13 czerwca 2014

Ośrodek Rozwoju Kompetencji Edukacyjnych


Uczestniczyłem wczoraj w posiedzeniu Rady Programowej Ośrodka Rozwoju Kompetencji Edukacyjnych (ORKE), który został powołany przez WSiP jako kolejna niepubliczna placówka doskonalenia nauczycieli. Ilekroć pojawia się nowa inicjatywa edukacyjna, ciekawe wydają się powody jej zaistnienia i perspektywy działania. Wśród zaproszonych do udziału w panoramicznej dyskusji na temat potrzeb i oczekiwań w zakresie doskonalenia nauczycieli znalazły się osoby, których pewnie bym się nie spodziewał, a ich obecność dodała szczególnego kolorytu wspomnianym analizom. Byli zatem profesorowie pedagogiki, jak Krzysztof Konarzewski, Stefan Kwiatkowski, Janusz Morbitzer, Małgorzata Żytko i Sławomir Jacek Żurek oraz b. minister edukacji narodowej Katarzyna Hall. Każdy z ekspertów reprezentował inny ośrodek akademicki lub oświatowy, bowiem - jak już wcześniej pisałem - była ministra kieruje obecnie Stowarzyszeniem "Dobra Edukacja", które prowadzi zespół szkół (szkołę podstawową, gimnazjum i liceum), Instytut, Poradnię oraz Centrum Ustawicznej Dobrej Edukacji.

Po raz kolejny mogłem się przekonać, że pani K. Hall nie jest jedyną nauczycielką w tym kraju, która "sparzyła" się w systemie edukacji publicznej, by móc wreszcie realizować się w przestrzeni niepublicznej. Szkoda zatem, że nie powiodła się próba "zburzenia" postsocjalistycznej struktury MEN, a przynajmniej radykalnego przekształcenia tego molocha arogancji, pozoru i manipulacji nadzorczej w instytucję służącą dostosowywaniu edukacji w szkolnictwie publicznym do osobistych potrzeb i uzdolnień uczniów, do autonomii i profesjonalizmu nauczycieli oraz włączenia jej w proces rzeczywistej reformy szkolnictwa i modeli kształcenia, by przeszły z kultury statycznej, radarowej, na autonomiczną, zdecentralizowaną, elastyczną i dynamiczną.

Niestety, pozostawiła nam b. pani minister scentralizowany system szkolny, o patologicznej - bo schizoidalnej strukturze zarządzania typu "top-down", z utrwalonym modelem kształcenia nauczania w systemie klasowo-lekcyjnym, nieprzyjaznym nauczycielskiej innowacyjności, rodzicielskiej partycypacji i uczniowskiej samorealizacji. Już 25 lat temu mówił mi prof. Ryszard Łukaszewicz, żebym odstąpił od jakichkolwiek mrzonek na temat możliwej naprawy systemu szkolnictwa publicznego. Nie posłuchałem go i w jakiejś mierze doświadczyłem zderzenia z "post-PRL-owskim betonem" oświatowym, w tym także w MEN. Już jest za późno, bym angażował się w alternatywne rozwiązania w środowisku niepublicznej oświaty. Może powiedzie się młodszej ode mnie K. Hall, która obiecuje w "swoich" placówkach m.in., że nauka będzie się w nich odbywać w warunkach adekwatnych do osobistych potrzeb i uzdolnień dzieci oraz młodzieży, że odchodzi od tradycyjnych lekcji i podziału na klasy. Zostawmy to jednak na boku.

ORKE może stać się miejscem wymiany dobrych praktyk, wartościowych szkoleń, konferencji i warsztatów, może oferować stałą pomoc ekspertów oraz poszerzać sieć nauczycieli "pozytywnie zakręconych". Pojawiły się w czasie dyskusji ciekawe wątki, które miały charakter diagnostyczny uwydatniając nowe problemy w doskonaleniu nauczycieli szkolnictwa publicznego. Otóż, z wstępnych analiz wciąż jeszcze opracowywanych wyników badań prof. S. Żurka wynika, że zaledwie 10 % nauczycieli języka polskiego można zaliczyć do stałych czytelników literatury. Nie czytają oni w ogóle czasopism specjalistycznych. Sami też w nikłym stopniu piszą własne teksty. Trudno się dziwić, że ich uczniowie też nie czytają, nie potrafią mówić, pisać, słuchać i dekodować znaczeń w różnego rodzaju tekstach. Sytuacja jest zatem katastrofalna. W kształceniu językowym dominuje powierzchowna, popkulturowa narracja, cooltura streszczeń, nieświadomość znaczeń, wartości oraz niezdolność do krytycznej, refleksyjnej analizy treści.


W ofertach wielu placówek doskonalenia nauczycieli przeważa w języku ich statutowych celów sposób myślenia o edukacji jako produkcji, jednokierunkowej transmisji do umysłów nauczycieli wiedzy, jej "paczkowania", jakby w ogóle było to efektywne. Ponad 90% nauczycieli uczęszcza na różnego rodzaju kursy, szkolenia, formy doskonalenia zawodowego nie dlatego, że chcą, mają taką potrzebę, tylko by uzyskać kolejny certyfikat, a następnie przedłożyć go odpowiedniej komisji w procesie awansu zawodowego. Ba, coraz więcej nauczycieli woli uczyć się w systemie zdalnej edukacji. Po co spotykać się ze sobą, z prowadzącymi zajęcia, jak można uniknąć wysiłku, konfrontacji, zaangażowania, a być może także dodatkowych kosztów?

Po 25 latach wolności nadal traktuje się nauczycieli w procesie edukacji jak przedmiot do obróbki, pod kątem roszczeń i dyrektyw MEN. Część z nich sama chce być w ten sposób traktowana, by wyzwolić się z ciężaru wolności i osobistej odpowiedzialności za jakość (wy-)kształcenia własnych uczniów. Widać to szczególnie w Centrum Nauki KOPERNIK w Warszawie, do którego spędza się dzieci, by je rozpuścić po całej przestrzeni, bez jakiegokolwiek pomysłu na przygotowane przez nauczyciela wprowadzanie ich w sytuacje problemowe. Nic dziwnego, że zachwycają się fajerwerkami, ale nie wiele pamiętają z całodniowej czy wielogodzinnej wycieczki, bo traktują kolejne laboratoria wiedzy jak zwierzęta w ZOO. Popatrzą, nakarmią a i tak najważniejsze będą dla nich lody, napoje chłodzące i gadżety.

Czy zmieni się polski system szkolny? Długo jeszcze nie zmieni, na pewno nie odgórnie, gdyż władze resortu zainteresowane są korzyściami politycznymi dla własnej partii. A nauczycielom w takim podejściu też jest wygodnie, bo to nie na nich spada odpowiedzialność za bylejakość (wy-)kształcenia młodych pokoleń. Im będą głupsze, tym mniej będą kontestować. I o to chodzi.

