29 maja 2016

Szkoły wyższego pasożytnictwa


W naszym kraju aż zaroiło się od pedagogicznych pasożytów, czyli od osób wykorzystujących stale lub okresowo organizm żywiciela jako źródło pożywienia (realizacji własnych interesów) i środowisko życia. Pasożyt pedagogiczny działa zgodnie z regułą oddziaływania antagonistycznego między organizmami, zgodnie z którą to jemu mają one i wspólne dla nich środowisko przynosić wymierną korzyść.

Żywiciel najczęściej nie wie o tym, że jest do takich celów wykorzystywany, i o to pasożytowi właśnie chodzi. Im dłużej może żerować na obcym, tym lepiej. Taka gza wie, że jak nie będzie ten organizm, to znajdzie się inny. Nie ma nawet skrupułów z tego powodu, że jego „gospodarz” mógłby się z tego powodu źle poczuć czy doświadczyć jakichś strat.

Nawet korzystne jest dla pasożyta, jak swoimi toksynami zniszczy zagrażający mu organizm, z którego zamierza pozyskać dla siebie jak najwięcej walorów. Nie ma bowiem świadka jego niecnych poczynań. Nie bez powodu naukowcy zwracają uwagę na to, że pasożyt może swoją aktywnością doprowadzić do zniszczenia środowisko, na którym żeruje, a nawet do jego unicestwienia.

Są - rzecz jasna - różnego rodzaju pasożyty w szkolnictwie wyższym, toteż proponuję następującą ich typologię:

Pasożyt instytucjonalny - którego celem jest wyssać z instytucji edukacyjnej jak najwięcej dla siebie, niezależnie od tego, jaka może być kondycja tej placówki. Pasożyt pedagogiczny musi się najpierw w takiej instytucji zatrudnić. Wszystko jedno, na jakich zasadach, byleby tylko uzyskać dostęp do jej struktur, występujących w niej procedur i kadry kierowniczej. Po rozpoznaniu środowiska jako swojego przyszłego żywiciela, musi przejść do ataku i zacząć tę placówkę podporządkowywać swoim celom i interesom. Dla takiego pasożyta – szkoła=on/ona/ono, gdyż płeć pasożyta nie odgrywa tu żadnej roli.

Pasożyt programowy – skupia się na pożeraniu czyichś koncepcji kształcenia lub wychowania, gdyż jego samego nie byłoby stać na żadne. Musi jednak przejąć je w taki sposób, żeby otoczenie nie zorientowało się, że nie jest ich autorem. Niektóre pasożyty wkradają się w łaski dyrektora placówki, by zza jego pleców wydobyć od podwładnych określone programy, dokonać w nich drobnych korekt i przedłożyć jako własne. Trzeba jeszcze przełożonemu autorytatywnie zakomunikować, że jego pracownicy nie są nic warci, ale dzięki szybkiej refleksji i kontroli mogą na niego liczyć jako wyzwoliciela i mędrca.

Pasożyt finansowy – zaczyna każdą swoją relację z przełożonym od wazeliny. Wie bowiem doskonale, że władza jest łasa na komplementy, szczególnie jeśli wyczuje, że ona sama ma jakieś problemy osobiste. Musi się zatem zaprezentować jako osoba, dzięki której zwierzchnik będzie miał w przyszłości same sukcesy. Stając się jego doradcą pozoruje wysokie kompetencje, wrażliwość i poczucie odpowiedzialności za wciąż jeszcze obce mu środki finansowe, ale, jak się dobrze postara, to mogą one wkrótce stać się także jego osobistymi walorami bytowania w danym środowisku. Taki pasożyt im mniej pracuje i tworzy, tym więcej musi zyskiwać, bo przecież na tym polega jego aktywność.

Pasożyt temporalny – należy do tych pracowników, którzy są zatrudnieni na umowę zlecenie czy o dzieło, ale za to pożerając jak najwięcej dla siebie, ma nadzieję na przejście z fazy larwalnej do bytowej.

Endopasożyt – to pracownik szkoły zatrudniony w niej na stałe, pożerający jej zasoby bez odwzajemniania instytucji swoich walorów (skoro ich nie posiada, przyjmuje formę przetrwalnika edukacyjnego). Czai się wewnątrz struktury, zaskarbia sobie akceptację władz zwierzchnich i zasila je nie tyle pracą dla szkoły, ile mówieniem o tym, jak on wiele pracuje i ile go to kosztuje. Właściwie, to taki pasożyt nawet nie może mieć czasu na jakąkolwiek pracę, skoro jego zaangażowanie skupione jest na jej pozorowaniu.

Ektopasożyt – to wpadający do szkoły pracownik na kilka godzin lub co jakiś czas, w zależności od zawartej z placówką umowy. Na niego w ogóle nie można liczyć, gdyż jego nigdy w tej placówce nie ma, kiedy jest jej potrzebny. I słusznie, bo to ona ma być przydatna jemu. Taki pasożyt niczym się nie przejmuje, zawsze może odmówić jakiegoś zaangażowania, bo przecież on tu nie jest na stałe czy na miejscu. Nie można go też obciążyć odpowiedzialnością za cokolwiek.

Pasożyt kolarz – to taki, który, jak w peletonie kolarskim, "wiezie się na kółku”. Oszczędza własne siły, dzięki czemu jest gotów do finiszowania w najważniejszym dla siebie momencie. Stosuje zasadę 80:20, czyli 80% jego czasu sprowadza się do nic nierobienia a 20% czasu zajmuje mu pozorowanie pracy. W Internecie mamy już nawet dobre rady, jak być pasożytem w placówce edukacyjnej.

Jak widzimy, akademickie pasożyty najczęściej żywią się na organizmie studentów i współpracowników wyższej szkoły prywatnej, ale zdarzają się też tacy w jednostkach uniwersyteckich. Możemy tę klasyfikację zatem uzupełnić o nowe kategorie.

28 maja 2016

Kto i dlaczego rozpościera parasol ochronny nad turystyką habilitacyjną Polaków na Słowację?


Nowe zasady uznawania wykształcenia zdobytego na Słowacji zostały ogłoszone niemalże z fanfarami przez wicepremiera rządu a ministra nauki i szkolnictwa wyższego w dniu 16 marca 2016 r. Upłynęły już dwa miesiące, a środowisko naukowe czeka, aż słowo wicepremiera stanie się ciałem, a nie przysłowiową cholewą. Tak, jak za rządu Jerzego Buzka cichcem ją wprowadzono, tak usiłuje się ją cichcem teraz zablokować, by nie opuściła granic naszego kraju. Minister nauki bardzo chciałby, aby w końcu została zamknięta ścieżka nieuczciwości, ale... ktoś mu to blokuje. Kto i dlaczego?

Ambasador Republiki Słowacji Dušan Krištofik jest w Warszawie, ale jakoś nie dopomina się o realizację podpisanego przez siebie aktu bilateralnego porozumienia. W interesie słowackich pseudojednostek naukowych jest to, by zarabiać na pseudohabilitacjach niektórych Polaków. Zawsze jest to dodatkowe, mimo że nierzetelne i niesprawdzalne źródło dochodów zewnętrznych. Na szczęście dzięki polskiej interwencji niektóre rady naukowe, lepszych uniwersytetów na Słowacji, jak chociażby Preszowski Uniwersytet na Słowacji zaczęły wreszcie uczciwie analizować przedkładaną przez Polaków dokumentację. Mamy już pierwsze negatywne uchwały, tak w sprawie odmowy nadania tytułu naukowego profesora, jak i habilitacji. Słowacy zaczynają od siebie, bo Polacy nie potrafią i nie chcą tego czynić we własnym kraju.

