10 maja 2018
Schizoidalność recenzentów
Niestety, mamy w środowisku naukowym recenzentów, którzy przejawiają schizoidalność ewaluacyjną dokonań naukowych habilitantów. Ten przejaw patologii można rozpoznać po zawartości treści recenzji, która - wbrew fundamentalnym błędom autora rozprawy - kończy się pozytywną konkluzją np. Całokształt dorobku dra X uznaję nie tylko za wystarczający, ale spełniający z naddatkiem warunki uzyskania stopnia doktora habilitowanego.
Szczególnie interesująca jest ocena o rzekomym spełnieniu wymagań z naddatkiem, bo w gruncie rzeczy powinna świadczyć o tym, że mamy do czynienia z bezbłędną rozprawą naukową, ba, wykraczającą nawet poza ustawowe wymogi. Tymczasem czytam w tej recenzji sądy explicite:
- podejście do rekonstrukcji poglądów jest przeważnie zaś z relacji z drugiej ręki; ma tu miejsce absurdalność niektórych stanowisk, bowiem trafiają się wypowiedzi nie na temat, albo ewidentnie mylące; ma tu miejsce bezkrytyczne referowanie nieprawdziwych historycznie informacji;
- brak jednak w książce wyraziście krytycznego ustosunkowania się do tych interpretacji. Ich wielka ilość utrudnia czytelnikowi nawet dostrzeżenie poglądu Habilitanta, nienakreślonego dość zdecydowanie;
- autor uwzględnił wielu autorów, chociaż odnosi się wrażenie, że nie wszystkie rozprawy w jednakowym stopniu były warte uwzględniania, i że wskazana byłaby jednak selekcja;
- „zapośredniczone” odniesienia są niewystarczające, zwłaszcza że zawierają uproszczenia, a nawet błędne oceny;
- przy przekładach zbiorowych nie wiemy, kto przełożył konkretny tekst;
- książka „naszpikowana” jest, niekiedy bardzo obszernymi cytatami, co nie nie uprawnia autora monografii do uchylania się od własnej analizy tych podstawowych przecież dla tej problematyki pozycji. Owszem, można zrozumieć, że prezentacja ich zawartości wraz z ustosunkowaniem się do niej pokaźnie rozbudowałaby dzieło, co jednak nie do końca usprawiedliwia ich pominięcie;
- dorobek habilitanta jest bardzo skromny, ubogi, lokalny;
- publikacje to przegląd źródeł i opracowań; zbiór wypisów z lektur, szereg referatów z cudzych opracowań, powielanie tych samych treści, ciąg niedokończonych referatów, bez selekcji i syntezy, mechaniczne referowanie cudzych poglądów;
- Całkowicie nieadekwatna jest metoda analizy źródeł i literatury;
- rozprawę cechuje brak porządku logicznego.
Ciekawą stylistycznie schizoidalnością jest stwierdzenie jednego z recenzentów, że dorobek jest nie tylko erudycyjny, ale zawiera sporo ujęć autorskich i nie nosi cech prostej kompilacji. Recenzenta może razić, mimo autorskich rozważań i ocen, niekiedy nadmierne streszczanie wywodów badaczy obcych, bez wartościujących stwierdzeń własnych. Niestety, jest to częsta przywara polskich pedagogów. Habilitant zbyt często unika własnej refleksji.
Autor rozprawy pominął, niestety, omówienie dorobku polskich badaczy związanego z interesująca go problematyką, toteż w konsekwencji brak jest odpowiedzi na pytanie, w jakim stopniu studia obcych uczonych dopełniają, modyfikują, zmieniają ustalenia rodzimych naukowców. Habilitant zakłada, dość bezzasadnie, iż opracowana przez niego literatura obca jest słabo znana w Polsce.
Inny z kolei recenzent w odniesieniu do tego samego dorobku wykazuje pominięcie wielu szczegółowych kwestii i zbyt ogólnikowe potraktowanie badanych kwestii, podobnie wskazuje na rzadko występujący odautorski komentarz, własną interpretację czy próbę rozstrzygania sporów interpretacyjnych. Ot, autor nie zdecydował się więcej zaoferować siebie. Dorobek nie jest ilościowo imponujący, czy jak stwierdza kolejny afirmator: mimo że nie jest zbyt obfity można uznać za oryginalny, noszący pewne znamiona nowatorstwa.
Nie będę tu przytaczał jednoznacznie negatywnej recenzji, gdyż ujmuje ona powyższe oceny, tyle że nie jest schizoidalna. Trzeba mieć zawyżoną samoocenę, by uważać, że wszystko jest genialne. Nieprawdaż?
A jednak rację mają autorzy tak krytycznie potraktowanych rozpraw przez recenzentów, że skoro oni sami nie posiadają odpowiednich kompetencji do napisania książki, nie nabyli przez tyle lat pracy w uczelni kanonicznego warsztatu, to dlaczego dotyczy to także ich wydawniczego recenzenta? Czyżby miał tylko dyplom? A co może mieć wiecej, skoro nie dostrzegł aż tylu podstawowych błędów? Nieuctwo też ulega reprodukcji.
09 maja 2018
ZWYCIĘŻAJ SAMEGO SIEBIE
Vince teipsum! Zwyciężaj samego siebie! – głosili w starożytności Rzymianie. Podobnie i w Indiach stosowano maksymę inspirującą do podejmowania zmagań z samym sobą. Sądzono bowiem, że tylko ten potrafi dobrze kierować innymi, wychowywać ich, kto posiadł sztukę panowania nad sobą. „Jeżeli jeden człowiek pokona w bitwie tysiąc ludzi, a drugi pokona sam siebie, ten, kto sam siebie pokonał, jest większym zwycięzcą”.
