08 maja 2018
Długość protestu zależy od arogancji partii władzy
Kiedy usłyszałem wczoraj wypowiedź posła PiS, że długość protestu zależy od protestujących rodziców osób dorosłych-niepełnosprawnych, a nie od rządu i ustawodawcy, postanowiłem - choć symbolicznie - wyrazić swój sprzeciw wobec arogancji władzy. Tym samym ślę wyrazy poparcia dla tych rodziców, którzy protestują w Sejmie w trosce o własne dzieci. Niedopuszczalną była twitterowa wypowiedź członka Senatu Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, który strajkujących rodziców wysłałby do więzienia.
Jestem dumny z pięknego aktu solidarności z protestującymi prof. Zbigniewa Izdebskiego - wybitnego uczonego, pedagoga, seksuologa, który przyszedł do jednej ze stacji telewizyjnych z własną córką-dorosłą niepełnosprawną (czterokończynowe porażenie mózgowe). Upomniał się o los niepełnosprawnych Rzecznik Praw Obywatelskich, ale natychmiast "sponiewierał" go sędzia Trybunału Konstytucyjnego, który ogłosił, że go odwoła z tej funkcji. Trwa - nie tylko "twiterrowa - wojna polsko-polska.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, jak wyjątkową jest rola rodziców, a zarazem zakres ograniczeń ich zawodowej aktywności, by mogli zabezpieczyć podstawowe potrzeby swoich dzieci. Większość rodziców jest skazana na zewnętrzną pomoc. Może dlatego tak niskie jest zainteresowanie tym protestem, z czego skrzętnie korzysta władza. "Niech się zmęczą, niech ich to dotknie, niech żałują, że rozpoczęli swoją akcję, a my, ministrowie, dyrektorzy departamentów, posłowie i doradcy polityczni władzy, nasyceni wykreowanymi przez b. premier premiami, poradzimy sobie, przetrzymamy ich".
Coraz bardziej bolesna staje się propagandowa sieczka wyalienowanych już posłów partii władzy, która zaczyna tracić z każdym dniem moralne racje wypowiadania się w imieniu społeczeństwa i podejmowania szeregu słusznych, ale i niewłaściwych decyzji dla rzekomego Dobra Polaków.
Musimy znowu liczyć na nauczycieli, na tajne nauczanie, czyli realizowanie w ramach oficjalnych struktur kształcenia hidden curriculum. Jak mówili profesorowie komitetów naukowych PAN w czasie wczorajszej konferencji Zespołu Ekspertów Wydziału I PAN - Polska jest coraz bardziej marginalizowana w gronie państw członkowskich Unii Europejskiej. Jesteśmy w niebycie, co powinno zacząć niepokoić Polaków.
Prof. psychologii z Uniwersytetu Warszawskiego - Michał Bilewicz dociekał, czy Polacy są eurosceptykami czy euroentuzjastami? Przytaczał najnowsze badania Eurostatu (z 2017 r.) oraz własne, w świetle których:
- w ostatnich dwóch latach wzrósł odsetek Polaków wskazujących na silne przywiązanie do Unii Europejskiej (11 proc.) i spadek (do 5 proc.) wśród tych, którzy wykazywali jeszcze dwa lata temu silną niechęć;
- nadal jest wysoki odsetek krajan, którzy pozytywnie postrzegają Unię Europejską (50 proc.);
- główne zagrożenia związane z przynależnością Polski do UE Polacy lokują w wygenerowanych przez polityków lekach przed terroryzmem (57 proc.wskazań) i imigracją (53 proc.), mimo braku jakichkolwiek wydarzeń z tym związanych;
- aż 56,5 proc. Polaków poparłoby odmowę przyjęcia uchodźców, gdy groziłaby za nią utrata funduszy z budżetu UE na lata 2021-2027.
Prof. prawa - Robert Grzeszczak wskazywał na pogarszającą się sytuację Polski w UE ze względu właśnie na naruszenie Konstytucji i nieprzestrzeganie praw unijnych. Staliśmy się liderem wśród państw wobec których po raz pierwszy UE podjęła procedury prawne prowadzące do sankcji. Wprawdzie mamy poparcie rządu Węgier, ale jest to w tym przypadku metaforycznie rzecz ujmując - "powoływanie się na gorszego ucznia w klasie". Jak mówił Profesor - Polska jest w drugim kręgu integracji.