12 czerwca 2014

Opowiem wam o swojej pasji: słowem, obrazem, dźwiękiem…

W dniach 15-20.09.2014 r. odbędzie się XXVIII Letnia Szkoła Młodych Pedagogów w Sandomierzu, którą organizuje wraz Komitetem Nauk Pedagogicznych PAN - Instytut Pedagogiki oraz Wydział Nauk Społecznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Kierownictwem tegorocznej Szkoły są profesorowie - Maria Dudzikowa oraz ks. Marian Nowak, dyrektor Instytutu Pedagogiki KUL.


Celem Letnich Szkół jest wspieranie i stymulowanie rozwoju naukowego młodych pedagogów, w ramach którego tworzone są okazje do uzupełniania i pogłębiania wiedzy, bogacenia własnego warsztatu badawczego, a także możliwości debiutów naukowych oraz promowania najzdolniejszych naukowców. Każda Szkoła ma swój przewodni temat, a zarazem zakres problemowy. W tym roku będzie skoncentrowana na temacie: Opowiem wam o swojej pasji: słowem, obrazem, dźwiękiem…


Jak zapowiadają Organizatorzy: XXVIII LSMP ma służyć pogłębionej refleksji na temat konieczności i możliwości przeciwstawienia się coraz bardziej odpersonalizowanemu światu uczelni wyższych, które cechuje zanik bezpośrednich interakcji, umasowienie społeczności akademickiej, rozdźwięk między ideami humanizmu a urynkowieniem i zbiurokratyzowaniem funkcjonowania uniwersytetów. Chodzi o przeciwdziałanie tym zjawiskom w postaci odbudowy „realnego świata” ludzi prawdziwych w swojej odmienności, indywidualizmie i biografii.

Narracje są podstawą, rozumienia, wyjaśniania, modyfikowania, poprawiania czy nawet zmiany społecznego świata, jego instytucji oraz reguł ich funkcjonowania. Pasja, jako atrybut człowieka jest przedmiotem poznania wielo- i interdyscyplinarnego. Jest rozpatrywana w perspektywie ontologicznej, epistemologicznej, aksjologicznej oraz, co ważne dla pedagogiki, teleologicznej.

Kultura akademicka współtworzona jest przez warsztat badawczy, ale też przez osobowości uczonych-mistrzów, wyrażająca się w ich pasjach. Posiada ona wymiar fizyczny, społeczny, kulturowy. Jest ona najwyższą formą zaangażowania, kreatywności i aktywnego tworzenia swojej biografii. Jest wyrazem ciekawości, odwagi, gotowości do działania, a więc cech charakteru, które są niezbędne także w pracy naukowej.


Program zapowiada się niezwykle atrakcyjnie, bowiem przewiduje się debaty, spotkania i warsztaty z profesorami, których własne pasje, także związane z nauką, fascynują nie tylko nasze środowisko. Przewidujemy następujące bloki tematyczne:

I. Jak pasja jest/może być wpisana w kulturę świata akademickiego, jego etos i wartości? Jak stajemy się pasjonatami? W czym się to przejawia? Jak zarażać pasją?

II. Jak integralnie i interdyscyplinarnie odkrywać znaczenie pasji w kontekście roli i profesji związanej z zaufaniem publicznym? Jakie są pedagogiczne uwarunkowania zaangażowania oraz konstruowania autorskiej sztuki jego narracji?

III. Jakie bywają pułapki i wynaturzenia pasji? Dlaczego potrzebna jest interdyscyplinarna refleksja w analizowaniu pasji?

Już potwierdzili swój udział w Letniej Szkole Profesorowie, którzy podzielą się pasją i/lub przeprowadzą analizę związanych z nią zjawisk i wydarzeń.

Opowiedzą nam zatem:

- o istocie i mechanizmach pasji (S. Popek, UMCS)

- o emancypacji jako źródle i efekcie pasji (M. Czerepaniak-Walczak, USz)

- o swoich doświadczeniach: dlaczego ludziom potrzebna jest pasja (M. Tanaś, APS)

- o tym, czy i jak można zarażać pasją (W. Limont, UMK)

- o tym, dlaczego i jak pasja bywa towarem i o innych wynaturzeniach (M. Krajewski, UAM)

- o tym, jak być uczonym z pasją (ks. M. Heller, UPJP2)

- o harcerstwie. Moja droga do pedagogiki jako pasji (B. Śliwerski, CHAT)

- o tym jak stworzył autorską szkołę niepubliczną (A. Nalaskowski - UMK),

- o tym, jak obserwując swojego syna zostałam pedagogiem z pasją (D. Klus-Stańska, UG).

- o swojej miłości - książkach (M. Dudzikowa, UAM)

- o powodach żeglowania z niepełnosprawnymi (A. Krauze, UG)

- o byciu kapelanem więziennym - między misją a pasją (ks. M. Nowak, KUL)

- o pasji towarzyszenia w cierpieniu (o. F. Buczyński, KUL)

- o poszukiwaniu harmonii: o moich dwóch muzach (J. Kirenko, UMCS)

- o powodach zasypiania z filmem francuskim a nie przy jego oglądaniu (A. Cybal-Michalska, UAM)

- o śniegowej kuli. O swoich podróżach (E. Potulicka, UAM)

- o tym, dlaczego Himalaje to moja pasja (K. Wroczyński, KUL)

- co to są narracje uznania. Autobiograficzne opowieści o drodze (M. Nowak-Dziemianowicz, DSW).

Będzie też okazja do spotkania się z profesorami - członkami Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, którzy przyjadą już dzień wcześniej na swoje obrady.

Są jeszcze wolne miejsca na Letnią Szkołę. Wystarczy pobrać ankietę i zarejestrować swoją gotowość do udziału w tym letnim uniwersytecie dla doktorantów, doktorów - dla pasjonatów nauki.

11 czerwca 2014

Pedagogika jako nauka (w) wolności


Nauka to wolność. Ta idea, którą rozpoczął swój wykład prof. Meyer-Blanck, stała się punktem wyjścia do kolejnej części obrad Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Pragnę przypomnieć w tym miejscu, że żaden z komitetów naukowych PAN nie prowadzi tego typu posiedzeń z udziałem wszystkich dziekanów wydziałów pedagogicznych polskich uniwersytetów i akademickich wyższych szkół niepublicznych, które uzyskały prawa do nadawania stopni naukowych w dyscyplinie pedagogika (DSW we Wrocławiu, WSNS Pedagogium w Warszawie” i Akademia „Ignatianum” w Krakowie). Profesorowie z Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN spotykają się z dziekanami wydziałów regularnie, co dwa lata, dzięki czemu ma miejsce pełen przepływ informacji i doświadczeń akademickich we wszystkich możliwych obszarach akademickiej służby, a także możliwe jest uzgodnienie sposobów reagowania na dysfunkcje w nauce, kształceniu czy w procesie awansów naukowych.