Przywołując dzisiaj ideę przezwyciężania siebie przypomnę, jak pracował nad sobą Andrzej Małkowski - twórca polskiego skautingu, o którym pisze Aleksander Kamiński w książkach „Narodziny dzielności” (Katowice 1958) i „Andrzej Małkowski” (Warszawa 1979). Opowiada w nich o niefortunnej eskapadzie Małkowskiego do Monte Carlo, która przyczyniła się do pogłębionej i bardzo intensywnej jego pracy nad sobą:
„Dochowały się do tego czasu dzienniki, pamiętniki i różne notatki Andrzeja. Oto na przykład, by wzmóc panowanie woli, wyznacza sobie dni milczenia. Jeden lub dwa w tygodniu. Wtedy Andrzej od obudzenia się aż do pory snu, poza najkonieczniejszymi słowami, nie mówi nic. Wszedłszy po powrocie do Lwowa w dawny nurt pracy, jest w ciągu milczącego dnia w nieustannym ruchu – nie otwierając ust. A gdy wieczorem kładzie się do snu, podchodzi z ołówkiem w ręku do niewielkiej kartki papieru wiszącej na ścianie i stawia tam plus lub minus – znaki panowania nad sobą lub słabości.
Coraz częściej też wprowadza inny rodzaj ćwiczenia – głodowanie. Jadłospis głównego dnia wygląda następująco: na śniadanie – dwie szklanki mleka z kromką chleba na obiad – to samo i nic już więcej w ciągu dnia. Dnie głodowania przeplatają się z dniami milczenia. A ponieważ żywiołowa, niespokojna i ciągle ruchliwa natura Andrzeja nie znosi jednostajności i monotonii, pomysłowość jego pracuje nad wynajdywaniem wciąż innych ćwiczeń.
Istnieją pisemne rozkazy wojskowe. Na zbiórkach drużyn skautowych czyta się je również. Małkowski zaczyna przed udaniem się na spoczynek nocny pisać na karteczkach lub dzienniku krótkie rozkazy dla samego siebie na następny dzień. Zawierają one dopiski w związku z ich wykonaniem.
„Rozkaz
Mam wstawać na dzwonek budzący o godzinie 5.30.
Umyć się do pasa w zimnej wodzie.
Modlitwa krótka w kościele.”
Kościół. Trzeba wyzyskać wszystkie środki umożliwiające pracę nad sobą, a kościół ma dwie dźwignie: modlitwę i spowiedź. Toteż niemal każdego dnia notuje Andrzej w pamiętniczku krótkie modlitewne zdanie: „Boże bądź dobry, któryś mnie tyle razy prowadził ponad przepaściami, prowadź mnie nadal”. „Boże dopomóż mi!”.
Tak jak w pracy naukowej i społecznej nie znał Andrzej umiaru ani wytchnienia, tak teraz nie ma dość pracy nad sobą.
Zaczyna więc zadawać sobie ćwiczenia tygodniowe, których wypełnienie kontroluje w specjalnym zeszycie. Oto np. jedna z tabelek:
„Być poważnym i opanowanym
27. I. – plus
28. I. – minus
29. – minus
30. I. – plus?
32. I. - ?
I/II - plus?”
Ileż pracy kosztowała ta powaga i ile żywiołowy temperament nacierpiał się nad nią i namozolił. Raz plus, raz minus. Częściej minus niż plus.
Ale jedno ćwiczenie dziennie to mało. Wprowadza więc Andrzej z biegiem czasu większą liczbę zadań do codziennego wypełniania. Zadania te dochodzą do pięciu – sześciu dziennie. Gimnastyka poranna, potem ani jednej minuty bezczynny. Aby mieć przegląd tych bojów o swój charakter, robi w pamiętnikach miesięczne wykresy zwycięstw i przegranych w pracy nad sobą.
Stroniczki z czerwonymi, niebieskimi, zielonymi i żółtymi liniami, biegnącymi w górę i w dół, przecinającymi się i plączącymi, migać będą w pamiętnikach przez lata 1912 – 13 – 14 – 15. Albowiem już nigdy nie ustanie Andrzej w pracy nad sobą. Najbardziej uporczywa jest jego walka o coraz wcześniejsze wstawanie. Przemęczony codzienną intensywną pracą i ruchem organizm jest stale spragniony snu. Z każdym jednak tygodniem przybywają nowe roboty do wykonania. Jak je wtłoczyć w zapełniony dzień? Skrócić noc! Ponieważ zaś lepiej pracuje się rano niż wieczorem, trzeba wstawać wcześniej.
Słońce w zimie ukazuje się na niebie około godziny ósmej. Pracujący inteligent wstaje zwykle o siódmej. Małkowski postanawia wstawać o piątej rano. Jest to prawie w środku zimowej nocy. Żadne święta nie powinny być wyjątkiem: W sylwestrową noc 1911 r. Pisze w pamiętniczku: „Jutro wstać o piątej rano”. A następnego noworocznego dnia, 1 stycznia 1912 r. Widzimy notatkę: „Wstałem o szóstej i pół”. Nie udało się! Zmęczony nie słyszał prawdopodobnie dźwięku budzika; Małkowski pisze na karteczce ołówkiem minus. Za to w ciągu następnych trzech dni ćwiczenie się uda. A wtedy jest tyle czasu w ciągu olbrzymiego dnia, że można zrobić przedziwnie wiele”. (A. Kamiński, Andrzej Małkowski, Warszawa: 1989, s.49-61)
Skąd Małkowski czerpał pomysły do pracy nad sobą? Zapewne z prac twórcy ruchu skautowego Roberta Baden Powella. Z zasad skautowego systemu wychowawczego wynikał bowiem obowiązek kształtowania swojego charakteru.