Integracja z Unią Europejską miała korzystnie wpływać na polskie prawo i jego przestrzeganiem, także w szkolnictwie wyższym i nauce. To postsolidarnościowym "elitom" zależało na stworzeniu odrębnej ścieżki awansowania "swoich" poza granicami kraju. Tak doprowadzono najpierw do uznawania dyplomów naukowych uzyskiwanych przez Polaków w b. krajach ZSRR (do 2004 r.), a potem stworzono ścieżkę dostępu na Słowację i do Czech.

Tyle tylko, że Czesi nie dali się zdemoralizować i przestrzegają wysokich standardów, chociaż sami chętnie korzystają z tej ścieżki turystycznej. Na palcach jednej ręki można policzyć Polaków, którzy uzyskali docenturę w Czechach. Natomiast dziesiątki, jak nie setki Czechów, podobnie jak ponad 250 Polakówjeździ na Słowację, bo tam jest wszystko możliwe. Przejdzie każdy gniot, jak i bardzo dobry dorobek. Ten ostatni ma przykrywać fałszerstwa i nędzę pozostałych.

Wraz ze zmianą ustrojową obawiające się utraty swoich wpływów w tym sektorze niektóre środowiska pseudonaukowe sięgnęły po odwieczny mechanizm korupcji, by zapewnić "swoim" i "sobie" wpływy. Właśnie dlatego żadna reforma szkolnictwa wyższego w naszym kraju się nie powiedzie, a rozstrzygnięty przez ministra J. Gowina konkurs na opracowanie projektów zmian w szkolnictwie wyższym do niczego dobrego nie doprowadzi, bo władze państwowe przymykają oczy na strukturalne rozwiązania, które za ich wiedzą są destrukcyjne. Tym samym prawdopodobnie polskie ministerstwo paraliżuje funkcjonowanie polskiej nauki, gdyż toleruje, przyzwala na turystykę habilitacyjną także tych osób, które w Polsce nie uzyskały habilitacji, fałszowały dokumentację, plagiatowały, cudze prace itp.

Stanisław Arendarski ten typ korupcji określa mianem korupcji urzędniczej i politycznej, która wcale nie musi mieć postaci w rodzaju korzyści finansowych. Jest to ten rodzaj niefinansowej korupcji, która występuje w postaci stworzenia "swoim" różnych form korzyści osobistej. Mimo, że jest ona w polskim prawie karnym zdefiniowana, to jednak na co dzień nie jest ścigana, a przecież wielokrotnie już zgłaszane były do MNiSW kwestie nadużycia uprawnień przez wicedyrektorkę jednego z departamentów MNiSW czy poświadczanie przez nią nieprawdy.

Przy dobrze, a w każdym razie coraz lepiej i rzetelniej działającej w Polsce kontroli postępowań habilitacyjnych i na tytuł naukowy profesora ktoś nadal zamierza podtrzymywać ścieżkę zdumiewającego dostępu do rzekomej równoważności słowackiej tego, co jest w sposób oczywisty nierównoważne polskim standardom naukowym.

W ten sposób od 2008 roku, o czym wielokrotnie pisała polska prasa (nie tabloidowa!) i o czym informowały MNiSW oraz posłów na Sejm RP komitety naukowe Polskiej Akademii Nauk, władze państwowe rozpostarły nad "turystami" parasol ochrony prawnej osłabiając zarazem kontrolę awansów naukowych w kraju przez jednostki akademickie i Centralną Komisję Do Spraw Stopni i Tytułów.

Jak słusznie pisze o mechanizmach korupcji socjolog Andrzej Kojder ("Pobocza socjologii" 2016), ten jej typ przejawia się "(...) m.in. w słabo działających mechanizmach kontroli formalnej i nieformalnej. Są one dodatkowo osłabiane przez entropię uznaniowości (i władzy dyskrecjonalnej) na różnych szczeblach zarządzania, a zwłaszcza przez zbyt duży zakres decyzji uznaniowych przyznawanych urzędnikom" (S. 241-242).


Kilka lat temu słusznie mówił prof. Piotr Gliński o zdradzie po 1989 r. elit sprowadzającej się do rozwiązania komitetów obywatelskich na rzecz „robienia” polityki w gabinetach władzy poza społeczeństwem. Wspólnoty obywatelskie muszą być wolne i niezależne od biznesu polityki, by mogły służyć społeczeństwu, jeśli ma ono stać się społeczeństwem obywatelskim. Jeśli demokracja ma być żywa i odpowiadać na prawdziwe społeczne potrzeby, społeczeństwo musi być wolne i aktywne obywatelsko, nawet jeśli aktualnej władzy to nie odpowiada”. Społeczeństwo obywatelskie jest cierpliwe. Do czasu.

27 maja 2016

Co dobrego słychać w makropolityce edukacyjnej?


Trzeba przyznać, że powołana przez Prezydenta Andrzeja Dudę Narodowa Rada Rozwoju, chociaż ukonstytuowała w swoim gronie zespół ekspertów ds. edukacji, od lutego br. chyba się nie spotkała, a w każdym razie na stronie Prezydenta nie ma żadnej wzmianki o jej jakiejkolwiek działalności. Owszem, są powołani eksperci, więc pewnie - z racji braku kwalifikacji przez część z nich, bo reprezentują w swej większości bardzo wąskie zakresy kompetencji (poza prof. Aleksandrem Nalaskowskim, który jest tu jedynym fachowcem w zakresie nauk pedagogicznych i praktyki edukacyjnej) - potrzebują więcej czasu. W każdym razie, nie zorganizowali jeszcze żadnej sesji i nie podjęli żadnego problemu oświatowego.

Tymczasem kierująca resortem edukacji Anna Zalewska wyraźnie przyspiesza w odwracaniu patologicznych rozwiązań, które istotnie miały miejsce w polskim szkolnictwie, w tym decyzji prowadzących do poważnych strat finansowych przez jej poprzedniczki (J. Kluzik-Rostkowska, K. Szumilas i K. Hall). To, że był bałagan, nieodpowiedzialne decyzje w sprawie tzw. darmowych podręczników szkolnych czy że miało miejsce prawne "wymuszenie" prowadzenia przez nauczycieli bezpłatnie dwóch godzin zajęć dodatkowych w szkołach, wszyscy już wiemy. Podobnie, jak to, że podstawa programowa wychowania przedszkolnego infantylizowała nauczycielskie zadania tak, by wykazać nieobecność edukacji w tych placówkach, a tym samym konieczność zabrania sześciolatków do szkół.

Nikt nie miał wątpliwości, że wraz z dojściem PiS do władzy wróci do rozwiązań strukturalno-programowych kwestia religii na maturze. Nie ma w tym nic złego, skoro można było zdawać na maturze historię tańca czy elementy historii sztuki. Zadziwiający był w tym zakresie upór platformersów i rzekomo katolickich peeselowców, którzy wmawiali społeczeństwu przez osiem lat szkodliwość takiego rozwiązania, natomiast sami nie byli w stanie wprowadzić filozofii jako obowiązkowego przedmiotu kształcenia ogólnego. To jest dopiero kompromitacja minionej władzy, że nie tylko redukowała edukację historyczną i kulturoznawczą, to jeszcze bała się rozbudzania w ramach filozofii - myślenia krytycznego i refleksyjności młodych pokoleń.

Należy pochwalić minister A. Zalewską za to, że kończy projekt rządowego elementarza i zamyka MEN-ską drukarnię. To rzeczywiście była kpina w skali europejskiej. Sprawa powinna trafić do prokuratury a decydenci powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności za to, że powierzyli pisanie elementarza osobom o niskich kwalifikacjach, bez konkursu i drukowali ten kicz z błędami, w dodatku bez przetargu. Wydano ponad 3o mln zł. na bezużyteczny dydaktycznie papier. Kompletną ignorancją i arogancją było uczynienie z tego bubla towaru publicznej korekty i dopisywania lub wykreślania z niego treści bez jakiejkolwiek metodologii i logiki.