Na co szczególnie zwracali uwagę uczestnicy dwudniowej debaty?

Prof. DSW Mirosława Nowak-Dziemianowicz krytycznie odniosła się do sytuacji politycznej w kraju i strategii zarządzania oświatą. Edukacja jest w wypowiedziach polityków „pustoznacząca”. Traktowanie edukacji jako wartości rynkowej, jako towaru, jako procesu, który ma zapewnić „zatrudnialność” absolwentów naszych szkół , jest nieporozumieniem. Szkoła powinna kształcić młodych do życia, formować ich osobowość, a nie by koncentrowali się na tym tylko, co im się opłaca. Edukacja jest wartością autoteliczną i prawem do szczęśliwego i godnego życia. Powinna pomóc młodym ludziom w radzeniu sobie w życiu pełnym kryzysów, ryzyka, pozorów i niebezpieczeństw. W toku dyskusji stawiano pytanie: Czy inwestujemy w toku polskiej edukacji w człowieka jako osobę, czy inwestujemy w człowieka jako ogniwo mechanizmów rynkowych?


Rozum instrumentalny – zdaniem wrocławskiej pedagog – dominuje w obszarach, które nie są adekwatne do niego. Oddanie edukacji procesom rynkowym jest abdykacją państwa, które nie musi się już o nią troszczyć. Także w szkolnictwie wyższym widać, jak na dłoni, oszukiwanie kandydatów na studia reklamami, hasłami, jakoby po podjęciu takich czy innych studiów uzyskiwali gwarancje bezpiecznego zatrudnienia. A to jest kłamstwo. Dlatego sami generujemy :oszukane pokolenie”, pokolenie bez pracy i bez nadziei na nią. Zdanie testów, egzaminów zewnętrznych nie jest w naszym kraju gwarancją czegokolwiek.

Prof. Maria Czerepaniak – Walczak mówiła o problemach studentów studiów III stopnia, których nie stać na udział w międzynarodowych szkołach dla doktorantów. Nie mają też możliwości przeprowadzenia w Polsce tzw. doktoratów zawodowych. Jeśli podejmują się studiów III st., to po ich zakończeniu obroną pracy doktorskiej, nie znajdują zatrudnienia w uczelniach. Ponad 90% absolwentów jest poza środowiskiem akademickim. Nie mamy w uniwersytetach rozwiązań pomocowych dla absolwentów tych studiów. W nowelizacji prawa o szkolnictwie wyższym proponuje się nawet skrócenie tych studiów. Mowa jest bowiem o tym, że mogą on trwać minimum 2 lata a maksimum 4 lata. Niektórzy doktoranci traktują studia III stopnia jako przedłużenie własnej młodości. Nie zależy im na rozwiązywaniu problemów naukowych, tylko na „łapaniu okazji egzystencjalnej”.


W procesie przygotowywania rozpraw doktorskich pojawiają się pułapki w postaci: 1) recenzenci NCN wpisują się gonitwę za nowością w ocenie koncepcji wniosków badawczych, kiedy stawiają zarzut wnioskodawcy z powodu tego, że nie prowadzi on do przełomu w nauce; 2) w uczelniach ma miejsce rywalizacja o miejsce w rankingu i walka wszystkich ze wszystkimi; 3) w nowelizacji prawa o szkolnictwie wyższym ma miejsce pułapka krótkowzroczności – bowiem proponuje się skrócenie tych studiów do 2 lat, a utrzymuje maksymalny czas na przygotowanie doktoratu w ciągu 4 lat.

Wielokrotnie pojawiała się w czasie debaty konstatacja, że to politycy urządzają uniwersytety traktując naukowców jak maszyny do produkowania wiedzy. Prof. Kazimierz Przyszczypkowski pytał, czy sami nie jesteśmy temu winni, jak jesteśmy traktowani przez polityków, skoro godzimy się z narzucanymi przez władzę ograniczeniami czy przeregulowaniami. Dlaczego utrzymujemy geodezyjny podział nauk w świecie, który wymaga postrzegania i rozumienia zjawisk w sposób holistyczny? Czy nie jest tak, że im gorzej będziemy kształcić doktorantów, tym gorszych będziemy mieć w przyszłości doktorów i profesorów? Jak to jest możliwe, że niektórzy doktoranci przypisują sobie nie swoje zasługi? Padł przykład autoreferatu w przewodzie habilitacyjnym, w którym habilitantka napisała, jakoby uczestnicząc w seminarium jednego profesora de facto sama sprawowała opiekę naukową nad doktoratem pod jego kierunkiem.

Z drugiej strony prof. UŁ Danuta Urbaniak-Zając zwróciła uwagę na to, że w przewodzie na tytuł naukowy profesora od roku nie ma jeszcze kompletu recenzji. Na pytanie o powody takiego przekraczania obowiązujących w ustawie terminów, dowiedziała się, że owa psycholog ma jeszcze 10 innych recenzji i nie ma czasu dla pedagoga. Pytała zatem, co zrobić w takiej sytuacji? Pojawiła się także potrzeba odpowiedzenia na pytanie, czym jest autoplagiat? Dlaczego tak często recenzenci w przewodach habilitacyjnych dyskredytują czyjś dorobek posługując się zarzutem, który nie zawsze jest dobrze udokumentowany. Wielu młodych naukowców publikuje przecież najpierw swoje rozprawy w czasopismach, a następnie włącza ich treść do swoich monografii. Jeśli wskazują w przypisach ponowne przywołanie własnych – wcześniej opublikowanych - studiów, to przecież nie jest to autoplagiatem. Tym samym zgromadzeni zwrócili się do Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN z prośbą o to, by najbliższe posiedzenie poświęcić kulturze i kryteriom recenzowania rozpraw naukowych, by w środowisku były one czytelne.

Prof. Edyta Gruszczyk – Kolczyńska z APS i prof. dr hab. Iwona Chrzanowska z UAM wskazały na potrzebę ponownego przemyślenia standardów kształcenia nauczycieli – pierwsza: nauczycieli wczesnej edukacji, a druga – pedagogów specjalnych w edukacji inkluzyjnej. O nieodpowiedzialności rządu wobec jakości kształcenia dzieci świadczy to, że nauczycielem może być już każdy, po 3 semestralnych studiach podyplomowych, bez rzeczywistego przygotowania psychologicznego, dydaktycznego i metodycznego.

Studia dla nauczycieli edukacji przedszkolnej czy wczesnoszkolnej w modelu 3 + 2 nie gwarantują właściwego przygotowania do zawodu. To powinny być studia jednolite. Profesor APS podzieliła się porażającymi wynikami testów, jakie przeprowadziła wśród kandydatów na studia pedagogiczne. Żaden z nich nie potrafił poprawnie rozwiązać zadań matematycznych dla dzieci w II klasie szkoły podstawowej. Czy nie jest tak, że niektórzy nauczyciele sami nie potrafią się uczyć, a mają być przewodnikami po uczeniu się przez całe życie? Z analiz prof. I. Chrzanowskiej wynika, że aż 60% dzieci niepełnosprawnych jest odrzucanych w ogólnodostępnym systemie szkolnym.