Zastanawiające jest, w jakiej mierze stosowane przez Andrzeja Małkowskiego sposoby opanowania samego siebie, doskonalenia siebie są aktualne wśród dzisiejszych instruktorów harcerskich? Czy jednak wolą dłużej pospać, a kiedy już wstaną, to serfują w sieci, by zaspokoić własne EGO? A może mniej palą i piją, skoro już wolno?
08 maja 2018
Długość protestu zależy od arogancji partii władzy
Kiedy usłyszałem wczoraj wypowiedź posła PiS, że długość protestu zależy od protestujących rodziców osób dorosłych-niepełnosprawnych, a nie od rządu i ustawodawcy, postanowiłem - choć symbolicznie - wyrazić swój sprzeciw wobec arogancji władzy. Tym samym ślę wyrazy poparcia dla tych rodziców, którzy protestują w Sejmie w trosce o własne dzieci. Niedopuszczalną była twitterowa wypowiedź członka Senatu Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, który strajkujących rodziców wysłałby do więzienia.
Jestem dumny z pięknego aktu solidarności z protestującymi prof. Zbigniewa Izdebskiego - wybitnego uczonego, pedagoga, seksuologa, który przyszedł do jednej ze stacji telewizyjnych z własną córką-dorosłą niepełnosprawną (czterokończynowe porażenie mózgowe). Upomniał się o los niepełnosprawnych Rzecznik Praw Obywatelskich, ale natychmiast "sponiewierał" go sędzia Trybunału Konstytucyjnego, który ogłosił, że go odwoła z tej funkcji. Trwa - nie tylko "twiterrowa - wojna polsko-polska.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, jak wyjątkową jest rola rodziców, a zarazem zakres ograniczeń ich zawodowej aktywności, by mogli zabezpieczyć podstawowe potrzeby swoich dzieci. Większość rodziców jest skazana na zewnętrzną pomoc. Może dlatego tak niskie jest zainteresowanie tym protestem, z czego skrzętnie korzysta władza. "Niech się zmęczą, niech ich to dotknie, niech żałują, że rozpoczęli swoją akcję, a my, ministrowie, dyrektorzy departamentów, posłowie i doradcy polityczni władzy, nasyceni wykreowanymi przez b. premier premiami, poradzimy sobie, przetrzymamy ich".
Coraz bardziej bolesna staje się propagandowa sieczka wyalienowanych już posłów partii władzy, która zaczyna tracić z każdym dniem moralne racje wypowiadania się w imieniu społeczeństwa i podejmowania szeregu słusznych, ale i niewłaściwych decyzji dla rzekomego Dobra Polaków.
Musimy znowu liczyć na nauczycieli, na tajne nauczanie, czyli realizowanie w ramach oficjalnych struktur kształcenia hidden curriculum. Jak mówili profesorowie komitetów naukowych PAN w czasie wczorajszej konferencji Zespołu Ekspertów Wydziału I PAN - Polska jest coraz bardziej marginalizowana w gronie państw członkowskich Unii Europejskiej. Jesteśmy w niebycie, co powinno zacząć niepokoić Polaków.
Prof. psychologii z Uniwersytetu Warszawskiego - Michał Bilewicz dociekał, czy Polacy są eurosceptykami czy euroentuzjastami? Przytaczał najnowsze badania Eurostatu (z 2017 r.) oraz własne, w świetle których:
- w ostatnich dwóch latach wzrósł odsetek Polaków wskazujących na silne przywiązanie do Unii Europejskiej (11 proc.) i spadek (do 5 proc.) wśród tych, którzy wykazywali jeszcze dwa lata temu silną niechęć;
- nadal jest wysoki odsetek krajan, którzy pozytywnie postrzegają Unię Europejską (50 proc.);
- główne zagrożenia związane z przynależnością Polski do UE Polacy lokują w wygenerowanych przez polityków lekach przed terroryzmem (57 proc.wskazań) i imigracją (53 proc.), mimo braku jakichkolwiek wydarzeń z tym związanych;
- aż 56,5 proc. Polaków poparłoby odmowę przyjęcia uchodźców, gdy groziłaby za nią utrata funduszy z budżetu UE na lata 2021-2027.
Prof. prawa - Robert Grzeszczak wskazywał na pogarszającą się sytuację Polski w UE ze względu właśnie na naruszenie Konstytucji i nieprzestrzeganie praw unijnych. Staliśmy się liderem wśród państw wobec których po raz pierwszy UE podjęła procedury prawne prowadzące do sankcji. Wprawdzie mamy poparcie rządu Węgier, ale jest to w tym przypadku metaforycznie rzecz ujmując - "powoływanie się na gorszego ucznia w klasie". Jak mówił Profesor - Polska jest w drugim kręgu integracji.