Nie rozumiem wprawdzie, dlaczego teraz mają być trzy podręczniki do wyboru przez nauczycieli, skoro jest ich na rynku więcej? Czy autonomia programowa i dydaktyczna musi być redukowana do jednego lub trzech w państwie, które rzekomo jest demokratyczne i otwarte na pluralizm? Dlaczego MEN zamierza rozdawać środki na zakup podręczników wszystkim, skoro część obywateli stać na to, aby je zakupić? Dlaczego nie uszczelnić systemu docelowego wsparcia najsłabszych, najbiedniejszych, tylko szastać publicznymi pieniędzmi na prawo i lewo?

Bardzo dobrze, że wprowadzono przepis ułatwiający planowanie i wypłacanie jednorazowej gratyfikacji pieniężnej nauczycielowi, któremu przyznano tytuł honorowy profesora oświaty. Szkoda tylko, że spośród ponad trzystu tysięcy nauczycieli dyplomowanych tytuł ten przypada zaledwie kilkunastu osobom rocznie. Czas najwyższy zatem na wprowadzenie jeszcze jednego stopnia awansu zawodowego.

Nareszcie powstanie rejestr osób, które nie posiadają pełnej zdolności do czynności prawnych i nie korzystają z praw publicznych. Dzięki temu skończy się zatrudnianie w przedszkolach, szkołach lub innych placówkach oświatowych osób, które nie powinny być dopuszczone do pracy z dziećmi (m.in. dotyczy to nauczycieli ukaranych najwyższymi karami dyscyplinarnymi). Dane do rejestru będą wprowadzane od 1 września 2016 r., a zaświadczenia z rejestru będą wydawane od 1 stycznia 2017 r.

Prezes ZNP wygłaszał płomienne przemówienie w czasie marszu KOD-u w dn.7 maja 2016 r. upominając się o to, by naród nie pozwolił na popsucie szkoły. Od 27 lat transformacji szkoła psuta jest z aktywnym udziałem lewicowego ZNP i jakoś autorefleksji w tym zakresie nie widać. Kiedy Prezes ogłosił, że "nie ma demokratycznej szkoły bez demokratycznego państwa", nie raczył zauważyć, że szkolnictwo polskie jest autokratyczne, centralistyczne dokładnie w takim samym zakresie władztwa partyjnego, z jakim mieliśmy do czynienia w PRL.

Nawet rola związków nie uległa od tamtych czasów zmianie, bo nie kto inny, jak właśnie ZNP-owcy opóźniali przejmowanie szkół przez samorządy, a potem stali na straży centralizmu partyjnego w MEN. Jedyne, co skutecznie wywalczyli to finansowanie z budżetu państwa tysięcy etatów dla swoich funkcjonariuszy. Dzięki temu nigdy nie byli i nie będą po stronie nauczycieli, chyba że własnych związkowców. To "swoim" przecież zabezpieczyli szybką i skróconą ścieżkę awansu zawodowego w 1999 r. Nie pamiętają tego? To związkowcy zablokowali AWS-owski projekt ustawy o samorządzie zawodowym nauczycieli. Nie pamiętają? Szkoda.

Jakąż to odwagą wykazali się nauczyciele ZNP, którzy przyjechali do Warszawy na marsz KOD-u w sobotę? Cóż to, odwaga już tak staniała, bo dowieźli do stolicy za darmo? Czy może ktoś szykanuje manifestujących w naszym kraju? Słusznie, ma rację Sławomir Broniarz twierdząc, że: "Mamy też jako nauczyciele rzecz niezwykle ważną - przesłanie dla uczniów: tak, możecie na nas liczyć. Możecie wierzyć, że to, co mówimy wam w szkole, ma także rację bytu poza murami szkoły. bo nie można powiedzieć dziecku, że treści programowe są rozbieżne z tym, co widzimy na ulicy".

Warto zacząć od siebie. Warto pokazać rolę nie tylko MEN, ale także ZNP i "Solidarności" w podtrzymywaniu pseudodemokracji szkolnej i pseudosamorządności oświatowej - tak w skali instytucjonalnej, jak i ogólnosystemowej. Już za kilka dni - 1 czerwca 2016 r. - związkowcy wraz z minister edukacji spotkają się w Sejmie z młodym pokoleniem w teatrze "demokracji", jakim jest wprowadzona przez SLD i PSL gierkowska akcja pt. "Sejm Dzieci i Młodzieży". Zamiast czerwonych krawatów zostaną rozdane młodym i jednodniowym "posłom" gadżety, dobrze będą też nakarmieni i przenocowani w warszawskich hotelach, a wszystko po to, żeby już teraz nauczyli się, na czym polega w naszym kraju fasadowa demokracja.



26 maja 2016

Powyborczy kalejdoskop



Wybory, wybory i po wyborach - chciałoby się strawestować powiedzenie na temat świąt. To jednak jest swoistego rodzaju święto uczelni i jej wydziałów czy także instytutów, jeśli w nich odbywają się tajne wybory funkcyjnych, którzy podjęli trudną decyzję oraz ryzyko poddania się ocenie i wyborowi ze strony akademickiego, a im najbliższego elektoratu.

Wybory są zawsze wydarzeniem uruchamiającym wielkie, silne i zmieniające się z dnia na dzień emocje - od lekkiego niepokoju czy radości, niepewności czy zapału, poprzez nadzieje i zaangażowanie aż - jak miało to miejsce w niektórych uczelniach czy na wydziałach - po rozczarowanie, rozgoryczenie czy świadomość bycia zdradzonym przez część elektorów (o podwójnym obliczu). Po zakończeniu kampanii wyborczej w uczelniach odsłaniane są ich kulisy, w wielu przypadkach świadczące o upadku akademickiego etosu, a tym samym wpisywaniu się w autodegradację jednostek organizacyjnych uczelni czy określonych środowisk akademickich.

Był to niewątpliwie ważny okres - nie tylko dla kandydatów, bowiem na najbliższe cztery lata elektorzy opowiedzieli się - na podstawie różnych źródeł i motywów - za konkretną osobą, jej doświadczeniem, autorytetem, kulturą osobistą, ale i jej propozycją programową (naukową, dydaktyczną), organizacyjną i socjo-ekonomiczną w zarządzaniu, kierowaniu społecznością akademicką itp. Tam, gdzie był tylko jeden kandydat do funkcji rektora czy dziekana emocje były znacznie mniejsze po obu stronach.

Natomiast w najtrudniejszej sytuacji znaleźli się profesorowie czy doktorzy habilitowani, którzy musieli poddać ostrej często konfrontacji własną wizję swojej gotowości zarządzania uczelnią czy wydziałem z tą, jaką przedstawiali konkurenci. Trudno było w takich sytuacjach nie wejść w debatę o antagonistycznym charakterze, a więc prowadzącą w założeniach do wykluczenia kontrkandydata/-ki z pola walki o jedno przecież miejsce czy nawet wykazania jego/jej słabych stron, by powiększyć szanse na własne "zwycięstwo".

W gruncie rzeczy wyniki takich wyborów rozstrzygane są znacznie wcześniej, jeśli ubiegającą się o urząd rektora czy dziekana była osoba zabiegająca o drugą kadencję, startująca z pozycji prorektora (na rektora) czy prodziekana (na dziekana). Zawsze łatwiej jest dysponować rzeczowymi argumentami, dowodami na własną skuteczność, efektywność czy zaangażowanie, gdyż minione cztery lata pierwszej kadencji są dla większości elektoratu rozpoznawalne.