Nie bez powodu Zespół Pedagogiki Szkolnej przy KNP PAN, którym kieruje prof. Maria Dudzikowa, podjął badania diagnostyczne, mające na celu sprawdzenie, czy w uniwersytetach są jednostki (szkoły) naukowe pedagogiki szkolnej. Czy rzeczywiście potrafimy uczyć kandydatów do zawodu nauczycielskiego tego, jak uczyć się szkoły, jak uczyć szkoły innych i jak zmieniać szkołę? Jak to jest, że zamiast uczyć kultury szkoły, koncentrujemy się głównie na przeniesionej z biznesu kulturze zarządzania szkołą? Pedagodzy oddali kształcenie przyszłych nauczycieli wąsko przygotowanym do tego metodykom przedmiotów lub wypalonym, niespełnionym naukowo adiunktom-wykładowcom. Umyliśmy ręce od tego kształcenia, a teraz narzekamy na ich niewłaściwe przygotowanie do profesji.

Prof. UJ - Krystyna Ablewicz podkreślała, że nauczyciele przedmiotów pozbawieni są w Polsce ścieżki dostępu do habilitacji. W pełni się z tym zgadzam. Może to jest powód , dla którego poszukują takich możliwości poza granicami kraju. Nie uznaje się bowiem u nas dydaktyki przedmiotowej (szczegółowej) jako nauki, a tymczasem można i należałoby prowadzić badania eksperymentalne w szkołach wszystkich szczebli i różnych dyscyplin wiedzy, żeby doskonalić proces kształcenia, zmieniać szkołę.

W debacie wzięli też udział młodzi doktorzy – Katarzyna Marszałek i Sławomir Pasikowski, którzy podzielili się z nami koncepcją swoich badań w 22 uniwersytetach polskich. Poszukiwali odpowiedzi na pytanie: Jaki typ pułapek można wyróżnić przy stosowaniu parametryzacji dorobku nauczyciela akademickiego w jednostkach prowadzących kierunek pedagogika i co z nich wynika dla modelu uniwersytetu? Przyjęli za kluczową dla swoich analiz arkuszy ocen pracowników naukowych kategorię pułapki społecznej. W naukach społecznych określa ona sytuacje decyzyjne i konfliktowe, w których strony dążąc do maksymalizacji własnych korzyści uzyskują rezultaty gorsze niż w przypadku uzgodnienia i realizowania określonej strategii. Już z pierwszych analiz wynika, że dydaktyka akademicka jawi się w ocenie nauczycieli jako obszar marginalizowany przez zwierzchników. Największy akcent kładzie się bowiem na osiągnięcia naukowe i organizacyjne na rzecz macierzystej jednostki.


Nic dziwnego, że właśnie procesom parametrycznej oceny czasopism naukowych oraz jednostek akademickich poświęciliśmy uwagę w ostatniej części obrad. Wypowiadali się na ten temat profesorowie: Andrzej Olubiński z UW-M w Olsztynie, Anna Zielińska z UW i Henryka Kwiatkowska z UW. Profesor Stefan M. Kwiatkowski przywołał potrzebę skupienia się nie tylko na krytyce dysfunkcjonalnych rozwiązań w szkolnictwie wyższym i nauce, ale i konstruktywnego poszukiwania rozwiązań, proponowania alternatyw, zgłaszania własnych projektów zmian. Musimy odnieść się także do procesu komercjalizacji wyników badań pedagogicznych. Może należałoby lobbować na rzecz uwzględniania w dotacjach oświatowych dla gmin część środków na możliwość zamawiania przez dyrektorów placówek edukacyjnych ekspertyz, modeli rozwiązań dydaktycznych czy opiekuńczo-wychowawczych, które są wynikiem najnowszych badan naukowych.




Dziękując władzom i pracownikom Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu za znakomite przygotowanie dwudniowych obrad Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN z udziałem dziekanów wydziałów pedagogicznych z wszystkich uniwersytetów i akademii pedagogicznych zapewniliśmy, że wiele z poruszonych problemów będziemy dalej z nimi konsultować i rozwiązywać dla dobra nauki i praktyki oświatowej na wszystkich poziomach jej realizacji – od przedszkola do doktora.

(fotografie wykonał - Bartosz Kazimierczak z WSE UAM)

10 czerwca 2014

O nowy neohumanizm: Uniwersytet w czasach post-bolońskich


Drugi dzień obrad Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN w UAM w Poznaniu rozpocznie referat profesora Michaela Meyer-Blancka z Uniwersytetu w Bonn.

Pełna wersja jego wystąpienia zostanie opublikowana w "Studiach z Teorii Wychowania", które wydaje pod patronatem KNP PAN Zespół Teorii Wychowania. Odnotuję w tym miejscu kilka najważniejszych tez Gościa naszych obrad, który zgodził się specjalnie przyjechać do Poznania, by podjąć wspólnie z polskimi naukowcami dyskusję na temat sytuacji uniwersytetów w Europie. Kto, jak nie przedstawiciel kraju, w którym przez prawie dwa stulecia rozwinął się i upowszechnił na naszym kontynencie, humboldtowski model uniwersytetu, miałby zainicjować tę debatę? A zatem postanowiliśmy spojrzeć z nieco szerszej perspektywy na pytania, które padają w dyskursie publicznym nie tylko w naszym kraju: Czy rzeczywiście miliony młodych ludzi uczęszcza na uniwersytety tracąc w nich tysiące godzin na niby-zdobywanie niby-wiedzy w niby-uczelniach? Czy jesteśmy już tylko fabryką korposzczurów - jak pisał publicysta Jacek Żukowski?

Zdaniem M. Meyer-Blancka: Uniwersytet europejski, niezależnie od wszystkich różnic jednostkowych, jest instytucją wolności. Można tu rozróżniać między bardziej korporacyjną, autonomiczną formą organizacyjną „college” w krajach anglosaskich i bardziej państwowymi, zawodowymi szkołami wyższymi (éco-les) we Francji, podczas gdy tradycja środkowo- i wschodnioeuropejska zajmuje pozycję pomiędzy tymi dwiema formami. Jednak kategoria „instytucji wolności“ odnosi się do wszystkich uniwersytetów. Ponieważ, jak wiadomo, wolności nie da się zagwarantować metodami instytucjonalnymi, można co najwyżej stworzyć ramy do jej rozwoju. Już samo to sformułowanie wyraża właściwie paradoks. Podobnie jak w pedagogice, która przecież jako nauka opisuje przymus korzystania z własnej wolności i uczy podporządkowania wszystkich innych motywacji temu zasadniczemu dążeniu.