Słusznie jednak zwrócił uwagę na to, że Unia Europejska jest jednym z najbardziej niezrozumiałych dla ogółu Polaków systemów ustrojowych. Zawiodła tu edukacja, szeroko pojmowana oświata dorosłych. Nawet w sytuacji kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego dyskutujemy o wewnętrznych sprawach kraju, a nie potrafimy wyjaśnić kierunków polityki potencjalnych europosłów.
Zdaniem R. Grzeszczaka - jeżeli nasze władze popełniają błędy, to nie kwestionujemy bytu państwa, tymczasem w przypadku popełnianych błędów także przez unijnych parlamentarzystów, ulegamy propagandzie antyunijnej kwestionując własną przynależność do tego bloku państw. Globalizacja jest wszechobecna, toteż jeśli nawet jakaś formacja chce doprowadzić do wyjścia Polski z UE musi mieć świadomość, że nie zyskamy w ten sposób suwerenności, bo będziemy musieli wejść w inną strukturę globalną. Jaką? - pytał profesor prawa. Żadne państwo nie jest suwerenne, ale i autonomia nie jest nieograniczona.
Profesor Dorota Praszałowicz rozbijała mit o rzekomo negatywnych skutkach emigracji Polaków do innych krajów. Nie jest uzasadniona panika moralna w tym względzie, gdyż emigracje nie są nieszczęściem. Wprost odwrotnie, najczęściej są one powodowane motywacjami natury ekonomicznej, a tej nikomu na świecie nie udało się powstrzymać. Całe szczęście, że ludzie mają dokąd emigrować z możliwością powrotu do własnej ojczyzny. Zmieniają się też wzory emigracji, toteż czas przerwać propagandowo narzucany im negatywny charakter.
Profesor socjologii Andrzej Rychard mówił o tym, że być może paradoksalnie brak alternatywy dla Polexitu (w odróżnieniu od silnej gospodarczo Wielkiej Brytanii) jest naszą szansą na pozostanie w Unii Europejskiej. Młode pokolenie Polaków nie wyobraża sobie znalezienie się na peryferiach naszego kontynentu. To, co nam grozi, to odsuwanie się państw przewodzących w UE od Polski.
Jeżeli zatem uda się rządzącym wmówić Polakom, że negatywne sankcje UE wobec Polski są skutkiem unijnych problemów, a nie przyczyną polityki krajowej, to może się to dla nas źle skończyć. Socjolog zwrócił także uwagę na to, że to, co miało być najsilniejszą stroną naszego państwa, a więc instytucje, nowa formacja rządząca mogła zdelegitymizować w ciągu nocnego posiedzenia Sejmu. Paradoksalnie, najsilniejszym okazało się społeczeństwo obywatelskie, kiedy przyszło do wyrażenia opinii na temat zachodzących w kraju zmian.
Kolejny ekspert, ekonomista prof. Andrzej Wojtyna skupił się na zagrożeniach członkostwa Polski w Unii, wśród których odnotował:
- pytanie: Jak można było sprzedać w czasie wyborów mit Polski w ruinie? Czyżby rodacy nie widzieli, co zmieniło się przez te ponad dwanaście lat w naszym kraju dzięki skorzystaniu ze środków unijnych na radykalną zmianę m.in. infrastruktury, rolnictwa, informatyzacji itd.?
- ryzyko oligarchizacji w strukturach władzy i jej elektoratu.
Konieczny jest zatem powrót do szerszych ram, jakie miały miejsce na początku transformacji ustrojowej. Wydawało się, że jest to proces nieodwracalny, bo nie spodziewano się, że może dojść do odwrotu od demokracji. Mamy autorytarny liberalizm, w wyniku którego strategia wyprowadzenia Polski z UE może stać się faktem. Rozmontowujemy model kapitalizmu przyjmując jakieś patchworkowe rozwiązania, które są dalekie od modelu kapitalizmu kontynentalnego.
Raz jeszcze odsyłam do Raportu Zespołu Ekspertów PAN pod kierunkiem prof. Jerzego Wilkina.
07 maja 2018
Bezpłatny dostęp do książki o uzależnieniach cyfrowych
Rzadko można dostać coś gratis, dlatego zamieszczam informację o możliwości otrzymania bezpłatnie książki o uzależnieniach cyfrowych, którą wydało wspólnie z Oficyną Wydawnicza "Impuls" Stowarzyszenie Śląskie Centrum Profilaktyki Społecznej GUARDIANUS.
Ta organizacja rozprowadza cały nakład dla nauczycieli rodziców, terapeutów. Jest to możliwe dzięki współfinansowaniu tego tytułu ze środków Funduszu Rozwiązywania Problemów Hazardowych, będących w dyspozycji Ministra Zdrowia.
Mam nadzieję, że może to być przydatna książka. Zainteresowani niech piszą (do wyczerpania nakładu) na e-mail: stowarzyszenieguardianus@wp.pl
Życzę miłej lektury.
Raport środowiska naukowego PAN dotyczący integracji europejskiej i miejsca Polski w tym procesie
Prof. Jerzy Wilkin, członek rzeczywisty PAN zwrócił się w maju 2017 r. do naukowców z różnych dziedzin i dyscyplin nauk o wspólne przygotowanie ekspertyzy, która byłaby odpowiedzią na zestaw szczególnie ważnych pytań dotyczących integracji europejskiej. Powinna ona bazować na wynikach badań, ale być przedstawiona w przystępnej formie.