Trudniej mieli ci kandydaci, którzy startowali z pozycji nieobecnych w dotychczasowych strukturach władzy rektorskiej czy dziekańskiej, bo poza własną osobowością i dokonaniami naukowymi nie mieli w rękawie "asa" (udokumentowanego własną działalnością) dla wybierającej ich wspólnoty. Czasami o wynikach wyboru danego kandydata decydowały głosy - wydaje się - niezależnej od jego/jej dotychczasowej mocy elektorów-studentów, którzy mieli psychologicznie większy dystans do poczucia jakiegokolwiek zobowiązania wobec takiego czy innego kandydata.

Z dużą radością piszę o tym, jak profesorowie pedagogiki awansowali w strukturze władz uczelnianych czy wydziałowych a wielodyscyplinarnych, uzyskując poparcie elektoratu o określonych wymaganiach. W końcu w grę wchodzi powierzenie uczelni nowemu (lub kontynuującemu misję) rektorowi, a wydziału - nowemu (lub kontynuującemu misję) dziekanowi, od których polityki zarządzania zależeć będą losy setek, jak nie tysięcy osób, ale także, a może przede wszystkim - poziom rozwoju nauki i jakość kształcenia.

Wszystkim serdecznie gratuluję - tak tym "wygranym", jak i "przegranym", bo w świetle koncepcji Thomasa Gordona nie ma zwycięzców i pokonanych, skoro w grę wchodzi dobro publiczne. Każda z zaangażowanych w wybory osób dołożyła swój "kamyczek" do akademickiej wspólnoty lub jej destrukcji. Skutki tych procesów będą odczuwalne tak w skali mikro-, mezo-, jak i makroakademickiej, naukowej.

Podziwiam tych naukowców, którzy są gotowi poświęcić swój czas prywatny - osobisty, rodzinny, społeczny, ale także naukowo-badawczy na sprawowanie urzędu w okresie wcale nie tak łatwym (niż demograficzny, ekonomiczny, ale i społeczno-psychologiczny).

Prezentuję nazwiska pedagogów na stanowiskach rektorskich czy prorektorskich oraz dziekanów wydziałów pedagogicznych/edukacyjnych/nauk o wychowaniu czy nauk pedagogicznych uniwersytetów, akademii i szkół wyższych życząc wszystkim dużo sił, zdrowia i satysfakcji z wartościowych dokonań. Oby mieli życzliwe wsparcie w realizacji wielu przedsięwzięć akademickich:

Uniwersytet Łódzki - Dziekanem Wydziału Nauk o Wychowaniu została wybrana ponownie dr hab. Danuta Urbaniak-Zając prof. UŁ;

Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy - Dziekanem Wydziału Pedagogiki i Psychologii została wybrana na kolejną kadencję prof. dr hab. Ewa Zwolińska.

Uniwersytet Śląski w Katowicach - Dziekanem Wydziału Pedagogiki i Psychologii został ponownie prof. zw. dr hab. Stanisław Juszczyk; natomiast dziekanem Wydziału Etnologii i Nauk Pedagogicznych w Cieszynie został ponownie prof. dr hab. Zenon Gajdzica;

Uniwersytet Warszawski - Dziekanem Wydziału Pedagogicznego została wybrana na kolejną kadencję prof. dr hab. Anna Wiłkomirska

Uniwersytet Szczeciński - Dziekanem Wydziału Humanistycznego, gdzie uprawnienia do habilitowania mają pedagodzy została dr hab. Urszula Chęcińska, prof. US kierownik Katedry wczesnej Edukacji;

Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie - Rektorem został ponownie teolog i pedagog ks. prof. dr hab. Stanisław Dziekoński , Prorektorem zaś została pedagog - prof. UKSW dr hab. Anna Fidelus (dotychczasowa Prodziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych UKSW), natomiast dziekanem Wydziału Nauk Pedagogicznych został ks. dr hab. Jan Piotr Niewęgłowski prof. UKSW;

Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu - Dziekanem Wydziału Studiów Edukacyjnych została prof. dr hab. Agnieszka Cybal-Michalska;

Uniwersytet Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie - Dziekanem Wydziału Pedagogiki i Psychologii został prof. dr hab. Janusz Marian Kirenko;

Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu - funkcję Prorektora UMK ds. kształcenia kontynuuje prof. dr hab. Beata Przyborowska , natomiast Dziekanem Wydziału Nauk Pedagogicznych został ponownie wybrany dr hab. Piotr Paweł Petrykowski prof. UMK;

Uniwersytet w Białymstoku - po raz kolejny prorektorem ds. studenckich został pedagog dr hab. Jerzy Halicki prof. UwB, zaś dr hab. Mirosław Sobecki, prof. UwB także został na kolejną kadencję wybrany Dziekanem Wydziału Pedagogiki i Psychologii;

Uniwersytet Zielonogórski - Dziekanem Wydziału Pedagogiki, Psychologii i Socjologii został ponownie wybrany dr hab. Marek Furmanek, prof. UZ.;

Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie - Dziekanem Wydziału Nauk Społecznych został dr hab. Sławomir Przybyliński prof. UWM;

Uniwersytet Wrocławski - Prodziekanem wielodyscyplinarnego Wydziału Nauk Historycznych i Pedagogicznych został pedagog - dr hab. Witold Jakubowski prof. UWr;

Uniwersytet Gdański - Dziekanem Wydziału Nauk Społecznych UG został prof. UG, dr hab. Tadeusz Dmochowski;

Katolicki Uniwersytet im. Jana Pawła II w Lublinie - Dziekanem Wydziału Nauk Społecznych został wybrany na kolejną kadencję ks. dr hab. Stanisław Fel, prof. KUL ;

Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach - Dziekanem Wydziału Pedagogicznego został docent katechetyki dr hab. Stanisław Koziej prof. UJK;

Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie - Prorektorem ds. Studenckich została wybrana dr hab. Katarzyna Ewa Potyrała, prof. UP, zaś dziekanem Wydziału Pedagogicznego UP został docent filozofii Ireneusz Marian Świtała.

Uniwersytet Rzeszowski - Prorektorem ds. Studenckich i Kształcenia został wybrany docent Wojciech Walat, prof. UR; Dziekanem Wydziału Pedagogicznego został ponownie wybrany dr hab. prof. UR Ryszard Andrzej Pęczkowski;

Uniwersytet Opolski - Dziekanem Wydziału Historyczno-Pedagogicznego wybrany został na kadencję 2016-2020 historyk dr hab., prof. UO Janusz Henryk Dorobisz;

Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie - Rektorem APS został wybrany prof. zw. dr hab. Stefan Michał Kwiatkowski dhc.; natomiast Dziekanem Wydziału Nauk Pedagogicznych APS został na kolejną kadencję dr hab. Maciej Radosław Tanaś prof. APS;

Akademia im. Jana Długosza w Częstochowie - Prorektorem ds. Studenckich została wybrana dr hab. Grażyna Rygał, prof. AJD; Dziekanem Wydziału Pedagogicznego został wybrany dr hab. Eligiusz Stefan Małolepszy, reprezentujący nauki kultury fizycznej;

Chrześcijańska Akademia Teologiczna w Warszawie - Rektorem został ponownie wybrany ks. dr hab. Bogusław Milerski, prof. ChAT, natomiast Dziekanem Wydziału Pedagogicznego ChAT wybrano dr hab. Renatę Nowakowską-Siuta prof. ChAT;

Życzę rektorom i dziekanom - elektom, by uzyskane poparcie w wyborach stworzyło jak najlepsze i jak najkorzystniejsze warunki dla wszystkich podmiotów związanych z nauką i kształceniem akademickim. Wszyscy zaś miejmy w życzliwej pamięci pracę tych, którzy z różnych powodów nie mieli (już) możliwości kontynuowania lub podjęcia rektorskiej czy dziekańskiej misji. Przed całym środowiskiem są zapowiadane przez MNiSW nowelizacje ustaw i rozporządzeń.