Niestety, w wyniku dominacji neoliberalnej polityki wysokorozwiniętych gospodarczo państw świata uniwersytety przechodzą kolejną ewolucję od samosterowania do kontroli politycznej.


(fot. od lewej: prof. A. Radziewicz - Winnicki, B. Milerski i M. Meyer-Blanck)

Niespełna 200 lat po powstaniu neohumanizmu w szerokich kręgach popularna stała się teza, że samoorganizowanie się systemu nauki z perspektywy dyscyplinarnie zróżnicowanych sposobów pytania o prawdę kosztuje zbyt dużo. Dlatego też w odniesieniu do instytucji wolności są podejmowane próby jej optymalnej organizacji. Wszyscy znamy hasła, jak: akredytacja, modularyzacja, orientacja na pozyskiwanie kompetencji oraz coraz większe uregulowanie promocji doktorskich i habilitacji. Przede wszystkim niezmiernie wzmogła się ingerencja polityki w dydaktykę i badania naukowe. Tak jak klasycznym zadaniem polityków w ministerstwach było powoływanie najtęższych głów i w ten sposób dbanie o jakość, tak dzisiaj tę rolę zastąpiło zadanie zapewnienia jakości poprzez spełnienie parametrów operacyjnych. O same głowy polityka już się dłużej nie martwi, jedynie o monitorowanie przepływu pieniędzy. Finansowanie, którego polityka już nie udostępnia, ma zostać zastąpione środkami ze źródeł trzecich, a ich pozyskiwanie ma być skrupulatnie monitorowane. (...)

Uniwersytet w ponowoczesnym świecie powinien - zdaniem profesora - funkcjonować i rozwijać się jako dzieło sztuki. Będzie to możliwe, jeśli pojmiemy uniwersytet jako instytucję służącą jednemu celowi, a mianowicie uczynieniu pragnienia prawdy swoim rzeczywistym dążeniem. Poszukiwanie prawdy jest jednak sztuką, w której uaktywnia się wolność człowieka. Wydziały uniwersyteckie służą społeczeństwu, innowacjom, a wreszcie i gospodarce oraz dobrobytowi wszystkich poprzez to, że opowiadają się za wolnością, która stanowi warunek istnienia nowoczesnych społeczeństw oraz inicjatywy ich członków. Dlaczego połowę czasu, energii i innych zasobów mamy poświęcać na mieszanie szyków szarlatanom, plagiatorom i oszustom? Szał regulacji ostatecznie nie szkodzi sprawcom, ale wolności wszystkich.

Zapowiada się zatem interesująca debata.

09 czerwca 2014

Wicemistrzostwo Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN

W dniu dzisiejszym rozpoczynają się w pięknej Sali Lubrańskiego Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu obrady Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, zbiegające się z czerwcowymi obchodami 25-lecia przemian ustrojowych w naszym kraju, które zostały zapoczątkowane znacznie wcześniejszymi przecież falami antykomunistycznych buntów w okresie PRL (1956, 1970, 1976, 1980). To one przekreśliły ostatecznie w 1989 r. - w wyniku częściowo wolnych wyborów - rządy totalitarnej władzy.

Posiedzenie KNP PAN otworzą współgospodarze - JM Rektor UAM prof. dr hab. Bronisław Marciniak i Dziekan Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu - prof. dr hab. Zbyszko Melosik. Nie bez powodu po raz kolejny prowadzimy tak ważne, bo poświęcone pedagogice jako nauce i kierunkowi kształcenia, obrady Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN w murach znakomitej Uczelni. To władze Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM zapoczątkowały przed wielu laty w osobach profesorów - Kazimierza Przyszczypkowskiego i Wiesława Ambrozika, a obecnie już po raz drugi prof. Zbyszko Melosika debaty z udziałem najwyższych władz uczelni i wydziałów pedagogicznych w kraju. Są one podyktowane potrzebą integrowania naszego środowiska – pomimo istniejących przecież, także miedzy różnymi jego stronami i podmiotami, różnic w podejściu do spraw nauki i organizacji procesu kształcenia czy stopnia akceptacji istniejących regulacji prawnych - wokół spraw szeroko rozumianej polskiej pedagogiki.


Spotykamy się dzisiaj, w jakże dynamicznie i przecież także częściowo pozytywnie zmieniającej się rzeczywistości akademickiej, ale i zarazem w czasie potęgujących się zagrożeń i procesów (w tym także wynikających z niedoskonałego prawa), które albo wzmacniają albo podważają sens naszej pracy naukowo-badawczej i dydaktycznej. W czasie otwarcia obrad skupię się najpierw na sprawach pozytywnych, na osiągnięciach Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, które są wynikiem niezwykle intensywnej pracy własnej członków w powołanych przez nich sekcjach i zespołach problemowych, jak i ich współpracy z szeroko pojmowanym środowiskiem akademickim i jego władzami różnych szczebli, by także pokazać dylematy i problemy wymagające stosownych rozwiązań w najbliższych latach.

(fot. Dziekan Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu - prof. zw. dr hab. Zbyszko Melosik)

W skali makroakademickiej i makropolitycznej należy odnotować, że po raz pierwszy w dziejach PAN zostały ocenione merytorycznie i parametrycznie wszystkie komitety naukowe, a jest ich w Wydziale I Nauk Humanistycznych i Społecznych aż 24, a przy tym większość z nich posiada jeszcze PAN-owskie instytuty naukowe, których kadra wzmacnia ich działalność i pozycję. Komitet Nauk Pedagogicznych od powstania PAN w 1953 r. nie ma swojego instytutu naukowego w PAN, a mimo to nasza - de facto społeczna - działalność w latach 2011-2013 została oceniona przez Radę Kuratorów Wydziału I na wicemistrzowską, bowiem zajęliśmy II miejsce po Komitecie Nauk o Literaturze PAN, a przed Komitetem Nauk Historycznych (III miejsce), Językoznawstwa (IV miejsce) i Psychologii (IV miejsce), Demograficznych (V miejsce) i Prawnych (VI miejsce).

Kryterium oceny były: działalność wewnątrzorganizacyjna, wydawnicza, ekspercka, organizowanie konferencji, działalność opiniodawcza i opiniotwórcza, inicjująca i integrująca oraz upowszechniająca w środowiskach naukowych osiągnięcia teoretyczno-metodologiczne swoich i pokrewnych dyscyplin.

Mamy zatem poczucie zasłużonej satysfakcji, a zarazem potwierdzenie zasadnie przyjętej przez Prezydium KNP PAN strategii jeszcze bardziej dynamicznego i kreatywnego włączenia się w życie i dokonania naukowe w naszym kraju, inicjowania wielu przedsięwzięć na rzecz polskiej edukacji, także akademickiej, w przestrzeni publicznej oraz przywrócenia szacunku dla profesjonalizmu w suwerennym prowadzeniu badań czy wykonywaniu ekspertyz, także dla organów władzy państwowej czy gremiów uniwersyteckich i oświatowych. Dziękuję wszystkim członkom KNP PAN, którzy nieustannie angażują się w rozwój nauk o wychowaniu, kadr akademickich i troszczą się o dobre imię pedagogicznego środowiska akademickiego.