W czerwcu 2017 r. został powołany przez Wydział I Nauk Humanistycznych i Społecznych Zespół ekspertów PAN, którego zadaniem było przygotowanie stanowiska Akademii w sprawie integracji europejskiej i miejsca Polski w tym procesie. W jego składzie, powołanym przez Dziekana Wydziału I PAN prof. Stanisława Filipowicza znaleźli się przedstawiciele ośmiu komitetów naukowych PAN:
Przewodniczącym zespołu został prof. Jerzy Wilkin,
a członkami:
prof. Michał Bilewicz (Komitet Psychologii),
prof. Robert Grzeszczak (Komitet Nauk Prawnych),
prof. Krzysztof Jajuga (Komitet Nauk Ekonomicznych),
prof. Grzegorz Janusz (Komitet Nauk Politycznych),
prof. Dorota Praszałowicz (Komitet Badań nad Migracjami),
prof. Andrzej Rychard (Komitet Socjologii),
prof. Bogusław Śliwerski (Komitet Nauk Pedagogicznych) i
prof. Andrzej Wojtyna (Komitet Nauk Ekonomicznych).
Jak widać, szczególne miejsce i oczekiwania w tych działaniach miały komitety naukowe PAN Wydziału I Nauk Humanistycznych i Społecznych, integrujące całe środowiska naukowe w kraju (zarówno instytuty PAN, jak i wydziały uczelni). Przyjąłem imienne zaproszenie do pracy w tym Zespole, gdyż trudno, by problematyka edukacji była nieobecna w takiej ekspertyzie.
Jak pisał do mnie 3 czerwca 2017 r. Przewodniczący Zespołu:
Problematyka oświatowa, w moim przekonaniu, ma różnorodny i ważny związek z integracją europejską. Sporo do myślenia i zatroskania daje scenka z niedawnego dziecięco-młodzieżowego posiedzenia Sejmu, gdy jeden z jego uczestników uznał członkostwo w Unii jako źródło i formę dyktatury ("niebieskiej" zamiast "czerwonej") i podarł flagę unijną. Może to być efekt wzmożonej kampanii antyunijnej w polskich mediach publicznych, ale też błędów w polityce edukacyjnej.
Warto więc sformułować kilka pytań w tej dziedzinie i próbować na nie odpowiedzieć. Np.: czy nauczanie i wychowywanie powinno mieć na uwadze nie tylko dobro Polski, ale też Unii Europejskiej, której pomyślny rozwój jest także źródłem pomyślności naszego kraju? Czy członkostwo Polski w UE poszerza czy ogranicza możliwości edukacyjne młodego pokolenia i ewentualnie, w jaki sposób? Na czym polega wspólnotowość europejska w odniesieniu do edukacji i polityki edukacyjnej? To tylko przykłady pytań niespecjalisty w tej dziedzinie.
Z każdym tygodniem pojawiały się kolejne kwestie, które wydawały się szczególnie istotne, jak m.in.:
• kwestia uczestnictwa Polski w procesach integracyjnych UE i jej miejsce w tych procesach (współpraca, czy konflikt w obszarze procesów integracyjnych, celowość wejścia do strefy euro [zwłaszcza w warunkach propozycji odrębnego budżetu strefy euro – co sprowadzi Polskę na peryferia integracji unijnej – także w zakresie korzystania ze środków pomocowych])
• Czy integracja w ramach UE narusza suwerenność RP? (Polska, podobnie jak i w przypadku innych przypadków uczestnictwa w strukturach międzynarodowych przekazała UE tylko wykonywanie części swoich uprawnień suwerennych uzyskując w zamian określone profity)
• Czym są wartości określone w art, 2 Traktatu o Unii Europejskiej, w tym reguły państwa prawa, demokracji i poszanowania godności
Generalnie powstaje jedno pytanie, jak edukować społeczeństwo, zwłaszcza młodych ludzi, w dzisiejszej atmosferze wzrostu nastrojów nacjonalistycznych (nawet nie narodowych) oraz negowania idei na których oparto i rozwinięto integrację europejską?
Dla wszystkich członków Zespołu ekspertów punktem wyjścia do analiz był artykuł 2 Traktatu o Unii Europejskiej, który wyraża podstawy aksjologiczne Unii Europejskiej i realizowanych przez nią polityk:
„Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn.”
