posłów, którzy na co dzień ponoć bardzo kochają dzieci i są o nie zatroskani.
W drugim podejściu rzeczniczką Praw Dziecka chciała zostać pani, która sama jest matką wychowującą dwójkę niepełnosprawnych dzieci, a jako także adiunkt w jednym z instytutów naukowych, bo jest doktorem socjologii, powinna mieć z tego tytułu specjalne względy. Także i tym razem politykom, posłom partii władzy podesłano jakąś jej ironiczną wypowiedź w sieci na temat rzekomego braku troski rządzących o dzieci niepełnosprawne. W drugim podejściu zatem i ją pokonał na drodze do sukcesu wyrwany z kontekstu fragment wypowiedzi.
Jak wynika z ludowej mądrości: „Do trzech razy sztuka”. Sztuka czy sztuka? Sejm zarejestrował w połowie października po raz kolejny tę są kandydatkę - socjolog z Polskiej Akademii Nauk panią dr Agnieszkę Dudzińską. Wśród medialnie afirmowanych kandydatów na giełdzie ludzkich istnień rzekomo Zjednoczonej Prawicy krążyło nazwisko pedagoga - prof. Marka Konopczyńskiego.
Media nagłaśniały tu i ówdzie, z prawej oraz lewej strony politycznej sceny, że jedynym kandydatem na Rzecznika Praw Dziecka będzie ten właśnie profesor pedagogiki resocjalizacyjnej. To byłby także bardzo dobry wybór, bowiem jest on zwolennikiem resocjalizacji pozytywnej. Każde bowiem dziecko ma w sobie potencjał dobra, które trzeba dostrzec, wydobyć i na nim współtworzyć szanse jego pomyślnego rozwoju.
Partia władzy przekonała się jednak do poprzednio odrzuconej przez siebie kandydatki i już bez żadnych przeszkód personalnych, medialnych i politycznych wybrała ją o godz. 23:53:26 Rzeczniczką Praw Dziecka. Wydawało się, że mamy wreszcie "Korczaka w spódnicy". Czym będzie się zajmowała RPD? Które z dotychczasowych aporii zostaną utopione w rzece nierozwiązywalnych spraw, a jakie staną się priorytetem do naprawy dziecięcego świata codziennego życia? Co zostanie wycofane, zaprzepaszczone, a co wzmocnione w przestrzeni jurydycznej, społecznej, edukacyjnej?
Czy w obliczu deformy edukacji będzie milczeć, czy może wraz z minister A. Zalewską udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku? Nie ma wątpliwości, że to drugie. W czasie wysłuchania w Sejmie kandydatka stwierdziła, że reformę edukacji ocenia pozytywnie. Posłowie zatem byli już kontenci. Poparli: 35 ZA, 15 - PRZECIW i 1 się wstrzymał.
Czy dzieci mają w Polsce głos? Mają. Dekoracyjny. Oby zmieniający się w kraju klimat nie zainfekował nas wszystkich jakimś wirusem. Polecam lody, których 48 smaków można dostać w Kanadzie. Oby u nas nie było dla dzieci lodów o smaku tylko pistacjowym.
Pani dr A. Dudzińska - jak w bajce - już była pewna zwycięstwa, gdy nagle... senatorowie partii władzy powiedzieli swoim koleżankom i kolegom z Sejmu - NIE. NIE CHCEMY TEJ PANI NA RZECZNIKA PRAW DZIECKA.
Gdyby ktoś chciał wiedziec, dlaczego senatorowie nie poparli kandydatki PiS, to poniżej jest tego wyjaśnienie:
25 października 2018
Kiedy nastąpi rozstanie z pedagogiką socjalistyczną?