W czasie dzisiejszych obrad podejmiemy następujące kwestie:

Sytuacja nauk społecznych i humanistycznych w świetle polityki MNiSW – prowadzenie prof. dr hab. B. Śliwerski, prof. dr hab. Z. Melosik;

Działalność KNP PAN na rzecz spójności i godnej pozycji pedagogiki polskiej w naukach i społeczeństwie – prof. dr hab. B. Śliwerski


Postępowania awansowe w dziedzinie nauk społecznych w dyscyplinie – pedagogika. Diagnoza, problemy, perspektywy - prof. dr hab. Bogusław Śliwerski;

Kształcenie młodych kadr akademickich - studia doktoranckie - prof. dr hab. Maria Czerepaniak-Walczak.


Kształcenie nauczycieli wobec rynku a kultury \ – prowadzenie prof. dr hab. B. Śliwerski, prof. dr hab. Z. Melosik - Wprowadzenia do dyskusji:

O potrzebie przywrócenia jednolitych studiów magisterskich na kierunkach pedagogika specjalna i pedagogika - prof. dr hab. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska;

Edukacja w sieci pozorów formalnych, instytucjonalnych i decyzyjnych a możliwości pedagogiki - prof. DSW dr hab. Mirosława Nowak-Dziemianowicz;

Akademickie standardy kształcenia nauczycieli a wymagania resortu edukacji - sprzeczność zapisów, problem kwalifikacji absolwentów - prof. dr hab. Iwona Chrzanowska;


Informacja Zespołu Zadaniowego Pedagogiki Szkolnej na temat zaawansowania prac nad miejscem pedagogiki szkoły/szkolnej w strukturze podstawowych jednostek organizacyjnych polskich uczelni oraz programach kształcenia na studiach pedagogicznych - prof. UMK dr hab. Beata Przyborowska.



Drugiego dnia obrad odbędą się następujące sesje tematyczne:

Uniwersytet między wolnością a przemocą – prowadzący obrady: prof. dr hab. Andrzej Radziewicz-Winnicki, prof. Zbyszko Melosik;

Wolność uniwersytetu - prof. dr hab. Michael Meyer-Blanck (Uniwersytet w Bonn) /tłumaczenie wykładu i dyskusji -
prof. ChAT dr hab. Bogusław Milerski;

Parametryzacja, komercjalizacja kształcenia i osiągnięć naukowych – prowadzący prof. dr hab. Śliwerski, prof. dr hab. Melosik;

Parametryzacja nauczyciela akademickiego w świetle arkuszy okresowej oceny na kierunkach pedagogicznych - prof. dr hab. Maria Dudzikowa, dr Katarzyna Marszałek, dr Sławomir Pasikowski;

Komercjalizacja wyników badań pedagogicznych – prof. dr hab. Stefan M. Kwiatkowski;

Rola systemu parametryzacji w rozwoju nauk społecznych - prof. dr hab. Andrzej Olubiński;

Stanowisko dziekanów z dn. 9 maja 2014 r. w sprawie parametryzacji jednostek naukowych – prof. UW dr hab. Anna Zielińska;

Stanowisko Zespołu Wydziału I PAN Nauk Humanistycznych i Społecznych w sprawie jakościowej oceny czasopism naukowych – prof. Henryka Kwiatkowska;

Jak widać już z struktury programowej obrad, po raz kolejny Komitet Nauk Pedagogicznych PAN podejmie wraz z rektorami uczelni i dziekanami wydziałów pedagogicznych dyskusję wokół spraw, które ambiwalentnie łączą i dzielą zarazem całe środowisko akademickie. Musimy znaleźć porozumienie w kwestiach, które pozwolą rozwijać nauki pedagogiczne w kraju i także z naszym udziałem - w świecie.

Spośród członków KNP PAN nie biorą udziału w obradach jedynie profesorowie Zbigniew Kwieciński i Tomasz Szkudlarek.

08 czerwca 2014

Co to jest oświecenie?


Na fali zachwytu polską wolnością przywołam fragment z rozprawy Immanuela Kanta, który tak odpowiada na pytanie - Co to jest oświecenie?:

Oświeceniem nazywamy wyjście człowieka z niepełnoletniości, w którą popadł z własnej winy. Niepełnoletniość to niezdolność człowieka do posługiwania się swym własnym rozumem, bez obcego kierownictwa. Zawinioną jest ta niepełnoletniość wtedy, kiedy przyczyną jej jest nie brak rozumu, lecz decyzji i odwagi posługiwania się nim bez obcego kierownictwa. Sapere aude! Miej odwagę posługiwać się swym własnym rozumem – tak oto brzmi hasło oświecenia.

Lenistwo i tchórzostwo to przyczyny, dla których tak wielka część ludzi, mimo wyzwolenia ich przez naturę z obcego kierownictwa (naturaliter maiorennes), pozostaje chętnie niepełnoletnimi przez całe swoje życie. Te same przyczyny sprawiają, że inni mogą tak łatwo narzucić się im jako opiekunowie. To bardzo wygodne być niepełnoletnim. Jeśli posiadam książkę, która zastępuje mi rozum, opiekuna duchowego, który zamiast mnie posiada sumienie, lekarza, który zamiast mnie ustala moją dietę itd. – nie muszę sam o nic się troszczyć. Nie potrzebuję myśleć, jeśli tylko mogę za wszystko zapłacić; inni już zamiast mnie zajmą się tą kłopotliwą sprawą.

(…) Natomiast taki wypadek, by publiczność oświeciła się sama, jest raczej możliwy; co więcej, nawet nieunikniony, jeśli pozostawić publiczności wolność. Znajdą się bowiem wśród niej zawsze ludzie samodzielnie myślący, i to nawet pośród opiekunów dużego stada, którzy, zrzuciwszy z siebie jarzmo niepełnoletniości, szerzyć będą dokoła siebie ducha rozumnej oceny wartości własnej każdego człowieka i samodzielnego myślenia o jego przeznaczeniu.