W dniu dzisiejszym, o godz. 11.00 w Pałacu Staszica w Warszawie odbędzie się publiczna prezentacja Raportu tego Zespołu, którego członkowie udzielili odpowiedzi na 20 pytań opracowanych syntetycznie przez profesora J. Wilkina:
1. Na czym polega cywilizacyjne i prorozwojowe znaczenie integracji europejskiej dla naszego kraju – J. Wilkin
2. Jak wyglądała droga Polski do Unii Europejskiej i gdzie znajdujemy się teraz? – J. Wilkin
3. Czy członkostwo w Unii Europejskiej zagraża suwerenności państw członkowskich? – R. Grzeszczak
4. Czy i kiedy Unia Europejska może kontrolować przestrzeganie zasad praworządności w kraju członkowskim? – R. Grzeszczak
5. Jak wygląda podział kompetencji miedzy UE a państwami członkowskimi? – R. Grzeszczak
6. Czym są wartości określone w art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej, w tym reguły państwa prawa, demokracji i poszanowania wolności? – G. Janusz
7. Jak silnie Polska jest już zakorzeniona w systemie instytucjonalnym i wartościach UE? – A. Rychard
8. Czy i w jaki sposób członkostwo w UE wzmocniło w Polsce demokrację? – A. Rychard
9. Czy Polacy są eurosceptykami czy euroentuzjastami? M. Bilewicz
10. Jak kształtują się tendencje migracyjne w UE i jakie są ich skutki dla Polski i całej Unii? – D. Praszałowicz
11. Czy uprzedzenia antyimigranckie oddalają nas od Unii? – M. Bilewicz
12. Czy system edukacyjny w Polsce odpowiada nowoczesnym wzorcom kształcenia i standardom UE? – B. Śliwerski
13. W jaki sposób członkostwo Polski w UE poszerza możliwości edukacyjne młodego pokolenia? – B. Śliwerski
14. Jak edukować społeczeństwo, a zwłaszcza ludzi młodych, w dzisiejszej atmosferze wzrostu nastrojów nacjonalistycznych oraz negowania idei, na których oparto i rozwinięto integrację europejską? – G. Janusz
15. Co może sprowadzić Polskę na peryferia integracji europejskiej? – G. Janusz
16. Czy i w jakiej sytuacji polskie społeczeństwo (jego większość) skłonne byłoby zaakceptować wyjście Polski z UE? – A. Rychard
17. Jakie są główne korzyści ekonomiczne dla Polski związane z integracją europejską (handlowe, transferowe, rozwojowe itp.)? – K. Jajuga
18. Czy nasz kraj powinien wejść do strefy Euro? Jakie korzyści i zagrożenia są z tym związane? – K. Jajuga
19. Czy w UE potrzebna jest ściślejsza integracja finansowa? - K. Jajuga
20. W kierunku jakiego modelu kapitalizmu Polska będzie prawdopodobnie ewoluować, jeśli znacząco rozluźni związki z głównym nurtem integracji europejskiej? – A. Wojtyna
Z treścią Raportu można zapoznać się na stronie PAN, gdyż został opublikowany na łamach kwartalnika "NAUKA". Kończy się zaproszeniem do dyskusji, która nie powinna być łączona tylko i wyłącznie z obecną polityką rządu czy przyszłorocznymi wyborami do Parlamentu Europejskiego:
Raport niniejszy jest tylko głosem stosunkowo niewielkiego grona specjalistów zajmujących się różnymi stronami życia społecznego i znaczenia procesów integracji europejskiej w rozwoju naszego kraju. Bardzo liczymy na to, że ten głos zmobilizuje nie tylko środowisko naukowe, ale też inne środowiska, którym bliskie są sprawy, które omawiamy w tym raporcie. Integracja europejska, w której uczestniczymy jako ważny podmiot od kilkunastu lat, to wielkie, epokowe wyzwanie, na które musimy odpowiedzieć twórczo i zdecydowanie pozytywnie.
W wielu miejscach tego opracowania wskazujemy na korzyści jakie uzyskał nasz kraj z dotychczasowych form integracji europejskiej. Najlepszym obrazem i dowodem tych korzyści są tysiące tabliczek umieszczonych na różnych obiektach publicznych i prywatnych rozproszonych w całym kraju, dokumentujące dobrodziejstwo dostępu do funduszy europejskich, dzięki którym te obiekty powstały, zostały rozbudowane, odnowione czy zmodernizowane. Są to obiekty infrastruktury i użyteczności publicznej: drogi, koleje, dworce kolejowe, filharmonie, sale koncertowe, domy kultury, budynki uniwersyteckie, szkoły, muzea, parki, zabytki, kościoły, biblioteki, szpitale, laboratoria, oczyszczalnie ścieków, wodociągi i t.p., a także obiekty prywatne: przedsiębiorstwa, pensjonaty, hotele, kwatery agroturystyczne, budynki gospodarcze i wiele, wiele innych. Trzeba o tym pamiętać, nie tylko aby je docenić, ale też aby uzmysłowić sobie ile możemy stracić wybierając złą drogę i niewłaściwe miejsce w dalszych przekształceniach i rozwoju integracji europejskiej.
06 maja 2018
Wolna szkoła (Free School, Freie Schule)
Szkoła o tyle jest i będzie potrzebna młodemu pokoleniu, że może jemu pomóc w odnalezieniu sensu życia, którego brak prowadzi do różnego rodzaju psychicznej traumy. Życie w nicości oznacza bowiem egzystencję w sterylnej kulturze, a więc w kulturze bez wizji przeszłości czy przyszłości, bez organizujących ją zasad, bez wyraźnych wartości i autorytetów. Jedną z możliwych form przeciwdziałania powyższym zagrożeniom są tworzone – także w Polsce – szkoły autonomiczne, szkoły wolne, szkoły z własnym profilem. Jak powstają i jakimi przesłankami kierują się ich twórcy?
Wolna szkoła (Freie Schule, Free School) to placówka edukacyjna, która organizacyjnie jest niezależna od państwa czy społeczeństwa, gdyż ma swojego właściciela w postaci osoby fizycznej. Natomiast od strony merytorycznej szkoła taka odwołuje się do idei swobodnego wychowania, to znaczy edukacji zorientowanej przede wszystkim na potrzeby uczniów i wspieranie ich indywidualnego rozwoju. Szkoła wolna pojmowana jest jako przestrzeń życia dla dzieci, ale także dla nauczycieli i jej założycieli, dlatego też ma ona ograniczoną liczbę uczniów (przeciętnie szkoły te liczą ok. 30 uczniów). Nie ma w niej podziału na roczniki szkolne, stałe zespoły klasowe, ani też nie realizuje się w niej ściśle określonego programu nauczania.