25 maja 2016

Polityczna uległość nauczycieli



Niepokojący jest stan niskiej świadomości politycznej wśród nauczycieli w społeczeństwach nadrabiających opóźnienia w nowoczesności. W odróżnieniu od krajów zachodniej demokracji, gdzie w zdecydowanej większości system edukacyjny jest całkowicie zdecentralizowany, to właśnie nauczyciele i zatrudniający ich dyrektorzy autonomicznych pod względem administracyjnym i pedagogicznym przedszkoli czy szkół są aktywnymi podmiotami politycznymi w lokalnych środowiskach.

Świadomość polityczna nie musi przekładać się na zaangażowanie partyjne, ale stwarza podstawy do rozumienia procesów politycznych, które bezpośrednio rzutują na kondycję m.in. placówek oświatowych. Pojęcie polityczności jest jednak w krajach byłego obozu socjalistycznego ujmowane pejoratywnie lub w wąski sposób jako członkostwo i aktywność w partii politycznej.

To prawda, że istotą polityki jest władza, sprawowanie rządów, ale dla dobra publicznego, a nie osobistego. Nie możemy zatem uciekać od odpowiedzi na pytanie, jak i komu ta władza służący. Czy jest nam obojętne to, co czynią rządzący ze sferą publicznej edukacji? Czy jest ona publiczną, jeśli obywatele, w tym także najbardziej kompetentni przedstawiciele profesji dla danej sfery życia, nie mają lub nie chcą mieć nic do powiedzenia?

Tym samym pojawia się pytanie, czy nauczyciele powinni interesować się polityką w szerokim tego słowa znaczeniu z punktu widzenia jedynie korzyści prywatnych, czy także ze względu na wykonywaniem przez nich zawodu zaufania publicznego? Czy nie wystarczy, jak w czasie wyborów udadzą się do odpowiedniej komisji, by zagłosować na kandydata preferowanej partii politycznej?

Po co mieliby jeszcze myśleć kategoriami politycznymi o własnej profesji i jej uwarunkowaniach? Otóż, zdaniem profesora Jana Průchy z Czeskiej Akademii Nauk, nauczyciele są tą grupą zawodową, która najsilniej z wszystkich pozostałych grup zawodów zaufania publicznego (np. policja, straż, służba zdrowia, służba więzienna) przejawia najwyższy poziom uległości wobec władzy (tak tej najbliższej, a więc w stosunku do dyrektorów placówek, jak i stanowionej przez rządzących). Ponadto, można wywieść z tego i na podstawie obserwacji wydarzeń oświatowych w naszym kraju przypuszczenie, że im niższy jest poziom edukacji, tym wyższy jest wśród jego nauczycieli poziom uległości.

Zapewne znajdziemy na tę hipotezę potwierdzenie chociażby w tym, nauczyciele których grup zawodowych są najbardziej aktywni w przestrzeni publicznej, kiedy MEN kieruje do całego środowiska projekty nowelizacji ustaw czy rozporządzeń. Najbardziej krytyczni i walczący są nauczyciele ogólnokształcących szkół ponadgimnazjalnych i zawodowych, natomiast najsłabiej i najrzadziej wyrażają swoje niezadowolenie czy afirmują własne potrzeby nauczyciele edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej.

Kiedy resort edukacji zmienia po raz kolejny podstawę programową wychowania przedszkolnego widzimy, że niewielu jest w tej grupie pedagogicznej pedagogów, którzy byliby gotowi do podjęcia dyskusji, nie wspominając już o jakimkolwiek proteście czy przekazaniu własnych propozycji. Natomiast z reformą programową dla szkół ponadgimnazjalnych poprzednia władza nie miała tak łatwo, gdyż po stronie nauki i kultury jawnie stanęli sami nauczyciele. To oni nie zgodzili się na cięcia w ramowych planach kształcenia i na zasady prowadzenia egzaminów zewnętrznych.

W wysoko rozwiniętych krajach Europy Zachodniej żadna władza centralna nie byłaby w stanie przeprowadzić tego typu operacji, gdyż natrafiłaby na merytoryczny opór samych nauczycieli. Inna kwestia, że w tych państwach nie ma centralizmu oświatowego, tylko jest decentracja władzy. To oświeceni, wykształceni nauczyciele najlepiej wiedzą, jak diagnozować, jak kształcić, wychowywać czy sprawować opiekę nad dziećmi czy uczniami. Nikomu nie przyszłoby do głowy potraktować ich tak, jakby byli dziećmi bez własnego rozumu.

Polityczna infantylizacja nauczycieli przedszkoli jest zatem pochodną i następstwem odgórnego traktowania ich przez władze oświatowe oraz pomniejszania rangi ich pracy przez media. Zatrudnienie w przedszkolu mężczyzny na stanowisku nauczycielskim budzi sensację albo co najmniej podejrzenie o jakąś patologię. Nauczyciele (przed-)szkolni mają być tak, jak ich dzieci, mili, posłuszni i grzeczni, gdyż oni tak, jak i ich podopieczni nie mają głosu w sprawach polityki oświatowej państwa.

Tę sytuację wykorzystują działacze związkowi, którzy pod pozorem troski o sprawy kadrowe w oświacie przejmują od i za nauczycieli polityczne zainteresowanie reformami oświatowymi, by tym samym zachować przywileje dla własnej nomenklatury. Tak władze polityczne państwa, jak i związkowcy są zainteresowani tym, by nauczyciele nie wtrącali się do rządzenia, w tym do podejmowanych przez polityków decyzji.

Jeśli rozwiązania są dobre dla dzieci, to nie ma problemu. Gorzej, kiedy są one ewidentnie szkodliwe, toksyczne, to wówczas powinno mieć znaczenie, kto i o co walczy, a czemu się przeciwstawia. Politykowanie nie powinno być kojarzone z nieuprawnionym wtrącaniem się nauczycieli (także przedszkolnych) w sprawy polityki rządzących oświatą.

W państwie demokratycznym to właśnie 0obywatele i profesjonaliści powinni wykazywać się zaangażowaniem na rzecz bycia liderami zmian edukacyjnych w swoich placówkach, nowatorami pedagogicznymi, a jeśli nie chcą lub nie potrafią, to przynajmniej umiejętnością zabiegania w środowiskach władzy czy otoczeniu społecznym na rzecz możliwej ich realizacji. Jest to szczególnie ważne w państwach demokratycznych, w których dopuszcza się możliwość oddolnego inicjowania i wprowadzania przez nauczycieli do przedszkoli i szkół ich autorskich innowacji czy eksperymentów pedagogicznych.

24 maja 2016

Medal „Universitatis Lodziensis Amico (Przyjaciel UŁ)” dla prof. Marii Dudzikowej


Kapituła Medalu Universitatis Lodziensis Amico po uprzednim zaopiniowaniu go przez Komisję Godności Honorowych Uniwersytetu Łódzkiego na wniosek Rady Wydziału Nauk o Wychowaniu UŁ przyznała go w 2016 r. jako wyróżnienie honorowe w uznaniu zasług dla Uniwersytetu Łódzkiego prof. dr hab. Marii Dudzikowej - prof. senior Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, członkini Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, wieloletniej wiceprzewodniczącej tego Komitetu.

W bieżącym roku prof. Maria Dudzikowa będzie prowadzić jubileuszową XXX Letnią Szkołę Młodych Pedagogów Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Jest to wyjątkowa wśród wszystkich komitetów naukowych PAN tego typu inicjatywa prowadzenia interdyscyplinarnych zajęć w okresie powakacyjnym w ramach tygodniowych szkół naukowych dla asystentów, doktorantów, adiunktów i wykładowców z wszystkich uniwersytetów i szkół wyższych tygodniowych.