Słusznie jednak zwrócił uwagę na to, że Unia Europejska jest jednym z najbardziej niezrozumiałych dla ogółu Polaków systemów ustrojowych. Zawiodła tu edukacja, szeroko pojmowana oświata dorosłych. Nawet w sytuacji kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego dyskutujemy o wewnętrznych sprawach kraju, a nie potrafimy wyjaśnić kierunków polityki potencjalnych europosłów.
Zdaniem R. Grzeszczaka - jeżeli nasze władze popełniają błędy, to nie kwestionujemy bytu państwa, tymczasem w przypadku popełnianych błędów także przez unijnych parlamentarzystów, ulegamy propagandzie antyunijnej kwestionując własną przynależność do tego bloku państw. Globalizacja jest wszechobecna, toteż jeśli nawet jakaś formacja chce doprowadzić do wyjścia Polski z UE musi mieć świadomość, że nie zyskamy w ten sposób suwerenności, bo będziemy musieli wejść w inną strukturę globalną. Jaką? - pytał profesor prawa. Żadne państwo nie jest suwerenne, ale i autonomia nie jest nieograniczona.
Profesor Dorota Praszałowicz rozbijała mit o rzekomo negatywnych skutkach emigracji Polaków do innych krajów. Nie jest uzasadniona panika moralna w tym względzie, gdyż emigracje nie są nieszczęściem. Wprost odwrotnie, najczęściej są one powodowane motywacjami natury ekonomicznej, a tej nikomu na świecie nie udało się powstrzymać. Całe szczęście, że ludzie mają dokąd emigrować z możliwością powrotu do własnej ojczyzny. Zmieniają się też wzory emigracji, toteż czas przerwać propagandowo narzucany im negatywny charakter.
Profesor socjologii Andrzej Rychard mówił o tym, że być może paradoksalnie brak alternatywy dla Polexitu (w odróżnieniu od silnej gospodarczo Wielkiej Brytanii) jest naszą szansą na pozostanie w Unii Europejskiej. Młode pokolenie Polaków nie wyobraża sobie znalezienie się na peryferiach naszego kontynentu. To, co nam grozi, to odsuwanie się państw przewodzących w UE od Polski.
Jeżeli zatem uda się rządzącym wmówić Polakom, że negatywne sankcje UE wobec Polski są skutkiem unijnych problemów, a nie przyczyną polityki krajowej, to może się to dla nas źle skończyć. Socjolog zwrócił także uwagę na to, że to, co miało być najsilniejszą stroną naszego państwa, a więc instytucje, nowa formacja rządząca mogła zdelegitymizować w ciągu nocnego posiedzenia Sejmu. Paradoksalnie, najsilniejszym okazało się społeczeństwo obywatelskie, kiedy przyszło do wyrażenia opinii na temat zachodzących w kraju zmian.
Kolejny ekspert, ekonomista prof. Andrzej Wojtyna skupił się na zagrożeniach członkostwa Polski w Unii, wśród których odnotował:
- pytanie: Jak można było sprzedać w czasie wyborów mit Polski w ruinie? Czyżby rodacy nie widzieli, co zmieniło się przez te ponad dwanaście lat w naszym kraju dzięki skorzystaniu ze środków unijnych na radykalną zmianę m.in. infrastruktury, rolnictwa, informatyzacji itd.?
- ryzyko oligarchizacji w strukturach władzy i jej elektoratu.
Konieczny jest zatem powrót do szerszych ram, jakie miały miejsce na początku transformacji ustrojowej. Wydawało się, że jest to proces nieodwracalny, bo nie spodziewano się, że może dojść do odwrotu od demokracji. Mamy autorytarny liberalizm, w wyniku którego strategia wyprowadzenia Polski z UE może stać się faktem. Rozmontowujemy model kapitalizmu przyjmując jakieś patchworkowe rozwiązania, które są dalekie od modelu kapitalizmu kontynentalnego.
Raz jeszcze odsyłam do Raportu Zespołu Ekspertów PAN pod kierunkiem prof. Jerzego Wilkina.