Otwierając się w swoich założeniach pedagogicznych na suwerenność dziecka, bierze pod uwagę ucznia takim jakim jest on w danej fazie swojego życia i rozwoju, a nie tylko perspektywę jego przyszłego życia. Szkoły wolne stawiają sobie za zadanie stwarzanie dzieciom takich warunków edukacyjnych, by każde z nich postrzegane było w społeczności szkolnej jako indywiduum, osobowość oraz by miały możliwość doznawania swoich potrzeb, zainteresowań czy uzdolnień. Zakłada się bowiem, że każdy uczeń ma swój potencjał rozwojowy, dla rozwinięcia którego potrzebna jest stosowna przestrzeń i czas oraz jego przeświadczenie, iż jest tu poważnie traktowany i szanowany.
Szkoła zatem pojmowana jest nie tyle instytucjonalnie, ile procesualnie jako poszerzenie dotychczasowej przestrzeni życia i rozwoju indywidualnego oraz społecznego dziecka. Wbrew przypisywanym jej przez krytyków tęsknotom do anarchizmu czy skrajnego liberalizmu, pielęgnuje się w niej nie tylko odrębność każdego ucznia, ale i jego doświadczenia społeczne, wspólnotowe, stąd w ofertach kształcenia odnajdujemy tak formy zajęć indywidualnych, jak i grupowych. Wzmacnianiu osobistych kompetencji dziecka i jego zainteresowań w toku edukacji towarzyszy doskonalenie takich społecznych kompetencji, jak zdolność do bezpośredniej komunikacji, dialogu. Do autentycznych więzi (koleżeństwa, przyjaźni czy miłości) oraz do odpowiedzialności.
Istotną cechą szkoły wolnej jest wreszcie holistyczne postrzeganie w niej dziecka jako jedności jego ciała, duszy i psychiki oraz to, by postrzegało swoje środowisko życia wszystkimi zmysłami. Zawiera się w tym postulacie także uczenie się krytycznego myślenia, odpowiedzialnego działania i poszanowania demokratycznych norm współżycia i partycypowania we współkreowaniu własnego środowiska. Dba się tutaj o poczucie bezpieczeństwa i otwartości na nowe doświadczenia. Pedagogom zależy na tym, by wszyscy członkowie wspólnoty edukacyjnej wzajemnie uczyli się głęboko humanistycznego postępowania w relacjach międzyludzkich, by wspierali się w swoim człowieczeństwie unikając przemocy czy dążeń do różnego rodzaju destrukcji.
Wolne Szkoły cechuje zatem:
• orientacja na prawo do życia,
• rzeczywiste respektowanie godności każdego podmiotu edukacji,
• otwartość dla wszystkich grup społecznych,
• gwarancja pełnej dobrowolności stosowanych metod i środków nauczania oraz suwerenność uczenia się (uczniowie mogą odmówić uczestnictwa w określonych formach zajęć),
• samoregulacja konfliktów społecznych,
• wartościowanie procesu uczenia się ze szczególnych uwzględnieniem samoooceny,
• formowanie grup zadaniowych z uwzględnieniem preferencji uczniów,
• współdecydowanie rodziców i uczniów o polityce edukacyjnej w szkole,
• orientacja w treściach kształcenia na globalne problemy przeżycia ludzkości.
Ten ostatni cel wynika z coraz większych zagrożeń cywilizacyjnych współczesnego świata. Uczenie się jest zatem ukierunkowane na pokojowe współżycie ludzi, na odrzucanie wojen i wszelkich form związanych z przygotowywaniem się społeczeństw do rozwiązywania własnych problemów poprzez interwencje zbrojne. W toku edukacji promuje się także umiejętności rozwiązywania konfliktów w sposób wolny od przemocy.
05 maja 2018
Testowanie habilitacji z naginaniem prawa w tle
No cóż, nieodpowiedzialność, a może intencjonalność ustawodawców przyjmujących w 2011 r. nowelizację ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym - za rządów w resorcie prof. Barbary Kudryckiej a następnie nie zmienionej w poruszanej przez mnie kwestii "habilitacji na próbę" przez władze resortu pod przewodnictwem prof. Leny Kolarskiej-Bobińskiej sprawiły, że od tamtej pory mamy zjawisko "kuli śniegowej" w postępowaniach habilitacyjnych wszczynanych przez niektórych doktorów nauk humanistycznych lub społecznych na tzw. "próbę".
Uda się albo nie uda, przepuszczą albo nie przepuszczą, dostrzegą albo będą udawali, że nie widzieli - to najczęściej pojawiająca się przesłanka kierowania do Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów wniosków o wszczęcie postępowania habilitacyjnego. Mało kto się już ogląda na to, czy i jakie z tym wiążą się koszty, bowiem 90 proc. habilitantów nie płaci z własnej kieszeni za takie postępowanie. Jak pieniądze są publiczne (uniwersytetu, akademii, politechniki czy państwowej wyższej szkoły zawodowej), to przecież są one NICZYJE i można je dowolnie wydać na straty, jeśli do takich dojdzie.
Nikt nie ponosi odpowiedzialności za wydanie ponad 20 tysięcy złotych za postępowanie habilitacyjne, które habilitant - po otrzymaniu przecieku lub explicite informacji o negatywnych opiniach czy recenzjach jego/jej osiągnięć habilitacyjnych - wyrzuca do przysłowiowego kosza składając wniosek o UMORZENIE POSTĘPOWANIA. Ministrzyce nie przewidziały czy wolały tego nie dostrzec mimo kierowanych do resortu ostrzeżeń o potencjalnej, a z biegiem czasu realnej fali wniosków habilitantów o umorzenie ich postępowania, by mogli dzięki temu uniknąć kary w postaci 3-letniej karencji na złożenie kolejnego wniosku.