Istotą Letnich Szkół KNP PAN jest wspomaganie młodych pokoleń naukowców wykładami najwyższej klasy profesorów z całego kraju, prowadzeniem przez nich wykładów, szkoleń, warsztatów i konsultacji z metodologii nauk humanistycznych i społecznych właśnie dla pedagogów. Uczestniczenie kadr akademickich w Letnich Szkołach KNP PAN pod kierunkiem prof. Marii Dudzikowej stworzyło łódzkiemu środowisku pedagogiki – ze względu na brak jeszcze prawnych możliwości do prowadzenia własnych studiów III stopnia - wyjątkową szansę do uzyskania merytorycznego, metodologicznego i recenzenckiego wsparcia w ich własnych awansach naukowych.


O prowadzenie Letniej Szkoły Młodych Pedagogów KNP PAN ubiegają się każdego roku najlepsze jednostki uniwersyteckie w naszym kraju. Pragnę zatem podkreślić, że w wyniku systematycznej współpracy łódzkich pedagogów z naszego Wydziału byliśmy gospodarzami XIII Letniej Szkoły w Borkach w dn. 20-25.09.1999, której temat wiodący brzmiał: Dziecko jako obiekt badań empirycznych i teoretycznych. Obok kadry Wydziału Nauk o Wychowaniu UŁ jednym z wykładowców ówczesnej Szkoły spoza naszej jednostki była prof. dr hab. Aldona Pobojewska – filozof. Efektem prowadzonej przez nas XIII LSzMP KNP PAN stała się rozprawa zbiorowa pod redakcją dr Magdaleny Błędowskiej i wówczas dr Joanny Michalak, a zawierająca artykuły młodych naukowców z całego kraju. Wykładowcą innej LSMP KNP PAN była znakomita socjolog, ekspert z Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego UŁ w zakresie metodologii badań jakościowych (wywiad narracyjny) - dr hab. Kaja Kaźmierska oraz socjolog, autorka badań w zakresie pedeutologii - prof. UŁ dr hab. Jolanta Kopka.

Wkładem pani prof. dr hab. Marii Dudzikowej w rozwój łódzkiej pedagogiki akademickiej jest także włączenie w prace naukowe naszych młodych uczonych dwóch zespołów, którymi kieruje od kilkunastu lat pani Profesor, a mianowicie Zespołu Samokształceniowego Doktorantów i Doktorów oraz Zespołu Pedagogiki Szkolnej przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN (ten ostatni zakończył swoją działalność w 2015 r.). To dzięki czynnej współpracy i swoistemu patronowaniu przez poznańską Profesor awansom naukowym łódzcy uczeni uzyskiwali kolejne stopnie naukowe, a nawet tytuł naukowy. Mam tu na uwadze następujących uczonych z UŁ (także już będących poza UŁ):

prof. zw. dr hab. Bogusław Śliwerski dr h.c., - obecnie kierownik Katedry Teorii Wychowania UŁ, prof.zw. Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie; przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, przewodniczący Sekcji I Nauk Humanistycznych i Społecznych Centralnej Komisji; współorganizator od XIII Letniej Szkoły Młodych Pedagogów KNP PAN wszystkich pozostałych Szkół, które odbywały się w krajowych uniwersytetach. Prof. Maria Dudzikowa była recenzentką w postępowaniu o nadanie godności doktora honoris causa w UMCS w Lublinie;

prof. dr hab. Joanna Madalińska-Michalak – obecnie prof. Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego, przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego, a wcześniej uczestniczka Letnich Szkół Młodych Pedagogów KNP PAN oraz Zespołu Pedagogiki Szkolnej KNP PAN;

dr Joanna Szewczyk-Kowalczyk - uczestniczka Letnich Szkół Młodych Pedagogów KNP PAN oraz Zespołu Pedagogiki Szkolnej KNP PAN oraz Zespołu Samokształceniowego Doktorów KNP PAN; prof. M. Dudzikowa była w jej przewodzie doktorskim oraz recenzentką jej dysertacji pt. Szkolne rytuały i obrzędy w kontekście mitycznej podróży bohatera (wydanej także przez Oficynę Wydawniczą „Impuls”. (promotor: prof. dr hab. Bogusław Śliwerski, recenzent z UŁ - prof. dr hab. Ewa Marynowicz-Hetka);


(fot. od lewej: dr hab. Alina Wróbel, dr hab. Monika Wiśniewska-Kin i prof. Maria Dudzikowa)

dr hab. Monika Wiśniewska-Kin prof. UŁ – obecnie samodzielny pracownik naukowy Katedry Pedagogiki Przedszkolnej i Wczesnoszkolnej UŁ; uczestniczka Letnich Szkół Młodych Pedagogów KNP PAN oraz Zespołu Pedagogiki Szkolnej KNP PAN oraz Zespołu Samokształceniowego Doktorów KNP PAN; prof. M. Dudzikowa była w jej przewodzie doktorskim oraz recenzentką jej dysertacji pt. Słownictwo z zakresu życia psychicznego w języku dzieci. Zasób –tworzenie rozumienie (wydanej w dwóch tomach także przez Oficynę Wydawniczą „Impuls” oraz Wydawnictwo Naukowe UŁ (promotor: prof. dr hab. Bogusław Śliwerski, recenzent z UŁ - prof. UŁ dr hab. Wiesława Leżańska);

dr hab. Alina Wróbel – obecnie samodzielny pracownik naukowy Katedry Teorii Wychowania UŁ, kierownik Zakładu Teorii Kształcenia i Wychowania UŁ; organizatorka XIII Letniej Szkoły Młodych Pedagogów KNP PAN, uczestniczka większości Letnich Szkół Młodych Pedagogów KNP PAN, Zespołu Pedagogiki Szkolnej KNP PAN oraz Zespołu Samokształceniowego Doktorów KNP PAN;

mgr Marcin Rojek – obecnie asystent w Zakładzie Teorii Kształcenia i Wychowania, finalizujący rozprawę doktorską; uczestnik Letnich Szkół Młodych Pedagogów KNP PAN oraz Zespołu Pedagogiki Szkolnej KNP PAN.


Pani prof. dr hab. Maria Dudzikowa jest redaktorem naczelnym jednego z najważniejszych periodyków naukowych, a jedynym wydawanym przez Polską Akademię Nauk w naszej dyscyplinie – „Rocznika Pedagogicznego”, któremu MNiSW przypisało 13 pkt. umieszczając je w wykazie krajowych czasopism punktowanych. Na jego łamach ukazują się każdego roku artykuły naukowe także pedagogów - pracowników akademickich UŁ.

Od czterech lat prof. M. Dudzikowa kieruje znakomitą serią wydawniczą pod patronatem KNP PAN – „Palące problemy pedagogiki i Edukacji”, w ramach której ukazało się już 6 tomów z udziałem najlepszych specjalistów z nauk pedagogicznych. Jej zainteresowania badawcze dotyczą psychopedagogicznych aspektów funkcjonowania szkoły i edukacji szkolnej; problematyki samowychowania, pedeutologii i metodologii badań pedagogicznych.

W grudniu 2015 r. została wyróżniona Nagrodą Polskiej Akademii Nauk im. Władysława Spasowskiego przyznawaną przez Wydział I Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN za książkę będącą wynikiem badań zespołowych, a unikalnych ze względu na zastosowaną metodologię. Są to następujące prace zbiorowe zawierające wyniki badań logitudinalnych nad specyfiką oraz warunkami tworzenia i pomnażania kapitału społecznego na poszczególnych etapach formalnej edukacji:

1. Maria Dudzikowa i Renata Wawrzyniak-Beszterda (2010), Doświadczenia szkolne pierwszego rocznika reformy edukacji. Studium teoretyczno-empiryczne, Oficyna Wydawnicza "Impuls", Kraków, ss. 490

2. Maria Dudzikowa, Sylwia Jaskulska, Renata Wawrzyniak-Beszterda, Ewa Bochno, Ireneusz Bochno, Karina Knasiecka-Falbierska, Mateusz Marciniak (2011), Kapitał społeczny w szkołach różnego szczebla. Diagnoza i uwarunkowania,
Oficyna Wydawnicza "Impuls", Kraków, ss. 317

3. Maria Dudzikowa, Renata Wawrzyniak-Beszterda, Sylwia Jaskulska, Mateusz Marciniak, Ewa Bochno, Ireneusz Bochno, Karina Knasiecka-Falbierska (2013), Oblicza kapitału społecznego uniwersytetu. Diagnoza - interpretacje - konteksty, Oficyna Wydawnicza "Impuls", Kraków, ss. 448.