(źródło: I. Kant, Co to jest oświecenie?, Gazeta Wyborcza 2004 nr 38, s. 22)

To przedrukowuję jeszcze jedno stanowisko-oświadczenie w tym tygodniu, tym razem dotyczące nauki, którego nie dostrzeżono w zgiełku wyborczej kampanii i prac nad nowelizacją ustawy o szkolnictwie wyższym:

Oświadczenie władz Fundacji na rzecz Nauki Polskiej


Rada i Zarząd Fundacji na rzecz Nauki Polskiej podjęły decyzję o podpisaniu przez FNP tzw. Deklaracji z San Francisco dotyczącej zasad oceny jakości badań naukowych (pełny tekst deklaracji dostępny jest na stronie: http://am.ascb.org/dora/).
Deklaracja ta dotyczy między innymi:

1. Niestosowania parametrów oceniających czasopisma naukowe, (takich jak np. impact factor), jako elementu zastępującego merytoryczną ocenę jakości naukowej publikacji, czy też oceny jakości osiągnięć naukowych uczonych dokonywanej przy okazji ich awansu lub starania się o uzyskanie funduszy na badania naukowe.

2. Oceniania badań naukowych prowadzonych przez uczonych przede wszystkim na podstawie oryginalności osiągnięć i ich wpływu na rozwój dziedziny, a nie poprzez impact factor czasopisma, w którym zostały opublikowane.

Deklarację podpisali między innymi: American Association for Advancement of Science (AAAS), EMBO, Howard Hughes Medical Institute, Wellcome Trust, redakcje czasopism naukowych, w tym: „Proceedings of The National Academy of Sciences” (PNAS), „Public Library of Science” (PLOS) oraz liczne europejskie i amerykańskie towarzystwa naukowe. Indywidualnie deklarację podpisało między innymi wielu laureatów Nagrody Nobla, redaktorzy naczelni czasopism naukowych, w tym „Science”.

Władze Fundacji na rzecz Nauki Polskiej zdecydowały się podpisać Deklarację z San Francisco, mając na względzie niepokojący fakt, że w środowisku naukowym od kilku lat rozwija się tendencja do sprowadzania jakości prac badawczych poszczególnych uczonych do oceny czasopism, w których ich osiągnięcia zostały opublikowane. Wprawdzie środowiska naukowe wiedzą, które czasopisma są w danej dyscyplinie najważniejsze, ale powinna to być wiedza pomocnicza, która nie zwalnia z oceny indywidualnych osiągnięć badawczych.

Rozpatrując wnioski wpływające na konkursy Fundacji, zawsze staraliśmy się oceniać oryginalność indywidualnych dokonań naukowych wnioskodawców. W wypadku doświadczonych uczonych dodatkowym, istotnym parametrem w ocenie osiągnięć badawczych jest liczba cytowań ich prac (w zależności od specyfiki danej dyscypliny lub dziedziny naukowej), czy będący jej pochodną wskaźnik Hirscha (h). Z różnych względów impact factor, liczba cytowań i wskaźnik h nie mają zastosowania w większości dyscyplin z nauk humanistycznych i społecznych, dlatego z powszechną krytyką w tych środowiskach spotyka się na przykład traktowanie tzw. listy ERIH (European Reference Index for the Humanities) jako wskazującej obowiązujące wartości współczynnika impact factor konkretnych tytułów.

Na podstawie doświadczenia w pracy nad systemami oceny parametrycznej w Komitecie Badań Naukowych oraz w Komisji Ewaluacji Jednostek Naukowych, nie wykluczamy stosowania parametrów opartych o normalizowany w danej dziedzinie impact factor czasopism do oceny dużych jednostek naukowych. Z tych doświadczeń wynika, że gdy oceniana jednostka naukowa jest wystarczająco liczna (powyżej 60 naukowców), sumaryczny, normalizowany impact factor tej jednostki koreluje z jej cytowaniami, a w przypadku nauk eksperymentalnych także z poziomem finansowania badań naukowych z zewnętrznych źródeł. Taka korelacja nie występuje jednak przy ocenie małych jednostek, a tym bardziej indywidualnych zespołów badawczych oraz ich liderów! W tym wypadku należy bezwzględnie stosować system oceny peer review, w którym starannie wyselekcjonowani uczeni, oceniają oryginalność indywidualnych osiągnięć naukowych innych badaczy, a pomocniczą rolę może spełniać liczba cytowań oraz wskaźnik h.

07 czerwca 2014

Wasz eleMENtarz, nasz cMENtarz!

Publikuję List Otwarty pracowników Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że z cyniczną i populistyczną władzą nie mają oni żadnych szans. Doskonale wiemy, jakie interesy są tu brane pod uwagę i że nie mają one nic wspólnego z troską o najbiedniejsze rodziny. Dla tych bowiem zawsze były celowe dotacje z budżetu MEN.

To jest równie patologiczna decyzja, jak ta z obniżeniem wieku obowiązku szkolnego, ale to nie ministra poniesie odpowiedzialność za jej negatywne skutki. Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą! A rząd swoimi kolejnymi rozstrzygnięciami w polskiej edukacji rujnuje jej fundamenty i cofa w rozwoju. Może i rację miał Prezydent B. Komorowski zobowiązując Premiera w Sejmie do zdynamizowania, a nie wyhamowywania reform. Tymczasem MEN cofa nas do praktyk rodem z socjalizmu, z którego wyzwolenia tak bardzo cieszyliśmy się nie tylko w 1989 r., ale także w czasie tegorocznych obchodów 25-lecia "wolności". Dlaczego nie ma w kraju siły politycznej, która skierowałaby tę sprawę do Trybunału Konstytucyjnego?


List otwarty do Ministra Edukacji Narodowej Joanny Kluzik-Rostkowskiej:

Szanowna Pani Minister,

Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, czyli WSiP, to 69 lat historii książki szkolnej. Od znanego wszystkim „Elementarza” Falskiego do „Tropicieli”, cyklu nagrodzonego na ostatnich Międzynarodowych Targach Książki we Frankfurcie. To historia rozwoju edukacji, dydaktyki i metodyki nauczania. WSiP skupił doświadczonych i cenionych w całym środowisku edukacyjnym profesorów, metodyków, nauczycieli praktyków. Przypomnijmy takie nazwiska jak: prof. Jadwiga Hanisz, Hanna Dobrowolska, prof. Zbigniew Semadeni, Maria Nagajowa, dr Ewa Horwath, dr hab. Witold Bobiński, prof. Włodzimierz Lengauer, prof. Tadeusz Cegielski, Stanisław Stopczyk, Wacław Panek, prof. Maciej. M. Sysło, prof. Wacław Zawadowski, dr Norbert Dróbka, dr Karol Szymański, dr Maciej Bryński.
WSiP to przede wszystkim ludzie. Ludzie, którzy dzielili się swoim intelektem, wiedzą, którzy kreowali edukację kilku pokoleń. Poświęcili wiele czasu, często własnego, pracy, która była ich pasją. Przygotowywali podręczniki z pełnym zaangażowaniem. Redaktorzy wiedzą, ile czasu wymaga przemyślenie koncepcji podręcznika, a potem dopracowywanie go w szczegółach. To nie fabryka powtarzalnych i jednakowych elementów. Liczy się każdy szczegół, każda strona jest niepowtarzalna. WSiP tworzył takie strony, mając na względzie przede wszystkim potrzeby uczniów i nauczycieli.