Kto sprawdza, ile już takich wniosków zostało przerwanych, bo habilitanci potraktowali akces ubiegania się o stopień doktora habilitowanego na próbę, a nóż się powiedzie. Kto bowiem ma dorobek, spełnia ustawowe wymagania, w ogóle o czymś takim nie myśli. Nawet, jeśli zdarzyło się, że komisja wnioskowała o nadanie stopnia doktora habilitowanego a odmówiła tego awansu rada jednostki naukowej, to mógł się odwołać do Centralnej Komisji, która rzetelnie bada każdy wniosek pod względem formalnym i merytorycznym. Tym samym rzetelny, dobry dorobek naukowy niejako sam się broni i wszczęte postępowania kończy się pozytywnym aktem nadania zasłużonego stopnia naukowego.
Ostatnio ze zdumieniem przeczytałem w ekspertyzie radcy prawnego jednego z uniwersytetów w naszym kraju, że habilitant może złożyć wniosek o umorzenie postępowania habilitacyjnego w dowolnym momencie, nawet po sformułowaniu przez komisję habilitacyjną wniosku dla rady wydziału o odmowie nadania stopnia doktora habilitowanego i po przyjęciu przez tę radę uchwały o odrzuceniu wniosku habilitanta o umorzenie jego postępowania. Habilitant odwołał się od uchwały rady wydziału nie do Centralnej Komisji tylko do tej rady, a ta ... uchyliła swoją poprzednią uchwałę i tym razem już poszła habilitantowi "na rękę" umarzając jego postępowanie.
Nikt już nie pyta o poniesione przez tę jednostkę koszty, bo i po co? Skoro prawnik uniwersytetu z tytułem profesora prawa przygotował wykładnię, która pozwala na takie działanie, to co się maja martwić? Ciekawe, czy tak samo postąpiłaby ta rada w przypadku habilitanta z innej uczelni?
Najczęściej prawnicy sięgają po Kodeks Postępowania Administracyjnego, a w nim uważają za zasadne wycofania wniosku o wszczęcie postępowania habilitacyjnego w trybie art. 105 par. 1 kpa ("§ 1. Gdy postępowanie z jakiejkolwiek przyczyny stało się bezprzedmiotowe w całości albo w części, organ administracji publicznej wydaje decyzję o umorzeniu postępowania odpowiednio w całości albo w części”.
Nie jest prawdą, że w świetle tego zapisu wycofanie wniosku czyni w tym wypadku postępowanie bezprzedmiotowym, a zatem rada jednostki MUSI UMORZYĆ POSTĘPOWANIE HABILITACYJNE i to bez względu na to, w którym momencie zostanie taki wniosek zgłoszony przez habilitanta. Jeżeli bowiem zakończyła swoją pracę komisja habilitacyjna, a jej uchwała zawiera opinię dla rady jednostki, zaś rada tej jednostki podjęła uchwałę o odmowie nadania stopnia doktora habilitowanego, to miała do tego prawo.
Art. 105 kpa: § 2. stwierdza bowiem:
"Organ administracji publicznej może umorzyć postępowanie, jeżeli wystąpi o to strona, na której żądanie postępowanie zostało wszczęte, a nie sprzeciwiają się temu inne strony oraz gdy nie jest to sprzeczne z interesem społecznym.”
Prawnicy uczelni powinni zatem - tym bardziej, kiedy reprezentują interes uczelni publicznej - zwrócić uwagę na powyższy zapis wskazujący, że RADA NIE MUSI UMORZYĆ POSTĘPOWANIA, jeżeli jest to sprzeczne z interesem społecznym. Nie lega wątpliwości, że umorzenie jest sprzeczne z interesem społecznym, gdy w grę wchodzi marnotrawstwo środków publicznych. Wniosek o umorzenie zobowiązuje bowiem uczelnią habilitanta do pokrycia kosztów postępowania habilitacyjnego bez względu na to, czy posiedzenie komisji habilitacyjnej odbyło się, czy też nie.
To nie w gestii CK jako organu administracji leży decyzja o umorzeniu postępowania habilitacyjnego na wniosek habilitanta, ale jednostki, którą wskazał do jego przeprowadzenia sam zainteresowany habilitacją. Odwołać się od uchwały rady jednostki odmawiającej mu umorzenia postępowania musi do Centralnej Komisji za pośrednictwem rady jednostki. Skarżący, kwestionujący sposób działania rady wydziału, która nie wydała decyzji o umorzeniu postępowania, może okoliczność tę podnosić w odwołaniu od uchwały tej rady skierowanym do Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów.
Niestety, nawet wśród samodzielnych pracowników naukowych w dziedzinie nauk prawnych okazuje się, że są wątpliwości co do tej wykładni. Niestety, wynika to z ich niewiedzy lub też wyjątkowej chęci do - mówić potocznie - "naginania prawa".
Zdarza się, że habilitanci w sytuacji, gdy ich wniosek o umorzenie postępowania zostanie odrzucony przez radę wydziału, kierują sprawę do sądów administracyjnych. Naczelny Sąd Administracyjny zajął już jasne stanowisko w jednym z takich przypadków, odrzucając skargę kasacyjną na odmowę umorzenia postępowania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)