Wśród pozostałych publikacji prof. M. Dudzikowej warto odnotować:

“Wychowanie w toku procesu lekcyjnego” Warszawa 1979;

“O trudnej sztuce tworzenia samego siebie”, Warszawa 1985;

“Wychowanie przez aktywne uczestnictwo” Warszawa 1987,

“Praca młodzieży nad sobą” Warszawa 1993;

“Osobliwości śmiechu uczniowskiego” Kraków 1996,

“Nauczyciel-uczeń. Między przemocą a dialogiem. Obszary napięć i typy interakcji” (red.) Kraków 1996),

Mit o szkole jako miejscu „wszechstronnego rozwoju” ucznia. Eseje etnopedagogiczne, Kraków 2004;

Sprawcy i/lub ofiary działań pozornych w edukacji szkolnej, red. Maria Dudzikowa i Karina Knasiecka-Falbierska, Kraków 2013. (w tym rozdział: Użyteczność pojęcia działań pozornych jako kategorii analitycznej. Egzemplifikacja z obszaru edukacji (i nie tylko), ss. 27-82.

Oznaki dehumanizacji szkoły. W perspektywie metaforyki odzwierzęcej, [w:] Uczłowieczyć komunikację. Nauczyciel wobec ucznia w przestrzeni szkolnej, red. Henryka Kwiatkowska, Kraków 2015.

Uniwersytet jako … (co?). Wojna metafor o jego tożsamość [w:] Kultura edukacji szkoły wyższej – różnorodne perspektywy. Na rozdrożu biurokratycznej arbitralności, red. Elwira J. Kryńska, Małgorzata Głoskowska-Sołdatow, Anna Kienig, Warszawa 2015.

(fot. od lewej: JM Rektor UŁ prof. W. Nykiel, prof. UŁ Dziekan Wydziału Nauk o Wychowaniu UŁ Danuta Urbaniak-Zając i prof. Maria Dudzikowa)

Niezwykle bogaty dorobek naukowy, wyjątkowe kompetencje badawcze, bogactwo twórczości i inspiracji do niej w środowisku naukowej pedagogiki, a przy tym ścisła współpraca z uczonymi Wydziału Nauk o Wychowaniu oraz Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego Uniwersytetu Łódzkiego sprawiły, że Kapituła Medalu „Universitatis Lodziensis Amico" przyznała wspomniane wyróżnienie.


(fot. Kwiaty w imieniu społeczności akademickiej Wydziału Nauk o Wychowaniu UŁ wręczyła Prodziekan - dr Anna Tyl)

Medal Universitatis Lodziensis AMICO otrzymali także:

prof. dr hab. Anna Gepert - francuski geograf oraz urbanista o polskim pochodzeniu, współpracująca m.in. z Wydziałem Nauk Geograficznych UŁ. Przez szereg lat pracowała na Wydziale Geografii Uniwersytetu Reims Champagne-Ardenne we Francji, a obecnie jest prof. na Wydziale Geografii i Planowania Uniwersytetu Paryż-IV-Sorbona.


Prof. Milton Simoes da Costa - portugalski mikrobiolog, wybitny badacz drobnoustrojów środowisk ekstremalnych, współpracujący z Instytutem Mikrobiologii, Biotechnologii i Immunologii oraz Wydziałem Biologii i Ochrony Środowiska UŁ;

Dr Dmitry Shcharbin - biofizyk, specjalista w zakresie nanotechnologii i medycyny spersonalizowanej, adiunkt i kierownik Laboratorium Proteomiki w Instytucie Biofizyki i Inżynierii Komórki Białoruskiej Akademii Nauk;

Mgr Andrzej M. Piwowarczyk - ekspert i konsultant badań nierówności płci, pracownik GUS, autor publikacji z zakresu statystyki wynagrodzeń i ich nierówności, współpracujący z Wydziałem Ekonomiczno-Socjologicznym UŁ.

Wyróżniona Medalem AMICUS prof. Maria Dudzikowa dziękując JM Rektorowi i Radzie Wydziału Nauk o Wychowaniu UŁ za przyznane jej wyróżnienie. Nawiązała w swojej wypowiedzi do wieloletniej współpracy z Wydziałem, w tym z śp. prof. Tadeuszem Jałmużną, wyróżnioną także w czasie tej uroczystości Medalem Universitatis Lodziensis MERENTIBUS prof. Ewą Marynowicz-Hetką, prof. Jackiem Piekarskim oraz młodymi uczonymi w osobach dr hab. M. Wiśniewską-Kin i A. Wróbel oraz ze mną. Szeroko nawiązała do Letnich Szkół Młodych Pedagogów Komitetu Nauk Pedagogicznych jako kuźni wspomagającej kształcenie kadr akademickich w środowisku pedagogicznym. Wręczając JM Rektorowi najnowszą książkę współredagowaną z ks. prof. Marianem Nowakiem raz jeszcze podziękowała za wyróżnienie.

Dla polskiej pedagogiki było to o tyle znaczące, że zgromadzona na tej uroczystości społeczność akademicka, ale i zaproszeni goście, którzy reprezentują Sejm RP, Senat RP, władze samorządowe, wojewódzkie, miejskie oraz instytucje wspomagające działalność Uniwersytetu Łódzkiego, mogła poznać także wyróżnioną Medalem "MERENTIBUS" prof. dr hab. Ewę Marynowicz-Hetkę - pedagog społeczną, doktor honoris causa Uniwersytetu Ostrawskiego w Republice Czeskiej. Pani Profesor powołała do życia Wydział Nauk o Wychowaniu UŁ jako pierwsza jego Dziekan (1991-1996), a od 1987 r. jest kierownikiem Katedry Pedagogiki Społecznej i zastępcą sekretarza generalnego Łódzkiego Towarzystwa Naukowego.

Profesor E. Marynowicz-Hetka jest autorką i redaktorką oraz współredaktorką 32 książek, ponad 100 artykułów i rozpraw publikowanych w kraju i za granicą., w monografiach zespołowych oraz w czasopismach. Jej najważniejszą pracą jest synteza pedagogiki społecznej, opublikowana w formie dwutomowego podręcznika - "Pedagogika społeczna" (PWN 2006-2007). Była inicjatorką znakomitej serii wydawniczej 53 tomów Biblioteki Pracownika Socjalnego w Wydawnictwie Naukowym "Śląsk", zaś od 2 lat kieruje nowym czasopismem na Wydziale - "Nauki o Wychowaniu. Studia Interdyscyplinarne". Była też członkiem założycielem Polskiego Stowarzyszenia Szkół Pracy Socjalnej i jego wieloletnim prezesem (1991-2011).