MEN skutecznie dostarczał wydawnictwom pracy. Nieustannie zmieniał podstawy programowe i wydawał kolejne rozporządzenia, w związku z czym wydawcy musieli modyfikować podręczniki. Czasami było to usunięcie kilku tematów, czasami dodanie tylko jednego. Zmieniała się numeracja stron w podręcznikach, a rodzice denerwowali się, że powinni kupować nowsze wersje. Wydawcy działali zgodnie z rozporządzeniami MEN – rodzice mieli pretensje do … wydawców.

Darmowy podręcznik ma „przykryć” także inne nieudolności resortu edukacji. MEN nie umiał przygotować takich podstaw programowych, które służyłyby latami, nie wprowadził regulacji związanych z odkupem podręczników, nie sformułował jasnych zasad, co można, a czego nie można w nich umieszczać, np. odnośników do zeszytów ćwiczeń. Nie umiał rozdysponować dofinansowań na zakup podręczników dla rodzin potrzebujących pomocy finansowej. Dziś za to sam sobie poszukał autorów, redaktorów, drukarni, dystrybutorów. À propos dystrybutorów, pośpiech związany z przygotowywaniem podręcznika MEN oznacza, że na wrzesień będzie gotowa tylko jedna z jego czterech części. Zatem koszt dostarczenia podręcznika do szkół będzie 4-krotnie wyższy, niż gdyby wszystkie jego części trafiły do szkół od razu.

Hasło „darmowy podręcznik” bije rekordy popularności, ale w zestawieniu z konkretnymi kwotami, jakie resort przeznacza na realizację projektu, słowo darmowy wydaje się dość kuriozalne. Darmowy podręcznik to kwota prawie 4 miliardów złotych wydanych ze środków budżetu państwa w latach 2014-2023. To nie są środki znikąd – one pochodzą z naszych podatków. Darmowy, czyli bez konkursów, przetargów na wybór autorów elementarza, grafików, realizatorów, podwykonawców, drukarni. Gdzie dbałość o racjonalizację kosztów przy wydawaniu pieniędzy z kieszeni podatników? Darmowy oznacza dopuszczony do użytku szkolnego z „mocy prawa”. Jakim prawem ustalono specjalne przepisy dla podręcznika MEN, inne niż przepisy, którym podlegają pozostali wydawcy? Czy MEN ma patent na nieomylność?

Dlaczego MEN nie wymienia nazwisk recenzentów? Dlaczego nie publikuje treści recenzji swojego elementarza? Darmowy oznacza elementarz bez rekomendacji ekspertów. Darmowy oznacza też łamanie praw autorskich. MEN twierdził, że oskarżenie o plagiat jest bezpodstawne, ale w wersji elementarza do druku nie ma już spornych fragmentów z pierwszej wersji podręcznika. Darmowy oznacza też używany. Co powiedzą rodzice pierwszoklasistów, którzy pójdą do szkoły za 2 lata? W jakim stanie dzieci dostaną pierwszy w życiu podręcznik?

Darmowy oznacza także zrównanie potrzeb wszystkich uczniów, niestety jest to równanie w dół. A co z rodzicami, którzy chcieliby sfinansować dodatkowe materiały, złożyć się, na przykład po 5 zł, na specjalne ćwiczenia grafomotoryczne, wycinanki czy ciekawe zadania? Od nowego roku szkolnego nie będą mogli. Darmowy – mimo „zrównania” potrzeb uczniów – oznacza podział na „równych” i „równiejszych”. Równiejsi to ci, których rodziców będzie stać na posłanie swoich dzieci do szkół niepublicznych, gdzie będą mieli zagwarantowaną naukę na sprawdzonych w praktyce podręcznikach. Czy o taką równość chodziło ustawodawcy?

Po wielu latach państwo zadbało o zgodność z Konstytucją: edukacja jest dla wszystkich i dla wszystkich sprawiedliwie, czyli po równo. Czy sprawiedliwość polegająca na tym, że dziecko nie będzie mogło skorzystać z materiałów uwzględniających jego indywidualne potrzeby jest rzeczywiście zgodna z Konstytucją? Rodzice nie mogą dofinansować edukacji własnych dzieci w ramach szkolnictwa publicznego, ponieważ Państwo już określiło te potrzeby. Każdemu dziecku należy się darmowy podręcznik oraz 50 zł na ćwiczenia (w klasie 1). Czy następnym krokiem MEN będzie określenie potrzeb, a następnie wyprodukowanie innych pomocy szkolnych: dzienniczków, zeszytów, atlasów, kredek, piórników, plecaków? Może MEN będzie finansował i organizował wyjazdy na zielone szkoły?

Pani Minister, jedną decyzją wyrzuca Pani do kosza dorobek dziesięcioleci. Dyskredytuje Pani w oczach opinii publicznej doświadczonych redaktorów, grafików, operatorów, fotoedytorów, skanerzystów i innych uczestników procesu wydawniczego. Obraża nas Pani, twierdząc, że podnosiliśmy ceny podręczników, że osiągaliśmy nadmierne korzyści. Myśli Pani, że to my, szeregowi pracownicy czerpaliśmy zyski ze sprzedaży podręczników? Kto sprywatyzował WSiP, a teraz z powrotem nacjonalizuje rynek podręczników? Kto czerpie z tego zyski?

Nasza sytuacja dziś przedstawia się następująco: rząd potrafi przygotować podręcznik w 2 miesiące, my tak nie umiemy. Rząd rozda swoje podręczniki za darmo, a naszych profesjonalnych rozdawać nie chce. Ginie wolny rynek książki szkolnej!
Nasz pracodawca widzi same pesymistyczne perspektywy. Zawiadomił nas 19 maja o konieczności zwolnień grupowych. Zwolnienia obejmą niemal 40% pracowników. Rząd w ogóle nie zainteresował się losem pracowników takiego wydawnictwa jak WSiP. Czy tak powinno działać Państwo?

Związki Zawodowe w Wydawnictwach Szkolnych i Pedagogicznych Sp. z o.o., w 25-rocznicę Wolności


Pani minister edukacji List Otwarty wyrzuci do przysłowiowego kosza. Platformersi nie po raz pierwszy stawiają obywateli pod ścianą pozbawiając ich praw, a wykreowaną przez specjalistów od public relation kampanią propagandową zakryją własną ignorancję i arogancję. Czekamy na powoływanie do życia społecznych instytucji monitorujących patologiczne decyzje tak, jak miało to miejsce w PRL. Warto przed kolejnymi wyborami upublicznić "Czarną Księgę" antyobywatelskich dokonań tej władzy. Proszę czytelników, by nie łączyli moich komentarzy z jakąkolwiek frakcją polityczną w tym kraju, gdyż z żadną nie mam nic wspólnego.