Zastanawiam się nad tym, jakie pozostają nam w sporze o wkład w pedagogikę Bogdana Suchodolskiego racje i argumenty, którego działalność w okresie PRL uzasadnia krytykę jego dokonań (w tym zaniechań), czy szkodzących tej nauce pozostałości minionego ustroju? Jak dalece potrzebna jest krytyka tego okresu i jego pozostałych liderów, którzy wcale nie byli tak świetlani, jak usiłuje się utrzymać mocą formalnych zabiegów i koleżeńskich praktyk wspomnieniowych?
Niewątpliwie, stoimy u progu koniecznej analizy pedagogiki z okresu PRL, która to diagnoza z tak wielkim lękiem była odraczana przez samych zainteresowanych i głównych jej aktorów, czołowych liderów tego okresu. Nie wiem, dlaczego tak bardzo odchodzące pokolenie mistrzów stara się ukryć prawdę tamtego okresu, nie chce odsłonić jej rzeczywistego zakresu adekwatnych do warunków ustrojowych patologii, pseudonaukowych dokonań i manipulacji?
Proces analiz i badań w tym zakresie wymaga jak najszybszej i jak najgłębszej kontynuacji. Obrażaniem się na konieczną fazę „dekomunizacji polskiej pedagogiki” niczego nie zmieni, a już na pewno nie jest możliwe w sposób, który wręcz zachęca do wyostrzania sądów krytycznych. Oczywiście, można tego dokonać w stylu, jaki proponuje od lat w swoich rozprawach emerytowany wykładowca Uniwersytetu Śląskiego Herbert Kopiec, „usunięty” zresztą - jego zdaniem - z tego też powodu poza obszar akademickiej debaty i kształcenia.
Można też postąpić tak, jak czyniła to w okresie „siermiężnego socjalizmu”, a więc nie sprzyjającym formułowaniu ocen krytycznych Andrea Folkierska, kiedy to na łamach „Kwartalnika Pedagogicznego” (1981 nr 4) przeprowadziła merytoryczny spór z podstawowymi tezami teorii wychowania Heliodora Muszyńskiego. Tego typu debat było jednak niewiele w naukach pedagogicznych może właśnie dlatego, że obowiązujące procedury awansowe w środowisku akademickim eliminowały z pola krytyków, którzy nie zdążyli się jeszcze habilitować.
Pamiętam konferencję nauczycieli akademickich prowadzących w swoich uczelniach zajęcia z „teorii wychowania”, w trakcie to której młody doktor „ośmielił się” poddać krytyce teorię wychowania Heliodora Muszyńskiego. Na kolejnej, jaka była prowadzona w rok później był już pokornym i apologetycznym wręcz wyznawcą dzieł krytykowanego wcześniej profesora.
Można wreszcie podjąć wątek „rozliczeń” z tamtym okresem w sposób, który sytuuje go na pograniczu rekonstrukcji porównawczej i historyczno-oświatowej, jakiej dokonała Teresa Hejnicka-Bezwińska w swojej pracy „Zarys historii wychowania (1944-1989)” (Kielce, 1996). Istnieje także praktyka prowadzenia sporów o racje naukowe w ramach tzw. konferencji biograficznych, kiedy to dorobek naukowy określonego przedstawiciela nauki jest przedmiotem analiz krytycznych, apologetycznych jak i twórczych.
No i wreszcie mamy rozprawy naukowe, głównie historyków wychowania i oświaty, którzy dokonują nowego odczytania dzieł oraz zaangażowania w politykę oświatową swoich poprzedników, akcentując zupełnie niedostrzegane czy pomijane dotychczas fakty oraz nowe odsłony ich uwikłań ustrojowych.
Polska pedagogika radykalnie zmieniła się w ciągu minionych 29 lat. Czy jest jej jednak potrzebna "gruba kreska" w sytuacji, gdy w różnych strukturach władz (akademickich, społecznych, politycznych, oświatowych itp.) są osoby mające wiedzę czy także doświadczenia na jej temat z minionego jeszcze ustroju?
Subskrybuj:
Posty (Atom)