(fot. Laureatki Medali UŁ - prof. E.Marynowicz-Hetka i M. Dudzikowa)


Tytuł MERENTIBUS UŁ otrzymali także:

- prof. dr hab. Hanna Tadeusiewicz - polonistka, bibliolog, specjalizująca się naukowo w zakresie czasopiśmiennictwa literackiego i zawodowego drukarzy XIX i XX w. oraz w biografistyce;

- prof. dr hab. Jacek Chądzyński -matematyk, były wieloletni kierownik Zakładu Funkcji Analitycznych i Równań Różniczkowych Instytutu Matematyki oraz b. członek Komitetu Matematyki PAN i aktywny członek Polskiego Towarzystwa Matematycznego;

- prof. dr hab. Czesław Domański - twórca łódzkiej szkoły statystyki nieparametrycznej, b. prezes Polskiego Towarzystwa Statystycznego, członek komitetu Statystyki i Ekonometrii PAN. Jest m.in. autorem testów opartych na teorii serii i statystykach porządkowych;

- prof. dr hab. Zofia Walter - biochemik, specjalizująca się w badaniu budowy i funkcji kwasów nukleinowych - DNA i RNA. Jest autorką 115 prac eksperymentalnych, m.in. przewodniczącą Polskiego Towarzystwa Biochemicznego, b. z-cą Polskiego Towarzystwa Biofizycznego, członkiem Polskiego Towarzystwa Genetyki Człowieka;

- prof. dr hab. Wacława Starzyńska - specjalistka w zakresie ekonomii-ekonometrii stosowanej, kierownik Katedry Statystyki Ekonomicznej i Społecznej w Instytucie Statystyki i Demografii. Jest członkiem m.in. Atlantic Economic Society czy Deutsche Statistische Gesellschaft;


- prof. Stefan Krajewski - ekonomista, wieloletni konsultant Banku Światowego i International Finance Corporation, b. wojewoda łódzki (2004-2006), specjalista w zakresie teorii i praktyki funkcjonowania gospodarki, prywatyzacji, restrukturyzacji i innowacyjności;

- prof. Krystyna Janas - profesor nauk biologicznych w zakresie biologii-fizjologii roślin, kierownik Katedry Ekofizjologii i Rozwoju Roślin (do 2015) oraz b. dyrektor Instytutu Fizjologii, Cytologii i Cytogenetyki Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska UŁ.


Mam jeszcze w pamięci sprzed lat Święto UŁ jako rzeczywistą okazję do zamanifestowania więzi z Alma Mater. Szkoda, że w tak uroczystym dniu nie było studentów i pracowników UŁ, którzy nie byli odznaczani, wyróżniani, tylko potraktowali ów dzień jako wolny od identyfikacji ze swoją Uczelnią. To jest znamię ponowoczesnych czasów.

23 maja 2016

Dzieci strzelają gdzie się da... w wirtualnych grach


W ostatnich latach powiększył się w naszym kraju zbiór publikacji na temat nowego świata ludzkich spotkań, doświadczeń i przeżyć, który z racji niedostępnej nam wprost przestrzeni, która została wykreowana przez nowe technologie komunikacyjne, określany jest mianem świata wirtualnego. Naukowcy natychmiast zareagowali na jego impulsy i wpływy, chociaż przed nimi niewątpliwie byli pisarze science fiction.

Szybko jednak okazało się, że można świat nauki połączyć z wirtualnym, kiedy stają się one dla mieszkańców globu szansą, ale i zagrożeniem. Tak jest ze wszystkimi narzędziami, które zostały wytworzone przez człowieka. Każdy kij ma dwa końce, toteż jednym można kogoś wesprzeć, ułatwić mu życie, osiągnięcie pożądanego celu, a drugim można go zniszczyć, powstrzymać czy unicestwić.

Podobnie jest ze światem gier internetowych, telewizyjnych czy tych, które są rozgrywane w realnym środowisku, ale na bazie ukrytych dla rywalizujących ze sobą bodźców do manipulowania ich świadomością, emocjami czy zachowaniami. Mamy zatem do czynienia z bardzo ciekawym zjawiskiem nie tylko pośredniego konkurowania osób ze sobą, kiedy usiłują pokonać w jakiejś grze elektronicznej kolejny próg trudności, ale także rywalizowania między sobą naukowców.

Oto jedni prowadzą badania diagnostyczne czy eksperymentalne i usiłują nas przekonać, że w sieci tkwi samo zło, zagrożenie, przemoc, zaś drudzy koncentrują swoją uwagę badawczą i afirmacyjną na tym, co jest wartością dodaną w internetowych roz(g)rywkach, wielką szansą, okazją do wzmacniania dziecięcych talentów, odkrywania, rozbudzania czy rozwijania ich zainteresowań.

Nic dziwnego, że jedni dyrektorzy przedszkoli i szkół triumfalnie ogłaszają zakaz korzystania przez dzieci z nowych mediów, ograniczają do nich dostęp, wzmacniają izolację, by powiększać bogactwo bezpośredniego przeżywania świata, inni zaś czynią wprost odwrotnie – wyposażają pomieszczenia do zajęć w tablety czy laptopy, interaktywne tablice, gry i dydaktyczne programy telewizyjne, a nawet nie mają nic przeciwko temu, by dzieci korzystały z własnego sprzętu elektronicznego (np. smartfonu).

Niektórzy jednak zwracają uwagę na to, że każdy środek, medium jest nośnikiem określonych wartości, idei. Można zatem zapytać, czy przedszkole /szkoła jest już tą przestrzenią publiczną, poza bezpośrednią obecnością i społeczną kontrolą rodziców (zdarzają się bowiem przypadki aktywowania podglądu zajęć z zastosowaniem kamer cyfrowych), w której dzieci powinny być oswajane z wszystkimi przypadłościami tego świata? Czy może należałoby zacząć od budowania fundamentów rozwoju moralnego, społecznego i psychofizycznego małych dzieci po to, by na tej podstawie możliwe było w edukacji szkolnej wprowadzanie ich w świat możliwych do zaobserwowania dysfunkcji, patologii, odmienności czy realnych i wirtualnych zagrożeń?

Jeśli przedszkola i szkoły stają się pierwszym terytorium do przenoszenia do nich frontu walki ideologicznej między dorosłymi zwolennikami politycznego neoliberalizmu, neolewicy czy neoprawicy, to w nieprzygotowanej na odbiór, rozumienie i suwerenne uwewnętrznienie wartości psychice dzieci zablokujemy szansę na ich naturalny proces wzrostu, dojrzewania, inkulturacji, właściwego wrastania w świat norm społecznych. Nie wolno czynić z pierwszego etapu intencjonalnej i instytucjonalnej edukacji oraz wychowania dziecka w wieku przedszkolnym laboratorium chaosu, bezwzględnego konkurowania o dziecięce dusze w wyniku wdrukowywania mu niezrozumiałych dla niego różnic. Kryją się bowiem za tym nieodpowiedzialne, a skrywane przed społeczeństwem interesy podmiotów wolnego rynku, na którym wszystko jest na sprzedaż, byle tylko można było na tym zarobić.

Niewidzialnej ręce rynku obojętne są realne straty w życiu emocjonalnym, psychicznym małego dziecka. Ono jest już lub ma stać się przyszłym klientem, którego trzeba pozyskać, uzależnić i wydusić z niego jak najwięcej, ale nie dla jego osobowościowego zysku. Trafnie pisze w swoich książkach o tym, jak kształtować u dzieci zdolności odróżniania dobra od zła m.in. prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska, która upomina się o to, by dzięki fundamentalnej edukacji przedszkolnej maluchy wybierały dobro i kierowały się nim w codziennych sytuacjach.

Doprawdy, nie są do tego potrzebne pedagogom ani treści, ani metody, środki czy techniki podporządkowywania procesu wychowania wspomnianym ideologiom politycznym. Edukacja przedszkolna, podobnie jak i szkolna, ma spełniać w tym zakresie jedynie funkcję pomocniczą wobec prymarnego prawa rodziców do kierunku wychowywania własnych dzieci. Przed nami kampanie wyborcze, toteż strach się bać, jak niektórzy politycy nagle przypomną sobie, że są na tym świecie dzieci, przedszkola i szkoły, które można by wykorzystać do własnych i partyjnych interesów.